Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-12-2012, 15:49   #11
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Wilhelmina Jones

Policjant faktycznie zdawał się nie zauważyć, że jest śledzony. Poza tym pewnie nawet nie miał powodu by brać taką opcję pod uwagę. W końcu jechał do zgłoszenia, a nie do jakiejś tajnej siedziby własnego alter-ego. Jechaliście jakiś czas. Znaki gangów zmieniały się, lecz nadal nigdzie nie było widać oznaczenia 667. Wyglądało na to, że całe zajście nie miało zbyt wielkiego związku z poszukiwanymi przez Ciebie ludźmi.

Kilka zakrętów później po raz kolejny zgubiłaś policjanta z oczu. Wszystko wydawało się być w porządku gdy nagle Twoje myśli zmącił silny ból głowy. Twoje oczy i zęby odruchowo się zacisnęły. Zdawało Ci się jakby głowa miała Ci zaraz eksplodować. Uszy przewiercał koszmarny pisk, jak przy ściskaniu przez duże różnice ciśnień. Przypomniały Ci się fragmenty treningów w agencji, kiedy kazali wam wbiegać do nieznanych wam pomieszczeń, po czym odpalali w nich granaty hukowe i błyskowe by przyzwyczaić was do takich sytuacji. Tym razem jednak nie mogłaś opanować bólu. Byłaś pewna, że jeśli to wszystko zaraz się nie skończy to zwyczajnie stracisz przytomność. W tym momencie stało się coś zaskakującego. Ból zniknął tak szybko jak się pojawił. Nie było po nim śladu. Biorąc głęboki oddech otworzyłaś powoli oczy. Nagle zdałaś sobie sprawę, że jesteś na pustej ulicy. Otaczające Cię wcześniej auta zwyczajnie zniknęły. Mogła byś pomyśleć, że zwyczajnie odjechały, jednak było ich zbyt wiele by opuścić ulicę tak szybko. Twoja sonda w umyśle śledzonego policjanta też zamilkła. To akurat nie było zaskakujące. Dobrze wiedziałaś, że przy silnej utracie koncentracji, Twoje zdolności zazwyczaj przestawały dobrze działać.

Sfrustrowana utratą tropu walnęłaś dłonią w kierownicę. W tym samym momencie usłyszałaś głośny huk tłuczonego szkła. Spojrzałaś w stronę z której doszedł do Ciebie hałas. Dźwięk pochodził z sąsiedniego sklepu, z tego co widziałaś było w nim kilku wandali. Przewracali stojaki i niszczyli znajdujące się wewnątrz towary. Akty wandalizmu nie były czymś aż tak szokującym, by chętnie próbować powstrzymywać chuliganów. Nie wiadomo było jak dobrze są uzbrojeni, jak wielu ich jest i czy nie mają w zanadrzu jakiejś pomocy. Ze strategicznego punktu widzenia, najsensowniej było by odjechać i zostawić sprawę lokalnej policji. Gdy tak rozważałaś za i przeciw, szalę przechylił dalszy rozwój sytuacji. Słyszałaś nawet w aucie, jak rabusie wydzierali się na kogoś, kto najprawdopodobniej chował się za ladą.

-Wyłaź ty mała ściero! Zaraz się z Tobą pobawimy! Hahaha co zrobimy z tą szczeniarą chłopaki? Ja proponuję ją sobie przywłaszczyć na trochę a potem oddać ją rodzicom w paczkach! Hahahah!

Głos mężczyzny był chrapliwy jakby mówił z uszkodzonymi strunami głosowymi. Gdy drab przestał się śmiać, chwycił osobę chowającą się za ladą, po czym cisnął ją na podłogę sklepu. Okazało się, że była to mała dziewczynka. Następnym co usłyszałaś był jej głośny krzyk, przeplatany płaczem i prośbami o pomoc. Podobne wrzaski dostały się do Twojej głowy. Myśli dziewczynki musiały być niezwykle silne, skoro usłyszałaś je nawet bez celowego użycia swoich umiejętności.

[media] http://img842.imageshack.us/img842/6384/mapaej.jpg[/media]

(mechanika w komentarzach)
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"

Ostatnio edytowane przez JPCannon : 17-12-2012 o 16:05. Powód: literówki
JPCannon jest offline  
Stary 18-12-2012, 12:22   #12
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Tomas Livskey

Czekając na policję rozmyślałeś o tym jak teraz zdołasz skontaktować się z Dark Knightem. Denerwował Cię fakt, że przez to całe durne zamieszanie, możesz stracić okazję na uzyskanie istotnych informacji. Minuty zdawały się mijać jak godziny, a Ty z każdą chwilą wyraźniej przypominałeś sobie, dlaczego tak nie znosisz tutejszej policji i tempa ich działania. Okolica nadal wydawała się całkowicie opuszczona. Nie była to chętnie zamieszkiwana dzielnica, jednak, fakt, że jest tu aż tak pusto nie wydawał się być naturalny.

Ciszę przerwał w końcu warkot silnika. Był na tyle głęboki, że nie przypominał standardowego policyjnego auta. Nagle z zaułka wyjechał samochód. Był to Ford Mustang z 65. Piękne autko.

[media] http://www.v10.pl/narzedzia/tapety/S...ang%20_174.jpg[/media]

Na masce widniał znany Ci emblemat gangu „batmana”. Zatrzymali się jak tylko Cię zobaczyli. Ze środka wychyliło się dwóch drabów, celując w Twoją stronę z broni automatycznej.

-Hej Ty tam grubasie! Co tu robisz? Nie wiesz czyj to teren? Za wożenie się po naszym podwórku taką furą płaci się podatek! Zaraz kuźwa, co to za trupy?! Ten popapraniec to jakiś świr, może to jeden z tych kozaków od 667. Wsiadaj prosiaku do auta, albo zrobimy z Ciebie bekonik na patelnie! Pan Dark chętnie sobie z Tobą pomówi, o tym co wyprawiacie w naszej dzielnicy.

Mówiąc to, facet na tylnym siedzeniu otworzył drzwi auta i wysiadł na zewnątrz cały czas w Ciebie celując. Kolesie zdawali się być kierowani sprzecznymi emocjami. Z jednej strony byli narwani jakby chcieli Cię sprzątnąć na miejscu. Z drugiej jednak strony trzymali się na dystans, jakby obawiali się podejść do Ciebie zbyt blisko. Nawet facet przy drzwiach auta, zdawał się czekać w gotowości by w razie czego szybko do niego wsiąść.
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 19-12-2012, 09:26   #13
 
ElaOP's Avatar
 
Reputacja: 1 ElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodze
Facet który znęcał się na dziewczynką nie miał szans przewidzieć tego co zaraz spotka jego głowę. Rozstawiłaś się na masce raz dwa, przycelowałaś perfekcyjnie, jak to zresztą miałaś w zwyczaju. Byłaś już tak dobrze wytrenowana w używaniu swojej Barretty, że ustawienie i wzięcie na cel wroga, wydawało się jakby było Twoim odruchem bezwarunkowym. Chwilę później rozległ się strzał przykuwając natychmiast uwagę zebranych w sklepie. Boss podnosząc wzrok zobaczył tylko jedno. Pół calowy pocisk przeszywający jego oko i wychodzący z tyłu jego głowy. Koleś w ostatniej chwili chwycił się za krawędź lady sklepowej, by nie upaść na ziemię. Jego kumple od razu wyjęli z za pasów pistolety i bez zastanowienia zaczęli ostrzeliwać auto. Ich przywódca przetoczył się parę kroków przed siebie, plując przy tym obficie, zalewającą mu twarz krwią. Kiedy chwiejąc się na wszystkie strony, wypadł z wnętrza na ulicę, zdawał się nawet Cię nie widzieć. Wściekłość i posoka wydobywająca się z dziury w jego głowie mocno go oślepiały. Po chwili człowiek wydobył z siebie gulgoczący wrzask, po czym otworzył usta w stronę wozu. Wyglądało to dość głupio i obrzydliwie, jednak przestało takie być gdy z ust napastnika wydobyła się ogromna fala ognia. Zalewała ona auto razem z pociskami gangsterów znajdujących się w sklepie. Odruchowo padłaś za auto, czekając na okazję by się odwdzięczyć.

Willy była lekko zszokowana zdolnościami atakującego ją świra. Nie mogła jednak pozwolić sobie by emocję zwolniły jej reakcję. Musiała cały czas myśleć jasno i utrzymać spokój umysłu.

-Ciekawe co powiedzą Twoi kumple gdy zastosujesz na nich swoją sztuczkę. Na pewno gorąco się ucieszą-szeptała cicho pod nosem, starając się wychylić delikatnie z boku auta, tak by zobaczyć atakującego ją przywódcę grupy.

Gdy boss znalazł się w zasięgu jej wzroku skupiła z całej siły swoje myśli na jego umyśle. Może i miał szczególne zdolności, jednak nie wyglądał na wybitnie sprytnego, nie miała więc zbyt wielkich problemów by przejąć kontrolę nad tym pół mózgiem. Jej ofiara nagle przestała się bezmyślnie wyżywać na aucie. Jej kumple chyba się tym specjalnie nie przejęli bo w powietrzu wciąż było słychać głośne huki wystrzałów. Nie zwrócili najwidoczniej też uwagi gdy ich przywódca podszedł w ich stronę by znów otworzyć swoje usta. Po chwili odgłosy pistoletów zamieniły się w przeraźliwy wrzask, a w powietrzu dał się wyraźnie czuć swąd palonej skóry.

