lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Oko Yrrhedesa] Oko Yrrhedesa (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9955-oko-yrrhedesa-oko-yrrhedesa.html)

malahaj 15-05-2011 13:05

Strasznie jesteście marudni, jak na awanturników. "Do wody nie wejdę, drzew nie na robię". - stwierdził kwaśno Wolf. -Jeszce trochę i będzie trzeba ze sobą puchowa kołdrę nosić, bo w dupy będzie za twardo. Moim zdaniem trzeba ściąć ze trzy drzewa i prowizorycznie uzupełnić ubytek. Damy rade. Ja wezmę jedno, Craep drugie a z trzecim jakoś wspólnie się uporacie. I już. Las ciągnął jeszcze trochę za granicą ziem elfów, więc chyba się czepiać nie będą o te kilka pniaków. Trzeba tylko wybrać takie, coby się nie ruszały. -

Lorson zaśmiał się z własnego żartu, po czym spoważniał nagle.

- Chyba żaden z was nie wierzy, że to przypadek, ze ta kładka zawaliła się akurat teraz. Cholera wie co będzie czekać po drugiej stronie, ale wolałbym mieć pewność, że w razie czego mogę tędy wrócić. -

Makotto 15-05-2011 16:38

Crack podniósł z ziemi kolejny patyk i cisnął go do ognia. Nie skomentował tego co powiedział Wolf na temat zagrożeń za mostem. Każdy dobrze wiedział że wszystkie te "przypadki" przypadkami w gruncie rzeczy nie były.

Wiking spojrzał po reszcie towarzyszy i wstał, opierając topór na ramieniu.

-Idę sprawdzić teren dookoła. Jutro czeka nas rąbanie.- mruknął, po czym zniknął w zaroślach otaczających ich obozowisko.

Las jakby tłumił wszystkie dźwięki, a gruba ściółka całkowicie maskowała kroki ciężkich buciorów kiedy zwalisty wojownik szedł pomiędzy drzewami. Creap zaczynał przyzywaczajać się do wszechogarniającej dziczy, tak samo jak z czasem przywykł do ciągłego stukotu kopyt koni, zaprzęgniętych do wozów karawany której kiedyś chronili.

Sam Creap był prostym chłopem, co według jego ojca czyniło go też dobrym wojownikiem. Dla Cracka wszystko było albo dobre, albo złe. Zawsze. Zawsze, aż do czasów przybycia na południe. Południowcy komplikowali wszystko, zaczynając od polityki miedzy ich krajami a na życiu każdego z osobna kończąc.

-W domu było łatwiej...- mruknął, po czym zamarł gdy koło jego głowy przeleciał punkcik białego światła.

Ciemność wydawała się napierać na świetlika, który powoli przebijał się przez duszne, leśne powietrze. Mężczyzna bezwiednie ruszył za nim, nie odrywając wzroku od owada. Po chwili do pojedyńczego robaczka, dołączyły kolejne, tworząc wirującą chmurę białych światełek.

Crack otrzeźwiał dopiero kiedy idąc, natrafił stopą na wodę.



Odnoga Rzeki Białej wiła się pomiędzy kamieniami, opadając w dół lśniącą kaskadą. Barbarzyńca usiadł powoli na pokrytym mchem głazie, obserwując taniec świateł na powierzchni wody. Nie czując znużenia, siedział tak aż pierwsze promienie słońca nie zaczęły świtać pomiędzy drzewami.

b00r0 15-05-2011 23:55

Borack wiedział, że ścięcie drzew będzie konieczne. Miał w prawdzie kawał solidnej liny z kotwiczką, ale nie wierzył, że zdoła ona utrzymać wielkiego wikinga, toteż siedział z tym pomysłem cicho.

Kiedy kompani zasiedli przy ognisku by odpocząć i się posilić półelf wstał i oddalił się od prowizorycznego obozowiska, by udać się na krawędź zniszczonego mostu. Spojrzał w dół w błyskające się w świetle księżyca grzbiety fal powstałych w wyniku napływu silnego nurtu na wystające z dna głazy, będące zapewne pozostałościami po brakującym fragmencie mostu.

Borack wyciągnął linę z kotwiczką i rozłożył ją wprawnie na ziemi, tak by się nie poplątała.

