Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2012, 14:33   #1
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Nie Dla Bohaterów

NIE DLA BOHATERÓW

Dziedziniec pełen krwi. Krwi, łusek metalu i worków mięsa zwanych ludźmi. Dziedziniec przed budynkiem niegdyś będącym swoistym domem prezydenta. Rozległy plac, ze spalonymi, głębokimi dziurami w posadce. Pełen krwi, ciał, z których wypływała jucha. Broni, która walała się, pozbawiona nosiciela, który mógłby ja wykorzystać w jakże niecnym celu. Drzewa w pobliżu siedziby prezydenta, były już tylko kikutami z drewna, trawa była czarną resztą natury. Pomnik, niegdyś dumnie stojący przed bramą, teraz stracił tylną połowę, zapewne pod wpływem zbłąkanego pocisku z RPG, lub czołgu.

Na tym właśnie dziedzińcu toczyła się kolejna już bitwa. Punkt ten ciągle przechodził z rąk do rąk. Raz było pod władzą Rosjan, raz u wojska Polski. Potem, gdy te drugie się wycofało, Milicja Obywatelska podjęło trzy próby odbicia tego historycznego i strategicznego miejsca. Trzy były udane. Jednak kolejne trzy Rosjan również się powiodły. Wciąż jednak tracili pałac, bo musieli rzucać kolejne wojska do granic miasta, by tam spychały Wojsko Polskie z dala od smakowitej Warszawy. MO radziło sobie nieźle w centrum i okolicach. Obrzeża właściwie całkiem odpuściły. Jednak kolejni obywatele wyłaziły z gruzów swoich domów, by dołączyć do oporu. Co prawda Rosjanie znaleźli i zniszczyli już dwie siedziby MO, ale powstały trzy kolejne. Najgorszą jednak sprawą dla milicjantów, było zaopatrzenie. Amunicja i broń była słaba. Nieliczna. Na wyczerpaniu. Coraz częściej słano razem dwóch żołnierzy, jednego z karabinem, drugiego parę kroków za nim, by po śmierci pierwszego, zabrał karabin i walczył dalej. Karabin! Ha. Coraz częściej rzucano ich tylko z jednym pistoletem na dwóch. FN-90 to za mało by utrzymać miasto. Teraz jednak, przed dziedzińcem, zbiegłego prezydenta, słabo uzbrojeni milicjanci radzili sobie naprawdę nieźle. Wyskoczyli na przeciwnika z dwóch stron, łatwo przebijając się aż do zniszczonych, w połowie rozerwanych, bram , które już nie miały jak bronić wjazdu do pałacu. Rosjanie dwa dni temu zaczęli w tej otwartej przestrzeni stawiać barykadę, jednak zdążyli położyć same worki, bez drutu kolczastego. Rosjan poza tym zaskoczyły granaty i granatniki, dzień wcześniej ukradzione dla armii wschodu. Teraz podobny był cel odbicia domu prezydenta. Trzymano tam sporo amunicji i broni, jakże dla milicji ważnej. Ponadto, władze MO nie przyznawały się, ale zaczęło brakować pożywienia. Stopniowo ograniczano porcje, tak by żołnierze nie zauważali z początku. Jednak coraz częściej wysyłano ich na pojedyncze misje, których celem było zdobycie strawy.

Teraz więc niecała setka już milicjantów, wbiegała na plac bezpośrednio przed budynkiem, krzycząc w bojowym żargonie, wyżsi stopniem wydawali polecenia, ci niżsi przeklinali na dowództwo. Jednak worki stanowiące barykadę zostały rozwalone, ich strażnicy też. Do żołnierzy próbujących dostać się do środka otworzono ogień z okien. Ostatnie pociski, z ostatnich granatników, lekko ostudziły zapał obrońców. Paru lepszych strzelców nawet sobie poradziło z Rosjanami, strzelającymi z okien, nie tylko ze swoich standardowych AK, ale i korzystając ze wspaniałego karabinu snajperskiego; Dragunov. Pierwsza fala Polaków wlała się do budynku niczym tsunami, rozwalając każdą przeszkodę, wliczając w to te żywe. Część została na zewnątrz, dobijając rannych, zbierając bronie i układając z powrotem worki na barykadę. Bitwa była już skończona. Później znaleziono drut kolczasty, którego Rosjanie nie zdążyli wykorzystać. Polacy spokojnie będą mieli na to czas.

Radiowcy przekazali dalej wieść o zwycięstwie. Wstępnie szacunki co do ofiar po obu stronach, o zdobyczach w postaci broni, zaopatrzenia. Dostali wspaniałą wiadomość, że do pałacu zmierza transport dwóch CKM-ów, wykradzionych z pociągu Rosjan, zaatakowanego na dworcu Zachodnim, który jednak już został odbity. Do tego parę bazook... zapowiadało się, że tym razem pałac zostanie utrzymany nieco dłużej. Głupi ruscy, nie chcieli poświęcić trochę sprzętu by nad nim zapanować, brak dobrego rozdysponowanie wielkich sił, Rosja jednak mogła nie wyjść poza Polskę, jak dalej będzie taka niepewna swoich ruchów.

