Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-11-2011, 17:07   #1
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[Autorski] Nadzieja

Ziemia, Baza wojskowa "STREFA 61", położenie nieznane
15 września 2021


- Generale, możemy zaczynać - mężczyzna w białym fartuchu przerwał rozważania starca w mundurze.
Stał on tyłem do wszystkich, wpatrując się beznamiętnie w migoczące ekrany. Jego myśli błądziły wokół misji, lecz nie marzyły o jej sukcesie. Tak ma się to skończyć? Umrze tutaj, pochłonięty przez ogień, nie walcząc o życie? Nie mogąc zabrać do piekła rzeszy przeciwników? Westchnąwszy odwrócił się do naukowca.
- Dobrze zatem. Zaczynajmy. - Unosząc rękę dał znać obsłudze sprzętu, że może zaczynać.

Rozpoczęło się odliczanie. Na wszystkich ekranach po kolei pojawiały się liczby, jedynie na głównym wciąż widać było kapsułę.
- 5... 4... 3... 2... 1... START! - Niemalże rozrywający ryk silnika wyrzutni zagłuszył wszystko. Słowa, myśli, lęki.

Gdzieś poza przestrzenią i czasem, dokładne położenie nieznane
Aktualna data nieokreślona


Światełka na niewielkiej konsoli migały regularnie. Raz te zielone, raz czerwone, czasem gasły na chwilę. Siedem twarzy z kamiennym wyrazem powagi obserwowało się bacznie przez kilka chwil. Sam moment startu był chwilą najbardziej nerwową z całej podróży. Załodze od samego początku mówiono, że być może nawet nie wystartują. Być może zaginą gdzieś w kosmosie. Być może nie doczekają przybycia innych ludzi na planetę, na którą lecą. Być może....

W końcu jeden z mężczyzn przemówił. Jego głos był zimny, fachowy, jak na żołnierza przystało.
- Przedstawiono wam cel naszej misji. Mamy przygotować... tubylców, na kontakt z naszą cywilizacją. Nie powiedziano nam dokładnie jak mamy tego dokonać. Musimy najpierw rozeznać się trochę w otaczającym nas świecie. Nie wiemy dokładnie gdzie wylądujemy. Każdy z was pod siedzeniem ma niewielką skrzynkę z ciuchami, które... powinny przypominać ciuchy mieszczańskiej warstwy tamtejszego społeczeństwa. Powiedziałem powinny, bo nic nie jest pewne. Pod ubraniem można spokojnie schować pistolet czy nóż. Do momentu lądowania to chyba wszystko, co kazali mi wam powiedzieć. - Kiedy skończył popatrzył jeszcze raz na towarzyszy, którzy chcąc nie chcąc, denerwowali się. - Jest jeszcze coś, o czym nie wiecie... przed nami wysłano trzy kapsuły, o losie których nie chciano mi powiedzieć.

Ziemia (Gb17), Tereny królestwa Mekealonii
12 lipca 1432 roku czasu lokalnego, około południa

Nikt nie wiedział jak dokładnie przebiegnie lądowanie. Zawsze istniało ryzyko zderzenia z ziemią, roztrzaskania się. Załogi nie wdrażano w szczegóły techniczne ich misji. Niewiele zresztą było do mówienia, wszystko to jeden niepewny eksperyment.

Na konsoli zapaliła się duża, czerwona kontrolka.
- Zbliżamy się - powiedział Alexander i sprawdził broń.
Kapsuła zaczęła się lekko trząść. Po chwili turbulencje zwiększyły się. Nim minęła minuta trzeba było trzymać się wystających elementów by nie upaść na ziemię. Kiedy zdawało się, że kapsuła zaraz rozpadnie się w drobny mak, turbulencje ustały zupełnie. Głośny syk uciekającej pary poprzedził otwarcie się grodzi. Statek wylądował.

Promienie światła wpadły do sztucznie oświetlanej, niewielkiej przestrzeni kapsuły. Powietrze było czyste, nieskażone ludzkim przemysłem. Oddychanie z początku sprawiało lekką trudność, lecz po czasie przychodziło już naturalnie. Alexander wyszedł pierwszy. Dał ręką znać reszcie, że może wyjść.



Kapsuła spadła w lesie, wprost na polanę. Ziemia dookoła niej była porozrzucana, a ściółka po przypalana. Promienie światła, których na rodzimej planecie nie widać było zbyt wiele, skąpo padały przez liście wysokich, majestatycznych drzew. Wszystko wyglądało bajecznie, dla ludzi z umierającej ziemi, było to prawie jak sen.

Polana na której wylądowali była zewsząd otoczona drzewami. Od północnej strony widać było w oddali koniec lasu. Emisariusze ziemi nie wiedzieli zupełnie gdzie są, gdzie mogą znajdować się jakieś ludzkie osiedla, co na nich czeka i czego mogą się spodziewać.

