Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-08-2011, 16:04   #1
 
Urunmu's Avatar
 
Reputacja: 1 Urunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodze
Kuolema on tulossa, varokaa Pirate

Ahoj piraci!
Mam zaszczyt rozpocząć sesję piracką Kuolema on tulossa, varokaa Pirate... Tytuł znaczy nic innego jak: Śmierć nadchodzi, strzeż się piracie.
Rekrutacji nie zamykam, bo może ktoś dojdzie...

*******************************************

- Kapitanie, statek na horyzoncie! - usłyszano głos. Urunmu rozpoznał statek.
Nareszcie... Teraz Krwawy Orzeł nam nie ucieknie...
Piraci uważali, że mają kapitana bez uczuć dla wrogów, ale oni już się zdążyli przyzwyczaić.
- Krwiożerczy piraci Kuolemy! Wiecie, że macie obowiązki... Streszczę wam je:
Zabijajcie każdego, kogo nie zakazuję zabić. Bierzcie wszystko co wasze i to, co nie wasze! Ale chcę widzieć trzech najlepszych piratów z załogi tego statku u mnie. Potrzebni są. A więc, do roboty. Do dział!

Następnie dało się słyszeć jeden spójny, donośny głos:
- AJ AJ KAPITANIE!
Chwilę później, Kuolema zaczęła atak. Piraci z przeciwnego statku, odpowiedzieli oczywiście tym samym. Ale Kuolema była zbyt szybka. Już chwilę później, doszło do abordażu i polała się krew. Urunmu Unto w pierwszym szeregu ruszył do ataku, co spowodowało przerażenie wrogów.

- Poddajcie się! Albo zgińcie! Kto się do nas przyłączy, przeżyje. Chcemy tylko piratów najlepszych z was. Inni, przygotujcie się na śmierć. Będzie ona na pewno bolesna i krwawa.
Kapitan ujrzał, że jedna osoba się nie przeraziła... On się nudzi! Zasypia... Ciekawe... Przyjmę go do załogi.
- Ej ty! - krzyknął Urunmu do niego - Tak ty. Zostawiam ci wybór.
- Mów, byle szybko! Spać mi się chce. - powiedział ignorująco pirat. Inni popatrzeli na niego z zaskoczeniem. Załoga Kuolemy, myślała, że kapitan go brutalnie potraktuję. Ale spotkało ich rozczarowanie...
- Przyłącz się do nas i przeżyj jako jedyny z załogi.
- A macie dużo do wychlania? - spytał. Teraz ku wielkiej nowości, Urunmu uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Nieuprzejmy Louis się kłania.
Pirat oczywiście się nie pokłonił.
- Nie muszę powtarzać, co zrobić macie?
Załoga nie odpowiedziała, lecz zamiast tego z okrzykiem rzuciła się na przeciwników. Brutalnie obcinali części ciała, rozkoszując się krzykami krwawiących....
// Wasza kolej piraci!
 

Ostatnio edytowane przez Urunmu : 27-08-2011 o 16:45.
Urunmu jest offline  
Stary 27-08-2011, 16:59   #2
 
Paula's Avatar
 
Reputacja: 1 Paula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znany
- Kuolema kaikille! Tyrmätä jokainen!* - Paula Runoilija zeskoczyła z grotmasztu, płynnym ruchem zarzucając hak abordażowy na Krwawego Orła. Gdy już znalazła się na sąsiednim statku, od razu miała szczęście i przyjemność w postaci dwóch potężnych piratów, każdy co najmniej głowę wyższy od niej. Ponadto mieli ogromne brzuchy i widać było, że wypili za dużo wódki, bo ledwo utrzymywali się w pionie. Paula wyciągnęła kordelas i wyciągnęła go przed siebie, jednocześnie robiąc 360-stopniowy obrót. Obaj piraci zgięli się wpół, łapiąc za obficie krwawiące brzuchy, bo nie zdążyli odparować ataku - ich ruchy były spowolnione zarówno brakiem kondycji, jak i dużą ilością alkoholu, co bardzo ułatwiało sprawę. To chyba za proste...- Lantut...** - zaśmiała się do siebie. Zamachnęła się kordelasem raz i drugi i obaj mężczyźni spoczywali już na zawsze na deskach Krwawego Orła. Ponieważ żaden z przeciwników jej chwilowo nie przeszkadzał, nie mogła się powstrzymać i pocięła trupy w artystyczne wzorki i napisy typu "Ruotsalaiset kuolema!***" czy "Eläköön Suomi!****". Bezczeszczenie zwłok przyprawiło ją o dobry humor. Otarła rękawem skórzanego płaszcza twarz z potu i pobiegła w głąb toczącej się na rufie zaciętej walki.

- Jaaheeej! - ryknęła słynnym bojowym okrzykiem Kuolemy w stronę atakujących. Chór głosów odpowiedział jej tym samym, przebijając się przez szczęk broni i trzask łamanych desek. Dostrzegła na przeciw siebie kobietę w ciąży, najwyraźniej córę kapitana, walczącą desperacko z jednym z jej kamratów. - No nie, kolego, nie masz serca? - odepchnęła pirata i i podtrzymała łkającą kobietę, po czym wbiła jej majcher w szyję. - Tak to się robi. - Powiedziała, zadowolona z siebie, po czym mruknęła pod nosem:
- Miehet...Täydellinen puuttuminen hienovaraisuus...*****
Wytarła kordelas o bezwładne ciało kobiety, ubrane w wyjątkowo drogie szaty. Płynnym ruchem odwróciła kobietę w swoim uścisku i zdjęła z jej szyi sznur autentycznych pereł, po czym sięgnęła po kolczyki. Uśmiechnęła się, zadowolona z drogocennego łupu, po czym schowała biżuterię do kieszeni płaszcza. Zostawiła walczących kamratów i zbiegła pod pokład, by poszukać jakichś map i biżuterii, zanim na ten pomysł wpadną pozostali piraci z Kuolemy. Po drodze powaliła jeszcze jednego i wpadła do kapitańskiej kajuty. Zabrała się do grabieży.
____________
*Śmierć wszystkim! Wybić co do jednego!
**Szwedzi... [dla niewtajemniczonych: Szwed to największa obraza dla Fina]
***Szwedom śmierć
****Niech żyje Finlandia!
*****Mężczyźni... Kompletny brak subtelności...
 
