Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2012, 01:17   #1
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Opowieści z Granitu - cz. I

Opowieść o tym, jak Komtur Zakonu Złotego Smoka pokonał Pandorę



Utopia. Największa strażnica w Królestwie Rolskim. Jak Granit długi i szeroki, świat nie widział takiego nagromadzenia handlarzy, kupców, ale i oszustów, krętaczy, przemytników. Nie widział świat także, takiej ilości barów, pubów, restauracji, pizzerii, tawern, gospód i wszelkich innych lokali. Jedyne czego brakowało, to sklepów. A to z jednego, prostego powodu. Tak jak lokale gastronomiczne i mordownie miały rację bytu, tak wszyscy handlarze w tym miejscu byli po prostu wędrowni. Podróżowali za lepszymi cenami i dobrami z jednego krańca kontynentu, na drugi i z powrotem za pomocą wierzchowców, statków powietrznych, pojazdów, magii teleportacyjnej... Utopia miała rację bytu, tylko dlatego że w tym miejscu łączyły się wszystkie większe szlaki handlowe Królestwa Rolskiego. Za to, zamiast sklepów strażnicę otaczały liczne pola targowe, bazary, jarmarki i inne tego typu miejsca.


No i ona, Utopia. Strażnica. Górowała ona nad tymi wszystkimi lokalami i bazarami, a na jej basztach i murach co rusz przechadzali się strażnicy w kevlarowych kamizelkach, uzbrojeni w karabiny snajperskie nie pierwszej jakości. Co kilka metrów widać było misternie utkany proporzec Królestwa, czarnego lwa na zielono białej szachownicy. Co kawałek na stelażu ustawionym na blankach stał ciężki karabin maszynowy kalibru .50. W jej centrum, za grubymi murami i basztami stały stajnie, gdzie odpoczywały dobrze odżywione gryfy. Wierzchowce. Drogie, ale skuteczniejsze nawet od pegazów.


Na północ od strażnicy, nad rzeką stała tawerna. Akurat, wiza wij drzwi karczmy stał most, stąd też jej nazwa, Tawerna Mostowa. Słynna, ze swoich potraw z ryb, łowionych prosto z rzeki. W jej wnętrzu, można było zauważyć cały przekrój istot zamieszkujących Granit. Pół istoty – pół maszyny, tak zwane cyborgi, roboty zwane androidami i całą rzeszę innych ras. Pijących na umór i tłukących dzbany z piwem krasnoludów, subtelnie delektujących się grzanym winem elfów, raczących się gorzałką ludzi przy skocznej muzyce z przenośnych radyjek, a nawet wlewających w siebie absynt orków łypiących na jakiś amatorów bitki przybyszów. Przy kominku stał bard pochodzenia pół-ork i pół-elf, a obok niego stał średniej mocy wzmacniacz. W rękach ściskał gitarę elektryczną, na której wybrzmiewały delikatne rytmy. Pomieszanie szorstkiego głosu orka i dźwięcznego, nieskazitelnego głosu elfa, dawały piorunujące połączenie. Bard urzekał swą pieśnią, o jakimś bohaterskim Virteenie, który mimo wszystko opuścił lasy Virteenskie i ruszył w świat.


No i ono. Biedne dziecko, czternastoletnia dziewczynka. W białej, upapranej błotem i krwią sukience, siedziała w rogu stolika obok wejścia i walczyła z pistoletem. Broń nie była zakazana w Królestwie Rolskim, ale właściciel tawerny krzywo patrzył na to jak dziewczynka próbowała nabić magazynek podarowanymi od Hamiltona nabojami. Pistolet, jak i miecz leżący obok niej nosiły symbol Złotego Smoka, który w sumie był tak misternie zrobiony i tak trafnie umiejscowiony, że można było pomyśleć że symbol ten jest ozdóbką. Na straganach można było kupić broń z przeróżnymi symbolami, a nawet zamówić własny.

