Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-11-2012, 22:58   #1
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Zakrwawione Dłonie Bohaterów

- Jasne, akurat w to uwierzę. Chcesz mi powiedzieć, że w jednej z powłok można spotkać zwierzęta z przeszczepionymi głowami ludzi ? I one ot tak po prostu godzą się pracować w imię pozostałych przy życiu istot ludzkich ?

Brian był wyraźnie zszokowany samą myślą o takim miejscu, siedząc obok swojego wieloletniego przyjaciela zadawał coraz więcej pytań o zwyczaje panujące w tamtym miejscu, wyraźnie przy tym męcząc Kevina

- Mówię ci bracie, tamten świat był wart odseparowania. Gdy skończy się wojna przeniósłbym się tam, nawet jeśli przyszłoby mi prowadzić dysputy z pawianem, miałbym pewność, że wysłucha moich argumentów do końca. Choć pewnie i tak pokazałby mi zadek, gdyby się wkurwił.

Kevin kończył rolować skręta wypełnionego po brzegi Salvią. Zapalił papierosa i z widoczną ulgą zaciągnął się wdychając głęboki haust dymu.

- A sama misja ? Słyszałem, że udało wam się, zebrać nie tylko nowego rekruta.
- P. miała rację w przypadku złoża, stary zebraliśmy ponad roczny zapas Salvi dla całego plutonu. - Kavin wyszczerzył białe zęby w uśmiechu zadowolenia.

- Nie znaleźliśmy jednak części. – dodał już poważnym tonem.
- Jak na razie mamy u siebie tylko tą odzyskaną od anielicy. Widziałeś jej tyłek ?

- Tak, Paul zagalopował się kilka dni po jej operacji, gdy przechadzała się po mieście. Szybko odzyskała zdrowie, ale zdecydowanie nie lubi być dotykana.

- Poskładali już jego szczękę ?
- Nadal się goi.
- Mi wystarczyło to co podpatrzyłem podczas operacji. Ja mam nosa do bab, takie jak ona nie mają szpon bez przyczyny. Może wyglądać jak nimfa, ale jeśli ma szpony zamiast dłoni to nie po to żeby dłubać sobie nimi po muszli.

Zeruel obudziła się trzy dni po przeprowadzeniu operacji odłączania przyssanej do niej części. Pierwszą osobą jaką ujrzała był mały skrzydlaty demon. Stwór gapił się na nią dużymi zielonymi oczami i z cierpliwością mnicha wytłumaczył jej gdzie się znajdowała. Sama anielica miała multum pytań i zachowywała się przy tym tak nieznośnie, że wśród mieszkańców Azylu zyskała miano słodkiej jędzy.

Czego się dowiedziała ?

Od kilku miesięcy równowaga pomiędzy siłami dobra i zła przechylała się na stronę tych złych. Zdobywali oni kolejne światy, przekształcając je tak, że stawały się marzeniem największego zła zrodzonego w danym miejscu.

Dowiedziała się czegoś równie bulwersującego. Była w Azylu, miejscu stworzonym przez samego Boga. Tego jedynego. (wiadomość ta skłoniła niewiastę do wytknięcia wszystkiego co myśli o takim bluźnierstwie w mniej niż minutę przez co dorobiła się jędzowatej ksywki.)

Mieszkańcy Azylu pochodzili z różnych miejsc. Ich jedyną cechą wspólną było to, że świat który znali i kochali został zrównany z ziemią i sami nie byli w stanie przeciwdziałać degradacji.
Na porządku dziennym więc był wampir, którego wymiar został wyswobodzony. Bydło zwane ludźmi łaziło po świecie zabijając jego braci, podczas gdy jeszcze rok wcześniej to on polował na człowieka.

Nie dziwił widok i humanoidów, którzy podążali tylko za głosem rozsądku i logiki, nie mogli pojąć jak można żyć używając w podejmowaniu decyzji zarówno logiki jak i emocji. Przecież emocje same w sobie przesłaniają cały obraz sytuacji.

Po kilku dniach przestały dziwić widoki zmiennokształtnych istot biegnących w pośpiechu na odprawę. Jak wspomniała kiedyś młoda dziewczyna, która była przewodniczącą komitetu wyborczego kandydata na władcę w swoim świecie - To miejsce przypominało komitet wyborczy. Z każdą minioną minutą pojawiały się nowe informacje, które zmieniały plany i zamiary głównodowodzących, wśród nich była P.

P. była młodą, dwudziestoparoletnią kobietą z zbyt obfitym biustem, choć nie mierzyła więcej jak półtorej metra miała w sobie tyle zapału i energii, że przegadała by wszystkich współzawodników biorących udział w maratonie. Znając jej upór skończyła by bieg w pierwszej dziesiątce, a na pewno była by pierwsza wśród kobiet.

To ona wymyśliła urządzenie mogące zablokować połączenie do danego świata. Użyła go na Azylu, zapewniając ochronę. Tylko posiadając odpowiedni klucz prywatny można było połączyć się z tym światem by móc do niego wkroczyć. Każde inne nieautoryzowane wejście niosło ze sobą nieprzyjemne konsekwencje dla podróżnika.

