Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2006, 01:54   #21
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Jerran Korr

Na pytanie Hine'a, czy kapitan żyje, Jerran tylko mruknął coś potakująco. Tamten wyszedł, zaś on przyjrzał się czy Berry nie doznała innych obrażeń. Miała więcej szczęścia niż on, przynajmniej niczego sobie nie pokiereszowała. Pomijając fakt, że nie odzyskiwała przytomności.

Wyszedł z kabiny. Musiał znaleźć maski tlenowe. Być może zastrzyk tlenu pomoże Berry wrócić do siebie. Powoli szedł korytarzem ciągle się trochę zataczając. Nie czuł się do końca dobrze. Dotarł wreszcie do celu. Zabrał maskę i pojemnik z tlenem. Gdy wrócił do kokpitu przyklęknął przy dziewczynie. Przypiął maskę do pojemnika, otworzył zawór i przyłożył sobie do twarzy. Jeden wdech świeżego tlenu trochę bardziej go ocucił. Po czym założył maskę Berry. Miał nadzieję, że to pomoże.

Rozejrzał się po kabinie. Był niemal pewien, że i tutaj gdzieś powinna być apteczka, czy coś takiego. Jednak nigdy się specjalnie nad tym nie zastanawiał. Po chwili dostrzegł ją na ścianie, obok wejścia do kabiny. Na szczęscie twarde lądowanie jej nie uszkodziło. Podszedł i próbował otworzyć...
- Kurwa... - zaklął pod nosem. Zacięła się. Walnął w nią z całej siły, po czym jeszcze raz szarpnął. Wreszcie się otworzyła.
- Co my tu mamy... - mruczał sam do siebie - opatrunki, antyseptyk, środki przeciwbólowe...
Było tam jeszcze parę innych rzeczy, których przeznaczenie mógł jedynie zgadywać. Żałował, że niezbyt znał się na tych sprawach... ech...

Wziąwszy parę rzeczy usiadł na podłodze. Zajął się swoim czołem. Trochę antyseptyku, jałowy opatrunek. Musiał zająć się raną na czole, która ciągle trochę krwawiła. "Oż jasna cholera..." przemknęło mu przez myśl. Piekło jak diabli. Cóż... uroki zycia.

W miedzyczasie spojrzał przez okno kabiny. To co tam się rozpościerało, zaparło mu dech w piersiach. Wszędzie mnóstwo zieleni. Więcej, niż kiedykolwiek w życiu widział. Miejsce wyglądało jak prawdziwy raj. Raj czy piekło, pewnie przyjdzie im dopiero osądzić. Teraz nie był jednak skłonny do optymistycznych przemyśleń. Oparł się o ścianę przytrzymując opatrunek na czole. Przymknął oczy. Miał dość wrażeń jak narazie. Był zmęczony, bolała go głowa. "Muszę się napić" pomyślał.
 
Malekith jest offline  
Stary 17-02-2006, 09:51   #22
 
Bladowicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bladowicz ma wyłączoną reputację
Koth Evoc

Koth, nagle otworzył oczy i usiadł z przerażeniem, gdy kropelka mocnego alkoholu, powędrowała ku jego płucom. Jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora a z ust dobył się charkot. Złapał dłońmi za ubranie Hektor i przyciągnął jego twarz tuż przed swoją. Próbował coś powiedzieć jednak kolejny atak kaszlu nie pozwolił nawet na jedno słowo. Po chwili jednak udało się wykrztusić całe, składne zdanie.
- Bardzo, kurwa, miło z twojej strony. Przypomnij mi żebym nigdy nie prosił cię o opatrzenie rany...
Położył się z powrotem na ziemi i przez chwilkę oddychał głęboko.
- Co z innymi? Ktoś jeszcze przeżył?
Wysapał i ułożył się wygodniej.
- Ja chyba muszę poleżeć. Kręci mi się w głowie.
 