Do grupki dziesięciu osób podszedł chorąży. Była nią kobieta po trzydziestce, jakimś cudem w rękach miała M4, skąd ona wzięła ten karabin?! To luksus dla Mo, chociaż, raczej nie łatwo jej było o nowe magazynki. Ile razy można mieć szczęście? Kobieta pomimo że byłą ładną, szczupłą blondynką o nienagannej figurze, to nie sprawiała wrażenia, lalki rzuconej w sztuczną wojenkę, w której co rusz rzuca tragiczne żarty, jak na filmach. Była teraz umorosana we krwi, na niemalże całym ubraniu. Najbardziej pogrążona we krwi była prawa ręka, prawa strona pasa i pierś. Doszło do bezpośredniej walki. Zapewne upadła na przeciwnika, wyszarpując nóż, jeszcze upadając wbiła mu nóż w klatkę. Ostrze weszło głęboko, ręka potężnie zmoczyła się we krwi. Gdy wyszarpnęła broń, czerwony płyn trysnął obficie na pierś kobiety. Jeszcze parę pchnięć w gniewie, krzycząc i wyjąc w bitewnym szale zabijania. Krew bryzgała i tryskała na wszystkie strony. Potem schowała nóż do pochwy, wcześniej wycierając ostrze o prawe biodro. Stąd te ślady krwi.
- Wy... - rozejrzała się po placu, dostrzegła jeszcze dwie kobiety ciągnące czyjeś ciało na stos. Krzyknęła do nich – i wy! - dwójka kobiet natychmiast podbiegła do pani chorąży i pozostałej dziesiątki milicjantów. - Potrzebujemy tuzina na mały zwiad. Zaatakowaliśmy od dwóch boków Krakowskiego Przedmieścia i one są mniej więcej bezpieczne. Pójdziecie naprzeciwko, przez Ogród Saski, potem dalej prosto, przez Plac Żelaznej Bramy. Potem prosto, prosto do Muzeum Pożarnictwa. Naprzeciwko będzie kościół. Wejdzie do dzwonnicy, będzie tam dwójka naszych snajperów, ale utraciliśmy z nimi kontakt radiowy. Wchodząc do samego kościoła, zmówcie głośno „Ojcze Nasz”, to nie odpalą C4 przy wejściu. Potem jak już tam wleziecie, nawiążcie kontakt. Ruszajcie z tą bronią jaką macie. Nie ma za dużo czasu. - Klepnęła Damiana Markowskiego po ramieniu – Zamelduj się przez radio jak się skontaktujecie ze snajperami. Jak będą martwi, albo coś... melduj od razu jak uciekniecie. Bez zbędnej brawury, straciliśmy ten punkt.. no to szkoda, ale nie traćmy jeszcze was. Ruszać! - Ryknęła na koniec, zmieniając barwę głosy, na rządną mordu. Nic tak nie porusza żołnierzy jak wrzask dowódcy. Nawet jeśli to żołnierze od paru dni. Milicja, nie żołnierze. Ludzie, nie bohaterowie.

Było tam dwóch Damianów, Piotr, Barbara, Wojciech i osiem innych ludzi. Dla większości ta walka była drugą. Wszyscy mieli już za sobą obsranie pierwszych gaci. Po raz pierwsze już zeszczali się ze strachu. Już rzygali przez cały dzień na widok krwi i juchy, wypływającej z człowieka, nie lepiej niż ze świnią. Już wiedzieli czym byli. Workiem krwi i mięsa, jak zwykło się mawiać. Po prostu ładniej związanym workiem.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 22-02-2012 o 14:55.
Fearqin jest offline  
Stary 28-02-2012, 16:14   #2
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Kolejny dzień wojny. Walki w samym centrum stolicy…nie wyglądało to za dobrze. Wkrótce jakaś babka-chorąży zleciła im klolejne zadanie…mały zwiad. Ta dobre określenie. Cóż teraz był „żołnierzem” a w wojsku rozkazy się wykonuje. Popatrzył na grupę z którą przyszło mu współpracować. Tacy sami nowicjusze jak on, uzbrojeni tylko w pistolety. W przypadku spotkania z dobrze wyszkolonymi ruskimi … Piotr nawet nie chciał o tym myśleć. Postanowił zadać bardzo istotne pytanie.

- Dobra ludzie zacznijmy od tego czy ktoś ma jakieś choćby minimalne doświadczenie wojskowe? Uważam, że ktoś powinien dowodzić, jak każdy będzie robił, co chce nie pożyjemy długo.

Cisza była aż za nadto wymowna. W tej sytuacji to chyba on miał największe pojęcie o wojnie i walce. Zastanowił się chwile po czym powiedział:
-Dobrze, więc mimo, że jesteśmy tak wspaniale uzbrojeni, proponuje ominąć Plac Piłsudskiego i Ogród Saski, są tam niby drzewa, ale jak na mój gust za dużo otwartej przestrzeni. Dzielimy się na grupki max 3-4 osoby i ruszamy.

Wywiązała się dyskusja. Piotr na razie postanowił milczeć. Dopiero jak większość zdecydowała się iść jak najkrótszą drogą, odezwał się ponownie:

-Ok, jeśli tamci chcą się wystawić na ogień strzelców wyborowych to ich wybór. Ruszajmy, idziemy prawą flanką, szukamy osłon, trzymamy się blisko budynków. Unikamy otwartej przestrzeni.
- A Ty to jakiś mundurowy? Z tego co wiem to większość z nas to zwykli cywile - zapytał nagle jeden z pozostałych towarzyszy.
-Tak się nawet składa, że w domu mam mundur.... Mam też pewne teoretyczne przygotowanie, takie hobby po prostu. Chyba nie czas na dokładne poznawanie się co nie?