Nagle coś na południu poruszyło krzakami. Szelest liści i trzask łamanych gałęzi świadczył o tym, że ktoś ich obserwował. Nikogo jednak nie było widać.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 04-11-2011 o 23:36.
Arsene jest offline  
Stary 05-11-2011, 11:18   #2
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
To, że Ralfa odwołano w trybie natychmiastowym z kolejnej misji nie było niczym nowym, w zasadzie było standardowym końcem każdej jego misji. Tym razem zaledwie po tygodniu, ale cóż - zdążył już nawymyślać dowódcy garnizonu od debili, a kwatermistrza przyrównać do “cipy w czerwonym zapierdalającej bez koszyczka po lesie”. Bywa. To, że kwatermistrz miał burdel udowodnił przed wyjazdem, kiedy zapomniał oddać warty kilkaset tysięcy sprzęt. Też - bywa.
Okazało się jednak, że został przydzielony do innego - oczywiście ważnego i oczywiście tajnego i oczywiście bla bla bla zadania. Śmieszny pułkowniczek, który robił Ralfowi wstępny briefing był tak zaaferowany, że zapomniał go opierniczyć za całkowitą niesubordynację i równocześnie zapomniał również pogratulować zaoszczędzenia kilku milionów i uratowania kilkudziesięciu żołnierzy, ale co tam.


Kilka godzin w helikopterze byłoby nie do zniesienia gdyby nie rozmowa z pilotem, który najwidoczniej też miał problemy z “łańcuchem dowodzenia”...

Zmęczony wysłuchał kolejnego briefingu nie starając się zbytnio ukrywać ziewania. Zastanawiając się bardziej jak do zdania “Nie, sir; żadnych pytań, sir” wcisnąć jeszcze jedno “sir”. Ożywił się tylko niezauważalnie przy “przygotować tubylców” - w końcu coś sensownego - misja pierwszego kontaktu; to, że na obcej planecie było tylko wisienką na torcie. Podczas briefingu pominięto wszystkie kwestie związane z bezpieczeństwem i ewentualnymi symulacjami lotu, więc było oczywistym, że byli królikami doświadczalnymi - dla Ralfa jednak bilans zysków i strat i tak wychodził na plus - dostawał szału w wojsku. Teraz mógł dostać szału z tymi debilami... Na początek jednak trzeba będzie się jednak spróbować zaprzyjaźnić, dla świętego spokoju...

Do samego startu Sparky był wzorem żołnierza, zdyscyplinowany, zimny, i w ogóle... Wyglądało na to, że jeszcze nikt się nie zorientował, że nielegalnie nosi przy sobie ściśle tajną wojskową technologię... I tak miało pozostać. Wybrał sprzęt, bez wielkich fanaberii, i w zasadzie czekał na rozwój wypadków, nie wdając się w rozmowy i przysypiając gdzie się dało.

*****

- Jest jeszcze coś, o czym nie wiecie... przed nami wysłano trzy kapsuły, o losie których nie chciano mi powiedzieć. - słowa trepa w stopniu obecnie nieistotnym, zwanego Garter spowodowały, że Ralf przeładował swojego XM8 i całkiem przypadkowo wycelował w Aleksandra. Sięgnął pod fotel i wyciągnął skrzynię. Europa - XIII - XV wiek. Jego umysł zaczął procesować zupełnie nowe zadanie - przypominać sobie wszystkie informacje o tym okresie - zwłaszcza wierzenia i poziom technologiczny. Jaja jak berety...
Poszukiwania w skrzyni doprowadziły do znalezienia czegoś co od biedy mogło uchodzić za pelerynę, trochę za krótką i trochę zbyt wąską, ale - pozwalało na narzucenie jej na siebie i - marne - ukrycie karabinu pod spodem. Jakakolwiek strzelanina była oczywiście niedopuszczalna, ale gdyby zostali uznani za orków, albo inne smoki, to już mogli iść po całości i zabawić się w demony...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 06-11-2011 o 20:47. Powód: stopka BB
Aschaar jest offline  
Stary 05-11-2011, 13:41   #3
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Arturowi rozpoczął się kolejny dzień w izolatce to miał być ostatni jeszce tylko jakieś 8 godzin i znowu wraca do celi. "Całe szczęście nie umieli mi udowodnić że to ja załatwiłem tego cwela co się zabawiał z nowo przybyłymi" z zamyślenia wyrwały go stłumione odgłosy z korytarza. -tam niemożna...... kto panu dał takie uprawnienia.... nie otworze tej celi nie bez..... ciche syknięcie otwieranej przegrody uświadomiło że ktoś miał, albo dobre argumenty albo umiał przekonać.
W drzwiach pojawił się gościu marynarce na początku nie poznał alet po chwili się zorientował -Witaj ile to minęło od naszej ostatniej wizyty 6, 7lat - 10 kurwa, ale to i tak za mało bym zapomniał co mi zrobiliście. Ale skoro cię widzę to znaczy że macie niezły problem poruczniczku, czy może już dorobiłeś się czegoś więcej na czyimś nieszczęściu mówiąc to zaciskał mocna dłonie i maksymalnie wytężał siłę woli by nie zabić go tu i teraz co mogło skończyć się kolejnym wyrokiem śmierci.
Chwilę później pędząc z ośrodka. "Cholera wyrwać się stąd to ideał byle dalej od tego debila i tych zadufanych pawianów" - To po co tam niby mam lecieć, mam niańczyć jakiś cywili czy będzie ktoś z doświadczeniem wojskowym "Cholera jednak te wszystkie ciulstwa które na mnie testowali dadzą mi w końcu trochę wolności" całą odprawę odbył w drodze na miejsce zbiurki

*****

Wchodząc do kapsuły Tajniak do XZX Aleksandra - kajdanki proszę ściągnąć dopiero po wylądowaniu broń którą mu przydzielono też.