__________________
I'm a person just like you
But I've got better things to do
Bladowicz jest offline  
Stary 17-02-2006, 23:52   #23
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Hektor Firehand
-Nie wiem co z innymi. Ledwo doczołgałem się do ciebie. Cholera, masz szczęscię, że żyjesz. Nieźle przywaliłeś głową o ten ekran. Cały w krwi. A twoja twarz wygląda jak jeden kotlet, który jadłem na Tatooine. Nawet nie wiem z czego był. - Taaak...parszywe, dziwaczne poczucie humoru Hektora zdawało się go nigdy nie opuszczać. A jego uśmiech zdawał się tylko pogarszać samopoczucie biednego Kotha.
-No dobra. Trzeba iść zobaczyć co z resztą. Poczekaj tu na nas, masz tutaj jakieś opatrunki, strzel se zastrzyk przeciw bólowy, to może ci pomoże. Zaraz wracam. - mówiac to, Hektor ciężko wstaje, opierając się o ścianę. Chwile tak stoi, jakby nasłuchując, ale w tym leśnym gwarze ciężko cokolwiek jest usłyszeć.

Po kilkunastu sekundach minął idącego Hine w strone drzwi. Nie odezwał się. Po co? Jak chodzi, to znaczy, że żyje. Nigdy nie pałał miłością do tego bubka, nie lubił jego dziwnych poglądów i zachowania. Ale jednak ten rok na tej krypie robi swoje. Gdyby Hektor musiał opisywać ich wzajemne stosunki, to powiedział by, że to jest jak kumpel z wojska. Ty kryjesz jego dupe, on twoją. Ale nie musiecie razem pić piwa i rozmawiać o tyłku pani kapitan.
Firehand spojżał tylko w oczy Miche. To była sekunda. Wystarczyło, by zrozumiał, że reszta załogi żyje, a o cel "spaceru" lepiej go nie pytać. I tak nie odpowie wprost.

W końcu dociera do wejścia na "mostek". Kiedy śluza się otwiera, ten wchodzi powoli, trzymając się rur na suficie, do środka. Gdy tylko widzi nieprzytomną Berry i siedzącego Korra, zatrzymuje się w miejscu, bacznie jej się przygladając.
-Żyje? - mówi cicho nie odrywając od niej wzroku.
"Głupie pytanie, przecież tamten wychodzący..."
Hektor przygryzł wargi.
-Co z nią?
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."
Templarius jest offline  
Stary 18-02-2006, 01:08   #24
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Jerran Korr

Jerran siedział w spokoju, starając się zapomnieć o bólu głowy rozsadzającym mu czaszkę. Głowę miał opartą o ścianę, ręką przytrzymywał wciąż opatrunek. Przymknął powieki, światło wdzierające się przez okna kokpitu raziło go w oczy, jeszcze dodatkowo potęgując ból. Zaschło mu w gardle, miał ochotę na łyk czegoś mocnego. Od razu poczułby się lepiej.

Gdy głos Hektora dobiegł do jego uszu, Jerran leniwie podniósł powieki. Natychmiast znów je zmrużył z powodu światła. Odjął nasiąknięty trochę krwią opatrunek od czoła. Rana nie była głęboka i krew już nie płynęła z niej strumieniem. Mimo wszystko piekło jak sto diabłów.
- Żyje, żyje... - mruknął beznamiętnie - Dekompresja i zbyt duży nacisk pasów na płuca dały się jej we znaki chyba bardziej niż mnie - dokończył powoli wstając.
Podnosił się spokojnie, aby nagła zmiana wysokości jego głowy nie wzmogła tego cholernego bólu. Niewiele to dało. Zmarszczył brwi w grymasie cichej agonii. Spod przymrużonych powiek spojrzał na Hektora, potem na Berry.
- Podałem jej tlen - powiedział podchodząc do dziewczyny i przykucając przy niej - mam nadzieję, że dojdzie do siebie.
Mówił szczerze. Naprawdę chciał, żeby odzyskała wreszcie przytomność. Może on sam zachowywał się czasem jak odludek, jakby nie przejmował się resztą załogi. Jednak przez ten rok przyzwyczaił się do nich. Chcąc niechcąc, byli jakby jego jedyną rodziną. Nie chciał, aby ktokolwiek z nich ucierpiał w jakikolwiek sposób.
Przetarł oczy. Miał wrażenie jakby miał w nich piasek.
- Widziałem że Hine ma się dobrze - powiedział ciągle trąc oczy. Po czym podniósł się spojrzał na Hektora - Ty chyba też jako tako trzymasz się na nogach. Co z Koth'em?
 
