Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-10-2012, 13:44   #21
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
"Co ty robisz, George? Bawisz się w bohatera? Dobrze wiesz, że nim nie jesteś" - to wewnętrzny głos wyrwał go z tego dziwnego odurzenia pewnością siebie. Pewnie gdyby mógł, to przy okazji dałby Mintonowi z liścia. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie powinien wdawać się w niepotrzebne sprzeczki. Kiwnął głową z niedowierzaniem, westchnął i wcisnął stopę w gaz. Jego brunatny "chevy" ruszył z piskiem opon, a George nie patrząc już za siebie podążył prosto do Detroit. Gdy odjeżdżał, dosłyszał dźwięki zadymy.
- To chyba nie spóźniony czwarty lipca? - rzucił cynicznie do siebie, trochę dziwiąc się sobie, skąd u niego ochota na kiepskie dowcipy, w sytuacji która powinna budzić już u niego obawy. Im bliżej był przedmieścia, tym silniejszy magnetyzm przyciągał go do środka. Podążał tam niczym owad wabiony słodkim nektarem w mięsożerne szczęki. Nie do końca rozumiał to, ale też nie zamierzał się opierać. Zresztą, czego się spodziewać bo zdewastowanym mieście? Festynu i waty cukrowej? Dobre żarty. Od momentu w którym przekracza się granice tego zapomnianego przez wszystkich bogów miejsca, wartość życia podlega (nomen omen) zabójczej inflacji. Zapewne swoim starociem nie powinien budzić zbyt dużego zainteresowania, ale desperatów nigdy pewnie tu nie brakowało. Nawet świadomość swoich sekretnych mocy, pieczołowicie skrywanych przecież nie bez powodu, nie dodawała otuchy.
Było może lepiej siedzieć w domu i chrzanić tego Spidera? Nie, nie ma co już tego roztrząsać! Skoro już się tu przytargało, to należy sprawy doprowadzić do końca.
"Zobaczysz, sprawdzisz, spakujesz się i wrócisz z powrotem".
Tak, tak planował. Zaparkował gdzieś w odludnym miejscu i przypomniał sobie, że był śledzony. Spojrzał momentalnie za siebie i sprawdził, czy psychopata dał sobie spokój, czy nadal trzeba na niego uważać. Nie wychodząc jeszcze z auta, zaczął zastanawiać się nad kolejnymi działaniami. Gdzie powinien się udać? Sięgnął po puszkę z napojem. Po tym nastąpił cichy zgrzyt metalu i charakterystyczny syk. Wnet pomarańczowy spieniony płyn zmoczył podniebienie Mintona. Z lekkim uczuciem znużenia oparł głowę na zagłówku i postanowił chwilę odpocząć po męczącej podróży. Włączył radio. O dziwo nawet w takiej dziurze udało się złapać jakąś stację:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PyP3g6oiQck[/MEDIA]

No change, I can change
I can change, I can change
But I'm here in my mold
I am here in my mold
But I'm a million different people
from one day to the next
I can't change my mold
No, no, no, no, no


Nieco bardziej uspokojony i skoncentrowany, wyszedł na zewnątrz. Rozciągnął kości powleczone lekko ścierpniętymi mięśniami, zaciągając się przy okazji świeżym powietrzem. W pustym Detroit tego akurat było dostatek. Podrapał się po policzku i sięgnął do specjalnego schowka pod przednim siedzeniem. Skrywał tam niewielki plecak, który również coś skrywał - generator molekularny. Jeśli miał tu być bezpieczny, to nie mogło się obejść bez czegoś "na wszelki wypadek". W zasadzie i tak musiał go zabrać. Na dobrą sprawę te cacko było cenniejsze od całego samochodu George'a, choć pewnie potencjalny złodziej nawet by sobie z tego nie zdawał sprawy. Rozejrzał się po okolicy. Nie napawała radością i ochotą na spacer.


