Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2011, 19:03   #1
 
Piesiu's Avatar
 
Reputacja: 1 Piesiu nie jest za bardzo znany
Exclamation [Autorski]Pełnia...

Karczma w Raszewie, wieczór. [PLAN]


Karczma jak zwykle o tej porze była zatłoczona. Zapewne dlatego że miasto posiadało tylko dwa tego typu przybytki. Drugi z nich bardziej przypominał burdel, wiec porządni obywatele przychodzili tutaj. Inteligenci i robotnicy wspólnie spotykali się każdego wieczora. Wystrój dawno został skradziony lub zniszczony. Położenie stołów zmieniało się z minuty na minutę, tu ktoś kogoś popchnął tam ktoś odsunął stół żeby wyjść a gdzie indziej inteligenci wymyślili połączenie kilku stołów żeby się uchlać w naukowaej atmosferze obrad. Mieszkańcy przylegających kamienic - ciemno czerwonej i ciemnozielonej -przyzwyczaili się już dawno do gwaru i pijackich piosenek... Wzmianka o sąsiadach nie była przypadkiem - mieli oni odegrać ważną rolę w naszej historii.


~ * ~



Raszewo, północ





Jan Wolfred van Eghzehel od dziecka fascynował się działalnością istot pozaziemskich. Realizację swoich dziecięcych marzeń przypłacił utratą lewej ręki która niszczona była przez dziwny rodzaj gangreny, poruszanie nią było niemożliwe więc zwisała bezwładnie podczas gdy prawa zajmowała się kończeniem arabskich słów. Pentagram (dla ochrony wpisany w dwa okręgi między którymi znajdował się arabski zapis) wyrysowany śmierdzącą już świńską krwią przyprawiał o dreszcze szczególnie asystenta - młodego chłopaka ze wsi zwabionego zarobkiem i pseudomagicznymi sztuczkami. Śmierć chłopca potrzebna była do otworzenia księgi. I to nie byle jakiej. Jeden z ostatnich egzemplarzy Necronomiconu leżał na drewnianym pulpicie. Chłopak bał się nawet na niego spojrzeć. Oprawa księgi była w dalszym ciągu zagadką, całkowicie czarna pochłaniała światło świec. Na okładce widniał pentagram wyrysowany równie zagadkowym materiałem - najpewniej krwią, z zamyślenia wyrwał go nagły ruch starego, na reakcje było z a późno. Magik przycisnął księgę do krwawiącego ciała i po chwili kartki odkleiły się od siebie umożliwiając czytanie...

~ * ~

Wioska, północ




Płonąca chata dawała miłe ciepło, z którego nikt nie korzystał. Ludzie krzątali się z wiadrami między studnią a miejscem pożaru. Żona Władka płakała siedząc na ziemi z dziećmi. Wszystkiemu przypatrywała się babka wiedźma, która po dłuższej chwili ruszyła w stronę wioski.



~ * ~


Karczma, północ


Skaczących cieni było w karczmie coraz mniej. Większość inteligentów leżała już na podłodze mamrocząc coś - każdy po swojemu. I gdyby nie to że wszyscy byli schlani latające krzesło wywarło by pewnie jakiś efekt. Radek Nieściski przypatrywał się tej dziwnej poniekąd anomalii. Krzesło szurało po podłodze samo z siebie potem uniosło się zatoczyło koło i z hukiem uderzyło w ścianę. Świece zgasły. Dreszcz. Ktoś charczał. Radek rzucił się w stronę drzwi ale jego plany zniweczył stół. Odwrócił się by w świetle księżyca zobaczyć swojego sąsiada duszącego samego siebie. Krzyk Radka zdusiła ręka zaciśnięta na gardle. To była jego ręka! Sąsiad uśmiechnął się wypluwając wiadro krwi...
Radek nie chciał umierać. Pragnienie życia wzmogło w nim światło schodzące ze schodów. Drugą ręką wymacał nóż, którym zaatakował sąsiada w twarz...


