Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-12-2012, 17:48   #1
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
[Mini sesja] - "Sąsiedzi"

10 grudnia 2012, Nowy York
Śnieg sypał intensywnie od kilku już dni. Ulice były więc pokryte gruba warstwą białego puchu. Służy porządkowe nie dawały sobie rady z zalegającymi zwałami śniegu. Na dodatek z każdym dnie było coraz mroźniej. Jakby na złość wszystkim naukowcom, którzy w mediach uparcie propagowali tezę o globalnym ociepleniu.
Mieszkańcy Wielkiego Jabłka byli więc rozdrażnieni i nerwowi. Niektórzy nawet bardzo.

- Do wszystkich radiowóz w pobliżu 37 Zachodniej. Zgłoszenie o awanturze domowej. Prawdopodobnie użyta została broń palna. Potrzebna pilna interwencja. Powtarzam...

Zgłoszenie o awanturze odebrały dwie jednostki o numerach 1635 i 1685. W jednym z nich akurat przebywała ekipa telewizyjna kręcąca serial dokumentalny o pracy nowojorskiej policji.
Henry Kovalsky dziennikarz odpowiedzialny za prowadzenie narracji w serialu, poczuł ukucie w sercu. Adres był zbieżny z adresem kamienicy której mieszkał jego ojciec. Przez chwilę zastanawiał się, czy przypadkiem ojczulek nie wplątał się w jakąś awanturę. Często darł koty z różnymi sąsiadami. Jego zdaniem kamienica, jak i całe miasto schodziło na psy. Coraz więcej było nielegalnych imigrantów i przyjezdny. Prawdziwych nowojorczyków można było policzyć na palcach jednej ręki. Frank Kowalsky należał do jednych z tych nielicznych.
Dla Williama Evansa był to kolejny rutynowy dzień w pracy. Stojąc za kamerą widział już różne rzeczy. Nie spodziewał się niczego wyjątkowo po tej dość typowej interwencji. Ot, kolejna zwykła domowa awantura. Pewnie jakiemuś czarnemu puściły nerwy i zaczął strzelać w sufit.
Porucznik Brenda Leigh Johnson i jej partner Mike Miller, młody funkcjonariusz dopiero, co po akademii zatrzymali się przed starą kamienicą. Po przeciwnej stronie obok zakładu fryzjerskiego zebrał się już mały tłumek gapiów.
- To jakiś wariat - krzyknął jakiś mężczyzna do wysiadających z radiowozu policjantów - Zdejmijcie czubka i będzie po krzyku.

Ani Brenda, ani Mike nie zdążyli odpowiedzieć, gdyż od drugiego końca ulicy nadjechał kolejny radiowóz na sygnale. Mike ucieszył się, że będą mieli wsparcie. To były dopiero jego pierwsze tygodnie pracy na ulicy i jeszcze nie czuł się pewnie. Brenda miała wręcz przeciwne uczucia. Nie lubiła, gdy ktoś wtrąca się jej sprawy, a obecność drugiego patrolu jasno oznaczało, że ktoś będzie musiał przejąć dowództwo.

W drugim radiowozie także była podobna para policjantów. “Świeżak”, który dopiero co skończył akademię, niejaki Nicolas Meyers oraz jego partner Francis O’Hara zwany “Żigolakiem” Gość miał niezwykle wysokie mniemanie o sobie i nie odpuszczał żadnej ładnej funkcjonariuszce. O O’Harze krążyły różne plotki, ale ciężko było powiedzieć ile w nich jest prawdy.
- O! Brenda! Widzę, że też masz sierściucha na pokładzie. Bez urazy młody, ale wiesz jak jest. O nie! I jeszcze paparazzi ze sobą ciągniesz. Co to jest jakiś policyjny Big Brother? Ile panowie płacicie za odcinek, bo muszę się chyba skontaktować z moim agentem. Musi mi doradzić na ile wycenić mój zajebiście seksowny wizerunek, he he.

Rudolf Kowalski rzadko odwiedzał syna. Dzisiaj akurat coś go naszło i wyprał się do tej zapyziałej kamienicy, by odwiedzić Franka. Sam nie wiedział dlaczego tak naprawdę przy takiej pogodzie zdecydował się na przejazd przez całe miasto, by spotkać się ze swym pierworodnym. Nigdy się jakoś specjalnie dobrze nie dogadywali, a od śmierci jego żony, a matki Franka jeszcze bardziej się od siebie oddalili. Mimo to dzisiaj poczuł potrzebę pogadania z synem. I wszystko szło całkiem dobrze. Wypili po Budweiserze i gawędzili o baseballu, gdy nagle ktoś za ścianą zaczął się niemiłosiernie drzeć. Klął, wrzeszczał a na dodatek po chwili dało się słyszeć jęki jakieś kobiety i huk tłuczonych naczyń. Gdyby Rudolf był młodszy sam pewnie, by poszedł nawrzucać niesfornemu sąsiadowi. Jednak już nie te lata. Na szczęście Frank podniósł się i ruszył do drzwi:
- Zaraz uciszę skurwysyna - rzucił wychodząc.
Nie minęły dwie minuty, a zza ścianą padły strzały. Rudolf poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Tego się nie spodziewał. Mieszkał od urodzenia w tym mieście i niejedno widział, ale nadal nie przywykł do strzelanin i ulicznych zabójstw. Złapał za telefon i zawiadomił policję.
Gdy tylko odłożył słuchawkę zaczął chodzić nerwowo po mieszkaniu, co chwilę wyglądając za okno. Zza ścianą było niepokojąco cicho. Cisza ta przerażała Rudolfa. W końcu zobaczył, jak pod kamienicę podjeżdżają dwa radiowozy.

John Marshall siedział w taksówce i nudził się. Pogoda nie sprzyjała jego pracy. Śnieg nie przestawał padać, a ulice nadal były zasypane i nieprzejezdne w większości przypadków.
John uruchomił radio i ustawił je na policyjną częstotliwość. Ten gadżet często pomagał mu uniknąć korków, a także kilka razy poważnych kłopotów.
Tym razem było wręcz przeciwnie. To, co usłyszał sprawiło, że w momencie odpalił silnik i ruszył w kierunku mieszkania brata. Według meldunków w kamienicy Billa doszło do jakieś awantury i to właśnie jego brat jest podejrzany o jej wszczęcie, a na dodatek ponoć ma broń.
Taksówkarz pojawił się na 37 Zachodniej zaraz za dwoma radiowozami. Policjanci właśnie stali na chodniku i zapewne omawiali strategię postępowania.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 11-12-2012 o 17:50.
Pinhead jest offline  
Stary 11-12-2012, 17:58   #2
 
t0m3ek's Avatar
 
Reputacja: 1 t0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znanyt0m3ek wkrótce będzie znany
Nicolas nie komentował zachowania swojego nowego partnera, nie chciał mu podpaść, w końcu dopiero co zaczął pracę. Wysiadł z radiowozu i przywitał się z Brendą.
- Pani porucznik. - Kiwnął głową i założył swoją czapkę, a kiedy dojrzał swojego kolegę z akademii uśmiechnął się.
- Cześć Mike! - Po tych słowach swój wzrok skierował w stronę kamienicy.
- Pani porucznik wiemy coś na temat tego co mogło tam zajść?
 
t0m3ek jest offline  
Stary 11-12-2012, 18:50   #3
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Faktycznie, kamienica pod którą patrol dostał wezwanie okazała się tą, w której mieszkał jego ojciec. Szkoda że matka nie żyła, z nią miał zawsze dobry kontakt. Chyba na pogrzebie kilka lat temu, ostatnio rozmawiał ze starym, nie utrzymywali ze sobą jakiś super relacji. Oni w ogóle ich nie utrzymywali. Dlatego liczył trochę na to, że nie wpadnie na ojca i nie będzie musiał do niego mówić „Cześć” po tylu latach milczenia.

- Dobra William – rzucił wysiadając z samochodu patrolu – Może będzie z tego jakiś dobry materiał, ustawię się na tle kamienicy i nagramy krótki wstęp, potem zrobimy kilka wywiadów z gapiami i z policjantami z drugiego patrolu.

Jak powiedział tak zrobił. Kiedy zaświeciła się czerwona dioda na kamerze, wypracowanym przez lata uśmiechem, zaczął…

- Witam Państwa w kolejnym odcinku The Chronicles Crime. Znajdujemy się przed kamienicą, na 37 Zachodniej. Na miejscu są dwa patrole NYPD. Mamy do czynienia prawdopodobnie z rodzinną kłótnią, świadkowie twierdzą że użyto broni palnej. Nie wiadomo jeszcze, czy są jakieś ofiary... – dał werbalny sygnał, żeby William wyłączył nagrywanie – Dobra, chodźmy popytać ludzi co wiedzą… Tamten dziadek wygląda na roztrzęsionego, będzie dobry materiał
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 11-12-2012, 19:46   #4
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Dla Mike'a wstąpienie do policji było jedną z dwóch dróg. Pierwsza wiodła przez getto, narkotyki i gangi, a kończyła się w więzieniu albo sześć stóp pod ziemią.
Na szczęście chłopak miał bardziej poukładane w głowie niż pozostali ziomale z jego podwórka. Ojciec i matka, pracownik fabryki Forda i pielęgniarka w lokalnym szpitalu im. Św. Wawrzyńca, byli z niego dumni, choć nie popierali w stu procentach jego decyzji. Martwili się o chłopaka, choć wiedzieli, że lepiej gdy zostanie policjantem niż bandziorem. Wiedzieli doskonale, przekonali się o tym na własnej skórze, a w zasadzie na skórze starszego brata Mike'a, Thomasa. Świętej pamięci starszego brata. Zginął podczas strzelaniny między lokalnymi gangami, oficjalnie był przypadkową ofiarą, jednakże prawda, którą znała rodzina, była inna.
Może to pchnęło młodszego z braci ku drodze policyjnej? Kto to wie, ważne, że teraz Mike nosi dumnie mundur policjanta.

* * *

Tego dnia Mike obudził się chwilę przed budzikiem, w pełni wypoczęty. Podniósł się na łóżku i przeciągnął, a następnie spojrzał przez okno. Sypał śnieg, a atmosfera zbliżających się świąt była już wyczuwalna, chociażby przez gigantyczny billboard, który Mike widział przez swoje okno. Opasły mikołaj, z rumianymi policzkami pił pyszny, słodki napój. Reklama Coca-Coli, cóż, nieodłączny element świąt.

Policjant wstał, zrobił kilkadziesiąt pompek, podciągnięć i brzuszków. Było za zimno żeby szedł biegać. Potem szybki prysznic, śniadanie i na metro. Przed 8:00 był na posterunku i w szatni przebrał się w mundur. Punkt ósma komendant jak co dzień zrobił odprawę, przydzielił parom ich okolice do patrolowania, zganił i pochwalił za poprzedni dzień. Ósma trzydzieści wszystkie patrole wyruszały na miasto, a Mike miał szczęście, że przydzielili go do porucznik Brendy Leigh Johnson. Gdyby przydzielili mu takiego samego jak on żółtodzioba to w taką pogodę na patrol wyruszyłby nie wozem patrolowym Ford Crown Victoria z 2009 roku tylko środkiem transportu znanym od początku istnienia ludzkości: na własnych nogach.

Dziś do ich patrolu dołączyli reporterzy. Jeden operator kamery a drugi dziennikarz. Kręcili podobno jakiś serial o policji, czy coś takiego. Mike nie oglądał za dużo telewizji, nie miał własnego telewizora. Cóż, życie jako policjant nie jest specjalnie dochodowe. Dziś on prowadził radiowóz, więc nie zwracał uwagi na ekipę na tylnych siedzeniach. Jedyna myśl jaka przeszła mu przez głowę, to jak tam z nimi upchną jakichś zatrzymanych.

* * *

Poranek mijał spokojnie, śnieg sypał, radio milczało, ulice były puste. Komu chciało się łamać prawo w taką pogodę? Nikomu. Jednak wszystko zmieniło się o godzinie 11:23, gdy dostali zgłoszenie od rejestratorki:
- Do wszystkich radiowóz w pobliżu 37 Zachodniej. Zgłoszenie o awanturze domowej. Prawdopodobnie użyta została broń palna. Potrzebna pilna interwencja. Powtarzam... -
Mike przewrócił oczami. Znów kolejna nudna interwencja. Kolejny pijany mąż bije żonę, a na miejscu okaże się, że bidulka to taka niezdara, że oko podbiła sobie gdy robiła make-up a nos złamała, gdy poślizgnęła się na lodzie. Jednak ostatnie słowa użyta została broń palna wywołały podniecenie u młodego mężczyzny. Z resztą , ekipa telewizyjna też obudziła się na tylnej kanapie. Mike podniósł mikrofon radia policyjnego i po charakterystycznym trzasku powiedział:
- Tu partol 1635, jesteśmy w okolicy, będziemy za pięć minut -
Po tych słowach dodał gazu i włączył koguty i sygnał dźwiękowy. Było to jak najbardziej adekwatne, gdyż broń palna w zgłoszeniu zmieniała charakter przestępstwa i wymagana była szybka interwencja.
Po kilku minutach dojechali na miejsce, ekipa telewizyjna wypruła z samochodu szybciej niż oni i już zabrała się za filmowanie. Mike popatrzył na Brendę, sprawdził czy ma przy sobie swoją broń (rychło w czas), na szczęście była na miejscu. W duchu podziękował sobie, że zawsze ubierał kamizelkę kuloodporną. Większość policjantów jej nie nosiła, ale Mike nie chciał skończyć jak jego brat.
Gdy wysiedli z samochodu zobaczył, że na miejscu był jeszcze jeden partol policji. Byli to Nicolas Meyers, jego kolega z akademii i Żigolak, gościu znany na całej komendzie. Po wymienieniu uprzejmości ze starszym stopniem podszedł do Nicolasa i powiedział - Siemasz Nico, długo się nie widzieliśmy, co u ciebie? -
Następnie powiedział - Wiemy tyle co wy, awantura domowa, użyta broń palna. Trzeba iść na górę i zobaczyć co się stało. Musimy zachować ostrożność i trzymać gapiów z daleka. - po czym zwrócił się do Brendy - Pani porucznik, ja chciałbym iść na górę i sprawdzić co się stało. -
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 11-12-2012 o 20:01.
Lomir jest offline  
Stary 11-12-2012, 20:50   #5
 
Michaliev's Avatar
 
Reputacja: 1 Michaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znanyMichaliev nie jest za bardzo znany
- W końcu przyjechali, lenie jedne, nieroby. W biały dzień strzelają, a oni nawet nie raczą się pośpieszyć Wymamrotał na widok radiowozów pod domem. Wyszedł na zewnątrz i podszedł do policjantów:
- Strzały były w środku! Nie na podwórzu! Mój syn się tam wykrwawia a Wy, nieroby tutaj stoicie i gadacie! I co to za patałachy? Powiedział w stronę dziennikarzy. To jest jakaś świąteczna szopka na żywo, czy poważna akcja policyjna?!
Miał nadzieję, że Franek ma się dobrze, ale nie myślał o tym co mówi, ważne było, by nadać sytuacji dramatu. Podpierając się o lasce, skierował się w stronę wejścia do domu, z którego padły strzały. Sprawdził, czy ma pudełeczko z tabletkami w kieszeni, czuł, że ciśnienie mu skoczyło, ale tabletki weźmie dopiero po całej sprawie. W filmach policjanci wyskakiwali z auta i biegli do budynku, a nie stali i się naradzali.
 
__________________
Jeśli jest ciężko to znaczy, że idziesz w dobrą stronę.

Ostatnio edytowane przez Michaliev : 11-12-2012 o 20:50. Powód: Literówki
Michaliev jest offline  
Stary 11-12-2012, 20:52   #6
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
William nie łudził się że domowa awantura w centrum miasta jest szansą na dobry materiał, no ale cóż, kręcili dzień z życia policjanta w "Big Apple" więc nie mieli większego wyboru i pola do popisu.
Wysiadł z radiowozu przygotował i przygotował kamerę...

3...2...1... lecimy Henry-powiedział do swojego partnera

"to będzie długi i nudny dzień pomyślał'
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 11-12-2012, 21:27   #7
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Mike odwrócił się do starszego gościa
- Proszę pana, był pan w środku, halo, proszę się zatrzymać! - policjant podszedł do dziadka i złapał go pod rękę.
- Po pierwsze, nie może pan wejść do środka. Po drugie jeśli pana syn jest ranny to musimy wezwać pogotowie. Po trzecie, proszę mi powiedzieć kto strzelał, z jakiej broni i co tam się dzieję? Kto jest w środku? -
W międzyczasie, gdy czekał na odpowiedz starego, przechylił głowę w lewo, przykładając usta do mikrofonu krótkofalówki, który miał przypięty do lewego ramienia, nacisnął przycisk i powiedział:
- Tu 1635, przyślijcie karetkę na 37 Zachodnią, mamy prawdopodobnie ofiarę postrzału, świadkiem jest ojciec ofiary. -
Na razie poczekał z wezwaniem oddziału specjalnego, choć bardzo możliwe, ze nie skończy się tylko na interwencji zwykłego patrolu.
 
Lomir jest offline  
Stary 11-12-2012, 22:02   #8
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdyby Brenda nie była dobrze wychowaną damą z południa, klęłaby właśnie na czym świat stoi. Miasto. Śnieg. Najpierw zawieszenie, teraz odbębnianie krawężnika. Postępowanie niegodne oficera! Postępowanie niegodne! Bardziej idiotycznego pretekstu żeby pozbyć się przeciwniczki w wyścigu po biuro jeszcze nie widziała. A jednak, zadziałał. Pozbyli się jej z Atlanty. Zepchnęli ją do tego zmarzniętego grajdołka i musiała zaczynać od nowa. Dlaczego właściwie wciąż bujała się po budżetówce, skoro czekała na nią dobrze płatna posada w sektorze prywatnym? Bo Brenda Leigh Johnson była w zasadzie marzycielką.
Kiedy przyszło wezwanie, najpierw pomyślała, że jest na to za stara, a potem, że trzeba uważać na gówniarza, bo jeszcze gotów dać się zastrzelić. Była w nim ta nerwowość i oszołomienie, które kojarzyła z nowonarodzonym cielakiem.
Wyjęła z kieszeni paczkę gumy do żucia, ale tylko się skrzywiła na jej widok i sięgnęła do drugiej, po fajki. Spojrzała w lusterko wsteczne na ściśniętą z tyłu ekipę i uśmiechnęła się pod nosem. Ich nie miała zamiaru ratować, jakby przyszło co do czego. Podpisali papiery i byli dużymi ubezpieczonymi na wysoką sumę chłopcami. Potrafili chyba myśleć.
Gdy wylądowali, niemal nie jęknęła na widok Lalusia i jego nowego żółtodzioba. Nie lubiła faceta, a przez asocjację nikogo, kto siedział blisko niego dłużej niż piętnaście minut. Nie czekała aż chłopaki zacznąsię szarogęsić.
- Zajmijcie się tłumem, zabezpieczcie teren i wezwijcie wsparcie. Negocjatora, SWAT, co tam wymyślicie. Jeżeli ja mam sobie odmrażać cztery litery, to nikt nie będzie się grzał w ciepłym biurze - odwróciła się w stronę staruszka - I weźcie go przesłuchajcie jakoś w tym stuleciu.
Wyjęła broń, sprawdziła czy jest nabita. Zawsze jedna kula w lufie.
- Dobra młody, zatańczmy, na gadanie przyjdzie pora. Teraz mamy B.Z.Ż. - ruszyła w stronę budynku.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-12-2012 o 22:13.
F.leja jest offline  
Stary 11-12-2012, 22:22   #9
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
- Pani porucznik, według tego, co mówi ten mężczyzna, to jego syn został postrzelony, wezwałem już karetkę. - mówił młody policjant. Gdy Bernda ruszyła w kierunku budynku, świeżak ruszył za nią, wyglądał jak szczeniak obskakujący właściciela - Pani porucznik, B.Z.Ż. ? -
 
Lomir jest offline  
Stary 11-12-2012, 22:29   #10
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Bezpośrednie Zagrożenie Życia - Brenda rzuciła okiem na staruszka. Nie wyglądał specjalnie wiarygodnie - Standardowo, zachowujemy ostrożność, ciszę i nie udajemy bohaterów. Robisz co ci każę - jeszcze raz spojrzała na jedynego świadka - Gdzie mieszka pański syn? Piętro? Prawo, lewo? - nie zaszkodziło się dowiedzieć.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 11-12-2012 o 22:33.
F.leja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172