Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2011, 02:31   #101
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
Drużyna A

Bones popisał się sztuczka ala iluzjonista i z powietrza wyciągnął chusteczkę z wychwytową na niej Pieczęcią Salomona. Ktoś musiał się nieźle namęczyć wyszywając drobnym drugiem litery otaczające kołem pięcioramienną gwiazdę.
Wydostali się dość szybko. Po korytarzu niosło się echo wystrzałowy, ale Nekromanta zapewnił że jego golem w marę się trzyma i mają jeszcze czas. Nim jednak dobiegli do Redbirda przed nimi pojawiła się dziewczynka. Mogła mieć najwyżej osiem lat. Miała złote włosy i staromodną białą sukienkę. W ramionach trzymała pluszowego królika. Była przeraźliwie blada.
- Czekajcie - powiedział Bones.
Powoli poszedł do dziewczynki i przysiadł na piętach by nie patrzeć na nią z góry. Dziecko pochyliło się i szepnęło coś do nekromanty.
- Dziękuję kochanie - odpowiedział jej i wstał.
Dziewczynka obrzuciła bohaterów nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Ja... powiem wam później. Teraz trzeba ratować resztę.

Drużyna B

Croc dosłownie ryczał z żądzy mordu. Storm jakimś cudem zdołał dobiec do Loba nim jaszczur zorientował się skąd pochodzą ich głosy. Teraz szarżował w ich kierunku z zamiarem rozszarpania ich na kawałki.
Były by to pewnie ostanie chwile życia młodocianych bohaterów gdyby Killer Croc nagle nie złapał się za głowę i padł na kolana. Morderca dosłownie skręcał się z bólu. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale gdy Croc poniósł się z ziemi najwyraźniej nie miał już ochoty na walkę, mimo iż był wściekły.
- Upiekło się wam - mruknął i ruszył w stronę nieprzytomnego Jokera.
Nim zdołali zareagować Croc zniknął z Jokerm na ramieniu w studzience ściekowej.

Nighshadow między czasie zdołał dolecieć do swojej rezydencji. Otrzymał też przekaz od Robina.
Wiktor błyskawicznie zajął się Bezdomnym Obrońcą, ale z góry ostrzegł że dziewczyna straciła dużo krwi i jej szanse są raczej marne. Zdziwił się tylko że puls bohaterki jest w marę równy, choć bardzo powolny.
 
__________________
Poradnia Psychologiczna Łopata - zakopiemy każdy dołek

Ostatnio edytowane przez Cothrom : 29-10-2011 o 03:04.
Cothrom jest offline  
Stary 01-11-2011, 21:43   #102
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
- Ej... słaby typ?! Pokrzyczał, pokrzyczał.... zwinął nogi za pas i jeszcze pogroził pięścią na pożegnanie... - Usta Loba wygięły się w grymasie tak krzywym, że można było mieć wrażenie, że pod wpływem napięcia mięśni cała jego twarz zaraz przekręci się i spocznie do góry nogami.
- Tak czy inaczej, chyba o to nam chodziło. Co teraz? Gonimy ich? - Popatrzył pytająco na Storm Shadow'a, był chyba trochę zawiedziony, że nie przyszło mu się zmieżyć na pięści z wielkim jaszczurem.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 01-11-2011 o 21:46.
Komiko jest offline  
Stary 03-11-2011, 22:39   #103
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Storm Shadow przez moment milcząco wpatrywał się w studzienkę, w której zniknął Croc, jakby nie rozumiał, co miało przed momentem miejsce. Wciąż trzymając się za bok stał rozdziawiony jak jakieś niemrawe zombie. Gdy wreszcie słowa Loba przywróciły mu zdolność myślenia, cieszył się, że jego minę maskuje biała balaclava.

- Przygotowałbyś proszę motor? Zwińmy się zanim gliny się zjadą i... i... nie wiem, pojedźmy do jakiegoś motelu za miastem się ogarnąć, napić, odpocząć i odczekać, aż reszta się z nami skontaktuje. W czasie jak byś szykował maszynę, jeżeli to nie problem, eee... - zamyślił się Storm, rozglądając po pobojowisku - Zgarnę tylko rękawicę i spluwy które dotykałem. Nie chcę aby moje odciski palców dołączyły do bazy danych lokalnej policji. No, do zobaczenia na froncie.

