lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [sesja] DP, "W stepie szerokim..." (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/1019-sesja-dp-w-stepie-szerokim.html)

Rębajło 19-11-2005 23:04

[sesja] DP, "W stepie szerokim..."
 
Starosta Gry
Był to Augustus (sierpień) Anno Domini 1624. W czasach wielce burzliwych gdy na zachodzie działa grzmiały, a szczęk broni mieszał się z rykiem mordowanych ludzi. Oto już bowiem 8 tok trwała wielka wojna, między katolikami a protestantami. Wojska maszerowały a ostawała się po ich przejściu jeno ziemia i woda. Prawdziwy koniec świata dział się w krajach pludrackich a szlachta zaś patrzył na to ze zdziwieni gdyż zrozumieć nie mogła, żeby się mordować jeno przez to, ze kto w inna wiarę wierzy.
W Polsce panował tedy Sigismundus Tertius Dei gratia rex Poloniae magnus dux Lithuaniae Russiae Prussiae Masoviae Samogitiae Livoniaeque nec non Suecorum Gottorum Vandalorumque haereditarius rex (Zygmunt Trzeci, z Bożej łaski król polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki i inflancki, a także Szwedów, Gotów i Wandalów dziedziczny król). Władca ten wielce na punkcie tronu Szwedzkiego był wyczulony a po roku 1600 gdy pozbawiono go możności do dziedziczenia tronu Szwecji prowadził wciąż wojnę z owym narodem z czego największa wiktoryją był Kircholm, w którym to Jan Karol Chodkiewicz w kila tysięcy jazdy kila razy liczniejszego wroga rozbił, ku wielkiej chwale swojej i oręża Polskiego. Na polu bitwy mostem legło 6000 Szwedów zaś Polaków jeno stu. Ze znaczniejszych Szwedzkich dowódców padli Fryderyk książę Lüneburski i Lenartsson. Ranny został król Karol IX, któren musiał ku swem statkom uciekać gdzie tez haniebnie własnym rapierem zabił jednego z husarzy wziętych wcześniej w niewole. Wieść o zwycięstwie rozniosła się szeroko po świecie. Podziwiali ją papież, szach perski, król angielski i wielu innych, dziwiły się bowiem narody postronne rycerstwu Rzeczypospolitej, ze tak wielka sprawność ma w arkanach wojennych.
A i dziwić się i mogli później bo już w roku 1621 pokazali rycerze Polscy na co stac szablcie w ich dłoniach. Bitwa pod Chocimiem w dniach 2 September - 9 Ocotober 1621 roku, po klęsce pod Mohylewem wojska Rzeczypospolitej w ludu 35 tysiące się liczące pod dowództwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza, Belzebubem przez swych żołnierzy zwanego, podczaszego koronnego Stanisława Lubomirskiego i królewicza Władysława podjęły obronę obozu warownego, który bronił dostępu w głąb Rzplitej, przed wojskami pogan. Polacy ze wsparciem Kozaków 30 tysięcy liczących pod dowództwem sahajdacznego Piotra Konaszewicza, pomnego na dobo ojczyzny zdołali odeprzeć wroga liczącego ponad 200 tysięcy głów pohańców. Zaprawdę były to wielkie wiktorie a wspanialsze tem bardziej, ze świeże jeszcze w pamięci ci ludzkiej a i żyło mnogo tych co brali udział w tych potyczkach.
Zdawać by się mogło, że spokój w Rzplitej będzie na jej południowych graniach ale co baczniejsi nasłuchiwali przecież szemrania Zaporożców oraz wieści jakoby Tatarzy znów najazd chcieli uczynić aby jasyr obfity zagrabi.
W takich to czasach się to działo, w takich że przyszło wam żyć drodzy Panowie Bracia...

