Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2012, 23:19   #11
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
-Niestety sami nie wiemy, za co otrzymał ten medal - powiedział Iluzjonista spokojnie. Cała ta sytuacja wydawała się być, gdzieś poza nim. W jego głosie nie dało się wyczytać zdenerwowania, a jego postawa wyrażała pewność siebie. Ten obrazek musiał przywodzić na myśl doświadczonego oficera, otoczonego wianuszkiem nowicjuszy.

-CIA, nie miało ani czasu, ani potrzeby zajmować się jego medalami ... było dużo, o wiele ważniejszych rzeczy ... jednakże w tym mieście, działa przynajmniej kilku zdolnych brokerów informacji ... myślę, że któryś z nich będzie to wiedział - była to dobra rada, aczkolwiek nie tania. Każdy z zebranych zdawał sobie sprawę, że taka osoba, będzie sobie cenić swoje usługi ... a Firma nie była chętna przekraczać budżetu informacji ... wyniki przy jak najmniejszych kosztach, oto jeden z uroków demokracji ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 26-02-2012, 21:07   #12
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Narada powoli dobiegała ku końcowi. Pewne decyzje zostały podjęte, a uzbrojeni w garstkę informacji agenci, powoli szykowali się do rozpoczęcia swojego pierwszego zadania. Moment wyjścia był przez młodych agentów przedłużany, padały kolejne pytania, dyskusje ... próba przekonania pozostałych, do tego, kto najbardziej nadaje się do wykonania konkretnej części misji. Ich przełożony zdawał się nie zwracać na to uwagi. Wiedział, że pierwsza poważna praca, to nie przelewki i rozumiał ich zdenerwowanie.

W pewnym momencie operator radiostacji skinął na dowódcę berlińskiej siatki głową. Ten podniósł się z miejsca i odezwał do wszystkich

-Muszę odebrać, ważny meldunek. Przepraszam was - tym samym nie dał im więcej czasu. Chcąc nie chcąc agenci CIA powoli opuścili stryszek.

Grupkami, tak aby nie rzucać się zbyt bardzo w oczy zeszli na parter. W barze w tym momencie znajdowało się około 8 osób. W tym dwóch Brytyjczyków, zapewne oficerów, cieszących się z możliwości tanich zakupów. Reszta wyglądała na cywili.

Ich przyjście wzbudziło zainteresowanie tylko jednej osoby, stojący za barem blondyn uśmiechnął się lekko


Burnes zachowywał się spokojnie, nie dał też żadnego ze znaków, które miały zwiastować zagrożenie. Oznaczało to, że mogli spokojnie opuścić knajpę. Mieli nadzieję, że NKWD nie obserwuje ich gdzieś z oddali. Nie mogli jednak być tego pewni. Wiedzieli, że muszą zachować ostrożność. Jeżeli radziecka służba bezpieczeństwa dowie się o ich poczynaniach, ich misja skończy się szybciej niż zaczęła ...

Na ulicy panował mrok. Jak na październik było jednak ciepło. Pod stopami oprócz gruzu, znajdowały się również opadłe liście, a niezbyt silny wiatr gwizdał w ruinach opuszczonych budynków. Po raz pierwszy udali się na ulice Berlina z poważnym zadaniem ...



Alexanderplatz, Przed Kwaterą niemieckiej żandarmerii, Godzina 20:10

Hartmann i Blackwood od dobrych 15 minut siedzieli w cieniu zniszczonego biurowca obserwując wejście do dawnego Prezydium Policji, obecnie przerobionego na kwaterę żandarmów, którymi dowodził Fuchs. Z tego co udało im się dowiedzieć Niemiec znajdował się w środku budynku, do którego nie mieli dostępu. Woleli też nie kręcić się zbyt blisko komendy, Policjanci na całym świecie robili się nerwowi, gdy ktoś zbyt długo, bez wyraźnego celu kręcił się w pobliżu ich siedzib.

W końcu w drzwiach pojawiła się osoba, która jak ulał pasowała do posiadanego przez nich opisu.


Skinął głową młodzieńcowi, który trzymał dla niego otwarte drzwi i ruszył spacerem w stronę swojego domu.

Amerykanie śledzili go z bezpiecznej odległości. Policjant wydawał się zamyślony. Nie zwracał większej uwagi na otoczenie, nie zauważył nawet patrolu złożonego z jego podwładnych, którzy pozdrowili go przepisowym salutem. Po 20 minutach dotarli pod starą, niezniszczoną kamienicę.

-Tato !- mówiącym był około 20 letni mężczyzna idący z torbą z zakupami w towarzystwie starszej kobiety. Fuchs uśmiechnął się szeroko i poczekał, aż ta dwójka podejdzie do niego. Kobieta uśmiechnęła się, a Policjant pocałował ją.

Cała trójka rozmawiała o czymś chwilę, po czym Fuchs zabrał zakupy od syna i klepnął go przyjaźnie po ramieniu. W tym czasie kobieta otworzyła bramę i zniknęła w korytarzu. Starszy mężczyzna wydawał się przekonywać do czegoś syna, ten w końcu niepewnie kiwnął głową, powiedział coś i odwrócił się na pięcie idąc w stronę centrum.

Policjant patrzył chwilę za odchodzącym chłopakiem, po czym zniknął w korytarzu ...

Niedaleko wejścia do opuszczonej stacji metra


Miejsce to było w opłakanym stanie. W tej okolicy żaden z budynków nie ostał się w całości. Ulice były opustoszałe, a przechodnie pragnęli jak najszybciej opuścić te tereny. Nawet patrole wojskowe i żandarmerii pojawiały się sporadycznie. Było to zapomniane przez Boga miejsce.

