Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-06-2011, 12:44   #1
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
[storytelling] Zlecenie

Ogromne, metalowe wrota zamknęły się tuż za Spike'em. Przeszywające chłodne powietrze przedostało się do płuc mężczyzny powodując reakcję organizmu w postaci kaszlu. Łowca splunął na betonowe schody i przetarł rękawem usta.
- Jebani tchórze - wykrztusił, po czym kopnął leżącą nieopodal metalową płytkę.
Spotkał się dzisiaj z ośmioma najlepszymi łowcami i żaden z nich nie chciał podjąć się zleconego przez Fabrykę zadania. Kilku z nich wyśmiało go, kiedy przedstawił im szczegóły, kilku natomiast na wstępie mówili, że są zbyt zajęci. Całą nadzieję pokładał w Daisuke Ido. Ten natomiast stwierdził, że przyjmuje tylko zadania, w których celem jest kobieta, gdyż potrzebne mu żeńskie części. "Pewnie składa jakąś panienkę" pomyślał chowając ręce w kieszenie swojego płaszcza. Przeszedł kilka ulic zmierzając do osoby, która z pewnością mu pomoże. Wiedział, że na nią może liczyć.

Zoe otworzyła szeroko usta nie ukrywając zdziwienia. Spike natomiast przytaknął głową wskazując trzy postacie na ekranie palmtopa.
- Wiem, że to trudne zadanie, ale kiedy je wykonamy, będziemy kąpać się w chipach do końca naszego życia.Tak przynajmniej twierdzi Fabryka. Coś mi jednak tutaj śmierdzi. Nie ufam nikomu z Zalemu - stwierdził stanowczo, po czym ponownie spojrzał w monitor. Widniały tam fotografie oraz dane personalne trojga ludzi. Przedstawiały one mistrza motorballu Gistrone, jego menadżera Stocka oraz lekarza Primę Nova.
- Prima Nova ma na czole znak lekarza, czarny półksiężyc. Taki sam, jak ma Ido. Stock to wpływowy menadżer, który ustawia same piekielnie trudne walki. Niedługo odbędzie się walka o tytuł mistrza, do którego pretendentem jest dotychczas niezwyciężony Jasugun. A Gistrone, to maszyna do zabijania. Dwumetrowy kolos używający sztuki tae kwon do.

Po krótkiej dyskusji i wymianie spostrzeżeń, Zoe zgodziła się na propozycję .
- Odwiedzimy jeszcze jednego łowcę - powiedział Spike - Słyszałem o nim jakiś czas temu, ale nie miałem przyjemności poznać. To "golas"; żadnych przeróbek. Mimo to zyskał sobie niezłą sławę. Słyszałem, że jest dość chłodnym skurczybykiem, ale świetnie walczy i zawsze doprowadza zadanie do końca. Zwie się Slevin Kelevra.

************************************************** *********

OPIS POSTACI:



Daisuke Ido - cyberlekarz oraz świetny łowca. W mandze, to on właśnie znajduje Alitę i daje jej nowe ciało. Ma na czole znak czarnego półksiężyca. Ludzie uważają, że znak ten to symbol lekarza. Tak naprawdę, to symbol mieszkańca Zalemu. Tę informację podaję tylko do waszej wiadomości (Zekhinta o tym z pewnością wie). Nie używajcie jej jednak w sesji, gdyż wasze postacie nie mają o tym pojęcia.



Jasugun - mistrz motorballu, z którym walczyła Alita.



Gistrone - jeden z celów naszego zadania. Postać wymyślona przeze mnie. Jest on obecnym mistrzem motorballu, który z czasem ustąpi miejsca Jasugunowi. Dlaczego Zalem chce go wykończyć? Dowiecie się podczas sesji.



Stock - postać wymyślona przeze mnie. Drugi cel naszego zadania. Menadżer Gistrone'a.



Prima Nova - trzeci i najważniejszy cel naszego zadania. Postać wymyślona przeze mnie. Jest ona lekarzem i tak jak Ido ma znak półksiężyca. Wraz z starszym bratem, Disty Novą (znany z mangi szalony naukowiec), uciekli z Zalemu, aby móc eksperymentować na ludziach i znaleźć sens istnienia, karmy. Od dziecka ze sobą rywalizowali, więc ich drogi się rozeszły.

Spike - wymyślony przeze mnie łowca, który podjął się zadania likwidacji trojga wyżej wymienionych ludzi.

Zoe - łowczyni, postać Zekhinty.

Slevin Kelevra - łowca, postać S.W.A.T'a

************************************************** ******

WYTYCZNE:

Chciałbym, abyście opisali moment rekrutacji przez Spike'a. Napiszcie wasze uczucia, co do zadania. Dlaczego się zgadzacie?
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 09-06-2011, 17:25   #2
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Zacisnęła dłoń na głowie mężczyzny i bez problemu oderwała ją od ciała.

Wokół rozległy się krzyki przerażenia.

Odwróciła się, kobieta w białym fartuchu, zaplamionym krwią sięgnęła po leżący na stoliku rewolwer.

Jej krótkie, czarne włosy nastroszyły się dziwienie.

Rozbłysło oślepiające światło, przetoczył się grzmot a po chwili w powietrzu rozniósł się zapach ozonu.

Wokół niej wszystko było poczerniałe, najgorzej wyglądały jednak ludzkie ciała, skurczone, powyginane w dziwne kształty i całkowicie zwęglone.

