Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-07-2012, 23:28   #91
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Informacja od Crony jakoby miała plan pokonania ziemnej czarodziejki dodał otuchy cienistemu. Gdyby przyszło mu walczyć samemu nie mógłby być pewnym zwycięstwa, nie dość że otoczenie sprzyjało tylko jednej ze stron konfliktu to na dodatek przeciwniczka poprzez swoją ułomność była niewrażliwa na wszystkie ataki wzrokowe poważnie ograniczając arsenał kapelusznika. Andher ufał swojej przyjaciółce i zdawał sobie sprawę że pod względem możliwości ofensywnych była znacznie potężniejsza od niego, dlatego w tej sytuacji musiał grać na zwłokę dając jej czas by mogła się przygotować. Nie oznaczało to bynajmniej, że czeka go zadanie łatwe i przyjemne

- Czemu to robicie? – odezwała się nagle niewidoma dziewczyna.- Czemu narażacie się dla byle wieśniaka, wiecie przecież że macie małe szanse by wyjść stąd żywym. –zapytała kobieta zaciskając pięści a skały zaczęły wznosić się dookoła niej wyrwane z ziemi.

Skoro czarodziejka i tak nie widziała to nie było sensu marnować mocy na tworzenie iluzorystycznych obrazów, Andher ograniczył się więc do stworzenia wrażenia dźwięku dochodzącego z miejsca w którym stał. Swoje dźwięki natomiast wytłumił i ruszył w stronę czarodziejki mając nadzieję że zajęta przygotowywaniem swojego ataku nie będzie się spodziewała kontrataku

- Nie interesuje mnie ten, jak to określiłaś wieśniak - odpowiedział fałszywy cienisty - Jednak sądzę że mamy większe szanse by wyjść żywym niż ty w tej chwili. A ja osobiście po prostu nie lubię Dark Scar i to właśnie dlatego tutaj jestem.
- Możesz ukryć swój prawdziwy głos ale siebie nie ukryjesz magu. -odparła Terra i posłała w stronę prawdziwego Andhera potężny kawał skały, którego cienisty uniknął dzięki swej wrodzonej zręczności. - Jaki zatarg łączy Ciebie i naszą gildię? -dopytywała kobieta zaś skały zaczęły krążyć dookoła jej ciała.

Gdy przekonał się o bezcelowości korzystania z magii iluzji kapelusznik rozproszył wszystkie zaklęcia stając naprzeciw czarodziejki w swojej prawdziwej postaci. Gierki się skończyły, nadszedł moment w którym musiał rozpocząć prawdziwą walkę polegając tylko na swoich umiejętnościach. Podtrzymywał jednak rozmowę, licząc że choć trochę osłabi to koncentrację niewidomej pozwalając Cronie przygotować swój atak

- Sugetsu nie jest członkiem Dark Scar... -odparła dziewczyna posyłając na Andhera dwie kolejne skały z których jedna boleśnie ugodziła cienistego w pierś i posłała na bliskie spotkanie z podłogą. -... jest raczej honorowym członkiem... ale ma też własną organizację. -dodała a skała która ugodziła w maga zaczęła się unosić by zaraz zapewne spotkać się boleśnie z jego twarzą. Crona w tym czasie posłała w czarodziejkę utkaną z ciemności sieć, jednak drobny ruch dłoni Terry sprawił, że z ziemi wyrósł potężny skalny filar zatrzymując ją
- Powiedzmy że jego związki z waszą gildią są wystarczająco bliskie by wystarczyć mi za powód. A fakt że i ty należysz do Dark Scar znacznie ułatwia kilka spraw... - odpowiedział kapelusznik zrywając się do ataku. Tym razem nie zamierzał ograniczać swojej siły, planował zasypać przeciwniczkę gradem ciosów licząc że w ten sposób znajdzie lukę w jej skalnym pancerzu. Plan w swoich założeniach był całkiem dobry... jednak kapelusznik zapomniał że jego wzrok wciąż w pełni nie przywykł do ciemności, już pierwszy jego atak napotkał na skałę uderzając w nią z głośnym brzdękiem. Terra uśmiechnęła się na ten dźwięk i tupnęła mocno w ziemię a pod stopami Andhera wyrósł ziemny filar który wyrzucił go wysoko w powietrze... gdzie pochwyciły go czarne nitki stworzone przez Cronę, która na czarnych skrzydłach wisiała w powietrzu. Magini ziemi wyglądała zaś na zdezorientowaną.

- Tu nie powinna wyczuć drgań... nie dotykamy ziemi. -stwierdziła Crona szeptem

Kapelusznik skinął głową przyjmując do wiadomości plan Crony. Posunięcie to było dość dobre, bo faktycznie przeciwniczka wydawała się zdezorientowana ale na wszelki wypadek Andher wyciszył również wszystkie dźwięki które z siebie wydawali - nie wiedział jak czuły jest słuch niewidomej a nie chciał by zdradził ich oddech lub zbyt głośne bicie serca. Nie wiedział też na ile swobodnie może się poruszać, dlatego przygotował czar paraliżu przelewając go w ostrze rapiera i wskazał dziewczynie na cel swojego ataku. Crona zapikowała trzymając Andhera który z ostrzem wzmocnionym magią niczym pocisk zbliżał się do Terry. Kobieta obracała się powoli w kółko nie bardzo wiedząc gdzie podziali się jej przeciwnicy, jednak gdy cienistego dzieliły już sekundy od zadania ciosu, odkrył kolejną cechę obrony Terry. Gdy jego ręka mijała jeden z latających dookoła dziewczyny kamieni, ten zagrał cicha muzykę, a kobieta obróciła się błyskawicznie w ostatniej chwili przepuszczając pchnięcie obok siebie. Crona od razu wbiła się z kapelusznikiem w powietrze unikając tym samym kilku skał które Terra na oślep posłał w górę.
Widać skały w jakiś sposób wykrywały obecność ciała.. teraz wystarczyło znaleźć sposób by to odejść i defensywa przeciwniczki powinna zostać rozbrojona. Kapelusznik jednak nie musiał długo zastanawiać się nad tym problemem. Jego magia, mimo że nie posiadała czysto destruktywnego potencjału była nieporównywalnie bardziej użyteczna niż moce innych magów. Teraz miał szanse się przekonać, jak bardzo potrafi być przydatna w walce.

Melodia zagrana przez kamień ostrzegła czarodziejkę o ataku Andhera i pozwoliła jej obronić się przed jego atakiem. Dlatego teraz kapelusznik wykorzystał moc iluzji i sprawił, że ze wszystkich kamieni zaczęła wydobywać się ta sama melodia, dziesięciokrotnie głośniejsza od pierwowzoru. Mając nadzieję że to skołuje przeciwniczkę ponowił próbę ataku - i faktycznie był to dobry plan. Crona zapikowała a Andher wywołał głośną muzykę, która sprawiła że elementalistka chwyciła się za uszy cierpiąc widocznie. Wtedy też ostrze kapelusznika wbiło się w jej bok a ten poczuł jak jej ciało sztywnieje momentalnie objęte mocami paraliżu. Kobieta niczym zamrożona stała w miejscu po czym jęknęła.

- Poddaje się... wyłącz te przeraźliwe dźwięki.-o dziwo jej hardy głos teraz brzmiał naprawdę potulnie, Andher nie wyczuwał w nim podstępu.

Cienisty domyślał się, że będzie tego żałował jednak myśl o zbędnej przemocy budziła w nim niesmak. Powinien kontynuować atak i całkowicie pozbawić energii swoją przeciwniczkę by w późniejszej fazie starcia z Dark Scar nie stanowiła zagrożenia... jednak nie potrafił się zmusić, by to zrobić. Przeklinając w myślach własną naiwność zakończył działanie zaklęcia i odezwał się do czarodziejki

- W porządku, powiedz mi teraz gdzie znajdę tego całego białego króla

Zdziwiona Crona wylądowała koło Andhera, zaś magiczka Ziemi odetchnęła z ulgą i o dziwo opadła po prostu na ziemię, zamiast jakimś podstępem kontynuować walkę. Chwyciła dłońmi za swoje gołe stopy i delikatnie zaczęła je masować.

- Chodzenie bez butów jest uciążliwe wiecie? -burknęła po czym kończąc masaż siadła po turecku i niewidzącymi oczyma spojrzała na kapelusznika. - Biały król jest gdzieś na niższym poziomie, zapewne niebawem przybędzie tu, bowiem umie wykrywać wyładowania energii magicznej. Jednak nie radze wam z nim walczyć. -dodała dziewczyna i uśmiechnęła się lekko. - Mnie nie musicie się już bać... jesteście dość silni by nie musieć przed wami grać.

Cienisty dał znać Cronie by opuściła go na ziemię - choć wiedział że w momencie gdy wyląduje stanie się ponownie narażony na atak. Ryzykował, ale nie widział innego wyjścia z tej sytuacji

- Jest aż tak silny? Poza tym skoro już skończyliśmy tą farsę z wzajemnym atakowaniem się... mam na imię Andher
- Jestem Terra, wybaczcie mi wcześniejsze zachowania, musiałam utrzymywać pozory. -westchnęła dziewczyna niewidzącymi oczyma wodząc po sali. - Tak, Biały Król to potężny mag, aczkolwiek niewielu zna jego prawdziwą moc. -dodała i uśmiechnęła się lekko. - Ja też nie znam jej dokładnie, wiem tylko dla czego Stein zdecydował się nadać mu najwyższy z tytułów...ale za nim o tym, kim jesteście?
- Prawdę mówiąc my też musieliśmy je utrzymywać - odpowiedział kapelusznik wciąż mając przed oczami obraz Aryuki - - Można nas chwilowo uznać za magów niezależnych, przynajmniej dopóty dopóki nie uda nam się wrócić do gildii i rozstrzygnąć czy dalej uznają nas za członków czy już u nas zapomnieli
- Rozumiem.-przytaknęła Terra. - Musicie jednak liczyć się z tym że wkraczając tutaj, Biały Król będzie widział w was wrogów, a to nie wróży dobrze. -powiedziała i zamilkła na chwile. - A prawdę mówiąc z tego co słyszę on zbliża się tutaj, idzie do nas... ale nie spieszy się mu.- mówiąc to skrzywiła się lekko.

Andher westchnął ciężko, wyraźnie zmęczony

- W takim razie nie będę miał innego wyjścia niż stawić mu czoła... Przekonam się przynajmniej, czy faktycznie zasłużył sobie na swoją rangę
Kapelusznik miał nadzieję, że zdoła zająć Białego Króla wystarczająco długo, by Aryuki odnalazła zakładnika... Bo mimo swojej niechęci do Dark Scar cienisty najchętniej zwyczajnie by się wycofał, jednak nie mógł zostawić dziewczyny samej
- Ja nie mam zamiaru z nim walczyć, dowiedziałam się tego czego chciałam. -stwierdziła kobieta wstając z ziemi. - Macie jeszcze jakieś pytania?
- Dlaczego byś miała z nim walczyć? W końcu to twój sojusznik, czy jak tam się wzajemnie w gildii określacie - zapytał Andher uśmiechając się - - Nie mam żadnych pytań, może tylko z której nadejdzie strony... Chciałbym mu wyjść naprzeciw, by nie wplątać cię w niepotrzebną walkę
-- Tak naprawdę, nie jestem jego sojuszniczką. Nazwijmy rzeczy po imieniu -infiltrowałam Dark Scar, a że już wiem co chciałam mogę to zakończyć bez zbędnego rozlewu krwi. -wytłumaczyła Terra z uśmiechem.
Nawet jeśli cienisty nie do końca uwierzył w słowa Terry nie dał tego po sobie w żaden sposób poznać
- Zakładam, że pytanie dla kogo ta infiltracja byłoby nie na miejscu, w końcu wspólny przeciwnik niekoniecznie czyni ludzi przyjaciółmi... Nasze drogi się tu rozchodzą, może przyjdzie nam się jeszcze spotkać w lepszych okolicznościach zakładając że uda nam się przetrwać spotkanie z Białym
- A więc żegnajcie... magowie z Fairy Tail.- oznajmiła dziewczyna powoli zapadając się w ziemię, jak gdyby były to ruchome piaski.

Cienisty uśmiechnął się pod nosem słysząc nazwę swojej gildii. Ciekawiło go skąd Terra wiedziała o której spośród gildii mówił, jednak w tej chwili nie miał czasu by się nad tym głębiej zastanowić. Zbliżał się bowiem kolejny, znacznie groźniejszy przeciwnik... A kapelusznik zamierzał stawić mu czoła
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 15-07-2012, 14:17   #92
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Gdy chwilę temu Kerei leżał na ziemi czują głęboki ból czuł się głęboko nieobecny. Miał wrażenie, że na wszystko reaguje z opóźnieniem. Bliskość sukcesu na swój sposób rozpraszała go z każdą okazją, jaką miała.
Pojawienie się zamaskowanych wojowników było raczej interesujące. W odróżnieniu od piątego przypominali bardziej staranne wojsko w odróżnieniu od szalonego najemnika.
Zaśmiał się do siebie z nadzieją że pozostawi cały ten chaos myśli i swoisty brak zaangażowania w korytarzu pełnym staranowanych wojowników Dark Scar. Nie chciał się zatrzymywać bez powodu.

Przed oczyma miał dwie przeszkody. Blondyna, któremu pomieszały się pojęcia podłogi z sufitem oraz palacza który pozwalał sobie na zbyt wiele.
Zakręcił parę razy kosą, a płomienie z czystej energii magicznej zaczęły być widoczne wokół niego. Nie miał ochoty się zatrzymywać.
Rzucił się przed siebie tworząc portal - ukośny. Miał zamiar wyskoczyć w prost na blondyna i zrzucić go na parter, aby nie utrudniać sobie walki.

- Przynajmniej wiem, że jestem we właściwym zamku - rzucił w odpowiedzi rozpoczynając swój atak.

To było na swój sposób groteskowe dla Kereia.
Ta dziewczyna dbała o całą swoją rodzinę, pracowała dla poddanych i litowała się nad niewolnikami oraz sługami. W nagrodę została porwana przez walniętego starucha na kameleonie oraz przypominającego zombie fana fajek tuż po klęsce jej własnego imperium, które bóg zmiażdżył bo było zbyt niesamowite w swojej świetności.
Momentami rozumiał nawet ludzi pokroju Reia za ich podejście do wszystkiego. Choć nie mógł wierzyć w prawdę tych wydarzeń.
Nic nie mogło wykreować losu tak beznadziejnego, a on to udowodni. Uderzając prosto w pionki które wprowadzają nieszczęście na tą szachownice.

Palący się od magicznej energii Kerei wskoczył w swój portal by pojawić się zaraz przy zdumionym blondynie. Jednak zanim jego ciało uderzyło w chłopaka by strącić go z sufitu, kosiarz wpadł w inny portal i wylądował tuż przed doktorem z papieroskiem. Ten z uśmiechem spojrzał na runicznego rycerza. - Portale... ciekawa sztuczka, użyteczna, nie obrazisz się jak tez trochę się nimi pobawię? -zapytał dalej zagradzając chłopakowi przejście od oddalającego się łańcuchowego pająka.
- Miłej zabawy - mruknął i szarżą ruszył prosto na doktora, będąc przekonanym, że ten znowu spróbuje użyć portali. A nawet, jeżeli nie...to dostanie kosą w bok.
Zamysłem Kereiego było rozproszenie portalu, który otworzy doktor na jego trasie przy pomocy własnego. Dwa portale nie powinny mieć możliwości znajdowania się jeden na drugim. Co prawda mag nie był tego pewien, ale nie zaszkodziło sprawdzić.
Gdyby oponent próbował uciec tworząc portal za lub pod sobą, Kerei miał zamiar zrobić to samo, zamykając doktorka w świecie między czasem a przestrzenią.
Doktorek uśmiechnął się na widok pędzącego kosiarza leniwym ruchem wyciągając dłoń z kieszeni. Jego palca zaciskały się na jakiejś białej gładkiej kulce...
(Miejsce na grafikę)
... o niewielkich rozmiarach. Członkowie Fairy Tail zapewne poznali by skradziony dawno temu przedmiot, jednak dla runicznego strażnika był on nowym widokiem. Stein wyciągnął przed siebie dłoń która ściskała kamień ze słowami. - Ice Lances- a zimne powietrze zawirowała przed kamykiem formując się w lodowe igły które uderzyły z impetem w ciało pędzącego maga, odrzucając go do tyłu jak i raniąc na rękach niczym ostrza malutkich sztyletów.

