Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2013, 21:56   #1
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
[Bleach - Storytelling] Wojna Dusz

Tadayie Judama
Tadayie jak zwykle skrupulatnie wypełniał swoje obowiązki. Siedział właśnie przy biurku i wypełniał raporty. Już kończył swoją pracę. Zostało mu tylko kilka stron. Postanowił, że gdy skończy swoją robotę, poćwiczy szermierkę. Jego plany przerwał jednak niespodziewanie wchodzący do jego gabinetu podwładny.
- ofcerze Tadayie Judama! – rozpoczął.
- przejdź do rzeczy… - rozkazał wypełniający raporty shinigami.
- kapitan dowódca Vadas Hari wzywa cię do siebie- dokończył.
- rozumiem, możesz iść – stwierdził Tadayie.
Shinigami posłusznie wyszedł z gabinetu. Judama powolnie wstał z krzesła i poszedł porozmawiać ze swoim kapitanem. Po chwili był już w jego biurze.
- Nadchodzą ciężkie czasy, Tadayie… - użalał się wszechkapitan.
- Chodzi o śmierć kapitana…? – zapytał 3. Oficer.
- Hm? – mruknął Vadas.
- Przepraszam, nie powinienem pytać, to nie moja sprawa – wytłumaczył się Judama.
- Nie szkodzi, po prostu chciałbym, abyś bez względu na wszystko, robił to, co uważasz za słuszne, wkrótce już nic nie będzie takie, jak przedtem – wyjaśnił dowódca 1. oddziału.
- Po to mnie wezwałeś, kapitanie? – zapytał Tadayie
- Nie, w świecie ludzi odkryto nadzwyczajną liczbę hollowów. Z różnych oddziałów zbiera się zespół, który ma się tym zająć. Chcę, abyś w tym uczestniczył. Nabierzesz trochę fachu w walce. Pamiętaj, puści giną od ostrza miecza, a nie od wypełniania raportów. Jutro o świcie, wraz z resztą wyruszysz do świat ludzi. Powodzenia – wytłumaczył kapitan.
-Tak jest! – powiedział Judama i opuścił biuro kapitana głównodowodzącego.

Faust Shibaha i Koji Aizawa
Kapitan Masama Verand zwołał zebranie. W kółku dookoła dowódcy zebrała się znaczna część drugiej dywizji. Kapitan opanowanym głosem rozpoczął przemówienie.
- Potrzebuję kilku osób do pewnej misji – zaczął dowódca.
W pomieszczeniu panowała grobowa cisza.
- Hej, co z wami? Jeszcze tydzień temu bilibyście się, kto ma wziąć w niej udział.
- Tydzień temu, była tu z nami jeszcze jedna osoba – stwierdził Koji.
- Hm… Rozumiem wasz ból, obiecuję, że zabiję tego, kto to zrobił, ale nie możemy wiecznie żyć tym wydarzeniem – wytłumaczył kapitan.
- W takim razie ja pójdę – powiedział Aizawa, wchodząc do środka okręgu.
- Ktoś jeszcze? – zapytał dowódca 2. oddziału.
- Ja! – krzyknął wysoki mężczyzna w krótkich włosach.
Była to znana wszystkim osobistość. Jego zadanie polegało na zbieraniu informacji na temat innych shinigami. Posługiwał się on pseudonimem orzeł. Jego tożsamość oraz prawdziwe imię i nazwisko znali tylko kapitanowie oraz członkowie 2. oddziału.
- Nie, ciebie potrzebuje do czegoś innego.
Kapitan rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok jednym z jego podwładnych.
- Ty – powiedział wskazując palcem.
- Tak jest – odpowiedział Faust Shibaha.
- Wyruszycie do świata ludzi jutro nad ranem – rozkazał kapitan.

Mant Hakara
Mant stał przed drzwiami do gabinetu swojego kapitana. Wziął głęboki wdech i zapukał.
- Zajęte! – odpowiedział przez drzwi Vaneli Torus.
3. oficer wszedł do środka.
- Mówiłem, że zajęte! – stwierdził dowódca, trzymając nogi na stole.
- Myślałeś, że odejdę? – zapytał Mant.
- Miałem taką nadzieję, nie musiałbym wtedy wysłuchiwać twojego pieprzenia – stwierdził Torus.
- To by znaczyło, że nie miałem nic ważnego do powiedzenia – powiedział oficer.
- I tak nie masz, gdybyś miał, przeszedłbyś już do rzeczy. Nie wspomnę już o tym, że ty nigdy nie masz nic ważnego do powiedzenia.
- Nigdy? Nawet wtedy, gdy powiadomiłem cię o śmierci kapitana 7. oddziału?
- Widocznie inaczej rozumiemy pojęcie „coś ważnego”. Po co właściwie przyszedłeś?
- Jutro nad ranem wyruszam na misję do świata ludzi.
- Serio? Zawracasz mi dupę taką pierdołą? Oczekujesz, że cię przytulę i powiem, że będę tęsknił?
Kapitan wyciągnął przed siebie rękę. Powietrze zrobiło się cięższe, a ogromne reiatsu przytłoczyło oficera. Rozległ się huk, a stojące za Mantem drzwi otworzyły się na oścież.
- Chcesz coś jeszcze, czy już wychodzisz? – zapytał dowódca.
Oficer bez słowa opuścił gabinet swojego kapitana.

Kanezane Sugawara i Rei Aoki
- Rei… - szepnął Sugawara.
-Rei? – powtórzył.
- REI! – krzyknął.
- Co jest? Czemu mnie budzisz? – zapytała oficerka.
- Kapitana nadal nie ma – oznajmił porucznik.
- Znajdzie się… - odpowiedziała zaspana Rei
-Nie ma go już drugą noc, poza tym nie o to chodzi.
- To nie pierwszy raz kiedy znika.
- Nie pamiętasz, że jutro o świcie mamy misję? To oznacza, że w oddziale nie będzie ani kapitana ani nas. Swoją drogą, mam wrażenie, że coś przed nami ukrywają. Inni dowódcy znają jego tajemnice, ale każdy milczy. Chyba nie liczą, że sam nam o niej opowie. Widziałaś kiedyś jak walczy. Ja nie widziałem nawet jego miecza. Wydaje mi się, że kapitan może mieć coś wspólnego z… Rei? Ty śpisz? Znowu zasnęłaś?
- Ech… Co? Tak, tak… - odpowiedziała Rei Aoki przekręcając się na drugi bok.
- Nieważne… Śpij, jutro czeka nas trudne zadanie…
Po tych słowach Sugawara wyszedł z siedziby 5. oddziału.

Nishimura Kyousuke
Nishimura siedział na uboczu Seireitei. Z dala od zgiełku, z kataną na kolanach medytował i rozmawiał ze swoim zabójcą dusz. Jego długie czarne włosy zafalowały od wiatru. Nie było to zjawisko atmosferyczne. Kyousuke wiedział, że właśnie ktoś przeszedł obok niego z wielką szybkością. To mogła być tylko jedna osoba.
- Co tu robisz Aida? – zapytał Nishimura.
- Pani kapitan Aida, nie spoufalaj się – odpowiedziała.
- Mam dla ciebie pewne zadanie, myślę, że taka akcja nauczy cię więcej niż siedzenie tu bezczynnie – kontynuowała.
- Spędziłem już sporo czasu patrolując miasta – odpowiedział Kyousuke.
- To nie zwykły patrol. Wykryto nadzwyczajną liczbę hollowów w jednym z ludzkich miast. Mógłbyś się tym zająć – powiedziała Aida.
- Tak jest, pani kapitan.

Harukaze Kazuto, Shōnetsu Jigoku i Kageyama Manzo
- Spokojnie, musimy zachować zimną krew – uspokajał innych Kazuto.
- Mówisz jakby śmierć kapitana nic dla ciebie nie znaczyła… - stwierdził Manzo.
Zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją dopiero dźwięk otwieranych drzwi. Do siedziby wszedł znany wszystkim, brodaty kapitan.
- Ciągle o tym myślicie? – zapytał Hiniga Sabo, ale nie uzyskał odpowiedzi.
- Ech, myślę, że powinniście się czymś zająć.
- Niby czym? – zapytał porucznik.
- Hm… Jutro nad ranem kilku shinigami wyrusza na misję do ludzkiego miasta. Myślę, że moglibyście się tym zająć – zaproponował brodacz.
- Rozumiem, że milczenie oznacza zgodę? Jutro ma was tu nie być, musicie się czymś zająć. To rozkaz.
Pamiętajcie, jutro nad ranem – dokończył kapitan.
Członkowie oddziału tylko spoglądali na swoje twarze i kiwali głową na znak zgody.

