Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-06-2011, 15:25   #1
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
[storytelling] Niech mnie ktoś obudzi






Białe światło i tunel… Niby to człowiek widzi umierając. Ja natomiast widzę ogród pełen pachnących kwiatów. Gorące promienie słońca ogrzewają moje nagie ciało zmuszając gruczoły do wydzielania potu. Nad głową latają ptaki, a jeszcze wyżej ogromne jasnoniebieskie sterowce. Otoczony jestem drzewami, na których rosną soczyste owoce. Jest mi tutaj bardzo dobrze. Czuję się jednak trochę samotny…


================================================== ==========

Długa, ciągła linia na monitorze oznajmiła zatrzymanie pracy serca. Lekarz, splatając dłonie na klatce piersiowej mężczyzny, natychmiastowo rozpoczął reanimację.
- …i wdech - zwrócił się do pielęgniarki, której oczy zdradzały uczucie obrzydzenia. Był to jej pierwszy dzień pracy. Dzień, którego nigdy nie zapomni. Dzień, w którym pierwszy raz ujrzała taką ilość krwi.
- Siostro! - krzyknął doktor - Niech się pani skupi!
Po kilku minutach masażu serca powróciły czynności życiowe. Załoga reanimująca odetchnęła z ulgą.
- Przenieście go na "piątkę" - zarządził lekarz.
Kilka godzin później w szpitalu św. Heleny zebrała się najbliższa rodzina Jacka. Stali oni dookoła szpitalnego łóżka ze wzrokiem wbitym na poturbowanego mężczyznę. Miał on zabandażowaną twarz oraz tułów. Pomimo świeżego opatrunku, znów widoczne były plamy krwi przenikającej przez bandaże. Oddychał głęboko, lecz bardzo ciężko. Podłączony był do szpitalnego sprzętu, który podtrzymywał go przy życiu.
Do sali wszedł policjant, lekarz i starszy mężczyzna w eleganckim garniturze.
- Dziękuję państwu za przybycie - powiedział sztywno policjant i dodał.
- Jacek miał wypadek samochodowy. Najwyraźniej stracił panowanie nad kierownicą, wypadł z jezdni i zderzył się z drzewem - Po tych słowach skinął w kierunku doktora. Ten natomiast odchrząknął i przełknął ślinę.
- Uderzenie spowodowało ciężki uraz głowy. Nastąpiło także złamanie kilku żeber oraz zanik akcji serca. Udało nam się jednak przywrócić pracę serca. Problem jednak w tym, że Jacek jest w śpiączce i nie wiadomo, kiedy się z niej wybudzi.
Matka mężczyzny zapłakało głośno, a stojący nieopodal chłopak mocno ją do siebie przytulił. Pozostali z rodziny czekali cierpliwie na dalsze słowa pracownika szpitala. Ten natomiast spuścił głowę.
- Mózg jest jak komputer, który czasami się zawiesi. Trzeba go wtedy zrestartować - odezwał się staruszek w garniturze. Zrobił kilka kroków w kierunku rodziny podpierając się przy tym drewnianą laską.
- Nazywam się profesor Kazovski. Moją pasją jest mózg i jego działanie. Opracowałem metodę na wybudzenie pacjenta ze śpiączki, jednakże nie miałem jeszcze możliwości, aby ją przetestować.
Chłopak ścisnął dłoń matki uwalniając uścisk, po czym zapytał.
- Na czym polega ta metoda?
- Odpowiem, jak najprościej się da. Muszę zsynchronizować mózgi ochotników z mózgiem pacjenta. Kilku z was musiałoby "wejść" w sen Jacka i wyprowadzić go - powiedział profesor spoglądając w oczy członkom zebranej rodziny.
- Czy to w ogóle możliwe? Jak można wejść w czyjś sen? Jak można kogoś z niego wyciągnąć? - Po sali rozległy się szepty, po czym ktoś krzyknął.
- Nich sobie pan nie robi z nas żartów!
- Nie śmiałbym żartować w takiej sytuacji - stwierdził Kazovski - Synchronizacja mózgów nie jest wcale skomplikowana i wtargnięcie do snu drugiej osoby jest od dawna możliwe. Droga powrotna jednak jest bardzo ciężka. Należy przekonać pacjenta, że to tylko sen i skłonić go, aby się obudził. Kiedy to zrobi, wszyscy obudzicie się wraz z nim. Jeżeli tego nie zrobi, pozostaniecie uwięzieni w jego śnie. Dlatego potrzebuję kilku ochotników, aby szanse przekonania Jacka były większe.

