Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2011, 11:35   #1
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
[Autorski] Brudna Robota [18+]

Skwer Kościuszki około godziny 16

Wszyscy mieliście się stawić w pubie „ 4 strony świata’, aby tam zasięgnąć dalszych informacji o czekającej was robocie. Było pochmurno i padało, dość kiepska pogoda jak na początek maja, lecz przynajmniej, nawet w centrum nie było tłumów. Wspomniany pub było dość duży, wystrój w stylu marynarsko-podróżniczym, na ścianach zdjęcia z wypraw w różne rejony świata. Gdzieś pod sufitem podwieszone sieci rybackie i jakieś modele statków.Puszczali tu jakąś popowo-disco polową sieczkę. Mimo złej pogody i dość wczesnej pory, było dość dużo ludzi. Przybyliście wszyscy niemal równocześnie i zasiedliście do zarezerwowanego stolika numer 7, jak było umówione. Z głośników poleciała nowa piosenka:
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DnXmtJA2dr4[/MEDIA]

Nie zdążyliście się zastanowić czy to tak specjalnie… gdy do waszego stolika dosiadł się niski, krępy, krótko ścięty facet pod 30stke.

-Witam panów w naszym pięknym mieście. Mam nadzieje że podróż minęła dobrze? Ah przepraszam nie przedstawiłem się….mówią mi „Kosa” tak też się do mnie zwracajcie. Teraz do rzeczy: Jestem waszym koordynatorem, będę zlecał wam zadania, sam w akcji nie będę uczestniczył. Pieniądze będą w złotych lub większe kwoty w euro. Pierwsze zadanie na dzień dobry już dziś. No co się tak patrzycie? Nie przyjechaliście tu na wakacje. Pierwsze zadanie jest by was sprawdzić…połowa teraz, druga połowa po wykonaniu zadania. Chodzi o przejęcie towaru od pewnego młodocianego pseudo gangstera. Musicie wieczorem odwiedzić osiedle Jętkowo. Tam go znajdziecie. Wydusicie od niego gdzie jest ten syf od ruskich i zapakujcie towar do bagażnika. Postarajcie się by nie było trupów! Każdy trup to problem potem dla nas. Na zewnątrz czeka granatowy Golf piątka.W schowku jest forsa ,telefon na karte z numerem do mnie, klucze do waszej meliny i jej adres. W bagażniku są torby i kominiarki. Tu macie kluczyki i adres do gościa u którego możecie nabyć fajny sprzęt.. Jakieś pytania?
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 05-12-2011 o 11:41.
Piter1939 jest offline  
Stary 09-12-2011, 00:04   #2
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Lot z Anglii był krótki, ale nudny. Nie zaprzątał sobie myśli tym co uczynił. Nie bał się zemsty. Skupiał się na tym co będzie, na walizce pełnej... rzeczy. Na poszukiwaniu nowej pracy. Pracy niekoniecznie legalnej, czystej i bezpiecznej. Jego posępna, ale przystojna twarz wyraziła niemałe zdziwienie gdy wkroczył do dawno niewidzianego miasta. Było dokładnie takie jakie sobie zapamiętał. Nie posunęło się do przodu, ono się cofało. Chodniki był zasyfione, wystawały z niego betonowe płyty, gdzieniegdzie leżeli porozwalani pijacy. Pierwsze budynki jakie wpadły mu w oko to kościół Ronalda Mc'Donalda, wielki, szklany wieżowiec w którym tysiące ludzi co dzień marnowało swoje życie przed ekranem monitora.

Panowała noc. Słabo oświetlone lotnisko z zewnątrz wyglądało gorzej niż z wewnątrz, gdzie cuchnęło szczynami, gównem i ogólnym brudem, niemytych żuli. Daniel powoli przecinał skrzyżowania i ulice, którymi całkiem często i licznie przejeżdżały skrajnie różne, pod względem stanu, samochody. Gdy na światłach nowe Porsche zatrzymało się obok wieloletniego Volvo V40, kierowca czerwonego Porszaka wyprostował się dumnie, ukradkiem spojrzał na ciemnozielony, stary wóz, uśmiechnął się chytrze pod nosem i wywołał dumnie warczenie silnika. Kierowca z Volvo skulił się w sobie i na zewnątrz, ale nie spojrzał na mężczyznę w samochodzie obok. Tak, psychika mężczyzn nakazywała im dominację i wprawianie się w dobre mniemanie o sobie samym. Porsche odjechało z piskiem opon, zaś Vovlo powoli zaczęło toczyć się do przodu. Jak się dalej okazało, kierowca z lśniącego, czerwonego wozu, przejechał potem przez czerwone światło i wpadł pod Tir-a. Sam kierowca był zresztą mizernego wzrostu, nie miał ani krzty intelektu, oraz nie był zbyt dobry seksualnie, czy też sportowo. O panu z Vovlo można było się wyrazić zupełnie inaczej. Daniel jednak o tym nie wiedział, więc tylko uśmiechnął się lewym katem ust na widok stojących obok siebie dwóch wozów i ruszył dalej, zakładając z góry, że im lepszy samochód, tym gorszy właściciel, który musi się dowartościować.

Udał się do hotelu. Miał on cztery gwiazdki, ale na szczęście pozwolono Danielowi płacić gotówką. Młoda, ponętna recepcjonistka mrugnęła do niego wesoło, olśniewając uśmiechem, chwaląc się jednocześnie szeregiem białych, równych zębów i pełnymi, miękkimi jak płatek róży ustami. Tak prezentowała się wobec wszystkich klientów płci męskiej, który przybywali do hotelu sami. Gdyby sytuacja ta miała miejsce w filmie czy też książce, główny bohater by się z nią przespał. Daniel jednak tego nie zrobił, bo nie był głównym bohaterem ekranizacji, ani nawet dzieła literackiego. Nie odwzajemnił uśmiechu, tylko spojrzał na nią tym swoim beznamiętnym, groźnym wzrokiem, przez którego przemawiała złość (a raczej ostry wkurw).

Nie zmienił nawyków alkoholowych po tym co zrobił. Nie tknął więc hotelowego barku, wypił trzy zimne kole i zjadł coś w hotelowej restauracji, co mu naprawdę smakowało, ale czego pochodzenia nie był pewien, gdy zamówienie wypadło mu z głowy, równie szybko jak naszła go chęć na ów dziwne danie. Włączył telewizję, przełączył na wiadomości lokalne. Była mowa o paru większych rozróbach w mieście, miała nawet miejsce jedna strzelanina i pogoń ( i to w ciągu jednego dnia!). Odpalił swojego laptopa, tam też co nieco poczytał o sytuacji w mieście, na stronie policji, gazetach, gdzie tylko mógł.

Rano umył się, zmienił koszulę, krawat... ogółem cały ubiór. Założył kapelusz i płaszcz. Torbę z laptopem przewiesił przez ramię, w jedną rękę wziął walizkę z pieniędzmi (które oczywiście znajdowały się pod drugim dnem ów walizki) oraz dużą, torbę, która przewiesił przez drugie ramie. Ot, cały jego dobytek. Zbiory ubrań, ze dwie książki, przybory higieniczne i od groma funtów na których nie miał innego pomysły niż oszczędzanie. Może znajdzie jakąś dziewczynę na dłużej niż noc i na nią trochę z radością wyda? Może...

Najpierw odnalazł dilerów. Nie było trudno. Znaleźć biedną dzielnicę, okolice supermarketu dla biednych. Potem sami cię znajdą, powiedzą "papierosy", ty zapytasz o coś więcej. Skierują cię do gościa w, oddalonej od dwie minuty piechotą, uliczce. Ten zapyta "broń? dragi? dziwki?". Ty odpowiesz "praca", albo "informacja". Jeśli nie rozpozna w tobie gliny, będzie rozmawiał, ostrożnie, kładąc rękę na pistolecie schowanych za pasem. A jeśli nie zrobisz nic głupiego, powie ci, że ktoś szuka nowych ludzi, dobrych ludzi. Którzy dużo robią, mało gadają i nie zadają niewygodnych pytań, wykazując nieposłuszeństwo niczym młoda, zabrana od mleka matki dziewica, którą wpakowano do burdelu.