Paula jest offline  
Stary 27-08-2011, 21:04   #3
 
Parrot's Avatar
 
Reputacja: 1 Parrot nie jest za bardzo znany
Lubeka.
Olbrzymi, przeogromny port pruski.
Po zmianie bandery, przebraniu się załogi i kilkunastu wiadrach wody zmarnowanej na mycie, nikt na szczęście nie rozpoznał Wichru Północy wśród państwowych galeonów i innych okrętów.
Jacob przechadzał się po dokach, z uśmiechem oglądając własną twarz, łypiącą na niego z plakatów, z wielkim podpisem głoszącym jego przydomek. Było tam niestety także wielu innych korsarzy, jak na przykład jakiś Lois czy Rusty. Znał ich ze słyszenia, ale nie przywiązywał do nich zbyt wielkiej wagi. Dla Krwistobrewego na razie liczyła się tylko szabla i łup, nieważne, czy z innego statku pirackiego czy z okrętu handlowego, a może jednostki floty. Przeróżne taktyki Blacksworda zwykle ratowały go z najcięższych opresji, a dwie, pamiętne porażki tylko wyostrzyły jego zmysł strategiczny.
- Wo frieren bar? *
Zapytanie nieznajomego wyrwało Jacoba z zamyślenia. Głębiej nasunął opaskę na brwi.
- Ich werde Sie den herrlichen Räumlichkeiten bringen.**
Machnął ręką, wskazując niewielki zaułek, za którym prześwitywała niewielka, ale schludna uliczka. Skierował się tam. Prus poszedł za nim.
Gdy ciemności zaułka doszczętnie ich skryły, Jacob stanął, z kieszeni wyjął płachtę materiału i zatkał usta nieszczęśnikowi, po czym zamaszystym ruchem podciął mu gardło. Ograbił ciało. Ukląkł przy nim, zamoczył palce w posoce i wysmarował gęstą cieczą brwi, po czym wyszedł, kłaniając się i mówiąc:
- Danke.
***
Blacksword, już na statku, przebrał się. Po brzmieniu dzwonu okrętowego i odczekaniu na maruderów, okręt wypłynął.
Na pełnym morzu Krwistobrewy, z szablą i pistoletami przy boku, wskazał sternikowi kurs, po czym powiedział do załogi:
- Nasz następny łup będzie przeogromny! Sam margrabia Listestein tym okrętem przewozi swoje klejnoty. Czeka nas, to co tak lubimy. Bitwa i nagroda!
Piraci zakrzyknęli coś w odpowiedzi, Blacksword skierował się na dziób okrętu i wpatrzył się w horyzont, pociągając co jakiś czas z butelki najlepszą angielską brandy, czyli w naszym języku, gorzałkę.

*Gdzie jest bar?
** Wskażę panu drogę do wspaniałego lokalu.
 
Parrot jest offline  
Stary 27-08-2011, 21:37   #4
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Dzień jak co dzień. Czyli zero łupów, zero przygód... Większość załogi zajmowała się swoimi własnymi sprawami. Widać było że kapitan, nie dbał zbyt bardzo o porządek wśród ludzi. Był dla niego to zawód, aniżeli cel i spełnienie życia. Sam zagrał kilka partyjek w kości ze swoimi ludźmi, po czym udał się wreszcie do swojej kajuty. Musiał zająć się kilkoma ważnymi dla niego sprawami. Rozsiadł się za wielkim stołem, na którym leżała jeszcze mapa ze zaznaczonymi miejscami, w których ostatnio przebywali. Złoty kompas, oraz atrament z piórem i kilka czystych kartek papieru.

Droga żono...

Wiem, że nasze relacje, nigdy nie były najlepsze
aczkolwiek to wszystko, wszystko co Cie spotkało
było jedynie moją winą. Dobrze Pamiętam, kiedy mój
Ojciec przedstawił nas sobie, twój staruszek był wielce
poruszony, możliwościami które z tego wyrosły. Niestety
przez wszelki zawód, nie okazałem się godny Ciebie...

Jednak co dzień staram się odkupić swoje winy, oraz staram się
wesprzeć Cię. Wiem, że przesiadujesz samotnie... Zawsze byłaś
wierna. Wierna przysiędze. Dlatego... Nie, nie - kiedyś sam Ci
to powiem. Obiecuje.

Póki co, chciałem Ci przekazać, że daje Ci pozwolenie
na sprzedasz posiadłości mojego ojca w Paryżu.
Wiem że była zadłużona, jednak... Po sprzedaży powinna
pozostać dla Ciebie i dzieci mała fortuna...

Za obrazem rodzinny, w skrytce zostawiłem coś, co chciałem
dać Synowi. Oceń sama, kiedy przekażesz mu to.. o ile tak zrobisz.

Louis de Paladines de La Touche


Mężczyzna zaczynał list kilkakrotnie. Kiedy wreszcie udało mu się napisać te krótką notatkę, doszło do czegoś niespodziewanego.zaatakowano ich. Wykrzyczał jeden z majtków. Szlachcic szybko poderwał się na nogi, sięgnął broń która wcześniej służyła jako ozdoba na ścianie. Wybiegł szybko na górny pokład, wymierzył, i oddał strzał w jednego z atakujących. Ten szybo wypadł za burtę. Kiedy rozpoczęła się ostrzejsza walka. Louis wiedział że nie mają szans. Uświadomił sobie wóczas że jest jeszcze szansa po czym wykrzyczał:

- Chcę Pertraktować !


Wnet jedna kobieta go minęła i zbiegła do jego kajuty.
 