Nic więc dziwnego, że gdy dosłownie znikąd pojawił się Argo w jednej z sal wykładowych, zrobił na P. powalające wrażenie. Dziewczyna przez ostatnie dwa tygodnie poświęciła całą swoją uwagę tej maszynie. Choć przekonanie jej, żeby nie używała na wszystkim dookoła jej zdolności zajęło kobiecie długie intensywne dwa dni, było warto. Kobieta dowiedziała się od niego, dlaczego wylądował w Azylu i obiecała pomoc w poszukiwaniach jednostki decyzyjnej. Ten duet pracował ze sobą bezustannie przez całe dwa tygodnie, podczas których zarówno Argo jak i P. zdawali się polubić swoje towarzystwo. P. z niedowierzaniem, ale jednak zauważała oznaki jakoby nowo przybyły egzemplarz zawierał w sobie coś więcej niż tylko zbiór zer i jedynek. Chęć scalenia się z Monolitem przyrównywała z tęsknotą. Dla niej Argo był czymś w rodzaju pieska, którego pan zostawił przywiązanego do latarni na pastwę losu.

Argo dostał przyzwolenie od Rady do przebywania w jej pracowni. (głównie, żeby miała go na oku), dla niego była to o tyle komfortowa sytuacja, że miał dostęp do niezliczonych danych o Azylu. Szybko przekonał się o tym, o czym mówiła P. prawa w światach oszalały i nic nie było takie jak dawniej.


Najwięcej problemów z przyzwyczajeniem się do nowej rzeczywistości miała Diehme. Większość dni w Azylu spędziła śpiąc – odzyskując siły. Gdy się przebudziła miała mnóstwo pytań, na które dostała niezbyt przyjemne odpowiedzi.

Valdemar został przejęty przez Seirata. Odział Azylu spróbował skontaktować się z królem oferując pomoc przy odcięciu powłoki tego świata od możliwości podróży, przybyli jednak zbyt późno. Seirat przejmował już kontrolę w królestwie. Jedynym rozsądnym posunięciem wydało się przeniesienie króla wraz z nieznajomymi, mógł on pomóc przy rozwiązaniu problemu miał w końcu wielką moc. Król zdecydował również, że dla bezpieczeństwa zabierze ze sobą Diehme. Jej dar myślomowy był najbardziej rozwinięty ze wszystkich. Władca wiedział, że Seirat nie okaże jej żadnej litości, poprosił więc o przeniesienie zarówno jego jak i jej wraz z ich towarzyszami.

Herold szybko dostosował się do nowej sytuacji. W czasie kiedy Diehme odzyskiwała siły on postarał się zdobyć jak najwięcej informacji o aktualnym stanie wojny. Chciał dołączyć do walki jak najszybciej, prosząc jedynie o to, żeby mieszkańcy Azylu zajęli się Die, podczas jego nieobecności. W okresie dwóch tygodni zdążył przeprowadzić dwie sprawne misje zapieczętowania świata.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline  
Stary 13-11-2012, 23:25   #2
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Przybycie do Azylu, Dziennik obserwacyjny
Dzień 1, sala wykładowa
Zamieszanie wywołane pojawieniem się intruza zostało opanowane, a sam obiekt pochwycony. Obława poszła sprawnie, choć nie bez trudności. Istota, zapewne w stanie szoku biegała na oślep po ścianach i suficie, próbując uciec na obraz z projektora. Na szczęście wśród członków obsługi jest kilku skrzydlatych, wykorzystano też zdobycze technologiczne z jednego z ocalałych światów - pistolety wyposażone w strzałki ze środkami uspokajającymi.

Dzień 2, stołówka
Zagrożenie okazało się fałszywym alarmem. Po nocy spędzonej w izolatce Exp74b “Argo” został przedstawiony samej P. Siedząc przy stoliku (lub w przypadku tych mniejszych na blacie) wyjaśnili sobie wszystko obiecując wzajemną pomoc. P. zamówiła lemoniadę. Widząc zaciekawienie stworzenia szklanką z jasnożółtym płynem proponuje, aby spróbował. Nabiera aluminiową łyżeczką troszkę napoju i podsuwa Argo. Exp74b z radością chrupie podany mu metal zostawiając w ręku zdumionej P. samą rączkę. W trakcie przełykania do receptorów smakowych stworzenia zwanego wiewiórką dostaje się kwaskowaty smak napoju. Natychmiast zwierzę jeży się, a organizm podejmuje działania obronne przeciwko dziwnej substancji. Z włosków na całym ciele zaczynają wyciekać krople wydalanego kwasku cytrynowego. Tymczasem połknięty metal jest rozpuszczany i trawiony.

Dzień 3, gabinet P.
Dzień spędzony na pracy biurowej. P. jest pod wrażeniem ilości informacji, jakie potrafi zapamiętać przygarnięte przez nią stworzenie. Dla dalszych testów daje Argo dostęp do danych Azylu. Przybysz z zapałem zaczyna przeglądać dane personalne stworzeń z którymi ma współpracować.

Dzień 4
Dostęp do bazy personelu zostaje Argo ograniczony po kilku nieprzewidzianych incydentach, jak oznaczenie jednej z pulchniejszych laborantek identyfikatorem W54KG oraz kilka podobnych incydentów z innymi bardziej wrażliwymi wymiarami. Dostęp ograniczony do jedynie do imion, ku zawiedzeniu męskiej części personelu.
Obsługa sprzątająca zaczyna narzekać na ślady łap na białych ścianach i sufitach laboratorium. P. zobowiązuje się przejąć opiekę nad Argo. Dla nowego przybysz ustalony jest specjalny regulamin: punkt 1. Żadnego chodzenia po powierzchniach do tego nieprzeznaczonych.

Dzień 5, ogród
W trakcie oprowadzania Exp74b wraz z P. wychodzą na zewnątrz kompleksu laboratoryjnego. Kobieta zatrzymuje się, by porozmawiać z znajomym, zaś Argo dostrzega mrówkę. Z instynktem łowieckim godnym najlepszych pośród roślinożernych stworzeń przystępuje do polowania. Z rozpędu i wielkim hałasem podbiega i skacze na zupełnie obojętne i nie zaprzestające swej pracy mrowisko. Podbrzusze zwierzaka otwiera się wchłaniając przygniecione owady. Polowanie zakończone sukcesem.

