Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2012, 22:41   #521
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Kurwa! - rozległo się głośno, gdy magiczne światło zniknęło, pogrążając jaskinię i jej gości w ciemnościach.
Fergus padł plackiem na ziemię, nie puszczając liny. Liczył, że stojący, miotający się i ryczący wiking będzie łatwiejszym celem dla latających ptako-jaszczurek, czy co to za cholery były.
Sam zaparł się nogami, napiął mięśnie i wziął się do wciągania egzorcystki na górę.
Dzięki rękawicom nie przeszkadzał mu ani pot na rękach ani naprężona, chropowata lina nie zdzierała mu skóry z dłoni. Miał więc dużą szansę na uratowanie swoich pieniędzy... to jest, chlebodawczyni.
O ile wcześniej nie dopadną jej te latające paskudy.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 26-06-2012, 23:32   #522
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pe’lan przygrzmociła w ścianę, obijając sobie różne – mniej i bardziej żywotne – organy. Przez chwilę wisiała nieruchomo, szacując obrażenia i próbując ustalić, co się stało. Potem przypomniała sobie o latających pokurczach. Zranioną ręką złapała się liny, a drugą wyciągnęła sztylet. I w tym momencie zrobiło się jej ciemno przed oczami

W sensie dosłownym.

Czarodziejka nie utrzymała zaklęcia i w jaskini zapadła ciemność. Inkwizytorka nie bała się ciemności (w końcu była częścią jej środowiska pracy), zmysły wyostrzyły się jej i przystosowały do panujących warunków. Wyraźnie słyszała, jak gadzina leci w jej kierunku. Miała dziwne przeczucie – graniczące z pewnością – że latająca pokraka dokładnie widzi, wyczuwa ją,ich- w ciemnościach, które były jej naturalnym środowiskiem.

Nie mieli szans.

Pe’lan podjęła decyzję
- Światło – mruknęła i dłoń ze sztyletem rozjarzyła się w ciemnościach.
- Wyciągaj mnie, ty.. – zanim zdążyła znaleźć adekwatne określenie, imię – którego jak sądziła nie znała – samo wskoczyło jej do umysłu – ciągnij, Craep.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 27-06-2012 o 10:50.
kanna jest offline  
Stary 28-06-2012, 02:19   #523
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
"Zbierzcie się w koło huncwoootyyy!
Zdrowie wypijcie miernoootyyy!
On piekła płomienie uwolnił w koło!
I spuścił je na pobliskie sioło!

Hej, to za Barda, co tępy jak but!
Hej, to za smoka, i ofiar co w brud!

Bo on, mocarną, podniósł swą dupę!
I spalił miasto, na łajna kupę!"

Nie była to piosenka ani ładna, ani dostojna ani odpowiednia przy obecnej kompanii wikinga. Ale co mógł poradzić? Oktawius nie żył. Terez nie żył. Drauding nie żył. Wolf nie żył. Zostały dwie rwące koty baby, rycerz o odwadze szynszyli... i Fungi. Dobrze że chociaż on został.

Ale cel darcia mordy przez wikinga był jeden. Wszystko co mieszkało w tych grotach już wiedziało o ich obecności. A utrata kolejnego towarzysza jakoś nie była w smak Crackowi, przez co dość prymitywnym sposobem zamierzał ściągnąć uwagę jaszczurek na siebie.

Ech, gdyby tylko uśmiechnęło się do nich szczęście i kocia muzyka Creap'a przepędziła przywykłe do ciszy stwory. To chyba byłoby zbyt piękne.

-Ciągnę, rwa mać!- ryknął, kiedy do jego uszu dotarły słowa dyndającej dziewuchy. Mimo wszystko nie mógł nie uśmiechnąć się na fakt, że inkwizytorka dyndała tam jak krowi cyc. Niezbyt pochlebna czynność, nie ma co.

Ale mimo to, ciągnął dalej, osłaniając się tarczą.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 30-06-2012, 00:53   #524
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Virana użyła wielu niecenzuralnych słów! Po czym dobyła kord i zapaliła światło.
 
Mike jest offline  
Stary 12-07-2012, 21:02   #525
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mostek linowy

Obie magiczki wpadły na koncept podobnego zaklęcia jednocześnie. Jedna dyndająca jak krowi cycek na linie, druga pomstująca na poprzednie słabe zaklęcie splotły miraż magicznego światła. Zadziałały podobnie. Może było to kwestia podobnego szkolenia bądź chłodna kobieca logika. W końcu po ciemku inne czary zdały się tyle co nic.


