Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-02-2013, 00:30   #1
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
[Anime,Storytell] Czego pragniesz?

Piętro 1
Aladdin
Jeśli możliwe jest porównanie tego, co wydarza się pierwszego dnia w międzyświecie z tym, co ogólnie przyjęte za normalne w świecie ojczystym danego śmiałka jest niemalże niemożliwe. Nawet niemalże legendarni bardowie, którzy w przeciągu tylko kilku lat ich pobytu rozsławili nie tylko imiona kilku śmiałków, o których śpiewali przy każdej możliwej okazji, ale i swoje własne. Każdy z nich zaczynał swoje opowieści od pierwszego prawdziwie niewyobrażalnego czynu. Ich opowieści nigdy nie zaczynały się na niższych piętrach, czy też w ojczystych światach herosów. To, co mogło być tylko i wyłącznie chęcią zawarcia w swych hymnach i odach do odważnych, czy też walecznych serc tylko rzeczy najważniejszych, zabawnych, czy też po prostu pasujących do rymów, powoli wydawało się pełnić rolę jakiejś niepisanej zasady. Może żaden z muzyków nie chciał przypominać słuchaczom o tym, że gdzieś tam w oddali znajdował się ich świat? Co z tego, że przeważnie byli w nim samotni, zaś sama natura jak i otoczenie nie stanowiło dla nich żadnych wyzwań? Bez względu na to gdzie się znajdowali, większość z legendarnych bohaterów nigdy nie zapominała o ich ojczyźnie. Dom to dom, ziemia przodków jest tylko jedna. Może właśnie to było motywacją niektórych z osób o statusie niemalże bóstwa? Uczczenie miejsca swojego pochodzenia, czy chociaż sprawienie by następny przybysz z takowego miał w tym świecie nieco łatwiej.


Możliwe, że właśnie taka była motywacja stojąca za człowiekiem, który przywitał jednego z nowych przybyszy do tego świata. Nieco znudzony chłopak o szarych, by nie powiedzieć siwych włosach siedział znudzony na krześle. Co dziwniejsze – był to jedyny element umeblowania. Do Aladdina dopiero teraz dotarło, że pomieszczenie jest niemalże całkowicie puste, zaś jego projektantowi musiała przyświecać idea minimalizmu daleko przekraczająca granice dobrego smaku. Albo to, albo pokój miał pełnić rolę więzienia, czy też poczekalni.
Ktoś, kto niewątpliwie zdawał się pełnić zaszczytną funkcję gospodarza, podniósł głowę nieco ożywiony, jakby właśnie przybył osobnik na którego czekał.
- Witaj Alladinie – powiedział uśmiechnięty, celując swe słowa w nieznajomego. Najwyraźniej nicie, którymi szyte było przeznaczenie tej dwójki właśnie miało zostać połączone przez tkaczy losu, którzy niestrudzenie, raz za razem poprawiali decyzje śmiertelników, licząc na to, że ich ograniczone umysłu w końcu im za to podziękują. Czasem, jakby chcąc zrobić na złość żyjącym dla konkretnego uczucia, robili coś co zmuszało ich do działań niemalże odwrotnych. W końcu w niemalże całym multiwersum słyszano o zabójstwach popełnionych z miłości, czy też miłości popełnionej przez mord.


„Istota” (?]

W świecie, który był tak stały, tak przejrzysty, nagle coś się zmieniło. Pozorna zmienność została zastąpiona niespodziankami oznaczającymi niemalże chaos, a zrozumienie – zagubieniem. W przeciągu jednej małej sekundy wszechrzecz stała się małą, lewitującą kulą. Właściwie to nie wiedziała czemu to zrobiła, może to była najbardziej odpowiednia forma, coś, co miało pracować dla dobra każdego. Jej zmysły błyskawicznie pochłonęły całe pomieszczenie, przedstawiając jakże odmienny do naturalności znanej istocie obraz. Ściany pomieszczenia przepełnione były zamkniętymi szklanymi pojemnikami, z których emanowało coś... dziwnego. Byt reprezentowany w tym wymiarze przez kulkę o średnicy zbliżonej do metra nie potrafił pojąć zastosowania tych naczyń, które dla niego(czy też nich) zdawały się pełnić role zwyczajnych ograniczeń pomieszczenia, wytyczając tym samym miejsce dla żywego organizmu... Miejsce pracy? Życia?
Chociaż odbyło się to równocześnie, istota pojęła to dopiero po chwili, jakby jej wszechistnienie stało się tylko jestestwem. W jednym rogu znajdowało się biurko, przepełnione licznymi papierami, wykresami, z energią unoszącą się w górę pod pewnym kątem, tworząc pozorny obraz widoczny dla oka odbiorcy. Może właśnie w tym był problem... Miejsce będące za pokrytym mnogością informacji drewnianym meblem było puste.
Coś jeszcze stało się jasne dla istoty, chociaż wydawało się być takie od momentu w którym się tutaj pojawiła. Na środku pokoju, w odległości zaledwie kilku metrów od krańca istoty znajdowała się śruba mająca nieco ponad osiemnaście jedenastek centymetrów. Właściwie, to nie była to żadna istota żywa, jednak z jej krańców docierały szczątkowe informacje.
„Bada”...
„Informacje” …
„Zagubiony” …
Kilka z nich doszło do niego dokładnie w tym momencie, gdy zdał sobie sprawę, że ten kawałek metalu jest tak naprawdę istotą organiczną. Nawet, jeśli było do niemożliwe, zaginało wszelkie znane mu prawa. Czemu związki metali mogą myśleć i czuć? Wewnątrz istoty wybuchła gigantyczna debata rozmiarami przekraczająca te najbardziej znane ziemskim politologom.
Wszystko jednak prysnęło, gdy śruba magicznie zniknęła, a w jej miejscu pojawiła się żywa, organiczna istota.


