Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-08-2011, 12:06   #1
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
[Autorski] Długi

Postaci poszczególnych graczy:

Daniel Scholes:

Wygląd:
Biały. Krótkie, ciemne włosy, wzrost w normie (to znaczy, jest wysoki), schludny, pedantyczny wygląd, lubi chodzić w koszuli w krótkich rękawach (koszula jest czarna, w szarą kratę), czarnym krawacie, jeansach i granatowym kapeluszu. Ale to jest ubiór ulubiony - często widać go w czymś innym (albo garniturze, albo jakimś przebraniu, np. robotnika). Ma dość ostre rysy twarzy, ale nie wygląda zbyt groźnie. Wygląda niezbyt młodo (zbliża się powoli do trzydziestki, ale wygląda starzej).

Charakter:
Bardzo racjonalny i niemal niemożliwy do wyprowadzenia z równowagi. Często się uśmiecha i sprawia wrażenie nieco nieśmiałego (dla tych, którzy go nie znają). Pedantyczna osobowość sprawia, że źle się czuje, gdy ktoś mówi coś niezgodnego z prawdą - to wada, bo mimo, że potrafi to kontrolować, czuje wewnętrzną potrzebę poprawiania ludzi - a to potrafi być bardzo irytujące. Bardzo, bardzo inteligentny. Uwielbia rozmowy o filozofii.

Historia:
Daniel był samotny niemalże całe życie. Ojciec odszedł od niego w wieku trzech lat. Nie miał żadnego rodzeństwa, a brak zainteresowania ze strony jego matki sprawił, że Daniel dorósł dość szybko - co jest zresztą związane z jego ponadprzeciętną inteligencją. Dzieciństwo przebiegało normalnie - do tego momentu nie było żadnej styczności ze światem kryminalnym. Powoli zaczynało się, gdy Daniel spotkał swojego najlepszego przyjaciela - Erica "Phila" Phillipsa. Phil nie był "złym wpływem" - był po prostu tak samo samotny, jak Daniel i podobnie inteligentny. Włosy w zapałkę, okulary i bystre spojrzenie - to był Phil. Zaczęło się od sprzedaży papierosów w gimnazjum. Byli dużo bardziej zaawansowani od rówieśników - w czasie, gdy ci sprzedawali na oślep, oni dbali o zaplecze, stałych klientów i tym podobne. Dalej poszło "z górki" - przeszło do lekkich narkotyków, potem do ciężkich. Policja nigdy ich nie złapała - byli zbyt zorganizowani. W liceum Daniel zakochał się po raz pierwszy, dość nieszczęśliwie. Wybranka nazywała się Danni, ale nigdy nie zdobył się, żeby do niej zagadać - w momencie kontaktu z nią, całą jego racjonalność szlag trafiał. Drogi z przyjacielem rozeszły się pod koniec tegoż liceum - w momencie pójścia na uniwersytet. Rodzina zarówno Daniela radziła sobie dobrze - ale niewystarczająco, by zapłacić za uniwersytet bez pożyczki, zresztą matka Daniela pewnie i tak by mu nie pomogła - przez te wszystkie lata była zaledwie współlokatorem, jeśli chodziło o zdanie Daniela. Nie miał do niej żadnych synowskich uczuć, negatywnych czy pozytywnych. Tak czy siak, Phil poszedł studiować informatykę (zawsze mu to wychodziło) na MIT, Daniel poszedł studiować psychologię do jednego z renomowanych, Nowojorskich uniwersytetów. Zapłacił pieniędzmi zarobionymi wraz z Philem. Gdy był na uniwersytecie, zaczął studiować sztuki walki na jednym ze studenckich klubów (zaczął od próbowania karate, potem kickboxingu, aby w końcu zacząć trenować na poważnie krav magę), poza tym chodził hobbistycznie na pobliską strzelnicę - trenował z pistoletami i starymi wiatrówkami.
Pierwszego człowieka zabił w połowie studiów - ktoś próbował go obrabować, przeliczając swe siły na zamiary. Daniel użył zbyt dużo siły w samoobronie.
Po skończeniu uniwersytetu pracował przez chwilę jako profesjonalny mediator prawny, ale więcej pieniędzy oferowała inna, nieco mniej legalna kariera, w którą teraz się zagłębił. Mieszka w wypożyczonej kawalerce.

Tommy Salieri:

Tommy Salieri – wychowany w patologicznej rodzinie w Nowym Jorku, na Bronksie, już jako dziecko został dilerem narkotyków. W wieku trzynastu lat zaczął pracować dla ludzi związanych z Sonnym Di Canio, którego szybko poznał osobiście i przez którego zaczął wnikać coraz głębiej w kierowane przez niego struktury gangsterskie. Jako dwudziestolatek, uratował mu życie, udaremniając zamach. Niedoszłym zabójcą była kobieta podająca się za prostytutkę, z której usług miał skorzystać Di Canio. Tommy udowodnił, że za zamachem stała dotychczasowa prawa ręka Sonny’ego – Francesko Ventresca, który chciał zająć jego miejsce. Salieri osobiście dokonał egzekucji zarówno na zleceniodawcy jak i niedoszłej zabójczyni. Od tego czasu zupełnie przestał handlować narkotykami jako diler, stając się człowiekiem Sonny’ego do zadań specjalnych, szybko wyrastając na najlepszego żołnierza gangu Di Canio. Na zlecenia szefa zajmował się zabójstwami, ściąganiem długów, czy haraczy. W tym czasie poznał też Wielkiego B. z Los Angeles, z którym Di Canio prowadził liczne interesy, prawdopodobnie związane z handlem bronią i narkotykami.

Kilka lat temu gang Di Canio został jednak rozbity za sprawą niejakiego Donniego Loconte. Była to szeroko zakrojona akcja FBI, polegająca na tym, że jeden z agentów federalnych przez kilka lat wnikał w struktury gangu Sonny’ego jako Donnie Loconte właśnie. Udało mu się to do tego stopnia, że nie tylko został do gangu przyjęty, ale miał w nim miejsce bardzo blisko samego szefa. W skutek tej akcji Di Canio został ostatecznie aresztowany i skazany na czterdzieści lat więzienia. Tommy’emu Salieri udało się uniknąć aresztowania i uciec do Europy pod fałszywą tożsamością. Miał wtedy już trzydzieści lat. Nie bardzo wiadomo, czym się tam zajmował, mówi się, że pracował jako płatny zabójca. Kilka tygodni temu skontaktował się z nim Wielki B., który znając i ceniąc Tommy’ego zaproponował mu pracę na jego usługach w Los Angeles.

Tommy Salieri najczęściej nosi garnitury, marynarki, eleganckie koszule, skórzane kurtki, bądź płaszcze. Znany jest z tego, że uwielbia korzystać z uroków życia. Alkohol, narkotyki, prostytutki, to otoczenie, w którym czuje się jak ryba w wodzie. Nigdy za to nie uprawiał hazardu, twierdząc, że ma zbyt wielkie skłonności do uzależnień od wszystkiego i boi się, że straciłby szybko wszystkie pieniądze.
Jest bardzo pewny siebie, uwielbia podrywać kobiety, choć zawsze traktuje je mocno z góry.

- jeździ: nie posiada samochodu, ponieważ dopiero sprowadził się do Los Angeles,
- ulubiona broń: Beretta 92
- lat: 36
- znak rozpoznawczy: poważna mina zgorzknialca, kamienna twarz.

Boss (Wielki B.) – Przekręt to jego całe życie. Firma jaką założył jest właściwie nielegalna, z drugiej jednak strony zarejestrowana w urzędzie jako galeria sztuki. Oczywiście nie ma nic wspólnego ani z galerią, ani ze sztuką. Wielki B. zajmuje się lichwiarstwem od 19 lat, jego biznes rozpadał się i ponownie wznosił ku górze, wielokrotnie. Teraz B. urządził się całkiem nieźle w Nowym Jorku, w którym znajduje się jego „Galeria Sztuki”. Życie Bossa było i jest tak zawikłane i pełne dziwnych zdarzeń że ciężko o nich opowiadać. Z drugiej jednak strony nikt w pełni nie zna jego historii, a on sam nie mówi o niej chętnie. Parę razy siedział w więzieniu, lecz nigdy długoterminowo. W firmie najbardziej ufa swojemu ochroniarzowi, który jest… kobietą, (pani Kyoko Hosokaya). Boss szanuję swoich pracowników lecz także dużo od nich wymaga, Nigdy nie przechodzi z nimi na Ty, dlatego nikt nie wie jak Boss ma na imię. Dobrze płaci swoim pracownikom, lecz szybko wpada w szał gdy ktoś stara się go oszukać lub wymigać od roboty. Uwielbia palić cygara i jeździć na plaże do Los Angeles. W Angeles spędził kiedyś dwa lata w więzieniu. Ogółem jest zakochany w Kaliforni lecz ma tam także wielu wrogów. Jest to najbardziej tajemnicza, a zarazem najważniejsza postać w firmie.
- jeździ: Dodge Viper
- ulubiona broń: Beretta 92 fs
- lat: niewiadomo
- znak rozpoznawczy: dość duże okulary, włosy ostały mu się tylko na bokach głowy.


Kyoko Hosokaya (Yellow, Draco) – ochroniarz Bossa. Kobieta tak niebezpieczna i wroga, że cała firma się jej boi ( prócz Bossa oczywiście). Kyoko urodziła się w Japoni, jej rodzice byli Japończykami. Od małego uczyła się karate, a w USA trenowała krótko wrestling. Mimo swej drobnej postury potrafi powalić paru przeciwników i nie doznać obrażeń. Niesamowicie szybka, silna, a zarazem piękna kobieta o ciężkim charakterze. Jedyna osoba dla której zrobi wszystko to Boss. Dokładnie nie wiadomo jak poznała Wielkiego B. i jak znalazła się w firmie. Krążą plotki że jest ona nie tylko ochroniarzem Bossa ale także i jego kochanką. Prawdopodobnie szef poznał ją jeszcze w młodości podróżując po świecie, a ona z miłości do niego przeniosła się do ameryki. Kiedyś zbierała długi od niewygodnych klientów lecz, zbyt często zabijała ludzi, a Wielkiemu B. coraz ciężej było ją kryć, dlatego została jego ochroniarzem. Jej wytłumaczeniem dlaczego zabijała prawie samych mężczyzn było to że nienawidziła frajerów, którzy uważali że dlatego iż jest kobietą jest łatwym przeciwnikiem, albo czymś co można pomacać i zostawić. Nienawidzi afro amerykanów, uważa że murzyni to najgorszy typ mężczyzny, myślącego wyłącznie członkiem. Nienawidzi mężczyzn z powodu swojego ojca Goro Hosokaya, który zdradzał i bił matkę. Od czasu do czasu lubi odurzyć się kokainą.
- jeździ: Suzuki intruder m1500
- ulubiona broń: dwa długie noże, nunchaku
- lat: 25
- znak rozpoznawczy: tatuaż na lewym ramieniu i na plecach przedstawiający kwiaty.


Jim Lawrence (Larry) – Jeden z kierowców firmy. Starszy siwiejący mężczyzna. Piętnaście lat przesiedział w więzieniu za zgwałcenie kobiety. Wiele osób nie może uwierzyć w to że był w stanie kogoś zgwałcić. Jest spokojny, można z nim naprawdę miło pogawędzić. Z wykształcenia historyk, pracował jako nauczyciel w San Jose, stan Kalifornia. Trzy lata spędził w psychiatryku. Nie mógł sobie poradzić z tym że zdradzała go żona, którą bardzo kocha. Zdrady te były też prawdopodobnie powodem problemów psychicznych Lawrenca i gwałtu. Nienawidzi Kyoko lecz z szacunku do Bossa stara się ją tolerować. Wielki B. załatwił mu pracę w firmie, ponieważ Larry miał problemy ze znalezieniem roboty po wyjściu z więzienia. Jest Amerykaninem, lecz dawno przed wojną jego ród mieszkał w Irlandii. Podenerwowany, aby się uspokoić dużo mówi na temat wydarzeń historycznych. Historia było jego drugą miłością po żonie. Nigdy nie wspomina o małżonce, lecz zawsze ma jej zdjęcie w portfelu. Świetnie potrafi jeździć samochodem, mimo tego że rzadko jeździ trzeźwy. Może jednak wypić naprawdę dużo. Według Fizzyego jest alkoholikiem.
- jeździ: Ford Transit van
- ulubiona broń: Colt Python
- lat: 57
- znak rozpoznawczy: stara, sparciałą twarz, siwe włosy, brak niektórych zębów.


Abram Goldblum - Żyd pochodzenia austryjackiego. Jego rodzice podczas drugiej wojny światowej uciekli do Stanów Zjednoczonych i zamieszkali w Nowym Jorku. Zadłużył się na kilkanaście tysięcy, przez nałogową grę w karty. Boss spłacił jego długi za co Abram pracuje u niego do dziś. Bardo mądry, wykształcony mężczyzna, drugi po Kyoko ulubieniec Bossa. Jest dobrym matematykiem dzięki czemu jest głównym księgowym firmy. Brak nałogów, porzucił nawet grę w kart. Bardzo spokojny, jedyne co może go rozdrażnić to jeśli ktoś powie że w jego obliczeniach jest pomyłka. Nie interesuje się czym zajmuje się reszta osób z firmy, on po prostu liczy i porządkuje. Zysk, strata… Nigdy nie oszukuje szefa.
- jeździ: rowerem, mimo wysokich zarobków nie chce mieć samochodu.
- ulubiona broń: brak
- lat: 66
- znak rozpoznawczy: typowo żydowski nos.


Fizzy (Samuel Kean Albion) inne ksywy: Coca, Bajarz. Chudy i wysoki Afroamerykanin. Fizzy urodził się w Los Angeles, w stanie California. Wychowywał się tam w biednej rodzinie, całe dni spędzał poza domem sprzedając narkotyki. W wieku 22 lat trafił do więzienia na 3 lata. Tam poznał Bossa i od razu został jego chłopcem na posyłki. Co tu dużo gadać, Fizzy to typowy czarnuch. Złote łańcuchy i puszysty dres to jego świat. Nigdy nie należał do odważnych. Ksywa bajarz odwołuję się do jego maniakalnego tworzenia historii w których nie brał udziału. Wyszedł w tym samym czasie z więzienia co Boss ( 8 paź 2010 rok). Fizzy lub Cola mówiono na niego już w dzieciństwie ponieważ uzależnił się od picia Coca-coli. Samuel potrafi wypić 30 puszek coli dziennie. Ma słabą głowę do narkotyków i alkoholu. Uważa się za prawą rękę Wielkiego B., ale tak naprawdę nadal jest jego chłopcem na posyłki. Największy wróg Kyoko. On jej zazdrości pozycji w firmie, a ona po prostu nie lubi murzynów.
Ulubiona broń: Glock 19
Jeździ: Chevrolet Camaro SS
Stan: kawaler
Lat: 26
Znak szczególny: dziecięcy wygląd.

Miejsce głównie odwiedzane przez graczy:
Firma – Galeria Sztuki „Marvelous World” ul. Broadway W256th St
Liczba pracowników: 13
Komentarze:http://lastinn.info/komentarze-do-sesji-rpg-z-dzialu-inne/10350-autorski-dlugi-komentarze.html#post314243
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 29-01-2012 o 00:20.
Garzzakhz jest offline  
Stary 08-08-2011, 12:58   #2
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany




25 lat temu...

