Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2011, 13:58   #11
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Onimaru przyglądał się Żmii, jak ochrzcił po cichu swojego nowego dowódcę, kiedy ta opuściła stołówkę udając się na dalsze łowy. Przyprawiony ryż zdążył ostygnąć, jednak Onimaru machinalnie pracował pałeczkami nad opróżnieniem naczynia. Dla kogoś z boku, mogło to wyglądać komicznie, jeśli dodać półuśmieszek który gościł nieustannie na twarzy Ronina. Ów ekspresja się pogłębiła, gdy w skromne progi Bokusou wkroczył sam Tsuki Arata, idąc wprost na Sil. Bezklanowy shinobi pomyślał, że bogowie muszą go kochać, kiedy zobaczył reakcję małej Żmii, gdy nakrył ją cień Wilka. Już lubił tego gościa, co nowoprzybyły zdawał się wyczuć, gdyż ruszył w jego stronę i usiadł naprzeciwko, dając staremu kucharzowi bezdźwięczną komendę, żeby ten podał mu strawę.
- Mięsa to za dużo w tym nie ma, ale Ojii-san wie jak dobrze przyprawić ryż. - zagaił Ronin, zwracając na siebie uwagę Wilka. - Jestem Onimaru, to zaszczyt jeść z Tobą przy jednym stole, Panie - wymówił standardową grzecznościową regułkę, przyjmując wyraz twarzy, który dość wyraźnie wskazywał na to, że tego typu uprzejmości są dla niego czymś co najmniej zbędnym, o ile nie śmiesznym.


Psisko siedzące blisko starego mężczyzny uniosło z wolna swój łeb i cicho warknęło. Ślepia zwierzęcia uważnie przyglądały się osobie, która była tylko nieco mniej zarośnięta niż jej pan. Choć dla Aoi zdawała się znacznie mniej sympatyczna. Arata nie odpowiedział słowem. Miast tego pogładził swoją podopieczną po łbie, aby się uspokoiła. Zaczął jeść. Nie kwapił się nawet, żeby do przyniesionego ryżu używać pałeczek. Zanurzał dłonie w miseczce, nabierał palcami i wkładał je sobie do ust, całkiem jak pozbawiony kultury, szary przedstawiciel chłopstwa. Nawet stary kucharzyna patrzał na niego ze zdziwieniem, ale nie miał szczególnie ochoty aby zwracać mu uwagę. Podobnie jak Arata nie miał chęci udawać osobę dobrze wychowaną. Po opróżnieniu miseczki, głucho beknął i otarł brodę z pozostałości posiłku.
- Daj suszonego mięsa dla mojej towarzyszki podróży, dziadku.
Staruszek przytaknął i odwrócił się plecami. Zaczął coś kroić w kostkę. Jego uwaga skupiła się na nowym zajęciu, zostawiając dwójkę ninja i psinę samym sobie.
- Na jeden dzień dość mam sztuczności, kłamstw i całowania mnie w dupę. Jeśli więc chcesz mi coś powiedzieć... ‘Onimaru’, sugeruję żebyś przeszedł do sedna sprawy.
Słowa choć rzucone w przestrzeń, bez dwóch zdań zostały skierowane do osoby Ronina.

Ninja przyglądał się z podziwem, jak podstarzały członek Watahy wręcz pochłania zawartość miski. Widok go specjalnie nie oburzył ani nie zdziwił, za to przypomniał niektórych członków jego byłego klanu, którzy byli w stanie bez problemu połknąć całą misę wraz zawartością.
Gdy, tak jak spodziewał się, Tsuki okazał mniej uprzejmości niż Ronin liczył, odetchnął, a na twarzy byłego Węża można było spostrzec cień ulgi. Miał nadzieję, na prostą rozmowę, nie na bezproduktywną wymianę uprzejmości.
- Arata-san, uwierz mi na słowo, nie chciałem “całować Cię w dupę”, a przechodząc do sedna, reakcja małej Żmii na twój widok ucieszyła moje serce, stad moja uprzejmość, to wszystko. -
Powiedział Onimaru już mniej oficjalnie wskazując spojrzeniem na oddalającą się już pannę Nguyen.

Już po chwili pies dostał michę z żarłem, a wąsacz... małą, białą buteleczkę z pojedynczym spodeczkiem do kompletu. Powoli napełnił naczynie, a następnie pociągnął z niego łyk alkoholu. Chrząknął głucho, kiedy trunek spływał w głąb jego gardła, wypalając sobie szlak.
- To może niedługo będziesz miał jeszcze więcej powodów do radości. Właściwie, z jakiego Klanu pochodzisz? Chociaż, chyba nie ma to większego znaczenia... wszystkie przecież nienawidzą Węży jednakowo. No i trudno im się dziwić.
Mężczyzna splunął na ziemię. Jego pożółkła ślina zmieszała się z pobliską kałużą. Ronin zrozumiał, że jego następne słowa muszą być wyjątkowo ostrożnie dobrane, bo chociaż Arata nie zdawał sobie sprawy z jego przynależności, to jego nienawiść do byłego stronnictwa Onimaru była wyczuwalna w każdej sylabie wypowiadanych przez niego słów.

Złotooki shinobi przyglądał się, jak jego rozmówca zaczyna żmudny proces alkoholizacji. Gdy został zapytany o klan, jego spojrzenie spoważniało, a beztroski uśmiech ulotnił się z jego twarzy. Mierzył przez chwilę wielkiego Wilka, po czym przemówił.
- Będę z Tobą szczery, Arata-san, gdyż nie mam powodu żeby Cię zwodzić. Jestem roninem, nie przynależę do żadnego klanu.- zrobił pauzę, wypatrując jakichkolwiek reakcji na zarośniętej twarzy członka Watahy
- mam nadzieję, że ten fakt nie jest dla Ciebie tak znaczący, jak dla członków co niektórych klanów.- dokończył spoglądając w kierunku, w którym odeszła Sil, a na jego twarzy wykwitł grymas, który dla nawet najmniej przenikliwego ninja mógł oznaczać tylko pogardę.

- Nie. Nie jest. Przynajmniej jesteś panem własnego losu i nie masz nad sobą przysłowiowego bata. Moja rada, trzymaj się z dala od klanowej polityki. Wciąga ludzi jak bagno. No i jest równie śmierdząca.
Porzucając potrzebę używania miseczki, Arata pociągnął łyka prosto z butelki. Było to zachowanie, które zapewne przysporzyłoby osobom lepiej zaznajomionym z etykietą myśli samobójczych. Widząc, że wilczyca zjadła już co swoje, właściciel także wlał jej do naczynia odrobinę trunku. Psisko przekrzywiło łeb, jakby nieco zdziwione, ale... szybko zaczęło chłeptać.
- Teraz wybacz, Onimaru. Muszę iść rozmówić się z Mistrzem Obozu. Zostań.
To ostatnie słowo skierował do czworonożnej sojuszniczki, która kończyła swoją porcję alkoholu.

- Mam nadzieję, że będziemy jeszcze mieli okazję porozmawiać, Arata-san. - powiedział znów uśmiechnięty Ronin, zadowolony z obrotu spraw. Upraszczając grzeczności do minimum, skinął odchodzącemu olbrzymowi, świadom, że ten raczej tego nie zauważy.
Skupił całą uwagę na psie, który radośnie chłeptał sake. Patrzył przez chwilę, jak kryształowe kropelki rozpryskują dookoła, część zlewała się z mokrą jeszcze po deszczu glebą, część zaś osiadała na pysku wilko-podobnej bestii mieniąc się w promieniach słońca, które nieśmiało wyłaniało się co jakiś czas zza chmur. Obserwacja nie trwała zbyt długo, jednak wystarczająco,
aby Onimaru zapragnął samemu skosztować miejscowych wyrobów.
Nalał z opróżnionej do połowy buteleczki sake, do czarki pozostawionej przez Wilka. Zaczął powoli sączyć palący płyn, przyglądając się towarzyszce Araty, która skończyła osuszać miskę i właśnie oblizywała pysk, rozsiewając dookoła kropelki trunku. Po chwili wyczuła spojrzenie Ronina i uniosła łeb.


Podniosła się do pozycji siedzącej i zastrzygła lekko uszami. Ślepia idealnie odwzorowujące kolor oczu Ronina obserwowały go bez mrugnięcia. Psina nie warczała, ale jakichkolwiek oznak pozytywnego nastawienia również trudno było się dopatrzyć. Jej ogon pozostawał całkowicie nieruchomy. Onimaru uchwycił spojrzenie zwierzęcia. Tak jak sądził, w patrzących na niego oczach, widział błysk inteligencji wykraczającej poza zwykłego kundla z ulicy. Bez większego zastanowienia, chwycił za glinianą flaszkę i nie odrywając oczu od suki, zbliżył się do jej miski, po czym chlupnął jej kolejną porcję trunku. Następnie wrócił na swoją pozycję i uniósł czarkę w parodii toastu.
Aoi łypała to na swojego ‘dobroczyńcę’, to znów na jego ‘hojne dary’. Pociągnęła nosem przy misce, jakby starając się wyśledzić najmniejszy ślad trucizny, lub czegoś podobnego. Odnotowawszy jedynie tą w postaci alkoholu, ponownie zaczęła chłeptać, ale podczas tego procesu, wilcze ślepia pozostawały bez ustanku utkwione w Onimaru. Ten, widząc, że jego podarunek spotkał się z aprobatą, sam wlał w gardło resztę zawartości spodeczka. Nie znał się na gustach psów, ale on przy sake lubił coś przegryźć.
- Zaraz wracam.- rzucił do Aoi, po czym podszedł do kucharza.
- Ojii-san, daj mi tego suszonego mięsa o które prosił Arata-san. Dodatkowa buteleczka i czarka też były by mile widziane. uśmiechnął się rozbrajająco, gdy dziadek patrzył to na niego, to na psa ze zdziwieniem. W końcu rozbiegane oczy skupiły się na stojącym przed nim shinobi. Po chwili wybuchnął gromkim śmiechem.
-Jesteś szalony, ronin-san, proszę.- powiedział, podając zamówienie.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.

Ostatnio edytowane przez Henshin : 22-02-2012 o 16:29.
Henshin jest offline  
Stary 27-11-2011, 17:45   #12
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Przeczytawszy list od Chunshina Sil miała mieszane uczucia. Nie była przecież początkująca, nigdy nie zawiodła, a mimo to właśnie trzymała w ręce dowód na brak zaufania ze strony Mistrza. Myśli gnały z prędkością spadających gwiazd. Kolejne wątpliwości i wspomnienia pojawiały się, rozbłyskały silnym światłem i znikały zanim zdążyła się na nich skupić. Nie mogła stać tam zbyt długo, mimo to ból w skroniach uświadomił ją, że w skupieniu brwi ściągnęły się tak mocno, że poczuła ćmiący ból czoła. Westchnęła rozmasowując kąciki oczu opuszkami palcy. Lewą dłonią wymacała w kieszeni znajomy podłużny kształt fajki. Już same muśnięcia delikatnych rzeźbień przywróciły jej spokój. Skarciła się krótko w duchu. Nie mądrze jest dopisywać negatywne znaczenie do gestów pomocy, w szczególności kiedy od kogoś komu się służy. Starszym stopniem należy się szacunek - przypomniała sobie mantrę matki. Z kolejnym westchnięciem wyjęła fajkę z kieszeni. Ciemnoczerwona, jakby centkowana główka z korzenia wrzośćca zalśniła dyskretnie odbijając promienie słońca.

Nguyen właśnie grzebała w drugiej z kieszeni w poszukiwaniu odpowiedniego zawiniątka z tytoniem kiedy jedna z bram się otworzyła, a na placu pojawiła się młoda dziewczyna. Cóż za miły zbieg okoliczności.
- Aki! - zakrzyknęła jeszcze zanim dostrzegła łańcuchy i więźnia. Nie mniej, zainteresowanie tym mężczyzną kończyło się w miejscu, gdzie łańcuch opuszczał dłoń wojowniczki Woli Żelaza - Czy mogłabyś przyjść do mnie jak skończysz? To pilne! - pomachała papierkiem w ręku.