Otworzyła oczy. Nad sobą zobaczyła gładki sufit z pojedynczą żarówką wiszącą na kablach. Rozejrzała się. Stolik pod oknem, przy nim fotel i taboret, w kącie malutka lodówka, kilka rupieci na podłodze, niewielka szafa przy drzwiach. No i część pokoju, odgrodzona od reszty a robiąca za coś, co chciało by być łazienką. Zoe odetchnęła. To był jej pokój, leżała w swoim łóżku a dziwny sen, który czasem nawiedzał jej umysł rozpłynął się w blasku zachodzącego słońca, wpadającego przez okno.
Kobieta podniosła się zwinnie i spojrzała na swoje dłonie. Ciało cyborga, stalowoszare płynnie reagowało na jej każdą myśl. Palce zgięły się i rozprostowały kilkukrotnie tak, jak im nakazała. Wstała z łóżka i wyszła na środek niewielkiego pomieszczenia. Chociaż nie musiała tego robić, to był rytuał. Wykonała szybki, roundhouse high kick. Jej noga nie dotknęła ponownie podłogi, Zoe wykonała skręt i powtórzyła cios. Ciężko było markować kopnięcia bez worka treningowego, ale jak się nie ma co się lubi...
Jeszcze kilka smagnięć, po czym postawiła obie stopy mocno na ziemi i posłała swemu wyimaginowanemu przeciwnikowi serię prostych i sierpowych. Po chwili zdecydowała się trochę potańczyć w koło ‘wroga’ na tyle, na ile miała miejsce w ciasnym pokoju.
Bawiła się tak na tyle długo, że słońce zdążyło zniknąć za budynkami i już tylko czerwonawa łuna na niebie wskazywała na to, że jeszcze pozostało kilka minut dnia.
Kobieta zaprzestała ćwiczeń. Podeszła do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła swoje ulubione ciuchy – czarne, obcisłe jeansy, ciemny top. Założyła buty, po czym spojrzała na swoje odbicie w lusterku przytwierdzonym do drzwi szafy. Długie, jasno rude włosy nosiła rozpuszczone. Zaplotła sobie w nich tylko kilka pojedynczych warkoczyków, ale nie zmieniły one zbytnio kształtu fryzury. Kobieta odgarnęła grzywkę z czoła, po czym zamknęła drzwi.

Zoe siedziała na schodach niewielkiej altanki, przybudówki właściwie, przytulonej do niskiego, zwalistego bloku mieszkalnego. Wieczór był chłodny, sąsiedzi dziewczyny już dawno pochowali się w swoich mieszkaniach. Ona jednak siedziała na zimnie i czekała, aż zapadnie noc. Od dawna nie była na łowach, pieniądze powoli się kończyły, trzeba było w końcu zabrać się za siebie.
Gdy do jej uszu dobiegły kroki, od razu spojrzała w ich stronę. Ktokolwiek tu szedł, nie miał zamiaru się ukrywać. Zoe wyraźnie słyszała zdecydowane, męskie kroki. Wstała i chwilę potem zza rogu wyłonił się Spike. Kobieta nie mogła powstrzymać lekkiego uśmieszku, jaki pojawił się na jej wargach.
- Cóż sprowadza cię do tej spokojnej, cichej dzielnicy? – zagadnęła do mężczyzny, wychodząc mu naprzeciw a w jej głosie słychać było kpinę.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – usłyszała tylko. Twarz łowcy była poważna, więc Zoe kiwnęła tylko głową i zawróciła z powrotem do altanki.
- Wejdź.
Spike nie bawił się w ciuciubabkę. Od razu, gdy tylko zamknął za sobą drzwi, przeszedł do konkretów. Wyjaśnił jej wszystkie aspekty, a ona nie mogła powstrzymać wyrazu zdziwienia, jaki malował się na jej twarzy. Spike natomiast przytaknął głową wskazując trzy postacie na ekranie palmtopa.
- Wiem, że to trudne zadanie, ale kiedy je wykonamy, będziemy kąpać się w chipach do końca naszego życia. Tak przynajmniej twierdzi Fabryka. Coś mi jednak tutaj śmierdzi. Nie ufam nikomu z Zalemu - stwierdził stanowczo, po czym ponownie spojrzał w monitor. Widniały tam fotografie oraz dane personalne trojga ludzi. Przedstawiały one mistrza motorballu Gistrone, jego menadżera Stocka oraz lekarza Primę Nova.
Zoe słuchała Spike’a uważnie, i kiwała głową.
„Nareszcie!” pomyślała ucieszona. „W końcu coś się będzie działo, jakieś porządne zadanie, a nie nic nie znaczące płotki, po których dostaje się tylko jakieś marne chipy!” Jakoś w ogóle nie dotarły do niej argumenty łowcy o Fabryce i Zalemie. Stała oto przed okazją krwawej jatki i sowitego wynagrodzenia, nie trzeba było myśleć o czymkolwiek innym.
Po krótkiej dyskusji i wymianie spostrzeżeń, Zoe zgodziła się na propozycję. Jakże miała by się nie zgodzić. Na stwierdzenie Spike’a, że do roboty zaprzęgną jeszcze kogoś i to golasa, Zoe parsknęła śmiechem.
- Przyda się nam on na coś? Ale w porządku, to twoja zabawa, ty jesteś kapitanem. – Dodała wciąż powątpiewającym głosem.
„Cóż, jeśli nasz golutki kolega szybko odpadnie to przynajmniej zostanie więcej kasy dla nas”
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 09-06-2011, 18:15   #3
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
”Dziewięćdziesiąt sześć, dziewięćdziesiąt siedem, dziewięćdziesiąt osiem…”Slevin już od jakiegoś czasu wisiał na drążku i robił swoje ranne ćwiczenia. Kochał to, lubił patrzeć jak z ćwiczenia na ćwiczenie robi się coraz bardziej silny, lepszy. W górę i w dół, w górę i w dół. Umięśnione męskie ciało oblewające się teraz znaczną ilością potu, unosiło się to w górę, to w dół.

”Sto” – padło w głowie Slevina.
Puścił się drążka umieszczonego pod sufitem, nad wejściem łączącym mały salonik z sypialnią. Zeskoczył na skrzypiąca podłogę. Mieszkanie było urządzone skromnie, wręcz na wojskową nutę. Łóżko, stół, kanapa, dwa krzesła, szafa. Można jeszcze było zaobserwować inne rzeczy jak np. odbiornik, ale po co to komu? Włączał go naprawdę rzadko, prawie nigdy nie miał czasu. Brał na swoją głowę bardzo dużo zajęć, przez co był gościem we własnym domu. Meble już od dawna pokrywała znaczna warstwa kurzu.