1986 rok Los Angeles, Kalifornia, mały klub erotyczny rozwijającego się gangu Skulls.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iv25o_zzqrE[/MEDIA]

Ależ on gra, co? - Mężczyzna uśmiechnął się lekko widząc nikłe zainteresowanie muzyką u swojego rozmówcy.
- Rozumiem to nie twoje czasy B. ? - stwierdził bardziej niż spytał. - Jednak jak ja słyszę taką nutę to aż wibruje mi w głowie. I jak kobiety mogą mówić że jestem złym człowiekiem. Czy złego człowieka może aż tak poruszać muzyka ? Ach, te wieczory w klubie i taka muzyka sprawiają że zapominam o problemach codzienności. Ale, ale, przecież ty przyszedłeś tu zapewne w interesach. O czym więc chcesz ze mną rozmawiać? - Wielki B. rozejrzał się po otoczeniu. Pomieszczenie w którym się znajdowali z Alberto Sinclearem umieszczone było w wyciszonej części klubu. Oprócz Wielkiego B. i Alberto w pomieszczeniu znajdowało się 4 ochroniarzy i jedna prostytutka z obsługi klubu. B. był w ciężkiej sytuacji, nerwowo oblizywał usta.
- Mam problem Alberto - zaczął nieśmiało - Zrobiłeś dla mnie naprawdę wiele i jestem ci za to naprawdę wdzięczny. Wprowadziłeś mnie w prawdziwy przestępczy świat. Muszę jednak prosić ciebie o jeszcze jedną przysługę.
- Ależ Biggy - ryknął Sinclear - wiesz że jesteś dla mnie jak młodszy brat. Mam nadzieję że i tym razem będę w stanie ci pomóc. - B. odchrząknął cicho.
- Wiem że twoi ludzie są na akcji, ale potrzebowałbym obstawy dwóch lub czterech goryli. - Sinclear zasępił się, co spowodowało że jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie. Umysł Wielkiego B. zaatakowały nagłe obawy. - "Czyżby się domyślił?" - Biggy miał nadzieję że nie spocił się za mocno. Problem sprawiało mu przełknięcie śliny, jakby miał w gardle kamienie.
- Po co ci moi ludzie, myślałem ze masz już swoją ekipę. - zagadnął podejrzliwie Alberto.
- Przewoziliśmy część towaru z południowej Kalifornii i prawie wszyscy zostali złapani. - odpowiedział B. - wiem jednak gdzie ukryta jest reszta towaru i tym razem myślę że nie będzie wpadki. Obierzemy inną drogę.
- Jesteś pewien sukcesu? - naciskał Sinclear. - B. ponownie przełknął ślinę lekko wykrzywiając twarz:
- Pewien.
- No to dobrze, a więc dam ci pięciu ludzi, starczy ? - szef gangu Skulls zerwał się z siedzenia z uśmiechem wystawiając otwartą dłoń. Biggy zerwał się na równe nogi i uścisnął dłoń Alberto. Chciał mieć to już za sobą.
- Chłopcy idźcie z B., po akcji wródźcie do klubu.- Czterech mięśniaków wyszło wraz z Wielkim B. Przez tę krótką chwile szef gangu Skulls (Alberto Sinclear, lat 43) został sam bez ochrony. Przez tę krótką chwilę B. miał czas by powiadomić inny gang o wykonaniu swojego zadania. Alberto był dla nie wartościową osobą, której rzeczywiście wiele zawdzięczał, ale... inny gang przetrzymywał kobietę Wielkiego B., który nie wiedział że w przyszłości będzie miał takich kobiet wiele. Lecz wtedy to się nie liczyło. Liczyła się miłość, która po krótkim czasie okazuje się zwykłym, marnym zauroczeniem. I tak też było wtedy, lecz doświadczenie robi swoje. B. był jednak wtedy młody i niedoświadczony. - Klik - coś pstryknęło lekko w kieszeni Wielkiego B. Po krótkiej chwili w klubie rozpętało się piekło, o którym długo pisano w gazetach. Podobno szef gangu Skulls został zmasakrowany, a wraz z nim zniknął cały gang. Podobno...
B. żyło się jednak dobrze i prze następne lata swej przestępczej kariery wspinał się na czubek przysłowiowej góry lodowej ku większym celom i ku większej forsie. Lecz Alberto Sinclear nie został zabity tamtej nocy, powrócił jakby zza grobu i przyczynił się do ucieczki Wielkiego B. z Kalifornii. Boss uciekł do Nowego Jorku gdzie czarne ręce Los Angeles nie sięgały.

***

Gdy tylko Tommy wraz ze swoim nowym partnerem Danielem Scholesem weszli do galerii "Marvelous World" o 10 rano, należącej do Bossa, dopadł do nich niezwykle podniecony Fizzy.
- Panowie, heh, panowie! Jest konkretna robota, w Kalifornii! W Los Angeles. Dłużnik do wykończenia! - młody Afroamerykanin wręcz krzyczał im w twarz. - Boss was wzywa! - Dwaj mężczyźni ruszyli z czarnoskórym mijając wystawę sztuki nowoczesnej, a następnie parę rzeźb z okresu XV wieku. Wspięli się po schodach na wyższe piętro gdzie znajdowało się pięć różnych pomieszczeń. Podniecenie Samuela udzieliło się trochę Tommiemu i Danielowi ponieważ odkąd wynajął ich Boss, niby do "poważnych zleceń", oni wozili jakieś paczki z dziełami sztuki. Albion poprowadził ich do głównego biura Wielkiego B. Jak zwykle B. siedział w swoim skórzanym fotelu przed wielkim szklanym biurkiem. Obok niego siedziała jego ochroniarz Kyoko Hosokaya, która piorunującym wzrokiem zmierzyła Fizziego.
- Szefie, już są. - odezwał się Albion. - Dwaj gangsterzy weszli powoli do pomieszczenia wystrojonego na niebiesko. Niebieskie było tam niemal wszystko, ściany, skórzane fotele, zasłony na okna, a nawet drewniane szafy i pułki. Wielki B. spojrzał na swoich pracowników z uśmiechem.
-Witam panowie.
Daniel rozejrzał się przez chwilę. Atmosfera była niepotrzebnie napięta z powodu Fizzy’ego i Kyoko. Ignorując to, Daniel spojrzał uprzejmie w stronę B. i ukłonił się lekko, zdejmując kapelusz.
- Witam pana. - rzekł Daniel krótko. Nie chciał niepotrzebną gadaniną zrażać do siebie pana B.
Tommy z niejakim politowaniem spojrzał na Fizzy’ego, po czym wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalając jednego z nich, uśmiechnął się do Kyoko.
- Cześć szefie - powiedział do B. niskim głosem. Wiedział, że ma u swojego pracodawcy szacunek i może się z nim spoufalać. W końcu nie pchał się na jego usługi, a został ściągnięty przez Bossa na jego wezwanie.
Widząc u swych pracowników neutralność i spokój B. kontynuował.
- Mam dla was prawdziwe zlecenie. Na dobry początek nie trudne ale i nie za łatwe.
Pół roku temu pożyczyłem pieniądze pewnemu Johnowi Brown. John miał otworzyć galerię i po miesiącu zwrócić pieniądze z należną mi prowizją. Co prawda Brown otworzył galerię lecz minęło już pół roku, a pieniądze z pożyczki do mnie nie wróciły. Nasz biedny John Brown myślał że mnie przechytrzy otwierając galerię w samym środku Los Angeles. Wiedział że mam tam samych wrogów. Niestety nie pomyślał że zatrudnię tak dobrych ludzi jak wy.
– przerwał na chwilę, aby zaciągnąć się dobrym, kubańskim cygarem. Uśmiechnął się wypuszczając lekko dym w eter po czym kontynuował.
- Waszym zadaniem będzie dorwać Johna Browna oraz zbić go. Dodatkowo macie zabrać od niego, jego dowód osobisty oraz dokument poświadczający przynależność galerii sztuki do niego. Wiecie że wasza robota ma być wykonana czysto i najlepiej żeby ciało odnaleziono jak najpóźniej. – przerwa – panowie pamiętajcie także żebyście nigdzie wspomnieli że pracujecie dla mnie. Najlepiej w ogóle nie zatrzymujcie się w Los Angeles za długo. Mam tam naprawdę sporo wrogów, a nie chciałbym żeby były problemy, a tym bardziej żeby coś wam się stało. Larry będzie waszym kierowcą, a Fizzy będzie wam towarzyszył. Ustalcie między sobą czym każdy z was będzie się zajmował. Broń wybierzcie sobie u Goldbluma w biurze obok. No… i powodzenia, resztę wiadomości dostarczy wam Larry, który czeka już na parkingu pod galeriom. – B. zrobił swoją kamienną minę oczekując możliwych pytań.
Tommy przygładził fryzurę, po czym wzrokiem otaksował bossa i Daniela.
- Jasna cholera. - powiedział po chwili - Miałem nadzieję, że zrobimy we dwóch wjazd na chatę w stylu tego z Pulp Fiction, a widzę, że będzie trzeba zakombinować. - zaśmiał się ponuro - Ach, mam parę pytań. Po pierwsze: po cholerę nam kierowca? Po drugie: po cholerę nam ten wesołek? Zamiast niego mogłaby się z nami wybrać Kyoko. Wiadomo, bardziej się przyda. - Salieri uśmiechnął się - A z bardziej praktycznych rzeczy: jak wyglądał twój kontakt z Brownem w ostatnim czasie? Czy może się nas spodziewać? Obawiać się utraty życia? Czuć zagrożenie z twojej strony? Aha, no i rozumiem, że masz jakieś jego fotki? Plus adresy. Gdzie mieszka, gdzie bywa i tym podobne...
Daniel spiorunował wzrokiem towarzysza.
- Panie Salieri, to oczywiste, że pan Boss nie będzie tracił czas na takie bzdury. Jestem pewien, że Fizzy zaznajomi nas ze szczegółami, a kierowca zawsze się przyda. - Daniel próbował rozładować sytuację. Zwrócił się jeszcze raz do Bossa.
- Dziękujemy panu za zadanie. Będzie wedle pana życzenia, cel jest już praktycznie martwy. - Daniel ukłonił się lekko, po czym udał się w stronę drzwi. Miał nadzieję, że Tom pójdzie za nim, żeby mogli bardziej się zapoznać i omówić szczegóły misji.
Boss nie poczuł się obrażony, a wypowiedzi obu panów wzbudziły uśmiech na jego twarzy.
- Daniel ma rację, Larry zapozna was ze szczegółami. Fizzy będzie waszymi oczami w Los Angeles. W końcu się tam urodził. - Wielki B. patrzył jak dwaj gangsterzy odchodzą.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 08-09-2011 o 22:44.
Garzzakhz jest offline  
Stary 20-08-2011, 23:51   #3
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Daniel wyszedł z pomieszczenia. Nie był zadowolony z postawy Toma, ale wiedział, że pierwsze wrażenie zazwyczaj nie ma znaczenia. Ignorując przez chwilę Fizzy'ego, zagadał do Toma.
- Wydaje mi się, że jeszcze nas nie przedstawiono dokładnie. A więc jestem Daniel - podał Tomowi rękę - Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało.

