Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2013, 22:37   #1
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
[Armie Apokalipsy] Zagubiona Gwiazda 18+

Epizod 1: Przebudzenie

Świątynia Zastępów

Telefon rozbrzmiał w kieszeni Egzarchy. W pomieszczeniu zabrzmiała melodia instrumentalnego utworu Evanescence „Eternal”. Spojrzał na wyświetlacz, wyświetliła mu się Gadrayela. Zaskoczony uniósł brew ku górze i odebrał telefon.
-Coś nowego?
-Panie, pojawiły się słowa, jakaś przepowiednia dotycząca aniołów, które teraz się przebudzą. Ilość osób zmieniła się na moich oczach. Ma być ich ośmioro… –kobiecy głos rozbrzmiał w słuchawce. Stała nad lśniącą jasnym światłem księgą, a przed jej oczami pojawiły się migoczące błękitem litery układające się w słowa przepowiedni.-Sądzę, że to bardzo ważne i powinniśmy odnaleźć ich jak najszybciej.
Ael słuchał uważnie jednej z egzekutorek. Zamyślił się na chwilę.
-Przekaż to natychmiast Zedraelowi, ma postępować zgodnie ze słowami, które odczytałaś. Następnie przekaż Dearothowi tekst, który jest w księdze.- anioł zakończył połączenie i wybrał kolejne.
Po dwóch sygnałach odezwał się głos mężczyzny.
-Panie? –zapytał Templariusz spokojnym i stonowanym głosem.
-Mam dla Ciebie sugestię misji i jest bardzo ważna… -Egzacha streścił mu najważniejsze informacje dotyczące jego zadania.- Garadyela przyniesie ci tekst na podstawie, którego macie szukać odpowiednie osoby. To zadanie również ma Zedrael, uważam, że im szybciej się tym zajmiemy tym lepiej.
-Tak jest panie. Będę czekał na Egzekutorkę z konkretną instrukcją.
Uzjelita pożegnał się z jednym ze swoich templariuszy, stał teraz w holu świątyni. Witraże rzucały mroczne cienie, gdy piorun po raz kolejny przeszył niebo.
-Co przewidziałeś dla nas Panie? –zapytał zaskoczony zmianami. Przecież do tej pory miało miejsce jedynie układanie się z miejscowymi Skazanymi władającymi miastem oraz nieliczne walki z niewielką armią Upadłych. – Co się szykuje?
Gdy skierował się do wyjścia jego kroki odbiły się echem w pustej nawie, którą mijał. Za nim w milczeniu szła jedna z pretorianek, która miała za zadanie chronić Egzarchę.

Gadrayela wybrała numer Zeruela. Ledwie upłynął jeden sygnał i Archont odebrał.
-Co takiego się stało Gadrayelo? –zapytał zmęczonym głosem.
-Zbierz swoich w Sali, mam do przekazania od Egzarchy dodatkowe wytyczne tyczące się poszukiwania.
-I tak jeszcze wszystkich nie ma. Zlatują się z miasta. Zapraszam do naszej Sali zebrań w prawym skrzydle.
Egzekutorka schowała telefon do kieszeni w spodniach, podeszła do torby leżącej na ziemi. Wyjęła z niej notes oraz pióro. Wróciła do księgi, musnęła ją lekko opuszkami palców. Była w swoim żywiole, to , co było niesamowite budziło w niej coś wspaniałego czego mimo już sporego stażu nie umiała określić słowami. Oczy jej lśniły. Spojrzała na mieniące się słowa, które pojawiły się chwilę po wyjściu Egzarchy.
-Zbliża się coś wielkiego… -wyszeptała do siebie i spisała słowa, które wyryły się w tym niezwykłym apokryfie. Jej pismo było precyzyjne i staranne, lekko pochylone w prawo. Zamknęła notes gdy skończyła pisać, zabrała swoją torbę i szybkim krokiem skierowała się w stronę Sali, o której mówił Archont. Jej ciemne włosy lekko powiewały na wietrze, a cieniutkie igły cicho stukały o siebie.
Po raz kolejny przeczytała słowa przepowiedni, przestrogi, a może wskazówki? Zastanawiała się co Ofiel chciał jej przez to pokazać? Czy czegoś nie przeoczyła? Będzie jeszcze pracować nad tym apokryfem. Na razie trzeba znaleźć tą ósemkę nowo obudzonych oraz tą dziwną dziewczynę, która ma w sobie cząstkę anielską, ale musi się coś stać aby się przebudziła. Było to bardzo intrygujące…
Weszła do Sali, w środku znajdowało się Skrzydło wraz z Zedraelem. Egzekutorka posłała im przyjazny uśmiech.
-Spokojnie, dzisiaj jestem jako znawczyni ksiąg. –podała jedną wersje przepowiedni Zedraelowi.
-Niech każdy się z nią zapozna i ma kopie przy sobie. Na podstawie tego należy odnaleźć wymienione osoby. Pomijając ostatnią, dziewiątą osobę. Nie wiem dokładnie jak ją rozpoznać i jeszcze się nie przebudziła.
Zamilkła na chwilę zamyślona co jeszcze dodać a potem dodała:
-Jakieś pytania?
Głowy aniołów i anielic wyrażały zrozumienie swojego zadania, Garadyela spojrzała na Archonta.
-Sądzę, że wszystko jest jasne. –odpowiedział spokojnym ciepłym tonem.
-Zatem nie będę was zatrzymywać. –odpowiedziała i opuściła salę. Skierowała się do pokoju Dearotha, jej obcasy stukały o podłoże. Do Templariusza również dotarła przepowiednia, a Egzorcystka powróciła do badań nad apokryfem.

Zedrael spojrzał na swoich podwładnych. Posłał im pokrzepiający uśmiech.
-Dajcie z siebie wszystko, Egzarcha na was liczy. A jeśli dobrze wykonamy zadanie zostaniemy nagrodzeni. Rozdzielamy się i każdy przeszukuje inną dzielnicę. Jakieś pytania? –jemu również odpowiedziała cisza. Znał ich już od trzech miesięcy i naprawdę potrafili działać i szybko łapali rozkazy.-Skoro brak pytań to ruszajmy. Nie mamy czasu do stracenia.
Wszyscy opuścili salę i rozeszli się sprawdzać swoje dzielnice w poszukiwaniu nowo przebudzonych aniołów. Templariusz wraz z swoim Akolitą Seriealem również wyruszyli na poszukiwania.

Wszyscy:

Najpierw dookoła jest ciemność. Twoja jaźń i siła jest uśpiona. Niczym przez gruby kokon docierają do Ciebie niewielkie, nic nie znaczące sygnały. Docierają do Ciebie myśli, słowa, zdarzenia… Nieświadomie nawiązujesz powiązania.