Aki zatrzymała się. Normalnie, taka wypowiedź wbiłaby się w jej świadomość i wylądowała gdzieś na samym dnie listy rzeczy do zrobienia, jednak słowa “to pilne” sprawiły, że poważnie rozważyła poświęcenie krzyczącej chwili jej czasu. Mimo wszystko, ani jej, ani Genowi nigdzie się nie śpieszyło. Dlatego spojrzała w stronę Sil i wymownym, zapraszającym spojrzeniem, dała jej do zrozumienia że to ona może przyjść do niej. Teraz.

Sil podniosła brwi, no co jak co, ale na przepychanki kto do kogo ma przyjść nie miała ochoty. Ruszyła zdecydowanym krokiem i przywołując na twarz przyjacielski uśmiech zatrzymała się przed shinobi.
- Myślałam, że jesteś zajęta - rzuciła niechętne spojrzenie w stronę więźnia.

Szeryf odpowiedziała grzecznym uśmiechem.
- Wola Żelaza zawsze jest zajęta, w ten czy inny sposób. Ale zbędny pośpiech nie jest dobry. W czym mogę Ci pomóc?
Jak miło było zobaczyć kogoś, kto nie podchodzi do niej jak do egzekutora szukającego wymówki do ataku!
- Nim się nie martw. Jeśli Twoja sprawa będzie miała większy priorytet od niego, zajmiemy się nią.

- To zależy czy wycieczkę w doborowym towarzystwie uważasz za sprawę o wyższym priorytecie - usta wykrzywiły się w niesymetrycznym, sarkastycznym choć nadal ciepłym uśmiechu, a brwi podniosły zachęcająco - I jeszcze nam za to zapłacą. Co powiesz?

Zachęta zdała się na nic, bo Aki nawet nie drgnęła na wizję potencjalnej zapłaty. Znaczy się, wiadomo, lepiej mieć niż nie mieć - ale majątek nie był dla niej wystarczającą motywacją do działania. Wizja potencjalnej motywacji za to zrodziła się w jej główce po tym, jak spędziła chwilkę na zderzaniu ze sobą rozpędzonych pomysłów. Spojrzała na swojego więźnia, myśląc intensywnie, po czym wróciła wzrokiem do rozmówczyni.
- Zależy to od celu wyprawy i kierunku, w którym się udamy. Nie ukrywam, że “doborowe towarzystwo” mogłoby mi się przysłużyć.

Sil westchnęła i wyciągnęła z kieszeni zawiniątko z pieczęcią, którą odwróciła tak by stała się czytelna dla Aki.
- Dobrze, więc tak na poważnie. Nie wiem o co chodzi, ale potrzebuję ludzi. Pilnie, a tutaj... - obejrzała się w stronę opustoszałego placu ćwiczebnego - Sama rozumiesz, że nie mogę wziąć na misję zleconą przez Chuushina Gurasu nieopierzone pisklaczki. Nie mogę ciebie zmusić, więc proszę.

Szeryf rozważyła sytuacje, głaszcząc przy okazji w uroczy sposób trzymany przez siebie łańcuch. Sprawa wyglądała intrygująco i prawdę mówiąc, zaciekawiła ją. Gdyby nie zagłębiłaby się w szczegóły i chociaż nie oceniła, czy jest warta jej uwagi, nie mogłaby potem spokojnie spać w nocy...
- Będę szczera. - jak mógł zaobserwować Gen, był to jeden z jej ulubionych sposobów na rozpoczęcie wypowiedzi - Uważam, że nie powinno się obiecywać pomocy, nie znając szczegółów sprawy. Obecnie zajmuje się kwestią bandytów na drogach. Stanowią zagrożenie dla postronnych, dlatego należy się ich pozbyć. Jeśli Twoja sprawa jednak jest ważniejsza, lub wypełniając ją będzie można również przy okazji pozbyć się zbójów, obiecuje Ci przynajmniej dwie, a prawdopodobnie cztery ręce do pomocy.
No cóż, obiecała Genowi, że będzie musiał odpracować swoje winy, prawda?

Nguyen pokręciła delikatnie głową.
- Nie mogę ci niczego takiego obiecać, ale może mimo wszystko poszłabyś ze mną na spotkanie z Mistrzem?

Uśmiech Aki miał być w założeniu przyjazny i radosny. A że akurat potrząsnęła łańcuchem, wyszedł nieco upiornie, zapewne szczególnie dla więźnia.
- I tak właśnie tam się kierowaliśmy.

- Dobrze, tylko jeszcze muszę znaleźć dwóch Herbali... - przerwała w połowie słowa zauważając kątem oka coś wybijającego się pośród stonowanych kolorów otoczenia. Były to pomarańczowe spodnie. A wraz z nimi dwójka mężczyzn u wrót. Brwi Sil nieznacznie powędrowały ku górze ze zdziwienia. Drugi z mężczyzn ubrany był w skromne biało-niebieskie kimono. Pozostawało pytanie czy wędrowcy są tą dwójką, o której czytała w liście od Mistrza - Możliwe, że to oni - odezwała się cicho do Aki, nie mogąc oderwać wzroku od niezwykłej osobliwości jaką była kolorystyka ubrania jednego z Herbalistów. Jego ubiór, dosłownie, hipnotyzował. W końcu jednak potrząsnęła lekko głową zamykając oczy. Ponownie skupiła spojrzenie na rozmówczyni - Poczekasz tutaj czy chcesz się przywitać?

Szeryf skromnie spuściła wzrok.
- Nie ma potrzeby. Jeśli to oni, to i tak się przywitamy później. Nie będę ich niepokoić.
Jej rolą nigdy nie było witanie się z gościami. Jak już, to witanie gości.

- Dobrze. W takim razie zaraz do ciebie wrócę - Sil lekko skłoniła skroń i ruszyła w stronę wrót. Starała sie za wszelką cenę nie spuszczać wzroku poniżej ramion tych, których wzięła za Herbalistów. Gdy zatrzymała się przed nimi skinęła głową na powitanie.
- Witajcie. Czy istnieje chociaż wątła szansa, że jesteście Kurogane Iori i Shin Aruboma?

Jeden z chłopaków słysząc widocznie swoje imię skierował wzrok w kierunku kobiety. Patrzył przez krótką chwilę w jej stronę. Ni to na nią, ni to na otoczenie wokół - jego spojrzenie zdawało się być nieobecne i odrobinę zmęczone. Można było to na swój sposób zrozumieć - w końcu przebyli prawdopodobnie bardzo długą podróż. Po chwili jednak w oczach pojawił się błysk zrozumienia a na twarzy zagościł uśmiech. Szczery. Serdeczny. Na swój sposób rozbrajający i z lekka beztroski.
-Zgadza się. Jestem Iori a to Shin. Dopiero przybyliśmy do Bokusou.

Dziewczyna nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Nie zauważyłam - przekrzywiła głowę - Nazywam się Sil Nguyen, mam polecenie od Mistrza wioski przyprowadzić was przed jego oblicze - słowa może nie nastrajały optymistycznie, jednak jej głos zdawał się wystarczająco uprzejmy.

-Naturalnie. - odpowiedział tonem jakby przekazana informacja była czymś najoczywistszym pod słońcem. Zrobił krok w kierunku nowo poznanej osoby. Jeden, niezwykle krótki a i przy nim musiał widocznie podeprzeć się kijem by zachować równowagę.
-Możesz mi powiedzieć jaką osobą jest Mistrz sprawujący piecze nad Bokusou?

Sil wyprostowała się jeszcze bardziej. Może to z powodu niespodziewanego pytania, może ze względu na fakt, że znała odpowiedzieć. Lub był to wypity z mlekiem matki szacunek do samego tytułu.
- Chuushin Gurasu sprawuje pieczę nad wioską od 4 lat. Jest stosunkowo młodym mistrzem, jednak jak udowodnił już nie raz, dorósł do swego urzędu - ostrożnie ważyła kolejne wypowiadane słowo.

-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - w tonie jego głosu dało się wyczuć lekką nutę zawodu. Widocznie oczekiwał zupełnie innej odpowiedzi. Westchnął głęboko.
-Cóż... i tak go za chwilę spotkamy więc to raczej bez znaczenia. Będziemy wdzięczni jeśli zaprowadzisz nas przed jego oblicze.

- Nie idziemy sami - powiedziała wskazując dłonią stojącą nieopodal shinobi, a następnie ruszyła przodem.

Nastoletnie dziewczęcie z shinobi na łańcuchu ukłoniło się w stronę nadchodzących. Przez chwilę zastanawiała się, czy istnieje potrzeba przedstawiania się; będzie to niegrzeczne, czy wręcz przeciwnie?
-Witajcie. Jestem Aki, przedstawicielka Woli Żelaza.
To chyba było wystarczające. Jej więzień nie miał na razie nic do gadania, o czym przypomniała mu potrząśnięciem łańcucha. Wymownym spojrzeniem wyraziła też swoje zainteresowanie tym, czy czekają na kogoś, czy może pora już ruszać?

-Kurogane Iori z klanu Ika. - niebieskowłosy wymienił grzeczności po czym spojrzał na więźnia. W jego spojrzeniu nie było widać cienia litości, ale za to ciekawość aż się z nich wylewała.
-Czym takim ten człowiek zawinił, że ciągnięto go aż do wioski? Zawsze wydawało mi się, że klan Hagane ma prawo wymierzać kary schwytanym zaraz po ich pojmaniu? - spojrzał pytająco w kierunku Aki.

Więzień nie zamierzał się wychylać, swojego życiorysu i przewinień nie miał zamiaru przedstawić tym bardziej. Spojrzał tylko na osobę trzymającą jego okowy. Ni to pytająco, ni to porozumiewawczo. Bardziej... coś pomiędzy. Aki, nie zwróciła nawet nań uwagi, zamiast tego zachowała delikatny uśmiech hazardzisty, który towarzyszy;ł jej od ponownego wkroczenia na teren obozu. Przytaknęła lekko głową swojemu rozmówcy. Odrzekła:
- Tak, zgadza się. Wedle uznania możemy też określić rodzaj wymierzanej kary.
Iori musiał przyznać, że tak ładnie ubranego w słowa przesłania pt. “nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy” nie słyszał już dawno. Najwyraźniej nawet wśród Szeryfów zdarzają się dyplomaci.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen
Famir jest offline  
Stary 27-11-2011, 18:29   #13
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Sil przysłuchiwała się rozmowie, jednak jej myśli cały czas odpływały w stronę Mistrza Bokusou. Postąpiła kilka kroków, by jednocześnie nie przerywając dialogu ruszyć z członkami przyszłej drużyny w stronę siedziby Gurasu. Nguyen była zaskoczona efektywnością działań Chuunshina, zadanie z pozoru niewykonalne w opustoszałej wiosce okazało się wybitnie bezproblemowe. Widocznie, pomimo i tak już wielkiego szacunku do Mistrza, nadal nie do końca była w stanie docenić jego umiejętności. Tak jak nie była w stanie przewidzieć zawiłości linii losu, który naiwną, króciutką chwilę zdawał się być niemal łaskawy.
Oto, przy stole w jadalni, na przeciwko Zdrajcy, siedział Tsuki Arata wraz ze swoim nieodłącznym psem. Drugi według starszyzny, a jedyny żyjący, syn rodu Arata. Jedno jego ukradkowe spojrzenie wystarczyło, by Sil poczuła suchość w ustach. Serce załopotało w piersi Nguyen. Nie zauważyła odpływającej z twarzy krwi, nie zauważyła nawet, że się zatrzymała. Świat stał się szarą, jakby wygłuszoną przez grube ściany, pustą przestrzenią. Nie była w stanie odwrócić od niego wzroku. Teraz istnieli tylko on i ona. Nie. Tylko on.