Widać było że niektóre osoby, zainteresowane dzieckiem patrzyły się na nią. Nie wiele trwało, aż ich wzrok zbiegł się i już większość wiedziała, że nie tylko oni są skorzy nieść jej pomoc. Cholerna banda ludzi niesionych przesłankami, legendami czy innymi tworami, zrodzonymi w ich mózgach czy w głowach cholernych, naćpanych szamanów. Lecz prawdą jest, że jedno dziecko może być łącznikiem kilku legend w jedną. Iż takie rzeczy, kochają się przyciągać i na siebie działać, to wiedział każdy człowiek w tej części Granitu. To w końcu Granit, Krea. Miejsce tak wielkie, różnorodne… Kierowane chaosem i przypadkiem. Choć, niektórzy doszukują się w tym boskich mocy…

Pewnie sama dziewczyna, nie spodziewała się takiego nagłego natłoku skorych do pomocy jej istot. Nie wiedziała tylko, w jakim celu jej pomagają. Czy coś od niej chcą? A może oczekują nagrody? W głowie surowo chowanej czternastolatki w głowie układały się różne scenariusze, jednakże wolały taką pomoc niż żadnej. Nawet jeśli miała by za to zapłacić wysoką cenę.

- Nie wiecie gdzie jest Zakon? Zakon Złotego Smoka… – mówiła niepewnie, do otaczającego ją wianuszka zainteresowanych – Ich wysłannik, Kristo zginął na drodze, a ja nie mogłam mu pomóc. Miał mnie do nich zabrać… A ja nie wiem dokąd, nawet nie wiem gdzie jestem…
- W Królestwie Rolskim, w Utopii. Strażnicy – rzuciła kelnerka, przechodząca obok w tym momencie – A Zakon to mit, uwierz mi – zaśmiała się wesolutko, znikając za drzwiami tylko dla obsługi.
Po policzku dziewczyny popłynęła łza.
- Jestem z Tapst… To jakieś dwa dni drogi od tego miejsca, tyle podróżowałam z Kristo… Samochodem… Znałam tylko jego imię, a to wszystko co po nim zostało – wskazała na pistolet i miecz z emblematami Zakonu – Nie zdążył mi nic powiedzieć… – teraz już beczała na całego.

Umorusana, zapłakana dziewczyna. Brudna od krwi Kristo i błota. Do tego mokra. Włosy sklejone mokrym piachem śmierdziały. Ona sama również musiała oberwać, kiedy wyciągano ją z auta. Widać dopiero teraz było pęczniejącego siniaka i rozciętą wargę. Przedstawiała się okropnie. I jak nawet niektórych nie pociągały jakieś wioskowe legendy, amnezja, własne interesy – musiała poruszyć sama przyzwoitość. Przecież nie godzi się ostawiać kobiet, w potrzebie. Zwłaszcza jeśli to czternastolatka. No po prostu się nie godzi. Szybko, znalazły się osoby gotowe dostarczyć dziewczynę do zamku zakonnego.

- Dziękuję – wyrzuciła przez łzy – Ale… Ale dlaczego mi pomagacie?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 03-11-2012 o 23:18.
SWAT jest offline  
Stary 04-11-2012, 00:44   #2
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Gościńcem maszerowało dziecko. Dziewczyna, piętnaście - siedemnaście lat. Coś takiego. Ubrana w ciepły płaszcz, odpowiedni na zimową porę. Na stopach wojskowe skoczki, na dłoniach czarne, plecione rękawiczki, a na plecach plecak turystyczny. też czarny. Wciąż była zmarznięta po tym jak wykąpała się w strumieniu, nieopodal drogi, toteż widok karczmy bardzo ją ucieszył. Jednak poszła tam dopiero w drugiej kolejności. Najpierw targ. Sprzedała na nim zestaw srebrnych sztućców które wzięła z domu właśnie w tym celu. Rodzice mieli większe zmartwienia na głowie niż widelce... Dokładnie to “gdzie jest Anna! O boże, o boże... pierworodna nam uciekła z domu!” czy jakoś tak. Więc nie miała większych wyrzutów sumienia przed zabraniem zastawy. W sumie to przed ucieczką (nie podobało jej się to słowo... przecież się zwyczajnie spakowała i wyszła) też nie, ale to już inna historia.

