Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-06-2011, 16:37   #11
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
- Coś ci jest, cyborgu?- usłyszała pytanie tuż nad swoją głową. Podniosła wzrok i zobaczyła stojącego obok niej Slevina. Nie mogła dostrzec jego twarzy, ale ton jego głosu świadczył o zatroskaniu. Łowczyni powoli dźwignęła się na nogi i zwróciła spojrzenie na ich przeciwnika.
Wielki cyborg stał, chyba zdezorientowany, nie zdolny do dalszych działań. Lewa ręka wisiała bezładnie na kilku kablach a prawej po prostu nie było. Dopiero po chwili Zoe dostrzegła ją leżącą gdzieś w bałaganie, który zrobili w czasie walki. To znaczyło, że zarówno ona jak i Slevin nieźle uszkodzili skurczybyka.
„Ale dość sporym kosztem” pomyślała, patrząc na krew spływającą po pancerzu łowcy.
Jednak bardziej niż jego rany jej myśli zajęła teraz tak naprawdę jej własne klęska. Zoe nie lubiła przegrywać. I jeśli raz ktoś ją pokonał to potem robiła wszystko, żeby nie miał już więcej możliwości tego zrobić.
Spokojnym krokiem ruszyła w stronę wielkiego cyborga a im bliżej niego była tym szybciej szła. W końcu stanęła z nim twarzą w twarz i bez żadnego ostrzeżenie wyprowadziła mocny, celny prosty centralnie w jego brzuch. Dłoń łowczyni zagłębiła się w cięcie, które wcześniej wykonał Slevin, jej palce zacisnęły się na jakiś narządach. Cyborg szarpnął się, chcąc się uwolnić, ale pozbawiony rąk nie wiele mógł uczynić. Zaparł się więc nogami o podłoże i cofnął gwałtownie ciało. W tej samej chwili Zoe, nadal trzymając w garści jego wnętrzności wyrwała je, gwałtownie cofając rękę. Z rany popłynął jakiś płyn, chyba chłodniczy i zaczął skapywać na podłogę, w marnej imitacji krwi. Gdy cyborg zwalił się na kolana, łowczyni złapała jego głowę w obie ręce po czym szybko i sprawnie skręciła ją. Coś trzasnęło, odpadło kilka metalowych płytek a przeciwnik padł bez życia u jej stóp.
Nie patrząc na niego, Zoe odwróciła się do Slevina i z lekkim uśmiechem na twarzy, bez żadnej zarozumiałości w głosie powiedziała:
-Dzięki za troskę, ale jestem twardsza, niż mogło by się wydawać. A co najważniejsze...- dodała po chwili – mam na imię Zoe. Byłabym wdzięczna, gdybyś w ten sposób się do mnie zwracał.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 30-06-2011, 17:11   #12
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Zoe nie odpowiedziała Slevinowi, jak się czuje… Póki co. Gdy tylko się podniosła, rzuciła do ataku na wielkiego cyborga. Sam Spike zajmował się dwoma pomagierami transseksualisty. On sam stanął naprzeciwko Kelevry.
- Chyba mam dziś Dzień Dziecka… Golas chce mnie pokonać – i wyciągnął olbrzymie, stalowe pazury – Dalej, zatańczmy.
[b]Kelevra zmierzył go wzrokiem, pancerz już zbierał dane o budowie jego organizmu i mechanizmów, podając dokładnie słabe punkty na wyświetlaczu. Podał ich cała masę, ponieważ przez swoje udogodnienia, chyba zapomniał o obronie.
Łowca zakręcił swoim mieczem kilka efektownych młyńców w powietrzu i wbił go w podłogę. Zacisnął pięści.
- Ze złomem nie tańczę. Złom mam w zwyczaju złomować. – uderzył pięścią i pięść, geście przedsmaku tego, co się stanie.
Sam menadżer wystrzelił na te słowa jak z pracy i uderzył w pancerz wspomagany swoimi pazurami, lecz tylko skrzesał kilka iskier, nie czyniąc żadnej krzywdy mu, ani pancerzowi.
- Zarysowałeś mi zbroję! – powiedział zdegustowany i trochę rozbawiony Łowca.
Cios na Stocka spadł, niczym grom z jasnego nieba. Wysoko z góry, z zaciśniętej pięści, trafiając go idealnie w głowę. Przeciwnik osunął się na ziemię, po to tylko, żeby chwilę później odskoczyć i otrzeć twarz z wypływającej gdzieś z linii włosów krew.
- Myślisz że jesteś twardy? Spróbuj tego! – i menadżer znowu nabrał rozpędu.
Slevin tym razem przewidział to, co chciał zrobić Stock. Miał nadzieję że uda mu się go wyminąć i wskoczyć na plecy. Niestety jego szyja wpadła w łokieć łowcy, który zacisnął się. Drugą ręką wymierzył cios w plecy. Wróg upadł na podłogę, plując krwią, ale okazał się bardziej wytrzymały niż sądził Slevin, lecz ciosy mocno go osłabiły.
Doskoczył nawet do wbitego w ziemię dwuręcznego miecza i próbował go wyszarpnąć z podłogi, lecz nie mógł. Po pierwsze miecz był na niego za duży, był wbity głęboko, a on był jedną nogą w grobie.
W geście rozpaczy, rzucił się na wojownika w pancerzu, z wysoko uniesionymi szponami. Nie dane mu było ich zatopić w ciele Łowcy.
Cios jednej ręki powalił go na podłogę, wytrącając całkowicie z równowagi, tej fizycznej jak i umysłowej. Zaczął klnąc szpetnie i przeklinać Slevina.
Łowca złapał go tylko za nogi, uniósł i cisnął nim z ogromną siłą o podłogę, jak zabawką, nie wypuszczając swojej ofiary z rąk. Roztrzaskanego w mak, ale wciąż żywego Stocka, przeniósł na prawą stronę i cisnął nim na wbity miecz, co sprawiło że jeden kawałek Stocka pokulał się pod ścianę, drugi, ten z nogami został w rękach Slevina. Pozbył się go, rzucając pod ścianę, do reszty złomu.
Cała walka trwała zaskakująco szybko. Po chwili usłyszał za plecami:
- Dzięki za troskę, ale jestem twardsza, niż mogło by się wydawać. A co najważniejsze...- dodała po chwili – mam na imię Zoe. Byłabym wdzięczna, gdybyś w ten sposób się do mnie zwracał.
- Świetna pora, na przedstawianie się – bąknął – Dobrze więc cyborgu Zoe… – ugryzł się w język – To znaczy Zoe, ja jestem Slevin. – i wyciągnął w jej kierunku rękę w pojednawczym gęście.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 05-07-2011, 10:54   #13
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Wystartowali. Gistrone wystrzelił przed siebie turbując pierwszych zawodników, którzy stanęli mu na drodze. Następnie wykonał podwójne salto w tył, aby dosięgnąć Jasuguna. Ten wykonał blok podnosząc ramiona i osłaniając twarz, po czym szybko wyprowadził kontratak. Mistrz jednak użył swojego dopalacza termodynamicznego i z niewyobrażalną szybkością wystrzelił przed siebie, aby ponownie objąć prowadzenie.
- Dopalacz termodynamiczny sprawi, że zawodnik osiągnie przyspieszenie w ułamku sekundy. To posunięcie ma jednak słabe strony. Może trwać zaledwie kilka sekund. Turbiny dopalacza szybko się przegrzewają, więc teraz musi poczekać kilka minut, aby ponownie użyć tej techniki. System musi się schłodzić - wyjaśnił Spike swoim towarzyszom zakładając, że oczekują wyjaśnienia.
Tłum oszalał. Kilku zawodników stanęło na torze przybierając pozycje do walki. Dla nich nie liczyła się wygrana, tylko widowisko. Chcieli zyskać poklaski poprzez zabicie lub uszkodzenie, jak największej ilości innych zawodników. Tor zalała mieszanina krwi i syntetycznych płynów. Poucinane głowy, powyrywane kończyny, obumierające mózgi oraz połamane kręgosłupy zdobiły kilka metrów kwadratowych toru. Tylko dwójka graczy pozostałą na torze walcząc o zwycięstwo. Jasugun brnął za Gistronem, który dzierżył w dłoniach metalową piłkę. Po kilku kilometrach mistrz stanął i poczekał na oponenta.
- Niezły jesteś - powiedział - Widzę, że Disty Nova nieźle cię podrasował. Doskonale jednak wiesz, że jego siostra Prima Nova jest znacznie lepszym lekarzem. Jej umiejętności są bardziej zaawansowane niż jej braciszka. Dlatego też nie możesz się ze mną równać.
Rozpoczęła się walka. Jasugun skupił całą "ki" w dłoniach i zaczął wyprowadzać ciosy. Kiedy zakończył sekwencję ataków dłońmi wyrzucił prawą nogę w górę, aby walnąć przeciwnika w głowę. Gistrone uniknął każdego ciosu z wielkim trudem. Musiał użyć dopalaczy, które nie do końca się jeszcze schłodziły. Spowodowało to przepalenie się systemu chłodzenia i naruszenie turbin miniwentylatorów.
- Nic mnie nie powstrzyma przed zdobyciem mistrzostwa - powiedział chłodno Jasugun uderzając z półobortu. Mistrz odleciał na kilka metrów, po czym szybko wstał i włączając ponownie dopalacze pomknął w kierunku przeciwnika. Dosięgnął go w ułamku sekundy. Zaatakował uda, a następnie wyprowadził ciosy w żebra. Okładał pretendenta przez chwilę spalając doszczętnie swoje systemy chłodzenia. W ciągu minuty ciało odmówiło mu posłuszeństwa i runął bezwładnie na tor. Przeciwnik natomiast podniósł się powoli trzymając się za prawy bok. Wyciągnął rękę po piłkę i wolnym krokiem przekroczył linię mety.
- Mamy nowego mistrza! - wykrzyknął komentator.