Ika Dearu
Wewnątrz biura unosił się okropny zapach przeróżnych substancji, panował tam straszny bałagan.
- Po co mnie wzywałeś? – zapytał Daeru swojego kapitana.
- hciałem porozmawiać – odpowiedział.
- O czym?
- Mam dla ciebie zadanie, jutro pójdziesz do świata ludzi i zajmiesz się pewną sprawą – objaśnił.
- Dlaczego ja? Może to zrobić każdy. Masz jakiś cel w tym, abym to ja tam poszedł – zgadywał Ika Daeru.
- Podoba mi się twoje myślenie. Nawet gdybym miał jakiś powód, a nie mam, to i tak byś się o nim nie dowiedział poruczniku – zapewnił kapitan.
- Ja wiem swoje.
- Zapomniałbym, weź to.
Kapitan rzucił czarnym workiem w porucznika.
- Co to?
- To szaty maskujące reiatsu, przydadzą się wam.
- Przed kim mamy się ukrywać, przed pustymi? – zapytał porucznik.
- Za dużo chcesz wiedzieć, po prostu weź to. Powinno ich być dokładnie tyle, ile uczestników misji. Rozdaj im to jak ich spotkasz, chyba, że chcesz to nosić przez cały czas.
- Ale…
- Nie zawracaj mi już głowy, mam coś ważnego do zrobienia, po prostu idź.

Scarlet Rose
- Oficerze Scarlet Rose! - krzyknął porucznik 13. oddziału.
- Tak?
- Masz ochotę na wycieczkę po ludzkim mieście?
-Eee…
- Nieważne, to nieistotne. Po prostu pójdziesz tam jutro nad ranem, zrozumiano?
- Ale dlaczego ja? – zapytała Scarlet.
- Kapitan rozkazał udać się tam mnie, ale mam lepsze rzeczy do roboty.
- Gr… - zawarczała.
- Nie denerwuj się, potraktuj to jak trening, zresztą traktuj to jak chcesz, po prostu tam idź, to rozkaz.
- Nie próbuj dyskutować – przerwał porucznik, zanim Scarlet zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- Wypocznij dobrze przed jutrzejszą misją! Musisz być wypoczęta i pełna sił! – powiedział ironicznie.

Wszyscy
Nad ranem cały zespół wyruszył na misję. Szybko zlokalizowano reiatsu dwóch grup hollowów. Nie chcąc się rozdzielać, najpierw shinigami skierowali się w stronę większej grupy. To co zobaczyli przekroczyło jednak ich najśmielsze oczekiwania.

Po mieście chodziło 6 Menosów Grande. Shinigami szybko przegrupowali się i przystąpili do walki.
 
Morior jest offline  
Stary 26-04-2013, 18:29   #2
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Kageyama Manzo

Manzo stał na szczycie niewielkiego wzgórza, poza granicami Seireitei i spoglądał w rozświetloną latarniami ciemność.
Cóż za piękny widok! Światło księżyca współgrało z blaskiem latarni wydobywając to co najpiękniejsze z miasta Shinigami. Obserwowana z daleka metropolia zdawała się jednak tylko eleganckim dodatkiem do położonej w jego centrum Cytadeli Shinigami, prezentującej się niczym rozświetlony klejnot ukryty w gustownej szkatułce. Dla tego widoku warto było przeżyć lata w Akademii, wszystkie te wysiłki i upokorzenia. Wszystko to dla tego jedynego zapierającego dech w piersiach widoku.
Manzo zdawał sobie sprawę, że to mógł być ostatni raz gdy spogląda na jedyny w swoim rodzaju taniec księżycowej poświaty z blaskiem miasta. Rano miał wyruszyć z misją mającą, rzekomo, wyjątkowe znaczenie dla Gotei-13. Minęły dokładnie dwie godziny odkąd Hiniga Sabo przekazał oficerom Siódemki rozkaz stawienia się następnego dnia w świecie ludzi.
Cóż to mogło być za zadanie, że wymagało współudziału dwunastu wysoko postawionych Shinigami? Kilka Menosów Grande? Manzo nie chciało się w to wierzyć. Wolał myśleć, że misja ta ma kluczowe znaczenie dla odnalezienia zabójcy jego taichou.
Co tu dużo mówić, mocno wrażliwym Manzo prawdziwie wstrząsnęła śmierć jego kapitana. Z którym to łączyły go silne i osobiste więzy. Więzy, być może nawet, przyjaźni, szacunku i zaufania.
Tak, wystarczyło pomyśleć o zabójcy taichou, by olimpijski spokój Kageyamy rozwiewał się jak mgła w promieniach słońca. Przez dobry kwadrans Manzo torturował się obrazem zmasakrowanego ciała taichou, to wystarczyło by zimny gniew zalał serce Kageyamy niczym lodowa lawina. Shinigami wiedział, że nie spocznie dopóki nie odnajdzie zabójcy lub zabójców i nie wymierzy im sprawiedliwej kary.
Tak, już jutro. Próbując odzyskać spokój Manzo wrócił na chwilę myślami do swojej kwatery, którą w części zapełniały precyzyjnie wykonane latawce, jego duma i radość. Skupił się na dobrą chwilę na swych ulubieńcach, obiecując sobie, że jak tylko wróci z misji skonstruuje nowy latawiec specjalnie na cześć swego przyjaciela. Przepełniony tą ciepłą myślą użył shunpo by błyskawicznie przenieść się do kwater oficerskich Siódemki.
Pora spać. Jutro czeka go wyzwanie przed jakim jeszcze nie stawał.

*****

Jak zostało przepowiedziane, następnego dnia Kageyama spotkał się z pozostałymi jedenastoma Shinigami. Nim weszli w bramę do świata żywych Ika Dearu rozdał wszystkim czarne szaty, które miały rzekomo maskować reiatsu. Manzo z pewnym wysiłkiem naciągnął na siebie workowate szmatki. Dobrze, że ktokolwiek projektowa to coś, wziął pod uwagę osobników równie masywnych jak Manzo. Poprawiając tessen zawieszony na plecach Kageyama wkroczył w bramę do świata żywych.

*****

Podstawową różnicą między Społecznością Dusz, a światem żywych był zapach. Właściwie odór spalin samochodowych unoszących się w powietrzu, zmieszany ze smrodem oparów wydobywających się z kominów fabryk. Tfu! Jak można tu żyć na co dzień?!
Negatywnych uczuć estetycznych dostarczały Kageyamie również wibracje reiatsu, ewidentnie pochodzących od Pustych. Z uwagi na swą zwiekszoną wrażliwość na energię duchową Kageyama był prawdziwym radarem do wykrywania pustych. Teraz też nie potrzebował wiele czasu by zlokalizować dwie grupy demonów. Nie chcąc się rozdzielać Shinigami postanowili skierować się najpierw do większej grupy potworów.
Menosy. Menosy Grande. Manzo wyćwiczonym ruchem rozwinął zdjęty z pleców wachlarz. W słońcu zapłonęły wyszyte kolorową nicią sylwetki ptaków w locie, zalśniło stalowe ostrze pokrywające obrzeże tessena. Kageyama skumulował swe reiatsu gotów do walki.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 27-04-2013, 00:21   #3
 
mlecyk's Avatar
 
Reputacja: 1 mlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłość
Ile to już nocy minęło od kiedy po seireitei rozniosła się informacja o zajściach w siedlisku larw? Niewiele, lecz dość, by wszyscy już wiedzieli o domniemaniach, że zabójcą może być ktoś spośród shinighami. Zdrajca, czy to możliwe? Mimo tak brutalnych wieści w społeczeństwie wszystko przebiegało swoim normalnym torem. Było prawie tak jakby nic się nie stało.
Faust patrząc przez okno zastanawiał się nad tym jak normalnie wyglądało seireitei. Budynki nadal lśniły czystą bielą, przyciemnianą jedynie niewielką ilością drobnych chmurek na równie czystym niebie. Lekki wietrzyk niósł zapach kwiatu wiśni i dźwięk nieodległych rozmów. Tak jakby nic się nie stało, zupełnie jakby niedawno nie umarł dobry człowiek… dwóch dobrych ludzi i towarzyszy. Szczególnie niezręcznie się czuł ze świadomością, że stracił górującego nad nim oficera, który jako jedna z bardzo niewielu osób wiedziała dokładnie co potrafi. Uzupełniali się, doskonale się zgrywali, prawie czytali sobie w myślach i darzyli się przyjaźnią utrwaloną przez wiele lat wspólnego wykonywania zadań dla swojego kapitana.
Wspomniał ostatnią noc gdy siedząc w swoim biurze trzymał dłoń wyciągniętą tuż nad rękojeść Lierizou. Dłoń ta zaciskała się i rozwierała, zbliżała do łowcy dusz i oddalała, ale go nie dotykała. Miał świadomość, że jeśli chciałby, wystarczyło by złapać tą rękojeść i być może byłby w stanie pomóc. Być może mógłby wtedy „rozejrzeć się”. Ale tylko „być może” i tylko jeśli rzeczywiście sprawca znajduje się obecnie w seireitei. Ale wtedy musiałby wyznać swojemu porucznikowi, i nie tylko, jak działa jego zanpakutou. To może być ważna informacja.
Nie… - postanowił wtedy - nie mógł sobie na to pozwolić, to mogłoby obruszyć zaufanie, na które pracował te wszystkie lata od opuszczenia akademii. Dodatkowo nie wiedział czy ten sposób rzeczywiście by się sprawdził, są inne, lepsze sposoby, bardziej bezpośrednie. Mimowolnie się uśmiechnął na myśl o liczbie osób, które z pewnością wolą takie „bezpośrednie działanie”, wtedy z zadumy wyrwał go porucznik Verand.
- Ty – powiedział wskazując palcem.
- Tak jest – odpowiedział Faust Shibaha
- Wyruszycie do świata ludzi jutro nad ranem – rozkazał kapitan.