Dzień 6, laboratorium
P. jest zdecydowana zbadać próbkę Argo przekonana, że zebrane dane pomogą usprawnić urządzenia Azylu. Rozstawia sprzęt laboratoryjny i przygotowuje preparat z krwi zwierzaka do obejrzenia pod mikroskopem. Struktura komórkowa jest zupełnie nieciekawa i zwyczajna dla przedstawicieli wiewiórczego gatunku. Kobieta okazuje preparat samemu zainteresowanemu.

Do działu zaopatrzenia wpływa wniosek o nowy mikroskop. Wieczorem na biurko zostaje zwrócona plama stopionego i niestrawnego plastiku. Wchłanianie zostaje Argo ograniczone. Zauważono korelację między wartością sprzętu a jego smakowitością.

dzień 7, hol
Obsługa sprzątająca zauważa na skórzanych obiciach foteli w holu budynku laboratoryjnego dziwne brązowe plamy. Sama skóra zaś lepi się od jakiejś substancji. Sprawca nieznany.

Dzień 8, laboratorium
W całym budynku w godzinach porannych z niewyjaśnionych przyczyn gaśnie światło. Argo zostaje znaleziony w gabinecie P. przyczepiony do kontaktu. Niczym niemowlę ssie energię elektryczną. Wprowadzone zostają regulację w dostępie do prądu dla Exp74b, rozplanowane zostają tygodniowe dawki jakie może przyjmować

Dzień 9, gabinet P.
15:00: P. pogrążona w robocie papierkowej. Na telefonie ustawia przypomnienie o zebraniu o 16. Po ostatnim wybryku Exp74b jest pod stałą obserwacją, a w ramach kary ma siedzieć na biurku przemyśliwując swoje postępowanie. Zwłaszcza jak mógłby pomóc, zamiast sprawiać kłopoty. Argo zaczyna się nudzić, jego umysł robi się senny, ruchy zwalniają. Wentylator w przeciwległym rogu gabinetu zdaje się przyśpieszać obroty, a przechodząca obok gabinetu laborantka zauważa , że P. zastygła w bezruchu. Pracownica kiwa głową wspominając coś o przepracowaniu i zaśnięciach.
15.45: P. spogląda na zegarek, po czym składa starannie przeglądane dokumenty i wychodzi na zebranie.

Dzień 10, sala konferencyjna.
P. jeszcze raz przeprasza za wczorajsze godzinne spóźnienie. Argo dostaje zakaz spowalniania czasu wokół siebie. Uświadamia się wiewiórce, że spowolnienie nie jest właściwym sposobem na skrócenie kary, zwłaszcza jeśli pilnująca jej wykonanie osoba również jest w zasięgu „bańki” ze zmienionym czasem. Zegarek nie otrząsnął się z szoku i do tej pory spóźnia się o 2 sekundy na każdą pełną minutę.

Dzień 11
Obsługa techniczna zauważa w różnych miejscach w korytarzu laboratorium nadpalone kable sieciowe. Część komputerów jest odcięta od wewnętrznego intranetu. Argo stanowczo zaprzecza, aby próbował znów uzupełniać zapasy energetyczne.

Dzień 12, stołówka
Po głębszej analizie Exp74b zdaje się rozumieć sens słów P. o pomocy innym. Wykorzystując preparat, którym poczęstowano go pierwszego dnia postanawia dać chwilę ukojenia istotom, których światy dotknęły kataklizmy. Wczesnym rankiem wydziela zasymilowany środek uspokajający do dystrybutora z wodą mineralną. Dwie osoby zostają przymusowo wysłane na drzemkę na oddział szpitalny zanim trefny dystrybutor zostaje zlokalizowany i oczyszczony.

Dzień 13, gabinet P.
Zapał Argo wreszcie zostaje skierowany w właściwym kierunku. Mały Monolit dostaje zadanie nauki języków. Po południu dostaje pierwszą próbkę z której ma odczytać dane i opanować zasady języka jakim się posługiwała. Próbki do zasymilowania są wyselekcjonowane pod względem wykorzystania w czekających go misjach. Ochota z jaką wiewiórka próbuje imitować obce jej dźwięki daje nadzieję, że dalsze wypadki z jej udziałem zostaną mocno ograniczone.

Dzień 14 noc
Patrolujący korytarz strażnik zauważa dziwne stworzenie o kształtach ślimaka i odwłoku mrówki. Pozostawiony przez nią na podłodze śluz wżera się w rozłożone na podłodze linoleum. Podchodząc bliżej strażnik zauważa, że stworzenie znajduje się w stanie półsnu, wciąż mamrocząc coś o poszukiwaniu jednostki decyzyjnej. Przy posłaniu Argo zostaje ustawiona kamera monitorująca jego nocne zachowanie.
 
