Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-03-2012, 20:03   #1
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
[Autorski/Storytelling]Soul Eater It!


Kolejny mętny piątek zbliżał się do końca.
Można byłoby przysiąc, że im bliżej jest weekend, tym wolniej poruszają się wskazówki na zegarku.
Doktor Stein prowadził dzisiaj teorię dla klasy EAT. Nie było to nic specjalnie interesującego, ot omawianie wyczuwalności fali duszy z zbliżaniem się do niej oraz spadek odbioru przy oddalaniu, gdy odbiorca lub nadajnik znajduje się w ruchu. Tak, chodziło o zjawisko Dopplera.
Ową nudę składającą się z obserwacji Steina kręcącego się w fotelu oraz przepisywania z tablicy przerwał dzwonek. Sygnał rozpoczęcia weekendu.
- Oh! - Nauczyciel wyraźnie przypomniał sobie o czymś. Stanął w drzwiach blokując wyjście z klasy. Poprawił biały fartuch i okulary, po czym przemówił.
- Co prawda Kishin Asura został uwolniony, jednak nie możecie ani zaniedbywać swoich wyników, ani przestawać w kontrolowaniu osiągów. Za dwa tygodnie odbędzie się sprawdzian, obejmujący wiedzę teoretyczną, a przed nim chcę dostać od was raporty z misji. Jeśli ktoś nie doniósł jeszcze żadnego, radziłbym się pośpieszyć.
W klasie słychać było zawód, który rozniósł się po uczniach niczym fala.
Z weekendu raczej nici, chyba że ktoś postara się szybko uporać z zadaniem przed niedzielą. Z drugiej strony zawsze można wziąć zlecenie w poniedziałek, i załatwić sobie dzień wolny...Choć wtedy zostaną tylko te najgorsze zadania.
- Hey, Hiro! - Black*star zaczepił jednego z wychodzących uczniów na tyle donośnie, że słychać go było nawet na drugim końcu korytarza. - Siedzę za tobą, więc może pouczysz się za nas obu? Chciałbym wykonać kilka zleceń w tym tygodniu, a wtedy nie będę miał jak się uczyć! Jak wrócę pokaże ci jak działają jakieś nowe chwyty!
- Black*Star, daj mu spokój! - Tsubaki, Wysoka czarnowłosa dziewczyna. Broń. Raczej nie zawsze była zadowolona z zachowania swojego mistrza. Choć dlaczego w takim razie z nim walczyła?
- Wielki Black*Star musi iść! - Krzyknął niebieskowłosy chłopak ruszając biegiem do recepcji. Bez zastanowienia Tsubaki ruszyła za nim.

Stein zastanowił się przez chwilę, po czym podszedł do dwójki uczniów. Nico i Blacksad.
- Nie mogę sobie przypomnieć abyście oddawali mi jakiekolwiek zlecenia w ostatnim czasie. Więc liczę na was. Chyba ich nie zgubiłem? - zapytał nakręcając śrubę.

...
Recepcja była już prawie pusta, gdy Hiro w końcu się do niej dostał. Miał okazję zobaczyć tam Nico i Blackstada.
Tablica ogłoszeń wydawała się pełna. Wydawała.
Obecnie Nico wraz z swoim partnerem trudzili się w znalezieniu chociaż jednego ogłoszenia bez autografu Black*Stara z dopiskiem "zarezerwowane". Teoretycznie nikt nie mógł rezerwować, więc zawsze mogli zignorować ego młodego wojownika i wziąć jedną z tych misji...
Jedyną obecnie kartką jaką mieli w rękach było ogłoszenie o szalonym namiocie cyrkowym.
Wedle opisu zadania, w jednym z namiotów cyrkowych kapelusz prowadzącego ożył i zaczął wprowadzać panikę podczas przedstawienia, poszukuje się pary uczniów do przechwycenia nawiedzonego artefaktu i oddania go w ręce DMWA...
Właśnie, pary. Aby wykonać to zadanie Blackstad i jego partnerka potrzebowali pomocy innego ucznia. Inaczej nie dostaną zatwierdzenia.

...
W tym samym czasie, albo nieco potem bo dziesięć minut po dzwonku.
W pokoju śmierci ogłoszone zostało zebranie nauczycieli.
Shiningami stwierdził, że ma dla całej kadry parę całkiem istotnych wiadomości.
Nie śpieszył się jednak, w milczeniu obserwując zebranych. Chodził to w lewo to w prawo będąc obserwowanym przez każdego.
- To po co tutaj jesteście?
Z wyraźnym zdziwieniem w tonie zapytał zebranych.
Stein wyjął papierosa z ust i spokojnie odparł.
- Pan nas tutaj zaprosił. - przypomniał Shiningamiemu.
- No przecież wiem. Dobrze, kontynuując. Z racji że Asura został uwolniony, za dwa tygodnie przewiduję specjalny test dla kadry nauczycielskiej, mający sprawdzić czy się doskonalicie, oraz czy szaleństwo nie ma na was jakiegoś wpływu~ chyba nie jesteście zdziwieni? - zapytał, po czym skierował wzrok na Spirita. - Oprócz tego, jest pewien fenomen który wymaga zbadania...Poproszę o szczegóły!
Mężczyzna o czerwonych włosach wyszedł na przód i stanął obok Żniwiarza. Był to Spirit, kosa śmierci. Trzymał on w rękach pluszową zabawkę. Uniósł ją dokładnie pokazując zebranym.
- Ostatnio byłem w Francji na pewnym istotnym spotkaniu z panną..ekhm..Z istotną dla shibusenu personą, gdy znalazłem sklep z zabawkami. Kupiłem tego oto pluszaka dla mojej słodkiej Maki~...Emm - poprawił krawat dając odpocząć wypowiedzi, po czym oderwał pluszakowi głowę. Czerowno-niebieska ciecz zaczęła spływać na ziemię. Marie położyła rękę na ramieniu Steina.
- Nie wiemy co to jest tak dokładnie, ale na pewno ma w sobie aurę słabszą choć podobną do prawdziwej duszy. Sklep wymaga zbadania. Możliwe że szaleństwo Kishina obudziło coś wewnątrz sklepu...Zrobiłbym to sam, jednak...
- Jednak chcemy aby dokonał tego ktoś zaznajomiony w fachu. - dokończył Shiningami spoglądając na Gamblera. - Liczę na ciebie~~!
Spirit uśmiechnął się - Potem możemy pójść na coś słodkiego do klub!
Zaoferował Gamblerowi. Brzmiało to nieco kusząco...choć wchodzenie wraz z spiritem do klubu...a właściwie w ogóle do klubu w stylu Spirita, nie było postrzegane zbyt dobrze wśród niektórych.
- I tak założę się, że nie dasz rady. - Zaśmiał się Sid wychodząc z grupy.
 
Fiath jest offline  
Stary 25-03-2012, 19:13   #2
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Wysoki szczupły chłopiec o przepięknych oczach morskiego koloru wlepionych teraz w nauczyciela siedział w swojej ławce i zawzięcie notował, zupełnie jakby nie wiedział że to już piątek, że ledwie kilka minut dzieli go od weekendu. Wreszcie zadzwonił upragniony dla wielu dzwonek. Młodzieniec spakował ołówek i notatki do torby którą zawiesił na ramię, wstał i udał się spokojnie do wyjścia zupełnie nie przejmując się innymi uczniami którzy zerwali się ze swoich miejsc i rzucili do wyjścia jakby to nie był dzwonek kończący lekcję a co najmniej alarm bombowy. Miał krótkie jasno blond włosy z asymetryczną grzywką opadającą na czoło. Bardzo się cieszył że już odrosły. Wydawał się delikatny i to pomimo kolczyków w obu uszach i czarnej nabijanej ćwiekami obroży. Ubrany był w białą koszulę z rozpiętym kołnierzykiem i niedopiętymi ostatnimi guzikami oraz nieco przykrótkie fioletowe spodnie w kratkę z cienkich czarnych linii do których nosił szeroki biały pasek. Jego wizerunku dopełniały czarny krawat i białe buty do których nie ubierał skarpetek no i oczywiście miecz u paska. Nikomu nie trzeba go było przedstawiać, chyba każdy uczeń w szkole wiedział jak wygląda Hiro.