____________________________________
Gracze zaczynają w karczmie lub wiosce.
 

Ostatnio edytowane przez Piesiu : 12-11-2011 o 16:10.
Piesiu jest offline  
Stary 12-11-2011, 03:06   #2
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Poznań, mieszkanie urzędnika Radosława Szmita(oficjalnie Schmidta)

Kruk siedział ze swym przyjacielem przy stole. Zostało jeszcze trochę zakąski i wódki na ostatnią kolejkę, lecz żaden nie miał już siły. Nie chcieli się upić tylko normalnie porozmawiać. Tak normalnie, wreszcie od chyba dwudziestu lat...
-Zbysiu... heh nigdy bym nie pomyślał że będziesz walczył z indianami. Co za historie płata tym naszym rodakom los na obczyźnie. No ale ta... - Radosław podrapał się po głowie- Elisabeth. Jak myślisz? jak to przyjęła?
-Normalnie. Ma moją emeryturę wojskową więc nie zostawiłem jej z niczym. Poza tym od kiedy odszedłem ze służby nie mogła mnie znieść. I tak miała krzywe nogi.
-Czemu ty nie mówisz Elżbieta tylko Elisabeth?
-Bo jej rodzice, Irlandczycy, dali jej Elisabeth, a Elżbieta... nie wymówiliby tego. Proste, nie? -
Gawędzili do rana więc Kruk miał opuścić Poznań rano, dopiero na drugi dzień.
(przed wyjściem)
-Zbysiu, masz tutaj jeszcze ciasto od Ewy.
Zbigniew stał przed lustrem i patrzył czy nie wygląda za bardzo na przyjezdnego.
-Złota kobieta. Włóż do walizki jak możesz, na sam wierzch.-rzekł poprawiając włosy- Radek, nie wyglądam zbyt obco? no wiesz, tutejsi mogą... - urwał widząc jak Radosław zamarł patrząc na walizkę.

-Zbysiu co to jest?
Zbigniew podszedł i zamknął walizkę.
-Ścięta spluwa. Ty wiesz że w stanach możesz mieć broń jeśli chcesz? No i ja się przyzwyczaiłem.
-Aaale jak ty..?
-Jak przewiozłem to przez granice? Ano zdolny jestem ale urwisowaty. Słowa twojej mamy, świętej pamięci.

*

Raszew, mieszkanie Kruka. Wieczór.

Pierwsze co zrobił po przyjściu do mieszkania to wypakował wszystko i zaczął myśleć nad tym gdzie schować broń. Przerażenie na oczach Szmita nie było nieuzasadnione. Zbysiu mógł sobie napytać biedy, gdyby ktoś odnalazł jego amerykańskiej produkcji rewolwer. Co innego gdyby znaleziono broń europejskiej firmy, najlepiej niemieckiej. Nad tym nie pomyślał. Kiedy rozpakowywał swoje rzeczy po szafkach znalazł barek a tam kolejny prezent od Szmita. Miód, dwójniak. Ech tego rdzennie niemal polskiego napitku mu brakowało. Co tam Brandy, Whiskey czy inne Burbony i szampany. Po dwóch łykach pysznego miodu natychmiast serce zaczęło pompować jakby młodszą krew. Kruk złożył dwa rewolwery i schował broń z amunicją pod podłogę. Póki co taki schowek musiał wystarczyć...

Raszew, przed karczmą i w karczmie...

Kruk wyszedł na miasto. Przywdział swoją marynarkę, założył płaszcz. Nawet nie wyglądał obco a pykając fajkę, już na pewno nie sprawiał wrażenia kogoś kto kiedyś wyemigrował do Ameryki.

Jego rodzinne miasto. No prawie, bo wychował się na wsi ale często witał w mieście aby spotkać się ze swym przyjacielem Szmitem. W sumie to dobry układ, bo prawie jak rodzinne strony i raczej nikt go nie rozpozna. Z resztą po tylu latach...
Swój spacer zaczął od karczmy. W końcu dobrze jest poznać miasto i zastanowić się nad tym skąd wziąć pieniądze bo tych co przywiózł mogło starczyć na miesiąc, może dwa.
Znane budynki, choć niektóre odmienione bo przemalowane, inne postarzałe, ogrzały serce Kruka i zaspokoiły jego wzrastającą przez lata tęsknotę.
Dochodził do karczmy, z której dobiegały odgłosy kłótni i bijatyki. Słychać było tłuczone szkło. Mimo to Zbigniew wszedł do karczmy.
"Psiakrew, co za burdel. Tego mi trzeba żeby ktoś mnie wziął na przesłuchanie w charakterze świadka psia ich mać... moczymordy". Widok krwi na podłodze i nóż w ręku mężczyzny o obłędnym spojrzeniu napełnił Zbigniewa wątpliwościami. Niemal w wejściu zawrócił i opuścił karczmę po czym skierował się do mieszkania. Miał nadzieję że nikt nie zwrócił na niego uwagi.