Glyph jest offline  
Stary 24-11-2012, 23:36   #3
 
KleoKot's Avatar
 
Reputacja: 1 KleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłość
Die obudziła się, jak to ona, dość gwałtownie. Otworzyła oczy i rozejrzała się, niepewna tego, gdzie się znajduje. Zaraz jednak dotarła do niej kojąca myśl Klerina:
- Spokojnie, kochana. Nic ci nie grozi. Cieszę się, że się obudziłaś...
- Gdzie jesteśmy? Co się dzieje?
- Lepiej wyjaśni ci to pewnie ktoś ze znajdujących się tu... osób. Ta kobieta czuwała przy tobie cały czas. Ją zapytaj. Ja wiem niewiele więcej niż ty.
Die spojrzała prosto na nieznajomą.
"Gdzie jestem? I kim ty jesteś?" - zapytała językiem dłoni, niepewna jednak, czy zostanie zrozumiana.
*
- Oh? - Zeruel była zaskoczona. Nie sądziła, że "dziecię", jak zwykła zwać ocaleńca, będzie głuchoniema - Jesteś w Azylu. Istoty, których światy zniszczono, znalezły tu bezpieczne schronienie. Ja jestem Zeruel, Anioł Siły.
*
Co dziwne, mimo że Die widziała, jak poruszają się usta anielicy, usłyszała jej głos tak, jakby ktoś do niej myślmówił. Wyczuła też zaraz, że kobieta nie posługuje się tym darem. O co tu chodzi?...
Nie zdążyła się jednak dobrze nad tym zastanowić, gdyż zaraz padły słowa o zniszczonych światach. Dziewczyna zbladła gwałtownie i poderwała się do pozycji siedzącej.
"Jak to zniszczone?!" Zaakcentowała wypowiedź gwałtownymi ruchami dłoni.
*
- Każdy świat spotkało inne nieszczęście. Jeśli to Cię pocieszy, Twój miał względne szczęście, to "tylko" zły król. Byc może kiedyś go odzyskasz. Mój został doszczętnie zniszczony.
*
Herold przełknęła gęstą ślinę, która zebrała się jej w gardle.
- Klerin?
W odpowiedzi Towarzysz przesłał jej po prostu wszystkie informacje, które posiadał, a które dotyczyły sytuacji w Valdemarze do momentu ich odejścia. Jednocześnie przekazał, że król też tu jest, no i że na razie trzeba pomóc tu. Zeruel mogła zauważyć, że dziewczyna westchnęła i potarła oczy.
"Nie masz nadziei na powrót?" Na twarzy młodej kobiety widać było współczucie. Jak zwykle, inni zajęli pierwsze miejsce w jej umyśle.
*
- Niestety, nie. Miło, że pytasz- Zeruel uśmiechnęła się delikatnie - Słyszałam o świecie zamieszkanym przez produkty spożywcze. Jedynym ocalałym był chłopczym z piernika. Gigantyczne mrówki odgryzły mu obie nożki i wyżarły lukrowane oczka. Można powiedzieć, że obie mamy szczęście - jej uśmiech stał się kwaśnym grymasem.
*
Diehme zamrugała, zaskoczona. Przez chwilę siedziała, nie będąc w stanie zebrać myśli.
"Świat zamieszany przez produkty spożywcze?" Powtórzyła w języku migowym, wciąż niezbyt pewna czy ktoś sobie z niej nie żartuje.
"One..." zawahała się przez chwilę, po czym kontynuowała wypowiedź: "...czują?"
*
- Tak. Czuły. Kiedy ich świat został przejęty, spotkała je klęska. Nawet, gdbyśmy ocalili więcej, niż jedną osobę, nie miałyby szansy zaludnić ponownie innego świata. Tylko ich własny dawał im tą możliwość. Pierniczek jest ostatnim ze swojego rodzaju.
*
"Biedny... W twoim przypadku jest niewiele lepiej, prawda? Ja w pewnym sensie miałam szczęście, chociaż chyba wolałabym być..." Die opuściła dłonie i zacisnęła palce na pościeli. Odetchnęła głęboko.
"Dlaczego nasze światy zostały zniszczone lub zmienione w takim stopniu?"
*
- Istnieje inna grupa niż Azyl, która zmienia je celowo w ten sposób. Sama chciałabym wiedzieć, czemu spotkało nas tyle bezcelowego cierpienia.
*
Die odwróciła głowę i zagryzła wargi.
"Historia mojego świata zna wiele takich przypadków. Większość jest niemal mityczna, tak jak magia, ale wiem, że co jakiś czas zdarzał się jakiś paskudny osobnik, który chciał przejąć władzę albo nad jakimś miejscem, albo nad całym światem. Zwykle jednak byli potężniejsi niż Seirat - a to jemu się udało." Dziewczyna migała powoli, jakby dokładnie chciała przemyśleć każde słowo zanim je pokaże.
*
- Hmmmm... - Zeruel zamyśliła się, drapiąc się po brodzie - Jakby o tym pomyśleć, mnie spotkało to samo. Widzisz, u zarania czasu zabiłam wszystkich braci i siostry Jahwe, ostatniego z Elohim. Tylko o n zdołał się ukryć przed moją karzącą dłonią - spojrzała na swój krwawy szpon - Normalnie, nie powinien być w stanie mnie drasnąć, a tymczasem rzucił na kolana cały świat.
*
Die spojrzała na anielicę przenikliwym wzrokiem.
"Dlaczego ich zabiłaś?" zapytała. Nie wyglądała tak, jakby oskarżała, ale jakby czuła, że to ważne.
*
- Cóż, wiele osób mnie o to pytało przez wieki. Najprostszą odpowiedzią jest to, że miałám więcej litości dla moich mniejszych braci i sióstr niż dla moich rodziców. Nie uwierzyłabyś, ale bogowie mojego świata stworzyli ludzkość i cały świat tylko i wyłącznie po to, by dostarczyć sobie taniej, powszechnie dostępnej rozrywki. Może by im potrafiła wybaczyć radykalną ludyczność, ale w momencie, gdy zaczęli ginąć ludzie, musiałam zareagować. Stworzyli mnie jako sędziego w ich zawodach, więc ich osądziłam.
*
Die skinęła głową na znak, że rozumie.
"Ludzie są ważniejsi niż władza. A jeśli nie ma jak bestii postawić przed sądem, trzeba zadziałać w ten sposób..." Chwila milczenia, podczas której Diehme spoglądała przez okno, została przerwana przez nią. "I on zniszczył twój świat?"
*
- Tak i nie. Podczas mojego ostatniego dnia na Sedeos spotkałam ludzi z innego świata, którzy mu widocznie pomagali. Wierzę (a Azyl to potwierdził), że to oni są odpowiedzialni za wszelkie zniszczenia.
*
"Rozumiem. U nas też był ktoś taki. Udało mi się z nim porozumieć, gdy szukałam przyjaciela..." Na myśl o Bernie, Diehme znów zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła oczy. To nie czas na płacz po nim. Teraz trzeba pomóc...
"Powiedział, że pomagają Seiratowi przejąć Valdemar i..." zadrżały jej ręce, kiedy zdała sobie z tego sprawę. "I zniszczyć Heroldów..."
*
- Nie bój się, nic Ci nie grozi. W Azylu nie może pojawić się nikt, kto nie został do tego upoważniony. Twój Król także tu jest i zrobiono wszyskto, co można było. Teraz musimy pomyśleć przede wszystkim o przyszłości - krwawe, kosmate łapy zacisnęły się delikatnie na dłoni Die.
*
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno na te słowa, po czym delikatnie uwolniła swoją dłoń by móc mówić.
"To nie o siebie się martwię. Wiesz, tam, w Valdemarze, zostali inni Heroldowie. Walczą o Valdemar i giną. A ja siedzę tu i nie mogę im pomóc... I wiem, że będę może będę mogła pomóc wam w pokonaniu tych, którzy pomogli zniszczyć nasze światy, jednak..."
*
- Rozumiem, moja droga, naprawdę rozumiem. Widzisz, to, co nas spotkało, to nie tylko nasz osobisty problem. Cały znany multiświat zmierza ku zagładzie i jeśli czegoś nie zrobimy, nie będzie Valdemaru, Sedeos, niczego. Nawet Azyl upadnie, prędzej lub później. Wiem, że chcesz pomóc swoim ludziom, ja także mam nadzieję, iż ludzie Sedeos przetrwali i zrobiłabym wszystko, by wtargnąć do mojego świata siłą i zbawić ich. Niestety, słodka, rozgrywka przeniosła się na zupełnie inny poziom i jeśli chcesz nadażyć za liderem, musisz ruszyć się ze swojego pola.
*
Dziewczyna skinęła, pokazując, że wie i rozumie.
"Cieszę się, że będę mogła zrobić chociaż tyle. Mimo to, to naprawdę trudne. Wszyscy czujemy to samo, wiem, ale to niczego nie ułatwia." Diehme uśmiechnęła się lekko.
"Nie powinnam o tym teraz myśleć... Powiedz, jak mogę wam pomóc?"
*
- Nie wiem, maleńka - Zeruel uśmiechnęła się - Podejrzewam, że będziemy walczyć z innymi na pierwszym froncie w innych światach. Póki co, powinnaś odpocząć, dopiero co się obudziłaś.
*
Dopiero teraz Diehme poczuła, że rzeczywiście jest bardzo zmęczona. Pokiwała głową i położyła się z powrotem.
"Chyba masz rację" - stwierdziła, uśmiechnęła się rozbrajająco do anielicy i zamknęła oczy.