-trzeba sprawdzić co jest po drugiej stronie.. może robienie mostu jest niczym zaglądanie smoku w paszczę? - pomyślał.

Wiedział, że jako jedyny z drużyny widzi w ciemnościach i jako jedyny może przedostać się na drugą stronę niezauważony. Zrobił zamach i wyrzucił kotwiczkę w ciemność licząc, że ta zahaczy się o jakiś wystający kamień. Potem wystarczyło przywiązać ją po tej stronie wyrwy by umożliwić sobie drogę powrotną, przejść na drugą stronę i dokonać krótkiego zwiadu... ale najpierw trzeba zahaczyć tą pieprzoną kotwiczkę! Na jego szczęście usłyszał cichu stuk metalu o kamień, pociągnął więc by sprawdzić, czy kotwiczka znalazła jakiś punkt zaczepienia.

====

Proszony kolejny rzut: [Rzut w Kostnicy: 5]

Draugdin 16-05-2011 08:08

Draugdin spał niespokojnym snem. Ani dobrze nie spał ani dobrze nie czuwał. Takie noce były męczące. Człowiek lewituje gdzieś pomiędzy snem, a stanem czujności bądź też pobudzenia. Rano zaś wstaje z uczuciem jakby w ogóle nie kład się na odpoczynek.

Cóż jak to mówią można przewidzieć niemalże wszystkie przeciwności losu najczęściej zapominając o tych najbanalniejszych. Zwykła dziura w moście ich wczoraj zatrzymała. Na pewno nie powstrzyma ich to na długo, a jedynie spowoduje chwilowe opóźnienie w dotarciu do celu.

Czy powód ich postoju powstał z przyczyn naturalnych czy w wyniku celowych działań nigdy się prawdopodobnie nie dowiedzą. Jedno było pewne. Wyprawa robiła się co raz bardziej intrygująca.

Mike 16-05-2011 22:09

Virana
Popatrzyła na pytającego ją Tereza i zmrużywszy oczy odparła:
- Jestem czarodziejką nie jakimś tam drwalem czy motylkiem. Magia nie jest do trwonienia na głupoty, tylko dlatego że wam się nie chce pomachać siekierą. Nawet dwa drzewa rzucone koło siebie wystarczą za most. Nawet nie trzeba za bardzo ociosywać, gałęzie podeprą pień i nie będzie się turlał. Potem możemy je przeciągnąć - nie uściślała, że "możemy przeciągnąć" oznacza ich - by elfy czy kto inny polazł za nami.

kymil 18-05-2011 19:37

Głębokie Lasy, Kamienny Most nad rzeką Białą


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ula5s4gCIII&feature=related[/MEDIA]


Borack

Półelf pociągnął mocno linę. Mimo ryku wodospadu, wydało mu się, że usłyszał charakterystyczny dźwięk metalu uderzającego o kamień. Upewnił się. Słuch go nie zmylił, mimo mroku wyraźnie widział, że kotwiczka zaklinowała się za jednym z niskich filarów składających się na poręcz kamiennego mostu po drugiej stronie wyrwy. Jednak skrytobójca, nie wierząc nigdy w łut szczęścia, pociągnął linę jeszcze mocniej, naparł na nią kolanem. Zatrzeszczała, ale wytrzymała pod jego naciskiem. Dopiero wtedy obwiązał drugi koniec liny wokół trzech filarów po swojej stronie. „Przezorny zawsze ubezpieczony, jak powiadają” - pomyślał.

Zlustrował swój ekwipunek. Nie chciał niczego stracić podczas przechodzenia na drugą stronę mostu. Przywiązał wokół pasa kolejną linę, której drugi koniec umocował do dwóch filarów. W razie zerwania kotwiczki, druga lina miała uratować mu życie.


*


Raz kurwie śmierć” – Borack ponownie sklął swój pomysł w myślach.

Napluł w dłonie, odchuchnął i zaczął powoli przesuwać się wzdłuż konopnej liny nad czeluścią. Po paru metrach wiedział, że przeprawa ponad rzeką nie będzie łatwa. Lina bardzo szybko pokryła się wilgocią, a następnie kroplami wody, co utrudniało mu szybkie przechodzenie. Starannie układał dłonie i stopy. W końcu w razie porażki, na dnie mostu czekała go mroczna kipiel. Parł więc niestrudzenie naprzód pomagając sobie rękami i nogami.