Mieszkanie Zbigniewa

Zasnął w fotelu. Fajka już niemal wypalona, zgasła w ręku Zbigniewa. Zaplanował że nazajutrz, po śniadaniu wybierze się do swojej rodzinnej wioski, na północ od miasta i na cmentarz, zobaczyć grób rodziców. Mimo że sprawa karczmy nie dawała mu spokoju, zasnął po kilku łykach dwójniaka.
***
 

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 12-11-2011 o 03:18.
chaoelros jest offline  
Stary 12-11-2011, 17:21   #3
Konto usunięte
 
Brain's Avatar
 
Reputacja: 1 Brain nie jest za bardzo znanyBrain nie jest za bardzo znany
Jak zwykle, gdy w narodzie źle się dzieje ludzie szukają oparcia i pocieszena w wierze. Tym razem było tak samo. Jak trwoga to do Boga, w tym wypadku do księdza. Ksiądz Kazimierz Lesław Biskup w trakcie zajścia odwiedzał tkniętą paraliżem starą Michałową, matkę tutejszego sołtysa. Zdarzenia potoczyły się błyskawicznie. Ktoś przytomny wyleciał z karczmy.
- proszę kaiędza! proszę księdza! - rozległ się krzyk poprzedzony otworzonymi z hukiem drzwiami. Pobladły Domeyko z przerażeniem wpatrywał się w spokojnie klęczącą i modlącą się cicho postać w sutannie.
- Karczma! Złe zagnieździło się w karczmie!
Ksiądz nie namyślając się długo przeżegnał się starannie i powstawszy skinął głową Michałowej. Biedaczka nie mogła mówić. Ksiądz pobiegł do karczmy a zobaczywszy co się dzieje zaczął odprawiać egzorcyzmy
 
__________________
Before each night is done
Their plan will be unfurled
By the dawning of the sun
They'll take over the world
Brain jest offline  
Stary 12-11-2011, 18:08   #4
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Nocne powietrze zdążyło już otrzeźwić doktora Karaszewskiego, który tuż przed północą opuścił karczemną zabawę, nijak nie próbując dotrzymać tempa raszewskim pijanicom. Zdecydowanie gorzałka nie wchodziła mu już tak gładko jak za studenckich czasów. Był wszak mężczyzną już prawie trzydziestoletnim, a to najwyższy czas na ustatkowanie. Ustatkowanie – dobre sobie! Cóż powiedzieliby świętej pamięci Matka i Ojciec, wiedząc, że syn ich, zamiast rozwijać praktykę medyczną i dbać o przedłużenie rodu… włóczy się po galicyjskiej prowincji z walizką pełną rewolwerów? Takiego pytania Gabriel nie zadawał – był pełen przekonania o ważności swych poszukiwań…

Już zbliżając się do karczmy, wciągnąwszy ostatni haust chłodnego powietrza, dopiąwszy kołnierzyk i obłupawszy laseczką buty z błota, doktor zorientował się w niecodziennych dźwiękach dobywających z przybytku. Bynajmniej nie były to odgłosy hulanki, ani nawet zwyczajnej burdy… Coś złego działo się w środku. Gabriel pośpieszył z zamiarem inwestygacji, ledwo dostrzegając oddalającego się mężczyznę… chyba niemłodego… i rozczochranego… trudno to ocenić.

We wnętrzu gospody widok był wprost mefistofeliczny. Wśród rozgardiaszu potrzaskanych sprzętów i nieprzytomnych hulaków, dwóch mężczyzn wydawało się w istnym amoku zadawać sobie krzywdę. Zimny pot zrosił plecy Gabriela. To zachowanie nie było zgodne z naturą.

- Karczmarzu, wołaj żandarmów! – krzyknął. W półmroku trudno było dostrzec, czy karczmarz, bądź inni obecni zachowali zdrowe zmysły, lecz ten okrzyk wydał się racjonalną reakcją. Jedyną zdrową osobą, jaką doktor zidentyfikował, był ksiądz zajęty odprawianiem egzorcyzmów. Być może jego postępowanie było na miejscu, lecz lekarz postawił na bardziej fizyczne działanie.