Nastała cisza, która trwała kilka minut. Przerwała ją matka, która wycierając chusteczką łzy powiedziała.
- Zgoda!

***

Staruszek popukał palcem w ekran monitora złowrogo kiwając głową. Następnie podszedł do klawiatury i wystukał szereg nic nie znaczących znaków. Po wciśnięciu klawisza ENTER, parametry na monitorze zmieniły się i nieprzyjemny alarmujący dźwięk zastąpiło cichutkie pikanie. Pięcioro mężczyzn podłączonych do komputerowej aparatury leżało bez ruchu na stołach. Na głowach mieli kaski o metalicznym kolorze, do których podłączonych było kilkadziesiąt różnokolorowych kabli.
- W końcu mózgi się ze sobą zsynchronizowały - powiedział Kazovski do młodego doktoranta - Możemy rozpocząć eksperyment.

Krępy i niski młodzian w laboratoryjnym fartuchu skinął głową sięgając po małych rozmiarów przyrząd, który podpiął do komputera.
- Wgrywam sekwencję, która rozpocznie proces wejścia - zadeklarował, a następnie, nie spuszczając wzroku ze wskaźników na monitorze, zapytał.
- Czy uprzedził ich pan o ryzyku i skutkach ubocznych?
Profesor zmarszczył brwi. Chciał zganić doktoranta za bezczelne zachowanie. Ten zaś widząc postawę naukowca wymijająco dodał.
- Niech mi pan wybaczy. To nie moja sprawa.
- W tych okolicznościach nie mogłem pozwolić sobie na szczerość - odpowiedział wzdychając głęboko - Powiedziałem im tylko, że jeśli nie wybudzą Jacka, to zostaną uwięzieni w jego śnie.
- A co jeśli w tym śnie zginą?
- Cóż, mózg, to nadzwyczajny organ. Jeśli mózg uważa, że nie może już funkcjonować, to wraz ze sobą wyłącza wszystkie narządy. Jeśli ktoś zginie we śnie, to jego mózg także umrze. Tego im nie powiedziałem.

Rozmowę przerwał głośny sygnał zwiastujący zakończenie wgrywania oprogramowania.
- Wszystko gotowe - stwierdził młody mężczyzna.
- Zatem zaczynamy - powiedział profesor Kazovski i po raz kolejny wcisnął ENTER.

Czworo mężczyzn podpiętych do aparatury drgnęło w tym samym czasie. Przed ich oczami pojawił się długi świetlany tunel, którym zaczęli ślizgać się z niewyobrażalną prędkością. Zjazd trwał kilka sekund i zakończył się wszechogarniającym światłem, które oślepiło ich na końcu tunelu.



***

Znajdowali się w ciemnym lesie. Wysokie i gęste drzewa przysłaniały poranne słońce. Dookoła panowała głucha cisza. Było zimno i ciemno. Mężczyźni zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu Jacka. Niestety nigdzie go nie było.


- Gdzie teraz? - zapytał jeden z mężczyzn, a pozostali wzruszyli ramionami.
Nagle w oddali usłyszeli długi sygnał przypominający dźwięk statku, który swoje źródło miał wysoko na niebie.

================================================== =====================

WYTYCZNE:

Na początek proszę, abyście opisali moment zjazdu i pierwsze wrażenia.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 10-06-2011 o 15:37.
vigo jest offline  
Stary 10-06-2011, 20:32   #2
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Z doktorem umówili się następnego dnia, więc Cyrus musiał załatwić kilka spraw. Na wszelki wypadek powiedzieć żonie, na co się zgodził, może nawet się pożegnać.
W rodzinnym domu, w którym się wychował, a jego rodzice nadal w nim mieszkali, panowało wielkie poruszenie. Rodzice stanowczo sprzeciwiali się aby najmłodszy brał udział w eksperymencie, sam Cyrus miał takie samo zdanie jak oni. Mu również tego kategorycznie zabronili, ale była taka różnica że on był już dawno dorosły i nie musiał prosić o pozwolenie rodziców. Ale miał chyba najwięcej do stracenia: interes w Chicago, piękną żonę, udanego syna i córkę. Ale dla niego każda rodzina była ważna, nie tylko ta najbliższa.

