|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
12-03-2012, 19:58 | #1 | |
Reputacja: 1 | [+18] Ty bedziesz następna -Katherine Prude. Zamordowana dwa dni temu - inspektor Johnson pokazywał kolejne zdjęcia z miejsca zbrodni - To już trzecia ofiara zabita w podobny sposób w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wszystkie morderstwa łączą dwie rzeczy - tortury oraz kompletny brak śladów zabójcy. Raport z sekcji Prude otrzymaliście na Wasze skrzynki. Mieliśmy niedawno awarię serwerów, więc raporty poprzednich dwóch ofiar otrzymacie w najbliższym czasie. Rozejść się Detektywi wyszli z biura inspektora i rozeszli się do swoich biurek. Znajdowali się w komisariacie policji Chicago, w wydziale zabójstw. Na monitorze komputera każdego z nich czekał napis : Nowa wiadomość. Cytat:
Ostatnio edytowane przez Roni : 14-03-2012 o 16:57. | |
14-03-2012, 21:29 | #2 |
Reputacja: 1 | ~ O, coś ciekawego. ~ Pomyślał przeglądając protokół z sekcji zwłok. Zapisał sobie w swym notatniku kilka ciekawszych zdań, po czym ubazgrał wszystko komentarzami, z których większość była tylko domysłami. Kto wie czy trafnymi? Od początku zaczął uważać mordercę za nieuka, sadystę i geja. Ciekawe połączenie, z którego może wyniknąć albo szpital psychiatryczny, albo czyjaś śmierć. Przez następne kilka minut gapił się bezmyślnie w ekran komputera, pozwalając odpocząć ciężko spracowanemu umysłowi. Udawał, że przegląda protokoły z innych spraw, jednak nawet na to było za wcześnie. Wiedział, że homoś, który zabija, zrobi to raz jeszcze. Właściwie z nudów wysłał wiadomość do archiwum, by przysłali mu sekcję zwłok dwóch poprzednich ofiar. Może coś się uda z tego wyczytać? Dodał też, że nie muszą się spieszyć. I tak niedługo miał wychodzić, a nie chciał już tyle myśleć o tej sprawie. Zanotował sobie też w pamięci, że musi odwiedzić miejsce zbrodni. Wiadomo, grupa która pierwsza przybywa na miejsce, nie zbierze wszystkich śladów. A jeśli nawet, to i tak warto się tam pokręcić. Poczuć zabójcę. Wiedzieć, że on tam był i robił te wszystko ohydne rzeczy... Wyłączył komputer, zgarnął resztki jedzenia wraz z papierowym kubkiem i tacką, i wyrzucił je do kosza. Wyszedł po cichu, starając nie zwracać na siebie uwagi. Bo przecież po co zakłócać tę niekończącą się pracę ludzi w tym budynku? Na parkingu odnalazł swojego Rumblera. Wskoczył do środka i odpalił silnik. Przez chwilę nasłuchiwał tego warkotu oryginalnych części, sprowadzanych aż z Albuquerque. Trochę drogo wyszło, ale opłacało się. Auto było dokładnie takie, jak sobie Jack zamówił. Powoli wyruszył z parkingu na północ. Zostawił za sobą te wszystkie nudne biurowce. Miał wielką ochotę na bardzo niezdrowe żarcie. Podjechał do restauracji drogowej, zamówił kilka dużych cheesburgerów i dużą colę. Wszystko wchłonął w kilka minut i znów ruszył w drogę. Pokluczył uliczkami miasta, pobawił się z ewentualnymi szpiegami. Sam też śledził losowo wybrane samochody. Głównie z nudów. Dopiero gdy i to mu się znudziło, zdecydował się podjechać na strzeżony parking niedaleko swojego mieszkania. Zapłacił, przebrał buty z wielkich opinaczy wojskowych na stylowe adidasy. Resztę drogi do domu, czyli nieco ponad milę, przebiegł spokojnym