Kobiety rozmawiały w tym czasie często, poznawały się i - co może wydawać się zaskakujące - całkiem dobrze dogadywały. Die powoli dochodziła do siebie i coraz bardziej znać po niej było niecierpliwość i chęć działania, wciąż jednak Zeruel stopowała ją - z pomocą Klerina, nie chcąc, by Herold przeciążyła się i znów zapadła na zdrowiu.
 
__________________
The future is bulletproof!
The aftermath is secondary!
It's time to do it now and do it loud!
Killjoys, make some noise!
KleoKot jest offline  
Stary 08-12-2012, 08:01   #4
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Zeruel czuła się... dziwnie.

Nie chodziło tu tylko i wyłącznie o to, że jej serce zostało wyżarte i zastąpione przez jakąś czarną, zębatą karykaturę, ani też o to, że rany na jej nadgarstkach i kostkach goiły się przez trzy długie dni i noce, niezależnie od opieki medycznej i mocy, których używała. Te wydarzenia były ledwie cieniami innego, znacznie poważniejszego – zawiodła.

Bardziej niż krwawiące rany, bolała ją świadomość, iż nie spełniła swojego obowiązku. Miała być obrońcą, aniołem stróżem całego świata, szczęśliwą gwiazdą, pod którą ludzkość rozwijałaby się w pokoju. Choć nigdy nie udało jej się tego celu osiągnąć w pełni, każdego dnia robiła coś, co w przyszłości mogło przynieść Sedeos upragniony pokój i harmonię.

Aż do czasu, gdy zostało zniszczone.

Próbowała sobie wmawiać, że nie poniosła klęski absolutnej. Jako anioł zarówno siły, jak i sprawiedliwości, miała sposobność, by się wykazać... do cholery, była najbardziej potrzebna od początku swego istnienia! Musiała pokonać Jahwe, nie tylko zniszczyć go, ale przede wszystkim wymierzyć mu sprawiedliwość, karę nie okrutną i mściwą, lecz taką, na jaką zasłużył, gubiąc cały świat. Wreszcie, po tylu wiekach, miała sposobność, by spełnić swe przeznaczenie...

Ale takie słowa były pełne kłamstw. Tak długo, jak jej ludzie żyli, wierzyła, iż sprawiedliwość jej wartością samą w sobie, piękną, czystą, uniwersalną. Dopiero, gdy zabrakło jej braci mniejszych, pojęła, że sprawiedliwość i siła to dary, które mają swoją wartość tylko i wyłącznie dzięki istnieniu bezbronnych. Jak miała się określać teraz, gdy te dwa najważniejsze dla niej słowa straciły wszelkie znaczenie?

