lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Sesja] Rajska Pułapka (Star Wars D20) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/1279-sesja-rajska-pulapka-star-wars-d20.html)

Malekith 15-02-2006 01:41

Jerran Korr

- Jasna cholera... - zaklął pod nosem Jerran. Nie ma co bawić się w łagodne podchodzenie do lądowania. Musiał jak najszybciej obniżyć pułap. Inaczej będzie źle. Potem zadba o bezpieczne lądowanie.

Spojrzał na Berry, na pozostałych. Nie można zwlekać. Silniki w miarę działały więc powinno się udać.
- Trzymajcie się mocno - zawołał - Zapnijcie pasy, chłopcy i dziewczęta. Będzie ostry zjazd.

Odczekał chwilę, aż reszta przygotuje się do ostrego manewru. Po czym mocno zwiększył kąt opadania, nie wprowadzając maszyny w nurkowanie ale tak, aby jak najszybciej dolecieć do najniższych partii atmosfery. Miał nadzieję wyprowadzić maszynę z opadania jak tylko będzie dostatecznie blisko powierzchni planety. Oby tylko silniki znów nie wysiadły...

SHAQER 15-02-2006 01:47

[shadow=orange:fb5e737ff7][glow=red:fb5e737ff7]UWAGA ROZSZCZELNIENIE NASTĄPI SZYBCIEJ NIŻ PRZEWIDYWANO AWARIA WSKAŹNIKA I SKANERA POKŁADOWEGO[/glow:fb5e737ff7][/shadow:fb5e737ff7]

Potężny wstrząs targnął statkiem. Jęk dartego metalu dotarł do waszych uszu. Kawał durastali został wyrwany w miejscu trafienia. Na początku nic się nie dzieje, lecz już po chwili czujecie jak nagle zaczyna wam brakować powietrza. Czujecie potężne siły, które ciągną was w kierunku magazynu. Chwytając się wszystkich możliwych stałych części wyposażenia statku. Huk i szum to jedyne rzeczy które słyszycie.

[shadow=orange:fb5e737ff7][glow=red:fb5e737ff7]UWAGA. CZĘŚĆ MAGAZYNOWA ULEGŁA USZKODZENIU. MOŻLIWA UTRATA CZĘŚCI ŁADUNKU.[/glow:fb5e737ff7][/shadow:fb5e737ff7]

Escalla 15-02-2006 19:53

Berry nachyliła się nad mikrofonem i włączając wciąż działający interkom powiedziała.

- Dobra załogo mam pewien plan i może nawet uda nam się z tego wyjść cało.

- Koth, Hector, Hine musicie odciąć uszkodzony sektor i pospieszcie się bo się podłusimy. Jak to już zrobicie to chwytać sie czegoś mocno bo lądowanie nie będzie miękkie.

- Dobra Jerran przejmuje stery


Z tymi słowami Berry nacisnęła zielony guzik koło siebie, stery szarpnęły nią mocno.

- Lecimy zbyt szybko i zdecydowanie pod zbyt ostrym kontem, zaraz postaram się coś z tym zrobić. Chłopaki długo jeszcze będziecie zamykać??!!

- no nareszcie, teraz Jerran wyrównujemy, zajmij się procedurą do lądowania awaryjnego a ja postaram sie nas posadzić.

- Cholera tlen nam się kończy wstrzymać oddech chłopcy mamy jeszcze kawałek.

-Jerran, nie mdlej no co ty wytrzymaj jeszcze chw... no i zemdlał kurwa!!


Chwile później statek uderzył w planetę i sunął jeszcze jakiś czas nim się zatrzymał.
Berry resztkami świadomości otworzyła właz aby wpuścić powietrze po czym opadła na stery bez przytomności.

Tharivol 15-02-2006 22:16

Hine, słysząc, rozkaz pani kapita, początkowo oniemiał. Po chwili jednak zdziwienie ustąpiło miejsca zdecydowaniu. Za często w swoim życiu słuchał rozkazów, by silić się na jakiekolwiek dyskusje z przełożonymi. Nawet na takim jak ten, niewielkim statku, na którym życie kapitana w ogromnym stopniu zależało od humoru załogi i jej karności.

- Idę - powiedział cicho, nie patrząc na innych. Chociaż słowo "idę" było tu nieco na wyrost - trudno iść, gdy ciśnienia wewnątrz i na zewnątrz statku usiłują się zrównoważyć, wypychając twoją skromną osobę na zewnątrz. Michio już po kilku metrach stracił kontakt z podłogą statku, trzymając się wystających tu i ówdzie rur i uchwytów, by nie zostać "wywianym". To wcale nie było łatwe. Tlenu zaczęło brakować już po kilku metrach, musiał nabrać go ile mógł i wstrzymać oddech. TO oznaczało, że udusi się, jeśli nie zdąży w ciągu trzech minut...