Yuen wychodząc od Mistrza Wioski skierował się w stronę, gdzie poprzednio widział Sil. Wykonywał polecenie, nawet jednak, gdyby nie rozkazy Gurasu, sam chętnie pobiegłby do dawnej przyjaciół ki. Nie dotarł na miejsce. Dostrzegł ją wcześniej. Stała, jeszcze bledsza niż poprzednio, wpatrzona w przedstawiciela ludu Watahy. Co ich łączyło? Tajemniczy Pies jednak nie mógł prze szkodzić Yuenowi w powitaniu dziewczyny. Przecież naprawdę na terenie Bokusou nie mogło jej się stać nic złego. Chyba nie mogło ... dlatego postanowił na wszelki wypadek mieć oko na sprawę, na razie zaś cieszyć się spotkaniem.
- Nihao - pojawił się niespodziewane witając się ukłonem. Nie tylko wrodzona powściągliwość kazała mu ukryć prawdziwą radość ze spotkania, ale także obecność pozostałych, nieznanych mu osób. - Witaj - powtórzył - dawno nie widzieliśmy się. Zbyt dawno - dodał ciszej uśmiechając się tak bardzo leciutko, że ktoś nie znający go, mógłby to przyjąć jako zwyczajny grymas.
Dziewczyna podskoczyła nieznacznie wybita z transu. Natychmiast odwróciła się przodem w stronę potencjalnego zagrożenia, którym przez chwilę zdawał się być Yuen. Nie mniej wszystkie mięśnie nie mniej napięły się gotowe na przyjęcie ciosu, który nie został wyprowadzony, a nogi szeroko rozstawione, zgięte w kolanach, czekały tylko na jakikolwiek bodziec, szmer, cień ruchu, by odskoczyć we właściwią stronę.
- Biao! - wykrzyknęła nagle zachrypniętym głosem i mimowolnie zerknęła w stronę Araty. Lekko trzęsące się ręce ukryła w połach ubrania. Trochę jej zajęło połączenie faktu obecności chłopaka i listu od Mistrza Gurasu. Kilka, dłużących się w nieskończoność, sekund milczenia - Czeka nas kolejne zadanie... - zaczęła uśmiechając się blado, poświęcając i tak większość uwagi pożywiającemu się Wilkowi.
- Tak - teraz dopiero uśmiechnął się nieco mocniej - wspólne zadanie. Rozmawiałem już z Mistrzem Wioski i polecił mi wesprzeć cię w twoich działaniach. Sprytnie jednak nie dodał, o co chodzi. Może ty wiesz coś więcej? - spytał udając, że stojący nieopodal ninja Watahy jest niczym innym, jak jedynie powietrzem.
Niezbyt mu się podobało, że to właśnie tamten ogniskuje jej całą uwagę, ale pewnie miała jakieś powody sprawiające, że właściwie niespecjalnie zainteresowała się nadejściem Biao. Nie wspomniał też słowa na temat jej bladości. Sil była twardą dziewczyną. Jeśli miała problem ... właściwie Yuen nie był biegły przy rozwiązywaniu problemów, ale bardzo chciał pomóc. Póki co jednak wolał nie włazić z butami w sprawy Sil wierząc, że czas stopniowo pokaże, gdzie mógłby ją wesprzeć. Słowem, czy ramieniem.
- Nie, nie znam jeszcze żadnych szczegółów - odpowiedziała i po raz pierwszy skupiła swoje spojrzenie na Yuenie - Ten ronin... - skierowała wzrok znowu w stronę jadalni, jednak tylko na tyle by Yuen wiedział konkretnie o która osobę chodzi, następnie bezradnie ściągnęła brwi, wiedząc, że nie uchodzi prosić o coś tak błahego dawno niewidzianego przyjaciela - Czy mógłbyś go poprosić tutaj? Rusza z nami na misję.
- Ronin? - zdziwił się lekko, ale nie skomentował. Wszak wiadomo, że ufanie roninom to stąpanie po cienkiej zaiste linie. Jednak skoro Sil zdecydowała się na niego, musiała mieć swoje powodu.
Skinął - Dobrze - rzucił zdawkowo podchodząc do bezklanowca.
- Siostra Nguyen cię wzywa. Chodź - zwrócił się neutralnym, chłodnym tonem do ronina.
Onimaru podniósł wzrok z nad czarki i spojrzał na mężczyznę który bezceremonialnie kazał mu podążyć za sobą. Mierzył go przez chwilę zdezorientowanym wzrokiem, po czym dojrzał stojącą nieopodal małą Żmiję. Spojrzał ponownie na młodzieńca.
-Tak jest - powiedział z uśmiechem, poczym wzruszył ramionami przepraszająco w stronę Aoi i dolał jej do miski resztkę sake. Wstał, otrzepał się, po czym ruszył powolnym krokiem za swoim nowym “towarzyszem”. Miał kilka pytań, ale postanowił się narazie nie odzywać, wiedział, że niektórzy traktują takie zachowanie jak prowokację.
Yuen nie komentował, ani nie odpowiadał, okazując rezerwę, jednak bez wyraźnych oznak wrogości, czy pogardy. Skinął spokojnie wracając do Sil.

- Jesteśmy - powiedział głosem bez jakiejkolwiek emocji, który to ton zwykle przybierał przy nieznajomych.
Ta chwila pozwoliła Sil na chociaż częściowe odzyskanie rezonu. Z wdzięcznością skinęła głową Yuenowi i przemknęła chłodnym spojrzeniem przez twarz ronina. Sytuacja trochę się zmieniła. Teraz Jadowity Zdrajca nie tylko był chaotyczną, niegodną zaufania postacią. Teraz dodatkowo miał wielce niepokojące znajomości. Teraz trzeba było zachowywać się jeszcze bardziej rozważnie i zacząć badać koneksje z Psubratem. Teraz naprawdę pożałowała, że w ogóle rozważyła jego kandydaturę w rekrutacji. Jedno pozostawało niezmienne - nadal nim gardziła, a to uczucie było znacznie silniejsze od strachu.
- Chodźmy - rzuciła i bez zwłoki udała się w stronę Domu Narad.

Ruszyli za nią milcząco. Atmosfera wydawała się Biao nieco dziwaczna. Sil wyraźnie czegoś się obawiała, lub przynajmniej miała jakiś zgryz. Ponadto ronin do towarzystwa. Hm, skoro tak, musiał mieć odpowiednie zalety, które sprawiły, że dziewczyna zdecydowała się na kogoś takiego. Ponadto Pies Księżycowej Watahy ... Miejmy nadzieję, pomyślał, że przynajmniej co do owej tajemniczej misji Gurasu odsłoni nieco światła.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 06-12-2011 o 20:26.
Eyriashka jest offline  
Stary 29-11-2011, 17:13   #14
 
Songolooz's Avatar
 
Reputacja: 1 Songolooz nie jest za bardzo znany
Dla Shina długa podróż nie należała do najprzyjemniejszych, a z pewnością nie do bezpiecznych. Niestety nie posiadał przy sobie wystarczającej ilości ziół, która mogłaby uchronić go od bólu jaki mógł powstać przy dłuższej wędrówce. Powietrze natomiast wydawało się pchać ich do przodu, jak by gnało podróżników tu nowej przygodzie lub ku zagładzie...

Sekundy zamieniały się w minuty, minuty w godziny, a ból zdawał się rosnąć w szybszym tempie niż zwykle. Na szczęście na horyzoncie można było dostrzec zarys miasta.
- Prawie jesteśmy na miejscu... - rzucił od niechcenia słomiany kapelusz, co dla Shina było potwierdzeniem jego myśli odnośnie tej dużej czarnej plamy, do której z każdym krokiem się zbliżali. Jeszcze przed bramą Aburoma na chwilę zatrzymał się i próbował zlustrować cały teren, niestety było to bardzo trudne zważywszy na obecną sytuację w jakiej się znajdował.

~ Coraz ciężej i ciężej, ledwo idę...~ pomyślał Shin i jedyne co mu pozostało to szybko zjeść surowe zioło. Szybkim ruchem ręki sięgnął do sakiewki i praktycznie natychmiast w dłoni pojawiło się kilka jak by namoczonych w jakimś trunku liści.
~ Alkohol z ziołami smakuje wyjątkowo dobrze ~ pomyślał i wraz kolejnym przeżutym liściem czuł się coraz lepiej. Tyle wystarczyło by z twarzy znikł grymas twarzy i mógł podbiec do Kurogane, który zdecydowanie nie zwracał w tej chwili uwagi na zachowanie kolegi. Przez bramę przeszli już razem raczej powoli oglądając pobliskie budynki i szukając jakiegoś miejsca ze strawą. Przed nimi pojawiła się piękna panna, która ewidentnie na nich czekała. Zdecydowanie należała ona do klanu Kąsających Węży, co tak naprawdę było w tej chwili dla chłopaka najmniej istotne. Krótka rozmowa Sil i Kurogane wymijająca odpowiedź dziewczyny na pytania Słomianego Kapelusza, nie robiły wrażenia na Shinie. Ciekawiej zrobiło się gdy do grupy dołączył Ronin, od którego było czuć lekki zapach sake. Kolejnym dowodem były lekko powiększone źrenice, ale to także w tej chwili nie miało dla Shina większego znaczenia. Nim się spostrzegł cała drużyna była o kilka kroków przed nim. Mimo wszystko bardziej interesowała go tutejsza aglomeracja niż podążanie w zwartej grupie.

Onimaru był dość rozbawiony całą sytuacją, zważywszy na to, że przybył do wioski mniej niż godzinę temu, a już został wciągnięty w jakąś misję i szli do zarządcy tego skromnego przybytku Ninja. Szedł na tyle pochodu, obserwując ludzi z którym przyjdzie mu pracować w najbliższym czasie.
~~dwa, trzy... kogoś brakuje...~~ pomyślał Ronin. Znalazł brakującą osobę, którą okazał się być jeden z Herbalistów, może przy swoim współklanowiczu specjalnie się nie wyróżniał,
ale jego spodnie były dość... zauważalne.
Zwolnił trochę kroku żeby zrównać się z młodzieńcem, który, swoją drogą, wydawał się trochę zagubiony i przyozdobił swoją twarz promiennym uśmiechem.
- Witaj, zdaje się, że będziemy współpracować w najbliższym czasie, więc wypadało by się przedstawić. Jestem Onimaru, miło Cię poznać...- powiedział cicho, ale wyraźnie były Wąż, skupiając na sobie uwagę Herbalisty.

- Witaj Onimaru, mówią na mnie Shin Aburame człowiek, który ukochał naturę i którego wychowało drzewo z lasów nad miastem - powiedział cicho i praktycznie z każdym słowem jego buzia nabierała uśmiechu, aż w końcu zdanie zakończyło się lekkim śmiechem. Nie miał on na celu obrażenia rozmówcy czy nawet nabijanie się z niego po prostu preferował luźną rozmowę z nutką ironii i żartu przy pierwszych kontaktach z ludźmi.
- Czy możesz mi opowiedzieć trochę o tym mieście ? zagaił Ronina.

Onimaru musiał przyznać, że młodzian go zaskoczył. Przez chwilę patrzył na niego pytająco,
po czym dostrzegł uśmieszek igrający na twarzy chłopca i zaśmiał się na głos.
- Masz poczucie humoru Aburame-san, to dobrze, będzie nam się dobrze pracować - powiedział i poklepał wyraźnie młodszego od siebie shinobi po plecach, chcąc sprawdzić jak ten zareaguje na taki gest.
- Miasto? Nie nazwał bym tego miastem...- powiedział, wykonując zamaszysty, teatralny gest, który nie pozostawiał wątpliwości, że mówi o wiosce w której się znajdują - tak czy inaczej, jestem tu niewiele dłużej od Ciebie, więc niestety Ci nie pomogę, ale Sil lub jej przyjaciel pewnie przytoczyli by Ci kilka co ważniejszych faktów...

Shin stwierdził, że czas dowiedzieć się czegoś więcej o towarzyszu, wszak mieli oni przez najbliższy czas razem współpracować. Z bliska zdecydowanie łatwiej było zlustrować lepiej prezentującego się kolegę. Rodzina, zdrowie, opinia na temat towarzyszy to informacje, które mogły by być istotne w przyszłości. Chciał spróbować porozmawiać o jego powiększonych źrenicach i wymyślić do tego jakąś abstrakcyjną teorię, aczkolwiek istniała szansa, że Onimaru odpowie trywialnie lub zauważy, że Shin coś kombinuje. Ta sprawa była zbyt prosta tak więc trzeba było wymyślić coś innego, coś ciekawszego.