Jeszcze nie do końca mógł w to uwierzyć, ale tak, to była najprawdziwsza prawda, on Hiro dostał się do klasy EAT. Nastąpiło jego Wielkie Odrodzenie! Tym razem prawdziwe. Wreszcie mógł liczyć na jakiś tam minimalny bo minimalny ale jednak szacunek. Mógł być z siebie dumny i jak najbardziej był. Niestety szybko się przekonał że nowa sytuacja oprócz plusów ma też minusy. Może i był silniejszy od tych z którymi się uczył… przedtem, ale teraz trafił do nowej grupy, tu znowu był słabeuszem.
Z zadumy wyrwały go słowa Steina. „Co? Sprawdzian?”- jednak to nie sprawdzian był ważny- „Raporty? Z misji?” Nie zrobił jeszcze żadnej misji! Spanikowany rzucił się do wyjścia, ale wtedy usłyszał Black*Stara, kontakt z którym uznawał za jeden z poważniejszych minusów przynależenia do klasy EAT. Zatrzymał się w pół kroku jak zamrożony. „Morze udam że nie słyszałem?”- przemknęła mu przez głowę myśl i natychmiast zgasła. Tego nie dało się nie słyszeć.
- Um… Tak, bardzo chętnie się pouczę.- odpowiedział i chciał jeszcze dodać że chwyty też chętnie by poznał gdyby Black*Star ćwiczył je “z nim” a nie “na nim”, ale już sobie poszli. Oczywiście nie udało mu się dopchnąć do drzwi i jak zwykle wyszedł jako ostatni. Pognał do recepcji, ale kiedy dotarł na miejsce było jasne że się spóźnił.
 
Agape jest offline  
Stary 25-03-2012, 19:25   #3
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Jasnowłosa dziewczyna przyglądała się uważnie wywieszonym na tablicy zadaniom. Próbowała zdecydować się na jakieś, ale jej myśli i wzrok uporczywie powracały do afiszu dotyczącego misji w opętanym cyrku. Nieco dalej jej partner - młodzieniec w ciemnym stroju - kucał przy grupie najmłodszych uczniów i coś do nich mówił konspiracyjnym tonem. Dzieci wyglądały na przejęte, tymczasem chłopak jedną ręką sięgnął za plecy i stuknął nią lekko w podłogę. Malutki wstrząsik sejsmiczny potrząsnął dziećmi, które porozbiegały się, piszcząc z przerażenia.
- Znowu straszysz dzieci, Blacky?- Zagadnęła Nico.- Wiesz, że tego nie lubię.-
- Och, daj spokój, mała. Przecież nic tym razem nikomu nie zrobiłem.- Blacksad uśmiechnął się do własnych myśli.- Przywitaj się lepiej z Hiro, idzie w naszą stronę.-
- Gdzie?- Nico odwróciła się gwałtownie i dostrzegła swojego kolegę, idącego w ich kierunku.


-Witajcie, Nico, Blacksad.- skinął głową obojgu i zwrócił oczy na tablicę. „Zarezerwowane?" Doskonale wiedział że misji rezerwować nie można, do tego wiedział że ich wykonywanie nie idzie Black*Starowi tak świetnie jak mu się wydaje, mimo to nie miał odwagi wziąć którejś z nich, jeszcze nie.
-Szalony namiot cyrkowy- mamrotał pod nosem- to nie wydaje się zbyt… trudne. Para uczniów. - Spojżał jeszcze raz na Nico i Blacksada. „O to i jest para uczniów.” Cóż mu pozostało? Będzie musiał wykonać to zadanie z nimi. Wzruszył ramionami.
- Chyba nie macie wyboru.

- Tak, masz rację, jak się zdaje nie mamy wyboru.- Blacksad smętnie pokiwał głową.- Będzie zabawnie.-
- Nie traktujesz tego poważnie.- Skarciła Nico swojego partnera.
- A ty aż za bardzo. Nie uważasz, że powinniśmy podchodzić do tego z większym dystansem?-
- Do ratowania świata, czy do wykonywania zadań?- Odparowała Nico, co ostatecznie zamknęło usta Blacksadowi.
Dziewczyna przeciągnęła się, uwydatniając na chwilę wypukłości swojej klatki piersiowej, po czym zwróciła się do stojącego obok blondyna.
- Więc chcesz iść z nami, Hiro-kun? Będzie mi... znaczy “nam”... bardzo miło, jeśli się do nas przyłaczysz.-
Zatrzepotała rzęsami, co brunet stojący za nią skwitował tylko pogardliwym prychnięciem.
Dziewczyna oznaczyła zlecenie dotyczące cyrku jako “przyjęte” i ruszyła w kierunku recepcji, by dopełnić formalności, zostawiając na chwilę Hiro i Blacksada samych sobie.
Brunet zmierzył kolegę wzrokiem od stóp do głów, jakby nie widział go nigdy wcześniej. Na jego twarzy wykwitł cyniczny, nieco pogardliwy uśmiech.
- Ona cię lllllllubi, stary.- Zauważył oczywiste, nie przestając się uśmiechać.

To czego w tej chwili chciał Hiro nie miało nic wspólnego z wykonywaniem zadania, ale jak już stwierdził wcześniej, nie miał wyboru. Zdecydowanie nie podobała mu się perspektywa zalegania Steinowi z czym kolwiek. Brrr... aż się wzdrygnął na samą myśl o spojrzeniu naukowca. “Wygląda jakby chciał mnie pokroić.”
- Tak, chcę iść z wami.- odpowiedział Nico uśmiechając się przyjaźnie. Patrzył za nią jak oddala się korytarzem, na uwagę Blacksada szepnął tylko:
-Dziwne.- ale bardziej do siebie niż do niego.
- To kiedy chcecie wyruszyć?- zapytał po chwili. Nie łudził się że ma jakiś wpływ na tę decyzję, we dwoje zawsze go przegłosują.

- To zależy od jej decyzji, ja tu tylko sprzątam, jeśli wiesz co mam na myśli.- Blacksad pokiwał głową z miną nie wyrażającą niczego. Nico po chwili wróciła do nich rozpromieniona. Zdaje się, że biórokracja nie nastręczyła jej żadnych kłopotów.
- To co, chłopaki? Potrzebujecie czasu, żeby się wyszykować, czy możemy ruszać od razu?-
- Jak dla mnie, możemy iść na żywioł. Hiro chyba uważa podobnie.- Hiro tylko wzruszył na to ramionami.
- No to świetnie.- Jeśli to możliwe, uśmiech dziewczyny stał się jeszcze szerszy.
Dziewczyna, jej partner oraz ich kolega ruszyli niespiesznym krokiem do wyjścia z akademii.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 26-03-2012, 00:11   #4
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gambler siedział w ciemnym pokoju... no nie do końca ciemny, całe światło skoncentrowane było nad stołem, przy którym to nauczyciel głęboko się pochylał. Pracował właśnie nad niedawno odnalezionym okazem. Przedmiot krył w sobie jakąś tajemnicę to było pewne, potrzeba było jednak czasu i cierpliwości by do niej dotrzeć. Mężczyzna otarł rękawem pot z czoła i poprawił szkło powiększające który przyprawił sobie do oka niczym monokl. Wtedy też rozległo się pukanie do drzwi, a potem ktoś bez pytania je otworzył i zapalił lampy. Światło rozlało się po pracowni a Gambler wstał rozglądając się zdezorientowany.
Teraz można było dostrzec że to wysoki szczupły mężczyzna, którego włosy skrywała ciemna bandana, z twarzy tak dokładniej mówiąc zostały tylko zielone oczy, bowiem suta i nos przykrywał szalik tej samej barwy co nakrycie głowy mężczyzny. Ręce, nogi jak i widoczną część torsu pokrywały bandaże treningowe, zaś na dłonie nasunięte miał czarne rękawiczki. Całego wizerunku dopełniały spodnie których górna część była szersza niż ciało Gamblera, dla tego też sterczały do góry usztywnione w specjalny sposób- zewnętrzne spodnie. Pod nimi znajdowały się bowiem drugie, zwykłe krótkie spodenki w wesołe wzroki, jedna o ich istnieniu wiedzieli nieliczni!
- Co jest? Mam przecież teraz przerwę od zajęć, założę się o to. -wymruczał mężczyzna sięgając po notesik.
- Nie będę się z tobą o to zakładał- zaśmiał się Sid po czym dodał - Shinigami wzywa nauczycieli na zebranie, mamy się tam zjawić jak najszybciej.