Atkinson rozejrzał się po okolicy. Teoretycznie idąc tą drogą Major mógł dojść do swojego domu. Nakładał jednak drogi, chociaż ulica ta miała pewne plusy dla szpiega. Kikuty budynków i zwały cegieł utrudniały obserwację, a każda osoba, która chciała się poruszać w tej okolicy była widoczna z daleka.

Były policjant nie miał problemu ze znalezieniem miejsca zbrodni. Zaschnięta krew znaczyła bruk, tuż przed wejściem do stacji metra. W pobliżu pierwszej plamy znajdowała się przewrócona kupka cegieł. Amerykanin również na niej znalazł trochę krwi. Więcej śladów prowadziło w stronę metra.

Wejście było zasunięte dużą kratą, nie przeszkadzało to jednak Arthurowi, ponieważ przy samym wejściu znajdowała się największa plama krwi. Wyglądało na to, że w tym miejscu wszystko się zakończyło. Po uważnym sprawdzeniu schodów, nie znalazł na nich krwi. Mógł już zrekonstruować prawdopodobny przebieg zdarzeń ...

Pierwsze strzały musiały przewrócić go na cegły, Zimmer spróbował się podnieść i uciekać. Być może przewrócił się, a być może został zepchnięty ze schodów, a do leżącego (lub podnoszącego się) oficera oddano kolejne strzały i zostawiono na śmierć. Oczywiście nie mógł być niczego pewien, bez oględzin ciała ... wydawało się to jednak najlogiczniejszym przebiegiem zdarzeń.

Knajpka niedaleko domu Zimmera


Mała knajpka mogła pomieścić co najwyżej 20 osób i to przy założeniu, że nie przeszkadzało im obijanie się o siebie. Lilly "fachowym" okiem rozpoznała miejsce, w których każdy obcy od razu rzucał się oczy. Podejrzewała, że każdy z bywalców baru przesiaduje tu codziennie. Pewnie pojawienie się jakiejkolwiek nowej osoby, budziło sporą sensację ... nie miała jednak wyboru, jeżeli chciała się czegoś dowiedzieć musiała wejść do środka.

Otworzyła drzwi, a dźwięk dzwonka zawieszony nad nimi, spowodował, że każdy z obecnych w środku, od razu zwrócił na nią uwagę. W środku znajdowało się około 10 osób (sami mężczyźni), w różnym wieku. Ich postawa i ubranie nieodmiennie kojarzyły się jej ze słowem "proletariat". Ich twarze nie wydawały się jej przyjaźnie ... właściwie jedyną osobą, która lekko się uśmiechnęła i wyglądała na zadowoloną z przybycia gościa, był co najmniej 70 letni barman, czyszczący w tym momencie szklankę.

-W czym mogę panience pomóc? - zapytał ją spokojnie i głośno, jednocześnie omiatając spojrzeniem gości swojego baru, co spowodowało, że wszyscy momentalni stracili nią zainteresowanie. Dziadek uśmiechał się do niej, chyba był zadowolony widząc jakąś nową twarz ... zwłaszcza kobiecą ...


Okolice mieszkania Zimmera

Dennison nie był zadowolony. Większość drogi przeszedł razem z Lilly Joe, jednakże w okolicach mieszkania dziewczyna zdecydowała, że sama pójdzie "wybadać" bar, w którym niemiecki szpieg spotykał się z Fuchsem. Była przy tym pewna siebie, w końcu Robert ją puścił ... wszakże znajdował się niedaleko, a poza tym wątpił, żeby groziło jej większe niebezpieczeństwo.

Sam zawędrował pod budynek, w którym mieszkał Major. Miał on dwa piętra i kiedyś okrążał małe wewnętrzne patio. Dzisiaj ostało się jedynie osobne wejście na korytarz i jedna ze "ścian". Pozostałe legły w gruzach. Z tego co naliczył w tym miejscu znajdowało się 10 mieszkań plus prawdopodobnie jakiś lokal dozorcy ... o ile był jeszcze dzisiaj używany.

Z większości okien świeciło się światło. Jedynie dwa mieszkania wydawały się puste ... jedno z nich musiało należeć do Zimmera. Obserwując okolicę Dennison doszedł do wniosku, że sąsiedzi musieli się nieźle znać. W końcu nie było ich tutaj tak znowu wielu, a układ budynku niejako zmuszał do kontaktów ... mogło to być dobre miejsce do zaciągnięcia informacji o Zimmerze ... pytanie tylko, czego tak naprawdę chciał się dowiedzieć? I kogo pytać, żeby nie wzbudzić podejrzeń ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty

Ostatnio edytowane przez Hawkeye : 26-02-2012 o 21:17.
Hawkeye jest offline  
Stary 02-03-2012, 23:04   #13
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
W takich momentach jak ta, Robert niemal słyszał z tyłu głowy szepty odległych żeglarskich przodków “Kobiety na statku to nieszczęście”. Nie sądził, że chodziło o dosłowne ściąganie fatum na wilki morskie, ale kobiety które zajmują się robotą przeznaczoną dla mężczyzn to jak bieganie z nożyczkami. Skończy się na łzach. A on nie tylko miał się martwić o słodziutką Lilly, ale na dodatek tę... eh... Cóż, Joan go trochę wytrącała z równowagi nadmierna pewnością siebie. Podczas pobytu “Pod Łabędziem” miał okazję przyjrzeć się blondynce, która potrafiła w jednej chwili zmienić się ze słodkiej i bezbronnej panny w skupioną nad książką ponurą... wiedźmę. Jego uczucia do tej dziewczyny były w najlepszym wypadku ambiwalentne. A panienka Joe? Ta zapewne też pokaże w końcu pazurki.
Całe szczęście był jeszcze Josh i Arthur. Razem może pociągnę ten kram do przodu.
Plan, jaki zarysował się w umyśle Roberta, gdy stał przed wejściem do mieszkania Zimmera, nie zyskałby uznania w oczach profesora Drumstona. Ale jego tutaj nie było. Zapukał i pozwolił by echo wybrzmiało w pustym korytarzu.
- Panie Zimmer - wywołał majora po niemiecku. Efektu oczywiście można było się spodziewać, nikt nie odpowiedział. Jednak przecież tak naprawdę nie pukał do Zimmera, chciał tylko zwrócić uwagę sąsiadów.
- Pannie Zimmer? - tym razem powtórzył nazwisko z lekką niepewnością i ponowił pukanie, jednak o kilka decybeli głośniej. Nie miał intencji walić pięścią w drzwi. Ot, po protu akustyce zniszczonego bloku czasami należało pomóc.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 03-03-2012 o 08:14.
Eyriashka jest offline  
Stary 03-03-2012, 01:17   #14
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Post dzięki pomocy F.leji.

Joshua rozejrzał sie dyskretnie dookoła, nie zauważył nigdzie ogona. Przynajmniej tak mu się wydawało: - To jak rozegramy to spotkanie z Fuchsem? Będziemy go śledzić w drodze do domu? Bo rozmowa z nim na komendzie, nie jest chyba dobrym pomysłem? - zapytał Joan.

- Ja bym go przynajmniej przez jeden dzień poobserwowała
- stwierdziła bez zastanowienia Joan – Póki co niewiele o nim wiemy. Potrzebujemy jakiegoś punktu zaczepienia. Nie sugerujesz chyba, żebyśmy z nim porozmawiali szczerze? - taki koncept nie mieścił się młodej kobiecie w głowie - Może poczekajmy z tym chwilę.- Szczerze? - lekko skrzywił usta w uśmiechu - W żadnym wypadku, nie wiemy z kim trzyma. To by było zbyt ryzykowne. Zgadzam się z tą obserwacją - wskazał kobiecie Fuchsa wychodzącego z budynku komendantury żandarmerii - może pójdziemy za nim? Wyciągnął ku niej rękę i uśmiechem zapytał: - Pozwoli pani?

Joan uśmiechnęła się zalotnie.
- Ależ panie Blackwood - wsunęła dłoń w ciemno-zielonej rękawiczce w załamanie łokcia swojego partnera i ruszyli pod rękę za obiektem.
Spacer nie był długi. Skończył się natomiast, co najmniej ciekawie. Agenci Hartmann i Blackwood byli świadkami rzewnej sceny rodzinnej. Joan zawiesiła wzrok na oddalającym się synu Fuchsa.
- Chodźmy za nim - zaproponowała, nie patrząc na towarzysza.

Spojrzał na zegarek, było już późnawo. Niby godzina policyjna nie obowiązywała, ale im bliżej zmroku, tym bardziej nerwowi robili się rosyjscy żołdacy. Pod pachą czuł jednak przyjemny ciężar pistoletu Colta 1911, z pełnym magazynkiem. - Skoro tak ładnie prosisz - zażartował.Szli pod rękę w bezpiecznej odległości za młodzieńcem, udając spacerująca parę. - Myślisz, że to jego syn? Nie zauważyłem podobieństwa, ale ja zawsze byłem w tym kiepski.

Joan milczała przez chwilę. Miała niejasne przeczucie, że coś jej w chłopaku nie pasuje, ale wolała nie powoływać się na idiotyczną kobiecą intuicję.
- Zobaczymy, jeżeli nie, to mamy kolejny znak zapytania. Jeżeli tak, to wykorzystamy go przeciwko tatusiowi - jej słowa musiały brzmieć wyjątkowo niepokojąco w połączeniu ze słodkim uśmiechem i zamglonym spojrzeniem.

- Przerażasz mnie - zaśmiał się, ale po chwili dodał poważniej - ale masz rację. Do Fuchsa możemy wrócić jutro, choć Iluzjonista nakazał pośpiech. Ciągle utrzymywali bezpieczną odległość do śledzonego. Czuł rękę Joan na swoim ramieniu i nagle uświadomił sobie, jak dawno nie miał przy sobie tak blisko kobiety. Odegnał jednak te myśli szybko, mieli zadanie, nie mógł się teraz rozpraszać. Doszli do maleńkiego lokalu, z wnętrza docierała jazzowa muzyka. Obiekt zniknął we wnętrzu. - Wchodzimy? - zapytał. - Może któreś z nas spróbuje go zagadać?Joan uśmiechnęła się do siebie, a potem do Blackwooda.

- No kto mi się oprze? - poprawiła fryzurę, uszczypnęła się w policzki by nadać im koloru i ruszyła przez bar ku bawiącym się wspólnie młodym ludziom. Wpadłszy niechcący na jednego z nich, zachwiała się teatralnie i uczepiła ramienia śledzonego chłopaka.

- Och przepraszam - powiedziała z idealnym berlińskim akcentem. Gdy podniosła wzrok, na jej twarz wypłynął wyraz uroczego zaskoczenia - Czy my się znamy?