Ostatnio edytowane przez Cao Cao : 27-08-2011 o 23:15.
Cao Cao jest offline  
Stary 28-08-2011, 00:09   #5
 
Urunmu's Avatar
 
Reputacja: 1 Urunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodze
Kapitan usłyszał go. Wydał rozkazy za wstrzymanie walki.
- A więc pogadajmy. Na czas rozmowy, moja załoga zaprzestanie walki.
Louisa wyraźnie uradowała decyzja kapitana. Niemal natychmiast zszedł do niego.
- Kapitanie. Czy mógłbym się dowiedzieć, czemu służy ten atak ? Nie jesteśmy kupcami, ani wojskiem. Wątpię by piratów interesowało rabowanie, statków podróżniczych. Ale... Dziękuje za chwilową litość. - Mężczyzna uchylił głowę w geście szacunku dla przeciwnika, bądź w podzięce.
Urunmu, zdziwił się słowami pirata.
- Nie oszukujmy się. Wasz statek jest piracki, a moi piraci, lubią się zabawić atakując inne statki. Czy nigdy nie spotkałeś się ze załogą, o podobnych zainteresowaniach?
Mężczyzna był wyraźnie zaskoczony, podejściem młodego rozmówcy
- Nasz okręt być może zatopił kilka statków należących do otyłych kupców, jednak nigdy nie atakował podróżników. Zresztą jak sam dostrzegasz, jest tutaj o połowe mniej ludzi, aniżeli można pomieścić. Sądzisz że naszym celem, było atakowanie kogokolwiek ? Teraz nazwał bym to “walką” walką o przetrwanie. Ci ludzie których dziś krew została przelana, nie mają niczego. A korsarzami jesteśmy tylko wtedy, kiedy nadaje się ku temu okazja, oraz wymaga od nas sytuacja. Nie jesteśmy mordercami... Panie ? - Urwał, starając poznać się imię rozmówcy.
- O tym statku słyszałem sporo. Krwawy Orzeł, chyba nie jest odpowiednią nazwę dla tego statku, jeśli prawdą jest to, co rzekłeś.
Kapitan nie mógł domyślić się intencji tego pirata.
- A więc jeśli walczycie o przetrwanie, proponuję zostanie na lądzie, z rodziną, którą może macie... - zaproponował kapitan.
- Ależ Kapitanie. To woda zapewnia nam życie, Przecież wiele darów natury, zamieszkuje wodę. Jest nam niezbędna do życia. Więc nie dziw się że ciągnie nas z powrotem do wiecznie niepewnych odmentów. Pytałeś o nazwę. Nazwę te nadał poprzedni kapitan, a my zaczęliśmy używać jej w innym celu. Był to zabieg, dzięki któremu inni dawali nam spokój. Była to zagrywka, nic więcej. - Uśmiechnął się kapitan Orła
- W końcu orły mają niewiele wspólnego z wodą, prawda ?
Kapitan Kuolemy pokiwał głową.
- Dziwię się nadal, że jeszcze żyjecie... Załoga Kuolemy nie różni się tą żądzą walki od wielu innych. Co by tu z wami zrobić... Jeśli zostawię was w spokoju, piraci z mego statku nie będą zadowoleni... Co więc proponujesz?
- Ile wartę jest życie człowieka ? Zapewne nie wiele. Teraz człowiek za kromkę chleba, będzie w stanie zrobić naprawdę wiele. Proponuje Ci coś bardzo cennego. Członka, arystokracji Francuskiej. pochodzenia książęcego rodu. To że nie mam majątku, jest kwestią dla wielu oczywistą. Jednak twoi ludzie nie muszą wiedzieć wszystkiego. Prawda ? Jednakże miałbym kilka zastrzeżeń co do takiej oferty. PO pierwsze, chciałbym by wszystkie papiery, które są na statku, były moją własnością. Listy, dokumenty, wszystkie. Są to przedmioty ważne dla mnie. Druga kwestia. Ludzie z mojej załogi, pozwolisz im postawić żagle i zapewnisz przynajmiej tyle jedzenia, by mogli dopłynąć do Londynu. Potem, niech zrobią co zechcą, nikt ich tam nie usłucha, po pierwsze nie są obywatelami, a po drugie, większość... ba, chyba wszyscy nie potrafią pisać i czytać. Uznają ich za pijaków i żebraków. Ja im już nie pomogę. Ale to twoja decyzja kapitanie...
- Hmmm... Mogę zapewnić twoim ludziom jedzenie i picie. Mogą razem z tobą dołączyć do załogi Kuolemy, jeśli zechcą. Ale tu już twoja decyzja... Podczas tego abordażu nie tylko twoi ludzie zginęli... Znajdzie się miejsce dla piętnastki piratów. Ale cóż... To zależy od ciebie, ostatniej woli kapitana i ich samych... - powiedział Urunmu. - A jak ty wolisz?
- Sądzę że to lepszy żywot, aniżeli nędza na ulicach miasta, którego nie znają. Oni zapewne także się zgodzą. Jednak nie dałeś mi odpowiedzi, odnośnie moich własności. Są dla mnie cennę a Ty z nich nie będziesz miał wartości. Są to dokumenty, oraz prywatne listy. Oraz wypis z drzewem genealogicznym moich przodków. A ówczas otrzymasz słowo szlachica, że będę Ci służył. Zastanów się, czy taka propozycja, ma dla Ciebie wartość...
Kapitan zastanowił się... W sumie zyskam dobrych piratów. Jego własności mi nie potrzebne..
- Cóż zgadzam się. Będziesz musiał pogadać także z tą piratką, która pobiegła do twojej kajuty... - zaśmiał się. - Ale z nią uważaj... To siostra byłego kapitana. Dobra, przyjmuję tą ofertę. A co się stanie ze statkiem?
- Statek teraz, stał się twoją własnością... Możesz go spalić, zaholować czy co kolwiek uznasz za stosownę. Swoją drogą, kultura wymaga od nas, byśmy podali swoje godności. Nawet wśród wrogów, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi... Prawda ? Pozwól Panie, że zrobię to pierwszy. Jestem książę Louis de Paladines de La Touche marquis de Maillebois - Pochylił się nisko
Kapitan skłonił głowę.
-Jestem kapitan Urunmu Unto. Witajcie w załodze. Przekaż następujące wieści swoim ludziom... Zabierz swoje własności i na Kuolemę. Statek będziemy musieli spalić. To zadanie powierzę ci. Tak godniej będzie, nie uważasz?
- Jeśli taka jest twoja wola Kapitanie. Sam nie przywiązuje się do rzeczy, jednak jeśli uznasz to za godne. Zrobimy to z mo.. twoimi ludźmi. Którzy wcześniej należeli do mojej załogi. Tylko wpierw, muszę rozgadać się z siostrą tego.. poprzednika. Czy mam spalić Ją razem ze statkiem ? Tak będzie dla Ciebie lepiej, nie sądzisz Kapitanie ? A i kwestia, jakie stanowisko teraz zajmuję kapitanie ?
Kapitan zastanowił się chwile... Umie gadać, jako dyplomata się nada...
- Zajmiesz stanowisko dyplomaty, jeśli ci ono odpowiada... Ale przydałoby się podpisanie kontraktu... Honor pirata wymaga, by go nie złamać. Siostra byłego kapitana przyda się w załodze Kuolemy. Jest lepsza w walce ode mnie samego... Ona nauczyła mnie tego co umie razem ze swoim bratem. Dobra, przekaż rozkazy, pogadaj z nią. Ja wydam odpowiednie rozkazy swoim ludziom.
Następnie krzyknął do najbliższych piratów, a tamci przekazali to dalej...
- Sentyment kapitanie... Nie jest to dobra rzecz. Jednak uszanujemy twoją wolę. Co się zaś tyczy kontraktu, z tym może być problem. Wcześniej składałem przysięgę Ojcu, że nigdy nie zostanę bandytą. Więc formalnie, nie mogę dołączyć do załogi. Jeśli tego nie podpiszę, będę jedynie dyplomatą i nie złamie słowa i przysięgi. Rozumiesz Panie... Honor. A Jaki przykład mamy dawać ludziom, łamiąc go... ? - Mężczyzna zamyślił się
- Mówisz kapitanie, że walczy lepiej od Ciebie ? Cóż... wezme lepiej ze sobą pistolet. Nie chcę zabawiać się w pokazy szermierki, w tak małym pomieszczeniu. - Dodał lekko zdezorientowany
- Kapitanie, czy mogę zrobić dla Ciebie coś jeszcze ? Formalnie jak każdy szlachcic, kończyłem akademie wojskową, znam się także trochę na strategi. Ale dobrze zauważyłeś kapitanie. Najlepiej będę reprezentował się jako wasz mówca...
Kapitan odrzekł szybko:
- Proponuję podpisanie kontraktu o innej treści. Twoja przysięga mówi, że nie zostaniesz bandytą. A czy dyplomata to bandyta? No nie wiem... Może lepiej pójdę z tobą do twojej kajuty, byś nie zginął przypadkiem...
Zaśmiał się krótko...
- Dlatego właśnie zaznaczyłem Kapitanie. Nic mi nie grozi, póki jestem dyplomatą. Odnośnie podróży, z całym szacunkiem Sir. Ale wówczas stracił bym wizerunek w oczach twoich ludzi. A nie jest to dobra rzecz, jak na pirata. Ale dziękuje za troskę, jeśli sytuacja, będzie beznadziejna, a mnie duch nie opuści, wystrzele w sufit, co będzie znakiem dla Ciebie Kapitanie, że negocjacje nie idą zgodnie z myślą i założeniem. Może nawet udało by mi się wyczołgać po schodach. Ale to już wola najwyższego. Inaczej moje kości pochłonie morze... Chociaż wolałbym być pochowany w ziemi.
- Śmierć na morzu to największa chluba dla pirata... Ale cóż... Rozmowę uznaję za ukończoną... Dobrze, że ustaliliśmy sobie tą kwestię. Dobra, idźmy powiadomić siostrę byłego kapitana...
 