Siberian zasalutował Czernianinowi, po czym czmychnął do miejsca masakry. Zdał sobie sprawę, że gdyby ochłonął, to chyba by zwrócił niewielki posiłek jaki zjadł w ruderze Bezdomnego Obrończy i Bonesa. Widział już gorsze widoki, ale zawsze był uprzedzony o takiej możliwości, ot mentalnie przygotowany na to. Tutaj spotkał się z zupełnym zaskoczeniem. Wiedział, że będzie musiał porozmawiać z Nightshadowem... stwierdził, że ciężko ufać takiej osobie. Zwłaszcza mającej takie możliwości. Tym niemniej, zadbał o ich rannego...

Zwiększając czujność w promieniu kilku metrów od studzienki Storm poruszał się powoli jakby spodziewał się powrotu krokodyla w każdej chwili. Nie słysząc ruchu przelotnie zerknął do ziejącego otworu bez płyty studzienki, ale nie widząc żadnej interesującej poszlaki (a liczył głównie na cokolwiek mogłoby wypaść temu całemu Jokerowi w tej regularnej bitwie) ruszył do miejsca, gdzie Lob ukrył motor.
 
-2- jest offline  
Stary 03-11-2011, 23:59   #104
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
NightShadow szybko położył kobietę na łóżku zawczasu przygotowanym przez Wiktora. Zrobił tylko tyle by monitorować jej stan, w końcu to Wiktor był kiedyś lekarzem, także NightShadow wiedział, że zostawia bohaterkę w dobrych rękach. Wychodząc powiedział do Wiktora:

-Pobierz próbki DNA i sprawdź czy nie ma jakichś dodatkowych genów. Twierdzi, że jest człowiek, ale skacze na niemożliwie długie odległości i coś dziwnego dzieje jej się z oczami. Sprawdź to, ja wracam na miejsce, mogą jeszcze potrzebować pomocy.

Lecąc na miejsce w którym Croc ranił kobietę NightShadow skontaktował się z Syberian Stormem:

-Tak na wszelki wypadek lepiej się stamtąd zbierajcie, policja zapewne już tam jedzie. Mój samolot powinien już być na miejscu, powinieneś dać też radę spakować tam motocykl czernianina, nie jedź motocyklem, potrzebuję kogoś by doglądał Obrończyni, a ona jest w miejscu do którego traficie tylko wsiadając do tego samolotu.

Następnie NightShadow skontaktował się z grupą Robina:

-Tutaj NightShadow, potrzebujecie pomocy? Misa jest pod opieką jednego z najlepszych lekarzy, nic jej nie grozi. Jak będziecie wracać dajcie mi informację, podam wam wtedy współrzędne miejsca w którym jest Obrończyni.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 04-11-2011, 01:00   #105
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Robin lekko wzruszył ramionami. Potem odebrał komunikat i, dostrzegłszy, że nie otrzymał potrzebnych danych, przełączył komputer na wyszukiwanie raportów policyjnych aby sprawdzić skąd dokładnie drużyna druga się wycofywała.
- Wracamy. Podaj współrzędne - zakomunikował na temat Obrończyni.
Co do tego bowiem nie było wątpliwości. Wiedząc, że nim przybędą miejsce zapełni się policją, chłopak opracował dodatkowy plan. Redwing powinien wkrótce przylecieć... spojrzał na niebo, ruszając w kierunku z którego powinien nadlecieć. Gdy ów się zjawił, wszyscy się tam zapakowali i Tim dość szybko wystartował aby pomknąć ku Gotham. Mieli kilka minut. Skorzystał z tej okazji aby ustalić kilka spraw z resztą.
- Answer, razem z Bonesem udacie się do lokacji podanej przez Nightshadowa. Redwing zaprogramowany jest tak, że po tym jak wysiądziecie z niego, uruchomiony zostanie autopilot i maszyna odleci samodzielnie do bazy.
Wtedy mu się przypomniało. Uruchomił Redbirda i nastawił go tak, aby wóz na najwyższych obrotach się przetransportował jak najszybciej do najbliższej z kryjówek.
- Ja dołączę do was później.
Redwing zwolnił znacznie nad samym Gotham. Tamże Tim opuścił już sam odrzutowiec, wyskakując z niego nad jednym z wieżowców. Tamże, rozpędzony, wysunął linkę aby zaczepić ją na barierce takowego i, utraciwszy sporą część energii, zaczął standardową dla niepotrafiących latać herosów podróż w dół, prosto na miejsce zdarzenia z Jokerem i Killer Crociem w rolach głównych. Skoro zjawiła się tam policja, chciał tak czy inaczej zadać kilka pytań. Jako przyboczny Batmana nie był traktowany jak pierwszy lepszy idiota... przynajmniej nie powinien być.
 