Do dyspozycji dostał swój stary pokój, teraz przerobiony na pokój gościnny. Stare, skrzypiące łóżko wydobyło ze siebie tylko dla siebie charakterystyczne dźwięk, kiedy Cyrus na nim usiadł z komórką przy uchu. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał…
- Tak? – odezwał się dźwięczny głos jego żony – Co jest kotek? Jak tam Jacek?
- Ciężko, naprawdę ciężko. Jest w śpiączce… Jak dzieci?
- Robciu u kolegów, Iwonka śpi. A jak rodzice? Co mówią lekarze?
- Rodzice dobrze, martwią się. Ej, słuchaj. Jest szansa że uda mi się z rodzinką obudzić Jacka wcześniej.
- Co? To świetnie! W jaki sposób?
- No, jeden profesorek ma jakiś prototypowy pomysł, to może się udać, ale mogę się już nie obudzić…
- Co?! Jak to nie obudzić?! Podjąłeś się tego już? Przecież ty masz dzieci, niech ktoś inny z rodziny to zrobi za Ciebie! – żona prawie krzyczała do słuchawki.
- Nie mogę już się wycofać, a wiesz jak ważna jest dla mnie rodzina. Wy też jesteście ważni, nawet bardziej, ale to że się nie obudzę to tylko prawdopodobieństwo…
- Masz tego nie robić! Słyszysz?
- Muszę. Dzwonię właściwie Ci tylko to powiedzieć. Ucałuj ode mnie dzieci, do zobaczenia…
- Tylko spróbuj się teraz rozłą… – Cyrus rozłączył się, naciskając czerwoną słuchawkę. Pożegnania miał już za sobą, teraz pora była już tylko zjawić się u Kazovskiego.

U profesora zjawił się całą rodziną. Wszyscy byli na pusty żołądek jak zalecił uczony oraz po tabletce przeciwbólowej. Nie wiedział jakie to miało znaczenie dla zabiegu, ale nie pytał o to.
Kiedy lekarz kazał się położyć na leżankach, wykonał polecenia. Założona na twarz maska, szybko naładowała go tlenem z narkozą, po pięciu minutach spał już smacznym snem. Pamiętał tylko że założono mu coś na głowę…

* * *

Z ciemności wyrwało go dziwne uczucie. Leciał jakimś dziwnym, świetlistym tunelem. Dosłownie to spadał, ale nie czuł swojego ciała. Było to straszne uczucie, cierpkie. Już wiedział dlaczego kazano przyjść na pusty żołądek i po zażyciu tabletki przeciwbólowej. Gdyby był po posiłku, z pewnością puścił by pawia. Zresztą czy aby na pewno? Czy uczucia jego serca… Serca? Ale musiał być naiwny. Jego mózg został idealnie oddzielony od ciała, pozostawiając w nim tylko najpotrzebniejsze czynności, jak bicie sercem, oddychanie, procesy chemiczne w organizmie. Jego uczucia, jego dusza, jego osobowość, charakter… Był teraz w jego alter ego. W fikcji Jacka.

Otworzył oczy, jego wzrok zalała jasna fala światła, która pokryła go szczelnie, nie chcąc puścić. Dopiero kiedy kilka razy mrugnął, jasność zaczęła ustępować przedziwnemu widokowi. Wysoki, gęsty las. Wielkie, stare drzewa rzucające same na siebie cienie, które razem tworzyły lekką ciemność. Na około było głucho, ciemno i na ogół nieprzyjemnie. Na nic zdały się rozglądania za bratem, z pewnością go tu nie było.
- Gdzie teraz? - zapytał Cyrus, a pozostali wzruszyli ramionami.
Na dobrą sprawę można było to uznać za pytanie retoryczne, bez odpowiedzi.
Nagle gdzieś daleko i wysoko, zaryczała syrena statku. Coś jak sygnał który informował o odbijaniu i przybijaniu do portu. Cyrus spojrzał w górę, ale widok przesłaniały mu drzewa.
Postanowił się na jedno z nich wdrapać, przynajmniej za małolata był w tym dobry.
Pora zobaczyć jak bardzo wyrósł.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 11-06-2011, 16:44   #3
 