Piotr wolał nie zagłębiać się w temat. Większośc ludzi mimo wszystko traktowało jego hobby jak pewien rodzaj dziwactwa. Po wymienieniu jeszcze paru uwag cała grupka ruszyła.

***

Jak się okazało pominięcie otwartej przestrzeni okazało się dobrym pomysłem. Pierwsza grupa wdało się w strzelninę a tego Piotr chciał jak najbardziej uniknąć. Niestety w okolicach Marszałkowskiej usłyszeli czołg , trzeba było szybko znaleźć schronienie. Rzucił do reszty:


- Dobra czas się schować. Proponuje unikanie walki chyba, że chcecie strzelać z pistoletu do czołgu.

Piotr poszukał wzrokiem solidnej ochrony. Wszedł do budynku, gdzie zionęła wielka dziura w parterze. To jednak nie do końca go satysfakcjonowało. Gdyby on był choć trochę ogarniętym ruskiem zajrzał by tu. Schował się za stertą jakichś mebli. Pozbawiało go to szansy na dobrą obserwację, lecz cóż trudno i tak nie miał zamiaru walczyć.
Jak się potem okazało reszta wybrała ten sam budynek na kryjówke. Co więcej byli tu tacy co znali rosyjski. Po wysłuchaniu szeptów reszty, Piotr wyszedł ze swej kryjówki, następnie popatrzył przez jedną z dziur ścianie. Widząc jaka jest sytuacja powiedział:

-Tylko dwóch, jest szansa. Dwójka z najlepszymi pistoletami niech spróbuje ich trafić przez tę dziurę. Reszta przejdzie przez większą dziurę, schowa się za gruzami i ostrzela ruskich jeśli będzie taka potrzebna. Jak ich załatwimy zgarniemy ich broń.

Reszta milcząco przytaknęła. Dwóch towarzyszy Piotra ostrzelało wrogów. Został trafiony tylko jeden przeciwnik. W tym czasie Piotr za stertą gruzów już czekał na tego drugiego. Dwa strzały, z czego jeden w twarz wroga. Idealnie zważywszy jak kiepską bronią dysponował Piotr. Za chwile jednak miało się to zmienić. Piotr porwał zdobycznego Ak-74, dwa zapasowe magazynki i granat obronny. Przynajmniej on teoretycznie wiedział, jak się tym posługiwać.

- Drugi niech będzie dla najlepszego strzelca. A teraz zbierajmy się zanim przyjdzie drugi oddział.

Los Rosjanina był dla Piotra obojętny, za dużo nie powie, nie jest zdolny do walki i nie będzie przez dłuższy czas. Jeżeli ktoś z grupy go zastrzeli, też ok, wojna jest okrutna, gość nie musiał napadać jego kraju. Piotr obejrzał swoją broń. Starszy model, lecz przynajmniej z solidną drewnianą kolbą.

Nowa broń dodała mu sporo pewności siebie.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 02-03-2012, 21:48   #3
 
Dimitrej Dreamix's Avatar
 
Reputacja: 1 Dimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znanyDimitrej Dreamix nie jest za bardzo znany
Kuśśwaaaaa! Damian przeklinał ten świat, jak można dopuścić się do wojny, przecież miliony ludzi wtedy giną. Zresztą nieważne, Damian i tak zginie, dawał sobie tydzień. Ale wracając do rzeczywistości, jakaś kobieta gadała do nich o jakiś tam nie ważnych rzeczach. Później odezwał się jakiś koleś, mówił coś o doświadczeniu wojskowym. Damian jedynie skinął głową i popatrzył się na resztę. Ten sam koleś powiedział, że trzeba się podzielić na jakieś grupki.
-No dobra, ty, ty, ty, ty oraz ja, chodźmy, reszta niech idzie w śmierć osobno. - Damian wskazywał na losowo wybrane osoby. Damian dostał odpowiedź, tylko się nią nie przejmował.
- Dobra. Ruszać dupy zanim przyjdą Rosjanie. - Damian chciał wyglądać na twardego macho, ale niezbyt mu to wychodziło, zresztą i tak w końcu zginie, dalej inni coś też mówili.
- To na co czekamy? Chodźmy, czuję śmierć. - Damian naprawdę nic nie czuł. Jeśli to miał być jego ostatni dzień w życiu to chciał chociaż trochę poszpanować. Dalej Damian myślał jak zginie, z kulki między oczy, czy w brzuch. Wszyscy ruszyli. Echo walk o pałac, dotarło również tu. Spalony bruk, dziury w budynkach, z których zniszczonych ścian, wystawały poskręcane, metalowe pręty. Damian mógł sobie pooglądać wnętrza zniszczonych budynków. Damianowi zwidziało się że w fotelu przed telewizorem, na drugim piętrze, siedzi nadgniłe truchło. Zwidziało się? Z Trębackiej skręcili w lewo, na długą ulicę Senatorską, której przedłużenia prowadziły wprost do kościoła, tak przynajmniej kierował ich jeden z ludzi. W pewnym momencie, już po parunastu minutach powolnego, ostrożnego marszu, Damian usłyszał strzały od strony Ogrodu. Ktokolwiek zaproponował ominięcie tego obszaru, miał znakomity pomysł. Grupka ignorowała walkę, do której dołączanie się mogło okazać się bezsensowne i ruszyła dalej, nieco pewniej, nie szukając zasłon za gruzami ścian budynków. Po chwili Damian usłyszał gąsienice jakiegoś czołgu. Damian pobiegł za jednym z ludzi, nie chciał być sam, zwłaszcza gdy przyjdą ruski. Damian schował się za zawalonym sufitem. Był dobrze ukryty, ale zbyt gwałtowne lub szybkie ruchy mogły go ujawnić. Ucisk pomiędzy gruzami pozwolił Damianowi jedynie na wyciągnięcie swojego marnego pistoleciku.
- Hej, kto ma jeszcze nóż? Proponuję ich szybko zabić i iść dalej. - Zaproponował cicho Damian. Po czym powoli wyszedł i jeszcze wolniej podszedł do krawędzi ściany budynku. Najwolniej jak tylko potrafił, wyjżał poza krawędź i spojrzał na ulicę. Damian widział tylko dwóch ruskich, kręcących się w kółko, spoglądających w uliczkę co chwilę i palących pety, coś do siebie gadających. Nie patrzyli bezpośrednio na budynek, tylko w uliczkę. Damian pomyślał i powiedział szeptem do reszty:
- Heej, strzela ktoś dobrze?
-Tylko dwóch, jest szansa. Dwójka z najlepszymi pistoletami niech spróbuje ich trafić przez tę dziurę. Reszta przejdzie przez większą dziurę, schowa się za gruzami i ostrzela ruskich jeśli będzie taka potrzebna. Jak ich załatwimy zgarniemy ich broń. - Powiedział jeden z towarzyszy. Damian Kowalski strzelił dobrze, ale szczęście mu nie sprzyjało. Od Rosjan wziął "taki ładny karabinek" i dwa magazynki do niego, oraz dwa pistolety, które miały po jednym zapasowym magazynku. Damian poddał też Rosjan przeszukiwaniom.
 