Jesteś, ale wciąż śpisz i czekasz na znak, na swój dogodny moment na pojawienie się. Czekasz ukryty, bezpiecznie odcięty od wszystkiego co mogłoby skazić to czym jesteś. Masz w sobie zapisaną pamięć i pragnienia, zadania i polecenia… Niektórzy budzą się od razu, gdy cząstka zostaje wysłana do ciała człowieka, inni budzą się dopiero po jakimś czasie, w określonym momencie ich istnienia. Każdy z was jednak, przebudził się na swój własny sposób…


William/Kirian

Spokojnym krokiem kierowałeś się w stronę parku, tam właśnie dzisiaj mogłeś nabyć narkotyk, którego tak bardzo potrzebowałeś. Idąc przez park przywłaszczyłeś sobie wiszącą na ławce skórzaną kurtkę. Widząc dilera stanąłeś obok i nieznacznym gestem przekazałeś mu kwotę, on w tym czasie przekazał ci niewielką paczuszkę.Po czym każdy z was ruszył w swoją stronę.
Chmury już wcześniej zapowiadały deszcz. Ulewa dopadła Cię wcześniej niż przypuszczałeś, że to się stanie. Skryłeś się w jednej z altanek, która znajdowała się w parku miejskim, na jego obrzeżach w miejscu, gdzie przychodzili tylko tacy jak Ty. Cały stelaż altanki otaczał bluszcz rozciągający się i opanowujący prawie całą konstrukcje. Wewnątrz walały się śmieci, puste butelki oraz zużyte opakowania po prezerwatywach. Ławeczka kiedyś zapewne pomalowana białą farbą w tym momencie wyglądała okropnie. Spod obłuszczonej farby wyglądały ciemne zniszczone deski, na których odcisnął się czas.
Na zewnątrz znów odezwał się piorun rozjaśniając okolicę. Park w tej chwili wyglądał mrocznie i niebezpiecznie dla samotnej osoby ukrywającej się w tak lichej kryjówce. Na całe szczęście altanka nie była najwyższym puntem w parku. Dawka spokojnie spoczywała w Twojej kieszeni kurtki, którą miałeś teraz na sobie. Trzeba powiedzieć, że dobrej kurtki.
Czułeś jak organizm namawia cię abyś sięgnął po dawkę, abyś wprowadził narkotyk do swoich żył i ukoił pragnienie Twojego ciała. Każdy mięsień wydawał się być napięty i spragniony tego co kryła niepozorna paczuszka oraz chwili wytchnienia od świata, w którym żyłeś.

Veronica/Uziel

Pamiętasz zadanie. Ubrana jak typowa klubowiczka -krótka spódniczka, koszulka bez pleców i sporym dekoltem, tańczyłaś na parkiecie starając się zwrócić uwagę podejrzanego o handel narkotykami. Jako zdolna policjantka z priorytetami zamierzałaś zamknąć tych drani.. Widziałaś wcześniej, że dorzucili ci coś do drinka. I dobrze tak właśnie powinno być. Nie po to od trzech miesięcy śledziłaś tego dupka aby teraz ci uciekł. Tanecznym krokiem skierowałaś się do swojego stolika. Chwyciłaś kieliszek odwróciłaś się do gangsterów tyłem i udawałaś, że wypiłaś jego zawartość. Sztuczki z studenckich czasów teraz się jednak przydały.
Potańczyłaś jeszcze przez chwilę i padłaś na parkiet. Tak jak się spodziewałaś zjawili się jego zastępcy chwycili Cię i zaprowadzili na dół do piwnic. Jako jedna z lepszych agentek świetnie udawałaś otumanioną. Mężczyźni chcieli się zabawić jednak nie spodziewali się tego co zaraz miało się stać.
Jeden z mężczyzn oberwał z kolana w krocze, a zaraz po tym poprawiłaś mu ciosem prawego sierpowego. Drugi z pomagierów uderzył Cię w nerkę, zasyczałaś z bólu i tylko tyle czasu wystarczyło potężniejszemu gangsterowi, aby pozbawić Cię przytomności Tasserem.
- Suko Będziesz gnić w piekle. - padłaś na ziemię prawie nieprzytomna z bólu, dodatkowych ciosów już nie czułaś.
Świat stał się czarny, ale jaśniało w nim światełko, które z każdą chwilą stawało się większe. Obudziłaś się w ciemnościach, zapach spalin dławił Cię i coś Ci się wydawało, że tym razem wpakowałaś się w poważne kłopoty… Po chwili z ciemności wyróżniłaś jakieś cienie, a miejsce przypominało piwnicę.


Sophie/Sophiel


Wracałaś właśnie z pracy swoim motorem. Wiatr muskał Twoje ubranie i czułaś się w swoim żywiole. Jechałaś brukowaną ulicą z nad portu i kierowałaś się w stronę murów obronnych. Wyglądały pięknie i majestatycznie, w tych miejscach odnowione i zadbane. Widziałaś już sporą część miasta, wycieczki piesze i motorowe odbywały się codziennie. Skręciłaś w boczną ulicę i mijałaś klub Noir Rose. Nie raz byłaś już tam na imprezie, jednak jutrzejszy dzień zapowiadał się na ciężki. Westchnęłaś i skierowałaś się w stronę dzielnicy uczelnianej.
Podjechałaś pod wzniesienie i minęłaś wielką bibliotekę, z której archiwów już nie raz korzystałaś i na pewno jeszcze będziesz z nich korzystać. Jadąc przez plac panowała niepokojąca cisza jak na tą porę w tym miejscu. Zastanawiało cię to. Kościół Miłosierdzia w ciemnych chmurach wyglądał mrocznie i strasznie. Latarnie ledwo się paliły, a jedna z nich migotała. Chmury zapowiadały, że niedługo spadnie ulewny deszcz. Minęłaś budynek uczelni i skręciłaś przed akademik, którym mieszkałaś. To co ujrzałaś jadąc na motorze zaniepokoiło cię.
-Zostawcie mnie! – po terenie rozniósł się krzyk młodej kobiety.
Dwójka największych chuliganów otaczało nieznajomą. Widziałaś jej twarz, ciemność nie pozwalała ci określić dokładnie koloru jej oczu ani włosów. Jej ubranie składało się z dopasowanej tuniki oraz szortów do połowy uda. Potknęła się o walizkę i upadła, a młodzi mężczyźni zaczęli się śmiać i zbliżać się ku niej. Nigdzie nie ujrzałaś patrolu uczelnianego…

Vanessa DeMarco /Lofiel


Dzisiejszy dzień przebiegał spokojnie przy miłej i ciepłej atmosferze, zorganizowałaś dzisiaj dzieciom zajęcia plastyczne wykorzystując porady swojej wspaniałej współlokatorki. Po obiedzie skierowałaś się z nimi do ogrodu.
Śmiechy dzieci bawiących się w ogrodzie towarzyszyły Ci aż do wieczora. Gabriel szalał właśnie z innymi dziećmi bawiąc się w berka. Przyjemny chłodny wiatr rozwiał Twoje włosy. Wieczór zapowiadali spokojny i ciepły, choć chmury, które przygnał wiatr ostrzegały, że może się to zmienić i spadnie deszcz.
Zbliżała się właśnie pora kolacji, potem trzeba będzie położyć dzieci spać. Zawsze wtedy namawiały Cię abyś opowiedziała im bajkę przed snem. Ich ufne spojrzenia, proszące delikatne głosiki i jeszcze ta nadzieja w ich głosie. Jak mogłabyś odmówić ich prośbom? Tym, którzy zostali pozbawieni miłości rodziców?
Zastanawiałaś się przez chwilę, gdzie właśnie podział się Twój młody podopieczny. Zniknął ci z pola widzenia jakąś chwilę temu. Był przecież bardzo żywiołowym chłopcem i miałaś nadzieję, że tym razem nic sobie nie zrobi. Przecież ostatnio potłukł się spadając z drzewa, gdy próbował ściągnąć latawiec młodszej koleżanki.
Z rozmyślenia wyrwał Cię płacz dziewczynki. Upadła podczas zabawy i zdarła sobie kolano. Duże łzy spływały po policzkach uroczej małej szatynki. Dziecko usiadło i dłonią przytrzymywało kolano. Pozostałe dzieci bawiły się dalej, ale rzucały ukradkowe spojrzenia na dziewczynkę.