diarrhoea2's Avatar
 
Reputacja: 1 diarrhoea2 nie jest za bardzo znany
Droga na umówione spotkanie była dla Tomka ciężka.
"Czy ja w ogóle dobrze robię ? Po co mi to ?" zadawał sobie w kółko te same pytania, lecz nie mógł doszukać się na nie odpowiedzi.
Kiedy dotarł na miejsce czuł się, jakby był we śnie. Słowa wypowiadane przez profesora trafiały gdzieś do jego uszu jak zwykł bełkot. Cięgle męczyło go jedno, czy dobrze postąpił ?
Momentu wchodzenia w sen nie pamiętał, ocknął się w locie. Czuł ogromny, nie przyjemny uścisk w klatce piersiowej. Chciał krzyczeć, ale nie mógł, jak w koszmarach które miewał. Czuł się senny, chciał spać i jednocześnie obudzić się, iść do domu, zapomnieć to tej całej "akcji".
Nagle obudził się w jakimś dziwnie znajomym lesie. Leżał na lekko zimnej trawie, patrzył w niebo. Nie pamiętał w ogóle momentu utraty świadomości.
"Czy to już właściwy sen ?" pomyślał starając się zebrać myśli do kupy.
"To będzie cholernie fajna przygoda, zobacze dużo dziwnych rzeczy, opisze je w swojej książce, będę bogaty, zostanę uznany za wybitnego pisarza..." powtarzał sobie chociaż sam w to nie wierzył. Wstając otrzepał się z brudu, którego tak naprawdę nie było. Zaczął rozglądać się po lesie, jednak poza mężczyznami z rodziny, bliższej lub dalszej nie dostrzegł nic dziwnego, niepokojącego.
Oni chyba ocknęli się chwilę wcześniej. Pomyślał po czym skierował kroki ku mężczyznom.
 

Ostatnio edytowane przez diarrhoea2 : 18-06-2011 o 16:25.
diarrhoea2 jest offline  
Stary 13-06-2011, 15:33   #4
 
Piszący z Bykami's Avatar
 
Reputacja: 1 Piszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znany
W tym wieku człowiek rzadko się już dziwi, na ogół raczej – przyjmuje do wiadomości. Choćby to nawet miały być historie najbardziej niestworzone, jak wchodzenie do czyjegoś snu, wszystko to zwala się na poczet zaawansowanych technologii, za których rozwojem nie da się przecież nadążyć. „Jak to było…?” – zastanowił się Fryderyk – „Zsynchronizować mózgi…? Nie, nie, ja to już chyba nigdy tego nie pojmę…”. Bo i nie pojmował, nawet nie starał się pojąć, po prostu – przyjmował do wiadomości. Wejść do czyjegoś snu, znaleźć go i obudzić. Tyle wiedział. Wiedział jeszcze, że to bardzo niebezpieczne, choć i tego bezpieczeństwa do końca przecież nie rozumiał. Wierzył po prostu na słowo, porażki jednak nie przewidywał. Zresztą, metody i niebezpieczeństwa z nimi związane były bez znaczenia, jeżeli w ten sposób można uratować Jacka, to należy to zrobić i koniec! I nie ma wymówek! Rodzina musi trzymać się razem.
Do domu wrócił wielce zmęczony. Tyle wrażeń, to może wykończyć człowieka, doprawdy; Jacek w śpiączce, śmiercionośna misja ratunkowa, roztrzęsiona rodzina. Powinni teraz usiąść razem i wzajemnie się wspierać, tak, ale Fryderyk wolał pobyć sam… poskładać myśli. Choć dobrze wiedział, że nie będą chciały się kleić. Zresztą, skoro miał już zapuszczać się w wyśnioną świadomość swego wnuka, powinien przecież wypocząć. A może nie? Może zmęczonemu będzie mu łatwiej zasnąć? Sam już nie wiedział.
W drzwiach przywitał go Łapa, wierny kundel, co to zawsze w tych drzwiach czekał na powrót swojego pana. Merdając ogonem, z jęzorem zwisającym u pyska nie wyglądał zbyt inteligentnie. W ogóle nie był chyba najinteligentniejszym psem pod słońcem, niemniej Fryderyk mocno w jego intelekt wierzył. Jak wierzyła i Basieńka – żona jego – kiedy jeszcze żyła. Tak więc przywitał się z Łapą, roztrzęsionymi rękami nalał sobie lampkę wina, wypił i ułożył się do snu. Zasypiał zmartwiony.