truchtem. Kondycja była ważna w tym zawodzie. Wszedł do mieszkania nie oglądając się na wiecznie niezadowolone staruszki, rozkrzyczane dzieciaki i krzywiących się na jego widok dorosłych. Wiedzieli, że Jack nosi broń, w końcu aż tak się z tym nie krył. Jednak to, że ma odznakę ukrywał tak skrzętnie, jak tylko potrafił. Zatrzasnął za sobą drzwi mieszkania. Pilotem od razu włączył kino domowe, które zaczęło grać po cichu muzykę klasyczną. To tworzyło idealny do odprężenia się nastrój. Przeszedł do małej siłowni, na jaką sobie przerobił salon. Z małej lodówki wyciągnął jakiś mrożony sok. Włożył też małą pizzę do mikrofalówki. Do kolacji będzie musiała wystarczyć. Po jedzeniu przez ponad dwie godziny (z krótkimi przerwami) trenował. Starał się utrzymać siłę, która czasem się przydaje. Czasem. Bo zwykle wystarczą dość przekonujące argumenty, jak na przykład Beretta w dłoni i obłędny uśmiech w stronę celu. Usiadł przed telewizorem i przez kilkanaście minut skakał po kanałach informacyjnych. Robił to bardziej z przyzwyczajenia, niż z konieczności. Przysnął na chwilę, jednak wybudził go dzwonek w telefonie. "Przyjdź za godzinę" - mówił sms od kumpla o imieniu Frank, z którym chodził do hali sportowej, by nawzajem wytłukiwać z siebie resztki szarych komórek. Jack jednak dziś olał wiadomość. Po prostu mu się nie chciało. Wyłączył telewizor. Muzyka przeszła w klasykę połączoną z rockiem. Najlepsze połączenie, jakie się udało człowiekowi stworzyć. Na kolację Samson przygotował sobie naleśniki. Zjadł ich kilkanaście, a po wieczornej toalecie w końcu odpisał Frankowi, że się źle czuje. Drobne kłamstewko, a wieczór wolny. Poczuł potrzebę jednak, że gdzieś musi rozładować tę siłę. Dlatego przez godzinę tłukł w worek. Dopiero po tym wziął prysznic i położył się na wielkim, twardym łóżku. Po paru chwilach obchodziły go jedynie samotne sny.
__________________ Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna? |
14-03-2012, 23:53 | #3 |
Reputacja: 1 | Mark dosyć szybko dostał kolejną sprawę, zważywszy na to że poprzednia i jak na razie pierwsza nie poszła tak jakby tego sobie oczekiwał. Właściwie to doprowadzenie sprawcy do samobójstwa na oczach sporej grupy ludzie można uznać za porażkę, jednak młody detektyw starał się nie myśleć o tym. Najmłodszy detektyw w Chicagowskim Wydziale zabójstw chciał się sprawdzić i nie mógł znowu dać plamy. Matka i tak już go zamęczała że pochwaliła się wszystkim znajomym jaką to prace wykonuje, a on co? No właśnie. Trzeba coś zrobić bo będzie tak mogła do końca życia. Właściwie to nie wiedział jak ojciec mógł wytrzymywać to że matka cały czas mu wypomina te przyjęcie urodzinowe tytularnego carewicza Imperium Rosyjskiego 20 lat temu, kiedy to nie ukłonił się na przywitanie carycy Marii. Cały czas mu mówiła co by zrobiła ona, jakby go od tego dowiodła itd. Jednak jest w tym jeden szkopuł. Wykładanie na uniwersytecie różni się od prawdziwych spraw. Teraz jednak się śpieszył tak bardzo jak to możliwe, do 8.30 pm zostało niewiele czasu. Spojrzał przez chwilę na raport dokładnie się w jego nie wczytując, potem się znajdzie czas na to, wydrukował to i zadzwonił po taksówkę. Na szczęście nie musiał długo czekać, więc też nie tracąc