Po zebraniu jeden shinighami z drugiego oddziału, wysoki brodaty mężczyzna, podszedł do Fausta z szerokim uśmiechem.
- Faust! Karty dziś wieczorem, jak zwykle? – zapytał wyciągając dłoń w geście powitania.
- Niestety przyjacielu, nie dzisiaj. – odpowiedział nie obdarzając go nawet spojrzeniem i mimo, iż widział, że brodacz ma coś jeszcze do powiedzenia skierował się szybkim krokiem do swojego biura.


* * *

Kageyama Manzo i Faust Shibaha
Zaraz po przejściu przez bramę do świata żywych wiedział co ich czeka. Od razu uderzyły w niego fale reiatsu, kilka dużych i mocno zmasowanych punktów.
Puści – pomyślał – menosy, sześć, świetnie…
Wziął od Porucznika Dearu czarny płaszcz i zarzucił go na siebie możliwie najszybciej. Mimo tego, że bezgranicznie ufał osądowi swojego kapitana to przeklinał w duchu swoją obecność tutaj.
- Chociaż… - mruknął do siebie przygładzając krucze pióra wyrastające z głowy i myśląc o płaszczu otrzymanym od porucznika dwunastej dywizji - … może przydam się dziś do czegoś więcej.
Poczekał aż pierwsi shinighami ruszą do walki, wtedy wyciągnął swoją katanę zerkając na porucznika Manzo.
- Trochę za późno na moje podchody – ponownie powiedział do samego siebie, a następnie zawołał – Pokaż im prawdę, Lierizou.
Jego łowca dusz zmienił się w obłok czarnej pary by w jednej chwili skondensować się w czarne zagięte ostrze…
Faust wystartował błyskawicznie w kierunku głowy kolejnego menosa, wokół której pojawiły się trzy klony wykrzykujące niezrozumiałe formułki zaklęć. Shinigami nie chciał by pusty skierował cero w niego, podobnie jak nie chciał by uderzyło ono w miasto pod nimi.
- Lierizou, szybciej ! – wykrzyknął chwilę przed uderzeniem z całym impetem w maskę menosa.

Menos uderzył głową w oficera, gdy ten był w locie. Na jego masce pojawiła się niewielka szczelina, a shinigami bezpiecznie wylądował na ziemi. Pusty jednak dał się nabrać i zaraz po uderzeniu wycelował cero w jednego z klonów.

Faust zaraz po wylądowaniu spojrzał w górę by ocenić pęknięcie na masce pustego.
- Jasne, nie oczekiwałem przecież niczego innego. Ale mogę go zająć trochę dłużej.
Uniósł katanę i z całej siły uderzył w stopę potwora, który powoli spojrzał w dół i zobaczył kolejną iluzję. Faust już dawno był nad jego głową i znów ruszył z pełną prędkością by z impetem uderzyć w maskę, jak najbliżej powstałego wcześniej pęknięcia.

Manzo uśmiechnął się szeroko. Jego twarz wyglądała niczym księżyc w pełni.
Początkowo Manzo nie włączył się do walki. Za to z ciekawością obserwował atak Fausta, który zakończył się zadaniem menosowi niewielkich obrażeń. Co tu dużo mówić, menos był niebezpieczny. Być może wystarczająco by użyć shikai.
Ale póki co...
Manzo wprawnie użył podwójnego shunpo pojawiając się na ułamek sekundy po boku menosa by zmaterializować się za jego plecami. Gdy demon zaczął obracać się w jego stronę Kageyama ciął płynnie rozwiniętym tessenem. Cięciu towarzyszył głośny bojowy okrzyk.
-Ikuzo!

Menos zrobił krok do przodu i zdeptał klona, który uderzył go w stopę. Jego ruch spowodował niecelne uderzenie oficera Fausta i trafienie w korpus potwora. To wystarczyło, by pusty głośno zaryczał, nie spodziewając się kolejnego ataku. Kageyama ciął go w plecy, jeszcze bardziej go rozwścieczając. Zdenerwowany pusty wycelował kolejne cero, tym razem w prawdziwego Fausta Shibahe.

Faust miał tylko ułamek sekundy na reakcję, wyczuł, że za menosem pojawił się kolejny shinighami, skupił się maksymalnie by zdążyć użyć shunpo i uciec przed cero tak by jednocześnie zostawić za sobą kolejnego klona.
Oficerowi ledwo co udało się uniknąć cero.

Wtedy Shibaha pojawił się obok oficera Manzo.
- Manzo, odwrócę jego uwagę, w odpowiednim momencie uderzymy razem w maskę.
Kageyama skinął energicznie głową.
-Dobrze, Shibaha-san. Zaczynaj, ufam ci.
Faust machnął wolną ręką na znak, że jest gotowy, ponownie powołał do istnienia trzy klony przed menosem, sam odsunął się na odpowiednią odległość by mieć miejsce wziąć kolejny rozpęd. Gdy tylko menos zauważył krzyczące iluzje ruszył pełnym pędem w kierunku maski, równocześnie dając drugiemu oficerowi znak powodując złudny dźwięk, który mógł usłyszeć tylko on.
- Teraz!

Manzo widząc atak Fausta wykonał błyskawiczne potrójne shunpo pojawiając się na prawo, na lewo, a następnie przed maską demona. Idealnie koordynując atak zadał wspólne cięcie z Shibahą próbując rozpłatać ten wrażliwy punkt Pustego.
Zdezorientowany Menos jedynie obracał swoją głową, spoglądając na klony lub pojawiającego się po jego bokach oficera. Zupełnie nie spodziewając się nadchodzącego ciosu. Został niemalże rozcięty na pół. Jego ciało rozpłynęło się w powietrzu, a lekko wyczerpani oficerowie wylądowali na ziemi.

Faust wziął głęboki oddech ulgi. Spojrzał powoli na towarzyszącego mu oficera i spróbował się uśmiechnąć.
- Cieszę się, że się pojawiłeś, szczególnie, że dobrze się z Tobą zgrało, samemu nie najlepiej mi się pracuje...
-To była drobnostka Shibaha-san - Manzo skinął głową - Walka była prosta i mam nadzieję, że w trakcie trudniejszych starć będę mógł liczyć na twą pomoc.
Faust tym razem uśmiechnął się szeroko już bez oporów. Uniósł swojego łowcę dusz ukazując go w całej okazałości towarzyszowi.

- Wiedz, że ja i moje zanpakutou zawsze chętnie Cię wspomożemy. Zobaczymy teraz jak idzie reszcie?
-Oczywiście. Sprawdźmy czy nie trzeba im naszej pomocy.
Oficer skinął głową i wzleciał w górę zatrzymując się nad budynkami. Na razie był zadowolony z siebie i ze zniszczonego menosa. Nie było tak źle, choć byłoby dużo gorzej gdyby nie przyszła pomoc.
Zaczął się rozglądać za pozostałymi członkami drużyny.
 

Ostatnio edytowane przez mlecyk : 07-10-2019 o 14:33.
mlecyk jest offline  
Stary 27-04-2013, 01:40   #4
 
Feenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Feenat nie jest za bardzo znanyFeenat nie jest za bardzo znany
*dzyń, dzyń, dzyń*

Najpierw było ją słychać, następnie widać. Można było mieć wrażenie, że dzwoneczek przy jej mieczu czasem robi się większy, a czasem maleje. Wydawał różne tony "dzwonienia" z siebie. Po przejściu przez wrota, spojrzała kątem oka na Sugaware. Jej mina była dość obojętna, wręcz kamienna i niezmienna w obliczu walczących już bogów śmierci. Przeciągnęła się leniwie. Chwile spoglądała na słońce. Piękna pogoda ich zastała. I w taką pogodę trzeba pracować. Choć w myślach leżała na swojej ulubionej gałęzi wiśni przy siedzibie 5 oddziału, to trzeba misje wykonać.