Tu należy przyznać, że Karaszewski nigdy nie odznaczał się znacznymi umiejętnościami pięściarskimi. W rzeczywistości w ręcznej bitwie czuł się niepewnie i starał się jej unikać. Jednak okoliczności zmuszały go do stanowczych czynów. Zamachnął się więc laską, celując w nos osobnika trzymającego nóż. Primo, liczył, że ból i krwotok z rozbitego nosa zakłócą jego ataki. Secundo, jeśli na miejscu znajdują się inne osoby trzeźwo myślące, Gabriel da się poznać jako lider pacyfikacji burdy i tym samym zgodnie z prawidłami psychologii skupi wokół siebie innych odważnych i odpowiedzialnych.

- Uspokoić się natychmiast! Bo do kryminału pójdziecie! - krzyczał, okładając obu mężczyzn laską.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 12-11-2011 o 18:11.
JanPolak jest offline  
Stary 19-11-2011, 20:51   #5
 
Piesiu's Avatar
 
Reputacja: 1 Piesiu nie jest za bardzo znany
óż wbity w twarz ostudził nieco zapał przeciwnika Radka. Światło schodzące ze schodów było coraz bliższe. Ksiądz odprawiał egzorcyzmy, co nie podobało się za bardzo grupie duchów w karczmie. Nie były to potężne demony mogące zagrozić księdzu we własnej postaci, ale po opętaniu pijaków zdobyły one fizyczne ciała, które mogły wykorzystywać do woli. Niektóre z nich atakowały swoich żywicieli odgryzając kończyny, języki i wargi, inne uderzały głową w ściany (jednemu z nich udało się już rozwalić czaszkę i musiał szukać nowej ofiary) a grupa trzech rzuciła się w stronę księdza. Jeden z nich dotknął przez nieuwagę krucyfiksu i odskoczył poparzony. Dwaj jednak przewrócili kapłana na podłogę próbując atakować zębami.


*


Radek poczuł dwa uderzenia. Jedno przez egzorcyzm i ducha a drugie od doktora. Uderzenie Gabriela doskonale spełniło swoje zadanie - przynajmniej, jeśli chodzi o kwestię Radka, który zatoczył się i upadł. Doktor jednak długo zwycięstwem się nie nacieszył, bo poczuł na nogach jakieś ręce usiłujące go unieruchomić.


*


Zbigniewa Kruka w walce nieuczestniczącego i tak nic nie ominęło. Sen przerywały koszmary, w których główną rolę grały sine ręce sunące po łóżku w stronę jego szyi...


*


Córka karczmarza zbudzona przez koszmar (do burd przyzwyczaiła się przez te nieszczęsne osiemnaście lat swojego życia) ruszyła w nocnej koszuli schodami do głównej sali karczmy. Nie wiedziała czy łacińska paplanina była wymysłem jej wyobraźni czy komuś kompletnie odbiło. To, co zobaczyła po zejściu było jednak gorsze od wszystkiego złą, które mogła sobie wyobrazić. Na podłodze leżał jej ojciec- karczmarz tworząc wielką górę flaków, tłuszczu i krwi. Pisk słyszeli nawet mieszkańcy Warszawy...
 
Piesiu jest offline  
Stary 20-11-2011, 08:58   #6
Konto usunięte
 
Brain's Avatar
 
Reputacja: 1 Brain nie jest za bardzo znanyBrain nie jest za bardzo znany
ksiądz wyczuwał owe duchy. Gdyby było inaczej nie mógłby być egzorcystą. Nie spodziewał się jednak tak szybkiego, zmasowanego ataku na swoją osobę. Musiał być dla duchów wrogiem numer jeden. Z przyjemnością skontatował iż jego krucyfiks jest duchom nie miły. Niestety nie cieszył się długo, bo oto został przewrócony.
- Ścieżkę człowieka prawego ze wszech stron
otacza niesprawiedliwość samolubnych i tyrania złych ludzi. Błogosławiony, kto w imię
miłości bliźniego i dobrej wiary prowadzi słabych przez dolinę ciemności bo prawdziwe strzeże on brata swego i odnajduje dzieci zaginione i uderzę z wielką pomstą i zapalczywością na tych, którzy braci mych otruć i zniszczyć próbują. I poznacie, że imię me Pan gdy uczynię moja pomstę nad wami.
Z tymi słowami spróbował sięgnąć po kropitło by nim zdzielić natręta po lewej, zaś prawą ręką uzbrojonąw krucyfiks przytknąć go drugiemu do czoła. Wiedział iż potępieńcy nie lubią ani wody święconej ani krucyfiksu.
 