chwili na stanie w niejscu wsiadł kazał się zawieść do jednej z bogatszych dzielnic Chicago. Zatrzymał się pod apartamentowcem w centrum, wiedział że teraz bardziej modne są domki na obrzeżach miasta al jednak wolał to miejsce, dał taksówkarzowi pieniądze razem z dwoma dolarami napiwku, nie chciało mu się czekać na wydawnie reszty i pobiegł kiwając tylko na powitanie odźwiernemu i wbiegł do zamykającej się windy i natrafił... No tak na kolejnego szpiega matki. Na początku tylko się uśmiechnął do podstarzałej damy, mając nadzieje że ona odwzajemni się tym samym i na tym się skończy, jednak nie, ona musiała. -Co u Katiuszy słychać, zdrowa?- spytała. Oczywiście chodziło o jego matkę, Jekaterine, a rosyjskie zdrobnienie Katiusza znaczy Kasieńka. -Zdrowa, zdrowa i na pewno byłaby wdzięczna za troskę. -Nadal wykłada na tej uczelni? -Tak proszę pani. -A jak w pracy, słyszałam że detektywem zostałeś?- i na to właśnie czekał. Pewnie się jeszcze wczoraj, a nawet dzisiaj widziała z nią i się zmówiły że ma jego wziąć na spytki. Już miał coś odpowiedzieć, gdy nagle przerwał im donośny dźwięk piły łańcuchowej. kobieta podskoczyła przestraszona, a młodzieniec wyjął telefon z kieszeni odebrał wdzięczny tej istocie, która do niego zaadzwoniła i wybawiłą z opresji. Jednak jak to się mówi z deszczu pod rymne. To była Dasza (zdrobnienie imienia Daria), studentka jego matki, też mająca tak jak ona korzenie w carskiejRosji. Dosyć ładna i mądra, nawet za mądra. Właściwie to skąd ma ten numer? Pewnie matka go dała, żeby wyswatać córkę koleżanki ze swoim synem. -Cześć! Co robisz?- odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. -Cześć Dasza. Wiesz... nie mam zbyt wiele czasu teraz- w tym momencie dzwi się otworzyły i wyszedł z windy, w jednej ręce trzymając telefon, a drugą otwierając drzwi. -No wiesz... może wpadłabym dzisiaj i...- przerwała swoim chochotaniem- Byś mi ładnie zagrał coś od Czajkowskiego albo Silotiego a potem...- znów zachichotała pozostawiając reszte domysłom. W sumie to Dasza jest naprawdę ładną dziewczyną, z drugiej strony jednak patrząc na zegarek stwierdził że jest 8.27. Przez chwilę w jego głowie trwała walka i musiał wybrać jedno albo drugie. Noc z ładną studentką albo... -Przepraszam ale na prawdę nie mam czasu, zadzwonię do ciebie jutro. Pa. Rozłączył się nie czekając na odpowiedź, zdjął pospiesznie buty, rzucił marynarkę w kąt i pobiegł do kuchni mijając swoje pianino w pokoju gościnnym i po chwili wyjmując wszystko co potrzeba z lodówki i szafki wszedł do swojego pokoju, w którym panował... No cóż jego matka na pewno nie nazwałaby tego porządkiem. Rzucił się na nie pościelone łużko i włączył telewizor. Teksańską Masakrę Piłą Mechaniczną czas zacząć. Już któryś raz z rzędu. |
16-03-2012, 18:56 | #4 |