Zmęczony ruszył pod prysznic, gdzie pod strumieniem zimnej wody, oczyścił się z lepkiego potu. Pieniący się na jego długich, trochę zapuszczonych włosach detergent zbierał wraz z wodą pył, kurz i inne zabrudzenia, które znikały w odpływie. Wczoraj wrócił skonany z zadania, gdzie za kilka marnych chipów musiał pozbawić życia jakiegoś cyborga. On sam w sobie nie był zbytnio problemowy, nie bardziej niż jego dwudziestu wykidajłów. Na szczęście „golasy” mają to do siebie, że są za często nie doceniane przez zbrukanych mechaniką ludzi… Czy to w ogóle byli ludzie? Nie, nie uważał ich za takich. Mieli w sobie namiastki człowieczeństwa, niestety w oczach Kelevry byli tylko leniami chcącymi być lepszymi od prawdziwych ludzi. Nie mających sił do ćwiczenia, trenowania, do bycia człowiekiem i znosić ludzkie problemy. Niestety wszczepianie w siebie różnego szajsu było tak modne, że on i tak nic nie mógł by z tym zrobić. Dla niego istniały dwie rasy człowieka. Człowiek właściwy, taki jak on i cyborgi, ludzi nie szanujących samego siebie, wszczepiający w swoje ciało elektryczny szajs i nadal mówiący do siebie „człowieku”.

Po prysznicu Slevin przyciął swoje włosy oraz zarost, jednakże nie ścinał ich. Dzisiaj chciał zostać i zrobić porządek w swojej norze, który uważał za formę treningu, tym razem duchowego.
I przystąpił do niego z charakterystycznym dla siebie zaparciem.

Podczas sprzątania zastanawiał się nad tym, skąd się wzięła ta skuteczność. Rzadko kiedy… Nie. On nigdy nie odpuszczał. Wszystkie zadania których się podjął, zostały wykonane. A to którego się podjął i do tej pory nie zostało wykonane, nie ma co liczyć na litość i łaskę, wykonane będzie z całą sumiennością.
Te cechy zyskał chyba po świętej pamięci matce, Sarze. Kiedy odchodziła, błagała tylko Slevina aby nie przywracał jej do życia jako jednej z tych rzeczy. Tego nie określonego paskudztwa, jakim były cyborgi. To człowiek? To maszyna? Nie były ani tym, ani tym. Nie były niczym.

Do wieczora mieszkanie było czyste, zapasy uzupełnione, a broń oraz pancerz przyszykowane na następne zadanie. Po ciężkim dniu, w czasie w którym jadł lekkie śniadanie, usłyszał jakieś kroki na korytarzu. Niby nic dziwnego, ale rzadko kiedy miewał gości, a że jego mieszkanie było ostatnim na korytarzu, skłoniło go do uszykowania miecza na podorędziu.
Może i był „golasem”, ale nie miał zamiaru umierać jak „golas”. Po chwili rozległo się pukanie.
Z sobie tylko znanych powodów, poczekał na trzecie podejście. Napastnicy zwykle nie pukają tyle razy, więc to trochę go uspokoiło.
Otworzył drzwi.
Przed nim stał jakiś cyborg i cyborg-kobieta.
- Czy Pan Slevin? Mam dla Pana propozycję pracy. Bardzo dobrze płatnej pracy. – powiedział cyborg.
- Tak, to ja. Proszę wejść i usiąść przy stole, napijecie się czegoś? – goście gestem odmówili, więc jak usiedli, miejsce naprzeciwko nich zajął i sam Kelevra.
- Co to za robota? – zapytał po to tylko, aby zaraz potem zostać wprowadzonym w szczegóły zadania. Zdjęcia mistrzów motorballu rozpoznawał, sam miał z nim styczność i swoje pięć minut. Kiedy padło hasło ”trzeba ich zlikwidować”, Kelevra nawet się nie zdziwił.
No bo po co innego przychodzili by akurat po niego?
Przez cały czas wprowadzania w zadanie, cyborg-kobieta przyglądała mu się badawczo.
Czy ona nigdy nie widziała człowieka bez przeróbek? Po chwili zrozumiał. Zapewne nie miała styczności z łowcą bez wszczepów. Cóż, byli rzadkością, ale nie byli bezbronni.
- A ona? – zapytał Slevin pracodawcę, po czym wskazał głową na siedzącą obok niego cyborga-kobietę – - Skoro do mnie przychodzisz, powinieneś wiedzieć że pracuję przeważnie sam.
Cyborg zatrwożył się, ale nie stracił gruntu pod nogami. Coś powiedział, ale człowiek, jedyny w tym pomieszczeniu, walczył ze sobą. Ten cyborg-kobieta miała w sobie coś… Coś co widział ostatnio tylko u swojej ś.p. matki.
- Zgoda. Pomogę wam – odbąknął po chwili, po czym przeszedł do drugiego pomieszczenia. Coś zahałasowało i po chwili pojawił się w swoim pancerzu wspomaganym. Ciężka zbroja, z której na poziomie łokci i kolan co kilka ruchów wydobywał się strumień pary. Na plecach miał przewieszone ciężkie ostrze, w ręce trzymał hełm od zbroi. Sam pancerz miał wystrój bardzo „kanciasty”, nie była to z pewnością jakaś najnowsza wersja dostępna w sklepie dla „golasów”. Ów pancerz musiał nieść ze sobą ciekawą historię, która miała się już niebawem całkiem ciekawie wzbogacić.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 09-06-2011 o 18:21.
SWAT jest offline  
Stary 14-06-2011, 10:50   #4
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Zalem wisiał na niebie rzucając srogi cień na miasto Złomu. Jego długi trzon ciągnął się w kosmos podtrzymując na spodzie ogromny talerz, który uważany był powszechnie za miejsce dla wybranych; za raj. Spike od dawna zastanawiał się, kim są ludzie, którzy tam mieszkają? Jak można tam trafić, skoro latanie jest surowo zabronione. Za każdym razem, kiedy spoglądał w górę, zastanawiał się, kto, kiedy i w jakim celu zbudował podniebne miasto.
- No idź, człowieku! - powiedział cyborg o wyłupiastych oczach. Łowca szybko opuścił głowę zapominając o Zalemie. Tym razem musiał skupić się na swojej pracy. Przed sobą ujrzał ogromny napis wykonany z migoczących, jaskrawych światełek. MOTORBALL.