***

Kosa. Nowy szef. Od razu pierwsze zadanie. To dobrze. Daniel musiał się czymś zająć. Brakowało mu akcji. Mimo iż dwa dni wcześniej zabił człowieka, bardzo ważnego dla niego człowieka.

- Może i nie za bardzo znam miasto i wielkość dzielnic, ale mamy go znaleźć na jakimś danym osiedlu? Jętkowo? Jakaś dokładniejsza lokalizacja? - Dopytał Serafin, gdy pozwolono jemu i reszcie nowych się dopytywać o niejasności.
-Gościu nazywa się Grzegorz Luft, wołają na niego Ospa, towar to 20 kg prochów. Ulica Raszyńska przecina Osiedle Jętkowo prawie dokładnie na pół. Proponuje byście tam poszukali. Zaparkujcie pod miejscową Biedrą.
Daniel zanotował informacje w głowie. Włożył kapelusz na głowę, poprawił marynarkę i rzucił
- Dobra. Ja prowadzę i jestem gotów. Pozwolę sobie pójść po płaszcz. - Wyraźnie zależało mu teraz na pośpiechu. Zwyczajnie nie lubił się opierdalać i chciał zrobić wrażenie kogoś kto od razu bierze się do zleconej roboty.

Walizkę i torby wrzucił do bagażnika. Zasiadł za kierownicą. Przyjemnie się prowadziło ten stary, mały, ale urokliwy wozik. Co prawda był wysokim i długim człowiekiem, więc wciskanie pedałów było ciężkie, z racji niedużej ilości przestrzeni, ale jakoś sobie radził.

Gdy weszli do sklepu za ladą ukazał się dość chuderlawy młody chłopak na oko student. Przywitał się standardowo:
-Czym mogę służyć?
- Dobry
- Daniel rozejrzał się po sklepiku, zdjął z głowy czarny kapelusz i położył go na ladzie sklepowej. - Poproszę szwedzkie śrubki. - Dodał rozpinając dwa górne guziki czarnego płaszcza sięgającego mu do kostek. Poprawił czerwony krawat i czekał na reakcje sklepikarza.

Młodego zastąpił starszy pan. Należało uważać i być dla niego miłym, kwestia polityki i gospodarki.
Daniel złożył zamówienie jako ostatni, nie licząc gościa który się spóźnił (a Daniel, jako połowiczny angol, był bardzo przywiązany do punktualności).

- To może teraz ja, jeśli łaska. - Powiedział Serafin zwracając na siebie uwagę sprzedawcy - Po pierwsze dwa noże do rzucania (te lepsze) z kastetem. Mueala mirage do tego dojdzie. Ponadto będzie ten oto piękny obrzyn z dwoma lufami, no i paczka śrutowych... albo dwie. Kaliber dwanaście tak? - Sprzedawca przytaknął - 1240 jestem winny o ile się nie myle? - Zapytał wyciągając z wewnętrznej kieszeni płaszcza, skórzany portfel.

Pochował noży w pochwach za pas, kastet włożył do zewnętrznej kieszeni płaszcza. Obrzyna zaś, do wielgachnej, wewnętrznej kieszeni. Część naboi przesypał do drugiej, ale już mniejszej kieszeni wewnątrz marynarki, resztę schował do dużej torby. Jadąc zaczęli gadkę-szmatkę z gościem, który nieco wcześniej pomylił imię Daniela (nie spodobało mu się to, ale puścił to mimo uszu, gość wydawał się mało ogarnięty).

-To gdzie szukamy? Tu? Tam? Siam?
- Tam gdzie nam nakazał Kosa najlepiej - Odparł Daniel sucho - Ale najpierw muszę się rozeznać w okolicy, dawno tu nie byłem.
- To wysiadasz? Iść z tobą?
- Jeszcze nie dojechaliśmy. Wyjechaliśmy ledwie dwie minuty temu, to dosyć daleko.
-To przepraszam, mój błąd, nie znam okolicy.-
Powiedział Dimitrej, oglądając swoją FN-90.
- Spoko. Ja to miasto pamiętam tylko z dzieciństwa, także też się słabo... - Daniel zamyślił się nad skrętem w boczną uliczkę -... się orientuję.

Gdy już wysiedli, pod Biedronką. Daniel podrapał się po niemalże łysej głowie, jasnym, lekkim, ale bardzo szorstkim zaroście i powiedział
- Proszę, proszę. Akurat mamy atrakcje turystyczną. - Rzucił. Założył kapelusz i rozejrzał się po okolicy. Niespecjalnie ładna...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 10-12-2011, 20:42   #3
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Zerknął na zegarek. Dwunasta dwie. Jeszcze trochę, zdążył pomyśleć i znów zasnął. Po pięciu minutach snu znowu zerknął na zegarek, przebudzony i z przestrachem zauważył, iż już 15. Łeb mu pękał, jakaś kurwa mu znowu portfel wyczyściła po całej nocy harców a on musi teraz gnać cokolwiek zarobić. Zły na siebie i na cały świat zwlókł się z wyra, wziął prysznic i klnąc, na czym ten świat stoi piętnaście minut później stał ćmiąc papierosa i czekając na autobus. Przez plecy przewieszona nieodłączna tuba „artystyczna” z rozłożonym dragunovem, kaptur na głowie, pilnie przestrzegał, aby pozostawać niezauważonym.

To było pewne. Tak jest zawsze, gdy się spieszy. Ten autobus tylko czekał, żeby się rozpieprzyć. Do „4 stron świata” wszedł oczywiście grubo spóźniony, na szczęście jednak Kosa jeszcze siedział. Przysiadł się do niego, kładąc tubę obok siebie i wsłuchał się w misję. Zaraz uśmiech zagościł na jego twarzy. Pieniądze były obiecujące, zadanie proste; szkoda jednak, że nie wymagające jego strzeleckich umiejętności. Cóż, pozostało udać się do gościa od sprzętu. Teraz autobusy zadziałały lepiej i po kilkunastu minutach był już pod wskazanym adresem. Wszedł, nie ściągając kaptura, rzucił szybko do studenciaka coś o szwedzkich śrubkach i wszedł na zaplecze do „szefa”. Tam spotkał resztę szajki. Dragunov lubił pracować w zespole. Długie godziny w Rosyjskiej tajdze, gdzie w „granitsnej” całe dnie przeczesywali samotnie teren były dla niego nużące i często popadał w nostalgię. A Dragunov lubił kobiety, alkohol i wszelkie dostępne luksusy, za które przychodziło jednak słono płacić. Kiwnął mężczyznom i zdejmując kaptur rzekł:

-Mówcie mi Dragunov. Jestem czwartym do brudnej roboty.

Uśmiechnął się dość oryginalnie, ni to pogodnie ni groźnie i rozejrzał się po sprzęcie. W tubie na plecach spoczywał jego wysłużony karabin snajperski, więc potrzebował czegoś krótszego i dłuższego. Po kilku minutach oglądania sprzętu wybrał Makarova (sentyment z wojska), jakiś niczego sobie tasak, Glauberyta i magazynki, aby mieć czym strzelać. Pochował to wszystko po kieszeniach, co nie było takie proste, po czym jeden z mężczyzn zagadał do niego:

-Ta, Dragunov, coś mi to mówi… Rosjanin? Sam nim jestem, Dmitrej na mnie mówią.

Wszędzie pozna te kaprawe mordy. Cóż, przesiedział tam dwadzieścia lat i zdążył się obyć z Rosjanami. Albo były to postkomunistyczne swołocze, albo proste dobre chłopaki. Ten z twarzy wydawał się być drugiego typu, co szczerze powiedziawszy Dragunova ucieszyło. Rzekł mu co nieco o swoim pochodzeniu i poszli do samochodu.