Ostatnio edytowane przez Urunmu : 28-08-2011 o 13:07.
Urunmu jest offline  
Stary 28-08-2011, 09:43   #6
 
Parrot's Avatar
 
Reputacja: 1 Parrot nie jest za bardzo znany
Do kapitana podszedł jeden z majtków, informując o tym, że na horyzoncie ukazały się dwa statki.
- Jeden to statek podróżniczy lub handlowy, panie, a drugi to jednostka piracka.
- Na razie musimy doścignąć Szkarłatnego Lisa, a jeszcze kawał drogi przed nami. Rozpoznajesz któryś ze statków?
- Jeden z nich to z pewnością Kuolema, drugiego nikt z naszej załogi.
Jacob wyjął szablę. Ostrzem wycelował w okręt piracki, obserwując. Po chwili jednak otrząsnął się.
- Nie. Zostawić kurs. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, diamenty i brylanty tego szczura będą nasze.
***
Nazajutrz...
Wicher Północy od samej Lubeki płynął tak, by przeciąć drogę Szkarłatnego Lisa, który płynął do Szwecji, by być razem z ładunkiem zapłatą za kolejną posiadłość margrabiego w Prusach Książęcych.
Rzeczywiście, zabił dzwon okrętowy. Klejnoty były jakąś milę morską od piratów.
- Świetnie. Postawić wszystkie żagle. Wyciągnąć z tego stateczku maksymalną szybkość.
W jakiś czas potem już dudniały armaty i haki oblężnicze. Jacob wskoczył na pokład drugiego statku, wystrzelił z pistoletów, a potem wyjął szablę, i tnąc na prawo i lewo doszedł do kajuty kapitana.
Kapitan Szkarłatnego Lisa był starym, pomarszczonym pruskim admirałem, któremu zostało tylko przewożenie ładunków.
Jacob wyrzucił staruszka z kajuty i usiadł na jego krześle, czekając na raport. W końcu wpadł jakiś żeglarz z radosną wiadomością o udanym abordażu. Łupy były rzeczywiście wielkie.
- Znakomicie.
Po powrocie na statek sam stanął za kołem sterowym i wyznaczył kurs na Anholt, gdzie piraci z Wichru Północy chowali swe łupy.
 