Siadła przy barze.
- Gorącej herbaty proszę... - złożyła zamówienie
Barman bez słowa postawił jej kufel, wsypał dwie stołowe łyżki suszonych liści czegoś i zalał wrzątkiem.
- Dziękuję. - kiwnęła głową i zapłaciła. Ogrzewała dłonie o gorący napój, trzymając kubek przez zdjęte rękawiczki by jej nie poparzył i wdychała gorące opary. Gdy już zrobiło się miło i przyjemnie zdjęła płaszcz ukazując workowatą, bezbarwną, bezosobową bluzę. Chwyciła uchwyt kufla, odwróciła się opierając łokciami na ladzie i rozejrzała po otoczeniu. Szybko wyłapała umorusane, zakrawawione dziewcze. Tak, wygląda na to, że to dla tej dziewczyny przybyła taki kawał drogi.
- Bawiłaś się kiedyś czymś takim? - zapytała beznamiętnie, stając obok. Miała plecak zawieszony na jednym ramieniu, podtrzymywany lewą ręką (w której trzymała też płaszcz, także przewieszony przez ramię) a w prawej trzymała kufel z herbatą.
Dziewczyna nie ufnie spojrzała na postać, która stanęła obok niej. Zbolała twarz, wpatrzyła się w niewiele starszą dziewczynę. Nabrała przez to śmiałości. Takiej, jaką można nabrać do koleżanki.
- Niee... - pokręciła przecząco głową - Nigdy... Aż tak to widać?
- Jeśli się przyjrzeć... a przyciągasz spojrzenie. Mogę się przysiąść?
Skinęła głową na potwierdzenie.
Dziewczyna rzuciła płaszcz na krzesło i sama zajęła miejsce naprzeciw.
- Ania jestem. Ania Czarnecka, a ty?
- Lisa... - powiedziała niepewnie
Anna kiwnęła głową
- Jesteś tu sama?
- Tak... Miałam... Wypadek. Ja i mój opiekun.
Anna kiwnęła głową. Odwlekając o kilka sekund pytanie "czy nic się nie stało", na tyle długo by mieć czas na dojście do wniosku, że zdecydowanie się stało.
- Masz jakieś pieniądze?
- Nie mam - zorientowała się że Hamilton musiał je zabrać, i za nie kupić jej amunicję - Może jakieś drobniaki w bagażach, ale nie w walucie tego Królestwa.
Anna westchnęła boleśnie. Dwie sekundy trwała z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową.
- Schowaj to i chodź. - kiwnęła głową aby poszła za nią
- Nie wiem czy powinnam... - powiedziała, patrząc jak ta chwyta płaszcz - Dokąd?
- Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Musisz się umyć. Najlepiej wykąpać. Inaczej jeszcze uznają cię za żebraczkę i strażnicy do tyłka się przyczepią. Nie komentuj i korzystaj puki jestem w dobroczynnym nastroju. - uśmiechnęła się zachęcająco
Westchnęła i poszła za swoją wybawicielką z puszczoną głową, widać nie lubiła darowizn. Była dumna, Lisa powinna sama na siebie zarabiać w tym wieku.
- Jak tylko znajdę kantor, oddam Ci wszystko co do joty.
Anna wzruszyła ramionami już w marszu, nieporadnie niosąc płaszcz i plecak. Nie miała zamiaru bawić się w wygodne układanie tego wszystkiego dla tych kilku metrów.
- Chciała bym wynająć pokój i aby dostarczono tam balię z gorącą wodą, jakieś ręczniki i środki czystości. - zwróciła się do karczmarza
Karczmarz popatrzył na dziewczyny, uśmiechną się dziwnie rubasznie po czym zerknął na cennik i podliczył - Osiemset czterdzieści pięć rolów. Anna kiwnęła głową. Coś tam się łudziła, że będzie taniej, ale nie narzekała. Odliczyła kwotę i położyła na ladzie.
- Weź klucz. Mi rąk brakuje. - poleciła Ania i obie poszły na piętro.