*

Do drugiej strony zostało mu niespełna dwa, trzy kroki, gdy lina zakołysała się i lekko opadła. Kotwiczka przesunęła o cal w jego kierunku żłobiąc głęboką krechę w niskim filarze. Półelf zamarł, ale doświadczenie przeważyło. Ruszył mozolnie dalej. I po chwili był po drugiej stronie mostu. Był bezpieczny, chyba…


*

Odpoczywał chwilę. Przeprawa mocno go wyczerpała, ale w niedługim czasie ruszył powoli w kierunku zejścia z Kamiennego Mostu. Schodził co chwila przystając i nasłuchując. Nic jednak nie zauważył ani niczego nie usłyszał.
Gdy był już na dole dostrzegł tylko ścianę liściastego lasu i gdzieniegdzie łachy piachu. Podobnie jak na drugim brzegu. Nic charakterystycznego. Chociaż nie… po lewej stronie patrząc od schodów w kierunku rzeki zakręcała żwirowa, na poły zarośnięta chwastami ścieżka.

Borack poszedł w tamtym kierunku. Zaraz za zawijasem wszedł na zniszczały kamienny podest, który w Dawnych Czasach musiał służyć krasnoludom jako przystań dla promu przez rzekę. Teraz do wody wchodził tylko zardzewiały łańcuch. Ale co innego przykuło jego uwagę. Drewniana skrzynia, przykryta gałęziami dla niepoznaki, wciśnięta w zagłębienie mostu. Była zamknięta na masywną kłódkę.


Virana

Czarodziejka leżała na posłaniu z mchu i liści. Oba ogniska, dzięki staraniom milczącego jak zwykle wartownika Draugdina, miło grzały. Było naprawdę przyjemnie. Reszta kompanii pewnie już spała w oczekiwaniu na swoją kolej warty. Oczywiście, magiczka de Noth jak zwykle wykpiła się od „stróżowania”. Przeciągnęła się powoli i leniwie jak kotka.

Dawno już nie byłam tak długo poza miastem” – dumała sennie. – „Ciekawe, co powiedziałyby te sekutnice z Loży w Axen, gdyby zobaczyły mnie w towarzystwie tych małpoludów? Choć moja „droga przyjaciółka” Essi, już dawno na moim miejscu skorzystałaby z usług jednego tych osiłków” – dodała w myślach, już z rozbawieniem.

Sen przyszedł, jak zwykle niespodziewanie…

lecz został przerwany wyjątkowo brutalnie. Na początku czarodziejka poczuła ukłucie sztyletu, gdzieś z tyłu na wysokości kręgosłupa, niepokojąco blisko serca. Czyjaś dłoń silnie zakryła jej usta, druga ściskała zapewne nóż przy jej plecach. Virana zamarła. A następnie usłyszała, cichy, bezwzględny kobiecy szept:

- Nawet mi nie drgnij pięknooka, bo Cię wybebeszę…


Creap aep’Crack

Barbarzyńca już od pewnego czasu wpatrywał się w strugę białej wody. Świetliki dawno się rozproszyły. Niedługo dniało. Ale Creap musiał pozbierać myśli, poukładać sobie wszystko. Wczoraj stracili jednego towarzysza. Widar, jakby nie było, był jednym z kompanii.

Obozowisko drużyny znajdowało się jakąś chwilę marszu stąd. Bliżej rzeki. Ale aep’Crack nie chciał tam wracać. Nie miał ochoty na sen. Półleżał na posłaniu z mchu, niekiedy puszczając kaczki po tafli wody.
Wreszcie mimowolnie przymknął powieki i wtedy usłyszał przeraźliwy krzyk, chyba Oktawiusa, dobiegający z obozu. Zobaczył słup białego dymu.

Creap chwycił mocniej stylisko topora.



Draugdin, Wolf

Draugdin spokojnie rozglądał się po młodym lesie. Nastała jego kolej wartowania. I powoli przemijała. Wkoło słychać było jedynie ciche pochrapywania kompanów. W oddali zaś szumiała rzeka Biała. Brzózki miarowo kołysały się w rytm wiatru.
Tylko Boracka i Creapa, gdzieś „wcięło”. Najemnik nie posądzał ich o jakieś niecne zamiary. „Pewnie mieli dość gapienia się codziennie, od przeszło miesiąca, na te same mordy” – pomyślał ze zrozumieniem.