*dzyń, dzyń, dzyń*

Po jej prawej stronie toczyła się zacięta walka. Chwilę rzuciła na nią oko. Przyłożyła otwartą dłoń do czoła w poszukiwaniu swojego menosa, a trochę ich było do wyboru.

*dzyń…*

Mimo szybkiego biegu, dzwoneczek ucichł. Oblizała trochę spierzchnięte wargi. Będąc już w niewielkiej odległości od wroga, złapała za rękojeść i wyszeptała:

- Cicho mrucz.

Wielki no-dachi z pleców niewielkich rozmiarów dziewczyny zabłysł, cicho zadzwonił, a na jej prawej dłoni pojawiła się srebrna rękawica z kocimi pazurami. Dzwoneczek wesoło zawisł na nadgarstku białowłosej.

Rei nie lubiła się rozdrabniać. Chciała mieć misję już za sobą i spokojnie wylegiwać się na słonku, popijając dobre rzeczy przy tym. Jej wzrok był teraz skierowany w czarna postać menosa. Zacisnęła nerwowo wargi.

- Dzwoń i rozedrzyj!

Można było usłyszeć ciche dzwonienie dzwoneczka Rei, po czym wokół menosa zarysowało się koło, z którego wystrzelił słup. Słup potężnych dźwięków, które mocno dezorientują przeciwnika. Wysokie i niskie decybele, wszystko razem. Mieszanka, która paraliżuje, a wrażliwych zabija. Bębenki eksplodują, z mózgu robi się sieczka. Niewinny dzwoneczek.
Spojrzała z niecierpliwością na Sugaware. Czekała teraz na jego krok.
 
Feenat jest offline  
Stary 28-04-2013, 22:41   #5
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Stojąc na placu treningowym siódmego oddziału, Jigoku wyprowadzał kolejną serię precyzyjnych ciosów przeciwko drewnianemu słupowi. Trening był jego ucieczką. Ucieczką przed myślami.

Zatrzymał się na moment. Odetchnął głęboko.

- Ikkotsu. - wyszeptał, wyprowadzając potężny cios prawą pięścią. Wbił się on w słup, tworząc pęknięcie w jego powierzchni.

Odetchnąwszy ponownie, Shōnetsu przyjrzał się słupowi krytycznie. Jego siła w Hakudzie wzrosła, choć dalej znajdowała się poniżej standardów które sobie narzucił. To Ikkotsu nie byłoby w stanie zniszczyć maski Menosa Grande. Prawdziwe mogło spowodować jego całkowity rozpad, obojętnie gdzie trafiło.

- Odzywa się w tobie perfekcjonista, Jigoku. Znowu. - odezwał się głos w jego głowie. Shōnetsu westchnął. Jego miecz potrafił być niekiedy niezwykle uciążliwy.

- Bez tego perfekcjonizmu nie stalibyśmy tu dziś, pamiętasz? - odpowiedział mu spokojnie. - Poza tym, nie osiągnęliśmy jeszcze górnych granic naszej siły.

- To może być część problemu... - odpowiedział cicho Rekka -Nie potrafię dostrzec naszych granic. - prychnął gniewnie - Z drugiej strony, jeśli masz czas na trenowanie Hakudy, to z całą pewnością masz czas na trening ze mną.

- Chciałbym. Ale obaj wiemy że nasz trening jest zbyt groźny by odbyć się na tych polach. - westchnął ponownie - Od jutra. Jinzen, i trening z Shikai. Popracujemy również manifestacją. Przez następny kwartał, by zwiększyć moją kontrolę. Zgoda?

Mógł niemalże zobaczyć zadowolone skinięcie głową Rekki.
- Zgoda. - duch milczał przez moment - Hakuda, hmm? Przetestuję twoje postępy jutro. - rzucił duch, śmiejąc się głośno. Jego głos powoli nikł w umyśle Shōnetsu.

- Hmm... - mruknął porucznik siódmego oddziału. Sięgnął dłonią do rękojeści swego miecza, i uderzył tak szybko jak tylko potrafił. Gdy chował miecz, mógł dostrzec że słup został przecięty perfekcyjnie w pół. Uśmiechnął się delikatnie, znikając w rozbłysku Shunpo.

Pojawił się na dachu budynku 7. oddziału. Musiał pomyśleć. Jego kapitan był martwy, co stawiało go w trudnej sytuacji. Oddział z pewnością poradzi sobie pod jego dowództwem, kapitan nigdy nie interesował się sprawami wojskowymi, ale morale upadło. Dobrze byłoby uzyskać następce. Jigoku nie brał siebie pod uwagę, nie posiadł jeszcze Bankai, ale ktoś musiał zająć miejsce kapitana...

Co prowadziło do następnego problemu. Kageyama Manzo. Trzeci oficer, aktualnie służący jako jego zastępca, był bardzo blisko z zamordowanym kapitanem. Jigoku nie doszedł by tak wysoko, gdyby nie potrafił czytać w ludziach. Manzo chciał pomścić kapitana. Czyli w zasadzie popełnić samobójstwo. A wielu w siódmej podąży jego śladami. A to było coś na co porucznik nie mógł pozwolić. Tą sprawą będzie musiał się również zając jutro.

Westchnął. Potrzebna była mu odrobina snu. Jutro miał się udać do świata żywych.

*******

Sześć Menos Grande. Nic trudnego, biorąc pod uwagę ich siły. Mógł zaufać swoim podwładnym. Krótki skok Shunpo i stał obok Ika Dearu. Porucznik 12. oddziału mógł być nieco ekscentryczny, ale ich umiejętności dobrze się uzupełniały. Plus, był on jedynym porucznikiem znającym właściwości Rekki. Jigoku odetchnął głęboko, przygotowując się do walki.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 29-04-2013, 00:33   #6
 
Astarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Astarot nie jest za bardzo znany
Koji jak zwykle spędzał początek nowego dnia w kwaterze głównej oddziału II, aby omówić z kapitanem zadania dla swych podwładnych jak i sposoby ich treningu. W końcu oddział zajmujący się wyłapywaniem przestępców musiał być zawsze w gotowości i nie dać się zaskoczyć zagrożeniom lub zadaniom mogącym nadejść w każdej chwili. Tego ranka jednak rozmowa przebiegła błyskawicznie, gdyż kapitan głównodowodzący zwołał zebranie wszystkich kapitanów.

- Jeśli mogę zapytać… Zebranie to zapewne będzie dotyczyło ostatnich plotek dotyczących VII oddziału? Jak to się mogło stać?
Po pytaniu kapitan spoważniał i podszedł do porucznika bez słowa… Przez chwilę stali tak w milczeniu i Koji nie miał odwagi zapytać go jeszcze o cokolwiek. Zrozumiał, że mimo ich długoletniej już współpracy nie chce poruszać tego tematu. Nagle poczuł jego dłoń na swoim ramieniu, a następnie usłyszał jego kroki które oddalały się w stronę drzwi jego gabinetu.

- Wszystko będzie dobrze. Puki nie wrócę z zebrania tak jak zawsze dywizja pozostaje pod twoją opieka. Zajmij się wszystkim…
Później nastała już tylko cisza wypełniająca całe pomieszczenie, a Koji musiał szybko wyrzucić z siebie myśli, które wcześniej zaprzątały jegoumysł i wymyślić plan na dzisiejszy dzień.

***

Wiedział, że plotki o VII oddziale są na ustach całego Soul Society i musiał w jakiś sposób zająć umysły reszty swych podwładnych, a w szczególności tych młodszych i niedoświadczonych, aby strach o własne istnienie nie sprawił, że zaczną wariować. Właśnie dlatego Aizawa wraz z dwójką oficerów postanowił zwołać większość członków dywizji i przeprowadzić z nimi trening polegający na walkach pokazowych.

*Mam nadzieję, że to zajmie ich na dłuższy czas i poprawi ich zaufanie między sobą oraz wzajemną współpracę.*
Wszystko poszło bardzo szybko i po godzinie wielkie zbiorowisko shinigami zajmowało teren treningowy tworząc okrągłą arenę do walk z własnych ciał.

- Witajcie moi drodzy. Dziś poćwiczymy wasze zdolności bojowe jak i współpracę. Wybiorę kilkoro z was i wykonacie walki pokazowe. Niektórzy wypróbują swe możliwości, a inni być może nauczą się czegoś nowego obserwując wasze zmagania w boju. Na początek kilka pojedynków jeden na jednego. Taisuke i Misa wystąpcie…
Z tłumu wyłoniła się dwójka ubranych na czarno osób. Był to ciemnowłosy i wysoki chłopach, który wyglądał na bardzo młodego oraz długowłosa blondynka z przenikliwymi ciemnymi oczyma.