Po kwadransie przyszła woda. Drewniana balia, uszczelniona silikonem, wyheblowana bardzo dokładnie aby nikt sobie nie wbił drzazgi gdzie nie trzeba.
- Duża dziewczynka jesteś, nie potrzebujesz mojej asysty. - machnęła Anna w reakcji nieokreślone zachowanie Lisy, wyraźnie świadczące o tym, że głupio jej, tak po prostu, zamknąć się w łazience.
Gdy czternastolatka zamknęła drzwi Anna westchnęła i zdjęła z siebie bluzę. Miała pod nim pancerz skórzany, wyraźnie wzmocniony kilkoma blachami, sądząc po sztywności niektórych elementów. Zdjęła go kawałek po kawałku. Ułożyła go na łóżku. Z plecaka wyciągnęła naramienniki do kompletu i je też położyła na adekwatnym miejscu.


- Już skończyłaś? - zapytała nie podnosząc spojrzenia znad karwasza który konserwowała. O pancerz i broń trzeba dbać. Tak nauczyły ją elfy. Odpowiedziało jej jakieś jęknięcie, czy westchnięcie które miało być przytakujące. - Świetnie. Też z dobrodziejstw mydła. - Tym razem Anna zamknęła się w łazience i zanużyła w, już tylko, ciepłej wodzie. W stosie ubrań, obok balii miała większość swoich pieniędzy, ale zostawiła też sakiewkę na łóżku. Na widoku. Po prostu sprawdzała czy tej małej można ufać... między innymi.

Godzinę potem obie zeszły na kolację. Jako, że Anna nie zamierzała znosić jej gapienia się w to jak ona je, to jej też postawiła porcję. Z resztą... ile może jeść czternastolatka? Na deklarację o tym, że to też zostanie jej zwrócone znów wzruszyła ramionami i skwitowała słowami “mi taki układ pasuje”.
 
Arvelus jest offline  
Stary 04-11-2012, 01:16   #3
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Jeżeli komuś chciałoby się zająć miejsce jakiegoś dzięcioła bądź wiewiórki na wysokim drzewie to jego oczy na pewno zauważyłyby czerwoną kropkę i smugi światła przed nią. Poruszała się prawie jednostajną prędkością bowiem teren był dość równy a i bujnej roślinności za wiele nie było. Jedynie błoto,efekt ostatnich opadów deszczu co jakiś czas zmuszało ją do zwolnienia i wykopania się z pułapki.

Zapadał wieczór. Otto wolałby na noc znaleźć się gdzieś gdzie będzie prąd bo jego akumulatory niedługo padną. Do tego te cholerne błoto. Czerwony motocykl co rusz się zapadał rozchlapując bryndzę na wszystkie strony. Jeansy androida były tak brudne że nie sposób dostrzec niebieskiego koloru na nogawkach. Tak, wody nienawidził najbardziej. Zaraz po tym ładunku EMP. Te dwie rzeczy robiły z niego kupę bezwartościowego złomu. No i istot żywych. Przynajmniej większości. Dobijała go ich przesadne uwielbienie, chorobliwe dążenie do władzy, sławy, pieniędzy. Zwykle przy tym chodząc po trupach. Dlatego postanowił grać samotnego wilka. Te istoty byłby jego kulą u nogi w czasie poszukiwania straconych plików pamięci, które ktoś świadomie bądź nie skasował. Co prawda niedokładnie bo wciąż pozostałości z nich są wykrywane przez oprogramowanie. Tylko za cholerę nie może ich odczytać. Odwiedził już wiele osad ludzkich i nie. Jednak nie znajdywał tam odpowiedzi. Nie rezygnował, nie był człowiekiem który załamuje się z jakiegokolwiek powodu. On w ogóle nie jest człowiekiem, jego nie dotyczą te śmieszne problemy.
Z daleka widział już oznaki jakiegoś skupiska istot. Cóż, skoro nie tamte to spróbuje tutaj, co mu szkodzi.