- Z pewnością skorzystam z Twojej rady i popytam Sil o tą wieś uśmiechnął się i dalej kontynuował wypowiedź - Powiedz mi proszę Onimaru czy wiesz może coś o Sil naszej przewodniczce lub o naszych przyszłych towarzyszach? Dobrze było by wiedzieć z kim będę jadał i obok kogo spał-

- Cóż...- zaczął Ronin, trochę zdziwiony tym, jak łatwo uwaga młodego Herbalisty skupiła się na nim, mimo, że wydawał się nieobecny. - Wiem tylko, że nazywa się Sil Nguyen, jest z klanu Węża i nie lubi roninów... uśmiechnął się porozumiewawczo, pokazując, że się bynajmniej tym faktem nie przejmuje.
- Ten człowiek który z Tobą przybył...- rzekł Onimaru zmieniając temat. On też jest Herbalistą? Możesz mi zdradzić jego imię? Wygląda znajomo... Wpatrywał się w towarzysza Shina, a jego twarz przeciął grymas skupienia, kiedy próbował sobie przypomnieć kim jest ów osobnik.

- Naturalnie, jego imię to.. Kurogane, albo Kurogame, albo ... - chłopak bardziej myślał o tym, żeby przypadkowo nie powiedzieć sekretu jaki znał odnośnie Słomianego Kapelusza.
- Z pewnością Kurogane, chłopak jest bardzo sympatyczny tylko porusza się jak ślimak co na dłuższą metę jest trochę męczące. W tym momencie powieka automatycznie zamknęła się. Spowodowane to było bólem w lewym oku, Shin szybko więc bez grymasu na twarzy wyciągnął z kieszeni listek, który natychmiast stłamsił negatywne uczucie.
– Mimo wszystko prawda jest taka, że jest on jakiś dziwny - zaszeptał w ucho Roninowi, a w ustach Shina ocena „dziwności” innych była raczej nie na miejscu.
Onimaru przez chwilę przyglądał się Shinowi, po tym jak nazwał Kurogane-san dzwnym, zatrzymując wzrok na dłuższą chwilę na jego spodniach.
- Tak, z pewnością... Chyba jednak się pomyliłem, nie znam go. Zaraz będziemy na miejscu, lepiej jak dogonimy resztę.- powiedział szybko Ronin, po czym ruszył żwawiej w stronę grupy.
Shin nie dokońca wiedział jak interpretować swego rodzaju ucieczkę od rozmowy, natomiast długo się nie zastanawiajac podążył szybkim krokiem za Roninem.
 
__________________
Między życiem, a śmiercią jest naprawdę cienka linia.
Songolooz jest offline  
Stary 29-11-2011, 17:14   #15
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Gdy cała grupa shinobi wchodziła do pomieszczenia narad, Chuushin Gurasu i Tsuki Arata właśnie kończyli swoją rozmowę. Atmosfera w drewnianej izbie zdawała się iście grobowa, a napięcie między dwójką wpływowych ninja dobrze namacalne. Nawet para wojowników pilnujących Mistrza Obozu sprawiała wrażenie przesiąkniętych ową presją. Ledwie byli w stanie ustać na wyznaczonych pozycjach. Mimo to, wpływowi gracze zachowywali iluzję wzajemnej grzeczności. Żaden z nich nie podniósł nawet głosu. Zauważywszy gości, natychmiast ucięli swoją konwersację. Więzień trzymany na łańcuchu przez Aki został, na czas omówienia misji, przejęty przez jednego z mężczyzn zajmujących się ochroną. Żadna ze stron nie była zadowolona z tego układu, a przedstawicielka Woli Żelaza otrzymała pytające, jeśli nie oskarżycielskie spojrzenie. Wystrojony w białe szaty przywódca wskazał drużynie miejsca siedzące naprzeciw podwyższenia, które zwykle zajmował.

- Usiądźcie proszę i czym prędzej przejdźmy do rzeczy.

Sam także usadowił się wygodnie. Arata mruknął tylko coś pod nosem i krzyżując ręce na piersi oparł się o ścianę, nieopodal jednego z ochroniarzy. Spojrzenie wbił w sufit i zdawało się, że zaraz wywierci w nim dziurę, korzystając jedynie z pokładów swej pasywnej agresji. Niecierpliwił się.

Sil i Aki wbiły w niego spojrzenie. Szeryf bywała już tutaj, i nigdy nie zdarzyło się, by ktoś oprócz mistrza i drużyny wyruszającej na zadanie przebywał w pokoju. Strażników mogła jeszcze jako tako zrozumieć, chociaż z reguły czekali za drzwiami, jednak obcego, jakkolwiek wysoko postawionego, nie powinno tutaj być. Z Sil natomiast początkowe wrażenie parowało z każdym ziarenkiem piasku opadającym w klepsydrze czasu, zastępowane systematycznie przez narastającą złość. Jedną kwestią były wzajemne stosunki jej i członka Watachy, drugą natomiast okazywanie braku szacunku dla Mistrza Gurasu. Dlaczego nikt nie reagował? Spojrzała oskarżycielsko po wojownikach strzegących Chuushina. Co tutaj się zdarzyło? Do porządku przywołał ją szelest papieru.


Pognieciony zwój z pękniętą pieczęcią przewinął się między różnymi parami rąk i trafił wprost przed otwory w drewnianej masce Mistrza. Papier został rozwinięty, przeanalizowany i odłożony na bok.

- Skontaktował się z nami Neitaki Sai. Szlachcic, który obecnie przebywa w Heigenchou. Boryka się on z problemem dotyczącym najbliższej rodziny. Jego córka, Maya, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach i to właśnie wy będziecie musieli ją odnaleźć. Preferowanie całą i zdrową.

Obydwaj wojownicy stojący na straży, podobnie z resztą jak i sam Arata, patrzyli na osobę głównodowodzącego niczym na całkowitego szaleńca. Nie dziwota, wysyłanie szóstki pełnoprawnych i świetnie przeszkolonych ninja na misję, która zwykle stanowiłaby sprawdzian dla trójki niezbyt rozgarniętych uczniów, sprawiało wrażenie… decyzji nie do końca przemyślanej. Stojący na boku przedstawiciel rodu Tsuki odchrząknął i zabrał głos, nie prosząc nawet o pozwolenie.

- Sześciu shinobi do zadania dla dzieciaków z mlekiem pod nosem? To chyba lekka przesada.

- Przykro mi, ale taka jest moja decyzja… i nie podlega ona żadnej dyskusji.


Powoływanie się na autorytet Mistrza Wioski było czymś, czego Gurasu nie robił zbyt często. Zwykle nie miał takiej potrzeby. Arata otworzył już usta aby odpowiedzieć, ale… przejechał wzrokiem po wszystkich zebranych i ugryzł się w język. Nawet taki nieokrzesaniec jak on znał podstawowe zasady rządzące społecznością wszystkich ninja, w związku z czym skapitulował, ponownie coś mamrocząc.

- Szlachcic ten jest o tyle specyficzny, że posiada niezwykle szerokie wpływy na Dworze Izou. On i jego liczni poplecznicy czynią regularne starania, aby Cesarstwo porzuciło pomysł Krucjaty Ninja. Osiągnęli nawet pewne sukcesy w subtelnym obalaniu planów Cesarza, które na dłuższą metę okazałyby się dla Koalicji Lotosu niezwykle niebezpieczne. Jeżeli Neitaki Sai będzie dalej kontynuował swoją pracę, może cała ta wojna zakończy się, jeszcze zanim rozpocznie się na dobre…

Chuushin zatrzymał się na moment w swoim wylewnym wywodzie. Złapał oddech i spojrzał na członka Watahy, który zwyczajnie odwrócił wzrok w inną stronę, nie chcąc przyznać się do popełnionej przed chwilą gafy. Wytworzona w ten sposób cisza była kapkę komiczna.

- Wezwał nas do pomocy. A my jesteśmy zobligowani owej pomocy mu udzielić. W innym wypadku całkowicie stracimy wsparcie rodu Neitaki, a sprawy mogą przybrać bardzo nieciekawy obrót. To sprawa najwyższej wagi, a im szybciej wyruszycie, tym lepiej dla wszystkich.

To powiedziawszy Chuushin Gurasu powstał, skłonił się swoim rozmówcom oraz parze strażników. Tak, jakby się żegnał.

- Żałuję, ale nie mogę poświęcić wam więcej czasu. Z powodu okoliczności, których przewidzieć nie zdołałem, a odnośnie których powiadomił mnie nasz szanowny gość, muszę udać się wraz z nim do stolicy. Asaito Chikako wprowadzi was w szczegóły sprawy, którą będziecie się zajmować. To ona obejmie po mnie obowiązki Mistrza Obozu. Proszę, służcie jej równie dobrze, jak służyliście mnie.

Słowa o służbie zapewne zostały skierowane do Sil i Aki. Inni nie mieli przecież jeszcze okazji zaprezentować swoich umiejętności i oddania. Człowiek powstał, a dziewczyny wstrzymały oddech. Chciały zaprotestować, zapytać dlaczego, zapytać czy mogą pomóc jakoś inaczej. Nie drnęły jednak patrząc jak Chuushin w drewnianej masce schodzi z zajmowanego podwyższenia. Sale wypełniło głuche niedowierzanie (a może oburzenie?) obserwujących ów spektakl. Gurasu przez cały okres swojego urzędowania wykazywał się niebywałą skutecznością. Jakie właściwie były podstawy jego odwołania? A może sam zrzekł się piastowanego stanowiska? Najgorsze w tym wszystkim było to, że tylko Chuunshin i Psubrat posiadali wszystkie odpowiedzi. Żaden z nich nie wyjawi powodów. Pierwszy, gdyby było to zupełnie konieczne, po prostu by je przedłożył, nastomiast drugi... nie byłby raczej skory do pomocy. Wysyłani na misję ninja nie mieli czasu na dokładną analizę sytuacji, bo oto otworzyły się tylne drzwi izby.


Stąpając lekko i zwiewnie, do środka wkroczyła postać młodej kobiety. Jej srebrne, długie włosy były idealnie rozczesane i spływały za plecy jak spokojna rzeka, oświetlana promieniami księżyca. Szaro-błękitne oczy ujawniały pewność siebie. Bez pośpiechu oglądały osoby wszystkich shinobi zebranych w sali, trochę jak produkty wystawione na targowym straganie. Jej porcelanowej twarzy dopełniało purpurowe kimono wykonane z jedwabiu najlepszej jakości, o złotych wykończeniach. Przyozdabiały je liczne wizerunki kwiatów lotosu. Dzierżyła także własne ostrze, które zapewne było warte więcej jadeitu niż cały obóz razem wzięty. Gdy wchodziła na opuszczone przed chwilą podwyższenie, Yuen, Onimaru i Iori spostrzegli na jej plecach wielki, osadzony w czarnym kręgu mon klanowy, ukazujący parę dłoni splecionych pośród mrocznych włókien. Jeżeli nazwisko nie stanowiło wystarczającej podpowiedzi, symbol dość jasno określał klanową przynależność nowej ‘Mistrzyni’.

- Witam was, moi drodzy. Nazywam się Asaito Chikako i wraz z dniem dzisiejszym obejmuję obowiązki Mistrzyni Obozu Bokusou. Liczę, że współpraca między nami będzie udana i razem poprowadzimy Koalicję Lotosu ku zwycięstwu. Odpowiem teraz na wasze pytania.

Wyuczony, dworski uśmiech nie opuszczał jej twarzy nawet na moment. A jedna myśl trapiła całą zgromadzoną drużynę. Co ta dziewczynka robi na miejscu Mistrza Gurasu?
 
