|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-01-2016, 12:02 | #11 |
Reputacja: 1 | - Tenże sam Panie Andrzeju, tenże sam. Franciszek de Saint-Peray herbu Bastet, do usług waszmościów - Zagadnięty przez Pana Błudnickiego uchylił dwornie kapelusza, uśmiechając się szeroko, i kontynuując jazdę u boku towarzyszy ciągnął dalej - Miałem zaszczyt poznać Pana Budziłłę, jak i wielu innych, zacnych kawalerów którzy pod Kumejkami również się bili. Ach, cóż to była za bitwa, kto nie widział ten nie wie. Kozacy bili się jak diabły, powiadam waćpanu. Jedną tylko mam z niej nauczkę, że człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Celowałem w namiot, który łacno w dymie prochowym wypatrzyć można było, bo kozacy szkarłatną flagę nad nim rozpięli. I przysiąc mogę, że za dużo prochu w kulwerynie było, przestrzelić mi się zdawało. Tymczasem Pan Bóg poszczęścił, i kulę w prochach kozackich umieścił. Niewiele to w bitwie zmieniło, bo zanim jazda tabor rozerwała, siła wtedy ludzi dobrych poległo. - Franciszek pokręcił głową i zamyślił się przez chwilę. Gardło mu spierzchło od tego gadania więc łyk wody z bukłaka pociągnął. Słuchał z uwagą o konotacji Pana Wardaszki, utwierdzając się w przekonaniu, że się nie omylił w jego ocenie. Zacny wydawał się z niego kawaler, choć przez los srodze doświadczony. Ostatnio edytowane przez Asmodian : 29-01-2016 o 23:59. |
29-01-2016, 22:12 | #12 |
Reputacja: 1 | - Wielcem rad, iżem poznał tak sławnego kawalera. Choć musisz waszeć przyznać, że i Zaporożcy stawali dzielnie... Nie czerń to była, nie... Ale nasi dzielniej. Pan Łaszcz - tu cmoknął z ukontentowaniem - siła dokonał i pan Bieganowski od dragonów i syn Pana Hetmana co usarię prowadził. I ten przebóg zapomniałem... O... Obersztejn Marweli co zginął. Wielce to znaczna wiktoria, Kozak zza przykopu i w taborze dobrze się broni a tu dwa razy tabor złamano. No nie pokpił Pan Hetman sprawy kłam zadając tym co twierdzili ze pijanica, kłamali iże to tylko przez pokrewieństwo z Ossolińskim buławe otrzymał. - Chodz tak po po prawdzie - tu przechylił się konfidencjonalnie ku Francuzowi - raczej księciu Wiśniowieckiemu za kunszt wojenny by się należała. Odwrócił się w siodle i zawołał : - Sieheń ! A daleko tu karczma jaka ? Język od pyłu kołowacieje. - Mam ja na szczęście co nieco jeszcze w manierczynie gorzałki, byśmy owej wody co nas mości Santeperej częstować chce łykać nie musieli bo to zdrowotności może zaszkodzić - tu wysunął bukłaczek w którym coś jeszcze bulgotało w stronę rozmówców. - Wasze Łopuchin napijże się z nami za wiktorię - zwrócił się do Kozaka co było czystą złośliwością choć niezamierzoną, bo ten powodów do oblewania jej po którejkolwiek stronie był nie miał. - Z druhem druha mego zawszeć się podzielę ostatnią kroplę choćby oddam. Ostatnio edytowane przez Ivar : 30-01-2016 o 13:36. |
30-01-2016, 16:14 | #13 |
Reputacja: 1 | Semen Jemeljanowycz, dotąd milczący, usłyszawszy wezwanie pana Błudnickiego wpierw oczy zmrużył i niepochlebnym wzrokiem rozmówcę obdarzył. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili na licu jego ukazał się skądś hultajski uśmieszek. - Dzięki ci, waść. Wypiję nie bez przyjemności. Pochwycił naraz pewnie wysunięty bukłaczek i pociągnął z niego zdrowo, po czym rzekł: - Bo i mnie wszak dane było pod Kumejkami bić, aczkolwiek z opowieści Waszych, waszmościowie, wynika jasno, żeśmy po przeciwnych stronach taboru się znajdowali – w głosie Semena dało się dostrzec delikatny ruski akcent, szczególnie przy literze „l”. – Jam pod pocziesnym Karpo Skidanem służył. A po usłyszeniu opowieści Waszej, mości Santpieriej, przyznam, rozbawion się czuję. Bo nie kto inny, ale jam właśnie pomiędzy innymi ucierpiał po wybuchu, jaki za Waszą przyczyną, jak utrzymujecie, Bóg zesłał. Jeden jeszcze haust wziął, po czym oddał panu Błudnickiemu własność jego. - Ale do nikogo pretensyj nie mam, możni Panowie. Szto bulo, eto bulo. Dziś mi i tak cziern kozacka nie bratnia, Rzeczpospolyta jednako. A za Kumejki wypijam, ot co, bo i jedni, i drudzy bili zacnie, aż miło było patrzeć. A nadto my wszyscy na czas jakiś kompanija, a w kompaniji zwady czynić grzechem byłoby śmiertelnym. Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 30-01-2016 o 16:35. |
30-01-2016, 16:31 | #14 |
Reputacja: 1 | Zesrożył się z początku pan Błudnicki na słowa Kozaka, ale wąsa przygryzł, pomyślał chwilę i takoż odrzekł : - Prawda to, której przeczyć nijak, Zaporożcy dzielnie stawali negować tego nie sposób w czem ja ostatni będę i stąd poniekąd i kłopotów moja w Żytomierzu przyczyna. Tu zerknął spod oka jak Łopuchin manierkę jego osuszył do końca jednym haustem, aż mu w wątpiach zagrało i życzliwiej już spoglądał na "jaśnie urożonego Kozaka" jak by odróznić się od czerni zwykli nazywać, bo ludzi co do bitwy, dziewki i gorzałki zabierają się sposobnie i szybko lubił. - Prawda to że my teraz kompanija i wnet jak tylko pan Iwanicki jak go znam do zdrowia przyjdzie razem odpłacim rozbójnikom co go postrzelili. Tedy Waszmościowie zapraszam w karczmie na poczęstunek i odmowę za ujmę sobie uczynioną poczytam. Tu brwi zmarszczył bo choć człekiem był niepospolicie spokojnym i po chrześcijańsku obrazy i krzywdy wybaczał, to jednak grubiaństwa nie znosił i szybko wtedy za czekanik albo szable chwycic mógł, osobliwie wtedy gdy mu sie nieco ze łba już kurzyło. Ostatnio edytowane przez Ivar : 30-01-2016 o 17:03. |
30-01-2016, 20:55 | #15 |
Reputacja: 1 | Ukraina, pod Korsuniem Prima die Mensis Julii Anno Domini MDCXXXIX
Ostatnio edytowane przez Randal : 31-01-2016 o 12:15. |
31-01-2016, 05:38 | #16 |
Reputacja: 1 | Pan Błudnicki uniósł się w strzemionach i zlustrował widoczną przy drodze karczmę. To co zobaczył zaniepokoiło go, a parę lat wojaczki nauczyło go wierzyć przeczuciom. Dotknął miejsca na piersi gdzie pod kolczugą i kubrakiem miał schowane amulety, wydobył zza koszuli miniaturkę cudownej ikony Matki Boskiej Iwerskiej z Góry Athos jeszcze po dziadku Olelkowiczu odziedziczonej, a potem opatrzył pistolet i rusznicę. - Coś za cicho i za spokojnie... Może warto się przypatrzyć bliżej ? Seheń zostań ! Kto z waszmościów ze mną ? - spytał, przeżegnał się i ruszył na Dukacie naprzód. Ostatnio edytowane przez Ivar : 31-01-2016 o 05:55. |
31-01-2016, 11:44 | #17 |