***

Gistrone siedział przytłoczony w barze "Jigsaw" przechylając tajemniczy, zielonkawy trunek. Tuż przy nim kręciło się kilku cyber ochroniarzy nie pozwalając zbliżyć się nikomu na odległość kilku metrów. Bar świecił pustkami. Kilku pijanych golasów siedziało przy małym stoliku raz po raz spoglądając na gwiazdę Motorballu. Przy ladzie siedziało czterech cyborgów, pijąc to samo, zielone świństwo, co mistrz.
Spokój zakłóciło wtargnięcie do baru trójki łowców, którzy natychmiast i bez żadnych wyjaśnień zaatakowali ochroniarzy.

=========================================

WYTYCZNE:

Pewnie wszystko jasne. Rozwalcie ochroniarzy i wszystkich, którzy staną na waszej drodze. Dodam, że cyborgi oraz golasy to fani mistrza, więc z pewnością ruszą mu z pomocą. Gistrona na razie zostawcie. W następnym moim poście sobie z nim pogadamy.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 07-07-2011, 12:57   #14
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Dzień wcześniej, Slevin odwiedził swojego znajomego spawacza. Pancerz wspomagany, został szybko naprawiony, gdzie w dziurę po pile tarczowej wpawano trochę złomu. Krwawiąca noga, została zdezynfekowana, zaszyta i obandażowana.
Pancerz nie śmiał już pokazywać dziury w poszyciu, czy też oznajmiać że pasażer jest ranny. Był niezwykle szczęśliwy, że noga nie została całkowicie ucięta i dało się ją uleczyć starymi sposobami. Nie darował by chyba sobie, gdyby musiał zamiast swojej umięśnionej kończyny, targać kawałek złomu stając się tym samym w jego oczach podczłowiekiem, cyborgiem.