Chłopak ze zdziwieniem spojrzał na swoje dłonie. Nie było miłe.
Z drugiej strony teraz wie, czego się spodziewać, najzwyczajniej magii lodu. Ba, jego przełożona była w tym mistrzynią.
Postanowił zrobić to samo, otwierając portal nie tylko przy pojawieniu się jakiegoś przed nim, ale i w celu blokowania nadchodzących ataków. Choć nie miał zamiaru do portalu wskakiwać osobiście z obawą że doktor ma podobny tok myślenia do niego. Nikt nigdy nie chce polec przy własnej taktyce.
Wytrzelił przed sobą blood bolt, celując w magiczną kulę, po czym ruszył biegiem na przeciwnika.
- Z gołymi rękoma będzie ciężko... -westchnął Stein i wsunął kule z powrotem do kieszeni zaś w jego dłoniach z drobinek metalu uformowała się sporej wielkości kosa. Kerei znał magię która ją stworzyła i wcale nie był zachwycony tym kto jej używał. Zauważył jednak jedną interesująca rzecz, w momencie gdy przeciwnik zaczął tworzyć kosę śruba w jego głowie przekręciła się nieznacznie. Naukowiec zakręcił nią zgrabnego młynka i po chwili jego oręż zderzył się z krwawym pociskiem rozbijając go w perzynę. Po chwili dwie kosy uderzyły o siebie i zatopiły się w krótkim acz efektowny i widowiskowym tańcu ostrzy. Iskry leciały na boki, a powietrze świszczało przy każdym zamachu, jednak to Kerei udowodnił że spora lat ćwiczeń jest warta poświęconego czasu. Odbił w pewnym momencie kosę wroga do góry i uderzył trzonem swego oręża prosto w mostek doktora, zapierając mu dech w piersiach jak i posyłając go kawałek do tyłu.
-[O] Pff...[/i] -prychnął naukowiec łapiąc z trudem powietrze. - Czas wyrównać szanse...Great Mana Blaze.- krzyknął pewnym głosem z wrednym uśmieszkiem, a jego ciało zalśniło od uwolnionej mocy, włosy zaś uniosły się lekko do góry pod wpływem energii.- Hymm.... ciekawy czar podoba mi się... -stwierdził naukowiec lekko przekręcając śrubę w swej głowie.
- Hm? - Zdziwienie ogarniało Kereia coraz bardziej. Magia kreacji oznaczała spory problem, i tyle dobrego że wróg jeszcze nie mieszał jej z swoim lodowym wynalazkiem. Choć fakt, że był w stanie wykorzystać mana blaze nie był już taki przyjazny. Nie dziwiło go jednak, że wróg mógł znać tą technikę. Nazwa brzmiała jak parodia jego własnej a samo zaklęcie nie było niczym innym od spalenia własnej magii i korzystania z efektów samego spalania.
Choć skąd mógł znać królewską magię Reia?
Chłopak miał swoistą nadzieję, że nie nadzieje się na nic pokroju sztyletu anty-magicznego i jakoś da sobie radę.
Rzucił się ponownie na wroga, który tym razem by w zasięgu skoku.
Miał zamiar wykorzystać podwójnie Mana Strike. Raz, aby uderzyć w kosę wroga rozgrzaną energią, a drugi, z wykorzystaniem lodowej jednostki elementarnej magii.
W ten sposób powinien łatwo zniszczyć twór doktora i uderzyć go nim ten będzie w stanie wykreować nową broń.
Przynajmniej będzie jedno trafienie do przodu.
Doktor jak i Kerei ruszył do ataku, tym razem był jednak zdecydowanie szybszy i zwinniejszy, chyba nawet instynkt mu się poprawił bowiem zamiast starać się trafić Kereiego kosą, wykorzystał podłą sztuczkę. Kosa w jego dłoniach momentalnie zmieniła się w włócznię, na co runiczny rycerz w ogóle nie był przygotowany. Pchnięcie trafiło bezbłędnie w jego bok, ale na szczęście dla Kereiego nie przebiło skóry z powodu płonącej energii magicznej, chłopak poczuł jedynie silne uderzenie i został odrzucony do tyłu. Stein zaś ataku nie kontynuował, stanął jedynie w miejscu dalej blokując przejście i ponownie zmieniając broń w kosę.
- Walnięta maszyno, czego chcesz od Kai!? - krzyknął zirytowany skacząc ponownie w przód. Tym razem jednak postanowił stworzyć portal pod nogami Steina. Oczywiście, portal wyjściowy pojawi się nad doktorem, ale powinno to nieco go zgubić w akcji. Chciał przebiec w tym czasie za doktora i kopnąć go z dala od siebie, aby w końcu być w korytarzu. Miał dziwne wrażenie, że blond pająk poruszał się zbyt szybko, aby miał czas na tak toporne walki. Tym bardziej, że widział poziom swojego przeciwnika jako dosyć wysoki.
- Nie martw się nic jej nie zrobimy, służy raczej jako produkt handlowy. -zaśmiał się Stein stając w bojowej pozycji. Tym razem plam Kereiego zaskoczył Steina, który nie zdążył zareagować na nagłe pojawienie się portalu. Naukowiec spadł nagle w dół i wyleciał z sufitu ponad tym miejsce, widać że trochę go to skołowało ,bowiem Kerei zdążył go wyminąć zanim ten zamknął portal skradzionym zaklęciem. Takie robienie naukowca w balona jednak nadszrapnęło jego dumę bowiem nim kosiarz zdążył go kopnąć ten ryknął. - Nigdzie nie idziesz dzieciaku! - i machnął ręką zaś korytarz przed runicznym strażnikiem został nagle zablokowany przez grubą lodową ścianę.
Rei stworzył szybkim ruchem portal między sobą a Steinem i rozpalając kosę ogniem wyprowadził silny Fire Strike w ścianę z lodu nie martwiąc się o przeszkodę, z małą nadzieję że zdąży ruszyć w bieg za nim doktor spostrzeże co się dzieje.
Cieszył się jednak że nie udało mu się wyprowadzić tego ataku poprzednio, jako teraz wróg wiedziałby co Kerei ma w planach.
Doktor zamknął portal spokojny mruchem gdy Kereie jednym silnym ciosem zniszczył lodową bariera zmieniając ją w dużej mierze w wodę. - Powiedziałem że nigdzie nie idziesz... czas chyba byś poznał potencjał swej magii. -westchnął doktorek patrząc na plecy biegnącego w głąb korytarza chłopaka i wyrzucił spalonego papierosa na ziemię po czym pochylił się niczym do sprintu. - Mana Blaze - speed version. - po tych słowach blask z ciała przelał się na nogi doktora, który odbił się od ziemi i po prostu zniknął.
Chłopak nie musiał zastanawiać się dwa razy, aby zrozumieć, o co chodzi doktorowi.
Natychmiastowo odwrócił się chcąc otworzyć portal, aby wykorzystać momentum wroga do wpakowywania go do środka, po czym byłby gotowy samemu zacząć uciekać przez otwieranie portali przed sobą jednego za drugim.
Nie myślał nigdy o tym aby ktoś miał możliwość skupienia efektów spalania na jednej tematyce. Był na swój sposób zdumiony zdolnością przeciwnika.
Jednak dlaczego nazwał ją "jego magią"?
Nim Kerei zdążył wymruczeć formułę zaklęcia, noga Steina pojawiła się nagle przed jego twarzą, sprzedając mu silnego kopa. Jednak nie dane było mu opaść, przyspieszony do granic możliwości naukowiec, pojawiał się dookoła chłopaka kopiąc go jak i uderzając we wszystkich możliwe sposoby. Wyglądało to jak gdyby Kerei był tłamszony przez liczną bandę bliźniaków. Zakończeniem tej sekewncji ciosów był mocny kop z góry uderzający prosto w głowe Kereiego i posyłający go na spotkanie z posadzkę, w którą niemal się wbił. Stein zaś wyprostował się przed pobitym przeciwnikiem i z namaszczeniem począł odpalać kolejnego papierosa, zaś magiczne wzmocnienie znowu rozlało się na całe jego ciało. - Może dasz sobie spokój?
- A dla czego ty tego nie zrobisz!? - warknął na doktora otwierając portal pod sobą, identyczny jak do tego który otworzył wczęśniej pod doktorkiem. Nie miał jednak zamiaru spadać w pionie, chciał wykorzystać energię z opadania aby wpaść w profesora z pełnym zamachem swojej broni, o ile uda mu się zaskoczyć wroga takim wykorzystaniem swojego momentum, powinien być w stanie wyprowadzić w niego kilka uderzeń i w końcu rzucić się w bieg za Kai.
Była to jedna z walk które właściwie nie potrzebowały słów, obydwoje wymieniali się głównie uderzeniami, co jak na obecną chwilę nie przeszkadzało chłopakowi.
Przynajmniej po serii uderzeń jaką otrzymał nie był pewien czy jest w stanie powiedzieć
zrozumiale więcej niż jedno zdanie.
Kerei nie traci łczasu na słowa, atakując szybko i zacięcie. Spadł na swego oponenta z potężnym zamachem uderzając ostrzem w ciało Steina. Jednak tak jak wcześniej włócznia tak teraz kosa nie przebiła energetycznego pancerza, ale pociągnęła wątłe ciało doktorka ze sobą, odrywając jego stopy od ziemi. Kerei uderzał niczym szalony, trzonkiem ostrzem jak i finalnie własną i całkowicie prywatną pięścią prosto w nos przeciwnika, posyłając go na łopatki. Doktor przeturlał się po ziemi, jednak szybko poderwał się do góry, ocierając obolała twarz i żebra. - Zaczynasz naprawdę irytować. -warknął lekko przekręcając śrubę w głowie, po czym z jego ciała strzeliło kilka wyładowań elektrycznych.
Rei momentalnie wziął swoje przeczucie za małą informację, co do poczynań jakie powinien podjąć.
W pierwszym miejscu upuścił swoją kosę na ziemię.
Następnie skoczył w przód rozgrzewając swoją rękę przez Fire Strike, otworzył przed sobą (i za Steinem) Portal, wystrzeliwując przez niego...Nasycony ognistą magią blood bolt.
Osobiście chłopak prześlizgnął się pod portalem i skoczył w stronę przeciwnika z zamiarem uderzenia go pięścią zaopatrzoną w Ice strike. Chciał uderzyć przeciwnika, a jeśli już to mu się uda, przed odesłaniem go w tył, chciał złapać jego śrubę i chociaż raz porządnie ją przekręcić.
Stein oparł się dłonią o podłoże, zaś z miejsca styku poczęły strzelać błyskawiczki z sekundy na sekundę przybierające na sile. Jednak Kerei miał genialny plan! Posłał wszak rozgrzany krwawy pocisk przez portal by ten ugodził w plecy naukowca!. Jednak po bliskim spotkaniu głowy kosiarza z ziemią ten wciąż był chyba trochę rozkojarzony. Pocisk bowiem przeleciał przez portal i wyleciał po drugiej stronie sporo nad głowa Steina, by ugodzić w twarz swego właściciela który pędził z lodowym atakiem na Steina. Spotkanie z krawo-ognistym pociskiem nie należało do najmilszych a ponadto spora ilość krwi dostała się do oczu chłopaka oślepiając go na chwilę.
W tym czasie doktorek dokończył swoje zaklęcie słowami - Eletric Field.- a pod stopami ocierającego oczy kosiarza zabłysnęły błyskawice które po chwili strzeliły do góry pochłaniając całą sylwetkę runicznego rycerza. Ishir na pewno byłby pod pewnym wrażeniem widząc jak Stein wykorzystuje dawno skradzioną magię do swych celów.
Wyładowania biegały po ciele kosiarza, sprawiając mu niewyobrażalny ból jak i kopcąc część jego ubrania. Gdy magia przestała działać Kerei opadł na posadzkę ciągle jeszcze dymiąc lekko i podrygując od skaczących po nim wyładowań.
Może mały przebłysk w głowie nieco pobudził Kereia.
Chłopak był zadowolony, że wyrzucił kosę, nie potrzebował dodatkowego przewodnika doczepionego do jego dłoni, czuł się koszmarnie po jednym ataku, choć widział że Stein potrzebuje chwili na jego użycie.
Przypomniał sobie za to o czymś jeszcze...Albo może raczej coś jeszcze spotęgowało jego uderzenia.
Przypomniał sobie, że posiada miecz skradziony wcześniej śniącemu rycerzowi.
Postanowił to jakoś wykorzystać.
Z racji braku jakiejkolwiek ilość opcji i pomysłów w jego głowie, skoczył z przyśpieszoną portalami szarżą na Steina. Miał zamiar uderzyć go pięścią, która zapewne zostanie zablokowana jednak da mu okazje na zaskoczenie oponenta ukrytym ostrzem, które może zawsze wyjąć spod kurtki.
- Aleś ty uparty. -prychnął naukowiec i tak jak spodziewał się runiczny rycerz, stanął w pozycji gotowej do bloku. Pięść chłopaka została pochwycona przez dłoń naukowca, która zacisnęła się mocno na ręce Kereiego. Doktorek już unosił drugą dłoń by wyprowadzić jakiś atak, gdy dostrzegł podejrzany ruch, ze strony swego oponenta. Momentalnie złapał się za śrubę w głowie i mocno ją obrócił, zaś miecz śniącego rycerza popędził w jego stronę. Ostrze uderzyło w bok doktora, rozcinając jego fartuch, ale gdy dotarło do ciała brzdęknęło głośno, jak gdyby natrafiło na zbroję. Sprawa szybko się wyjaśniła- bok szalonego naukowca, pokryty był rozrastająca się powoli plamą metalu, była to jedna ze starych sztuczek zielonowłosego kowala, którego magii zapewne doktorek teraz używał.
- Było blisko... - stwierdził Stein i nie puszczając pięści Kereiego uniósł drugą rękę w której począł forować się długi prosty miecz.
Oko Kereia błysnęło, gdy ten skoczył na Steina z całą swoją drobną masą. Stwierdził on, że jeśli otworzy za przeciwnikiem portal do sufitu i pchnie go, od zderzenia z podłogą nie wybroni go pewnie nawet zbroja. O ile siła uderzenia nie przygwoździ też Kereia, sytuacja będzie znacznie bardziej pozytywna.
Stein zaskoczony tym ruchem zachwiał się wpadając w otwarte przejście, ciągnąc jednak ze sobą trzymanego kosiarza. Jednak w tym wypadku naukowiec był w gorszej pozycji bowiem, to on gruchnął plecami o ziemię, spadając z wysokości sufitu i jęknął przy tym cicho. Kosiarz zaś mimo że też odczuł upadek był teraz górą - i to dosłownie bowiem siedział okrakiem na rozłożonym na posadzce naukowcu.
Kosiarz, co prawda obecnie zaopatrzony w miecz, szybko uderzył ostrzem w śrubę od idąc ręką w górę głowy Steina. Czuł, że równie dobrze zbroja może zacząć osłaniać jego gardło, a kilka uderzeń w śrubę uszkodzi jego magię.
Poza tym...Otworzył ponownie portal pod nimi, rozpoczynając drugą przejażdżkę. Tym razem planował w trakcie lotu rozpalić Mana Blaze, aby zwiększyć siłę, z jaką pchnie Steina w dół.
Jednak jak to się mówi, doświadczony przeciwnik dwa razy na tą samą sztuczkę się nie łapie, a co więcej Stein był oponentem który bardzo łatwo mógł wykorzystać moc przeciwnika przeciwko niemu samemu.
Uderzenie w śrubę faktycznie sprawiło że grymas bólu wykwitł na twarzy naukowca, jednak nim miecz drugi raz w nią uderzył, przed metalową częścią pojawił się mały portal w który wpadło ostrze... a Kerei poczuł jak coś rozcina mu bok. Odpowiedź nasuwała się sama, chłopak własnie sam siebie dźgnął i to usypiającym mieczem, bowiem gdy tylko ostrze wyrwało kawałek ciała runiczny rycerz poczuł się naprawdę bardzo senny.
Kerei poczuł ból...Oraz...Ironicznie, orzeźwienie.
Tego mu właśnie było trzeba. Z skrzywionym uśmiechem szepnął "blood bolt".
Krew wyciekająca z rany przeformowała się w pocisk i wróciła do ciała z uderzeniem, które było impulsem mającym pobudzić osłabione ciało Kosiarza. Teraz przynajmniej wiedział jak funkcjonuje to ostrze. Choć ta wiedza nie była mu właściwie potrzebna.
Będąc dosyć drastycznym Kerei szybko w tym samym czasie ciął wzdłóż ciała Steina chcąc naciąć go na tyle aby sam poczuł usypiający efekt. Drugą ręką starał się naprzeć na Śróbę doktorka, tak, jakgdyby próbował ją wyłamać.
 
Fiath jest offline  
Stary 15-07-2012, 17:28   #93
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wyspa

Edgardo Mortis

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IrOliVhbBo8&feature=related[/MEDIA]

Sytuacja w której był postawiony Mortis robiła się co najmniej tragiczna. Jego przeciwnik, który na pierwszy rzut oka wydawał się zwykłym błaznem, okazał się być zabójczo skuteczną maszyną, które bez problemu radziła sobie z Alicją i Mortisem.
Młody szlachcic postanowił więc wykorzystać jedyną sztuczkę która mu została, unieruchomić oponenta by zdobyć kulkę, która mogła mu zapewnić wolność. Cerber z głuchym trzaskiem kości rozdzielił się na trzy warczące wściekle ogary, których przybycie zamaskowany przeciwnik szlachcica przywitał radosnym klaśnięciem.
- Dużo masz jeszcze tych dziwnych zwierzaków? Zabawne są, ta wężowa kobieta była niczego sobie! –dodał ze śmiechem i ugiął lekko nogi, jak gdyby chciał rzucić się z gołymi pięściami na trzy warczące i śliniące się postaci cerbera. Co gorsza Mortis mógł domyślać się, że mężczyzna podołałby walce z jego przywołanym strażnikiem bram Hadesu, tylko przy pomocy swej wrodzonej zręczności i zabójczej precyzji.
- To nasza ostatnia szansa. –mruknęła Alicja widząc jak piąty gotuje się do ataku. – Dajmy z siebie wszystko by zatrzymać tego szaleńca… tacy jak on myślą tylko o zabijaniu, żadne argumenty nie zatrzymają ich żądzy krwi. Ciekawi mnie… co ten jego szef m zaoferował za służbę. –dodała jeszcze dziewczyna unosząc załadowaną kuszę i przymykając jedno oko, zaś Hitodama gotowy do akcji, posłał w stronę piątego strumień przerażających myśli i wspomnień poległych dusz.
Mortis już wyciągał rękę by dać znak cerbera do ataku, kiedy to zobaczył… gdy tylko moc Hitodamy dotarła do piątego, duszek zaświecił się mocno i dotąd powoli krążący po korytarzu przywołaniec zatrzymał się niczym sparaliżowany. Hitodama się bał… dusze zmarłych zamarły z przerażenia gdy wkroczyły do umysłu piątego, który też stanął w miejscu, lekko drżąc na całym ciele. On jednak nie drżał ze strachu… piąty chichotał.
Mortis zaszokowany takim obrotem sytuacji, zerknął na Hitodame który nagle mentalnie przekazał mu wiadomość. – Jego dusza… jego dusza.. –szeptał przerażony świetlik. – Patrz… – dodał i nagle w umyśle Edgardo pojawił się jeden obraz, było to przekserowanie na to co zobaczyły umieszczone na chwile w umyśle piątego dusze zmarłych.


Umysł zamaskowanego przeciwnika, był tak skażony żądza zabójstw, jego dusza była tak przegnita od zła, że sam jej obraz odparł natłok dusz przerażając Hitodame, który nigdy jeszcze nie musiał być przewodnikiem tak skażonej duszy. Duszy która była tak zła, że umiała zmanifestować się w wnętrzu swego właściciela jeszcze za życia.
Cerbery skoczyły na wroga…
- Czy wiesz, że… –szepnął wciąż cicho chichoczący piąty. –…księżyc ma swoja ciemną stronę?- powiedział unosząc głowę, zaś ozdobny półksiężyc przyczepiony do jego hełmu nagle zmienił barwę na czarną. Edgardo i Alicja Az musieli przysłonić oczy, jak gdyby od piątego zaczął wiać potężny wicher, jednak powietrze w korytarzu stał nieruchomo, to po prostu energia która zaczęła bić z jego sylwetki była tak potężna jak i przerażająca. Czuć od niej było prawdziwe zło, Edgardo pamiętał jak kiedyś spotkał starego nekromantę, przy tym co teraz działo się z piątym tamten starzec mógł uchodzić za wzór wszelkich cnót.
Cerbery chyba tez to poczuły, bowiem ich oczy zwęziły się z przerażenia gdy leciały w stronę prostującego się piątego.
Palec Alicji drżał na spuście kuszy, którego z powodu strachu nie była wstanie nacisnąć.
- Dark moon dance.- szepnął piąty po czym zniknął i pojawił się za skaczącymi psami z pochyloną lekko głową. Ogary zaś zawisły w powietrzu w groteskowej pozie, jak gdyby czas na chwile dla nich stanął, po czym z paskudnym dźwiękiem rozpadły się na kawałki, niczym jabłko cięte przez wariata piła spalinową. Szczątki cerbera zniknęły gdy ten został odesłany do swego wymiaru by tam się zregenerować, zaś jego krew brudziła ściany i posadzkę, niczym w jakimś horrorze. Piąty zaś stał na tle tej masakry, a księżyc na jego czole powoli wracał do pierwotnej barwy.
- Uwielbiam to… westchnął lubieżnym głosem i przeciągnął się niczym po upojnej nocy. – Ten dreszczyk towarzyszący zabijaniu, to wspaniałe uczucie wypełniające dusze, dziękuje wam że dzis dostarczyliście mi rozrywki. –stwierdził i powoli ruszył w stronę Alicji i Mortisa których strach sparaliżował doszczętnie.
Osobnik w hełmie minął ich bez słowa i spokojnym krokiem nie obracając się ruszył w kierunku kolejnych drzwi które prowadziły gdzieś w głąb kompleksu. – Wybaczcie ale skoro mam kule nie mogę za długo się tu z wami bawić, mój klient nie będzie czekał. –powiedział z wyczuwalnym smutkiem w głosie. – Poćwiczcie to gdy następnym razem na siebie wpadniemy będziemy mogli dłużej i ciekawiej potańczyć! –dodał już wesoły niczym dzieciak wychodzący z piaskownicy, po czym zniknął za drzwiami, pozostawiając Mortisa i Alicje w milczeniu.
Kobieta po chwili osunęła się na kolana, a pot rosił jej czołu, łzy zaś zbierały się w kącikach oczu.
Kim on jest…” – przemknęło szlachcicowi przez myśl, gdy poczuł że i jego kolana są jak z waty i osunął się na ziemie.