Daniel strzepnął ubranie, po czym kontynuował.
- Przechodząc do rzeczy, możesz mi zaufać, jeśli chodzi o perswazję, organizację, zaplanowanie działania i bezbłędne wykonanie tegoż planu. Ale nie jestem zbyt dobry jeśli chodzi o strzelanie, ani walkę wręcz, czyli ogólnie mówiąc, wszelkich rodzajów konfrontacji fizycznej - mówił Daniel. Trochę kłamał. Umiał strzelać z pistoletu, po prostu nie miał nerwów do strzelanin, a walka wręcz wychodziła mu dobrze, jednak po prostu jej nie lubiał - wolał ją zostawiać komu innemu.

Po chwili odwrócił się od Fizzy'ego.
- A teraz ty, Fizzy. Mów, co wiesz o celu. - Daniel był już o wiele bardziej rzeczowy - wiedział, że wolno mu.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 28-08-2011, 02:05   #4
 
Mr Żubr's Avatar
 
Reputacja: 1 Mr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodzeMr Żubr jest na bardzo dobrej drodze
- Zaraz, zaraz. - powiedział Salieri - Co on może wiedzieć? To Larry miał przekazać nam jakieś informacje. Chodźmy do niego.

Szli schodami w kierunku parkingu. Fizzy gadał jak najęty, ale Tommy nie słuchał go. W jego głowie kotłowały się myśli. Jak będzie wyglądała robota? Czy uda się to załatwić po cichu? A może będzie trzeba podpalić pół miasta i zużyć worek kul? No i czy ten Murzyn czasem ucisza się choć na chwilę? Fizzy był strasznie irytujący. Czy Daniel, ten wypacykowany pseudokowboj nie zawiedzie? Czy można na nim polegać? Czy można na niego liczyć? Czy można mu w ogóle ufać?
Z zamyślenia wyrwało go coraz głośniejsze gdakanie Fizzy'ego. Zwrócił się do Daniela:
- Wiesz pewnie, że ja jestem Tommy Salieri. Mi możesz ufać... jeśli chodzi o wszystko.
 
Mr Żubr jest offline  
Stary 28-08-2011, 15:46   #5
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Na parkingu czekał na nich Larry, opierając się o swojego wana i pijąc piwo.

- Witam - powiedział chrapliwym głosem gdy zbliżyli się do auta.

Daniel właśnie skończył rozmawiać z Fizzym (który oczywiście niewiele wiedział, ale za to miał rozległą opinię o celu - a o to Danielowi chodziło) i z Tomem. Tom wyglądał w porządku. Dobrze będzie im się pracowało.

- Witaj. Larry, prawda? - Daniel zbliżył się - fajne autko. Chyba nie chciałbyś skasować je, jadąc po pijaku? - Daniel nie był zadowolony. Oczekiwał kogoś kompetentnego. Cóż, najwyraźniej lepsi kierowcy mają inne zajęcia.
- Ale do rzeczy. - kontynuował Daniel - Cel. Co o nim wiesz? Jakieś specyficzne preferencje, miejsca, gdzie lubi przebywać, specjalne nawyki? Wiesz cokolwiek przydatnego w zabójstwie, czy będziemy musieli przeprowadzić obserwacje sami? - Daniel był raczej przygotowany na drugą ewentualność. Wiedział, jak ważne są obserwacje. Im dłużej się na nich spędzi, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że coś się zepsuje już podczas zadania.

Larry uśmiechnął się porozumiewawczo do Fizziego.
- Ok. Może najpierw wsiądziemy do wozu panowie – mówiąc to rozsunął drzwi wana.

- Jasna sprawa - odpowiedział Daniel i skinął głową w stronę milczącego Toma.
Wgramolił się do vana. Całkiem wygodny. Daniel zaczął rozmyślać -będą potrzebowali broni, ale jeszcze nie teraz - teraz jest niebezpiecznie. Nie jest im na razie potrzebna, a istnieje ryzyko kontroli policji. Nieważne, że małe. Daniel zawsze myślał całościowo i uwzględniając każdy szczegół - właśnie dlatego nigdy nie wpadł w czasach młodzieńczych i do dziś zachował czystą kartotekę. Którą miał zamiar utrzymać - czysta kartoteka ma same zalety.
Daniel rozsiadł się i poczekał, aż Fizzy z Tomem wpakują się do tyłu, a Larry za kierownicę.
- No dobra. Wybacz, że jeszcze się nie przestawiłem: jestem Daniel, a ten tutaj to Tom. Dobra, skoro uprzejmości mamy z głowy, czas przejść do konkretów. - Daniel mówił spokojnie, ale do rzeczy - Po pierwsze, czy wiesz, w jakich okolicach przebywa cel? Mamy go sprzątnąć podczas jakiegoś balu, czy coś, czy kiedy będzie wracał do domu? To raz. - Daniel pytał wiedząc, że informacje mogą być niepewne, a nawet zupełnie sprzeczne z rzeczywistością. O ile kierowca będzie wiedział cokolwiek. Będą musieli zorganizować plan sami. - Po drugie, jak się ma sprawa z bronią i amunicją? Będziemy musieli sprzątnąć cel po cichu, pistoletami, czy zrobić jatkę karabinami? A może będziemy mieli dostęp do jakichś specjalnych zabawek, w rodzaju bomb, albo karabinów snajperskich? - Daniel nie przerywał. Czekał na kilka odpowiedzi.

Tommy dogasił butem papierosa i wsiadł do vana. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli. Sama robota wyglądała na dosyć prostą, martwiło go jednak kilka rzeczy. Po pierwsze, zawsze pracował sam, a przynajmniej z kimś, kogo znał i komu ufał. A teraz miał pracować z drugim wcieleniem Johna Wayne’a i jakimś popierdolonym pijakiem. Po drugie, martwili go lekko Ci “wrogowie” o których wspominał boss. Takie rzeczy nigdy nie znaczą nic dobrego. Z zamyślenia wyrwał go głos Scholesa , który próbował wydobyć cokolwiek na temat celu i możliwości zlikwidowania go. - Panowie, rozumiem że wszyscy palimy się do wykonania zadania, ale nie wiem czy to rozsądne rozmawiać o tym w aucie. - powiedział spokojnym głosem Salieri. Po doświadczeniach z federalnymi, wolał nie ryzykować zawalenia misji zanim ona się zacznie.- Co jak co, ale ja nie mam zamiaru oglądać reszty życia przez kraty. - rzucił, po czym otworzył szybę, i odpalił kolejnego papierosa. - Mam propozycję, udajmy się do jakieś dobrej knajpy, zjedzmy śniadanie i pogadajmy jak ludzie przy stole. Chyba nam się nie śpieszy aż tak bardzo prawda ?- rzucił w eter , czekając na odpowiedź.