***


- Łup!

- Yyych! - sapnął z bólu i wysiłku wiking.

Creap zachwiał się pod raptownym uderzeniem ptaszydła w tarczę, aż zdrętwiała mu lewa dłoń. Z trudem zdołał utrzymać równowagę i cofnął się o kolejny krok ku zbawczemu tunelowi.

Fergus na kuckach z zaciętym wyrazem twarzy pomagał barbarzyńcy jak mógł. W końcu gdzieś tam na drugim końcu liny dyndała jego przyszłość i suta nagroda. Bo co jak co, ale w oparszywiałych lochach Yrrhedesa złota było tyle co kot napłakał.

Zaraz za nim oparty na krzepkich krasnoludzkich nogach Mości Zigildun ciągnął powróz.

***

Smuga oślepiającego blasku rozświetliła ciemność jaskini. Awanturnicy instynktownie mrużyli oczy. Na szczęście straszydła również.

Jeden z potworów zaskoczony nagłym blaskiem jasności zarył twardym dziobem tuż nad uchem Pe'lan, aż ukruszył parę odłamków skały. Egzorcystka skierowała w jego kierunku snop światła i przypiekła mu podbrzusze. Praptak stracił równowagę i poszybował w dół. Prosto w ciemność.

Drugi wystraszony pokazem czarnoksięskim pokazem mocy kobiety pofrunął w górę w głąb tunelu, ku ostrej krawędzi, gdzie szorowała lina Pe'lan.

Tymczasem w tunelu zeźlona Virana wolną dłonią smagnęła błoniaste skrzydło jednego z lotnych padalców. Na czary mocy jej już nie starczało. Na szczęście drugiego latającego pokraka odgonił var'Airem paroma błyskawicznym zamachami broni.

Creap osłaniając się tarczą przed pozostałymi dwoma ptaszydłami wciągnął Pe'lan na skraj przepaści. A następnie rąbnął raz i dwa po gadzich dziobach aż uleciały ku sufitowi jaskini.

- Nie czas na podziękowania czarownico, dymamy przez mostek. Dopóki są zaskoczone te paskudy! - wrzasnął Fungi i popędził na oślep po chwiejącym się mostku. Reszta nie namyślając się więcej poszła w jego ślady.


***

Wbiegli po drewnianym, chwiejącym się niebezpiecznie mostku wprost do małej ciemnej komnaty, którą zaraz oświetliły kobiece zaklęcia.
Droga wiodła im teraz po krętych kamiennych stopniach prosto w dół. Tuż za sobą słyszeli krzyki i nieludzki jazgot straszydeł. Łoskot uderzających o siebie skrzydeł. Parli więc zdyszani i spoceni naprzód pod przewodnictwem Fungiego. Tak zbiegli z rumorem parę pięter niżej, gdzieniegdzie ślizgając po wąskich schodach.

Ptasi wrzask ucichł. Byli bezpieczni.

Jak tylko można być bezpiecznym w martwym grobowcu.

Od razu zrobiło się chłodniej. Zimniej. Z ust buchała para. Czarodziejki poświeciły po sali. Schodki skończyły się w małej komnacie o ścianach obitych pociemniałą boazerią. Pod północną ścianą leżał szkielet człowieka w resztkach nabijanego płytkami kaftana. Obok leżał skórzany tornister i zardzewiały topór. Zamknięte drzwi nosiły ślady rąbania toporem.

Pe'lan podeszła do kościotrupa i przymknęła oczy. Ona potrafiła widzieć inaczej. Obserwowała niekiedy "poprzez czas", nie tylko "poprzez miejsce".

Dla niej jedna ponura sceneria zmieniła się.

Z ust kobiety dobył się ochrypły szept.

- Szkielet należy do człowieka. Należy do czarodzieja, który wykorzystując kolejno znane sobie zaklęcia dostał się aż tutaj - monotonny głos Pe'lan uspokajał, koił zszargane nerwy awanturników.

- Nie wiem czy zabrakło mu czarów czy chciał je zaoszczędzić na później. Nie wiem... W każdym razie, będąc człowiekiem w podeszłym wieku... zmarł na serce... na atak serca przy wyrąbywaniu drzwi. Istna groteska.


Fungi szperał tymczasem w tornistrze.

- Kilka zwojów pergaminu, dwa flakony. Tyle, że - powąchał - zawartość chyba wyschła. O, i ceglastej barwy kamień. Poświećże która. To jest "czerwony kamień", hematyt. Leczy rany.