I co teraz?

Wejście w grocie.

Krio odskoczyło tyłu dysząc ciężko, z rozcięcia na jego głowie kapała krew, a lewa ręka wisiała bezwładnie wzdłuż ciała. Jego ogromny bazooko-miecz, ciążył mu w prawej ręce, mim oto najemnik uniósł go w zdyszany do bloku. Rozejrzał się po polu bitwy, myślał że to kuchcik i wodna Emo pokraka sprawią mu tu najwięcej problemów. Jednak gdy teraz patrzył na ich skrwawione oblicza leżące na ziemi u stóp odzianych w biel osobników, wiedział że ci dwaj strażnicy Dark Scar byli małym piwem w porównaniu do przybyłych. A przecież tylko jeden z nich zrobił to wszystko! Sam powalił bez problemu tamtych Dziaków, a teraz bez problemu odbijał Krio od wejścia!
- Co z was za jedni do jasnej cholery! –ryknął mężczyzna ruszając do ponownego natarcia.
Odziany na biało zamaskowany, który siedział na schodach, koło swego kompana, nie biorąc udziału w potyczce westchnął delikatnym głosem. – Co za uparty człowiek… –powiedział bardzo melodyjnym głosem. – Nie lubię niepotrzebnego rozlewu krwi. Wtedy słychać płacz, świat gra wtedy swą smutna symfonię.
Jego partner nie odpowiedział, tylko odbił trzymanym w dłoni egzotycznym ostrzem atak białowłosego najemnika, po czym ciął na odlew tworząc kolejną ranę na ciele najemnika. Krio jęknął zaciskając palce kurczowo na rękojeści ostrza, którym wsparł się by nie upaść .
„- Chociaż ten cały Kerei się przebił. Mam nadzieje że nie będziesz zła Alicjo… –pomyślał jeszcze osuwając się na ziemie u stóp zamaskowanego oponenta, który niczym posąg patrzył na najemnika z góry chowając z cichym sykiem miecz do pochwy.

Agarth Ensis

Wojownik rozwiązał zagadkę naukowca bez większy problemów, widać Ogden myślał że to sala pełna potworów będzie najlepszym zabezpieczeniem dla klatki z dziwnym stworem. Gdy najemnika wkroczył z powrotem do pełnej klatek sali, zobaczył uwolnionego potwora, który przeciągał się trzymając w łapie jakieś ludzkie zwłoki i wgryzając się w nie z lubością.
- Thyy mhiii phommmhuuuc. –powiedział swym dziwnym głosem stwór wypuszczając na ziemi trzymane zwłoki i zerkając na Ensisa. – Thhhhehhrazhhh jhaaa phomhuuuccc thobiee. –dodał przeciągle stwór powoli zbliżając się do wojownika.
Agarth już chciał coś powiedzieć, gdy nagle monstrum doskoczył do niego, a jego łapa przebiła na wylot brzuch wojownika. Ten nabrał głośno powietrza naprężając się na chwilę, lecz po chwili zwiotczał, czując jak wraz z krwią powoli odpływa z niego życie, kropla po kropli. Jaszczur zrzucił umierającego Ensisa ze swej łapy/ - Jhaa phomóccc Chhh umhrzzeć głuphhczcze. – zasyczał radośnie stwór patrząc na ciało Ensisa w którego oczach powoli dogasało światło życia. – Za stharrrhy… hhhchhhe świeszhheghooo mhęshaaa. –westchnął jaszczur i powoli obijając ogonem o posadzkę ruszył w głąb kompleksu zupełnie nie przejmując się swym wybawcą.

Ensis leżał na posadzce, czuł pulsujący ból, który jednak powoli słabł. Tak samo zresztą jak słabł słuch mężczyzny, który powoli słyszał tylko szum, jego oczy zachodził mgłą, a kończyny były jak z ołowiu, najemnik nie był wstanie ruszyć nawet małym palcem.
I tak będzie wyglądał mój koniec?” – przeszło mu przez myśl. Potem zaś przez jego głowę poczęły płynąć obrazy z całego jego życia, powoli, niczym film w którym nie warto przegapić nawet najmniejszego kawałka. Powoli zapadał w ciemność.
Czy słyszy kroki? Nie to pewnie złudzenie… kto mógłby tu przyjść… to na pewno nie kroki…
Ale przecież chyba widzi buty przed oczyma… białe buty.. i chyba ktoś kuca… biała szata gnie się na nim. Wyciąga buteleczkę… czy jego głowa się unosi czy to tylko wrażenie… nie ważne… jest taki senny…
I Agarth zasnął, zaś po brodzie ściekały mu kropelki wlanego do ust płynu. Postać w białym stroju, takim samym jak piąty i strażnicy przed wejściem powoli oddaliła się w stronę wyjścia. A kawałek zielonego pancerza, który na chwilę wychylił się spod szaty błysnął w zagubionym promyku światła.

~*~

Agarth otworzył powoli oczy. Wszystko go bolało, a ostatnie wydarzenia pamiętał jak przez mgłę, przecież chyba umierał, więc czemu dalej leży na podłodze tej pełnej trupów komnaty. Ile czasu spał?
Mężczyzna delikatnie dotknął brzucha i poczuł że rana wylotowa, zasklepiła się, była już po niej tylko wciąż ciepła blizna.
Ktoś musiał go uleczyć… ale kto i dlaczego?
Najemnik już chciał z trudem wstać, gdy nagle usłyszał szelesty łańcuchów. Szybko więc opadł na ziemię, by wtopić się w wszechobecne tu trupy i lekko uchylając oko obserwował kto lub co niosło tu ten dźwięk.
Okazało się, że był to dobrze ubrany mężczyzna o blond włosach i szczupłej sylwetce. Poruszał się na krześle utkanym z łańcuchów, które przy pomocy pajęczych nóg z tego samego materiału powoli wkroczyło do pomieszczenia.


Na jego kolanach zaś spoczywała młoda dziewczyna o seledynowych włosach i skromnym stroju, związana metalowymi okawami w których widocznie facet się lubował, zaklebnowana i zapłakana. Była młoda, miała nie więcej jak 14 lat. Było to wyraźne porwanie… albo jeszcze coś gorszego.


Agarth zastanawiał się na ile sprawne jest jego ciało, czy da rade odbić tą biedną niewiastę z rąk dziwaka. Przecież dopiero co otarł sie o ramie kostuchy, czy warto było ryzykować? Nim jednak zdążył podjąć decyzję, usłyszał kolejny szelest, a spod sufitu opadła kolejna postać.
Był to osobnik ubrany w długą białą szatę, z hełmem zasłaniającym całą twarz który na czole miał mały pół księżyc.
- Witaj Piąty. –powiedział blond włosy osobnik bez wątpienia do mężczyzny który spadł spod sufitu. – Masz to?
- Oczywiście… widzę, że ty tez masz to czego mi trzeba. –powiedział wskazując związaną dziewczynę.
- Doktor Stein dotrzymuje obietnic, było pewnym że ją wyrwiemy. –powiedział z uśmiechem facet na łańcuchowym tronie. Agarth znał ten paskudny uśmiech, tak zawsze patrzyła na niego szlachta i wysocy urzędnicy gdy coś mu zlecali. Niby mili i przyjaźni, w głębi jednak uśmiech ten znaczył, że było się dla nich niczym zwykły nic nie warty robak.
Piąty jednak się tym uśmiechem nie przejął i wydobył z kieszeni jakiś czarny kulisty przedmiot który rzucił blondynowi.
- Łap swoją kulkę i dawaj dziewczynę. – Blondyn pozwolił by jeden z jego łańcuchów niczym jakaś macka odłączył się od tronu i złapał lecący przedmiot, łańcuchy którymi obwiązana była dziewczyna zaś podpełzły do Piątego, który zarzucił sobie jej skrępowane ciało na ramię.
- Chcesz się może trochę rozerwać… –zapytał jeszcze osobnik w hełmie a w jego wolnej ręce zalśniło coś na kształt pół księżyca.
- Nie dziś, obaj jesteśmy zajęci, jeszcze byś coś się stało dziewczynie. –odparł spokojnie szlachcic.
Piąty tylko prychnął, ale chyba jego żądza krwi póki co była zaspokojona, bowiem odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia prowadzącego na półkę skalną. Blondyn odprowadził go wzrokiem, mruknął – Idiota… – i na swym tronie ruszył w stronę korytarza prowadzącego do wnętrza budowli.
Agarth zas obserwując to wszystko musiał teraz zadecydować co zrobić. Czy kogoś gonić, a może leżeć tu i czekać na cud?

Jeden z wielu korytarzy.

Uwolniony przez Agartha potwór kroczył powoli podziemnym kompleksem, a jego ogon trzaskał o podłogę coraz bardziej nerwowo.
Był głodny, naprawdę głodny. Potrzebował mięsa, najlepiej mięsa jakiegoś maga.
Jaszczur zawył i ruszył pędem przed siebie...
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 15-07-2012, 17:30   #94
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ishir

Połączona magia dwóch rywali ugodziła w kwasowego ślimora z całą swoją mocą. Stwór ryknął głośno, jednak ten pierwotny krzyk został zagłuszony przez łomot gromu i szum wody. Zaklęcie całkowicie pochłonęły potwora, zasłaniając go falą energii magicznej, która ugodziła jeszcze w bramę wejściową obracając zabytek w drobny pył. Tak samo zresztą jak potwora, którego potężne zaklęcie najzwyczajniej unicestwiło, zostawiając po nim tylko kwasowa plamę.

Wodna smoczyca westchnęła i zerkając na Ishira cała spłonęła nieznacznym rumieńcem i szybko go puściła odskakując do tyłu. Odwróciła się do niego plecami by ten nie widział jej płonącego czerwienią oblicza i bąknęła tylko. – Masz szczęście… gdyby mnie tu nie było już byłbyś w brzuchu tego monstrum. – po tych słowach powoli zaczęła iść w stronę wyspy. – Nic tu po mnie. –prychnęła. – Miałam bronić wejścia, a to zostało zniszczone więc tak jakby rozkaz się anulował, teraz to zwykła dziura w ścianie… –było to dość mocno naciągane, ale dziewczyna zapewne chciała odejść by nie musieć teraz walczyć z elektrycznym magiem.

Do wycieńczonego Ishira, szybko podbiegł Joghurt oraz reszta chowającej się za skała drużynki.
- Nic Ci nie jest? –zapytał ksiądz z troską, pomagając chłopakowi usiąść . – Chyba nici z wchodzeniem do środka w takim stanie nasza siła bojowa spada niemal do zera. –dodał jeszcze do niebieskowłosego.
- Czy tam ktoś siedzi? –zapytała nagle fioletowo włosa wskazując wysokie drzewo na skraju lasu. I faktycznie na wysokiej gałęzi ktoś siedział, osobnik o długich białych włosach, ubrany niczym grabarz. Dodatkowo na głowie miał ciemny cylinder i zajadał się ciastkami obserwując siedzibę Ogdena… jak gdyby na coś czekał.



Kerei

Walka z doktorkiem rozgorzała na dobre, mimo że runiczny rycerz przez większość czasu przegrywał, teraz powoli zaczynał przejmować inicjatywę. Przygwoździwszy Steina do ziemi fundował mu co rusz, wycieczkę z wysokości sufitu na ziemię, mieczem starając się uderzyć w ciało pokryte stalą.
Jednak mężczyzna w kitlu nie był byle kim, w powietrzu, gdy po raz kolejny spadał z Kereim na ziemię, chwycił twarz runicznego rycerza, a z jego dłoni strzeliły wyładowania elektryczne. Tobył niestety ostateczny cios dla kosiarza, bowiem jego poranione i wymęczone potężnymi zaklęciami ciało, nie było wstanie przyjąć kolejnego tak potężnego ataku, by dalej kontynuować walkę.
Impulsy elektryczne przebiegały po całym ciele, Kereiego, gdy on i Stein opadli na ziemię, doktorek bez problemu go z siebie zrzucił i kopiąc w żebra posłała na najbliższą ścianę, na której to chłopak się rozpłaszczył i z jękiem osunął na ziemię.
- Byłeś naprawdę uparty, prawie zaczynałem brać Cię na poważnie. –westchnął Stein. – Chętnie bym jeszcze z Toba tu poszalał, ale jak widzisz mamy gościa specjalnego… prawda doktorze Ogden? –zapytał Stein odwracając się w stronę w która Kerei chciał się przebić. Zza zakrętu bowiem wyłonił się stary naukowiec, wraz ze swym ochroniarzem – golemem stworzonym z dusz rodziny Shiro.



Gdy Kerei dostrzegł tą dwójkę przez jego umysł przeszedł impuls, jeden impuls który przypomniał mu ile bólu wywołali oni w sercu jego władczyni, co zrobili z Reim, czym przez nich stało się dziedzictwo Babilonu.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Mj2jc2dO4Mo&feature=player_embedded[/MEDIA]

Kosiarz chwycił swoją kosę, która leżała obok niego i z trudem niemal krzycząc z wysiłku przy pomocy broni wstał na drżące nogi. Stein z podziwem patrzył jak runiczny rycerz, dysząc unosi broń do góry, ze wzrokiem wbitym w Ogdena i jego golema.
-[i] Czyżby jakieś stare porachunki?-[i] mruknął zaciekawiony doktorek odpalając papierosa.- Jeżeli się dołączysz nie będę Ci przeszkadzał, sam mam z nimi do pogadania przy użyciu siły. –stwierdził wypuszczając głąb dymu i tworząc w dłoniach kosę.
Kerei zaś musiał wybrać. Walczyć? A może w zamieszaniu przebić się dalej i gonić siostrę? Czy może wcisnąć ta irytująca cegiełkę, która widział kontem oka, która na pewno w tej szalone sytuacji okaże się guzikiem do jakiejś tajnej komnaty.
Czasu zaś było niewiele, bowiem Ogden gestem posłał golema w stronę Steina, a maszyna ruszyła wbrew sobie na doktora.

Stara Kopalnia


Aryuki wymknęła się z starego miejsca wydobycia, pozostawiając w nim pokonanego maga oraz przybyłego wojownika. Jednak nie miała zamiaru pozwolić im na łatwy pościg. Jej pięść wzmocniona duchową energią uderzyła o wsparcie szybu na niszczycielska siłą. Stare drewno zajęczało i pękło niczym zapałka, jego kompan który od wielu lat wspierał strop wraz z nim, nie wytrzymał ciężaru nowego zadania i sklepienie zadrżało groźnie. Po chwili przyspieszona Aryuki biegła już między spadającymi kamieniami, które miał zapewnić przeciwnikom sporo pracy w odkopywaniu się. Zapewne wystarczająco tyle by wezwać runicznych rycerzy by Ci zgarnęli opryszków do więzienia.
Jednak to nie był jeszcze czas triumfu, bowiem nawet jeżeli Andher uporał się z Terrą, to w kopalni wciąż pozostawał najważniejszy z „wrogów”. Biały Król, który trzymał przy sobie porwanego z wioski chłopaka.
„- Dalej się łudzisz że chłopaczek jeszcze żyje? Żałosne. ”- zadrwił głoś w głowie Aryuki ta jednak zignorowała zaczepkę.

Dziewczyna pędem dotarła do sali z której wcześniej usunęła ją Terra. Maszynka Juna była w tym bardzo pomocna, bowiem bez niej zgubienie się w korytarzach starej kopalni na pewno był oby bardzo proste.
Dziewczyna wpadła do komnaty akurat by zobaczyć jak Terra żegna się z magami znikając w ziemi. Crona spojrzała na podchodząca do nich z pytającym wzrokiem Aryuki i wyjaśniła pospiesznie: - Okazało się, że ona wcale nie chce walczyć. Szpiegowała dla kogoś w Dark Scar… a teraz zniknęła by uniknąć gniewu Białego Króla który tu idzie.
- Czyżbym słyszał swój tytuł? –rozległ się nagle delikatny, lekko zachrypnięty głos od strony wejścia do sali. Terra widać pomyliła się twierdząc że Król jest daleko… a może miał on swoje sztuczki by szybko się poruszać.
Wszystkie głowy odwrócił się w tamtą stronę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=s_1WdlYMHgE&feature=related
[/MEDIA]

Przybysz ubrany był w długą szatę, zakrywała ona nawet stopy osobnika i ciągnęła się po ziem Iza nim. Głowna jej część była biała, jednak przy ramionach i wzdłuż nóg przechodziła ona w zieleń zdobioną złotym deseniem kwiatów. Przez pierś szata przecinana była szarą szarfą, która utrzymywała olbrzymi miecz, przypięty do pleców króla. Kołnierz Szaty był bardzo obszerny, przypominał wręcz zimowy szal, szczelnie okrywający szyję. Doczepiony był doń niebieski szlachetny kamień, za który zapewne można byłoby kupić małą wioskę. Teraz służył on jednak za pochodnie, bowiem świecił snopem blado błękitnego światła. Spod kaptura, który zarzucony na głowę miał osobnik, wystawało kilka kosmyków, białych długich włosów. Wyglądało na to, że to naturalny kolor nie zaś siwizna. Twarz króla przysłaniała biała maska, z dziurkami jedynie na oczy, cienkimi szparkami przez które rzekomy szlachcic przyglądał się grupce. Z jego olbrzymich bufiastych rękawów, wystawały tylko koniuszki bardzo wychudzonych palców, całe pokryte bandażami, tak że nie było widać nawet kawałka skóry.


Obok króla stał zaś porwany chłopak. Powłóczył on powoli nogami, jednak oczy miał zamknięte, niczym w jakimś transie.
Aryuki zaś zerkając mimochodem na urządzenie Juna zauważyła coś zastanawiającego. Według maszyny poziom Magii Białego Króla był naprawdę niski, nieporównywalnie mniejszy od mocy Andhera czy jej własnej.

- Czego tu szukacie? –zapytał zachrypnięty Król bardzo spokojnym tonem. – Nie szukam walki więc proszę złóżcie broń, jakiś pokłon wobec króla też byłby mile widziany, cenie sobie dobre maniery. –odparł nie ruszając się z miejsca.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 22-07-2012, 02:07   #95
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
[media]http://www.youtube.com/watch?v=DMFM2q6jHqg[/media]

Drżące palce szlachcica mimowolnie się rozluźniły i jeszcze moment temu tak pewnie ściskany przez niego w dłoni lewak opadł teraz na ziemię z głośnym szczękiem.
- On... on już nie jest człowiekiem... ani nawet potworem... nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Taką duszę mogą posiadać jedynie najokrutniejsze z diabłów i lordowie demonów.
Wiedział, że musiał czym prędzej wziąć się w garść. Nie udało im się odzyskać kuli, więc nie mogli tracić więcej czasu. Mimo to nie mógł zmusić swojego ciała do ruchu. Ten dziwak bez mrugnięcia okiem pokonał dwa z jego duchów! Zabicie ich nie sprawiłoby mu najmniejszej trudności.
Mortis nie wiedział jak długo tak klęczał wpatrując się w swoje drżące dłonie, jednak kiedy w końcu stwierdził, że jest w stanie się poruszać, wstał powoli i stawiając chwiejne kroki pozbierał swój oręż, włącznie z pękniętym rapierem który wsadził z powrotem do pochwy przy pasie i podszedł do swojej towarzyszki. Klęknął przed nią i spoglądając jej głęboko w oczy, położył rękę na ramieniu.
- Musimy ruszać, Alicjo. To jest wojna. Tu nie ma czasu na strach i łzy. Wielu dobrych najemników i rycerzy z Zakonu Złotych Krzyży poświęciło swoje życie, licząc iż zakończymy to szaleństwo. Nie możemy się teraz poddać.
Chłopak pomógł dziewczynie wstać, po czym poprowadził z powrotem w stronę sali laboratoryjnej. Po drodze zaś poprosił ognika aby zdał mu raport z tego co się działo u Kereia i Agartha. Być może któremuś z nich udało już się odnaleźć doktora Ogdena.