Gdy tyko zatrzymał się na parkingu przed karczmą i zgasił silnik podbiegł do niego jakiś nastolatek ze szmatą i jakimś kolorowym płynem w butelce ze spryskiwaczem. Oferował androidowi umycie pojazdu. Ten od razu odgonił młodziana ruchem ręki i oparł motocykl na stopce. Bez większych ceregieli ruszył ku wejściu w międzyczasie poprawiając szelki, które trzymały kaburę z obrzynem na plecach oraz zabezpieczy drugą kaburę przy pasku z Coltem 1911. Poszukał też pochwy z nożem, również przy pasku. Ta broń była jego najlepszym przyjacielem.
Trzaskając drzwiami wkroczył do środka tupiąc obcasami swoich mocno ubłoconych butów motocyklowych. Kilka osób bliżej drzwi oraz osoba za barem spojrzały po nim, niektórzy dłużej trzymali wzrok na androidzie. W końcu nie wszyscy musieli widzieć chodzącego metalowego robota ubranego jak motocyklista. Tak, Otto miał na sobie oprócz wspomnianych butów i jeansów białą podkoszulkę, nieco pociętą i podziurawioną. No i brudną. Na nią narzucona była czarna skórzana kamizelka z paskiem w okolicach bioder. Charakterystyczne były naszywki na niej. Jedna z symbolem anarchii, czaszki ze skrzyżowanymi piszczelami oraz orła szykującego się do pochwycenia swej ofiary szponami. Dużą uwagę przykuwał też skórzany pasek spodni, a w zasadzie jego sprzączka. Na srebrnej powierzchni wygrawerowany był krzyż rycerski. Zastanawiającym faktem było to czy właściciel tego stroju w ogóle wie w czym chodzi.
Otto zlustrował ludzi swoimi jasnymi oczami. O ile oczami można nazwać nieruchome białe szkiełka. Gdy patrzył na daną osobę jego systemy tworzyły pliki z informacjami o niej. Oczywiście wizualnymi czyli np. wzrost jak i tonację głosu i sposób poruszania się. Niestety gdy cały proces się zakańczał część nowych plików nie była podobna do tych które istniały w nie do końca wyczyszczonym archiwum, to też Otto usuwał te pierwsze. Nie potrzebował informacji o tych ludziach. Jednak kiedy analizował jakąś młodą dziewczynę, która poziomem czystości odzienia mogła dorównywać mu wtedy system wygenerował komunikat, że stworzony przed chwilą plik z informacjami już istnieje Otto uzupełnił folder tej dziewczyny o brakujące pliki. Wiedział już że ta osoba pomoże mu odzyskać utraconą pamięć. Dla pewności zapisał sobie dane drugiej dziewczyny siedzącej obok. Ukrył się w ciemniejszej części karczmy i obserwował obie istoty. Nie zamówił nic do picia i do jedzenia bo i po co mu to? Poprosił tylko o dostęp do prądu by podładować nieco akumulatory.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 04-11-2012 o 04:33.
Ziutek jest offline  
Stary 04-11-2012, 01:16   #4
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
-Kurwa, pada.... Wchodzimy do tej knajpy, ja nie mam zamiaru znowu moknąć. Mokry pancerz to zimny pancerz....
Cyborg spojrzał na towarzysza z politowaniem i bez słowa wszedł na dość długi most, naprzeciw którego stała tawerna. Nie spieszył się jednak. Nie ma co się spieszyć.
-Marudzisz, Rex, dobrze wiesz, że nie ma różnicy czy na dworze jest -50 czy +50, temperaturę utrzymujemy stałą. Idziemy Marudo. Wykupujemy tu miejsce na noc.
-Okaze sie w środku... Nie chce spac na jakiejś chujni... Co ja? Fakir?
-Nie narzekaj, spaliśmy w gorszych miejscach. A jak widać - Ray wszedł do środka knajpy, zatrzymał się przy wejściu - nie jest tu tak całkiem źle.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qZ7m304KAgw[/MEDIA]