Nikt w Azylu nie potrafił jej odpowiedzieć na to pytanie. Nawet nie próbowała go zadać. Bała się odpowiedzi pozbawionych refleksji, pustych, wymyślonych na poczekaniu tylko po to, by ukoić jej ból. Bała się także odpowiedzi pasujących do realiów innych światów, gdzie polowanie na ludzi było słuszne, a o prawdzie decydowały głosowania.

Dużo czasu spędzała poza budynkami Azylu, badając ten nowy, nieznany jej świat. Oglądała wschody i zachody słońca, ośnieżone szczyty gór, przejrzyste jeziora, odbijające księżyc i gwiazdy, gęste lasy i płaskie równiny. Widziała ich piękno i nie mogła się nadziwić: nie tylko krajobrazom, ale także temu, że były takie dzikie i nieskażone.

Czy w tym świecie nie było wielkiego zła, dawno, w przeszłości? Elohim, demonów, smoków? „Prezydentów elektów”, czymkolwiek byli?

Ciągle pamiętała historię świata, przedstawioną jej przez mieszkańców. Spoglądała na ten przepiękny Azyl i myślała o Bogu – nie ostatnim z wielu bogów, po prostu o Bogu. O tym, że być może troszczy się o ludzi, zamiast się nimi zabawiać. O tym, że zainterweniował, gdy jego dzieło zaczęło się psuć. O tym, że wedle słów innych ludzi, jest nie tylko silny i sprawiedliwy, ale także zna prawdę absolutną.

Prawda... skoro Zeruel nie była tak silna i nie miała pewności, czy będzie w stanie wymierzyć sprawiedliwość, może powinna zacząć nową wędrówkę? Nie tyle bój o przetrwanie, co podróż ku odpowiedziom?
 
Kaworu jest offline  
Stary 09-12-2012, 14:16   #5
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Dziewczyny spędzały ze sobą dużo czasu, nic więc dziwnego, że kiedy Swen dostał rozkaz od Kevina, żeby sprowadzić do P. Die, Zeruel była razem z dziewczyną.

Kevin stał razem z P. koło drewnianej skrzyni ostrożnie kładąc ją na wodnej nakładce. Lewitujące pole wody nałożyło się na spód drewnianej podstawy. Wyglądało to dość dziwnie, jako że zarówno P. jak i Kevin przy tej czynności zachowywali bardzo dużą uwagę.

Kiedy dziewczyny weszły do sali P. Argo przypatrywał się już od dobrych czterech godzin jedenj z fiolek, którą wręczyła mu P. przed przyjściem Kevina.

„Argo, w razie gdyby coś się nie powiodło, postaraj się teraz zasymilować tą próbkę. Uważaj jednak, bądź bardzo ostrożny i dokładny. Wiem, że zawsze taki jesteś, jednak skup się nad tym. Nie chce żeby skończyło się tak jak przy próbce cytryny. Gdyby coś poszło nie tak, tylko ty będziesz mógł spróbować odtworzyć riki. Tylko ani słowa nikomu. Szczególnie Kevinowi.”

- Cześć Die. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej. Jest coś o co chciałabym cię prosić. Nie wiem czy czujesz się na siłach podjąć się teraz misji. Nie mamy jednak zbyt wiele czasu, a w zasadzie tylko ty mogłabyś nam teraz pomóc.

- Sęk w tym, że 2 godziny temu wykluły się nam riki.
Kevin wyjął z kieszeni zawinięte liście Salvi i zaczął je żuć.

P. spojrzała się obrazoburczo w kierunku Kevina.

- Zanim zaczniesz pluć tym zielskiem gdzie popadnie, może najpierw powiedz to co najważniejsze. Die chciałabym cię prosić o pomoc Hykari. Hykaria zaludniona jest przez istoty, które ja osobiście wolę nazywać syrenami.

P. zagryzła skuwkę od długopisu. Zawsze lubiła bawić się czymś w dłoni a kiedy jej myśli krążyły koło jakiegoś tematu nie mogła przestać przygryzać dolnej wargi. Kevin zasugerował jej kilka tygodni temu by lepiej zaczęła żuć gumę lub miała przy sobie plastikowy długopis, lepsze pogryzione kawałki tworzyw sztucznych niż nieustanne leczenie rozszarpanej tkanki.

- Syreny do niedawna były społeczeństwem partenogenetyczno-patriarchalnym w którym pojawienie się na świat dziecka – chłopca traktowany był jako zły omen dla domu. Wiele matek syren decydowało się nawet na zabijanie potomka jeśli pierworodny okazywał się płci męskiej. No cóż, wśród tych istot panuje przekonanie że kobieta jest jedynie zdolna do zrozumienia natury świata i wydawania dobrze przemyślanych osądów.

Z tego co mi wiadomo – zaczęła po chwili - na Hykarii została niedawno przejęta władza przez niejakiego Hykona. Osobnik ten chciał podporządkować sobie cały Hakoon – ich radę składającą się z 12 kobiet. Ten skurczysyren – P. zaakcentowała przekleństwo - stworzył sobie coś na zasadzie haremu. Każda syrena przez swój śpiew może przekazywać emocje drugiej istocie. Hakoon zdobył umiejętność kontrolowania czynów przez swój śpiew. Może zmusić każdą osobę do tego co sobie zażyczy wystarczy że wyśpiewa swoje życzenie.