Parrot jest offline  
Stary 28-08-2011, 14:43   #7
 
Mihex's Avatar
 
Reputacja: 1 Mihex nie jest za bardzo znany
Kuma przyglądał się listom gończym w porcie, spojrzał na jeden przy którym zatrzymał się na chwile dłużej, na jego kamiennej twarzy dało się jakby dostrzec cień uśmiechu. Po krótkiej chwili wpatrywania się w portret pamięciowy odszedł i skierował się na pokład Wichru...
Jakiś przechodzień widać zaciekawiony co takiego było na tym liście przyjrzał mu się - Widniał tam obraz młodego chłopaka - nie więcej jak 20 lat. Długie starannie przystrzyżone włosy oraz brązowe oczy jedyną wadą w wyglądzie chłopaka była blizna biegnąca przez jego lewe oko. Pod obrazem widniał napis:
" Jakub Kuma
Poszukiwany, bezwzględny morderca, pirat i spiskowiec. Zamordował oficera armii Pruskiej, oraz pomógł piratom zająć statek samemu przyłączając się do załogi. Wiek około 23 lata, wysoki, szczupły - w chwili dołączenia do piratów ubrany był w strój marynarki. Osobnik nad wyraz niebezpieczny.
Nagroda: 500 funtów* "
List ten był oczywiście w języku niemieckim, ale nie Jakub był poszukiwany nie tylko w Prusach, ale też w innych państwach basenu Morza Bałtyckiego oraz Północnego.

----
Mężczyzna stał na pokładzie statku koło kapitana i przyglądał się jak "Wicher Północy" dogania swoją ofiarę. Szybko przejrzał worki z amunicją i ocenił ile mu jej jeszcze zostało. Przeładował pistolety, a następnie schował je za pasem. Po pewnym czasie bitwa się zaczęła, a on wraz z grupą abordażową wkroczył na statek przeciwnika. Było dobrze tylko jeden pirat ustrzelony podczas przedostawania się na drugą stronę. Spojrzał na Jacoba, który ruszył do kajuty kapitana. Wyjął kordelas i zaczął walczyć z załogą statku Lisa. Po niedługim czasie piraci wygrali, a tych co przeżyli związali i stłoczyli w jedno miejsce. Polecił jednemu z piratów, aby powiadomił kapitana, podczas jego nieobecności on wydawał rozkazy jako pierwszy oficer. Sam rozejrzał się po statku, zobaczył nagle jak między beczkami coś się rusza, podszedł bliżej i zobaczył młodego chłopaka, który chował się tam, aby uniknąć walki z piratami. Odsunął beczki, a wtedy chłopak zorientował się, że Kuma odkrył jego kryjówkę, padł na kolana i zaczął z płaczem błagać o litość, pirat spojrzał na niego z miłym wyrazem twarzy jakby zlitował się nad człowiekiem.
- O jakie to smutne. Powiedział i w tej samej chwili wystrzelił z jednego pistoletu prosto w głowę chłopaka który bezwładnie opadł na ziemię z dziurą w głowie. Na jego twarzy nie było już tego udawanego zmartwienia.

*Dałem w funtach, bo nie chciałem się bawić w zmianę na inne waluty
 

Ostatnio edytowane przez Mihex : 28-08-2011 o 15:00.
Mihex jest offline  
Stary 28-08-2011, 19:18   #8
 
Paula's Avatar
 
Reputacja: 1 Paula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znanyPaula wkrótce będzie znany
["Dobra, przyjmuję tą ofertę." I ty, Kubusiu, chcesz być modem na fz pisząc w bierniku "tą", a nie "tę"? I jeszcze: "To zadanie powierzę ci." Krótszych form zaimków osobowych nie używamy na końcu zdania. Podpadasz. ;p]