Gambler uniósł zdziwiony brew po czym wzruszył ramionami i odłożył szkło powiększające, chwytając za ciemny płaszcz wiszący na haku. Zarzucił go sobie na ramiona, po czym podniósł z ziemi sporej wielkości torbę z której wystawały kije przeróżnych kształtów. - Dobra to chodźmy... ale chwila. -mówiąc to sięgnął po pudełko czekoladek leżące na półce, zaś z kieszeni wyjął monetę którą podrzucił wysoko. Po chwili opadła ona na jego dłoń, zaś Gambler skomentował. - Orzeł... jem dolną warstwę. -po czym wyjadając słodkości ruszył za Sidem do pokoju Shinigami.

~*~

Gambler spojrzał na laleczkę bez większego zainteresowania przyglądając się wypływającej cieczy. Podciągnął lekko swoje zewnętrzne spodnie, po czym mruknął. - Moglibyście wysłać tam kogokolwiek nie jestem fanem pluszaków. - już miał zamiar się kłocić że ma ważniejsze rzeczy do roboty gdy dotarły do jego uszu słowa Sida. Wypowiedź w której kryła się magiczna fraza, sprawiająca że całe ciało chłopaka przeszedł dreszcz podniecenia. - O co? -zapytał nie-tak-całkiem-martwego nauczyciela nim ten wyszedł z zebrania.
- Gorącą czekoladę! - zaproponował Sid. - Możesz mi zaufać. Nie byłem typem mężczyzny, który nie dotrzymuje słowa.
- Stoi, termos czekolady za to, że poradzę sobie bez problemu. -stwierdził meżczyzna wstając z ziemi na której siedział po turecku. - Gdzie dokładnie jest ten sklep i kiedy mam wyruszać? -zapytał czerwonowłosego poprawiając swój pojemnik na kije.
- Możesz wyruszyć, kiedy tylko ci się podoba...Sklep znajduje się w Paryżu, Francji. - Odparł Spirit patrząc na Gamblera. - Przy okazji miałbym prośbę...Mógłbyś załatwić mi jakiś prezent dla Maki? Ostatecznie nic jej nie dałem!
- Maka... Maka...-zamyślił się Gambler i wygrzebał zza pazuchy jakaś pomięta karteczkę. - W sensie 11 w drugim rzędzie? Bo jak tak to przez nią nie moge zebrać bingo... -mruknął pod nosem. - Coś mogę jej tam kupić. -dodał wzruszając ramionami.- A jeżeli sklep okaże się groźny lub skażony to poddać go kwarantannie do dalszych badań czy zadbać by nie było co dalej badać? -dopytał jeszcze Gambler. - O a może rzucę monetą? -dodał z entuzjazmem.
Spirit z błyskiem w oku wcisnął ci kilka banknotów. - Znajdź jej jakąś książkę...a za resztę kup sobie coś słodkiego.
- Gdy sklep faktycznie okaże się zagrożeniem, zadzwoń do mnie, a ustalimy co dalej. Dobrze by jednak było gdybyś zbadał go w miarę możliwości dokładnie. - odparł Shiningami.
- Dobra to idę. -powiedział sięgając do kieszeni po monetę.- Reszka tył, orzeł przód. -stwierdził i pstryknięciem posłał metalowy krążek w górę. Ten obróciwszy się kilka razy w powietrzu z zawrotną szybkością, opadła na wyciągniętą dłoń Gamblera. - Reszka...- stwierdził i począł wychodzić z sali... tyłem, z pełnym skupieniem wypisanym na niezakrytej części twarzy.

~*~

Gambler ruszył od razu ,wszystko co potrzebował miał przy sobie... no może po za jakimś dobrym tortem czekoladowym,ale na to przyjdzie czas we Francji. Szykowała się długa podróż, ale zakład to zakład... a przegrywanie było tym czego nauczyciel nie znosił. Wyminął na korytarzu kilku uczniów zdziwionych tym, że ich wykładowca porusza się tyłem po czym westchnął i opuszczając budynek ruszył wykonać swe zadanie.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 26-03-2012, 16:29   #5
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Francja jest pięknym krajem, jednak niekoniecznie najzabawniejszym o czym mieli się przekonać dzisiaj uczniowe shibusenu.
Cyrk okazał się stacjonować w Paryżu. Było on na obrzeżach miasta i podobno stanowił właściwie całoroczną atrakcję zmieniając program i kadrę co dwa tygodnie, niczym miejscowy teatr...tylko tyle że w namiocie.
Ciężko było stwierdzić czy to dobrze, czy źle. Pomysłodawcom cyrku (jak i zleceniodawcom zadania naszej młodej grupy uczniów) był nijaki Rire de Forme, znany z inwestycji w wielu strefach Paryża.


Wnętrze namiotu cyrkowego nie było tak interesujące jak jego widok z zewnątrz.
Ogromne okrągłe pole wysypane piaskiem otoczone było przez ławki dla gości na pokazach. Gdzieś z tyłu zapewne byłoby przejście do drugiego namiotu, niestety, w tym momencie było ono zamknięte i sekret za kulisami najpewniej pozostanie.
Na samym środku kręgu stał podłużny, zdobiony cylineder. Był dosyć szczupły i wyraźnie przeznaczony dla postaci klauna lub innego cyrkowca od noszenia śmiesznych wdzianek.
Zadanie było proste: Odzyskać i przekazać do shibusenu cylinder, lub w razie konieczności zniszczyć go na dobre.



...

Sklep z zabawkami okazał się być dosyć niezwykły jak na swój typ.
Być może to uroki Paryża a może tylko prywatne zboczenie burżuazji. Jedno było pewne, zdobne złote lampiony w podłużnym, chociaż nie za szerokim pomieszczeniu nadawały blasku półkom z licznymi lalkami, strojami, zestawami olbrzymich puzzli czy nowoczesnymi grami planszowymi.
Ciężko było zgadywać, co mogło mieścić się na drugim piętrze czy też w piwnicy.

Za podłużną (choć znów nie za szeroką) ladą zasiadał stary mężczyzna z długim nosem i łysiną. Wyglądał na swój sposób odrażająco, przynosząc na myśl definicję chciwości.
- Witam, witam. Proszę się rozejrzeć obecnie nie ma tutaj innych klientów. Szuka pan czegoś konkretnego? - zapytał uważnie przyglądając się przedziwnej postaci Gamblera.
 