Kaizer Soze


Wszystko działo się tak szybko. Nie spodziewałeś się jednak, że znów ujrzysz to miasto, tak dobrze znane ci miejsce związane z tyloma wspomnieniami. Wiedziałeś, że tutaj mieszka Twoja siostrzenica Helena. Przeniosła się do tego pięknego miasta, aby spokojnie studiować historię sztuki. Jako Twoja jedyna rodzina postanowiłeś anonimowo zacząć ją chronić. Zapach morza był przyjemny, choć w powietrzu czuło się nadmierną wilgoć.
Prom właśnie dobijał do portu, wielu turystów z zapartym tchem przyglądało się temu niezwykłemu miastu, mało kto znał jego historię i tajemnice. Jedną z tych osób byłeś właśnie Ty. Budynki przy samym porcie były głównie barami i drobnymi restauracjami. Można było znaleźć jakieś podrzędnej jakości motele, ale ty potrzebowałeś czegoś innego. Ktoś miał u Ciebie dług, a ty zamierzałeś w końcu wykorzystać tę kartę przetargową.
Spokojnie opuściłeś prom, a przyjemne zapachy przygotowanych grillowanych potraw sprawiły, że poczułeś lekkie ssanie w żołądku. Rozejrzałeś się uważnie. Przed Tobą znajdowały się dwa bary "Grecos" oraz "Wieczorna Gwiazda. Z jednej i drugiej dobiegały Cię przyjemne zapachy, dało się słyszeć śmiech stałych bywalców. Był przecież już wieczór, niebo zasnuwały czarne chmury. Zbierało się na deszcz. Gdybyś zdecydował się zjeść coś mógłbyś zadzwonić i odebrać dług, który miał u Ciebie pewien stary znajomy. A przecież zależało ci w tej chwili na anonimowości, prawda?

Kio Tio/Rashiela


Wieczór zapowiadał się wspaniale, kolejny raz zamiast siedzieć grzecznie i kształcić się wraz z przyjaciółmi znalazłaś się właśnie w jednym z większych klubów w mieście.
Noir Rose charakteryzował się świetną muzyką, dobrymi drinkami i tańcami do białego rana. Sam klub miał dwa poziomy parter i piwnice. Na parterze znajdował się bar, stoliki oraz kilka maszyn do gier hazardowych. Sala taneczna znajdowała się na dole -tam również znajdowało się miejsce na kilka stolików, ogromny parkiet, podwyższenie dla tancerek oraz konsola DJ'a. Właśnie schodziłaś po schodach z drinkiem w dłoni. Muzyka pulsowała w Twoich uszach i powodowała przyjemne drganie ciała. Twoi nowi znajomi schodzili za Tobą roześmiani, wszak byli już po dwóch drinkach.
DJ właśnie zapowiedział kolejną piosenkę, w głośnikach popłynęła muzyka. Znałaś ten hit Nick'a Callaghan'a - "Here Today Gone Tomorrow". Osoby w klubie poderwały się do tańca, mnóstwo par zaczęło tańczyć bardzo blisko siebie. Odstawiliście na stoliku wasze drinki. Na podwyższeniu zaczęła tańczyć jedna z tancerek w klubie, skąpo ubrana blondynka. Migoczące światła lamp zmieniały kolor jej włosów.
Do Ciebie podszedł jeden z klubowiczów, przystojny i dobrze zbudowany brunet z artystycznym nieładem na głowie, oliwkową cerą i brązowymi oczami. Jego ubranie składało się z koszulki z trudnym do odczytania w tym świetle napisem oraz wytartych dżinsowych spodni.
-Zatańczysz? -zapytał przyjemnym ciepłym głosem.

Timtirimti/Tim

Wszyscy odradzali ci tą szaloną wyprawę do Grecji. Zostawiłeś pracę, przyjaciół i, po prostu złapałeś swój rower i wsiadłeś w wieczorny pociąg. Podróż trwała długo, ale już popołudniu byłeś na miejscu.
Nad miastem świeciło jasne słońce, a samo miasto wyglądało pięknie z tą niespotykaną mieszaniną stylów. W pobliskim kiosku kupiłeś mapę miasta pytając się od razu o jakiś tani pensjonat. Skierowano Cię do "Niebiańskiego raju". Wskoczyłeś na rower i mijając zabytkowe kamienice ruszyłeś pod wskazane miejsce. Zarezerwowałeś sobie niewielki pokój, zostawiłeś torbę z rzeczami i wybrałeś się na zwiedzanie miasta.
Zacząłeś od samego głównego rynku poszukując jakiś ciekawych znaków. Kto wie na co można trafić?
Wędrowałeś tak do wieczora oglądając same zabudowania, dotarłeś na stare miasto i podziwiałeś budowle. W tym czasie pogoda się zmieniła, niebo zasnuły chmury i zrobiło się chłodniej. Pierwsze krople deszczu skłoniły Cię do odwiedzenia muzeum, które miałeś właśnie przed sobą.
Kupiłeś bilet i zacząłeś przeglądać wystawę. W środku o tej porze nie wiele było turystów, zawędrowałeś przed ekspozycję greckich rzeźb. Przepięknie postawiony na piedestale posąg mężczyzny ukazywał niesamowite zdolności dawnych sztukmistrzów. Przyglądałeś mu się chwilę zamyślony i nie zauważyłeś, kiedy ktoś staną obok Ciebie.
Była to elegancko ubrana kobieta, z przedziwnym tatuażem na lewym policzku, brązowe włosy miała zaczesane na prawą stronę.
-Przepiękne prawda? -zapytała nie patrząc na Ciebie.

Vincent/Anael


Poranek i popołudnie minęły ci spokojnie. Twoje stanowisko było jednym z lepszych jakie mogło ci się trafić. Jako urzędnik w Ratuszu miejskim na stanowisku ds. obrony cywilnej i ochrony informacji nie jawnych tak naprawdę nie miałeś dużo pracy dzisiejszego dnia.
Wypiłeś na spokojnie swoją ulubioną kawę i przeszukiwałeś właśnie bazę danych. Jeden z gońców zapukał i wszedł do Twojego przytulnego biura.
-Nowe listy i sprawy. -odpowiedział kładąc je na biurku i wrócił do swoich zadań zamykając za sobą drzwi.
Od niechcenia sięgnąłeś po dokumenty i zacząłeś je przeglądać. Jedna koperta wyglądała dziwnie. Nie było na niej adresu nadawcy, a koperta była zniszczona i wysłużona. Resztę nieciekawych listów odłożyłeś na bok. Ten położyłeś przed sobą i przyglądałeś mu się rozważając czy otworzyć go, czy po prostu wyrzucić go do kosza. Chwila wahania i wspomnienie. Znałeś to pismo! Rozdarłeś kopertę. W środku znajdował się list od Twojej zmarłej dawno matki.

"Drogi synu.

Jest coś, co powinieneś wiedzieć. Zanim zamieszkaliśmy tutaj zrobiłam coś strasznego. Nie było nas stać na wiele. Byłeś małym chłopcem, gdy ponownie zaszłam w ciążę, a Twój ojciec zmarł. Nie będziesz tego pamiętał, ale masz siostrę, młodszą śliczną siostrzyczkę.
Oddałam ją do sierocińca, a z Tobą przyjechałam tutaj. Proszę Cię, jeśli czytasz ten list, odnajdź swoją siostrę. Rozpoznasz ją po znamieniu w kształcie ośmioramiennej gwiazdy po lewej stronie szyi.
Znajdź ją dla mnie.

Amelia
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."