Kiedy weszli, Joshua udał się prosto do baru, gdzie nienaganną niemczyzną zamówił piwo i przyglądał się poczynaniom Joan. Musiał przyznać, że talentu aktorskiego i kobiecego wdzięku jej aż nad to zbywało. Czekał na rozwój sytuacji, planując zamienić kilka słów z barmanem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 03-03-2012, 01:38   #15
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Joan czasami sama siebie zaskakiwała swoim pragmatyzmem. Wykorzystać syna Fuchsa jako kartę przetargową w potencjalnych negocjacjach. Uśmiechnęła się do siebie i w duchu dała sobie złotą gwiazdkę. A już myślała, że dziś nic ciekawego jej nie spotka.
Ruszyli razem z Joshem pod rękę przez ruiny Berlina. Otoczenie wydawało się Joan wyjątkowo piękne. Lubiła ruiny. Niewiele potrzebowała więc dodatkowej motywacji by wywołać na usta lekko rozmarzony uśmiech, odpowiedni dla młodej zakochanej dziewczyny, przepełnionej powojenną euforią. Szła uwieszona na partnerze, sprawiając wrażenie odrobinę wstawionej. Każdy kto by ich zobaczył uznałby zapewne, że są zwykłą wracającą do domu, albo wyruszającą na miasto parą. Nie dostrzegł by zapewne, że spod zalotnie opuszczonych rzęs spoglądał na świat wysoce analityczny umysł.
Gdy obiekt przyłączył się do większej grupki, w umyśle Joan pojawił się kolejny godny złotej gwiazdki koncept. Jeszcze jedna i Joan zasłuży na kubek gorącej czekolady. Ruszyła przez lokalik, kierując się bezbłędnie ku wyimaginowanemu celowi. Jeszcze chwilka, jeszcze chwilka, teraz!
Potrącenie, zachwianie, co za spotkanie! Niezawodność tego zagrania kryła się w prostocie i grze na najniższych instynktach płci przeciwnej. Wierzyła, że chłopak złapie przynętę, a mimo to, w głębi serca czekała z niecierpliwością na jego reakcję.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 03-03-2012 o 01:48.
F.leja jest offline  
Stary 03-03-2012, 19:58   #16
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
- A więc po to opuszczałem ukochaną Amerykę, by badać miejsca zbrodni gdzieś w nieprzyjaznej Europie? – dwudziestosześcioletni mężczyzna gwizdnął cicho, zdając sobie sprawę z sensu przed chwilą wypowiedzianych słów. Nie mógł jednak narzekać. Płaca było na pewno wyższa od pensji biednego dzielnicowego, poza tym odpowiedzialne – można rzec prestiżowe stanowisko (którym jednak nie mógł się nikomu pochwalić). Choć takie stanowisko nie było potrzebne temu mało ambitnemu człowiekowi. Toteż zapewne nikt nie zna jego prawdziwego przeznaczenia, które skierowało go na taką, a nie na inną ścieżkę.

Wieczorny wietrzyk omiótł jego zmęczone policzki. Od przyjazdu do Niemiec nie spał dobrze. Ciągle ten strach. – Strach? – wyszeptał półgłosem – Przecież ja się niczego nie boję.
Nie miał racji. Coś leżało mu na sercu. To przez to idąc zrujnowanymi uliczkami rozglądał się niepewnie, jakby obawiał się, że ktoś zaraz na niego wyskoczy – pozbawiając go życia, o którym nikt nie usłyszy.

W zamyśleniu przebył ostatni odcinek drogi. Przystanął jak osłupiały. Od kilku minut stracił czujność, toteż nie zauważył nawet jak otoczenie drastycznie się zmieniło. Piętrzące się, nieco podburzone budynki, na których widać było szydle knajp czy sklepów, ustąpiły miejsca stercie gruzu. Metro – które w żaden sposób nie przypominało już o spełnianej niegdyś roli – ponuro górowało nad okolicą. Wyglądało na to, że najlepiej przetrwało bombardowania. Gdzieniegdzie stały wygasłe koksowniki, a obok nich walały się stare gazety i zardzewiałe puszki.
Miejsce to przyprawiło Arthura o gęsią skórkę. Emanowało czymś, co przesiąkło Atkinsona do samych kości. Te porozrzucane cegły, kawałki ścian, które jakimś cudem się ostały, gruz, kurz, śmieci, części ulicznych malowideł – to wszystko zawierało w sobie ukrytą historię, którą nikt już nie odkryje. Historię ludzi, którzy tutaj żyli. Ich codzienne, tak zwykłe życie. Miłości i przyjaźnie, kłótnie i zdrady, chwilowe przyjemności i działania dla wyższych celów – rzeczy, które dotyczą każdego z nas. Rzeczy, które nas otaczają od urodzenia aż po samą śmierć. Wszystko to zostało zdmuchnięte. Zburzone jak zamek z piasku, który rozsypał się na miliardy drobin. Zostało tylko to miejsce, pamiętające dawne czasy.

Dawny funkcjonariusz policji zanurzył się w odmętach metra. Było ciemno, więc posłużył się latarką zabraną z kwatery. Nie pierwszy raz był w miejscach, gdzie ktoś został zamordowany. Nigdy jednak nie był sam. Otoczony technikami i specjalistami zdawał się być niepotrzebny. A jednak zawsze uczestniczył w tego typu akcjach – uważnie obserwując i ucząc się.
Odkrywając kolejne kawałki puzzli, starał się ułożyć układankę w sensowną całość.
- Jaka szkoda, że niema tu moich kumpli, z nimi wszystko wydawało się prostsze.
Jednak podświadomie cieszył się, że teraz na niego kolej. Nie ma już nikogo, kto by go upominał i odganiał jak natrętną muchę. Teraz wszystko leży w jego rękach. On jest panem sytuacji. Poczuł się trochę zawstydzony, że wybiegł tak daleko w myślach.