Larry wysłuchał obu panów. Jego uśmiech zniknął dopiero wtedy gdy Tommy zapalił papierosa:
- Człowieku możesz to zgasić? – spytał- u mnie w aucie się nie pali. Po drugie od czasu kiedy Boss daje zadanie, ma być ono od razu wykonywane. Natomiast jeżeli chodzi o broń to Wielki B. chyba powiedział że macie zajść do Goldbluma. – tu spojrzał pytająco na Fizziego. Afro- Amerykanin przytaknął lekko głową. - Nie zrobiliście tego, a więc już pierwszy błąd. Albion leć po pakunek do Żyda, a wy słuchajcie uważnie:
- John Brown to kawaler, ma 26 lat, pożyczył kiedyś kasę od Bossa bo myślał że łatwo go wyrucha. No i tu się kurwa mylił. Założył sobie galerię sztuki za pieniądze Wielkiego B. i wcale nie miał zamiaru ich oddać. Boss specjalnie znajduję szmaciarzy którym pożycza setki tysięcy i daje zbyt krótki okres czasu by mogli oddać kasę. Lecz i tak znajduję się takich wielu którzy myślą że dadzą radę. Brown w ogóle nie chciał ich oddać, jak się teraz dowiedzieliśmy. Mieszka sam w domku na Lincoln Boulevard 6th ST. Całe dnie zazwyczaj przesiaduję w pracy i w domu. Czasami spotyka się z kobietą, Elizabeth Moldo, która mieszka na Montana Ave 12th ST. We wtorki o 5 w dzień chodzi na siłownię, która znajduję się kilka przecznic dalej od jego domu. Codziennie do godziny 4 w dzień przesiaduje w swej prywatnej galerii na Ventura Boulevard przy restauracji La Finestra. Dokumenty które macie zdobyć pan Brown trzyma w galerii, najprawdopodobniej w małym sejfie. Macie dwa pewne miejsca aby go kropnąć. Jego dom, lub jego praca. Jeżeli zabijecie go w domu, sąsiedzi mogą robić za świadków, no i później i tak będziemy musieli zrobić włam do pracy po dokumenty. Jeżeli zabijecie go w miejscu pracy trzeba będzie poradzić sobie z kamerami. Dwie znajdują się w środku, i dwie na zewnątrz. Jedna przed głównym wejściem, druga przed wyjściem ewakuacyjnym z tyłu budynku. Nie dostałem więcej informacji na temat dwóch kamer w środku. Macie go wyeliminować jak najciszej i postarać się żeby policja jak najpóźniej dowiedziała się o śmierci Johna Browna i jeszcze później o zaginięciu dokumentów własności. Ja i Coca jesteśmy tu żeby wam pomóc, jesteśmy otwarci na każde propozycje. –
Akurat kiedy Larry kończył do samochodu wszedł ponownie Fizzy trzymając zamknięty karton.
- Goldblum stwierdził że to wam będzie wystarczyło. – Albion otworzył pudło ukazując mężczyznom dwie Berrety m92 z tłumikami i laserowymi celownikami, po dwa magazynki dodatkowe, granat dymny, dwa scyzoryki szwajcarskie, Uzi i chlorofil oraz parę szmatek.


Tommy wyrzucił peta przez okno. Był wściekły. Ten stary pryk gada do niego, jakby miał do czynienia ze swoim wnuczkiem. “Wygląda na to, że trafiłem na bandę palantów, uważającą się za profesjonalistów.” To wszystko, broń wnoszona w trakcie jazdy, gadanie o robocie w samochodzie. Przez takie gówno wpadł Sonny. Coraz mniej mu się ta zabawa podobała. Tommy wyjął gnata z pudełka i od razu odmontował celownik laserowy. - To gówno tylko przeszkadza.- rzucił. - Jakieś pomysły panowie ? Bo ja uważam, że załatwianie typa w domu , bądź w pracy jest nie dość że głupie, to jeszcze niebezpieczne. W mojej opinii powinniśmy zgarnąć typa spod siłowni i wrzucić go do oceanu. Potem na spokojnie i bez glin, ani świadków zajmiemy się papierami. Co ty na to Schloes?- powiedział spokojnym tonem Salieri.

Daniel popatrzył z przerażeniem na kolesia niosącego pudło z bronią. Rozglądnął się szybko - na szczęście nikt chyba nie widział. Szybko zabrał pistolet z częściami i jeszcze szybciej ukrył. Broń paliła go po ubraniem - nie był przystosowany do noszenia jej w innych warunkach, jak tylko tuż przed uderzeniem.
- Schowaj resztę do samochodu! - zasyczał Daniel. Teraz naprawdę nie był pewien niczego. Ale przynajmniej towarzysz wykazał się rozsądkiem - a to znaczy, że zna się na rzeczy. To dobrze, bo Daniel lubił współpracować z ludźmi inteligentnymi i profesjonalnymi - głównie dlatego, że można było na nich polegać w wypadku jakiegoś niepowodzenia.

- Pan Thomas dobrze mówi. Moglibyśmy spróbować zrobić zwiad i dowiedzieć się więcej o tym budynku, głównie o rozmieszczeniu kamer i strażników. Ale to zajmie sporo czasu, a Szef chce to załatwić szybko. Ja w sumie też. Zgarnięcie kolesia sprzed siłowni wydaje się najprostsze - nawet jeśli jest silny, bo ćwiczy, chloroform szybko załatwi sprawę. - Daniel kontynuował. - A potem będziemy mieli mnóstwo czasu na przesłuchania. Póki co, będziemy potrzebowali, żebyście załatwili speca od elektroniki i o coś, co będzie jak najwierniej przypominało dokumenty, które mamy zdobyć. Elektronik przyda się do wyłączenia kamer na dobre. - Daniel już obmyślał szczegóły. Weszliby wtedy szybko, od razu do sejfu z kombinacją, którą zdobyliby od Browna i podmieniliby dokumenty. Zero dowodów, żadnego nagrania, a o dokumentach dowiedzą się dopiero przy czytaniu testamentu. A świadkowie? Świadkowie mają tendencję do “zapominania” - nawet jeśli jacyś będą, nie powinno być z nimi żadnego problemu.
Pewnie będzie jednak parę trudności - jedna na pewno, z dostaniem się do biura, gdy Browna nie będzie w biurze. Ale trudności są zawsze. Po chwili zwrócił się jeszcze raz do Tommy’ego.
- Podoba mi się pomysł ze zgarnięciem go z siłowni. Wtedy można zrobić z ciałem co się chce i schować tak, żeby nie znaleźli. Jestem za.
Daniel spojrzał na obecnych. Tylko ta cholerna broń cały czas go uwierała. Gdyby teraz pojawiła się policja...

Larry patrzył na obu panów niemrawo.
- Panie Scholes, może po prostu schowamy tę broń tutaj – powiedział jakby czytając Danielowi w myślach, przy czym nacisnął z lekkim kliknięciem drzwiczki ukrytego schowka w podłodze wana. Drzwiczki które były trudne do wykrycia gołym okiem. - Co do planu my z Fizzyim dostosujemy się do was, aczkolwiek speca od elektroniki Boss nam nie przydzieli. Tak powiedział, podobno spec już się napracował. Po drugie nie mamy tak dokładnych danych o siłowni co o innych miejscach. Tutaj macie teczkę – mówiąc to wyciągnął z szufladki przy przedniej szybie zdjęcia celu i kobiety z którą cel się spotykał. Na zdjęciach można było zobaczyć niskiego (171cm) bruneta z cienką przystrzyżoną bródką, elegancko ubranego, oraz niską kobietę (165cm), szczupłą, blondynkę , niezbyt jednak ładną. – To pan Brown i pani Moldo.

