Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-07-2012, 00:17   #1
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
[Kryminał] Ziarnko do ziarnka

- 911, słucham?
- Ja... bo ja... mój sąsiad nie żyje.
- Czy jest pani pewna? Czy przysła...
- Nie ma głowy!
- Rozumiem. Proszę podać swoje imię i nazwisko oraz adres i nie odchodzić do momentu przyjazdu policji.
- Amanda Young. 1577 Unionport road, Bronx.



Pierwsze sygnały rozbrzmiały 7 minut później, a po godzinie byli tam już wszyscy. Niektórzy z uprzywilejowanymi odznakami proszali się swobodnie po miejscu zbrodni, inni utknęli po drugiej stronie żółtej taśmy zmuszeni albo do kombinowania albo do poprzestaniu na obserwacji.

* * *

Wysoki mężczyzna przechadzał się po mieszkaniu Charlesa Brooksa - medium, jak informowała wszystkich grawerowana tabliczka na drzwiach. Nerwowo potarł lateksowe rękawiczki kończąc kolejne okrążenie po pokoju. Podczas, gdy większość mundurowych wierciła się w okolicy ciała, a co za tym idzie i kuchni, Ethan Blake kroczył jak wściekły tygrys po pokoju. To mieszkanie było trochę jak żart, pstryczek wymierzony prosto w nos. Szklane kule, błyszczący “wróżkowy” proszek zamknięty w szczelnych fiolkach. I ten zapach... nie do zidentyfikowania, nie do porównania z czymkolwiek co znał. Słodki, kwiecisty i przede wszystkim irytujący.

Gościu naprawdę wierzył, że jest jakimś... czarodziejem. Nonsens.

Gdyby John Brown wysiliłby się na napisanie choć jednego dobrego raportu to Ethanowi ułatwiłoby pracę. Jednak agent Brown choć był wybitnym śledczym wolał swoje przemyślenia przechowywać ukryte w głębi czaszki. Żadnych rysów psychologicznych ofiar, żadnych wskazówek. Ot suche fakty. Aktualnie Blake był w stanie przypomnieć sobie tylko jedną “mniej normalną” ofiarę - kobietę, Gillian Jakaśtam w której mieszkaniu znaleziono, a właściwie nie znaleziono, pomieszczenia pozbawionego sexzabawek. Ethan widział zdjęcia garderoby...

Zapach był wyraźniejszy przy jednej z półek. Pociągając nosem wreszcie odnalazł to czego szukał. Album w skórzanej oprawie. Otworzył go, to był zielnik. Zasuszone kwiaty i zioła zaatakowały swymi woniami nozdrza Ethana. Każdy okaz był starannie opisany. Zielonym tuszem, pochyłym pismem literami nieznanego języka.

Świr...

Gdy nagle poczuł na sobie wzrok kogoś stojącego w drzwiach.

* * *

Z jednego z nieoznakowanych samochodów policyjnych wyszedł młody, na oko nawet niemający 21 lat chłopak. Ciemne okulary utrudniały dokładniejszą ocenę rysów czarnej twarzy jednak poły płaszcza nie były w stanie ukryć wąskich, niemal chłopięcych, ramion, ani nie dodawały też centrymetrów wzrostu. Carl Fiath po raz pierwszy widział tylu ludzi na raz. Przemknął wzrokiem po gapiach. Wielokolorowy tłum. Bah, nic ciekawego. Zdecydowanie wnętrze mieszkania powinno się okazać ciekawsze. I tu się nie pomylił. Kilku oficerów szybkimi nerwowymi ruchami pędzelków obsypywało mieszkanie srebrzystym proszkiem.

Nie odzywając się chłopak zatrzymał się przyglądając się zdjęciom wiszącym w korytarzu. Pierwsze z nich przedstawiało bajecznie zielony las, o barwach niemożliwych do znalezienia. “Photoshop” jak rzucił jakiś dobroduszny gliniarz - nie żeby to Carlowi mówiło cokolwiek. Drugie zdjęcie przedstawiało błękitną rzekę. Kąpały się w niej roznegliżowane kobiety i ta sama czarna sylwetka. Kolejna - łąka o jaskrawożółtych kwiatach sięgających do połowy łydki czarnej postaci przybierającej dumną pozę zdobywcy świata. Carl zatrzymał się. Te kwiaty, wyglądały niemal jakby tuliły się do łydek tej postaci. Chłopak przybliżył nos tak blisko, że niemal dotknął szkiełka ramki. To nie było złudzenie, one rzeczywiście się tuliły. Z pobożnym uśmiechem nachylały się ku jego kostkom. Fiath powrócił do wcześniejszego zdjęcia - kobiety. Na ich łopatkach lśniły ledwo zauważalne rozjaśnienia kształtujące się w skrzydła...