Następnego dnia, Spike zaprowadził ich do baru, gdzie wykończyć Łowcy mieli zawodnika Motorballu. Drzwi do baru, w którym siedział były otwarte. Slevin wszedł pierwszy, za nim reszta hałastry. Pancerz zastukał o posadzkę, swoimi metalowymi buciorami. Ochroniarze i kibice, szybko się połapali co jest grane i ruszyło w te pędy w kierunku najeźdźców. Golasy chwyciły jakieś gazrurki i nogi stołowe, ochroniarze znowu wyciągnęli jakieś pałki. Zaczęła się zabawa.

Golasy, próbowały okładać pancerz Kelevry, lecz nic im to nie dawało. On sam był niezwykle zasmucony tym, iż ludzie bronią cyborgów z takim poświęceniem. Akurat kończył rozrywać jednego cyborga, kiedy przeniósł się na ludzi. Nie chciał ich zabijać, tak jak cyborgów, a wiedział że Zoe z pewnością dla nich skrupułów by nie miała. Postanowił łamać im kończyny, ponieważ jak widział kości się zrastają i nie powodują wielkich problemów w przyszłości.
Tak jak postanowił, tak zrobił.
Pierwszym trójce, ręce załatwił niczym zapałki. Po prostu je łapał i mocno zaciskał łapsko pancerza, to wystarczało żeby ich wykluczyć z walki. Niemożliwym było żeby trzymali broń i zadawali ciosy, dlatego przysiadali lub kładli się w miejscu i tarzali z bólu.
Dwóch ostatnich okazało się o wiele sprytniejszych i o wiele szybszych od swoich poprzedników, ale i oni nie stanowili problemu. Atakowali wspólnie, wraz z jakimś dziwnym stylem walki. Co prawda prowizoryczne pałki jakie mieli, nie czyniły zakutemu w stal Łowcy, ale ich ciosy go dosięgały. Z trudem złapał jednego, gdy ten przeskakiwał na nim i cisnął nim o podłogę pubu, niczym workiem zboża. W kościach i narządach coś mu się odezwało, a ryk bólu rozniósł się po barze. Drugi widząc iż pancerzowi nie da rady, doskoczył do Zoe. Slevin chciał go uratować, ale ten widocznie tego nie chciał i zamiast skończyć połamany, chciał skończyć martwy.
Jego wybór.
Do Kelevry podbiegł w tym samym momencie jakiś inny cyborg i w efektownym uniku, golas zadał mu porządnego kopniaka w klatkę piersiową. Następnie, w końcu Łowca sięgnął po przewieszony przez plecy miecz. Ostrze zaczęło świszczeć w powietrzu, a cyborg który jeszcze nie tak dawno próbował obkładać pancerz Łowcy, teraz tracił coraz to kolejne kawałki swego cyborgowego ciała. A walka, trwała w najlepsze.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 07-07-2011, 22:42   #15
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Zoe musiała przyznać, że gdy pojawili się na meczu w dupie miała całe zadanie. Lubiła motorball. I gdyby nie to, że bardziej niż motorball lubiła walczyć to pewnie już dawno próbowała by swoich sił w tym sporcie. Był niebezpieczny, brutalny, przeciwnicy byli silni i bezwzględni... Łatwo tu było stracić życie, ale warto było, jeśli przed śmiercią zafundowali ci taką zabawę!

Nie miała jednak najmniejszej wątpliwości komu kibicować. Żałowała tylko, że Jasugun nie pobawił się dłużej z Gistronem. Chociaż rana po ostrzu piły z wczorajszej walki nie była zbyt głęboka czy dotkliwa to łowczyni odczuwała ją dotkliwie. Była plamą na honorze. Stocka już wykończyli, ale Zoe czuła, że nie będzie mogła uznać rachunków za wyrównanych, zanim nie wykończy wszystkich, których Fabryka wskazała w zleceniu.

Dlatego też tak bardzo ucieszyła ją porażka Gistrona. Dumny i arogancki na pewno boleśnie odczuł utratę tytułu. Gdy ogłoszono nowego mistrza, Zoe wrzasnęła z radości wraz z zresztą tłumu. W tak dobrym nastroju nie mogła się już doczekać, kiedy dorwie byłego mistrza motorballu w swoje ręce...

Gdy po meczu szli wraz ze Spikem i Slevinem, łowczyni trzymała się trochę z tyłu i patrzyła na plecy swoich towarzyszy. Spike’e szanowała już od dawna. Niejednokrotnie widziała go na mieście, czasem zdarzyło się, że zapolowali na tego samego ściganego zupełnie wtedy, gdy się pierwszy raz spotkali. Nie utrzymywali żadnych kontaktów, ale te szczątkowa więź, jaka się miedzy nimi nawiązała była czymś, co bardzo cieszyło łowczynię. Odkąd Łajza i reszta gangu zostali zamordowani Zoe z nikim się nie związała. Nie szukała przyjaciół, rodziny, żadnych kontaktów. Chodziła co prawda do Baru Kansas i na mecze motorballu ale zawsze sama i nawet, jeśli spotkała kogoś ‘znajomego’ to spędziła z nim tylko chwilę na niezobowiązującej pogawędce.

Teraz zaczynało się to zmieniać. Spike wzbudzał zaufanie. Łowczyni wiedziała, że umie sobie poradzić, że jej silny i, że można na nim polegać. Chociaż jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy to już zaakceptowała go jako kogoś bliskiego, jako osobę, której na pewno pomoże w potrzebie.