~*~

Na miejscu zjawił się grubo przed czasem, spięty ale zdeterminowany, nerwy zostawił w domu. Zostawił też zresztą uchylone drzwi wejściowe jak i bramę, w razie gdyby… a Łapa chciałby wyjść na wolność.
Podpięli ich do skomplikowanej aparatury, której Fryderyk nie próbował nawet ni okiem objąć, ni rozumem, po prostu poddawał się bez słowa wszystkiemu, co profesor z nim wyczyniał. Kazovski, nie przypadło to nazwisko Fryderykowi do gustu, jakoś ni w ząb temu człowiekowi nie potrafił zaufać. Odganiał jednak te myśli od siebie, po pierwsze dlatego, że tak szybko ludzi oceniać nie można, po drugie zaś ani to miejsce ani czas nie był na rozmyślanie o pierdołach. Powiódł wzrokiem po swych „towarzyszach podróży” – jak nazywał ich w myślach – Tomek, Kamil, Cyrus. Nie podobało mu się to, ci młodzi pakujący się w taką kabałę, jednego już zresztą wnuka miał w śpiączce, teraz pakowało się w nią dwóch kolejnych! „Co to w ogóle jest, żeby dzieciaki do czegoś takiego wysyłać! Nie powinni w tych szpitalach mieć ludzi od tego, jakichś komandosów czy kogokolwiek, a nie…!”. Fryderyk zamknął oczy, wziął głęboki oddech. Uspokoił się nieco. Wciąż mu się to nie podobało, niemniej nie oszukujmy się – „młodość ma swoje zalety”. I to takie, które mogą okazać się przydatne właśnie TAM.

Szarpnęło… i naraz znaleźli się w świetlistym tunelu, który śmiercionośnym pędem niósł ich w wiele obiecującą światłość. Staruszek wykrzyknął tylko i zamknął oczy, serce załomotało mu zimnym dreszczem po piersiach, podskoczyło do gardła i tam zamarło, wątłe mięśnie napiął mimowolnie, spróbował nawet złapać się po omacku czegokolwiek w tym szalonym pędzie. Uderzyła weń światłość, rażąca nawet mimo zaciśniętych powiek. Następnie poczuł chłód…
Stał w środku ciemnego lasu, mimo iż wyraźnie zaczynał się dzień. „To już?” – pomyślał – „Jesteśmy na miejscu?”. Najwyraźniej tak, innego logicznego wyjścia nie było. Nie żeby to powalało jakąś miażdżącą logiką, w końcu znajdował się w cudzej głowie, we śnie swojego wnuczka! Niemniej to właśnie musiało być TO - sen.
Ani śladu Jacka. To nawet wydało się Fryderykowi nieco zaskakujące, spodziewał się raczej, że oniryczny świat opierać się będzie na zasadzie niejakiego solipsyzmu; gdzie nie ma mnie – w tym przypadku Jacka – tam nie ma rzeczywistości, tam nie ma nic, poza – może – ewentualnym kollapsem. Myślenie to było jednak najwyraźniej mylne, tutaj bowiem była rzeczywistość, nie wydawało się zaś, by gdziekolwiek był Jacek.
- Gdzie teraz? – zapytał Cyrus, a Fryderyk wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia dokąd iść, jak zabrać się za poszukiwania.
- Jacek! – wykrzyknął po chwili Fryderyk – Jaa-ceek! – wykrzyknął po raz drugi, a jego nawoływaniu zawtórował długi sygnał przypominający dźwięk statku. „Co to było, do licha?” Cyrus wskoczył natomiast na drzewo, staruszek miał już zganić go za wygłupy i w ogóle próbę skręcenia sobie karku, po chwili jednak stwierdził, że co on będzie dorosłego człowieka pouczał. Zresztą, chodzenie po drzewach nie może być aż tak zabójcze, sam robił to za małolata, jak i robiło to wiele znanych mu podówczas małolatów i żaden z nich od tego nie zginął. „A może i faktycznie co z tego drzewa wypatrzy?” – pomyślał i wzrok przeniósł pod nogi. Kto wie, może jednak Jacek jest gdzieś w pobliżu, może warto rozejrzeć się za jego śladami. Fryderyk dawno wyrósł już z wieku, w którym bez szwanku chodzić mógł po drzewach, oględziny gleby jednakże pozostawały wciąż w zasięgu zajęć dlań bezpiecznych. Temu też zajęciu postanowił więc parę chwil poświęcić…
 