*****

-Może mi w końcu ściągniesz te pieprzone bransoletki to się rozejrzę po okolicy. Aleksander niechętnie pozbawił go kajdanek, on sam sprawdził ciuchy które im narzucili,i wybrał kilka i spakował do plecak sprawdził swoje miecze i noże po czym wyskoczył z kapsuły i poszedł w przeciwnym kierunku niż odgłosy, a po zniknięciu za pierwszą linią drzew zniknął i zawrócił tak by obejrzeć kto się krył w zaroślach.
 
Iakovich jest offline  
Stary 06-11-2011, 00:45   #4
 
Lichtenstein's Avatar
 
Reputacja: 1 Lichtenstein nie jest za bardzo znanyLichtenstein nie jest za bardzo znanyLichtenstein nie jest za bardzo znany
(soundtrack)

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wrFsPPA3chg[/MEDIA]


- Cholera, Grey, raz w życiu mógłbyś się pospieszyć - rzucił Jack, próbując przekrzyczeć rozszalałą syrenę.
- Jakbyś nie odstrzelił mi znaczka Mercedesa ze środka, to pewnie dałbym radę! - wycedził partner.
- I tak głupio wyglądał na Fordzie.
- Ty też!

Uderzenie głowy Jacka w podsufitkę przerwało dialog - amortyzatory wyraźnie nie radziły sobie na wzgórzach Frisco przy tej prędkości, a zapinanie pasów nie byłoby zbyt rozsądne podczas pogoni za Farinellimi. Czarny fiat świetnie radził sobie z unikaniem ruchu ulicznego, zaś poobijany Ford Mustang zdecydowanie gorzej. Na szczęście większość kierowców miała dosyć instynktu samozachowawczego, żeby odjeżdżać w bok. Wskazówka prędkościomierza coraz bardziej zbliżała się do końca skali, kiedy nagle uciekinierzy zarzucili na ręcznym i odbili w boczną uliczkę.

- Czternastka do centrali, ptaszki skręciły w Hayesa, - mruknął Hunter do słuchawki,- zablokujcie Columbus Avenue, jeśli zdążycie.
- Po co mieliby skręcać w Hayesa? - Spytał Grey, cudem unikając staranowania hydrantu bagażnikiem - to kawał prostej drogi, zupełnie nie ma gdzie odbić.
- Może potrzebują czegoś NA Hayesa?
- Przecież ta ulica jest bardziej pusta niż twoje przyjęcie urodzinowe, parę bloków i sierociniec.
- Nie zapominaj o Macu!

Felix palnął w hamulec i przymierzył się do wzięcia zakrętu "na trzy". Wkrótce nagła zmiana perspektywy zakończyła beztroski żywot znaku "McDrive", po czym dzielni policjanci ruszyli - na wpół po chodniku - za swoim celem.

- Jasny gwint, oddalają się!
- Może gdybyś wciskał gaz zamiast hamulca !..
- Może gdybyś strzelał do nich, a nie do wron!

Gliniarze pewnie nigdy nie przestaliby się sprzeczać, gdyby ich cel nie wbił by się z wielkim hukiem w latarnię. Nieco otumanieni Farinelli szybko wygramolili się z dymiącego samochodu i rzucając wyjątkowo barwne przekleństwa ostrzelili zamek drzwi podbliskiego budynku, by po chwili zniknąć w jego wnętrzu.

Odległe syreny pozostałych radiowozów zaczynały powoli przybierać na sile. Mustang zatrzymał się z głośnym piskiem opon. Jack wyskoczył z pojadu z bronią w ręku. "Siedź tu i pilnuj, gdyby próbowali prysnąć oknem", rzucił w stronę samochodu. Przyparł do framugi drzwi, przełknął ślinę, napiął w gotowości wszystkie mięśnie.

"To koniec, makaroniarze. Jesteście otoczeni, macie prawo zachować milczenie, wszystko co.."

Ogromna cysterna wyłamująca drzwi garażu pokazała, jak niskie mniemanie o swoich konstytucyjnych prawach mieli przestępcy. Stalowy Tytan ruszył wzdłuż ulicy, wyjąc i miażdząc wszystko na swojej drodze. Jack wpadł do auta niemalże już w trakcie jazdy, a sygnał ponownie rozdarł popołudniową ciszę. Pościg ruszył ze zdwojoną siłą, choć nie miał już trwać długo.

- Może zacząłbyś do nich strzelać, zamiast wybałuszać gały? - syknął poirytowany Felix.
- To bydlę ma więcej opon, niż ja naboi!

Wielka, ciężka cysterna nie miała ani dobrego przyspieszenia, ani prędkości maksymalnej. Problem polegał na tym, że nie można było jej staranować ani zepchnąć na pobocze.

- Jack! Wyciągaj szczekaczkę! Zmusimy sukinsynów do kapitulacji!
- Farinelli, w tym złomie dogonię Cię na piechotę, skończmy tę farsę zanim zamkną Dunkin Donuts!

Kierowca cysterny wychylił się, żeby dobrze znanym wszystkim ludom świata gestem pokazać policjantom, co o nich myśli. Niestety, zrobił to na pół metra przed dziurą w drodze. Po dwudziestu sekundach cysterna wbiła się w ścianę Domu Sióstr Magdalenek dla Ubogich Sierot.

--- Tydzień później ---

- Wiesz, Felix,kiedy komisarz powiedział, że 'wypierdoli nas za kurewską orbitę' myślałem, że to tylko barwna metafora. - Westchął Jack, wracając ze skasowanymi biletami. Autobus lekko podskoczył na wyboju.
- Skoro i tak wysyła nas na obcą planetę, to mógł nam chyba oddać kluczyki od radiowozu?
- Grubas chyba chciał nam zrobić na złość, jak mógł.
- Gówno, on po prostu dobrze wie, że zostawiłem tam zapas pączków. Stary śmierdziel.
- Cholera, myślisz że na tym zadupiu będzie gdzie zawinąć po pączki?
- Nie wiem, wydaje mi się, że sam lukier już ich pewnie przerasta. Ale pączki to chyba stary wynalazek, nie? Moze będą je mieli na tej innej planecie?
- Jasne, że będą mieli. Wziąłem przepis od Sary, tej rudej z centrali, gdyby te tępaki mieli problemy z dobrym nadzieniem.
- Ty, a jak myślisz, co by było, jakbyśmy się spóźnili na tę rakietę?
- Eee, pewnie jeszcze bardziej truliby nam dupę. Jeśli nauczyłem się czegoś w Wietmanie, to że Marines i nadęte utajnione pacany mają małe fiutki i długie słowotoki.
- To może lepiej się nie przekonywać.
- Oj tam, ogarniemy jakiegoś burgera i jak zjemy po drodze, to na pewno się wyrobimy. Mamy jeszcze półtora godziny...
 
Lichtenstein jest offline  
Stary 06-11-2011, 01:05   #5
 
Tevery Best's Avatar
 
Reputacja: 1 Tevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie cośTevery Best ma w sobie coś
Dwaj gliniarze powoli weszli po trapie do wnętrza rakiety. Chyba byli ostatnimi, którzy postanowili się pojawić na starcie. Przy wejściu jacyś technicy robili problemy, bo z żarciem w łapie nie wolno wchodzić, coby okruszki nie zniszczyły drogocennej technologii, ale nie mieli ochoty się długo wykłócać (nikt nie ma na to ochoty po wiązance Murzyna z pistoletem). Kiedy zniknęli w środku, rozpoczęła się procedura startowa. Jeden tyci kawałek sałaty przylepił się do poszycia rakiety. Kiedy kilka godzin później ta leciała przez przestrzeń, zamarzł, przez co wytracił całą wodę, następnie odczepił się od rakiety i zaczął wokół niej orbitować. Warto wiedzieć, że gdyby dostał się na Gb17, prawdopodobnie wytłukłby 1/8 populacji za pomocą powszechnej na Ziemi bakterii, na którą mieszkańcy tej drugiej planety nie mieli jakiejkolwiek odporności, która to bakteria umiera jednak, na szczęście, w niskich temperaturach.

Jeśli chodzi o inne ciekawe fakty dotyczące tego słynnego w późniejszych latach kosmicznego lotu, warto wiedzieć, że szczęśliwym trafem przy starcie nikt nie zauważył napisu "Jebać komisarza McBore'a", który ktoś machnął flamastrem obok trapu.
 
__________________
"When life gives you crap, make Crap Golems"
Tevery Best jest offline  
Stary 06-11-2011, 12:48   #6
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Kawiarenka, miejsce nieistotne
Kilka miesięcy przed startem kapsuły


- Co tym razem? Wykradzenie tajnych danych z dobrze strzeżonej bazy? Przeniknięcie do grupy terrorystów?
- Takie rzeczy to przy tej misji pestka.
- Czyli znów trzeba będzie uratować świat?
- Coś w tym guście.

Mikael podejrzliwie spojrzał na plik dokumentów leżący na blacie stolika. Po raz ostatni zaciągnął się dymem z papierosa i zgasił niedopałek w popielniczce. Trzeba przyznać, że Adamowi udało się zainteresować "Lokiego" tą sprawą. Jeśli jego przełożony nie żartował to zapowiadało się ciekawie. Cholernie lubił ciekawe misje, które pozwolą mu na sprawdzenie własnych umiejętności. Chwycił dokumenty i zaczął czytać. W miarę czytania jego lewa brew podnosiła się coraz wyżej, wyrażając bezgraniczne zdumienie.
- To żart?
- Nie, wszystko jest jak najbardziej serio.
- Koniec świata, dzielna drużyna wysłana by uratować ludzkość... Brzmi jak tanie czytadło sci-fi.
- Bynajmniej. Ziemi grozi zagłada za najwyżej kilkanaście miesięcy.
- Adam mówił o zniszczeniu planety z nadzwyczajnym spokojem, popijając sobie kawę. Sukinsyn.
- Czemu miałbym zgodzić się na przyjęcie tej misji? Mogę to przecież zostawić dla innych agentów, oni to załatwią i będziemy uratowani.
- Chyba nie przeczytałeś do końca. Uratowanych zostanie trzysta tysięcy ludzi. Politycy, naukowcy, kilku aktorów, muzyków i paru multimilionerów. Miejsc jest cholernie mało jak na tylu ludzi. Nie znajdzie się tam miejsca na agentów wywiadu takich jak ty, choćby najlepszych.
- Wali mnie to. Swoje przeżyłem, niczego nie żałuję, może nawet po apokalipsie trafię do nieba. Same plusy.