Zastanawiał się co musieli czuć ludzie którzy przeżyli eksplozję. Czy zdali sobie sprawę, jak bardzo ich losy nie zależały od nich? Jak taka chwila, w której traci się życie będąc wciąż żywym, może zmienić człowieka? Przygnębiające widoki porzuconych, plątających się pod nogami rzeczy, to tylko skromny przykład gwałtownej zmiany priorytetów ocalałych... Teraz dopiero zdał sobie sprawę, że przecież w tym mieście się wychował. Tyle że było one teraz mu całkowicie obce, niczym odrzucany organ, nie wzbudzało w nim ani nuty nostalgii. Nie planował tu spędzać wakacji, ani nawet dnia. Szybko starał się przypomnieć czy ten Spider Jerusalem zostawił jakąkolwiek wskazówkę. Przypomniał sobie dzielnicę z artykułu, który był motywatorem jego wizyty w tym obskurnym miejscu. Udał się tam niezwłocznie.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 24-10-2012 o 15:13.
Rebirth jest offline  
Stary 24-10-2012, 14:30   #22
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Osoba z większą dozą wyobraźni zapewne dostrzegłaby maleńki zegar nad głową ES. W momencie wysadzenia przodu lokalu, cyferki owego nieistniejącego urządzenia przybliżyły się niebezpiecznie do zera. Oto bowiem pojawił się kolejny kretyn, który postawił sobie za cel pałętanie się pod nogami w najmniej odpowiednim momencie. Oliwy do ognia dolewały jeszcze to pseudo-efektowne wejście i pieprzony melodramat. Nietrudno się więc dziwić, że dłonie punky girl same z siebie zaczęły zaciskać się w pięści. Łypnęła na młodzika wzrokiem jakiego oczekiwało się raczej po bazyliszku, niżeli po młodej dziewczynie. Nawet jeśli owa dziewczyna wyglądała na przedstawicielkę rodziny patologicznej.
- Hejże! Gówniarzu, kolejka jest! Kminisz? Jeśli Ściana powie mi w końcu, gdzie znaleźć kolesia, którego szukam, możecie sobie rozwalać lokal do woli! Do tego czasu jest ze mną! Łapy precz.
Jakby dla podkreślenia ostatnich słów, uniosła ręce ku górze i, łącząc je, strzeliła kłykciami. Gdzieś w tle, Helena starała się właśnie nawiązać kontakt z policją. Nie szło jej zbyt dobrze. Czarnooki nastolatek, zwany Kyr’Wein wyglądał na niewzruszonego demonstracją siły ze strony Eveningstar. Traktując ją jakby była powietrzem, zwrócił się do stojącego nieopodal brodacza.
- Ciągnie swój do swego, co? - uśmiechnął się sardonicznie do Pana Ściany.
- Czego chcesz? - syknął włochacz - A może raczej, komu tym razem liżesz tyłek?
- Jak zwykle do sedna. Prosty z ciebie człowiek, Ściana - chłopak przechylił głowę na lewo - To tylko przyjacielska wizyta, ze względu na naszą wspólną przeszłość. Chciałem cię uprzedzić - przechylił głowę na prawo - Że tym razem pracuję dla rządu. Na twoim miejscu stąpałbym bardzo ostrożnie. Chyba nie chcesz by spotkał cię los Jerusalema?

Ten szczyl pracował dla Wuja Sama? Berylowe bzdury! Nonsens. Punky stwierdziła, że chłopak był równie subtelny co klaun z ADHD paradujący na pogrzebie. Biorąc pod uwagę, że ona sama posiadała subtelność zbliżoną do rozpędzonej furgonetki, owa krytyka zdawała się nabierać dodatkowej wagi. Uczniak miał wystarczająco oleju w głowie, żeby nie próbować niczego głupiego względem Pana Ściany. Po prostu wpadł poszczerzyć się odnośnie zdobytej rządowej posadki. W sumie szkoda, liczyła na dobrą nawalankę... chwila. W sumie dlaczego sama nie zacznie? Ech, przez ten cały melodramat człowiek przestaje zauważać proste rozwiązania! No i zupełnie jak na złość, kiedy już miała przystąpić do rzeczy, chłopaczek wypowiedział coś, co ją zatrzymało, zmuszając na zmianę ofensywy fizycznej w werbalną. Diabli nadali.
- Heh. No widzisz. On jest prosty, ty jesteś pokrętnym robakiem. W przyrodzie nic nie ginie. Kurwain, czy jak tam się wabisz... że niby co stało się z Jerusalemem?
Dzieciak ani na chwilę nie przestał sie uśmiechać, spojrzał tylko wymownie na zegarek.
- Mniej więcej dziesięć minut temu rozpoczęła się obława w Detroit. Wiemy, że tam jest - tu zwrócił się do Pana Ściany - Znasz Jerusalema, jest bardzo pewny siebie, oczywisty w swoim szaleństwie. Będzie czekał w mieście na przybycie nowych kolegów - znów odwrócił się w stronę Klavdry - A póki jest w Detroit, znajdziemy go i zmiażdżymy.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=iX8xvIUIE0w[/MEDIA]

