|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-01-2013, 16:30 | #1 |
Reputacja: 1 | [Sesja Solowa] Ewolucja Obrzeża Warszawy 13 listopad 2023 rok 20:00 Drzwi gabinetu otworzyły się powoli. Siedzący za biurkiem, zwalisty stwór podniósł swoją ogromną głowę i spojrzał na drobną postać, która cicho wślizgnęła się do pomieszczenia, był to Adam, lokaj. Niski i łysy staruszek podszedł szybkim krokiem do biurka, po drodze potykając się o długi, piękny dywan, który ciągnął się od samych drzwi, aż do miejsca, przy którym siedział stwór. Za swoimi plecami nie miał okna, nie było żadnego szkła w całym pomieszczeniu, a jedynym źródłem światła były dwie świeczki na pięknie zdobionym sekretarzyku, z drewna olchowego. Całe pomieszczenie było zresztą wypełnione antykami, żadne z nich nie miało na sobie ani drobinki kurzu i był to jedyny pokój, o który nie dbał Adam, tylko jego pan. Lokaj stanął przed biurkiem, mruknął coś, a potem jakby się zapomniał, pośpiesznie ukłonił. - Panie... przyszedł do pana list – wydyszał – ten... ten na który pan czeka od trzech lat – dodał uśmiechając się szeroko. Sługa położył delikatnie kopertę na biurku. Nie miała znaczka pocztowego, adresata czy nadawcy, jedynie pieczęć z Uroborosem, smokiem zjadającym swój własny ogon. - Co z tym kto ją dostarczył? - Spytał po chwili stwór, grubym, donośnym głosem. - Odleciał już - mruknął lokaj, spoglądając nerwowo na kopertę. - Czy mam cie zostawić samego z tym listem, panie? - Nie Adamie, nie. Otwórz kopertę i przeczytaj mi go, proszę. - Odpowiedział mu jego pan, przekręcająć się na wielkim fotelu, który też miał swoje lata. Lokaj chwycił znowu list, rozwiązał sznurek na pieczęci i złamał ją ostrożnie. Wyjął pięć kartek, wszystkie był zapisanie obustronnie. Chrząknął i zaczął czytać. - Johannesburg, dnia 22 września, 2020 roku. Szanowny panie Kamilu, czy może, jak zwykli pana nazywać, Elephantmanie. Warszawa 21:00 - Francuz jest niezły - mruknął Tomek, powszechnie uznawany za najlepszego w grupie, może z wyjątkiem Celi. Cała grupka sześciu osób, stała na dachu trzynastopiętrowego budynku i patrzyli z uznaniem, jak Jean - czarnoskóry student z wymiany, skacze i wspina się po sąsiednich mini-blokach. Wszystko robił dość powoli i ostrożnie, ale w końcu padał deszcz. Rynny, parapety i wszystkie progi były cholernie śliskie. - Ta... patrz na niego! Jak małpa! - Powiedział Jan szturchając lekko łokciem Ocelię. Janek, czyli najniższy i prawdopodobnie najgłupszy z całego ich grona, od kiedy tylko poznał Jean’a, to za jego plecami, starał się żartować z jego koloru, co szło mu tragicznie. Robert stojący za pierwszą trójką, wywrócił oczami, mrucząc ciche: “Jeeezu”. Deszcz przybierał na sile, na dodatek zbierała się mgła. Panorama miasta nocą i w deszczu, otoczonego białym dymem byłaby znacznie lepsza gdyby nie uliczny zgiełk, hałas samochodów i wrzaski ludzi. Przynajmniej deszcz uniemożliwiał wyczucie smrodu spalin i ludzi takich jak Jan. Tomek odgarnął ciemne włosy, który od deszczu i potu pozlepiał mu się nad oczami. Był wysoki, całkiem przystojny no i miał niewiarygodnie jasne, błękitne oczy, co w połączeniu z jego łobuzerskim uśmiechem, przykuwało uwagę wielu dziewczyn na wydziale architektury, gdzie uczył się już ostatni rok. Spojrzał na Ocelię, uśmiechając się w ten swój hipnotycznie rozweselający sposób. - Co sądzisz, przyjmiemy go? Dziewczyna poruszyła już wargami by odpowiedzieć, ale stojący obok Roberta Łukasz, wskazał na Jean’a i krzyknął - Oż kurwa! Poślizgnął się! Niecałę sto metrów przed nimi, wracajaćy do nich już Jean, poślizgnął się na zbyt mokrej poręczy, na czyimś balkonie, stracił równowagę i zaczął spadać w dół. Bez krzyku i chaotycznego machania rękoma i nogami. Cała szóstka podbiegła na skraj dachu, na którym stali i spojrzeli przerażeni w dół. Cztery piętra nad ziemią, z pleców Jean’a coś wyrosło. Gdy machajać nowymi kończynami zaczął unosić się w górę, wszyscy zobaczyli, że to skrzydła. Odsunęli się od krawędzi i odetchnęli z ulgą. Do tej pory jedyną osobą w ich grupie, która była połączona z jakimś zwierzęciem, był Aleks, z tą jednak różnicą, że u niego było to wyraźnie widać, nawet jeśli ktoś był ślepy i nie mógł zobaczyć czerwonych pasów na pomarańczowej sierści, to mógł ją poczuć dotykiem, choć nie była zbyt gruba. Olek uśmiechnął się widząc jak Jean wznosi się w górę. Mutantów były miliony i nie łączyła ich żadna “magiczna” więź, ale trzeba przyznać, że rzadko kiedy są do siebie wrogo nastawieni. Po latach prześladowań, zakończonych oficjalną, ale nie zawsze stosowaną, tolerancją, wszyscy, którzy mieli w sobie coś ze zwierząt raczej trzymali się razem, szczególnie gdy mieli swoje modyfikacje uwidocznione. Jean wylądował przed całą szóstką. Był cały ubrany na czarno, koszula, luźne spodnie i sportowe buty, co pasowało do jego niewiarygodnie ciemnej skóry, do tej pory myśleli, że był po prostu murzynem, ale patrząc na jego wielkie skrzydła z różowymi błonami... - Jesteś nietoperzem? - Spytał Robert krzywiąc się. Mutant przejechał dłonią po śliskiej, łysej głowie - Taa... znaczy nie, ale ma w sobie... no wiecie! - Rozłożył ręce zmieszany. Skrzydła powoli zaczęły się składać i kurczyć, a potem z obrzydliwym chrzęstem, który wywołał u wszystkich ciarki, schował się do środka Jean’a, który skrzywił się z bólu, ale po chwili znów patrzył na wszystkich trzeźwo. - Ale nie używałem tego, dopóki nie zrobiło się niebezpiecznie. To co, przyjmiecie mnie? - Po polsku mówił bardzo płynnie, ale z wyraźnym akcentem, który większość polaków by wkurzał. Jednak przez ostatnie paręnaście lat, na ludziach wymuszona została większa dawka tolerancji, z oczywistych powodów. Ci którzy się skrajnie nie godzili na tak zwanych “Animalmenów”, zostawali w końcu terrorystami. - Jebany Batman, heh. - Palnął znowu Jan, rozglądając się z głupim uśmiechem po reszcie. Jedynie Robert wywrócił oczami, reszta nie zwróciła na niego uwagi. - Ja jestem za, przeciw jest chyba tylko Jan... - mruknął Tomek. Spojrzał jednak na Celię. - No chyba, że ty masz coś przeciw...
__________________ Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies ^(`(oo)`)^ Ostatnio edytowane przez Fearqin : 28-01-2013 o 16:39. |