Ruszył szukać kolejnych niesamowitości na pozostałych zdjęciach, aż wreszcie doszedł do pokoju w którym jeden z agentów właśnie otwierał księgę. Zapach... był nadzwyczajny. Carl był pewien dwóch rzeczy. Pierwszej, że nigdy takiego nie czuł, drugi, że trudno będzie go zapomnieć.

* * *

Jedna z nielicznych znajdujących się w kuchni policjantek pracowała w ciszy. Stała na uboczu i merdała pędzelkiem co chwila łapiąc się na tym, że znowu nie uważa. Od kiedy tylko tutaj przyjechała miała od razu złe przeczucia. To był teren. Czyjś teren. Cała ulica nie należała do niej, bo ktoś (lub coś) przywłaszczyło sobie tę ulicę. Z każdym oddechem czuła jakby oddychała nieswoim powietrzem, a włoski na rękach stawały dęba. W takich warunkach nikt nie mógł zarzucić biuściastej kobiecie, że wyłącza myślenie. Ponadto, Rada Black nie przepadała za bezsensownymi zajęciami, a przecież morderca przyszedł zabić tego tu oto trupa. W swoim wieloletnim doświadczeniu nie spotkała się jeszcze ze sprawą w której złodziej... ukradłby głowę. Prawdę powiedziawszy nie sądziła, by morderca macał cokolwiek tutaj.

Nagle przez delikatny kark przeszedł niemal bolesny dreszcz. Raptownie spojrzała w stronę korytarza. Coś bardzo źle pachnącego właśnie tamtędy przeszło. Już miała iść i sprawdzić co to, jednak do kuchni wszedł inspektor Davis. To nie był najlepszy moment na pogoń za czymkolwiek-to-było. Jeżeli ma się dowiedzieć szybko i sprawnie czegoś o ciele, to to jest dobra chwila.
Na ten widok koroner, który do tej pory wydawał z siebie naprzemiennie ponure “mhm” i “hmm” podniósł wzrok.

- Nic nowego - powiedział z niesmakiem ukazując nadzwyczaj wielkie siekacze.
- Wątroba?
- Tak. Jak zwykle bardzo precyzyjny cios. Nie ma wątpliwości, to twój morderca.

Rada po raz pierwszy słyszała tę rewelację. Raporty do jakich miała dojście były w wersji cyfrowej. I... to było ich najlepsze zabezpieczenie przed wścibskimi paluszkami ślicznotki. Jednak teraz, aż obejrzała się. Zauważyła dekapitację, ale... wątroba? Każdy kto miał choć trochę wiedzy na temat świata pozaludzkiego wiedział, że wątroba jest narządem przechowującym ładunek magiczny. Ktoś chciał... uwolnić magię tego człowieka? Czy raczej "człowieka"? Nie czuła by był kimś specjalnym, jednak... jakby się tak przyjrzeć dokładniej...

Inspektor musiał wyczuć ciekawskie spojrzenie podkreślone przekrzywioną w zamyśleniu głową i nagły bezruch pędzelka pani oficer.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 09-07-2012 o 22:50.
Eyriashka jest offline  
Stary 09-07-2012, 08:52   #2
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
po drugiej stronie żółtej taśmy


Słońce zachodziło mozolnie. Dzisiejszy dzień dał jej się w znaki 85 stopni fahrenheita w cieniu to zdecydowanie za dużo dla kogoś o tak bladej cerze. I jeszcze to... Helen White czuła, jak kolana ustępują pod ciężarem jej ciała. Przybiegła tutaj zaraz po tym jak się dowiedziała. Nie była słabą kobietą nie mniej czuła w gardle gęstą gulę sprzeciwu. Czuła, że musi znaleźć odpowiedzialnego za tę zbrodnię. Czuła też, że często zabójca wraca na miejsce zbrodni. Pytanie tylko, czy seryjni mordercy też? Nie mniej, kobieta musi zrobić to co kobieta zrobić musi. Jeżeli istniała nadzieja, że znajdzie tutaj kogoś podejrzanego to musiała ją wykorzytać. Toteż zaciskając zęby, walcząc z odruchem ucieczki, albinoska rozglądała się po tłumie. A było na co patrzeć...

Na przykład wysoki, choć bardzo chudy chłopak o krótkich czarnych włosach o lekko przekrwionych, zielonych oczach. Skóra jego była tak blada, że można by błędnie pomyśleć, że to jej brat. Helen pokręciła głową, nie, to było zmęczenie, wyczerpanie organizmu, a nie jego naturalny koloryt. Nie mniej, determinacja z jaką patrzył na drzwi sugerowała, że sprawa nie jest mu obojętna.