Skoro tylko ruszyli, zarzucił kaptur na łeb i skierowali się do samochodu. Tam podyskutowali chwilę o tym, jak to ma wyglądać i gdzie tego kolesia od dragów szukać po czym ruszyliśmy pod wskazany adres.
 
Bachal jest offline  
Stary 11-12-2011, 17:40   #4
 
Dimitrej Dreamix's Avatar
 
Reputacja: 1 Dimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znany
Dimitrej nie mógł zasnąć, wstał, pomyślał i sprawdził która jest godzina, była piąta rano, a on dalej nie mógł zasnąć. Denerwował się, ci goście mogli go nie polubić, mógł zostać zabity, albo okradziony. Nie wiedział co zrobić, spróbował pomyśleć, ale myśli mieszały się ze wspomnieniami z dzieciństwa. Jedyne co mógł zrobić to po raz kolejny spróbować zasnąć, był już tym wszystkim zmęczony. Jedyne co go zawsze uspakajało to było jego piękne Kawasaki ZX-12R Ninja. Nazywał ten motor "Maluśką". Wsiadł na nią powoli i ostrożnie, oczywiście zakładając przedtem swoją ciemną bluzę. Gdy tylko ruszył, odruchowo sprawdził wewnętrzne kieszenie, miał w nich portfel, a w nim paszport, nagle prawie się zderzył z czerwonym porsche i dużym Tir'em. Miał szczęście...


Około godziny piętnastej, po zatankowaniu motoru, odjechał nim pod hotel w którym był zameldowany na następne dwa tygodnie. Spakował już tam swoją FN-90 pod bluzę, a swoje dwa pełne magazynki we wewnętrzne kieszenie, po czym, niecierpliwym, szybkim marszem ruszył w stronę skweru Kościuszki, wprawdzie miał być tam o godzinie szesnastej, ale chciał jeszcze postać przy pewnym moście, po którym przejeżdżał na "Maluśkiej". Przystanął, pooglądał okolice i wyciągnął swoje "zolotoĭ bumagi", wziął jeden nikotynowy papierek, zwany tutaj papierosem, i zapalił go swoją czarną zapalniczką...


Do pubu "4 strony świata" przyszedł pięć minut przed czasem. Ten lokal wydawał się Dimitrejowi dziwny, uważał, że to raczej jest herbatka u cioci, a nie pub. W jego rodzinnym kraju, Rosji, takie puby były przepełnione leżącymi pijakami, zresztą nie tylko...


Kosa, jego nowy szef, wydawał się być spoko, ale Dimitrej nie wiedział czemu akurat "Kosa". Słuchał uważnie, a każde słowo odnotowywał w pamięci, ale nie wiedział kilku rzeczy, a mianowicie, się spytał:
-Hej Kosa, jak się ten gościu nazywa? Czym jest ten towar? No wiesz, wolę się spytać, żeby nie było, że co mamy dalej robić, o a tak przy okazji, ile tej “denʹgi”, znaczy... Kaski nam dasz?
Odpowiedź była prosta:
-Gościu nazywa się Grzegorz Luft, wołają na niego Ospa, towar to 20 kg prochów. Ulica Raszyńska przecina Osiedle Jętkowo prawie dokładnie na pół. Proponuje byście tam poszukali. Zaparkujcie pod miejscową Biedrą.

-Hej! Hej, Damianie, czy jak Ci tam, czekaj, pójdę z tobą. - Dimitrej pobiegł za Danielem, niewyraźnie nucąc jakąś rosyjską piosenkę o zagubionym dziecku, po czym wsiadając do wyznaczonego auta z Danielem, który wydawał się być dobrym sojusznikiem, a co najmniej przyjacielem.

Wszyscy najpierw pojechali do sklepu z jakimiś śrubkami, a przynajmniej mieli coś o nich walnąć. Przywitał się bez namysłu z młodym studencikiem, który przywołał starszego już gościa. Ten pokazał im "towary". Dimitrej, który już miał swoją FN-90, zastanawiał się nad czymś przenośnym, małym. Mógł kupić Glocka, tani, ale niezawodny, więc rzekł:
-Ja bym poprosił tego tutaj Glocka, ten nóż, Muela Mirage, jak mniemam i jeszcze, dorzuć mi kastet. Byłoby fajnie. Ile płacę? Oj, zapomniałem, do Glock’a bym prosił tak ze dwa, trzy magazynki. Powinienem zapłacić...-Tutaj Dimitrej mocno się zastanawiał, miał tylko nadzieję, że się nie pomyli i nie dopłaci napiwku.- Ahh, przepraszam, to powinien być niecały tysiąc. Proszę.
-Może jeszcze amunicja do tego?- zwrócił się handlarz do Krzysztofa- a Panu wyjdzie więcej, jeżeli Glock 17, wyjdzie 1230zł ze wszystkim-Rzucił mu sprzedawca.
-Ups, mogłem się pomylić, ehh. Uwierzę Panu na słowo, a takie pytanie między nami. Ma Pan może amunicje do FN-90? Mam tylko dwa magazynki, a chciałbym jeszcze dokupić.
-Ciężka sprawa ale popytam.

-Dobra... No jak chłopaki? Ruszcie swoje “zadnitsa”, zróbmy to co mamy zrobić.-Rzekł później, popędzając swoich kolegów do działania.


Nagle za nimi na zaplecze weszła zakapturzona postać. Ściągnęła ona kaptur, i kiwnęła obecnym i rzekła:
- Jestem Dragunov, czwarty do brudnej roboty... - Usmiechnal sie pogodnie po czym rzekl do sprzedawcy. - Biorę Makarova, dwa magazynki do niego oraz ten solidniejszy nóż i niech będzie ten micro, Glauberyt. I ze dwa magazynki do niego. Razem 1980, tak? - Odliczył mu sumę, następnie z pytajacym wyrazem twarzy odwrocil sie do reszty.
-Ta, Dragunov, coś mi to mówi... Rosjanin? Sam nim jestem, Dimitrej na mnie mówią.-Musiał się wtrącić.
-Przezyłem tam prawie dwadziescia lat, jednak jestem polakiem. Milo mi. Kosa wyjasnił mi, co i jak jednak moze powiedzie, w czym sie specjalizujecie? Lepiej nam sie bedzie pracować.
-No dobrze, ale nie tutaj, będziemy jechać do tego “strashnyĭ bandit” to pogadamy.


Rozmowa Dimitreja z resztą podczas jazdy:
-To gdzie szukamy? Tu? Tam? Siam?-Spytał
- Tam gdzie nam nakazał Kosa najlepiej - Odparł Daniel sucho - Ale najpierw muszę się rozeznać w okolicy, dawno tu nie byłem.
-To wysiadasz? Iść z tobą?
- Jeszcze nie dojechaliśmy. Wyjechaliśmy ledwie dwie minuty temu, to dosyć daleko.
-To przepraszam, mój błąd, nie znam okolicy.- Powiedział Dimitrej, oglądając swoją FN-90.
- Spoko. Ja to miasto pamiętam tylko z dzieciństwa, także też się słabo... - Daniel zamyślił się nad skrętem w boczną uliczkę -... się orientuję.
- Odrazu mówię, iz topografia tego miasta jest mi zupełnie obca...
-Dragunov, izvinite, ale co to jest topografia?

Dimitrej wstydził się za swoją niewiedzę, wstydził się szczerze, ale i tak nie uzyskał odpowiedzi.


-To jak chłopaki? Gdzie szukamy?- Spytał resztę Dimitrej, gdy Daniel zaparkował obok Biedry po jeździe.
- Proszę, proszę. Akurat mamy atrakcje turystyczną. - Rzucił Daniel wysiadając z auta...
 
Dimitrej Dreamix jest offline  
Stary 11-12-2011, 23:36   #5
 
Pruszkov's Avatar
 
Reputacja: 1 Pruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumnyPruszkov ma z czego być dumny
Krzysztof podziwiał zbliżające się miasto przez szybę autobusu. Metropolia Bałtycka była całkiem niebrzydka, przynajmniej na razie.
Podróż trwała już kilkanaście godzin, prosto z Krakowa. Krzysztof kiedyś myślał nad zakupem samochodu, ale primo, zawsze żal było mu wydawać tyle kasy, secundo, samochód to odpowiedzialność i ciężar. Dlatego podróżował anonimowymi autobusami, które jakoś odpowiadały jego stylowi.