Ostatnio edytowane przez Piszący z Bykami : 13-06-2011 o 15:35.
Piszący z Bykami jest offline  
Stary 16-06-2011, 02:06   #5
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
Wróciłem do domu pełen energii. Wreszcie coś zaczyna się w tym pojebanym życiu dziać! Średnio mnie obchodziło to, że mogę się już nie obudzić .Po samym takim eksperymencie, mogę umrzeć z uśmiechem na twarzy. Na dodatek nie zamierzałem siedzieć w domu. Jak gdyby nigdy nic umówiłem się z całą moją ekipą. Dwudziestu ludzi, którzy byli niemal dla mnie jak rodzina. Z Jackiem też często przychodziłem się z nimi spotkać. Właśnie dlatego to robiłem: by znowu mieć brata, mojego najlepszego kumpla. Co prawda, miałem też drugiego brata, Cyrusa, ale on miał już żonę i dzieci. Nie, z nim to już nie byłoby to samo. A ja miałem plany tylko na nadchodzący jutrzejszy dzień i było mi z tym zajebiście.
***
Rano zapakowałem się do wozu razem z resztą rodzinki. Po reszcie widziałem, że są zdenerwowani, jednak ja nie byłem. Nie dlatego, żeby zgrywać jakiegoś superhero. Nie odczuwałem strachu, tylko ciekawość i ekscytację. Z zafascynowaniem patrzyłem jak podłączają mi te wszystkie kabelki do głowy. Byłem wszystkim tak nakręcony, że zapomniałem spojrzeć na Cyrusa, dziadka i wujka. A potem już odleciałem.
***
Ok, pierwsze doświadczenia nie były miłe. Czułem jak wszystko podskakuje mi w żołądku. Kurwa, myślałem, że pawia puszczę. Ale nic jakoś wytrzymałem. Później było gorzej. Wywaliło nas na jakimś wygwizdowie. Kurna, może gra nie jest warta świeczki? Dziadek zaczął wołać Jacka po imieniu. Wątpiłem, by to podziałało. Zauważyłem, jak Cyrus wspina się po drzewie. Z uśmiechem podążyłem za nim.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."
Wredotta jest offline  
Stary 21-06-2011, 12:02   #6
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu
Kiedy Cyrus dotarł do czubka drzewa, przed jego oczami rozciągnął się niespotykany widok. Okolica wyglądała jak ogromna szachownica oświetlana przez nadzwyczajnie wielkie słońce. Ciemne pola stanowiły mroczne lasy, góry, mokradła. Natomiast w jasne układały się łąki, ogrody, piaszczyste plaże z małymi jeziorami. Tuż nad jednym z jasnych pól wznosił się jasnoniebieski sterowiec, który raz po raz dawał długie sygnały. Przez kilka minut unosił się łagodnie w górę, po czym skierował się w stronę Cyrusa. Wyglądało to tak, jak gdyby osoba nim sterująca zauważyła przypatrującą się postać i chciała zbliżyć się w jego kierunku. Ogromny zeppelin przyspieszył i w mgnieniu oka znalazł się tuż nad jasnym polem sąsiadującym z ciemnym lasem, w którym znajdowali się mężczyźni. Powoli zaczął lądować, ponownie wydobywając długie dźwięki.

- Hej! - krzyknął ktoś z dołu - Złaź tu natychmiast!

Po kilku chwilach Cyrus dotarł do współtowarzyszy, którzy stali nieruchomo przyglądając się wysokiej trawie. Na ziemi leżały zwłoki młodej dziewczyny. Była naga. Jej ciało było brudne i posiniaczone. Na twarzy i udach znajdowały się skrzepy krwi. Dziewczyna miała długie blond włosy, które pokryte były także mieszaniną krwi i błota. Połamane paznokcie sugerowały, że wytrwale walczyła o życie. Miała otwarte oczy, które już dawno zaszły mgłą oraz łzami. Wyglądało na to, że nie żyje od kilku dni.