Co my tu mamy… Paula Ronoilija rozejrzała się po pokoju. Ogarniał ją spokój, wiedziała, że nic jej nie grozi. Na ścianie wisiała jedna mapa; stara, wyblakła, bezużyteczna. Rzuciła okiem na biurko: przewrócony kałamarz i rozlany atrament na jakimś papierze. Wzięła go do ręki. Pośród nieregularnych plam udało jej się przeczytać pojedyncze fragmenty tekstu.
Droga żono… – dalej tekst był nieczytelny, lecz miała już pewność, że to list. W końcu dostrzegła strzęp innego zdania:
chciałem Ci przekazać…
Uznała, że list nie ma już większej wartości, więc odłożyła go. Spojrzała na pokreśloną mapę, po czym uznała, że na nic jej się taka pobazgrana nie przyda. Za to jej uwagę przykuł złoty kompas. Wzięła go do ręki i uniosła przed twarz tak, by patrzeć pod światło. Prawdziwe złoto… Piękna rzecz. A te zdobienia… Takie misterne… Mogłabym go sprzedać i zarobić na tym dużo, ale nie… To zły pomysł. Zachowam go. Otworzyła jeszcze wieko, by spojrzeć na igłę magnetyczną i cyferblat z różą kierunków. Była zachwycona. Piękne, wykaligrafowane litery: N, S, W, E dopełniały wizerunku bardziej drogiej ozdoby niż użytecznej busoli. Nie szkodzi. Ja i tak nigdy nie staję za sterem. Nie cierpię tego.
Schowała kompas do lewej kieszeni płaszcza (w prawej miała perły). Nagle odwróciła się. Usłyszała kroki. Najwyraźniej ktoś zbiegał po schodach. W dodatku odgłos walk nagle ucichł. To niemożliwe… Zaklęła cicho i wyjęła z pochwy swój błyszczący kordelas.
- Paulo, spokojnie. Nie zabijemy cię... - powiedział śmiejąc się kapitan Kuolemy.
- Taaa, tylko spróbujcie. - Prychnęła, unosząc kordelas w stronę głowy kapitana.
Kiedy mężczyzna spostrzegł tę sytuacje, niemal natychmiast dodał:
- Cóż... Wyjście z ogniem nadal jest możliwe... Kapitanie...
Kapitan odsunął się krok i wyjął rapier.
- No nie wiem... Mamy przewagę. Nas jest dwóch, a ty jedna...
- Czyżbyś, Un, zapomniał, kto cię nauczył walczyć? - uśmiechnęła się tajemniczo. - Doprawdy... Sądzicie, że mnie taka groźba wystraszy... Wy chyba nie znacie Finów. Ruski też nas nie doceniają i dostaną za swoje. Już niedługo... - Przerwała na chwilę, jakby się zamyślając, po czym wszczęła wypowiedź:
- A wracając do naszej miłej pogawędki, panowie... - uśmiechnęła się. - Cóż tu czynicie razem? Przecież jesteście kapitanami walczących ze sobą statków. I nagle zaczynacie mi grozić swoimi kulpami... to znaczy szpadami, chociaż wydaje się raczej nielogiczne, że to robicie. Czy jakoś tak. - Zaczęła krążyć przed kapitanami, uwalniając swój zazwyczaj ukryty głęboko kobiecy urok.
- Po pierwsze... Pani oficer, nie dobyłem broni. Po drugie, statek dla mnie, był jedynie przygodą. A nie, jak dla wielu z was sposobem życia, jest to jedynie oderwanie się od “codzienności”. Być może wyda się to Pani dziwne, jednak stopnie na okręcie mają wartość, jedynie na okręcie. Nic nie osiągnie się wówczas w miastach. Mogę oddać ten okręt, by zachować przy życiu ludzi, to jedynie przedmiot, który nie jest nie zastąpiony. A na dodatek, to jest MOJA kajuta, więc sądzę, że nie powinno tutaj Pani być.
- Wtedy, minął kobietę, po czym udał się do biurka. Otwierając jedną szafkę wyciągnął z niej medalion, oraz troszke złotych łańcuszków. Wnet spojrzał na list.
- I Kolejna część mojego życia stracona... Ale czegoś... tutaj brakuje...
- Ciekawe czemu... - powiedział, udając, że myśli - Kto mógłby coś wziąć...
Kapitan nadal nie opuszczał broni.
- Paulo, może złamiesz prawo pirata i oddasz mu tę rzecz? Chodzi mi o: “Bierz co możesz i nigdy nie oddawaj”... - Kapitan dodał po sekundzie:
- Piraci są przecież od łamania prawa...
- Tia.. no nie wiem... Ale o jakąż rzecz panom chodzi? - Zatrzepotała rzęsami i uśmiechnęła się, udając niewiniątko.
- Kompas... Zdobiony, złoty, pamiątka po teściu. Niezwykle ważny. Cholera jasna, gdzie to może być. - Powiedział, obalając stół.
- Kapitanie, nie ruszymy tego statku, póki ten przedmiot się nie znajdzie. Rozumiesz chyba ? Kompas dla kapitana jest jak oko. A dla mnie, jak przepustka. - Wtedy podszedł do skrzyni, z której sięgnął resztę papierzysk, przejrzał je szybko, po czym dodał :
- Papiery są wszystkie, poza listem, który zabrudził się. Ale jak dowiem się, że ktoś ukradł mój kompas, zatłukę! Zatłukę jak psa!
- Hmm... Nie wiem, o czym pan mówi, ale patrzyłam na biurko, kiedy tu weszłam i nie było tu żadnego kompasu - skłamała. Najwyraźniej ten kretyn niczego nie podejrzewa... Albo tylko udaje... Mimo wszystko, lepiej nie dawać mu znaków mojej grabieży. - Panie... jak właściwie ma pan na imię?
-Paulo! Uczyłaś mnie walki wraz ze swoim bratem. Tworzyliśmy coś na wzór rodziny. I potrafię wyczuć, jak kłamiesz... - powiedział wyraźnie kapitan. - Więc oddaj mu go.
- Ależ skąd ten odrażający pomysł, że kłamię? - udała zdziwioną.
Kapitan ani przez chwilę jej nie wierzył. I się uparł:
- Oddaj ten kompas. Fajnie by było, gdybyś zrobiła to szybko, bo wydałem rozkaz na spalenie tego okrętu. I najlepiej jak najszybciej się wynosić, a bez kompasu nasz nowy dyplomata nie zejdzie ze statku.
- Nie dramatyzuj, Un. Nie spalą swojego kapitana.
- Ale z chęcią spalą ciebie, Paulo... - powiedział kapitan z uśmiechem.
- Kapitanie... Nie mamy czasu na zabawy. Nikt inny nie wchodził do kajuty. Rozkaż ją przeszukać. Pozbędziemy się tej parodii. Jeśli kłamie, niech straci dłoń. Ale JA jedynie doradzam, Sir. Ale sądzę, że coś takiego, nauczy resztę załogi pokory. - Uśmiechnął się