Witaj – rozległo się w pomieszczeniu, nawet jeśli przez jego powierzchnię nie przemknął nawet pojedynczy dźwięk, a powietrze nie zostało poruszone nawet o milimetr. Tym, co skupiało całą uwagę istoty była śruba, która, przynajmniej teoretycznie, została wkręcona w mózg stojącego przed nią naukowca, niemalże uniemożliwiając jej pojęcie jego umysłu. Jedynym, co tym razem zdawało się być pewne był wygląd.

Makai

Gdy tylko chłopiec znajdujący się tylko nieznacznie poza progiem ogólnie pojętej dorosłości przez chwilę otaczany był przez najróżniejsze fenomeny wizualne, które sprawiały, że coraz bardziej wątpił w potęgę tego, co nosiło dumną nazwę okularów korekcyjnych, przywracając jego wzrok do poziomów nie tyle dobrych, co zwyczajnie możliwych do zaakceptowania. Jego umysł błyskawicznie zostawał wypełniony wieloma informacjami na temat natury tych zjawisk, dając mu coraz więcej informacji o genezie tego zjawiska. Jak niemalże zawsze, funkcje poznawcze młodzieńca wykraczały poza banalną jednowątkowość. Przynajmniej, dopóki nie stracił wszystkiego, co znajdowało się przed, za, nad, czy też pod nim. Zniknęło dosłownie wszystko, co nie miało bezpośredniego kontaktu z jego ciałem. Pierwszy raz od dawna zasnął, pogrążając się w jakże przyjemnym, odprężającym śnie.
Gdy jego powieki zdecydowały się słuchać jego woli, która z wyjątkowo wysoką częstotliwością przypominała im o niebezpieczeństwie, jakie płynie ze spania podczas podroży między wymiarowych, cały rozsądek tak ochoczo dominujący w każdym calu jego świadomości podczas niemalże każdej sekundy jego życia został przytłoczony przez kilka słów, które raz za razem uderzały o każdy kraniec jego teoretycznie nieskończonego umysłu.

„To nie ty nas wybrałeś”

To zdanie raz za razem rozbrzmiewało w nim, gdy z trudem podnosił się na łóżku. Jego ciało było, ku jego nieszczęściu, dokładnie tym samym co poprzednio. Dokładnie tak jak umysł, oraz jego wózek, który stał w rogu pomieszczenia. Co dziwne, tym, czego szukał jako pierwsze był właśnie środek transportu, medium, które łączyło go ze światem, pozwalając podróżować bez najmniej krępacji.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że znajduje się w całkowicie obcym mu miejscu, które, wnioskując po umeblowaniu było sypialnią, wypełnioną zaledwie w kilkunastu procentach przestrzenią. Charakterystyczny dla pomieszczenia był brak mebli odpowiedzialnych za szeroko pojęte magazynowanie przedmiotów, tylko łóżko, okno, lampa, oraz umieszczony w ścianie terminal z obsługą głosową. Dopiero po chwili wrócił w swej pamięci do pokrytego szkłem otworu w ścianach, dającego dopływ świeżego powietrza, jak i naturalnego światła.