***

Pogoda była zacna, na niebie wesoło świeciło słońce przygrzewając wszystkim tak miło, że zdawać się mogło jakoby to sam Bóg postanowił w tych dniach nad Ukrainą swą dobrotliwą rękę błogosławiąc ludowi prostemu oraz przede wszystkim szlachcie, która przy takiej pogodzie łacniej mogła przed dworkami miodu i wywczasu zażywać oraz podróże ku znajomym czynić.
Od czasu do czasu wiatr chłodny zawiał przynosząc ulgę nagrzanemu już barzo ciału. Mości Panowie! Cóż rzecz! Żyć się chciało, oddychać się chciało i cieszyć każda chwilą szlacheckiego żywota.
Wyruszyliście z Małopolski, krainy górzystej a lesistej gdzie to się znajduej koleba zacnej szlachty i jechali się spokojnie przez ziemię sanocką, później przemyską, następnie lwowską aż wreszcie po przekroczeniu granicy województwa wołyńskiego wjechaliście do wielkiego województwa kijowskiego. Odpoczynku zażywszy w Cudnowie jechaliście na Biała Cerkiew a stamtąd już ku Korsuniowi skąd droga wypadać wam miała na Sicz Zaporoską.
Jak to się stało, ze tak się tam udać chcecie?
Owóż JWP strażnik koronnym, Samuel Łaszcz, ogromny awanturnik i hultaj rodem z Ukrainy ale też dzielny wojownik oraz wspaniały facecjonista, dał wam za zadanie przekazać list prywatny pewnej personie w województwie kijowskim. Adresatem tegoż jest Michaiło Sławomier, mieszkający na Sicz, która znajdowała się wówczas na Bazawłuku. Posiada tam ponoć duży, dostatni dom, kilka kramów a także stado koi i bydła. Człek ten jest panem herbowym, jego herb to Ślepowron, został bowiem nobilitowany za swe zasługi dla Korony.
Tyleście się wywiedzieli od JWP Łaszcza i czem prędzej ruszyliście na Korsuń, któren znajduje się o kila godzin drogi przed wami.
Kompanija zaś przedstawiała się następująco...

(proszę każdą postać teraz o napisanie posta, w którym opisze swój wygląd zewnętrzny oraz infromacyje znane innym kompanionom, znacie się już bowiem trochę)

LMGray 19-11-2005 23:28

Konstanty z herbu Brawura, był to człek spokojny i nikomu nie wadzący. Nauczanie pobierał on gruntowne, a i Najświętsza Maryjka w głos go śpiewny obdarzyła. Toć to jak Kanstanty pewnego dnia na sejmiku przemawiał to, aż waćpan Koniecpolski sam powinszował talenta wielkiego.
Sam był jeszcze młody, a jednak dojrzały, bo ponad trzydzieści zim już przeżył. Ale krucho to była osoba i nazbyt dumno, przeto bracia trudno z nią wytrzymać mieli. Jeno tych trzech poznało na tyla Konstanta, iż znali, że to mądry człek, a i serce to on mioł wielkie. A do tego jeszcze jako prawdziwy szlachcic, szablą też wojować umioł.

To na tyla bracia moi, mom nadzieja, iż misja szybko spełnimy i do domu szczęśliwie wrócimy.

Norbi 20-11-2005 11:04

Zbygniew Orłowski herbu Bachmat, świerzo nobilitowany obieżyświat. Troche życia poznałem jak moj druh Konstanty, gdyż przebyłem już trzydzieści pięć wiosenek. Urodzon w Radomiu przebyłem wiele Rzeczpospolitej, a nawet troche kraju Zaporoskiego, gdyż na pewien czas służyłem u panów atamanów. Nauczon jestem także kilku sztuczek z tamtejszego wojska. Żem nie jest jakiś rozbójnik ni pudrak ino w miare spokojny waćpan, lecz można mie też łatwo wyprowadzić z równowagi. Lubie także się zabawić jak lekki swawolnik. Tyże trzech co mnie poznało lepiej nie zaznali i raczej nie zaznają smaku mojej szabelki.

Zatem moi drodzy towarzysze broni, ruszajmy w kolejną przygodę. Aliż uważajmy na siebie, gdyż mi nie łatwo było powrócić z kraju zaporoskiego do ukochanej ojczyzny.

