[sesja] "Bezowocne noce" - Warhammer 40k Do boju!! Na orka!! Zanić gnoja!! Walka wrze w najlepsze. Świst kul, rzężenie pił, jęki, wrzaski. Normalka na polu walki... -------------------------------------------- Przybyło więcej tego ścierwa!! Więcej kul!! Walczyć do końca!! Powietrze jest gęste od parującej krwi, wkoło unosi się kurz... -------------------------------------------- My wygrać!! Ludzie nie żyć!! Orkowie mają specyficzny sposób cieszenia się ze zwycięstwa... Jednak odniesione straty nie pozwalają im w pełni cieszyć się zwycięstwem... Kurz opada... Ostatnie zielone bestie nikną za wzgórzem... Sztandar miałby rewelacyjne warunki do powiewania, gdyby mógł... Jednak nie ma go kto podnieść... Chyba, że... ------------------------------------------- Pierwszy post - opiszcie postać, jesteście z różnych drużyn, więc poprzedstawiajcie się sobie nawzajem. Jesteście jednymi, którzy przeżyli jatkę. -------------------------------------------- |
Michaelos Toel Z jednego z kraterów po wybuchu małej bomby, wyczołgał się człowiek. Całkowice zakrwawiony (ciężko stwierdzić, czy krwią ludzka, czy orczą.), bez hełmu, w poniszczonej czerwono-czarnej zbroi. Mimo wszystko trzymał w lewej ręce pistolet plazmowy, a w prawej piło-miecz. Po chwili podniósł się ziemi. Teraz jego twarz oświetlało słońce: Ogolona głowa, lekki zarost, klika blizn. Twarz, pomimo tego, że zniszczona, przejawiała jeszcze młodzieńcze rysy. W tym momencie można też było dostrzec, oznaki władzy sierżanta - na jego ramieniu i korpusie. Powoli zaczął iść w stronę orków. Miecz, zaczął delikatnie wibrować w jego dłoni, a lufa pistolet już po chwili była skierowana w głowę dowódcy orków. Michaelos powiedział cicho, jakby chciał dodać sobie otuchy. Bitwa jeszcze się nie skończyła w momencie, gdy skończył mówic te słowa. Z pistoletu wyleciał pocisk. Przeszywając ze świstem leciał w kierunku głowy orka. |
Tomasz Ezekhiel Potężny mężczyzna w podniósł się z ziemii. Jego chełm leżał kilka kroków dalej, można więc było zoabczyć twarz, której lewa strona nosiła ślady dawnego poparzenia. Nie miał żadnego zarostu, ostre rysy, całkowicie łysy. Zielonymi oczami spoglądał z nienawiścią za odchodzacymi orkami. W rękach trzymał działko, oprócz tego uzbrojony był jeszcze w piłę i karabinek. Full metal jacket. Na plecach miał zawieszoną na sznurku orczą czaszkę, parę medalików i zapisany koślawym pismem skrawek papieru. Jego wzrok spoczął na leżącym niedaleko sztandarze. Sztandar Zakonu leżący w błocie... Rzucił się w jego kierunku, chwycił i podniósł. Proporzec rzeczywiście zakołysał się poruszony podmuchami lekkiego wiatru. - Jeszcze z wami nie skończyłem... - mruknął w ślad za znikającymi z pola widzenia orkami. Nacisnął spust, ale usłyszał tylko głuche stuknięcie. Magazynek był pusty. |
Michaelos Toel Szybkim ruchem głowy rozjrzał się po oklicy. Wszyscy byli martwi, ale jakiś żołnierz, blisko niego podniósł sztandar. Teraz jest ich dwóch-pomyslał. Ten zołnirz trzyłam karabin w rece, ale dlaczego nie strzelał??? Może ma uszkodzoną broń. Michaelos, schował swój pistolet plazmowy, wziął karabin od jakiegoś martwego żołnierza i krzycząc: szeregowy!! łap broń! rzucił karabinek w kierunku zołnierza. |
Widząc, że sierżant podaje mu karabin odrzucił własną bezużyteczną broń i złapał podaną. Przeładował i wypuścił krótką serię w znikających orków. W międzyczasie przez chwilę patrzył na marine'a stojącego niedaleko. Sierżant. Wyglądał na doświadczonego, chociaż był chyba sporo młodszy od Tomasza. Ezekhiel najwidoczniej przypomniał sobie o czymś, bo wykrzywił twarz we wściekłym grymasie. Ale tylko na chwilę. Potem znów zajął się zielonym mięsem najwidoczniej chcącym się jak najszybciej oddalić. Wśród tłumu zauważył potylicę największego z orków. Podniósł lufę do oka. Może i karabinek nie był najcelniejszą bronią, ale nie zaszkodzi spróbować. Tam było ich tyle, że na pewno w coś trafi. Wstrzymał oddech. Palec powoli nacisnął spust. Pocisk poleciał idealnie prosto i trafił w tył głowy orka. Tomasz usłyszał wściekły ryk, i w tym samym momencie ofiara upadła znikając z pola widzenia. Marine uśmiechnął się z satysfakcją. |
Michaelos Toel Michaelos spoljrzał na żołnierza z podziwem widzac jak pocisk wbija się w czaszkę orka. Po czym, podszedł do niego za słowami: Żołnierzu gratuluję znakomicie wykonałes swoje zadnaie. Jakie jest twoje imię? |
Brother Matthius Ezekhiel słyszy przez swój radioodbiornik zainstalowany w hełmie szeleszczący głos, obwieszczający następujący komunikat: - Tu brat Matthius z drugiej grupy uderzeniowej "Północ". Czy ktoś mnie słyszy? Chwilę później komunikat się powtarza: - Tu brat Matthius z drugiej grupy uderzeniowej "Północ". Zostaliśmy zupełnie rozbici przez orków. Czy jest w pobliżu jakiś oddział? |
Tomasz Ezekhiel - Tu brat Matthius... - usłyszał Tomasz. Ręką dał znak podchodzącemu sierżantowi, że nie może w tej chwili mu odpowiedzieć. - Tutaj brat Ezekhiel z Południa. Słyszycie mnie? Zostaliśmy rozbici, nie ma oddziału. Gdzie jesteście? Miał nadzieję, że Matthius, kimkolwiek był, usłyszał go. Czekał na odpowiedź. Jeśli nic nie zakłóciło sygnału, powinien za chwilę ją usłyszeć. |
Brother Matthius - "Południe?! - wykrzyknął zdziwiony po czym bąknąwszy coś niezrozumiałego, mówił dalej. - Podajcie swoją pozycję, a jeśli nie możecie to odpalcie racę. Jaki jest wasz status? Jesteście ranni? - zrozumienie treści staje się coraz trudniejsze poprzez zwiększenie zakłóceń. |
Tu Baza 1, Tu Baza 1. Czy ktokolwiek ostał się w tej masakrze? Proszę o meldunek... Powtarzam, czy ktokolwiek ostał się.... Doprawdy dziwnie brzmiało to wezwanie. Trójka naszych bohaterów słyszała je wyraźnie, jednak grozę potęgowały głosy dobywające się z hełmów poległych towarzyszy... Baza... Ktokolwiek... Meldunek... Powtarzam... I wszechobecne ptactwo... Wrony, kruki, sępy... Padlinożercy... Dziś na obiad Marines w polewie z Orków... Smacznego... Czy ktokolwiek??? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:23. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0