-Fakt... Źle nie jest! - Rex spojżał na pobliską kelnerkę - Panienko, 2 duże piwa prosimy... Widzisz wolny stolik? - zrwócił się do towarzysza.
Dwaj mężczyźni, w matowych bionicznych zbrojach weszli do Mostowej. Różnili się kolorami zbroi. Jeden z nich był w zbroi koloru ciemnoczerwonego z granatowymi elementami. Drugi w większości ciemnoniebieski z ciemnopomarańczowymi szczegółami. Zbroje miały podobną budowę, jak i hełmy.Przyciągneli uwagę niektórych, jednak osoby te szybko odwróciły wzrok, nie widząc sensacji, powróciły do sączenia alkoholi i trunków. Widok cyborgów jak widać był tu dość powszechny. Dwaj mężczyźni rozsunęli pokrywy hełmów, wyjrzały spod nich twarze. Usiedli przy wolnej ławie przy szynkwasie.
-Aaaaaa... - jęknął Rex odrywając usta od kufla. -Piwo, piweczko, piwusio....! Ray, coś ty taki smętny? Nie smakuje Ci?
-Nie mam chęci dzisiaj pić... Zmęczony jestem. Położyłbym się. A przede wszystkim...
Cyborg zamachał na kelnerkę.
-Poproszę pieczoną kaczkę w jabłkach, sałatkę wiosenną z kozim serem i do tego po cztery pieczone ziemniaki. Dwa razy. Przed tym poproszę zupę flisacką. Płatne kartą.
Ray odwrócił się do kumpla, który trącał go łokciem, gdy kelnerka odchodziła.
-Stary.... Czy ty widziałeś jakie ona ma cycki? No magia! Ehh... Armia mi sie przypomina. Tam widok takiej kobiety też nie nalezał do najczęstszych...
Człowiek w czerwonej zbroi uśmiechnął się. Przypomniały mu się dobre czasy.
-Masz rację... Ale za to teraz to doceniasz!
Ray odwrócił się w stronę wejścia. Do dwóch dziewczyn gadających ze sobą, mających na oko nie więcej niż 16 lat. Odwrócił się spowrotem do kumpla.
-Widziałeś? - wskazał ruchem głowy.
-Widziałem, ale za młode, no bez przesady.... Ooo, jest zupa. A może panienka sie do nas przysiądzie? - Rex puścił oko do kelnerki i gestem zaprosił na dodatkowe krzesło.
-Wiesz Rex, chyba Cie nie polubiła.- zaśmiał sie Ray, po tym, jak kelnerka obrzuciła jego towarzysza pogardliwym spojrzeniem, prychnęła gniewnie i odeszła.
W między czasie podano pierwsze danie. Zupa była wyśmienita.
Dwaj mężczyźni jedli spokojnie, delektując się wyśmienitą strawą. W między czasie dwie młode dziewczyny udały się na piętro wyżej. Ray kątem oka patrzył na nie. Nie podobało mu się to, że dziewczyna jest cała we krwi.
Zacisnął pięść w nerwach, aż zatrzeszczał pancerz.
"Za dużo tego skurwysyństwa dzieje się na tym świecie."

Dwa cyborgi siedziały przy ławie i konsumowały.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 04-11-2012 o 15:57.
potacz jest offline  
Stary 04-11-2012, 01:48   #5
 