Reputacja: 1 | Cholera, już czekam piątą godzinę. Kiedy ta suka wyjdzie z tego baru? Pierdolona alkoholiczka. Tylko mi ułatwi robotę, gdy będzie pijana. Ale ciepła noc... Chwila. Wychodzi. Nareszcie. Znowu ubrała tą dziwkarską sukienkę. Powiększone cycki, nogi to też robota chirurga. Dziwka... Dziwka! Dobra. Już czas. Idę powoli za nią. Widzę, jak ostrożnie stawia stopy. Nie poprzestała na jednym Martini. Jej błąd - nie powinna zakładać szpilek, gdy idzie się najebać. Dziwka. Ulice puste. Dobrze, że chodziła do takich spelun. Podchodzę coraz bliżej. Sięgam do kieszeni. Zaciskam dłoń na chłodnym drucie. Już czuję jej perfumy. Jej włosy... Błogi sen detektywów przerwał dźwięk telefonu. -Mamy kolejną ofiarę - usłyszeli głos inspektora Johnsona - opuszczona stacja metra przy Midnight Avenue 14 - powiedział i się rozłączył. Chcąc - nie chcąc udali się pod wskazany adres. Gdy dojechali na miejsce zobaczyli kilkanaście osób w kamizelkach Chicagowskiej policji, którzy chodzili po peronie i torach. Podszedł do nich Johnson. -Jeszcze nie zidentyfikowaliśmy ofiary. Jej twarz została pocięta nożem, rekonstrukcja może trochę zająć - zmęczony wyglądał jeszcze starzej, niż zwykle - jej odcisków nie ma w bazie. Idźcie i zobaczcie to sami - wskazał palcem prawy tunel i odszedł. Detektywi skierowali swe kroki w tym kierunku. Około 50 metrów od peronu, na chodniku obok torów leżały zwłoki młodej kobiety. Była naga i zakrwawiona. Jej twarz była cała w ranach. Przy ciele klęczał technik. -Okropna śmierć - powiedział, gdy zobaczył detektywów - przebił jej płuca jakimś długim, ostrym przedmiotem. Dusiła się kilka minut. Wcześniej ją torturował. Z tego, co widzę, to poddusił. Struną, lub garotą, jak wnioskuję po śladach na szyi. Spójrzcie na jej czaszkę - wskazał palcem - jest łysa. Została ogolona bardzo niewprawnie, ma sporo małych ran. Więcej Wam powie lekarz po sekcji. -Hej! Mam coś! - krzyknął jeden z policjantów przeszukujących miejsce zbrodni. Gdy detektywi spojrzeli w jego stronę wskazał palcem na ścianę tunelu, kilka metrów od ciała - smuga krwi, a pod nią jakieś włókna. Może sprawca otarł się o ścianę. Do detektywów podszedł Johnson. -Sealis, jedź zabierz te włókna prosto do laboratorium. Najwyższy priorytet - powiedział spięty inspektor - Samson, spisz raport. A ty, Ackerman, przesłuchaj gościa, który znalazł ciało. Siedzi już na komisariacie.. |
17-03-2012, 21:51 | #5 | |
Reputacja: 1 | Noc. Trzecia godzina nowego dnia. Gdy chorujesz na bezsenność, jesteś zbyt aktywny w nocy, z jakiś powodów nie możesz spać, to taki telefon z wezwaniem jest dla ciebie wybawieniem. Wyrwaniem z pustki, którą próbujesz zapełnić chwytając się najdziwniejszych zajęć, jak choćby wyrzucanie śmieci, bieganie, obserwowanie sąsiadów, czy układanie kolejnego tysiąca puzzli. Jesteś zdolny zrobić wszystko, aby zająć czymś otępiały niewyspaniem umysł. Kiedy należysz do grupy ludzi, którzy pracują w przeciętnych godzinach, wysypiasz się zawsze, odpoczywasz zaraz po pracy w głębokim fotelu z kubkiem gorącej kawy i masz przy sobie ciepło rodziny, telefon w nocy jest tylko niezbyt miłym snem, który jednak znika z twojej pamięci po trzech, czasem czterech przespanych w ciepłym łóżeczku nocach. Bo takie rzeczy się dla ciebie praktycznie nie zdarzają. Jednak jeśli jesteś gliną, nazywasz się Jack Samson, masz trochę doświadczenia, co dzień najpierw wysilasz wszystkie szare komórki w pracy, by potem dobić organizm morderczym treningiem i otrzymujesz wezwanie w czasie, gdy należy ci się jedyny, słuszny, należny odpoczynek, wpadasz w szał. Jesteś wściekły. Resztkami siły woli nie mówisz inspektorowi Johnsonowi, by się