Sytuacja wyglądała trochę inaczej, jeśli chodzi o Slevina. Najpierw kobieta traktowała go jako niepotrzebny, nic nie znaczący ciężar u nogi. Ale po pierwszej części zlecenie zmieniła zdanie i zdawała sobie z tego sprawę. Był dobrym wojownikiem i miał w sobie coś, co nie pozwalało go nie lubić. Więc gdy wczoraj wieczorem wyciągnął do niej rękę, nie mogła zareagować inaczej, jak spontanicznie uścisnąć wyciągniętą dłoń i uśmiechnąć się szczerze.

I teraz zaśmiała się cicho pod nosem na wspomnienie wczorajszej jatki. Tak, każde z nich pokazało, co potrafi! Szybko jednak wróciła myślami do rzeczywistości. Czekała ich kolejna część zadania.

Gdy tylko przekroczyli prób knajpy, jasnym stało się, że tak łatwo nie pójdzie. Slevin od razu ruszył w tan i Zoe nie miała zamiaru zostawić całej zabawy dla niego. Szybko doskoczyła do najbliższego przeciwnika i sprzedała mu mocny, prawy prosty. Głowa golasa odskoczyła do tyłu z głuchym chrupnięciem, i zanim człowiek zwalił się na podłogę łowczyni już posłała kopnięcie boczne kolejnemu z przeciwników. Ale to były płotki. Kobieta pobawiła się z nimi trochę, rozgrzewając się przed prawdziwą walką.

I w końcu stanęła twarzą w twarz z jednym z ochroniarzy. Z szerokim, radosnym uśmiechem rozpoczęła taniec. Szybko i zwinnie uskakiwała przeciwnikowi ciągle zmieniając miejsce. Jednocześnie zadawała cyborgowi szybkie, mocne ciosy, a to pod żebra, a to w nerkę, a to w twarz. Im dłużej to trwało tym bardziej rosła wściekłość jej przeciwnika, który w końcu zaczął działać bezmyślnie. Wtedy też Zoe zakończyła zabawę, podcięła cyborga i gdy runął na twarz wskoczyła mu na plecy, chwyciła głowę w obie ręce i przekręciła szybko i mocno.

Z kolejnym z ochroniarzy nie bawiła się już zbyt długo. Kilka celnych kopnięć i kolejne ciało padło na podłogę.

Kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu. Oprócz jej towarzyszy i przyszłej ofiary, nie został już tu nikt godny uwagi.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 14-07-2011, 15:57   #16
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Gistrone siedział przy barze popijając swój zielonkawy drink. Nie przeszkadzał mu fakt, że kilka sekund temu dookoła toczyła się zawzięta walka. Po cichu sączył przez słomkę napój, raz po raz pod nosem chrząkając. Myślami ciągle był na torze motorballu, gdzie przyglądał się zwycięzkiemu Jasugunowi. Kroczył dumnie z uniesioną ręką, a tłum wiwatował i wykrzykiwał jego imię.
- Porażka boli, prawda? - zapytał Spike, wyrywając eks mistrza ze świata swoich fantazji.
- Co ty tam możesz wiedzieć? - wymamrotał przez zęby Gistrone - W ogóle, czego ode mnie chcecie? Przyszliście mnie załatwić, tak jak to zrobiliście ze Stockiem? - zapytał, po czym zeskoczył z krzesła i zrzucił z siebie czarny płaszcz. Jego ciało wyglądało teraz inaczej niż na torze. Głowy nie okrywał już szeroki kask, a tors wyłożony był szeregiem tytanowych płytek. Ręce oraz nogi miał wymienione na zwykłe, mechaniczne, bez żadnych ulepszeń. Jedynie na plecach nosił jakiś dziwny przyrząd, który emitował jasnoniebieskie światło.
Przez kilka chwil migotał wydając cichy gwizd, po czym rozbłysł.