Mężczyźni stali w osłupieniu nie mogąc uwierzyć, że takie obrazy tkwią w umyśle Jacka. Po raz kolejny usłyszeli nawoływanie sterowca, którego źródło było tuż za pobliskimi drzewami.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"
vigo jest offline  
Stary 21-06-2011, 21:30   #7
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Cyrus wszedł na drzewo i o dziwo, przeżył ten manewr. Nie spadł, nie złamał sobie kręgosłupa, nie podrapał sobie nawet dłoni. Z góry zauważył, że wszystko to przypomina szachownicę. Olbrzymi hektar, podzielony na ciemne miejsca oraz te niesamowicie jasne, radosne. Nie mógł wiedzieć, dlaczego Jacek tak to sobie akurat ułożył i czy był to zamierzony efekt, czy tylko pomyłka. Ciekawy był, jak wygląda w takim razie jego jaźń.

Szachownica wyglądała bajecznie, a on sam wisiał na czubku drzewa, niczym idiota. Daleko, na horyzoncie widział wiszący, ale już powoli zmierzający w jego kierunku sterowiec. Dziwnie czuł, że na sterowcu siedzi nie kto inny, jak jego młodszy brat. Cholerny Jacek, on zawsze potrafił się ułożyć. Nawet w śpiączce miał szczęście.

Mężczyzna, będąc nawoływanym przez tych z dołu, szybko zjechał z czubka drzewa, przy końcu spadając ku jego szczęściu, na miękki mech.
„Z wejściem problemów nie było, gorzej z wejściem” – zaśmiał się sam do siebie i uśmiechnął.
Równie szybko co uśmiech się pojawił, teraz zeszedł z pyska. On, wraz z rodziną stał nad zwłokami jakiejś kobiety. Cyrus sądził, iż wydawała się znajoma, i nawet rozumiał co to truchło robi w umyśle jego brata.

Każdy chciał kiedykolwiek kogoś zabić. Zabijanie często wchodziło w krew, uzależniało. Skoro jest we śnie, zabójstwo to nie liczyło się, a jednak pozostało fantazją. Nijak pozwalało na krótko dziki instynkt nakarmić na jakiś czas. Taką teorię wysnuł sobie Cyrus, ale nie podzielił się z nią innymi. Natomiast podzielił się informacjami, jakie zgarnął będąc na czubku drzewa.
Mężczyźni pokiwali głowami.
- Sądzę że powinniśmy iść w tamtym kierunku, najbliżej do jasnego pola i tam się zatrzymał ten sterowiec. Sądzę że siedzi w nim Jacek – dodał do opowieści i wskazał ręką kierunek.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 26-06-2011, 12:50   #8
 
Wredotta's Avatar
 
Reputacja: 1 Wredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znanyWredotta nie jest za bardzo znany
Sterowiec. W sumie tylko to przykuło moją uwagę. Jacek interesował się światem powietrznym.
Nagle usłyszałem, jakieś krzyki z dołu. Pospiesznie zeskoczyłem, nawet szybciej niż Cyrus. To co tam zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Jacek kogoś zabił?! Co to ma być do cholery?!
Przyjrzałem się w milczeniu blond ślicznotce.
Wydawała się bardzo znajoma.
Czy to nie ta co tak ciągle latała za Jackiem? Nie byłem pewien.
Za zamyślenia wyrwał mnie głos Cyrusa:
-Sądzę że powinniśmy iść w tamtym kierunku, najbliżej do jasnego pola i tam się zatrzymał ten sterowiec. Sądzę że siedzi w nim Jacek.
Pokiwałem ochoczo głową. Wreszcie mój brat gadał przyzwoicie.
 
__________________
"Już, już, bo nie będzie gier wideo..."

Ostatnio edytowane przez Wredotta : 01-07-2011 o 12:02.
Wredotta jest offline  
Stary 28-06-2011, 00:49   #9
 
Piszący z Bykami's Avatar
 
Reputacja: 1 Piszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znanyPiszący z Bykami wkrótce będzie znany
- Hej! – wykrzyknął Fryderyk w stronę Cyrusa uznawszy, że ten wspina się już zbyt wysoko. Niebezpiecznie wysoko. – Złaź tu natychmiast! – Następnie wzrok przeniósł na Kamila i westchnął. „Co się dzieje z tymi chłopakami, bawić się tu przyszli, czy co?” – pomyślał. Mimowolnie, nie chciał źle o swych wnukach myśleć, ani z pewnością już ich się czepiać. Ale widok Kamila gnającego z uśmiechem w ślad za bratem po drzewie, przywiódł mu na myśl bardziej obóz młodzieżowy niż ratunkową misję. Brakowało tylko ukrytego za pazuchą piwa i jakiejś przekąski.