Fiath jest offline  
Stary 07-04-2012, 23:39   #6
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gambler rozglądał się po sklepie w milczeniu, nie racząc przez dłuższą chwilę odpowiedzią sprzedawcy. Złapał kilka pluszaków którym przyjrzał się z bliska, pootwierał pudełka z grami zerkając na pionki umieszczone w środku. Kiedy w końcu skończył te zabiegi zwrócił się do długonosego staruszka. - Zostałem przysłany z organizacji Shibusen, mam zbadać ten sklep. -mówiąc to wyciągnął emblemat który miał go zidentyfikować.- Za tem proszę współpracować, a złoże się, że nic się nikomu wtedy nie stanie.
Sprzedawca w skupieniu przyglądał ci się chwilę, nic nie mówił nawet gdy otwierałeś pudełka.
Gdy skończyłeś swoje wstępne badanie i raczyłeś się odezwać, bez zwlekania odparł.
- Ah tak, właściciel wspominał o pana przybyciu. Dlatego chwilowo jest tutaj pusto. Mogłem się spodziewać, że osoba o tak przedziwnej i artystycznie wyrazistej prezencji będzie przysłana z shibusenu. W czym mogę pomóc?
- Skąd sprowadzacie zabawki? -zapytał bez ogródek Gambler poprawiając pasek od pokrowca na ramieniu.
Sklepikarz zastanowił się. Wyjął jakieś dokumenty spod lady i szybko im się przyjrzał.
- Nie mam pojęcia - odparł w końcu - Mam wyłącznie spis tego, co ma tu być, a nie tego skąd ma przyjść. - otwartą dłonią wskazał w stronę schodów w dół, na końcu pomieszczenia - W piwnicy jest magazyn, tam znajdują się nie otwarte pudełka z towarem, może znajdzie pan jakieś logo, no i może je pan przejrzeć jeśli tak sobie życzy. Niestety piwnica nie służy większości zabawek, więc proszę nie otwierać zbyt wielu skrzyń. Muszą mi się potem zmieścić na półkach. - poinstruował.
- Hymmm.- Gambler zamyślił się i chwycił za jakiegoś pluszaka leżącego na półce.- Pan pozwoli, że zarekwiruje go w celach badawczych? -zapytał sprzedawcy uważnie go obserwując.
- Proszę bardzo - odparł bez większego zwlekania. - Jednak prosiłbym go później odnieść. Chyba, że pan zapłaci.
- A ile to będzie kosztować?- spytał grzebiąc w kieszeni w poszukiwaniu banknotów.
- 12 euro. Może to i dużo, jednak jest to produkt wysokiej jakości, który wytrzyma zabawę z nawet najbardziej energicznymi dziećmi, wspierając ich przez dorastanie. - mówiąc to pokazał dłonią na cenę przy stercie pluszaków.
Przypomniałeś sobie też, że masz wyłącznie dolary. Nie licząc 15 euro od Spirita.
- Dobrze zastanowie się nad zakupem po przeglądzie piwnicy... chyba że... może o niego zagramy? -zapytał nauczyciel z błyskiem w oku.
- Przepraszam, ale chyba pana nie rozumiem. - zdziwił się.
- Prosta gra zwykły zakład. -powiedział Gambler porywając z pobliskiej półki talię kart. - Zagramy w karty, jeżeli wygram pluszak jest mój... jeżeli nie zapłacę za niego 15 euro... i dołoże pare dolarów. -mówiąc to począł podrzucać pudełko z kartami w dłoni.
- wtedy musiałbym sam za niego zapłacić w wypadku przegranej. - zastanowił się, jednak z chciwym błyskiem w oku odparł ostatecznie - Zgoda, myślę, że możemy spróbować. Ten jeden raz.
Gambler uśmiechnął się i fachowym ruchem otworzył talię która zaczął szybko tasować, - To może oczko, szybka i prosta gra. -zaproponował strzelając kartami z ręki do ręki.
- Zgoda
Gambler uśmiechnął się pod szalikiem i wręczył karty sprzedawcy. - Zdecyduj kto pierwszy dobiera.- powiedział pewnym głosem, zas długonosy gestem wskazał nauczyciela z Shibusen. Pierwsza karta był As, mimo że silny w innych grach, tu jedynie warty jeden punkt. Kolejne karty które padły to czwórka jak i trójka w sumie dając osiem punktów. - Dalej. -odparł bez wahania mężczyzna w bandanie zaś starzec wyłożył na stół kolejną z kart... damę kier. Gambler uśmiechnął się i wesoło powiedział. - 20 punktów, dużo, niemalże maksymalna ilość. -mówiąc to spojrzał w oczy, staruszka który nie byl zbyt zadowolony tym obrotem sprawy. - Jednak nie lubie wygyrwać bez absolutnej pewności, że mi się to uda. Tak więc... Dalej.-stwierdził twardym głosem, zaś zdziwiony staruszek podniósł powoli kartę. Obaj grający wstrzymali powietrze gdy papierowy przedmiot, powoli obracał się w dłoni sprzedawcy, by ujawnić swoją wartość. Kropelka potu spłynęła po skroni staruszka, gdy wiadomym było że na pewno nie jest to już cyfra... jednak jeszcze jaka figura kryła sie pod kartą nie było widać. W końcu karta opadła na stół a grający spojrzeli sobie w oczy, Gambler westchnął sięgając po królika i kładąc go na sklepowej ladzie. Wysunął jedną dłoń z kieszeni i pogłaskał króliczka po głowie. - Bedę się nim dobrze opiekował. -rzucił do swego przeciwnika, którego palce wciaz zaciśnięte były na ostatniej karcie- treflowym asie.
Prze krótką sekundę wyglądało, jakby staruszek lekko się rozweselił.
- Moja chciwość kiedyś mnie zgubi. - stwierdził a kropla potu spłynęła mu po twarzy - może i właściciel się nie dowie. Nie powinien, no i to tylko królik. Sam zapłacę. - stwierdził cofając dłoń. As opadł na ziemię z małym stuknięciem a sklepikarz w pędzie upuścił coś na zimie. Przez ułamek sekundy Gambler był w stanie spostrzec Króla kier, który znajdował się pod wyłożonym asem. Karta warta pechowe 13 punktów powinna być na jego miejscu. - [i] Ja wystawię nasz "paragon" a pan w tym czasie może przejrzeć piwnicę.
Gambler zerknął tylko dyskretnie na kartkę po czym chwycił królika i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę piwnicy, sięgając po dziwny kij, wyglądający jak ze szkła, dwóch szerokich końcach, podpierając się nim delikatnie, obserwował kątem oka odbicie sklepikarza w jednym z luster znajdującym się na kiju.
Początkowo kij ukazywał starca pochylającego się nad kasą fiskalną. W pewnym jednak momencie schody w dół do piwnicy zaczęły skręcać. Ostatecznie okazało się, że wejście jest spiralą, pod którą znajduje się magazyn równie szeroki, co sam sklep.
Szybkie włączenie światła pozwoliło ci ujrzeć pomieszczenie pełne skrzyń.
Gambler zamyślił się... sklepikarz był ciekawym osobnikiem, nad którym też będzie trzeba popracować, na razie jednak ważne było sprawdzenie magazynu. Gambler posadził wygranego królika na jednej ze skrzyń, po czym silnym ruchem otworzył jedną z nich zaglądając do środka a potem poszukując na niej logo dostawcy.
Na wewnętrznej stronie deski zamykającej skrzynie znajdowało się logo z dopiskiem Jouets Rire, dosłownie "roześmiane zabawki". Patrząc po samym fakcie podobieństwa loga do herbu, łatwo można było stwierdzić że musi to być całkiem spora sieć fabryk produkcyjnych...To samo mówią ceny wyrobów.
Wewnątrz otworzonej skrzyni znajdowała się sterta pluszowych miśków, króliczków, kotków i innych przesłodkich do mdłości zwierzątek.
Innym tematem było, że znajdujący się wewnątrz pomieszczenia Gambler powoli zaczął odczuwać pewien dyskomfort. Tak jakby znajdował się w tłumie wyczuwalnych dusz, a zarazem tłum ten było oddalony o kilkanaście kroków. I poruszał się razem z nim.
Gambler zapamiętał logo wykonując nawet zdjęcie podręczny maparatem który na misjach był niezbędny. Nastepnie jednak wzdrygnął się czując napór dusz... rozejrzał się, po czym przymykając oczy skoncentrował się szukając żródła tego zgrupowania dusz.
Niezależnie od naporu, Gambler nie był w stanie wyczuć gdzie znajduje się dusza. Nie był może mistrzem w tym fachu, ale powinien przynajmniej móc stwierdzić ile ich jest. Jedynym co dojrzał, była dusza sprzedawcy na parterze sklepu.
O dziwo miała aurę złej duszy.
Charakter duszy sprzedawcy nie zadziwił zbytnio nauczyciela... staruszek wyglądał na chciwca a tacy to najczęściej niezbyt dobre persony. Teraz jednak zastanawiało go jedno, napór dusz poczuł dopiero gdy wszedł do piwnicy. Ponadto oszustwo sklepikarza w grze w karty, oznaczało , że ten chciał bym Gambler wygrał kórlika. Nauczyciel zamyślił się po czym wziął szeroki zamach swoją szklana laską tak jak gdyby chciał grzmotnąć nią w zabawkę z całych sił. Ciekaw czy wydarzy się cos istotnego... jak na przykład próba ucieczki zabawki.
Lalka odleciała i uderzyła w ścianę pomieszczenia. Jednak faktycznie było z nią coś nie tak.
Gambler popisał się zdolnościami detektywistycznymi w znalezieniu źródła anomalii, oraz umiejętnością socjalną w obrażaniu go.
Pluszowy króliczek obraził się, co można było wyczytać z jego twarzy. Przyglądał się przez chwilę nałogowemu hazardziście po czym z wielką prędkością zaczął podążać w jego stronę, z dosyć negatywną aurą wokół siebie.
Zabawne?
Cóż, pewnie równie, co pozostałe 20 sztuk pluszowych zabawek które zaczęły wyskakiwać z drewnianej skrzyni aby pomóc koledze w walce z ludzkim napastnikiem.
Gambler spojrzał na nadciągającą aramię pluszowych zabawek z rozbawieniem. Wszystko powoli stawało sie jasne, staruszek na górze zapewne myślał, że wysyłając tu zamaskowanego z wygranym króliczkiem powstrzyma go ilością tych dziwacznych pluszaczków.
- Założe się, że zajmie mi to mniej niż dwie minuty. -zaśmiał się i ustawił na jednym z kartonów mała klepsydrę wydobytą z kieszeni. Nastepnie zakręcił szklaną laską chowając ją do pokrowca i zgrabnie wydobył z niego obity metalem długi drąg. Uśmiechnął się i wykonał duży krok odbijając sie od ziemi, opierając przy tym kijaszek o ziemię, by przy pomocy tego skoku o tyczce przeskoczyć armię stworków, a następnie zrzucić na nie jedną z wyżej stojących skrzyń.
Pomysł Gamblera udał się w połowie...
Niestety, nasz protagonista jest wysokim jak na swój wiek mężczyzną, a kije do krótkich nie należą.
Lecąc nad pluszakami Gambler uderzył w sufit piwnicy, wylądował na jednej z półek i zrzucił jej zawartość przykrywając nią sześciu przeciwników. Mimo wysokiego powodzenia akcji, parę sińców zostanie.
Skrzynia zarazem zablokowała zabawki, pozbawiając je możliwości ataku.
- Auauauau. -wyjęczał Gambler chwytając się za głowę obolała od uderzenia. - Kto to budował! Założe się że da się zbudować o wiele wyższą piwnicę! -krzyknął w przestrzeń, po czym stanął na równe nogi i ponownie wymienił swój oręż na szklany kij o szerokich okrągłych końcach. - Czas tu posprzątać. -mruknął i kręcąc swą bronią z niezwykłą wprawą, ruszył w stronę uwięzionych zabawek, by jak najwięcej z nich dostało się pod napór szklanych ciosów.
Zabawki z uporem starał się przebić przez kij Gamblera, napierając z pełną siłą. Część z nich odleciała na boki, jakiś inny dostał laską po głowie. Niektórym jednak, nawet udało się dopaść Gamblera, i połaskotać go po kostkach! Cóż za zaskakujący oponęci.
Nauczyciel spojżał na to z lekkim pożałowaniem po czym zagadnął. - A możecie po prostu grzecznie wrócić na pułkę?- gdyby stworki jednak odmówiły miał zamiar dalej kontynuowac natarcie.
Króliczki zatrzymały się, spoglądając raz na ciebie, a raz na półkę.
Widocznie na coś oczekiwały.
Gambler złapał jednego z królików za kark i posadził go na półce. - Nie mówicie chyba że mam was odłożyć?
Króliki z jakiegoś powodu posłuchały i ustawiły się na półce bez zbędnych słów. Zaskakująco okazało się, że są posłuszne. Albo boją się hazardzisty, albo od początku robiły to, co wydawało im się poleceniem.
Ciekawe”- zamyślił się Gambler po czyym spojrzał na jednego króliczka i pewnym głosem powiedział- Zatańcz!
Króli przekręcił głowę w bok, analizując Gamblera.
Oddawało to wrażenie takiego samego ogłupienia co moment, gdy Gambler prosił pluszaki o powrót na półki.
Gambler zastanowił się chwilą po czym sam wykonał krótki taniec, do którego miał zamiar nigdy nikomu się nie przyznać i zniszczyć ewentualne nagrania stworzone przez czających się wszędzie wojowników ninja, po czym zwrócił się do zabawki. - Zrobisz tak?
Mimo rozmawiania z pojedynczą zabawką, wszystkie na półce zaczęły powtarzać taniec gamblera w miarę swoich możliwości. Nie wychodziło im to tak źle.
Wszystko zaczynało być jasne, lalki powtarzały czynności, nie mogły same niczego stworzyć. Tak więc ktoś szkolił je na wojowników, szykując sobie małą armię pluszaków? To była zła nowina, nawet bardzo zła, czas na mniej przyjemne środki. - Ty pójdziesz ze mną.- Stwierdził Gambler sadzając jedną z pacynek na swoim ramieniu.- Czas się zająć tym kto pociąga za sznurki. -to stwierdziwszy chwycił szklany kij i ruszył w górę schodów energicznie, a gdy tylko zobaczył sklepikarza wyciągnął laskę w jego stronę. - Założe się... że masz coś do ukrycia.
Rozradowany z dojścia do pewnych wniosków Gambler zdziwił się. W momencie, w którym wskazał laską na sklepikarza ściana obok niego poruszyła się.
Wejście zostało zasłonięte a schody ruszyły w bok łącząc się z drogą na górne piętro. Przy okazji przewracając hazardzistę.
- Wybacz, ale nie lubię agresywnych rozwiązań. - doszedł głos zza ściany.
W budynku może znajdować się więcej podobnych mechanizmów i przejść.
Gambler jęknął upadając na ziemię, na szczęście jego kije się nie rozsypały... to było by niedopuszczalne! Hazardzista podniósł się i krzyknął przez ścianę. - Nie ciesz się tak, założe się że Cię znajde w tym labiryncie! - po czym ruszył pewnym krokiem po powstałej ścieżce.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 12-04-2012, 18:56   #7
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie trzeba było wiele czasu by z początku nieco nieszczęśliwy Hiro dał się oczarować wielkiemu miastu. Jakże kusiło go by wjechać na szczyt wieży Eiffla i obejrzeć Paryż z góry, zwiedzić Luwr, a już szczególnie odwiedzić Muzeum Figur Woskowych Grévina. Znalazłoby się pewnie jeszcze mnóstwo ciekawych miejsc, ale nie przybyli tu na wycieczkę, niestety. Kiedy dotarli na miejsce wyjął swój nieodłączny notatnik i zapisał kilka ogólnych informacji na temat cyrku jak i jego nijakiego właściciela Ride de Forme. Zamierzał zrobić tak dokładny raport jak to tylko było możliwe. Kiedy skończył schował notes i ruszył do wejścia, kładąc spoconą dłoń na rękojeści miecza. Dlaczego tak się denerwował? Przecież mieli tylko przynieść jakiś cylinder. Może i nie należał do szczególnie odważnych, ale nawet on nie potrafił sobie wyobrazić niebezpiecznego kapelusza, nakrycia głowy zdecydowanie nie podpadały pod tę kategorię. Zaraz! Dlaczego w ogóle to słowo zagościło w jego myślach? W ogłoszeniu była mowa o szalonym namiocie cyrkowym, kapeluszu który ożył i coś o panice, ale nic o niebezpieczeństwie. „Kogo ja próbuję oszukać, wcale nie musieli tego pisać.” Samo to że do zadania potrzeba było więcej osób wystarczało żeby dojść do niepokojących wniosków. Wysunął z pochwy miecz i skierował jego drżący czubek w stronę cylindra. Głośno przełknął ślinę i krok po kroku podążył w stronę przedmiotu.