***

Spike przetarł zaspane oczy. Przeciągnął się, otworzył szeroko usta i ziewnął. W tej właśnie chwili przypomniał sobie zajście w barze. Zerwał się na równe nogi.
- Co się stało?
W tym samym pomieszczeniu w rogu zauważył budzących się towarzyszy. Oboje wyglądali, jakby spali kilka dni. Szczególnie wywnioskować można to było po zaroście Slevina, który znacznie się powiększył. Spike pogładził swoją brodę wyczuwając, że jest znacznie dłuższa niż zazwyczaj.
- Jak długo spaliśmy? Gdzie my jesteśmy? - zapytał pozostałych. Ci natomiast byli równie zaskoczeni, co on.
- Witajcie – oznajmił przyjemny, żeński głos dopływający z głośników znajdujących się na ścianach. - Jestem Prima Nova i jak się nie mylę, wasz ostateczny cel misji wyznaczonej przez Fabrykę? Otóż moi drodzy, Gistron nie żyje. - W tej właśnie chwili na ekranie ogromnego, ściennego monitora pojawił się obraz zmasakrowanego mistrza motorballu.
- Przegrał ostatnią rozgrywkę i stracił mistrzostwo. Musiałam go zabić, gdyż przypominałby mi moją porażkę. To ja go stworzyłam, to ja eksperymentowałam na nim i wszczepiłam w niego prototypowe urządzenia. On niestety mnie zawiódł. Musiał zginąć.
- Czego od nas chcesz? - zapytał SpikeDlaczego nas jeszcze nie zabiłaś?
- Jesteście bardzo interesującymi obiektami badań. Człowiek bez żadnych przeróbek, który stał się łowcą. Co ciebie napędza? Kobieta – cyborg posiadająca ciało berserkera. Niesamowita siła i wola przetrwania. Skąd masz to ciało? I w końcu człowiek o mrocznej przeszłości, który stał się łowcą i chce odpokutować za swoje grzechy łapiąc zbirów. Ze zwykłego bandziora stał się jednym z lepszych łowców. - Tu zrobiła krótką przerwę, po czym dodała. - Widzicie te białe drzwi? Za nimi jest labirynt, z którego jest tylko jedno wyjście. Strzeże go pewien… strażnik. W labiryncie jest kilka osób, których uwięziłam. Mają one za zadanie was zabić. Ten kto to zrobi przeżyje. Waszym natomiast zadaniem jest dotarcie do wyjścia. Jeżeli znajdziecie wyjście, to przeżyjecie i poznacie tajemnicę Zalemu. Zaczynamy zabawę!
Drzwi pomieszczenia otworzyły się wpuszczając do pokoju oślepiającą jasność oraz orzeźwiające powietrze. Wyszli na zewnątrz. Labirynt zbudowany był z kilkumetrowych, tytanowych ścian.
- Mur nie do przebicia - powiedział Spike - Musimy… - Nie dokończył zdania, gdyż zza rogu wybiegło trzech uzbrojonych w maczety cyborgów.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 14-07-2011 o 15:59.
vigo jest offline  
Stary 15-07-2011, 00:51   #17
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin obudził się, hełm miał zdjęty. Jego broda, znacznie urosła. Nie lubił jak urywał mu się film, teraz w dodatku byli porwani i nie wiadomo co z nimi robili. Mógł mieć tylko nadzieję, że nie dobierał się do nich żaden cyborg pokroju Stocka, który z pewnością zrobił by sobie z nich użytek. Straszne, niestety prawdziwe. Na szczęście nie czuł się wykorzystane, za to był wypoczęty. Nie zmieniło to faktu, że był kurewsko zły i dał temu wyraz, odpowiadając na pytanie Spike’a.
- Co się stało?
- A chuj wie – odpowiedział ze chamsko.
Z pozycji leżącej, przeniósł się do pozycji siedzącej. Hełm, jak się spodziewał leżał obok.
Na kolejne pytanie Spike’a, odpowiedział już tylko zezłoszczonym wzrokiem.
- Witajcie – usłyszał z głośników – Jestem Prima Nova i jak się nie mylę, wasz ostateczny cel misji wyznaczonej przez Fabrykę? Otóż moi drodzy, Gistron nie żyje
”Zajebiście, po prostu zajebiście. Chodź tu suko, to jeszcze na bardziej ułatwisz robotę” – marudził w myślach.
Cholernie nie lubił być przetrzymywany i nie zmieniało tego nawet to, że był przetrzymywany przez kobietę.
- Chodź tu cipo, ukręcę Ci łeb przy dupie!- zakrzyknął Kelevra, ale został zignorowany.
Miotał się w swojej głowie, niczym w więzieniu, w którym był. Przeklinał, marudził, przeklinał, marudzi, uderzył z pięści w ścianę aby sprawdzić jej konsystencję i tak w kółko, a to co mówiła Prima Nova, słuchał jednym uchem. A wszystko co mówiła, ubierał w komentarz, nie bojąc się go wypowiadać na głos. Niestety był ignorowany.
- Przegrał ostatnią rozgrywkę i stracił mistrzostwo. Musiałam go zabić, gdyż przypominałby mi moją porażkę. To ja go stworzyłam, to ja eksperymentowałam na nim i wszczepiłam w niego prototypowe urządzenia. On niestety mnie zawiódł. Musiał zginąć.
”Cholerna modliszka!” – i znowu ignorancja, która jeszcze bardziej podsycała gniew.
- Czego od nas chcesz? - zapytał Spike – Dlaczego nas jeszcze nie zabiłaś?
- Jesteście bardzo interesującymi obiektami badań. Człowiek bez żadnych przeróbek, który stał się łowcą. Co ciebie napędza? Kobieta – cyborg posiadająca ciało berserkera. Niesamowita siła i wola przetrwania. Skąd masz to ciało? I w końcu człowiek o mrocznej przeszłości, który stał się łowcą i chce odpokutować za swoje grzechy łapiąc zbirów. Ze zwykłego bandziora stał się jednym z lepszych łowców. - Tu zrobiła krótką przerwę, po czym dodała. - Widzicie te białe drzwi? Za nimi jest labirynt, z którego jest tylko jedno wyjście. Strzeże go pewien… strażnik. W labiryncie jest kilka osób, których uwięziłam. Mają one za zadanie was zabić. Ten kto to zrobi przeżyje. Waszym natomiast zadaniem jest dotarcie do wyjścia. Jeżeli znajdziecie wyjście, to przeżyjecie i poznacie tajemnicę Zalemu. Zaczynamy zabawę!
- Chodź tu, to Ci pokazę czym jestem napędzany dziwko! Zrobię Ci jednorazowy pokaz! – ale już wszystko ucichło, za to otworzyły się drzwi do obiecanego labiryntu.
Wkroczył do nich pierwszy, uprzedni zakładając hełm. Wizjery po kilku sekundach wypełniły cyfry i literki, chwilę potem załączając się cały HUD. Sam pancerz mógł świetnie funkcjonować bez hełmu, ale zapewniał on zawsze jakąś tam dodatkową ochronę głowy.
Nie słuchał nawet co mówił na temat muru jego druh nie doli, szedł twardo przed siebie. Na labirynty, zawsze był taki sam haczyk. Wystarczyło iść ciągle przy ścianie. Wtedy zawsze można było dojść do wyjścia. I zrobił by tak, gdyby nie trzy cholerne cyborgi.