- Mikael - szef zwrócił się do niego po imieniu, najpewniej uważając, że tak łatwiej go będzie przekonać - spójrz na to z innej strony. Masz syna, prawda? On też umrze.
- I co z tego? Jak tam polecę to spłodzę sobie nowego?
- Jak tam polecisz to twój syn będzie uratowany.

Zapadła cisza. Loki trawił właśnie informacje które zdobył. Był bystrym facetem, ale było tego sporo. Rozważał wszystkie za i przeciw, plusy i minusy...
- Pieprzysz. Nie mam żadnej gwarancji.
- Masz. Podpis samego prezydenta. Możecie się nawet rozbić o tę cholerną planetę, a i tak będziemy musieli zabrać dzieciaka. To jak, wchodzisz w to?

Kilkanaście miesięcy życia na Ziemi czy może spokojna starość na jakimś zamku, na nieznanej planecie? Po śmierci żony przestał się troszczyć o swoje życie. Mógł zostać na tej planecie i spłonąć, tudzież zostać przygniecionym jakimś meteorytem czy innym gównem. Nie obchodziło go to. Ale jego syn? Miał pięć lat, całe życie przed sobą... O ile jego ojciec poleci na Gb17.
- Dobra, wchodzę w to. - Podali sobie dłonie, przypieczętowując umowę. "- Ale jak mnie oszukasz, to cię osobiście wypatroszę" - dodał w myślach Loki.

Ziemia, Baza wojskowa "STREFA 61", położenie nieznane
15 września 2021


Strøm świetnie przygotował się do misji, jak zawsze zresztą. Przeczytał kilkanaście różnych książek traktujących o dawnych zwyczajach, ubiorze, mowie i tym podobnych. Ba! Zapisał się nawet na kurs walki bronią średniowieczną. Nauczył się tam tak wymachiwać toporem, by sobie krzywdy nie zrobić, posługiwać się tarczą, a nawet strzelać z łuku czy kuszy. Chociaż i tak przedkładał zakradnięcie się i uduszenie przeciwnika garotą niż pojedynkowanie się z nim na miecze.
Oprócz tego wziął ze sobą kilka zabawek, które powinny ułatwić mu robotę. Nic zbyt rzucającego się w oczy, żadnych spluw, żadnych hełmów i innych takich, lecz i tak jego sprzęt dawał mu przewagę nad mieszkańcami Gb17.

Wchodził do kapsuły zastanawiając się czy ten czas przygotowań nie pójdzie na marne, gdy kapsuła wpadnie do morza albo rozbije się na miliardy części o powierzchnię planety. Byłoby to dość śmiesznie, prawda?
Jego rozmyślania zakończył ryk silnika.

Gdzieś poza przestrzenią i czasem, dokładne położenie nieznane
Aktualna data nieokreślona


- Wiedziałem, że było coś o czym mi nie powiedzieli - skomentował wypowiedź jednego z żołnierzy, który widocznie miał nadzór nad "wyprawą". Teraz było za późno żeby się wycofać. Powróciły do niego myśli o rozbiciu się o powierzchnię planety. Czyżby trzy poprzednie kapsuły spotkało to samo? Trochę zabolało go to, że nie wybrano go jako członka pierwszej ekspedycji, przecież był jednym z najlepszych agentów w kraju! Czwarta kapsuła to już nie taki sam prestiż.
- Mamy zupełną dowolność, prawda? Fajnie. Będziemy dla nich jak Jezus dla żydów! Pokaże im się parę sztuczek, uzdrowi kogoś albo rozstrzela i zawładniemy ich umysłami. Podbijemy sobie jakiś kraj może, zrobimy swój kult... Jak coś to zaklepuję fuchę króla. - To nie były takie złe pomysły. Szczególnie, że mieli technologiczną i umysłową przewagę nad tubylcami.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 07-11-2011, 17:35   #7
 
Sir_Michal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodze
- Nie uwierzycie! Przyjęli mnie. Rozumiecie? Tak po prostu mnie przyjęli! - zaczął podekscytowany Harans. - Minęło raptem pięć dni od naszego głupiego zakładu - spojrzał wymownie na Beckiego.
- Nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć. Przecież wiesz, że to świetna zabawa!
- Tak, zakłady po pijaku może i są śmieszne, ale zazwyczaj chodzi o rozwożenie pizzy, sprzątanie w hotelu. A tu co? Misje kosmiczne nie trwają pięciu dni -
Robert nie był dziś zły, wściekły był w niedzielę. Ale z każdym kolejnym dniem coraz bardziej uśmiechała mu się taka podróż. - No dobra, pomóżcie mi przynajmniej się na nią spakować. Ktoś wie, co może mi się przydać na taką wyprawę?
- Załatwiłeś już sobie jakiegoś gnata? David kupił wczoraj nóż, który prosiłeś. Ostry jak twoja była - skinął na kumpla, który wyjął z kieszeni sporą zabawkę.
- Świetnie, dzięki stary. A gnata mają mi załatwić w bazie. Poprosiłem o Scara z kilkoma dodatkami - uśmiechnął się wymownie. - A mówiąc o pakowaniu miałem na myśli bardziej przyziemne rzeczy. Jakiś prowiant, konserwy, kupiłem wczoraj swojego ulubione batoniki...