Zmarszczyła brwi, pogrążona w chwilowej zadumie. Palec wskazujący zaczął uderzać w metalową klamrę kurtki, wybijając jakąś chaotyczną melodię. Jak właściwie leciał ten kawałek? Coś o wakacjach i sensacjach? Ach, już pamiętała. Parafrazując, brzmiał mniej-więcej tak: Tam jest wesoło i coś się dzieje, chcę tam pojechać na wakacje, u nas non-stop nudą wieje, a w Detroit ciągłe sensacje! Klasyczna nuta. ES była cholernie zadowolona z faktu, że młody w ciągu kilkunastu sekund wyjawił jej to,co próbowała wyciągnąć od Pana Ściany odkąd po raz pierwszy postawiła stopę w tej spelunie. A to oznaczało, że mogła w końcu przestać udawać dobrą ciocię i zamiast tego pobawić się w świadczenie hobbystycznych usług dentystycznych. Postanowiła przenieść dalszą część debaty z płaszczyzny werbalnej na siłową. Poza tym, ciekawiło ją co właściwie potrafi ta sprzedajna cipka, którą rząd trzyma na swojej liście płac...


Jej oczy błysnęły lodowatym błękitem, natomiast usta ułożyły się w słodziutki dziubek i wydobyło się zeń pomarańczowe światło. Wtedy zaś, świat wkoło wyraźnie stracił na wyrazistości. Z bardzo prostego powodu. Z nikąd buchnęła gęsta para, zakrywając nieprzeniknionym całunem cały lokal i sporą część ulicy. Oto i jest jej cholerna szansa! Skok i natychmiastowy cios. Pośród niezbadanych obłoków szarości rozległ się potężny grzmot, jakby w ziemię uderzyło właśnie tysiąc piorunów. Rządowy chłopaczek miał sposobność odczuć na własnej skórze, przez co każdego dnia przechodzi srebrna kulka w pinballowym automacie. Nie rzucające się do tej pory w oczy pole siłowe, które zgodnie z przypuszczeniami Evening Star jej przeciwnik posiadał, zamigało niebezpiecznie karmazynem. Siła dostarczonego uderzenia była wystarczająca żeby wysłać gówniarza w ekspresową podróż na drugą stronę ulicy. Kulisty kształt poruszał się z ogromną prędkością i przywodził na myśl bańkę mydlaną o niestandardowym kolorze.
- Heh. Najpierw roztrzaskamy skorupkę. A potem orzeszek, który w niej siedzi...
Mruknęła złośliwie pod nosem, kiedy Kurwain pomknął w kierunku zabudowań pod kątem 45 stopni i wbił się głęboko w ścianę, tworząc ogromną wyrwę w konstrukcji. Fragmenty tynku i cegieł runęły na ulicę, jak i na mniej fortunnych przechodniów. ES nie była pewna, czy jej nowa zabawka utkwiła w betonie na stałe, czy też za chwilę wypadnie z jego zimnych objęć i potoczy się wzdłuż drogi jak niechciana piłka. W sumie to bardziej ciekawił ją stan pasażera. Pole siłowe swoją drogą, ale jeśli nie masz jakiegoś sposobu na zachowanie przyczepności będąc wewnątrz... cóż. Żywiła nadzieję, że jeszcze nie zmienił się w dżem truskawkowy. Nie po pojedyńczym ataku i to nawet nie bezpośrednim! To wiązałoby się dla niej z dość sporym rozczarowaniem. Tymczasem, pozostali bywalcy lokalu mieli swoje własne problemy na głowie. Wytworzona fala uderzeniowa zaczęła rozchodzić się także na boki i chociaż lwią część ładunku zaabsorbował statek kosmiczny Bubble-1, ES raczej nie miała złudzeń odnośnie tego, jaki los może za chwilę dopaść zwykłych śmiertelników. Nie żeby ją to ruszało, czy coś...
 