odpierdolił i ściskasz telefon tak mocno, że pęka jego plastikowa obudowa. Gdy się rozłącza, siedzisz na łóżku pozbawiony sił. Początkowo chcesz tu zostać, mieć wszystko gdzieś. Ale to nie konsekwencje powstrzymują cię od tego. Gdy wciągasz na siebie spodnie, gdy wkładasz koszulę, gdy wciskasz się w swoje adidasy, gdy zabierasz ze sobą broń, oraz legitymację i wszelkie potrzebne dokumenty, nadal masz w dupie konsekwencje. Kieruje tobą chora ciekawość, rządza poznania mordercy, jego działań, ruchów, marzeń, słabości. I udowodnienia mu, że jesteś od niego lepszy. Na zewnątrz łapiesz taksówkę. Nie masz zamiaru męczyć swojego autka. Dojeżdżając na miejsce, czujesz smród morderstwa. Wyjmujesz notes... Psiakrew, zapomniałeś notesu! A nie, jednak masz. Tylko nie w tej kieszeni co zwykle. Dlaczego tam go nie włożyłeś? Roztargnienie? Zastanawiasz się przez chwilę, po czym skupiasz pełną uwagę na Johnsonie. - Samson, spisz raport. - Mówi. "Odwal się, gnoju" - masz zamiar mu odpowiedzieć. Jesteś zmęczony, a ten dupek każe ci jeszcze spisywać to, co widzisz. Z ogromnym poirytowaniem i pewną dozą zmęczenia spisujesz wszystko, co usłyszałeś, co widzisz, i co ci mówią. I gdy kończysz, wygląda to tak: Cytat:
__________________ Jak obudzić w sobie wielkość, gdy jest ona niezbędna? | |
17-03-2012, 22:41 | #6 |
Reputacja: 1 | Noc horrorów skończyła o 2 godzinie, przynajmniej dla Marka, wtedy to nieświadomie usnął. Miał sen, był drwalem. Piłą łańcuchową ścinał drzewo, aż tu nagle jak te nie spadnie, jak nie chuknie i... Obudził się ale dźwięk piły nadal rozbrzmiewał, spojrzał na szafkę nocną, zobaczył zegarek, na którym widniała trzecia w nocy, jak to ci bardziej przesądni zwykli gadać, godzina diabłów, strzyg i upiorów. Z tamtych okolic dobiegał też dźwięk piły i gdzie do kurwy nędzy był telefon? Przecież zawsze go kładł na szafce. W końcu palnął się ręką w czoło, spojrzał na ziemię koło szafki i podniósł telefon. Odebrał i usłyszał znajomy głos inspektora Jonsona. Mówił o kolejnej ofierze. -Przyślij po mnie kogoś, będę gotowy za kilka minut- odpowiedział Ackerman i zaczął się przygotowywać. Jadąc na miejsce zastanawiał się dlaczego działa tak szybko? Przecież mordercy, nawet ci seryjni zwykle tak nie postępują, a tu następna kobieta w ciągu tak krótkiego czasu... No nic trzeba będzie w końcu coś zacząć notować w notesie ale to dopiero jak całkowite przebudzenie dojdzie do końca i zbierze się wystarczająco wiele informacji. Na miejscu czekał już go cały cyrk pod nazwą Chicago Police Departament. ,,Nie no, już chyba nic więcej nie da się zrobić żeby bardziej ślady pozacierać. pomyślał patrząc na zbiegowisko. Na szczęście on miał pracować na bazie raportów innych i tego co uda się wydobyć od ewentualnych świadków, w końcu miał tworzyć portret psychologiczny a nie z lupą i pensetą szukać włosków i włókien, chociaż jak wiedział niektórzy specjaliści tacy jak on i do tego byli zmuszani. Po wysłuchaniu iformacji technika i rozkazach od Jonsona, poszedł za Sealisem, który poprosił o podwózkę, chyba się nie obrazi jak się z nimi zabierze, w końcu jadą w tą samą stronę. Po dotarciu na miejsce wjechał windą na 8 piętro wieżowca, gdzie znajdowało się biuro i pokój zwierzeń. |