Gdy z towarzyszy kontrolowanego człowieka zostały już dwa spopielone truchła, Willy wydała bossowi ostatnie polecenie.

-„Odwróć się w stronę sklepu i stój w miejscu”

Jones wiedziała, że jeśli każe facetowi zrobić coś silnie gryzącego się z jego naturą, będzie walczył z jej kontrolą. Najwidoczniej zabijanie było tak silnie w naturze tego wariata, że zlikwidowanie swoich ludzi nie było dla niego aż tak straszne. Jednak jeśli kazała by mu się zabić, na pewno nie zrobił by tego już tak chętnie. Stanie w miejscu gapiąc się w ścianę nie było jednak już tak strasznym zadaniem. Było za to na tyle przydatne, że Willy mogła spokojnie podejść do bossa od tyłu, bez pośpiechu wyjąć z kabury pod kurtką swojego Desert Eaglea, przysunąć go centymetr od tyłu jego głowy i bez dalszego zwlekania nacisnąć na spust. Powietrze rozdarł głośny huk, a ciało mężczyzny bezwiednie opadło na chodnik. Z jego głowy nie pozostało już zbyt wiele.

-Spróbuj pozbierać się po tym skurwielu-Wycedziła przez zęby, wciąż wściekła po zajściu z dziewczynką

Biorąc głębszy oddech Willy w pierwszej kolejności pobiegła do sklepu zobaczyć w jakim stanie jest dziecko. W następnej kolejności miała zamiar dowiedzieć się jak najwięcej o tym kto ją zaatakował.

Kiedy chciałaś pobiec pomóc dziewczynce, na miejscu, gdzie wcześniej leżała teraz nikogo nie było. Nie było jej też za ladą. Wyglądało tak jakby zwyczajnie zniknęła. Sprawdzałaś zaplecze i łazienkę, jednak mimo to jej nie znalazłaś. Nie pozostało Ci nic więcej jak sprawdzić zabitego przez siebie przywódcę grupy. Gdy odwróciłaś go na plecy by wyjąć dokumenty z jego kieszeni, Twoją uwagę przykuł ruch na jego nadgarstku. Znajdował się tam znak 667 który zaczynał powoli znikać, spalając się przy tym. Wiedziałaś, że w końcu znalazłaś kogoś z członków tej całej grupy, niestety nie było szans by uzyskać od nich jakiekolwiek informacje. Po przejrzeniu dokumentów denata, okazało się, że był to zwykły nauczyciel z gimnazjum. Wiedziałaś, że dzieci potrafią być denerwujące, jednak chyba nie aż tak by komuś tak odwaliło. Znowu byłaś w kropce. Kiedy tak zła na kolejną porażkę rozglądałaś się w okół, zobaczyłaś coś bardzo smutnego. Twoje auto było w połowie całkowicie stopione. Opony i felgi zlały się w jedną masę z górą karoserii. Wiedziałaś, że nigdzie już tym samochodem nie pojedziesz, a w okolicy zdawało się nie być żywej duszy. Pozostawało iść piechotą by dowiedzieć się, gdzie jesteś i co znajdziesz na tych opuszczonych ulicach. Nie był to zbyt miły scenariusz, biorąc pod uwagę, że teraz każda uliczka zdawała się być bardziej niebezpieczna od poprzedniej.

Wilhelmina była nieźle przybita całą sytuacją. Nie dość, że nie znalazła tego czego szukała, zgubiła trop policjanta i nie zdobyła żadnych naprawdę istotnych informacji to jeszcze straciła swoje auto. Do tego nawet nie wiedziała gdzie do końca jest. Całą tą sprawą poczuła się oszukana i wkopana w pułapkę z dziewczynką. Trudno jej było uwierzyć, że dała się tak podejść, jednak wszystko wydawało się takie realne. Pewne jest, że w St Louis dzieje się coś naprawdę niepokojącego, przekraczającego wszelkie normy mutacji. To musi być coś więcej. Nie miała jednak zamiaru zostać tutaj ani chwili dłużej, rozmyślając nad cała tą sprawą. Otworzyła działające jeszcze drzwi samochodu, od strony kierowcy. Na ich wewnętrznej stronie nacisnęła na część plastikowego wypełnienia, które zaraz potem dało się wysunąć. Za osłoną, znajdował się dobrze zamaskowany karabinek MP5 z paskiem na ramie. To ciężki dzień, ale Willy miała jasny zamiar wyjść z niego bez szwanku. Bez dalszego ociągania, schowała broń pod kurtkę i mając do niej szybki dostęp ruszyła wzdłuż pierwszej z losowo wybranych ulic.
 
ElaOP jest offline  
Stary 20-12-2012, 18:21   #14
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Tomas uśmiechną się w duchu, zachowując jednak kamienny wyraz twarzy. Podniósł powoli ręce w geście poddania się.
- Nazywam się Tomas Livsky, Dark Night mnie zna. I sam właśnie jechałem się z nim zobaczyć, kiedy napadły mnie te popaprańce. To nie ja mam znak 667, a oni. Teraz radzę wam odjechać, bo niestety, te pajace rozwaliły mój samochód, więc będę musiał poczekać na policję i wyjaśnić im co moje auto tu robiło. Dam wam wizytówkę, niech Dark Night zadzwoni do mnie. Oferuję pomoc w pozbyciu się tego gangu. Darmową pomoc. A teraz opuścicie te zabawki, weźcie wizytówkę i odjedzcie, zanim policja zacznie myśleć, że mieliście z tym coś wspólnego. - Mówił spokojnie i miał nadzieję, że nie stracili ze strachu zdolności słuchania.


Twoja wypowiedź wyraźnie wzburzyła nastroje mężczyzn. Facet który do Ciebie wysiadał odbezpieczył trzymane w ręku uzi i wycelował je w Twoją stronę.

-Pieprze Twoją zafajdaną wizytówkę pajacu! Dark Night zobaczy się z Tobą teraz, kiedy Cię do niego przywleczemy. A teraz wsiadaj do wozu do jasnej cholery i mnie nie wkurwiaj!-


- Ok, ty się będziesz Dark Nightowi tłumaczył - i ruszam z podniesionymi rękami w ich stronę.


Kiedy wsiadłeś do środka i ruszyliście zauważyłeś jakby otoczenie w okół wozu zaczęło się zmieniać. Ilość ludzi na ulicach zaczęła wyraźnie się zwiększać, tak jak i cały ruch na ulicy. Na okolicznych budynkach dało się teraz wyraźnie zauważyć emblematy gangu Dark Knighta. Nie jechaliście długo. Siedzibą bossa gangsterów okazała się stara huta. Z tego co wiedziałeś jedyne do czego te budynki teraz służyły to do przechowywanie metalu ze skupów złomu. Z Dark Nightem widywaliście się w różnych miejscach, zresztą z samym przywódcą gangu nie tak łatwo było się spotkać. Zwykle kontaktował się przez podwładnych, jednak tym razem widać, zaczął załatwiać sprawy osobiście. Gangsterzy przywlekli Cię do biura wewnątrz wielkiej hali, poganiając Cię przy tym lufą karabinu przytykana co jakiś czas to Twoich pleców. W biurze na wielkim skórzanym fotelu zasiadał znany Ci czarny wielkolud.



-Szefie, znaleźliśmy tego kolesia w okolicach gangu 667. Jak dla mnie to jakiś ich cwaniak od gotówki. Mówi, że przysyła go jakiś Livskey. Mamy go przesłuchać przy piecu hutniczym?--Uśmiech mężczyzny obok Ciebie, dawał wyraźnie do zrozumienia, że zrobił by to z nieukrywaną przyjemnością.

Po słowach podwładnego Dark Night wstał z fotela i obszedł dookoła swoje biurko. Otworzył leżące na nim drewniane pudełko i wyjął z niego kubańskie cygaro. Dark Night czasem wydawał się być tylko tępym mięśniakiem, jednak musiał mieć też głowę na karku by dowodzić tak licznym gangiem. Dark rozpalił spokojnie cygaro, płomieniem zapalniczki.

-Ten facet to już nie Twój problem bucu. Jeśli mówi, że przysłał go Livskey to widać musi być coś naprawdę konkretnego. Ostatnio mieliśmy dość mieszane relację, jednak nie wysyłał by tu nikogo jeśli nie było by to coś naprawdę ważnego. A teraz wypieprzać na ulicę i pilnujcie terenu tępaki!-Odgonił podwładnych swoją wielką, silną ręką. W pomieszczeniu pozostało tylko trzech ochroniarzy Knighta. Po tym jak jego ludzie opuścili biuro, kontynuował dalej, zaciągając się spokojnie cygarem. - A więc czego Pan Livskey oczekuje od Twojego spotkania za mną?-



- Uzyskania informacji. Konkretnie wszelkich jakie mogą mu się przydać przy likwidacji 667. Osobiście pozbyłem się już trzech z nich, ale niestety twoi ludzie przeszkodzili mi w wydobyciu informacji od policji, która pewnie teraz głowi się, gdzie jest człowiek, który ich wezwał. I od razu powiem, że ostrzegałem przed tym twoich ludzi. Wiem już co nieco o naturze tego gangu i oddaje informacje gratis. Tobie też pewnie brużdżą, więc w moim interesie jest, aby wyposażyć ich wrogów w informacje o nich.
- Zrobił pauzę. - Moglibyśmy zostać sami? Nie wiem ile z tego co powiem dalej będziesz chciał przekazać swoim ludziom? -Tomas mówił spokojnie, wręcz lekko znudzonym głosem, tak jakby przeprowadzał podobnych rozmów już dużo. - A jako gest dobrej woli i świadectwo, że nie mam złych zamiarów, oddam ci broń, której twoi ludzie nie byli wstanie znaleźć - to mówiąc wyciągnął powoli ręce przed siebie, potem jedną przyłożył do brzucha, wsuwając dłoń pomiędzy zapięcia guzików i po chwili wyjął jedną berettę, trzymając ją za biurkiem lufę, podał ochroniarzowi po prawej, zaraz uczynił to także z drugim pistoletem. - To jak rozmawiamy i pomagamy sobie, czy zamierzasz mnie zabić? - zapytał z uśmiechem, na jaki w obecnej sytuacji stać tylko kogoś bardzo pewnego siebie. Wrodzone talenty jednak pozwalały mu utrzymać dokładnie taki wyraz twarzy jaki chciał, mimo, że w środku cały był spięty i gotowy do skoku.




Dark Night spojrzał na Ciebie spokojnie. Nie wyglądał na zbytnio poruszonego Twoją mową. Przez chwilę oboje czekaliście tak w ciszy po Twoich słowach. W końcu Dark wstał, a biurko zatrzeszczało silnie pod jego ciężkim ciałem.

-Moi ludzie nie mają po co wychodzić, a gdybym chciał Cię zabić, nie miał byś już okazji tego powiedzieć. Jeżeli chodzi o te ciemne masy z 667 to pomoc nie będzie potrzebna. Pozwoliłem im tak długo działać tylko dlatego, że eliminowali przy tym inne przeszkadzające mi grupy. Nie ma jednak problemu i wszystko mam pod kontrolą. Nie pozwoliłem im się rozprzestrzenić na tyle, by byli dla mnie jakimkolwiek większym zagrożeniem. Mówisz, że Livskey chciałby się czegoś więcej o nich dowiedzieć tak? Cóż, mogę mu powiedzieć o nich jakieś dwa słowa. Jak dla mnie to zgraja nasterydowanych, podrasowanych zmutowanym genomem popaprańców. Dla przeciętnego zjadacza chleba, czy zapyziałego gliniarza mogą być nie lada koszmarem. Jednak w moim gangu nie ma jakiś popapranych słabeuszy. Niech Cię nie zmyli ta zgraja która Cię tu przywiozła. Wysyłam świeże mięso na zwiady, żeby się trochę odarli z piórek. Wiele więcej nie umiem powiedzieć o 667. Nie słyszałem by mieli jakiegoś szefa. Działają chaotycznie, pojawiając się w losowych miejscach miasta. To samo z siebie daje mi pewność, że zgnieciemy ich jak irytujące robale. Nie działają w jakikolwiek przemyślany sposób, a to de klasyfikuje ich w konkurowaniu z dobrze zorganizowanym i kierującym się taktyką gangiem jak nasz. Możesz więc przekazać Panu Livskey, że nie ma się czym martwić i zapewnić, że już w najbliższym czasie pozbędziemy się tego ścieku z naszych ulic. Może się spodziewać, że już za parę dni na niemalże każdej ulicy w St.Louis będzie mógł zobaczyć znak Dark Knighta. -

Mężczyzna stał jeszcze jakiś czas przed Tobą wyczekując czy masz jeszcze coś do powiedzenia.



- Chciałbym coś pokazać. Dlatego prosiłem o odrobinę prywatności. Goście z 667 to nie dzieciaki na sterydach. To coś innego - sięgnął do kieszeni już pewniej, nie tak jak po broń i wyjął telefon. - Popatrz, to zdjęcia gości, kiedy byli już martwi, polecam przyjrzeć się ubraniom. Dla pewności, możesz potem sprawdzić godziny plików. A teraz drugi materiał - i wyjął kartę, a właściwie adapter SD, z którego wysunął kartę microSD, i zaczął zdejmować obudowę telefonu - to potrawa sekundę. - kiedy uporał się z przekładaniem kart pokazał ostatnie dwie minuty filmu z kamery drogowej. Czyli scenę zatrzymania, podpalenia rąk, demolowania samochodu, i efektu rozstrzeliwania, bo niektóre fragmenty też było widać. - Nie pokazuję tego, aby podważać kompetencje twoich ludzi, ale normalne naćpane dzieciaki, nie zmieniają tak wyglądu i nie płoną im dłonie. Do tego potrzeba ludzi o specjalnych umiejętnościach. A sam nie będziesz przecież za nimi latał. - zakończył akcentując w ostatnim zdaniu słowo "sam".



Darka najwyraźniej zaczęła już drażnić Twoja namolność, bo skinął głową do jednego ze stojących za Tobą ochroniarzy, który zaraz potem otworzył drzwi do biura.

-Wiem dobrze, co te świry potrafią i wiesz mi, to co mi tu pokazujesz to pikuś, przy tym czego sam osobiście byłem świadkiem. Jednak tak jak już mówiłem, jestem stale przygotowany. W moich szeregach także nie brakuje "szczególnie uzdolnionych" graczy i wiesz mi, że nie chcesz ich poznać osobiście. Także jak już mam wrażenie wyraźnie powiedziałem, nie potrzebna mi będzie niczyja pomoc. Livskey musi Ci dużo płacić, skoro aż tak upierdliwie starasz się mnie przekonać. Mam też przeczucie, że będzie tu stał, aż sam Cię nie wywalę za drzwi, dopóki czegoś nie uzyskasz. Umówmy się więc tak. Za kilka dni planuje skończyć z tym całym syfem. Jeśli będzie mi w tym potrzebna czyjakolwiek pomoc, lub coś pójdzie nie tak, sam zgłoszę się do Livskeya i obgadam z nim szczegóły. Mam nadzieje, że Ci to wystarczy bo jak dla mnie rozmowa jest skończona. Jeśli więc raczysz już wyjść, to moi ludzie Cię odwiozą.-




- Płaci mi nie najgorzej - odpowiedział Tomas z uśmiechem - A co do wyrzucania, to już wychodzę i nie przeszkadzam. Może to zabrzmi dziwnie, ale Livsky chciał zagrać fair i nie robić zadymy na nieswoim podwórku, bez porozumienia z właścicielem. - Uznał że powiedzenie o nim "właściciel" załagodzi nieco wcześniejsze natręctwo, w końcu chyba nie każdy może mówić do Dark Nighta na ty - Dlatego wysłał mnie. Powodzenia w przedsięwzięciu.
Odwrócił się jeszcze od drzwi i powiedział do ochroniarza. -
- Mogę prosić moją broń? Jestem do niej raczej przywiązany -
 
deMaus jest offline  
Stary 20-12-2012, 19:23   #15
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Tomas Livskey

Ochroniarze oddali Ci broń bez najmniejszych problemów. Wyglądało to na całkiem standardową procedurę, podczas rozmów z ich szefem. Jakiś czas szło za Tobą kilku typów, którzy wcześniej zebrali się w hali. Nie zachowywali się agresywnie, raczej chcieli się zwyczajnie upewnić że na pewno „trafisz” do wyjścia. Gdy opuściłeś budynek czekał już na Ciebie samochód. Tym razem dla odmiany czekał na Ciebie SUV gmc.

[media] http://autoworld.files.wordpress.com...010-img_11.jpg[/media]

W środku czekał już dwóch ludzi, na zewnątrz zaś przy otwartych drzwiach trzeci z karabinkiem na pasku. Zacząłeś wnioskować, że taki musi być ich standardowy skład na wszelkie wypady. Faktycznie wyglądali na dość dobrze zorganizowanych. Pojazdy jakich używali, też nie były jakimiś gruchotami i na pewno pozwalały im, szybko poruszać się po mieście.

Przejechaliście dość spory kawałek drogi. Zaczynałeś mieć wrażenie, że jeździcie tak w kółko, więc chciałeś powiedzieć im, dokąd mogą Cię zawieźć. Kiedy już miałeś się odezwać, wóz się zatrzymał. Siedzący obok Ciebie facet wysiadł i otworzył Twoje drzwi.

-Dalej już sobie poradzisz, tam jest metro. Na taksówkę raczej nie masz co tutaj liczyć, ale tamtędy powinieneś szybko dostać się do centrum.-Powiedział do Ciebie gdy wysiadłeś, wskazując ręką miejsce, gdzie widniał znak wejścia do metra.

Gdy tylko odszedłeś kawałek, auto odjechało w szybkim tempie. Miejsce gdzie Cię wysadzono nie wyglądało na najbezpieczniejsze. Ulice znów zdawały się być wyludnione, a wokół panowała martwa cisza. Może i byłeś przyzwyczajony do podróżowania w luksusie, jednak coś pchało Cię do tego by tym razem przejechać się metrem. Do tego dochodził fakt, że policja w ogóle do Ciebie nie dzwoniła w sprawie zgłoszonej przez Ciebie napaści. Nie wiedziałeś, czy zwyczajnie Cię olali, czy w ogóle nie dojechali na miejsce.

Chcąc w końcu się stąd wynieść zszedłeś po betonowych schodach pod ziemie. Było tam trochę osób. Chyba faktycznie metro było najlepszym punktem komunikacji w tej dzielnicy. Stanąłeś spokojnie na peronie, czekając na przyjazd wagonu jadącego w stronę centrum.

Wilhelmina Jones

Szłaś jakiś czas kolejnymi ulicami. Z karabinkiem pod kurtką i potężnym Desertem czułaś się w miarę bezpiecznie. Nie zmieniało to faktu, że po spotkaniu z tym psychomutantem, nie mogłaś mieć żadnej pewności na kogo jeszcze mogła byś wpaść na tych ulicach. W drodze rozmyślałaś o wszystkim co tam zaszło. Było Ci też trochę szkoda Twoje Barretty, jednak dobrze wiedziałaś, że agencja może Ci dość szybko dostarczyć następną. Myślałaś przez chwilę o wezwaniu taksówki, jednak po wyjęciu z kieszeni telefonu, zauważyłaś, że nie masz tu nawet zasięgu. To była jakaś paranoja, jak w tak dużym mieście mogłaś nie móc nawet zadzwonić. Zrezygnowana schowałaś komórkę z powrotem, dochodząc przy tym do wniosku, że do tak „przyjaźnie” nastawionej dzielnicy, i tak pewnie nikt by nie przyjechał.

[media] http://www.districtdave.co.uk/assets...t__-_small.jpg[/media]

W końcu jednak znalazłaś coś co wybitnie Cię ucieszyło. Wejście do linii metra było dla Ciebie nie lada zbawieniem. Mając za sobą tyle dziwnych przeżyć, przeczuwałaś, że do pełni nieszczęścia brakuje tylko, żeby okazało się, że linia metra od dawna nie funkcjonuje. Twoje wątpliwości rozwiały się jednak szybko gdy zobaczyłaś na peronie pierwsze osoby. Od razu odczułaś falę radości, na myśl, że możesz raz dwa wrócić do swojego mieszkania. Jedyne co musiałaś teraz zrobić to dostać się do centrum. Stanęłaś spokojnie wśród ludzi, czekałaś na przyjazd metra.

Do obojga

Staliście oboje jakiś czas, czekając z niecierpliwością by móc spokojnie wydostać się z tej zapyziałej dzielnicy. Co jakiś czas słyszeliście jadące niedaleko wagony, jednak żaden nie wjeżdżał na waszą stację. Gdy dźwięk z tunelu metra wydobył się po raz kolejny, na peronie na chwilę zgasły światła. Wyglądało to jak zwykle wahanie napięcia. Dobijała was cała ta sytuacja i myśl o tym w jak strasznej dziurze musieliście się znaleźć. Przerwy w świetle powtarzały się co jakiś czas. Lekko zdenerwowani zaczęliście rozglądać się po peronie. W pewnym momencie jedno z was zauważyło, że cała ta stacja, nie ma nawet nigdzie tablicy z nazwą. Wandalizm musiał być tu na strasznie wysokim poziomie, skoro chciało się komuś nawet zabierać coś tak bezużytecznego, jak tablice informacyjne. Światło gasło raz, drugi, kolejny, oboje mieliście już tego wszystkiego serdecznie dość. Mimo całej irytacji nie dało się nie zauważyć tego co działo się wokół was. Raz za razem gdy robiło się ciemno, na peronie stawało się jakby luźniej. Na początku wydawało się, jakby ktoś po prostu wyszedł, czy zniknął za filarem, z czasem jednak widać było wyraźnie, że pozostali czekający nie znikają w racjonalnie wytłumaczalny sposób. Nie musieliście długo czekać, gdy światło zgasło po raz ostatni. Gdy tylko znów zrobiło się jasno, w końcu zobaczyliście wyraźnie siebie nawzajem. Byliście jedynymi osobami jakie pozostały na peronie. Staliście parę metrów od siebie. Patrzyliście po sobie pytająco, wyraźnie chcąc coś powiedzieć. Zanim jednak mieliście ku temu okazję, na stację wreszcie wjechał wagon jadący w stronę centrum.

[media] http://www.psanitra.com/2006/wp-cont...006/subway.jpg[/media]

Zatrzymywaniu pojazdu towarzyszył głośny pisk szorujących o siebie ciężkich metalowych kół i szyn. Gdy tabor się zatrzymał, drzwi otworzyły się całkiem naturalnie. Przez okna widzieliście od razu, że jest tam już spora grupa ludzi. Nagle w jednej chwili, każdy z pasażerów odwrócił się raptownie w waszą stronę. Wszystkie ze skierowanych na was par oczu, zaczęły w tym samym momencie pokrywać się płomieniami. Sekundę później, każdy z „przyjezdnych” wyciągnął przed siebie broń palną wszelkiej maści, od pistoletów po ciężkie karabiny maszynowe. Nie myśląc ani chwili, natychmiast odskoczyliście za najbliższy wam obojgu filar. Gdy tylko przykleiliście się do betonowej konstrukcji, z wagonu rozległ się ogłuszający huk całej fali wystrzałów, rozrywający kawałek po kawałku, chroniący was materiał. Ostrzał był potworny, jednak dobrze wiedzieliście, że z każdą sekundą, wasze szanse maleją coraz bardziej.

[media] http://img23.imageshack.us/img23/5424/metronl.jpg[/media]

(mechanika w komentarzach)
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"

Ostatnio edytowane przez JPCannon : 21-12-2012 o 11:32. Powód: literówki
JPCannon jest offline  
Stary 22-01-2013, 11:34   #16
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Tomas spojrzał na kobietę, zamierzając kazać jej leżeć nisko, ale wyglądała na taka, co jest przyzwyczajona do latających kul, dlatego powiedział tylko.
- Biorę tych z lewej i środek. - Z nadgarstków, wysunął sobie rękojeści mieczy a następnie zniknął pojawiając się jakieś 5 metrów na lewo na wolnej przestrzeni, po czym zniknął znowu.

Teraz pojawił się w wagonie, za plecami tych, którzy ostrzeliwali ich z ciężkich karabinów, jako, że uznał ich za największe zagrożenie. Przyłożywszy rękojeści mieczy do tyłów głowy napastników aktywował broń, wypalając m dziury w głowach.

To był prosty etap, teraz sekunda koncentracji i teleportacja na dach środkowego wagonu. Wyłączył przy tym miecze, aby nie zdradzać swojej pozycji.


Twój manewr zadziałał idealnie, szybka teleportacja pozwoliła Ci cudem uniknąć nawałnicy pocisków latających w powietrzu. Ciała dwóch osób z dziurami w głowach opadły ciężko na podłogę wagonu. Mimo, że normalnie odgłos upadających ciał i karabinów dało by się łato usłyszeć, huk broni był tak wielki, że mało kto zwrócił na niego uwagę. Coś jednak wyraźnie starało się pokierować atakujących was ludzi i pomóc im w namierzeniu swojego celu. Trzech pasażerów mimo hałasu dało radę usłyszeć uderzenie w dach jakie towarzyszyło pojawieniu się na nim mężczyzny. Wycelowali w jego stronę swoją broń i ponownie otworzyli ogień.



Willy w pierwszej chwili uznała faceta za zwykłego użytkownika metra, jednak jego postawa i fakt, że w jednej chwili zniknął jak gdyby nigdy nic, szybko ją otrzeźwiła. Wiedziała, że nie musi się martwić o jego bezpieczeństwo i dobrze by było wyeliminować paru z tych wrednych typów. Przy takiej nawałnicy pocisków nie było mowy o swobodnym wychylaniu się. Nie było innego wyjścia jak wesprzeć się jej zdolnościami. Wilhelmina skupiła się przez chwilę, co w całej tej sytuacji nie było najprostsze. Zaraz potem skierowała delikatnie dłoń w stronę podłogi obok niej. Nagle fragmenty podłoża zaczęły po kolei podrywać się w górę, układając w coś na kształt ściany z malutką szczeliną na środku. Chwilę później fragment podłogi przysunął się do filaru tak, że Jones mogła spokojnie wychylić się i schować za nową osłoną. Gdy tylko pociski zaczęły rozłupywać chroniącą ją barierę, uzupełniała ubytki nowymi fragmentami otaczającego ją chodnika. Kiedy czuła się w miarę chroniona, wyjęła swojego Desert Eagla i postanowiła eliminować przeciwników pojedynczo, jak na zwolennika karabinów snajperskich przystało. Ostrzał nie ustawał ani na chwilę, a w powietrzu unosiła się chmara pyłu z odłupywanych kawałków betonu. Nie były to zbyt przyjazne warunki do strzału, jednak wprawne oko Wilhelminy i tym razem jej nie zawiodło. Strzelała ledwo widząc cel. Co prawda w okół był straszny hałas jednak, jej ucho dało radę wyłapać jęk bólu wydany przez trafioną przez nią ofiarę. Uśmiech odruchowo pojawił się na jej twarzy, a w jej oczach pojawił się błysk jak zawsze gdy wiedziała, że jej przeciwnicy zaraz będą skończeni.


Mimo trafień i faktu, że wasze zdolności powinny zaskoczyć niejednego wroga, wasi przeciwnicy zdawali się w ogóle tym nie przejmować. Wypruwali w was masy naboi z zaciekłością dzikich zwierząt polujących na ofiary. Zdawało się jakby ich magazynki nie miały się nigdy skończyć, a każda osłona w końcu musiała by przepuścić taką siłę ognia. Na szczęście ściana stworzona przez Wilhelmine sprawdzała się świetnie, wyłapując pociski co do sztuki. Odłupujące się kawałki betonu, szybko uzupełniały się innymi, niczym regenerujący się, żywy organizm.

Tomas miał mniej szczęścia. Jego zdolności pozwoliły mu się w ułamku chwili wymknąć z wagonu pełnego szaleńców, niestety nawet jego niezwykłe możliwości nie ochroniły go przed wszystkimi nabojami. Większość z nich przeszywając twardy metalowy dach, nie miała szansy trafić w cel, kilka było blisko, lecz szczęśliwie chybiły o parę centymetrów. W końcu jednak jedna kula przedarła się przez poszycie o ten mały odcinek bliżej Tomasa raniąc go boleśnie w nogę. Ból był okropny, jednak w takiej sytuacji nie było na to czasu i Livskey wiedział, że jeśli szybko się nie pozbiera, to za chwilę będzie mógł teleportować się tylko w kawałkach




Tomas wykorzystał lata doświadczeń w walce oraz wrodzone zdolności, w ułamku sekundy zatamował krwawienie w nodze, usztywnił mięśnie i teleportował się poza dach. Na pobocze dworca, zaraz też znikł, i powił się w środkowym wagonie, za plecami dwóch napastników.

Jego broń była idealna do tego typu zadania, bo wystarczył trafić, a śmierć była pewna. Tak też dwóch następnych pechowców padło trupem. Livskey nie chciał jednak ryzykować długiej walki, teleportacje były z jakiegoś powodu trudne, wymagały większej niż zazwyczaj koncentracji.
Po czym wrócił na dach, tym razem nie wykryty.



Willy widząc kolejne ofiary znikające w wagonie, pod niezwykłymi atakami nieznajomego, poczuła swego rodzaju złość. Stosunek jego pokonanych przeciwników do jej, wyraźnie jej nie pasował. Zazwyczaj starała się za bardzo nie epatować zdolnościami, jednak w tej wyjątkowej sytuacji, uznała, że nikt nie zwróci na nie szczególnej uwagi. Wybór możliwości był dość spory, jednak w każdym planie było jakieś ale. Mogła wyeliminować kilku lecz zawsze pozostawał ktoś jeszcze, a Jones nie znosiła przeciągania takich sytuacji. Z doświadczenia wiedziała, że gdy pierwszy manewr zawiedzie, każdy kolejny potrafi stać się problematyczny. Po namyśle uznała jednak, że serie z dwóch karabinów maszynowych, wystrzelonych z bliska w cztery cele, miało szansę zakończyć całą rozgrywkę. Strzelające do nich stworzenia, nie wyglądały na zbyt słabe, jednak miały w sobie coś z bezmyślnych kukiełek. Wystarczyło, że Willy na chwilę skupiła myśli wokół dwóch strzelców wysuniętych najbardziej na prawo, a Ci jak na życzenie, zaczęli kierować broń w stronę swoich towarzyszy.

-”No a teraz zgodnie ze swoją naturą, zlikwidujcie pozostałych pasażerów w wagonie”- szepnęła w myśli by zaraz potem ogień pocisków zalał resztę osób która do nich strzelała.




Willy mimo ogromnego hałasu, dała radę skupić się na tyle, by wkraść się w umysły oszalałych pasażerów. Proces wydawał się prosty, nie raz używała swoich mocy wcześniej. W tym miejscu jednak nic nie było normalnie, nie mogła jednak przewidzieć, że aż tak silnie wpłynie to na jej zdolności. Kiedy przekazywała do kontrolowanych przez siebie umysłów rozkazy, stało się coś dziwnego. Nagle w jej umyśle pojawiła się para, gorejących żywym ogniem oczu. W tej samej chwili poczuła potworny ból przewiercający jej czaszkę. Nie mogła otworzyć oczu, a jedyne co widziała to oślepiający ją płomień. Zdawał się rozlewać po jej umyśle, jak żywy organizm, sprawiając jej koszmarny ból. Nagle do jej głowy dotarło coś jeszcze. Usłyszała w myślach mroczny, głęboki, gardłowy głos.

-”Nie ładnie Willy, nie ładnie. Ja tu jestem od zabawy marionetkami, nie tyka się nie swoich zabawek bez pytania. Oj oj oj, chyba Ty i Twój kolega zasłużyliście na karę! Uahahahaha!” - Przeraźliwy śmiech był tak koszmarnie głośny, że huk wystrzałów zdawał się być nie słyszalny.

Jones trzymając się mocno za głowę, skuliła się w bólu za kolumną, ledwo dając radę się za nią wczołgać na czas. Jej całą koncentrację szlag trafił, tak jak i jej telepatycznie podtrzymywaną zasłonę. Nie to jednak było największym problemem. Gdy tylko dziewczynie udało się skryć, jej umysł przeszyła fala bólu nie do opisania. Miała wrażenie, że rozdziera jej czaszkę na najmniejsze kawałeczki, które rozsypują się wszędzie wokół niej. To co aktualnie “karało” Wilhelmine, posłużyło się jej umiejętnościami by, podzielić się myślami z jej przyjacielem. Gdy Tomas skrył się bezpiecznie na dachu wagonu, zobaczył tylko kontem oka opadający murek który wcześniej chronił, skrywającą się za nim kobietę. Już wtedy wiedział, że coś jest nie tak, jednak nie miał szansy dłużej się nad tym zastanowić. W chwile później ta sama fala bólu przetoczyła się z umysłu Willy do umysłu Livskeya, częstując go pełnią, tych samych, koszmarnych odczuć. Tomas, mimo swojego nietypowego organizmu odczuł napływającą do niego energie równie mocno jak Jones. Również skulił się w bólu, z trudem utrzymując w dłoniach rękojeści broni. Wszystko to trwało kilka sekund, po czym bardzo powoli zaczęło ustawać. W myślach obojga rozbrzmiał znów ten sam głos.

-”Bawcie się grzecznie, nie chciał bym kończyć naszej rozrywki tak szybko”- Potem głos ucichł, a do waszych uszu znów zaczął powracać odgłos wystrzałów.
 
deMaus jest offline  
Stary 22-01-2013, 16:03   #17
 
ElaOP's Avatar
 
Reputacja: 1 ElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodze
Tomas gdy tylko otrząsnął się z bólu, starał się dalej eliminować wrogów, sprawdzoną już techniką.Pojawienie się przed wagonem po lewej tak by zobaczyć wnętrze, potem skok do środka, atak, na dwóch panów z ciężkimi karabinami po prawej i teleportacja na dach, tym razem prawej strony taboru. Dwa truchła opadające na na podłogę nie miały żadnych szans choćby spostrzec co ich trafiło.

Willy powoli zaczęła otrząsać się z bólu. Jak dotąd nigdy nie zdarzyło jej się by ktoś dostał się do jej umysłu. Zaczynała się obawiać, że niedługo wszystko będzie już możliwe w tym mieście. Po tym co przed chwilą ją spotkało, wolała przez jakiś czas nie używać swoich mocy umysłu. Widziała jednak wyraźnie słabnący za nią filar, a raczej to co z niego zostało. Zresztą bezsilne oczekiwanie, było czymś czego nienawidziła. To ona zwykle przyszpila cel, a nie na odwrót. Miała przy sobie jednak coś na co, jak miała nadzieję, panująca tu moc nie będzie miała wpływu. Jones wstała szybko na proste nogi. Nacisnęła na guzik znajdujący się na krawędzi klamry jej paska, po czym rozpływając się w powietrzu wyskoczyła z za filaru, tak by przypadkiem nie sięgnął jej jakiś odłamek. Starając się nadmiernie nie hałasować, by huk wystrzałów skutecznie zamaskował jej kroki, podbiegła pod ścianę wagonu, tuż pod karabinami wystawionymi przez pozostałych przy życiu dwóch, najgroźniejszych z napastników. Wsunięcie niewidocznych gołym okiem luf MP5 i Deserta przy krawędzi okna, tuż pod ich brody, nie było wybitnie trudne. Szaleńcy zdawali się być całkiem opanowani swoją furią. W następnej sekundzie, z odgłosami wystrzałów zmieszały się kolejne dwa, posyłając pociski prosto w głowy przeciwników.

Gdy kolejne trupy opadły na podłogę wagonu, resztę pasażerów natchnęła jakby jedna myśl. Wszyscy wspólnym krokiem zaczęli cofać się w swoją stronę, ustawiając się do siebie plecami. W kolejnym ruchu podnieśli jednocześnie pistolety przed siebie, oczekując na wasze działanie.

Tomasa zaskoczyło nagłe wstrzymanie ognia, ale może napastnikom skończyła się amunicja. Gdyby to on był na ich miejscu to zostawił by sobie kilka pocisków, dał przeciwnikowi złudne poczucie bezpieczeństwa a potem rozwalił mu głowę.

Livskey postanowił działać, w oparciu o założenie, że walczy z sobą. W końcu jak do tej pory, był najgroźniejszym przeciwnikiem jakiego spotkał, reszta była gorsza, inaczej to on by nie żył.

Teleportował się bezpośrednio przed wagon, tak aby dać szansę na reakcję, ale nie dość na strzał, a następnie, gdy odwrócili się w jego stronę, skoczył za przeciwników, przyłożywszy miecze dwóm do pleców, włączył je, dezaktywował broń, przy dźwięku padających ciał i teleportował się nad wagon, w najdalsze miejsce od napastników.

Willy nawet z przewagą niewidzialności, nie była chętna do otwartej konfrontacji. Po tym co ją spotkało za filarem, wolała nie ryzykować ani przez chwilę. Nie chcąc narazić się na trafienia, wychyliła nad krawędź okna tylko kawałek głowy, tak by dojrzeć przeciwników. Gdy znaleźli się w polu jej wzroku, wsunęła po cichu lufę swojego karabinku MP5, wycelowała swoim celnym okiem, by chwilę po tym wypruć w dwóch pozostałych wrogów salwę amunicji. Obaj nie mieli szans na reakcję gdy zalały ich pociski. Po wszystkim zdawało się, że ostatni padając na ziemię, miał w sobie jeszcze resztki życia. Jones miała zamiar zaraz go ich pozbawić

Jeden z trafionych padł bezsilnie na ziemię. Kule przebijające jego kark i klatkę wyrządziły wystarczające szkody by zakończyć jego żywot. Drugi napastnik dostał pociskiem w plecy. Kula musiała trafić wyjątkowo dobrze bo człowiek zaczął kulić się na podłodze w najwyraźniej ostatnich odruchach życia. Facet wciąż zipał ale wyraźnie były to ostatnie chełsty powietrza jakie łapał. Nagle do waszych umysłów znów trafił znany wam głos.

-"Oni już mi się nie przydadzą. Gratuluję tak widowiskowej potyczki."-

Po tych słowach ciało ostatniego ocalałego z jatki zaczęło dygotać w konwulsjach by chwilę potem spocząć na zimnej podłodze wagonu w całkowitym bez ruchu. Oboje nie traciliście czujności ani na chwilę, jednak utrzymując swoje pozycje przez parę kolejnych chwil, zaczynaliście czuć się coraz pewniej. Najwyraźniej to co było sprawcą całego tego ataku, na jakiś czas wam odpuściło.


Po całym zajściu na peronie metra, Willy ani na chwilę nie miała zamiaru opuszczać gardy. Pomimo, że mężczyzna jej pomógł, nie czuła się na tyle bezpiecznie by naprawdę mu zaufać, przynajmniej do czasu kiedy przeskanuje jego myśli.

-Hej Ty tam, gdziekolwiek jesteś, złaź na peron i gadaj coś za jeden!-
co prawda Jones widziała wcześniej, że facet pojawiał się parę razy na dachu wagonów metra, trudno w końcu było nie zauważyć jego świecących żarówek w dłoniach. Nie chciała jednak ani na chwilę się zdradzać i wolała pozwolić mu sądzić, że ma przewagę. Nie wyłączała kamuflażu i celując z karabinku w dach, bardzo ostrożnie oddalała się od wagonu, tak by nie pozwolić mu namierzyć swojej pozycji. W między czasie zaczęła już skanować otoczenie, by zaraz potem namierzyć jego umysł. Wciąż tu był, czuła go bardzo wyraźnie. Widząc jego zdolności w akcji, domyślała się, że jej karabinek może nic nie zdziałać. Mając to na uwadze, trzymała swoją moc w pogotowiu, by w razie jakichkolwiek problemów przejąć kontrolę na mężczyzną i dogłębnie go przesłuchać.

By nie wyjść na agresorkę postanowiła też powiedzieć parę słów spokojniej. W końcu facet pomógł jej w niezłym bajzlu. Poza tym ten dziwny głos w głowie sugerował, że oboje są celem i, że to coś sądzi, że współpracują.

-Pokaż się spokojnie na peronie, a nic Ci nie zrobię. Należę do służb specjalnych. Cokolwiek nas tu spotkało, zapewne dotyczy nas oboje i razem powinniśmy rozwikłać tą całą sytuację. Czekam na Twój ruch. – Starała się by jej głos tym razem brzmiał jak najbardziej przyjaźnie. Poza tym naprawdę zależało jej, żeby w końcu dowiedzieć się co się dzieje w tym pokręconym mieście. Facet który umie się teleportować i ma jakieś kosmiczne gadżety, rodem ze star warsów może jej w tym naprawdę pomóc.

Tomas spokojnie schował swoje zabawki na powrót w nadgarstkach, po czym wyprostował się na dachu i teleportował do wnętrza, teraz było znacznie łatwiej.

Poprawił mankiety koszuli, nie odpowiadając na razie na głos znikąd.
- Ja się nie kryję, -odpowiedział po chwili przyglądając się trupom i broni przez nich pozostawionej. Schylił się i zabrał dwie sztuki pistoletów, które wetknął za pas. Zawsze warto zebrać broń, z którą nie jest powiązany aktem zakupu. - Proponuję się zmyć i na spokojnie porozmawiać. Zapraszam do mnie. – powiedział teleportując się poza pociąg w okolicę rozwalonej kolumny i odwracając się. - Służby czy nie, wątpię, aby po znalezieniu pani w tym miejscu była Pani nadal przydatna przy rozwiązaniu tej sprawy. Bardziej prawdopodobne, że na kilkanaście lub kilkadziesiąt godzin, utknie pani gdzieś w systemie – zakończył z uśmiechem i ruszył w stronę schodów. Livskey cały czas pozostawał czujny, teraz kiedy na spokojnie mógł przemyśleć, co zaszło, to głos mówił o zabawie marionetkami, więc ta kobieta miała pewne umiejętności, ale z tego co wiedział, to wymaga kontaktu wzrokowego, więc zamierzał jak tylko coś poczuje skoczyć za jakiś filar.
 
ElaOP jest offline  
Stary 23-01-2013, 12:17   #18
 
JPCannon's Avatar
 
Reputacja: 1 JPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputacjęJPCannon ma wspaniałą reputację
Willy nie miała powodu by w pełni zaufać nieznajomemu mężczyźnie, zwłaszcza po tym co widziała w jego wykonaniu. Jednak po całym zajściu na peronie, zostawanie na nim nikomu nie wydało by się dobrym rozwiązaniem. Po za tym każda informacja jaką mogli się między sobą podzielić, na temat całego tego zamieszania, mogła okazać się bezcenna. Idąc razem w stronę schodów waszą uwagę jeszcze przez chwilę przykuła poświata światła padająca na ścianę. Źródłem okazało się wnętrze wagonu z którego teraz wydobywały się falę płomieni. Oboje wiedzieliście już co stało się z ofiarami jatki w metrze. Patrząc po sobie nawzajem mieliście już pewność, że dla żadnego z was nie jest to zaskakujący widok. Stawało się dla was jasne, że wasze spotkanie na pewno nie było przypadkowe.

Wychodząc ze stacji zobaczyliście coś co na chwilę was zamurowało. Kiedy schodziliście wcześniej na dół, byliście w jakiejś wyludnionej, zapyziałej dzielnicy, gdzie spotkanie kogokolwiek graniczyło z cudem. Teraz zamiast tego przed wami widniała tętniąca życiem dzielnica, pełna aut i mieszkańców.

[media] http://1.bp.blogspot.com/_q67fCQy6Hx...t-portland.jpg[/media]

Gdy odwróciliście się na chwilę by spojrzeć na podziemie metra, zobaczyliście najnormalniej w świecie funkcjonujący środek transportu. Wyglądało to zupełnie tak jak gdyby nic się tutaj nie stało. Mimo wszystko oboje chcieliście się stąd w końcu wydostać. Tomas złapał przejeżdżającą obok was taksówkę, wsiedliście i ruszyliście w stronę jednego z jego apartamentów.
Gdy jechaliście na miejsce odezwał się telefon Wilhelminy. Głos w słuchawce nie wydawał się być znajomy.

-Witam Pani Jones. Poinstruowano mnie bym przekazał Pani dane z autopsji ciał znalezionych niedawno przez policję. Podobno jest Pani zainteresowana całym śledztwem. Z sekcji wynika, że osoby te zmarły w skutek postrzałów i tortur przy użyciu rozgrzanych prętów, użyto ich głównie na plecach ofiar. Kaliber pocisków wyjętych z ciał odpowiadał broni typu standardowe uzi lub karabin MP5 a do tego jakiś większy pistolet lub rewolwer. Po śmierci, przypalano je ogniem i i cięto na kawałki. Z zawartością ich czaszek było coś nie tak. Nie umiem dokładnie stwierdzić jak to się stało, w każdym razie ich mózgi wyglądają tak jakby ktoś wprowadził im mini palnik i przypalił go od wewnętrznej strony. Może wprowadzono im jakieś urządzenie przez ucho, niestety nie znalazłem w nich uszkodzeń, więc nie mam aktualnie pomysłu co się mogło stać. W każdym razie to wszystko z mojej strony. W razie pytań proszę kontaktować się z osobą odpowiedzialną za śledztwo.-

Po wysłuchaniu listy obrażeń zadanych ofiarom Willy przez chwilę rozmawiała jeszcze z mężczyzną o szczegółach tożsamości ofiar. Niestety uzyskane informacje nie były zbyt przydatne. Standardowo okazało się, że były to osoby w różnym wieku, obu płci które nie miały nawet szans się znać. Jones domyślała się, że po zajściu w metrze standardowe metody śledcze nic nie dadzą w tej całej sytuacji. Miała wrażenie, że to coś co tym wszystkim kieruje, samo decyduje o tym czy dać im się znaleźć czy też nie. Aktualnie wyglądało to tak jakby to oni byli czyimś celem, a nie na odwrót. Po kilkunastu minutach dojechaliście do apartamentu, gdzie mogliście w końcu odetchnąć i spokojnie porozmawiać.
 
__________________
"Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
JPCannon jest offline  
Stary 11-02-2013, 10:26   #19
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Apartamenty Tomasa byłby niewielką rezydencją lub dużym domem w jeden z lepszych dzielnic. Bramy nie pilnował strażnik, ale elektronika, dlatego kiedy podjechali na podjazd prowadzący do wejścia kazał zatrzymać się taksówkarzowi, zapłacił i ruszył na piechotę wystukując kod w panel przy furtce.
- Zapraszam - powiedział do nieznajomej, z którą w taksówce nie zamienił słowa. Całą drogę był zajęty sprawdzaniem poczty i odpisywaniem na nią. Sprawiał wrażenie całkowicie nie poruszonego tym co wydarzyło się w metrze.

Od furtki do domu droga minęła dość szybko, bo i nie było to więcej niż 50 metrów. Cała jednak trasa była porośnięta kilkumetrowymi drzewkami, zasłaniającymi dom. Dopiero kiedy wyszli zza niej oczom nieznajomej ukazał się nowoczesny budynek.



Tomas ruszył do wejścia od tarasu i wszedł prosto do salonu.
Po lewej od wejścia znajdowała się duża biała skórzana kanapa i trzy fotele. Po między nimi szklany stół na którym leżało dość dużo elektroniki. Laptop dwa smartfony i dwa tablety. Za tym wszystkim na ścianie wisiał olbrzymi telewizor. Po prawej natomiast znajdowała się kuchnia, duża wyspa z płytą, oraz tylna zabudowa. Max ruszył do kuchni i powiedział.

- Hi galaxy, Połącz z domem i wyszukaj wiadomości o strzelaninie na Chicago Street i stacji metra. Bye galaxy - odwrócił się w tym samym momencie w którym ożył ekran na ścianie wyświetlając stronę z wiadomościami. - Coś do picia? - Zapytał - Przy okazji nazywam Tomas Livskey, to mój dom. Nie mam ochoty na pracę dla służb, oraz nie pozwolę się szantażować i do takiej pracy zmusić. Teraz proponuję drinka i spokojną rozmowę o faktach. - Odwrócił się spoworotem do kuchni i z szafki wyjął grubą niską szklankę, z lodówki wrzucił do niej kilka kostek lodu, i zalał dobrą whiskey. - Co dla pani, wino, piwo, coś mocniejszego? - podniósł lekko butelkę.


Wilhelmina w życiu nie znała bardziej nadętego i bufoniastego faceta. -Nazywam się Wlhelmina Jones i wolę wodę. Jestem na służbie.- Cała posesja i sprzęt nie zrobiła na niej wrażenia. Bywała już w lepszych salonach a fakt, że wszystko w salonie było w liczbie podwójnej prócz wielkiego tv świadczyło chyba o jednym...rękompensata za inny mniejszy sprzęt.

Willie nie przejmując się zanadto pokazem mężczyzny postanowiła skorzystać z chwili spokoju by poinformować baze o straconym sprzęcie. Sms który pisała dla prostego człowieka wydawał by się tylko stekiem bez sensownych cyfr, jednak dla członka agencji była to jasna informacja o utracie sprzętu i prośbie o przysłanie nowego. Znając możliwości swojej placówki najpóźniej za dwa dni skrzynia z nową Barettą powinna na nią czekać w jej mieszkaniu.



- Z lodem? Gazowana? Zawsze myślałem że agentom pokroju Bonda wolno pić na służbie. - powiedział sięgając po wysoką szklankę, i czekając na informacje odnośnie wody. - Do rzeczy jednak. Przyjechaliśmy tu, w celu wymiany informacji i ewentualnego zawiązania współpracy. Żeby przełamać lody, a i nie tracić czasu zacznę. Tylko jedną sekundkę. Hi Galaxy, Text “Duża, połówka Vincenzy i połówka peperoni, sos czoskowy. Livskey” wyślij Pizza Vesuvio. Bye galaxy. Mając już wodę, whiskey i swoją szklankę ruszył do jednego z foteli. postawił wszystko na stoliku, wyjął także dwa pistolety, zdobyczne i dwa swoje, które odłożył uprzężą na wolny fotel.
- Już jestem cały pani. Zaczynając od początku. Sprawą zająłem się dziś, zarząd jednej z moich firm poinformował mnie o tym, że akcje lecą mi na dół. Przyczyną jak się okazało były nie wyjaśnione morderstwa w okolicy jednej z fabryk. Odwiedziłem kilku czołowych członków podziemia
- przy wcześniejszych słowach miał poważną minę, przy ostatnim zdaniu się uśmiechną. Po chwili jednak powaga wróciła na jego twarz. - Dark Night planuje jakąś dużą akcję w ciągu tygodnia, określił to jako ostateczne rozwiązanie problemu 667. Podejrzewam, że się przeliczy, ale nie należy go nie doceniać. Dark jest jak podejrzewam mutantem, jest cholernie silny, i nie ma opcji, aby zawdzięczał to wyłącznie treningom. Ma na pewno też jakichś mutantów na swoich usługach. Pewnie to oni zostaną wysłani do tej roboty, bo Night zdaje sobie sprawę z skali wyzwania. Marko Polo nic nie wie, chętnie by się ich pozbył, ale chwilowo mu nie przeszkadzają, a że przeszkadzają mnie, to jest mu to na rękę. Ostatni ważniak będzie miał info za tydzień. Zazwyczaj informacje od niego są dokładne choć kosztują niemało. - upił odrobinę whisky i ciągną dalej - Co do dalszych działań dnia dzisiejszego, to jadąc do Dark Nigha spotkałem trzech patałachów. Jeden przejawiał ciekawą mutację, albo moc magicznopodobną, kiedy był pod władzą tego telepaty, czy innego manipulatora. Zapłonęły jego ręce, zyskał przy tym olbrzymią siłę, przebił się przez maskę i silnik mojego auta. Po ich śmierci zmienili wygląd, dość drastycznie. - sięgnął po najbliższy tablet i wpakował do niego kartę pamięci. Zaraz też na telewizorze pojawił się filmik, z martwymi ciałami , a po chwili kiedy wyjął telefon ekran podzielił się na dwie części ukazując nagranie z rejestratora drogowego, pokazujące chwilę przed atakiem i zniszczenie samochodu. - Z tego powodu znalazłem się w metrze. Dalszą część już widziałaś. Teraz co do domysłów. Mamy do czynienia z dość dobrym moim zdaniem władcą umysłów, czy dla uproszczenia telepatą. Ilość opętanych i zmodyfikowanych jest imponująca. Zwłaszcza, że nie oszukuje tylko zmysłów odbiorców, a zmienia ich naprawdę. Nie dał by rady oszukać kamery, przynajmniej wedle mojej wiedzy. Poza tym w momencie śmierci odrzucałby zmiany, aby bardziej się skupić. A trupy odzyskują formę dopiero po tym jak on zdecyduje. Osobiście rozważałbym teraz zaszycie się gdzieś, albo wyjazd i poczekanie na efekty pracy Dark Nighta, ale coś czuję, że wyjechanie z miasta może być trudne. Co zaś się tyczy Ciebie, to pewnie nie masz ochoty czekać, a wręcz nie możesz. Mogę zapytać jakie służby reprezentujesz, bo przecież nie FBI, ani CIA, oni raczej byli by przewrażliwieni posiadając telepatę w swoich szeregach, poza tym nie lubią się afiszować z zabawkami pokroju tego kamuflażu. - upił kolejny łyk i dodał - wybacz gadatliwość, ale przywykłem do konkretów i skutecznego działania. Długie życie nauczyło mnie nie bawić się w subtelności kiedy sytuacja nie jest subtelna. Hi Galaxy wyświetl wyniki wyszukiwania, bye galaxy. - Zerknął na ekran.
 
deMaus jest offline  
Stary 11-02-2013, 19:54   #20
 
ElaOP's Avatar
 
Reputacja: 1 ElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodzeElaOP jest na bardzo dobrej drodze
Willy starała się spokojnie słuchać Tomasa. Nie było to jednak łatwe. Jego wypowiedzi nie nazwała by gadulstwem, lecz najzwyklejszym słowotokiem. Jakby tego było mało czasem gdy jest zmęczona, jej zdolność odczytu myśli uruchamia się trochę bez jej wiedzy. W związku z tym poza natłokiem słów atakującym jej uszy, jej umysł zalała też fala myśli tworzące wypowiedzi, chwilę później wydobywające się z ust Livskeya. W pewnym momencie przymknęła oczy i wzięła kilka głębszych wdechów chcąc się trochę uspokoić.

-Wiesz co, poproszę jednak do tej wody aspirynę, te wszystkie wydarzenia przyprawiły mnie o straszny ból głowy- Willy nie miała ochoty traktować po chamsku swojego jak narazie jedynego informatora, wolała więc zwalić winę na stres i akcję w metrze.

Informacje od mężczyzny były już czymś, co mogło jej się przydać. Konkurencyjny gang miał zamiar zająć się całą sprawą. Willy w sumie nawet w pełni nie była pewna swoich rozkazów. Miała tylko wyjaśnić sprawę w S.Louis i w razie potrzeby pozbyć się problemu. Jeśli ta cała sytuacja była jak kolwiek spowodowana wojną gangów, to właściwie nie miała tu nic do roboty. Grupy prędzej czy później pozbyły by się siebie na wzajem i jej cała misja nie miała by dalszego sensu. Coś jej jednak podpowiadało, że takiej sieczki, na jaką trafili w metrze nie wywołał by byle mutant. Sama była dumna ze swoich zdolności, miała jednak świadomość, że w życiu nie dała by rady opanować 12 umysłów na raz.

-To do jakiej agencji należę pozostawię sobie, w gruncie rzeczy już sam fakt, że wiesz, że do jakiejś należę jest nadmiarem informacji. Oczywiście nie zmuszam Cię do współpracy, miej jednak świadomość, że do takich "problemów" jak sam widzisz nie wysyłają jakiś detektywów z garniturkach. Jasne jest, że nikt nie będzie chciał się chętnie dzielić tego typu informacjami. Po to wysyła się osoby takie jak ja i mi podobne, by zdobyć informację, nawet jeśli druga osoboba nie ma zamiaru się nimi dzielić. Mimo wszystko poza informacjami zapewne przyda mi się tu jakiś kontakt w mieście i pomoc kogoś Twojego, nietypowego, rodzaju. Jeśli zaś chodzi o Twoje informację z podziemia, to moim zdaniem grupka Dark Knighta może mieć nie lada kłopot z 667. Nie wiadomo jak wiele osób mogą kontrolować. Z doświadczenia wiem, że wystarczy włamać się do jednego czy dwóch umysłów całej grupy, żeby powystrzelali się przerażeni na wzajem. Grupa, grupą, ale jak przychodzi co do czego i tak każdy chce ocalić własny tyłek. Z drugiej strony znam swoje możliwości i wiem, że nawet gdybyś miał w zanadrzu dużo więcej niż pokazałeś w metrze, to sami nie damy rady całemu gangowi psychopatycznych mutantów. Również miałam nieprzyjemne spotkanie z jednym z nich i wnioskuje, że mają ich w gangu jeszcze wielu. Moim zdaniem dobrze będzie przeczekać spokojnie ten tydzień. Wtedy wyjaśni się znacznie więcej niż sami mogli byśmy się dowiedzieć w tak krótkim czasie. Jeśli zdobędziesz informacje od swojego "drogiego" informatora, to również chętnie, w zamian za nie dorzucę Ci to czego sama zdążyłam się dotąd dowiedzieć o gangu. O ile oczywiście te drogie informację będą coś kolwiek warte.

Willy dobrze znała procedury postępowania jeśli chodziło o negocjowanie ze świadkiem. Nigdy nie było pewności, że nie jest on bardziej zamieszany w to wszystko niż chce zdradzić. Warto jednak było dać mu jakieś nisko wartościowe informację by nie poczuł się wykorzystywany, a i po to by chciał dalej kontynuować współpracę. Jones już teraz mogła przeskanować jego umysł, jednak wolała pozostawić to ostateczności, gdy będzie posiadał więcej przydatnych informacji.



- Ok. Nie chcesz, nie musisz mówić, aż tak mi nie zależy, zresztą wiedząc więcej o twojej organizacji musiałbym coś z tym robić, a ostatnio nie mam ochoty na więcej atrakcji. przyda mi się kilka lat spokoju. To co chciałbym wiedzieć, to na jakie wsparcie z twojej strony mogę liczyć, jeśli zaczniemy współpracować i napatoczymy się na policję, lub FBI. Innych się nie spodziewam. Chodzi dokładnie o to, czy masz dość władzy, aby wytłumaczyć posiadanie niezarejestrowanej broni i jej ewentualne uzycie, przez kogoś kto nie istnieje? Załatwianie całego gangu nie powinno być konieczne, sądzę że wystarczy zdjąć ich szefa, a reszta się wyłączy. – Tomas najwyraźniej nie przejął się faktem, że nie dostał nic, a wręcz oberwał czymś co można by uznać za potwarz. On dzieli się informacjami, a ona mówi mu, że jak będzie miał więcej to może mu coś powie. Normalnie takie negocjacje były by skazane na szybki koniec. - Rozgość się, jak potrzebujesz neta to śmiało korzystaj, ja pójdę się przebrać, i poszukać aspiryny. Łazienka jest po lewej w tamtym korytarzu. – powiedział wstając.

Wychodząc zerknał jeszcze na ekran, który wyświetlał popularna stronę informacyjną i wiadomość o kupie ciał.
- Nie będąc zbyt przesądnym, nie sądzę, aby był w to zamieszany bóg, ale istnieją rodzaje mocy, zwiększające siłę i potęgę, a opierające się na żywych ofiarach. Możesz sprawdzić czy policja nie powie ci czegoś więcej o tym magazynie? – zapytał wskazując na ekran.

Jones w myślach starała się zebrać wszystkie dotąd zebrane fakty do kupy. Wszystko to było jednak tak irracjonalne, że nie przewidywała szybkiego rozwikłania całej zagadki.

-O pozwolenia się nie martw, potrafię być bardzo przekonująca. Jak dotąd nawet nie świecąc legitymacją, dawałam sobie radę w każdej sytuacji.

Słuchając słów Livskeya gdy wstał z fotela, przypomniała sobie telefon z taksówki. Miała coraz większą kupę informacji, które nie miały żadnego, logicznego wytłumaczenia. Biorąc to pod uwagę jasne było, że nie da się ich tak łatwo razem powiązać.

-Mogła bym...dam Ci znać jeśli dowiem się czegoś ciekawego....jak tylko przyniesiesz informację z podziemia – Willy uśmiechnęła się pod nosem, puszczając Tomasowi oczko, wyraźnie podkreślając, że niczego nie dostanie do puki nie dostarczy jej więcej danych. Później siedziała w ciszy, czekając na aspirynę i przeglądając wiadomości dnia.



- Typowy schemat zachowania rządowych - odpowiedział z lekkim chichotem idąc w kierunku schodów - zaproś do domu, podziel się informacją, daj wodę znajdz aspirynę i jeszcze każe czekać tydzień. I wy chcecie, żeby ludzie wam ufali – słowa stopniowo cichły, ale nie było w nich wrogości, czy złości, raczej rozbawienie. Chyba nie spodziewał się niczego innego.

Będąc na górze, wziął szybki prysznic, dając gościowy czas na ewentualne przeszukanie dołu. Potem zmienił wygląd na swój naturalny, czyli na Tomasa Livskey, szanowanego bizmesmena, bogacza i ekscentryka. (zmiana z ruska na Craiga) Z niewielkiej apteczki zabrał pudełko aspiryny i ruszył na dół.

Tomas wrócił po jakichś dwudziestu minutach, przebrany w świeży garnitur, z lekko mokrymi włosami, niosąc pudełko aspiryny.
- Zamknięte jak widzisz, nie musisz się martwić, że czegoś dosypałem. –

Wilhelmina patrzyła przez chwilę na mężczyznę podającego jej pudełko. Zamyśliła się przez chwilę szukając najwidoczniej jakiegoś haczyka.

-A Pan to?-Spytała wprost nie ciesząc się nadmiernie z ilości obcych mężczyzn znajdujących się w tym


- No tak. Nazywam się Tomas Livskey, ale demonstracja będzię łatwiejsza. – nagle jego włosy zmieniły kolor, wydłużyły się. Cało zmalało i już po sekundzie przed Willy stała jej dokładna kopia, tylko w garniturze Tomasa. - Mam wiele talentów. Między innymi dlatego mówiełem, że nie pozwolę się zmusić do niczego. Po prostu wasza agencja nie będzie mnie w stanie znaleźć, a jak za bardzo zajdzie mi za skórę, to mogę zniknąć, albo pojawić się jako senator, prezydent, czy ktoś w inny z uprawnieniami. Ale osobiście wolę życie prywatnych inwestorów. Mają o wiele więcej swobody i o wiele więcej władzy. Dlatego proszę się nie obawiać, niczego z mojej strony, ani podobnych do mnie. Wedle mojej wiedzy jestem jedyną osoba z takimi możliwościami, a mam naturalny talent do rozpoznawania mnie podobnych i żyję już dość długo, aby mieć pewność. – W tym momencie zadzwonił dzwonek, i na ekranie pojawiła się twarz, dostawcy pizzy. - Hi galaxy open gate. End Galaxy. – kiedy skończył wydawać polecenie wyglądał już na powrót jak Livskey. - Zaraz wracam. – Po czym ruszył do drzwi.

Willy dość zaskoczona obserwowała jak ciało mężczyzny zmienia się na...kobiece. Przez chwilę miała ochotę szybko chwycić za broń, nie będąc pewna czy to nie kolejny opętaniec. Słysząc jednak nonszalancję i przemądrzałość w głosie stojącej przed nią kopii jej samej, szybko się uspokoiła, to napewno nadal był ten sam facet.

-Nie czuj się aż tak znowu nieuchwytnie...Tomas, czy jak tam Ci inaczej akurat pasuje. Może i Ty nie znasz podobnych sobie, ale moim zadaniem jest znać. Wierz mi, nie wielu jest zmiennokształtnych na tym świecie, o których nie wiedział by rząd. Było by to stanowczo zbyt duże ryzyko. Nie znam jednak wszystkich mutantów o których wie agencja, także nie musiałam mieć pojęcia akurat o Twoich zdolnościach. Masz jednak lekkiego pecha. Możesz zmienić wygląd tysiąc razy, a Twój umysł nadal będzie posiadał te same myśli, po których ja i mi podobni mogą łatwo Cie zdemaskować. Nie przyszłam jednak tutaj by przekomarzać się w temacie kto co potrafi. – W tym momencie zadzwonił dzwonek. Gdy usłyszała o pizzy żołądek przypomniał jej, że w pędzie dnia zapomniała dziś cokolwiek zjeść.

-Chętnie poczęstuje się pizzą, jednak jeśli w temacie 667 to będzie na razie wszystko, to chętnie się potem zmyję. Wymienimy się kontaktami i w razie nowych śladów jakoś się zgadamy. – Jones utrzymywała miłą atmosferę rozmowy. Mimo, że wywyższanie się Livskeya lekko ją drażniło, to w głębi cieszyła się, że ma po swojej stronie kogoś świadomego swojej wartości. Nic by jej nie przyszło z jakiegoś maminsynka, który bał by się wyjść z domu. Biorąc to pod uwagę, jak i świadomość, że sama nie była szczególnie wylewna i pomocna, chciała by chociaż rozmowa do końca potoczyła się w miarę przyjemnie.


Po wymianie informacji, Willy i Tomas zjedli razem pizze rozmawiając jeszcze chwilę, po czym wymienili się numerami i każdy ruszył za swoimi sprawami.
 
ElaOP jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172