Alicja powstała w milczeniu z ziemi tuląc swoją kusze do piersi. W czasie gdy kobieta powoli dochodziła do siebie ogniki zaczęły powoli zdawać relację. Te które doszły od ducha Agartha były niepokojacę, Hitodama bowiem widział jak najemnik zostaje przebity na wylot przez łapę jakiegoś potwora. Wyglądał tak jak by jego dusza miała zaraz opuścić ciało, przywołaniec jednak nie widział co było dalej bowiem ten dziwaczny potwór chyba go wyczuł i zaczął gonić. Hitodama zaś nie wiedząc czy paszcza bestii może mu zagrozić, zaczął uciekać i w ostateczności zagubił się gdzieś w korytarzach, widział jednak jakiegoś blondwłosego mężczyznę, który zmierzał gdzieś wraz z związaną młodą dziewczyną. Poruszał się zaś na tronie zbudowanym z łańcuchów.
Duszek który towarzyszył Kereiemu, doniósł natomiast, że chłopak wdał się w walkę z jakimś doktorem, którego nazywali ponoć Steinem. Aktualnie ciężko ranny runiczny rycerz mierzył się dodatkowo jeszcze z Ogdenem, działo się to niedaleko wejścia które obrał kosiarz.
- Coś się dzieje z Krio. -jęknęła nagle Alicja połykając łzy - Czuje to, coś mu się stało..

Edgardo zamknął oczy, skupiając się na obrazach przekazywanych mu przez ducha.
- Wygląda na to, że Kerei i Krio wdali się w walkę ze strażnikami przejścia - rzekł do dziewczyny. - Potem jednak Shiro zauważył jedną z porwanych dziewczyn i ruszył za nią w pogoń. Wtedy to pojawili się jacyś ludzie ubrani podobnie jak Piąty i z łatwością pokonali dwóch strażników. Pozwolili przejść dalej Kereiemu, ale Krio został w tyle. Wtedy nie był jeszcze mocno ranny... Zaś Shiro walczy obecnie ze Steinem i Ogdenem. Był tam jeszcze pewien blondyn... wydaje się że wraz z porwaną dziewczyną zmierza teraz w kierunku Agartha, który pokonał swojego przeciwnika i teraz znajduje się w jaskini gdzie uwolnił z klatki jakiegoś stwora który odwdzieczył mu się śmiertelnie go raniąc...
Chłopak otworzył oczy i ponownie spojrzał na Alicję.
- Musimy więc wrócić do wyjścia i wybrać jedno z pozostałych przejść. Moje duchy mogą nas tam szybko przetransportować. Ty zdecyduj, idziemy na odsiecz Krio, czy też Agarthowi i porwanej dziewczynie? Straciłem jak do tej pory trzy z moich najpotężniejszych duchów, więc rozdzielenie się nie byłoby zbyt roztropne.

- Krio wiedział na co się pisze podejmując się tej misji. -powiedziała najemniczka powoli wracając do siebie po spotkaniu z Piątym. - Naszym celem było uratowanie dziewczyny, tak więc musimy dotrzeć do niej.

- Ja również tak bym postąpił - stwierdził łowca z westchnieniem, dobywając srebrnego klucza z wygrawerowaną na nim głową konia. - Miejmy nadzieję, że Krio przeżyje. A teraz spieszmy niewiaście na ratunek. Hirake, Jigoku Uma no Tobira: Nightmare!
Edgardo pomógł dziewczynie dosiąść wierzchowca, po czym sam na niego wskoczył, chwytając się jego grzywy, która mimo iż na pierwszy rzut oka wyglądała jak czarny dym, w rzeczywistości była niezwykle elastyczna i wytrzymała, niczym skondensowana ciemność.
- Trzymaj się mocno i pochyl głowę żeby nie zachaczyć o strop korytarza - doradził towarzyszce, a następnie rozkazał Koszmarowi cwałować dopóki nie znaleźli się pod skalnym zboczem po którym wcześniej wspiął się Agarth.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=zBdrVSTIGyE[/media]

W czasie pospiesznej jazdy na mrocznym wierzchowcu Hitodama raportował sytuacje... która zależnie od miejsca przebiegu starć przybierała różne barwy. Kerei przy użyciu jakiegoś tajnego przejścia ewakuował się z walki między Steinem a Ogdenem. Potyczka zaś była naprawdę niszczycielska, doktorek z kosą wyzwalał potężne zaklęcia oparte na różnych żywiołach. Koryatrz raz pokrywały lodowe sople by zaraz po chwili wyrosły z nich ostrza mieczy wspomagane przez błyskawice. Golem jednak przy pomocy sztyletu z dziwnego czarnego materiału wchłaniał większość zaklęć, jednak zmuszony był przez to niemal do całkowitej obrony. Ogden krył się za swym tworem, przy pomocy pilota sterując ruchami golema, jak i rzucając w walczących różnymi fiolkami które zapełniały korytarz różnego typu zasłonnami dymnymi jak i zapewne truciznami. Mimo to Stein atakował wciąż z uśmiechem na ustach, który szybko został przysłonięty przez metalową maskę przeciw gazową, którą stworzyła magia skradziona niegdyś rodzinie Shiro. Powód radości szybko się wyjaśnił, do walki bowiem nieoczekiwanie dołączyły dwie osoby.
Pierwsza z nich wyskoczyła... ze ściany korytarza. A dokładniej rozniosła mur w perzynę by w ten sposób dostać się za golema i ugodzić w jego bok mieczem o olbrzymich rozmiarach, tym samym posyłając maszynę na przeciwległą ścianę i odsłaniając drogę do Ogdena. Wojownik ten był rosły i umięśniony, a jego usta przysłaniały bandaże. Na prawym ramieniu zaś widniał tatuaż Dark Scar.


Drugi przybysz wkroczył do korytarza z większą finezją, powolnym dostojnym krokiem wychodząc za rogu korytarza za plecami Steina.



Ubrany w koszule o zdecydowanie za dużych rękawkach, oraz obcisłe czarne spodnie przepasane grubym sznurem. Jego białe włosy sięgały łopatek a ich końce pozaplatane były w malutkie warkoczyki. Na wysokości odsłoniętego przez dekolt stroju mostka, widniał kawałek tatuaży mrocznej gildii Steina. Mężczyzna bez słowa wyrzucił ręce przed siebie, strzelając czymś dziwacznym, czego Hitodama nie był wstanie rozpoznać z powodu prędkości pocisków, które uderzyły w pierś starego naukowca posyłając go do tyłu. Dark Scar obejmowało zdecydowane prowadzenie w tej potyczce.

Duszek który miał śledzić blondyna także zdał swój raport - ten jednak był bardzo mało pocieszający. Poruszający się przy pomocy łańcuchów mężczyzna krętymi korytarzami dotarł w końcu do sali gdzie leżał Agarth (Hitodama doniósł że wojownik wciąż żyje ale jest mocno osłabiony) Rumak Edgardo docierał właśnie do półki skalnej gdy duszek go zaalarmował. W sali wraz z blondynem był... piąty! Wymienili kilka słów i wymienili się - Blondyn otrzymał kulkę a zamaskowany wariat dziewczynę. Po tej transkacji piąty ruszył do wyjścia, zaś Ensis zaczął powoli skradać się za blondynem.

Edgardo cały czas relacjonował Alicji potyczkę Bliznowców z Ogdenem.
- Nie wygląda to dobrze. Stein jest naprawdę potężnym przeciwnikiem, a do tego wspierają go pozostali członkowie Dark Scar. Wygląda na to, że bez problemu pokona doktora, jednak w obecnym stanie my również nie możemy się z nim mierzyć.
Chwilę potem łowca wraz z Alicją zeskoczyli z wierzchowca, po czym chłopak poklepał Koszmara po szyi i podziękował za pomoc, a następnie zamknął bramę Piekielnego Rumaka. Po chwili zaś z lekkim wahaniem wyciągnął następny klucz.
- To ostatni z moich szkarłatnych kluczy. Jeśli Sukub również polegnie, to wszystko będzie spoczywało na tobie Alicjo. Nie wiem w jakim stanie jest pan Ensis, ale w razie czego jestem gotowy oddać mu część swojej energii życiowej, a wtedy wy zajmiecie się blondynem.
To powiedziawszy Edgardo po raz kolejny otworzył Bramę Żądzy, przywołując swojego ostatniego bojowego ducha.
- Na górę? - zapytała krótko Sukub, naciągając swój bicz.
Mortis umilkł na moment gdy hitodama zmieniał stacje z potyczki Steina na spotkanie blondyna z Piątym, po czym niespodziewanie chwycił obie kobiety za ręce i pociągnął w stronę lasu.
- To Piąty! Właśnie dokonał z blondynem wymiany na porwaną dziewczynę i idzie w tę stronę - wytłumaczył na prędce Alicji. - Zapewne zamierza w kierunku wejścia które wybrali Krio i Kerei by przechywić Ogdena po tym jak zostanie pokonany. Prędko, musimy się ukryć!
Łowca odszedł jak najdalej od drogi prowadzącej ze skalnego zbocza do wodospadu (przewidzianej trasy Piątego), a następnie nakazał wszystkim ukryć się w zaroślach, zaś Hitodama ponownie podzielił się na dwa mniejsze ogniki, z których jeden poleciał z powrotem w stronę skarpy by obserwować ruchy Piątego, a drugi pozostał z nimi w ukryciu, dalej przekazując informacje od pozostałych duszków.

Piąty stanął w przejściu nad zniszczoną przez Agartha skarpą. Przez lewe ramię przewieszoną miał porwaną dziewczynę. Stał tak chwile patrząc się gdzieś w horyzont, po czym uniósł nagle wolną rękę z której wystrzelił wysoko w powietrze słup światła, by wybuchnąć na końcu, tworząc jaskrawy znak w postaci księżyca, który unosił się w powietrzu przez dłuższa chwilę. Była to na pewno jakiegoś typu flara, dająca znać kompanom Piątego o wykonaniu zadania.
- Szkoda.. chciałem zmierzyć się z tymi z Dark Scar... mogło by być zabawnie. -westchnął zamaskowany sam do siebie.
- Nic straconego... zrobisz to następnym razem. -odparł mu nagle ktoś nad nim. Okazało się że był to kolejny ubrany w biel jegomość, który wyskoczył z jednego z licznych tuneli dla harpii. W powietrzu, niespodziewanie jednak z jego pleców wyrosły metalowe, zielone smocze skrzydła, których silne machnięcia unosiły go w jednym miejscu.
- Lecimy stąd, reszta zaraz dołączy. -stwierdził smoczy nieznajomy, a Piąty przytaknął niechętnie. W jego ręku uformował się duży półksiężyc, na którym po chwili stanął i zaczął lewitować obok swego kompana.
- Jeszcze tylko to... -stwierdził księżycowy wojownik chichocząc i nagle obrócił się w stronę Hitodamy, posyłając w jego stronę fale magii, która rozproszyła duszka. Kontakt ze zwiadowca urwał się w tym momencie na stałe.

- Cholera - zaklął Mortis. - Wygląda na to, że Piąty posiada nawet zaklęcia zdolne zranić duchy. Cóż, nie żebym się tego nie spodziewał... Tak czy owak Hitodama którego wysłałem na przeszpiegi został właśnie odesłany do zaświatów. Jednakże przedtem zdążył się dowiedzieć, że Piąty i jego towarzysze zdobyli to czego szukali i niedługo opuszczają wyspę.
Popatrzył na Alicje przepraszająco.
- Przykro mi, że nie udało nam się uratować dziewczyny. Powinienem być silniejszy. Nigdy nie wybaczę sobie tej porażki... - westchnął, po czym wyszedł z ukrycia i przyjrzał się miejscu w którym chwilę temu unosili się Piąty i nieznajomy. Jeśli zdążyli już odlecieć to daje dziewczynom również znak do wyjścia, a następnie z pomocą Sukuba cała trójka wlatuje na skarpę, po czym z Mortisem na czele przebiegają przez jaskinię z trupami, starając się czym prędzej dogonić Agartha.
 
Tropby jest offline  
Stary 01-08-2012, 17:01   #96
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Aryuki najwyraźniej zmieniła preferencje w kwestii uzbrojenia. Bo gdy ponownie spotkała się z Andherem i Croną nie miała przy sobie katany. Za to ściskała w dłoni duży i masywny młot bojowy. A gdy pojawił się biały król, przez chwilę przyglądała się niemu, by skupić spojrzenie na Xinie i ocenić jego stan.
-Co takiego jest w tym chłopaku, że zabrał go tutaj?”- luźna myśl przemknęła jej przez głowę.Dziewczyna nie zamierzała rzucić broni. Wprost przeciwnie. Oparła nonszalancko młot na swym ramieniu.- Słusznie czynisz walki nie szukając, bowiem...- zaczęła liczyć na palcach.-Dwie ciamajdy przed wejściem, Terra, Hyuga, Simo. To chyba wszyscy. Pobiliśmy lub przepędziliśmy wszystkich twoich pomocników. Żadne wyzwanie, jeśli mam być szczera...- Aryuki mówiła to chełpliwym tonem głosu, mając w tym swój cel. Chciała zasiać niepewność w potencjalnym przeciwniku.-Więc nikt ci nie przyjdzie z pomocą, jak zaczniesz rozrabiać. A wszak już zacząłeś. Porwanie tego tu młodzieńca i podpalenie domostwa burmistrza.-wzruszyła obojętnie ramionami.- Jak już się pewnie zorientowałeś, ja pilnuję prawa i porządku w tej okolicy.
Po czym uśmiechnęła się.-Ale też nie szukam walki, więc... jeśli mógłbyś złożyć broń i zacząć wyjaśniać sytuację, byłoby miło.
Król machnął delikatnie i z gracją dłonią. - Ohh w większości to nie byli moi słudzy. -rzucił niedbale. - Nie obchodzi mnie co z nimi zrobiliście. -stwierdził jeszcze po czym dodał. - Co do porwania, nie nazwałbym tego tak, to bardziej branie jeńca dla jego własnego dobra, stawiał opór więc go pochwyciliśmy, wydaje się być dobrym materiałem na sługę. A kto by się po za tym przejmował jakimś wieśniakiem i stara chałupą? Powinniście być dumni że Król zaszczycił ich swa obecnością. -zaśmiał się jeszcze osobnik przysłaniając miejsce gdzie maska powinna mieć usta, zabandażowaną dłonią.
- Ciesze się, że pilnujesz tu prawa, jednak jestem Królem - stoję ponad prawem. -dodł jeszcze przybysz. - Ale znajcie ma łaskę i bądźcie pewni, że pozwolę wam odejść bez szwanku pokazaliście że tkwią w was waleczne dusze, nie warto zabijać potencjalnych rycerzy.
Wojowniczka nie zamierzała informować Króla, że nikt nie stoi ponad prawem. Nawet władca.
Uznała bowiem, że to by było walenie grochem o ścianę. Za to zwróciła uwagę na inne sprawy.
-Ja się przejmuję, runiczni rycerze którzy tu przybędą, też przejmować się będą.- wzruszyła ramionami Aryuki za nic mając słowa białego króla.- A co do zaszczytów, cóż... nie pierwszym jesteś monarchą, którego widziałam. Więc zaszczyt to żaden. Ale... skoro już jesteś królem, to wiedz, że rządzić to sobie możesz na swych ziemiach. Na innych gościem jesteś. I odpowiednio do tego zachowywać się winieneś. Etykieta i dobry obyczaj nawet królów obowiązują.
- To tylko kwestia czasu aż to będą moje ziemie, wszystko co chcę, może być moje. Jestem Królem, należy mi się to. -odparł tym samym nonszalanckim tonem osobnik. Widać nie był on w pełni rozumu... chociaż za pewne wolał słowo - ekscentryk.
-Acha...- stwierdziła sceptycznie Aryuki. Po czym z ironicznym uśmieszkiem dodała.-Szkoda tylko, że konkurencja do tronu świata jest liczna. I jakoś nie chce im się respektować boskiego prawa do tronu waszej wysokości. A i łażenie po brudnej kopalni też nie przystoi monarchom. Cóż więc tu szukasz Królu? Chyba że się zgubiłeś?
- Mam już to po co przyszedłem. -stwierdził arystokrata i sięgnął do kieszeni swej szaty z której wydobył...


...gładką niebieska kulkę która spokojnie mieściła się w dłoni. - Piękna prawda? -zapytał Król podrzucając ją kilka razy by po chwili schować ją ponownie do kieszeni. - Nawet Król czasem musi sam zejść w brud prostoty by zadbać o swe interesy. -dodał jeszcze. - A wy tak właściwie czemu tu jesteście? Aż tak wam brak tej spalonej chałupki? Mogę nawet za nią zapłacić skoro to takie ważne. -dodał zdziwiony zachrypnięty monarcha.
-Zapłata i...on.- Aryuki wskazała palcem na Xina.-Wraz z nietkniętym umysłem, chyba wystarczą.
Przez chwilę czekała, na wypowiedź Crony i Andhera. A nuż mieli w tej sprawie inne zdanie?
Po czym spytała.-A co takiego jest wyjątkowego w tej kulce? Tyle zachodu z powodu przycisku do papieru?
- Ja zgadzam się z Aryuki... -mruknęła cicho Crona, która stała wtulona w ramie Andhera patrząc nieufnie na króla. Monarcha lekko przechylił głowę mierząc grupkę spojrzeniem. - To część mej przyszłej królewskiej rękawicy, Pradawnej rękawicy jeżeli wolicie taką nazwę. Idealny przedmiot dla Królów, symbol dawnej potęgi i władzy. -westchnął w końcu szlachcic i spojrzał na Xina. - Chłopak idzie ze mną... podoba mi się, chce mieć takiego lokaja. Słowa Króla są prawem, więc on nie może się sprzeciwić. Zresztą to wielki zaszczyt.
-A wymienisz go za informacje o kolejnej kulce? Podobny przycisk widziałam u Takera.- rzekła Aryuki kierując się podszeptami Głosu, który chciał napuścić owego osobnika na lorda demonów.
- Król się nie wymienia, Król dostaje to czego żąda. Jeżeli masz jakieś informacje powiedz mi je szybko. -oznajmił osobnik wyciągając władczo dłoń w kierunku dziewczyny jak gdyby udzielał jej głosu.
-Król może i nie. Ale plebs zwykł się targować.- odparła butnie dziewczyna.Ujęła w dłonie młot i dodała.-A sług pewnie masz sporo, więc co ci szkodzi... jednego mniej mieć?
Wojowniczka szykowała się do uniku, spodziewając się że cierpliwość króla już się skończyła. I że samozwańczy władca szykuje się do ataku.