Pierwszy doskoczył do niego, dwójka minęła go i poszła pobawić się z towarzyszami. Łowca nie miał ochoty na zabawę, na to mógł sobie pozwolić na misji, nie kiedy był zamknięty. Jedną ręką, odruchowo ścisnął napastnika za gardło, ściskając coraz mocniej, i mocniej. W lewej dłoni trzymał ramię cyborga, które powoli wyginał tak, aż chrypło, a maczeta wysunęła się z dłoni. Na zakończenie uderzył nim o ścianę labiryntu, wykorzystując chyba cały swój potencjał wzmocniony pancerzem. Potem uderzył drugi raz, i jeszcze raz… Uderzał tak, aż informacje o celu, zalały cały HUD wyświetlacza hełmu, a raczej pokazując jakie martwe ciało ma uszkodzenia. Nienawidził klatek. W walce zawsze miał przewagę, nie był zamknięty. Chciał się wydostać. Koniecznie.
I pewnie dalej by katował biednego cyborga, gdyby nie usłyszał jakieś znajomego „przestań”.
Puścił truchło, które zaczęło nawet się lekko rozpadać. Ale po takim wysiłku, od razu zaczął klarowniej myśleć. Wszystko układało się w całość. Po walce, podniósł maczetę wroga, chodź nie odebrano mu miecza, a i zabawka na czarne godziny, jak pokazywał HUD hełmu, była tam gdzie powinna.
- Idźmy ciągle przy ścianie, w końcu znajdziemy wyjście – wykrztusił z siebie.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 20-07-2011, 00:19   #18
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Gwizd a potem błysk światła. Zoe ogarnęła wściekłość. Przypomniał się jej dzień, gdy zginął jej ojciec. Wtedy też ostatnim, co pamiętała był gwizd i rozbłysk światła. Co prawda był to gwizd pocisków a błysk pojawił się, przy wybuchu chyba jakiejś miny, ale skojarzenia były zbyt natrętne. Wróciły wszystkie wspomnienia z tego dnia. Strzelanina, krzyki rannych, pisk opon samochodu, którym ktoś próbował uciec, szaleńczy śmiech napastników. I ten nieznośny ból, gdy wybuchł granat, który pozbawił ją nóg. A może to była mina? Tu wspomnienia zamazywały się. Potem była tylko ciemność i pobudka w nieznanym miejscu z ciałem cyborga.

Teraz też był gwizd, błysk, brak świadomości i pobudka ‘gdzieś’. Jednak ciało nadal miała swoje, byli tu też Spike i Slevin. Ale gdzie było to ‘tu’ i jak się tu znaleźli? Łowczyni podniosła się zwinnie i sprawdziła, czy ciało funkcjonuje tak, jak powinno. Wszystko wydawało się być w normie, więc odetchnęła spokojnie. Jej towarzysze również powoli dochodzili do siebie. Padły na głos pytania, które kłębiły się w jej głowie. Mogła na nie odpowiedzieć jedynie wzruszeniem ramion.

Nim jednak zdążyli cokolwiek zdziałać w jednej ze ścian pojawił się ekran i kobieta, którą Zoe pamiętała ze zdjęcia zawartego w zleceniu rozpoczęła swój wywód. Łowczyni drgnęła, gdy usłyszała wyrażenie ‘ciało Berserkera’ które ewidentnie odnosiło się do niej.

Jakiego, kurwa Berserkera? Co ta baba mówi! Zoe nie była nawet pewna czy wie, co to właściwie jest. I, jeśli rzeczywiście miała to ciało, to skąd do jasnej cholery ma to wiedzieć? Pomiędzy tym, co uważała za śmiercią i obudzeniem się w Mieście Złomu jako cyborg nie pamiętała nic. Nie wiedziała, kto ją tak urządził, jak i dlaczego.

Porzucając słuchanie Primy Novy łowczyni właśnie zdała sobie z czegoś sprawę. Jej ciało nie raz popisało się umiejętnościami, których u innych cyborgów nie widziała. Często miała wrażenie, że działa prawie bez jej woli. Co więcej czasem wydawało się jej, że ciało chce ją kontrolować... I te dziwne sny, nawiedzające ją od czasu do czasu. Te, w których miała wrażenie, że wszystko ogląda z perspektywy pierwszej osoby i w których morduje ludzi ubranych w białe fartuchy. Czy to aby na pewno sny? Może to wspomnienia, których z jakiegoś względu nie pamięta? Których nie chce, albo nie może pamiętać?

Przez jej myśli przebijały się pojedyncze słowa pani doktor i rzucane od czasu do czasu komentarze Slevina którego wszyscy systematycznie ignorowali. Zauważając lekki komizm sytuacji, pogłębiany irytacją łowcy Zoe nie mogła nie parsknąć śmiechem. Szybko jednak uspokoiła się. Sytuacja, w której się znaleźli nie pozwalała na żaden moment nieuwagi.

Musiała też porzucić rozmyślania dotyczące tego, czym jest ‘ciało Berserkera’ i tego, jak mogła wejść w jego posiadanie. To była ważna sprawa, ale ważniejszą było przetrwanie. A żeby przetrwać, należało się stąd ulotnić i to jak najszybciej. Dlatego też Zoe nawet przez chwilę nie pomyślała, że drzwi, które otworzyły się na życzenie pani doktor mogą prowadzić do pułapki. Drzwi to drzwi i jak można, to trzeba przez nie wiać.

Podobnie pomyśleli jej towarzysze i chociaż Zoe bardzo chciała wyjść jako pierwsza, obaj ją ubiegli. Łowczyni znalazła się na korytarzu gdy walka trwała już w najlepsze. Co więcej, dowiedziała się o niej, gdy otrzymała potężny cios w brzuch. I tu dziękowała niebiosom za cybernetyczne ciało. Gdyby była człowiekiem... oj nie skończyło by to się aż tak dobrze.

Jej przeciwnik nie był na szczęście zbyt silny. Zoe załatwiła go samymi ciosami rąk. Ani razu nie użyła żadnego z silnych kopniaków, jakimi niejednokrotnie kończyła sprawę. Rach, ciach i cyborg leżał u jej stóp z przetrąconym karkiem. Spike i Slevinteż skończyli robotę i drugi z łowców zaproponował taktykę wyjścia z labiryntu.