Jakiś mały przedmiot skupiał w sobie światło latarki i odbijał je niczym szkiełko. Arthur przystanął na chwilę, by zbadać owo „coś”. – Łuska? – powiedział do siebie – Hmm… najwidoczniej sprawca nie zatarł za sobą wszystkich śladów. To już jakiś trop.
Agent nie był w stanie rozpoznać z jakiej broni pochodziła owa łuska, zakładał, że z niemieckiej, ale mógł się mylić. Uznał, że warto z nią wrócić i pokazać komuś, kto się na tym zna. Być może morderca wciąż używa tej broni, dzięki czemu będzie można go powiązać z tą sprawą.

Amerykanin starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z miejsca zbrodni. Nie mógł się pogodzić z tym, że nie wziął żadnego aparatu. Za to miał przy sobie notatnik, w którym zapisywał swoje złote myśli.
- Chyba już nic tu po mnie. Bez zbadania najpierw ciała zamordowanego nie jestem w stanie bardziej poskładać tej układanki.
Nagle usłyszał jakiś huk, jakby spadającej cegły. Przykucnął instynktownie i zgasił latarkę. Nasłuchiwał. Miejsce to wydawało mu się kompletnie wymarłe. Może był to jakiś bezdomny, który koczuje w tych okolicach. A co jeśli to ten sam morderca? Nie mógł być niczego pewien.
Wciąż stał i czekał aż jego oczy przywykną do ciemności. Kiedy tak się stało, ruszył ostrożnie w kierunku usłyszanego przed chwilą hałasu. Przez chwilę wyglądał tak, jakby się zgubił. Może nawet to była prawda. W każdym bądź razie, otoczony łaską Bożą natrafił na miejsce, w którym spotkał się ze specyficznym indywiduum.

Podejrzany jegomość był wysoki i odziany w łachmany. Zarośnięta twarz oblepiona była brudem. Zapach człowieka nie świadczył o nim dobrze. Stali w kręgu światła dobywającego się z żarówki, uważnie wpatrzeni w siebie. Nieznajomy nie był tak zaskoczony jak Arthur. Trzymał w ręku puszkę jakiejś starej radzieckiej konserwy, w drugiej butelczynę taniego wina. Mimo iż starał się to ukryć, Atkinson dostrzegł strach w jego oczach. Bał się agenta, tak jakby ten właśnie go szukał i chciał zgładzić. Arthur utrzymując trzeźwość umysłu, zapytał po niemiecku.
- Kim jesteś i czy wiesz coś o wydarzeniach, które miały tu miejsce?

Mężczyzna poczuł się pewniej, słysząc słowa agenta. Być może spowodowane to było jego nienajlepszym akcentem. A może po prostu obawiał się ich innego przebiegu. Jedno było pewne, coś ukrywał i właśnie tego Arthur chciał się dowiedzieć.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 04-03-2012, 10:11   #17
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Lilly dystyngowanie podeszła do sympatycznie wyglądającego barmana. Przypominał jej trochę dziadka Pietie, który w dzieciństwie opowiadał jej bajki. Zawsze bardzo wczuwał się w wypowiadane historie nadając im realności. Teraz miała nadzieje, że usłyszy tylko prawdę.
- Kawę z mlekiem poproszę - powiedziała życzliwie. Nie chciała od razu go wypytywać, mógłby to źle przyjąć. Barman uśmiechnął się lekko i zaczął przygotowywać zamówiony napój. Nie odzywał się w czasie pracy, był skupiony i spokojny, widać było, że zajmował się tym przez wiele lat. Gdy skończył, podał jej kawę w ładnej, kolorowej filiżance -Proszę dziecko - powiedział nadzwyczaj ciepłym tonem
Ta skinęła jedynie głową , co powodowało wrażenie pewnej nieśmiałości. Nie piła od razu, a rozejrzała się po pomieszczeniu, tak jakby kogoś szukała. Zerknęła na zegarek i westchnęła. Po czym dopiero zajęła się swoją kawą, gdy wypiła już połowę spytała barmana
- Przepraszam... właściwie to szukam kogoś...
- Tak? - chociaż brzmiało to jak pytanie, dziewczynie wydawało się, że barman nie był zdziwiony.
- Może będę w stanie pomóc ... znam praktycznie wszystkich, którzy tu przychodzą ... kogo panienka szuka?
- A więc.. Tak on wygląda... - kobieta zaczęła szukać czegoś w torebce, po chwili wyciągnęła zdjęcie - to on... straciłam kontakt z rodziną... może on będzie wiedział... musi coś wiedzieć - posmutniała i wyczekująco spojrzała na dziadka.
- Tak - odpowiedział mężczyzna przypatrując się zdjęcie -Oczywiście, że go znam ... pan Hans ... Zimmer ... przychodzi tu praktycznie codziennie, ale nie widziałem go od dwóch dni
- To trafiłam - uśmiechnęła się radośnie - a zna go pan? Może mi coś pan o nim powiedzieć? Bo nie wiem jak mam się do niego zwrócić, rozumie pan, nie chciałabym, aby mnie wziął za kogoś kim nie jestem...
- Cóż ... szczerze powiedziawszy, nie znam go za dobrze, ale może jeżeli dowiem się o co dokładnie pani chodzi, będę jakoś w stanie pomóc?
- Wolałabym porozmawiać z nim osobiście, bo to bardzo delikatna sprawa. Najpierw jednak chciałabym się dowiedzieć coś o nim. A może spotyka się z kimś kogo pan zna?
- Właściwie rozmawia tylko z jedną osobą ... to jego przyjaciel, nie kojarzę go za dobrze, bo nie mieszka tutaj w okolicy ... zdaje się, że ma na nazwisko Fuchs ... jak nie ma go, to zazwyczaj pije samotnie
- Zazwyczaj? To zdarzało się, że oprócz tej jednej osoby z kimś się spotykał? - Liliy upiła łyk kawy, która już prawie zdążyła się zrobić zimna.
- Nie spotykał ... nie jako tako. Zazwyczaj, gdyż często pojawiał się ten jego przyjaciel, czasami, ktoś ze stałych gości próbował z nim rozmawiać ... były to jednak, luźne rozmowy
- Czyli mam rozumieć, że jest typem mało towarzyskim... a może jest teraz jakiś, gość, który miał z nim większy kontakt? - kobieta rozejrzała się ponownie po sali. Pozornie nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Czy mało towarzyski? Być może, a może po prostu coś mu siedziało na wątrobie ... w każdym razie, jak już mówiłem, nie utrzymywał z nikim innym kontaktów towarzyskich ... przykro mi
- Rozumiem, niestety będę musiała poszukać gdzieś indziej... dziękuje panu - Lilly wstała, po czym wyszła z baru. Od razu sięgnęła po papierosa. Nie była zadowolona ze swoich dociekań, dlatego miała ochotę na drinka.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 04-03-2012, 14:19   #18
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Przed wejściem do mieszkania Zimmera