Kapelusznik w milczeniu przyglądał się sylwetce Białego Króla. Swobodna postawa sugerująca kogoś kto w pełni panuje nad sytuacją, traktowanie własnych podwładnych jako czegoś co można zastąpić, zachowanie więźnia który nie stawiał oporu i strzępki informacji wyłowione ze słowotoku przeciwnika - to wszystko pozwoliło Andherowi wysnuć domysł na czym może polegać jego magia. I sama ta myśl sprawiła, że cienisty zaczął się bać. Przywykł mierzyć się z przeciwnikami niejednokrotnie znacznie potężniejszymi od siebie jednak zawsze mógł ich przechytrzyć przechylając szalę bitwy na swoją korzyść. Jednak tym razem, jeśli zgadywał słusznie ofiarą ataku może nie stać się jego ciało, tylko umysł, a kapelusznik niczego nie bał się w równym stopniu jak utraty kontroli nad sobą. Znacznie lepiej byłoby gdyby do walki najzwyczajniej w świecie nie doszło, przeszkadzał w tym fakt przynależności Białego do Dark Scar. Stanowczo zbyt często jego ścieżki przecinały się z członkami tej mrocznej gildii by mógł pozwolić sobie na pozostawienie jednej z Blizn tak sobie w momencie gdy przynajmniej pozornie ma nad nią przewagę. Nie wiedział na ile jego domysły są słuszne a wymyślona na poczekaniu metoda obrony okaże się skuteczna jednak na wszelki wypadek w myślach zaczął nucić sobie wesołą melodię by zająć czymś myśli, nie pozwalając im płynąć swobodnie. Pozostawało mu tylko czekać na moment, w którym walka się rozpocznie...
Król wzruszył ramionami. - Nie chce takich sługusów jak wy, nie znacie się na etykiecie. - stwierdził i obrócił się na pięcie. - Za to nie opłacę szkód, może to was czegoś nauczyć. Sługo idziemy. -rzucił jeszcze i spokojnym krokiem zaczął wychodzić z sali z Xinem u boku.
Aryuki nie odpowiedziała. Przełożywszy młot do lewej dłoni stanęła w pozycji do startu.-Soulspeed.-
Wystrzeliła do przodu niczym pocisk, gnając coraz bliżej, nagle skoczyła na ścianę i wykorzystując pęd, przebiegła parę kroków. Mogło się wydawać, że jej celem jest Biały Król, ale tuż przy nim wybiła się nagle i ominąwszy go doskoczyła do Xina. Wysunąwszy dłoń do przodu, zamierzała dotknąć palcami czoła młodzieńca.-Dispel.-
I rozproszyć urok jakim Biały Król spętał jego umysł, bądź duszę. To wszak nie mógł być rytualny czar.
Biały Król nie przejmował się na początku kobietą, lecz gdy zdał sobie sprawę że to nie on jest celem ataku, uniósł prawą rękę, otwartą dłonią wskazując Aryuki. Ta poczuła nagle powiew wiatru, jak gdyby monarcha tworzył wir, który miał ją wciągnąć. Jednak dziewczyna nie poruszyła się z miejsca...ale jej magia tak! Z palców uformowanych do stworzenia pieczęci, wysunęła się magiczna strużka, w kształcie glifu “Dispel” i zamiast na czoło Xina, niczym mucha wsysana przez wodę w wannie poszybował w stronę zabandażowanej dłoni Króla, gdzie zniknął z cichym “plop”
- Nie dotyka się rzeczy Króla bez jego pozwolenia. -odparł spokojnym tonem arystokrata, sięgając po miecz zawieszony na plecach.
- Nie zachowuj się jak mały chłopczyk w piaskownicy. Królom to nie przystoi.-odparła w irytacji Aryuki blokując swym ciałem, możliwość wyjścia. Jej oczy zmieniły się , gdy sięgała po inną sztuczkę.-Soulsence: sweetspot-
Zacisnęła obie dłonie na młocie bojowym, gotowana na bardziej agresywne podejście do walki. Zdawała sobie sprawę, że młot może zawieść, ale... nadal miała takerową deseczkę.
Gdy oczy dziewczyny obdarzyły ją nową mocą, ujrzała ciało swego przeciwnika w trochę inny sposób. Tym co wyróżniało go na tle poprzednich przeciwników było wyraźne podświetlenie obu dłoni przeciwnika, migotały one delikatnie, co mogło być znakiem że to jego słabość jak i mocny punkt. Aryuki jednak nie zdołała przyjrzeć się dokładniej by odkryć inne słabości oponenta gdyż ten niespodziewanie wyciągnąć w jej stronę rękę.
- Twe oczy mi się nie podobają. Zmień je dla Króla. - po tych słowach zaś z dłoni ubranego na biało oponenta, wystrzelił niczym z armaty przed chwila zniwelowany Dispel i ugodził dziewczynę w czoło, anulując zdolność jej oczu na jakiś czas. Jednak nim król zdążył zrobić coś jeszcze, obok niego pojawił się Andher i Crona. Różowowłosa utkała z ciemności grube igły posyłając je na spotkanie z ciałem przeciwnika, Andher zaś wzmacniając miecz ciosem paraliżu pchnął w kierunku żeber.

Ataki trafiły, bezbłędnie... a przynajmniej tak to wyglądało.
Miecz kapelusznika jak i kolce uderzyły w ciało szlachcica wbijając się w nie. Nie było jednak krwi, a Andher nie poczuł w ogóle oporu, jak gdyby wróg był powietrzem. Monarcha zaś ruszył bez problemu, sprawiając, że miecz i kolce spokojnie przenikały przez jego ciało, czasem nawet na wylot, nie czyniąc mu jednak szkody. Gdy zaś wyszedł z obszaru ataku, ponownie zaczął sięgać po miecz.
- Słudzy nie są wstanie dotknąć Króla. -oznajmił swym zachrypniętym głosem.
-Słudzy może nie....- warknęła wściekle dziewczyna, po czym ruszył do przodu na przyspieszeniu. -Ale...ja... Jestem Legendą!
Uderzyła młotem wyprowadzając. Choć był ciężki w jej dłoniach wydawał się lekki jak piórko. Starała się unikać uderzenia dłoni przeciwnika. Wątpiła jednak, by Biały Król próbował unikać jej ciosu. Była pewna, że pozwoli się uderzyć, by wykazać swą wyższość. Tak jak Hyuga do którego był w charakterze podobny. Arogancki, dumny, przekonany o swej wyjątkowości. Wiedziała że i jej młot przeniknie przez ciało władcy... liczyła na to. W połowie drogi miała zamiar napełnić oręż mocą soulfury. A wtedy Król miałby nieprzyjemną niespodziankę, bowiem bolesne to uczucie, gdy w ciele materializuje ci się broń rozrywając je od środka. Choć tym razem sytuacja byłaby odwrotna, młot napełniony duchową mocą będzie ranił półmaterialne ciało oponenta.
Plan był dobry, gdyby tylko nie jedna znacząca pomyłka. Król bowiem, nie przyjął uderzenia na siebie. Rodziło się pytanie czemu? Czyżby nie był tak próżny,a może miał inne powody? Jednak mimo wszystko monarcha odskoczył w bok i uniósł swój ogromny miecz opuszczając go w stronę odsłoniętych pleców wojowniczki. Ta jednak była zwinna niczym ryba w wodzie, uskakując do przodu zgrabnym fikołkiem i pozwalając by miecz opadł na ziemię gruchocząc posadzkę niczym zapałki, Aryuki aż poczuła ciarki na myśl o tym co to ostrze zrobiło by z jej ciałem gdyby trafiło. Gdy Król podnosił ponownie swa broń, zaatakowali Andher i Crona, tym razem zmieniając taktykę. Różowowłosa utkała z ciemności sieć, którą cisnęła na maga, Andhe zaś wypowiadając kilka słów, sprawił że dookoła głowy oponenta pojawiła się kula ciemności ograniczająca widzenie.
Jednak i tym razem władca uniósł wolną dłoń, która niczym odkurzacz wchłonęła siatkę jak i ciemność ograniczająca widoczność.
- Króla nikt nie złapie i nikt go nie omami. -odparł z wyższością przeciwnik, nie zwracając uwagi na wcześniejsze przytyki.
-Ale tchórzliwie ustępuje bojąc się mej broni. Widać nawet król nie może równać się Legendzie.- dziewczyna szydząc cofnęła się do tył, trzymając mocniej broń. Ponownie przyspieszyła za pomocą “Soulspeed” przeklinając w duchu swój oręż. Wolała bowiem miecze. Niemniej nie było co marnować energii na tworzenie katany. Młot zawirował jej nad głową, gdy skoczyła nieco w górę by nadać ciosowi impetu. Planowała powtórzyć swój atak, w końcu nie przetestowała jego skuteczności na tym pyszałku.
Crony, chwytając Aryuki w swe zgubne sploty. Monarcha zaś wziął zamach i uderzył mieczem w spadająca, splątaną dziewczynę. Wojowniczka poczuł dwie rzeczy, przede wszystkim to że miecz jest tępy, był to tak naprawdę obuch stylizowany na ostrze, po drugie zaś nie zwykłą siłę jakie niosło ze sobą wątłe ramie króla. Marai krzyknęła z bólu pod ciosem “miecza”, poczuła krew ustach. Kobieta została posłana na najbliższa ścianę, na której rozbiła by się, gdyby nie pajęcza sieć, którą stworzyła Crona by pochwycić swa towarzyszkę. Andher zaś cofnął się do tyłu, przyglądając się oponentowi, póki co wolał nie używać nowych zaklęć, by ten ich nie pochłonął.
-Duchy, brońcie mnie przed przyjaciółmi, z wrogami sam sobie poradzę.”- szydził Głos w umyśle Aryuki, a dziewczyna musiała się z nim zgodzić. Ich małe trio było wyjątkowo źle dobrane pod względem umiejętności. Zamiast się uzupełniać, szachowali się nawzajem. Nie zdziwiło już jej też czemu się tak tego Króla bali. Magowie bazują wszak na zaklęciach, a nic chyba nie gorszego niż przeciwnik pochłaniający twą magię i wypuszczającą ją przeciwko tobie. Proste a skuteczne.

Aryuki wiedziała, że król może użyć czarów pochłoniętych przeciw niej, ale cóż innego mogła zrobić? Ataki dystansowe nie były ją mocną stroną, zwłaszcza że przeciw niemu byłyby po prostu nieskuteczne. Musiała zaryzykować i miała pecha.
-Walisz jak dziewczyna i nie potrafisz przyjąć ciosu na klatę jak prawdziwy mężczyzna. Zbierasz sługi... może ty nie jesteś król... tylko królewna?- szydziła wojowniczka ponownie biegnąc wprost na króla.


W połowie trasy szepnęła.-Soulspeed: Shade-
I skręciła nieco w bok, by zostawić władcy łatwy cel, po czym zaatakowała waląc młotem z ukosa, by tym razem dosięgnąć jego ciała, a i jeśli uda się z jego kieszeni wybić tą kuleczkę... tym lepiej. Ów artefakt nie miał w tej chwili znaczenia dla niej, ale jego utrata mogła by wybić przeciwnika z równowagi. A rozwścieczony wróg... popełnia błędy.
Tym razem słowa Aryuki chyba w końcu dotknęły Króla, bowiem odwrócił się w jej stronę gwałtownie i ryknął. - Nie nazywaj mnie tak! Jestem Królem, rozumiesz KRÓLEM!!- głos monarchy stal się zaś dziwny, nie tyle co zachrypnięty, a zmieszany, jak gdyby mówił kilkoma głosami naraz.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=rzfNGy9MptU&feature=related[/media]

Król wyciągnął przed siebie automatycznie dłoń, a pozostawiony przez Aryuki klon został wchłonięty w wir powietrza. Jednak Aryuki miała przez to dość czasu by z ukosa dopaść do Króla. Młot opadł na niego, lecz jak i poprzednim razem wniknął w jego ciało, zaś władca począł obracać się ze swym mieczem w dłoni powoli schodząc z obucha Aryuki. Jednak ta była na to przygotowana, wszak jej celem było zranienie eterycznego ciała wroga. Wyzwoliła ona moc broni... ale nic się nie stało! Wojowniczka źle przewidziała moc oponenta, wcale nie stawał się on zjawą, która mogła by zranić moc duszy... wojowniczka nie wiedziała, czym stawał się Król.
Jego miecz pędził na spotkanie z głową dziewczyny, a ciało władcy już niemal ześlizgnęło się z jej broni, gdy z tyłu zaatakował Andher. Jego rapier oczywiście przeniknął przez głowę monarchy, ale wtedy stało się coś co uratowało Aryuki. Miecz trzymany przez szlachcica, też zaczął przenikać przez jej głowę, zamiast w nią uderzyć... widać przeciwnik będąc w swym niematerialnym stanie, musiał też zmieniać trzymane przedmioty. Cała trójka odskoczyła w różne strony, a król tupnął nogami o ziemię co znaczyło, że znowu był solidny.

Wojowniczka mogła teoretyzować na temat możliwości i mocy przeciwnika. To jednak nie zmieniało faktu, że nie mogła się mu dobrać ze skóry. A ciasnota tuneli poważnie utrudniała wszelakie uniki. To nie było dobre miejsce na walkę, mimo to Aryuki się ironicznie uśmiechała,wręcz prowokująco.
-Czyżbym uraziła dumę... księżniczki, czy też królewny... A może odkryłam wstydliwy sekrecik, przypadkiem?- ironizowała chcąc skupić uwagę białego władcy, na sobie. Trzymając w dłoni młot bojowy, szykowała się do odskoczenia do tyłu, jeśli król na nią natrze. Była wtedy szansa dla Andhera do ataku. Wyglądało że biały król nie potrafi być niematerialny, gdy zadawał cios.
Król miał jednak wiele sztuczek w rękawie. Wściekle uniósł dłoń, celując nią w Aryuki i pierwszy raz podczas tej walki wypowiedział inkantację zaklęcia. - Sphere of Betrayer .
Aryuki poczuła ten sam powiew co przy wsysaniu zaklęć, ale tym razem żadna moc nie znajdowała się w okolicy by zostać pochłoniętą. Szlachcic jednak dalej trzymał wyciągniętą dłoń i Aryuki już po chwili, gdy ugięły się pod nią kolana zrozumiała co się dzieje. Nie mogła oddychać, przeciwnik absorbował tlen znajdujący się w pobliżu dziewczyny. Ręce automatycznie wędrowały do szyi dziewczyny jak gdyby chciały zerwać niewidzialny uścisk, a usta na próżno chwytały powietrze, którego nie było już przy dziewczynie.
Crona od razu ruszyła do ataku, by przerwać zaklęcie. Wystrzeliła kule ciemności w plecy oponenta, jednak przeciwnik zgrabnie wykonał blok swym szerokim mieczem, nawet się nie odwracając. Przerażona Crona ruszyła biegiem by związać oponenta walka wręcz, lecz nim zdążyła do niego dotrzeć, do walki wkroczył cienisty mag.
Andher pojawił się tuż obok, króla, chwile wcześniej korzystając z zdenerwowania wroga, okrył się niewidzialnością i czekał na właściwy moment. Monarcha był wyraźnie zaskoczony, bowiem nim zdążył cofnąć rękę, której używał do absorpcji, rapier kapelusznika wbił się w jego bok, a monarcha pierwszy raz syknął z bólu, gdy stróżka krwi zaczęła barwic białe szaty.
Król opuścił dłoń i odskoczył do tyłu chwytając się za ranę, a Aryuki w końcu łyknęła powietrza.
- Niewybaczalne... niewybaczalne... -wyjęczał monarcha a jego ręce drżały. - SŁUDZY NIE MAJĄ PRAWA DOTYKAĆ KRÓLA!- ryknął zaś cała trójka zaczęła czuć dziwne zawirowania energii dookoła postaci ich przeciwnika.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 13-08-2012 o 20:25.
abishai jest offline  
Stary 01-08-2012, 20:38   #97
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Osłabienie spowodowane pozbawieniem znacznych zasobów magicznej energii nie należy do najprzyjemniejszych. Ishir już kilka razy doświadczył tego zjawiska, lecz za każdym razem było to tak samo nieprzyjemne. Mag skorzystał z pomocy księdza i usiadł na podłodze.
- Nic mi nie jest. – odpowiedział uśmiechając się słabo. –Wybaczcie, ale chyba trochę przeholowałem z użyciem magii i teraz muszę trochę odpocząć.
- Beznadzieja. – Klon przestał opierać się o skałę i ruszył w stronę swojego pierwowzoru. Przy każdym kroku stawał się coraz bardziej przeźroczysty - Jak tak dalej pójdzie zginiemy. A uwierz nie mam na to najmniejszej ochoty.
Skończywszy swoją przemowę Gniew zniknął całkowicie. Uwagę niebieskowłosego przykuł natomiast osobnik siedzący na drzewie.
- Swój czy wróg?- zapytał bez chwili zastanowienia tak by odziany na czarno człowiek usłyszał.
- Widz! -odkrzyknął osobnik. - Trafiłem nie tam gdzie chciałem, więc póki, co korzystam. -dodał z uśmiechem a w jego dłoni pojawił się puchar z dziwnego kryształu, z którego upił łyk. - A wy, co za jedni?! - zakrzyknął jeszcze wesoło.
- Uczestnicy! - Ishir uważnie obserwował swojego rozmówcę. -Trafiliśmy tam gdzie chcieliśmy i póki co walczymy!
Mag rozejrzał się po towarzyszach, chcąc wyczytać z ich twarzy czy w razie potrzeby byli by gotowi do walki.
- Może byś podszedł, bo nie za bardzo mam siły krzyczeć!
Towarzysze Ishira dali mu dyskretne sygnały, że są gotowi, pewniej chwycili swój ekwipunek czekając na rozwój wydarzeń.
- Ale z tego miejsca jest najlepszy widok! -odkrzyknął wesoło grabarz. Jednak, gdy jego wzrok omiótł sylwetkę Ishira zakrzyknął zdziwiony. - Ty nie jesteś przypadkiem z gildii.. Fai.. Fary Fairy Tail!? -dokończył w końcu przypominając sobie nazwę.
- Zależy, kto pyta. - odparł spokojnie mag. -Nie przywykłem przedstawiać się jako pierwszy.
- Mów mi Taker!. -krzyknął doń wciąż wesoły mężczyzna, a gdzieś nad lasem po drugiej stronie wzgórza na niebie błysnęła magia w kształcie księżyca.
-Ja jestem Ishir! - przedstawił się niebieskowłosy. - A to moi towarzysze, którzy przedstawią się sami, jeśli tylko chcą! Masz może pojęcie, co się tutaj dzieje?!
- Na bok grzeczności, mów co tu się dzieje jeżeli wiesz! -krzyknął hardo Joghurt, a Taker uniósł lekko brew i odpowiedział. - Mnie pytacie? Nie mam pojęcia... ale czuje, że będzie ciekawie. W tym miejscu krzyżuje się wiele potężnych mocy. Jedna się nawet tu zbliża, nie czujecie?
Ishir rozejrzał się dookoła. Był święcie przekonany, że jeśli dojdzie do walki to będzie to jego ostatnia walka.
- No wiesz, trochę ciężko kontrolować swoje zmysły po walkach, które zapewne widziałeś. Nic nie czuję. Więc może trochę więcej informacji? - zwrócił się do Takera.
Taker wskazał palcem wejście do twierdzy Ogdena. - Tam. Nadciąga tu cos strasznie głodnego, jak gdyby pierwotny głód. Ciekawe... dawno nie czułem czegoś takiego, ciekawe, co to moż... - nie dokończył jednak swych słów, bowiem odpowiedź nadeszła sama. Skalne odłamki zostały roztrącone na boki a z ciemnego korytarza wyskoczył...