- Jesteście najmłodszym nabytkiem naszego oddziału. Chciałbym zobaczyć czego nauczyliście się w ciągu tego miesiąca po opuszczeniu akademii. Wygrywa ten, który doprowadzi do poddania się przeciwnika. Zaczynajcie!
Pojedynki były dłuższe jak i krótsze, a wszystkie odbywały się na tych samych zasadach. Na początku walczono w pojedynkę, następnie parami, a na samym końcu urządzono walkę jednych z najbardziej doświadczonych w boju członków oddziału VII. To dopiero było widowisko…

***


W końcu jednak zjawił się kapitan i od razu zwołał zebranie z całą dywizją. Dzięki temu, że wszyscy znajdowali się na treningu nie zajęło to zbyt długiego czasu. Wystarczyło tylko wszystkich odpowiednio ustawić…

- Są do twojej dyspozycji kapitanie. – Powiedziałem podchodząc do niego, kiedy już wszystko było gotowe.

*Ciekawe co takiego chce nam przekazać.* - Wewnątrz siebie czuł ogromne zniecierpliwienie, jednakże potrafił ukrywać swoje emocje przed innymi, aby nie mogli ich wykorzystać przeciwko jemu.

Wszystko wyjaśniło się bardzo szybko… Jak się okazało na Aizawe czekała misja i skoro kapitan zgodził się abym to on poszedł, musiało to być bardzo ważne. W końcu nie wysyłałby swojej prawej ręki do byle błahostki.

*Czas sprawdzić swoje umiejętności Susano… Już dawno nie byliśmy razem w boju.*- przemówił w myślach do swego Zanpakutou.
*Ha… Nareszcie…*- tylko to jedno słowo wdarło się w jego umysł. Susano nigdy nie był zbyt rozmowny, jednakże wiedział że jego kompan tak samo jak on, był już zniecierpliwiony ostatnimi tygodniami bez rozrywki.

***


Popołudnie i noc minęły bardzo szybko. Koji nie miał większych problemów z zaśnięciem, gdyż jego umysł jak i nerwy już dawno przyzwyczaiły się do misji, które kiedyś były mu o wiele częściej powierzane. Ostatnio w Soul Society było bardzo spokojnie i w sprawy jego społeczności nie było potrzeby angażować porucznika.

Kiedy przybył przed bramę senkai była już tam większa grupka shinigami. Rozpoznał w niej kilku poruczników i oficerów. *A więc szykuje się jakaś większa akcja… Dla mnie bomba, czas rozprostować swoje kości, choć muszę też przyznać że mimo mych egoistycznych pobudek do rozerwania się, martwi mnie ta cala sytuacja. Już dawno nie było takiego poruszenia wśród nas.*

Kiedy przenieśli się do świata żywych wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nagle uderzyła w nich fala reietsu pochodząca od dwóch grup hollow’ów. Szybko się zorganizowali i wspólnie zdecydowali, aby najpierw ruszyć w stronę liczniejszej grupy co było wiadomym posunięciem z ich strony.

*O w mordę…!!! Jak to w ogóle jest możliwe?* - Była to pierwsza myśl, która przeszła przez głowę Aizawy kiedy ujrzał 6 Menos Grande spacerujących po mieście. Wszyscy w bardzo szybki sposób dobrali się w dwuosobowe drużyny i ruszyli w kierunku przeciwników. Jedna osoba pozostała bez pary, tak więc wiadome było że Koji będzie musiał walczyć u jego boku. Aizawa wiedział, że reszta kompanów da sobie radę ze swoimi przeciwnikami, dlatego skupił się na Menosie, który znajdował się najbliżej niego i Kyousuke.

- Nie będę cie zatrzymywał... Zaraz do ciebie dołączę.
Porucznik II oddziału po wielu misjach, które przeszedł w swojej karierze, nauczył się że nie można lekceważyć żadnego ze swoich przeciwników i postanowił ostrożnie podejść tematu.
*Być może jest to jakaś zasadzka, albo prowokacja... Muszę być czujny. Skoro on ma zamiar go zająć to czas wykorzystać jedno z kidou, które udało mi się na tyle opanować, aby zawsze uzyskać oczekiwany skutek.*

Po chwili Koji przeszedł do wypowiadania słów inkantacji, aby użyć kidou
- Jikai seyo, rondaniini no kuro inu! Ichidoku shi, yaki harai, mizukara nodo o kaki kiru ga ii. Bakudou 9: Geki!
Kidou to miało na celu sparaliżować choć na chwilę menosa i go zdekoncentrować, aby towarzysze broni mogli razem zaatakować przeciwnika. To jednak nie powstrzymało menosa przed atakiem. Wypuścił on bowiem w stronę Kyousuke cero. Widząc że jego nowy towarzysz broni ma kłopoty Koji postanowił ruszyć na przód i jednocześnie wykorzystać element zaskoczenia. W końcu Menos zajmował się Kyousuke, a on sam nie został dostrzeżony. W końcu nie jest to zbyt inteligentna istota. Używając shunpo Aizawa w szybki sposób pokonał dzielącą go odległość od przeciwnika i wykonując obrót wokół własnej osi - jednocześnie wysuwając Zanpakutou z pochwy na plecach - wykonał cięcie po masce menosa z siłą, którą nadał mu obrót. *Nie ma sensu już teraz używać Shi-kai... W końcu ktoś to może nas obserwować i badać nasze zdolności bojowe. W końcu to dziwne, że tyle menosów jednocześnie pojawiło się w świecie żywych.*Po wykonaniu cięcia Aizawa odskoczył w powietrzu w stronę przeciwną, niż ta po której znajdował się Kyousuke.

- Nic ci nie jest?! - Wykrzyczał do towarzysza.
Kyousuke podszedł do Aizawy i podał mu butelkę z sake. Koji przeniósł swój wzrok na sake po czym pokręcił głową zaprzeczająco.

- Dziękuje, ale wolę jednak pozostawić swój umysł trzeźwym. Jakoś dziwne wydaje mi się to, że w świecie żywych znalazło się jednocześnie tyle menosów. Jakież to reietsu musiałoby ich tu ściągnąć. Myślę, że to miało jakiś cel... Może nawet ktoś nas teraz obserwuje, aby sprawdzić i ocenić nasze możliwości. Wiem, że musiałeś użyć shi-kai ale staraj się uważać i nie zdradzać wszystkich swych atutów. -Po tych słowach Aizawa klepnął Kyousuke w plecy i zaśmiał się lekko.
- Myślę, że wykonaliśmy jak narazie dobrą robotę i dobrze się ze sobą zgraliśmy.
 

Ostatnio edytowane przez Astarot : 29-04-2013 o 00:35.
Astarot jest offline  
Stary 29-04-2013, 13:38   #7
 