Na parapecie znajdowała się dziewczyna, zaś nawet jeśli jego umysł pominął ją tylko przez ułamek sekundy, to chłopak miał prawo być na siebie zły, lub też chwalić imię konstruktora tego łóżka.
- O, śpioch wstał – czarnowłosa zaśmiała się znad książki, odkładając ją na chwilę. Tym, co przykuło uwagę chłopaka, był tytuł „Disparar Fuego”. Nawet jeśli znajdujący się jeszcze przed chwilą w krainie snów Sambaryjczyk nie znał tego języka, wszystko podpowiedziało mu co oznaczają te słowa: „Uwalnianie Ognia”.


Baron Sapienza

Czymś, co mogło odróżniać osobnika przypominającego dziwną mieszankę kota i człowieka, nie będącą jednak tym, co wiele osób kojarzy z pięknem, oraz szeroko pojętą wspaniałością, niewinnością, oraz wszystkim innym zamkniętym w epitecie „słodki”. Właściwie, to nie można było stwierdzić czy aby na pewno ma on jakiekolwiek powiązania z tak idealizowanymi przez wiele osób zwierzętami. Wyglądał jak dumny przedstawiciel małpich potomków, ubierał się jak on, zaś jedynym co mogło skojarzyć go z udomowionymi drapieżnikami była sierść, a właściwie zarost. Wracając jednak do tego, co odróżniało go od innych poznanych do tej pory śmiałków – ocknął się on nie w zamkniętym pomieszczeniu, ograniczającym zdolności poznawcze, czy też możliwości do szybkiej dezercji, nawet nim zostanie przedstawione mu imię rozmówcy. Wręcz przeciwnie, przystrojony mlecznymi włosami mężczyzna był otoczony z każdej strony czymś, co wiele osób lubi zwać wolnością. Jego wzrok nie był w stanie dojrzeć „końca” przestrzeni pokrytej najróżniejszą zielenią, która przypominała mu o jego rodzinnych stronach, o przeszłości. Jedni chcieli od niej uciekać, inny stawić jej czoło, baron zaś – miał nadmiar czasu by podjąć decyzję. Wśród licznych drzew, jak i najróżniejszych kwiatów tworzących piękną kompozycję nie tylko wizualną, ale i zapachową, odnalazł on sadzawkę, będącą najwyraźniej miejscem zabaw pani tego miejsca.


Ta zaś pojawiła się brodząc w krystalicznie czystej wodzie na czworaka, zanurzając przy tym pod jej powierzchnią nieco krótkie, różowe kimono. Gdyby nie to, że przy każdym kroku, o ile tak można nazwać poruszanie się na czterech odnóżach przez istotę chociaż w wyglądzie podobnym do ludzkiego, uwadze obserwatora prawdopodobnie umknął by wystający z końcówki pleców pokryty sierścią podobną do koloru jej włosów ogon.
- Witaj w mym ogrodzie – mruknęła pięknym, delikatnym głosem, nie unosząc nawet w jego kierunku głowy. Dzwoneczek będący na jej szyi zwiastował nieubłaganie jej zbliżanie się do barona.

„Duszek”

Kolejny z bohaterów tej opowieści, któremu jednak teoretycznie znacznie bliżej do tych znajdujących się po złej, nie zaś dobrej stronie torów losu, rozpoczął niemalże standardowo – w zamkniętym, małym pomieszczeniu. Tym jednak, co nadawało mu swoje własne, specjalne warunki, była jego niematerialność. Ta zaś, jakby na złość, spotkała się z pokojem wypełnionym pluszakami aż po brzegi. Meble, które znajdowały się w pokoiku były tak naprawdę ułożonymi w przeróżne formy zabawkami z dominującego w całym pomieszczeniu materiału. Wewnątrz pokoju dało się zauważyć atmosferę wszechogarniającego ciepła, której nie zdołał zakłócić nawet teoretycznie niezapowiedziany przybysz. Wśród zabawek pojawiła się jedna, mała lalka, która przyciągnęła by wzrok wielu, odrzucając jednak od siebie podobną ilość osób. Ot, są gusta i guściki, zaś zainteresowanie przedmiotami tego typu z pewnością należało do tej drugiej kategorii.
Tym, co zadziwiło Raynera był brak ignorancji na jego obecność. Nawet w momencie ocknięcia się w tym pluszowym raju coś podpowiadało mu, że wszyscy tu obecni są świadomi jego obecności. Co ciekawsze, wcale nie miał on na myśli istot żywych. Mógłby przysiąc, że otaczające go pluszaki patrzyły się na niego z ukosa.

-Co, co Tibb? – z oddali doszedł radosny głos należący do malej dziewczynki. Sposób, w jaki barwa jej głosu zmieniła się, gdy tylko zbliżyła się do imienia swego mentora, czy też obrońcy świadczył o szacunku, który płynął z jej dosłownie, nie zaś metaforycznie małego serca. W końcu jak można podważać wielkość czegoś, co zdołało w sobie pomieścić setki, jeśli nie tysiące istnień, dając każdej cząstkę siebie?