Inna osoba - mężczyzna, wysoki i dość szczupły. Jego włosy połyskiwały jasnym niejednorodnym odcieniem. Bladość i naprężone do bólu mięśnie świadczyły za kolejnym nieobojętnym osobniku przyzwyczajonym do zarywania nocy. Pytanie brzmiało: co ten dobrze ubrany pan robił takiego po nocach?

A także kobieta - blond persona stercząca na skraju tłumu pod drzewem i z lubością wpatrująca się w tego właśnie jegomościa. Nie wyglądała na zmęczoną, raczej jak niewinny jelonek bambi patrzący na ostatnią sarenkę na rykowisku.

I druga wpatrująca się w tłum z podobną do Helen manierą. Zatrzymywała wzrok na coponiektórych osobach i wyglądała jakby liczyła.

* * *

Karetka podjechała cicho i dyskretnie, bez pośpiechu wyszła z niej dwójka lekarzy. Ah, te procedury. Troy niemal jęknął widząc opieszałość ruchów i brak zapału policjantów. Przecież tam zginął człowiek! - chciał zakrzyknąć i sprzedać komuś kopa w dupę na rozpęd. Zapewne z bezsilności. Był pierwszy, a właściwie drugi na miejscu zdarzenia. To nie on wezwał służby porządkowe i szczerze powiedziawszy, czuł się bardzo zaniepokojony faktem, że nie wiedział kto je wezwał... Zajrzał do mieszkania upewniając się czy nie może czegoś tu zrobić, może jakoś pomóc. Zapewne by mógł, jednak bądź tu mądry i wytłumacz to policjantom. Zaraz został przegoniony na dół i odeskortowany za żółtą taśmę, za którą utknął.
Było tutaj wiele osób których widział po raz pierwszy w życiu. Lub co go bardziej martwiło - znacznie wiele istot nieludzkich. Zdecydowanie za wiele. Jak chociażby ta blada kobieta. Lub tamta stercząca dalej brunetka. I ten tutaj, kręcący się w tłumie jegomość, który... hm... gdzieś poszedł.

* * *

Było tu zdecydowanie za wielu obserwatorów. Zarówno w środku jak i na zewnątrz. Jednak Maikos Elevar pocieszał się jednym. Wiedział swoje. Ludzie patrzą, a nie widzą. Dlatego trzeba ich chronić przed takimi zdarzeniami jak to, które może pomieszać im światopoglądy w łepetynkach Wcześniejsza sprawa do której dotarł dotyczyła młodego Petera O’Maileya, biednego studenta medycyny dorabiającego sobie po zmroku w nielegalnych bójkach - był ponoć niepokonany. Ślady, o ile jakieś były, zostały zatarte na długo przed przybyciem bogacza do akademika. Toteż można by powiedzieć, że Elevar musiał zaczynać niemal od zera, choć ciągle pamiętał, że jest kilka nieprzetartych ścieżek w sprawie O’Maileya. Ciężka sprawa, lepiej będzie jeżeli szybko dotrze na miejsce zbrodni i wybada je osobiście.

* * *

Miał nadzieję, że Johnny tym razem nie popełnił błędu. Każda najdrobniejsza komórka ciała Ranalda Blizzera darła się o zemstę. Miał w pobliżu kilku znajomych.Widział nawet przechadzającą się dwójkę czarnoskórych, którzy zainteresowani zamieszaniem zupełnie zapomnieli, by schować przed nim głowy w piasek. Jeżeli zachciałoby mu się dywersji, bez problemu mógłby ją dostać. Z pewnością “kumple z podwórka” by mu nie odmówili jakiejkolwiek pomocy.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 09-07-2012 o 22:50. Powód: link nie działał
Eyriashka jest offline  
Stary 09-07-2012, 09:28   #3
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rada nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś ją obserwuję. Nawet gdyby zauważyła to zainteresowanie, nie przejęłaby się nim specjalnie. Z pełnym skupieniem, nie zważając na nic podeszła do poddawanego oględzinom ciała i nachyliła się przez ramię nienagannie ubranego koronera, tak że mógł spokojnie usłyszeć morze, przytykając ucho do jej bąbelków szczęścia.
Przyglądała się uważnie ranie w boku ofiary.
- Wątroba. - rzekła, marszcząc w zamyśleniu czoło. Niedobrze - Było więcej takich przypadków?
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 09-07-2012 o 09:51.
F.leja jest offline  
Stary 09-07-2012, 19:12   #4
Patronaty i PR
 
Redone's Avatar
 
Reputacja: 1 Redone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputacjęRedone ma wspaniałą reputację
Helen White dziś wyjątkowo była odziana w ciemne barwy. Darowała sobie typową czerń ze względu na tę wstrętną pogodę. Kto to widział żeby było tak gorąco? Dawno już nie pamiętała czasów, kiedy taka pogoda sprawiała jej przyjemność.