Trójka towarzyszy przeszła przez ogromną bramę i udała się na trybuny stadionu. Tłumy ludzi witali zawodników tego brutalnego sportu okrzykami radości, sympatii, a czasami nienawiści i pogardy.
Kilku rozgrzewających się pretendentów o tytuł mistrza podniosło ręce w stronę widowni oczekując na większy aplauz. Gromkie brawa padły jednak, kiedy to na torze pojawił się Jasugun. Przystojny, dobrze zbudowany blondyn, który dumnym krokiem przemierzał pomiędzy pozostałymi zawodnikami. Jego metalowe ciało błyszczało w świetle reflektorów. Prawą dłoń uniósł wysoko, aby przywitać fanów. W lewej natomiast trzymał swój kask.
- Witajcie serdecznie drodzy fani motorballu. Dziś będziecie światkami niesamowitej walki o tytuł mistrza. Ci oto zawodnicy zmierzą się z naszą gwiazdą, niezwyciężonym Gistrone!

W tej oto chwili wyłoniła się na czarno ubrana postać. Jego całe ciało zapuszkowane było w ciemny pancerz. Na nogach miał długie, kilkunastocalowe rolki, składające się z kilkudziesięciu małych, tytanowych kół. Głowę okrywał czarny kask, szeroki w tylnej części i zwężający się w ostry szpikulec przy samej brodzie. W miejscach oczu znajdowały się dwa świecące na żółto szkiełka.

Tłum oszalał, kiedy mistrz podniósł prawą nogę i zaczął wymachiwać nią Jasugunowi przed twarzą. Ten natomiast stał spokojnie wlepiając swój srogi wzrok w świecące oczy Gistrone'a. Po chwili jednak wyciągnął do niego rękę. Mistrz zaśmiał się, podszedł do prowadzącego i zażądał mikrofonu.

- Witajcie moi drodzy. Z pewnością nikt jeszcze z was o tym nie słyszał, ale tej nocy mój menadżer, Stock, został zamordowany. Udało mu się jednak przed śmiercią zorganizować ten nadzwyczajny pojedynek. Moja dzisiejsza wygrana będzie hołdem dla mojego przyjaciela. To dzięki niemu jestem mistrzem! To dla niego zmiażdżę dziś Jasuguna! - krzyknął i roztrzaskał mikrofon o ziemię, a następnie udał się na swoje stanowisko startowe.

12 godzin wcześniej

Apartament Stock'a znajdował się w najdroższej dzielnicy wschodniej części miasta. Budynek otoczony trzymetrowym murem, na którego szczycie były druty pod napięciem. Na nich wisiały metalowe szczątki śmiałków, którzy próbowali dostać się do środka. Najprawdopodobniej celem ich było zdobycie autografu lub chęć przespania się z menadżerem mistrza motorballu. Głównej bramy pilnowało dwóch cyberosiłków. Każdy z nich miał szerokie ramiona, muskularne nogi zwężone przy łydkach i szerokie stopy. Sugerowało to, że przystosowani są do szybkiego biegania. Ich postura zdradzała także przeróbki mięśni, dzięki czemu mogli być nadzwyczaj silni.
- Szybcy i pewnie całkiem silni - powiedział Spike do Zoe i Slevina - Zacznijmy więc zabawę - dodał wyciągając swoją wiertarkę. Zanim jednak się spostrzegł, dwójka jego kompanów wyskoczyła zza rogu w stronę strażników.


================================================== =====

WYTYCZNE:

Każdy z was zabije jednego z osiłków. W jaki sposób i jak szybko, zależy od was. Pobawcie się jednak z nimi troszkę.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 14-06-2011, 14:31   #5
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Ich pracodawca wiódł ich dziwnymi ścieżkami, do jeszcze dziwniejszego miejsca. Do rezydencji Stocka, miejsca gdzie niebawem miał się wydarzyć krwawe morderstwo. Wysoki mur, z wysokimi ostrokołami z drutu kolczastego, skutecznie bronił przestrzeń pomiędzy, zwłaszcza że same druty były pod wysokim napięciem. Golasów spalały, cyborgom smażyły elektronikę w mgnieniu oka.

Sam budynek, był bogatym i przestronnym apartamentem. Znajdował się w jednej z najdroższej części miasta, która potrafiła zaprzeć dech w piersiach. Bogato ubrane cyborgi i cyborgi-kobiety, ale było też kilku dorobionych sporej sumy golasów, ale nie był pewien czy aby do końca golasów. W tych czasach wielu ludzi miało przeróbki, nawet kosmetyczne, ale zawsze. To bardzo bolało Slevina.