Kyuke's Avatar
 
Reputacja: 1 Kyuke nie jest za bardzo znany
Gdy Sugawara usłyszał, że razem z Aoki mają wyruszyć na misję z początku się ucieszył. Ostatnio nie miał żadnych misji, więc taka rozrywka była jak najbardziej na miejscu. Jednak jego zapał powoli opadał, gdy zaczęły do niego docierać wiadomości typu: pójdziecie w dzień, będą inni oficerowie i porucznicy, dostaniecie płaszcze maskujące reiatsu. To świadczyło o tym, że sprawa będzie poważna, co - niewykluczone - może mieć związek ze śmiercią kapitana 7. oddziału. Sytuacji nie polepszał fakt, że pójdą tam zaraz o świcie, a nie zapowiadało się by w Tokio miało jutro padać. W najgorszym wypadku będę do niczego. Myślał Sugawara. Chciał się zobaczyć przed misją z Kazuto, żeby dowiedzieć się czy też idzie, ale porzucił ten pomysł. Nie wiedział zbytnio jak z nim rozmawiać, od śmierci jego kapitana. Pewnie z Kyouske wyciągną go na jakieś picie, ale jeszcze przyjdzie na to czas. Przez większość dnia Kanezane obijał się w kwaterach piątego oddziału, rozmyślając o wszystkich rzeczach, które go dręczyły od czasu dołączenia do tej dywizji, np. gdzie co chwila znika kapitan? Albo, jak wygląda miecz jego przełożonego? Misterio nie bez powodu miał taki przydomek... Dopiero pod wieczór, gdy księżyc zaczął pojawiać się na niebie, Sugawara -który zdążył się zdrzemnąć - zerwał się z łóżka. Wolał odpoczywać w dzień, żeby móc rozkoszować się nocą. Po nieudanej próbie rozmowy z Rei, która postanowiła już się położyć, porucznik 5. oddziału opuścił siedzibę. Na uliczkach Seireitei dało się o tej porze zobaczyć wielu shinigami, choć i tak mniej niż w dzień. Bynajmniej teraz nie było słońca, pogoda mogłaby być jeszcze gorsza, ale Kanezane wolał nie narzekać. Najpierw skierował swe kroki na Wzgórze Soukyoku. Najłatwiej mu tam było rozmawiać z Shiratorim, który lubował się w egzekucjach. Nie użył shunpo, chcąc delektować się spacerem. Po dotarciu na miejsce, usiadł na brzegu wzgórza i wyjąwszy katanę z pochwy, położył ją na skrzyżowanych nogach. To mu przypomniało radość, którą odczuł po opanowaniu Jinzen. Dzięki temu nie tylko rozmawiał ze swoim mieczem, ale był w stanie wejść do wewnętrznego świata i robił to jak tylko miał okazję. Po paru sekundach znalazł się na ponurym cmentarzu, położonym na szczycie ogromnego płaskowyżu. Wiatr wiał między porośniętymi mchem nagrobkami i dało się słychać jego wycie, wysoko ponad nimi. Na samym środku tego przybytku znajdowała się krypta, z której wyłoniła się teraz zakapturzona postać, a towarzyszące jej prądy powietrzne, oplatały się wokół nóg Sugawary jak macki. Z granatowego nieba zaczęły się padać krople deszczu, tak że po chwili już była mała ulewa, którą przerywały pojedyncze grzmoty.
- Jak chcesz to potrafisz zadbać o nastrój - uśmiechnął się shinigami.
- Ba! Dawno cię nie było, jakieś 24 godziny... - odpowiedział ironicznie Shiratori, którego trupią twarz rozświetliła błękitna błyskawica. - Przyszedłeś pogadać czy ćwiczymy? Z tego co pamiętam, ostatnio dostałeś ode mnie ochrzan, za to, że boisz się zabijać - kontynuował truposz.
- Dobrze wiesz, że nie jestem taki jak ty... - Sugawara urwał i bez ostrzeżenia skoczył w kierunku ducha.
Po drodze w jego dłoni zmaterializowała się czarna kosa, z długim, zagiętym, stalowym ostrzem, taka sama, jaka teraz pojawiła się w dłoni jego przeciwnika, który zablokował uderzenie sprawnym ruchem, wystawiając rękojeść. Walczyli tak na równym poziomie przez resztę nocy. Po nierozstrzygniętym pojedynku, Kanezane bez słowa opuścił cmentarz. I tak ciągle porozumiewali się w myślach, więc to, że już nie widział Shiratoriego, nie znaczyło, że nie ma z nim kontaktu. Po tym treningu, nieco zmachany wrócił do baraków, by zdrzemnąć się jeszcze tę godzinkę. Później, gdy słońce zaczynało się już wychylać, wraz z resztą poruczników i oficerów, odzianych w czarne płaszcze, opuścili Soul Society, przechodząc przez Senkaimon.

Po wkroczeniu do Świata Żywych, dobry humor opuścił Kanezane. Wcale nie chodziło o to, że nie podobał mu się płaszcz maskujacy reiatsu, po prostu pogoda w Tokio była zbyt... dobra. Wlókł się za resztą grupy, bez większego zapału. Gdy po przegrupowaniu znalazł się w duecie ze Scarlet Rose, postanowił zostać nieco z tyłu i zadać jej pytanie:
- Em... Poradzisz z nim sobie? - podrapał się ręką po głowie w geście zakłopotania. - Coś nie jestem dziś w formie.
Rose przestała się wpatrywać w niebo i zganiła partnera:
- Tchórz.
Powiedziała krótko, po czym skręciła w kierunku jednego z Menosów, który należał do ich duetu.
- Nie bądź taka surowa! Jak zobaczę, że nie dajesz rady to przecież dołączę! - dodał Kanezane z wyrzutem w głosie, po czym podszedł do pobliskiego budynku i usiadł w jego cieniu, czekając na przebieg walki.
Rose wzdechnęła.
-Wyssij Tamashī no kui!
Krzyknęła a następnie przejechała dwoma palcami po mieczu. Katana lekko wydłużyła się a kolor długiej czerwonej wstęgi zanikł. Rose uzyła shunpo aby dostać się do swojego partnera, szybko złapała jego dłoń i przebiła ją na wylot swoim mieczem.
-Przydaj się chociaż na coś - powiedziała.
Wstęga przy mieczu Scarlet zmieniła kolor na jasno czerwony i powoli, stopniowo ciemniała. Menos w tym czasie zauważył shinigami i rozpoczął w ich kierunku dziką szarżę.
- Nie musiałaś tego robić! - krzyknął Sugawara, wyjmując ostrze Rose ze swojej dłoni, jednocześnie podnosząc się z ziemi. - Zamiast na mnie, mogłabyś się wyżyć na przeciwniku.
Zauważając nadciągającego Menosa, Kanezane wydobył z pochwy miecz i przy pomocy shunpo, przeniósł się na dach budynku, pod którym przed chwilą siedział.
- Jakieś pomysły? - krzyknął do Scarlet, jednoczesnie starając się zatamować krwawienie z dłoni swoim kimonem.
Rose nie zareagowała na krzyki jej partnera. Wstęga przy jej mieczu dalej nabierała koloru. Po dość krótkim czasie wstęga przybrałą kolor tak ciemny że z daleka wyglądać by mogło że jest czarna. Rose użyła shunpo którym przeniosła się do partnera. Lekko dźgęła jego ranną rękę czubkiem miecza.
-Olśnij Tamashī no kui
Szepnęła. A kolor wstęgi lekko zbladł.
Po czym zwróciła się w kierunku menosa.
-Krwawe wesele!
Po tych słowach wykonała jeden szybki ruch mieczem. Który zostawił w powietrzu tylko czerwoną smugę.
Menos z impetem uderzył w budynek pod ich stopami. Wszystko zaczeło się walić. Rose szybko doskoczyła do bezpiecznego miejsca na ziemi po czym przygotowała się do nastepnego ataku.
Sugawara w ostatniej chwili przeskoczył na dach wieżowca stojącego obok, co w jego obecnym stanie sprawiło, że poczuł się z siebie dumny.
- Nienawidzę słońca... - powiedział bardziej do siebie, niż do swojej partnerki. Upewnił się, że Rose nic nie jest i przyglądał się dalszemu rozwojowi sytuacji.
Tymczasem pusty powoli wygrzebywał się z ruin zniszczonego budynku.
Rose uważnie wpatrywała się w ruiny budynku przez opadający pył. Po chwili doskoczyła do niego podnoszącego Menosa. Ścisnęła mocniej miecz który pokrył się czerwonym płomieniem. Jednocześnie cała wstęga przy mieczu która do tej pory miała szkarłatny kolor, utraciła go.
Pusty nie zdążył wstać, gdy kolejny atak spowodował jego upadek. Tym razem maska przeciwnika przepołowiła się, a czarne ciało demona powoli zniknęło wśród pyłu i gruzu.
- Rose! Dobrze nam to wyszło! - krzyknął Kanezane ze swojej kryjówki na dachu, gdzie właściwie był jeszcze większy upał, po czym schował miecz. Zeskoczył z budynku i znalazł się obok partnerki.
- To co? - zapytał. - Fajrant? Wracamy?
Rose machnęła jeszcze raz mieczem i przeciągnęła po nim dwoma palcami. Wstęga powróciła do swojego pierwotnego koloru a miecz rozmiarów. Następnie schowała go. Odwróciła się do mężczyzny i spytała.
-Coś mówiłeś?
- Mniejsza o to... - odrzekł zrezygnowany Sugawara. - Menos nie żyje i możemy ruszać dalej, reszta też już pewnie skończyła.
Po tych słowach poszedł w kierunku, z którego wyczuł reiatsu Kazuto, bo był więcej niż pewien, że miał on przy sobie sake, a przydałoby mu się kilka łyków, jeśli miał brać tutaj udział w walce z drugą grupą menosów.
 

Ostatnio edytowane przez Kyuke : 01-05-2013 o 01:32.
Kyuke jest offline  
Stary 29-04-2013, 23:00   #8
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Po wyjściu od kapitana 1. oddziału, Tadayie pospiesznie skierował się ku placu treningowemu. Całkowicie zgadzał się ze zdaniem Vadasa Hari i postanowił zostawić raporty w spokoju i całą resztę dzisiejszego dnia przeznaczyć na trening. Gdy Słońca było już niemal całkowicie za horyzontem, otarł pot z czoła i podziękował sparingpartnerom. Dzisiejszy dzień okazał się kompletnym niewypałem, walka mieczem szła mu marnie, rozbroił go nawet oficer z jego oddziału, którego twarzy w ogóle nie kojarzył, podstawowe kidou wychodziły mu przeciętnie, więc tych trudniejszych nawet nie próbował. Okropnie zmęczony leżał na łóżku i czekał, aż odejdzie w otchłanie snu. Przed zaśnięciem zastanowił się nad niecodziennymi słowami swojego kapitana, lecz ostatecznie stwierdził, iż Vadas Hari to najmądrzejszy shinigami i na pewno miał na myśli coś co wykracza poza jego granice poznania.