__________________
- You're my Robin. Always will be.
- And you'll always be my clone boy.

TT #92
Gratisowa kawka jest offline  
Stary 04-11-2011, 23:40   #106
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Jack doszedł już do siebie, po niedawnym wysiłku. Rozchmurzył się nieco i sprawdził, czy nie ma w zapasie jeszcze jednej maski. Nie miał. Zaklął cicho i wysłuchał poleceń Tima.

- Yes Sir. - zakrzyknął z przesadną żarliwością.

Kiedy dotrą na miejsce - odnotował w myśli - musi przeskanować okolicę, aby nie przeszkadzał im żaden policjant, ani przydupas Jokera.
Modlił się w duchu, aby przypadkiem nie zajrzał w myśli tego ostatniego. To mogło zniszczyć umysł każdego, a co dopiero kogoś tak kruchego psychicznie jak Jack.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 05-11-2011, 18:21   #107
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
Syberian Storm i Lob już zdążyli zapakować swoją broń i postawić motocykl na nogi gdy nad ich głowami rozległ się tłumiony dźwięk silników odrzutowy. Niski ton nie był zbyt głośny, ale i tak wydawał się rykiem na pustym teraz placu budowy.
Był to przerobiony myśliwiec, w całości pomalowany na czarno, przypominający nie co legendarnego BatWinga, tyle że był większy. Samolot Nighthadow'a w końcu się pojawił tyle że trochę już po nie w czasie.
Para młodocianych bohaterów zapakowała się do środka wraz z harley'em Loba. Po zamknięciu się luku samolot prowadzony autopilotem wzniósł się w mroczne niebo Gotham.

Redwing poleciał nie nad miejsce potyczki lecz do rezydencji na granicy miasta. Bones i Answer ujrzeli budynek, właściwe cały kompleks w nowoczesnym stylu typowym dla bogatych-którzy-mają-za-dużo.
Zgodnie z tym co powiedział Robin, gdy tylko opuścili Redwing'a ten ponownie wzniósł się w powietrze i zniknął szybko za linią horyzontu.

We wnętrzu już czekali na nich Lob i Sybernian Strom. Zjawili się tam zaledwie parę chwil wcześniej wraz z samolotem Nightwinga.
W końcu do rozległego salonu wkroczył mężczyzna w średnik wieku niosąc ze sobą apteczkę.
- Witam, jestem Wiktor - przedstawił się. - Ktoś z was jest ranny?
- Co z Obrońcą? - Zapytał szybko Bones. Na czaszkę naciągnął kaptur i teraz widać było jedynie dwa światełka, które jak zawsze świeciły w pustych oczodołach.
- Zadziwiająco dobrze - odparł Wiktor. - Powinna dość do siebie w ciągu tygodnia

Robin zastał niezbyt przyjemny widok. Sześć trupów i dwóch gości zakutych w lód po same szyje. Policja już była na miejscu i najwyraźniej nie byli zbyt zadowoleni.
Dodając do tego przewalony na bok dostawczak, wszechobecne łuski po pociskach i wysadzony w powietrze budkę można by pomyśleć że to nie plac boju nowych bohaterów, ale miejsce porachunku jakiś ulicznych gangów.
Z południa nadlatywał właśnie Nightshadow.
 
__________________
Poradnia Psychologiczna Łopata - zakopiemy każdy dołek
Cothrom jest offline  
Stary 08-11-2011, 23:49   #108
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Wow. - szepnął tylko Siberian, widząc przesłaniający ciemność czernią pojazd. Był pod szczerym wrażeniem maszyny, cudu techniki, który od razu skojarzył mu się z Batmanem. Gdy obserwował zniżającą lot maszynę, zastanawiał się kto ją pilotuje, miał jednak na ten temat swoje własne przypuszczenia. Gdy się potwierdziły, dopiero zdał sobie sprawą, jak bardzo nie była to jego liga.