- Zboczeńcy - prychęła. - Myślicie, że jestem taka głupia? Zastanówcie się. Zanim ja stracę dłoń, wy obaj stracicie głowy. Poza tym, wydaje mi się, że czuję woń palonego drewna. - minęła mężczyzn i ruszyła w stronę schodów. - Spór możemy rozwiązać na Kuolemie, nieprawdaż?
- Ty idiotko ! To na mój rozkaz ma zapłonąć statek, nie kapitana. I To moja załoga ma to zrobić, więc nie wymkniesz się. - Dodał złośliwie:
- Sądzę że przeceniasz, swoje... “możliwości”. A poza tym, zrobiłaś największy błąd w swoim życiu, poszłaś do tak wąskiego przejścia.... Tutaj nie spudłuję
Siegnął broń za pasa. - Za pozwoleniem, kapitanie.
I strzelił celując niżej tyłka
- No i widzi pan, co pan zrobił? - wysyczała Paula, gnąc się z bólu. - Pański kompas leżał cały czas tutaj, a mnie pan oskarża o jakąś kradzież. Jeszcze pan do mnie strzelił. Ale ja potrafię się mścić. Żeby się pan nie zdziwił.
Podała kapitanowi Orła kompas i powiedziała:
- Un, byłbyś łaskaw mi pomóc?
Kapitan odparł:
- Ale po co... Dasz radę się czołgać do statku... Ale cóż... Jak chcesz...
- A właśnie chcę. - Warknęła.
- Pozostała jeszcze sprawa z dłonią... Ale sądzę, że kapitan się nie zgodzi... Dlatego dam Ci coś innego. Zgodnie z Prawem Francji oraz sądów. Nadaje na Ciebie wyrok śmierci, na terenie Królestwa Francuskiego. Będzie to kara na przyszłość. Niezależnie, gdzie się znajdziesz, będziesz uznana za winną. Papiery roześlę później.... I na imię mam Louis. Kapitanie ?
- Louisie, sądzę, że właśnie wydałeś wyrok śmierci na bardzo wielu ludzi. Ten, kto zadziera z kimś z Kuolemy, niech gotuje się na śmierć. Więc radzę wycofać swoje słowa, piracie, chyba, że mam zabić ciebie razem z załogą.
Odstawił Paulę na bok i wyciągnął pistolet i nakierował go na Louisa.
- Jeden zły ruch, a strzelam.
- Un, uspokój się. Zwiewajmy stąd. Później zrobimy sobie krwawą rzeźnię. A poza tym... I tak nie lubię Franuzów, prawie tak jak tych Szwedów. Niech sobie robi, co chce, ale wkrótce on będzie na Kuolemie i, chcąc czy nie chcąc, będzie mógł zostać powieszony za piractwo. Wystarczy już tych kłótni. A teraz mnie wynieś, kapitanie. - Powiedziała, kładąc ironiczny akcent na ostatnie słowo.
- Kapitanie ! Teraz jestem członkiem twojej załogi. Tak więc nie zadarłem z nikim mi obcym. Na dodatek, dostałem od Ciebie słowo, że moje przedmioty pozostaną moją własnością, tak więc nie złamałem żadnego słowa. Jeśli Cię to uraduje, możesz mnie zabić.... Odnośnie Panny... Moja droga, mnie nie mogą powiesić... Mam immunitet ze względu na pochodzenie. Parę lat temu, osadzili by mnie w bastylii, ale teraz, kiedy nie istnieje... Będę mógł zostać aresztowany, góra na dwa miesiące. Prawo Francji, szczególnie broni osoby wysoko urodzone. Dlatego też mam prawo sądzić ludzi w jego imieniu. I mimo rewolt, nadal jesteśmy najpotężniejszą grupą społeczną. Możesz “czuć się” zaszczycona... - Dodał złośliwie.
- Nie czuję się zbytnio zaszczycona, aczkolwiek chcę iść do swojej kajuty. Albo raczej chcę być tam zaniesiona. Un, rusz łaskawie swą dupę i zanieś mnie na pokład mojego statku. - Powiedziała, kładąc szczególny akcent na “mojego”.
Kapitan skrzywił się. Powiedział:
- Paulo, to statek kapitana, czyli mój. Moja wina, że jestem bardziej lubiany na statku od ciebie? Jakbym się pytał piratów, to każdy by był za spaleniem cię na tym statku. Ale póki ja jestem kapitanem, nie zrobią tego. Ale dobra, zaniosę cię na statek, a Louis wyda rozkaz spalenia statku.
Paula Runoilija rzuciła bardzo nieprzychylną uwagę na temat zdania kapitana, lecz uczyniła to po fińsku, w dodatku na tyle cicho, że nikt jej nie zrozumiał. Dała się złapać kapitanowi w pasie i wkrótce ten wytargał ją na górny pokład. Dała mu znak, by ją puścił i stanęła oparta o jego ramię.
Po tym co się przed chwilą działo, książę był wyraźnie uradowany. Wtedy to opuścił pokład, zaraz po kapitanie i jego oficerze, przyglądając się śladom krwi. Kiedy wyszedł, spojrzał na swoich ludzi:
- Panowie... Dzisiejszy dzień nie jest końcem, mimo całej krwi, którą tutaj przelaliśmy, dzisiaj spostrzegamy nie tylko w przyszłość ale i przeszłość, dzisiejszego dnia, pozbywamy się historii, pozbywamy się naszych wspomnień.... Dziś odcinamy się od tego, od naszych nadziei. Które stały się częścią tego statku, wraz z ogniem, wymazane zostaną nasze grzechy, a my dostaniemy nową szansę ! Szansę na odkupienie. Nie jesteśmy mordercami, ale być może coś się zmieni. Ale dziś... Dziś pozostała nadzieja... nadzieja, na lepsze jutro... Więc spalmy nasze przyziemne prośby, nasze listy do rodzin wraz z ogniem który strawi naszych braci. Spalmy wówczas dziś nasze przyziemne troski, a staniemy się kimś lepszym... Kimś ważniejszym... Ku własnej świadomości... Nie zostawiajcie nic, co kojarzyć się wam będzie z przeszłością. Tak uhonorujemy poległych dzisiaj! Panowie... Resztę zostawiam WAM....
Paula Runoilija patrzyła na całe to przemówienie zdziwiona. Nie wiedziała do końca, co ma ze sobą zrobić. Nagle Urunmu popchnął ją ku dolnemu pokładowi i z jego pomocą zeszła do swojej kajuty. Chciała usiąść na koi, lecz uświadomiła sobie, że to nie jest mądry pomysł. Oparła się o balsową ściankę działową i powiedziała:
- Idź na górę i im coś powiedz. Oni tego potrzebują. Nie rozumieją do końca, kogo mają słuchać i czego się spodziewać. Wytłumacz im, co się stało, a ja tymczasem zajmę się sobą.
 