Robert wyraźnie widział odsłaniające się i niemal natychmiast zasuwane zasłony, był niemal pewien, że niektórzy z nich z wielką ostrożnością nadal go obserwowali. Amerykanin znajdował się w mieście od niedawna, nie wiedział i pewnie nie przyszłoby mu nawet na myśl, że mieszkańcy mogą się bać, głośnego pukania o tej porze.

Odstawiał całkiem niezłe przedstawienie, o ile mógł to ocenić. Drzwi sąsiadów pozostawały jednak zamknięte. W końcu po kilku minutach usłyszał trzask otwieranego zamka i po chwili dźwięk odsuwanej zasuwy. Drzwi najbliższego sąsiada Majora otworzyły się i stanęła w nich stara, przygarbiona 80 letnia kobieta.

Patrzyła prosto na amerykańskiego agenta, jakby starając się zapamiętać wszystkie szczegóły. Cisza przedłużała się, ale gdy Robert miał już coś powiedzieć, odezwała się staruszka

-Nie wiem, co pan tutaj robi młody człowieku, ale pana Zimmera, już pan nie znajdzie - mówiła dość cicho, robiąc dłuższe przerwy, na złapanie oddechu

-Wcześniej byli tu Rosjanie i policjanci ... pan Zimmer nie żyje - kobieta skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się o framugę drzwi, jakby wypowiedzenie tego zdania było jakimś rodzajem wyzwania ...

Klub nocny

Każdy obserwujący Joan z boku mógłby przysiąc, że dziewczyna jest pijana. Zataczała się, wyglądała na zadowoloną, w tym miejscu, nie budziło to, żadnej sensacji. Blackwood, musiał podziwiać kunszt aktorski agentki, gdyby nie wiedział lepiej, byłby przekonany, o tym, że wypiła kilka głębszych. Były oficer popijał spokojnie drinka, jednocześnie rozglądając się po sali. Jego uwagę przykuł młody Niemiec, w mundurze szeregowca Wehrmachtu.


Ten zauważył jego wzrok i podszedł do niego spokojnym krokiem. Usiadł na wolnym miejscu przy barze i zamówił piwo. Na blat poleciały miedziaki i chłopak przyciągnął do siebie kufel. Cały czas obserwował Amerykanina, który zaczął czuć się nieswojo. Ostrożnie przypatrzył się siedzącemu obok.

Jego mundur był zniszczony i dziurawy. Pozbawiono go większości dodatków, nawet guziki były składanką z innych mundurów i rzeczy cywilnych. Młodzieniec pociągnął solidny łyk piwa i odezwał się z silnym Saksońskim akcentem.

-Czy my nie służyliśmy razem? Twoja twarz wydaje mi się strasznie znajoma - Joshua zaryzykował kolejnym spojrzeniem po barze, ale wydawało się, że młody żołnierz jest sam ...

Tymczasem Hartmann została przytrzymana w silnym uścisku, który miał zapobiec jej upadkowi. Młody człowiek posłał jej szeroki uśmiech, pomagając jej stanąć na równych nogach. Dziewczyna musiała przyznać, że chłopak wyglądał na całkiem przystojnego. Dopiero z bliska zobaczyła bliznę, biegnąca od kącika ust poprzez policzek. Jednakże nie szpeciła ona za bardzo wyglądu syna Fuchsa, nadawała mu raczej zawadiacki wygląd.

-Wątpię proszę pani, zapamiętałbym tak ładną kobietę - odpowiedział spokojnie, jednocześnie puszczając ją i zerkając na swoich przyjaciół. Jeden z nich podniósł kilka kufli piwa i ruszył w stronę wolnego stolika, pilnowanego przez pozostałych członków grupy. Przechodząc koło nich, nachylił się nad młodym Fuchsem i szepnął mu coś do ucha ... ten skinął głową ...