Reputacja: 1 | Jak każdy szlachcic, nawet ten zaściankowy, Pan Wardaszko łaso spoglądał na karczmę wpół drogi do celu. W takich miejscach łatwo było o zarobek i nawodnienie gardła. Za dawniejszych nieco czasów i dziewkę służebną na sianie można było zbałamucić. Młody Bratek uśmiechnął się spod wąsa zawadiacko, tak jak kiedyś i nawet bród i opłakane odzienie nie mogły zmazać tego charakterystycznego filuternego uśmiechu, który zmiękczał niewieście serca i kolana. Brak obycia wojennego i lekkie gapiostwo można zwalić na młody wiek szlachcica, zaś brak obycia na stan szlachecki, który (nie licząc stryja) do zamożnych nie należał. Dlatego też, gdy Pan Błudnicki swym bystrym wzrokiem dostrzegł potencjalne zagrożenie, pierwsze co zrobił to również uniósł się w siodle, gotów ruszyć na zwiad, gdy jednak w porę się zmitygował i spojrzał na Pana Franciszka. Jeśli to zasadzka, niedobrym pomysłem było zostawiać swojego Pana Dobrodzieja w rękach dwóch kozaków, którzy to przecież przeciw Rzeczypospolitej występowali. Przez chwilę taksował obu kozaków dość podejrzliwie, po czym rzekł: ' Jeśli Pan Franciszek nie będzie mieć nic przeciwko, z chęcią potowarzyszę w zwiadzie' odezwał się ochoczo młodzik. |
31-01-2016, 14:17 | #18 |
Reputacja: 1 | [indent]- Razem pojedziemy. Ot, pewnie panowie jacyś również na popas stanęli- Franciszek wzruszył spokojnie ramionami i poprawił olstro z pistoletem. Istotnie, Pan Andrzej miał rację. Coś nie tak było w tej gospodzie. Jednak nierozsądnie było mieć człowieka, do którego nie miało się zaufania za plecami. Z dwojga złego, Franciszek wolał mieć go przed sobą. W głowie ułożył mu się pewien fortel, który pozwalał rozwiać nieco wątpliwości z należytą ostrożnością. Mrugnął więc to pana Błudnickiego i rzekł do Sehenia: - Panie Seheń, skocz pan przodem i sprawdź, czy nam jakiejś zasadzki jakieś zbóje nie szykują. Tutejszy jesteś, może gospodarza znasz. Niechże się odkrzyknie i wyjdzie ze służbą przy koniach pomóc. My spokojniej podążać będziemy - Franciszek obserował reakcję sługi, czekając ,aż ten wypełni rozkaz Ostatnio edytowane przez Asmodian : 02-02-2016 o 18:37. |
02-02-2016, 18:02 | #19 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Randal : 02-02-2016 o 22:27. |
02-02-2016, 20:53 | #20 |
Reputacja: 1 | Kiedy tylko semenowa kobyła o niejasnościach rychle zwiastujących kłopoty usłyszała, prychnęła głośno i podreptała w miejscu kopytami. Jeśli jakkolwiek była podobna do Semena Jemeljanowycza to właśnie przez łeb gorący i chęć niepohamowaną do tumultu odnajdywania. Na pęd pana Błudnickiego Kozak uśmiechnął się szelmowsko i rzucił spojrzenie reszcie kompaniji, z jaką podróżował. Widząc niepewność na twarzach mości Wardaszki i Santpierieja, sam bez chwili zwłoki ostrogami dał znak swej kobyle, która lekko urażona jakby, ruszyła w ocemgnieniu w ślad za panem Andrzejem. - Podjadę ja z tobą, waszmość – rzekł Kozak z cieniem uśmiechu na licach, kiedy już się zrównali. – Samemu w sak się wpraszać nierozważnie, a druhowie nasi radzą niepotrzebnie. Jam do radzenia nie nawykły. Rzekłszy to, pospiesznie sprawdził rynsztunek swój – szablicę wschodnią, zakrzywioną, sztylet niewielki w pochewce przy pasie umieszczony i rusznicę, którą nie wiedzieć czemu, szczególną darzył miłością. |