Zaoferował Lobowi swoją pomoc we wnoszeniu motoru (niegrzecznie byłoby nie zaoferować), choć nie nachalnie (niegrzecznie byłoby się narzucać). Sam z niemałym trudem wtoczył się do środka i komendą potwierdził przez komunikator:

- Tu Siberian, jesteśmy obaj cali na pokładzie, odbiór. - stwierdził, że dość dobrze idzie mu komunikacja z pancernym i zaczął zastanawiać się, czy ten nie jest jakimś dawnym żołnierzem. Jednak wyciągnąwszy nogi przed siebie w oparciu, które musiało się wydawać wygodne wobec jazdy motorem - ostatnich dni, tygodni, miesięcy życia szybko zaczął odpływać do błogiej nieświadomości, pilnując tylko, czy aby Czernianin czegoś nie chce. Przez chwilę przyszło mu na myśl pilnowanie, aby niczego nie zepsuł, ale odrzucił ją jako abstrakcyjną.
Kimkolwiek był nonszalancki obcy o naturze chilloutera, pokazał wyraźnie, że można na niego liczyć.

Odpłynął, oddając się przemożnej potrzebie organizmu po walce, w zasadzie nawykowi łapaniu snu kiedy można i nawet ekscytacja spowodowana lotem nie mogła tego powstrzymać.

***

- Hy... a ja się dziwiłem, że ma pancerz i samolot. Ładne miejsce. - niezobowiązująco rzucił do Loba, zastanawiając się, kiedy odwiedzi ich sam gospodarz przepastnej rezydencji.
Chwilę się naoglądał zaciekawiony, bał się też usiąść gdziekolwiek w wybrudzonym i wyświechtanym kostiumie "superbohatera", toteż zmuszając się do stania pospacerował, uważając, by niczego nie dotykać. Obserwował też Loba niecobardziej uważnie w tej sytuacji. Cieszył się, że ciężką i nieporęczną broń zostawił w samolocie. Po prawdzie, przysiągł sobie, że to ostatni raz jak korzysta z takiego asortymentu. Teraz chciał się tylko pozbyć odcisków palców, co było dość zabawne, bo sporo pocisków wystrzelił dla efektu i suspensu, ale do nikogo nie strzelał i był pewien, że nikogo, zgodnie z zamierzeniem, nie trafił.
Inaczej... uwzględniając krokodyla, nikt nie odniósł w wyniku wykorzystania przez niego broni palnej żadnych obrażeń. Wątpił jednak, by w tej masakrze śledczy szybko to ustalili, a problem i tak był akademicki - nie chciał, by mieli jego odciski palców połączone z tę masakrą i już.

Gdy na lądowisko opadł z gracją Redwing, Storm wyszedł w stronę lądowiska, zobaczyć, kto do nich dołączył. Czuł się dość niezwykle widząc przynoszący ulgę widok wspólników - żywego szkieletu i gościa o image'u stracha na wróble. Nie, zaraz... takiego to nie było przypadkiem?

Powitał obu zawołaniem i skinieniem głowy, doczłapując do nich by upewnić się, czy żaden z nich nie potrzebuje pomocy, co dało dość komiczny efekt biorąc pod uwagę, że cały czas był praktycznie zgięty i trzymał się za rozpalony bok, podpierając na ścianach. Razem przeszli do salonu.

Wtedy pojawił się mężczyzna przedstawiający się jako Wiktor. Zamienili dwa istotne zdania z Bones'em.

Przy pytaniu jednak, czy któryś z nich odniósł rany, Siberian podniósł nieśmiało rękę. Zrobił sobie też przerwę od trzymania jej w powietrzu by zdjąć maskę.
- Nikita. - przedstawił się obcemu. Cóż, pierwszy, który tak z imienia, kulturalnie byłoby chociaż odpowiedzieć. Poza tym miał wrażenie, że cała ta zabawa w przebieranie na jego okultystycznym poziomie wtajemniczenia, w gronie sojuszników miała mikroskopijne znaczenie.
- Człowiek krokodyl, który po postrzale okaleczył Obrońcę może nie tak poważnie, ale z lubością obił mi bok. Z przewlekłych to Objaw Raynauda na cały organizm. - wyjaśnił młody stażem heros, syknąwszy raz z ustającego bólu. Ręką przeczesał rzadkie, krótko ostrzyżone czarne włosy. Miał nadzieję na ślady wilgoci, niestety jednak i tym razem się nie pocił. - Ale z tym drugim nauczyłem się żyć... Pan jest gospodarzem? Może... ojcem naszego, eee... partnera?
 