Kiedy szli nad murem, przylepione do muru zwłoki szczerzyły swoje zęby w agonalnych minach. To śmiałkowie, którzy chcieli złożyć wizytę Stockowi.
”Biedni idioci” – przeszło przez myśl Kelevrze.
Co oni chcieli osiągnąć? Ze swoimi marnymi przeróbkami, czy też bez pancerza. A nawet jeśli udało by im się prześlizgnąć, to co później? Wywieźli by ich w czarnych workach prędzej, niż by zdążyli powiedzieć „marmolada”. Zostali by zmasakrowani przez siepaczy z ochrony.
Tutaj nie można było pomyśleć o przekradaniu się, od samego początku trzeba było walczyć. I walczyć nie na żarty.
Dwóch osiłków przed bramą, to z pewnością tylko wierzchołek góry lodowej. Ale nie bał się. Wiedział że da sobie radę. To tylko leniwi ludzie, którzy nie mieli samozaparcia do trenowania swoich własnych mięśni. Sam pancerz wspomagany nie był czymś super nadzwyczajnym, jak sama nazwa wskazywała, on tylko wspomagał mięśnie noszącego.
Z jego mięśniami było wszystko w porządku.


Obejrzał się na Zoe i Spike’a, który akurat wydał rozkaz do walki, a jak pracodawca każe, pracownik robi. Slevin wyciągnął swoje wielkie dwuręczne ostrze i ruszył przed siebie. Zoe dzielnie dotrzymywała mu kroku, ale wyglądała przy nim na troszkę małą. Jej włosy koloru krwisto czerwonego powiewały uwodzicielsko, a on, jakby tylko wiedział że jego uśmiech zostanie dostrzeżony, zrobił by to. Niestety całą jego głowę zakrywał hełm od pancerza. Oderwał od niej oczy i znalazł się przy ochroniarzu, który nie dał się zaskoczyć. I to on zadał pierwszy cios, na szczęście chybiony, po przeszedł po lewej ręce Slevin, nawet nie uszkadzając zbroi.

Wadą pancerzy było to, że spowalniały nosicieli. To też ochroniarz obchodził Łowcę z każdej strony i trzymał się za jego plecami. Dopóki Slevin nie znalazł się odwrócony plecami do ściany, a przed sobą miał tylko swój cel, to starcie mogło by być przesądzone. Mieczysko zaświszczało w powietrzu uderzając cyborga z góry, w ramię które trzymało broń. Ostrze gładko prześlizgnęło aż do siódmego, albo dziewiątego żebra. Ramię odpadło, ochroniarz zakręcił się na nogach. Mimo wszystko nadal się trzymał.

Slevin wyciągnął miecz ze zgrzytem z cyborga, zatoczył w nim w powietrzu i wymierzył w nogi. Cyborg podskoczył po to tylko, żeby zaraz po wylądowaniu oberwać ciężką, okutą stopą pancerza wspomaganego. Z wnętrza kopniętego dało się słyszeć głośnych chrupot i syki, zapewne mechanizmów które w tej chwili przestawały funkcjonować. Cygborg nie dał rady już się podnieść.
Czujnym okiem rozejrzał się czy aby Zoe nie potrzebuje wsparcia, ale i ona właśnie wykończała swojego przeciwnika.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 14-06-2011, 20:53   #6
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
-Zacznijmy więc zabawę- szepnął do nich Spike, ale Zoe nie dosłyszała końcówki tego zdania. Wystartowała szybko niczym pies gończy, którego myśliwy zwolnił ze smyczy, wcześniej szczując na lisa. Slevin ruszył do walki tak samo szybko, jak ona. Kobieta spojrzała na niego krótko kątem oka. Była ciekawa, ile jest wart i co pokaże. No i przede wszystkim na ile przydatny jest pancerz.

„Fikuśne urządzonko, w sam raz dla golasa. Ale na dłuższą metę pewnie niezbyt nadające się do szybkich, finezyjnych akcji” przemknęło jej przez myśl, gdy wyprzedziła swojego towarzysza. Może i był większy, może i miał dłuższe nogi, ale ta kupa żelastwa, którą nosił spowalniała go. Dlatego też łowczyni niczym wiatr przemknęła obok pierwszego z ochroniarzy i od razu skierowała się od drugiego. Za jej plecami rozgorzała walka, której jednak nie miała czasu obserwować.

Nie lubiła walki z przeciwnikami większymi od niej. Nie mogła ich wtedy, mówiąc dosadnie, ‘prać po mordzie’. No ale cóż, na wszystkie dolegliwości znajdzie się jakieś lekarstwo. W tym wypadku był to celny i mocny cios w splot słoneczny. Efekt ciosu był zdecydowanie zadawalający. Przeciwnik Zoe zgiął się w pół, stęknąwszy ciężko. Kobieta korzystając z okazji przyłożyła mu kolanem w twarz. Zanim jednak zdążyła się zorientować, w jej kierunku wystrzeliła ręka ochroniarza. Facet złapał ją za włosy i cisnął w stronę muru. Zoe uderzyła w ścianę czując otępienie w całym ciele. Nie umiała się do tego przyzwyczaić, był to jakiś ból ale nie do końca taki, jaki odczuwa człowiek...

Jej przeciwnik nie próżnował. Wyprowadził w stronę łowczyni cios, którego ta zwinnie uniknęła. Śmignęła pod wyciągniętą ręką mężczyzny i znalazła się za jego plecami. Odwróciła się błyskawicznie w jego stronę, przyjęła gardę. W ułamku sekundy facet doskoczył do niej, ale była szybsza. Na jej szczęście.

Mogła by się z nim pobawić, ale wiedziała, że nie ma na to czasu. Poza tym, nie chciała marnować energii na płotkę. Ci dwa strzegli tylko wejścia do apartamentu. Za drzwiami na pewno nieproszeni goście spotkają jeszcze więcej przeszkód. I chociaż Zoe nie była typem taktyka to jedno wiedziała – jeśli idziesz na polowanie, musisz na siebie uważać. A w tym przypadku znaczyło to, żeby nie przedłużać nie potrzebnie tej potyczki.

Jej ruchy były płynne, szybkie, prawie niezauważalne. Wysunięcie lekko lewej nogi przed siebie. Postawienie jej na samych tylko palcach. Skręt górnej części ciała. Oderwanie prawej nogi od podłoża. Zgięcie jej pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Szybkie, mocne, wysokie kopnięcie, połączone z obrotem całego ciała.