- Do tej pory nie mieliśmy kiri oraz sposobu na dostarczenie ładunku dla ruchu oporu na Hykarie. Istniało zbyt duże ryzyko, że grupa zostanie przejęta. Die natomiast stanowisz bardzo dobrą osobę do tej misji. Jak również ty Argo. P. uśmiechnęła się w kierunku zmechanizowanego przyjaciela.

- Wy nie słyszycie. A przynajmniej nie w pojmowaniu biologicznym.

Nasz plan polega na przeniesieniu tego ładunku będąc niezauważonym do Tyry członkini ruchu oporu, siostry Amaru – syreny która jest w Azylu.

P. odsłoniła zawartość kufra, który spoczywał na jej biurku. W środku w małych flakonikach zamknięte były małe robaki, które przypominały dżdżownice.

- To riki. Pasożyt z świata Sardio.

Argo od razu przypomniał sobie dwie najważniejsze fakty o tym stworzeniu. - bez nosiciela umierają w przeciągu 36 godzin oraz są bardzo delikatne, jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym w którym temperatura przekraczałaby 30 stopni Celsjusza lub wilgotność powietrza byłaby mniejsza niż 100 g/m^3 a te istoty umrą z osuszenia.

- Waszym celem byłoby dostarczenie tego ładunku do Amary. Dzięki tym małym przyjaciołom syreny staną się głuche, niestety na zawsze. Ten szkodnik jest w stanie zniszczyć aparat słuchowy każdej żywej istoty jaką kiedykolwiek poznałam. Nie zabija nosiciela, pozbawia go jedynie słuchu.

- Nie wiemy jednak w jaki sposób moglibyście się porozumiewać w Hykari. W Azylu jest łatwiej o komunikacje. Wszyscy zawsze się zrozumieją, w Hykari będziecie zdani na siebie. Problem polega na tym, że mamy mało czasu za niecałe 30 godzin te małe stworzonka zginą bez nosiciela.

- Mamy mało czasu. - wtrącił się Kevin. - pytanie jest czy byłabyś w stanie nam pomóc, jeśli tak wyruszamy natychmiast. Ja, ty, i ten pupil P. im mniejszy skład tym lepiej.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline  
Stary 09-12-2012, 19:57   #6
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Jak na potwierdzenie słów P. mały monolit płynnie przeistoczył swe ciało w pozbawioną słuchu ślimakopodobną istotę pogrążając się w ciszy, a po chwili zadowolony z siebie z powrotem przyjął ciało wiewiórki.

Gdy P. wraz z Kevinem zakończyli przedstawianie sytuacji, Argo pierwszy wyrwał się w prostym i logicznym pytaniem.
-Czemu te istoty nie mogą zmutować...dokonać regresji...- borykał się z dobraniem właściwych słów - to znaczy zaniknąć swoje uszy. Albo je przyblokować czymś, żeby nie słyszały fal akustycznych zwanych dźwiękiem? My też moglibyśmy tak zrobić, nie będzie to dla was łatwiejsze niż nie słyszenie wcale? - spojrzał pytająco na Die i Kevina.

Po chwili spożytkowanej na przeszukanie kopii danych medycznych, które udało mu się pozyskać dodał.
-Loriel, rasa syrena, wiek 29 lat, waga czterdz...-umilkł pod surowym spojrzeniem P. -W każdym razie, może ona nam pomoże?

-Pamiętasz - zwrócił się do P. - kiedy zepsuło się powiększające urządzenie poszliśmy z kartką do tamtego dziwnego budynku z wieloma rzeczami. Podałaś kartkę zwaną formularz zapotrzebowania. Byli dla nas mili i oddali to o co prosiliśmy. Może i my weźmiemy ze sobą taką kartkę, na której napisane będzie co robimy. Wtedy nawet nie słysząc i nie mówiąc będą w stanie nas zrozumieć.
 
Glyph jest offline  
Stary 09-12-2012, 20:34   #7
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
- Niestety zarówno Amaru jak i Loriel są aktualnie na misji. - P. Odpowiedziała na pytanie Argo, mogłyby wam odpowiedzieć na wasze pytania. Jednak obawiam się, że gdybyśmy na nie poczekali - te maleństwa - wskazała ręką na pasożyty. - by nie przetrwały.

- Wiem, że zabrzmi to dość mało możliwie, ale śpiew syren może być usłyszany przez każdą żywą istotę w pobliżu rozchodzenia się melodii.
Kevin splunął kawałkiem zielska na podłogę. Doprowadzając dziewczynę do szewskiej pasji.

P. zrobiła grymas twarzy jak by miała ochotę zastrzelić na miejscu mężczyznę. Zresztą pokażę wam to do czego są zdolne. Z szafki biurka wyjęła rekorder położyła go na blat. Poszukała kilka minut w swoich rzeczach po czym triumfalnie wyjęła kasetę z napisem - syreni śpiew.

- Poprosiłam kiedyś Amaru aby zaśpiewała dla mnie o zmęczeniu. Tak na wszelki wypadek, jak nie mogę zasnąć to sobie odsłuchuje. Niemniej jednak, Kevin. Czy mógłbyś założyć te zatyczki do uszu. P. podała mężczyźnie zalezione w szawce biurka opakowanie. Ustawię odtwarzanie na minutę, pozwolicie, że wyjdę w czasie trwania tego eksperymentu.

Gdy Kevin zatkał sobie uszy P. uśmiechnięta stwierdziła.


- Dziewczyny, tak na prawdę na taśmie jest nagrana radość Loriel towarzysząca jej przy sporzywaniu Borgo - zielska cholernie niedobrego, ale zdrowego dla syren. Jeśli się nie mylę to Kevin powinien wypluć to paskudstwo z swej gęby z obrzydzeniem i nabrać ochoty na coś zdrowego do przekąszenia. Nie będzie mi cham pluł po pracowni. Tobie Die nie będzie nic, a ty Zeruel podejrzewam, że nie masz przy sobie nic szkodliwego dla zdrowia ?