Czas było chyba zbudzić Wolfa.

Ruszył w kierunku śpiącego przyjaciela wspierającego głowę na omszałym pniu powalonego drzewa.

W pewnym momencie znieruchomiał zaskoczony.

I zdarzenia potoczyły się w iście diabelskim tempie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WPgO0dnmqqw&NR=1[/MEDIA]


Gdzieś z boku, po lewej stronie obozowiska, bliżej rzeki Draug usłyszał trzask łamanej gałązki. Najemnik zlokalizował dźwięk i błyskawicznie odwrócił głowę. Dostrzegł zakapturzoną postać. Postać kobiety. Spod kaptura wysunęły się długie loki.

Kątem oka po swojej prawej stronie zobaczył lecący kawał drewna, ciśnięty mocno przez rozbójnika, przypominającego człowieka-kościotrupa, który pojawił się na granicy jego wzroku jakby spod ziemi. Bierwiono poszybowało wprost na wiszący nad ogniem kociołek z bulgoczącą wodą. W jednej chwili dwa kroki przed Draugiem buchnęła para z ogniska, zapełniając białym jak mleko dymem całe obozowisko aż po korony drzew.

Nim Draugdin zdołał cokolwiek uczynić, usłyszał suchy trzask. Znał ten zły odgłos. Instynktownie wysunął lewą dłoń przed twarz i coś, niczym wąż, owinęło się wokół jego nadgarstka i głucho syknęło. To był bat.





Tylko dzięki temu odruchowi najemnik nie stracił lewego oka, ale i tak smagnęło go mocno po lewym policzku, zdzierając skórę aż do krwi. Świat Draugdina eksplodował czerwonym bólem. Syknął, ale zdołał jednak na oślep kopnąć drzemiącego Larsona w udo, mgliście widząc jak inny nadbiegający napastnik rzucił się na olbrzyma z drewnianą maczugą w dłoni.

Larson wyuczonym ruchem przekręcił się i o włos uniknął ciosu maczugą w głowę. Ale i tak zebrał po plecach. Pień starej brzozy, na którym jeszcze przed chwilą opierał głowę, jęknął głucho, aż wkoło poszły wióry. Wolf ujrzał nad sobą zarośniętą gębę zbója. Jako żywo przypominającą mordę niedźwiedzia – na wpół przytomnie skojarzył łowca skarbów. Teraz „Niedźwiedź” zamierzał się ponownie na awanturnika swym „kijaszkiem”.


*


Terez

Śpiący Terez poczuł jak na całą jego postać spada jakaś płachta i niemalże przyszpila do ziemi. W tym samym momencie poczuł mdlący smród rozkładających się ryb i stęchłego sznura. Mimowolnie otworzył oczy i zdębiał. Razem z Oktawiusem i Fungim okryci byli starą, ostrą, jak diabli, rybacką siecią, a wkoło było biało jak podczas pożaru.

Co jest, kurwa?” przebiegło przez głowę zaspanego najmity. Słyszał stłumione odgłosy walki, ktoś ku nim chyba biegł. Przez oko sieci Aler zauważył krzepkiego draba z czarną opaską na głowie, który ściskając w ręku rzeźnicki tasak biegł ku leżącej trójce kompanów.

Gotów nas skurwiel jeszcze oporządzić jak wieprzki. Ani chybi były rzeźnik” – skwitował markotnie Terez.



*

Oktawius

Oktawiusa obudził ból nogi. I obrzydliwy smród jak z najgorszego zamtuza z koszmarów. Gorąca jak lawa woda bryznęła po jego lewej stopie i poparzyła nieznośnie. Szarpnął się a ostre oka rybackiej sieci porysowały mu dłonie i twarz. Z ust najemnika wydobył się niemal wilczy skowyt:

- Kurrrwa!!! Na pohybel!!


Jego wrzask rozniósł się po całej wielkiej kniei…


===


Mechanika sesji: vide Komentarze

b00r0 18-05-2011 22:30

-jesteś bogiem Boracku - wyszeptał do siebie półelf z wyraźnym zadowoleniem przyglądając się wyjętemu właśnie łomowi - to powinno załatwić sukę - dodał myśląc o kłódce.