Highlander jest offline  
Stary 24-10-2012, 15:35   #23
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
A to miało się udać... był to całkiem dobry pomysł. A te się już trochę kończyły. Ink nie był medykiem. Nie był biologiem. Dla niego był świat molekuł i cząsteczek, nie komórek i krwi. Był naukowcem.
Musiał próbować. Gdy już zszył ranę, sprowadził ciśnienie krwi dziewczyny do normalnego stanu, by mogła sama spróbować się zagoić, ludzie mieli lepszy system samoregeneracji niż rasa Inkfizina. Jedyne co pozostawało mu zrobić to ułatwić medykom zabranie dziewczyny. Ostrożnie podniósł jej ciało do góry, na wysokość swoich rąk, dopiero wtedy ją dotknął, chwytając jak księżniczkę. Miał długie ręce, więc nie musiał dotykać jej dłońmi, przez ból by ją pewnie opuścił.

Otworzył drzwi pracowni i wyszedł na korytarz nędznego pasażu handlowego, w którym się znajdował. Co druga budka sprzedawała ubrania, co trzecia pasmanterie, a co czwarta sprzęt RTV i AGD. Plus dwa kebaby i salon sukni ślubnych. Wszyscy słyszeli hałasy, dźwięk tłuczonego szkła i krzyki, więc nikt nie wychodził. Większość nawet zamknęła się w swoich lokalach.

Feedback ostrożnie zszedł po schodach i bezdotykowo otworzył drzwi na zewnątrz.

Gdzie ta pieprzona karetka?
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 24-10-2012, 22:07   #24
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nie było trudno podążać czyimś mentalnym tropem. O wiele trudniej było go wyłapać spośród wielu innych buzujących myśli i uczuć, nawet mając czas i święty spokój. Te dwie rzeczy jednak na chwilę obecną występowały w deficytowych ilościach. Matt musiał się sprężać, co nie było tak łatwe, jak mogło się zdawać.

Nawet jego sprawdzona taktyka mu tutaj nie pomogła i przez długą chwilę nie mógł wyłapać odpowiedniej świadomości. Gdyby był przekaźnikiem radiowym, sprawa byłaby o wiele prostsza. Ot, wystarczy wybrać odpowiednią częstotliwość i voila. Matt musiał jednak przesiewać non-stop coraz to nowsze umysły; kiedy jeden oddalił się wystarczająco daleko, na jego miejscu niemalże natychmiast pojawiały się trzy nowe. Uroki metropolii.

Nic więc dziwnego, że kiedy w końcu zdołał wychwycić myśli tego, którego szukał, poczuł lekką dumę. Nie miał jednak czasu na zachwycanie się samym sobą i swym sukcesem; sprawa była daleko od zakończonej. Drzwi kibla trzasnęły za jego plecami, gdy tylko ruszył ku swemu celowi.

Czuł się jak Tezeusz, lawirując między kolejnymi niczego nieświadomymi przechodniami i przeszkodami terenowymi w postaci ławek, koszów na śmieci czy czyichś zaschniętych rzygowin. Doprawdy uroczy dworzec. Zwijał mentalną nić, łączącą go z, jak na razie, nieoficjalnym terrorystą, czując jak stopniowo zbliża się do niego. Będąc tak skoncentrowanym na jego umyśle, miał dostęp do wszystkiego, co tylko się w nim znajdowało.

Na całe szczęście mężczyzna nie był telepatą. Ci mieli swego rodzaju odruch bezwarunkowy, stanowiący mechanizm obronny; ich umysły momentalnie zatrzaskiwały się, gdy ktoś tylko próbował przy nich majstrować. Wszyscy inni jednak pozbawieni byli takich zabezpieczeń. Tak długo, jak Matt tylko i wyłącznie słuchał myśli, facet nie miał prawa się zorientować, że coś jest nie tak. Jeśli jednak zacząłby wyciągać jakieś wspomnienia na wierzch, nawet największy tępak zacząłby coś podejrzewać.