Ostatnio edytowane przez Luphinera : 13-05-2013 o 21:24.
Luphinera jest offline  
Stary 10-05-2013, 23:54   #2
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=c-4AIHSTywg[/MEDIA]
William wciągnął wilgotne, chłodne już powietrze tak znajomo pachnące solą. Morze. Szkoda, że nie było go widać. Zawsze jest lepiej strzelić sobie w plenerze, niż w takim... miejscu. Rozejrzał się dookoła i kopnął butelkę, która potoczyła się z cichym trzaskiem po betonowej podłodze. W sumie nie było tak źle. Park, z którego tak często korzystali zakochani i menele... Stonowane oświetlenie, delikatny szum liści, coraz bardziej gwałtowny, zapowiadający zbliżającą się burzę... Falujące morze traw, wśród których jak wyspy wystawały śmieci i rachityczne krzaki. Do tego altanka, w której wiele par zostawiło swój ślad. Masa serc wyrytych na trwale w drewnie, kondomy. Czyżby to właśnie była miłość? Chciałby poczuć kiedyś coś takiego. W sumie ma to, na co zasłużył. Poniżenie, strach przed życiem, beznadzieja... Wszystko to zlało się w jednym człowieku, który nie potrafił sobie z tym poradzić i popadł w nałóg. Poczuł skurcz łydki. Chyba już pora. Powoli i jakby z rozmysłem założył kurtkę. Potem, gdy spadnie na niego olśnienie, nie będzie myśleć o czymś takim jak zimno. Za to wizyta w szpitalu z chorymi płucami nie wchodziła w grę. Ciemno jest. Dobrze. Po co miałby ktoś patrzeć na poniżenie jednostki? Jaki jest w tym cel? Nie ma. Już dawno zarzuciłby sobie pętlę na szyję, gdyby nie paniczny strach przed śmiercią. I przed jeszcze większą pustką po niej. Uśmiechnął się ponuro. Będzie co ma być. Może kolejna działka przyniesie olśnienie?
Odchylił rękaw kurtki i otworzył pakunek. Jedna, nabita już strzykawka. Tak, jak w umowie. Zdjął osłonkę z igły, po czym zaciągnął ramię paskiem i wbił igłę w ciało. Przeszedł go dreszcz emocji. Jeszcze chwila, jeszcze moment i oderwie się od tego padołu łez i rozpaczy, by ruszyć na niepoznawalne dla zwykłych śmiertelników ścieżki. Wyrzucił zbędne teraz rekwizyty i oparł się wygodnie o ścianę. Jeszcze chwila, zaraz narkotyk dotrze do serca i ruszy dalej, do neuronów. Synapsy odbiorą irracjonalne uczucie ukojenia, radości...
Zamiast tego poczuł silny ucisk w klatce piersiowej. Ból. Potworny, wszechogarniający, odbierający zdolność logicznego myślenia ból. William chciał podnieść się i uciec z miejsca, gdzie spotyka go tak wiele złego. Nie dał rady. Osunął się powoli na ziemię z cichym stęknięciem. Mógł się spodziewać. Nie on pierwszy i nie on ostatni wykituje w taki sposób. Nie czuł się z tym źle. Gdyby tylko mógł się pożegnać z siostrą i matką. Choć z tą drugą może niedługo się zobaczy. A tak... Rozminą się przy bramie świętego Piotra. On pójdzie w dół, a ona do góry. Daj Panie.
Czuł jeszcze chropowaty chłód betonu pod spodem. O ironio, czyżby ostatnim widokiem konającego miała być zużyta prezerwatywa? William roześmiałby się gdyby krtań nie odmówiła posłuszeństwa. Powoli obraz zaczął się zamazywać...
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 11-05-2013, 00:24   #3
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Nie ma czasu do stracenia. Nie ma sensu dzwonić na policję, bo zanim oni tu się zjawią tych dwóch zdąży skrzywdzić dziewczynę i uciec. Muszę temu jakoś zapobiec.
Podjeżdżam do nich na motorze, ale nie za blisko, aby nie widzieli mojej twarzy, która i tak jest skryta w kasku i chwilę gazuję motor (dodaję gazu przy wciśniętym hamulcu). Po prostu będę potrzebowała małego rozbiegu a przy okazji może wzbudze zainteresowanie innych osób mieszkających w akademiku.

- Co wy tu do cho**** robicie?! Spadajcie stąd. To nie wasz rewir.

Jeśli to nie poskutkuje puszczam hamulec i podnoszę motor, aby jechać w kierunku napastników na jednym kole.

Dlaczego zawsze pakuję się w kolejne tarapaty. Przecież nawet nie znam tej dziewczyny.
 
Kitsu jest offline  
Stary 11-05-2013, 03:54   #4
 
Aleazis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aleazis nie jest za bardzo znanyAleazis nie jest za bardzo znany
Wglapiając swe lekko nieprzytomne oczy w posąg stałem.
~Wiedziałem, że tu mają słabe zielsko... Po cholerę ja tu przyjeżdżałem?
Zastanawiałem się chwilę, puki nie podeszła do mnie kobieta.
~Mój fixie jeszcze tam stoi... Mam nadzieje. A ta dupa, jeśli ładna, może uda się wyrwać, i zaciągnę ją do hotelu. Jeśli nie, to niech spierdala.
Spojrzałem na kobietę, na Jej policzek.
~Ostra.
Pomyślałem, ale odwróciłem głowę z powrotem ku posągowi.
-Co tu ma być pięknego? Goły facet z penisem na wierzchu.
Wzruszyłem ramionami.
-Gdyby to nie zrobił jakiś facet w pelerynce w entym wieku, nikt by nawet na to nie spojrzał. Ludzie jarają się takimi pierdołami, zamiast spojrzeć na siebie, powiedzieć "Jestem do bani. Świat jest do bani. Muszę to zmienić.", zawracają sobie dupy facetami wyrzeźbionymi w kamieniu. A ty...
Spojrzał znowu na kobietę.
-Masz ochotę na szybki seks, czy przyszłaś tu o kawałku kamienia z prehistorii gadać?
 
Aleazis jest offline  
Stary 11-05-2013, 13:54   #5
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Do kasacji
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 11-05-2013 o 14:12.
Slan jest offline  
Stary 11-05-2013, 14:04   #6
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Xg7p3LJZngU[/MEDIA]

Wsłuchana w radosny chór rozentuzjazmowanych dziecięcych głosików, przymknęła na chwile oczy, wystawiając twarz do słońca. Powietrze pachniało wilgocią - zbliżał się wiatr od morza, niosący zapowiedź gwałtownego deszczu.

Znów nie wzięłam parasolki, Maria pożyczyła mój rower...Chyba w końcu zmoknę...

Myśl wydała się jej jednak miła; od kilku dni wieczorny upał stawał się nie do zniesienia, w końcu jakaś odmiana. W gorąc trzeba spać przy otwartych oknach, a wtedy hałas nigdy nie odpoczywającego portu wdziera się nawet na ostatnie piętro kamienicy, w której mieszka. Nieprzyjemnie jest leżeć w ciemności z zamkniętymi oczami i słuchać, jak na dole, w ponurych, śmierdzących solą zaułkach, biedne ludzkie istoty cierpią, krzyczą i grzeszą, korzystając z osłony nocy.

Wciąga głębiej w płuca chłodne powietrze. Jej umysł błądzi gdzieś daleko, napawając się doskonałością i pięknem chwili.

I wtedy dzieje się nieszczęście, obwieszczane całemu światu płaczem małej dziewczynki.

Naprawdę nie wiem, jak one to robią. Tu przecież nie ma się nawet o co uderzyć - a jednak dzieciaki zawsze potrafią coś zmajstrować. Moja wina, powinnam bardziej uważać. Nigdy więcej marzenia w pracy, zapamiętaj to sobie wreszcie!

Ale jest przygotowana; na ławeczce w zasięgu ręki leży luźna torba z tkaniny z całym "ABC Opiekunki" - słodyczami, materiałami do zabawy, chusteczkami do czyszczenia, igłą i nitką etc. i oczywiście małą apteczką.