Highlander jest offline  
Stary 29-11-2011, 22:46   #16
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Kurogane przysłuchiwał się wszystkiemu zdawało by się bez szczególnego zainteresowania. Na jego twarzy gościł cały czas lekki, szczery, pełen beztroski uśmiech. Oczy miał lekko przymrużone – prawdopodobnie ze zmęczenia po podróży – co nadawało mu wygląd dość jednoznacznie kojarzący się lisem. Przez krótką chwilę błądził wzrokiem za wychodzącym Mistrzem Obozu. Nie skomentował jednak zajścia żadnym nawet najmniejszym gestem. Przenikliwe błękitne oczy spoczęły na Chikako i przypatrywały jej się przez chwilę. Zupełnie jakby starał się zdobyć jak najwięcej informacji choćby i po samym wyglądzie. Wziął głeboki wdech po czym zaczął mówić.
- Zanim zaczniemy rozmawiać o szczegółach misji chciałbym poruszyć pewne sprawy organizacyjne. Uważam, że powinny być one ustalone zanim zagłębimy się w dalsze kwestie... – zrobił krótką pauzę po czym przeleciał wzrokiem po wszystkich zebranych.
- Pierwszą rzeczą jest ustalenie przywódcy, który będzie kierował oddziałem w trakcie misji. Domyślam się, że decyzja w tej kwestii została już podjęta więc prosiłbym tylko o podzielenie się nią ze wszystkimi zainteresowanymi. Drugą sprawą jest skład owego oddziału... – jego spojrzenie padło wymownie na Onimaru. O dziwo nie dało się wyczuć w młodzieńcu żadnego gniewu czy zawiści. Tylko ciekawość dlaczego jest tak a nie inaczej.
- Jak wszyscy przed chwilą słyszeliśmy ta misja jest sprawą najwyższej wagi dla całej Koalicji Lotosu. Dlatego wydaje mi się, że nieodpowiednim przydzielenie do niej osoby o... powiedzmy bez wdawania się w szczegóły o dość szemranej reputacji, która do tego oficjalnie nawet do nas nie przynależy. – tymi słowami Kurogane właśnie podważył osąd sytuacji osoby odpowiedzialnej za obecny skład wybrany do tego zadania – kimkolwiek ona by nie była. Samo zagadnienie jednak widocznie nie dawało mu spokoju i jakby się nad tym zastanowić pytanie wydawało się być nader logiczne.

- Tak. Sprawa przywództwa została już omówiona wcześniej. Misji tej będą przewodzić Yuen Biao i Sil Nguyen. Mistrz Chuushin dokonał takiego wyboru jeszcze przed moim przybyciem, ja zaś uważam, że jest to słuszna decyzja, wobec czego nie zamierzam jej kwestionować.
Skończyła mówić akurat w momencie gdy domknęły się drzwi za dwójką mężczyzn. Przez cały czas spoglądała wprost na osobę Kurogane. Nawet nie mrugała. Było to równie nieprzyjemne, co nienaturalne. Najwidoczniej pani Asaito nie zamierzała też tłumaczyć decyzji byłego Mistrza Obozu, ani powodów dla których tak bezapelacyjnie się z nią zgadza.
Herbalista wytrzymał spojrzenie kobiety rzucając jej tym samym niewerbalne wyzwanie. Żaden mięsień jego twarzy nawet nie drgnął – nie zamierzał dać tej kobiecie widocznie żadnej, nawet najmniejszej satysfakcji.Patrzyli przez krótką chwilę na siebie z dość imponującą inwensywnością. Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się nagle dość napięta. Iori widocznie nie był w stanie zrozumieć motywów kierujących zachowaniem kobiety. Z jego punktu widzenia wszystko było bowiem niezwykle jasne i klarowne. Jego zdaniem podjęta decyzja była bzdurna i nielogiczna – według niego obecny stan sytuacji z całą pewnością był zagrożeniem dla – bardzo ważnej – misji. Wyraźnie nie zamierzał zostawić tej sprawy ot tak - stawka była po prostu zbyt wielka. Czekał więc na jakąś odpowiedź nie pozwalając sobie nawet na jedno mrugnięcie oka.

Najwidoczniej nowa koordynatorka także uznała sytuację za wymagającą wyjaśnień.
- Jednak... Kurogane zwraca uwagę na rzecz istotną. Z informacji jakie zostały mi przekazane wynika, że to Nguyen była oddelegowana do zebrania części tej grupy. O ile rozumiem i popieram wybór członkini Klanu Woli Żelaza, to... nie do końca pojmuję czemu w tym gronie miałby służyć Ronin. Zwłaszcza cieszący się tak... ‘znamienitą’ opinią.
Większość spojrzeń w pomieszczeniu obrad, w tym (a może przede wszystkim) te należące do członków straży, padła wprost na osobę Onimaru. Pogarda, nienawiść oraz najzwyklejsza w świecie niechęć. Niemal czuł, jak negatywne emocje przebijają jego osobę na wylot.

Słuchać znaczy rozumieć, Yuen zdawał sobie sprawę, że dyscyplina to coś znacznie ważniejszego nawet niżeli umiejętności. Wiedział także, że choć obydwoje z Sil zostali wskazani, jako przywódcy, to fakt przekazania właśnie jej polecenia zebrania pasujących do misji adeptów, bezspornie wskazywał na piękną Żmijkę, jako głównego wodza, zaś jego, jako zastępcę. Pomimo niedopowiedzeń oraz niuansów, prawdziwie wyszkolony osobnik bez problemu chwytał sens wypowiedzi, szczególnie zestawiając je z realizowanymi czynami. Dlatego nie chciał się wcinać w zdecydowanie zbyt pośpieszne pytania oraz uwagi Kurogane. Jest rzeczą oczywistą, że jego wzburzenie wywołane przydzieleniem ronina do grupy ninja, spowodowało, iż przekroczył ramy etykiety. Taką nerwowość oraz brak właściwego opanowania można było odczytać wyłącznie jako słabość. Spierać się, okazywać niecierpliwą ciekawość, usiłować rzucać werbalne, czy inne wyzwania włodarzowi wioski mogli ninja na poziomie ucznia. Tymczasem sprawa była prosta, polecenia zostały wydane, zaś takie kontestowanie poleceń przywódców niemal równało się powiedzeniu: robicie głupotę. Yuen wszakże nie odzywał się, raczej oczekiwał poleceń oraz pytań Sil, która dobrała uczestników misji.

Nguyen nadal była zdezorientowana zamianą miejsc. Nie podobało jej się to wszystko. Dlaczego akurat przedstawiciel tych manipulatorów miał zastępować świetnie zapowiadającego się Mistrza o tak nienagannej historii? Dlaczego Mistrz Chuushin miałby się bratać z Watachą i porzucać wszystko dla... no właśnie, dla czego? Mentlik tylko się pogłębiał kiedy dodatkowo pomyślała o nagłości tej decyzji. Czy wiedział o tym kiedy wyznaczał jej zadanie? Czy to spotkanie z Aratą było bezpośrednią przyczyną? A jeśli tak, to jakimż zbiegiem okoliczności znalazła się tutaj ta dziewczynka? Przyjrzała jej się dokładnie. Była z nich wszystkich najmłodsza, nie przypominała sobie, by cechą nici była ich wieczna młodość...
Zapytana, westchnęła. Jakkolwiek żałowała i bolała ją zamiana miejsc, nie mogła nic z tym zrobić. Nie była w końcu nikim ważnym.
- To zdrajca - powiedziała sucho, pewna swoich racji - Konkretniej zdrajca z mojego klanu. Dla takich osób zawsze znajdzie się miejsce w niebezpiecznych misjach.
 
__________________
"The good people sleep much better at night than the bad people. Of course, the bad people enjoy the waking hours much more."
-Woody Allen
Famir jest offline  
Stary 30-11-2011, 15:45   #17
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Mądrości sifu Jeung Lai Chuna

Mowa jest srebrem, zaś milczenie, hm, cóż, milczenia jeszcze nikt na świecie nie słyszał. Cały problem polega tylko na tym, żeby dużo gadając być jednocześnie uważanym za milczącego filozofa.



Usłyszane wyjaśnienie widocznie było więcej niż zadowalające gdyż wyraz twarzy Ioriego widocznie złagodniał a całe napięcie z niego uleciało. W jego oczach, które spoczęły właśnie na Sil pojawił się jednak widoczny jak na dłoni zawód. Rozczarowanie. Sprawa była jasna. Ronin miał wziąć udział w misji ze względu na swoje winy wobec klanu Hebi. Tam zginie chwalebną śmiercią odkupując swoje grzechy lub też obudzi się pewnego dnia z poderżniętym gardłem. Jak ludzie mówią, węże nigdy nie wybaczają. Dla Kurogane jednak mieszanie spraw klanowych i prywatnych zawiści ze sprawami Koalicji Lotosu było jednak... co najmniej dziecinne i nieodpowiedzialne. Nie wypowiedział jednak swoich myśli na głos. Sytuacja była i bez tego co najmniej niekomfortowa. To zaś doprowadziło do kolejnego pytania - a raczej prośby - Herbalisty.
-Dziękuje za odpowiedź. Ta kwestia naprawdę mnie ciekawiła. Skoro już wiemy w jakim charakterze Ronin stał się częścią tego zespołu oraz, że wyruszy z nami co najmniej wbrew swej woli... proszę o wykluczenie go z dalszej części obrad. - zrobił krótką pauzę by do każdego dotarł sens słów, które właśnie wypowiedział. By jednak nie było wątpliwości wyjaśnił zaraz motywy swojej prośby.
-Istnieje szansa, że wbrew zamiarom wszystkich tu obecnych Onimaru-san odłączy się od reszty drużyny w czasie misji. Ze wzgląd na możliwość wystąpienia takiej okoliczności najlepiej dla nas wszystkich by było gdyby posiadał jak najmniej informacji. Jeśli dobrze zrozumiałem by wykonywać powierzone mu zadania i tak nie musi wiedzieć więcej niż to konieczne. Mam nadzieje, że wszyscy podzielają moje obawy. - przekaz był jasny. Ronin to osobnik bez niegodny naszego zaufania, który może uciec wprost to naszych nieprzyjaciół. Oni w przeciwieństwie do nas na pewno z radością go powitają i wysłuchają co może im mieć on do powiedzenia. I tak idzie na śmierć więc co mu szkodzi? Błękitnowłosy poruszył tą kwestię bo na miejscu Onimaru sam by tak zrobił. Okazji na pewno będzie dużo. Kurogane wydawał się - wbrew własnym słowom - nie mieć jednak żadnych zawiści czy żalów do głównego zainteresowanego. Wręcz przeciwnie - nie miał o nim wyrobionej jeszcze żadnej opinii. On jedynie starał się znaleźć najbardziej optymalne rozwiązanie zaistniałej sytuacji biorąc pod uwagę wszelkie możliwe okoliczności.

Ronin, od rozpoczęcia zebrania, nie odezwał się słowem, słuchał i odnotowywał w pamięci co ważniejsze szczegóły dotyczące misji, zarówno celu jaki mieli osiągnąć, jak i całej otoczki, która sprawiła, że musieli wykonać takie a nie inne zadanie. Z doświadczenia wiedział, że każdy detal może okazać się istotny podczas misji. Przez ten czas patrzył w przestrzeń, mniej więcej między Mistrzem a Wilkiem, który zdawał się naburmuszony, co go trochę rozbawiło.

Nie poruszyła go również decyzja Mistrza co do opuszczenia Bokusou. Tak naprawdę, nie wiedzieli czy zamierza wrócić do wioski, czy w ten sposób chciał ustąpić miejsca nowej Mistrzyni, czy zwyczajnie został odgórnie odsunięty od stanowiska. Nie zawracał jednak sobie głowy rozmyślaniem na ten temat, uznał tą informację za nieistotną... na tę chwilę.

Asaito-sama, jak uznał, była na swój sposób urocza. Co prawda wolał wdzięki dojrzałej kobiety, takiej jak Mała Żmija, pomyślał. Odepchnął jednak tą myśl, odnotowując, że musi to przemyśleć później. Jednak, nowa Mistrzyni, jeśli wierzyć symbolowi na jej kimonie, była z Nici Przeznaczenia, więc jak urocza by nie była, musiał o tym pamiętać.

Jego rozmyślania przerwał głos Kurogane.
~~I się zaczęło...~~ pomyślał, gdy wymowne spojrzenie padło na nim po raz pierwszy. Prędzej czy później, zawsze do tego dochodziło. Żałował, że umysły jak narazie większości jego ‘towarzyszy’ nie okazały się bardziej elastyczne. Nie winił ich za to, w końcu roninowie całkiem zasłużenie cieszyli się złą sławą, szkoda jednak, że zawsze patrzyli na niego przez pryzmat stereotypu. Oczywiście, mogło być gorzej, zdarzało się, że jakiś narwany młodzik próbował wymazać hańbę, jaką w jego mniemaniu było to, że Ronin oddycha...
Nie komentował. czekał, jak potoczy się dyskusja. Zabranie głosu w nieodpowiednim momencie, mogło być dla niego przykre, jeżeli nie fatalne w skutkach.