***

- No to powodzenia! Trzymaj się stary, trzymamy kciuki.
- Jak dobrze pójdzie to będę bohaterem narodowym -
powiedział z niemałą dumą Robert.

Wszedł do podstawionej pod mieszkanie czarnej limuzyny i tyle go widzieli. Ahoj przygodo! - pomyślał. Kumple nie mogli mu dalej towarzyszyć, położenie baz wojskowych jest ściśle tajne. Jechali długo, choć Harans wcale tego nie odczuwał - większą część drogi przespał. Od paru dni śnił tylko o jednym. Tak wyobrażał sobie moment lądowania,



a tak krainę którą władał w snach.



O tym, czy jego sen stanie się jawą, miały zadecydować najbliższe dni, może tygodnie...
 
Sir_Michal jest offline  
Stary 07-11-2011, 18:19   #8
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Podczas lotu - post wspólny Graczy

"Cisza" panująca w pojeździe w końcu została przerwana.
- Przyjemna ekipa nie ma co. Co was zachęciło by w tym uczestniczyć?
- Poza rozkazami? Trzydzieści sześć miesięcy przepustki po powrocie i medal z kartofla -
odparł Sparky głosem poważnym i lodowatym, mimo tego, że plótł bzdury. Nie liczył na jakieś rozprężenie atmosfery, ale padło pytanie, padła odpowiedź.
- Co ja tu robię? Nie uwierzylibyście - Robert uśmiechnął się lekko, miał wyjątkowo dobry humor. - Powiedzmy, że chodziło o pewien zakład. Chcieliśmy uczcić koniec roku.
Wrócił myślami do tego feralnego wieczoru...
- Tak przy okazji nazywam się Artur McCree miło poznać towarzyszy doli bądź niedoli to się jeszcze okaże - mówiąc to patrzył wymownie na Aleksandra
- Zawsze chciałem zostać królem. Niestety u nas wszystkie fuchy tego typu były już zajęte - wtrącił Mikael. - Postanowiłem spróbować szczęścia tutaj.


*****


Po usłyszeniu tekstu o Jezusie i Żydach Ralf otworzył oczy i powiedział:
- To jeden z głupszych pomysłów jakie słyszałem. Jak przespałeś lekcje to przypomnę, że Żydzi nigdy nie przyjęli Jezusa. Ukrzyżowali go w majestacie swojego prawa. Skoro chcesz skończyć tak samo - proszę... Licz na to, że nie umieją krzyżować, będziesz krócej umierał. - zamknął na powrót oczy i znów wydawało się, że śpi. Dodał nie otwierając oczu:
- A propos leczenia... To ktoś jest medykiem?
- Rzymianie, nie żydzi.
- Pańtwo żydowskie, Izrael, wtedy nie istniało, było okupywane przez Imperium Romańskie. Więc wyrok musiał wydać namiestnik rzymski sprawujący faktyczną władzę w regionie. Nie zmienia to zupełnie faktu, że Żydzi nie uznali wtedy, ani później, Jezusa jako oczekiwanego Mesjasza. Sam Jezus zaś podjął konfrontację w Świątyni Jerozolimskiej z głównymi frakcjami religijnymi Izraela: faryzeuszami i saduceuszami. Konfrontację tę można obserwować w ostatnich rozdziałach ewangelii synoptycznych. Ta konfrontacja bezpośrednio doprowadziła do oskarżenia Jezusa przez Żydów i wydania go Piłatowi pod mocno naciąganymi oskarżeniami i wątpliwymi dowodami. Sam Piłat nie miał dużego wyboru, aby nie wzbudzać niepokojów musiał wydać wyrok skazujący; choć - jak wskazują źródła - starał się Jezusa uratować od śmierci, a podpisując wyrok umył ręce zrzucając winę za przelaną krew na Żydów, którzy Jezusa wydali... To tak, w ramach uściślenia... Zresztą, przez pierwsze kilka wieków chrześcijanie byli prześladowani; wydaje mi się, że nie mamy kilku wieków na “rozkręcenie kultu” który będzie w stanie “zamaskować” przybycie reszty ludzkości... -
Ralf złapał dłuższy oddech i zapytał: To na pokładzie jest medyk, czy nie?

Po Lokim nie widać było żadnych oznak zdziwienia, choć zdziwił się solidnie. Wydawało się, że jego kompan to zwykły żołdak, a tu proszę, udzielił mu wykładu na temat Jezusa! Niewątpliwie przyda mu się to w misji.
- Jak już zostanę królem to uczynię cię kapłanem nowej religii.
- Mhm... -
było to w zasadzie coś pośredniego pomiędzy potwierdzeniem, zaprzeczeniem a potwierdzeniem w formie zaprzeczenia... czyli właściwie: “wszystko mi jedno”.