Dimitrej Dreamix jest offline  
Stary 03-03-2012, 22:00   #4
 
RoboKol's Avatar
 
Reputacja: 1 RoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodze
Ktoś kiedyś powiedział, że wojna nigdy się nie zmienia. Wojtek nie miał o tym zdania, ponieważ wojnę znał jedynie z książek. I to raczej z tych kiepskich, przecież jako muzyk nie miał szansy przeczytać podręcznika taktyki rangersów, ani nic podobnego. Dlatego ogrom zniszczeń, krwi, kurzu i wszechobecnego hałasu go z przytłoczył, załamał. I co najważniejsze - znieczulił na jeszcze gorsze widoki. O to przecież chodziło. Znieczulić człowieka, żeby się nie pożygał, gdy strzela do człowieka, gdy zawiązuje komuś brzuch, żeby się flaki nie wylały, gdy będąc w oddziale pod ostrzałem nie zwariować i nie wyjść zza osłony wymachując bronią i dostać pierwszą, przypadkową kulką. Tu albo się znieczulisz, albo się nie nadajesz. Nawet za cenę nocnych koszmarów.
Steban nie zdziwił się, gdy został wybrany do zwiadu. Mając swoją gitarę na plecach (nie chciał nikomu jej oddać nawet na przechowanie - była dla niego zbyt cenna) wyróżniał się z tłumu i siłą rzeczy musiał zostać wcielony do małego oddziału zwiadowczego. Nie bał się, choć wiedział, że każdy zwiad to praktycznie loteria, bo wroga można było spotkać dosłownie wszędzie. Nie mówiąc już nawet o regularnych oddziałach, kolumnach pancernych, kordonach transportujących broń, przeciwnik wysyłał też dwójki zwiadowcze na rozmaite tereny. Wojtkowi zdawało się, że Rosjanie wybierają te miejsca całkowicie losowo. Nieraz wyobrażał sobie dwóch typowych, tępogłowych Rosjan, którzy mają przed sobą mapę sztabową, zamykają oczy i rzucają cyrklem w różne miejsca.
Wojciech nie zdziwił się też, gdy ktoś go wskazał do pójścia w nieco innym oddziale. Potem usłyszał strzały, które dochodziły z niedaleka. Odetchnął z ulgą i pomyślał: "Raz jeszcze udało się przeżyć". Przez przypadek zacytował jakiegoś bohatera książek, które niegdyś czytał, lecz nawet sam tego nie zauważył. Szedł z resztą dalej.
Usłyszał też gąsienice jakiegoś pojazdu. "Czołgi?" - pomyślał i wzorując się na reszcie oddzialiku schował się w ruinach jakiegoś budynku. Nie miał żadnego widoku na wroga, jednak adrenalina i tak robiła swoje. Oczy zasły mu mgłą, nasłuchiwał każdego, nawet najmniejszego dźwięku, w dłoniach ściskał Browninga BDA, którego otrzymał kilka dni temu. Ręce zaczęły mu się pocić, dolna warga drżała lekko. Prawie wykitował, gdy usłyszał, jak któryś z towarzyszy się pyta o nóż. Pytanie uderzyło jak obuchem. Nie wiedzieć czemu Wojciech zaczął jedną ręką przeszukiwać kieszenie. W końcu coś znalazł. Ostrze, na którym ktoś wyrył nazwę firmy BENCHMADE. Wziął nóż i ścisnął mocno. Miał teraz w obu rękach broń. Ale to nie sprawiło, że poczuł się choć o gram bezpieczniej.
Nie patrzył na towarzyszy. Nie widział ich skupionych min, gdy celowali we wrogów. Naciskali na spust. Zabijali. Wychodząc zza osłony, widział jak towarzysze biorą broń zabitego i tego rannego wroga. Nie miał ochoty ich dobijać. Nie chciał też niczego zabierać ze sobą. Niby na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, jednak mimo wszystko hieną cmentarną nie był.
 