Uważnie przyglądała się twarzom zebranych osób. Cholerne gapie, miała ochotę ich stąd wszystkich wykurzyć. Nie mają do załatwienia jakiś pilnych spraw? Nakarmienia kota czy coś? Kilka osób przyciągnęło jej uwagę i korzystając z komórki pstryknęła im zdjęcia. W końcu wśród nich może być potencjalny morderca. Pomimo całej te sytuacji zmuszała się by myśleć trzeźwo. Za swój pierwszy cel wybrała tego dobrze ubranego faceta. Podeszła do niego i udając kompletną niewiedzę zapytała:
- Przepraszam, a co tu się właściwie stało?
Była ciekawa co może mieć na ten temat do powiedzenia oraz jak zareaguje. Zerkała też na tą śliczną blond dziewczynę, jej reakcja także mogła wiele zdradzić.
 
__________________
Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher

Ostatnio edytowane przez Redone : 09-07-2012 o 19:16.
Redone jest offline  
Stary 09-07-2012, 21:32   #5
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Siedział spokojnie w fotelu swego biura przeglądając nie klejące się kupy akta, gdy zadzwonił jego telefon. Numer zastrzeżony. Wewnętrzny...

- Agent Ethan Blake? - usłyszał znajomy głos Josepha będącego ekspertem od łączności Federalnego Biura Śledczego.

- W przeciwnym wypadku byś nie dzwonił, Joseph. Od jakiegoś czasu próbuję ogarnąć chaos zostawiony przez Browna. Jakaś pilna sprawa?

- Jakieś dwie minuty temu na główny komisariat zgłosili kolejne morderstwo...

- I co to ma wspólnego ze mną? - zapytał kpiąco młody agent.

- Ofierze brak głowy... - odparł twardo Joseph.

- Dekapitacja? W takim razie to faktycznie moja działka. Kto to zgłosił?

- Amanda Young. 1577 Unionport Road. Bronx.

- Ok. Przekaż funkcjonariuszom z głównego komisariatu, że się pojawię. - powiedział Ethan po czym się rozłączył.

Musiał się przygotować... Z metalowego pudełka wyciągnął miętówkę, od których intensywnego smaku był wręcz uzależniony. Z jedynej szafki w swoim skromnym biurze wydobył szelki taktyczne, które szybko i sprawnie założył na koszulę. Potem z biurka wyciągnął pistolet Sig Sauer P229. Celny, poręczny i na tyle ciężki, że czuć go w dłoni. Szybko sprawdził czy magazynek broni jest pełen po czym włożył go na swoje miejsce. Na koniec założył marynarkę, wziął metalową walizkę i po prostu wyszedł...

***

Tak jak się spodziewał. Był na miejscu ostatni. Nic dziwnego. Nie lubił się śpieszyć. Spokojnie, na pieszo również dojdzie na miejsce. Przez żółtą, ostrzegawczą taśmę przeskoczył z gracją zwracając na siebie uwagę paru funkcjonariuszy stojących przez budynkiem. Gdy podszedł pod drzwi wejściowe jeden z nich chciał już otworzyć usta, gdy Ethan szybko machnął mu przed twarzą Odznaką.


- Agent specjalny Ethan Blake, Federalne Biuro Śledcze. - powiedział pewnie patrząc na mundurowego. - Mam nadzieję, że już macie wstępne ustalenia... - rzucił dodatkowo po chwili wchodząc do środka.

***

Było tak jak przypuszczał. Wstępne ustalenia były dawno za nimi. Ustalono już i spisano takie szczegóły jak pogoda, pora dnia, znaki wizualne otoczenia zbrodni, położenie zwłok i przedmioty na miejscu zbrodni. Wokół każdego z bliskich ciału dowodów policja już nakreśliła markerem kształt i przyczepiła numer. Co więcej wykonano już zdjęcie sytuacyjne zastania ciała oraz każdego dowodu. Jeden z grafików właśnie zajmował się szkicem uwzględniając szczegółowo rany poszkodowanego. Jako, że w kuchni Ethan dostrzegł przelotnie jakąś kobietę zajmującej się oględzinami zwłok szybko poszedł do innego pomieszczenia. Charles Brooks był ponoć medium...

Z głośnym kliknięciem otworzyła się walizka aby po chwili agent wydobył z niej parę lateksowych rękawiczek. Pierwsze za co trzeba było się zabrać to oględziny wstępne. Kryształowe kule, kolorowe proszki, mieniące się w oczach kukiełki i ten dziwny zapach. Młody agent mimo iż znał ich krocie teraz nie potrafił określić co czuł. Był bardzo wyraźny, słodki, ale jednocześnie tak nijaki i nie podobny do żadnego...