Matt, stojąc tuż za swym celem, nie miał zamiaru się cackać. Upewniwszy się wpierw, czy teren wokoło jest czysty, zaczął zalewać umysł typa losowymi obrazami. Uraczył go kalejdoskopem nic nieznaczących myśli, w nadziei na skołowanie go. Odczekał chwilę i skoczył w jego stronę, próbując chwycić go za szyję czy rękę. Musiał mieć kontakt dotykowy z delikwentem, jeśli chciał wedrzeć się głębiej w jego umysł i wydobyć wiedzę, której potrzebował.
 
__________________
"Information age is the modern joke."

Ostatnio edytowane przez Aro : 24-10-2012 o 22:09.
Aro jest offline  
Stary 25-10-2012, 21:40   #25
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nowy Jork

Matt

W swoim pośpiechu za późno zorientował się, że mężczyzna, którego chciał złapać w swoje szpony zareagował na atak psychiczny agresją. Nagle w ręku oszołomionego terrorysty błysnęła broń - prosty pistolet, niewielki. Póki co facet nie wiedział nawet w co celować - był oszołomiony i zagubiony w swojej własnej świadomości, podniósł rękę z pistoletem i zaczął nim wymachiwać we wszystkie strony, gdyby Matt nie uchylił się w odpowiednim momencie, miałby rozkrwawiony nos.
- Co wy robicie?! Skurwysyny! Co wy mi robicie?! - głos mężczyzny był podszyty piskliwym strachem.


Ink szedł ze słabnącą dziewczyną ulicami miasta. Najpierw przeszedł opustoszałymi uliczkami w stronę bardziej uczęszczanej arterii. To tu się podziali wszyscy ludzie. Słowo zamieszki, które pojawiało się ostatnio tak często na ustach mieszkańców miasta było tu zupełnie uzasadnione.
Byli tu skini, podobni tym, których przed chwilą zabił Ink. Była grupa Anonimowych, w tanich maskach Guya Fawkesa i było też sporo mniej lub bardziej zwykłych ludzi, którzy słabo odnajdowali się w agresywnym tłumie, a jednak nie mieli odwagi uciec.
Motłoch stał na środku alei. Drogę prowadzącą w stronę budynków rządowych blokował kordon policji. Ink stwierdził z ulgą, że nie było pośród funkcjonariuszy tych z oddziałów specjalnych. Mimo wszystko widok był niepokojący. W oddali za żywym murem migały światła radiowozów i karetek.
Póki co dwie strony barykady stały oddzielnie, czekając na iskrę, która rozpocznie pożar.



Detroit

George

Szedł ulicami miasta ku dzielnicy, w której niegdyś mieściła się siedziba ligi superbohaterów. Niestety, nieprzyjemnym zbiegiem okoliczności okazało się, że jest to również kierunek, z którego dochodzą odgłosy walki.
W pewnym momencie poczuł, że coś jest nie tak. Małe, irytujące przeczucie zaczęło przeżerać mu skórę. Coś mu nie pasowało w okolicy.
Zieleń. Zdecydowanie za dużo zieleni, jak na ruiny po takiej eksplozji, a była to zieleń spektakularna i zupełnie nie przystosowana do klimatu Detroit. Budynek, który mijał, porastały pnącza, kwitnące tropikalnymi barwami, a tuż obok rósł potężny kaktus.
Gdy stał tak zaszokowany niespotykanymi zjawiskami przyrody, wokół jego stóp zaczął kiełkować bluszcz.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 25-10-2012, 22:54   #26
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Widząc co kelnerka planuje zrobić:

No co za uparte babsko...
Bell przewróciła oczami sprawiając, że klamka rozlała się kelnerce w ręku gdy ta tylko jej dotknęła. Tylko klamka, zamek trwał na swoim miejscu.
Zapewne udałoby jej się opuścić budynek...
I tam powiadomić policję.
Może lepiej jej po prostu przywalić w łeb na czas akcji?
Zostaw. To tylko tchórzliwy cywil.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.
Eyriashka jest offline  
Stary 26-10-2012, 11:34   #27
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
- Bez jaj... - kiwnął z niedowierzaniem Minton, uśmiechając się kącikiem ust. Przez dobre kilkanaście sekund w bezruchu przyglądał się temu wyjątkowemu obiektowi - Kaktusy...? W Detroit? Niemożliwe! - rzucił kolejny raz, dopiero po chwili orientując się że w okolicy nie ma jednej żywej istoty, z którą mógłby się podzielić swoim zdumieniem. Naturalna ciekawość popchnęła go do przyjrzenia się temu bliżej. Starał się ostrożnie stąpać po zieleninie, uważając by się nie potknąć. Źródło tego rozrostu musiało kryć się wewnątrz. Udał się do miejsca, gdzie wedle logiki powinny znajdować się drzwi do środka. Jeśli nikt ich nie zabarykadował, był gotów je przekroczyć. Nie zamierzał nikomu, czy niczemu przeszkadzać, chciał się jedynie przyjrzeć. Przecież roślina nie może mu zrobić krzywdy? Prawda... ?
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 26-10-2012, 15:50   #28
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Było już za późno żeby się wycofać. Nie mógł zawrócić. Wystarczyło przejść przez policjantów. Przez mur uzbrojonych kafarów.
Dobrze, że przynajmniej zamieszki jeszcze nie wybuchły. Co prawda mógłby skorzystać z zamieszania, zęby spróbować się przemknąć, ale ktoś mógłby go ranić, albo jeszcze gorzej... dobić dziewczynę.
Poradzenie sobie z taką liczbą osób... nie było to zbyt łatwe. Inkfizin przygotował się na jeden z największych wysiłków, jakie mógł sobie wymyślić.

Szedł w stronę muru nie mógł biec i jednocześnie podtrzymywać wokół siebie pola. Pola odwróconej polaryzacji grawitacji. Wydawało się dobrym pomysłem. Każdy w odległości metra od Inkfizina, zmieniłby swoje nastawienie do grawitacji. Niestety mieli pecha, bo nie znajdowali się w pomieszczeniu, wtedy czekałby ich spacer po suficie. Jednak na zewnątrz ofiary podlecą w górę, w powietrzu wykręcą fikołka i będą lecieć w stronę nieba, nogami do góry dopóki Ink nie przejdzie dalej, wtedy wszystko wróciłoby im do normy. Oczywiście to samo tyczyło się wszystkich obiektów rzuconych w jego stronę.

Gdy szedł nie było widać żadnej aury, nie dało się nic wyczuć, ale z ziemi podnosiły się i opadały z impetem kamyki, które pewnie niedługo zostaną wykorzystane przeciw glinom. Jeśli uda mu się tak dojść do karetki, pewnie padnie ze zmęczenia. Oby dziewczyna była tego warta.
- No to lecimy... - mruknął do siebie, gdy najbliżsi policjanci zaczęli zwracać na niego uwagę. Tatuaże na jego gołej klatce piersiowej lśniły coraz mocniej, a skóra nabierała bardziej fioletowo-błękitnego koloru.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 26-10-2012, 16:59   #29
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Padła na tyłek tak, że łupnięcie odbiło się w jej głowie. Pozbierała się jednak wystarczająco szybko, by usłyszeć, jak wujaszek przeklina po polsku. A zanim zdążyła stanąć prosto, Tarzanka już zaczęła bronić swojej własności i to wystarczająco głośno, by mogło ją usłyszeć pół dzielnicy. Cóż, w takim razie, skoro nie chcieli po dobroci... Sięgnęła za bar i wymacała telefon i wybrała numer.
- Dodzwoniłeś się pod 911, w czym mogę … - Głos zamilkł, a sygnał już nie wrócił.
- Co jest, kur...? - Popatrzyła z niedowierzaniem na słuchawkę. Któreś z tych skurwysynów ją zblokowało!
- ...że tym razem pracuję dla rządu. Na twoim miejscu stąpałbym bardzo ostrożnie. Chyba nie chcesz by spotkał cię los Jerusalema?
No jasne, koleś pracuje dla rządu. Dlaczego by nie, nawet Kaczor Donald swego czasu się sprzedał.. Czas na nią w takim razie, nie zamierzała podkładać łba pod topór. Ruszyła więc powolutku krokiem “nigdzie-nie-idę-nie ma-na-co-patrzeć” w stronę tylnego wyjścia. A w trakcie pogawędki fedsa z szpikulcem do lodu, dopadła drzwi... Których klamka roztopiła się jej w dłoni. Zasrańce! Którzy to? Przecież tamci nawet jej nie zauważyli! Czyli ktoś jeszcze...? Czy ten dzień nie mógłby po prostu być do dupy? Musiał być podwójnie, a nawet potrójnie do dupy?!