***

Autobus zaczął się zatrzymywać. Krzysztof podniósł walizkę i wysiadł, od razu dzwoniąc po taksówkę.
- Tak?
- Poproszę z przystanku, do jakiegoś hotelu...

***

Krzysztof rozpakował walizkę. Bielizna, jeden zestaw ubrań dresowych, jeden garnitur, dwa komplety ubrań "cywilnych" - czyli dwie pary dżinsów i dwie szare bluzy, jedna z kapturem. Spojrzał przez okno - miasto było fajne, trafiało w jego gust. Jakieś takie spokojne i iluzorycznie bezpieczne.
Oczywiście wiedział, że tak nie jest. Jego kontakt powiedział mu, że ma szansę na dobrze płatną pracę na kontrakt, taki prawdziwy. Nie takie dorywcze, jak zwykle. Pamiętał Jaśka jeszcze z policji - jego informacje zawsze były niesamowicie pomocne, do tego zawsze sprawdzone.

Przebrał się w cywilne ciuchy. Podszedł do lustra i zrobił tą swoją minę. Wyglądał jak zmęczony, młody człowiek, który miał ciężki dzień w pracy, albo w szkole. Albo pracownik biurowy, którego szef znowu mu nie zapłacił.

Nieźle. Nikt by się w życiu nie domyślił, że jest zabójcą.

Położył się na ziemi i zaczął robić pompki. 1, 2, 3...

***

Dochodziła wpół do czwartej. Krzysztof właśnie kończył zwiedzanie. Miał rację - to miasto było naprawdę ładne. Był na Skwerze Kościuszki. Znalazł kawiarnię i wszedł do niej. Przysiadł się do pierwszego lepszego stołu i obserwował. Po chwili zaczęli przychodzić pozostali. Widać było niemal od razu, że to ciemne typy - Krzysztofowi nie podobało się to, bo przeszkadzało w normalnej robocie, ale wszystko ma swoje plusy. Na pewno nie będą się cackali.
Udając, że pisze SMS-a, zrobił im zdjęcie. Po chwili odłożył komórkę i podszedł do stołu.
Przysiadł się, nie zwracając zbytniej uwagi.

***

Rozmowa była krótka i treściwa, Kosa sprawiał wrażenie profesjonalisty. A więc Janek znowu dał mu porządną informację. Krzysztof zanotował sobie w pamięci, żeby zwiększyć mu bonus.
Daniel spieszył się z jakiegoś powodu. Krzysztof domyślił się, że po prostu nie lubi się opierdalać. Rusek pognał za nim. Dimitrej. Zapamięta to imię.
Wszedł z nimi do auta. Chciał się przedstawić, powiedzieć coś, ale na razie nie chciał robić negatywnego wrażenia, tym bardziej, że wyglądał, jak cywil.

***

Daniel odwiózł ich do sklepu. Krzysztof uzbroił się - dobrze było wreszcie trzymać w ręku bezpieczny ciężar stalowej konstrukcji przeznaczonej wyłącznie do walki. Nie dokupywał amunicji, bo nie miał zamiaru jej na na razie używać, zresztą reszta wzięła ze sobą całe jej magazyny. Nieważne. Krzysztof zawsze wolał używać podczas akcji sprytu, mimo oczywistej satysfakcji z używania broni. Jakoś przyjemniej, a jak dobrze na samopoczucie działało!
Zastanawiał się tylko, po co Danielowi obrzyn, ale nie kwestionował tego, bo miał płaszcz, pod którym mógł to ukryć. Oby nie musiał go użyć.
-Dobra... No jak chłopaki? Ruszcie swoje “zadnitsa”, zróbmy to co mamy zrobić.- rzekł popędzając swoich kolegów. - Rosjanin sprawiał wrażenie poczciwego. Po chwili dołączył do nich czwarty. Chwilka dialogu i już jechali.

***

Krzysztof wciąż chciał zagadać, ale jeszcze nie teraz. Teraz obserwował, tym swoim detektywistyczno-policyjnym okiem. Zostało mu tak już.
Był tylko trochę wkurzony, że zmarnował szansę na dialog przez bierność.
Nieważne. Przedstawi się w akcji, przy użyciu swoich umiejętności.
-To jak chłopaki? Gdzie szukamy? - Spytał resztę Dimitrej, gdy Daniel zaparkował obok Biedry.
- Proszę, proszę. Akurat mamy atrakcje turystyczną. - Rzucił wysiadając z auta.
Teraz była szansa. Krzysztof miał zamiar "wmieszać się" w osiedle i "poprosić o coś mocniejszego", przy czym chciał towar "koniecznie od Ospy, bo jest najlepszy". Spojrzał na towarzyszy.
- Znalezienie Grzegorza zostawcie mnie. Popytam, jeśli rozumiecie, o co chodzi. - sprawdził, czy bronie są dobrze ukryte. Tak. Wyciągnął nóż i włożył go do kieszeni tak, żeby widać było rękojeść. Zwiększy szansę wyglądania na "swojego".
- Jeśli chcecie, możecie albo mnie śledzić, wtedy możemy od razu dorwać Grzegorza, jeśli go znajdziemy, albo możecie popytać na własną rękę. Ale wtedy musimy ustalić miejsce i czas spotkania. Jeśli tak zrobimy, to proponuję tutaj, za półtorej godziny. A, no i dobrze by było wymienić się numerami telefonów. - Krzysztof wiedział, że muszą trzymać się w kontakcie, a póki co mogą najwyżej głośno do siebie krzyczeć, ha, ha, ha. Wyciągnął komórkę.
 

Ostatnio edytowane przez Pruszkov : 11-12-2011 o 23:49.
Pruszkov jest offline  
Stary 12-12-2011, 12:30   #6
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Aneta

Na wyznaczone spotkanie niestety spóźniłaś się. Korki i remonty dróg walnie się do tego przyczyniły. Skontaktowałaś się ze swoim nowym szefem telefonicznie. Polecił ci udać się na jakieś Jętkowo i tam dołączyć do reszty ekipy poruszającej się granatowym golfem. Jako, że nie znałaś miasta musiałaś wezwać taxi. Taksiarz okazał się kompetentny w swoich fachu i skutecznie omijał korki poruszając się objazdami. Mimo wszystko, gdy już przybyłaś na miejsce zaczynało się ściemniać. Osiedle okazało się typowym blokowiskiem, pełnym ciemnych zaułków, dresów i meneli. Na niemal każdym z dominujących tu cztero piętrowych bloków było wymalowane graffiti. Na parkingu przed Biedronką dostrzegłaś granatowego golfa, zapłaciłaś kierowcy i wysiadłaś.

Pozostali

[MEDIA] Peja/Slums Attack-Głucha noc - YouTube[/MEDIA]

Był już wieczór a takie osiedla nie należą do najprzyjemniejszych miejsc po zmroku. Wszyscy musieliście zastanowić się nad propozycją Krzysztofa. Pod sklepem czaili się jacyś żule zbierający na wino ale bardziej zwróciło waszą uwagę trzech rozkrzyczanych dresów, którzy właśnie z niego wyszli. Siatki mieli wypakowane browarami, szykowali się więc na jakaś grubszą imprezę. Jeden był bardzo wysoki ,drugi średniego wzrostu a trzeci dość niski, co wyglądało trochę komicznie. Dostrzegli was i obrzucili krzywym spojrzeniem, lecz po chwili zainteresowała ich atrakcyjna dziewczyna wysiadająca z taksówki niedaleko was.

- E patrzcie jaka dżaga! Ja pierdole !- zakrzyknął najniższy.