Zoe pokiwała głową. Ona najchętniej poszła by prosto przed siebie, zabijając po drodze każdego przeciwnika, jaki się napatoczy. –Jasne, czemu by nie. Chociaż ja chętnie spotkałabym się z Prima Nova... Nie wiem jak wy, ale ja mam ogromną ochotę skopać jej tyłek!
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 25-07-2011, 12:52   #19
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Spike rozpędził się i jednym, potężnym uderzeniem zmodyfikowaną dłonią przebił się przez klatkę piersiową cyborga. W jego pięści tliły się jeszcze różnokolorowe kabelki wyrwane z ciała przeciwnika. Współtowarzysze także szybko rozprawili się ze swoimi przeciwnikami, po czym wszyscy pomknęli przed siebie, trzymając się ściany labiryntu. Metodę tę zasugerował Slevin i wydawała się ona rozsądna. Przez kilka minut nie napotkali nikogo. Metalowe ściany odbijały tylko promienie palącego światła, a buczący dźwięk rozbrzmiewał złowrogo.

Po drodze napotkali jeszcze kilku oprychów próbujących ich powstrzymać, jednak szybko się z nimi rozprawili. Labirynt wydawał się nie mieć końca i po kilku godzinach tułaczki i wielu stoczonych walkach, zaczęli odczuwać naturalne zmęczenie.

- Suka chce nas najpierw zmęczyć, a potem wyśle na nas jakąś zgraję robocików - powiedział Spike przecierając spocone czoło.

Buczenie stawało się coraz głośniejsze, aż wreszcie, po kilku zakrętach, udało im się dotrzeć do jego źródła. U wylotu labiryntu stał pięciometrowy robot ogromnym wiatrakiem na plecach, który zadziwiająco szybko się obracał wydając przy tym charakterystyczne buczenie. Jego głowa była wielkości dwudrzwiowej szafy, a zamiast oczu miał długą, poprzeczną, świecącą na niebiesko smugę. Zamiast nóg miał parę kół o metrowej średnicy. W dłoni trzymał szklany pojemnik, w którym znajdował się ludzki mózg.

Widząc zbliżających się łowców zacisnął dłonie na pojemniku.
- Nareszcie! - zaczął - Zaczynałem się nudzić. Nie lubię zbyt długich wstępów, więc powiem krótko. Przy wyjściu z labiryntu znajduje się laboratorium Primy Nova. Musicie mnie pokonać, aby stąd wyjść żywi.

Koniuszkami palców otworzył wieko szklanego pojemnika i przelał zawartość w swoje usta. Oblizał się i ryknął przeraźliwie głośno.
- Endorfina! Pochodna morfiny. Zwana też hormonem szczęścia. Wytwarzana przez mózg tłumi odczuwanie bólu. - wyrecytował regułkę cyborg, po czym stanął w pozycji bojowej.

Spike wyskoczył pierwszy do ataku. Skupił całą energię w zmodyfikowanej dłoni i przywalił robota w podbrzusze. Wykonał szybki przewrót w przód i czmychnął pomiędzy nogami przeciwnika. Następnie wbił wiertarkę w miejsce gdzie powinien znajdować się odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Robot odwrócił się energicznie łamiąc wiertło. Nie odczuwał bólu. Prawą dłonią zdzielił Spike'a w klatkę piersiową. Łowca odleciał na kilka metrów i uderzył w metalową ścianę.

=========================================

WYTYCZNE:

Oboje zaatakujecie po Spike'u. Wasz przyjaciel leży nieprzytomny. Przeciwnik jest dość twardy i nie odczuwa bólu, dlatego też musicie go poważnie uszkodzić. Oboje w swoich postach opiszcie walkę z robotem. Chciałbym, aby pierwszy post napisał S.W.A.T i mocno uszkodził cyborga. Jednakże jego zbroja ulegnie niemałym uszkodzeniom. Drugi post należy do Zekhinty. Pomożesz Slevinowi w walce. Po jakimś czasie obudzi się twoje ciało berserkera i to ty ostatecznie unicestwisz przeciwnika.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 28-07-2011, 15:07   #20
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Idiota – skwitował działanie Spike’a Łowca w pancerzu.

Przybrał pozę jak do startu w maratonie i ruszył gwałtownie. Pancerz wspomagał siłę, nie szybkość to też jego bieg bardziej przypominał skoki. Wybijał się z każdej nogi wzwyż, ale to było męczące. Pancerz był ciężki. Sama hydraulika i elektronika w ten sposób strasznie się pociła i była bliska spalania, dlatego tego sposobu używał tak rzadko. Kiedy zbliżał się do robota, nie zatrzymał się. Po prostu przyśpieszał i przyśpieszał. W końcu uderzył maszynę swoim barkiem tak mocno, że ta aż odjechała do tyłu, a w brzuchu pojawiło się wielkie wgniecienie.

Wyświetlacz pancerza zaśnieżył, pojawiły się na nim niewyraźne pęknięcie. Tak mocy był to cios, mimo wszystko robot tym się nawet nie przejął. Slevin już wiedział, w co celować. Tak jak u poprzedniego przeciwnika, najważniejsze były ręce i nogi, w tym przypadku koła. Nie nich skupił cały swój gniew i furię.

Wziął nowy rozpęd, tym razem nie swoim sposobem, lecz zwyczajny. HUD wyświetlacza pokazywał znaczne temperatury na podzespołach. Musiał ostygnąć, więc pozostało mu normalne użytkowanie. Kiedy znalazł się obok mechanizmu jezdnego robota, uderzył w śruby trzymające koło, tak mocno, że aż cofająca się pod pięścią stal pościnała mocowania. Koło odleciało, niestety nie spodział się ciosu zza maszyny. Wielka, masywna pięść wspomagana o wiele większymi silnikami, niż te z pancerza, trafiła go w brzuch. Pancerz wraz z zakutym w niego wojakiem, odleciał do tyłu.