Tymczasem na stronie Felix skinął głową do kolegi i dość teatralnie mruknął:
- Ty, Jack, zobacz, kapelan wojskowy!
- Grey, pomyliło Ci się. To nie sutanna, tylko czarna sotnia.
- Kurde. Nigdy w życiu nie widziałem kapelana.
- Przewinęło nam się kilku przez oddział w Wietmanie. Są trochę podobni, tylko bardziej interesują się Jezusem niż Żydami. Ale to może być coś kulturowego.

Po twarzy Ralfa przemknęło coś mało przyjemnego, jego usta nawet rozchyliły się jakby chciał coś powiedzieć, po krótkiej chwili jednak zamknęły się na powrót. "Na pokładzie nie ma medyka" - pomyślał - "Zajebiście"
 
Aschaar jest offline  
Stary 10-11-2011, 00:31   #9
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Po wylądowaniu - post wspólny Graczy

Ralf przerzucił karabin do tyłu i ubrał “lokalną” pelerynę zanim wyszedł z pojazdu. Widząc ruch w krzakach powiedział:

- Spokojnie, bez gwałtownych ruchów i bez broni. Załatwię to, o ile się da. Jeżeli to człowiek - odetchnął głęboko i wyszedł do przodu. Ręce wyciągnął przed siebie i pokazał otwarte dłonie. Idąc wolno, ale pewnie w kierunku poruszających się krzaków zaczął mówić:
- Nazywam się Ralf Möller, ale możesz mi mówić Sparky. - przelotnie pomyślał że osobnik w krzakach, nawet jeżeli jest inteligentny to może zupełnie go nie rozmieć. Nie to było jednak ważne. Ważne było złapanie jakiegokowiek kontaktu i zainteresowanie drugiej strony, więc Ralf bacznie przyglądał się krzakom i temu co się tam dzieje. - Wiele chciałbym Ci opowiedzieć, o sobie, o nich, o tym czymś co leży za mną. Wiele również chciałbym się od Ciebie dowiedzieć - kim jesteś, jak żyjesz, co cię smuci, co cieszy. Jakie domy budujesz... Mamy wiele tematów do rozmowy...

Robert z niemałym zdziwieniem obserwował dziwne zachowanie Artura. Chociaż najbardziej zszokowało go to, co robił Ralf. Harans miał nadzieję na akcję, strzelaniny. A tu co? Niby wojskowy, a pierwszy do pokojowych rokowań. Mężczyzna nie wytrzymał - spojrzał tylko na resztę ludzi znajdujących się w kapsule i wybuchnął naprawdę głośnym śmiechem. Jego mina zaś mówiła wszystko - będzie tu zaraz całkiem niezła komedia.

Felix wyszedł dość nieśmiało z lądownika. Słońce raziło po oczach, a nos odbierał dziesiątki zapachów, które były mu zupełnie obce. Zgrzebny ciuch uwierał pod pachami i nie radził sobie za dobrze z ukryciem broni i kamizelki kuloodpornej. Przynajmniej multum sakiew pozwalało schować co bardziej użyteczne drobiazgi i nosić je przy sobie. Dobre i to. Potrzeba mu było czegoś znajomego.
- Jack?
- Spokojnie, spokojnie, pudełko się trochę pogniotło, ale pączki są całe.


Policjant usiadł na trapie, zagryzając lukrowane cudo. Okolica była szpetna i w niczym nie przypominała cywilizowanej: - Myślicie, że tutejsi będą pokojowo nastawieni?
- Ech, trudno powiedzieć. Jakbym ja zobaczył taką wytatuowaną małpę, to pewnie nie byłbym przyjazny.
- No, generalnie tutaj mają niższy poziom cywilizacyjny, mogą im się spodobać wzorki.


Artur przejrzał skrzynię z ciuchami chciał wybrać coś co zakryje jego wojskowe spodnie bo nic i koszulkę po nic innego z ubrań nie dostał. “Może przynajmniej teraz będę miał jakieś przyzwoite ciuchy” początkowe hałasy które wziął za zwierzynę nasilały się, a reakcja Sparkego spowodowała że przestał przeglądać skrzynie i zainteresował się tym bardziej.
Coś w krzakach poruszyło się znowu i nagle na polanę, wepchnięty przez swego towarzysza, wpadł mały, góra dziesięcioletni chłopiec. Miał czarne włosy i brązowe oczy. Wyglądał na przestraszonego, a nawet bardzo przestraszonego. Obaj chłopcy ubrani byli w znoszone ciuchy. Na pewno nie byli szlacheckiego pochodzenia. Jego towarzysz rzucił do niego coś po cichu i obaj zaczęli uciekać. Miejsce w którym się pojawili było niecałe czterdzieści metrów od Ralfa.