Jego pozycja w drużynie została podważona. Podążał samotną ścieżką na tyle długo, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia, chociaż musiał przyznać, że gdy wszystkie spojrzenia skupiły się na nim, nie czuł się zbyt komfortowo. Jednak wykorzystał ten moment, żeby spojrzeć wszystkim w oczy. Nie było to wyzwanie, może raczej próba pokazania, że ich niechęć nie robi na nim wrażenia. Głównym celem, było natomiast, ustalenie, kto ma do niego jakie podejście. Sil nie musiał nawet patrzeć w oczy, czuł jej nienawiść i bez tego. Najbardziej zaskoczyła go, co spostrzegł już wcześniej, obojętność Kurogane-sama. Nie czuł od niego negatywnych emocji, mimo, że przemawiał przeciwko niemu. Nie często widział takie nastawienie, widać chęć udsunięcia go z dalszej dyskusji płynęła z mądrości i przezorności, a nie jak można by pomyśleć niechęci czy nienawiści. Postanowił, że czas zabrać głos.

- Asaito-sama, Kurogane-sama- zaczął, wykonując w stronę rozmówców ukłon.
-Rozumiem, że macie wątpliwości co do mojej lojalności, mi podobni nie raz zasłużyli na takie traktowanie. Kurogane-sama, wspomniałeś, że nie jestem nawet oficjalnie członkiem Koalicji.
Jednak, Cesarz nie pyta, z jakiego klanu pochodzi shinobi, zanim wyda rozkaz do mordu. Walczę z nimi tak samo jak wszyscy tu zebrani, tak samo chcę, aby Krucjata Ninja się zakończyła.-
Przerwał, patrząc jak zareagują na jego słowa, po czym kontynuował.
- Różne klany, różnie traktują ninja którzy chcą opuścić ich szeregi. Mnie mój klan nazwał zdrajcą i chce mojej śmierci, a jednak, opuszczając Kąsające Węże byłem tego świadom. Skoro mamy razem pracować dla dobra Koalicji Lotosu, powinniście wiedzieć. Sam zdecydowałem o zostaniu Roninem, nie zostałem wydalony z klanu za swoje zbrodnie, nigdy też nie zrobiłem nic, co by zaszkodziło Koalicji.- ponownie przerwał i uśmiechnął się beztrosko.
- Ale macie na to tylko słowo Ronina, więc moje argumenty raczej was nie przekonają...-
dopowiedział Onimaru i nie zdejmując z twarzy uśmiechu czekał na decyzję Mistrzyni.

Dyskusja obierała bardzo ciekawy kierunek. Dla Shina była to idealna okazja by zabrać głos i pokazać swój największy dar, czyli trzeźwe myślenie i przedstawienie wszystkich możliwych opcji.

- Z jednej strony Kurogane masz rację, ale … - tutaj przerwał na chwilę by cała drużyna zwróciła na niego uwagę. Ciarki podniecenia przeszły po jego ciele, po czym kontynuował monolog.
– To prawda, że Ronin jest zdrajcą i być może zdradzi nas przy najbliższej nadarzającej się okazji. Być może gdy będziemy obozować w nocy każdy obudzi się z nożem w krtani lub w sercu. Mimo wszystko w tej chwili jedyną słuszną opcją jest przekazanie mu istotnych informacji. Wszyscy wiemy, że wiedza jest cenniejsza niż złoto, a w naszym świecie, świecie ninja, jest ona warta często więcej niż życie.
Przerwał na chwilę by zaczerpnąć tchu i posegregować myśli i istniejące możliwości..

Shin spojrzał na Ronina i lekko pochylając głowę w bok uśmiechnął się.
– Niestety Onimaru, twoje słowo nic dla mnie nie znaczy - zdanie było wypowiadane w taki sposób, że można było to odebrać bardzo dwuznacznie. Z jednej strony można było widzieć płytką prawdę jaka właśnie została przedstawiona, a z drugiej strony nie miało ono być tak rozumiane. Mimo wszystko Shin z niewiadomych przyczyn podświadomie ufał Onimaru.
– Mamy dwie możliwości: powiedzieć lub nie powiedzieć. Niestety większe zagrożenie sprawi nam sytuacja, gdy Ronin nie będzie posiadał informacji dotyczących misji niż to, że wbije on nam sztylet w plecy. – skwitował Shin poprawiając okulary, które zdecydowanie przekrzywiły się od machania głową podczas wypowiedzi.

- Wystarczy. Ta dyskusja jest całkowicie bezcelowa. Nie prowadzi do niczego i nie powinna mieć miejsca, nie mówiąc nawet o jej obecnym stanie. Kurogane-kun, odrzucam twoją prośbę.
Kobieta o zabarwionych na srebrno włosach ponownie zabrała głos ucinając możliwość dalszej eskalacji sprzeczki między ninja i sprawiając, że spojrzenia zebranych znowu padły na nią. Ona natomiast spoglądała bezpośrednio na Sil Nguyen i to do niej padły następne słowa.
- Osoba przewodząca drużynie ugruntowała swój wybór. Jej wyjaśnienie było dla mnie satysfakcjonujące. Ronin zostanie i wysłucha wszystkich informacji dotyczących zadania...
Kobieta zatrzymała się. Poprawiła lewy rękaw swojej szaty, wygładzając powstałe na nim, lekkie fałdy. Na tą krótką chwilę, w pomieszczeniu obrad zapadła cisza.
-... rzecz jasna jeżeli zamierzacie zadać jakiekolwiek pytania. Jeśli nie, możecie wyruszyć od razu. Zaoszczędzimy w ten sposób sporo czasu, który można spożytkować lepiej.
Cierpliwość najwyraźniej nie stanowiła mocnej strony nowej Mistrzyni Obozu. Sztuczny uśmiech już dawno odpłynął z pomiędzy gładkich rys jej twarzy, pozostawiając jedynie apatyczny profesjonalizm i namacalny dystans względem podkomendnych.

Według nieodzywającego się do tej pory Yuena cierpliwość stanowiła jednak wyjątkowo mocną zaletę, gdyż prawdopodobnie Biao dawno kazałby się przymknąć gadatliwemu ninja. Jest rzeczą oczywistą nie ufać roninom, jednak takie podejście, jak wątpiącego gaduły, oznaczało brak zaufania do przełożonych. Jeśli właśnie tak, sam powinien stać się roninem. Wprawdzie mogłyby jego opinie na temat ronina stać się prawdą, jednak niewątpliwie należało to do sfery przypuszczeń.
- Pani - zwrócił się do Mistrzyni obozu, kłaniając głębiej, tonem absolutnie neutralnym, jakby przed chwilą nie było jakiejkolwiek kłótni - przedstawiłaś nam ogólne zarysy zadania. Czy powinniśmy wiedzieć coś więcej? Czy Lotos ma tam swoich informatorów, którzy wedle potrzeby, dostarczyliby nam wieści oraz plotek mogących kryć prawdę. Jaka jest nasza przykrywka, jeśli taka została ustalona z osobą, której powinniśmy pomóc? Jeśli posiadamy dowolność w tym zakresie, chciałbym wiedzieć - było oczywiste, ze przecież nie udadzą się tam, jako ninja, ogłaszając jeszcze tą informację wrzaskiem na wszystkich traktach. Kilka wędrujących osób moglo też wzbudzić ciekawość niepotrzebną władz. Toteż powinni ustalić, czy są kupcami, wędrownymi artystami etc. oraz sprawdzić swoje umiejętności. Czasem włądze Lotosu pozostawiały swoim członkom dowolność przy tego typu misjach, Czasem zaś narzucały formę mistyfikacji. Takie coś koniecznie należało ustalić. - Czy szlachcic będzie wiedział przed naszym przybyciem, że się pojawimy? - niewątpliwie, ta sprawa stanowała kwestię bezpieczeństwa. Jeśli bowiem tamten zna nawet hipotetyczny czas przybycia, ktoś mógł od niego wyciągnąć tą wiadomość oraz przygotować zasadzkę. Przeto lepiej było nie przesyłać dodatkowo takich informacji, chyba, że ów szlachcic miał na tyle istotną pozycję, że jednak nie wypadało zrobić inaczej. - Jakie przewidujemy fundusze? Czy wreszcie Lotos otrzymał jakiekolwiek informacje na temat przypuszczeń, kto mógł dokonać owego porwania? - kontynuował Yuen serię pytań ściśle dotyczących misji. Skoro ronin został wybrany dla niego problem drużyny przestawał istnieć, zaś rozgadywanie się, czy narzekanie na podobieństwo wiejskiej przekupy nie wydawało się konieczne.
 
Kelly jest offline  
Stary 01-12-2011, 00:04   #18
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Kurogane nie był zaskoczony odrzuceniem swojej prośby. Zdawać by się mogło, że przewidywał właśnie takie zakończenie sprawy, ale wbrew słowom swojej nowej przywódczyni nie uważał że dyskusja na ten temat była bezcelowa. Była jednak jak najbardziej niewygodna. W głębi ducha odczuł mimowolną satysfakcje gdyż przedstawicielka rodu Asaito miała dużo krótszy temperament niż mogłoby się wydawać. Nie dawał jej dużo czasu na nowym stanowisku - choć oczywiście jego ocena mogła w tym wypadku być zbyt pochopna. Przysłuchiwał się pytaniom Yuena, potakując nieznacznie głową w rytm padanych słów. To były dobre pytania. Takie, które trzeba zadać. Osoba Biao zrobiła na nim dużo lepsze wrażenie niż Nguyen. Po chwili namysłu postanowił spytać o rzecz, którą młody przywódca pominął.
-Pani, bylibyśmy także zobowiązani gdybyś mogła nam także przybliżyć obecną sytuację polityczną w Heigenchou. Ze szczególnym uzgodnieniem osoby naszego zleceniodawcy. Nie można wykluczyć, że nagłe zniknięcie jego córki to porwanie mające charakter polityczny. W takim przypadku każda informacja z tej materii może okazać się przydatna.

Przez porcelanowe oblicze przebiło się nieumiejętnie skrywane, pozytywne zdziwienie. Asaito-sama otwarcie ucieszyła się z zapytań jakie padły z ust Yuena. Dała młodemu mężczyźnie spokojnie dokończyć wywód, a gdy już to zrobił, przytaknęła z aprobatą głową.
- Niestety, nie wiemy zbyt wiele. Wiadomość dostarczono do nas kilka godzin temu, a większość tego czasu zajęło jej rozszyfrowanie. Działamy po omacku. Idąc za logiką, sytuacją najbardziej prawdopodobną wydaje się porwanie. Nasze informacje wskazują, że córka pana Neitaki jest wciąż dzieckiem, więc motyw tak oklepa... ‘romantyczny’ jak ucieczka dwójki kochanków można odrzucić z miejsca. Realne wydaje się natomiast porwanie dla okupu, choć jak na razie osoby odpowiedzialne nie ujawniły swoich rządań, czy chociażby obecności...

Kobieta wyjęła z połaci szaty przyozdobioną złotem drewnianą fajkę i poczęła ją nabijać.
- Co do wybranego przez was białego kłamstwa, posiadacie pełną dowolność. Koalicja liczy na waszą kreatywność. Osobiście sugerowałabym trupę aktorską. Mając na uwadze krzykliwe stroje niektórych członków tej grupy, alibi tego typu wydaje się w pełni wiarygodne.
Spojrzała wymownie na pomarańczowe spodnie należące do jednego z Herbalistów.
- Oczywiście, w tego typu szarady będziecie musieli bawić się jedynie przekraczając bramy Heigenchou. Potem powinno być to zbyteczne, gdyż miasto jest sporej wielkości, a osoby rządzące nie mają wystarczającej ilości ludzi, jak i chęci, żeby uganiać się za kliką ninja. Chyba, że w wyniku lekkomyślnego użycia Wushu ponownie zwrócicie na siebie uwagę...