__________________
Before each night is done
Their plan will be unfurled
By the dawning of the sun
They'll take over the world
Brain jest offline  
Stary 20-11-2011, 19:25   #7
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Wielkie Nieba!

Pan Karaszewski, jak już wspomnieliśmy, nigdy nie bywał skory do bójek, stąd w obecnej sytuacji czuł się spychany do defensywy. Jednakowoż doktorski umysł, zachowujący chłodną logikę w obliczu zagrożenia, potrafił znaleźć wyjścia z niebezpiecznej przygody.

"Muskulatura nóg człowieka jest około 2-3 razy silniejsza niż jego rąk" - pomyślał i, wykorzystując na swą przewagę tę cechę, solidnymi kopnięciami oswobadzał się z uchwytu. Konsekutywnie, wraz za kopnięciami, wykorzystywał laskę, której twarda mosiężna główka mogła ranić ramiona i łamać palce.

- Proszę księdza - wołał, usiłując przemieszczać się w stronę kapłana. - Walczmy razem, tak będzie bezpieczniej!

A gdy straszny pisk córki karczmarza przestał dźwięczeć w uszach, lekarz ponowił wołanie o policję - nawet jeśli próżne, to w tej sytuacji jak najwłaściwsze.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 20-11-2011, 20:33   #8
Konto usunięte
 
Brain's Avatar
 
Reputacja: 1 Brain nie jest za bardzo znanyBrain nie jest za bardzo znany
Ksiądz, choćby nawet chciał nie był w stanie usłyszeć wołania. Walczył z trzema przeciwnikami, córka karczmarza wrzeszczała, jakby kto ją ze skóry obdzierał a on... On walczył, żegnał się z życiem i modlił. Modlił tak żarliwie jak nigdy przedtem. Modlił się słowami psalmu 23, psalmu dawidowego.
- Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę,
bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.
 
__________________
Before each night is done
Their plan will be unfurled
By the dawning of the sun
They'll take over the world
Brain jest offline  
Stary 21-11-2011, 01:16   #9
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Zbigniew obudził się kiedy usłyszał pisk niewiasty. Nie był zły na to że ktoś się darł, bo przerwał tylko straszny koszmar. To nie był zwykły koszmar. Koszmary nie pojawiają się od przyłożenia głowy do poduszki. Kruk spojrzał na zegarek. Spał ledwo dwie godziny. Podniósł się z łóżka i nalał sobie drinka. Whiskey, ale nie jakieś wytworne tylko burbon, taki jak piją żołnierze. Nie chciało mu się nabijać fajki więc sięgnął po swoje cygara. Zapalił jedno i podszedł do okna. Tam zauważył że od karczmy, bije dziwna łuna, jakby pustka, czy zła siła otaczała to miejsce. Dokładnie tak jak cmentarz Czejenów, który omijali kiedyś z oddziałem. To było to samo wrażenie. Z tą różnicą że nikt nie oskalpuje Kruka za wejście do karczmy. No właśnie. Nie zauważył na ulicy ani jednego funkcjonariusza. Może w tej dziurze jest tylko jeden? Tak bywa w małych miejscowościach. Zbigniew położył cygaro na popielniczce i wyjął ze skrytki swoje spluwy. Załadował obrzyna, i włożył do kieszeni sześć nabojów. Załadował też swoje rewolwery po sześć pocisków i schował paczkę nabojów do kieszeni płaszcza. Ubrał się, założył długi płaszcz i kapelusz, który kupił w Poznaniu aby lepiej wpasować się w tutejszą mode. I wyszedł, z cygarem, kierując się do karczmy. Obrzyn miał przypasany po lewej pod płaszczem a rewolwery w kaburach na wysokości kieszeni. Miał też krótki nóż w rękawie. Korzystanie z niego to istna sztuczka ale nauczył go niej pewien porucznik. Ale podobno w galicji można mieć broń...
Kiedy Zbigniew doszedł do karczmy, usłyszał donośny głos i od razu zidentyfikował go z głosem księdza. Kruk był ateistą. Ale nie miał nic do kleru, po prostu w wojsku niełatwo wierzyć w Boga. Tak czy owak przed karczmą poczuł się niepewnie. Prewencyjnie położył dłoń na obrzynie. Puścił kilka buchów z trzymanego w ustach cygara i wszedł do karczmy.
Tam zastałby mężczyznę z laską i egzorcystę ale najpierw, na Zbigniewa rzucił się mężczyzna, obłąkany i żądny krwi.