Kiedy w końcu doszedł do śluzy, kątem oka zobaczył coś, co kiedyś było magazynem ich statku. Obecnie wyglądało to jak jeden z wielu przeszklonych tarasów stacji Peragus. Z tą różnicą, że tutaj nie było cienkiej tafli, chroniącej cenny tlen przed wypłynięciem na zewnątrz. Nagle, z drugiej strony, usłyszał głuchy trzask i jęk wyginanego metalu. Jeden ze słabiej przymocowanych elementów konstrukcji statku nie wytrzymał nacisku i puścił, lecąc prosto na działowego. Ten, jeszcze mocniej przylegając do ściany, zdołał uniknąć uderzenia. Kawał metalu poleciał jednak dalej i walnął prosto w panel śluzy, po czym wyleciał na zewnątrz...

Cholera - pomyślał Hine, zbliżając się do rozoranego kawałka elektroniki, z którego teraz sterczały i malowniczo falowały na wietrze różnokolorowe kable. Usiłował połączyć kilka z nich, ale uzyskał wyłącznie kilka błysków. Niedotlenione ciało nie pracowało, jak należy. Serce pompowało całą krew do mózgu, który też zaczął odmawiać posłuszeństwa. Powoli tracąc głowę i siły, Hine odpiął kaburę i wyjął z niego średniej długości, masywny blaster. Wypuszczając z siebie resztkę powietrza, oddał strzał prosto w panel, czym ostatecznie go unicestwił.

Śluza zamknęła się błyskawicznie. Hine, bez sił, padł na ziemię. Przez chwilę leżał, po czym wstał, i, podpierając się o ścianę, powlókł się z powrotem w stronę pilotów.

SHAQER 16-02-2006 00:20

Statek pikował w dół zostawiając za sobą ogon powstały w wyniku wylatywania różnych elementów wyposażenia ze środka. Hektor oraz Koth którzy w momencie eksplozji znajdowali się poza mostkiem nie przypięci pasami dość mocno się poturbowali. Koth znajdujący się najbliżej wyrwy jako pierwszy poczuł oznaki braku tlenu. Przed oczami miał mroczki, ale wiedział, że jeżeli straci przytomność nigdy już jej nie odzyska. Nie mógł się puścić, po prostu nie mógł. Hektor, który przysiadł w pobliżu otwartego luku z przewodami, oplątał sobie nimi nadgarstki i zaczął pod nosem kląć, na czym to świat stoi. Gdy Berry przejęła stery pociągnęła lekko drążek w swoim kierunku. Statek zareagował nieco topornie. W ten sposób uszkodzone silniki przypomniały o swoim istnieniu. Silniki buczały niemiłosiernie poddane za dużym obciążeniom.

Nagle statek wyskoczył z burzy. Porośnięta dżunglą powierzchnia zbliżała się bardzo szybko. Berry z pomocą Jerrana zmniejszyła kont opadania do trzydziestu stopni. Przed nimi znajdowały się góry. Szybki rzut okiem pozwolił oszacować gdzie awaryjnie wylądują przy takim koncie opadania. Prawdopodobnie około dziesięciu kilometrów od wzniesień.

Statek zaczął rysować brzuchem po wierzchołkach drzew. Nie miało to znaczenia gdyż już po chwili targnęły nim potężniejsze wstrząsy, gdy zatknął się z ziemią. Sunął tak jeszcze dobry kawałek rzeźbiąc linię w jednolitej powierzchni drzew. Oprócz wstrząsów dało się słyszeć jęki giętego metalu, które dochodziły z niemal wszystkich kierunków. Piękny statek zamieniał się w kupę złomu. Gdy zatrzymał się wreszcie już niemal wszyscy pasażerowie stracili przytomność, czy to w wyniku braku tlenu czy też za sprawą impaktu lądowania. Berry ostatkiem sił wcisnęła duży przycisk otwierający rampę, która co prawda otworzyła się ledwie do połowy ale spełniła swe zadanie. Z ogłuszającym sykiem powietrze wtargnęło do wnętrza statku przynosząc życie umierającym komórkom wszystkich obecnych.

Templarius 16-02-2006 00:45

Hektor Fireahand
Wyklinając w niebogłosy, leżąc rozciągnięty na kratkach korytarza, do połowy schowany w dziurze pod odsuniętą klapą leży Hektor. Co chwila pokasłuje, między kolejnym stekiem przezwisk matek i babek pilotów wrogich myśliwców, co ich tak urządzili.
Z całą mocą, jaka mu jeszcze została, wyrywa dłonie z oplecionych wokół nich kabli. Kilka z nich poszło razem z wtyczkami. Kilka po prostu ześliznęło się, zostawiając bolesne otarcia.

-Szlag! Niech ich piekło pochłonie! - wrzeszcząc, Hektor wstaje, od razu łapiac się za głowę i ciężko siadając na podłodze.
Bolało niemiłosiernie. Pieprzone pęki kabli rozchuśtane całą tą zabawą boleśnie pochlastały twarz i obtłukły czaszkę co do najmniejszej kosteczki.
Teraz jest już troszkę lepiej. Przynajmniej już nie buja. I jest cicho.
-Cholera... - "Jest aż za cicho..."
-Koth! Berry! Korr! - ochrypiały głos rozdziera ciszę zalegajacą na wraku, niczym pajęczyna...
-Hine! Żyjecie?! - próbuje wstać. Na razie bez skutku. Pełznie po podłodze, rekoma torując sobie drogę wsród porozrzucanych najróżniejszych śmieci i pourywanych kabli i rurek.
Dopiero po kilku metrach znajduje oparcie, łapie się rury przy ścianie, jak rozbitek łapał by się koła ratunkowego. Kurczowo trzymając się jej, podciąga się do pionu. Robi kilka niepewnych kroków, nadal się jej trzymając.
-Koth! Nie wygłupiaj się! Żyjesz? - podchodzi mozolnie do maszynowni, przygotowany na wszystko...

Malekith 16-02-2006 01:30

Jerran Korr

...Jerran, nie mdlej no co ty wyt... słowa Berry utonęły gdzieś w mroku, który spowił umysł Jerrana. Pamiętał jeszcze zgrzyt metalu... potężne wstrząsy... potworny ból... potem... spokój... cisza...

* * * * * *
Była piękna. Tak samo piękna, gdy widział ją wtedy wchodzącą do baru na Nar Shaddaa.
- Jerran? - zapytała Kira - Czemu tak mi się przyglądasz? Ubrudziłam się czy co? - zaśmiała się.
- Po prostu uwielbiam patrzeć na Ciebie, ot co - odparł z szelmowską nutką w głosie.
- Skup się - zaśmiała się znowu - mamy robotę. Jak tylko zwiniemy ten transport z Coruscant i dostarczymy gdzie trzeba będziemy nieźle ustawieni.
Owszem, mieli zadanie. Niby proste. Po prostu "ukraść" transportowiec z kosmoportu na Coruscant. Rzeczywiście proste... jak drut.
- Dobra - powiedział - to ja będę go pilotował. Ty będziesz mnie ubezpieczać lecąc Gwiazdą.
- Bułka z masłem - uśmiechnęła się ponownie - Jerran? Jerran Korr? Słyszysz mnie? Korr...? Korr...

* * * * * *

- ... Korr... - zachrypnięty głos Hektora docierał do niego jak przez grubą ścianę - Hine... żyjecie...?

Jerran otworzył oczy. Po czym natychmiast je zamknął. Czuł okropny ból w czaszce. Po czole spływało mu coś ciepłego i lepkiego. Jeszcze raz otworzył oczy i rozejrzał się. Na drugim fotelu pilota zobaczył Berry. Była nieprzytomna. Poczuł jak bolą go ramiona i klatka piersiowa. Pasy wrzynały mu się w ciało. Mocno nim chyba szarpnęło podczas uderzenia.
Dotknął swojego czoła. Oczywiście, miał ranę na czole. Niewielką, ale piekło jak cholera. Pewnie uderzył o coś głową, stąd rana i potworny ból głowy.

Powoli odpiął pasy i wstał. Miał wrażenie jakby tysiące gwizdków rozbrzmiewało w jego głowie. Zmrużył oczy i syknął z bólu. Spojrzał na drugiego pilota. Upewnił się, czy żyje. Odetchnął z ulgą wyczuwając jej tętno. Dotknął jej ramienia i lekko potrząsnął.
- Kapitanie - powiedział cicho - Berry, ocknij się. Berry?

SHAQER 16-02-2006 21:38

Gdy kurz opada na pogięty kadłub natura wraca do życia. Odgłosy, które ucichły wraz z pojawianiem się statku, powoli zaczęły pojawiać się na nowo. Już po chwili Nightcrawler znalazł się w samym sercu tej leśnej orkiestry. Do wnętrza statku też ona dotarła. Przytomni członkowie załogi słyszeli różnorakie powarkiwania, rżenia, piski, ptasie trele, bzyczenie owadów oraz pojękiwanie ofiar drapieżników. Poczuliście się nieswojo. Wyrwani z miejskich siedlisk gdzie byliście otoczeni zdobyczami techniki odwykliście od naturalnych dźwięków, jakie teraz dochodzą do waszych uszu.

Jerran bezskutecznie potrząsnął panią kapitan. Oddech miała nierówny. Znając nacisk pasów zdał sobie sprawę, że to może powodować problemy z oddechem. Szarpał przez moment bezskutecznie za pas aż ten puścił. Otarł spływającą z czoła krew i delikatnie położył dziewczynę na podłodze.

Hektor, gdy wreszcie dotarł do maszynowni ujrzał w środku scenerię jak po bitwie. Wszędzie walało się wiele kawałków metalu. Metalu, który wcześniej należał do znajdujących się tu maszyn. Khota nigdzie nie było widać. Wtedy go zobaczył. Podczas lotu musiał kilkakrotnie uderzyć głową o pobliski monitor gdyż ten był cały zakrwawiony. Jednak jak udało mu się ustalić nie był pęknięty. Mechanik miał opuchnięty, prawdopodobnie złamany, nos lecz stabilny puls. Hektor ujął go i wyniósł na korytarz i ułożył na podłodze. Sam wkroczył do maszynowni by tam znaleźć apteczkę, która swego czasu się tam znajdowała.

Tharivol 16-02-2006 23:58

Hine powoli otworzył oczy. Piekły. To dobrze, bo oznaczało to, że wciąż żył. Tył głowy pulsował tępym bólem, ale chyba nie miał poważniejszych obrażeń niżkilka guzów, siniaków i stłuczeń. Powoli wstał. Kabina pilotów tonęła w jasności, przez dłuższą chwilę nie widział nic. Odruchowo przetarłoczy. Piekło jak diabli, ale powoli ozdyskiwał wzrok. Z lśniącej bieli wyłaniały się kolejne szczegóły... Krzesła... Stery... Dziesiątki monitorów... I dwie postacie na podłodze, z których jedna wydawała się być nieprzytomną. Ich kapitan.

Podchodząc - czuł, jakby za chwilę miał upaść - rozpoznał pochylonego nad nią człowieka. Drugi pilot, Jerran.

Żyje? - zapytał Hine, po czym nie czekając na odpowiedźzdjął zielono - białą kurtkę, wyglądającą na stary mundur oficera jakiejś nieistniejącej już armii, i podłożył dziewczynie pod głowę. Spojrzał jeszcze raz na drugiego pilota, wzrokiem kompletnie wypranym z jakichkolwiek emocji, po czym powlókł się w kierunku wyjścia z tej puszki, która niegdyś była ich wspaniałym statkiem.

Templarius 17-02-2006 00:25

Hektor Firehand
-Gdzie te jebana apteczka... - wydusił przez zaciśnięte zęby Hektor, przerzucając z jednego konta w drugi kawały metalu, śrubki, kable i ogólny "śmieć maszyneryjny".
Gdy tylko wrócił do pomieszczenia po apteczke, apteczka, owszem była na swoim miejscu - to znaczy na ścianie - ale jej zawartość gdzieś powędrowała razem z wyłamanymi drzwiczkami.
W końcu znalazł jeden bandaż, strzykawkę próżniową ze środkiem przeciw bólowym i kilka opatrunków jałowych. Cała reszta gdzieś się "przespacerowała".

-Hej, Koth. Żyjesz? Wstawaj chłopie. Musimy iść. - mówiąc to, jak najspokojniej umiał, klęczał przy nim, sam nie wiedząc co zrobić z rękoma pełnymi medykamentów. W końcu położył to wszystko na ziemię, obok Kotha, samemu poklępując chłopaka po policzkach.
-Cholera, co trzeba robić... chyba w urazach bani potrzebny jest robot medyczny czy coś... co ja moge... - zastanawiając się, odruchowo ułożył rece, tak jak zwykle robił to intensywnie myśląc... jedna dłoń na spluwie, jedna za pasek. Wyuczony ruch jeszcze z czasów kiedy... ale nie czas na wspominki.
Nagle jego uwagę przykuła jedna rzecz. W zasadzie dwie. Jedna twarda, chropowata, o zbyt dobrze znanym kształcie - to bateria do miotacza. Drugą rzeczą jest... flaszeczka! Tak!

Wyszarpując butelkę ,ze specjalnego, nietłukącego się, imitującego szkło materiału, Hektor nie wiele myśląc zębami wyrywa korek. Już chce lać czysty alkohol na biednego, nietomnego mechanika, gdy waha się przez moment... i bierze głęboki haust.
Krztusząc się, ze łzami w oczach, nalewa jeden łyczek prosto w rozchylone usta Kotha.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172