- Bądźcie ostrożni, proszę.- szepnął do towarzyszy, sam skoncentrowany by całkowitą ostrożność zachować, jeszcze by mu tego brakowało żeby któreś z nich podbiegło radośnie do cylindra i wsadziło go sobie na głowę.

- Spokojnie, Hiro, nie jesteśmy głupi.- Rzucił Blacksad. Był spokojny, swój kapelusz założył tak, że szerokie rondo rzucało na jego oczy cień. Przy jego szczupłej z natury sylwetce wyglądał jak ludzkich rozmiarów czarny gwóźdź, co można by uznać za komiczne, znając możliwości tego młodego gentlemana. Z wewnętrznej kieszeni marynarki brunet wyjął mały dyktafon i włączył nagrywanie.

- Paryż. Francja. Dopiero co zaczynamy zadanie, a już uważam, że nasz wspólnik ma mnie za debila.- Tutaj Blacksad wyłączył dyktafon i spojżał chłodno na Hiro. Na co Hiro odpowiedział wzruszeniem ramion. Z kolei Nico spojżała na swojego partnera karcąco, a na blondyna przepraszająco.

- Jak ci nie wstyd, Blacky...!

- Nie wiem czego mogę się po was spodziewać więc wolałem uprzedzić.- wyjaśnił swoje zachowanie Hiro- Miło wiedzieć że nie przypominacie Black*Stara. Jak go znam to już próbowałby wyciągnąć królika z tego cylindra.

- Taaaaak... To byłoby możliwe.- Skwitował wypowiedź kolegi brunet, po czym zwrócił się do jedynej damy w ich towarzystwie.- Wiesz, właściwie czuje jakieś dziwne kręcenie w przełyku...

- Na prawdę?
- Uniosła głowę z nadzieją.

- Nie. Po prostu jestem głodny. Załatwmy to i chodźmy na boeuf bourguignon.-

- Jesteś niemożliwy!
- Wykrzyknęła Nico, ale Blacksad nic już nie mówił. Ostrożnie podszedł do kapelusza okrążając go w pewnej odległości, tak by zbliżyć się od strony przeciwnej dla wejścia do cyrku. Cylinder wydawał się najzwyklejszą w świecie częścią garderoby cyrkowej.