Po chwili zostali sami ... o ile nie liczyć innych gości w sali, młodzieniec cały czas się uśmiechał.

-Może zechce pani do nas dołączyć - powiedział swobodnie, wskazując na stolik przy którym siedziała czwórka młodych chłopaków i dwie ładne, młode dziewczyny

-Mamy powodu do świętowania, więc chyba wypada podzielić się szczęściem ... - dodał jakby tłumacząc to zaproszenie -Poza tym, będę mógł panią przytrzymać, w razie gdyby miała pani jeszcze upaść - dodał zawadiacko ...

Przed barem niedaleko domu Zimmera

Papieros ją uspokoił. Powoli ostrożnie zaciągała się nim, delektując się smakiem. Jednocześnie obserwowała ulicę. Widok był przygnębiający, na tle mroku jedynie nieliczne budynki były oświetlone. Działające latarnie uliczne rzucały "niezdrowy" odblask na ruiny. Poza tym wszędzie panowała cisza. Berlin był dużym miastem i podobnie jak inne stolice, podobnie jak inne metropolie, powinien tętnić życiem praktycznie o każdej porze ... było jednak inaczej ...

Ciszę tą przerwały kroki. Z ciemności wyłoniła się piątka żołnierzy rosyjskich uzbrojonych w pepesze. Wojskowy patrol omiatał wzrokiem wszystko, jakby czekając na pojawienie się jakiegokolwiek zagrożenia. Lilly miała nadzieję, że pójdą sobie dalej. Zatrzymali się jednak przy barze. Dowodzący patrolem sierżant, klepnął kaprala, w ramię, a ten wraz z drugim żołnierzem wszedł do środka.

Dziewczyna kątem oka zauważył, że barman położył na blacie trzy litrowe butelki wódki. Dwaj Rosjanie, bez żadnego skrępowania schowali cenną zdobycz do kieszeni mundurów, uśmiechając się szeroko.

Tymczasem trzej pozostali żołnierze, niby to obserwowali okolicę, tak naprawdę wyczekując powrotu swoich towarzyszy. Joe zauważył jednak, że ich sierżant od czasu do czasu, zerka w jej stronę.


W końcu niemalże doskoczył do niej, powodując, że dziewczyna odruchowo odsunęła się do tytułu. Wywołało to gromki śmiech radości, dwójki pozostałych sołdatów.

-Daj papierosa - powiedział łamaną Niemiecczyzną -Ale bistro - dodał zaraz. Dziewczyna wyciągnęła całą paczkę, mając nadzieję, że żołnierz odpuści sobie dalszą konwersację. Papierosy zostały porwane z jej rąk, podoficer wyciągnął trzy i rzucił paczkę swoim kolegom. Ci szybko zaczęli dzielić się zdobyczą.

Żołnierz z namaszczeniem odpalił sobie papierosa i ponownie odezwał się po Niemiecku -Co ty robić tu sama ... diewuszko? -

Tymczasem dwójka żołnierzy w barze, skończyła swoje zadanie i szykowała się do wyjścia ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-03-2012, 20:30   #19
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
"Żołnierskie ścierwa" pomyślała Lilly, jeszcze bardziej było jej żal, że to przecież Rosjanie. Na samą myśl o rodakach zrobiło jej się słabo. Miała ochotę podejść i napluć im w twarz. Na chwilę ta mieszanka wstydu i żalu wstrząsnęła tą drobną sylwetką. Jednak spojrzenia sierżanta szybko przywołały ją do porządku. Nie może w końcu zwracać na siebie uwagi.
Obawiała się, że to nie uniknione.
-Co ty robić tu sama ... diewuszko? -łamana Niemszczyzna wyjątkowo irytowała Lilly. Zacisnęła zęby i spokojnie jak tylko mogła odpowiedziała.
-Wyszłam na drinka. Może pan sierżant polecić mi jakąś ciekawe miejsce? – kobieta zrobiła krok do przodu, mając nadzieje, że teraz tylko ona będzie w centrum uwagi, a papierosy zostaną nie zauważone. Żołnierzyk połknął haczyk.
-Da, znaju... - uśmiechną się paskudnie - my pokazać tobie
-Dobrze – zgodziła się kokieterie – zawsze bezpiecznej z panami mundurowymi..
Tak oto w towarzystwie radzieckich żołnierzy Lilly znalazła się w klubie nocnym. Wywołało to niemałe poruszenie wśród gości, lecz nie trzeba było długo czekać nim zajęli się swoimi sprawami. Widocznie zawitali tu właśnie stali bywalcy, aczkolwiek niekoniecznie mile widziani. Znaleźli dość wygodne miejsce, blisko okna. Nikt nie wpadł na to, aby odsunąć kobiecie krzesło, Lilly sobie jednak poradziła. W końcu dopiero od niedawna przyzwyczaiła się do traktowania jako damę.
Gdy usiadła zaraz przed nią pojawił się drink.