Lestad's Avatar
 
Reputacja: 1 Lestad nie jest za bardzo znany
-Jednak tu zostajemy. Podoba mi sie. Dobre piwo, dobre żarcie, ładne kelnerki...
-... I usmarowane krwią małe dziewczynki. Taaak... - wszedł mu w zdanie. - Spróbujmy się dowiedzieć, co jej się stało.
-Czy ty naprawde musisz sie rozczulać nad kazdą biedną istotką, od mrówki do gryfa? Interesuje Cie to? Twoja sprawa czy jak? Zostaw to. Nie warto....
Ray spojrzał na swojego przyjaciela wzrokiem pełnym złości. Zezłościł go.
-Chcesz udawać, że nic się nie dzieje? Wiesz, gdyby ktoś zareagował wtedy, nie byłoby Cię tutaj. Byłbyś już pewnie szczęśliwym mężem i ojcem.
Wzrok dwóch mężczyzn spotkał się. Gdyby mógł, zabili by się obaj na miejscu.
-Ray.. Posłuchaj i nie drażnij mnie. Chcesz sie tym zajmować? Jakbyś nie zauważył, nie tylko my ja obserwowalismy. Chcesz sie wkopac w jakieś bagno? Potrzebne nam to? Widziałem jak ten android w kącie na nią patrzył. - Cyborg znów zaskoczył go szybkością obserwacji i analizy.
Wzrok mężczyzn spoczął chwilowo na właśnie co podanych kaczkach.
-Tak. Chcę. I tak wędrujemy bez celu od dobrego roku. Przyda nam się odrobina koncentracji i sprecyzowanych działań. O pieniądze się nie martwimy, o zbroję i broń też nie. No? Co Ty na to Stary? - spojrzał z uśmiechem na przyjaciela, wysunął pięść. - Jak za dawnych czasów?
-Ehh... Ta, jak za dawnych czasów. - Rex przybił pięścią w pięść towarzysza. -Poczekamy aż wrócą i z nimi pogadamy.
Gdy dwie dziewczyny po jakiejś godzinie zeszły na dół, dwaj mężczyźni byli już po sytym obiedzie. Czerwony popijał szklanicę pitnego miodu, a niebieski spijał z potężnego glinianego kufla zimne piwo. Gdy ulokowały się przy stole, podeszli i spytali się czy mogą się przysiąść.

-Musimy z wami pomówić... Chcemy Ci pomóc, młoda damo.
 
Lestad jest offline  
Stary 04-11-2012, 03:05   #6
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tI683D-cQwk[/MEDIA]



Raport #8,909








System samoregenerujący pancerza.
Stan: działa poprawnie...

System kamuflażu optycznego.
Stan: działa poprawnie...

Wzmacnianie funkcji organizmu nosiciela.
Stan: działa poprawnie...

Monitor funkcji życiowych zgodnie ze wzorcem.
Stan: działa poprawnie...

Ekran wychwytujący promieniowanie.
Stan: działa poprawnie...

System wizjerów.
Stan: działa poprawnie...



Stan pancerza: 100%
Stan fizyczny: 100%
Stan gotowości: Pełna gotowość.



Program gotowy.
Wdrażanie rozpoczęte.
Dr. Hall Otacon Emmerich
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 04-11-2012 o 03:22. Powód: Żeby przybliżyć wygląd naszych postaci...
potacz jest offline  
Stary 04-11-2012, 11:27   #7
 