- Tyle, że te zadane niedawno, krasnoludzie - uzupełniła cicho Virana. - Pokaż mi lepiej zwoje.

- Drzwi wyglądają na słabe... jak dla mnie
- ocenił wiking pchając je dłonią. - Dam radę, hyyp! - bez ostrzeżenia, prawie bez zamachu, rąbnął je starym toporzyskiem. Stylisko odpadło od razu, ale drewniane wrota ustąpiły przez człowiekiem z Północy.

Droga była wolna.

Fergus metodycznie odpalał stare pochodnie umocowane w komnacie od płomienia czarodziejki de Noth. Nie chciał być zależny od resztek magii obu kobiet.


- Teraz chodźmy
- zakomenderował i poszli.

Komnata była większa. Zupełnie pusta. W ścianie północnej znajdowały się kolejne drewniane drzwi. Blask pochodni padł wtedy na kamienną podłogę. Walały się po niej kości ogromnego zwierzęcia. Najprawdopodobniej gada.

Pe'lan powoli powiodła swoim wzrokiem po pożółkłych piszczelach.

- Powinniśmy podziękować temu staremu czarodziejowi - wskazała łokciem na poprzednią komnatę. - Stary dziadyga... on chyba wykrył i ubił tego tu potwora. Bazyliszka. Strażnika sanktuarium.

- Dobra, dalej, dalej - ponaglił Fergus. - Nie płacą nam za opowiastki o przeszłości. Gad nie żyje, chwała dziadu.

- Racja - przytaknął Zigildun. - Spoczywaj w pokoju dziadku. Czuję, że jesteśmy blisko.


***

Trafili do wielkiego pomieszczenia o wysokim pułapie. Wzdłuż rzeźbionych w plugawe wzory bazaltowych ścian - wschodniej i zachodniej - stały w równym szeregu ogromne, gdyż sięgające trzech, nawet czterech metrów marmurowe posągi demonów. Było ich z tuzin.

- Fiu, fiu - gwizdnął przez zęby Creap. - Duże te bydlaki. Przypominają mi te pokraczne gargulce na granicy ziem dziedziny Demona. Pamiętacie? Fungi?


Maszkary miały ogromne - wielkości gołębiego jaja - krwiste rubiny w oczach. Zdawały się pulsować własnym życiem. "Rubiny... Są warte fortunę" - oczy var' Airema błysnęły pożądliwie w świetle pochodni. "To wszystko moje" - dumał raubritter.

Na ścianie wschodniej pomiędzy dwoma posągami znajdowały się małe drewniane drzwi.

Jednak uwagę wszystkich bez wyjątku przykuwały wielkie żelazne odrzwia. "Ołowiane wrota" poprawiła się w myślach Virana. Znak, że mają tłumić wyziewy magii wszelakiej.

Fungi powiódł ich do mniejszych drzwi. Na co, dziwnym sposobem, wszyscy skwapliwie przystali. Zeszli parę stopni poniżej do maleńkiej kamiennej komnaty. Pośrodku stał wielki, płaski blok kamienia z czarnymi zaciekami. W jego rogach, czarne żelazne świeczniki, na nich zaś ogarki świec z czarnego wosku.

- Nie pytajmy egzorcystki z czego ten wosk... - mruknęła Virana.

Drzwi na południowej ścianie były otwarte. Ta komnata nie miała wyjścia. Stały tu jedynie trzy potężne skrzynie i posąg nagiej kobiety.

- W końcu...

Rycerz z wikingiem dopadli do pierwszej skrzyni. Fungi do drugiej.

- Rytualne noże z gnomiego obsydianu. Mała fortunka jak się wie, gdzie to w Vettebergu dobrze sprzedać - mruknął z podziwem Zigildun. - Ale i trochę ohydztwa. Świece z czarnego wosku, kadzielnice i kadzidła. I... ludzkie czaszki, łańcuchy.

- Rytualne szaty, co za gówno...
- żachnął się Fegus. - Nakrycia głowy, poplamione krwią. I... uuhuhu. Wielki złoty medalion Oka! - podniósł go nad głowę. - A mówią, że zło nie popłaca, ha! - chwycił wolną dłonią za złote, wysadzane szmaragdami i jaspisami berło.

Tymczasem Creap odemknął trzecie wieko i ... oniemiał. Trzeci kufer wypełniony był z wierzchu aż po brzegi złotymi i srebrnymi monetami, lecz gdy barbarzyńca przesunął na bok monety... jego oczom ukazało się paręnaście złotych sztab.