__________________
Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna?
RoboKol jest offline  
Stary 05-03-2012, 16:56   #5
 
Ulotna's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodze
Wojna.. to straszne słowo. Jednak Basia wiedziała, że musi bronić ojczyznę, którą kocha całym sercem. Od samego początku musiała walczyć o życie, nie znała się na broni. Całym jej światem była tresura w zoo, noże i figurki.

Tym bardziej przestraszyła się, gdy jakaś baba wyznaczyła ją do zwiadu. Postanowiła nie iść przez park - jakiś chłopak słusznie zauważył, że jest to otwarty teren. Już zaczęła się cieszyć, że nie brała udziału w strzelaninie w parku, gdy zza rogu dobiegł ją dźwięk gąsienic. Postarała się jak najszybciej ukryć się w pobliskich ruinach budynku, tak jak większa część ekipy.

To teraz to już kaplica - pomyślała - ci Rosjanie chyba nie mogą być tak głupi i tu nie zajrzeć? Z uwagą przyglądała się kolejnym mijającym ich żołnierzom i dziękowała w duchu ojcowi za posłanie jej do szkół z wykładowym rosyjskim. Gdy na ulicy zostało dwóch żołnierzy zaczęła przysłuchiwać się ich wymianie zdań.
- Zaraz ma się tu pojawić kolejna grupa Ruskich z jakimiś snajperami - przetłumaczyła szeptem siedzącym najbliżej towarzyszom.

Nie oponowała, gdy ktoś proponował zabicie Rosjan. Oswoiła się już z myślą o zabijaniu i śmierci, jednak ciszyła się, że to nie ona musiała zabić.

Nic od postrzelonych nie zabrała. Była zbyt drobna by nosić broń, a w sytuacjach ostatecznych była gotowa by posłużyć się posiadanymi nożami. W sumie pomimo wojny liczyła na odruchy mężczyzn z jej drużyny.

-Ruszmy się lepiej.. nie mam ochoty czekać tu na kolejnych Rosjan - zaproponowała towarzyszom i oparła się o ścianę czekając na nich.
 
Ulotna jest offline  
Stary 06-03-2012, 00:06   #6
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Patriotyzm nigdy nie wylewał się z osoby Damiana. Nigdy nie czuł bliższego związku ze swoim narodem. Oczywiście szanował symbole narodowe, darzył szacunkiem zmarłych patriotów, a i tych żyjących wysuwał przed szereg. On nie umiałby zaciekle walczyć o ojczyznę, poświęcić swoje życie dla istnienia kraju. Ale postawił sobie za cel - Z wielką dokładnością opisać wszystko co dzieje się teraz, aby za kilkanaście lat dzieci uczyły się o przodkach, którzy poświęcili wszystko żeby one mogły żyć w wolnym kraju, żeby mogły wystawiać przedstawienia o odważnych partyzantach, żeby pokazać im jak wygląda bohater.

Będąc już po wszystkim zaczęli się przymierzać do następnego zadania.
Jakiś cwany jegomość zauważył, że Damian miał radio. Zażądał oddania mu go. Damian zaś odpowiedział mu tylko:
- Mam Ci je oddać, żebyś mógł je sobie ładnie zaczepić przy dupie? Wątpię żebyś potrafił wyłapać sygnał - burknął cały czas mając kciuki w kieszeni.
Facet machnął ręką i odwrócił się w stronę bramy
- Obyśmy zobaczyli się na miejscu, albo chociaż to pieprzone radio. - Ruszył nie zwlekając dłużej. Sześć innych osób razem z nim.
Damian prychnął głośno i pokręcił głową.
Dowódca, który miał chyba doświadczenie wojskowe zaczął omawiać plan działania. Damian nie wiedział czy może uznać tego... Piotra za dowódcę. Taki samozwaniec. Jego zaś imiennik zaś to straszny panikarz, przecież to widać po jego stylu wypowiedzi, niby chce zagrzać do walki, a tak naprawdę sam nie wierzy czy przeżyje jeszcze godzinę. Cóż... Tak naprawdę nikt nie wie, ale nie powinno się myśleć o śmierci tylko wykorzystać te ostatnie dni, godziny życia jak najlepiej. Była też dziewczyna, taka może nie typowa bo musiała mieć jaja skoro zaciągnęła się do milicji. Można by powiedzieć niedoświadczona. Ale wydała się Damianowi całkiem miła, choć pierwsze wrażenie zwykle nie jest prawdziwe, czas pokaże. Do milicji brano widać wszystkich chętnych, nawet muzyków. Jeden właśnie należy do oddziału. Taki outsider jeśliby pytać o zdanie Damiana. W sumie nic ciekawego o nim nie wie.