Daniel niemal natychmiast skorzystał z rady kierowcy.Włożył broń. Teraz dużo lepiej. Teraz był cywilem. Był anonimowy. Odpowiadało mu to.
- Trudno. A więc będzie trzeba samemu wyłączyć kamery. Albo po prostu założyć kapelusze - tu Daniel uśmiechnął się nieznacznie - i nie zachowywać się podejrzanie, a nie będzie widać ani twarzy, ani podejrzanych ruchów. Cóż, ja nie wiem, czy będziemy potrzebować jakichkolwiek planów - po prostu podjeżdżamy, kiedy on wychodzi, chloroformem go i do auta. W jakiej dzielnicy znajduje się siłownia? Jeśli w jakiejś niezaludnionej, nie widzę problemu - jeśli zrobimy to szybko i skutecznie, nikt nie będzie wiedział, o co chodzi, o ile ktokolwiek będzie to widział. No chyba że wybrał sobie siłownię w samym centrum miasta - wtedy raczej nie da rady. - Daniel uchylił rondo kapelusza. - Najwyżej dopadniemy go w pracy i zmusimy do otwarcia sejfu. Można i tak. Ale wtedy nie wytargniemy ciała, a wszyscy będą wiedzieli, że to nasza sprawka. - Daniel miał nadzieję tego uniknąć. Zabójstwo w takim miejscu będzie wymagało finezji-i to takiej, którą najprawdopodobniej nie dysponowali. Gdyby tylko nie te choletne kamery...

W tym momencie Daniela olśniło.

- Larry, czy Szef ma znajomości wśród ochroniarzy? - Daniel myślał intensywnie. Chyba rozwiązał najbardziej upierdliwy problem - kamery. Wystarczy wkraść się i zabrać kasety z nagraniami. Ale to będzie trudne - wolałby, żeby zrobił to ktoś za niego. Ktoś ze znajomościami.

Schloes coraz bardziej mu się podobał. Może ta robota nie była skazana na porażkę. Schowek w aucie wywołał u niego uśmiech na twarzy. Sprytne, choć nie do końca bezpieczne. No ale i tak lepsze to niż trzymanie broni za paskiem, jadąc przez pół kraju. Plan Daniela wydawał mu się całkiem zgrabny , jednak martwił go jeden szczegół. - Panie Schloes, myślę, że chloroform to niekoniecznie dobry pomysł. Mamy tę przewagę, że cel nas nie zna. A skoro cel nas nie zna, możemy go grzecznie zaprosić do auta. Wątpię aby robił problemy gdy zobaczy dwóch mężczyzn z bronią pod marynarkami.- powiedział Tommy. Znał kolesi takich jak Brown. To widać już po ryju. Nie będzie próbował uciekać. Ale nie to go martwiło. Kamery były dość istotnym problemem
- Panowie, wiemy coś więcej o owej, tajemniczej pani Moldo ? - zapytał. W jego głowie rodził się pewien plan. - Czy ma jakąś rodzinę, kogoś oprócz Browna. na kim jej zależy ? - Choć wyglądało to dosyć karkołomnie, moglo się udać. - Moglibyśmy użyć pani Moldo, aby po prostu wyniosła nam dokumenty z biura. Niestety, to wiąże się z kolejnym trupem. Ale chyba nie mają panowie z tym problemu prawda ? - odparł i z gorzkim uśmiechem patrzył na ich reakcję.

- Wy jesteście od zabijania, ja po prostu naprawdę dobrze prowadzę, a Fizzy sprawdza się jako oczy. Jeżeli natomiast chodzi o jazdę, to ruszajmy, za długo siedzimy na parkingu. – Larry odpalił samochód i powoli ruszył. – Przed nami długa droga zdążycie dopiąć wszystko na ostatni guzik, natomiast z panią Moldo będzie problem ponieważ mieszka z rodzicami i wybiórczo spotyka się z panem Brownem. Wracając do tematu kamer, są to kamery uliczne, bezpośrednio nie należące do galerii.- Po tym oświadczeniu zapadła cisza. Wan ruszył ulicami Nowego Jorku aby wjechać na autostradę.
***
Po dniu drogi bez przeszkód zatrzymali się na nocleg w małym miasteczku Grand Junction w stanie Kolorado. Następnego ranka wstali wcześnie rano i trzeciego dnia podróży o 3 w nocy, znaleźli się w Mieście Aniołów. Przespali się w wanie na opuszczonym parkingu.
***
Był piątek, 6 rano (po odpowiedniej zmianie czasu) kiedy się obudzili i czekało ich zadanie.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 08-09-2011 o 19:15.
Garzzakhz jest offline  
Stary 08-09-2011, 22:37   #6
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Droga, wbrew pozorom, wcale się nie ciągnęła. Daniel czuł się trochę jak jeden z tych młodych gnojków ze szkół podstawowych na wycieczce.

Myślał sporo.

I naprawdę chciał się powstrzymać. Wiedział, że z Tomem nie da się pogadać o takich rzeczach. Trzymał się dzielnie. Ale w końcu nie wytrzymał.
- Hej, panie Tom, co pan sądzi o jaskiniowej analogii Platona wobec postawy dzisiejszego społeczeństwa, w którym...
***
Podobnie było podczas postoju w hotelu. Daniel lubiał podróżować, zwłaszcza wtedy, kiedy chciał, a nie musiał. Ich zadanie nie było dla Daniela przykrą koniecznością. Bo mógł ze swoimi talentami pracować gdzie indziej. W firmie marketingowej. W bibliotece. W biurze, może nawet jako prawnik.

Ale Daniel nigdy nie przyznał się przed samym sobą do tego, że trzymała go w tej branży potrzeba adrenaliny. Nie takiej "gówniarskiej" adrenaliny, jak na przykład skakanie na spadochronach (a przynajmniej Daniel uważał ją za taką), ale takiej "elitarnej", podniecenia, gdy plan działa o włos, gdy coś właśnie idzie nie tak, gdy zaraz będzie kaplica. Daniel uwielbiał to uczucie. A gdy wszystko działało, a on oddalał się, nie wzbudzając podejrzeń - to było to. Moment, dla którego warto było żyć.

Zawsze powtarzał sobie, że tak naprawdę chodzi o kasę. Ale gdy był ze sobą przynajmniej odrobinę szczery, maskował to, nazywając siebie koneserem.

Cholera jasna, co za hipokryzja.
***
Gdy Daniel wstał, Fizzy już był na nogach. Westchnął głośno - nie przeszkadzał mu sam murzyn, raczej jego gadatliwość. Przeciągnął się powoli i spojrzał na resztę. Ciekawe, jak im pójdzie. Najpierw będą musieli zrobić rozeznanie. To było pewne.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 11-09-2011, 12:49   #7
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
- Mamy dziś piątek, więc siłownia odpada, chyba że będziemy czekać do wtorku, Zdecydowaliście z Salierim co dalej? - Spytał Samuel widząc Daniela.

Tommy nie zniósł zbyt dobrze podróży. Wkurzało go wszystko. Nie mógł zapalić w aucie, Schloes podpytywał go o jakieś pierdoły i trząsł się jak nastolatka przed stratą dziewictwa. Starał się to maskować, ale on znał takich gości i wiedział, że kasa zawsze jest na drugim miejscu. A na dokładkę tego wszystkiego gadatliwy czarnuch na siedzeniu obok. Gdy po 3 dniach jazdy i nocy w vanie, wyszedł na świeże powietrze, miał ochotę skrócić kogoś o głowę. Zobaczył gadających Schloesa i tego czarnucha Albiona. - Nie wiem co myśli pan Schloes, ja uważam, że wypadałoby poobserwować cel na własną rękę i uderzyć wtedy, kiedy będzie ku temu najlepsza okazja.- rzucił w ich kierunku Tommy.

- A o ile pamiętam, Boss chciał aby załatwić to jak najciszej. Uwierzcie mi, po 3 dniach w drodze nie pragnę niczego innego jak tylko, wpaśc z bronią i z robić z Browna sito, ale nie za to Wielki B. mi płaci. - Dodał po chwili. - A z doświadczenia wiem, że im więcej trupów , tym większy smród..