-2- jest offline  
Stary 09-11-2011, 17:54   #109
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
NightShadow leciał na miejsce ataku Jokera tylko po to by poszukać śladu feromonów killer croca. Postanowił jednak najpierw porozmawiać z policją. Wylądował trochę dalej, tak by od razu go nie zauważyli, po czym wyszedł powoli i poczekał aż jakoś zareagują.

Rekacja policji była raczej oczywista. Gdy ujrzeli gości w czarnej zbroi piętnaście luf pistoletów skierowało się natychmiast w jego stronę.
- Coś za jeden?! - Krzyknaął gośc w płaszczu, prawdopodobnie komisarz.

NightShadow podniósł ręcę do góry i spokojnie powiedział:
-NightShadow, tak jakby bohater, kiedyś byłem nawet w gazecie.

- Tak jak by - mruknął gość w placzu i nakazał swoim ludzią opuścić broń. - Komisarz Gordon. Wiesz co tu się stało?

-Joker strzelał do mnie do i trzech moich towarzyszy, to odpowiedziałem ogniem, jego samego uśpiłem. Powinien się obudzić za kilka godzin.

- Jakoś go tu nie widzę - powiedział Gordon i spojrzał w stronę koronera pakującego już zwłoki do plastikowych worków. - Dumny jesteś ze swojego dzieła? Musiałeś ich zabijać?

-Próbowałem ich przekonać by porzucili grzeszną ścieżkę swego życia i znaleźli oświecenie, ale jakoś nie podziałało. Swoją drogą mamy już kilku łotrów mniej na ulicach Gotham, dla mnie to plus, a Jokera tutaj nie ma ponieważ potem pojawił się Croc, ranił jednego z nas, więc mógł również wyciągnąć stąd Jokera. Właśnie dlatego tutaj jestem, muszę sprawdzić ślad jego feromonów.

- Cholera... zaczynam tęsknić za Batmanem. Pwoinienm cię aresztować, ale pewnie tylko stracił bym ludzi. Znam takich jak ty. Z nikim się nie liczycie. Bezodmny Oborńca przynajmniej nikogo nie zabija. Sprawdzaj sobie co tam chcesz. Ale jak następnym razem cię zoabczę wezwę odziały specjalne.
Gordon odszedł sprawdzić jak idzie wydobywanie dwóch nieszczęsinków z lodu.

NightShadow podszedł do jednej ze studzienek kanalizacyjnych szukając w jej okolicy feromonów pasujących częściowo do gadów. Jednocześnie powiedział do Gordona:
-Jeżeli weźwiesz oddziały specjalne to możesz być pewien, że mnie nie znajdą. To maleństwo- popukał w zbroję- osiąga prędkość dźwięku. Aha, nie spodziewaj się, że w ciągu kilku dni zobaczysz lub usłyszysz o Bezdomnym Obrońcy, Croc trochę ją uszkodził.

Gordon odwrółcił się ponownie w stronę boahtera.
- Croc? Poturbował ją? Jak to możliwe? Dziewczyna przecież w pojedynkę dawała rady całym ulicznym gangą!

-Rzucił w nią studzienką kanalizacyjną. Nie jest bardzo ranna, twierdzi, że bywało gorzej. Jest pod opieką lekarza, a gang to nie ogromny krokodyl rzucający studzienkami.

- A mówiłem jej... z resztą nieważne. Zabieraj się stąd.

-Dobra, dzień dobry tobie też. Mówił ci ktoś, że nie jesteś miłym człowiekiem?- Niedługo po tym jak to powiedział, NightShadow wniósł się w powietrze i poleciał do swojej rezydencji.

***

Zanim wszedł na górę NightShadow zatrzymał się w swojej kryjówce, by tam sprawdzić stan Misy i by zdjąć zbroję, zostawił jednak sobie w uchu słuchawkę.