Wgniecenie było spore, a samo żelastwo, z którego była zbudowana zbroja, zatrzymał się aż na brzuchu Łowcy. Tego było za wiele. W rękach człowieka zalśnił wielki, dwuręczny miecz. Znowu użył rozbiegu, który dawał się we znaki mechanizmom, a na końcu wyskoczył wysoko, z mieczem uniesionym wysoko nad głową, gotowym do ciosu. Normalnie, wszyscy pewnie by krzyczeli okrzyk bojowy, jak w nienajlepszym filmie. Kelevra na przekór stereotypom, zachowywał grobową ciszę.

Miecz trafił idealnie w sam środek robota, przecinając go prawie na dwie części, gdyby ostrze nie zatrzymało się w połowie jego brzucha. Niestety nie powstrzymało to naładowanego endorfiną przeciwnika. Ten złapał Slevina za pancerz, cisnął nim o podłogę labiryntu, potem odrzucił go z niemałą siła na ścianę. Wyświetlacz pancerza był podzielony na dwa niezależne monitory, które przekazywały informacje z prawej kamerki i lewej, które robiły za oczy. Oczywiście hełm nie był wymagany. Teraz, na prawym monitorze pojawiło się niewielkie pęknięcie.

W hełmie grały i piszczały komunikaty ostrzegawcze o przegrzewaniu się wspomaganego ubranka oraz o uszkodzenia. Co starcie z robotem, padały coraz to kolejne sekcje. Na początek wyświetlacz zaczął zawodzić, przekazując spóźniony czy też prześwietlony obraz. Posłuszeństwa odmawiała też powoli prawa noga, na której z trzech hydraulicznych wspomagań, działało tylko jedno, a z dwóch silników, tylko jeden.

Ale nawet to nie powstrzymało Łowcy. Nadal był gotowy do walki i miał walkę wypisaną na ustach. Ten przeciwnik była najgorszy, jakiego spotkał, ale wiedział… Miała nadzieję że da mu radę. Bo jaki by z niego był za Łowca, jakby nie dał rady?

Rzucił się do robota. Jedną pięścią uderzył w miejsce, które łączyło korpus z kołami, w tym samym czasie drugą ręką złapał za chcącą uderzyć w niego z góry drugą rękę. Co prawda walczył praktycznie na wyczucie, w końcu wyświetlacz już powoli czerniał. Złapał za cały czas wbity w pancerz maszyny miecz i wyszarpnął go. Uderzył z całej siły w rząd kółek po lewej strony, które pozbawione mocowania, zaczęły odjeżdżać każde w swoim kierunku. Druga nie trzymana ręką, chciała wojownika strącić, ale trafiła na kosę. Masywna dłoń opadła na posadzkę, z wystającymi z niej kabelkami.

Za to druga łapa wyrwała się za stalowego uścisku. Robot jakiś zrobił zwrot na tylko jednej osi i uderzył w klatkę piersiową. Slevin aż stracił powietrze, mimo wszystko cały czas ściskał dłoń na rękojeści miecza. I zapewne po krótkiej chwili zaatakował by i wykończył maszynę, gdyby nie silne uderzenie w podbródek… Życie przeleciało mu pod oczami.

* * *

Wielki i siny człowiek podbiegł do wielkiego dębowego biurka.
- Kelevra przyszedł! Zarżnął cyborga ochroniarza! – wrzasnął z potem na czole.
- Przecież Kelevra gryzie glebę! – odpowiedział szef wcale nie ciszej, niż goryl.
- To jego syn!
- I jest sam!? Załatwcie go!
- Ale szefie… On zarżnął większość naszych! Już nie ma kto go załatwiać!

I tak było faktycznie, żądny zemsty i tylko z krótkim nożem chłopak, przedzierał się przez coraz to kolejne korytarze zmierzając do zabójców swojego ojca. Przeciwnicy nie byli twardzi, zwyczajni ludzi i może kilku, nie Zadobrze wyszklonych cyborgów. Padali jak muchy przed ciosami noża bojowego, nabytego nielegalnie na czarnym rynku. I w końcu się zbliżył do drzwi od biura.

Obuty w wojskowe obuwie stopa, wywaliła zamek drzwi. Spoceni i wystraszeni przestępcy, rzucili się na nieproszonego gościa, żądnego zemsty. Jeden z nich akurat ubierał się w pancerz wspomagany, ale nie zdążył założyć hełmu. Jeden z nich celował z pistoletu w stronę młodziaka. Wszyscy rzucili się do ataku, zasłaniając cel strzelcowi. Jakie musiało być jego zdziwienie, kiedy spomiędzy tłumu wyfrunął nóż i trafił go prosto w twarz, a następnie stygnąc osunął się na ziemię.

Przeciwnicy byli wystraszeni jak myszy i padali pod ciosami gołych pięści człowieka, niczym muchy. Wyrwanym krótkim mieczem z jakiejś stygnącej dłoni, przebił nie nauczonego do pancerza człowiekowi głowę. Ruszył sprintem przez otwarte drzwi, ale został go tam tylko odlatujący pojazd. Jego główny cel.

* * *

Łowca wylądował pod ścianą, oba ekrany popękały i zalała je plazma. Tylko dźwięki świadczyły o tym, że pancerz jest jeszcze sprawny. Nacisnął na dwa guziki umieszone po lewej stronie hełmu i prawej. W chmurze pary, odpiął hełm i odrzucił go ciężko na bok. Popaliła się większość wspomagaczy i silniczków. Tak jak pancerz wpomagał, tak teraz musiał używać więcej własnych kończyn. Gdyby miał ochotę, zresztą nie był sam i widział że Zoe, jego partnerka również chce się zabawić.

Z ust i nosa ciekła mu krew. Sam hełm przypominał zmiażdżony garnek, aż cud że głowa ucierpiała aż tak nieznacznie. W jego oczach, którymi mogła się przyjrzeć w końcu Zoe, widać było jakiś ciepły spokój, zaś na ustach malował się zawadiacki uśmiech. Tak jakby, zadowolenie z odwalonej roboty.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172