Daniel rozejrzał się. Miał ochotę chwycić za książkę telefoniczną, wybrać pierwszy lepszy numer i zapytać rozmówcę o sens życia. Cóż, nie można mieć wszytkiego.
Słysząc Tommy’ego, Daniel odpowiedział.
- To się rozumie samo przez się, panie Salieri. Obserwacja przyda się na początek. Najlepiej parę godzin. Przydałoby się też pomyśleć o tych kamerach na zewnątrz. Myślałem, że może można by było zdobyć ubrania elektryków i coś zmajstrować, ale to chyba zbyt... hmm... cóż, z braku lepszego słowa, nazwę to niebezpieczne. Zresztą, czapki albo kapelusze powinny wystarczyć. - Daniel kontynuował. - Trzeba się też zastaniowić, gdzie jest pokój nagrań dla kamer wewnątrz budynku: raczej będą prywatne, a więc pewnie gdzieś w pobliżu. No i popieram pana Salieriego w ograniczeniu ofiar - będziemy musieli wrócić, a to będzie trudne z połową LAPD na karku. Na razie trzeba się gdzieś zameldować, schować broń i pójść na obserwacje. Panie Salieri, jeden z nas będzie potrzebował wejść do środka i rozeznać się z pomieszczeniami, drugi będzie musiał obserwować zewnątrz. Chyba, że obaj zrobimy to w tym samym czasie - dwóch ludzi może budzić mniejsze podejrzenia, chyba, że cel coś podejrzewa. Co pan sądzi? - Daniel oparł się o drzwi samochodu.

Plan Schloesa był dobry. Racjonalny. - Zgadzam się, panie Schloes. Proponuje jednak aby to pan udał się na rekonesans po galerii. Ja nie mam zbyt... artystycznego wyglądu. - rzucił z lekką ironią Tommy. - Przydałoby się również sprawdzić jak wygląda tylne wejście. Przeciez jakoś muszą wnosić te dzieła sztuki.- dodał po namyśle. - Zaś co do kamer, kapelusz - tu mrugnął do Daniela - jakieś okulary przeciwsłoneczne i płaszcz z wysokim kołnierzem załatwią sprawę. - Wiedział o czym mówi. Mały Mike C. uniknął dzięki kapeluszowi czapy. Gość wparował do knajpy i wystrzelał dwóch typa. Oczywiście żaden świadek nawet nie pisnął, a Mickey był chroniony przez jego głupi kapelusz. - To kiedy możemy zaczynac panowie ? - odparł z uśmiechem Salieri.
***

Parę minut później cała czwórka jechała w stronę galerii. Fizzy przestał dużo gadać, w zamian włączając swoją muzykę.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uWbXQQG9B6c[/MEDIA]

PS: Panowie nich teraz któryś z was wstawi posta z linkiem do google docs i działamy dalej. Nie mogę mieć ciągle takich długich postów bo wam nie nalicza pozytywów. https://docs.google.com/document/d/1...CJCJ-LUB&pli=1 - tu jest link do czystego docsa.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 16-09-2011 o 15:31.
Garzzakhz jest offline  
Stary 27-09-2011, 22:37   #8
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Tommy wreszcie się rozluźnił. Praca zawsze go uspokajała. Nie przeszkadzały mu nawet murzyńskie dźwięki Fizzy’ego. Ba, ten kawałek był całkiem niezły. Lekko doskwierał mu brak broni za pazuchą, ale Schloes miał rację. Nie ma co robić smrodu, wszystko w swoim czasie.
- Fizzy, Ty dobrze znasz L.A. Znasz jakąś miejscówkę, gdzie moglibyśmy przewieźć naszego ptaszka, w razie potrzeby ?-
Rzucił Salieri. Chciał go dokładnie przesłuchać, zanim go odstrzelą. Być może papiery, których szukają, są gdzie indziej? Nigdy nie wiadomo, a Tom wiedział, że pomimo jego przymusowych wakacji wielu ludzi go jeszcze pamięta. I wielu zalazł mocno za skórę.

- Myślę że znam nawet parę takich miejsc - odpowiedział z uśmiechem Albion. Zostawię was dwie przecznice od galerii. Nie chcę żeby samochód stał się rozpoznawalny. Fizzy pójdzie z wami, z nim na pewno się tu nie zgubicie. – wtrącił Larry.

Dobra, to ja biorę taksówkę zasuwam do galerii. Zadzwoń do mnie potem z miejscówką. Mam nadzieję, że jednak nie będzie potrzebna. - Daniel lubił zapobiegliwość Toma. Tom miał zapasowy plan, “jakby co”. Jednak Daniel wciąż wolał wydobyć informacje na miejscu. Wyciągnięcie tego gościa z jego biura będzie problemem i na pewno nie da się tego zrobić siłowo. Chociaż z drugiej strony, kiedy będą w jego biurze, raczej nie będą mieli zbyt dużo czasu na przesłuchania, a cel może mieć ten mały, wkurzający przycisk pod biurkiem wzywający strażników. Mało prawdopodobne, ale była to ewentualność. Dobra, nie ma się co martwić na zapas, najpierw trzeba sprawdzić tą miejscówkę. Najwyżej się zrobi mały szantaż z jego żoną, choć Daniel wolał tego uniknąć - szantaż wymagałby przemocy wobec żony celu, czyli wielkiego moralnego “nie” dla sumienia Daniela.
- No to jazda, no nie? - Daniel przygotował się. - i pamiętajcie o fałszywych dokumentach. Mają być jak najpodobniejsze.


Pan pójdzie pierwszy, panie Schloes. - rzucił Tommy , niedbale odpalając papierosa.- Lepiej żeby nie widziano nas razem. Ja i Fizzy zaś obejdziemy teren. Co pan na to ? - zaproponował.

- Jasna sprawa. - odpowiedział Daniel.

Jechali kilkanaście minut. Wystarczająco daleko, żeby nie wzbudzić podejrzeń, a jednocześnie wystarczająco blisko, żeby móc szybko uciec do kryjówki. Chyba. To się okaże, po kilku próbnych rundkach. Teraz Daniel miał ważniejsze rzeczy na głowie. Samochód zwolnił.
- Dobra, umawiamy się tutaj, w tym miejscu, za pół godziny. Może dłużej. Powodzenia. - Daniel wysiadł i zamknął drzwi.
- Zara, zara - Albion zatrzymał na chwilę Daniela. - to jednorazowe komórki - mówił podając wszystkim małe Samsungi. - po akcji je wyrzucamy, są tu tylko jednorazowe numery do każdego z nas.

Galeria wyglądała fajnie, była całkiem w guście Daniela. Przeszedł przez ulicę i udał się w stronę drzwi. Zauważył jedną kamerę, ale za cholerę nie mógł znaleźć drugiej. Cóż, może Tom i Fizzy ją zauważą. Daniel przeszedł przez drzwi. Na początek rundka wokół, potem pogadanka ze strażnikiem. Daniel miał już plan.


Galeria była jakby dużo mniejszą wersją galerii Bossa. Widać było na oko że właściciel niedawno otworzył interes. Na gustownie ozdobionych, ciemno pomarańczowych ścianach wisiały obrazy, mniej znanych, Kalifornijskich artystów. Niedaleko ścian stały nowocześnie wyglądające, oszklone szafy, w których umieszczona była artystyczna biżuteria i małe wytwory ceramiczne z gliny i chińskiej porcelany. Pomieszczenie było w kształcie dużego prostokąta o wymiarach, 8metrów długości, 4metrów wysokości, 4metrów szerokości. Wzdłuż ścian poustawiane były wszystkie te cuda opisane wcześniej. Na końcu długiego pomieszczenia, naprzeciw drzwi wejściowych, stało małe biurko przy którym siedział pan Brown i czytał gazetę. Za nim znajdowały się drzwi, zapewne na zaplecze, a nad nimi kamera obejmująca całe pomieszczenie. Gdy Daniel wszedł, jego obecność zasygnalizował mały dzwoneczek umocowany przy drzwiach wejściowych. Brown zerwał się natychmiast z siedzenia i uśmiechnął przyjaźnie do Daniela.
- witam w galerii sztuki „Cykoria”. - zaczął
Z głosem Johna Browna zlała się cicho pogrywająca z małych głośników muzyka: Edvard Grieg, In the Hall of the Mountain King from "Peer Gynt" - YouTube
***
Fizzy i Tom wysiedli trochę dalej, a Larry odjechał zaparkować samochód jak najdalej, lecz tak by jak najszybciej przyjechać w razie potrzeby.
- Może ty sprawdzisz tyły budynku, a ja pokręcę, się po głównej ulicy. Obok galerii Browna jest parę sklepów i restauracja. Sprawdzę do której wszystko w około jest otwarte i czy w innych budynkach są kamery które mogłyby być dla nas groźne.