Kuca przed maluchem, pozostałe dzieciaki otaczają je zaciekawionym kręgiem. Robiła to już wiele razy; w tej rozbrykanej gromadce takie urazy to niemal codzienność. Trzeba wytrzeć chusteczką zasmarkany pyszczek; szybki rzut oka na kolano (Chyba nic poważnego...), pokazać lizak w lewej ręce, żeby na chwilę odwrócić uwagę i osłodzić ból; przemyć i i zakleić plasterm ranę (Będzie trochę szczypało, ale szybko się zagoi...).

I już! Kolano jak nowe.

Bierze dziecko na ramiona, poprawia jej zburzone włosy, składając delikatny pocałunek na czółku dziewczynki.
"Już dobrze, cichutko, cii...Masz, possiesz lizaka, to zaraz zapomnisz, że cię coś bolało, słońce. A teraz powiedz mi proszę, co się kochanie stało?"
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 11-05-2013 o 14:18. Powód: drobne zmiany edycyjne, poprawiony link do yutuba
Autumm jest offline  
Stary 11-05-2013, 17:01   #7
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Zaczerpnęła głęboko stęchłego piwnicznego powietrza. Próbowała wstać, ale związane dłonie niepozwoliły wykonać tego zadania. W ustach czuła metaliczny zapach krwi. Próbowała uwolnić się, ale zmęczone porażone prądem mięśnia niedały rady. Czuła mrowienie w palcach krew nie dochodziła do dłoni. Veronica podniosła ciężką i obolałą głowę rozejrzała się po pomieszczeniu. Piwnica. Do jej nozdrzy dopłynął zapach spalin jakimi przesiąkło jej ubranie, skóra i włosy. Mięśnia karku bolały. Opuściła, więc głowę, zamknęła oczy. Jedyne co jej pozostało to modlitwa.

Aniele Boży, stróżu mój, Zaczeła w myślach. Lecz jej Wyobraźnia podsunęła inne obrazy.

Mała olivia wyciąga rączkę do niej. I uśmiecha się.

Ty zawsze przy mnie stój.
Wspomniała nawet swojego męża to, jak przez któtki czas była szczęśliwa.

Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Wtedy pojawiły się wątpliwości, widziała swoje grzeszne życie, awantury jakie robiła mężowi, który chciał jej pomóc wygrać walkę z alkoholem, zabawy w klubach do białego rana.

Bądź mi zawsze ku pomocy,
Wspomniała jak zaczął się jej związek z Chrisem. Jak obronił ją w klubie.

Strzeż duszy, ciała mego,
Boże, proszę ! Uratuj mnie, mam jeszcze tyle spraw do zrobienia.

zaprowadź mnie do żywota wiecznego.
Nie chcę umierać proszę !

Sakramentalne Amen, było jakby prośbą lub błaganiem o spełnienie prośby.

Serce Veronici zabiło mocniej, słyszała kroki oprawców, zbliżali się do niej.
- Proszę...- Szepnęła, a słone łzy popłynęły jej z oczu.
 
Aves jest offline  
Stary 11-05-2013, 17:50   #8
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
.Kaizer zszedł z pokładu statku . Nie przypuszczał, że znajdzie się kiedykolwiek z powrotem tak blisko ojczyzny, choć w gruncierzeczy nie miało to dla niego już takiego znaczenia. Już nie. Ruszył ulicą do domu doktora Ridici. Jednak nie wszedł di mieszkania, tylko zaczepił jakiegoś dzieciaka i dał mu notkę, którą miał przekazać doktorowi. \napisał w niej. "Nasz wspólny przyjaciel pamięta o naszych długach. Spotkajmy się za godzinę w barz2 Hellada" Dzieciak wrócił po kilku chwilach mówiąc, że "tamten pan" się zgodził.

O umówionym czasie siedział przy stoliku i jadł jagnięcinę zawiniętą w liście winogron. Doktor przyszedł o czasie.
- Jeestem Jose Weiss Baardzo przeeepraszam, aale nasz wspólny znaamomy wpaakował naas w jeeedno baagno. wyjąkał. Podczas długiej rozmowy przekonał doktora aby powierzył mu posadę sprzątacza i pozwolił zamieszkać w piwnicy zakładu psychiatryczne, którym doktor zarządzaj. Potem Kaizer udał się na molo.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija

Ostatnio edytowane przez Slan : 12-05-2013 o 12:31.
Slan jest offline  
Stary 11-05-2013, 22:23   #9
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Pozwoliła by poczuł, że czeka na jej odpowiedź, po czym podawszy mu dłoń dała się pociągnąć w kierunku parkietu. Zaczęli w dystansie pełni tej świadomej pruderii, że nie potrwa to długo.

Dać się ponieść muzyce.

Z wolna dopasowywali swe ruchy, a dystans malał i malał. W końcu ramie musnęło tors, uda otarły się o mężczyznę, dłoń musnęła pierś dodając ruchom pikanterii. Ale daleko jeszcze było do przytulania. Nie o to chodziło. Chodziło o wzajemny ruch. Kuszenie delikatnym dotykiem. Niema synchronizacja ciał w tańcu.

Z ramionami w górze pozwoliła partnerowi adorować w ruchach swój tyłeczek. Odchyliła głowę a światła reflektorów zalśniły na srebrnej biżuterii rozświetlając twarz konstelacją błysków. Nieobecne oczy tonęły w muzyce. To dla tej chwili przychodziła do klubów. Tego zapomnienia w uniesieniu. Partner był tylko cieniem. Ciałem i ruchem uzupełniającym jej własny. Nieważna była jego tożsamość. Charakter. Przekonania. Mógł być kimkolwiek. Ale w tej chwili był tym szczególnym. Jedynym na ten taniec kompanem w uniesieniu. Jej dłoń gładko przesunęła się po jego policzku i mimo że ich twarze skierowały się ku sobie obydwoje patrzyli znacznie dalej.

Chwila po chwili.

Pozwoliła by jego dłonie łagodnie błądziły po jej figurze odwdzięczając się tym samym. Dotyk. Dla naenrgetyzowanego ciała każde muśnięcie rozlewało się falą euforycznej przyjemności.

Nawet zmęczenie sprawiało radość.

Kropelki potu przemierzały skórę ścinając jej powierzchnię niczym lód. Ścieżki wytchnienia na rozpalonej skórze. Dowód, że ciało dawało z siebie wszystko by nadążyć za uniesieniami umysłu.
 
carn jest offline  
Stary 13-05-2013, 13:22   #10
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
William/Kirian