Jej przeciwnik nie zdążył się nawet zasłonić. Pięta Zoe dosięgła jego policzka i z impetem wbiła się w czaszkę. Gdy prawa stopa łowczyni ponownie stanęła na ziemi była cała we krwi i mózgu jej przeciwnika, który właśnie padł na ziemię. Kobieta spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Spinning hook kick był co prawda jednym z najsilniejszych ciosów kickboxingu i technik mu pokrewnych ale...
-Cholera, czemu ja nad tym nie panuję!- mruknęła pod nosem i spojrzała w stronę Slevina. Mężczyzna stał nad drugim z ochroniarzy. Tak więc sprawa była załatwiona. Zoe podeszła jeszcze do swojego przeciwnika i wycierając but w jego ubranie rzuciła do Spike’a:
- Prowadź dalej!
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 23-06-2011, 12:59   #7
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Spike zaśmiał się głośno podnosząc kciuk prawej dłoni w kierunku swoich współtowarzyszy.
- Świetnie się z nimi rozprawiliście - powiedział - To jednak nie koniec. Takie płotki z pewnością nie są jedynymi ochroniarzami Stock'a - dodał zerkając na ciała dwójki cyber strażników.

Za bramą główną wydawało się być spokojnie. Żadnego alarmu, żadnych laserów, żadnych kamer. Nienaturalna cisza.
Przekroczyli kolejną bramę i dotarli do ogromnego budynku, przed którym spacerował strażnik. W prawej dłoni trzymał długi sierp, którego ostrze jarzyło się jaskrawo.
- Jego broń pokryta jest farbą kalicyńską, która sprawia, że nawet najbardziej tępe dziadostwo jest w stanie przeciąć najtwardszą stal - powiedział Spike i tym razem nie zważając na współtowarzyszy wyskoczył na cyborga. Doskoczył do niego od tyłu, przydusił ramieniem jego szyję i wbił wirujące wiertło w odcinek lędźwiowy kręgosłupa. Cyborg tylko zazgrzytał i zwalił się z nóg. Łowca wyciągnął wiertło i ciężkim, okutym metalem butem zmiażdżył jego czaszkę. To była jego sygnatura. Roztrzaskana czaszka i but ochlapany krwią i resztkami mózgu przeciwnika.

Cała trójka wtargnęła do budynku. Tuż za drzwiami znajdowała się ogromna sala udekorowana na styl z początku XXI wieku. Skórzane kanapy i fotele, ogromny plazmowy telewizor wiszący na ścianie oraz sosnowe biurko. Znajdowały się tam też wielkie dębowe drzwi, zza których dochodziły dziwne odgłosy zgrzytania. Na antresoli znajdującej się 5 metrów od podłogi stał Stock wraz z dwiema osobami. Po jego lewej stronie stała naga dziewczyna, która mocno wtulała się do klatki piersiowej menadżera. Po prawej natomiast stał półnagi młodzian trzymający delikatnie prawą rękę transseksualisty.
Wyglądali oni, jak po zażyciu popularnego ostatnio neonarkotyku.
- Witam was w moich nieskromnych progach - powiedział Stock z wyraźną pogardą w głosie - Domyślam się, że przysłała was Fabryka - dodał nie ukrywając śmiechu. Łowcy zacisnęli pięści i przygotowali się do ataku, kiedy nagle dębowe drzwi rozwarły się. Do pomieszczenia wszedł potężnych gabarytów cyborg. Jego ciało było całkowicie okute metalem. Zamiast prawej dłoni miał coś na kształt piły tarczowej. Natomiast na lewym ramieniu znajdowały się trzy rury wydechowe, które wypuszczały kłęby białego dymu. Podłączone były one do akceleratora, który powodował nadzwyczajne przyspieszenie ręki.
- Prima Nova zdradziła nam tajemnicę Zalemu. Kto by pomyślał..? - zadumał się Stock, po czym spojrzał na cyborga i wydał polecenie - Zabij ich!

================================================== ==

WYTYCZNE:

Tym razem trafiliście na twardego zawodnika. Proszę, abyście go w tym poście nie zabijali. Oboje macie odnieść jakieś rany. Możecie uszkodzić cyborga, ale nie śmiertelnie. Po waszych postach zdecyduję, który z was go unicestwi. Stocka i ludzi znajdujących się przy nim zostawcie na razie w spokoju.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 23-06-2011 o 13:41.
vigo jest offline  
Stary 25-06-2011, 22:21   #8
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Dla Zoe nie liczyło się to, że właśnie wdarła się do jednego z najdroższych apartamentów w mieście. Nie bardzo zwróciła uwagę na słowa Stock’a o tajemnicy Zalemu, czymkolwiek ona miała być. Nawet dwójka, stojąca obok managera nie zrobiła na łowczyni żadnego wrażenia.
Dziewczyna wpatrywała się w swojego kolejnego przeciwnika i duchu klęła, na czym świat stoi. Kolejny wielki, zwalisty paker. Cyborg, ale i tak... No cóż, jego rozmiar i kupa żelastwa, z którego był zrobiony dawały jej jakąś przewagę.
Nie miała zamiaru czekać na swoich towarzyszy. Spike’owi w jakiś sposób ufała. Wiedziała, że porządny z niego wojownik, czuła do niego pewną sympatię przemieszaną z szacunkiem. Slevin, pomijając, że golas, nie dał jej w sumie jak do tej pory powodów do narzekań. Pokazał, że ma doświadczenie, że jest dobry. Ale Zoe jak zwykle musiała zrobić wszystko po swojemu. Nie odwracając się nawet do swoich towarzyszy, nie czekając na żadną ich reakcję rzuciła się do przodu na wielkiego cyborga. Uszkodzi mu głowę, albo oderwie tę rączkę z piłą i będzie git.
Nawet nie uformowała do końca tej myśli, gdy poczuła potężne uderzenie z prawej strony. Tak silne, że miała wrażenie, iż wszystkie jej wewnętrzne układu zostały zmiażdżone. Kątem oka tylko dostrzegła potężną, lewą rękę przeciwnika, której pięść teraz wbiła się pod żebra łowczyni, posyłając ją lotem przez cały pokój. Zoe zatrzymała się dopiero na ścianie. I wtedy też doszedł do niej oczywisty element, który do tej pory pominęła.
Pieprzony akcelerator!
To nie piła tarczowa na prawej ręce ale lewa ręka mogła być większym kłopotem!
Jednak bezmyślne działanie Zoe miało swoje plusy. Cyborg chociaż chwilowo zajął się nią. Po wyprowadzonym ciosie odwrócił się od razu w jej stronę, i ruszył na nią szybko. Cóż, przynajmniej zadziałała jako odwrócenie uwagi od Spike’a i Slevina.
Była jednak jeszcze jedna sprawa.
Podnosząc się szybko z kupy gruzu poczuła coś dziwnego. W całym jej ciele pojawiło się dziwne mrowienie i stała się świadoma tego, że jej ciało... oddycha? Nie to złe słowo, ale to jedyne, co przychodziło jej do głowy. Pamiętała ten czas, gdy sama oddychała. Pamiętała to uczucie, gdy brała głęboki wdech przed skokiem w morskie fale. To coś teraz, było jakby podobne. Wydawało się, jakby jej całe ciało wzięło nagle głęboki wdech. Mogłaby nawet przysiąc, że usłyszała cichutki świst inhalowanego powietrza. W jej rękach momentalnie zamruczały ledwo słyszalnie jakieś urządzenia. Nie miała pojęcia, że właśnie w tym momencie łuk wewnętrzny w jej ciele wytworzył łuk elektryczny, który zaczął rozgrzewać obojętne gazy, zawarte w powietrzu do coraz wyższych temperatur.
Ale gorąco, skupiające się teraz w koniuszkach jej palców nie było jedynym dziwnym uczuciem. Pojawiło się też drugie, chociaż zdawało by się, że nie znane do tej pory to dziwnie bliskie uczucie... nie, właściwie żądza. Żądza walki.
Niewiele myśląc, Zoe wystrzeliła w stronę nadchodzącego przeciwnika. Byli tak blisko, że teraz liczyła się tylko szybkość ich rąk. I zadziwiająco, dłonie łowczyni były szybsze. Prawą zatrzymała pędzącą w jej stronę pięść, wbijając palce w metal, jakby było to roztopione masło. Nie wiedziała, czemu się tak dzieje. Nie zdawała sobie sprawy, że właśnie jej dłonie stały się kompletem dziesięciu, choć niewielkich to jednak bardzo skutecznych i silnych, plazmotronów. Gdy jej prawa dłoń przeszła na wylot pięści przeciwnika, szybko wykonała prosty cios lewą dłonią, wbijając ją w bark przeciwnika i praktycznie odrąbując mu lewą rękę.
Praktycznie, bo w momencie, w którym się odsłoniła, piła tarczowa przejechała po jej lewym boku. Nie sądziła, że będąc w ciele cyborga może odczuwać ból, a już na pewno nie taki. Gdy tylko ostrza piły rozcięły jej ubranie i wżarły się w stalowe ciało naruszając niepokojąco jego strukturę, wrzasnęła, połowicznie z bólu, połowicznie ze złości. Jej ciało momentalnie przestało wytwarzać plazmę, szaleńczy instynkt walki gdzieś znikł. Zoe była jedynie w stanie wyrwać się ze zwarcia z przeciwnikiem i uskoczyć w tył licząc na to, że w czasie gdy ona bawiła się z ochroniarzem jej towarzysze wpadli na jakiś genialny plan albo, co istotniejsze, już zabrali się za jego realizację.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 25-06-2011, 23:23   #9
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Slevin z obojętnością, zmierzył wzrokiem kolosa. Nawet nie był wiele wyższy od niego, co go ucieszyło. Oczywiście wyższy od pancerza, w którym siedział zamknięty jak konserwa. I już, już miał plan z którym chciał się podzielić z Zoe, ale nim zdążył cokolwiek zrobić, ta już była przy cyborgu. Łowcy nie pozostało nic innego, jak też zaatakować. Prze wielkim cyborgu znalazł się w momencie, kiedy rzucił jego towarzyszką w dal. On sam podbiegł do niego od tyłu i płaskim cięciem miecza w dół, trafił w lewą nogę. Cyborg zaczął ciężko utykać, z nogi buchało coś na kształt pary wodnej, podobnej do tej wydobywającej się z jego pancerza. Ale cyborg obrócił się i uznał chyba go za miernego przeciwnika. Złapał go jedną ręką, zajrzał w świecące wizjery pancerza i cisnął nim na ścianę. Siła cyborga oraz masa jego pancerza, sprawiła że Slevin pokonał ścianę w locie i zatrzymał się na korytarzu, a w zasadzie na następnej ścianie. Na szczęście ściana, to było za mało na ten cudny pancerz.