Po znalezieniu w jednej z półek zielnika zapach przybrał na sile. Dziwne, zielone pismo wypełniające skórzany zeszyt budziło u Blake'a lekki niepokój... Musiał to zapakować w przejrzystą torbę i dać do analizy. Tak samo jedno opakowanie kolorowego proszku. Jak jajogłowi to sprawdzą dobierze się do ich wniosków i analiz dowodowych zebranych wokół ciała. W momencie, gdy Ethan poczuł, że jest obserwowany obrócił się w kierunku drzwi. Nie szybko, nie mozolnie. Po prostu obojętnie…
 
Lechu jest offline  
Stary 10-07-2012, 14:46   #6
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Ranald wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął jednego i włożył go do ust. Zostały mu tylko cztery papierosy, stanowczo zbyt mało jak na taki dzień. Schował paczkę do kieszeni spodni. Zaczął szukać zapalniczki. Nigdy nie pamiętał, do której kieszeni ją włożył. Spodnie… Nie… Kurtka… Zewnętrzne… Też nie… Wewnętrzne… Jest. Srebrne zippo, które kiedyś dostał na urodziny od swojego ojca. Nie ma to jak słodka woń dymu papierosowego.

Starał się trzymać w bezpiecznej odległości od całego zamieszania. Czuł mocne podenerwowanie całą zaistniałą sytuacją, ale nie dawał tego po sobie poznać. Palenie go uspokajało.

Nagle zauważył dwóch murzynów, którzy bardzo mocno zainteresowali się całą sytuacją. To nie było ich terytorium. Ranald wiedział, że w pobliżu znajduje się kilku jego znajomych, którzy mogliby mu pomóc w ewentualnym pozbyciu się nieproszonych gości. Jednak było tu zbyt dużo osób, aby zrobić to w jakiś brutalny sposób. Może lepiej się nie wychylać? Ranald zaciągnął się papierosem. Wyciągnął telefon. Postanowił zadzwonić po ewentualne „wsparcie”. Lubił poczucie bezpieczeństwa i wyższości, gdy przebywał ze swoimi znajomymi z gangu. Wiedział na razie tylko tyle, że nie może działać zbyt ostro.
 
Morfik jest offline  
Stary 10-07-2012, 15:09   #7
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Cholerne miasto, czy wszystkie parszywe wydarzenia, którymi można by się zainteresować wydarzają się w otoczeniu policji, pewnie napatoczy się jeszcze kilku federalnych.Maikos już dawno doszedł do wniosku, że nie ma co marnować czasu na podrabianie policyjnych papierów, czy odznak służb, co prawda miał dużo czasu, aby dostać się do takich służb w tradycyjny sposób, ale to także byłoby kłopotliwe, bo musiałby wykonywać rozkazy jakichś dzieciaków, i miałby grafiki, i inne tym podobne pierdoły. Poza tym groziłby mu awans i odsunięcie z ulicy, albo co gorsza, ktoś w końcu by zauważył, że zawsze jak gdzieś jest jeden glina, to Maikos Elevar znika. Lepiej podszywać się tymczasowo. Obecnie jednak wracał z spotkania z rektorem, był więc ubrany w doskonale skrojony garnitur, który świetnie maskował dwie beretty, schowane pod marynarką.

Elevar doskonale zdawał sobie sprawę, że najdroższy nawet krawiec nie zamaskuje ubraniem broni, ale odpowiednia cena, gwarantowało, że broń wypatrzy tylko wprawione do tego oko. Poza tym, miał na nią pozwolenie, choć wolał się z tym nie afiszować.
Sam Elevar miał obecnie około 193cm, i jakieś 87kg atletycznego ciała. Krótkie ciemne włosy, jednodniowy zarost, lekką opaleniznę i ciemne okulary przysłaniające błękitne oczy. Na lewym policzku posiadał delikatne trzy blizny, zadane jakby pazurami kota, długie na 4cm. Jednym słowem był nie do pomylenia z nikim innym, a strasznie stereotypowy, a o to chodziło, gdy chciało się szybko zniknąć.