Twoim ciałem wstrząsał ból, nie byłeś wstanie ruszyć się czy zrobić jakikolwiek gest. Obraz przed oczami ci się zamazywał. W oddali słyszałeś stłumiony huk grzmotu. Deszcz zacinał coraz bardziej. Ucisk w sercu stał się mocniejszy, jakby coś rzucało na Ciebie klątwę, wiązało i pragnęło wycisnąć na sercu jak największą ilość cierpienia.
Jak przez mgłę, przez coraz głośniejszy szum wody słyszałeś zbliżające się kroki. Widziałeś zgrabne kobiece stópki odziane w fioletowe pantofle. Jej kroki stukały głośno o brukowaną alejkę.
Zacząłeś kaszleć i dyszeć z bólu, serce pracowało ci coraz wolniej, a co najdziwniejsze Twoje zmysły zaczęły Ci się wyostrzać. Czułeś coś dziwnego od tej kobiety, pomimo masy bólu, odczuwałeś jak coś dziwnego budzi się w Twoim ciele.
-Kogo tutaj mam... Wiesz, zawsze chciałam Cię mieć w swojej świcie. Mogę ocalić Twoje marne życie, jednak w zamian będziesz mi wierny jak piesek. -jej głos był inny niż wszystkie, które słyszałeś. Widziałeś rozmazany obraz kobiety, a co dziwne dwa obrazy nakładające się na siebie. Normalnej szczupłej czarnowłosej piękności i jakiejś dziwnej istoty ukrywającej się za tym. Niewielkie skrzydła wyrastały jej zaraz przy oku, oraz na plecach, po jej ciele pływały dziwne symbole. Czarne jedwabiste włosy wiły się dziwnie dookoła jej twarzy.
Nie byłeś wstanie jej odpowiedzieć. Twoje usta odmawiały posłuszeństwa a ty czułeś jak budzi się coś w Tobie, jakieś światło, jasność. Jak ból zaczyna znikać pomimo tego, że kobieta nic jeszcze nie zrobiła.
Pochyliła się nad Tobą i zaczęła szeptać jakieś słowa, a ty czułeś jej moc dziwnie silną, ale słabnącą wobec tego co budziło się w Tobie samym.
-Nie! Dlaczego moja moc... -zaczęła mówić i zamilkła. Piorun przeszył niebo oświetlając wnętrze altanki.
Słabnącą wobec jasności, światła, które rosło w Tobie. Ból zniknął, wszelkie zniszczenia ciała jakie sobie zadałeś poprzez lata zagoiły się. Poczułeś lekkość, a z Twoich pleców wyrosły piękne, majestatyczne anielskie skrzydła.
-Nie! Nie kolejny Anioł w moim mieście! -krzyknęła rozwścieczona, iluzja normalnego wyglądu zniknęła i pozostała przed Tobą rozwścieczona istota. Tymczasem do Ciebie zaczęła wracać pamięć: tego kim byłeś, kim jesteś i co potrafisz. Wiedziałeś, że przed Tobą stoi silniejsza od Ciebie Skazana. Na szczęście mogłeś już się ruszyć.

Sophie/Sophiel

Jeden z mężczyzn odwrócił się w Twoją stronę, zaciekawiony uniósł brew i szturchnął kompana.
-Zobacz jak się nam trafiło. Ty masz jedną a ja mam drugą... -po tych słowach oboje parsknęli śmiechem. Gdy odwrócili się do Ciebie bokiem zauważyłaś, że ten wyższy trzymał nóż, a w jego oczach lśniła żądza.
Nieznajoma dziewczyna skorzystała z chwili nieuwagi mężczyzn i kopnęła jednego podcinając go tak, że upadł jak długi na ziemię z głośnym łupnięciem. W tym momencie z nieba zaczął spadać deszcz, a piorun przeszył niebo. Gdy napastnik upadał krzyknął zaskoczony a drugi już doskoczył do dziewczyny łapiąc ją za kostkę i zbliżając ostrze do jej nogi.
-Dokąd to! Nigdzie nie pójdziesz suko! -krzyknął głośno i rozciął jej skórę, tak aby poczuła ból. Satysfakcja wymalowała się na jego twarzy gdy tamta syknęła z bólu. Nie czekała jednak długo i kopnęła mężczyznę wolną nogą w krocze. Cofnął się o krok i puścił jej nogę. Odsunęła się od niego i niezgrabnie podniosła. Jednak ból nogi, sprawił, że ponownie uklęknęła na jedno kolano. Jej ubranie zaczęło robić się mokre. Deszcz nie zamierzał ułatwiać wam sprawy i ulewa stała się silniejsza. Czułaś jak wielkie ciepłe krople uderzają o Twoje ubranie.
Ten co upadł wcześniej właśnie się podnosił, a z jego ust leciała wiązanka przekleństw. Najdziwniejsze, że nikt z akademików nie wychodził, jakby miejsce otaczała jakaś bariera albo wszyscy jednak poszli bawić się do Noir Rose.
Czułaś jak rosła w Tobie złość, wznosiła się coraz wyżej i bardziej, gniew wypalał Cię od środka. A wraz z nim pojawiało się w Tobie coś jeszcze, jakieś olbrzymie gorejące światło, wspomnienia i siła budząca się z uśpienia. Czułaś jak spływa na Ciebie objawienie, wracają wspomnienia tego kim byłaś i teraz jesteś. Świadomość Twojej siły i przynależności. Wiedziałaś, że Twoje prawdziwe imię brzmiało Sophiel, że jesteś anielicą należącą do Zastępów Pana. I należysz do Zakonu Mechakiela. Mechakiel był założycielem Zakonu i Twoim rodzicem. Wysłał Ciebie na ziemie z misją, a Ty nareszcie Przebudziłaś się i możesz zacząć wypełniać powierzone Ci zadanie ochrony światów przed Wrogiem. Patrząc na tych ludzi widziałaś w nich zło i szaleństwo.
Jeden z nich wciąż był zamroczony, drugi pozbierał się i kierował się w stronę rannej.



Timtirimti/Tim

Kobieta przyglądała Ci się uważnie, po chwili w sali rozbrzmiał jej śmiech. Dłonią poprawiła kosmyk włosów. Popatrzyła na Ciebie, tak młodego i nieświadomego z kim rozmawiałeś. Po chwili jednak, spoważniała a jej oczy zrobiły się chłodne i przenikliwe. Podeszła do Ciebie i spojrzała w Twoje oczy.
-Naprawdę szydzisz sobie z tradycji, która sprawiła, że stoisz tutaj tu i teraz? –zapytała nie spuszczając wzroku z Twojej twarzy. Jej oczy wydawałoby się jakby Ciebie hipnotyzowały, próbowały ujrzeć dokładnie Twoją duszę i to co kryje się w Tobie.
„Ludzie, wy zawsze jesteście tacy. Nic się nie zmieniło…” pomyślała sobie i wpatrywała się dalej w Twoją twarz. Po chwili chyba jednak coś jej bardziej się nie spodobało niż Twój tekst o sztuce i wspólnie spędzanej nocy. Skrzywiła się, jej oczy stały się jeszcze bardziej zimne i chłodne. Wpatrywała się w Ciebie twarzą wyrażającą gniew.
Poczułeś jak coś zaczyna Ciebie oplatać jakaś moc. Twój skołowany umysł nie umiał do końca tego odebrać. Widziałeś jej postać. Stała przed Tobą wyglądając tak normalnie, a jednocześnie Twój obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Widziałeś ją wyższą, otoczoną dziwną mocą.
Tatuaż na jej twarzy wyglądał bardziej tajemniczo, a linie wzoru poruszały się z każdą chwilą i wychodziły nawet poza jej twarz.
Poczułeś jak w Tobie budzi się coś, jakaś siła i światło. Jeszcze wyraźniej zacząłeś czuć oplatającą cie dziwną białą mgłę wspomnień. Widziałeś matkę, dom, przyjaciół, których zostawiłeś. Światło pojaśniało w Tobie, zaczęły wracać wspomnienia tego kim byłeś, Twojej niezwykłej osobowości. Siła w Tobie zaczęła rosnąć, zwiększać się. Wiedziałeś już kim jesteś. Aniołem Tim’em, z Zakonu Ofiela. Spojrzałeś na kobietę, teraz widziałeś jedynie jej prawdziwą twarz, jej prawdziwy wygląd. Wiedziałeś, że jest Skazaną. Bardzo silną Skazaną. Czułeś jak ciekawi Cię wszystko co z nią związane, chęć wiedzy i zbadanie tego co jest zakryte za tajemnicą wspomnień. Kobieta odsunęła się od Ciebie, spojrzała na Ciebie krytycznie.
-Na Kronosa! Jesteś cholernym aniołem!- warknęła i cofnęła się o krok zirytowana.