...uwolniony przez Agartha stwór. Wzrostu przeciętnego mężczyzny, cały pokryty piórami. Jego ptasi dziób ociekał krwią, a ogon uderzał o ziemie raz po raz. Małe czarne oczka rozglądał się bacznie po okolicy, szukając potencjalnych ofiar, a gdy tylko dostrzegły grupkę na czele, której stał Ishir, monstrum ruszyło w ich stronę pędem. Jedynie głupiec mógłby pomyśleć, że potwór ma pokojowe zamiary.
- Ciekawe... ciekawe... -stwierdził Taker ze swej gałęzi obserwując wszystko dokładnie. Kazu zaś wystąpił przed grupkę widać było, że chciał jakoś odkupić swoją nieprzydatność w poprzedniej potyczce. - Ja zatrzymam to coś! Wy musicie wiać! -krzyknął do pozostałych członków ekspedycji.
Ishir podniósł się z ziemi. Chwilę przyglądał się lodowemu magu. Niebieskowłosy podszedł do przyjaciela i lekko walnął go w głowę.
- Nie bądź idiotą. Możesz sobie nie dać rady. - powiedział elektryczny mag dobywając Ostrze Gromu -Nie zostawię nigdy więcej przyjaciela na pastwę losu. Z tego, co wiem to jesteś moim przyjacielem...
Z lewej ręki chłopaka wystrzeliły elektryczne szpony. Pięć z czubków palców było przedłużeniem palców. Cztery z kostek były zakrzywione, uformowane na prowizoryczną tarczę.
- Gotowy? - Ishir spojrzał na nadciągającego stwora - Jeden gorszy od drugiego. Ciekawe co będzie następne.
- Wybacz druhu ale znowu potrzebuję twojej pomocy. ” - niebieskowłosy rozpoczął w myślach rozmowę z ostrzem. -“Wiesz jak to skutecznie unieszkodliwić?
Nie czekając na odpowiedź chłopak zamknął oczy skupiając się na biciu swojego serca. Gdy je otworzył dotarły do niego niedostępne do tej pory bodźce. W swej obserwacji nie tylko skupił się na potworze. Nie omieszkał też “przyjrzeć” się Takerowi.
Potwór był na pewno istotą organiczną, impulsy elektryczne szalały po jego ciele, zdradzając umiejscowienie poszczególnych ważnych narządów, dość podobne ustawienie do ludzkiego. Taker był jednak inny. Wyglądało to jak gdyby ktoś upchnął nerwy przypadkowo w jego ciele, jak by robił to jakiś szalony architekt. Czyżby osobnik w jakiś sposób wszedł w powłokę, która siedziała na drzewie ukrywając swe prawdziwe ja?
Na rozmyślania jednak nie było czasu, gdyż z bestia z rykiem skoczyła na magów wyciągając w stronę Kazu swe długie palce.
“- To legendarna bestia, relikt dawnych czasów jak i ja!” -krzyknęło nagle ostrze w umyśle Ishira.-” To potężny wróg, nie macie szans w tym stanie!
Ostrze chyba jednak trochę histeryzowało, bowiem Kazu uskoczył bez większych problemów w bok, a potwór w swym skoku groteskowy zawisł miedzy dwoma magami. Kazu machnął głowa na Ishira a ten odparł tym samym. Ostrze gromu jak i stworzony szybko lodowy miecz opadły na pierzaste plecy stwora. Starożytnemu mieczowi, towarzyszył huk i wyładowania elektryczne, które w połączeniu z lodową magią po prostu wbiły potwora w ziemię między magami. Podłoże popękało a tumany pyłu wbiły się w górę, gdy potwór boleśnie gruchnął o ziemię.
Trzeba było jednak przyznać, że jego skóra była twarda- żadne z mieczy nie zdołał się przez nią przebić.
Stwór podniósł się zgrabnie i odskoczył do tyłu w mgnieniu oka mierząc dwójkę przeciwników dziwnym spojrzeniem.
- Dhruuughii rhazzzz sheee whammm nhee udhaaa. -wyskrzeczał niewyraźnie.
- Co tu się u licha dzieje, mieliśmy złapać Ogdena a nie polować na potwory.- mruknął stary ksiądz, po czym chwycił za rękę Margaret i fioletowowłosą ciągnąc kobiety do wejścia do laboratorium. - My wchodzimy, dogonicie nas? -zakrzyknął do chłopaków uciekając z niebezpiecznego pola walki.
Ishir przytaknął księdzu, że ich dogonią. Słowa Ostrza nie były przyjemne. Jeszcze te dziwne rozłożenie narządów u siedzącego na drzewie mężczyzny.
- Hej Taker! Chcesz zobaczyć walkę lepszą od poprzednich?! - mag z Fairy Tail miał nadzieję, że dziwność nieznajomego oznaczała, że w jakiś sposób przywróci im siły. - Może masz jakiś sposób by sprawić, że nasza energia powróci?!
- A po co mam to robić? Zresztą nie umiem odnawiać energii. -odparł Taker zajadając się ciasteczkiem.
-No wiesz, wtedy dostałbyś pokaz walki jakiej jeszcze nigdy nie widziałeś. - trzeba było ściemniać. Ściemnianie było szybsze niż uciekanie. A bez odnowienie energii jedynie uciekanie pozostało dwójce walczących magów.
- Mówię przecież, że nie potrafię. O patrz, co on robi? -zapytał dziwny osobnik ciastkiem wskazując potwora. Bestia, bowiem biegła już w stronę dwójki chłopaków rozwierając szczęki, gotowa do kolejnego skoku.
-Cholerny stwór! – Ishir mocniej chwycił Ostrze. –Musimy go unieruchomić i zwiewać. Nie damy rady z nim walczyć.
„-Masz w zanadrzu jakieś paraliżujące zaklęcie?” – zapytał swojej broni.
“- Chyba coś wymyśle al... - miecz jednak nie dokończył mówić, bowiem stwór nagle zniknął i pojawił się tuż przy magu elektryczności. Tez zdążył jedynie ze zdziwieniem spojrzeć na niego, a potem łapa stwora gruchnęła go w brzuch z monstrualną siłą. Nogi chłopaka oderwały się od ziemi, a jego ciało niczym piórko na wietrze poleciało w stronę lasu, zatrzymało się dopiero na drzewie, które niemal pękło od zamortyzowania ciała chłopaka. Ten zsunął się z jękiem na ziemię, czując się jak po ciosie armatą w żołądek.
Kazu wystawił ręce przed siebie chcąc zamrozić potwora, ale bestia zrobiła unik, a jej szczęki wgryzły się w ramię chłopaka, wywołując u niego krzyk potwornego bólu. Potwór wyrwał kawał mięsa z ciała lodowego maga i zaczął je przeżuwać ze smakiem, a rany na jego plecach powoli zaczęły zanikać.
-Kazu uciekaj! - wydyszał niebieskowłosy. - Postaram się go zatrzymać.
Może był głupi ryzykując dla świeżo poznanego znajomego życiem. Jednak nie interesowało go to. Dzięki niemu lodowy mag zdradził swoją gildię ściągając na siebie gniew Wodnego Zabójcy Smoków czy Steina. Elektryczny był mu coś winien.
Z trudem podniósł się na nogi. Dyszał ciężko. Sądził, że kilka kości przestało być w jednym kawałku. Nie wiedział jednak, które. Adrenalina robiła swoje.
- Wybacz, że jestem idiotą. - - zwrócił się do Ostrza Gromu. “-Przez moją głupotę nie uratuje San-Nu-Lina.
Chłopak poczuł ból w klatce piersiowej. Nie był on ani trochę związany z obrażeniami.
- Ale taki już jestem. Dbam o przyjaciół bardziej niż o siebie. Nawet, jeśli przez to przyjdzie mi umrzeć.” - Ishir powoli ruszył w stronę potwora. -”Dotąd myślałem, że moim celem jest pokonywanie wrogów. Myliłem się jednak. Moim celem jest ochrona innych.” - chód zamienił się w bieg. -“ Ten ostatni raz... użycz mi swojej mocy.
Kazu jednak nie miał jak uciekać, potwór bowiem chwycił go za szyję unosząc wysoko niczym piórko i dusząc chłopaka. Oblizywała sie przy tym lubieżnie gotowy by wgryźć się w kolejny kawałek umierającego powoli w jego dłoni maga.
Ishir mimo bólu ruszył biegiem w stronę bestii, czuł jak nogi starają się pod nim ugiąć, ale zmusił się do biegu by po chwili pędzić ile sił na ratunek nowo poznanego kompana.
Kiedy potwór, miał wgryźć się już w ramię lodowego maga, niebieskowłosy dopadł do niego i uderzył tępym ostrzem w pierś potwora, na wysokości serca. Ostrze nie przebiło twardej skóry pokrytej pierzem, ale to dziwne nie było -wszak miecz nie został stworzony do cięcia.
Mimo to ostrze ryknęło głośno a cielsko bestii pochłonął elektryczny poziomy słup.



Mag dyszał ciężko a pot lał się z niego strumieniami, czuł że ostrze skorzystało i z jego mocy, jednak było warto, Kazu bowiem leżał obok na ziemi, co znaczyło że siła zaklęcia sprawiła by potwór go puścił.
Jednak nikt nie powiedział, że bestia została powstrzymana. Od miejsca, w którym stał wygłodzony oponent magów, przed atakiem Ishira, ciągnął się teraz długi pas, zdartej ziemi, jak gdyby bestia starała się cały czas wyhamować impet ataku elektrycznego. Kilkanaście metrów dalej, potwór stał, dymiąc lekko i łapami dogaszając kilka tlących się piór, mimo to atak nie wyrządził mu wielu szkód.
Na ptasim dziobie pojawił się paskudny grymas triumfu, gdy potwór począł kroczyć w stronę dwójki osłabionych magów... nie pokonał jednak nawet połowy dystansu.
Za stworem wyrosła z ziemi nagle kula z dziwnego zielonego kryształu, która rozłożyła się niczym rozkwitająca roślina. W środku siedział zaś Taker, który położył dłoń na głowie zaskoczonego potwora, a ten momentalnie zaczął pokrywać się kryształową skorupą, by po chwili zmienić się w zwykłą zieloną rzeźbę.
- Ciekawy zwierzak. -przyznał wesoło były obserwator walki. - Pozwolicie, że sobie go przygarnę, co?
-Nie ma sprawy - wydyszał z trudem Ishir, po czym upadł na kolana. - Dzięki, że jednak się ruszyłeś.
Zaczął napływać mrok. Elektryczny mag zachwiał się lekko, po czym gruchnął o ziemie. Świadomość trzymała się z całych sił. Siły te jednak z każdą chwilą były coraz słabsze. W końcu musiał zemdleć...
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 01-08-2012, 21:46   #98
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
-Panik...arz... z … ciebie...-wycharczała Aryuki łapczywie oddychająci zaczepiła młot o swój plecak.
Pognała w kierunku Białego Króla, nie mając zamiaru dopuścić do tego by mógł zastosować kolejną śmiercionośną sztuczkę. Był niebezpieczny, a tu było stosunkowo zbyt wąsko na uniki.
Należało więc słabość przekuć w siłę. Obie dłonie uderzyły jednocześnie w podłogę chodnika kopalni. Każda niosła inną śmiercionośną moc. -Soulfist, Earthsoulshaking Atak drążącej pięści.-
Proste połączenie technik mające rozbijać bramy i mury... i czasem golemy. Bezużyteczne w walce... zazwyczaj. Tutaj jednak mogło skruszyć podłogę pod stopami Białego Króla i posłać przeciwnika do tunelu niżej.
-Zobaczymy czy umiesz latać.- Aryuki syknęła cicho wyprowadzając cios w podłogę.
Gdy Aryuki usilnie próbowała wyprowadzić Białego Króla z równowagi cienisty w milczeniu analizował działanie jego magii. Umiejętność pochłaniania magii, stawania się niematerialnym by uniknąć trafienia oraz tworzenia pozbawionej powietrza strefy - to wszystko sprawiało, że Biały Król był śmiertelnie groźnym przeciwnikiem. Zwyczajnymi sposobami nie byli w stanie nawet go drasnąć, dopiero wykorzystanie niewidzialności pozwoliło na zaskoczenie Białego tak, by nie zdążył skorzystać z niematerialności. Kapelusznik domyślał się jednak, że drugi raz ta sama sztuczka nie zadziała a jego samego narazi na zbędne niebezpieczeństwo, wykorzystanie pełnego potencjału mocy teoretycznie rozsądne w tej sytuacji również nie wchodziło w grę. Miał w swoim arsenale jeszcze kilka ciekawych zdolności, ale poprzez naturę swojej magii wymagającą raczej działania w pojedynkę nie wiedział czy ich wykorzystanie nie przeszkodzi w jakiś sposób Aryuki. Z Croną nie było problemu, sama potrafiła kontrolować ciemność, a liczne wspólnie wykonywane misje pozwoliły im nauczyć się współpracy jednak mieczniczka mogła by sobie nie poradzić na zmienionym przez Andhera polu bitwy. Uśmiech kapelusznika dobrze teraz widoczny spod podniesionego kapelusza świadczył jednak że właśnie wpadł na kolejny, ciekawy pomysł. Zdobył odrobinę krwi Białego Króla, a to powinno mu wystarczyć by skorzystać z jednej z najciekawszych posiadanych przez siebie zdolności, dlatego delikatnie przetarł dłonią bok swojego rapiera pokrywając wnętrze swojej prawej dłoni życiodajną cieczą. Następnie dłoń tą zacisnął w pięść i wypowiedział inkantację
- Devour magic: Sphere of Betrayer-
Atak Andhera i Aryuki w tym samym momencie pognały w stronę króla. Monarcha zastosował, jednak tą samą sztuczkę, wystawił przed siebie dłoń, a oba zaklęcia zostały bezpowrotnie wchłonięte przez szlachcica. Mimo to wciąż dało czuć się dookoła niego dziwaczną energię, jak gdyby wypływała ona bezpośrednio z jego ciała.
“- Piękny zapach prawda? Ty pewnie nigdy nie czułaś go w takiej postaci.” -odezwał się lubieżny głos w głowie Aryuki. “- Z tego dziwaka ulatniają się dusze i krążą dookoła niego, coś podobnego do twoich technik, tylko zamiast swojej duszy, korzysta z innych, a trochę koło niego krąży.” - wytłumaczył znudzony demon.
Biały Król zacisnął zaś pięść i mocno uderzył w ścianę korytarza, tak że całym tunelem aż wstrząsnęło, a małe pęknięcie zaczęło pędzić po ścianie w stronę magów.
Crona zareagowła instynktownie, od razu tworząc siatkę ciemności przy sklepieniu na wypadek gdyby to miał spaść im na głowy, póki co jednak jaskinia wytrzymała siłę ciosu króla.
-Może czas to zmienić?”-spytała mentalnie łowczyni korzystając znowu z...- -Soulsence-
I przyglądając się otoczeniu władcy.
Dookoła ciała Króla faktycznie krążyły dusze, ogniki energii, niektóre jeszcze lekko przypominające swoje kształty za życia, te starsze już jako świetliste kule. Aryuki zobaczył też, że są one przyczepione cienkimi świetlistymi sznurkami, do dłoni monarchy. Niektóre zaś po wyprowadzeniu przez niego ciosu w ścianę, zmalały nieznacznie.
Dziewczyna ruszyła do przodu przyspieszając nieco, jej oczy naznaczone mocą wydawały się świecić czerwonym blaskiem.
-Soulblade:katana.- stworzywszy nowy oręż, zaatakowała. Lecz tym razem nie władca był jej celem, a duszyczki i łączące go z nim ogniwa. Napełniwszy ostrze mocą soulfury cieła z zamachu