To co wydarzyło się w tym bloku, musiało być ciągiem dalszym seryjnego mordercy. Szósta ofiara, wypadało by się dowiedzieć, czy także z przebitą wątrobą, bo o odcięciu głowy tłum szeptał zbyt często by to była plotka. Cóż, tego dowie się niebawem, choćby z prasy.
Właśnie postanowił zniknąć, aby wziąć sprzęt i wrócić do mieszkania denata kiedy policja już sobie pójdzie, kiedy zaczepiła go kobieta. Na oko około 30, choć trudno do końca stwierdzić, blada, trochę za bardzo. Do tego odrobinkę zbyt dziwne wydawało mu się pytanie, skoro tłum o tym gadał, ale cóż.
Uśmiechną się lekko i odpowiedział miłym dla ucha, pewnym, niskim głosem.
- Policja bada miejsce morderstwa. Zdaje się, że ofiarą był Charles Brook, i choć nie wypada żartować to stracił głowę. O ile potwierdzi się plotka o przebitej wątrobie, będzie to chyba szósta ofiara seryjnego mordercy - ostatnie zdanie wypowiedział odrobinkę głośniej i kontynuował głośniej niż powinien. Liczył, że tłum to podchwyci, a może nawet dotrze do jednego z krawężników, którego Maikos obserwował. Jak dobrze pójdzie może dowie się czegoś wcześniej. - Jeśli to prawda, mamy do czynienia w mieście z jakimś maniakiem, odprawiającym coś na wzór staro celtyckich praktyk kapłanów. Wierzyli oni, że cała moc człowieka jest w wątrobie, a siła w sercu. Wojownicy zjadali niejednokrotnie serce wroga, aby posiąść jego siłę, a kapłani lub magowie wątroby, aby zyskać moc. Ale obawiam się, że po pierwsze to niesmaczne, a po drugie nudne, dla kogoś, kto nie studiuje tego typu wiedzy. A po trzecie to nazywam się Nikolai Barsill. - zakończył wyciągając rękę.


 

Ostatnio edytowane przez deMaus : 10-07-2012 o 15:11.
deMaus jest offline  
Stary 11-07-2012, 15:56   #8
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Przeglądając obrazy zastanawiał się, kim właściwie jest czarna postać? Spokrewniona mieszkańców? Albo coś...tam...jakaś bogini.
Niemniej jednak, zielnik wydawał się nieco ciekawszym tematem. Z pełnią entuzjazmu wszedł do pokoju z policjantem trzymającym katalog kwiatków i spojrzał na niego pytająco, wyciągając otwartą dłoń w stronę książki.
Zastanawiał się czy osobnik ten pozwoli mu przyjrzeć się książce bliżej.
Carl z natury był potwornie ciekawskim stworzeniem często lubującym się w pełnym uwagi przyglądaniu się wszystkim, co wyróżnia się w otoczeniu jakkolwiek irytująca by ta drobna cecha nie była.
Uśmiechnął się przyjacielsko do Ethana. Przyszło mu do głowy, że gdy widzi się kogoś po raz pierwszy trzeba wyglądać przyjaźnie...Nawet, jeżeli twarz jak i cała skóra Carla była na tyle nienaturalnie ciemna, że ledwo z wysiłkiem dało się na niej spostrzec gdzie w ogóle był owy uśmiech.
Ethan Blake spojrzał na jegomościa tuż po jego wejściu do pokoju. Trzymając w rękach zielnik skinął głową. Cały czas zastanawiał się czy aby nigdy nie czuł takiego zapachu. Księga wyglądała na bardzo zadbaną, a finezyjne pismo na wykonane bardzo starannie. Agent wierzył, że nikt nie zadawałby sobie trudu oprawiać w skórę czegoś mało istotnego. Gdy ciemnoskóry się uśmiechnął wyciągając rękę po zielnik agent podszedł do swojej walizki, z której podał tamtemu kolejną parę rękawiczek. Nie chciał aby chociaż najdelikatniejszy ślad został zatarty. Gdy Carl ubrał rękawiczki Blake podał mu zielnik.
- Mów mi Ethan. Nie wiem jak ty, ale ja nigdy nie czułem podobnej woni...
Słysząc imię Ethana Carl przytaknął, i migiem zwrócił uwagę na zielnik.
Jako tako nie znał on ani zbyt wielu ziół ani zapachów, toteż sama księga wydawała się dla niego jakiegoś rodzaju skarbem.
Przekartkowywał ją uważnie, starając się znaleźć coś odstającego od reszty, jakiegoś głównego źródła zapachu. Wtedy przypomniał sobie o kwiatach na obrazie, które same przytulały się do postaci. Ciekawe czy one zawsze tak robią? Z głupim (dzięki okularom nie aż tak bardzo) wyrazem twarzy, zaczął przeglądać książkę od początku w poszukiwaniu właśnie tego kwiecia, które przed chwilą widział.
Ethan starał się rozgryźć wyraz twarzy gościa przeglądającego zielnik. Nie odchodził zaglądając do swojej walizki. Wyciągnął z niej notebook’a żałując, że nie miał więcej czasu na przejrzenie raportów Browna. Musiał potem do nich zajrzeć. Teraz pozostało czekać na analizę dowodów...
 