O świcie Tadayie obserwował z daleka wyznaczonego mu menosa. Wziął głęboko do serca słowa swojego kapitana. W dodatku z hollowami można było tylko walczyć, więc inne opcje odpadały. Nawet nie spojrzał na Rei Aoki, nie miał zamiaru współpracować, aby wszechkapitan nie oskarżył go o tchórzostwo i słabość. Wyciągnął z pochwy swoją kataną i natychmiast ruszył na menosa. Miał zamiar cały czas się przemieszczać używając shunpo, oddając setki pojedynczych ataków.

Menos zdawał się nie przejmować atakami oficera Tadayie. Wiercił się i próbował zdeptać przeciwnika, ale szybko znalazł lepszy cel. Przed jego maską powstała znajoma wszystkim czerwona kula energii wycelowana w Rei Aoki.

Judama pojął, że jest stanowczo za słaby jak na takiego giganta. Postanowił podwoić swoje siły. Wylądował zgrabnie kilkadziesiąt metrów przed menosem i chwycił rękojeść obiema rękami.
- Bądź mną - wypowiedział cicho.
Postanowił wykorzystać element zaskoczenia. Miał nadzieję, że na olbrzymie hollowy działa on podobnie jak w przypadku ludzi. On i jego nowo powstały klon mieli wbić się w maskę menosa jednocześnie, wcześniej niepostrzeżenie zbliżając się przy użyciu shunpo. Jeśli pierwszy atak się nie powiedzie, zniknąć na chwilę i ponowić próbę jeszcze parę razy.

Cięcia kilkakrotnie raniły Menosa, powodując na jego masce liczne pęknięcia. Żaden atak nie był jednak wystarczająco silny, aby definitywnie zabić pustego. Rozwścieczony hollow wycelował cero w oficera Tadayie.

Obydwaj przestali się ruszać i spokojnie czekali na atak olbrzyma. Gdy kula energii była o ułamek sekundy, nagle znikli. Menos prawdopodobnie niczego nie zauważył i pomyślał, że przeciwnik zginął. Zawieszeni poza czasoprzestrzenią odczekali chwilę. Judama zdążył się już zmęczyć i wiedział, że musi to zakończyć szybko. Obydwaj powrócili do rzeczywistości niewidoczni i z niesamowitą prędkością shunpo ruszyli w kierunku menosa. Wkładając całą swoją siłę Tadayie Judama i jego idealny klon uderzyli wspólnie w miejsce największego pęknięcia na masce.

Maska na twarzy Menosa rozleciała się na pół. Czarny potwór zaryczał w ostatnich chwilach swojego istnienia i bezwładnie upadł na ziemie, prawie przygniatając oficera. Jego upadek spowodował ogromny hałas. Po chwili Menos rozpłynął się w powietrzu i oprócz sporego wgłębienia w ziemi, nie zostały po nim żadne ślady.

Zanpakutou powróciło do swojej podstawowej formy wraz ze zniknięciem klingi w pochwie. Judama ciężko chwytając oddech odczekał chwilę, po czym rozejrzał się po mieście na kolejnymi przeciwnikami.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 29-04-2013, 23:04   #9
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
Kazuto obudził promień słońca odbity przez małe kryształy powieszone w oknie jego kwatery, otrzepał się i wstał ciężko z łóżka jednocześnie przecierając rękoma zaspaną twarz. Jego kwatera była niewielka ale przytulna z wielkim oknem przez które było widać lasy znajdujące się niedaleko seiretei, a leżała na obrzeżach terenów 7 oddziału dzięki czemu nikt nie przeszkadzał mu w drzemce.
Cały pokój był w lekkim nieładzie, Kazuto był rozbity po śmierci swojego kapitana co idedalnie pokazywał stan jego pokoju, po podłodze toczyły się butelki po sake a na biurku leżały znienawidzone, nieskończone raporty. Do tego w całym oddziale panowała napięta atmosfera, oficerowie chodzili zdenerwowani a porucznik starał się wszystko trzymać pod kontrolą, wszytko się zmieniło od momentu gdy kapitan ich opuścił. Kazuto jednak postanowił się z tego pozbierać, "kapitan na pewno by tego nie chciał" tak sobie zawsze powtarzał. Powoli wstał z łóżka i podrapał się po lekkim zaroście, z lekkiego oszołomienia wyrwał go głos dźwięczący w głowie
Ty i te twoje popijawy z Kanazane i Nishimurą, nigdy się nie nauczysz co ? - zanpaktou Kazuto, Raikage po prostu uwielbiał się z niego naigrywać gdy miał kaca - Choć raz byś się wziął do roboty
-Oj bądź już cicho - skwitował na głos na co duch zareagował lekkim śmiechem
Od czasu gdy nauczył się rozmawiać ze swym mieczem zyskał dodatkowy głos sumienia, czasami go to wkurzało ale jednak miał dobre stosunki ze swym duchem zanpaktou, wiedział że go wspomoże w trudnych walkach jednak w sprawie spędzania wolnego czasu mieli różne zdania.
Po tej rozmowie szybko poprawił mundur shinigami i założył na plecy katanę leżącą przy łóżku, świetnie do niego pasowała, brak tsuby ułatwiał mu posługiwanie się nią a bandaż owinięty wokół rękojeści uniemożliwiał wyślizgnięcie się broni, jednak najbardziej podobała mu się jej czarna jak noc klinga. Po małych czynnościach higienicznych zaparzył zielonej herbaty i usiadł w szerokim oknie patrząc na zachodzące pomarańczowe słońce. Ten widok go odprężył, jednak przyprawił go też o atak nostalgii, zabandażowana lewa ręka lekko zaszczypała pod bandażem, pamiątka po walce z pierwszym pustym zawsze dawała mu w kość w takich momentach. Dopijając herbatę chwycił w ręce swój największy skarb, gitarę którą zabrał z świata ludzi, uwielbiał na niej grać w smutne czy szczęśliwe chwile, pamiętał ja kiedyś kapitan pochwalił jego grę mówiąc, że działa kojąco na innych. Zagrał parę nut po czym odłożył ją na miejsce, wstając z parapetu rozruszał zdrętwiałe kości i wyszedł na spacer. Całe miasto wydawało się cichsze, chociaż było mu to tylko na rękę to wiedział że jest to cisza spowodowana strachem. Przy drodze znalazł mały sklepik ze słodyczami, prowadziła go miła staruszka, która zawsze mówiła do niego żeby się ogolił co Kazuto komentował jedynie śmiechem i pożegnaniem. Kupił parę karmelowych cukierków i ruszył dalej przez ulicę ssąc łakoć w ustach. Idąc chwilę główną drogą zobaczył parę dzieci bawiących się przy pobliskim drzewie, jedno z nich najwyraźniej spadło z niego ponieważ zanosiło się głębokim szlochem. Rzucił w kierunku niego małą torebkę z resztą łakoci machając do niego i szeroko się uśmiechając. Dzieciak widząc zawartość torebki uśmiechnął się i pomachał w jego kierunku. Przypomniały mu się od razu czasy gdy sam był takim brzdącem, w Rukonagi dzieci takie jak on nie miały takiego życia, zwłaszcza w okręgu Zaraki. Całe dnie spędzał szukając jedzenia by resztę czasu poświęcić na treningi, dzięki temu stał się silny ale jednak wciąż boleśnie wspominał tamte czasy. Czasy gdy dostał się do akademii shinigami wspominał najlepej, nie był może prymusem ale zyskał przyjaciół, Nishimurę i Sugawarę, status i siłę, jednak zapłacił za to wielką cenę. Z nostalgicznego nastroju wyrwał go głos jego zanpaktou
-Te twoje nastolgiczne nastroje potrafią być naprawdę wkurzające, nie pogrążaj się tak bo jeszcze stracisz ochotę do picia - skończył wypowiedź zanosząc się lekkim chichotem
-Dzięki że się tak o mnie martwisz - odpowiedział Kazuto z ironią w głosie - Spokojnie, ochotę do picia mam zawsze
-I to mnie zawsze wkurza
-Tak, tak, wkurza cię to prawda ?
-Żebyś wiedział !
-Więc mam jeszcze jeden powód by to robić - odpowiedział Kazuto zanosząc się śmiechem, co Raikage skwitował ciszą
Zanim się zorientował nastąpiła już noc, z radością zobaczył że jest to bezchmurna noc i widać gwiazdy. Rozluźniony ruszył na spotkanie z Kyousuke, oboje stwierdzili że przed jutrzejszą misją trzeba się trochę rozluźnić.
 