W kieszeni Daniela za wibrowała komórka, ta od kosy. Sms brzmiał mniej więcej tak:
"Dołączy do was jedna laska. Po zdobyciu towaru dajcie mi znać". Powodzenia. Nadszedł czas na wasze działania.
 

Ostatnio edytowane przez Piter1939 : 31-07-2012 o 18:16.
Piter1939 jest offline  
Stary 14-12-2011, 15:39   #7
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Daniel w sumie dosyć obojętnie przyjął wiadomość o nowym towarzyszu, a to czy kobieta czy facet jak na razie było mu również bez znaczenia. Póki co liczyło się by nikt mu nie przeszkodził w zdobyciu roboty na "pełny etat".
- Widzicie tamtą rudą? - Daniel chowając komórkę do kieszeni wskazał za nową sojuszniczką, odchodzącą z dresami - Jest z nami. Trzymamy się daleko za nimi, ale nie traćmy ich z pola widzenia. No chyba, że im wmówi, że jej koleżanki chcą się do nich dołączyć, wtedy śmiało możemy podbić jako nowe laski. - Rzucił z przekorą.
Potem Daniel ( na prośbę "kolegów") wysłał sms do Kosy z prośbą o numer nowej koleżaneczki, choć jak na razie myślał, że nie warto się wtrącać, ale starczy śledzić i obserwować.
- Mam - Rzekł Daniel. - Dzwonić? - Spytał spode łba reszty.

Dalej rozgorzała mała, cicha dyskusja na nie wiadomo jaki temat, podczas niej ze dwa razy przekręcono imię Serafina.
- Do cholery, Daniel nie Damian. Ale mówcie mi Seraf. - Warknął Daniel idąc już za dresami i wybierając na telefonie wskazany numer. - Nie wiem czemu tak się ciskacie, plan jest chyba oczywisty, śledzimy do ów miejsca ( jeden z przodu, a reszta trzyma się trochę za nim), ona znajduje to co nas interesuje, a potem na jej znak my wchodzimy bez ogródek. - Dodał przykładając słuchawkę do ucha.

- Halo? Cześć Gośka, co tam? - Usłyszał w słuchawce damski głos.
- Uszanowanie. Idziesz z nimi do Ospy? - Spytał nieco w pośpiechu Daniel, bez ogródek.
- Tak, dokładnie. Wyjechałam już z domku, kiedyś dotrę
- Po tym jak wejdziesz do nich, do mieszkania czy gdzie, masz pięć minut zanim wejdziemy.
Jeśli uda nam się oczywiście określić gdzie to dokładnie jest Pasuje? - Szybko przedstawił niezbyt skomplikowany plan, raczej nie oczekując odmowy.
- Dobra. Odezwę się za 10 minut czy jakoś tak.
- Miłej zabawy
- Rzucił z uśmiechem.
- No to dozo Gosiu.
Daniel schował komórkę do kieszeni płaszcza i zapytał reszty:
- Understand? To lets go. - Potem jeszcze dodał Krzysiowi co należy i zaczął odliczać czas na swoim szwajcarskim zegarku.

Daniel przekazał informację zawarte w smsie. Jeśli drzwi do klatki nie były otwarte, to o ile nie było opcji wybicia szybki by potem otworzyć od zewnątrz, to próbował podawać się za dostawcę pizzy pod innymi numerami.

- To co, rozgrywamy to na ostro? - Spytał Dragunov
- Tak. Najlepiej od razu przygotujcie broń palną w jednej ręce, a noże w drugiej, czy jak kto tam woli. - Odpowiedział Dragunovowi Serafin. Potem sprawdził czy ułożenie noży jest dość wygodne, kastety są w odpowiednich kieszeniach, tak by palce szybko wślizgnęły się pomiędzy dziurki. Na koniec wyjąl zza pazuchy swojego obrzyna i chwycił go w obie ręce. - Pokażmy im prawdziwe, angielskie powitanie. - Rzekł zgodnie z nawykiem angielskiej natury.
- Na litość Boską, schowaj to idioto. Tylko czekać, aż sąsiedzi na psy zaczną dzwonić, że zapierdalamy po blokach z klamkami. Wyjmiemy dopiero piętro przed wskazanym adresem. Pamiętajcie, bez zbędnego zabijania, który będzie fikał od razu zamalować w mordę kastetem, niech znają mores i każdy kogoś trzyma na muszce, nie dopuszczać, żeby którykolwiek był bez opieki. Mam nadzieję, że ta laska ma coś oprócz noża. - Dragunov wyjął broń, sprawdził pobieżnie jej stan, schował i skierował się do budynku.
Daniel prychnął niezadowolony. Widać zbytnio przywzyczaił się do “wejdź i zabij”. Docenił jednak radę kolegi i schował obrzyna za pazuchę.
- Sorry. Złe, stare nawyki. - Mruknął - Ja zaś mam nadzieję, że tamci nie mają nic oprócz noża. - Dodał jeszcze, lekko zbity z tropu swoją lekkomyślnością.

Gdy ktoś otworzył im drzwi wbiegli szybko po schodach, nie zdążyli się zatrzymać pod drzwiami kiedy usłyszeli za drzwi zdziwiony krzyk
-Co???...Chłopaki!!!
Daniel jako, że wbiegł pierwszy, nacisnął klamkę i wraz z resztą wlał się do środka ze stalą w rękach. Jednak tylko Krzysztof miał okazję komuś przywalić, Daniel był trochę zawiedziony, że ten dres nie wpadł na niego, tylko na Krzysia, który uspokoił zapał przeciwnika ciosem w nos, natychmiast go łamiąc i powołując do życia mały wodospad krwi, mający źródło w nosku bandyty, który zataczając się do tyłu, wpadł na swojego kolegę i wraz z nim wylądował na glebie. Inni zdążyli chwycić jakieś noże i kije, ale niepewnie je trzymali, stojąc na drugim końcu pokoju. Nie widzieli swoich szans w walce, więc tylko osłupiali stali i przypatrywali się całej sytuacji, zdecydowanie nie skorzy do walki. Dziwne było, że w ogóle chwycili broń.

-Kim...kim wy kurwa jesteście...? - wysapał wreszcie Ospa.
Daniel poprosił ładnie Anetę by zabrała nóż z gardła Ospy, ta niechętnie odsunęła się od Ospy, ale wciąż się mu przyglądała bawiąc się nożem.. Następnie podszedł do niego i pięścią okutą w kastet walnął go w nerki, starał się ostrożnie dozować siłę uderzenia, tak by nie doszło w nerach do wewnętrznego krwawienia. Zignorował pytanie dresa i zadał swoje, wściekłym, groźnym, mocno grubym i gardłowym głosem.
- Gdzie masz towar od Rosjan? Odpowiadaj szykbko, jeśli łaska.


-Ja... ja nic nie wiem...- odezwał się cicho Ospa
Aneta rzutem noża uspokoiła jakiegoś innego, mającego coś zbędnego do powiedzenia dresa, jednak celowo (tak się Danielowi wydawało) chybiła.
Daniel pochylił się nad klęczącym dresem.
- Tak, nie wyglądasz na kogoś kto posiada nieograniczone zasoby wiedzy, ale jestem całkowicie pewien, że posiadasz - Tutaj zaczął literować jedno słowo - I-N-F-O-R-M-A-C-J-E. Tak więc z łaski swojej podziel się nimi z nami, bo będę zmuszony sprawić ci ból, do którego nie da się porównać kastracji na żywca.
-Ej no możemy się dogadać... mam towar, dużo towaru... tu chodzi o prawie milion, sprzedałem ledwie kilogram chyba. Ruscy dają mi 20 %... ale z wami... my możemy zarobić więcej.

- Serio - Daniel pokręcił głową patrząc z politowaniem na Ospę - Jak zaraz nie wskażesz gdzie to jest, to zarobisz poważne cięte i obuchowe obrażenia ciała. Krwotok wewnętrzny jest nieprzyjemnym, ale względnie łatwym do wywołania zjawiskiem. - Rzekł zdejmując kastet i kapelusz. Kastet schował do kieszeni, kapelusz zgiął i włożył do przepastnej zewnętrznej kieszeni, wraz z metalowym okuciem na pięść, tak by te znajdowało się wyżej.