Fiath jest offline  
Stary 13-07-2012, 20:28   #9
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Bardzo dużo pan wie, panie Nikolai. Jestem Helen White. Czy w takim razie sądzi pan, że morderca specjalnie wybiera sobie ofiary, których wątroby okażą się cenne?
- Nie, nie przywykłem wydawać osądów na cokolwiek, bez dokładnego poznania tematu. Nie miałem możliwości zbadania żadnego z ciał, posługuję się wiedzą akademicką i wiadomościami z prasy, choć to chyba zbyt duże słowo, na określenia tych szmatławców. Czasem jednak piszą prawdę. Prawdą jest, że ktoś po morderstwie przebija ofiarom wątroby. Prawdą jest, że nie jest to pojedynczy przypadek. Pytań jest natomiast więcej. Kto? dlaczego? to te oczywiste. Mnie najbardziej interesuje po co wątroba. To, że z pozoru nic nie łączy ofiar to bajka. Coś je musi łączyć, bo każdy inteligentny maniak, ma jakiś klucz dobierania ofiar. Ten musi być inteligentny, inaczej już by zostawił ślad. Nieprawdaż? A co pani o tym sądzi? - zapytał z uśmiechem
- Cóż, dotychczas nie specjalnie się interesowałam tą sprawą. I tak jak w pana przypadku, moje wiadomości są ograniczone. Ale to rzeczywiście dobre pytanie, dlaczego właśnie wątroba? Myślę, że policja też się nad tym głowi. Czy znał pan ofiarę?
- Nie, znałem jedną z poprzednich, a właściwie to znam rodzinę poprzedniej ofiary - zastanawiał się przez chwilę, czemu jest tak szczery, ale cóż, nie mówi nic ważnego, a czasem szczerość popłaca.
- Więc mamy coś wspólnego, również znałam jedną z poprzednich ofiar. Czy pan też ma ochotę dorwać mordercę równie mocno jak ja?
- Śmiała propozycja, zwłaszcza skierowana do kogoś kogo się nie zna. Ja także pani nie znam, pani White, czy panno White? - i kontynuował ciszej - Powinniśmy jednak porozmawiać w spokojniejszym miejscu. Za dużo tu oczu i uszu. Świadome ściąganie na siebie uwagi wrogów, prowokowanie ich do ataku, aby popełnili błąd to jedno, ale zdradzanie im atutów to już głupota. Zapraszam na obiad. - po czym wyjął telefon, i powiedział do niego - Majel, znajdź mi jedzenie przy 1577 Unionport road, Bronx. - Minęła może sekunda, gdy telefon odpowiedział dziwnie znajomym kobiecym głosem, a przynajmniej kojarzącym się znajomo.
- Kieruj się dwieście metrów na zachód, “U Jima” będzie po prawej stronie.
- Dzięki Majel. Cóż, idziemy? - ostatnie zdanie było do Helen.
- Właściwie nie wydaje mi się, bym ułożyła swoje zdanie w propozycję, ale myślę, że rzeczywiście możemy porozmawiać. I choć nie jestem głodna, chętnie się z panem przejdę. A tak w ogóle jestem po prostu Helen, łatwiej nam się będzie rozmawiało na “Ty”.
- W takim razie zapraszam - powiedział robiąc krok w tył, i przepuszczając ją. Kiedy opuścili już tłumek przy Unionport 1577 wyjął odruchowym ruchem telefon, i uruchamiając kamerę opuścił rękę wzdłuż ciała. - Taka drobna sztuczka, aby zobaczyć kto za nami idzie. - Powiedział lekko. - W restauracji zobaczymy, czy ktoś się nagra. A wracając do dyskusji, to może faktycznie nie była to propozycja współpracy, jednak co w przypadku, gdybym odpowiedział, że “Tak”, powiedziała by pani, “Hmm, to ciekawe, do widzenia.”? Nawet wymiana informacji jest współpracą, a właściwie można by rzec sojuszem. Odpowiadając na pytanie, to tak. Zamierzam dopaść tego kogoś. - mówił z lekkim uśmiechem, jakby od niechcenia, ale oczy miał skupione na twarzy Helen, a ręka z telefonem co kilka sekund ustawiała kamerę tak, aby nagrywała to co dzieje się za nimi.
- W takim razie chyba ustalone, zawieramy sojusz? I zostajemy na “pan/pani”? A co do tego kto się nagra, pewna dziewczyna wlepiała w pana wzrok jak w obrazek, ciekawe czy za nami pójdzie. Choć tak naprawdę nie rozumiem dlaczego ktokolwiek miałby za nami iść. W każdym razie na pewno nie za mną.
- Wybacz, Nikolai. Większość czasu spędzam w roli, która wymaga ciągłego zwracania się per pan. Ot nawyk. Dziewczyna mówisz, cóż, może się jej spodobałem, choć wątpię, aby o to chodziło. Mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za dziwaka, ale jest wiele osób, a nawet istot szerzej patrząc, które mogą być tym zainteresowane. Można powiedzieć, że zawodowo zajmuję się rozwiązywaniem problemów innych, ot takie hobby. I od razu wyjaśnię, nie robię tego za pieniądze, tych mam dość. Spotkałem wiele istot, którym podobne mogły by być zamieszane w nazwijmy to pozyskiwanie wątroby ofiary. - zrobił pauzę, spojrzał na Helen i kontynuował - Na początku rozmowy wspomniałem o maniaku, próbującym naśladować celtyckich kapłanów. Prawdą jest, że była to odpowiedz przygotowana, dla potrzeb uszu, tego krawężnika, który stał niedaleko nas. Liczyłem, na zaproszenie w roli konsultanta. Wątroba to miejsce przechowywania mocy magicznej. Wiem jak to brzmi, ale uznajmy, że jestem miłym gościem, i zanim potwierdzę chęć sojuszu wolę poinformować cię w co chcesz się wpakować. Wracając do tematu, w wątrobie jest zmagazynowana magia, ktoś najwyraźniej ją wykrada, a to znaczy, że planuje coś dużego, skoro ją zbiera w taki sposób. Nie do końca wiem w co sam się pakuję, ale sprawa śmierdzi okultyzmem na dłuższy dystans. Co teraz sądzisz o dalszej współpracy, z wariatem, przekonanym o istnieniu magów, wampirów i innych takich? -
 