- O... kurwa... - zachwyt nie pozbawił jednak wikinga organu mowy.


***

Pe'lan z Viraną równocześnie odwróciły się w kierunku posągu ignorując głośne samcze zachwyty. Może podziałał jakiś magiczny impuls? Jakaś boża iskra?
Posąg był potwornie okaleczony, bez rąk. Nosił liczne ślady tłuczenia młotem. Okaleczeń nie wykazywała jedynie głowa.
Dokładniejsza obserwacja, ku zdumieniu obu kobiet, pozwoliła zobaczyć, że jest to głowa żywej istoty, omotana ciernistym łańcuchem. Na szyi posągu wisiał blaszany ryngraf z wizerunkiem Oka bez Powiek. U stóp posągu - wielki, ciężki młot.

Drużyna usłyszała szept posągu.

- Zdejmijcie łańcuch. Nie tykajcie... ryngrafu...
 
kymil jest offline  
Stary 13-07-2012, 18:54   #526
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
- Nie wiem jak ty, Virano - powiedziała Pe'lan lustrując posąg - ale ja bym się najpierw przespała... godzinkę, dwie... osiem. Lub choćby pomedytowała. Inaczej to mi samobójstwem pachnie.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 14-07-2012, 23:17   #527
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
~ Wreszcie coś wartego całego zachodu, wszystkich kreatur po drodze, brudu, smrodu, zadzierających nosa wiedźmich suk i tego pojeba z rogami ~ myślał Fergus, wspinając się po posągu. Jednocześnie dziękował wszystkim znanym sobie bogom za ten niesamowity przejaw szczęścia. Wreszcie los się do niego uśmiechnął. Same tylko kamienie ustawią go do końca życia, a pewnie i jego bachory, jeśli spłodzi jakieś w końcu legalnie.
Wdrapał się wreszcie na ramię posągu, wyciągnął mizerykordię i zabrał się do wydłubywania drogocennych oczu.
Świątynia Yrrhedesa walczyła do końca w obronie swoich skarbów, nie chcąc oddać po dobroci nawet wprawionego w kamień klejnotu, ale upór i wysiłek var Airema, napędzane chciwością, w końcu przyniosły mu zwycięstwo.
Rycerz ryknął radośnie, zaciskając w wyciągniętej pięści rubin.
Nasyciwszy oczy czystym blaskiem, naciewszy się rozmiarem i wagą szlachetnego kamienia, schował go do kieszeni i zabrał się do wydłubywania drugiego oka.
A potem do kolejnych posągów.
Każdy kolejny zdobyty klejnot chował do róznych kieszeni ubioru. Teraz, kiedy zdobył już swój skarb, nie zamierzał sięz nim rozstawać.

Do komnaty z posągiem wszedł już jako bogaty człowiek, posiadacz fortuny.
Ale to nie był jeszcze koniec atrakcji.
Zawartość każdego kolejnego kufra wprawiała Fergusa w coraz lepszy nastrój.
Opanowany żądzą bogactwa, zgarnął do torby i medalion i berło, po czym zabrał się do przerzucania starożytnych szmat w poszukiwaniu kolejnych skarbów.
Jego uwagę odwróciło przekleństwo barbarzyńcy i delikatny blask bijący ze skrzyni, którą właśnie otworzył.
- Ha ha ha! - zaśmiał się gardłowo raubritter, dopadając do niej. Wzrok miał błędny, jakby pijany, a z ust niemal ciekła mu ślina. Szerokimi ruchami zaczął zgarniać monety do torby. - Bogaty! Jestem kurewsko bogaty!

Gdy wypchał torbę, częściowo wrócił mu rozsądek i zwyczajowy złośliwy nastrój.
Częściowo dlatego, że nie było innego sposobu na wyniesienie całego złota bez targania ze sobą cholernie ciężkiej skrzyni, ale głównie z powodu myśli, że póki nie wydostanie się z tych przeklętych podziemi, wszystkie zagarnięte bogactwa będą warte niewiele więcej od choćby tego szkieletu w jednej z poprzednich komnat.
Samotny powrót nie wchodził w grę nie tylko z powodu czających się w ciemnościach potworów. Nie wiedział nawet, jak wrócić.
A to oznaczało konieczność trzymania się tych szaleńców, którzy chcieli pchać się poszukiwaniu starożytnego demona.
Ale może wcześniej znajdą wyjście.
- Popieram. - odezwał się Fergus na słowa Pe'lan - Jesteśmy w drodze od wielu godzin i po kilku walkach. Warto by odpocząć przed kolejnymi. No i może poszukać jakiejś innej drogi, bo to - wskazał posąg - śmierdzi mi jakąś brudną czarnoksięską sztuczką.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 18-07-2012, 02:04   #528
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap spojrzał dość krytycznie na "rycerza". Mężczyzna zachowywał się jak typowy żołdak, najmita i płatny rębajło. Wiking co prawda nie lubił spotykanych do tej pory rycerzy, ale oni przynajmniej udawali że mają jakiś tam honor. Kilku nawet naprawdę go miało, ale żaden z nich pewnikiem nie zachowywałby się jak napalony człowiek jaskiniowy widząc kawałek cycka kiedy w polu jego widzenia znajdowało się złoto. W sumie, Crack bardziej spodziewał się takiej reakcji ze strony Fungiego.