Mężczyzna wszedł do salonu byli już tam wszyscy oprócz Robina. NightShadow, tym razem ubrany w zwykłe spodnie i koszulę, nawet bez maski podszedł do reszty towarzystwa.
-Co tak stoicie, siadajcie. Czujcie się jak u siebie w domu. Jestem William, wy jednak lepiej znacie mnie jako NightShadowa. Napijecie się czegoś, lub może coś zjecie?
 
pteroslaw jest offline  
Stary 13-11-2011, 00:21   #110
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Robin czekał. Po przybyciu na miejsce jedynie obserwował reakcje Gordona i, to musiał przyznać, zaskoczyły go. Przed laty zazwyczaj było tak, że ktoś bez pardonu strzelał do ludzi - policja spisywała go na listę po prostu strzelających do ludzi, a nie herosów na skraju tolerancji. Sam, gdyby był policjantem, wyciągnąłby broń. Tego jednak nie zrobił. Nie miał prawa zrobić czegoś takiego. Poczekał jedynie na finał rozmowy i, gdy NightShadow się ulotnił, wyszedł z cienia aby stanąć na miejscu walki i się rozejrzeć. Niewiele, niestety, miał dowodów do zebrania - jedyni zdolni do ewentualnego przesłuchania nie żyli, tymczasem Croc wskoczył w kanały, utrudniając zdecydowanie ewentualną obławę. Trzeba było więc podejść do tego od innej strony
Podobnie jak Nighthadow został szybko zauwarzonył. Jednak tym razem nikt do niego nie celował. W końcu jego strój mówił co, nieco.
- Robin? - Zdziwił się komisarz. - Wyrosłeś chłopcze. Dotychczas byłeś na liście zaginionych, ale jak widzę trzymasz się całkiem dobrze.
- Czasy się zmieniają -
- Na gorsze. Za starych czasów bohterowie mieli zasady. Dziś... dziś mamy takich "mścieli" jak ten Nighshadow. Rozlewem krwi nie naprawi się świata.
- Bynajmniej - rzekł chłopak, oglądając się w kierunku w którym oddalił się mężczyzna, po czym powoli ruszył w kierunku studzienki. - Jakieś sugestie na temat tego co tu się wydarzyło?
Chciał zobaczyć co tu komisarz miał do powiedzenia, potem dać mu nieco do myślenia. Policja w Gotham nie powinna mu przeszkodzić, raczej pomóc, a w tym momencie każda pomoc się przyda.
- Na początku byłem przekonany że to pobojowisko gangów z udziałem kogoś o pokorju Mister Friza, o ile nie jego samego. Potem Nighshadow przyznał że to jego robata i "jego ludzi". Ale nie znleźmiśy niczego co świadczyło by że był tu Joker, ani Killer Croc. Żandych zabawek, ani łusek krokodyla, czy rozwalonych ścian. Jedynie część wygiętych piętow zbojeniowych i mniustwo kriw. Ktoś to tam wpadł raczej nie przeżył. Mamy też dwuch gość o odmorżeniach pierwszego i durgiego stopnia. Przeiweizono ich do Gotha General*. Troche łuske z różnej broni i oczywiście cztery trupy z pojedyńczymi dziurami z jakieś dziwnej broni. Do tego akurat przyznała się ta Nocna Puszka. To wszystko na razie.
Robin lekko kiwnął mu głową, dalej przyglądając się studzience kanalizacyjnej. Przy okazji się zamyślił - jeśli tamtych dwóch leżało w szpitalu... zrezygnował na chwilę obecną z odwiedzin w Lexcorp i postanowił wziąć po tym spotkaniu kurs na szpital. Zorientował się więc w najbliższych kryjówkach rozlokowanych po Gotham, po czym zrobił lekki krok w tył.
- Ten atak to była dywersja - rzekł wreszcie. - Radzę się przygotować, Gotham może czekać powtórka sprzed trzech lat.
Po tych słowach ulotnił się i skierował do najbliższej kryjówki. Akurat Gordon powinien... wiedzieć. Ech. Nie minęła dłuższa chwila a już pędził motocyklem w kierunku Gotham General, niechybnie przekraczając prędkość. Klasycznie dojechawszy postawił motor w bocznej uliczce przy szpitalu, po czym sprawdził w systemie komputerowym szpitala w jakim pokoju trzymano... odmrożonych. Wśród nich wybrał tego z najlżejszymi obrażeniami i już po chwili, sprawdziwszy czy aby znajdował się sam w sali szpitalnej, zaczaił się tam i cicho jak mysz wślizgnął się przez okno.