deMaus jest offline  
Stary 14-07-2012, 00:27   #10
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rada nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś ją obserwuję. Nawet gdyby zauważyła to zainteresowanie, nie przejęłaby się nim specjalnie. Z pełnym skupieniem, nie zważając na nic podeszła do poddawanego oględzinom ciała i nachyliła się przez ramię nienagannie ubranego koronera, tak że mógł spokojnie usłyszeć morze, przytykając ucho do jej muszelek szczęścia.
Przyglądała się uważnie ranie w boku ofiary.
- Wątroba. - rzekła, marszcząc w zamyśleniu czoło. Niedobrze - Było więcej takich przypadków?

Koroner odruchowo odwrócił głowę, by wylądować nosem w rowku utworzonym przez dwie miseczki F. Zamarł nie wiedząc jak zareagować.
- Pani oficer... - skarcił ją dobiegający z góry głos inspektora Davisa, który nie przywykł do powtarzania ostrzeżeń.
- Właściwie to już piąta - odpowiedział głosem stłumionym przez biust wielkozębny specjalista i odsunął głowę, by zaczerpnąć powietrza. Jednak groźba inspektora nadal wisiała w powietrzu, co było bardzo widoczne po niby-dyskretnych spojrzeniach funkcjonariuszy.

Pani oficer nie miała niestety pojęcia co oznacza ton głosu przełożonego, ani spojrzenia współpracowników, ani nawet nie czuła się niezręcznie z nosem koronera pomiędzy piersiami.
- Bardzo niedobrze - westchnęła i nachyliła się jeszcze bardziej, zmuszając koronera do dziwnej gimnastyki, albo poddania się nieuniknionej kąpieli w cyckach - Wątroba to jeden z najważniejszych mistycznie narządów - mruknęła pod nosem. Czyżby ktoś kradł moc uzdolnionym magicznie jednostkom? To by mogło oznaczać, że potrzebuje ogromnych jej nakładów w celu przeprowadzenia jakiegoś potężnego rytuału. Potężne rytuały rzadko kiedy miały niestety na celu dobro ludzkości.

Inspektor Davis wyciągnął z “opresji” najwidoczniej bezbronnego koronera. Dosłownie, ponieważ nagle Rada siłą dwóch ramion została postawiona do pionu i obrócona twarzą w twarz z niezadowolonym dowódcą.

Skonsternowana dziwnym, według niej, zachowaniem Davisa Rada mrugnęła kilkakrotnie w oczekiwaniu na wyjaśnienia.

Chyba bardziej był zaskoczony on, nie widząc w spojrzeniu podkomendnej oczekiwanego strachu. Jednak to była chwila, widział już dziwniejsze rzeczy niż socjopatów w mundurach. Puścił więc biuściastą.
- Imię, nazwisko i stopień?

- Rada Black, detektyw - odpowiedziała po kolei, spokojnie wykonując polecenie.

- A teraz skąd wiesz to o wątrobach? Co to właściwie za gusła?

Detektyw Black mrugnęła jeszcze raz i odparła z marsową miną.
- Myślałam, że wszyscy to wiedzą - położyła jedną dłoń na swoim boku, a drugą tam gdzie pod żebrami znajdowała się wątroba Davisa - Wątroba to narząd przechowujący ładunek magiczny - dla porządku sięgnęła jeszcze w stronę koronera, była zaskakująco zainteresowana jego wątrobą.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172