Uhephel wylądował przed muzeum. Przeszukał już cały teren starego miasta. Zanim wylądował wyczuł przebudzonego oraz jego budzącą się moc. Wszedł do muzeum i szedł za znakiem jego mocy na spotkanie swojego anielskiego brata.

Vanessa/Lofiel


Gdy podeszłaś do dziewczynki to otworzyła oczy i spojrzała na Ciebie, pociągnęła noskiem zapłakana i spojrzała na kolano, które na całe szczęście było jedynie lekko zdarte. Pozwoliła Ci bez problemu wytrzeć zasmarkany nosek. Spojrzałaś na kolano i uśmiechnęłaś się. Naprawdę to była codzienność. Dziewczynka widząc lizaka uśmiechnęła się radośnie zapominając momentalnie o bólu kolana. Skrzywiła się lekko gdy poczuła szczypanie ale nie wyrywała się już. Chlipnęła ostatni raz i wtuliła się w Ciebie rączki wyciągając po słodkość.
Widziałaś jak reszta dzieci wpatruje się w Ciebie z zachwytem. Byłaś ich ukochaną i ulubioną opiekunką. No może jeszcze podobną miłością darzyły siostrę Kantę.
Mała blondyneczka wysłuchała Twojego pytania, polizała raz lizaka i spojrzała na Ciebie swoimi pięknymi, wielkimi niebieskimi oczkami.
-Bawiliśmy się w berka, jeden z chłopców niechcący mnie popchnął. -powiedziała już spokojniejszym głosem, w nim nie dało się znaleźć urazy. Chłopcy patrzyli przepraszająco. Żaden z nich nie pamiętał, który mógł popchnąć małą w czasie ucieczki przed obecnym ganiającym. Na szczęście dla dziewczynki lizak był najlepszą nagrodą za łzy. Pozostałe dzieci otaczały Cię w ciasnym kręgu.
-Ciociu, opowiedz nam coś! -domagały się wyciągając ku Tobie małe dłonie. Widziałaś, jak bardzo lubią Twoje opowiadania.
-Prooosimy! -cały chórek wszystkich głosów.
Po chwili usłyszałaś że ktoś biegnie od strony bramy. Szybkie uderzenia stóp o posadzkę. Spojrzałaś w tamtym kierunku i ujrzałaś pobladłą twarz Gabriela.
-Ciociu Vanesso! -krzyknął i podbiegł do Ciebie.
-Tam leży pobity chłopiec, przed wejściem. Zaniosłem go do pokoju pielęgniarki. Jednak nigdzie nie ma siostry Kanty! Pomóż. -widziałaś lęk w jego oczach i zmieszanie.

Veronica/Uziel


Poczułeś jasność, świat dookoła Ciebie z czerni zmieniał się na biel, stałeś w dziwnym pokoju zrobionego jakby z chmur. W oddali słyszałeś żarliwą modlitwę młodej kobiety.

"Aniele Boży, stróżu mój"
Nie zdążyłeś nic powiedzieć gdy ujrzałeś przed sobą swojego Rodzica, Hariela. Jego piękne oblicze wpatrywało się w Ciebie, a jego wyraz twarzy był trudny do zinterpretowania.
Ty zawsze przy mnie stój.
-Uzielu... -Patron odezwał się do niego, jego spojrzenie było przepełnione smutkiem.- Słyszysz ją?
Hariel wpatrywał się w Ciebie uważnie, zaglądając w każdy zakamarek duszy. Czekał, przechylił głowę powoli w bok, wsłuchiwał się w coś, czego ty nie byłeś wstanie wyłapać...

Mężczyźni czekali na swojego szefa. Rozmawiał z kimś przez telefon. Jego spojrzenie ciemnych oczu było zagadkowe.
-Idziemy, ta suka nie będzie więcej wchodziła nam w paradę. -Cała, trójka zaczęła schodzić na dół. Veronica słyszała już zbliżające się kroki. Kontynuowała swoją modlitwę...

Hariel uśmiechnął się do niego tajemniczo
-Za swoje przewinienia otrzymasz karę Uzielu... -urwał na chwilę patrząc prosto w jego oczy, przyglądając się pilnie twarzy swojego dziecka.
-Jest jeszcze jednak coś co musisz zrobić. Wrócisz na ziemie, jednak Twój powrót tam, również będzie formą testu i pokuty.
Wracasz, aby odpokutować. Czy mogło być coś lepszego? Poczułeś jak spadasz poprzez czas i przestrzeń, jedyne co wyraźnie słyszałeś to słowa modlitwy.

"Strzeż duszy, ciała mego,"
Światło i niebo oddalały się, poczułeś jak Twoja jaźń znajduje się w ciele ale zanim się przebudziłeś poczułeś jeszcze coś. Dłoń Hariela na Twoim ramieniu.
Widziałeś jak jego postać się rozmywa i widać było jedynie jego twarz...
-Powodzenia, przyda ci się. I nie miej mi za złe tego. -Hariel zniknął.
-Amen - kobiecy głos zakończył modlitwę.
Znalazłeś się w Ciele Kobiety.


Kio/Rashiela

Taniec z tym mężczyzną był wspaniały do tego jeszcze ta muzyka, tłumy. Serce biło pełne radości i uwielbienia. Mężczyzna patrzył się na Ciebie wzrokiem pełnym podziwu. Jego dłonie lekko badały w tańcu Twoje ciało. Zawsze tańcząc w klubach czułaś ten wspaniały spokój i przyjemność rozchodzącą się po całym ciele.
To było to czego potrzebowałaś, uniesienie jakiego nie był wstanie sprawić kościół. Muzyka i taniec, to był właśnie Twój świat.
-Tańczysz świetnie... -wyszeptał ci do ucha przybliżając się do Ciebie i muskając lekko płatek ucha swoimi wargami. -Jesteś najlepszą partnerką jaką miałem w tańcu.
Tańczyliście dalej do końca piosenki. Pot spływał po waszych ciałach kolorofony błyskały różnymi barwami. Jego twarz była podświetlona na niebiesko.
-Drinka aniele? Ja stawiam, takiego jakiego tylko chcesz-powiedział trzymając dłoń na Twoim biodrze. Spodobałaś mu się. Nie był nachalny, a wizja darmowego drinka była miła...
Czułaś do niego dziwne przyciąganie, jego spojrzenie kusiło, szeptało abyś się zgodziła na jego propozycję. Czułaś elektryczny prąd przechodzący między wami. Jego spojrzenie i przyjemne ciepłe ramię otaczało Twoją talię. Odsunął się od Ciebie nieznacznie dając Ci podjąć decyzję.
DJ właśnie zapowiedział kolejny kawałek, był to utwór Leolife – "Control" Muzyka popłynęła z głośników, a otaczający was ludzie znów poderwali się do tańca, światła zaczęły przesuwać się po sylwetkach. Przystojniak podszedł o krok do Ciebie i powoli zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Zgódź się... -wyszeptał kolejny raz Ci do ucha. Czułaś jak moc Cie otula, a muzyka w klubie budzi w Tobie coś jeszcze.. Jakieś wewnętrzne ukryte światło.

Przed klubem znalazła się młoda kobieta o włosach białych jak śnieg. Krótka ciemna bluzeczka opinała ją, na to miała narzucone bolerko. Wyczuła rosnącą moc budzącej się anielicy.
-Harielitka... mogłam się tego domyślić. -westchnęła i szła przez parter. Swoje kroki skierowała w stronę schodów skąd rozbrzmiewała muzyka.