Staruszek oderwał się od tych myśli, wzrokiem znów powiódł po ziemi. Zamarł. Dojrzał oto bowiem zarys ludzkiej sylwetki w wysokiej trawie, który nie na żarty go przeraził. Zamrugał oczami, pewien, że się przewidział, po chwili podszedł bliżej. Omal nie zwymiotował na jej widok… naga, sponiewierana, martwa. Zamordowana. Fryderykowi aż serce łomotnęło dzikim stukotem, w głowie zaszumiało, przez chwilę myślał, że zemdleje z tego wszystkiego. Ale nie upadł. „Co za bydlak…?” – myślał w duchu, pomiędzy jednym łomotem serca a drugim – „Co za podłe zwierzę, bo przecież nie człowiek, mogło zgotować dziewczynie taki los. Jakim trzeba być potworem żeby chociaż zabić…! A żeby tak…Matko, policję trzeba…!” – pomyślał nawet, zapominając z tego wszystkiego, że tu nie jest życie. Że inne panują tu prawa. Że to sen. Twarz mężczyzny zmartwiała gdy pomyślał o Jacku, gdy zdał sobie sprawę, że ta dziewczyna, ta biedna dziewczyna… to obraz w jego głowie! Nie, nie martwił się, że Jacek go wygenerował, przez myśl mu nawet nie przeszło, że wizje takie w umyśle jego wnuka powstawać mogą celowo. Na pewno nie. Fryderyk wiedział, że to nie senne marzenie, a senny koszmar nawiedzający sen Jacka, biedak z niego, że takie śnią mu się koszmary. Ale cóż, komu się nie śnią? I któż zdolny nad nimi zapanować?
„Biedny Jacek”.

- Sądzę że powinniśmy iść w tamtym kierunku, najbliżej do jasnego pola i tam się zatrzymał ten sterowiec. Sądzę że siedzi w nim Jacek – odezwał się nagle Cyrus.
- Tak, tak… – przytaknął Fryderyk, wciąż otumaniony widokiem denatki – Ale najpierw musimy ją pochować. – dodał, nie spuszczając oczu z ciała. Sen czy nie sen, szacunek się zmarłej należał.
 
Piszący z Bykami jest offline  
Stary 28-06-2011, 03:06   #10
 
diarrhoea2's Avatar
 
Reputacja: 1 diarrhoea2 nie jest za bardzo znany
Tomasz podszedł do zwłok powoli. To co ujrzał było dla niego straszne. Jednak ciągle patrzył na ciało młodej dziewczyny. Nie znał jej i był z tego powodu szczęśliwy.
"To jego wspomnienie ? Marzenie ? Senny koszmar ? Co to do cholery jest ?" - pomyślał po czym kucnął obok dziewczyny by poszukać jakiejś wskazówki. Dokładne oględziny sprawił, że Tomkowi zaczęło bić szybciej serce.
"Wygląda na to, że walczyła o życie, jednak napastnik był silny i zdeterminowany do osiągnięcia celu" - Tomek zaczął układać w głowie to zdanie na różne sposoby, by później użyć go w książce. Jednak to co widział, nie dawało mu spokoju.
"Tu jest coś nie tak. Zupełnie nie tak." Pomyślał powoli oddalając się od ciała.
Nagle Tomek podniósł głowę. Spojrzał na Cyrusa po czym krzyknął
-Zobaczymy się później.
Zaczął biec w ciemny las. Nie tam, gdzie prawdopodobnie był sterowiec lecz w przeciwnym kierunku. Sam nie wiedział dlaczego. Starał się jak najszybciej oddalić od tego miejsca.
"Co ja do cholery robię" - walczył ze swoimi myślami lecz nadal biegł przez gęsty, ciemny las. Nagle poczuł miły, sosnowy zapach. Zatrzymał się. Gdy odwrócił głowę nie widział już towarzyszy ani polany. Postanowił biec dalej.
"Ciekawe co jeszcze kryje umysł tego człowieka" - pomyślał biegnąc co raz szybciej. Jednak sam nie wiedział, czy dlatego postanowił uciec.
 
diarrhoea2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172