W końcu po dyskusjach ruszyli. Wszystko by było w porządku gdyby nie Rosjanie. Cały oddział milicji komicznie wciskał się w każdą możliwą dziurę. Damian rozumiał ich, ale nie miał jak przekazać tego swojemu dowódcy. Dojrzał jednak, że reszta szykuje się do strzału więc i on wyciągnął makarova. I co dziwne trafił.
Ekipa zaczęła szabrować martwego i dogorywającego Rosjanina. Na tego drugiego Damian nie zwrócił uwagi, nie będzie go dobijał. On jest tylko radiowcem. Jednak dłuższy postój tu nie podobał się mu. Ale nie zwrócił się z tym do dowódcy bo zrobiła to za niego reszta.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 06-03-2012, 13:14   #7
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Kowalski postanowił zająć się mało chwalebnym czynem ograbiania zmarłego, sprawdzał kieszenie jego munduru, a klękając przed truchłem, czuł okropny odór, dobywający się ze spodni żołnierza. Mało chwalebny moment umierania. Jedyne co Polak znalazł, to nieśmiertelnik, parę drobnych, pierścień na palcu, drugi pewnie nosiła jego żona, paczka fajek i zapalniczka.

Szybko ruszyli dalej, w obawie przed obiecanym, drugim oddziałem ze snajperami.
Pozostawili drugiego żołnierza czerwonych, na pastwę losu, a raczej na spotkanie z ów oddziałem. Gdy odchodzili słyszeli jak zaczynał cicho jęczeć, podczas budzenia się. Jednak byli już daleko, za kolejnymi gruzami i ruinami.

Na dużym skrzyżowaniu Marszałkowskiej wciąż stało wiele samochodów. A raczej tego co z nich zostało. W większości były to czarne, spopielone niemal doszczętnie wraki. W innych zaś, jedynymi śladami po wojnie, były dziury po kulach i stare, mocno podgniłe ciała zalegające na siedzeniach. Wiele z tych samochodów chowało na dachach i w otwartych bagażnikach bagaże. Wielu cywili próbowało się ratować, niestety w dosłownie ostatniej chwili, która była wybitnie nieodpowiednim momentem. Teraz zawartości toreb walały się po ulicach, lub były doszczętnie zniszczone. Wiatr lekko smagał ubrania, które wzlatywały w górę i dół, całe poczerniałe i spowite w sadzy i popiele. Wlatywały przez niektóre, rozwalone szyby wozów i osiadały na chwilę na trupach, by znów dać się ponieść na drogę. Drogę, która w pewnym momencie została całkowicie przerwana. Centralnie na skrzyżowaniu ział wielki krater. Miał średnicę parunastu metrów, oraz głębokość tak wielką, że można było sobie obejrzeć podmiejskie kanały oraz wystające pręty, będące niegdyś pierwszą podstawą budowy drogi. Najpierw zablokowali przejazd, a potem dokonali wielkiej masakry. Na cywilach.

Przeszli przez zrujnowaną drogę i weszli na Elektoralną, przynajmniej tak się kiedyś nazywało to co teraz było tylko nędznym widmem ulicy. Urząd miejski oraz wszystkie inne budynki, zawaliły się w posadach, na żadnym z nich nie ostało się ani jedno piętro, tylko sterta gruzów. Z niektórych ruin wciąż wydobywał się cienki i niezbyt gęsty dym. Pod tymi, niegdyś budynkami musiało znajdować się istne cmentarzysko ofiar bomb i opadających ścian i dachów.

Od kościoła dzieła ich jeszcze Aleja Jana Pawła II. Stan ten ulicy był podobny do Marszałkowskiej. Tu też zablokowane drogę ucieczki. Dodatkowo walały się tu różne wagony tramwaju, lub tramwajów. Wiele z nich przygniotło samochody, a jeszcze inne, uciekających w pośpiechu pieszych. Spod jednego z leżących wagonów, wystawał cały tułów, bladego i cuchnącego truchła jakiegoś grubego nastolatka, spod jeszcze innego, same chude ręce, chyba kobiece.

Przeszli ostrożnie przez Aleję i już mieli kościół w zasięgu wzroku. Jego wieża była rzeczywiście dobrym bocianim gniazdem. Jeśli byli tam snajperzy, to nie zastrzelili ich na razie tylko dlatego, że nie widzieli na nich mundurów. Mieli jeszcze około sto metrów, a wszystko wydawało się przeraźliwie ciche.

Wtedy też usłyszeli jak zostały odpalone ładunki, o których ostrzegała ich chorąży. Drzwi, które zostały właśnie rozwalone, znajdowały się z drugiej strony. Usłyszeli krzyki, a po chwili strzały i parę wybuchów grantów hukowych, dymnych i chyba nawet odłamkowych. Strzały z karabinów snajperskich przebijały się z nieco większym hukiem niż te z AK. Milicjanci musieli działać szybko. I pewni!
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 21-03-2012, 11:02   #8
 
Piter1939's Avatar
 
Reputacja: 1 Piter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodzePiter1939 jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy w końcu byli już blisko kościoła, okazało się że ten jest już atakowany. Piotr nie zastanawiając się długo powiedział:

- Proponuje by jedna grupa przeszła z prawej, druga z lewej strony kościoła. Musimy się zorientować ile ruskich atakuje ten posterunek. Mam nadzieje, że istnieje szansa na efektywne wsparcie naszych
- Mamy też szansę na efektywną śmierć. - Mruknął Wojtek zadziwiając sam siebie śmiałością. Jednak wynikała ona ze strachu przed śmiercią, więc nie było to aż tak dziwne.
-Może to druga grupa...? - nawet w takim momencie Basia potrafiła znaleźć “wesołą” stronę i uśmiechnęła się do swoich myśli. Choć w sumie jak można by było zapomnieć o modlitwie..? Zaczęła zastanawiać się nad propozycją Piotrka.
-Jeśli ktoś ma inne propozycje słucham. Radze się jednak pospieszyć-odrzekł Piotr
Damian założył tylko ręce na tors i patrzył się gdzieś w przestrzeń.
Drugi Damian tylko kiwnął głową, a po chwili ciszy zaproponował:
- Heeej ludzie, mamy razem walczyć, nie? To musimy się poznać. Może ja pierwszy, jestem Damian Kowalski i lubię marchewki. Mam siedemnaście lat.
- O rany wybrałeś naprawdę odpowiedni moment, ja jestem Piotr i biegnę zobaczyć co się tam dzieje.

Boże! Z kim ja muszę walczyć?- pomyślał Piotr i ostrożnie, poruszając się tuż przy ścianie pokonywał metr za metrem. Gdy doszedł do wejścia do kościoła od razu zorientował się, że sojusznicy wysadzili kilku ruskich. Nie przejmując się tym zajrzał do wnętrza świątyni. Wrogów było sporo, sojusznicy dzielnie się bronili, ostrzeliwują przeciwników z góry, on sam postanowił poczekać na resztę. W końcu Piotr spostrzegł z przodu dziewczynę z ich oddziału, obejrzał się przez ramię, za nim czaił się Wojtek. Przywołał go do siebie gestem dłoni.

- Kasujesz najbliższego, stoi tu zaraz po prawej, nie ma osłony, łatwy cel
-rzekł Pitr

Następnie pokazał na migi dziewczynie, by załatwiła tego najbliżej jej. Zastanawiał się co robi reszta. Przydałby się ktoś do wrzucenia granatu. Tymczasem jednak postanowił, że załatwi tego Ruska po środku.W końcu Piotr dał znak do ataku. Starał się eliminować przeciwników krótkimi seriami. W dwóch przypadkach się udało. Piotr schował się z powrotem za osłonę. Przygotował sobie granat, miał zamiar rzucić go jak najdalej w prawo.
- Po wybuchu granatu, wbijacie na prawą stronę! - rzucił do reszty - Będę was osłaniał ostrzeliwując lewą stronę.
Następnie wydarł się jak najgłośniej:
-Snajperzy!! Ostrzelajcie lewą stronę! - potem odbezpieczył granat i policzywszy do 3 rzucił w prawo.
Konsekwentnie realizował plan strzelając do tych po lewej, niestety tamci nie mieli ochoty się wychylać. Piotra ominęły kule wroga, reszta niestety nie miała tyle szczęścia. Piotr skrył się za pierwszą po prawej ławą. Wtedy w ruch poszły granaty.
- Kryjcie się! – wykrzyknął Piotr i rzucił się za następną ławę.
Okazało się to całkiem rozsądnym wyjściem. Piotr był tylko lekko ogłuszony. Skryty za osłoną zdołał celnym strzałem wyeliminować jeszcze jednego przeciwnika. Krótka seria trafiła go w pierś a strzał Basi dodatkowo w brzuch. Przeciwnik osunął się na ścianę brudząc ją krwią. Dowódca ruskich palnął sobi w łeb. Pieprzony fanatyk! –pomyślał Piotr.
Zapadła chwila milczenia. Potem jednak znowu odezwał się snajper z góry.
- Hej wy tam! Chodźcie tu na górę! Musimy pogadać. Mamy medyka.
Piotr odpowiedział:

-To fajnie, bo my mamy rannych, ale sanitariusz to niech się ruszy na dół, przecież nie będziemy tachać najciężej rannego po schodach nie?
Piotrowi jeszcze dzwoniło w uszach, najgorzej oberwał chyba ten Damian, ten drugi był chyba w szoku, ale przynajmniej w jednym kawałku.
- Dobra, Basia jesteś tak? Znasz się na pierwszej pomocy zobacz, co tam z Damianem. Potem trzeba będzie się dozbroić. Na razie lecę pogadać z tamtymi.
 
Piter1939 jest offline  
Stary 22-03-2012, 20:46   #9
 
Ulotna's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodzeUlotna jest na bardzo dobrej drodze
Kościół był już atakowany.
-Może to druga grupa...? - nawet w takim momencie Basia potrafiła znaleźć “wesołą” stronę i uśmiechnęła się do swoich myśli. Choć w sumie jak można by było zapomnieć o modlitwie..? Zaczęła zastanawiać się nad propozycją Piotrka. Trochę przeszkadzała jej bezsensowna w tej chwili wymiana uprzejmości, ale nic nie komentowała. Piotrek właściwie miał rację, więc ruszyła równolegle do niego wzdłuż ściany.

Gdy doszli Piotr zaczął dawać jej rękami dziwne sygnały. W końcu zrozumiała o co mu chodzi. Nie specjalnie szło jej strzelanie z pistoletu, więc odpięła od łydki nóż. Na jej twarzy jeszcze przez chwilę było widać wyraz niezdecydowania, jednak w końcu zebrała się w sobie i rzuciła równo z wystrzałem Piotra. Trafiła w dół pleców i stała nie mogąc z wrażenia się ruszyć. W tym czasie jej niedoszła ofiara obróciła się i strzeliła w jej kierunki. Kula drasnęła ramię, ale i tak szok był ogromny. Uratował ją jeden z Damianów - najpierw zabił żołnierza, a następnie rzucił się na dziewczynę odciągając ją od drzwi.