W końcu to krasnoludy mówią że kochają złoto, ale podobno tylko po to żeby zaciągnąć je do łóżka. Był w tym pewnie jakiś potekst seksualny, ale wiking był wtedy zbyt zajęty piwem więc śmiał się z byle czego. Tak samo jak ten stary minstrel poradził mu "grać tylko na brzęczącej strunie G".

Creap westchnął, oparł topór na ramieniu i zwyczajnie rozejrzał się.

-Dzielimy się równo, Fergus.-rzucił obojętnie, licząc na dość złota żeby kupić sobie lepszy topór, napierśnik i hełm. Nie wymagał od kowala cudów, ale jeśli złota starczyłoby na jakiś miły, magiczny wzmacniacz nie miałby nic przeciwko temu. W końcu dobra magia nie jest zła.

Z pewnym zmęczeniem spojrzał w stronę kobiet.

-Dobrze rzeczesz, Pe'lan.- stwierdził, uznając zastąpienie inkwektywy w czasie wciągania jej chudego dupska jego imieniem, za przejście na tak zwane "ty".-Wezmę pierwszą wartę. Jestem zmęczony, więc budzenie mnie żebym miał wartę w środku nocy nie będzie miało sensu.

Mówiąc to, wyjął z plecaka koc. Skrzywił się, widząc że jest mokry i pokryty mułem, więc cisnął bezwartościową szmatę w kąt. Z pewnym zadowoleniem zaś wyjął ze środka zrolowany kawał futra.

Zacmokał z zadowolenia.

-Futro niedźwiedzia skalnego.- strzepnął je, rozpryskując dookoła krople wody.-Raz natłuszczone, nigdy nie nasiąknie wodą. Jeśli ktoś chce wygodnego posłania, zapraszam. Panie białogłowy, krasnoludzie.

Przemilczał Fergusa. Wolałby kobolda na tej samej skórze niż tego wsobnego rębajłe. Ba! Nawet nie rębajłe. Rębajła nie bał się walki. A krasnolud? Cóż, ciepłe, małe, włochate. To tak jakby wpuszczać na posłanie borsuka. Najbardziej mile widziane były jednak pannice.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 18-07-2012, 18:33   #529
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Pe'lan popatrzyła na posłanie. Honor i cześć kobiety to ważne sprawy, ale co jej po nich, jeśli umrze w tych podziemiach? W tym momencie nawet marsz sprawiał jej trudność, nie wspominając o czarach. Zranione przez latającego gada ramię pulsowało bólem, podobnie jak poobijane ciało, a do tego była przemoczona na wylot.

Przeniosła spojrzenie na Wikinga. Rysy jej złagodniały, a może to tylko zmęczenie odbijało się na jej twarzy.

- To… - zaczęła dziwnie miękko, aby po chwili dokończyć zwykłym głosem – Jeśli mnie dotkniesz, to cie tu zostawię. Żywego i bez światła. – obiecała, owijając się resztkami (niegdyś bardzo eleganckiej) peleryny.

Jeśli nawet Wiking coś odpowiedział, to i tak nie usłyszała, bo zasnęła w momencie jak tylko położyła się na skraju futrzanego legowiska.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 19-07-2012, 01:47   #530
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Dzięki Craep, bierzemy. Mam nadzieję, że nie będzie ci niewygodnie na mokrym kocu. - Odparła Virana - Musimy odzyskać magie, a towarzystwo jurnego samca w tym zdecydowanie przeszkadza. Ale jak stąd wyjdziemy, na kolejne takie zaproszenie odpowiem przychylniej...
Przysiadła na brzegu i zaczęła ostrożnie oglądać zwoje.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172