- Czy któreś z was czuje tutaj jakieś emanacje Złych Dusz? Skoro nie mogę liczyć na moją wołowinę w winie, to zadowoliłbym się chociaż tym...

Gdy zbliżyliście się na pewną odległość do kapelusza, ten nagle odskoczył w powietrze z donośnym śmiechem. Wtedy Hiro i Nico wyczuli aurę złej duszy znajdującej się w pomieszczeniu.


Z wnętrza cylindra wyskoczyła gruba, groteskowa postać o niebieskiej skórze, długich, skośnych uszach oraz przedziwnej parasolce. W żaden znany zdrowej logice sposób nie było mowy aby ten osobnik zmieścił się do wnętrza. Obecnie jednak spadał z parasolką niczym spadochronem.

- Ja wyczuwam aż trzy, i wszystkie chyba dobre! Datę przydatności do spożycia raczej jeszcze macie~! Ale to swoją drogą. Co was tu sprowadza~? - zapytał komicznym głosem.

Tak, Hiro zdecydowanie wiedział że coś się stanie, bo stać się po prostu musiało, miał jednak cichą nadzieję że kapelusz jeszcze przez chwilę pozostanie tylko kapeluszem, no przynajmniej do momentu kiedy nie trąci go czubkiem swojego miecza. Cylinder miał inne plany. Chyba poczuł się wywołany do odpowiedzi na pytanie, które przecież wcale nie było skierowane do niego. Kiedy wystrzelił w górę Hiro zrobił dokładnie to samo z tym że on się nie śmiał, przypominał raczej przestraszonego kota. Jeszcze zanim zobaczył dziwaczną postać miał pewność że jest zła, stał jak sparaliżowany i patrzył jak opada. Dopiero słowa go otrzeźwiły. Głośno przełknął ślinę.

- Może zostańmy jednak przy wołowinie.- zasugerował nieśmiało, ściskając mocniej rękojeść miecza.

Nico zaskoczona wciągnęła powietrze ze świstem. Nie tego spodziewała się po kapeluszu. Choć czuła już wcześniej, gdy Blacksad podszedł doń, delikatną aurę zła od nakrycia głowy, nie zdążyła nawet ostrzec partnera, a co dopiero zareagować w jakiś sposób.

Cóż, Hiro miał swój miecz, ale ona bez Blacksada była niemal kompletnie bezbronna. Potrafiła co prawda sterować swoją falą duszy, ale to jej partner był przekaźnikiem, nadającym takiemu atakowi odpowiednią moc.

- Blacky...- Powiedziała bezgłośnie, patrząc wymownie na bruneta, nadal stojącego z drugiej strony szalonego kapelusznika.

Jedyna nadzieja na właczenie się do bitwy dla naszej pary była w tej chwili złożona na ręce Hiro. Jeśli nie odwróci on uwagi wroga na tyle długo, by Nico i Blacksad zdołali się do siebie zbliżyć, nie sądzę, by mieli szansę na zwycięstwo.

Dziewczyna położyła dłoń na ramieniu blondyna.

- Zajmij się nim.- Szepnęła.

Blacksad tymczasem skrzyżował ręce.

- A, zdaje się, że Anglicy mieli jednak rację, choć nie wyczuwam tu rtęci.- Rzucił.

- Po co tak agresywnie? - zapytał kapelusz. Spokojnie opadał i mimo swojej sugerującej ogromną wagę postury, wylądował na czubku miecza Hiro, spoglądając na chłopca. - Co was tu sprowadza? - zapytał ponownie.

Blacksad prychnął pogardliwie.

- Zdaje się, że jesteśmy w sytuacji impasowej, Kapeluszniku. Wątpię, byś zgodził się potulnie udać się z nami, a my nie możemy pozwolić sobie na zostawienie cię tutaj. To znaczy: możemy. Ale po co, osobiście uważam że rozlew krwi bez opamiętania nie przystoi mi jako gentlemanowi.

Nico zaśmiała się rozbawiona.

- Ty? Jako gentleman? Daj spokój, gdyby nie ja mieszkałbyś w schronisku dla zwierząt.

Jednak brunet powstrzymał się od komentarza, wzrokiem pouczając swoją partnerkę o tym, że policzą się za tą uwagę, gdy zakończą zadanie. Pozostało czekać na reakcję grubcia, który - jak gdyby nigdy nic - pozował im na czubku miecza Hiro.

Hiro tym czasem stał i gapił się bezmyślnie jak wszystko wokół stawało się coraz mniej realne. Nico położyła mu dłoń na ramieniu i… Nie, to nie mogła być prawda! Miał się tym zająć? Kpiła sobie czy jak? Ahh przecież nie mogła nic zrobić, nie kiedy Blacksad stał sobie z założonymi rękami i bredził coś o Anglikach i rtęci. Co to miało znaczyć? Nie miał bladego pojęcia, ale gdyby miał dyktafon i nie trzymał miecza wyjąłby go teraz i nagrał coś w stylu:” - Paryż. Francja. Dopiero co zaczynamy zadanie, a mój wspólnik uważa że mam go za debila. Co więcej ma całkowitą rację. „ co pewnie nie wpłynęłoby dobrze na ich wzajemne relacje. Na szczęście nie miał dyktafonu. Zresztą i tak by pewnie go nie użył, nie kiedy widział co wyprawia grubas z cylindra, któremu najwyraźniej zdawało się że jest filigranową wróżką.

-Yyyyy~~- to było jedyne co zdołał z siebie wydusić po tym jak bekowaty jegomość przysiadł na czubku jego miecza niczym motylek na kwiatku. „To sen! To musi być sen, czysta abstrakcja. Niepotrzebnie jadłem na kolację tę ośmiornice, smakowała jakoś dziwnie.” Doszedłszy do tych jakże konstruktywnych wniosków skołowany blondyn uspokoił się zupełnie. We śnie nic nie może mu się stać. Łagodnym ruchem opuścił czubek miecza na piasek areny stawiając na niej Kapelusznika. Zupełnie ignorując wymianę zdań między Blacksadem i Nico zwrócił się do przedmiotu ich zadania.

- Przybyliśmy z Shibusenu, Shinigami-sama chciałby… się z tobą spotkać, chętnie cię do niego zabierzemy.

- Oh? To pan Shiningami jest niegrzeczny. Niech sam wpadnie. - zaproponował kapelusz, po czym skoczył w przód i odbił się na brzuchu niczym balon, tylko po to aby ponownie zacząć opadać w dół na parasoli. - Czas zacząć przedstawienie! Niech zebrani pokażą swoje bilety~! Macie bilety, prawda? - zapytał oglądając was z góry. - Tcheehehe~~

Hiro raczej nie spodziewał się by Kapelusznik ochoczo przystał na jego propozycję, wzruszył więc tylko ramionami jak to miał w zwyczaju i postanowił odnieść się do dalszej części wypowiedzi ignorując dziwne wybryki.

- Przykro mi, nie mam biletu, moi koledzy także ich nie mają i jak widzę- teatralnie rozejrzał się po trybunach jakby czegoś szukał- nie przyszedł nikt, zupełnie nikt, kto chciałby to przedstawienie obejrzeć.- miał nadzieję że grubas sam zrozumie iż nie świadczy to najlepiej o jakości jego występów. Wbił lekko swój miecz w piasek areny a potem zaczął czubkiem kreślić w nim jakieś esy floresy czekając aż Nico i Blacksad wreszcie zbiorą się do kupy albo zrezygnują, w tej chwili było mu wszystko jedno.
 
Agape jest offline  
Stary 13-04-2012, 19:26   #8
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dach namiotu nie stanowił zbytniego problemu dla młodych uczniów Shibusenu.
Paroma cięciami Hiro wyciągnął siebie oraz Nico z Blacksadem na zewnątrz w zaledwie kilka minut.

Słońce powoli zachodziło a po waszych przeciwnikach nie było śladu...Przynajmniej przez chwilę.
Po paru orzeźwiających oddechach stary znajomy ponownie wyskoczył z ziemi, był nim drugi klaun, którego widzieliście podczas krótkiej potyczki. Jego pokręcona twarz wykrzywiona była tym razem w uśmiechu...Sugestywnym, złym uśmiechu.

Z nieba powoli zaczął spadać czarny kształt, wylądował bezgłośnie i spojrzał na was.
- Witam uprzejmie...może zechcą państwo przestać unikać odpowiedzialności i obejmą szaleństwo!? - Zwariowany uśmiech postaci był swojego rodzaju oznajmieniem że to nie koniec walki.