Ostatnio edytowane przez Paula : 29-08-2011 o 13:15.
Paula jest offline  
Stary 28-08-2011, 19:55   #9
 
Sahara Storm's Avatar
 
Reputacja: 1 Sahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znanySahara Storm wkrótce będzie znany
Sahara Sail, znana również jako Córa Oceanu, siedziała za pięknie zdobionym biurkiem w swej kajucie. Oparłszy nogi o blat sekretarzyka, wsłuchiwała się leniwie w miarowe tykanie zegara. Czyli, krótko mówiąc, jak zwykle ,,ciężko pracowała”.
Jej kajuta stanowiła przedziwne zbiorowisko różnych przedmiotów. Pod jedną ścianą stały manekiny w wytwornych sukniach z różnych epok, na biurku stały misternie ozdobione wazy, na ścianach wisiały mapy wszystkich zakątków świata, a podłoga z dębowych desek usłana była rzeźbami, klejnotami i innymi tego typu rzeczami. Z sufitu zwisały sznury pereł, ciężka wyszywana złotem tkanina przesłaniała tę część pomieszczenia, gdzie Sahara sypiała. A sypiała na wielkim łożu z baldachimem, na którym leżał multum poduszek. Choć kajuta była przeogromna, panował w niej straszny ścisk, spowodowany zgromadzeniem tak wielu bibelotów. W jednym z rogów kabiny stał nakręcany zegar, a na samym środku pomieszczenia, na honorowym miejscu, leżało kilka puchowych poduszek, z których bez przerwy ulatywało pierze. Było to legowisko zwierzaka Sahary – Sanshy, fenka zwanego w niektórych częściach świata lisem pustyni. To pomarszczone stworzenie było jedyną istotą, na której pani kapitan naprawdę zależało.
Niespodziewanie coś zakłóciło monotonną czynność Sahary – mianowicie zegar przestał tykać. Rozzłoszczona, wstała i wyszła z kajuty. Tuż przy drzwiach dostrzegła jakiegoś pirata, więc zaczepiła go szybko:
- Ej, ty! Chodź tutaj!
- Tak jest, pani kapitan! – krzyknął ochoczo pirat. Sahara zatrzasnęła za nim drzwi do kabiny.
- Nakręć zegar. Przeszkadza mi w PRACY – warknęła, po czym znów zasiadła za biurkiem, obserwując zmagania korsarza.
- Już, pani kapitan – oznajmił. – Może zrobić coś jeszcze?
- Przyprowadź tu mojego zastępcę – rzekła Sahara po namyśle.
- Ale pani kapitan nie ma zastępcy.
- Co za brednie! Na pewno mam, nie dalej jak tydzień temu z nim rozmawiałam!
- Tak, pani kapitan. Kazała pani wtedy wyrzucić go za burtę.
- Naprawdę? Ja? – zdziwiła się piratka. Nie przypominała sobie tego wydarzenia.
Pani kapitan uznała, że nie nadaje się do walki. To był Kulawy Harry, który… był kulawy.
- Jak się nazywasz?
- Jestem Chester, pani kapitan. Chudy Chester.
- Potrafisz walczyć i nawigować?
- Jestem piratem, pani kapitan. Walka i morze o każdej porze. – To mówiąc, korsarz uśmiechnął się szeroko.
- Świetnie, zostajesz moim nowym pierwszym oficerem. – Pirat otworzył usta ze zdziwienia. – Poinformuj wszystkich, że za kilka godzin robimy mały wypadzik.
- Wypadzik? A co jest celem?
- Niewielki transportowiec. Dużo tam nie znajdziemy, ale… Brudny Fepest też ma go na celu. – Wszyscy wiedzieli, że Sahara nie przepuści okazji, żeby utrzeć nosa swemu największemu wrogowi, Brudnemu Fepestowi. – Plan jest taki: przejmiemy szybko statek, a kiedy przypłynie Fepest zejdziemy pod pokład. Kiedy zobaczy pusty pokład, otoczymy jego ludzi… Na jego miejscu wyruszyłabym do walki z zaledwie czterdziestoma członkami załogi, cel nie jest zbyt dobrze broniony. My weźmiemy sześćdziesięciu naszych, wystarczająco, żeby ich otoczyć. Ty zostań z resztą, macie odpłynąć, żeby Fepest nie zobaczył naszego statku…
- Ale… Naprawdę nie mogę zostać? Chcę walczyć! – zaparł się pierwszy oficer.
- To ja tu rządzę… Chyba, że masz jakieś obiekcje, w takim razie słucham… - Jednak Chester milczał. Sahara, zadowolona, ciągnęła dalej: - Jeśli wszystko pójdzie dobrze, podpłyniemy na transportowcu do Złego Oka… Gdybym nie wróciła w ciągu czterech godzin, wypłyń po mnie. I oczywiście przygotuj ludzi do walki. . – Pirata przeraziła myśl o takiej ilości roboty do wykonania. - Tu masz kurs transportowca. – Pokazała mu mapę ze zaznaczonym szlakiem. Fepest przypłynie z południa, więc w razie czego to na południe popłyń z resztą ludzi. Jeśli Fepestowi uda się mnie pojmać… - Zastanowiła się chwilę. – Nie, nie uda się. Więc po prostu czekaj. – I wypchnęła go z kajuty.
Mając mętlik w głowie, świeżo upieczony zastępca kapitana ruszył na główny pokład. Tymczasem Sahara, zadowolona z siebie, podrapała Sanshę za uchem.
 
__________________
,,Tak, jestem wariatką
I nie proście o autograf
Bo jestem niepoczytalna" ~ ,,ERROR"
Sahara Storm jest offline  
Stary 28-08-2011, 20:34   #10
 
Urunmu's Avatar
 
Reputacja: 1 Urunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodzeUrunmu jest na bardzo dobrej drodze
Kapitan wyszedł na pokład. Rozejrzał się i ujrzał zamęt... Nikt nie wiedział co robić. Czas coś powiedzieć... - uznał Urunmu.
- Ej wy! Wielcy piraci Kuolemy. Kto jest waszym kapitanem?
Z tłumu odezwały się głosy:
-Kapitan Urunmu!
Ale także:
-Kapitan Louis.
Tego było już za wiele. Kapitan wrzasnął:
- Nie! Ja jestem waszym kapitanem. Ci, którzy sądzą, że się nie nadaję, niech wyciągną broń i mnie zabiją. Ale uważam, że w mojej obronie stanie większość.
Nikt się nie poruszył. Wszyscy ucichli. Nagle usłyszał okrzyk. Cholera, to za mną. Poczuł nieznośny ból. Jego ramię krwawiło. Wiedział, że zaraz nastąpi kolejny cios, co będzie dla niego równoznaczne ze śmiercią. Ale o dziwo, nie nastąpiła ona. Odwrócił się powoli i zobaczył martwego pirata. Był to Kin Aleni. Zawsze patrzał na niego krzywym wzrokiem.
- Nie zabiję pirata, atakując w plecy. Wyciągnij rapier, bo bezbronnego atakować także nie będę.
Pirat miał obstawę. Sześciu piratów gotowych było do walki. Kolejni naiwni piraci... Czas na ich śmierć.
- Do broni piraci! Zdrada, zdrada! - krzyknął wyciągając rapier. Niestety... Nie mam za dużo sił...
Zauważył jego Louis. On będzie w stanie mnie uratować.
Kin Aleni zauważył, że załoga Kuolemy szykuje się do ataku i rzucił się na kapitana. Ten zrobił niezdarny blok i choć krwawił wstał. Później było po walce. Wszystko rozwiązało się w zadziwiającym tempie. Kapitan zauważył tylko, że przeciwnicy zostali pokonani, przez jego załogę i zemdlał...
 
Urunmu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172