Vengar 20-11-2005 11:30

Maciej Piotrowski herbu Ślepowron, szlachcic z ziemi przemyskiej. Posmakował troche cięzkiego żywota na Ukrainie w towarzystwie Panów Braci. Wiekiem młodszy od pozostałych kompanionów, bo tylko dwadzieścia cztery wiosny na karku. Jednakże to szabla jest atutem tego szlachcica. Przyuczany do niej od dzieciństwa, opanował ją barzo dobrze. Mimo młodego wieku, twarz jego zdobi kilka mniejszych lub większych blizn zdobytych w pojedynkach czy burdach karczemnych. Majątku wielkiego nie posiada, jednak stara się o tym nie wspominać. W gospodach czy na popasach zawsze czujny, rozgląda się jakby szukajac wroga jakowego ukrytego. Ubrany w ciemnoczerwony żupan, z husarską szablicą zwisającą przy boku. Czasem szablica ta, zdecydowanie za szybko wyskakuje z pochwy.

Mamy się udać na Sicz. Niebezpieczne to tereny. Lepiej bądźmy ostrożni i przygotujmy samopały!

Glyph 20-11-2005 11:35

Marcin Znamirowski herbu Gryf

Podróż dobiegała końca. Marcin odczuł ulgę, boć przyzwyczajony do niewygody, to jednak lata robiły swoje. Był to 55 litni już kawaler. O jego wieku dawały snać siwe skronie. Ubrany w stary żupan, po lewej jego stronie na pasie wisiała zdobiona szabla husarska. Wszak Ci co z nim teraz jechali, nie raz pewno słuchali bajad o wyczynach Pana Marcina w kompaniji płk Wieryńskiego. Rzemiosło wojenne i łowy. Były to sprawy, o których żywo mógł prawić dzień cały. Teraz jednak czas dłuższy siedział zamyślony. Myśl Pana Marcina ulatywała gdzie indziej.W odległe okolice Poznanie, do Lipiec. Minął wszak czwarty miesiąc jak nie miał z tamtąd wiadomości.

Rębajło 20-11-2005 12:45

Starosta Gry
 
Starosta Gry
Oj tak Panowie Bracia, oj tak! Zacna kompanija się stepem poruszała ku Korsuniowi, jechali wszak nieśpieszno aby i konie wypocząć mogli. Po prawej swej stronie, znać było jak miga im wesoło, rzeka Roś będąca prawym dopływem wspaniałego i ogromnego Dniepru. Owóż zawiał wiatr lekko chłód przyjemny dając, osobliwie imć Znamirowskiemu dawał on wiela dobrego bo chociaż był człekiem zaprawionym w bojach i wciąż zdrowym to przecież wiek mu trochę czasem przeszkadzał ale tez powagi dodawał miedzy ludźmi a jak już młodym opowiadał po karczmach jak to w chorągwi służył to, hohoh! Publiczności bez liku w mig się znajdowało a i słuchali go też jego kompanionowie prawda, ze już znali jego opowieści ale przecież człek rycerski nigdy dość nie ma słuchania o wielkich wyprawach, podchodach i ogólnie rzemiośle wojennym. Imć Orłowski zasię jeno wjechawszy w województwo kijowskie, jeno poczuł w nozdrzach zapach Ukrainy już czuł, że żyje! Grała w nim krew, przypomniały się jego wyprawy z braty kozaki na Tatarów, pamiętał hardych batków atamanów pod któremi nie raz nie dwa służył a za zasługi wojenne nobilitowan został! Czasem mu przez głowe jeszcze leciała obozowa piosnka: „Naływajmo bratia w kryształewy czaszy, Szczob szably ne brały, szczob kuly myjały, Holywonky nasze...”. Oj tak, imć Orłowski łączył w sobie dwie rzeczy: Kozacką hardość i szlachecką dumę, przyznać to trzeba było. Daje Mości Piotrowski, któren się Ślepowronem pieczętował a z ziemi przemyskiej pochodził. Nie dziwota tedy było nikomu, że człek to był skory do walki, dzielny, do służby wojskowej jak i w burdach zaprawion o czym owe blizny na łbie szlacheckim świadczyły. Rozglądał się ustawicznie na boki za wrogiem, patrzał na szabli rękę kładł aby gotowym być na każdą przypadłość. Wielce on nie raz miał wspólnych tematów dyskursów z imć Znamirowskim, bo obaj w wojsku służąc wielkie experietnia w onej dziedzinie mieli, któremi zresztą nie raz się wymieniali. A to pan Piotrowski rzekł czasem, ze szablę lepiej tak a tka na rapciach nosić a to zaś imć Znamiorskiw rzekł, że najlepiej w bitwie tu a tam stawać, ot dyskursa zwykłe jakie każdy szlachcic lubi zażywać. Nie należy zapomnieć o kolejnym panie bracie, którym był nikt inny jak Mości Konstanty Zapolski, któren kiedyś poufale został przez Koniecpolskiego nazwany „Sarmackim Cyceronem Złotoustym” po swej przemowie na sejmiku, która to zjednał sobie duże poparcie szlachty tam zebranej i doprowadził do pomyślnego głosowania. A nosił się imc Konstatny dumnie i znać było w nim dawnego familianta co w połączeniu ze wspaniałą umiejętnością retoryki sprawiało, ze nie raz jego zdanie się liczyło nad zdanie imc Znamirowksiego. Dobry Boże ileż to razy udało mu się burd zażegnać pięknemi słowy, ileż razy dzięki niemu kompanija była zapraszana w gości, toż dzięki jego zdolnościom medyjacyjej JWP Łaszcz nagrodę raczył im powiększyć.
Oj tak, była to zgrana swawolna kompania w której doświadczenie wiekowe mieszało się z młodą hardością, gdzie piękna mowa z umiejętnością władania szablą szły za pan brat!
Owóż opatrzył z daleka imć Piotrowski, który młodym będąc wzrok najlepszy posiadał, jakowe zabudowania drewniane hen tam, na stepowym horyzoncie! A że ich tam mnogo było tedy domyślił się prędko, że już Korsuń widać, do którego zmierzała kompanija w celu na Sicz dalej się udania.
Reszta kompaninów tego nie widziała bo też nie patrzyli tak bacznie lub gaworzyli między sobą lub w milczeniu plecy na wygrzanie słońcu ukazywali.

