|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
06-09-2011, 23:28 | #1 |
Reputacja: 1 | Lustro duszy Było ich troje. Od niepamiętnych czasów. Od zawsze. Od początku. Oni podobni jak dwie krople wody: młodzi, silni, piękni. Na ich widok spokój nadbiegał migiem z najdalszych czeluści obawy. Strach ustępował, pąsowym obliczem wstydu tłumacząc swą próbę dominacji. Byli ukojeniem, delikatnym uściskiem pewnej ręki. Byli bezpieczeństwem. Ona... Była ich młodszą siostrą. I właściwie do momentu ukończenia osiemnastu lat nie można było więcej o niej powiedzieć. Młodsza siostra wspaniałych bliźniaków. Tylko tyle. Niewiele. Marnie. Wszystko przewróciło się do góry nogami, gdy zamieniła jeansy na mini i okulary na soczewki. Jedno piwo, którym uraczyli ja braciszkowie, przypieczętowało jej pozycję. Nagle okazało się, że potrafi się uśmiechać, patrzeć zalotnie w oczy i ripostować w niebywały sposób zaczepnych łowców spódniczek. Jeden wieczór wystarczył, by zmieniła diametralnie swoje życie. Przestała się bać ludzi i w końcu uwierzyła w siebie. Sielanka trwała na tyle długo, by wykształcić w niej pancerz odporny na „tykanie” fizyczne czy psychiczne. Lawirowała zgrabnie między pułapkami najokrutniejszego ze światów: rzeczywistości małolatów, którym wydaje się, że wystarczy podskoczyć, by sięgnąć księżyca. Uwielbiała swoich braci. Nigdy z nikim nie rozumiała się tak dobrze. Bez słów. Bez pretensji. Bez sztuczności. Im mogła powiedzieć wszystko. Im właśnie zapalała znicz na grobie w Krakowie. Od dziesięciu lat, co tydzień, gdy inni zaczynali cieszyć się weekendem, ona wyruszała zakorkowanymi ulicami na cmentarz Batowicki. W ten piątek jednak wszystko było inaczej. Wstała jak zwykle o 6.15. Rozkoszowała się przez chwilę miłym ciepłem futerka czarnej kotki leżącej jej na nogach, by w końcu delikatnie przesunąć miękkie ciałko z kłopotliwej pozycji. Wzięła prysznic, umyła zęby i... spadła na nią dręcząca świadomość braku. Długo wpatrywała się w lustro, zanim dotarło do niej : nie dostała okresu! Od wielu lat, jak wierny towarzysz, nie spóźniał się nigdy. Zawsze na czas, precyzyjnie obecny, niemal co do godziny. Historia „towarzyska” przebiegła przez jej głowę z prędkością TGV. Kilka przygodnych, ale bezpiecznych kontaktów – rzadko ulegała chwili, zazwyczaj kierowała się rozsądkiem. Tylko... Tylko ten jeden raz... Najwspanialszy raz w jej życiu. Rzuciła się na torebkę. Papiery, papierki, śmieci, cukierki wszystko to wystrzeliło z wnętrza z impetem wulkanu. - Cholera – przecież miałam jego wizytówkę! - Zaklęła cicho, rzucając torebką o podłogę. Popatrzyła kolejny raz w lustro. - Spokojnie. Nie będziesz mamą! Bez paranoi. To się zdarza. Wzięła kilka głębokich oddechów, dotknęła swojego brzucha i przeświadczona o nadwrażliwości, zajęła się robieniem makijażu. Oczy. Powieki. Wróć! Najpierw garsonka, żeby dopasować kolor. Ciemne bordo. Cień w kolorze brudnego różu na całej powiece. Lekko zadrżała jej ręka. Dlaczego? Pędzelek unurzany w grafitowym holograficznym cieniu. Maźnięcie w kącikach, roztarcie palcem. Teraz tusz. Odkręciła... Dłoń ponownie zaczęła tańczyć w pląsie drżenia. - Co się dzieje??? Z trudem dokończyła proces upiększania. Z garderoby wyjęła upatrzony komplet odzieży i zajęła się przystrajaniem swojej sylwetki. Po kilku chwilach była gotowa. Lustro kłamało jak zwykle. Ładnie. Ale... Kot przewrócił się gwałtownie w pościeli. Zamruczał przymilnie, wyprostował swoje nogi do granic możliwości i zalał oblegającą ciszę kojącym acz przydługim i roszczeniowym : miauuuu...
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |