lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Storytelling] Inni: - Początek [18+] (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/12080-storytelling-inni-poczatek-18-a.html)

Nasty 02-01-2013 23:02

[Storytelling] Inni: - Początek [18+]
 
Melody Pond

Wróciłaś już dawno do Krakowa. Zapomniałaś o napadzie bólu i całym tym zajściu. Minęło pół roku od wyjazdu do siostry. Wychodziłaś z pracy. Rano było cieplutko i wolałaś iść pieszo niż tłuc się autem w korkach. A gdy wracałaś zaczęło padać tak akurat musiało zacząć jak byłaś tak daleko od najbliższego przestanku autobusowego. I jeszcze jak by było tego mało jadący samochód ochlapał ci twą wspaniałą bluzkę. Co za niefart. Skręciłaś w park tak tędy będzie bliżej a i żaden samochód cię już nie ochlapie. Między drzewami też mniej pada na głowę. Jak ty nienawidziłaś całego świata w tym monecie. Nagle zrobiło ci się gorąco.

No brakowało się jeszcze przeziębić. Ale to gorąco strasznie napinało ci mięśnie. Wszystkie naraz zrobiły się twarde. I zaczęły się dziwnie naciągać. Ból był nie do zniesienia. I wtedy zaczęłaś krzyczeć. Mimo że w parku było tylko kilka lamp chodnikowych tobie wydawało się dziwnie jasno. Dziwnie bo widziałaś nad wyraz ostro to co nie było oświetlone. Twój krzyk przywołał dwóch młodych dresiarzy którzy akurat byli nie daleko. Jeden trzymał spray. Mieli kaptury na głowie i zacienione twarze, ale nie dla ciebie ty doskonale ich widziałaś. Podbiegli do ciebie i mówili coś między sobą. Na początku nie słyszałaś ich ale chwilę później rozumiałaś nawet ich szepty. Głowa cię tak mocno bolała. Podeszli do ciebie i w tym momencie jednego uderzyłaś robiąc wymach ręką. Nie był to jakiś wielki wymach. Z tym że on padł zaraz po nim. Jakieś trzy metry dalej. Oczy zaczęły cię piec więc zaczęłaś je przecierać. Drugi chłopak patrzył jak wryty na ciebie. Nawet nie drgnął. Skóra zaczęła ci dosłownie pływać jak by coś pod nią falowało. Wszystko swędziało. Już nie zwracałaś uwagi na włosy które wyrosły ci wszędzie. A stopy, ból jak by je łamali z powodu złego zrośnięcia. Kręgosłup też dał znak o sobie. Czułaś rozdarcia wewnętrzne. Trwało to tak naprawdę -może z parę minut. Przynajmniej ty to tak czułaś. Po chwili straciłaś przytomność.

Obudziłaś się w swoim łóżku. Bez bielizny. Caluteńka naga. Dziwny sen, a raczej koszmar. Poszłaś do łazienki. Gdy wróciłaś do łózka, zerknęłaś na zegarek. Co 21:15. Zawsze kładłaś się po 22:00. Usiadłaś na łóżku i zastanawiałaś się. Co ten sen miał znaczyć i dlaczego nie pamiętasz jak dostałaś się do domu. Gdzie są ubrania! Zaczęłaś szukać ich po mieszkaniu.

Na następny dzień w pracy aż wrzało od zdarzenia w parku. Próbowałaś przypomnieć sobie czy naprawdę tamtędy szłaś i co tam się wydarzyło.

Piotr Sobieski

Siedząc w bibliotece i szukając książki na temat drugiej wojny światowej a raczej o posunięciach nazistowskich które występowały w Warszawie. Znalazłeś ciekawą książkę. Tytuł owej książki brzmiał „Zbrodnie Nazistowskie w Lasach pod Warszawskich”. W książce był podrozdział „Doświadczenia na ludziach”. Postanowiłeś wypożyczyć książkę. Wracając do mieszkania usłyszałeś rozmowę dwóch chłopaków o jakiejś popijawie za garażami. Umawiali się na wieczorne posiedzenie przy flaszkach z alkoholem. Mówili też coś o jakimś krojeniu kogoś. Mijałeś ich dość szybkim krokiem by nie zwrócić na siebie uwagi. Nawet nie zdziwiło cię to że byli od ciebie oddaleni i ciężko normalnie było ich usłyszeć, a ty ich słyszałeś.

Doszedłeś do domu i zagłębiłeś się w książce. Czytałeś tak długo że nie zwracałeś uwagi na godzinę. A było już po 22:00. Książka tak cię zmęczyła że zasnąłeś przy niej. Obudził cię hałas pod oknami. Mieszkałeś na trzecim piętrze. Przetarłeś oczy. Podszedłeś do okna. Ta popijawa za garażami, która zrobiła się głośniejsza. Nie twój interes pomyślałeś. Korzystając z faktu że już cię obudzili postanowiłeś się wykąpać. I przeprać w swoją ulubioną piżamkę.

Jak tylko wszedłeś do wanny z wodą poczułeś mrowienie. Do tego szumiało ci w uszach jak by ktoś ci butelkę z wodą gazowaną do nich przyłożył. Zęby zaczęły rwać jak by ktoś cię za nie ciągnął. A oczy zrobiły się gorące jak podczas zapalenia spojówek. Ból stawów był tak silny że zemdlałeś.
Przy najmniej tak ci się wydawało. Obudził cię znów hałas. Tak to już było lub ci się przyśniło. Tym razem to syrena karetki i policji. Podchodząc do okna widziałeś jak kogoś wsuwają na noszach do karetki . Coś musiało się stać.

Na następny dzień słyszałeś jak sąsiedzi mówili coś o masakrze przy garażach. Że pozabijali się nawzajem. Nie mogłeś sobie przypomnieć co wydarzyło się w czasie jak byłeś w łazience o ile tam byłeś.

Vesper 03-01-2013 00:27

Ot kolejna rozróba jakich wiele.Nie mój problem,nie chce mieć z tym nic wspólnego.Jednak ta sprawa nie dawała mi spokoju, ciągle powracała w myślach.Jak jakiś natrętny insekt.Nie wiem jednak kogo tam zarżnęli.Gdybym posiedział dłużej w bibliotece ,to równie dobrze mnie mogli wynosić na noszach.
Trzeba się będzie popytać sąsiadów.Oni na pewno będą coś wiedzieć.Z jednej strony dobrze ,mniej mętów .Z drugiej szkoda ludzi.Postanowiłem też zajrzeć do łazienki.Nie mam pojęcia dlaczego zemdlałem.Mogło to być spowodowane jakimś zaczadzeniem czy czymś w tym stylu,często się o tym słyszy.Nie..... nic.Wentylacja wydawała się w porządku.Jednak zdawało mi się że czuć tam mokrego psa.Nieważne,muszę iść do sklepu kupić coś na śniadanie,a potem....no właśnie co potem?Nie miałem nic do roboty.Może przeczyszczę replikę?. Chociaż mało prawdopodobne abym teraz znalazł skład na strzelankę.Zanotowałem w pamięci aby kupić jeszcze 0,5.Przynajmniej będzie co robić na wieczór. O ile picie do lustra można nazwać jakąkolwiek czynnością.Z głową pełną czarnych myśli ruszyłem do sklepu.Jednak coś z tyłu ,w potylicy przypominało cały czas.....garrrrrażeee.

Mizuichi 03-01-2013 14:48

Siedziałam przed monitorem komputera, bezmyślnie wpatrując się w biel ekranu. Nie byłam w stanie nic napisać. Wciąż dręczyły mnie pytania. Co miało miejsce poprzedniej nocy, czemu nie mogłam znaleźć ubrań.
*Dość, nie dam rady dzisiaj wysiedzieć w robocie*
Wstałam od stanowiska, praca dziennikarza miała swoje przywileje. Sama wybierałam swoje godziny pracy ba równie dobrze mogłabym nie ruszać się z domu by redagować moją kolumnę. Ruszyłam w stronę wyjścia, po drodze wymieniłam kilka uśmiechów. Nienawidziłam tego rytuału. Przed wyjściem zarzuciłam na ramiona czarny płaszcz, jeden z moich ulubionych ciuchów, pierwsza rzecz jaką kupiłam po przeprowadzce do Polski. Do tej pory nie potrafię pojąć czemu to zrobiłam, co mnie podkusiło. W Anglii miała dobrą pracę i święty spokój. Tutaj wszystko było nowe, dziwne a ludzie wciąż dążyli do bliższych kontaktów.
Musiałam się napić, ruszyłam przez, wciąż obce mi miasto w poszukiwaniu lokalu który spełniałby moje niewygórowane wymagania . Tym sposobem natknęłam się na bar o nazwie: landrynka. Dość adekwatna nazwa, gdy tylko tam weszłam, moje oczy zostały zbombardowane różem tak wściekle jaskrawym że aż bolesnym. Zapach przeróżnych alkoholi zmieszanych w jeden aromat, wytrzymać mogli jedynie zatwardziali alkoholicy i osoby mojego pokroju. Miejsce wprost idealne. Zamówiłam szklankę czystej wódki z lodem. Powoli sącząc napój, wróciłam wspomnieniami do wydarzeń dnia poprzedniego. Wszyscy w robocie rozmawiali o wydarzeniach z parku. Nie pamiętałam czy tam byłam, nie pamiętałam niczego od wyjścia z roboty. Jeśli tam byłam, mogłam być świadkiem wydarzeń, mogłam również brać w nich udział, tłumaczyłoby to brak ubrań. Udało mi się w jakiś sposób uciec. To musiało być to. Na studiach przez dwa semestry byłam nękana przeklętymi podstawami psychologii. Profesor Chezz zapewne znalazłby jakąś wysublimowaną nazwę dla mojej przypadłości. Zapewne wyparłam traumatyczne wspomnienia od co. Tak, to by wiele tłumaczyło. Lepiej nie drążyć tego dłużej. Mój umysł nie bez powodu nie chce pamiętać co miało miejsce.
Wzięłam kolejny duży łyk wódki, lud zaczął już topnieć co nieco osłabiło moc trunku. Taki właśnie lubię. Po pierwszej kolejne przyszła kolej na następną i kolejną. Nim się spostrzegłam była już północ. Nie miałam zamiaru wracać do domu autobusami, na pewno nie o tej porze. Wystukałam na ekranie telefonu numer do biura taksówek. Teraz pozostało tylko czekać...

Nasty 05-01-2013 13:55

Melody Pond

Taksówka podjechała dopiero po półgodzinie. Jak tylko podjechała wsiadłaś do niej i dojechałaś do domu. Usnęłaś zaraz po przyłożeniu głowy do poduszki. Rano zadzwonił telefon. To szef ! Odebrałaś chodź nie miałaś od rana ochoty na słuchanie kogokolwiek . Ból głowy był nie do zniesienia. Mówił coś do ciebie o jakimś temacie który dostałaś. I że to twoja szansa. I chce ciebie widzieć za godzinę w pracy.

Po nie całej godzinie byłaś tam. Siedział w swoim biurze jak jakiś burmistrz. Ta redaktor naczelny od szmatławca. Witając się wymuszonym uśmiechem klapnęłaś na krześle przed nim. -Słucham?- Tak tego się nie spodziewałaś. Masz się zająć sprawą z parku. Dostał informację od znajomego z policji że mają jakiegoś świadka. To może być ciekawe i że masz spróbować się dowiedzieć kto to taki. Podał ci na kartce nazwisko policjanta który prowadzi tę sprawę. Nazywa się Wojciech Karwowski. Może coś powie. Więc udaj się jeszcze dziś na komisariat. I zadaj kilka pytań.

Piotr Sobieski


Wskoczyłeś do wspomnianego sklepu. Sprzedawca jak zwykle doczepił się do twojego młodego wyglądu i zawołał dowód osobisty. Po jego okazaniu kupiłeś już nie 0,5 a 0.7 tak się wpieniłeś. Zawsze, ale to zawsze masz z tym problem. Wracając przed twoim blokiem stały dwa radiowozy. A miejsce przy garażach było całe po owijane taśmą. Na klatce schodowej paliło się światło i słyszałeś jak sąsiadka z czwartego piętra odpowiadała komuś - proszę wejść. Byłeś już prawie przy swoich drzwiach gdy mijający facet odezwał się do ciebie – Pan tu mieszka!? Czy możemy porozmawiać? Jestem z policji! Czy możemy porozmawiać w środku? – Co miałeś zrobić jak nie wpuścić. Weszliście do środka. Policjant przedstawił się z imienia i nazwiska. Po czym zapytał …..

Czy widział pan coś wczoraj wieczorem podejrzanego lub całe zdarzenie w okolicy garaży?
Czy zna pan tych mężczyzn (podsunął ci 3 fotografie a raczej rysunki )?
Czy coś może pan słyszał jakieś kłótnie?
Policjant stale coś notował nawet jak nic nie mówiłeś jak by sprawdzał twoją reakcje.


Po twoich wypowiedziach wyszedł. A ty…

Vesper 05-01-2013 21:39

No świetnie policja........ można się było spodziewać że będą chodzić i pytać.No ale co zrobić.Wpuściłem funkcjonariusza do mieszkania.Ten z miejsca zaczął zadawać pytania.
-Czy widział pan coś wczoraj wieczorem podejrzanego lub całe zdarzenie w okolicy garaży?
-Tak sądzę Odpowiedziałem. Znaczy się nie widziałem tylko słyszałem coś podejrzanego.Wracając wczoraj do domu słyszałem jak dwóch kolesi gadało coś o jakiejś imprezce za garażami i skrojeniu kogoś.Około dziesiątej było już tam dość głośno.
-Czy zna pan tych mężczyzn (podsunął mi 3 fotografie a raczej rysunki )?
Znałem ich ,nie wiem skąd ale znałem.W jednej chwili po plecach przebiegł mi zimny dreszcz.
-Hmmm nie wydaje mi się abym znał ich osobiście, ale jednak skądś ich kojarzę, możliwe że kręcili się gdzieś po okolicy.
Po tym pytaniu nastała chwila ciszy, podczas której policjant bacznie mnie obserwował, i pisał coś w notatniku.Zaraz po tym zadał kolejne, ostatnie już pytanie.
-Czy coś może pan słyszał jakieś kłótnie?
-Kłótniami tego bym nie nazwał, zwyczajnie odgłosy imprezy z za okna.
Po mojej odpowiedzi wyszedł.
Teraz tylko tego mi brakowało.Przynajmniej już poszedł.Nie wie czemu, ale strasznie mnie to wypytywanie wnerwiło.Poza tym po prostu śmierdział, wyraźnie czułem zapach potu.Przechodziłem obok lustra w korytarzu.Spojrzałem na moje odbicie niby nic ,cały nieudany ty jak i całe twoje życie.W tej chwili spostrzegłem odbicie moich oczu.Były całe czarne. czarne...bez białek.Nawet nie wiem kiedy ale rozbiłem lustro szybkim ciosem kalecząc przy okazji rękę.
wpadłem do łazienki obmyłem twarz zimną wodą i strzeliłem sobie ,,liścia''
Spokojnie stary ten policjant to tylko człowiek taki sam jak ty i wykonuje tylko swoją pracę a oczy ......oczy.Podniosłem wzrok na lustro łazienkowe.Normalne to było tylko przewidzenie wszystko ze mną w porządku.No prawie wszystko jeśli odwalam takie rzeczy.Walić wykłady ,dzisiaj nie jestem w stanie iść na uczelnie.Krew z dłoni powoli kapała do zlewu.Co się ze mną dzieje?. Drżącą zakrwawioną ręką wlałem sobie pierwszy kieliszek.

Mizuichi 06-01-2013 00:48

Zdążyłam już wyjść z biura. W myślach kłębiły mi się setki przekleństw i wyzwisk, skierowanych do mojego szefa. Gdy udało mi się wszystko wyrzucić z głowy, znaleźć logiczne wytłumaczenie czemu byłam naga, czemu nic nie pamiętałam. Teraz muszę drążyć temat który miałam nadzieję zamknąć na siedem spustów, pozostawić za sobą by z czasem stał się jedynie mglistym wspomnieniem. Jednak nie, oczywiście że nie, los musi zsyłać na mnie wszelkiego rodzaju gówno. Czemu zdecydowałam się zostać w tym kraju, czemu nie wróciłam do mojego spokojnego życia w Londynie.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie że mój żołądek usilnie próbuje dać o sobie znać.
- Boję się? - spytałam sama siebie - ale czego?
Nim zdołałam wypowiedzieć słowa do końca, umysł zdążył ostrzelać mnie kilkoma hipotezami, z których najmniej prawdopodobna, jednak przyprawiająca o największe kurcze żołądka , twierdziła że miałam z tym coś wspólnego. Jasna cholera, niby w jaki sposób. Ja Melody Pond, miałabym kogo zabić, nie to niemożliwe. Jednak jeśli tak, zdecydowanie nie powinnam iść na policje. Szef wspomniał o jakimś świadku, co jeśli mnie rozpozna, co jeśli wskaże mnie. Ostatecznie niczego nie pamiętam, stać mogło się wszystko. Głos w głowie, wykrzykiwał: *Melody, spieprzaj czym prędzej, zaszyj się gdzieś, przeczekaj parę tygodni a później leć do Anglii*
Nie, nie, nie wycofam się. Jestem dziennikarką, może nie z wyboru, jednak przez te wszystkie lata pracy złapałam bakcyla. Pokochałam tę robotę, nie mogłam odpuścić. Nie interesowały mnie szanse o których wspominał szefuncio. Musiałam dowiedzieć się czegoś więcej, po prostu musiałam. Na szczęście nieopodal tego szmatławca dla którego pracowałam był postój taksówek. Wsiadłam do pierwszej lepszej.
Jadąc zdałam sobie sprawę z zabawnego aspektu całej tej sytuacji, po praz pierwszy odwiedzę komisariat, nie będąc skuta, od przybycia do Polski zdążyłam dwa razy trafić do aresztu, całkiem niezły wynik jak na pół roku pobytu. Ciekawe czy mnie tam pamiętają, ostatnim razem chyba trochę przesadziłam, do tej pory nie wiem jakim cudem udało mi się uniknąć zarzutów. Ostatecznie podbiłam oko jednemu z funkcjonariuszy. Na samo wspomnienie owych zdarzeń, niewielki uśmiech pojawił się na moich ustach. Udało mi się trochę rozluźnić. Gdzieś w głębi wciąż jednak czułam strach. W odmętach umysłu krążyły głosiki mówiące: Uciekaj.
Po kwadransie dojechaliśmy na miejsce, zapłaciłam taksówkarzowi. Gdy stanęłam naprzeciw wejścia do komisariatu, serce mi zadrżało a nogi odmówiły posłuszeństwa, nie wiem dokładnie jak długo tak stałam. Czas zdawał płynąć się w innym tempie. Wreszcie ruszyłam przed siebie. Za biurkiem siedział policjant, wypisywał jakieś papierzyska. Pewnym krokiem podeszłam do niego i powiedziałam
- Ja do nijakiego Wojciecha Karwowskiego, gdzie mogę go znaleźć?

Nasty 08-01-2013 16:13

-----------------------------------------------------------


Melody Pond

Policjant wypisywał zgłoszenia które przyjął przed chwilą. Siedział za biurkiem na swym obrotowym krześle. Całe pomieszczenie w którym siedział było oszklone. Tylko małe okienko się otwierało. Jak w jakiejś recepcji.

- Ja do nijakiego Wojciecha Karwowskiego, gdzie mogę go znaleźć?

Nie bardzo chyba cię usłyszał bo siedział dalej przekładając papiery. Dopiero jak zapukałaś w okienko spojrzał na ciebie. I pokazywał coś palcem jak by był nie mową. Spojrzałaś na wskazane miejsce gdzie znajdował się jakiś dzwonek. Zabawne to nie było. Więc zapukałaś jeszcze raz. Wtedy podniósł te swoje cielsko i otworzył okienko.

- Słucham. -

- Ja do nijakiego Wojciecha Karwowskiego, gdzie mogę go znaleźć? - powtórzyłaś pytanie.

- Proszę poczekać zejdzie do pani. A była pani umówiona.? -Nawet nie czekał na odpowiedź tylko zamknął okienko i gdzieś dzwonił.

Gbur jakiś i tyle. Potem usiadł nic nie mówiąc. Trochę ciebie to zirytowało. I zrobiło ci się gorąco. Chyba warto się zbadać może to jakieś choróbsko.- pomyślałaś. No nic usiadłaś nie miałaś ochoty już go pytać czy ktoś zejdzie czy nie. Po nie całej minucie zszedł dość wysportowanej postury facet.

-Dzień dobry pani do mnie? Zapraszam. -

Zaprowadził ciebie na górę. Do jakiegoś pomieszczenia z biurkiem. I tam
Zapytał - o co chodzi?-

Zadałaś mu kilka pytań. Na które dostałaś odpowiedź. Ostatnie pytanie brzmiało.
- Czy ten świadek widział całe zajście? -

- Nie samego zajścia nie widział ale, widział kobietę która wchodziła do parku. Właśnie o tej samej godzinie o której zdarzyło się zabójstwo. Tylko proszę nie udostępniać tej informacji w prasie. -

-Pewnie nie zdradzi pan danych świadka. – W tym momencie policjant Karwowski uśmiechnął się do ciebie.

-Niestety nie mogę.

- W takim razie dziękuje i do widzenia. -

Wychodząc o taksowałaś całe biuro. I jak to w twoim stylu zauważyłaś teczkę leżącą na półce. Może i to było mało znaczące ale widniało na nim nr AKT oraz data. Data w której doszło do incydentu w parku. Po tej całej rozmowie wyszłaś. Chciała byś zobaczyć akta lecz one były po za zasięgiem twoich możliwości. Wychodząc minęłaś dwóch policjantów którzy prowadzili chłopaka w kajdankach. On nie zwrócił na ciebie uwagi ale ty na niego tak.

Jak byś go już gdzieś widziała i raczej to nie było jednorazowe spotkanie. Tylko skąd….



Piotr Sobieski


Co się ze mną dzieje?. Drżącą zakrwawioną ręką wlałem sobie pierwszy kieliszek. A potem poszło z górki. Jedno co dobrze ci szło to bycie samotnym. Nawet mając dziewczynę czułeś się samotny. Właśnie w tej samotności idzie zwariować. Zacząłeś się śmiać na wspomnienie tych oczu.

Niedorzeczność. Czarne białka. Co to ma być horror czy fantastyka? Sam ze sobą pije i do tego wariuję. Zrzuciłeś wszystko z stolika i padłeś na podłogę. Zacząłeś się jeszcze bardziej rechotać. Ja wam kurwa wszystkim jeszcze pokaże! Wszystkim! Przestałeś się śmiać, przykryłeś dłońmi oczy. Dałeś sobie dwa razy z liścia. Co jest Piotrek nie wariuj. Po tym zdarzeniu urwał ci się film widać zasnąłeś.

Obudziło cię zimno. Co za cholera zapomniałem zamknąć okno. Otworzyłeś oczy i szukałeś ręką kołdry. Lecz jedno co wymacałeś to szorstką powierzchnię. Rozejrzałeś się co do…. . O ja pierdole co to ma znaczyć? Nie wiadomo jakim cudem znalazłeś się na dachu! Nawet nie wiesz na jakim! Co to kurwa jest jakiś kawał. Wstałeś. Kurwa gdzie moje ubranie, bielizna.

Trząsłeś się z zimna. Spojrzałeś na miejsce gdzie leżałeś. I zobaczyłeś plamę krwi. Co do cholery….co ? Spojrzałeś na ręce, były całe we krwi. Lecz było jej za dużo na twoją. Co to …kur.. nie wieże, ..co to jest.. co jest grane… ? Spojrzałeś jeszcze raz na ręce potem na plamę krwi. Zobaczyłeś że ślady wąską ścieżką krwi prowadziły do zejścia z dachu. Był to lufcik wielkości małego okna. Ale nie widziałeś nigdzie drabiny nawet wypustów po których mógłbyś zejść. Zsunąłeś się powoli po rancie. I zwisając na prostych rękach zeskoczyłeś.

To musi być jakiś głupi żart. Tylko kogo? – Idąc po schodach widziałeś ślady krwi na ścianach schodach. Na klamkach. A na jednych drzwiach zakrwawione rysy. Jak by jakiś pies je podrapał a potem ktoś to upaćkał. Kur… niech mnie ktoś uszczypnie. Nawet nie bardzo chciałeś schodzić niżej. To była twoja klatka schodowa. Przykrywając się w miejscach intymnych schodziłeś niżej. Tylko co dalej……

----------------------------------------------

Mizuichi 13-01-2013 18:40

Z komisariatu wyszłam co najmniej rozczarowana. Typowe, policja nigdy nie chce współpracować z reporterami. Chociaż ten cały Karwowski nie był taki zły, w każdym bądź razie bywało gorzej. Pewnym było że więcej się tutaj nie dowiem. Mogłam wprawdzie czekać przed komisariatem i wypatrywać czegoś co mogłoby żuci odrobinę światła na całą sprawę. Jednak byłoby to potworne marnotrawstwo czasu. Równie dobrze mogłam podjechać do parku i tam się rozejrzeć. Może coś sobie przypomnę,
Tak też uczyniłam, chodź bez specjalnej ochoty, ogólnie ta sprawa jakąś mnie nie interesowała, nie miałam ochoty drążyć tematu i wdawać się w poszukiwania. Cholera nawet bardzo nie miałam na to ochoty. Niech tam, jakąś czas zabić trzeba a kolejny dzień spędzony w barze nie wróżyłby nic dobrego. Wieczorem podskoczę do znajomego dilera i kupię trochę trawki, wtedy sie zrelaksuję. Było południe gdy dotarłam na miejsce. Słońce mocno przypiekało. Cóż wszyscy inni uznaliby że jest to dzień idealny na wypad do parku. Osobiście preferowałam jednak deszczową pogodę. Nigdy jakąś nie przemawiało do mnie opalanie się czy tego typu bzdury które były niczym innym jak marnowaniem czasu i życia. Równie dobrze można usiąść przy zimnym piwie i zapalić papierosa, lub też inny specyfik.
Przechadzałam się więc po parku i starałam się namierzyć jakieś ślady, skazujące na wydarzenia jakie miały tu miejsce. Po godzinie żmudnego łażenia, usiadłam na ławce i zapaliłam papierosa. Każdy kolejny mach sprawiał napłynięcie kolejnej fali odprężenia. Właśnie tego było mi trzeba

Vesper 13-01-2013 20:06

KURWA!!!!!!!!!!
Krwi było coraz więcej, im niżej tym więcej.
Nie to nie może być prawda nie może Pobiegłem do mojego mieszkania.Drzwi były otwarte na oścież,a w środku.O zgrozo.Meble były poprzewracane, mało poprzewracane.Zdruzgotane. Znalazłem też resztki mojego dawnego ubrania.Rozerwane na strzępy.Co się dzieje?! Muszę spierdalać i to szybko Po raz kolejny przywaliłem sobie liścia. Spokojnie chłopie zrobiłeś coś złego nie wiesz co ale coś zrobiłeś.Umyj się z tej krwi przebież spakuj i wypierdzielaj.Jak najdalej z Od Wawy.Jak Pomyślałem tak zrobiłem.Początkowa panika uciekła pod wpływem chłodnej kalkulacji.Do starej torby podróżnej spakowałem trochę ciuchów oraz wziąłem ze sobą całą kasę.No już nic mnie tu nie trzyma.Tylko gdzie iść?. Kij wie.Teraz na zachodni stamtąd mogę jechać wszędzie.Wyszedłem z mieszkania i skierowałem się na dół do wyjścia.Starałem się tylko nie wejść plamy krwi na schodach.

Nasty 17-01-2013 19:58

-----------------------------------------------------------------------------------



Melody Pond


Czas mijał. Ile można siedzieć w parku-pomyślałaś. Przypomniało ci się gdzie widziałaś tego chłopaka którego wprowadzało dwóch policjantów. Często go widywałaś właśnie kręcącego się koło szkoły. Nie daleko twojego mieszkania. Sprzedawał towar dzieciakom z gimnazjum. Czasem nawet tobie. Postanowiłaś po drugim papierosie udać się do domu, trochę odpocząć. Chodź w sumie odpoczynku już miałaś dość więc postanowiłaś po drodze zaopatrzyć się w uszczęśliwiacz w postaci dobrej butelki. Zanim udało się zrealizować plan reszty dnia zadzwonił telefon. Numer nie znany. To nikt inny jak pan Karwowski. Próbował zaprosić cię na kawę i ciasteczko. No jeżeli była szansa uzyskać może jakieś dane to chyba warto było. Więc się zgodziłaś. Umówił się z tobą na 18:00. Dość późna godzina jak na kawę. A więc plan poszedł do lamusa, chodź częściowo bo buteleczka może i się przyda. Zakupiłaś butelkę porządnego trunku. Nie było czasu na powrót do domu więc udałaś się do restauracji "Kajmany". Buteleczkę miałaś w ekskluzywnej torebce. Gdy dotarłaś pod restaurację pana policjanta jeszcze nie było. Więc weszłaś i usiadłaś przy stoliku. Zapewne jak to typowy facet się spóźni. Przyszedł w miarę na czas. Rozmawialiście dość ciekawie. Nawet miło było w jego towarzystwie. Wyszliście razem. A że obydwoje wypiliście, więc Wojciech wezwał taksówkę. Pytając gdzie jedziesz? Powiedziałaś że masz jeszcze bardzo dobry trunek i szkoda pić samotnie. Pojechaliście do niego. Zrobiło się tam ciekawie.....

Wyszłaś jednak od niego tak gdzieś po 23:00. Pożegnanie było więcej niż przyjacielskie. Pytał się czy wezwać taksówkę ale odmówiłaś mówiąc że, niedaleko jest postój taksówek. Zjechałaś windą na duł. I skierowałaś się do postoju taksówek. Weszłaś do ostatniej taksówki która co dopiero podjechała. Jadąc nią urwał ci się film. Miałaś jakieś przebłyski że taksówkarz coś do ciebie mówi jak by chciał cię ocucić. Wszystko to było rozmyte niewyraźne. Przebłyski były jak na dyskotece. Po paru sekundach obudziłaś się.

Ale głupi sen. Lecz po chwili zauważyłaś że jesteś gdzieś między jakimiś drzewami. Sukienki właściwie nie miałaś a i z bielizny zostały same szczątki. Ręce jak i twarz miałaś całą od krwi. Parę kroków dalej widziałaś jakieś światła. Dotarłaś tam to były światła taksówki. Drzwi otwarte przednie i tylne. Na przedniej szybie były rozbryzgi krwi i ślad po uderzeniu głową. Szyba była w tym miejscu rozbita. Ale przód auta nawet niezadrapany. Podeszłaś bliżej lecz w środku nikogo nie było, ślady jak by ktoś był ciągnięty prowadziły między drzewa. Szłaś wzdłuż tej ścieżki. Znalazłaś ciało ale bez głowy. Ciało było makabrycznie rozszarpane i połamane. Idąc ścieżką krwi znalazłaś głowę a raczej to co z niej zostało. Tym razem nie powstrzymałaś się i wymiotowałaś. Głowa po prostu była zmiażdżona. Co tu się u licha działo. Czy to ja?......


Piotr Sobieski


Masakra jaką widziałeś była nie do opisania. Ale spróbuję. Każde drzwi jak i framugi posiadały ślady jakiś pazurów jak i krwi. Na pierwszym piętrze leżało ciało sąsiadki, której zresztą nie lubiłeś. Zawsze wyzywała cię że łazisz akurat jak ona myje schody. Trudno tego nie było robić skoro myła je trzy razy dziennie. Na łeb miała z tymi schodami. Ale nie lubić to jedno ale śmierć tej osoby to drugie. Jeszcze taka. Głowa wisiała jej za plecami trzymając się resztek tkanki. Porzygałeś się i to obficie. Smród jakiegoś gówna. Zapewne któraś ofiara z strachu popuściła. Schodząc niżej zauważyłeś jeszcze kilka ciał. Nagle widok ręki cię przeraził bo zaczęła ruszać palcami. To cieć klatkowy. Widocznie jeszcze żył. Podbiegłeś do niego chcąc mu pomóc. Ale jak tylko ciebie zobaczył, oczy dosłownie zrobiły mu się wielkie, otworzył usta i dostał zawału. Dlaczego? Przecież nic …chyba nic?.... a może? Spojrzałeś jeszcze raz na to wszystko na swoje ręce. Ale ja ? Sam? To wszystko?....... Wybiegłeś z klatki zakładając kaptur. Musiałeś zniknąć z miasta. Mając 470zł i parę monet dojedziesz gdzieś na pewno.


--------------------------------------------------------------------------------


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172