Czarny płaszcz, umalowana twarz, parasole za plecami niczym miecze w pochwach oraz długie włosy przypominające skórzany materiał...Cylindra.
Z każdym momentem, gdy doglądaliście się kolejnych szczegółów postaci przed wami odczuwaliście przedziwną otaczającą ją aurę

- Hatter. Mad Hatter. Zapraszam do tańca. - przywitała się z wami figura i ukłoniła się.

W okolicy nie było widać ani cylindra, ani jednego z dwóch klaunów.


...

Gambler nie miał zbytniego wyboru poza podążaniem schodami w górę. Jego mały wojowniczy pluszak grzecznie mu towarzyszył poprzez bezduszne siedzenie na ramieniu.

Na górze nie było jednak żadnego przemyślnego labiryntu, komnaty tajemnicy, areny gladiatorów, portalu wymiarowego, pary złych wojowników, legionu tresowanych wojskowych małp, kasyna śmierci, gadającej bramy, chodzącej wyspy, uzbrojonego w gigantyczny pancerz sklepikarza albo czegokolwiek innego niż...

Zwykły pokój. Z ładnym dywanem na środku, paroma półkami na książki, oknem, żyrandolem na suficie i dziwnym facetem siedzącym w fotelu tarasującym drzwi do następnego pokoju.
Było to męszczyzna na około dwadzieścia lat. Miał mały tatuaż pod fioletowym okiem, rude włosy zwieńczone cylindrem i bogaty ubiór sugerujący na wyższą sferę pochodzenia.
Spoglądał on na gamblera ostrym, przenikliwym i analitycznym wzrokiem.
Popijając co chwilę herbatę z małej filiżanki w końcu odezwał się.
- Baran. - Określił hazardzistę a ton tej wypowiedzi niemal natychmiastowo przypominał pewien miecz...No może z tą różnicą że był ponad dziewięć tysięcy razy milszy. - Baran gbur i świr. Skąd wy się w ogóle bierzecie!? Zniszczyłeś dużą część mojej nowej kolekcji, rujnujesz biznes sklepu i przekupujesz mojego sprzedawcę. Ile ty masz lat!?

Człowiek ten nie chciał dać sobie przerwać. Wprowadził ciszę popijając s filiżanki i ponowił dyskusję
- Zastanawiam się czy...Zechciałbyś udowodnić mi swoją inteligencję? Doprawdy! - wybuchł śmiechem sam do siebie na pewną krótką chwilę. - Rzadko spotykam idiotów. Tym bardziej idiotów winnych mi pieniądze za zniszczony towar oraz deprawowanie pracowników zakładu. Haha! Dasz mi się sprawdzić!? Tylko serią pytań! - rzucił wyzywający uśmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Fiath : 13-04-2012 o 20:57.
Fiath jest offline  
Stary 20-05-2012, 15:59   #9
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Nie wszystko poszło tak jak Hiro sobie życzył, właściwie gdyby miał być szczery sam ze sobą, to wszystko poszło nie tak. Oczywiście zawsze mogło być gorzej, na przykład klaun z którym „stanął” oko w oko mógł skorzystać z okazji i odgryźć mu nos. W sumie to powinien być wdzięczny pierrotowi za ten cios, który usunął go z miejsca, w jakim sekundy później Nico i Blacksad urządzili piekło. Powinien być, ale jakoś nie potrafił, nie kiedy tak bolały go żebra i nie kiedy cały cyrk walił mu się na głowę. Płótno okazało się całkiem ciężkie, pewnie dlatego że było go mnóstwo, wystarczająco dużo żeby zmagał się z nim przez chwilę zanim znalazł się pod pojedynczą warstwą którą spróbował przeciąć. Miecz to bardzo praktyczna broń, oczywiście jeśli nie trzeba nim manewrować po ciemku w ograniczonej przestrzeni. Do tego zadania nóż nadałby się bardziej, był zdecydowanie poręczniejszy, mimo to wydostał się całkiem szybko a wraz z nim sprawcy tego całego zamieszania. Przygładził dłonią rozczochrane włosy i rozejrzał się po zmiętej płaszczyźnie sprawdzając czy nic się pod nią nie porusza, nie poruszało się. Wtedy też dostrzegł że na jego szyi dynda smętnie pół czarnego krawata, drugie pół zostało pewnie w środku odcięte przypadkiem kiedy zmagał się z materiałem. Zastanawiał się właśnie czy chce mu się go szukać, naprawdę lubił ten krawat. Może dałoby się przyszyć ? Ale nagle przestało to mieć jakiekolwiek znaczenie. „Z czego on się tak cieszy?”-pomyślał widząc znajomego klauna- „Przecież zniszczyliśmy mu miejsce pracy.” Właściwie to był całkiem pewien że wie, że pierrota cieszyła możliwość wzięcia za to na nich odwetu.
Dopiero kiedy kolejny gość wylądował Hiro zdołał oderwać spojrzenie od klauna.
- Parasole to chyba nie jest coś co przydaje się w tańcu.- odparł być może niezbyt sensownie, ale wydawało mu się że to właściwa odpowiedź dla tego rodzaju osobnika, zresztą bardziej niż na słowach skupiał się na tym czy to wrażenie, które właśnie go ogarnęło było prawdziwe. Czy Mad Hatter był w jakiś niepojęty sposób odmienionym Hatterem? Nawet jeśli nie, to z pewnością należał do rodzinki.

Nico wsparła się na nadal pozostającym w formie młota Blacksadzie jak na lasce, wychodząc spod zwaloneo namiotu wyrąbaną przez Hiro drogą. Jej partner przemienił się, gdy byli już na zewnątrz i pociągnął dziewczynę za rękę kawałek od namiotu, uważjąc by pozostawała w pozycji względnie wyprostowanej.
- Trochę przesadziliśmy, mała.- Zauważył, stając obok Hiro. Ponieważ pozostawał przez większą część walki w formie broni, jego odzienie i kapelusz nie wyglądały na zniszczone. Gorzej prezentowała się dziewczyna, której bluzka była teraz strzępem tkaniny opinającym biust, a spodnie miały porwane nogawki.
Gdy Mad Hatter pojawił się, Nico wydała z siebie zduszony jęk, coś pomiędzy “To jeszcze nie koniec?” a “O nie, znowu...”. Tym razem jednak nie potrzebowała Hiro do rozpoczynania walki, choć obecność chłopaka, który jej się podobał dodawałą jej nieco odwagi i wynosiła jej fantazję ułańską do rozmiarów nieco przekraczających normę. Blacksad pozostał apatyczny, choć na przybyłego spoglądał z błyskiem ciekawości w oku. Być może podświadomie dzielił już go na trofea...?
- Daj spokój, Hiro. To kapelusznik. Mózg ma przeżarty oparami rtęci jak wszyscy w jego zawodzie.- Wzruszył ramionami Blacksad komentując uwagę blondyna.- Damy mu radę tak, jak daliśmy poprzedniemu. A potem obiad, jestem głodny. Napiłbym się wina...-
Hiro zanotował sobie w pamięci żeby poczytać więcej o kapelusznikach i związku ich zawodu z rtęcią.
- Oczywiście że dacie radę. Nie krępujcie się.- zachęcił towarzyszy stając do nich plecami żeby mieć na oku pierrota i przy okazji rozglądał się za jego zaginionym bratem bliźniakiem, tak na wszelki wypadek.
Blacksad zmienił się. Nico obróciła sobie go kilka razy ponad głową i przyjęła pozycję wygodną zarówno do ataku i obrony. Dobrze byłoby poznać jakieś słabe strony przeciwnika, oraz orientacyjny zakres jego mocy, zanim przystąpi się do ataku, dziewczyna jednak nie miała na to specjalnie czasu.
Hatter spoglądał na was z uśmiechem i nie ruszył się nawet z miejsca. Z pod jego nóg zaczął unosić się powoli czarny jak smoła dym.
Klaun również nie poruszał się. Obserwował jednak wasze zgromadzenie, jakby upewniając się kogo lepiej zaatakować.
Nico prychnęła zdegustowana. Nie dość, że nie zdążyła dokłądnie zanalizować sytuacji, to jeszcze ich przeciwnik zdecydowanie ma ich za zgraję młotków. A przecież młotek był z nimi tylko jeden (sic!). W każdym razie, nie będą przecież tacy głupi, żeby wbiec wprost w zasłonę dymną wroga, co to to nie.
- Hiro-kun...- Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i zalotnie do swojego kolegi.- Nie ruszaj się, proszę. Postaram się oczyścić trochę atmosferę.-
> Kto się postara, ten się postara.< Zauważył Blacksad w jej głowie, ale nie oponował.
Jeśli wewnątrz zasłony dymnej nie widać poruszających się w powietrzu obiektów...
- Witch Hammer!- Krzyknęła Nico, uderzając obuchem Blacksada w ziemię przed nimi, celując skupiskiem wstrząsów sejsmicznych w stronę słupa dymu. Kogoś powinna stamtąd wywabić, lub przynajmniej utrudnić nieco pozostawanie w jednej, wyprostowanej pozycji.
Jeśli jednak niczego nie widać, nasza dama-wojownik powstrzymuje się od działań zbędnych działań, choć w pogotowiu ma swój obronny ruch. Po co marnować energię duszy?
Przeciwnicy nie atakowali, Hiro również ani myślał się ruszać z miejsca, trzymał tylko swój miecz w pogotowiu i przypatrywał się klaunowi a klaun jemu, albo stojącym za nim Nico i Blacksadowi, trudno było stwierdzić. Blondyn ewidentnie stracił zapał do walki, jeden cios pierrota sprawił że cała odwaga i brawura wyparowały jak poranna rosa, za to wróciło poczucie realności wspomagane przez pulsujący ból w żebrach. Nico zdawała się czytać w jego myślach, kiedy się odezwała zerknął przelotnie na Hattera i po tym co zobaczył był gotów wykonać jej zalecenie perfekcyjnie. Nie ruszy się nawet o cal! Oczywiście dopóki sytuacja go nie zmusi. Gdyby okoliczności były inne z pewnością zwróciłby uwagę na jej piękny uśmiech i kształtne hmm… oczy ale niestety otoczenie nijak nie przypominało damskiej przebieralni, ani łazienki jeśli już o to chodzi. Skinął więc tylko głową robiąc się coraz bledszy i pozwolił jej działać.
Gdy Hatter zobaczył, jaki ruch wykonuje para Nico i Blacksada ruszył sprintem w ich stronę bezproblemowo stąpając po trzęsącej się ziemi swoim zadymionym obuwiem. Jego prędkość była powalająca. Po niecałych dwóch sekundach był już przed swoją oponentką i nie tracąc pędu kopnął ją w twarz. Nico odleciała kawałek w tył.
- GOL! - wykrzyknął uradowany Hatter.