Malekith jest offline  
Stary 18-02-2006, 01:39   #25
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Hektor Firehand
-Koth? A tak, leży przy maszynerii. Dostał w łeb podczas lądowania. Wychodzi na to, że tylko ja i Miche nie ucierpieliśmy kiedy wryliśmy się w planetę... - mówi szybkimi, urywanymi zdaniami, nadal wpatrzony w Berry. Nawet nie odwrócił wzroku na Korra.
-Może pójdziesz do niego, chyba jest z nim już lepiej, ale chodzić nie może... została przy nim moja flaszka... - Hektor nadal gapi się na Berry, jakby zapomniał o obecności kogokolwiek w promieniu kilometra. Z każdym dalszym słowem zresztą można odnieść wrażenie, że gada coraz bardziej do siebie.

Robi kilka kroków w stronę Berry, nadal trzymając się kabli i rur nad głową. Kiedy te się kończą, staje niepewnie na nogach, i chwiejnym krokiem podchodzi jeszcze bliżej. W kocu klęka przy niej, a raczej ciężko upada na kolana.

-Cholera... - wyciąga rękę, jakby nie był pewien, co zrobić.
Potrząsa nią delikatnie, trzymając dłoń na jej ramieniu. Drugą ręką dotyka jej policzka.


"Taka zimna."
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."
Templarius jest offline  
Stary 18-02-2006, 08:50   #26
 
SHAQER's Avatar
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Walcząc z kolejnymi falami mdłości Koth próbował zająć się swoimi ranami. Zastrzyk przeciwbólowy przyniósł ulgę, lecz nie zakończyło to karuzeli jaką urządziło sobie w czaszce mechanika kilka wrednych stworzonek. Twarz piekła go nieznośnie. Jak mu się wydawało miał złamany nos. W dodatku płuca, do których dostał się mocny alkohol buntowały się a Evoc musiał walczyć a każdy kolejny oddech. Dźwięki, jakie dochodziły do jego uszu były pięknea zarazem przerażające. Gdzie oni się znaleźli? Gdy się w nie wsłuchiwał przypomniał mu się Kashyyyk. Powoli usiadł i czekając aż lekarstwo zacznie działać pozwolił swobodnie płynąć myślą.

Twarz Berry jest niezwykle spokojna. Jakby spała jednak żadne zabiegi czynione przez Hectora nie mogą jej z tego stanu wybudzić. Jarren siedzący w pobliżu po raz kolejny dziwi się jak ten wredny człowiek potrafi być delikatny wobec tej małej kobiety. Krwawienie na czole ustało. Jednak zauważa, że nadgarstki drugiego mężczyzny ociekają posoką zostawiając szkarłatne wzory na twarzy dziewczyny. Ten jednak zdaje się tego nie zauważać zatracony gdzieś wewnątrz siebie zachowuje się bardziej jak robot niż istota ludzka. Pilot chciałby go pocieszyć, poklepać po ramieniu i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Nie robi tego jednak gdyż nie chce psuć tej chwili. Chwili, w której Hektor ukazuję część siebie, która zazwyczaj jest głęboko schowana. Część, którą można by nazwać przyjacielską, kochającą i czułą. Nie tego nie wolno mu zrobić. Podciąga się na nogi z pewnym wysiłkiem. Mięśnie jego drżą, gdy adrenalina opada. Pierwsze kroki są prawdziwą męką, lecz z pomocą przychodzą te same rury i kable jakimi posiłkował się Hektor gdy tu wchodził. Jeszcze raz rzuca okiem na parę leżącą na podłodze i stawiając ciężkie kroki wychodzi.

Tymczasem Hine doszedł do luku. Masywne drzwi są otwarte jedynie do połowy, jednak to wystarcza by do wnętrza statku wlewała się fala za falą świeżego orzeźwiającego ciepłego powietrza. Te dźwięki… Przywodzą na myśl wspomnienia, które dawno już zostały zepchnięte na sam kraniec pamięci. Wspomnienia planety, na której… Micho potrząsa głową. Nie czas teraz na to. Podchodzi bliżej luku i kilkakrotnie wciska przycisk otwierający właz, lecz nic się nie dzieje. Widocznie metal wykrzywiając się zablokował mechanizm. W takim razie należało obejść system. Seria kopniaków spadła na nic niespodziewający się właz niczym grad. Jednak nie wywarło to na nim wielkiego wrażenia. Hine zrezygnowany już chciał odejść, gdy stracił równowagę i całym ciałem uderzył w luk. Ten syknął i opadł do końca wyrzucając wojaka kilka metrów od statku. Leżąc jeszcze na ziemi miał okazje przyglądnąć się okolicy. Znajdował się w wyżłobionym przez sunący statek rowie. Dookoła niego piętrzyły się stosy połamanych drzew i martwych zwierząt, które nie zdołały uciec przed nieuchronną śmiercią. Tuż za nimi majaczyła tropikalna dżungla hucząca aż od głosów buszujących w niej zwierząt. Hine zaklął w myślach. Zdecydowanie nie było dobrze.
 