Mikael dopiero co zdążył wyjść z kapsuły i się przeciągnąć rozprostowując kości (nawiasem mówiąc, powinni dopracować tę technologię - strasznie trzęsło), a tu już słychać jakieś szelesty w krzakach. Świetnie. Przywitanie tubylców. Obrzucą ich kamieniami? Jednak nie! Członek jego oddziału postanowił rozwiązać sprawę pokojowo. Najśmieszniejsze było to, że tą osobą był żołnierz (a przynajmniej na takiego wyglądał z powodu swojego munduru). Mikael stał tylko i podziwiał jego próby porozumienia się z tubylcami. Wcale się nie zdziwił gdy zaczęli uciekać. Też by uciekał na ich miejscu.
 
Aschaar jest offline  
Stary 10-11-2011, 00:44   #10
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
- Zaczekaj...cie - Ralf kończył swoją wypoeiwdź puszczając się biegiem za nimi. Widać było że był dobrze wyszkolony jego ocena sytuacji była trwana. Prawdopodobieństwo zasadzki było praktycznie zerowe, a przestraszone dziecko zawsze biegnie do domu, bo tam czuje się bezpieczne. Czyli zwiad można uznać za właśnie wykonywany, wystarczyło uważać, aby w coś nie wdepnąć i na kogoś nie wpaść. “Swoją drogą reszta mogłaby zabrać cały sprzęt z kapsuły i profilaktycznie zmienić pozycje... Może ktoś o tym pomyśli...”
Młody chłopak nie będize biegł tak szybko jak dorosły tym bradziej wyszkolony wojskowy, Ralf biegnąc za chłopakami usłyszał że ktos biegnie razem z nim szybko ocenił sytuację i pobiegł za szybszym, licząc że druga osaba złapie pierwszego, no i druga sprawa że lepiej by zaszybko niepowiadomili innych o ich przybyciu.
- Zaczekaj, nic ci nie zrobię...-wykrzyczał Ralf licząc że spowolni chłpca, poskutkowało chłopak lekko zwolnił i gdy już Ralf miał go w garści ten poślizgnął się i przejechał kawałęk na liściach. Drugi z chłopców myśląc że już po jego koledze szybko dał nura w głębsze zarośla.
- Dammit... - zaklął i wybił się do skoku; to była jedyna opcja zapewniająca bezpieczeństwo dzieciakowi. Hamowanie na liściach mogło się skończyć przywaleniem chłopaczka...Ralf przeskoczył dzieciaka, jednak po długim, wyciągniętym do granic możliwości loopie poślizgnął się, wykręcił dzikie pół salta i prawie cały pivot, ale ostatecznie utrzymał na nogach. Jakiś metr zanim leżał chłopak na ziemi i płakał, natomiast po drugim małym uciekinierze Ralf usłyszał tylko szeleszczące krzaki.

Widząc że jednego złapał już Sparky, ruszył czym prędzej za drugim chłopakiem.
Artur widząc biegnącego Ralfaza chłopakami ruszył zanim nie trzba mu było liczyć że jedna osoba niezłapie dzieciakó na raz niewyrządjąc krzywdy żadnemu z nich. A tego niechcieli. McCree starał się trzymać Ralfa na widoku ale odległość którą miał do miejsca startu Ralfa była znaczna. Widząc jak kolega wyprzedza jednego chłopaka skoncetrował sie na drugim, Malec był bywalecem tych lasów dało się to poznać z kazdym przebiegnietym krokiem jego szybki zwrot w gęste zarośla, Artur przypłacił kilkoma gałęziami na twarzy, zróżenie oczu chwila nieuwagi i malca niebyło, “cóż trzeba zdać się na resztę zmysłów” na początku jeszcze biegł ale potem zaczoł iść i nasłuchiwać skąd nadchodzą odgłosy biegu ale słyszł je tylko chwilę potem cisza. “No cóż może uda się inaczej ” Ruszył w kierunku przeciwnym do tego gdize ostnio słyszał małęgo chciał go obejść ale jakie było jego zdziwienie gdy miejsce w którym powinien być maluch okazało się puste a malec wybiegł z całkowiecie z innego miejsca i to prawie bezszelestnie. Znowu mu uciekł tego była zawiele. “Szybki jest ale lepiej by było go złapać” ruszył znowu w ślad za odgłosami miał nadzieje że tym razem juz mu się niewymknie. “Cholera taki malec niewierze malec sie wymknął” I wtedy kontem oka go dostrzegł go ukrytego w liściach, “Mam cię szkrabie” jedną ręką mocna chwycił malca drugą sięgnął do kieszenie.- Poczekaj mały mam tu coś dla ciebie wyciągnął gume do żucia “lepiej mu pokażę pewnie nie wiem co to jest” wziął drugą i pokazał mu co z tym zrobić, - Choć podejdziemy do twojego kolegi pewnie się martwi o ciebie. Rozpoczoł łagodnym głosem choc jego ubranie na peweno niewskazywało że jest stąd. Niestety chłopak był albo tak wystraszony że nawet nie spojżał na gumę, i cały czas prubował sie wysfobodzić. O jakielkolwiec współpracy niebyło mowy przynajmniej narazie.Artur niezbyt zachwycony tym co musi zrobić przełożył chłopaka prze ramię i zaczął wracać w kierunku obozu. “Żeby tylko złapał Sparkego po drodze bo lepiej by chłopcy byli razem to może nam pomoc” Widząc Ralfa już się ucieszył że może uda im się razem spokojnie porozmawiać z chłopcami
 
Iakovich jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172