Nagle gdy Dimitrej użył siłowej perswazji na jednym z żuli, drugi rzucił się na niego z kijem bejsbolowym. Zaraz jednak w jego nogę wbił się Anetowy nóż. Teraz Serafin był pewien, że wcześniej celowo chybiła, a ogółem jej umiejętności posługiwania się lekkimi nożami do rzucania zdecydowanie musiały przewyższać te Daniela, który z tym również radził sobie niezgorzej.

Daniel, zbytnio nie przejmując się tym co dzieje się za jego plecami (choć pozostawał czujny jeśli chodzi o plecy) uprzejmie, ciosem pod nos, który miał wywołać duży, wielki wręcz ból i łzawienie oczu, zwrócił na siebie uwagę Ospy.
- Powiedz, zanim moi kompani poważnie pokaleczę twoich wypierdków.
- Ruscy mnie zabiją!!! NIE ROZUMIESZ TEGO?!!
- Rozumiem. Wiem jednak, że my oprócz zabicia cię, użyjemy tortur, długich, bolesnych i niezwykle wyczerpujących, a potem przeszukamy twój dom, od kolegów wyciągniemy wszystkie informacje dotyczące ciebie, twoich kryjówek. Na pewno nie wiesz, że oni wiedzą o paru sprawach. Tak jest po prostu zawsze
- Daniel skierował wzrok swój i Ospy na innych dresiarzy - Popatrz na nich. To cwane chuje są. Tak cwane, że mogli na przykład ukraść twój towar. Czemu nie zwalisz winy na nich przy ruskich, też ci się dostanie, ale żeby cię od razu zabijać? Ich - owszem. Bo dali się okraść iokradli ciebie. Ty jak mi teraz powiesz, to skończysz z siniakiem na nerkach i małym opuchnięciem pod nosem, a twoja uroda i tak je zatuszuje i nikt rożnicy nie zauważy. Nie uwierzą, że zostałeś pobity. - Powrócił wzrokiem na brzydką twarz Ospy.
-Ja ci to mogę potwierdzić. Jestem parszywym rosjaninem jak oni. I nie łamię danych słów.- Prawie krzyknął Dimitrej, ogarniając się z grubsza.
- W piwnicy jest skrytka...
- Gdzie kurwa?
! - przerwał w połowie zdania Dimitrej.
Daniel wyprostował się i odwrócił się do Dimitreja
- Łaskawie pozwól mu skończyć zdanie i nie przeciągaj tej farsy dłużej. - Po czym znów zwrócił się do Ospy, wyciągając ku niemu dłoń - Shall we? - Zapytał po angielsku.

- Yes yes...dobra idziemy? - "Filologi angielskiej to on nie studiował" pomyślał Seraf.
- Dasz sobie z nim radę? A my tych tu przypilnujemy. Chyba, że masz inny pomysł. - Zapytała ruda.
- Dam. Możecie ich nawet poobijać dla większej wiarygodności opowieści naszego przychylnego współpracownika. - Powiedział pomagając mu wstać i utrzymać się na nogach. Lepiej było mu nie mówić, że następnego dnia będzie szczał krwią, a nerki przez dłuższy czas będą szwankować.

Opuścił mieszkanie, nałożył na głowę kapelusz i idąc za dresem, jedną rękę trzymał mu lekko, na ramieniu, a drugą miał w kieszeni z kastetem. Zeszli powoli po schodach, Ospa trzymał się za dolny tył pleców, tam gdzie poważnie krzyczały z bólu nerki i troszkę kulał, więc ze schodków powoli zeskakiwał na jednej nóżce. Drzwi do piwnic tego bloku były robotą wielkiego mistrza polskiego budownictwa, były zbudowane z kartonu i styropianu.
- Za... zapomniałem kluczy. - Wystękał Ospa i stanął z boku.

Daniel stanął przed drzwiami, potem wyprowadził mocnego kopniaka w środek drzwi, przebijając się czarnym buciskiem przed cienkie warstwy kartonu i styropianu. Takie drzwi znajdowały się przecież w szatniach od WF w polskich szkołach, by można w nich było robić małe dziurki i podglądać przedzieloną tylko takimi drzwiami, szatnię dziewcząt. Potem od środka przekręcił "niezwykle" skomplikowany łucznik nad zamkiem i otworzył drzwi, po czym popchnął przodem Ospę i schodząc włączył słabe światło. Dalej już ze względów bezpieczeństwa, dresiarz klucze do tego jednego, jakże ważnego pomieszczenia zawsze posiadał. Tak więc przekręcił aż cztery zamki w kłódkach i otworzył drzwi. Daniel stanął trochę przed framugą i zagwizdał ze zdziwienia. Na oko było tu około dwadzieścia kilogramów narkotyków, jakich już nie wiedział, bo to go nie kręciło. Nagle szczwany Ospa walnął wysokiego gangstera drzwiami i szybko ruszył do schodów. Drzwi te były już normalne, drewniane, z całkiem solidnego drewna, trzeba dodać. Jednak to, że trafiły w jego bark i wepchnęły go na kant framugi nie wywołało specjalnego bólu. Nie uderzył głową w ów kant, tylko ramieniem, tak więc bez obrażeń, bez trudu dogonił kulejącego dresiarza. Złapał go za fraki od tyłu po czym wyprowadził dwa ciosy, jeden w tył uszu, a drugi w podstawę czaszki. W skutek ów obrażeń, delikwent zemdlał.
- W sumie i tak bym nie dotrzymał umowy. Ja w Anglii tylko mieszkałem. Polacy chyba nie są tak honorowi. - Mruknął do siebie. Poszedł do reszty, poinformował, że trzeba mu chociaż jednej osoby do przypilnowania piwnicy (do której wrzucił omdlałego Ospę). Wręczył więc kluczyk ochotnikowi i popędził po Golfa by podjechać nim pod sam blok, dzięki temu łatwiej wszystko załadują.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 18-12-2011, 10:48   #8
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Aneta nie przejmowała się zbytnio swoim spóźnieniem. Skoro jej potrzebowali to są w stanie godzinkę poczekać. Swoją drogą zastanawiało ją dlaczego wybrali ją do zadania w tym mieście, czyżby nie mieli tu ludzi na poziomie? A może właśnie potrzebowali kobiecych zdolności?

Okazało się, że ekipa już ruszyła na pierwsze zadanie. Cóż, tego Neti nie przewidziała, nie była gotowa. Kurde, nie ubierałaby szpilek gdyby wiedziała, że od razu pójdą w teren. Chociaż z drugiej strony, od brudnej roboty będzie ta czwórka, ona zajmie się tymi rzeczami, z którymi żaden facet by sobie nie poradził. A jej obecny wygląd idealnie się do tego nadawał.

Można by pomyśleć, ze ktoś kto pracuje w takim zawodzie nie powinien się wyróżniać, a Neti właśnie wyróżniała się bardzo. Ale skąd u licha miała wiedzieć, że od razu dostaną pierwsze zadanie? Jej rubinowe włosy i wyraźny makijaż rzucały się w oczy. Do tego czarna, rozkloszowana sukienka do kolan i czarne szpilki. Całość przykrywał lekki płaszcz z kapturem, również w kolorze czarnym. Na misję wolała coś wygodniejszego i często ubierała perukę.

Cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Może właśnie bardziej przyda im się ktoś do odwrócenia uwagi lub wejścia gdzieś, gdzie tylko ładna dziewczyna może wejść. Najpierw sklep. Ceny nie były wygórowane a ładny uśmiech sprawił że w gratisie do noży sprzedawca dorzucił kastet (pomimo że na krechę). Aneta nie przepadała za walką wręcz jeśli mogła jej uniknąć, w końcu nikt nie lubi siniaków, a z podbitym okiem nie wyglądała dobrze. Mimo to, trzeba być gotowym na wszystko.