Rhaimer's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwuRhaimer jest godny podziwu
Tauren szedł przez trakt wiodący do tawerny, odziany w wyblakłą, szarą szatę spod której widać było tylko jego skupiony wzrok oraz kolczyk tkwiący w nosie. Ciężkie kopyta z każdym krokiem zagłębiały się w błocie pozostawiając głębokie ślady. Zbliżając się czuł swąd dymu wydobywającego się przez kominy karczmy. Naszła go straszna ochota na mały stos wędzonych ryb z pobliskiej rzeki. Poprawił swój totem na ramieniu, po czym stanął przed schodkami prowadzącymi do wejścia do przybytku, do owej Tawerny Mostowej. Ruszył po schodach, sprawiając, że deski lekko uginały się pod jego ciężarem. Pchnął drzwi lekkim, jakby obojętnym ruchem. Otaksował wzrokiem wnętrze tawerny, po czym westchnął. Technologia sięgała wszędzie. Był tu jednym z nielicznych przedstawicieli rasy, która z nowoczesną techniką miała niewiele wspólnego. Czuł się przez to nieco odmienny, jednak nie było to jakieś uczucie, które strasznie mu ciążyło. Całe życie tak się czuł, samotny w swej wędrówce, dążący do swojego… Wtedy zobaczył je obie. …. Do swojego celu. Nieznajoma kobieta już poczyniła pierwsze kroki i uzyskała zaufanie oraz przyjaźń dziewczynki. Tauren zacisnął pięści, wściekł się, bo nie był pierwszy, bo będzie musiał natrudzić się o wiele więcej niż kobieta, która właśnie prowadziła małą do pokoju na górze. Poza tym, czy ona zaufa takiemu nieznajomemu, podobnemu do bestii Tauzenowi? Najpewniej, na pierwszy rzut oka, przestraszy się go. Jak powie czternastolatce to, że jest ona jego wskazówką do znalezienia Żelaznego Drzewa? Mnóstwo pytań roiło się w jego głowie. W swoim życiu przeżył parę takich stresujących sytuacji, toteż wyciągając wnioski z tych doświadczeń postanowił usiąść gdzieś w kącie sali, tam, gdzie czuł się najlepiej, tam gdzie mógł obserwować, tym samym minimalizując szanse bycia obserwowanym. Przedtem jednak podszedł do kontuaru, po czym zamówił misę wędzonych ryb i coś do picia. Uiszczając należność wziął zamówienie i ruszył ku stolikowi. Ledwo co zmieścił się w krześle, które trochę go gniotło. Ogólnie jednak sytuacja przedstawiała się dobrze. Czekał, aż dziewczynka i kobieta zejdą na dół. Teraz, delektowały się jakimś posiłkiem. Garaddon wyczekiwał momentu, w którym mógłby jakoś spleść swoje losy z Dzieckiem-Wskazówką. Tylko jak? Kiedy?
 
Rhaimer jest offline  
Stary 06-11-2012, 16:07   #8
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Musimy z wami pomówić... Chcemy Ci pomóc, młoda damo.

Anna spojrzała dwa cyborgi nieufnie, potem na Lisę i znów na cyborgi.
- Skąd ten samarytański odruch u metalowych ludzi?
 
Arvelus jest offline  
Stary 06-11-2012, 16:18   #9
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
BN - Lisa

Dziewczyna spojrzała nieco nie ufnie, na cyborgi, ale komu tu miała zaufać. Niewiele starszej od niej dziewczynie? Przecież jak one obie dotrą do tak odległego miejsca. Machnęła ręką w kierunku Anny.

- Daj spokój - uśmiechnęła się nie znacznie do dziewczyny -Każda pomoc się przyda... - zwróciła się do cyborgów - Muszę się dostać do Zakonu Złotego Smoka... Możecie mi w tym pomóc?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 06-11-2012, 16:23   #10
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
REX i RAY

-A skąd ten samarytański odruch do obcych, miła Pani? Ray uśmiechnął się do dziewczyn. Nie pięknym, ale szczerym uśmiechem.
-Jesteśmy ludźmi. Metalowymi, ale zawsze ludźmi. I nie lubimy gdy złe rzeczy się dzieją. Na zło reragujemy. Złemu odpowiadamy. A Twoją koleżankę widać to zło spotkało. I nie bójcie się. Jakkolwiek mało ludzi się spotyka bezintersownych, tak naprawdę chcemy wam pomóc. Właśnie bezinteresownie.
Stali tak, dwaj metalowi ludzieprzy dwóch młodych dziewczynach. Lekki zaduch unosił się w powietrzu, wypełnionym aromatem pieczonych mięs, świeżych warzyw i piwa.
Spojrzeli na pytającą dziewczynę:
- Muszę się dostać do Zakonu Złotego Smoka... Możecie mi w tym pomóc?
Rex i Ray spojrzeli po sobie:
-Pomożemy. Choć sami nie wiemy, w którą stronę tak naprawdę się udać. Ten zakon to legenda. na chwilę zamilkł. Ale po Twojej broni było widać, że prawdziwa.

-Pomożemy Ci. - Odezwał się ten drugi, nazywany Rexem.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 06-11-2012 o 17:02.
potacz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172