- Scenariusz jest taki - powiedział na powitanie. - Ja cię pytam, ty odpowiadasz grzecznie i szczerze. Stoi?
Drab w panice zaczął szukać przycisku wzyającego pielegniarkę. Po chwili jednak przyjrzał się młodemu bohaterowi i zaśmiał się paskudnie.
- Nie jesteś Gacek, tylko ten jego dzieciak. Co mi zrobisz ptaszyno? Zadziobiesz na śmierć?
- Nie muszę. Wystarczyłaby drobna interwencja gościa, który was porozstrzelał - rzekł Robin, podchodząc do łóżka. Zerknął na kroplówkę i kontynuował:
- Jeśli zresztą masz dość działających szarych komórek, wiesz, że możesz sobie co najwyżej zaszkodzić, milcząc w tym momencie. Więc?
Uśmiech zniknął z twarzy przestępcy na wspomienie trupów. Przez moment zastanawiał się nad swoimi szansami po czym powiedział.
- Wiesz co ze mną zrobi Joker? Wolę już kulę w klatę jak reszta.
- Nawet ja znam sposoby abyś błagał o kulę między oczy, ale jego tu nie ma i krycie go w tym momencie nic ci nie da.
Zerknął w tym momencie ponownie na kroplówkę. Miał jednak opory przed stosowaniem technik typowych dla Batmana... w szczególności w szpitalach.
- Bądź więc rozsądny póki masz okazję. I mów.
Kolejna chwila wachania i...
- Wal się.
Robin westchnął ciężko i podszedł do kroplówki, przy okazji też znalazł się tak blisko mężczyzny aby mu zasłonić usta. Drugą ręką chwycił rurkę od kroplówki.
- Straciłeś okazję - rzekł ostro i ścisnął rurkę. Mężczyzna mógł poczuć w ręku ból porównywalny mniej więcej z wrażeniem odrywania jej.
- Ustalmy fakty. Ja mam dużo czasu, ty jesteś uwiązany do łóżka a ten szpital daje mi mnóstwo możliwości. Więc proszę, odmawiaj, dawaj mi kolejne okazje do udawania Batmana. Współpracujesz czy kontynuujemy?
Czekał aż kiwnie lub pokręci głową.
Mężczyzna rozpaczliwe walczył by wyrwać ręce ze skażanych pasów, ale na nie wiele się to zdało. Widać było że powoli zaczyna panikować. Potrząsnął głową, a w oczach miał błaganie o litość.
- To teraz mów co wiesz - powiedział, odsłaniając mu usta, przygotowany jednak na to aby je zasłonić ponownie gdyby gość zdecydował, że to odpowiednia pora aby wrzasnąć jak opętany.
- Wiem... nie wiele - wyjąkął przestępca. - Ale słyszałem jak... jak Joker mówił ze swoim szefem przez telefon. Że będzie miał metaludzi do ekprezymetów z Otchłanią. Nam kazano strzelać tak by zranić, ale nie zabić. Nie wiem o co chodzi z tą cała Otchłanią, ale Joker nie był zadowolony z tego że musi się powstrzymać.
Puścił rurkę od kroplówki, mężczyzna mógł się więc zrelaksować, przynajmniej na chwilę.
- Dla twojego dobra mam nadzieję, że to wszystko - rzekł, stojąc nad nim. - Jak nie, to wrócę.
Gość miał niesamowicie słabą siłę woli. Tim jednak, skorzystawszy, nie narzekał za bardzo a jedynie z lekka sobie wyrzucał w myślach, że z miejsca musiał się do czegoś takiego posunąć. No dobrze. Oznaczało to jednak tyle, co potrzebę sprawdzenia notatek. Westchnąwszy cicho, ulotnił się tak samo cicho jak i przybył aby odwiedzić następne miejsce. Tym razem udał się prosto do domu NightShadowa. Nie musiał sprawdzać współrzędnych, wiedział gdzie to jest. Motocyklem zajęło mu to nie więcej niż kilka minut, zaparkował motor przed bramą i, rozejrzzawszy się, wślizgnął się przez płot. Potem podszedł do drzwi i kulturalnie zadzwonił, opierając się o framugę.
 
__________________
- You're my Robin. Always will be.
- And you'll always be my clone boy.

TT #92
Gratisowa kawka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172