Mimo wszystko elektronika oraz układy odczuły to w wyraźny sposób. Wizjery zalała czerń, większość hydrauliki zatrzymało się. Wyświetlacz pokazał jeden, wielki czerwony napis „Ponowne uruchamianie systemu”. System wyłączył się, wyłączając też wspomaganie wizji. Obraz stał się taki, jakim go widział swoimi oczami. Gdzieś u dołu wyświetlacza, tańczyły jakieś cyfry i literki. Sam, bez hydrauliki normalny, nie dbający o swoje ciało facet, nie był by w stanie w tej kupie żelastwa nawet podnieść ręki. Tym bardziej zadziwiające było, że Slevin właśnie z pozycji siedzącej pod ścianą, wstawał o własnych siłach na nogi. Aż do chwili, gdy wyświetlacz znowu zalała czerń, a następnie przyjemny pomarańczowy kolor. Hydraulika zawyła donośnie w pomieszczeniu, a on pędził już na pomoc swojej przyjaciółce, która właśnie była traktowana piłą tarczową po żebrach.
Mieczysko zagrzmiało w powietrzu złowróżbnie, a ciężki pancerz zaczął hałaśliwie stukać o posadzkę. Zoe odskoczyła od cyborga gdzieś niedaleko, a rozpędzona piła, machneła nad głową Łowcy, pudłując zupełnie. Dopiero mieczysko wpadło w metalowe cielsko cyborga, a Kelevra dodatkowo szarpnął nim, aby uszkodzić jak najwięcej bebechów tego czegoś.
Nie spodziewał się tylko kopniaka, którego w ostatniej chwili wyhamował lewą ręką. Jego wspomagana zbroja, również potrafiła zaskoczyć. Odrzucił nogę z powrotem do pozycji wyjściowej i zamachnął się łapą. Wspomagacze ciosów, zadziałały automatycznie. Kiedy był w pancerzu, byli jednym organizmem. ŁUP. Cios uderzył w brzuch maszyny, przy czym ręka Łowcy wpadła w środek robota. Wyciągnął z niego miecz oraz rękę i odskoczył w tył, tylko po to, żeby pracująca gdzieś nad jego uszami piła tarczowa, teraz wpadła w jego nogę.
I tu pancerz sprawdził się znakomicie. Co prawda piła dostała się do skóry Slevina, ale pancerz mocno jej to ograniczył, aż w końcu sprawił że piła zatrzymała się, zaklinowała się w twardej stali pancerza.
Twarz Slevina pod pancerzem malowana była gniewem, złością i przeszywającym bólem.
- Teraz Cię mam skurwielu… – zasyczał przez zęby, uniósł miecz wysoko i zadał potężne cięcie znad pleców.
Piła tarczowa, wraz z ramieniem, upadła na podłogę, a cyborg mógł co najwyżej mógł strzelać w nich iskierkami. Slevin szybko poczuł spływającą mu po nodze krew, oraz widział ją spływającą po kacerzu oraz przyklejoną do ostrzy wykaszarki. Chwycił uwięzione w nim ramię wielkoluda i szarpnął, usuwając je z nad kolana. Krew trysnęła jeszcze bardziej, a na wyświetlaczu, drobnymi, czerwonymi literkami pojawił się komunikat o uszkodzeniu powłoki zbroi.
Ale nie tym się teraz przejmował, tylko swoją towarzyszką. Podszedł do niej, krwawiąc i kulejąc.
- Coś Ci jest cyborgu? – powiedział z smutną miną, niewidoczną spod hełmu pancerza.
Miecz spoczywał w jego dłoniach, gotów do obrony towarzyszki przed kolejnymi wielkimi cyborgami.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 25-06-2011 o 23:35.
SWAT jest offline  
Stary 27-06-2011, 15:47   #10
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Slevin i Zoe walczyli z cyber wielkoludem, próbując skopać jego stalowy tyłek. W tym jednak czasie Spike skierował się w stronę Stock'a. Drogę zagrodziła mu dwójka współtowarzyszy menadżera. Każdy z nich przyjął pozycję z innej dziedziny sztuki walki. Dziewczyna stanęła z prawej strony z uniesioną lewą nogą. W prawej dłoni trzymała okrągłe ostrze, a lewą rękę miała wyprostowaną i skierowaną do tyłu. Uśmiechała się delikatnie eksponując swoje pełne usta. Z lewej strony łowcy stanął młodzian trzymający w lewej dłoni długi miecz. Prawą stopę oraz prawą rękę miał wysunięte do przodu. Obaj przeciwnicy doskoczyli na Spike w tej samej chwili. Pierwszy cios łowca wyprowadził w chłopaka trafiając ciężkim butem w jądra. Młodzik upuścił miecz i skulił się trzymając za podbrzusze. Dało mu to kilka cennych sekund, które wykorzystał na uderzenie panienki. Otrzymała cios zewnętrzną stroną dłoni prosto w w lewą część twarzy. Ponownie odwrócił się do chłopka i kopnął go prosto w szczękę. Zrobił obrót o 180 stopni i stanął na przeciw kobiety. Ta natomiast trzymała się za twarz krzycząc jak opętana. Oderwała dłonie, a wraz z nimi skórę zwisającą z lewej strony twarzy. Pod nią znajdowała się mechaniczna czaszka nasączona syntetyczną krwią.
- Zapłacisz za to!
Wymachując krążkiem zbliżyła się do łowcy na odległość metra. Pierwsze cięcie nastąpiło niespodziewanie szybko. Spike zdążył odchylić się w tył, jednak ostrze przecięła mu policzek. Kolejnym atakiem zacięła mu klatkę piersiową, a następnie prawe udo. Niemalże cudem udało mu się złapać metaliczną dłonią osty krążek i wyrwać jej broń. Tym razem to on zaatakował wyprowadzając kolejno ciosy, które zakończył przecinając tętnicę szyjną kobiety. Panienka runęła na ziemię nieżywa. Spike dla pewności zmiażdżył jej czaszkę swoim okutym metalem butem. Młodzik ciągle klęczał trzymając się za jądra. Łowca podszedł do niego, podniósł leżący nieopodal miecz i jednym cięciem ściął mu głowę.

=============================================

WYTYCZNE:

Wasz przeciwnik doznał niemałych uszkodzeń, dlatego też chciałbym, aby wykończyła go Zoe. Slevin natomiast pozostawi wielkoluda i zajmie się naszym transseksualistą. W tej rozgrywce macie zabić waszych przeciwników.
Niestety menadżer nie zdradzi wam tajemnicy Zalemu, przez którą stał się na celowniku Fabryki.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172