Skoro tak się sprawy mają, schowa się za pieprzonym barem, przytuli się do bejsbola, którego Paddie trzymał tam na specjalnie zakute łby, i poczeka, aż sytuacja sama się rozwiąże. Nawet jeżeli pały nie przyjadą na jej wezwanie, ktoś inny ich wezwie. A wtedy i tak dziwadła dostaną za swoje.



Ledwie zdążyła dopaść baru, ta szurnięta wagarowiczka pokazała co potrafi. A trochę umiała, więc Helena miała nadzieję, że jej schronik wytrzyma, a jej w końcu uda się wydostać i zwiać z tego przeklętego miasta. Na pewno nie w stronę Detroit.

Sad Girl
 
Sileana jest offline  
Stary 27-10-2012, 01:10   #30
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chicago

U Paddiego


Są rzeczy na które trudno się przygotować. Kiedy dowiadujesz się, że Reksia przejechała ciężarówka mleczarza, albo że masz raka, albo że Reksio ma raka.
Jedną z takich rzeczy, na które nie jesteś w stanie się przygotować jest fala uderzeniowa wywołana kościstą pięścią drobnej nastolatki. Wyglądało to jak na filmach, najpierw posadzka wygięła się, potem wybrzuszyła i powietrze przeszył trzask drewna, przez chwilę jakby nie działo się nic, a potem uderzyła ściana powietrza, przewracając tych co stali i przyciskając tych którzy leżeli jeszcze bardziej do podłogi. Pękało szkło, rozlewało się piwo, ludzie łamali kości, wpadali na siebie i łamali jeszcze więcej. Hałas był ogłuszający, aż wreszcie miliardem odłamków eksplodowały okna, by zaraz potem zniknąć całkowicie.
Pan Ściana stał niewzruszony, zasłonił tylko oczy przed wznoszącym się w powietrzu kurzem.

Klavdra mogła być pod wrażeniem swojego wyczynu, sterroryzowała cały pub i poważnie raniła kilku ludzi - ich jęki docierały uszu dziewczyny stłumione hukiem, który wciąż odbijał się w jej czaszce.
Trochę psuło całą przyjemność to, że Kyr’Wein odkleił się od ściany, padł na chodnik i właśnie podnosił się na nieco chwiejnych nogach. Krew leciała ma z lekko skwaszonego noska, miał też czerwone zęby. Evenigstar mogła jedynie mieć nadzieję, że odgryzł sobie ten parszywy język.
- Ty suko - niestety, nadzieja matką głupich. Kyr’Wein otrzepał rękawy marynarki i syknął coś w nieznanym jej języku, powietrze wokół niego zaczęło drgać i migotać. Czerwona energia, która tworzyła otaczającą go bańkę zaczęła zmieniać kształt i nabierać gęstości. Nie minął ułamek sekundy, a wokół Kyr’Weina zmaterializował się wysoki na dziesięć metrów półprzezroczysty rogaty stwór. Jego ryk prawie oberwał Klavdrze kolczyki z nosa. Nim się zdążyła zorientować powiewała jak chorągiewka na wietrze trzymana za połę kurtki przez Pana Ścianę. Pech chciał, że kurtka nie była najlepszej jakości i dziewczyna z pełnym impetem poleciała na drugi koniec pubu, przygrzmociła w ścianę, a potem przywitała się twarzą z podłogą.


Helena, ukryta za solidnym drewnianym barem powinna podziękować Paddiemu, że nie żałował na wystrój. Powinna go też przekląć za to, że zdecydował się na wielkie lustro i ustawił przed nim całą baterię butelek i buteleczek.
Dziewczyna schowała głowę między rękami, próbując ochronić ją przed gradem odłamków, jednak niewiele to dało, czuła jak miliony drobnych ostrzy przecinają jej skórę, a mocny alkohol oblewa żrącym jadem. Wszystko to ciągnęło się w nieskończoność. Nagle coś łupnęło o ścianę tuż nad miejscem, gdzie ukrywała się Catnip i padło jej do stóp.