Rayner nie był w stanie stwierdzić czym, lub też kim dokładnie jest Tibb, jednak czymś, co przykuwało jego uwagę znacznie bardziej niż mała dziewczynka, był miś którego trzymała.
- Zabawimy się? – nawet jeśli została przez niego początkowo zignorowana, to w przeciągu kilku sekund zdołała odzyskać jego uwagę. Jej wzrok bez problemów zlokalizował nową zabawkę, przemawiając do niej tonem, który wykorzystuję się w kontakcie z ludźmi.
- Będzie fajnie! – dodała po chwili.

Violet

Przedostatni z bohaterów, którzy będą towarzyszyć nam od samego początku był jednym z najbardziej wyjątkowych. Nie był on istotą posiadającą wiele świadomości, czy też taką, której brakuje stałej, podstawowej formy. Nie był on też człowiekiem, czy nawet istotą mu podobną. Jego rodzicom nie było nawet dane spotkać kogokolwiek, kto dziennie poruszał się na dwóch odnóżach, wykorzystywał swój umysł do kształtowania świata, ciało zaś do oddziaływania z nim. Wręcz przeciwnie, sama idea czegoś takiego wydawała się kucykowi czymś idiotycznym, niemożliwym do pojawienia się na tym, a właściwie tamtym świecie.
Teraz jednak stała tutaj, pośród najróżniejszych przedmiotów przypominających przyrządu kowala, jednak stworzonych z materiałów, zaś nawet jej róg połączony ze zdolnościami poznawczymi nie był w stanie określić z jakich materiałów stworzone zostały poszczególne narzędzia, jak i oręże.
W dziwnych, „ludzkich” dłoniach nie dzierżyła standardowej broni, wręcz przeciwnie – miała w nich tylko łom, który miał najwyraźniej zastąpić jej potęgę będących z nią od zawsze kopytek. Jej kamizelka ciągle była na miejscu, oplatając jej tors, brakowało jednak drugiej z jej „przyjaciółek”, jeśli tak można nazwać najczęściej używane przez nią przedmioty – torebki.


Mała dziewczyna o dziwnych, nieco przedłużonych uszach przyglądała się swemu przyszłemu rozmówcy z zaciekawieniem, zaś jej jakże specyficzna uroda, oraz, co znacznie dziwniejsze – oczy, których kolor idealnie odzwierciedlał głębię należącego do kucyka imienia szybko przysłoniły znajdującą się w oddali torebkę.
- Szukasz swoich zabawek? – osoba, która teoretycznie miała pełnić funkcję kowala przemówiła uśmiechnięta.

Kenya – Shura

Byli wszędzie. Tam, tutaj. Czasem wydawało im się że nie granice świata nie opiewają ich, są tylko umowne. Wszystko zgadzało się z ich teorią, mieszkańcy ich ojczyzny ginęli, inni rodzili się. Jedni podróżowali, wyróżniając się tym samym od skrępowanych strachem rodaków. Mało jednak było takich, którzy nie posiadali stałego miejsca urodzenia, żyli dla czystej potrzeby zwiedzania. Nawet nowy gość przepełnionego słońcem pomieszczenia nie należał do nich. Jednak kiedyś posiadał istotę tego typu, to było... ciekawe. Jej wspomnienia nadal krążą po jego ciele.
Coś zdawało się nie pasować do reszty, miejsce w którym się znalazła było inne, zapraszało, czekało. Teraz jedynym, czego od niej wymagało było przyjęcie konkretnej formy, tak jakby miało to ułatwić komunikację z rozmówcą.


Światło zatańczyło raz jeszcze, odbijając się po wszystkich ścianach pomieszczenia, którego ściany zdawały się nie tyle nie posiadać uszu, co po prostu nie istnieć. Nawet jeśli niewidoczne dla mieszkańców – były tam, coś ograniczało powierzchnię, w której znajdowała się uśmiechnięta blondynka. Promienie oświetlające niemalże każde uniwersum zaczęły zataczać koła, by po chwili uspokoić się całkowicie, przywracając znajdującym się w pokoju poczucie względnej normalności. Po raz kolejny wystrój był dosłowną interpretacją minimalizmu – tym razem w pokoju znajdowały się dwie żółte pufy, które naginały się zgodnie z wolą ich użytkownika, przybierając coraz to ciekawsze kształty.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 21-02-2013 o 00:46.
Zajcu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172