-Chętnie bym zapaliła, ale nie mam już papierosów... - westchnęła rozglądając się po tłumie, nie trwało długo jak i to, o co prosiła się znalazło. Nie wnikała czy zdobyli je w ten sam sposób co straciła swoje, mimo wszystko uśmiechnęła się słodko i podziękowała.
-Panom żołnierzom chyba na służbie nie wypada pić...
-Jednym wypada innym niet – odparł sierżant popijając wódkę – niektórym można więcej
-Więcej to znaczy? – zaciekawiła się.
-Po prostu więcej diewuszko – wraz z wypuszczanym dymem dookoła niego rozpościerały się kłęby dumy. Można było odnieść wrażenie, że według niego, żadna kobieta nie jest w stanie się mu oprzeć.
-Nie chce pan mówić to nie.. - wzruszyła ramionami.
-Ale jaki pan sierżant Dymitryj Wołodkowic
-Helga Schmidt – podała dłoń jak na damę przystało. Sierżant złapał jak trochę zbyt mocno i pociągnął do siebie, w taki sposób, że Lilly gdyby nie zaparła się nogami spadła by z fotela.
-Panie sierżancie jaki pan szarmancki... - zatrzepotała rzęsami i zaśmiała się słodko.
-Miło mi – niezgrabnie pocałował ją w dłoń, ale chwilę nie puszczał tylko wlepił w niej nachalnie wzrok. Kobieta nie próbowała się teraz wyrywać, nie dałaby rady. Żelazny wzrok próbował prześwietlić ją na wylot, ta nie dała się zastraszyć. Kamienny wyraz twarzy świadczył, że ma godnego siebie przeciwnika.
-Niemieckie dziewuchy to harde są – pokręcił głową Rosjanin i puścił w końcu Lilly.
-Takie czasy – chwyciła trunek do góry i upiła spory łyk.
-I nawet pić umieć – pokręcił głową tym razem z uznaniem. Tymczasem Lilly zastanawiała się jak wymknie się od tego towarzystwa. Chciała pobyć sama, napić się w spokoju i przemyśleć kilka spraw, teraz jednak sytuacja była nieco napięta. Spławić ich nie mogła, bo z takimi typami tak postępować nie można, a narażanie się znacznie utrudniło by jej pracę. Robiła więc ładne oczy, uśmiechała się i jednocześnie szukała wymówki, aby się ulotnić.
- Wybaczcie muszę do toalety.
- Dobra, ale wróć szybko – odparł entuzjastycznie sierżant, jednak słodka Lilly miała inne plany. Planowała wyjść oknem z łazienki i w ten sposób uwolnić się od męczącego towarzystwa, nie wiedziała jeszcze czy znajdzie tam takie wyjście...
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 09-03-2012, 23:29   #20
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny

Robert, aż cofnął się na tę “nowinę”. Odtwarzał to czego nauczono go na ćwiczeniach aktorstwa. Szczęśliwie choć empatię, jak mu wytykano przez lata nauki, miał na poziomie atakującego pitbulla, tak odgrywanie scenek szło mu całkiem nieźle. Pozwolił by mieszanka strachu i zdziwienia przemknęła przez jego twarz. Obrócił się nagle, jakby duch zza drzwi miała wyskoczyć zjawa. Wrócił spojrzeniem na staruszkę.
- Ale ja byłem umówiony... A był tutaj ktoś jeszcze? Staruszek? Lub młody mężczyzna? - głos Denninsona obniżył się do pół-szeptu.
Babcia popatrzyła na agenta niepewnie. Wydawało się, że przez chwilę nasłuchiwała jakiś szmerów dobiegających z wnętrza domu, żeby w końcu przeciągle westchnąć, jakby nic na świecie, nie miał żadnego, prawdziwego znaczenia i uśmiechnęła się lekko.
-Wcześniej? Nie, tylko Rosjanie z policją … czekiści - ostatnie słowo wymawiała inaczej, widać było, że nie miała dla niego szacunku. Gdyby mogła pewnie splunęłaby za siebie, aby odegnać złe duchy, które mogłoby przyciągnąć
-Pan Zimmer był osobą … samotną … szkoda, taki przystojny i grzeczny młodzieniec.
Robert uśmiechnął się. Może nie wypadało, ale nazwanie majora młodzieńcem...
- Bardzo przepraszam, nie przedstawiłem się. Nazywam się Hubert. Hubert Gruber - ukłonił się lekko, po czym z ciężkim westchnieniem jeszcze raz obrzucił obdrapane drzwi niepewnym spojrzeniem - Szkoda. Wielka szkoda. Rozumiem, że u pani wszystko w porządku? - zainteresował się troskliwie, nawet dość szczerze - Rosjanie nie zaczepiali pani, ani nikogo innego?
Kobieta pokiwała głową -Czy wszystko u mnie w porządku? - po czym innym tonem dodała -Oczywiście, wszystko u mnie w porządku. Nie byliśmy niepokojeni. Pytano nas kiedy ostatni raz widzieliśmy pana Zimmera i czy ktoś nie kręcił się w pobliżu.
Podszedł do niej nieco bliżej, by móc mówić trochę ciszej.
- Wie pani, że kręcenie głową jest znakiem, że nie wierzy pani w co pani mówi? Czy jest coś, co mogę dla pani zrobić lub jakoś pomóc?
Kobieta odsunęła się od Amerykanina, cofając się do swojego domu.
- Nie młodzieńcze, nie możesz - powiedziała zamykając drzwi…
Pozwolił, by drzwi zatrzasnęły się. Mógł wepchnąć nogę, jednak nie chciał, miast tego zapukał cichutko.
- A może chociaż da mi pani możliwość, bym spróbował?
Jednak po drugiej stronie drzwi nie dało się słyszeć odpowiedzi. Robert westchnął ciężko, widocznie był zbyt... szczery. Miał nadzieję, że staruszka to doceni. Jednak skoro mleko zostało rozlane to on sam nie mógł już wiele wskórać toteż skierował się z powrotem do Lilly.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172