SHAQER jest offline  
Stary 18-02-2006, 09:56   #27
 
Bladowicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bladowicz ma wyłączoną reputację
Koth Evoc

. Koth usiadł i oparł się plecami o terminal. Korciło go, by natychmiast rzucić się do ekranu, by sprawdzić co z jego domem, na którym spędził ostatni rok życia i zdążył pokochać całym sercem. Co sie z nimi stanie, teraz gdy statek zapewne jest ruiną? Czy wciąż będą trzymać się razem? Wielu z nich, tylko statek trzymał razem. I co stanie się z nim?.... Nawet nie wie gdzie jest. Może na tą planetę ktoś zagląda raz na pięćdziesiąt lat? A może żyją tu jakieś drapieżniki? Albo w tak przyjemnie i świeżo pachnącym powietrzu, ukrywa się zabójczy wirus? Dobrze że przynajmniej myśliwce się wycofały.... ale to nic dziwnego patrząc w jakim stanie spadali.
. Sięgnął ręką do klawiatury i (nie mogąc jeszcze wstać) wcisną z pamięci konfigurację klawiszy, uruchamiającą autoskan.
Poleżał tak jeszcze chwilkę (aż hipopotam w jego głowie przestał odstawiać taniec brzucha) i wstał opierając się o klawiaturę.
. Spojrzał na ekran. Jego twarz zrobiła się blada jak ściana i usiadł.
- Chyba jeszcze nie mogę wstawać - uśmiechnął się do siebie krzywo.
Dotknął kilku przycisków i z otworu w ścianach dobiegł trzask, w momencie w którym niewielki robot techniczny został zwolniony z zaczepów. Był to T3-M5 o charakterystycznej dyskowatej głowie, poruszający się na czterech gąsienicach. Pisnął głośno i z wyrzutem.
- Tak tak. Znowu bałagan. A ja nie mogę nawet ustać minuty. Zobacz co da się naprawić. Zacznij od sprawdzenia zasilania i radia. Akumulatory pozwolą nam utrzymać przynajmniej część systemów działających. Jeżeli chodzi o silnik to...
Obejrzał się na brudny ekran. Przetarł go rękawem i zamyślił się.
- Jeżeli chodzi o silnik to nawet nie zaglądaj. Jest doszczętnie wypalony.

. Cały ekran pokryty był czerwienią. Koth dotknął jednego z przycisków i na ekranie zostały tylko urządzenia o zielonym statusie. Było ich zaledwie pięć. Po dołączeniu elementów szwankujących były już dwie strony tekstu. Niewielka część statku nadawała się do natychmiastowej naprawy. Do reszty potrzebował dużo czasu lub/i części zamiennych.

Zasępił sie.

Przynajmniej interkom działa (uśmiechnął się do głupoty tej sytuacji).

- Tu Koth. Interkom wciąż działa, ale to akurat wyjątek z którego niewiele części statku postanowiło skorzystać. Wszyscy żyją? Jak coś to jestem w maszynowni i narazie nie jestem w stanie stąd wyjść.

Następnie włączył drugi, znajdujący się obok terminal, i ustawił go na wyszukiwanie danych nawigacyjnych. Trzeba wiedzieć gdzie wylądowali.
 
__________________
I'm a person just like you
But I've got better things to do
Bladowicz jest offline  
Stary 18-02-2006, 12:06   #28
 
SHAQER's Avatar
 
Reputacja: 1 SHAQER ma wyłączoną reputację
Gdy w oddali cichło popiskiwanie robota ekran ożył. System pracował chwilkę a potem wypluł z siebie tekst.

Ylesia. Jedna z trzech planet przestrzeni kosmicznej Huttów. System Cha Raaba. Planeta porośnięta tropikalnymi lasami wprost kipi życiem. Jednak nie pochodzi stamtąd żadna znana myśląca rasa. Płytkie morza tak jak i reszta planety obfituje w życie. Góry uważane za święte nazywane są Górami uniesionych.