pierwszy sznur łączący duszę z władcą.
Umiejętność wessania magii była stanowczo kłopotliwa, uniemożliwiała cienistemu wykorzystanie większej części jego umiejętności. Zranienie przeciwnika również było wyjątkowo trudne, dlatego Andher musiał mieć pewność że każdy udany cios będzie miał znaczenie. Istniał na to jeden, dość pewny sposób - tym razem musiał oblec swój rapier nieco inną niż zwykle klątwą i trafić Białego Króla w momencie gdy ten nie będzie się tego spodziewał. Dlatego wykorzystał moc złowieszczego ciosu i przygotował się by zaatakować w momencie gdy przeciwnik zajmie się Aryuki
Crona znająca już sztuczki Andhera kiwnęła nieznacznie głową i w sobie tylko znanych celach rozpłynęła się w ciemności. Katana Aryuki ze świstem przecięła powietrze, po czym uderzyła w jedną z nitek, coś brzdęknęło cicho i sznurek pękł niczym ogniwo łańcucha. Złota mieczniczka usłyszała coś jak oddech ulgi starego człowieka a dusza rozpłynęła się w nicość. Królowi jednak chyba nie sposobało sie uwalnianie poddanych mu dusz, bowiem zabandażowana smukła dłoń niezwykle szybko śmignęła w stronę Aryuki i nim wojowniczka zdążyła odskoczyć złapała ją za twarz.
- Ten kto kradnie sługi Króla, sam musi je zastąpić.- wycharczał przeciwnik paskudnym głosem, a dziewczyna poczuła jak uciekają z niej siły... zdolność jej oczu pozwoliła zaś ujrzeć, że król począł pochłaniać jej energie życiową, co w ostateczności mogło zakończyć się pochwyceniem duszy.
Wtedy do ataku jednak wkroczył Andher, pojawiając się z ubranym na biało osobnikiem i wykonując potężne pchnięcie rapierem.
- Nie zwiedziesz Króla po raz drugi. -odparl przeciwnik który chyba tylko na to czekał, bowiem nagle energia przestała być wysysana z Aryuki, a ręka oponenta wniknęła w jej głowę gdy ten stał się niematerialny. Przez to jednak, Andher spodziewajacy się sukcesu, przeleciał przez Króla, wbijając ostrze swej broni w bok towarzyszki... było to doprawdy paskudny brak zgrania.
Król uskoczył do tyłu i już unosił dłonie gdy w jaskini odezwał się nowy głos.
- Panie mój... wybacz że przerywam ale musisz już do nas wracać, dwór Cię potrzebuje. -słowa te wydobywały się z ust Xina, który szedł teraz wyprostowany z oczyma całkowicie pokrytymi bielą, zaś głos na pewno nie należał do chłopaka.
Nie była aż dobra by rozpoznać która dusza należy do Xina. Musiała by je pouwalniać jedna po drugiej. Pozostała prosta analiza sytuacji i wybrania dusz “najsilniejszych”, czyli największych.
I to póki jeszcze ma dość sił.
-Nie warto. Odpuśćsobie.”- pogardliwy ton Głosu rozległ się w jej głowie. -”Teraz ja ci radzę sobie darować tą walkę. Przegrałaś. Nie ma co narażać się niepotrzebnie. Lepiej zachować siły i wyciągnąć wnioski. I przygotować na kolejne starcie. Zacznij się leczyć.
-Jeszcze... nie.- syknęła pod nosem Aryuki i przyglądając się duszyczkom na łańcuchach, ponownie sięgnęła.-Soulspeed:shade.-
Dopaść, przeciąć jednym ciosem jak najwięcej ogniw i odskoczyć jak najdalej wykorzystując szybkość i zwinność. Póki jeszcze było dość sił by to zrobić. Wojowniczka nie była pewna czy w obecnej sytuacji, będzie jeszcze okazja na kolejny atak.
Więc należało teraz, zaatakować, póki był rozkojarzony. A gdyby spróbował ponownie sztuczki z pochwyceniem twarzy... toż to idealna okazja. by przebić kataną jego rękę w okolicy w nadgarstka.
Kapelusznik miał cichą nadzieję że zajęty przez Aryuki i jego własną, fałszywą podobiznę Biały Król da się zaskoczyć i zranić wywołującym obfite krwawienie ciosem. Niestety, jego plan zawiódł a on sam został wykorzystany jako żywa broń przeciwko mieczniczce. Dalsza walka w ten sposób nie miała większego sensu, każdy manifestowana przez niego moc zostawała wchłonięta lub ominięta dzięki niematerialności. Pozostawało jedynie skorzystać w jednej z nieco najpotężniejszych sztuczek w arsenale cienistego...niestety, kosztującej go zbyt wiele sił jak na możliwy do osiągnięcia efekt. Trudno, jeśli jego atak zawiedzie to Aryuki i Crona będą musiały radzić sobie same... Kapelusznik zrezygnowany zamknął oczy i wyszeptał inkantację
- Roztrzaskanie snów: kontrola rzeczywistości
Akcje obu członków drużyny nie doszły jednak do skutku, bowiem ich głowy przeszył straszny ból, jak gdyby tysiące igieł na raz wbijało się w czaszki. Przerwało to koncentracje, zabrało siły z nóg i powaliło na kolana, nawet niewidzialna dotąd Crona upadła na ziemię trzymając się za głowę.
- Klęknijcie przed mym królem. -prychnął Xin zmienionym głosem zaciskając dłoń. - Wybacz Panie że pożyczyłem sobie to ciało, ale to nauczy tych głupców szacunku. -stwierdził zerkając na leżących na ziemi magów. - Idziemy mój Królu?
- Tak Zachariaszu, twój Król znudził się już tym miejscem... -odparł monarcha wyraźnie uspokojony obecnością swego sługusa i powolnym krokiem ruszył za Xinem do wyjścia zostawiając magów wijących się na ziemi.
Aryuki zdała sobie sprawę, że sytuacja ją przerosła. Nie miała sił by powstrzymać Białego Króla, a już całkiem nie była w stanie pomóc Xinowi. Egzorcyzmy nie były jej domeną.
Gdy ból przestał być dojmujący z trudem usiadła opierając dłonie na katanie. Na razie potrzebowała podleczyć rany i dojść do siebie. Więc skorzystała z kolejnej swej sztuczki.- Soulheal.-
Ciało zaczęło się regenerować, ból obitych żeber ustępował, podobnie jak zamroczenie. Umysł odzyskiwał pełną sprawność, choć duchowa moc malała.
Wojowniczka rozważała sytuację przez chwilę. Po czym wstała mówiąc.-Wracamy do miasta. Tam mogą podleczyć wasze rany. Nie ma co siedzieć po ciemku, ale i nie ma co się spieszyć do wyjścia.
On uciekał... Umysł cienistego po raz pierwszy zamroczyła złość. Biały Król zakpił sobie z niego podobnie jak niegdyś on sam zakpił z doktora Steina. Kapelusznik był jednak w stanie dalej walczyć, jego ciału daleko jeszcze było do granicy wytrzymałości, więc najlepszą opcją byłoby kontynuować pościg gdy tylko ich przeciwnik opuści kopalnię. Otwarta przestrzeń da im większe pole manewru i pozwoli być może na pełniejsze wykorzystanie mocy Andhera. Zdołał jednak ochłonąć na tyle, by nie rzucać się od razu w pościg, wiedząc że zamiast tego dużo rozsądniejszym wyjściem będzie poczekać na chwilę słabości wroga
- Wybacz, jednak nie skorzystam z twojej oferty... Zamierzam ruszyć w ślad za Białym Królem
-Zdołasz jakoś... przesłać do mnie wiadomość z informacją o tym, gdzie będziesz?-spytała Aryuki po chwili namysłu.-Być może wtedy zdołam dotrzeć z odsieczą.
Nie zamierzała go powstrzymywać. Przy wieży Takera nauczyła się, że to strata czasu.
- To wszystko zależy od okoliczności... Jednak moja magia raczej nie sprzyja przekazywaniu informacji, raczej ich ukrywaniu. Mam nadzieję, że odsiecz nie będzie konieczna, gdy zaatakuję we śnie lub w innym wypadku ,gdy będzie bezbronny
-Nie jestem pewna, czy jego da się zaskoczyć. Więzi wokół siebie dusze, możliwe że one go strzegą. Wtedy nie dopadniesz go ani pod iluzją, ani we śnie. Dusze go ostrzegą, a one nie śpią.- wyjaśniła krótko Aryuki.-Dlatego zawsze cię zauważał... chociaż...- wzruszyła ramionami.-W bitwie, może nie mieć dość czasu, by reagować na wiele bodźców na raz.
- Nie sądze by warto było go gonić... -powiedziała Crona siadając na ziemi i trzymając się za bolącą głowę. - W końcu mamy to czego chciał... -powiedziała uśmiechając się lekko... i nagle w jej dłoni zawrowała ciemność by wypuścić na jej dłoń niebieską kulkę.- ... skoro to mamy na pewno jeszcze się z nim spotkamy.
Aryuki spojrzała na nią ze zdziwieniem, po czym uśmiechnęła się.-No to pozostaje chyba wrócić do wioski, a potem do tej...Magnalii... czy jakoś tak. I przygotować scenę do kolejnej walki. Jeśli chcesz się z nim zmierzyć Andherze, to chyba lepiej na własnych warunkach i w miejscu dającym ci przewagę, prawda?
- Nie wiem czy to się uda... -zamyśliła się Crona.- Sądzisz że taka osoba jak on cofnie się po skradziony przedmiot? Jest próżny, to chyba wszyscy widzieliśmy, a ma Xina którego musimy odbić... moim zdaniem będzie na nas czekał, sam nie przybędzie - to by oznaczało że przyznaje się do tej małej porażki jaką była ta kradzież. -spostrzegła dziewczyna.
-Kogoś po kulę wyśle, to pewne. Za bardzo mu zależało. A tego kogoś można wtedy złapać i przepytać. Lepsze to niż ganianie za silnym przeciwnikiem samemu będąc poturbowanym.- rzekła Aryuki i wzruszając ramionami dodała.-Poza tym... Nie potrafię... pomóc Xinowi. Nawet jeśli rozwalę Białego Króla, to mu nie pomogę. Rozproszenie obcej magii to jedno, a przenoszenie dusz... to druga sprawa. Trzeba znaleźć odpowiedniego czaromiota.
- O ile to było przenoszenie dusz. -zauważyła Crona.- To bardziej mi brzmiało na przejęcie umysłu. Kiedy jeszcze pomagałam Steinowi, wiele razy widziałam, jak posłani przez Króla ludzie nagle przemawiali tym głosem, może jakiś jego lojalny pomocnik zna się na takiej magii ? Widzieliście jak szybko sie uspokoił gdy usłyszał ten głos. -zamyśliła się kobieta w czerni.
-Może... To wy jesteście magami, nie ja... Nie znam się na tych sprawach.- stwierdziła krótko Aryuki i przeszła do innej nurtującej ją sprawy.-Wiem natomiast, że Xinowi obecnie nie pomogę, ani nie zdołam przeciwstawić się Białemu Królowi. Potrzebuję czasu na przygotowania.- uśmiechnęła się ironicznie dodając.-Poza tym... Zamiast pchać się do kolejnej kryształowej wieży, wolę zbudować swoją, skoro mam przynętę do pułapki.
Spojrzała na Andhera i z ciekawością w głosie spytała.-Nie wiem czemu wy uparcie lubicie walczyć na dyktowanych przez wroga warunkach, zamiast zmusić go do przyjęcia bitwy na własnych?
Crona podeszła do Andhera i jak to miała w zwyczaju złapała go pod ramię, lekko sie uśmiechając i zerkając na niego. - To chyba taka skaza przekazywana z godłem gildii... jakoś magowie z Fairy Tail zawsze mieli tendencje do pakowania się w kłopoty. -stwierdziła i zaśmiała się cicho. - Wiesz... lepiej samemu dać się złapać, niż tworząc pułapki narażać swoich bliskich... -dodała jeszcze zamyślona po czym zamilkła zdając sobie sprawę ze pytanie było bardziej kierowane do Andhera.
- Crona ma rację - odpowiedział Andher uśmiechając się do dziewczyny - Nie mam pojęcia co planuje Dark Scar ale nie mogę pozwolić by ktokolwiek został w to wplątany. Jeśli nie zajmę się Białym Królem osobiście to mogę być pewien, że nikt nie zrobi tego za mnie. Poza tym, skoro w rodzimej gildii nie było nas przez tyle czasu to krótka zwłoka nie sprawi większej różnicy
Aryuki wzruszyła ramionami darując sobie komentowanie ich wypowiedzi. Zamiast tego rzekła.-Jeśli chcecie wyruszyć za Białym Królem, to lepiej jak kulę wezmę ja. Nie ma co mu dawać okazji do jej odzyskania.
- Jesteś pewna? Jeśli nie uda nam się go pokonać to może zdecydować się na próbę jej odzyskania, a wtedy będziesz musiała mu stawić czoła w pojedynkę. To dość niebezpieczne rozwiązanie
-Nie będę w pojedynkę. Ruszam w odwrotnym kierunku.- rzekła dziewczyna.-Do tej waszej Fairy Tail... Myślę, że jest to dość potężna gildia, by ochronić kulę przed jego zakusami, prawda? Poza tym... być może będę miała już w ręku oręż, który będzie w stanie zranić Białego Króla nawet w jego nietykalnym stanie.
- W takim razie, jeśli tylko Crona nie ma nic przeciwko powierzymy kulę twojej opiece. Gdy już dotrzesz do gildii proszę przekaż im że z nami wszystko w porządku i że wrócimy gdy tylko uda nam się dokończyć sprawy z Dark Scar
-Powiem prawdę.- rzekła Aryuki i dodała.- I wrócę.
Wojowniczka dotknęła dłonią swe ciało w okolicy mostka.-Soulblade: throwing dagger-
Ze swego ciała wyciągnęła wąski ozdobny sztylet przeznaczony bardziej do ciskania, niż do walki bezpośredniej.
Po czym podała go Andherowi ze słowami.-Dopóki będziesz miał go przy sobie, znajdę cię.
A dokładniej mówiąc, potrafiła odnaleźć ów sztylet, będący wszak drobnym fragmentem jej duszy.Następnie dodała szybko, precyzując.-To tylko pożyczka.
Odetchnęła głęboko i spytała na koniec.- Co mam powiedzieć Lao? Co mam mu przekazać od was ?
Andher przyjął sztylet i skinął głową w podziękowaniu
- Przekaż mu proszę, że dziękuję mu za wspólnie spędzony czas i mam nadzieję, że przyjdzie nam się jeszcze spotkać... Ale w wystarczającym stopniu wciągnęliśmy go już w sprawy Fairy Tail, by narażać go na dalsze niebezpieczeństwo
Wojowniczka skinęła głową i rzekła.-Życzę wam powodzenia, przyda wam się. I... postaram się dołączyć do was jak najszybciej.
Istniała niewielka szansa, że Biały Król porzucił swe nieudolne sługi. I Barry oraz towarzysz zostali pozostawieni na łaskę losu. Ich należało zabrać do miasta, a od sługi wydobyć jakoś informacje na temat krainy tego zadufanego w sobie władcy. Poza tym miała jeszcze sprawę do Juna, inżyniera alchemików. Jego podarek przekonała ją, że Grun miał rację. Jun był geniuszem.

Andher natomiast razem ze swoją przyjaciółką wyruszył tropem Białego Króla licząc, że prowadzona z ukrycia obserwacja pozwoli nie tylko więcej dowiedzieć się o przeciwniku ale również znaleźć idealny moment do ataku
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 01-08-2012, 22:55   #99
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Kerei dyszał ciężko patrząc się z gniewem na Steina oraz Odgena i jego maszynę.
Splunął krwią na ziemię.
Gdyby otworzył bramę babelu nie byłby w stanie nawet ruszyć się z miejsca.
Jeśli rzuci się na golema zostanie zmiażdżony.
Powinien w końcu zacząć biec przed siebie...albo i nie. Tamten facet używał dziwnej magii lokomocyjnej, jeśli opuścił już kompleks, to i tak go nie znajdzie.
Wrócił do początku, nie wie gdzie ona jest i co się z nią dzieje.
Nie. Nawet się cofną. Teraz nie jest pewien w czyich rękach się znajduje.
- Przegrałem. - powiedział. - Nie ma sensu nic ukrywać, cholero jedna. Ile bym dał, aby wprasować cię w ziemię jeszcze z kilkaset razy. Najlepiej razem z tym golemem. - Zaciskał w gniewie zęby próbując ciągle znaleźć jakiekolwiek sensowne rozwiązanie dla obecnej sytuacji.
Wreszcie zrezygnowany uderzył pięścią w ścianę, włączając cegłę.
Najpewniej z myślą o tym przełączniku Odgen postanowił wejść do tego pomieszczenia. Ale kto wie, co się zmieni. Może chłopak dostanie jakąś przewagę sytuacyjną?
Coś kliknęło cicho... i nic się nie stało. Kerei już chciał zaklnąć pod nosem, gdy nagle podłoga na której stał, obróciła się zrzucając go do sporej zjeżdżali po czym zamknęła się z trzaskiem. Stein spojrzał na to unosząc brew - Tajne przejścia... typowe. -prychnął i zakręcił stworzona kosą, blokując nią cios golema. - Zatańczmy Ogden. -rzucił dziarsko.
- Nie złapiesz mnie żywce Stein, nie wiem co mnie podkusiło do współpracy z tobą. -odwarknął staruszek.
- I dobrze, nie miałem zamiaru Cię łapać. -zaśmiał się doktorek i uderzył w golema ostrzem kosy.

~*~

Kerei ślizgał się w dół dłuższa chwilę, zrobił kilka beczek oraz widział przez małe szybko sporo pomieszczeń, w jednym mignął mu chyba nawet Edgardo Mortis. W końcu jednak wypadł na spory materac który świsnął głośno niczym poduszka pierdziuszka. Kosiarz trafił do sporego gabinetu. Leżało tu pełno papierów, po przewracanych krzeseł i kilka biurek tonących w morzu notatek. Ścianę na przeciwko zjazdu pokrywała zaś ogromna mapa jakiegoś obszaru z powbijanymi weń szpilkami. Przy mapie stał mały stolik- jedyny na którym panował porządek.
Czasami z przyjemności trzeba zrezygnować, i o ile pragną śmierci tak Steina jak i golema (o Odgena już tak bardzo nie dbał) to wiedział, że sami zabiją siebie nawzajem.
Od samego początku była to walka pięciu stron. Odgena, Steina, Piątego, Najemników, oraz jego samego.
Sztuką nie było jednak przetrwanie tego, ale wyjście z jakimś rezultatem.
Zaprzepaścił swój cel osobisty i stracił zdrowie. Wynik był godny pożałowania.
Nie zaszkodziło jednak sprawdzić, co znajduje się w tym pomieszczeniu nim ktoś tutaj wpadnie.
Chłopak podszedł do mapy i zaczął przyglądać się zaznaczonym punktom doszukując się w nich jakiegoś głębszego znaczenia.
Podchodząc do ściany, zobaczył że wiszą tam tak naprawdę dwie mapy. Jedna była zbliżeniem jakiegoś górskiego obszaru, tu nie było samotnych szpilek, wszystkie przypinały do mapy karteczki z liczbami - zapewne współrzędne. Mapa świata wskazywała zaś punkty o dziwo znajome Kereiemu. Były to niektóre z miejsc które odwiedził Rei należąc jeszcze do Fairy Tail, zas runiczny rycerz śledząc raporty na temat zaginięcia magów zaznajomił się z ich przygodami. Oznaczona była osada, w której to magowie mieli zwalczyć duchy, miasteczko gdzie swoją siedzibę miał mroczny kult oraz jaskinia bólu i cierpienia.
Kerei przyjrzał się uważnie mapą, po czym odpiął je oraz stertę współrzędnych i schował do kieszeni zwijając w rulonik.
Będzie mógł przyjrzeć się im na spokojnie po odejściu z wyspy. Zastanawiał się czy to na pewno magowie byli łącznikiem tych miejsc, ale rozważania na temat zbiegów okoliczności postanowił zostawić na potem.
Obejrzał się jeszcze na podłogę, aby upewnić się przed wyjściem, że nie ma tutaj żadnych istotnych notatek.
Podłoga była raczej pełna zapisków chemiczno-matematycznych. Jednak uwagę Kereiego przyciągnął stolik przy mapach, na którym leżały pokreślone kartki, oraz dwie spięte ze sobą widocznie nie dokończone, zapisane drobnymi literami.
Chłopak pochylił się nad tymi zapiskami i zaczął je przeglądać.
“Kule pradawnej mocy zaczęły wykazywać aktywność, jednak mimo to nie łatwo je zlokalizować. Potrzeba na to sporo czasu, dużo szczęścia i silnego medium... a przynajmniej tak mi się wydawało póki nie przyszedł do mnie Stein. Nie wiem jak to robi, ale jest wstanie zlokalizować je bezbłędnie i to w naprawdę szybki sposób. Oczywiście jego obserwacje są mniej dokładne, ja umiem podać każda współrzędną, a ten samozwańczy naukowiec jedynie obszar. Jednak to wystarcza mu w zupełności, jak ja go za to nienawidzę! Czemu taki prymityw posiadł taką moc a nie ja!?
Jednak ten idiota nie przeczuwa, że udzieliłem mu pomocy tylko dlatego że mi to na rękę. Niech on zajmie się zbieraniem kul, a ja w tym czasie przygotuje się by mu je odbić. Mój eksperyment z golemem, posiadającym magię metalu powoli zaczyna wchodzić w ostatnią fazę. Jeszcze trochę, a uda mi się wsadzić dusze rodziny Shiro do posłusznej mi puszki. To tak ekscytujące że, aż cierpną mi palce.
Co ciekawe Stein w ogóle nie dopytuje się o miejsce pobytu Pradawnej Rękawicy, nie sądzę by już ją miał, może nie wie o jej istnieniu i zbiera kule do innego celu? Jeżeli tak, to jest głupcem, który stanie się idealną marionetką.
Niestety próby dostania się do starożytnej biblioteki póki co zawiodły. Nie sądziłem że poza poznaniem jej aktualnego położenia trzeba posiadać coś jeszcze by ominąć zabezpieczenia. Ciekawe co to... będę musiał to zbadać, ponoć Joghurt coś wie, może uda się go pojmać.”

Na tym notatki urywały się, a informacje o golemie wskazywało na to że były wykonane około roku temu. Widać Ogden nie docenił Steina o czym świadczyła walka powyżej. Ale czego dotyczyła reszta notatek? Kerei nigdy nie słyszał o pradawnej rękawicy!
Kerei zaczął się powoli zastanawiać, co usłyszał.
Zgodnie z notatkami cel Steina i Ogdena był identyczny i o ile mogą pozabijać się na wzajem wystarczy zmobilizować grupę rycerzy do zbioru kul. Najlepiej namówić gildie na kolejny sojusz.
Problem w tym, że skoro notatki są stare, to najpewniej i położenie kul było odkryte dosyć dawno. Mogą być już w rękach tamtej dwójki.
Kerei lekko drgnął, gdy zdał sobie sprawę z sporego błędu.
Ogden nigdy nie dał rady porwać księdza. A przynajmniej nie podczas incydentu. Podali mu go teraz jak na dłoni.
Chłopak uderzył pięścią w stół. Przegrali.
Ogden jest w rękach Steina, więc atak nawet nie był potrzebny, nie znaleźli tutaj nic istotnego oprócz paru papierów, które właśnie on sam podniósł. Wątpił, aby pozostali mogli dać radę znaleźć cokolwiek.
Kosiarz schował notatki do kieszeni i wyszedł z pomieszczenia. Miał zamiar znaleźć Joghurta i wyciągnąć go z wyspy.
Decyzję co dalej będzie musiał zostawić radzie.
 