Vengar 20-11-2005 12:55

Maciej Piotrowski
Hej Waszmoście! Toć to Korsuń tam na horyzoncie! Zakrzyknął i wskazał ręką na ukazujące się w oddali budowle.
Stamtąd prosto na Sicz się udamy, przeto wypadałoby wcześniej w gospodzie wypocząć i miodu z piwniczki się napić, bo słońce daje się we znaki!
Po tych słowach lekko sciągnął lejce i koń ruszył żwawszym krokiem w stronę Korsunia.

Glyph 20-11-2005 15:34

Marcin Znamirowski

Hej...Kosuń... Marcin ocknął się słysząc te dobre nowiny. Spojrzał w dal, acz nie zobaczywszy niczego ponad niewyraźne ostępy, zdał się na słowa towarzysza.
-Jeśli to dalibóg Kozuń, będziem tam jeszcze przed wieczrem-zagadnąl.
-I dobrze-mówił dalej patrząc na swojego siwka- Konie już zdrożone, a i my nie mniej. Wielcem będe rad jaki dzban miodu opróżnić.
I jechał tak dalej, lekko popędzając konia i wypatrując zabudowań.

Norbi 20-11-2005 19:46

Zbigniew Orłowski
Po wieści od imć Piotrowskiego aż się rozpromienił i wyprostował. Przemowił donośnie do towarzyszy - drodzy kompanie, nie myślałem, że sławetna Bogurodzica da mi sporzeć na te przepiękne widoki. Warto jest przebyć każdą odległość aby obaczyć.-Wielce uradowany spogląda po towarzyszach. Korsuń...pierwszy przystanek w drodze do serca stepu i kraju zaporoskiego, ach jakież to były kędyż czasy, kiedy to się wzdłuż i wszerz przemierzało step.

LMGray 20-11-2005 21:43

Kostanty Zapolski

Panowie bracia, toż to juz tutaj. jedźmy po miód i rozprostujmy kości, bo ta wędrówka cała potroszku mnie zmęczyła. - rzekł spokojnie Kanstant, po czym spiał konia i ruszył z kopyta. Oczy jaskrzyły mu się ogromnie na myśl o niedalekiej karczmie. Oprzytomnioł jednak zaraz, gdy ino przypomnioł se, iże sam już niedaleko mieszkają kozackie plemiona, a tuż za nimi już turki obozują.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:41.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172