Po chwili doszła do siebie i, gdy Piotr dał znać pobiegła schować się pomiędzy ławy, koło Piotra. Okazało się, że nie był to zły pomysł - zaraz obok wybuchł granat, ale szczęśliwie tylko lekko ją ogłuszyło. Dzięki temu była w stanie strzelić do kolejnego żołnierza, którego trafiła w brzuch. Gdy po chwili huknął samobójczy strzał oficera walka była skończona.

- Dobra, Basia jesteś tak? Znasz się na pierwszej pomocy zobacz, co tam z Damianem. Potem trzeba będzie się dozbroić. Na razie lecę pogadać z tamtymi. -
- Zobaczę, czy żyje, ale słabo na leczeniu się znam - przyznała. Podbiegła do Damiana. Z przerażeniem zauważyła ranę na nodze i krew lejącą się z uszu.
- Piotrek! Piotrek! - zaczęła wrzeszczeć - chodź tu z medykiem! Szybko! On jest poważnie ranny!
A obok, na ziemi leżał jej niedawny wybawiciel trzymając się za uszy, drgając i cicho jęcząc.
 
Ulotna jest offline  
Stary 26-03-2012, 18:54   #10
 
RoboKol's Avatar
 
Reputacja: 1 RoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodzeRoboKol jest na bardzo dobrej drodze
W okolicy kościoła było gorąco. Jakaś strzelanina, wymiana ognia, czy coś takiego. Jednak grupa Wojtka miała czas, żeby się przygotować. Gdy przedstawiali siebie i swoje plany, wyrażał się niewyraźnie, cały czas patrząc gdzieś w bok, przełykając ślinę i różnie akcentując słowa. Czyli jak zwykle.
Po ustaleniu planu, który - nawiasem mówiąc - polegał głównie na zwiadzie, wyruszyli dalej w stronę kościoła. Dźwięk strzałów dochodził z właściwie każdej strony, jednak w tamtym budynku wszystko się to kumulowało i zlewało w jedną, niekończącą się serię. Rosjanie siedzieli w środku kościoła i próbowali wykończyć kilku snajperów, którzy dość mocno przetrzebili czerwone szeregi.
Będąc za Piotrkiem, Wojtek usłyszał od niego:
- Kasujesz najbliższego, stoi tu zaraz po prawej, nie ma osłony, łatwy cel.
- Że co...? -
Zapytał półgłosem. Wiedział doskonale co ma zrobić. Zabić człowieka. Obie ręce drżały mu, gdy ściskał broń. Jak zwykle, gdy się denerwował, przygryzł dolną wargę. Ból wyciągnął go z ogłupienia na chwilę. Wycelował.
Bum!
Rozległ się dźwięk wystrzału. Jednak to nie on strzelał. To Markowski zaczął wraz z jednym z Damianów. Zaczęła się piękna symfonia śmierci. Wojtek, mimo dość oczywistego strachu, postanowił zagrać też w niej swoją nutę. Jeden strzał. Właściwie, to nie był to idealny strzał. Każdy wojskowy oceniłby to najwyżej na mierny skutek. Jednak w momencie, gdy kula dotarła do tętnicy wroga, rozdarła wszystkie naczynka, sprawiła masakrę w środku tamtego człowieka, liczyło się, że cel umiera. Nic więcej.
Po chwili uświadomił sobie co robi. Zabił człowieka. Zakończył przedwcześnie czyjeś życie! Nie jest ważne to, że tamten skurczybyk miał pewnie już kilku Polaków na sumieniu, nie chodzi o zemstę. Tylko o to, że jednak był człowiekiem. Wojtka otoczyła gruba na kilka metrów betonowa bariera szoku, przez który wszystko przewijało się jak we mgle.
"Wbijajcie na prawą stronę!" - Usłyszał czyjąś wypowiedź, czy może jej fragment. Adrenalina w końcu zwalczyła szok, posyłając kilka milionów szarych komórek do piachu. To już nie był Wojtek. Teraz to już tylko maszyna zdolna wykonywać każde, najbardziej bezsensowne rozkazy. A rozkaz nie miał nic wspólnego z czymś, co określamy sensem.
Po wybuchu granatu biegł jak najszybciej do osłony. Patrzył podczas tego na wrogów i to uratowało mu życie, jak i sprawiło, że stracił nieco na słuchu. Wystrzelony przez któregoś z Rosjan pocisk trafił i rozorał mu ucho. Krwawił!
Adrenalina ustąpiła zdrowemu rozsądkowi. Dotarł do barykady, za którą się schował. I wtedy ktoś krzyknął:
- GRANAT!
Wojtek nie namyślając rzucił się na ziemię, zaczynając wyć ile płuca dały. Huk niemal rozrywał bębenki, a przez kilkanaście sekund widział tylko biel.
Wstał. Było po wszystkim. Snajperzy dostali potrzebne im wsparcie i załatwili wrogów. Wojtek znów nie brał żadnych niepotrzebnych mu przedmiotów. Wziął tylko apteczkę i zaczął sobie bandażować głowę. Był nadal ogłuszony. Nic nie rozumiał...
 
__________________
Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna?
RoboKol jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172