Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2013, 19:34   #21
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Nemet denerwowała się przed rozmową z Corwinem. Mało się odzywała i unikała jego badawczego i wyczekującego spojrzenia, jednak ilość wypitego piwa zrobiła swoje i w końcu dziewczyna musiała odejść od bezpiecznego towarzystwa innych przy stole. Gdy wychodziła z łazienki rycerz już na nią czekał.
- Moglibyśmy porozmawiać. Obiecałaś mi to. Wynająłem jeden z pokoi na górze. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Dobrze. - rudowłosa cicho westchnęła i ruszyła w kierunku schodów.
Rycerz wskazał jej drugie drzwi po prawej, które zaczął otwierać żelaznym kluczem. Po ich otwarciu przepuścił ją przodem, po czym sam wszedł i od wewnątrz ponownie przekręcił klucz w zamku. Pomieszczenie było skromnie urządzone, ale czyste. Na łóżku leżał siennik, obok na niewielkim stoliku stała oliwna lampka, którą udało mu się zapalić. Dalej była niewielka szafa oraz wieszak na płaszcze, kurtki i peleryny. Dziewczyna usiadła na łóżku i wskazała mu miejsce obok siebie. Chłopak przez moment wahał się czy ma usiąść, ale koniec końców zajął miejsce obok Nemet.
- Dlaczego? Miałeś zapewnioną posadę w Straży Miejskiej, a ty mimo wszystko postanowiłeś wyjechać na wojnę. Dlaczego? - w jej głosie było słychać zarówno złość jak i ból.
- Musiałem to zrobić, może tego nie rozumiesz, ale po prostu musiałem. Nie jestem typem człowieka, który siedzi bezczynnie. Nie po to zostałem rycerzem, żeby siedzieć na tyłku i odwalać papierkową robotę w Straży.
Mówiąc to wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju w tą i z powrotem.
- Ty nie wiesz jak to jest. Musiałem się przekonać czy dokonałem właściwego wyboru, a najlepszym na to sposobem było sprawdzenie się w boju. Teraz już wiem, że to moje przeznaczenie. Sir Canoc organizuję kolejną wyprawę, tym razem na wschód i chce żebym na nią jechał, a ja czuję, że powinienem na nią jechać. Przykro mi, że tek wyszło, ale to moje zajęcie. W tym czuję się naprawdę dobry. Nie mógłbym żyć inaczej.
- Martwiłam się o Ciebie. Przez cały ten czas tak bardzo martwiłam się o Ciebie. Nie mogłam spojrzeć nikomu w mieście w prosto w oczy, bo wyglądało to tak jak byś to ty mnie zostawił, a ja tak bardzo się bałam, że zginiesz. Gdzieś tam, sam, w ciemności. Musiałam wyjechać. Nie mogłam dłużej wytrzymać tych spojrzeń obgadujących mnie za moimi plecami.
- Przepraszam, nie wiedziałem jaki to miało wpływ na Ciebie, ale musisz zrozumieć dlaczego podjąłem właśnie taka, a nie inną decyzję.
Corwin ponownie usiadł na łóżku i ujął dłoń dziewczyny.
- To było dla mnie naprawdę ważne. - mówiąc to starał się patrzeć jej prosto w oczy, lecz ona odwróciła wzrok.
- A ja już nie jestem taka, jak przed twoim wyjazdem. Zmieniłam się.
- Ale ja nadal Cię kocham niezależnie od tego jak bardzo się zmieniłaś. Gdzieś tam głęboko nadal jesteś tą łagodną i wesołą Nemet. Roztańczoną i rozśpiewaną dziewczyną, która potrafiła poprawić mi humor w każdej sytuacji.
- Nie, to już nie ja. - dziewczyna starała wstać, ale mocny uścisk rycerza spowodował, że wylądowała u niego na kolanach.
- To nadal ty. - teraz rycerz całkowicie obejmował już dziewczynę uniemożliwiając jej ucieczkę.
- Nie to nie ja. - Nemet jeszcze przez chwilę starała się wyrwać, ale on tylko mocniej przytulił ją do swojej piersi. W końcu dziewczyna przestała walczyć, a po jej twarzy popłynęły gorące łzy mocząc jego koszulę.
Corwin mocniej przytulił ukochaną pozwalając się jej wypłakać. Jedną ręką gładził ją po głowie, drugą po plecach.
- Już, już, przepraszam, ale nie było innego wyjścia.
Ta dwójka nie wróciła już na dół do reszty towarzyszy, która bawiła się dalej na głównej sali karczmy.
 
__________________
Kto kocha, ten czuć powinien i przeczuwać, a kto nie odgadnie serca kobiety, ten go nie wart.
Kitsu jest offline  
Stary 27-10-2013, 15:04   #22
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Wieczór mijał spokojnie, a wraz z nastaniem nocy wszyscy postanowili się dobrze wyspać. Takie też zalecenie otrzymała elfka od swojego towarzysza. Co do Nemet i Corwina, niewiele wiadomo. Po tym jak się oddalili najpewniej udali się na spoczynek lub też jak to stwierdził Gilbert: "Harce przełamują konflikty". To stwierdzenie oczywiście wielce rozbawiło Banolta.

Przed snem, gdy noc była jeszcze młoda, dziewczę postanowiło chwilę się przewietrzyć. Otwarła okiennicę wynajętego pokoju spoglądając na gwiazdy. Poczuła dziwną nostalgię do swojego domu, w leśnym mieście, do tamtejszego zacisza i poczucia bezpieczeństwa. Później zrugała w myślach czarnowłosego za jego swawolność. Wiedziała że śpi on w tym momencie na dachu karczmy, a nie jakby to zrobił normalny elf, w wynajętym pokoju. Tej nocy elfkę dręczyły koszmary. Koszmary eksperymentów i krwawych walk. Nawet najsilniejsze charaktery miewają koszmary. I choć przed snem starała zdystansować się od opowieści którą usłyszała. Jak widać bezskutecznie.
Przez otwarte okno do pomieszczenia wszedł Garet. Poruszał się jak kot i równie bezszelestnie. Spoglądał dłuższą chwilę na swoja towarzyszkę która wiła się na łożu. Delikatnie nawet majaczyła, dopóki czarnowłosy nie położył dłoni na jej zamkniętych oczach.
Lawia się uspokoiła. Złe sny znikły.
- Nawet jeżeli to ukrywasz, wciąż pozostajesz kobietą. - Mówił powoli, ledwie szeptem do samego siebie. - Pięknym i delikatnym kwiatem. Kwiatem, który rozkwita dumnie, pomimo przeżyć, które się na nim odciskają. Nie walcz z tym. Strach przemija, tak jak i koszmary. - Jego oczy mieniły się jak zielenią szmaragdów. - Śnij spokojnie. Twoje bezpieczeństwo jest w moich rękach.
Jeszcze przez chwilę stał przy swej towarzyszce, by mieć pewność że zażegnał jej problem. Następnie równie bezszelestnie opuścił pomieszczenie i wrócił na dach. Do swojego snu pod rozgwieżdżonym niebem.
Minęła chwila jak wyszedł. Elfka leżała na swym wygodnym łożu, nie ruszając się. Choć powoli jej twarz zaczęła robić się czerwona. Przekręcając się na bok chwyciła swoją kołdrę i zakryła nią twarz wydajać z ciebie kobiece jękniecie.
Nie pamiętała już w którym momencie zasnęła, bo wszystko zdawało się być jak sen. Snem przyjemnym i spokojnym.

Nazajutrz drogi części z nich miały się rozdzielić. Garet wraz z Lawią planowali wrócić do głównego celu swojej podróży, wraz z towarzyszem Gilbertem. Do podróży deklarowała się również Nemet choć w tych okolicznościach, kto wie... Nikt jednak nie wiedział że jutro dojdzie do spotkania. Spotkania które przyniesie w przyszłości wielką i niebezpieczną przygodę.
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?
Poker123 jest offline  
Stary 14-11-2013, 12:11   #23
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Gdy wszedł do karczmy kilka najbliższych osób rzuciło na niego spojrzeniem po czym wrócili do picia, gier i zwykłej gadaniny. Omiótł spojrzeniem szybko salę, jego uwagę na chwilę przykuł stół przy którym grał bard, pewnie dlatego że jego "towarzysze" tworzyli ciekawą grupkę, zakuty w stal człowiek w barwach tutejszego księcia, obok niego młoda rudo włosa piękność, elfka po której nie było wiadomo czy ma 30 lat czy 70, pół-ork, a także osoba z owiniętą czarnym szalem głową, co wyglądało jakby ewidentnie miał coś do ukrycia, chyba że taka jego religia, zdążył w trakcie swojej podróży napotkać różne "dziwne" kulty. Wybrał jakiś stolik w cieniu, jak najdalej od tłumu.

********

Obudził się w nocy, znów. Który to już raz odkąd wyruszył? Nie wiedział, dawno przestał liczyć, w lewej ręce czuł pulsujący ból, jak zawsze po obudzenia się z jednego z Tych koszmarów.
"Co spać nie możesz?" usłyszał szydercze pytanie. "Jesteś słaby, nie opieraj się".
-Zamilcz!
"I tak nic nie wskórasz. Po co się męczyć? Nie lepiej, wygodniej byłoby się temu poddać?"
-Powiedziałem żebyś był cicho. Odejdź!- I głos odszedł, przynajmniej na tę noc. Wyszedł się przewietrzyć, i przepłukać twarz wodą. Być może jedyną osobą która to zobaczyła był "śpiący" elf na dachu. Po kilku minutach wrócił do swojego pokoju i położył się dalej spać.

********

Gdy rano Garet zszedł do głównej sali karczmy zauważył przy jednym z stolików samotną postać siedzącą tyłem do niego, była ubrana w zielony płaszcz, jej sięgające ramion włosy były koloru brązowego, jego karnacja była ciemniejsza niż mieszkańców tej okolicy, ale co najbardziej rzuciło się elfowi w oczy to to, że lewa ręka przybysza była cała zabandażowana. Obok niego o stół był oparty sporych rozmiarów miecz w pochwie, ale nie był dwuręczny. Bystre oko i umysł zauważyło by też że jakimś dziwnym trafem, kilku innych klientów tego przybytku siedziała nadzwyczaj daleko, odwrócona plecami do tej persony.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 28-11-2013 o 21:04. Powód: Korekta estetyczna
Raist2 jest offline  
Stary 15-11-2013, 16:25   #24
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Po wkroczeniu do głównej sali karczmy, Garet był już przebudzony. Poranne ćwiczenia doskonale rozbudzały zaspany organizm. Elf prawie nigdy ich nie odpuszczał, a nawet gdyby było to sporadyczne lub niepotrzebne. Samotne życie w lesie nauczyło go wiele, między innymi ciągłej gotowości. Gotowości, która podczas spania na drzewach prawie nigdy nie zelżała.
Z twarzą przysłoniętą szalem podszedł do barmana przekazując mu tajemniczą saszetkę z ziołami na napar. Tą samą którą wczoraj wyciągnął z zasobnika przy pasie.
Wejście do karczmy nie obyło się bez zwrócenia uwagi na nieznajomego w zielonym płaszczu.
"Wojownik? Chyba dopiero co walczył." - Ukradkowy wzrok spoczął na zabandażowanej ręce i opartym o stół mieczu. Kolejne spojrzenie rozejrzało się po sali. Mimo iż napięcie było wyczuwalne i widoczne, umysł Gareta nie widział sensu w tej sytuacji i nawet nie chciał się w to zagłębiać.
"Cóż czasy się zmieniają. Teraz to już nie tylko do innych ras ludzie się dystansują"
Uzyskując swój zamówiony specjał Garet zajął miejsce na uboczu. Przy tym samym stoliku co wczoraj. Dziś jednak usiadł po drugiej stronie tak by obserwować przybysza. Dlaczego zapytacie? Cóż, najpewniej zaciekawienie. Wszakże i tak nie miał ciekawszych zajęć jak tylko czekanie na resztę "kamratów". W głównej jednak mierze czekał na swoją towarzyszkę Lawię, by wyruszyć w dalszą podróż do świętych lasów Kitsune.
Obecność elfa nie uszła uwadze przybysza, który również ukradkowo na niego zerkał.
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?
Poker123 jest offline  
Stary 17-11-2013, 20:22   #25
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Kolejną osobą, która pojawiła się w głównej izbie karczmy był Gilbert. Półprzytomny podszedł do barmana i zamówił kawę, czarną jak noc i mocną jak siekiera. Gdy już przygotowano mu ów napar ostrożnie skierował swe kroki w kierunku stołu, przy którym siedział Garett, co jakiś czas zerkający w kierunku nieznajomego z mieczem. Przywitali się skinieniem głowy.
- Lawia jeszcze nie wstała?
Ciemnowłosy przecząco pokręcił głową., a Gilbert usiadł przy stole obok niego. Obaj panowie przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu podpijając ze swoich kubków. Lawia gdy weszła do izby od razu skierowała swe kroki w stronę Gareta. Gdy ich spojrzenia spotkały się jej twarz pokryła się lekkim pąsem, a oczy uciekły w bok.
- Dzień dobry.
- Witaj. Siadaj. Czekałem na Ciebie.
Twarz elfki pokryła się jeszcze większym pąsem. Coraz bardziej niepewnie zaczynała czuć się w obecności tajemniczego towarzysza.
- A więc dzisiaj wyruszamy... - Gilbert ziewnął starając przysłonić usta dłonią. Wczorajsze siedzenie do późna i picie z krasnoludami do rana nie wyszło mu najwidoczniej na zdrowie.
Ostatnimi osobami, które dosiadły się do Gareta, Gilberta i Lawii byli Nemet i Corwin.
- Witam wszystkich. - Nemet powiodła wzrokiem po zgromadzonych przy stole i usiadła po jego przeciwnej stronie plecami do nieznajomego, zostawiając miejsce dla Corwina, który wszedł razem z nią. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, po czym Lawia nie wytrzymała i zadała pytanie.
- Kim jest ów mężczyzna siedzący naprzeciwko nas, któremu co chwila się przyglądasz, Garet?
- Kto, gdzie? - Nemet rozejrzała się po całej sali, a gdy jej wzrok napotkał wzrok nieznajomego skinęła mu głową. - Mówisz o tym z tym wielkim mieczem? No też jestem ciekawa. Może przedstawisz nam swojego znajomego? Spojrzała na elfa po czym odwróciła się w kierunku wojownika i przywołała go ręką nie czekając na jego odpowiedź.
 
__________________
Kto kocha, ten czuć powinien i przeczuwać, a kto nie odgadnie serca kobiety, ten go nie wart.
Kitsu jest offline  
Stary 18-11-2013, 11:59   #26
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Zauważyła że kilka kosmyków jej czerwonych włosów ponownie opadło na jej oczy. Jedyne co zrobiła to lekko zmieniła pozycję na której leżała, ale i ten zabieg niewiele pomógł. Słońce padało przez okno wprost na jej twarz teraz, zmuszając ją do ponownego ich zamknięcia. Mimo że nie było to potrzebne. Wystarczyło jedynie by swoje czerwone jak krew oczy zwęziła w pionowe szparki.
- Mmm.. jeszcze chwilę..
Jedynie tyle potrafiła powiedzieć, zmieniając znowu pozycje. Nikogo nie było po drugiej stronie łóżka. Jak zwykle, pomyślała. Chociaż.. Wolnym ruchem zrzuciła posłanie na drugą stronę odsłaniając prawie nagie ciało. Jedynie przezroczysta koszula nocna broniła dostępu do niej, chroniąc ją przed ewentualnym zdobywcą. Albo zdobywczynią, gdyż w tym aspekcie nie miała problemów. Zdobywczyni, ta myśl przemknęła jej przez głowę i zaśmiała się. Opuściła nogi na drewnianą podłogę i przeciągnęła się. Dzień zaczynał się dla niej wyśmienicie, przynajmniej wyspała się po nieprzespanych nocach w podróży. Jeszcze tylko szybko zwilżyła usta wodą i zaczęła wykonywać pracę nad swym wyglądem.
- Jak będzie tu jakaś balia każe wnieść ją tutaj- pomyślała, jednocześnie zadając sobie pytanie czemu nie kazała tego zrobić wczoraj. Pewnie za bardzo zmęczona po podróży, stwierdziła.
Po porannej toalecie i zadbaniu o poprawne ułożenie jej włosów oraz pomalowanie ust na krwistoczerwony kolor, zaczęła ubierać się w swój podróżny strój. Można by ją określić mianem karmazynowej damy, gdyż prawie każdy element jej stroju zawierał czerwień, czasami z małą domieszką błękitu. Założyła białą koszule, zaraz potem czerwone spodnie. Następnie buty, czarne, ale z czerwonymi końcówkami. Dalej przyszła kolej na karmazynową tunikę z małym co prawda, ale zawsze jakimś, dekoltem i czerwone rękawice. Pasek, na którym zawieszony był rapier, oraz sztylet, powędrował na swoje miejsce. Z krzesła przy maleńkim stoliku ściągnęła czerwony płaszcz i założyła go. Sięgnęła po medalion, na srebrnym łańcuszku, przedstawiającą tańczącą nagą kobietę. Chwile tak potrzymała i założyła, lokując wizerunek tak by był widoczny. Ostatnim elementem jej stroju był czarny kapelusz z piórkiem, który zanim założyła, parę razy strzepnęła z niego niewidoczny prawie kurz. Jeszcze tylko sakiewka i mała torba z zapasami i.. złota osłona na szyje. Wszak trzeba czymś było zasłonić czerwone łuski na jej ciele.
Na koniec zabrała leżącą obok łóżka lutnie i wyszła z pokoju.



******

Gdy zeszła do głównej sali omiotła wzrokiem zebranych. Rzuciła na ladę monetę.
- Daj coś do picia. Wystarczy piwo.
Czekając na napitek poprawiła ułożenie włosów, gdyż znowu dawały o sobie znać. Od czasu do czasu zawiesiła oko na gościach karczmy, z reguły na wdziękach płci pięknej. Jednak też osobliwa grupa przykuła też jej uwagę. Przyglądała się jej niby od niechcenia, sącząc podane jej przed chwilą piwo.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 19-11-2013 o 16:41.
RyldArgith jest offline  
Stary 18-11-2013, 16:56   #27
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
- Nie znam go. - odpowiedział Garet.
- Wydaję się nie tutejszy. - podsumował Gilbert
Nieznajomy w płaszczu widząc zawołanie rudej dziewczyny wziął miecz w rękę i podszedł nie pewnie. Z bliska okazał się bardzo młodym chłopakiem, ledwie koło 20 lat. Za to nikt ze zgromadzonych jeszcze nie widział takich oczu, mianowicie koloru fioletowego, a jego twarz wyrażała jakby... smutek?
Kiedy zbliżył się do nich, wszyscy poczuli się nagle nie pewnie, wręcz w jakimś stopniu ta osoba budziła w nich lęk. Nawet u Gareta pomimo jego smoczej krwi.
Stanął w pewnej odległości od nich.
- Słucham. - Zadał pytanie.
Nemet spojrzała na nieznajomego. Wyczuła od niego ową tajemniczą aurę, jak by od zwierzęcia, które jest dzikie i nie obliczalne. Odruchowo pod stołem odszukała rękę Corwina i uścisnęła ją mocno.
- Czemu już od dłuższego czasu przyglądasz się mojemu znajomemu, mimo iż on twierdzi, że Cię nie zna, hę?
- To raczej On obserwuję mię. Ja po prostu odwzajemniam… zainteresowanie.
Chłopak zdawał się być przy nich ostrożny, dało się wyczuć napięcie w powietrzu.
- Ja bym mógł zadać pytanie czemu On tak się mną interesuję.
Dziewczyna spojrzała się na elfa pytająco, a on tylko wzruszył ramionami.
- Po prostu zwrócił moją uwagę i tyle. A już szczególnie ten jego miecz i bandaż na ręce.
- Walczyłeś z kimś ostatnio? - zwróciła się do nieznajomego młoda elfka.
Jeśli ktoś akurat obserwował by jego ręce może zauważył by lekkie zaciśnięcie się dłoni w której trzymał pochwę miecza. Twarz spochmurniała mu jeszcze bardziej.
- Niestety tak.
Młody chłopak coraz bardziej interesował Gilberta, chociaż nie dawał tego po sobie poznać. “Ciekawy osobnik.” myślał. Lecz póki co milczał.
Lekkie zaciśnięcie ręki na pochwie miecza nie uszło uwagi Corwina, który również wolną rękę umieścił na pochwie swojego półtora ręcznego Kattagara. Napięcie pomiędzy nieznajomym, a grupą przy stole zaczynało nabierać mocy i niektórzy goście karczmy ciekawie spoglądali już w ich kierunku licząc na choć odrobinę rozrywki z braku żadnej. Mimo to Nemet dalej starała się kontynuować rozmowę.
- Ktoś Cię zaatakował? - na twarzy dziewczyny widać było troskę. - Może chciałbyś usiąść z nami, zawsze to bezpieczniej niż jeść samemu? Jeszcze nie zamówiliśmy jedzenia.
Spojrzał po innych zgromadzonych przy stole, po czym znów jego wzrok spoczął na Kobiecie.
Troska, jak dawno nic takiego nie było mu dane widzieć wymierzone w jego stronę. Gdyby nie to pewnie odmówił by przyłączenia się do nich.
Skinął głową na potwierdzenie i jakby się rozluźnił lekko, lecz nadal był czujny, nie ufał reszcie zgromadzonym przy stolę. Usiadł obok rudej dziewczyny opierając swój miecz o stół.
- Zwą mię... Tienszan.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 18-11-2013 o 17:01.
Raist2 jest offline  
Stary 19-11-2013, 00:47   #28
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
- Lawia. - Powitała uprzejmie młoda elfka.
- Gilbert Teres - Dodał bard.
Ta dwójka raczej nie miała większych problemów z zawiązywaniem nowych znajomości.
- Garet. - Odpowiedział od niechcenia czarnowłosy.
- Leśny duch. - podsumował Tienszan.
- Ech. Ciekawi mnie czy mam to gdzieś napisane, czy może wszyscy już o tym wiedzą? - Zaśmiał się w duchu czarno-włosy. Nie była to niewygodna uwaga, a jedynie stwierdzenie.
- Garecie. Dziwisz się? Jakbyś nie słyszał opowieści o twojej osobie. - Zaśmiał się Gilbert.
- Bo nie słyszałem...
- W tych okolicach sporo się o tobie mówi. Ale nie bój się im dalej tym mniej, i bardziej przesadnie. - Tienszan wymusił lekki uśmiech na swojej twarzy.
- Co cię sprowadza do miasta? - zapytał.
- Raczej jestem tu przejezdnie. - Odpowiedział rozglądając się po sali i na chwilę przyglądając się czerwono-włosej damie przy blacie. Nie było mowy o tym by ją znał a tym bardziej cokolwiek od niej czół. A w szczególności tutaj w mieście.
- Podróżuje jako mój ochroniarz. -Stwierdziła młoda elfka. Elf bez emocjonalnie upił łyk swojego ziołowego naparu.
- A gdzież to wasza droga prowadzi?
Tienszan coraz bardziej oswajał się z ta grupką, nie licząc rycerza, nie przypadli sobie ewidentnie do gustu.
- Zmierzamy generalnie na północ - w końcu udało się dojść do głosu rudowłosej. - Więc jeśli masz po drodze możesz przyłączyć się do nas. - zawołała kelnerkę i zamówiła dla siebie oraz dla Corwina porcję jajecznicy na boczku. - A wy co jecie?
- Dla mnie jakiś omlet, może być ze szczypiorkiem i pomidorami - zamówił Gilbert.
Dziewczyna zapisywała zamówienia kolejnych osób.
- Z tego co mi wiadomo, mój cel podróży też znajduję się na północ, choć nie wiem dokładnie gdzie. Nie jestem stąd. Poproszę kaszę z skwarkami. - Odpowiedział Tienszan jednocześnie zamawiając śniadanie.
- Sałatkę warzywną. - Zamówiła Elfka.
- Dwie sałatki. - Do powiedział Elf.
- Wydaje mi się że to właśnie my jesteśmy inicjatorami tej podróży na północ. - Stwierdziło, a raczej przyznało się dziewczę. Garet raczej unikał rozmawiania na ten temat. - Mam sprawę do załatwienia w lesie Kitsune. A jak to w każdym lesie bywa, pomoc przewodnika jest nieoceniona. - Z uśmiechem spojrzała na swojego towarzysza. Aktorski gest nie wyszedł jej najlepiej bo gdy tylko na niego spojrzała pokryła się pąsem. Mimo iż świadoma była że to wszystko mogło być snem, to dziwne uczucie jakie czuła nie dawało jej spokoju.
Tienszan gdy tylko usłyszał cel ich podróży od razu poświęcił im całą swoją uwagę.
- Naprawdę waszym celem jest ten las? Proszę zabierzcie mnie ze sobą, muszę się tam dostać. Albo chociaż wskażcie drogę. - Było widać poruszenie na jego twarzy.
Zachowanie to nie uszło czujnym oczom Gareta. Szturchnął jedynie swoją towarzyszkę by i ta zwróciła na to szczególniejszą uwagę. Niestety, a może i na szczęście ubiegł ją w tym Gilbert.
- A co jest celem twojej podróży? Jeżeli można wiedzieć tak z ogółu. - Zapytał ukrywając swoje zaciekawienie, wypatrywaniem kelnerki z zamówieniami.
- Z reguły ludzie nie lubią wchodzić do lasów należących do Kitsune, chyba że ty nie jesteś człowiekiem… - zamyśliła się przez chwilę dziewczyna - A i przepraszam, bo chyba z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem Nemet, a to jest Corwin. - wskazała siedzącego obok niej rycerza, który kiwnął głową na przywitanie i wyciągnął dłoń w kierunku nieznajomego, aby wymienić uściski.
- Niestety ja nie zmierzam na północ jak pozostali. Na wschodzie znowu zrobiło się dość gorąco, więc trzeba bronić granicy. - rycerz tylko sprawiał wrażenie nieprzyjemnego ale nadal bacznie obserwował każdy ruch Tienszana, a zwłaszcza te wokół klingi jego miecza.
Tienszan poznał na tyle zwyczaje innych ludów że wiedział, że nie każdy wita się tak jak w jego stronach. Odwzajemnił uścisk, lecz bez większego entuzjazmu, raczej po to żeby nie potrzebnie nie robić sobie wroga.
- Mam… się tam z kimś spotkać… mam nadzieję że mi się uda. - odpowiedział na pytanie barda. - Jestem człowiekiem, a przy najmniej nic mi o tym nie wiadomo żebym nie był. - lekka nuta zawahania w głosie. - W stronach, z których pochodzę nie mamy styczności z tym ludem, jedynie jakieś pogłoski których pełno na każdy temat. Może dlatego nie mamy nic przeciwko wchodzenia do ich lasów.
Po oczekiwaniu wreszcie do stołu zostały przyniesione zamawiane dania. Pierwsza chwila po ich otrzymaniu była chwilą ciszy i delektowania się smakiem. Później wrócono do tematów rozmowy.
- My również mamy się tam z kimś spotkać. - Stwierdziła elfka. - Kitsune i elfy, prawie zawsze są w dobrych stosunkach politycznych dlatego czasem oferujemy sobie wzajemna pomoc.
- Polityczną? - Zapytał Gilbert delikatnie zerkając na Lawię oraz upewniając się czy tylko on jest tą kwestią zainteresowany. Z Garetem wymienił spojrzenie mówiące “Nawyk”.
- Chodzi o pomoc sojuszniczą. - Wyjaśnił elf.
- Racja. Kwestii politycznych nie mógł by załatwiać byle kto. - Odpowiedziała z ulgą elfka.
- Czyli jak dobrze wiesz Gilbercie, kobiety się do tej roli nie nadają. - Garet uśmiechną się delikatnie otrzymując wrogie spojrzenia od kobiecej grupy. Został także kopnięty pod stołem przez swoją towarzyszkę. Ku jej nie zadowoleniu nie wywołało to większego efektu, poza tym że przestała pokrywać się pąsem.
- Z tego co mi wiadomo większość polityków Kitsune to właśnie przedstawicielki płci pięknej, więc tylko w naszej kulturze przyjęło się iż to mężczyzna odpowiada za tak ważne sprawy jak polityka państwa, a kobiety nie mają nic do powiedzenia, a tylko siedzieć w domu i rodzić dzieci - Nemet zgrabnie odłożyła sztućce zgodnie z najwyższymi zasadami dobrego wychowania, co lekko zbiło z pantałyku obu panów. - Dlatego prawdopodobnie to panienka Lawia, a nie jakiś mężczyzna jedzie się z nimi spotkać. Skoro jedziemy w tym samym kierunku możesz się do nas, jak już wcześniej powiedziałam dołączyć, nie powiedziałeś jednak tego, kogo tak na prawdę masz zamiar tam odszukać. Może będę Ci w stanie jakoś pomóc. - zielone oczy przeszywały Tienszana nie pozwalając mu odwrócić wzroku.
Chłopak słuchał tej rozmowy ze zdziwieniem. Tyle różnych zwyczajów, każdy inny od poprzedniego, zaskakujące było dla niego to, że coś w jednym mieście w kolejnym może oznaczać co innego. Oczywiście słyszał, że poza jego rodzinnymi stronami są inne zwyczaje, ale dopiero jak został zmuszony do opuszczenia pustyni, na której się wychował zdał sobie sprawę ile tych jest. Na pytanie Nemet, wyraźnie nie miał ochoty odpowiadać.
- Dokładnie nie wiem, ale mam nadzieję że uda mi się tą osobę spotkać.
- To nadal brzmi dość enigmatycznie. Niby chcesz cię z kimś spotkać, a nie wiesz dokładnie z kim. To dość dziwne. - widać było, że rudowłosa nie była zachwycona odpowiedzią nowo poznanego chłopaka.
- Może przestaniesz już go zasypywać pytaniami, skarbie - wtrącił się rycerz. - Choć i ja mam jedno - nie wyglądasz na kogoś z tych stron, nie pochodzisz przypadkiem z pustyni Kararakum?
- Nie jestem pewny jak u was się ona nazywa. Mój lud zwie ją Arankor, znajduję się daleko na północnym-zachodzie. Z tego co wiem jeszcze nikomu z krain na wschód od niej nie udało się jej przejść - na twarzy Tienszana pojawił się lekki szyderczy uśmiech. - Ponoć jest nie przyjazna dla “was”.
- Arankor. Kararakum. Hmm... Wiele opowieści słyszałem o tamtych stronach. Złych opowieści. - Stwierdził Gilbert. - Pustynie nigdy nie były przyjazne dla mieszkańców “zielonych krain”. Podobnie zresztą jak mroźne górskie szczyty pasma Urgosh.
- Dziwię się w ogóle że poznaliście we mnie mieszkańca tej pustyni. Nie wyglądam jak żaden z mieszkańców tamtych okolic. - zdziwił się Tienszan. - Może poza karnacją.
 
__________________
Kto kocha, ten czuć powinien i przeczuwać, a kto nie odgadnie serca kobiety, ten go nie wart.
Kitsu jest offline  
Stary 19-11-2013, 07:59   #29
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Jako MG:

Gwar dookoła karczmy przybierał na silę, ci co siedzieli przy oknach mogli widzieć jak wokoło coraz więcej ludzi i kramów handlarzy, którzy zaczęli już wychwalać swoje towary. Czyżby dzień targowy?
Drzwi do karczmy otworzyły się i do środka weszła grupa czterech zbrojnych w barwach miasta. Jeden z nich przyodziany był w pełną płytę. Reszta zaś miała kolczugi i zwykłe skórzane hełmy. Jako broń służyły im włócznie, oraz miecze i pałki. Towarzyszył zbrojnym jeden mężczyzna ubrany w kolorowe barwy z czarnym równo przyciętym wąsikiem. Ten rozejrzał się po karczmie. Wtedy osobnik w pełnym rynsztunku spytał go:
- No, który to?
Jeszcze chwila i mężczyzna z wąsikiem wskazał stół z grupą Gareda.
- Tam siedzi.
Zbrojni podeszli i zatrzymali się przy Tienszanie.
- Pójdziesz z nami.- rzekł ten w pełnej zbroi do Tienszana.
 

Ostatnio edytowane przez RyldArgith : 19-11-2013 o 13:38.
RyldArgith jest offline  
Stary 19-11-2013, 19:46   #30
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
Czterech zbrojnych tworzących obstawę mężczyzny z wąsem zatrzymało się w pewnej odległości od grupy siedzącej przy stole niepewnie zerkając na siebie oraz na tego, który nazywa się Tienszan. Mężczyzna z wąsem tak samo nerwowo zaczął przygryzać ów tak charakteryzujący go zarost. Jedynie strażnik zakuty w zbroję nie zwracał uwagi na niepewne zachowanie swoich podkomendnych oraz wąsacza.
- Czego od niego chcecie? - Corwin podniósł się z ławy i pokazał w całej okazałości swoją piękną zbroję, na której był wygrawerowany jego herb oraz przynależność do sił zbrojnych sir Canoca. Prawa ręka nadal spoczywała na rękojeści miecza, ale w sposób mało widoczny dla dalszych obserwatorów. - Jestem Corwin Maverick z XX Chorągwi sir Canoca. Czego chce Straż miejska od tego cudzoziemca?
Tienszan przestał spożywać śniadanie, lewa ręka zbliżył się do miecza lecz jeszcze go nie dotykał. Odwrócił twarz do grupki zbrojnych. “Znów to samo. Ile jeszcze razy będę widział to przerażenie w oczach innych?” pomyślał. “To je zamknij. Raz na zawsze, wszystkie. Możesz to zrobić.” odpowiedział mu w myślach głos. “Nie! Nie zrobię tego, nie chcę.” “To samo mówiłeś przy tych bandytach wczoraj na drodze.” “To było co innego, napadli mnie.” “To to samo, Oni tu też chcą się ciebie pozbyć.” “Nie! Odejdź.” “I tak jeszcze wrócę.”. Ostatnie słowa głosu były już ciche… i szydercze. Chłopiec na razie starał się tylko przysłuchiwać wydarzeniom, o dziwo rycerz może stanąć w jego obronie, może jednak nie jest taki zły… taki jak inni.
Dowódca oddziału spojrzał na Corvina dłuższą chwilę, może za długą. W końcu jednak powiedział spokojnym tonem do zebranych na miejscu osób.
- Ten osobnik jest oskarżony o kradzież.- po czym wskazał mężczyznę z wąsikiem.- Kupiec Rinde twierdzi że widział tego osobnika gdy kręcił się wokół jego kramu. Chwilę po tym według zeznań kupca, nie było już ważnej części z jego kramu. Według niego to on miał popełnić ten czyn. Zamierzam zabrać go na posterunek i osobiście przesłuchać na okoliczność popełnienia tego.. czynu.
Gdy skończył mówić dał znać reszcie patrolu by podeszli bliżej.
- Z całym szacunkiem. Ale jak miałem to zrobić skoro wczoraj wieczorem dopiero przybyłem do miasta. Kramy już były pozamykane. Dzisiaj? Mam świadków o to tu zebranych a nawet karczmarza że od rana nie zdążyłem nawet na chwilę wyjść. Cały czas siedzę tu w tej karczmie. Można się spytać karczmarza i tego osobnika który cały czas mię widział. - Tienszan mówiąc to pokazał na Gareta, osobę owinięta szalem.
Rzeczywiście. Nikt nawet nie spostrzegł kiedy to Elf owinął całą swoją głowę szalem. Wyglądał śmiesznie. Straż choć patrzyła na to dziwnie, powstrzymała się od komentarzy.
Nemet również potwierdziła słowa Tienszana.
- Przez cały ranek nie wychodził z karczmy. A ciebie poznaję Rinde. Co takiego zniknęło z twojego kramu? Na prawdę jest nam z tego powodu niezmiernie przykro, ale ta osoba nie mogła dopuścić się tego czynu. Musicie poszukać gdzie indziej. Proponuję wam poszukać osoby, która ucieka z ciężkim workiem, a nie takiej, która właśnie co dostałą śniadanie i nie zdążyła jeszcze go nawet zjeść. Trochę brakuje wam dowodów na poparcie tej śmiałej teorii, iż to właśnie Tienszan jest winny. - ruda dziewczyna miło uśmiechnęła się do kupca, a następnie do strażnika, z którym ów przyszedł. Tylko Corwin, który ją dobrze zna i Gilbert, który dobrze zna się na ludziach dostrzegli błyski rozbawienia w jej oczach pod ukryciem troski.
- Osoba, którą oskarżacie jest niewinna. Nie mogła dopuścić się tego czynu i brak wam na to dowodów - głos Corwina był mocny i pewny.
Strażnicy coraz bardziej się niecierpliwili, widać było po nich że najchętniej by stąd wyszli i nie musieli przebywać blisko obcokrajowca, z nie wiadomych przyczyn budził w nich lęk. Jeden z strażników zbliżył się do dowódcy - Może rzeczywiście jest tak jak mówią Kapitanie. Z całym szacunkiem ale proponował bym szukać kogoś innego.
Kapitan spojrzał się po swoich ludziach, potem na grupkę - Kupcze Rinde, skoro sir Maverick mówi że tak jest, widocznie tak jest. - widać nie zadowolenie na jego minię, już miał kogo wsadzić do aresztu, a teraz? Teraz musi naprawdę zacząć szukać. Zwrócił się do swoich podwładnych - Wychodzimy! A ty nie zwracaj się następnym razem tak do mnie. - powiedział już ciszej do tego co zwrócił mu uwagę.
Gdy tylko zbrojni wyszli razem z kupcem co poniektórzy z gości ryknęli śmiechem. Siedząca przy ladzie czerwonowłosa dziewczyna zaklaskała.
- Wasze Zdrowie! - krzyknęła przez całą sale, upijając od razy duży łyk swojego napoju. Po czym wstała i podeszła.- Dobra robota moi mili. Nigdy dość patrzenia jak uciera się nosa tym ze straży.
Złapała jeszcze wolne krzesło znajdujące się przy pobliskim stoliku i przystawiwszy je do stolika grupy, zasiadła sobie na nim.
- Ci ze straży na prawdę nie znają się w ogóle na swojej robocie - rycerz z powrotem zajął miejsce obok dziewczyny. - Jak już wcześniej słyszałaś ja jestem Corwin, a ta wygadana, która siedzi obok mnie to Nemet.
Dziewczyny wymieniły miłe uśmiechy.
- Następnie siedzi Gilbert - wskazał na barda - a obok niego.. - zawahał się chwilę nad odpowiedzią - Garet i oczywiście panienka Lawia.- młoda elfka również uśmiechnęła się do nieznajomej. - A tobie jak na imię?
Czerwonowłosa skinęła każdemu z osobna, poprawiając swój kapelusz przy okazji.
- Jak na imię?- uśmiech- A jakie imię by ci się podobało? - Tu zrobiła króciutką pauzę. Jednak nie dała czekać na odpowiedź dłużej niż wypicie tej resztki napoju co jej została.
- Jeszcze jedno piwo!- krzyknęła.- Akane.
Początkowo kobieta chciała usiąść obok Tienszana lecz im bliżej niego była tym mniejszą ochotę na to miała, czuła się przy nim nie swojo. Tienszan rzucił szybkie spojrzenie swoich niespotykanych fioletowych oczu - Tienszan. - Odwrócił się do Nemet i Corwina. - Dziękuję wam.- powiedział cicho skinając głową najpierw do dziewczyny potem do rycerza.
- Nie ma za co. Nigdy nie przepadałem z tymi ze straży.
- A panienka nie przesadza trochę z tą ilością piwa o tak wczesnej porze? - Gilbert nadal miał złe wspomnienia po wczorajszej balandze, ale również powoli zaczęły wracać do niego pewne wspomnienia - Czekaj… - czy to nie z tobą przypadkiem pojedynkowałem się o to kto zna więcej zwrotek do “Pieśni o 7-dmiu niezwyciężonych”?
Akane potaknęła. Poczekała jeszcze aż przyjdzie zamówione przed chwilą piwo i rzekła.
- I przegrałeś o całą jedną zwrotkę.- delikatnie zachichotała jak podlotek.- I nie martw się mną. Twarda głowa jak wy to mówicie. A w ogóle to od dawna sprawdzona w bitwie kompanija? Co wam tak śpieszno wyruszać jak tu zaraz kramy się otworzą na dzień targowy?
- Bo nie mamy już tu nic do roboty. Sprzedałam wszystkie swoje skóry i wracam na północ. - odpowiedziała Nemet. - My już załatwiliśmy wszystkie swoje sprawy w mieście, a tu w Vivek dzień targowy nigdy się nie kończy.
- Poza tym jak widać obcy nie są milę widziani. - dodał Tienszan.
- A my tylko prze jezdnie. - Opowiedziała krótko Lawia. Garet widocznie przysnął albo po prostu przywarł do krzesła gdyż od dłuższego czasu się nie poruszał. Wszakże innych zajęć niż słuchanie nie miał. Swoje zamówienie jak i napar zdążył już pochłonąć.
- To dzisiaj już nie będzie takiej kompanii w Vivek? Szkoda. Ale może to i lepiej. Przynajmniej nie będzie mi się dłużyła droga na północ. A my sobie jeszcze pośpiewamy. - wskazała palcem na barda.
- Przykro mi, ale mimo, że masz ten sam kierunek w którym zmierzasz to nie znaczy, że przyjmiemy Cię do naszej drużyny. Nie podejmuj decyzji, zakładając z góry, ze się na nie zgodzimy. - uśmiech zniknął z twarzy ognistowłosej siedzącej obok rycerza niemal tak szybko jak się wcześniej na niej pojawił.
Tienszan przysłuchiwał się cały czas tej rozmowie.
-A tak swoją drogą to kiedy planowane jest opuszczenie miasta. Nie mam ochoty w nim dłużej niż to potrzebne przebywać. - wojownik popatrzył się po towarzyszach.
- Zdały by się już szykować. - Odpowiedział po długiej ciszy elf, nie poruszając się z miejsca.
- Wiem wiem. Niecierpliwisz się.
- I tak wszystko zależy od ciebie. Ja jedynie proponuję. - Jego słowa był coraz cichsze. Czyżby mówił przez sen?
- Dostosujemy się do was. - Odpowiedziała uprzejmie elfka.
- Uuu..A ja myślałam że cię polubię. - rzekła spokojnie Akane do Nemet.- Dobra nie rób takiej miny młoda damo- biorąc pod uwagę że Akene wyglądała młodziej od Nemet, określenie tropicielki młodą było co najmniej dziwne.- Żartowałam tutaj. Ale biorąc pod uwagę że drogi niebezpieczne, zwłaszcza ostatnio, to miałam nadzieje na miłe towarzystwo podczas trzepania skóry co bardziej skorym do bitki jegomościom. A tak znowu musiałabym się nudzić.
- Czyli wdawanie się w walkę to dla Ciebie sposób na zabicie nudy - życzę powodzenia na tej jakże ciekawej, acz krótkiej drodze życia - Nemet wstała, a razem z nią rycerz, Lawia, Garet i Gilbert. - Niestety, ale nasze drogi tutaj się kończą. - zwróciła się do Akane. - Na nas już czas. Miło było poznać.
Grupa opuściła karczmę wcześniej płacąc za wynajęte pokoje oraz posiłek i skierowała się w stronę stajni, w której pozostawili swoje wierzchowce.

***

W stajni elfka, za prośbą Gareta, co się wcześniej nie zdarzyło, wynajęła dwa wierzchowe. Nie miała ku temu oporów gdyż jej stosunek do towarzysza był delikatnie mówiąc nie pewny. Garet także zdawał się jakiś pobudzony. Stwierdził sam do siebie że: “coś się szykuje”. Nawet dla Gilberta nie było jasne o czym mówił. Cóż każdy ma w życiu taką chwilę. Gdy cała Grupa czekała już przed bramą miasta, by wyruszyć na północ zdarzyła się rzecz nie oczekiwana. Pod samą bramą słychać było wielki raban z udziałem straży miejskiej. Przez bramę wybiegły nie osiodłane konie rozbiegając się w najbliższej okolicy. Jasnym było że ktoś je spłoszył.
Wpierw wbiegła Akane, chwytając jednego z uciekających wierzchowców. Chwilę później z miasta wybiegł mężczyzna o krwisto czerwonych włosach, zakładając w biegu spodnie.
Było to dziwne, ale nie tak dziwne jak to, że gdy spostrzegł Gareta wskoczył na jego konia i kazał ruszać. O dziwo Elf nie miał ku temu żadnych zastrzeżeń. Miny pozostałych z grupy, którzy próbowali choć w małym stopniu zrozumieć co przed chwilą miało miejsce były niezwykle zabawne. Wianuszek straży wybiegający z miasta dość szybko rozwiał to dziwne milczenie i wszyscy zareagowali raczej naturalnie ponaglając konie do galopu.
Nie minęło wiele czasu i drogi jak cała drużyna podróżowała już blisko siebie. Spory kawałek przed nimi jechała Akane. Tajemniczy nieznajomy siedział tyłem do kierunku jazdy zerkając w kierunku miasta. Był bardzo zadowolony.
- Kiryou...
- Miło cię widzieć Garecie. Kopę lat. Tak wiem co chcesz powiedzieć i nie mylisz się. - Elf głęboko westchnął i zajął się jazdą.
Tienszan widząc że reszta ma konie, musiał jakiegoś wypożyczyć, na szczęście jego plemię korzystało z koni także nie miał problemu z ujeżdżaniem. Miecz miał zawieszony na plecach. Widząc że Garet zna się z osobnikiem który ponoć zwie się Kiryou zapytał:
- Kto to?
- Jestem Kiryou. Podróżnik, zawadiaka, ale najprościej mówiąc zajmuję się aranżacją ślubów. - Garet na to ostatnie zdanie delikatnie zachichotał.
- Nie kłamie. Choć nie do końca to wygląda tak jak myślicie. - Uprzedził przezornie elf.
Tienszan tylko popatrzył na oznaczonego smoczymi znamionami. Nie ufał mu za bardzo, zresztą na dobrą sprawę tylko Nemet budziła jego zaufanie, o Gilbercie nie miał zdania, Lawia… Lawia to była elfia panna która o świecie widocznie wie jeszcze mniej niż Tienszan, za to Garet to inna bajka, jego nie mógł wcale rozgryźć. Póki co zaakceptował to przedstawienie się Kiryou’a, ale miał go na oku, jeśli ktoś ucieka przed strażą miejską albo jest nie lubiany albo ma coś na sumieniu.
- A jak dokładnie wygląda ta aranżacja? - Zapytał zaciekawiony Gilbert. Skupiając na nieznajomym uwagę wszystkich poza Garetem. Na warzy smoka, bo o tym świadczyły jego znamiona, namalował się wielki uśmiech.
- Spędzam upojną noc z tutejszymi szlachciankami i księżniczkami, przyspieszając tym samym plany ich rodzin dotyczące ślubu.
Elfka delikatnie się zarumieniła, Nemet skarciła go wzrokiem a Gilbert wybuchnął śmiechem. To tłumaczyło już w sumie wszystko.
- Osobiście nie przepadam za aranżacją małżeństw - podsumował Corwin - i powodzenia w podróży na północ. Niestety musimy się pożegnać, wracam do obozu.
Na chwilę zrównał swojego konia z koniem Nemet. - A ty pilnuj tej dwójki i uważaj na chłopaka - ludzie pustyni to zarówno honorowy jak i bardzo dumny naród. A on ma w sobie coś jeszcze….czego nie umiem za bardzo określić. Jak tylko będę mógł to Cię odnajdę i nie martw się o mnie. - Szybko ją pocałował po czym skierował swojego wierzchowca na wschód.
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?
Poker123 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172