__________________
Jakub Juchniewicz

Ostatnio edytowane przez JUCHAAS : 30-04-2013 o 22:39.
JUCHAAS jest offline  
Stary 30-04-2013, 22:23   #10
 
antiopes's Avatar
 
Reputacja: 1 antiopes nie jest za bardzo znany
https://www.youtube.com/watch?v=7pq-WQtT3PU

Rose otworzyła powoli oczy. Przed jej oczami ukazał się codzienny ranny widok. Śnieżnobiały sufit kwater mieszkalnych w mieszkalnej części koszar XIII oddziału.

-Nienawidzę wstawać.

Mruknęła pod nosem po czym wstała powoli i założyła na siebie swoje Shihakusho które chwilę potem przewiązała różowym obi. Usiadła na łóżku i spojrzała przez okno. Pogoda była przepiękna. Słońce ogrzewało każdy zakątek Seireitei. Spojrzała na swoją katanę leżącą tuż obok niej. Podziwiała ją każdego dnia. Za każdym razem jej widok zachwycał ją tak samo. Tym czym rzucało się w oczy najbardziej była długa szkarłatna wstęga która zazwyczaj powiewała na wietrze. Drugi zasadniczym szczegółem był brak tsuby. Nieraz Rose podczas walki rozcinała własne ręce o ostrze miecza. Spojrzała jeszcze raz w kierunku przez okno a następnie złapała katanę, wstała i przyczepiła ja do obi.

Wyszła powoli z koszar spoglądając w niebo. Usłyszała za sobą wołający ją głos.

- Oficerze Scarlet Rose!

Był to głos jej przełożonego. Porucznika XIII dywizji. Nienawidziła go. Był arogancki i zarozumiały. Traktował innych jak śmiecie. Rudowłosa dziewczyna nadal liczy że kiedyś zrobi mi porządne kuku w głowę za te wszystkie lata zniewagi i chamstwa.

-Tak?

Odpowiedziała grzecznie.

- Masz ochotę na wycieczkę po ludzkim mieście?

Pierwszy raz usłyszała miłą wypowiedź z jego ust. Jednak ten zachwyt nie trwał długo.

-Po prostu pójdziesz tam jutro nad ranem. Zrozumiano?

Zaczynało się robić dziwnie i tajemniczo gdyż jej przełożony nie chciał powiedzieć nic o jej misji.

-Dlaczego akurat ja?

Zadała mu pytanie.

-Kapitan rozkazał udać się tam mnie, ale mam lepsze rzeczy do roboty.

Chamstwo! Chamstwo i prostactwo! Pomyślała Rosę. Obije mu kiedyś tą jego piękną buźkę

- Nie denerwuj się, potraktuj to jak trening, zresztą traktuj to jak chcesz, po prostu tam idź, to rozkaz.

- Nie próbuj dyskutować – przerwał porucznik, zanim Scarlet zdążyła cokolwiek powiedzieć.

- Wypocznij dobrze przed jutrzejszą misją! Musisz być wypoczęta i pełna sił! – powiedział ironicznie

Rose zdenerwowała się. Była niezwykle podatna na działanie emocji. A ta osoba działała na nią najgorzej. Nie potrafiła po rozmowie z nim wyjść spokojna i zrównoważona.

Reszta dnia minęła jej spokojnie.

-Całe szczęście już koniec!

Powiedziała sama do siebie a następnie rzuciła się na łóżko. Leząc na nim przypomniała sobie o jutrzejszej wyprawie do miasta ludzi.

-Ciekawe co mnie tam czeka.

Chwilę potem Rose zasnęła pod wpływem zmęczenia po całodziennej pracy.

Jej sen był dziwny i przerażający. W śnie nękał ją potwór. Ciemna rozmyta sylwetka.

Przez te sny Rose bała się spać. Już od dłuższego czasu miała zamiar udać się z tym problemem do generała jej oddziału jednak za każdym razem nie miała na to czasu.

Mimo koszmarnych snów dziewczyna wstała rano wypoczęta i odprężona. Szybko ubrała się, złapała katanę i oddaliła ze swojego pokoju w kierunku Dangai. Po niedługim czasie byli już w mieście ludzi. Po szybkim przegrupowaniu znalazła się w grupie wraz z osobnikiem zwącym się Kanezane Sugawara. Ich zadaniem było pokonanie grupki Menosów. Patrząc na ich siłę nie było to trudne zadanie. Rose spojrzała w niebo. Pogoda była przepiękna. Nad ich głowami znajdował się piękny błękit. Z tej zadumy nad niebem wyrwał ją głos jej partnera.

- Em... Poradzisz z nim sobie?

Powiedział drapiąc się ręką po głowię.

- Coś nie jestem dziś w formie.

Rose spojrzała na niego po czym skierowała w jego kierunku krótkie słowo.

-Tchórz.

- Nie bądź taka surowa! Jak zobaczę, że nie dajesz rady to przecież dołączę!

Krzyczał Kanezane do odchodzącej od niego Rose. Dziewczyna stała na przeciwko ogromnego Hollow’a. Wyciągnęła miecz i wzdychnęła.

https://www.youtube.com/watch?v=eoMrkPLBuCs

-Wyssij Tamashī no kui!

Krzyknęła przeciągając dwoma palcami po mieczu. Ostrze zabłyszczało po czym troszeczkę się wydłużyło natomiast powiewająca do tej pory szkarłatna wstęga straciła nagle swój kolor. Rose nie czekając na reakcję nikogo do okoła szybko dotarła do jej partnera, złapała jego rękę i przebiła ją mieczem.

-Przydaj się na coś.

Powiedziała do chłopaka. W tym samym czasie wstęga przy mieczu zaczęła powoli zabarwiać się na czerwono. Z każdą chwilą kolor był bardziej intensywny. Po krótkim czasie wstęga była w kolorze ciemnej czerwieni. W międzyczasie Menos zauważył obecność Shinigami oraz rozpoczął dziką i zwierzęcą szarże na nich.

- Nie musiałaś tego robić!

Krzyknął Sugawara próbując zatamować krwawienie swoją szatą. Kiedy spostrzegł nadciągającego Menosa zapytał Rose.

- Jakieś pomysły?

Rose nie zareagowała na krzyki jej partnera. Chciała mu odpowiedzieć jednak teraz ważniejsze było pokonanie menosa. Wstęga przy jej mieczu dalej nabierała kolorów w reakcji na to co działo się niedaleko nich. Po dość krótkim czasie wstęga przybrała kolor tak ciemny że z daleka wyglądać by mogło że jest czarna. Rose użyła shunpo którym przeniosła się do partnera. Lekko dźgnęła jego ranną rękę czubkiem miecza.

-Olśnij Tamashī no kui

Szepnęła. A kolor wstęgi lekko zbladł.

Po czym zwróciła się w kierunku menosa.

-Krwawe wesele!

Po czym wykonała jeden szybki ruch mieczem. Który zostawił w powietrzu tylko czerwoną smugę.

Menos z impetem uderzył w budynek pod ich stopami. Wszystko zaczęło się walić. Rose szybko doskoczyła do bezpiecznego miejsca na ziemi po czym przygotowała się do następnego ataku. Jej partner tymczasem bezpiecznie odskoczył na dach pobliskiego budynku. Z daleka wydawać by się mogło że mówił coś jednak odległość między nimi była zbyt daleka by było można usłyszeć o czym mówi jej partner. Rose uważnie wpatrywała się w ruiny budynku przez opadający pył. Zauważyła kawałek maski menosa który powoli wygrzebywał się z ruin budynku. Chciała skończyć to jak najszybciej. Doskoczyła do niego. Ścisnęła mocniej miecz który pokrył się czerwonym płomieniem. Jednocześnie cała wstęga przy mieczu która do tej pory miała szkarłatny kolor, utraciła go. Maska Menosa rozbiła się w drobny pył a jego ciemne ciało zaczęło powoli znikać. Dziewczyna wyprostowała się i znowu spojrzała w niebo.

- Rose! Dobrze nam to wyszło!

Krzyczał jej partner z dachu budynku. Po chwili zeskoczył i podbiegł do niej mówiąc.

-To co? Fajrant? Wracamy?

Rose niezwracajac na niego uwagi przestała wpatrywać się w niebo. Machnęła mieczem i schowała go. Spojrzała na swojego partnera i zapytała go.

-Mówiłeś coś?

Zrezygnowany Sugawara odpowiedział.

- Mniejsza o to... Menos nie żyje i możemy ruszać dalej, reszta też już pewnie skończyła.

Chłopak udał się w kierunku jego przyjaciela. Rose spojrzała jeszcze raz w niebo. Nie chciała wracać do Seireitei. Do swoich codziennych obowiązków a jeszcze bardziej do koszmarów sennych które ją dręczyły. Chwilę potem Scarlet wyrwała się z tej zadumy i pobiegła za oddalającym się Sugawarą.

https://www.youtube.com/watch?v=0mq__UzlW60&playnext=1&list=PL894D06CA57CB 3FA9
 

Ostatnio edytowane przez antiopes : 30-04-2013 o 22:30.
antiopes jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172