Trzask. Główka fajki rozbłysła blaskiem ogników, puszczając ku górze delikatne zawirowania dymu, stanowiąciącego mieszankę ziół i tytoniu. Korzystając z wolnej chwili, kobieta zaciągnęła się głęboko używką, zamykając oczy i oddając się przyjemnemu, gryzącemu jej płuca uczuciu. Stęknęła cichutko, uwalniając z ust zawiły wzór szarości, który ułożył się w idealne koło nad głowami siedzących naprzeciw niej shinobi. Czas ten wystarczył, żeby Kurogane zadał kolejne pytania, dając Mistrzyni Obozu moment na zastanowienie przed ripostą.
- Jedyny konflikt o charakterze politycznym jaki przewija się przez Heigenchou nie uległ zmianie przez kilka ostatnich lat. Choć tak naprawdę można opisać go jako polityczno-gospodarczy. Mam oczywiście na myśli wykorzystywanie słabych przez silnych. Rolnicy są regularnie ciemiężeni przez żołnierzy Cesarstwa, celem zwiększenia ilości i jakości ich wyrobów. Miasto Równin zaspokaja w końcu potrzeby żywieniowe znacznej części tego wspaniałego państwa. Jeśli zaś chodzi o sytuację wysoko postawionych namiestników... nasi szpiedzy nie odnotowali niczego niepokojącego. Jest tak, jak według Cesarza być powinno. Cicho, spokojnie, nikt nie chowa względem nikogo urazów i wszyscy wykonują powierzone im obowiązki. Mogą to być oczywiście jedynie pozory, a te, jak wiadomo, często mylą. Więc dotarłszy na miejsce zdajcie się proszę na własną intuicję.
Srebrnowłosa przerwała słowną powódź, zaciągając się przy tym drugi raz.

Jednak Kurogane, jako osobnik, który ostatnimi czasy odwiedził opisywaną przez panią Asaito aglomerację, wiedział na ten temat nieco więcej. Miasto Równin stanowiło prawdziwe cmentarzysko karier politycznych. Osoby namiestników trafiały tam z dwóch powodów. Za karę wymierzoną z powodu przewinień albo dlatego, że osiągnęły już w swym życiu wszystko, co mogły i nie miały podstaw mierzyć wyżej. Wpływowi przedstawiciele szlachty wykonywali jasno przydzielone im przez Cesarza obowiązki i nikt nie wkraczał nikomu na kompetencje (a tym samym nie deptał odcisków). Scena polityczna Heigenchou była całkowicie statyczna, nic się na niej nie zmieniało, chyba, że z własnowolną rezygnacją danego namiestnika.

- Ach. tak. Wybaczcie, sprawa funduszy. Grupa dostanie tysiąc sztuk jadeitu. Macie także możliwość wyboru odpowiedniego uzbrojenia z obozowej zbrojowni. Zasoby te mogą wydać się wam niewielkie. Pamiętajcie jednak, że surowce Koalicji Lotosu w nie są nieskończone.
Zabawne, że stwierdzenie tego typu padało z ust przedstawicielki Ukrytych Nici Przeznaczenia. Klanu, który pojemnością skrzyń i zasięgiem wpływów dorównywał Strażnikom Równowagi. Cóż, Asaito-sama ogłosiła swoją decyzję. Pola do negocjacji, jak zwykle, nie było.

Sil naprawdę niekomfotowo czuła się podniesiona nagle do rangi dowodzącego grupą. Nie miała zamiaru tego nikomu wyjawiać, ani sprzeciwiać się, w końcu zadecydował o tym sam Mistrz, jednak postawiona na cienkiej linie ledwo się trzymała pod ogromem krytyki, o tyle słusznej, że sama miała wątpliwości co do ronina. Dziadek zawsze jej powtarzał, że honor jest jak talerz, raz roztrzaskany na kawałeczki nigdy nie posłuży już nikomu. Z drugiej strony, był Wężem. A dla nich zawsze na pierwszym miejscu stał klan. Nie wierzyła, że ten człowiek został wychowany w innym duchu. Toteż z tym większą ulgą przyjęła wsparcie przyniesione przez Yuena.
- Ile dni drogi zajmuje shinobi droga do Heigenchou? - Sil postanowiła zapytać o podstawowe rzeczy, reszta i tak jak widać, była jedną wielką niewiadomą.

Brwi kobiety siedzącej na podwyższeniu uniosły się do góry. Nijak nie kryła, że pytanie to wydało jej się zupełnie abstrakcyjne i... rzucało cień niepewności na powodzenie całej misji. Przedstawicielka rodu Asaito przejechała swoim apatycznym wzrokiem po pozostałych zebranych, jakby licząc, że ktoś wyręczy ją w odpowiedzi na to pytanie. Jak bowiem oczekiwać sukcesu od grupy shinobi, którzy nie wiedzą jak daleko od ich obozu znajduje się jedno z najsławniejszych (a przy tym największych) miast w całej prowincji? Jej twarz hazardzistki zaczęła się sypać, a ona sama przygładzała nerwowo niesforny kosmyk włosów.

Nguyen nagle wciągnęła powietrze zdając sobie sprawe z popełnionej gafy.
- Znaczy, oczywiście. Jest 2 godziny drogi na wschód stąd - westchnęła dając sobie chwilkę na uspokojenie. Mistrzyni także odetchnęła z ulgą - Ile czasu mamy na przygotowanie się?

- Decyzja oczywiście należy do głównodowodzących zespołu, doradzam jednak pośpiech. Każda stracona godzina to mniejsza szansa na pozytywne zakończenie waszej misji. Przecież tylko same Niebiosa wiedzą, co się teraz dzieje z biedną, małą Mayą...
Być może chciała wysilić się na odrobinę uczuciowości, jednak sposób w jaki zakończyła swoją wypowiedź nadał jej raczej prześmiewczego, wyzutego z empatii tonu.
- Czy macie do mnie jeszcze jakieś pytania?

Nguyen wyczekała chwilę, jednak kiedy nikt się nie odezwał skłoniła czoło.
- Wyruszymy bezzwłocznie - podniosła spojrzenie ku twarzy Mistrzyni i powstała. Następnie odwróciła się, by jak najszybciej zająć się zadaniem. Była świadoma, że większość osób dopiero przybyła do wioski, więc będą potrzebowali kilku chwil na uzupełnienie ekwipunku. Gdy już wyszli na dziedziniec spojrzała na położenie słońca oceniając jak dużo czasu stracili.
- Załatwcie szybko sprawę ekwipunku, możecie też coś zjeść, ale bez rozsiadania się w stołówce. Jeśli mamy udawać trupę wędrownych grajków to potrzebujemy chociaż kilku rekwizytów. Ja i Yuen się tym zajmiemy. Nie spodziewam się, by przygotowania miały zająć ponad godzinę, a im szybciej tym lepiej - skinieniem głowy dała znać, że to wszystko.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline  
Stary 01-12-2011, 16:25   #19
 
Henshin's Avatar
 
Reputacja: 1 Henshin nie jest za bardzo znany
Herbalista zauważył, że Aki - dziewczyna z Woli Żelaza - nie wyszła na komendę przywódczyni wraz z resztą grupy. Powodów mogło być wiele, ale wyglądało na to że ma zamiar przekazać więźnia bezpośrednio nowej mistrzyni wioski. Co zrobił ten człowiek? Bardzo go to ciekawiło, ale widocznie nie będzie mu dane poznać jego historii. Mieli godzinę... medyk postanowił ten czas poświęcić by wprowadzić w życie ideę która od momentu obrad nie opuszczała jego głowy. Wszystkie dostępne składniki miał na szczęście w torbie - były to dość pospolite rośliny, które można było znaleźć wszędzie. Jego jedynym ogranicznikiem był tylko czas.

W moździerzu wylądowały kolejne wysuszone zioła, które już po chwili dzięki sprawnym dłoniom Kurogane zostały starte na niemal idealny proszek. Z otrzymaną mieszanką poszedł do kuchni gdzie pożyczył od kucharza garnek po czym umieścił go nad jednym z kilku wolnych palenisk. Wlał do środka odrobinę wody i mieszankę ziół. Całość dość szybko się zagotowała a nadmiar wody wyparował. W środku została tylko gęsta substancja, która zmieniła nable barwę z zielonej na czerwoną. Iori powąchał swoje dzieło po czym zanurzył w nim koniuszek palca by spróbować. Posmak się zgadzał. Zapach, kolor i konsystencja też. Udało mu się. Wyciągnął z torby pustą ampułkę i ostrożnie przelał doń zawartość kociołka po czym zapieczętował zawartość sporym korkiem. Chciałby móc zrobić więcej tego medykamentu, ale na samą jedną dawkę zmarnował prawie cały przeznaczony czas, więc ruszył powoli w kierunku ustalonego miejsca spotkania.

Onimaru nie miał zbyt wiele do roboty. Praktycznie, cały potrzebny sprzęt miał przy sobie. Fakt, nie było tego wiele, ale też wiele nie potrzebował. Kręcił się przez jakiś czas po wiosce, bez konkretnego celu.
Był akurat w pobliżu stołówki, w celu wytargowania flaszki sake na drogę, gdy ujrzał Kurogane-sama idącego gdzieś z rondlem w garści, jednak, gdy wychodził z kuchni z trunkiem za pazuchą, nigdzie już go nie widział.
Wzruszył ramionami i ruszył okrężną drogą w stronę umówionego miejsca. Zahaczył o zbrojownie, gdzie zdobył przebranie na misję, na którą mieli wyruszyć. Wyposażony najlepiej jak mógł, dotarł w końcu w miejsce, gdzie miała zebrać się drużyna. Spotkał tam Kurogane-sama, który cierpliwie czekał na pozostałych.
- Kurogane-sama! Myślałem, że będę tu pierwszy, a to niespodzianka- zagaił uśmiechając się pogodnie. Był ciekaw, jakie będzie nastawienie Herbalisty względem niego, gdy będą sam na sam.

-Onimaru-san - niebieskowłosy wymienił się grzecznościami. Rozejrzał się delikatnie - w miarę dyskretnie można by rzec - jakby chciał się upewnić, że nikt z pozostałych członków drużyny poza nimi jeszcze nie dotarł. Wyglądało na to, że byli sami, więc medyk przeszedł prosto do rzeczy nie wiedząc jak dużo czasu będą mieli na osobności. Wyjął z torby przygotowany wcześniej ampułkę z gęstym czerwonawym płynem po czym wręczył ją Roninowi.
-Jeśli jedzenie będzie miało dziwnie gorzkawy posmak, lub zauważysz u siebie jakieś dziwne symptomy sugerujące otrucie, chcę być natychmiast to wypił i przyszedł do mnie bez względu na porę. - wydawał się dość poważny i chyba nie zamierzał w tej kwestii przyjmować odmowy jako odpowiedź.

Ronin szybkim, gładkim ruchem schował fiolkę w szatach, patrząc cały czas na Kurogane. Bezklanowy ninja był więcej niż zdziwiony. Gapił się przez chwilę oniemiały na Herbalistę, po czym cicho przemówił.
Ku-Kurogane-sama... Nie wiem co powiedzieć...- wybąkał, po czym zreflektował się i dyskretnie ukłonił.
- Dziękuję, nie zapomnę o tej przysłudze.- powiedział, a jego rozmówca miał okazję pierwszy raz zobaczyć Ronina poważnego. Teraz już wiedział, jakie jest nastawienie Herbalisty względem niego. Zanotował ta informację w pamięci, jako kolejny ważny element, dla zbliżającej się misji.
Nagle, jak gdyby nigdy nic, uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał w niebo, oceniając ile czasu minęło od kiedy opuścili siedzibę Mistrzyni.
- Eh, jeszcze dużo czasu, ciekawe czy ktoś się spóźni...- powiedział, może do siebie, może do Kurogane, po czym zaczął się rozglądać od niechcenia.

Ronin trochę opacznie zrozumiał intencje nowego towarzysza podróży. Członek klanu Ika był przeciwny ogólnemu przystąpieniu osoby Onimaru do misji. Wina nie leżała jednak po stronie Ronina tylko po stronie Sil, która miała wyraźnie szemrane intencje. Skoro jednak stało jak się stało jego zadaniem jako medyka było utrzymanie przy życiu wszystkich członków drużyny bez względu na ich “widzi mi się”. Węże nie wybaczają nigdy. Zatrucie było tutaj jedną z oczywistych opcji, więc po prostu przedsięwziął odpowiednie kroki profilaktyczne. Dobro Koalicji przede wszystkim. Nie zamierzał jednak wyprowadzać wojownika z błędu - wiedział bowiem sojusznicy mogą w trudnych chwilach być na wagę złota. A choć droga do celu inna to efekt końcowy przecież i tak ten sam. Medyk założył na głowę słomiany kapelusz po czym wyjął z torby długą drewnianą fajkę. Nabił ją a po chwili już raczył się dymem. Zapach był lekko słodkawy. Kojarzył się z miodem zmieszanym z jakimiś ziołami.