Dalej ruszyła pod Biedronkę, gdzie Kosa kazał szukać pozostałych. Od razu ich zauważyła, cała czwórka była razem. Szefo wspomniał coś, że da im znać o dodatkowej osobie, więc niestety nie było elementu zaskoczenia. Ciekawe czy domyślili się, że to ona. Na razie postanowiła nie zwracać na nich uwagi gdyż bardziej wyróżniała się grupka dresów z pełnymi siatkami. Może któryś z nich to ten cały Grzegorz.

Podeszła prosto do trójki chłopaków. No prawie prosto. W jej głowie zrodził się mały plan i miała nadzieję, że reszta tego jej nie spieprzy. Udawała że jest na lekkim haju, podeszła do grupki lecz czasem trochę ją zachwiało, zmrużyła oczy by wydawały się mniejsze i przetarła by wyglądały na zaczerwienione.
- Hej chłopaki, nie wiecie gdzie jest klub Wieża? Taksiarz mówił, że to chyba gdzieś w okolicy.
-Nie słyszałem, ale Ciebie lala to możemy wziąść na jakąś imprezkę, lubisz nogę? Dziś finał ligi mistrzów
- odezwał się środkowy
-No niezły meczyk będzie hehe - dodał wysoki i zaśmiał się głupkowato.
- Piła? No ja to generalnie średnio ale jakby się znalazł dla mnie browarek to kto wie - uśmiechnęła się. - A w ogóle to Kaśka jestem.
-Krystian,ten obok to “Długi” a ten drugi to “Młody”. Browarek się zawsze znajdzie. Nasz dobry kumpel se sprawił teraz ostanio Filipsa Tv 42 cale takie co w 3d można oglądać, zajebiście nie?
- Eeee, no to git! Mecz to w sumie nie trwa długo, nie? A potem może jakaś imprezka. A macie trochę innego towaru? No wiecie...
- ściszyła głos i mrugnęła.
-Jasne jasne! Tylko wiesz my się tera spieszymy bo tam Ospa gadał ,że ten jego tv coś tam trzeba go zmontować dobrze czy co a ja byłem w elektryku trochę to wiesz, się znam nie?
- Spoko, to lecimy do tego kumpla. A myślicie, że mogę zaprosić ze dwie koleżanki? Będzie wesoło.
-No zobaczymy co tam Ospa powie. Jego lepiej nie wkurwiać... ostatnio nawet gnata se sprawił... Najwyżej zrobię mu ten tv i pójdziemy potem do mnie co?
- Możemy obejrzeć ten meczyk a potem zobaczymy co dalej. Ja mam całą noc wolną, moje kumpele najwyżej potem dojadą. To co, idziemy? A może dacie jedno piwko od razu? Suszy mnie strasznie.
- Przez myśl Anety przeleciały tylko słowa “kurwa ale debile, ale dam rade.”
-No to lecimy, bo tu z tym golfem jakieś frajery zjechały, psy kurwa czy co, że tak się oglądają...
- A kto ich tam wie, rzeczywiście jacyś tacy dziwni. To idziemy
- ruszyła przed siebie. - W tą? - wskazała palcem. Poczekała aż nikt nie będzie na nią patrzał i puściła oko do swoich.

Wkrótce cała czwórka trafiła do mieszkania przy ulicy Przybyszewskiego 1B/12. Lokum było małe, obskurne pełne papierosowego dymu. Ze sprzętów wyróżniał sie tylko nowoczesny telewizor. Było w nim jescze trzech innych dresów. Od razu było widać który to Ospa. Wysoki, umięśniony, o dziobatej, zniszczonej twarzy.
-Po co kurwa żeście jakąś dupe przyprowadzili!?-rzucił od razu na przywitanie
- Ojej, skąd ta wrogość. Przecież nie będę wam przeszkadzała oglądać.
-No Ospa wyluzuj....
-rzucił Krystian
-Nie ma chuja! Dupy nie znają się na piłce, jak kurwa chcesz się ruchać Krystian to nie tutaj!
- Luz, chłopaki, a kto powiedział że ja przyszłam poruchać? Nudzi mi się więc wpadłam, naprawdę nie będę przeszkadzać.
-Czy ja kurwa mówie jakoś niewyraznie?!
- krzyknął Ospa - i lepiej Krystian zajmij się tym Tv bo za chuja nie wiem jak to podłączyć dobrze.
- Ok, jeśli przeszkadzam to sobie pójdę. Ale mogę jeszcze skorzystać z kibelka?
-Ja pierdole no dobra
- Ospa machnął ręką - ale potem serio wypierdalaj. Pięć minut i cię nie ma.
- Spoko, dzięki
- ruszyła w stronę toalety. Na miejscu zamknęła drzwi i napisała smsa do Daniela:
“Za 2 minuty 4 piętro ul Przybyszewskiego 1b/12. Stańcie z boku drzwi i bądźcie gotowi na akcję gdy usłyszycie otwieranie zamka. 6 drechów w środku.”

Dalej akcja poszła właściwie gładko. Żaden z drechów nie spodziewał się najazdu. Zostali wedle zaleceń Serafina troszkę poobijani, tak dla zasady. Związali ich u góry, zabrali komórki i odjechali z towarem w siną dal.

- Aneta jestem - powiedziała dziewczyna siedząc już w samochodzie.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher
Redone jest offline  
Stary 18-12-2011, 13:10   #9
 
Dimitrej Dreamix's Avatar
 
Reputacja: 1 Dimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znany
-To jak chłopaki? Gdzie szukamy?- Spytał resztę Dimitrej, gdy Daniel zaparkował obok Biedry po jeździe.
- Proszę, proszę. Akurat mamy atrakcje turystyczną. Widzicie tamtą rudą? - Daniel powiedział chowając komórkę do kieszeni wskazał na dziewczynę odchodzącą z dresami - Jest z nami. Trzymamy się daleko za nimi, ale nie traćmy ich z pola widzenia. No chyba, że im wmówi, że jej koleżanki chcą się do nich dołączyć, wtedy śmiało możemy podbić jako nowe laski. - Rzucił z przekorą.
-Kołujcie od Kosy jej numer. Trzeba się dowiedzieć, jaki ona ma plan, oraz czy w ogóle jakiś ma. I weźcie się trochę skryjcie bo gapimy się na nich, jak pedzie. - Nie zwracając na nich uwagi, Dragunov uchylił okno, wysiadł i zapalił papierosa, przysłuchując się ich rozmowie.
-Macie już ten numer? - Zapytał znowu Dragunov
- Mam - Rzekł Daniel. - Dzwonić? - Spytał spode łba reszty.
-Dzwoń! Kto wie czy to na pewno ona.-rzucił Dimitrej, wyciągając swojego nowego Glocka. Chciał spróbować wyglądać jak gangster, więc schował go za pas, tuż obok noża, oczywiście rękojeścią do góry.
-Hej, mam pomysł, może wyjdę i będę ich śledzić w cieniu.-Rzucił swój pomysł.
-Powinniśmy do niej napisać. Chyba, że masz ochotę prać się z dresami po ryju?-Odpowiedział Dragunov.
-No wypraszam sobie, będzie...- tutaj Dimitrej liczy chwilę w myślach-Pięć na trzech, z czego my mamy po nożu, kastecie i po co najmniej jednej broni.
-No ja nie wiem. Wybiegać i napierdalać się po ryju z dresami na ich terenie to nie jest najlepszy pomysł, jeśli mamy złapać tego Ospę czy jak mu tam. Poza tym jak ich potniemy, psy dobiorą nam się do dupy, a to przecież test. - Dragunov puknął Daniela w ramię. - Napisz do tej laski czy to ona leci z tymi dresami i co ona odpierdala. I jak w ogóle do ciebie mówić?- Dragunov dopalił papierosa i wsiadł do samochodu, zamykając drzwi i dosuwając okno.
-A no w sumie tak.-Bez namysłu walnął Dimitrej.
- Zadzwońcie. Jeśli to ona, będziemy wiedzieli. Im więcej wiemy, tym lepiej. - Odrzekł Krzysztof.
- Dzwoń, od razu. Jeśli to ona, musimy jej pomóc. Ja mogę ją śledzić, wy śledźcie mnie. W ten sposób nikt nie będzie nic podejrzewał, co najwyżej że spróbujecie mnie skroić, a tu się nie dba o frajerów. I nie przejmujcie się, nie zauważą mnie. Mam w tym doświadczenie. - Krzysztof rzucił pomysł.
-Jestem za, ale klamkami się lepiej nie chwalić i łeb spuszczony w dół. Zresztą chyba znasz się na tej robocie. To ty idziesz za nimi, my idziemy za Tobą. Zostaw numer telefonu. Damian zadzwoń do niej, niech Ci napisze jaki ma plan.
-No dobrze, niech będzie.-Powiedział Dimitrej, oglądając Glocka i zastanawiając się co będzie potem. Chciał się jak najszybciej przejechać "Maluśką".