Ciało mężczyzny osunęło się bez głowy u stóp Kruka, który stał z cygarem w buzi i z wyciągniętym obrzynem. Z broni ulatniał się dym po wystrzelonym pocisku. Resztki czaszki i mózgu rozbryzgały się po izbie. Zbigniew wypowiedział cicho spóźnioną kwestię(nawyk ze służby w amerykańskiej armii):
-What the fuck?! - spojrzał na pozostałych ludzi w karczmie i na ciało karczmarza. Kruk znał się na ranach i tak karczmarza mógł wypatroszyć niedźwiedź, a żadnego tu nie widział. Widział za to bandę ludzi o demonicznych spojrzeniach, egzorcystę i mężczyznę z laską. Zbigniew wyjął rewolwer i trzymał do w lewej dłoni.
-Co się tu kurwa dzieje?
Zbigniew wycelował rewolwerem w głowę tego z tych obłąkanych a nawet opętanych, co trzymał krzycącego mężczyznę za nogi.
 

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 21-11-2011 o 01:22.
chaoelros jest offline  
Stary 25-11-2011, 17:19   #10
 
Piesiu's Avatar
 
Reputacja: 1 Piesiu nie jest za bardzo znany
W ogólnym chaosie atak księdza przyniósł wspaniałe rezultaty. Krucyfiks zostawił po sobie krwawiący krzyż odbity na twarzy opętanego, który odskoczył z ogromną prędkością wpadając na ciało i wywracając się. Drugi z napastników złapał za rękę z kropidłem uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy (ręką) a następnie próbując rozgryźć zębami budowę szyi kapłana. Wesoło nie było. Szczególnie że trzeci zwęszył łatwą ofiarę i ustanowił sobie za życiowy cel by nie dopuścić do tego by ksiądz wstał. A uczynić to chciał w wyjątkowo nie wyszukany sposób. Na razie jednak odrywał nogę od drewnianego krzesła - zębami.


***


Opętany atakujący doktora nie miał czasu myśleć o wstrząśnieniu mózgu. Może dlatego że stracił go w mgnieniu oka. Cała zawartość jego czaszki rozwalona została kulą z pistoletu (która trafiła wyjątkowo szczęśliwie - kilka cali i doktor stracił by kolano). Natychmiast znalazło się dwóch chętnych gotowych "obsłużyć" Kruka. Rzucili się na niego dziko nie zwracając uwagi na pociski, noże czy pięści - mord był najważniejszy w ich ziemskim życiu.


***

Córka karczmarza upuściła lampę gdy rzuciła się na pomoc flakom ojca (którego nawiasem mówiąc już dawno nic nie obchodziło). Szkło rozpryskało się na podłodze, ogień (ani chybił wspomagany przez diaboły) zapalił ubranie i tak dziwnie zachowującego się opętanego. Ten zaczął się szaleńczo miotać na wszystkie strony co tylko przyśpieszało rozprzestrzenianie ognia. Wkrótce żywa pochodnia zapaliła kolejnego opętanego, a potem kolejnego, i kolejnego...


***

Na wspomnienie zasługuje również fakt iż żandarm postanowił skorzystać z pięknej nocy i wyruszyć na patrol (pomijamy fakt że patrol kończył się najczęściej wyrzuceniem wpółprzytomnego bełkoczącego policjanta razem z innymi wpółprzytomnymi gośćmi karczmy). Przechodząc nieopodal karczmy usłyszał krzyk osoby wołającej żandarma zagłuszony przez strzały. Zazwyczaj żaden z gości karczmy go nie wzywał. Każdy dawał w mordę sąsiadowi i nikomu to nie przeszkadzało. Do karczmy wzywano go tylko trzy razy - raz sąsiedzi skarżyli się na huk w nocy a dwa kolejne były nad ranem kiedy znaleziono ciała. Fritzl przyśpieszył kroku, potem stwierdził że zostawił rewolwer w domu. Trudno. To co zobaczył i poczuł gdy znalazł się przy budynku zmroziło mu krew w żyłach - zapach krwi mieszał się z dymem. Trupy były doskonale oświetlone przez płonącą firanę choć z tego nie był tak bardzo zadowolony...
 

Ostatnio edytowane przez Piesiu : 26-11-2011 o 18:49. Powód: jest długi i ciekawy. Sorry że tak chaotycznie napsiane
Piesiu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172