Tommy był zadowolony. Wreszcie zaczynało się coś dziać. - Nie ma sprawy Fizzy. - Rzucił murzynowi. - Po wszystkim spotkajmy się w zaułku za tą knajpą. - dodał po chwili i skierował swe kroki ku tyłowi galerii. Obrał trochę dłuższą drogę, aby nikt nie skojarzył go z Scholesem. Idąc zastanawiał się nad planem. Wyglądało na to że Schloes jest po jego stronie, ale Salieri coraz był coraz mniej przekonany, czy uda im się załatwić sprawę czysto. Plan z uprowadzeniem Browna był dobry, ale ciężki do zrealizowania. Ten rekonesans mógł jednak dać parę odpowiedzi. Tommy nie mógł się doczekać aż je pozna.

Daniel przyglądał się galerii. Idealnie trafiona w jego gust - mało znani malarze (Daniel od zawsze uważał, że Picasso swoje kwadratowe obrazy malował trójkątnym pędzlem, więc mu te kółka nie za bardzo wychodziły), neutralne, minimalistyczne pod względem koloru ciemnopomarańczowe ściany i muzyka, która sprawiała, że czuł się niemal, jak gdyby cel już znał jego zamiary. Ta galeria była wprost wymarzonym miejscem na jakiś klasyczny pojedynek dwóch zabójców-dżentelmenów. Nie takich, jak w tych głupich filmach akcji z gościami z większymi broniami, niż oni sami - po prostu chwilka rozmowy, spokojna wymiana światopoglądów, a na koniec cichy pojedynek.
Tak, to by było ciekawe. I emocjonujące zarazem.
Z zamyślenia wyrwał Daniela sam cel, który wstał z fotela i podszedł do niego.
- Witam w galerii sztuki „Cykoria”. - Zaczął cel.
Daniel spojrzał na niego i uśmiechnął się uprzejmie.
- Doprawy, ma pan wspaniały gust, panie... - Daniel udawał, że nie zna człowieka.
- Brown, John Brown, panie... - spytał właściciel galerii lekko naśladując Daniela.
- Ernest Smith, miło mi. - Daniel podał właścicielowi rękę.
- Zastanawia mnie, skąd pan zdobył ten obraz. - Daniel wskazał ręką na pierwszy z brzegu. Jakiś abstrakcyjny.
- Z całą pewnością był trudny do zdobycia. Ciekawi mnie, czy pańskie obrazy są jedynie na pokaz, czy również na sprzedaż? Byłbym zainteresowany kupnem tego abstrakcyjnego arcydzieła. Kolory mieszają się w niesamowicie harmoniczny sposób, dając spore pole do szerokiej interpretacji - Daniel zagaił.
- Owszem, proszę, proszę oglądać, wszystko jest na sprzedaż. Obraz na który zwrócił pan uwagę, namalowany zotał przez młodego kalifornijskiego artystę. Chłopak dopiero stara się wybić. To coś w stylu pierwszych prac Van Gogha, które nie wzbudzały zachwytu wśród znawców. Ale to już coś jak na młodego człowieka. Świetnie operuję kolorami. - Brown mówiąc cały czas sięuśmiechał.
- Ach, rozumiem. Mam jednak nadzieję, że na tym podobieństwa się kończą. Nie chciałbym, żeby młody chłopak poprzestał na sprzedaży jednego obrazu, no i uszy też dobra rzecz - Daniel uśmiechnął się jeszcze uprzejmiej. Zbyt uprzejmie. Zaczynało mu się zbierać na wymioty od tych słodyczy.
- Cóż, na mnie w takim razie czas. Podoba mi się obraz, cena nie gra roli. Jestem tutaj aktualnie w interesach, jak załatwię to, co mam załatwić, to z całą pewnością wpadnę tu jeszcze raz, z gotówką. Cena nie gra roli. Lubię wspomagać młodych artystów - Daniel spojrzał wprost w oczy celu. Widział to, co chciał widzieć: kompletny brak świadomości tego, co się wydarzy. Daniel uchylił rąbek kapelusza uprzejmie, tak, żeby kamera nie nagrała jego twarzy, po czym udał się w stronę drzwi. - Do zobaczenia wkrótce. - dodał na koniec.
- Do widzenia. - odpowiedział John.

Daniel wyszedł na ulicę, czekając na towarzyszy. Wiedział już to, co chciał wiedzieć.
 
Pruszkov jest offline  
Stary 28-09-2011, 01:09   #9
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Z tyłu budynku było małe podwórko otoczone przez rożnego rodzaju placówki w tym galerię Browna. Wszystko było tak zrobione że każdy budynek stał tyłem do małego prostokątnego placu. Druga kamera, o której zostali poinformowani, znajdowała się właśnie tam przymocowana do kamery restauracji stojącej jeden budynek dalej. Co ciekawe mimo że miała możliwość obracania się o 45 stopni, po 22,5 stopnia w lewo i w prawo to nie łapała dobrze tylnego wyjścia do galerii, ponieważ restauracja stała w poziomie do ulicy tej samej przy której stał budynek należący do Browna. Na podwórku stało parę drogich, dobrze wyglądających aut oraz grupka przeładowanych śmietników. Gdzieś w śród śmieci dało się słyszeć ciche pomrukiwanie kota zadowolonego zapewne ze znalezionych skarbów. Tylne drzwi od galerii były z utwardzonego stopu aluminium i pewnie jakiegoś plastiku. Widoczne w nich były dwa dobrej jakości zamki.

***

Fizzy przyjrzał się dokładnie całej ulicy. Wydawało się że nie ma tam więcej kamer, a więc Albion zwrócił swą uwagę na restaurację, jego zdaniem największe, zagrożenie jeżeli chodzi o możliwe zdemaskowanie ich podczas całej akcji. Albion szybko jednak zapomniał co ma sprawdzić gdy przy wejściu do knajpy zauważył pewną ofertę tygodnia. Właściciele restauracji zapewniali do każdego obiadu lub drinka dolewkę coca-coli gratis. Czarnuch był oszołomiony. Czemu wcześniej nie odkrył takiego miejsca. DLACZEGO?! Był w tak niefortunnej sytuacji, teraz nie mógł myśleć o swoim bzdurnym nałogu, musiał myśleć o pracy.

Wszedł do środka. Wystrój knajpy był w stylu włoskim, całkiem niezły, lecz zbyt sztywniacki jak na jego gust. Przy barze stał dobrze ubrany barman, po przeciwnej stronie blatu siedziało dwóch mężczyzn w garniturach. Gdy tylko Samuel wszedł cała trójka na niego spojrzała. Prócz tych trzech mężczyzn bar był pusty. Mulat przywitał się i powoli rozejrzał po pomieszczeniu. Nad barem wisiała jedna kamera obejmująca praktycznie wszystko co jest przed nim. Jeden z facetów przy barze cały czas przyglądał się Albionowi.
- proszę, proszę, zapraszamy, na smaczne śniadanie.
- nie, dziękuje, chciałem się tylko rozejrzeć, ładny lokal, postaram się wpaść do was na obiad.
- odpowiedział Fizzy.
- Zapraszamy więc, później - odpowiedział jeden z mężczyzn w garniturze, cały czas mierząc wzrokiem Albiona.
Gdy afroamerykanin wyszedł, ten sam mężczyzna podzielił się z pozostałą dwóją swoimi przemyśleniami.
- Kurwa, skądś ja znam tego brudasa.
- Daj że spokój Alessio, ci Mulaci wyglądają wszyscy tak samo.
- Z knajpy dało się słyszeć salwę śmiechu.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 29-09-2011, 23:23   #10
 
Lokstar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lokstar nie jest za bardzo znany
Tommy był lekko zaniepokojony. Podwórko nie wyglądało na bezpieczne do tego typu roboty, który mieli wykonać. Teren był ruchliwy, zwłaszcza w tym mieście. Los Angeles nigdy nie spało.
Chcąc przyjżeć się zamkom na drzwiach, przeszedł obok tyłu galerii. Zamki wyglądały na dosyć solidne.
O ile nie zdobędą kluczy od Browna, odpada akcja w stylu “złapmy kolesia i wróćmy po dokumenty”, jak i również ewentualne wejście od tyłu.
Salieri był niepocieszony. Myślał, że robota pójdzie jak z płatka, ale wyglądało na to, że cel chyba sie ich spodziewa. Miał tylko nadzieje, że ten głupi czarnuch znalazł coś co im pomoże. Albo przynajmniej niczgo nie spierdolił.
 
__________________
nothing is true everything is permitted
Lokstar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172