Fiath jest offline  
Stary 02-08-2012, 10:05   #100
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Wtapianie się w stertę trupów mogło nie być przyjemne ale na pewno było przydatne. Pozwoliło Agarthowi nieco pomyśleć. A jego sytuacja nie przedstawiała się szczególnie szczęśliwie.
Uwolnienie stworka było błędem. Najwyraźniej rany musiały mu zaszkodzić bardziej niż myślał, skoro zaufał czemuś czego szalony naukowiec nie był w stanie kontrolować, i uwięził. Choć z drugiej strony, to mogło mu jeszcze wyjść na dobre. Nowy gracz, by wprowadzić jeszcze więcej chaosu. Jeśli nie posiadasz przewagi liczebnej, bądź w mocy, zawsze próbuj wprowadzić jak najwięcej niewiadomych.
Większym problemem było natomiast proste co teraz. Agarth nie był głupi. Był daleki od swojej pełnej sprawności. Na pewno nie był w formie był pozbyć się jednego z większych graczy, a wierzył że właśnie widział dwóch z nich. Pytanie było za którym z nich iść. A odpowiedź? Spróbować ratować dziewczynę, czy pozbyć się blondyna? Blondyn miał coś na czym zależało Steinowi. Artefakt dość potężny by przyciągnąć uwagę mistrza mrocznej gildii, na pewno nie mógł być zwykłą kulką. A poza tym, najemnik miał dość ratowania innych. Istniało wysokie prawdopodobieństwo że zginie w walce z którymkolwiek z tych ludzi. Postanowił więc podążać za blondynem. Podążać i czekać na odpowiedni moment by uderzyć.
Agarth musiał przyznać że powstanie z ziemi przysporzyło mu więcej bólu niż mógłby się spodziewać. Bolały wszystkie kości a wnętrzności paliły żywym ogniem, starając się zaalarmować właściciela o swoim stanie, oraz wymaganym długim urlopie. Mimo to wojownik ruszył za łańcuchowym dziwakiem, który na swym pajęczym tronie szybko zagłębił się w tunele.
Śledzenie go nie było łatwe, bowiem w przeciwieństwie do najemnika, nic go nie bolało, a tron był szybkim urządzeniem. Agarth wiedział że szybko zgubi tego oponenta, jeżeli będzie szedł tak by ten go nie zauważył, jeżeli chciał go dalej śledzić musiał wymyślić na to jakaś cwaną metodę.
W pewnym momencie jednak do najemnika przemówił znajomy głos.
- Tu Edgardo Mortis - nagle zza pleców Ensisa wychynął błękitny ognik bez problemu go wyprzedzając i unosząc się w stałej odległości około metra od twarzy najemnika. - Właśnie przybywamy wraz z Alicją aby cię wesprzeć. Zostań tam gdzie jesteś i czekaj na nas. Mój Hitodama będzie dalej śledził blondyna i gdy tylko opuści tunele będziemy mogli wykorzystać naszą przewagę liczebną i zaatakować go we trójkę.
- Chyba we czwórkę - poprawił go kobiecy głos. - Nie pomijaj mnie tylko dlatego że jestem twoim duchem!
- Bardzo przepraszam... więc to by było na tyle, panie Ensis. Czekamy na pana odpowiedź. Odbiór.
- Nie musisz mówić “odbiór”. To nie krótkofalówka, wiesz...
- Od kiedy stałaś się taka drażliwa?
- Czasem po prostu wydaje mi się, że traktujesz nas zbyt przedmiotowo.
- Och, błagam o wybaczenie, nie chciałem pani urazić.
- I nie mów do mnie “pani”, ty...!
W tym momencie przekaz Hitodamy się urwał i wyglądało na to, że czeka już tylko na odpowiedź Ensisa.
Obawy Agartha okazały się słuszne. Jego obrażenia były zbyt rozległe by umożliwić nawet śledzenie blondyna. Wtem usłyszał głos. Uśmiechnął się delikatnie słysząc wymianę pomiędzy Sukubem a Edgardo.
- Czekam. - odpowiedział jednym słowem.
Następnie usiadł, oparł się plecami o ścianę, i wyciągnął z kieszeni fajkę, która jakimś cudem przetrwała całą jego podróż. Nabił ją swoim ulubionym tytoniem i zapalił. A potem czekał spokojnie na przybycie Mortisa, ćmiąc sobie fajeczkę.
Hitodama zakreślił w powietrzu kółko na znak że przekazał odpowiedź, po czym opuścił Agartha, by podążyć dalej za blondynem i dowiedzieć się dokąd zmierza.

Gdy Mortis i Alicja ruszyli do czekającego najemnika, Hitodama dalej relacjonował bitwę Steina i jego sługusów z Ogdenem. Stary szalony naukowiec nie miał jednak zamiaru tanio sprzedać swej skóry. Wcisnął jakiś przycisk na swym pilocie i nagle ściany korytarza rozsunęły się, wpuszczając do środka prawdziwą chmarę, różnego typu chimer i potworów. Mieszający się ryk głodu i strachu zalał korytarz, gdy potwory z golemem na czele ruszyły do ataku.
Metalowy twór zderzył się z muskularnym miecznikiem, który wprawnie zablokował ciosy jego przemienionych w miecze rąk. Golem wciąż wytwarzał z ciała różnorakie uzbrojenie, a zadane mu przez członka Dark Scar obrażenia od razu zalepiał nowy metal. Mim oto wojownik mrocznej gildii z fascynacją w oczach ciągle przyspieszał z atakami, aż w pewnym momencie z jego ręki wystrzelił strumień wody, który odrzucił zaskoczonego golema w tył.
Ubrany w kimono białowłosy, chyba stwierdził że używanie magii w tej sytuacji było by dyshonorem, bowiem z rękami w kieszeniach, zaczął zwinnie skakać po głowach potworów, i niczym jakiś akrobata, kopał je i sprawiał że te wpadały ciągle na siebie, plącząc swe kończyny. Tym też sposobem ten dziwny osobnik zbliżał się do Ogdena, powoli bo powoli - ale skutecznie.
Stein zaś, odbił kilka z chimer swa kosą, po czym zaczął ciskać błyskawicami w nadciągające chmary dziwadeł, by jak najszybciej odeprzeć tą plagę, która dzieliła go od jego celu.

Póki co wychodziło na to że walka z Ogdenem jeszcze trochę potrwa, co dawało grupie magów trochę czasu na podjęcie decyzji co do dalszych priorytetów wyprawy. Łowca w końcu dotarł do miejsca gdzie na ziemi siedział Agarth pykając swoją fajkę, teraz było trzeba ustalić co dalej.
Chłopak otarł pot z czoła, opierając się jednocześnie o ścianę tunelu. Teraz dopiero dawały mu o sobie znać zarówno zmęczenie, jak i rany odniesione w ostatnich dwóch bitwach.
- Dobrze, więc najpierw podsumujmy czego do tej pory dowiedzieliśmy się o naszych przeciwnikach. Hitodama wam wszystko zrelacjonuje.
Ognik który przybył wraz z Edgardem, Alicją i Sukubem zaczął wyświetlać wszystkim relacje z potyczek z Piątym, Steinem, oraz pozostałymi członkami Dark Scar. Zaś gdy kończył jego płomień był widocznie mniejszy i bardziej rozchwiany. Wyglądało na to, że duchy również mają ograniczoną ilość energii magicznej, a siły Ognika były już na wyczerpaniu niemal na równi z tymi reszty drużyny.
- Jak widzicie przegrywamy obecnie na obydwu frontach. Jedyny sposób w jaki moglibyśmy wygrać z Piątym lub Steinem to połączyć wszystkie nasze siły, włączając w to grupę elektrycznego maga, i zaatakować ich gdy nie będą się tego spodziewać. Problemem są jednak podwładni Steina oraz towarzysze Piątego, którzy to najpewniej pokonali Krio gdy rozdzielił się z Kereim. Możemy też spróbować odebrać blondynowi kulę i użyć jej jako karty przetargowej. Wygląda na to, że Steinowi bardzo na niej zależy.
Szlachcic przerwał na moment, aby złapać oddech, po czym kontynuował.
- Jednak musimy być bardzo ostrożni z tym gdzie i jak wykorzystamy resztę naszych sił. Podczas naszej potyczki z Piątym byliśmy zbyt lekkomyślni, angażując wszystkie nasze siły w walkę której nie mogliśmy wygrać. Dlatego jeśli zaatakujemy blondyna, to musimy być w każdej chwili gotowi do odwrotu jeśli okaże się zbyt silnym przeciwnikiem, gdyż jeśli mamy mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w tej wojnie, to musimy wesprzeć pozostałych w walce ze Steinem i jego podwładnymi. Miejmy nadzieję, że Ogden da im jak najmocniej popalić nim zostanie pokonany.
Widząc jak jej mistrzowi zasycha w gardle, Sukub przywołała dzbanek wody na srebrnej tacy wraz ze szklankami, po czym rozdała wszystkim.
- Tak więc przechodząc do konkretów - wznowił Mortis po tym jak wypił całe trzy szklanki orzeźwiającego płynu - [/i]Alicjo, czy masz może jakiś sposób na skontaktowanie się z księdzem Joghurtem? Mogłabyś też spróbować nawiązać kontakt z Krio. Wysłałbym do niego Ognika, ale widząc co Piąty z nim zrobił jestem zdania że lepiej trzymać się jak najdalej od tamtych ludzi w białych płaszczach.[/i]
- Mogę spróbować, mamy specjalne spinki poukrywane w naszym wyposażeniu, które pozwalają nam na kontakt, ale w ogniu walki się to nie sprawdza. -odparła dziewczyna grzebiąc w swych kieszeniach.
- To chwilkę zajmie. -odparła Alicja majstrując przy urządzonku.
Po chwili kuszniczka pstryknęła w małe urządzonko w którym dało się zasłyszeć głos starego księdza. - O co chodzi? Nie za bardzo mamy tu czas na pogaduszki. -zapytał ksiądz, gdy najemniczka podsunęła nadajnik Mortisowi.
- Tu Edgardo - odpowiedział niezwłocznie chłopak. - Przekazuję jaka jest sytuacja. Dowiedzieliśmy się, że celem Steina jest stworzenie niejakiej "Pradawnej Rękawicy", zaś jednym ze składników była kula z zapieczętowanymi wewnątrz duszami, którą odnaleźliśmy wraz z Alicją, ale straciliśmy ją w potyczce z człowiekiem w księżycowym hełmie określającym siebie jako Piąty. Jednak jego prawdziwym celem była jedna z porwanych dziewczyn, która została mu przekazana w zamian za kulę. Teraz natomiast wraz z panem Ensisem śledzimy wysłannika Steina który dokonał wymiany i planujemy go zaatakować, ale możemy potrzebować wsparcia. Donoszę też, że Ogden zdradził Steina i doszło między nimi do walki, przy czym Stein i jego podwładni zyskują obecnie przewagę. Podajcie swoją pozycję, żebym mógł wysłać do was Hitodamę.
- Jaki formalny bełkot. -prychnął cyniczny duchowny po czym odparł.- O rękawicy tylko trochę słyszałem, ale opowiem wam gdy zbierzemy się wszyscy razem, zresztą będę musiał wam powiedzieć coś jeszcze.- odparł enigmatycznie staruszek po czym dodał. - Dopiero weszliśmy głównym wejściem, wcześniej zatrzymał nas jakiś mag a potem banda potworów. Najpierw olbrzymi ślimak z kwasu, a teraz jakaś wygłodniała pierzasta kreatura. Ishir i nowo poznały mag lodu walczą ze stworem przed wejściem. -dodał Joghurt i stwierdził jeszcze. - Skoro jedna została porwana musimy sie pospieszyć by odbić drugą i znikać z tej wyspy.
- Zrozumiałem - odpowiedział Edgardo lekko oburzony komentarzem księdza. To jak sprawnie przekazywano informacje z pola bitwy zaważyło o losie niejednej wojny. Widać było że ksiądz nie gustował w literaturze wojennej. Jednak wyuczony od dziecka szacunek do starszych, tym bardziej w stosunku do wysłanników kościoła, zezwolił Mortisowi jedynie na urażony ton. - Odezwę się ponownie gdy uda nam się zlokalizować drugą dziewczynę. Prawdopodobnie również jest w rękach Steina. Niedaleko wejścia powinniście znaleźć Krio. Alicja przypuszcza, że może być w nie najlepszym stanie, więc postarajcie się mu pomóc. Uważajcie też na ludzi w białych płaszczach i po tym jak odnajdziecie Krio za żadną cenę nie idźcie dalej wgłąb tunelu jeśli nie chcecie wejść w sam środek bitwy pomiędzy Steinem, a Ogdenem.
Chłopak czym prędzej nakazał Ognikowi ponownie podzielić się na dwie części i wysłał jednego z nich z powrotem na zewnątrz w kierunku głównego wejścia. Miał on wpierw za zadanie sprawdzić czy pierzasty stwór o którym wspominał Joghurt to ten sam potwór który zranił Agartha, a także jak radzą z nim sobie Ishir oraz mag lodu.
Przez wiekszość konwersacji Agarth milczał, pykając fajkę. W końcu odezwał się spokojnie.
- O drugiej dziewczynie możemy zapomnieć. Chyba że chcemy postawić wszystko na łut szczęścia. Ma ją albo Stein, albo Ogden. Nie mamy sił by walczyć z którymkolwiek z nich, ani czasu na poszukiwania i plany nie wymagające przemocy. Jeśli zaatakujemy tego blondyna i nie będziemy wstrzymywać ciosów mamy szansę go zabić. A skoro kuleczka jest niezbędna do rękawicy, to trzeba ją zdobyć. Ponieważ znając życie ta “Pradawna Rękawica” posiada moc zdolną podbić lub zniszczyć świat. - zaśmiał się krótko - Artefakty poszukiwane przez mroczne gildie zazwyczaj mają dokładnie takie właściwości.
Mortis kiwnął głową w odpowiedzi na słowa najemnika.
- Również się tego obawiam. Dlatego tak żałuję że nie udało nam się pokonać Piątego... Jeśli ten blondyn będzie równie silny jak on to będziemy musieli się czym prędzej wycofać i dołączyć do pozostałych. Tylko gdy połączymy nasze siły możemy mieć jakiekolwiek szanse w walce ze Steinem.
- Tyle wystarczy Alicjo. Dowiedzieliśmy się już wszystkiego co było nam potrzebne. Pozostała nam już tylko jedna rzecz do zrobienia zanim zdecydujemy o naszych dalszych posunięciach - Edgardo spojrzał wymownie na demonicę, która zebrała puste szklanki i odesłała tacę wraz z naczyniami z powrotem do Otchłani. - Sukubie, jesteś gotowa?
- Odmawiam - stwierdziła kobieta-demon z zimną stanowczością.
- Że co? - zapytał zdziwiony Mortis unosząc lekko brwi.
- Ty również odniosłeś wiele ran. Mógłbyś zemdleć, albo wręcz zapaść w śpiączkę gdybym się w porę nie powstrzymała - Sukub powoli przeniosła wzrok ze swojego mistrza na Alicję. - Ty za to walczysz na dystans, czyż nie? Masz więc dużo mniejsze ryzyko odniesienia ran. Co powiedziałabyś na oddanie części swojej energii życiowej wojownikom walczącym w pierwszej linii?
- Nawet o tym nie myśl! - głośno zaprotestował Edgardo. - To tylko i wyłącznie moja wina, że odniosłem te rany. Nie pozwolę żeby kobieta musiała się za mnie poświęcać. Honor rodziny Mor... Auu!
Chłopak jęknął przeciągle gdy Sukubica wbiła mu ostro zakończony paznokieć prosto w poparzoną pierś.
- Tylko nie unoś mi się tu honorem, paniczyku. Tak, to tylko i wyłącznie twoja wina, więc za karę będziesz musiał zdzierżyć odrobinę hańby. Może dzięki temu następnym razem nie będziesz się rzucał na swojego wroga niczym mysz na rozwścieczonego pitbula.
Alicja skrzywiła się niepewnie i mruknęła - Nie brzmi to za zdrowo... ale chyba nie mam innego wyjścia.- westchnęła w końcu zakładając kusze na plecy. - Co mam zrobić?
- Po prostu się nie ruszaj - rzekła demonica zostawiając swojego mistrza z wyraźnie niezadowoloną miną, po czym podeszła do kuszniczki i jedną ręką zdjęła jej z głowy hełm, a drugą chwyciła delikatnie za podbródek. - Mmm... dawno nie próbowałam kobiety. Powiedz no, jesteś jeszcze dziewicą? Te są najsmaczniejsze - Sukubica oblizała się lubieżnie. - Albo nie mów, wolę miec niespodziankę.
Szlachcic ostentacyjnie odwrócił wzrok gdy jego duch rozwarł dziewczynie usta i zaczął wysysać energię życiową pod postacią zielonej mgiełki. Trwało to na tyle długo, że Edgardo zaczął się obawiać czy zdążą dogonić blondyna nim ten dostarczy kulę Steinowi.
- Chyba sprawia ci to za dużą przyjemność - zauważył w końcu.
- He? - zapytała demonica odrywając się od Alicji, po czym otarła usta dłonią. - Właśnie skończyłam.
Sukub puściła dziewczynę i oddała jej hełm, następnie zaś zbliżyła się do Agartha, oglądając go ze wszystkich stron.
- Normalnie wolę młodszych mężczyzn, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Możesz to uznać za komplement.
Kobieta-demon powoli zbliżyła rozwarte usta do twarzy Ensisa i już po chwili zielona mgiełka zaczęła opuszczać jej ciało i wnikać przez usta do ciała najemnika. Tym razem jednak cały proces zajął mniej czasu i już po około minucie się zakończył.
- Ktoś zasklepił twoje rany jeśli się nie mylę - zauważyła Sukub. - Tylko dzięki temu się nie wykrwawiłeś. Teraz twój organizm powinien odzyskać siły witalne i uleczyć obrażenia wewnętrzne.
- Skończyłaś? - zapytał zniecierpliwiony Edgardo.
- Potwierdzam - odpowiedziała zadowolona demonica. - To co teraz robimy?
Chłopak zastanowił się przez moment, analizując po raz kolejny sytuację w której się znajdowali. Było tak jak mówił Agarth. Jedyne co w tej chwili mogli zrobić to zdobyć kulę i nie pozwolić Steinowi na stworzenie Pradawnej Rękawicy, którą tak pożąda.
- Będziemy musieli się pospieszyć żeby dogonić blondyna i nadrobić stracony czas. Pan Ensis niech pójdzie przodem prowadzony przez Hitodamę. Za nim podążymy ja i Alicja, a Sukub będzie osłaniała nasze tyły. A teraz ruszajmy bezzwłocznie i miejmy nadzieję, że po drodze trafimy na jakieś bardziej korzystne miejsce do walki. Nierozsądnym z naszej strony byłoby inicjować potyczkę w ciasnym tunelu gdzie nie możemy wykorzystać przewagi liczebnej, a wróg może nas wybić jednego po drugim.
 
Tropby jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172