Ciara i Lionnir leżały płasko przy ziemi. Nie widziały co się dzieje, ponieważ ukrywały twarze w ramionach. Pierwsy podmuch o mało nie zwiał im ubrań z pleców. Na szczęście większość szybujących przedmiotów ominęła je wysoko. Eksplozja przysporzyła im paru siniaków i trochę zadrapań jednak ogólnie rzecz biorąc wyszły z całej sprawy raczej bez szwanku.
Gdy wreszcie odważyły się rozejrzeć, drugi podmuch o mało nie odkleił ich od posadzki i nie rzucił na ścianę, na szczęście miały swoje sposoby by trwać na miejscu.

Detroit


George znalazł się na zniszczonym i opanowanym przez rośliny wielopoziomowym parkingu. Miejscami budynek wyglądał jakby trzymał się kupy jedynie dzięki pnączom, które spinały konstrukcję i drzewom podpierającym poszczególne poziomy. To wszystko było niemożliwe, tej wielkości rośliny nie miały prawa rosnąć na gołym betonie - nawet jeżeli znalazłyby szczeliną, dzięki, której sięgnęłyby ziemi, to nie było tu wystarczająco dużo światła, by mogły tak gwałtownie się rozrosnąć.
Ścisłemu umysłowi Georga nie zajęło dużo czasu znalezienie wzoru w całym tym bałaganie. Wyglądało na to, że wszystkie korzenie prowadziły do jednego miejsca, plątały się i krzyżowały, mieszały w oczach, jednak niezaprzecalnie łączyły się w grupy i pokazywały drogę cierpliwemu badaczowi.
Minton ruszył za nimi. Wyprowadziły go prosto na dach, gdzie znalazł bujną łąkę, porośniętą stokrotkami. Na chwilę oślepiło go słońce, jednak dostrzegł czyjąś sylwetkę. Przysłonił oczy ramieniem, tak, kobieta spoglądająca w dal z krawędzi budynku. Stała do niego plecami, jednak, gdy tylko zrobił kolejny krok spojrzała na niego przez ramię i odwróciła się.
- Nie wyglądasz na żołnierza - zwróciła się do niego z lekkim powątpiewaniem - Ale dla porządku, daj mi powód, żebym nie zamieniała cię w nawóz.



Nowy Jork

Inkfizin


Kilka pierwszych kroków pokonał nie niepokojony, po chwili jednak zwrócił na niego uwagę jeden z zamaskowanych Anonimowych.
- Bohater! - zdążył wrzasnąć nim wzleciał w powietrze jak kukła i padł na ziemię z nieprzyjemnym dźwiękiem surowego mięsa uderzającego o blat rzeźnika. Pozostali cofnęli się o krok, a potem o dwa, a potem ktoś wrzasnął ponownie - Bohater!
Tym razem głośniej, tym razem podłapali inni. Tłum zignorował zupełnie śmierć pobratymca, pojawienie się kogoś o nadprzyrodzonych zdolnościach okazało się większą sensacją. Wrzask motłochu przerodził się w okrzyk bojowy, wszyscy bojownicy o wolność i sprawiedliwość, jak jeden mąż rzucili się na kordon policji. Dzikie wrzaski, łomot tarcz, trzask łamanych kości, jęki rannych i tych, którzy w natłoku trafili pod nogi tych bardziej podnieconych.


Jatka, a z boku on, Ink - bohater. Próbowali do niego strzelać gumowymi kulami, rzucać granaty gazowe, szarżować. Nic to nie dało, nawet woda z armatki nie dała rady jego polu. W zetnięciu z Inkiem olicjanci umierali, a ich sprzęt wznosił się i opadał z trzaskiem, bezużyteczny. Wydawało się, że jego pochód trwa w nieskończoność.
Wreszcie udało mu się przedrzeć na drugą stronę barykady, za jego plecami trwałą regularna bitwa, przed nim spanikowani sanitariusze uciekali gdzie pieprz rośnie. Jeden został, wielka mokra plama rosła mu z przodu spodni, ale został.
Ink był zmęczony.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 27-10-2012 o 09:45.
F.leja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172