Zamyślony Dimitrej nieuważnie słuchał kolegów, a gdy ocknął się to byli już pod drzwiami mieszkania w jakimś bloku. Usłyszał tylko to:
-Powodzenia. Na wszelki wypadek.
-Dobra rozumiem. - Powiedział bezmyślnie Dimitrej wyciągając nóż i Glocka, bo skojarzył sobie, że będą potrzebne.


Dimitrej, najpierw przyglądał się tej całej akcji, nie włączając się do walki, ale teraz, gdy sytuacja przycichła, to podbiegł do gościa z pokoju, i krzyknął:
-Może ty wiesz gdzie jest towar? - Po czym kopnął go w nogę z całej siły, która i tak nie była zbyt imponująca. Jakiś dres rzucił się na niego, gdy jego ofiara leżała na ziemi. Inny gość, z bejsbolem, wyrwał się w tym momencie ostro naprzód. A w jego nogę po chwili wbił się lecący nóż Anety.
Dimitrej, spróbował zrobić unik, ale zauważył, że jest już za późno. Po chwili, biegnący na niego dresiarz dziwnie upadł, trzymając się za nogę, następnie, zobaczył, Anetę.
-Dzięki...- Rzekł do niej.
Lecz zapomniał o tym drugim, który na niego biegł. Tym razem także spróbował zrobić unik, połączony z kontrą nożem. Starał się nie zrobić hałasu więc nie użył Glocka, ani FN-90. Dimitrejowi, na szczęście udało się zrobić unik, lecz cios nożem chybił. W walce wyręczył go Dragunov który przyłożył napastnikowi pięścią w w twarz. Dimitrej, w furii, kopnął w leżącego dresiarza w jądra, po czym, skopał tego z bejsbolem i nożem w nodze.

Po brutalnym skopaniu dresa z bejsbolem, opanował się i zajął słuchaniem Daniela przesłuchującego Ospę.
- W piwnicy jest skrytka...
- Gdzie kurwa, przerwał w połowie zdania Dimitrej.
Daniel wyprostował się i odwrócił się do Dimitreja
- Łaskawie pozwól mu skończyć zdanie i nie przeciągaj tej farsy dłużej. - Po czym Daniel znów zwrócił się do Ospy, wyciągając ku niemu dłoń - Shall we? - Zapytał po angielsku.


Po całej tej akcji Dimitrej zaczął przeszukiwanie dresów, a następnie całego ich domu.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 19-12-2011 o 00:46.
Dimitrej Dreamix jest offline  
Stary 18-12-2011, 19:09   #10
 
Bachal's Avatar
 
Reputacja: 1 Bachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputacjęBachal ma wspaniałą reputację
Wyszedł z auta i zapalił papierosa. Irytowało go to powoli. Narowistość chłopaków i ogólna sytuacja nie nastrajała pozytywnie. Dobrze chociaż, że robota prosta. Z drugiej strony szkoda, że nie może się wykazać, jak należy. No cóż, to dopiero test… A teraz czas na działanie… Zapytał:
-Macie już ten numer?
- Mam - Rzekł Daniel. - Dzwonić? - Spytał spode łba reszty.
-Dzwoń! Kto wie czy to na pewno ona. - rzucił Dimitrej, wyciągając swojego nowego Glocka. Chciał spróbować wyglądać jak gangster, więc schował go za pas, tuż obok noża, oczywiście rękojeścią do góry. Po chwili dodał:
-Hej, mam pomysł, może wyjdę i będę ich śledzić w cieniu.
-Powinniśmy do niej napisać. Chyba, że masz ochotę prać się z dresami po ryju? – Dragunov w głębi ducha szeroko się uśmiechnął.
-No wypraszam sobie, będzie...- tutaj Dimitrej liczy chwilę w myślach-Pięć na trzech, z czego my mamy po nożu, kastecie i po conajmniej jednej broni.
-No ja nie wiem. Wybiegać i napierdalać się po ryju z dresami na ich terenie to nie jest najlepszy pomysł, jeśli mamy złapać tego Ospę czy jak mu tam. Poza tym jak ich potniemy, psy dobiorą nam się do dupy, a to przecież test. - Puknął Daniela w ramię. - Napisz do tej laski czy to ona leci z tymi dresami i co ona odpierdala. I jak w ogóle do ciebie mówić? - Dragunov dopalił papierosa i wsiadł do samochodu, zamykając drzwi i dosuwając okno.

- Dzwoń, od razu. Jeśli to ona, musimy jej pomóc. Ja mogę ją śledzić, wy śledźcie mnie. W ten sposób nikt nie będzie nic podejrzewał, co najwyżej że spróbujecie mnie skroić, a tu się nie dba o frajerów. I nie przejmujcie się, nie zauważą mnie. Mam w tym doświadczenie. - Krzysztof rzucił pomysł. Czekał na reakcję towarzyszy.
-Jestem za, ale klamkami się lepiej nie chwalić i łeb spuszczony w dół. Zresztą chyba znasz się na tej robocie. To ty idziesz za nimi, my idziemy za Tobą. Zostaw numer telefonu. Damian zadzwoń do niej, niech Ci napisze jaki ma plan.
-No dobrze, niech będzie.-Powiedział Dimitrej, oglądając Glocka.
- Do cholery, Daniel nie Damian. Ale mówcie mi Seraf. - Warknął Daniel idąc już za dresami i wybierając na telefonie wskazany numer. - Nie wiem czemu tak się ciskacie, plan jest chyba oczywisty, śledzimy do ów miejsca ( jeden z przodu, a reszta trzyma się trochę za nim), ona znajduje to co nas interesuje, a potem na jej znak my wchodzimy bez ogródek. - Dodał przykładając słuchawkę do ucha.
- Halo? Cześć Gośka, co tam? - Usłyszał w słuchawce damski głos.
- Uszanowanie. Idziesz z nimi do Ospy? - Spytał nieco w pośpiechu Daniel, bez ogródek.
- Tak, dokładnie. Wyjechałam już z domku, kiedyś dotrę
- Po tym jak wejdziesz do nich, do mieszkania czy gdzie, masz pięć minut zanim wejdziemy. Jeśli uda nam się oczywiście określić gdzie to dokładnie jest Pasuje? - Szybko przedstawił niezbyt skomplikowany plan, raczej nie oczekując odmowy.
- Dobra. Odezwę się za 10 minut czy jakoś tak.
- Miłej zabawy - Rzucił z uśmiechem.
- No to dozo Gosiu.
Daniel schował komórkę do kieszeni płaszcza i zapytał reszty:
- Understand? To lets go. - Potem jeszcze dodał Krzysiowi co należy i zaczął odliczać czas na swoim szwajcarskim zegarku.

W środku akcja poszła nad wyraz sprawnie. Po kilku sekundach i jednej interwencji Dragunova cała dresiarska brać leżała po kątach a domorośli włamywacze przesłuchiwali przytomnych. Dragunov, z natury będący dość łagodny nie chciał się ponieść przyzwyczajeniom zza Buga, toteż wyszedł na papierosa, gdzie oczekiwał resztę.
 
Bachal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172