Kaizer/Teriasil

Swoje kroki skierowałeś w stronę łazienki. Wnętrze nie wyglądało zbyt imponująco, ale czego oczekiwać po średnim lokalu? Skierowałeś się do oddzielonych od siebie kabin. Po czym podszedłeś do umywalki. Spojrzałeś na pęknięte lustro. Twój dawny dłużnik dał ci klucz do wejścia dla personelu i piwnicy. Jak na razie wszystko szło dobrze, tak jak tego chciałeś.
Poczułeś przeszywający ból w boku. Skuliłeś się a dłońmi oparłeś o zimną umywalkę. Ból promieniował i sprawiał, że kuliłeś się w sobie. Coś było nie tak. Od czego to mogło być? Czyżby ktoś jednak Cie poznał i postanowił pozbyć się byłego sławnego gangstera?
Osunąłeś się na podłogę, Twoje nogi nie były wstanie utrzymać dłużej Twojego ciała. Leżałeś wpatrując się w skapujące krople wody z nieszczelnej rury umywalki.
Ból promieniował coraz bardziej, kręciło Ci się w głowie, jakby ktoś naprawdę dorzucił Ci truciznę...
Sądziłeś, że już po Tobie i spokojnie będziesz mógł dołączyć do swojej rodziny. Jednak gdy już miałeś zasnąć poczułeś jak budzi się w Tobie siła i światło. Ból odchodzi, opuszcza Twoje ciało, a do Ciebie wraca pamięć tego kim byłeś i kim teraz jesteś. Poczułeś lekki ból w plecach, trzask materiału i ciężkość na plecach... Właśnie wyrosły Ci skrzydła. Pamięć wracała do ciała. Wiedziałeś, że możesz je schować. Ale może warto byłoby zobaczyć je jeszcze raz w całej ich okazałości?

Wiedziony mocą nowego przebudzonego anioła Sarieal wszedł do podrzędnej restauracji i rozejrzał się. Swoje kroki skierował w stronę łazienki. Jego elegancki wygląd średnio pasował do tego miejsca. Otworzył drzwi i stanął w nich blokując ci wyjście. Spojrzał na Twoje skrzydła i posłał Ci uśmiech.
-Witaj anielski bracie. Dobrze, że się przebudziłeś.- jego głos był spokojny i była w nim pewna siła. Stał oparty o drzwi łazienki i czekał.




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qGwVMpMJfww[/MEDIA]


Kryjówka upadłych

Burza przetoczyła się nad miastem. Całe niebo zakryte było ciężkimi, ołowianymi chmurami. Z nieba spływały strugi deszczu rozbijające się od dachówek, rynien i kamieni tworząc niezwykły szum oraz tworzyły pieśń natury. Całość rozjaśniały pioruny błyskając co chwilę, a za błyskiem przecinającym czarne niebo słychać było grom. Każdy piorun uderzał w morze, budząc sztorm. O tej porze nikt nie chciał już wychodzić ze swoich ciepłych domów.
Nikt normalny…
Deszcz uderzał w kutą z żelaza bramę. W oknie niewielkiej posiadłości stał mężczyzna o długich czarnych włosach, pociągłej, ale przystojnej twarzy i czarnych jak noc oczach. Gdy piorun przeszył niebo mężczyzna uśmiechnął się zadowolony. Odwrócił się od starego zabytkowego okna i spokojnym krokiem skierował się w stronę biurka. Czarne dopasowane spodnie oraz czerwona koszula dopełniała jego stroju. Gabinet był prosty, choć cały był w ciemnych barwach.
W centralnym punkcie stało ciężkie mahoniowe biurko, za biurkiem znajdowało się wielkie okno, po prawej stronie stały ciemne regały z księgami oraz starymi woluminami. Po prawej znajdował się piękny stary kominek oraz ciemna kanapa. Na ścianach wisiały dziwne maski i symbole. Mężczyzna usiadł wygodnie przy biurku i przejrzał dokumenty, które leżały na blacie. Kolejny błysk przeszył niebo. W ukrytym głośniku dało się słyszeć dziwny szum, niczym szept. Mężczyzna uśmiechnął się, włączył laptop i odpalił podgląd kamery z celi, w której zamknęli prorokinię.
-Budzą się. Nadchodzą Ci co mogą przeszkodzić w planach Złego. –na nagraniu widać posiniaczoną, chudą dziewczynę. Jej ciemne włosy dziwnie unosiły się dookoła jej twarzy, jakby na niewidzialnym wietrze. Ramiączko bluzki opadło jej na bok odsłaniając ramię.

-Szaleństwo swe macki przesuwa,
Na zewnątrz rozpęta się zawierucha.
I nic nie pozostanie takie samo,
Nie pozostanie kamień na kamieniu.

Zło ma swoją godzinę,
Klepsydra Czasu zarysowana,
Odnaleźć muszą Tą,
Która strzeże Bramy Czasu.
–słowa powoli płynęły z ust kobiety, wargi poruszały się powoli, oczy miała wciąż nieprzytomne.
Włosy unosił jej wiatr zaświatów. Po chwili przechyliła głowę raz w lewo, raz w prawo. W celi panowała ciemność, gdzieś w rogu tliła się żarówka. Nie wiedząc dlaczego zaczęła migotać, postać dziewczyny zamazała się na ekranie, a jej oczy lśniły jasnym blaskiem. Zachichotała i objęła się ramionami. Jej sylwetka zaczęła się bujać na boki, powoli, powolutku. Jej dłonie wbiły się w ramiona. Zaczęła szeptać kolejne słowa, a z każdym jej słowem żarówka, która była w celi migotała coraz częściej, a jej włosy unosiły się coraz bardziej i poruszały się przypominając języki czarnego płomienia.

- Tik, tak,
Płynie czas
Znika świat.
Tik, tak
Płyną dni
Spływa krew...
W szkarłacie Jej krwi
Przyszłość zapisana.

Tik, tak
Płynie czas
Ginie świat
Tik, tak
Płyną tygodnie
Niknie nadzieja

Lecz jest ktoś
Kto ma klucz do
Jej wspomnień

Klepsydra Czasu
Zaczęła już odliczanie
Co się stanie...?
Co się stanie...?

Tik, tak
Tik, tak
Piasek w klepsydrze
Przesypuje się...
A Gwiazda rozchwiana

Tik, tak
Tik, tak
Czerń i biel
Mieszają się
Ból i gorąco...
Łzy i krzyk
I krew...

Tik, tak,
Tik, tak
KREW...
Szkarłatna jej krew...

Prorokini zaczęła się bujać w przód i w tył, dłońmi łapie się za głowę i zaczyna potępieńczo krzyczeć. Żarówka w tym momencie pękła a kamera przestała rejestrować cokolwiek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Wr2L0-WJeYg[/MEDIA]

Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony.
-Tak, niedługo spełni się przepowiednia, a mój ojciec powróci. –odpowiedział spokojnym, cichym, ale lekko chropowatym głosem. Zamknął laptopa i sięgnął po komórkę. Po dwóch sygnałach usłyszał przyjemny kobiecy głos.
-Casilelo… Zarządź poszukiwania. Mają znaleźć nowo przebudzone anioły i je obserwować…
Mężczyzna rozłączył się. Z głośnika wydobywał się szelest i szloch, dziwne stare słowa wypowiadane przez prorokinie, lecz nie dało się ich zrozumieć. W to wplatało się stukanie deszczu o szybkę okien i trzask drewna w kominku.

Wszyscy:

Każdy z was dokładnie w czasie, gdy Prorokini recytowała swoje słowa poczuł ból w klatce piersiowej oraz ból jakby ktoś czymś gorącym wypalał wam skórę. Ból był nie do zniesienia a wam wydawało się, że to co się dzieje trwa wieki… Na ramieniu każdego z was pojawił się przedziwny symbol lśniący błękitnym światłem, po czym przygasł i został zaznaczony jako wypalony znak.


 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172