-Onimaru-san jeśli mogę spytać... - zaczął jakby lekko nieśmiało a cała wcześniejsza powaga od razu się z niego ulotniła - ...sam rzadko dosyć bywam w ukrytych wioskach, ale zawsze wydawało mi się że Ronini nie są w nich przyjmowani w nich... powiedzmy, z otwartymi ramionami. Dlaczego więc Bokusou? - wyraźnie próbował się dowiedzieć dlaczego wyrzutek społeczny przybył do miejsca będącego jakby nie patrzeć sercem miejscowej ludności shinobi.

Onimaru akurat odprowadzał wzrokiem niezwykle urodziwą shinobi, która przechodziła obok nich. Zastanawiał się, z jakiego klanu może być i już obmyślał ich przypadkowe spotkanie, gdy z oddali dotarł do niego głos Kurogane. Szybko odwrócił się w jego stronę, aby ten czasem nie pomyślał, że go nie słucha. Zmarszczył brwi i potarł zarośnięty podbródek.

- Hmm, dobre pytanie, Kurogane-sama. Tak na prawdę, nie było konkretnego powodu, dla którego zawitałem do Bokusou. Jestem w drodze od dłuższego czasu, Bokusou znalazło się na mojej drodze, więc dlaczego nie miałbym tutaj uzupełnić zapasów przed dalszą drogą? Nie planowałem spotkania z Sil i wcielenia do tej grupy. Właściwie, nie miałem wyboru, ale z drugiej strony, czemu nie? Za tę misję, pewnie dostanę lepszą zapłatę niż za misje dla wieśniaków... O ile dożyję do tego czasu.- Na jego twarzy wciąż igrał uśmieszek, który wyraźnie mówił, że nie boi się tej ewentualności, co można było zinterpretować jako pewność siebie, lub zwykłą głupotę.
 
__________________
May my enemies live long so they may see me progress.

You can run, but You will only die tired.
Henshin jest offline  
Stary 04-12-2011, 14:43   #20
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Chociaż wszyscy opuszczali już pokój narad, Aki wciąż nie otrzymała ponownego dostępu do swojego pojmanego. A to nie zwiastowało dobrze. Akiyama Gen dalej był trzymany na żelaznej smyczy przez jednego z ninja, którzy pilnowali bezpieczeństwa nowej Mistrzyni Obozu. Nie odzywał się ani słowem, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że szambo, w którym się znalazł jest już wystarczająco głębokie. Mimo to, ogniwa łańcucha zgrzytnęły, gdy lekkomyślnie się poruszył, zwracając tym samym na siebie uwagę oczu rządzącej. Ta oscylowała do tej pory na granicy spraw bardziej istotnych niż jakiś pozbawiony czci i wiary pies, który dopuścił się kradzieży koalicyjnych zasobów finansowych. Teraz jednak, Fortuny całkowicie odmówiły bezklanowemu shinobi swojej przychylności.
- Akiyama-san. Jakże cieszę się, mogąc powitać cię ponownie w Bokusou. Chociaż nie mogę zagwarantować, że Twój pobyt okaże się dłuższy niż ostatnio, z pewnością będzie znacznie bardziej… urozmaicony. Pełen prawdziwie niezapomnianych wrażeń. To jestem w stanie zapewnić.
Smukłe dłonie rozłożyły się w parodii powitalnego gestu. Na śnieżnobiałym obliczu delikatnie rysowała się obietnica wielu godzin finezyjnie zadawanego cierpienia. Krzyków i błagań o litość, które nigdy nie zostaną wysłuchane. Gen otworzył szerzej oczy i chciał się cofnąć o krok, ale jego metalowe ozdoby sprawiały, że stało się to niemożliwe. Pomniejszy krętacz nie posiadał obecnie zbyt dużych możliwości do negocjacji. Był jak ryba wyciągnięta z wody. Czuł jak powoli się dusi…

- Ale… ależ wasza… wasza ważność! Zapewniam, że to wszystko jest jakąś całkowitą pomyłką, nieporozumieniem! Pożyczone mi przez Koalicję Lotosu pieniądze spłacę już niedługo! Z nawiązką!
Asaito-sama pozwoliła sobie na skromny uśmiech i skinęła głową. Rzadko miała okazję słuchać tak wybornych żartów. Najwidoczniej ludzie bliscy śmierci znacznie zyskiwali na poczuciu humoru.
- Śmiem wątpić, Akiyama-san. W ciągu tygodnia zdołałeś bowiem roztrwonić każdą z otrzymanych przez nas 2500 sztuk jadeitu na sake, hazard i… wizyty w ‘herbaciarniach’ wątpliwej sławy. Nie masz nic, a twoje słowa nie niosą żadnej wagi. To już koniec Twojej drogi. Harada-san dobrze się Tobą zajmie. Wyprowadzić go. Przykładnie ukarać, następnie ściąć i wyrzucić ciało na pastwę zwierząt.
Bezwzględność i nieugiętość rządzącej stanowiły ponury kontrast względem jej urody. Bezimienny dotąd strażnik z rodu Harada przytaknął posłusznie i pociągnął silnie za łańcuch. Skamlący Gen niemal się wywrócił. Rzucił przedstawicielce Woli Żelaza błagalne spojrzenie. Jeśli Aki zamierzała zareagować, musiała zrobić to szybko. Z drugiej jednak strony, Akiyama nie był z nią zupełnie szczery odnośnie pożyczonej kwoty. Może powinna zwyczajnie pozwolić aby wypił piwo, którego naważył?


***
Wszyscy zebrali się do wymarszu pod jedną z bram. Ostatnia przybyła na miejsce członkini Klanu Szeryfów. Choć jej sojusznicy nie wiedzieli o czym tak na dobrą sprawę rozmawiała z Mistrzynią Obozu, to dało się zauważyć, że owa konwersacja nie wpłynęła na nią pozytywnie. Aki pozostawała milcząca, a jej wzrok przez większość czasu spoczywał na powoli wysychającej już ziemi. Nikt jednak nie wypytywał jej o szczegóły. Przynajmniej jeszcze nie. Misja (jak zawsze) posiadała priorytet nad problemami natury osobistej. Każdy z szóstki shinobi był w pełni przygotowany do drogi. Mieli ekwipunek, przebrania, pieniądze i uzbrojenie. Ba, dwójka medyków zdołała nawet spożytkować przyznany im czas na sporządzenie kilku alchemicznych specyfików, które mogły okazać się pomocne później. Sil wydała rozkaz do wymarszu. Grupa młodych ninja natychmiast ruszyła szybkim tempem, utrzymując luźną formację. Para obozowych obrońców odprowadziła ich wzrokiem.
- Powodzenia! Uważajcie na siebie i wracajcie bezpiecznie!
Młodszy, wciąż przepełniony naiwnym idealizmem mężczyzna, rzucił za oddalającymi się członkami grupy. Ten starszy, już siwiejący i pokryty licznymi bliznami, nie powiedział nic. Tylko westchnął i pokręcił głową. Ach ta młodzieńcza naiwność. Cóż, kiedyś przecież nauczy się realiów życia.

***

Maszerowali już dobre trzy godziny. Iori zaczynał mieć problemy ze złapaniem tchu i utrzymaniem równowagi. Widocznie spowalniał resztę grupy. Ktoś rzucił nawet żartobliwy pomysł, żeby zacząć go nieść. Wiele pomniejszych dróg łączyło się z tą, którą przemierzali, tworząc istny mętlik. Nguyen i Biao co jakiś czas sprawdzali mapę, żeby upewnić się że ich drużyna nadal podąża we właściwym kierunku. W istocie, nie zgubili się. Przynajmniej na razie, wszystko układało się dobrze. Oczywiście… do czasu. O ile ich pochód nie był jednym z najszybszych, po tym co zobaczyli, musieli się zatrzymać. Chociażby na krótką chwilę. Co z tego, że w oddali można już było dostrzec niewielki, rozmazany kształt, jakim zapewne było majestatyczne Heigenchou. Z lewej strony głównego traktu znajdowała się karawana kupiecka. A może raczej coś, co kiedyś nią było. Pozostałości czarnego dymu wciąż kłębiły się na niebie, nie do końca rozwiane przez lekki wiatr. Cztery wielgachne wozy transportowe zostały prawie całkowicie zniszczone, wszędzie walały się ich fragmenty - przypalone tkaniny, drewniane deski, drzazgi, połamane ośki kół. Zapach jeszcze nie do końca zaschniętej krwi mieszał się z ‘aromatem’ zwęglonych ciał. Skoro zaś mowa o zwłokach, shinobi byli w stanie naliczyć ich aż szesnaście. Połowę z nich stanowili strażnicy. Śmierć dotknęła ich w różny sposób. Zbroje połowy dosłownie wtopiły się w ich ciała, na ziemi widniały pozostałości stopionego uzbrojenia. Ich poczerniałe twarze zastygły w ekspresji niewyobrażalnego bólu. Pozostali okazywali przedśmiertne zdziwienie. Szeroko rozwarte oczy, usta na wpół otwarte aby rzucić jakieś słowo, które nigdy nie zdążyło się z nich wydobyć. Ich gardła poderżnięto od ucha do ucha, racząc okoliczną trawę czerwonym płynem. Onimaru i Aki od razu zdołali ustalić, że nie była to robota zwykłych bandytów. Agresorzy (bo nie mógł to być pojedynczy atakujący) dysponowali taktyką i bezwzględnością jakich nie powstydziłby się weteran shinobi. Wola Żelaza natychmiast przypomniała sobie informacje, które wyjawił jej wcześniej Gen. Czy powinna podzielić się nimi z pozostałymi?




Yuen natychmiast odnotował opróżnione skrzynie, które dosłownie wyrwano z pasów zabezpieczających. Jeśli każdy z tych wozów przewoził cenne dobra (a tak najpewniej było), łupieżcy mogli spokojnie obłowić się na kilka tysięcy sztuk jadeitu. Z kolei jeżeli kufry zawierały już zielonkawe kamienie, to niegodziwcy spokojnie byli ustawieni na kilka kolejnych lat życia opływającego w luksusy. Żeby nie powiedzieć ekscesy. Sil zwróciła jednak uwagę na coś innego. Ta banda psich synów, kimkolwiek by nie byli, nie o oszczędziła nawet cywilów. Każdy z czwórki woźniców otrzymał kunaj prosto w krtań. Dwóch chłopów miało w klatkach piersiowych dziury, jakby nabito ich na pal w niekonwencjonalny sposób. Starsza kobieta leżała skulona w kałuży własnej krwi, ktoś kilkakrotnie wbił jej nóż w plecy. Kurczowo trzymała coś w zaciśniętych, martwych dłoniach. Po dokładniejszej analizie, wyglądało to jak fragment różowej tkaniny, przyozdobiony białymi kwiatami.


Ostatnia postać, młodszej kobiety, leżała przewrócona na wznak, po środku całej tej bestialskiej sceny. Pomiędzy zniszczonymi wozami. Jej czarne włosy rozpuszczone, prawy rękaw prostej sukni porwany na strzępy. Dół odzienia sugestywnie podciągnięty, odsłaniający uda, a także zdobiące je, podeszłe czerwienią, bruzdy i ślady szarpaniny. To co jej zrobiono było oczywiste. Sil mimowolnie się wzdrygnęła. Z kolei nadstawiający uważnie uszu Shin odnotował jednak cichutki jęk. Kobieta, której ciało zostało w ten wulgarny sposób splugawione, najwyraźniej wciąż żyła. Oddychała. Obecni ninja musieli teraz postanowić co dalej. Oczywiście nie była to dyplomacja, decyzja należała do dwójki dowódców. Angażować się w improwizowane śledztwo i narazić się na wykrycie potencjalnego patrolu Cesarstwa sprowadzonego tu przez czarne kłęby na niebie? Wziąć ranną kobietę ze sobą, do Heigenchou? Nie angażować się wcale i kontynuować misję, z którą to obrzydliwe zajście nie miało żadnego widocznego powiązania? Chociaż liczba możliwości była ogromna, to oczywiście żadna z nich nie była o wiele lepsza niż inne. Cóż czynić?
 
Highlander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172