P. Włączyła nagranie i wyszła z pokoju.

Syreni śpiew rozbrzmiał po sali. Argo i Die zdawali się nie dostrzegać różnicy. Zeruel zaś i Kevin. nabrali ochotę na ...

Miłość!

Mężczyzna spojrzał w oczy anielicy, wyszczerzył zęby na których widniały resztki Salvi, zbliżył się pewnym krokiem do dziewczyny i pocałował ją namiętnie. A ona się nie opierała, przynajmniej z początku.

Po chwili weszła do pokoju P. i z nieskrywanym szokiem rzuciła się w kierunku taśmy.

- To musiała być nie ta taśma a nie chcecie poznać tego co jest nagrane dalej.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline  
Stary 09-12-2012, 21:22   #8
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Syreni śpiew wznosił się i opadał, uderzając aksamitnymi falami w świadomość Stefani. Jej umysł zakryła słodka, różowa mgiełka. Powieki zaczęły jej ciążyć, usypiane pięknem i gorącem, które ogarnęło każdą komóreczkę jej ciała. Nim się zorientowała, poczuła w ustach język woniący miętową pastą i salvią. Pozwoliła, by jej własny powoli owił się wokół niego splotami gęstymi od śliny i pożądania.

Jednakże, jakaś część jej świadomości sprzeciwiała się miętowemu szaleństwu. Powoli, z ociąganiem, jakby starała się wyzwolić z gęstej, lepkiej cieczy, dotarło do niej, co się dzieje. Odepchnęła swojego adoratora obiema rękami, dzięki swojej sile odrzucając go na dobre trzy metry, pod przeciwległą ścianę.

- Uh-oh – zaprotestowała, machając głową i trzepocząc skrzydłami. Choć wokół rozbrzmiewała słodka nuta, czuła się tak, jakby wypiła czarną kawę z dodatkiem soli. Położyła dłoń na brzuchu, całą siłą woli powstrzymując się od wymiotów.

- Czy... um... mamy coś lepszego niż zatyczki?- spytała, badając językiem wewnętrzną stronę swoich policzków - Poczęstujecie mnie odrobiną wody?
 
Kaworu jest offline  
Stary 11-12-2012, 08:12   #9
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Argo kilkoma susami przyskoczył do stojącego w kącie dystrybutora. Przytoczył na podest mały plastikowy kubeczek. Podskoczył chwytając wajchę i wlał wodę aż po brzegi.
Przyciskając łapki z dwóch stron kubka, chybocząc się i chluszcząc na boki powolutku dotaszczył ładunek przed Zeruel.

Patrzącna ściekającą po biurku wodę przypomniało mu się inne pytanie.
-Hykon to świat taki jak ten kubek? Cały mokry? Będziemy w nim cały czas pływać?

Po chwili dodał kolejne spostrzeżenie.
-Efekty pieśni działają tylko jeśli jest w pobliżu i śpiewa, czy utrzymują się przez dłuższy czas? Możemy tam zaufać komukolwiek, czy każdy potencjalnie jest zauroczonym wrogiem?

- Nawet jeśli nie, to pewnie nas się nie spodziewają, skoro robaki właśnie się wykluły. - podsumowała wiewiórka - Jak precyzyjnie potrafimy wylądować, znajdziemy się blisko organizacji zwanej ruchu oporu, czy musimy przedrzeć się przez teren wroga?
 
Glyph jest offline  
Stary 11-12-2012, 23:59   #10
 
KleoKot's Avatar
 
Reputacja: 1 KleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłośćKleoKot ma wspaniałą przyszłość
//Wybaczcie, że dopiero teraz. Miałam kiepski weekend. ^^//

Die dotąd nie przyzwyczaiła się zupełnie do tych wszystkich rzeczy, które tu widziała. Jakieś sznurki - "kable", świecące sprzęty... to wszystko ją przerastało, więc swoim zwyczajem postanowiła to rezygnować na tyle, na ile nie przeszkadzało jej to w niczym - dopóki nie będzie mogła dowiedzieć się wszystkiego.

Czytała myśli innych - czy też wypowiedzi innych, bo zdecydowanie nie uchylała osłon, nie chcąc zaglądać tam, gdzie nie powinna - i rozważała wszystkie za i przeciw. Tych drugich było właściwie niewiele, o ile jakiekolwiek.
Na razie się jednak nie odezwała, uważnie analizując to, co do niej docierało. Zignorowała rosnący w niej niesmak i niezadowolenie na widok tego, jak nagle zaczęła zachowywać się anielica i nieznajomy.

W pewnym momencie zamachała lekko dłonią, dając reszcie znać, że chce coś oznajmić - nie była pewna, czy ją zrozumieją, jeśli nie będą na nią patrzeć.

"Powiedziałaś," zwróciła się głównie do P, "że przez ten śpiew te istoty" wykonała nieokreślony ruch dłonią "przekazują emocje... Nie bardzo rozumiem, dlaczego i jak zadziałało to teraz, ale... co, jeśli znajdę się w pobliżu kogoś z nich? Jeśli będą się mogli przebić przez moje bariery, skąd pewność, że nie uda im się mnie opanować? To trudne, bo moja Empatia jest silna, ale nie wiem, jak silni są oni."

Po chwili podjęła miganie.
"Poza tym chciałabym porozmawiać z moim królem zanim podejmę decyzję. O ile to, oczywiście, możliwe."
 
__________________
The future is bulletproof!
The aftermath is secondary!
It's time to do it now and do it loud!
Killjoys, make some noise!
KleoKot jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172