Tu tekst się zatrzymuje a na ekranie pojawia się napis:

[shadow=red:5422a3ae46][glow=orange:5422a3ae46]Brak uprawnień. Podaj kod dostępu.[/glow:5422a3ae46][/shadow:5422a3ae46]

Koth zmarszczył czoło. Mógłby bez problemu złamać hasło, lecz to zapewne dałoby osobom, które chciały ukryć te informację, wiedzę o ich lokalizacji. Zasępił się jeszcze bardziej. Co tu zrobić?
 
SHAQER jest offline  
Stary 18-02-2006, 12:39   #29
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Jerran Korr

Pilot bez słowa sprzeciwu wyszedł zostawiając Berry z Hektorem. Rzeczywiście, zastanawiające jak uczucie do kobiety może obruszyć nawet największego twardziela. Patrząc na nich oboje znów poczuł ból w sercu. "Kira... gdzie jesteś..."

Powolnym krokiem szedł korytarzami. Oddychało mu się już lepiej, rana na czole nie piekła już tak bardzo, jednak czuł jak całe stado rancorów urządza sobie w jego czaszce krwawą i hałaśliwą rzeźnię. Hektor coś wspomniał o flaszce, którą zostawił Koth'owi. Chętnie z niej skorzysta, choćby mały łyczek...

Poprzez zwały kabli, rur i kawałków metalu dobrnął do części statku, która kiedyś była jego kajutą. Dotknął panelu obok stalowych drzwi. Oczywiście nie działał. Drzwi pozostały zamknięte. Nie miał ochoty zastanawiać się nad wyrafinowanymi rozwiązaniami tego problemu. Odsunął się i wyjął blaster. Części panelu rozpadły się sycząc i iskrząc kiedy gorąca wiązka z blastera rozdarła go na strzępy. Drzwi drgnęły, jednak nie na tyle aby całkiem się otworzyć. Podniósł z podłogi jakiś pręt i wsadził go w szczelinę w drzwiach. Używając resztek sił zdołał odsunąć ciężki kawał pancernego metalu.
- Kurwa mać! - zaklął.
Duży wysiłek przyprawił go o kolejny, silniejszy atak bólu głowy. "Dość kozakowania na jakiś czas - pomyślał - przynajmniej dopóki czegoś się nie napiję"

Wszedł do swojej kajuty. Wszystko co nie było w jakiś sposób umocowane walało się po całym pokoju. Zdołał odnaleźć w tym bałaganie trochę rzeczy. Zabrał swój Blaster Carbine i wibroostrze. Miał wrażenie, że mogą się przydać. Wokół statku, w zielonej dziczy czaiło się zapewne sporo dzikich bestii. Musiał być gotów na wszystko. Kto wie... może przyjdzie im opuścić statek. Wziął też kilka zapasowych ładunków do broni.

Odnalazł też swój dziennik. Nie zdążył dokończyć ostatniego wpisu. Zostali wtedy zaatakowani i rzucił się biegiem na mostek. Nagle usłyszał głos Kotha dobiegający z interkomu. "Dziennik poczeka na spokojniejszy moment" pomyślał.
- Tu Korr. Wszyscy jakoś żyjemy - odpowiedział - Trzymaj się, idę do ciebie.

Wstał i schował dziennik za pazuchę. Postanowił zobaczyć co się dzieje z mechanikiem. Hine gdzieś polazł a Hektor zapewne zaopiekował się Berry. Teraz najwyraźniej Koth miał problem i potrzebował pomocy. Wyszedł z kajuty i nieco już pewniejszym krokiem zaczął przedzierać się w stronę maszynowni.
 
Malekith jest offline  
Stary 18-02-2006, 16:47   #30
 
Bladowicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Bladowicz ma wyłączoną reputację
Koth Evoc

Gdy Jerran wszedł do maszynowni, Ktoh patrzył z zamyśleniem na ekran pokryty tekstem. Jego mina wyrażała mieszankę niezadowolenia i zmieszania.
- Jesteśmy na kurewskim terenie Huttów. Dodatkowo dane są niekompletne. Nie wiem ani czy jest tu jakieś miast, ani czy są tu jakieś groźne drapieżniki. Może mógłbym coś z tym zrobić ale niewiadomo czy kolesie z Czarnego Wiru dalej są na orbicie. Jakby nas teraz dorwali to koniec....

Po wyrzuceniu z siebie tych słów Koth zwiotczał.
- Musze się przespać.
 
__________________
I'm a person just like you
But I've got better things to do
Bladowicz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172