Równolegle do momentu startu Hattera klaun zaczął bieg z przeciwnej strony również obierając za cel Nico. Skupienie Hiro pozwoliło jednak z łatwością powstrzymać przeciwnika poprzez wręcz odruchowe cięcie po jego torsie. Pierrot zatrzymał się i powoli odwrócił twarz w stronę Hiro. Podniósł jedną rękę i uderzył się w twarz. Ta pękła niczym szkło i spadła na ziemię, odsłaniając...twarz Hiro.
- Dlaczego to robisz? - spytał klaun wojownika.

To była ledwie chwila, zbyt krótka by zdążył podjąć jakąkolwiek świadomą decyzję. Po prostu stał w miejscu. Czyż nie właśnie to miał robić? Ręka poruszyła się jakby sama kiedy tylko zorientował się że to nie on jest celem ataku. Co za parszywe typy! Chcieli zaatakować Nico z dwóch stron. Nie pozwolił im! No przynajmniej jednemu z nich. Znowu patrzył w szkaradną twarz klauna zdecydowanie ze zbyt bliskiej odległości, nie chciał jej już nigdy oglądać. Chciał przeorać ją mieczem, zniszczyć. Pierrot jakby posłuszny jego woli sam zdzielił się pięścią. Dwa oblicza Hiro spojrzały na siebie, takie same a jednak diametralnie różne. Jedno spokojne prawie uśmiechnięte drugie szare i stężałe w wyrazie czystego przerażenia. Padło pytanie i padła odpowiedź:
- AAAAAAAAA!
Hiro machnął mieczem na oślep próbując odegnać od siebie ten koszmar i cofnął się nerwowo na sztywnych nogach.

Nico odrzuciło trochę, jednak ból w ciele niepozwolił jej umysłowi odpłynąć w niebyt.
> Nico!< Krzyknął Blacksad wewnątrz jej głowy.> Nie możemy dawać się tak łatwo!<
- Łatwo ci mówić... Blacky...- Sapnęła dziewczyna, ale posłusznie chwyciła młot mocniej i ruszyła do kontrataku, możliwie jak najszybszymi pchnięciami nadziaka z dużego dystansu chcąc zmusić Hattera do cofania się.

Pierrot zablokował dłonią miecz Hiro i dał chłopakowi spokojnie odejść w tył przyglądając mu się z wrednym uśmiechem.
- Dlaczego się mnie boisz? - pytał - Nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie. Spójrz na moją twarz. Czy to nie najlepszy dowód, że mógłbyś równie dobrze być szaleństwem zamiast się go bać? - zapytał chichocząc.

Hater bez problemu odpływał w tył pod waszymi ciosami, odbijając się lekko od ziemi jak piłeczka pingpongowa. W pewnym momencie uśmiechnął się jednak i wyciągnął parasol zza pleców. Otworzył go i zaczął używać jako swoistej tarczy przeciw nadciągającymi atakami Nico. Gdy przeszedł do tego typu bloków, powoli mylący dym spod jego nóg zaczął zanikać, a niewiarygodnie płynne ruchy zwolniły.
- Dobra konfrontacja powinna posiadać dobry żart w opisie akcji, nie sądzisz? - zapytał Mad Hatter nie oczekując odpowiedzi, od razu zerwał się do kontynuacji - Co ty na to: "Chcę tworzyć uśmiech na ustach dzieci" powiedział kapelusz i dostał kompetencje klauna.
Niezrozumiały żart Hatter zakończył uśmiechem i jakiegoś rodzaju szeptem.
Dym zaczął wydostawać się z jego dłoni.

Hiro był naprawdę roztrzęsiony, jego twarz, jego piękna twarz! Jak to coś mogło jej używać? Jak śmiało mówić jego ustami? Nie zniesie tego już dłużej, to musi zniknąć.
-Szleństwo?... Nie z moją twarzą!
Postąpił na przód wyprowadzając poziomy zamach mieczem w bok klauna, jednocześnie wyciągnął drugą rękę próbując chwycić swoją, znaczy się jego twarz i potraktować ją falą duszy.

Żart był mierny, nawet w kryteriach Blacksada, który chyba miał w żyłach nieco krwi brytyjskiej, mógł więc śmiać się z rzeczy zupełnie niezrozumiałych.
“Nie trafię go w ten sposób. A przed Witch Hammer i Geyser Charge odskoczy. Jest dla nas zbyt szybki... Ale to zbyt wcześnie, żeby TEGO użyć.” Myślała gorączkowo Nico.
TO było ich najpotężniejszym ruchem, wymagającym wielkiego nakładu energii i zadającego niesamowite wprost uszkodzenia.
- Jakieś pomysły Blacky?-
> Poza TYM? Tak, jeden.<
Szybko streścił jej swój plan. Nico uśmiechnęła się słodko, niemal zalotnie. Wykonała jeszcze kilka pchnięć, dla nie poznaki, po czym obróciła się wokół własnej osi pionu i z całym tym impetem spróbowała uderzyć Szalonego Kapelusznika ostrym końcem młota. Domyślała się, że po takim ataku będzie musiał odskoczyć, więc szybko przejdzie do ataku znad głowy, by nie pozwolić mu opaść nawet na ziemię, a raczej przygnieść go do niej samemu. Jeśli i tego uniknie, płynnie przejdzie do Geyser Charge.
“Któryś z tych ciosów musi go trafić! Po prostu musi!”
Nico zamachnęła się i wykonała uderzenie. Hatter uśmiechną się zalotnie widząc siłę tego momentum i wyrzucił parasol zasłaniając się zadymionymi rękoma.
Podczas uderzenia, wydostał się tępy dźwięk. Parę kropel krwi Hattera upadło na ziemię a młot osunął się po swoim celu, tak jakby Nico drapała paznokciami po szkolnej tablicy.
- Niespodzianka - zaśmiał się Mad Hatter i wykonał proste uderzenie pięścią, Nico jednak uniknęła go, z zaskoczenia przerywając akcję.
Dłonie Hattera dalej się dymiły, choć jego nogi były wyraźnie widoczne. Ruszał się on teraz w tempie podobnym Nico.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172