Borack podważył łomem kłódkę i naparł ile sił w ramionach starając się wyrwać skobel z drewna, bo na ustąpienie samej kłódki nie liczył

Makotto 18-05-2011 23:32

Crack poderwał się na równe nogi, słysząc głos towarzysza. Oktawius często się wydzierał, ale zwykle w niej agresywny sposób. Wiking uśmiechnął się szeroko i chwycił mocniej topór. W biegu zanużył dłoń w strumieniu, zbierając muł z samego dna. Szybkim ruchem naznaczył swoją twarz skośnymi pasami czarnego błota. Przyśpieszył kroku, chwytając drzewiec broni obiema rękami.

***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=GEmcq0PW4qU&playnext=1&list=PL4D2829EBC93D 7784[/MEDIA]

Babrarzyńca wyskoczył z zarośli, płasko tnąc toporem na wysokości biodra wychudzonego wojownika. Rozbójnik obrócił się w zgrabnym półpiruecie, jednocześnie dobywając włóczni. Creap napierał dalej, zgięciem nadgarstków ustawiając obusieczne ostrze po skosie. Więźlaste mięśnie na ramionach wojownika napięły się, kiedy ze śladowym wysiłkiem nadał wsteczny bieg broni i ciął po raz drugi, tym razem od dołu.

Chudzielec uchylił się, wyginając ciało pod nienaturalnym kątem. Uśmiechnął się szeroko, obnażając wielkie, końskie zęby. Włócznia świsnęła cal od ucha wikinga, zarysowując bok jego hełmu. Crack zacisnął zęby, zauważywszy swoją szansę.

Nordyk wyrzucił w górę dłoń, odtrącając karwaszem zjadliwy grot włóczni. Jednocześnie naparł do przodu, ustawiając się niecałe pół metra od przeciwnika. Szkieletor wytrzeszczył oczy, widząc wielkie ostrze zbliżające się do swojego ciała. Creap przykucnął lekko, mocno łapiąc topór za sam koniec drzewca. Cięcie z dołu było wymierzone w biodro i brzuch napastnika.

-Żryj to!- ryknął, kończąc cios.

==============================================

Obrażenia za topór oburęczny:
[Rzut w Kostnicy: 8]

Poziom trudności wygrania walki wynosił 18. Jak widać poniżej moje WB wynosi 20.

Draugdin 19-05-2011 13:38

Draugdin pomimo potwornego bólu w okolicach twarzy i niedogodności w ostrym widzeniu otoczenia poczuł bardziej niż zaobserwował napastnika, który przemknął tuż obok niego w kierunku gdzie jak wiedział znajdował się jego towarzysz Wolf. Nie widział wiele i opierał swoją wiedzę na temat błyskawicznie rozwijających się wydarzeń na słuch.

Najemnik słyszał, że zadany został cios. Po odgłosie uderzenia o drzewo najprawdopodobniej był to cios zadany tępym narzędziem. Usłyszał również stęknięcie towarzysza. Czyli cios dotarł do celu, choć być może nie do końca był trafiony. Nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń. W ułamku sekundy zapracowały jego latami wyuczone instynkty walki i przetrwania. Miecz jakby sam znalazł się w jego rękach i pewnym ruchem zadał cios w miejsce gdzie powinien znajdować się przeciwnik. Poczuł jak stal cięła ciało i usłyszał krzyk rannego napastnika.

Draugdin wiedział, że jeżeli nie trafił przeciwnika śmiertelnie to Wolf nie da napastnikowi drugiej szansy i dokończy dzieła.

======
Wartość walki +/- modyfikatory
[Rzut w Kostnicy: 20]
Wygrana walka z "Niedźwiedziem"
obrażenia do miecza
[Rzut w Kostnicy: 6]

b00r0 19-05-2011 18:25

Rzut na kłódkę:
[Rzut w Kostnicy: 13]

Borack naparł na łom z całych sił, ale zamknięcie nie ustąpiło. -mogłem wpieprzać więcej kartofli kiedy była na to pora - pomyślał. Ale nie zamierzał tak łatwo się poddawać - wyciągnął nóż i zaczął grzebać w zamku - jak nie siłą to sposobem, kurwa!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172