Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2013, 00:43   #1
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
[Autorski] Cywilizacje

Rok 0

Draeghai

Malag Malag'azag Trigonid zarządził koniec wyprawy. Brak żywności, wody pitnej, pogarszające się morale załogi oraz opłakany stan techniczny okrętów zmusił go do zejścia na ląd akurat w tym miejscu.



Klimat był osobliwy. Powietrze niezwykle wilgotne. Wysoka temperatura utrzymująca się dzień i noc. Częste, ulewne deszcze. Dzień przeradzał się w noc zawsze szybko i niespodziewanie. Na brzegach rosły gęsto drzewa, niespotykane w Starym Świecie. Las wydawał się dziki, nietknięty jaszczurzą stopą. W czasie odpływów odsłaniały się piaszczyste plaże, jednak były pochłaniane przez wodę w regularnych odstępach czasu.

Powrócili pierwsi zwiadowcy. Ich raport mówił niewiele. W głębi lądu las jeszcze bardziej się zagęszczał. Żaden nie potrafił nazwać napotkanych roślin i zwierząt. Jeden zameldował o niewielkim strumieniu. Tylko tyle.

Tanedowie

Dwa tygodnie po porzuceniu statków, niemal setka krasnoludów dotarła wreszcie do celu. Wódz Hrothgar nakazał swoim ludziom rozstawić obóz, a sam kontemplował widok na który tak długo czekał.



Ląd przez który wędrowali wydawał się przyjazny. Brak jakichkolwiek tubylców, chociaż zwiadowcy często meldowali o widocznych w oddali obłokach dymu. Klimat na powierzchni był chłodny, jednak dla prawdziwych krasnoludów nie stanowiło to problemu. Pod powierzchnią ziemi zawsze było jest ciepło. Teren, w miarę przebytej drogi robił się coraz bardziej górzysty, a roślinność coraz uboższa, zastępowana przez wystające nagie skały. Wulkan, przed którym się zatrzymali, był jakby strażnikiem potężnego łańcucha górskiego, który ciągnął się dalej w kierunku południowo-zachodnim. Przed nim leżało wielkie jezioro.

Powrócili pierwsi ludzie wysłani przez swojego dowódcę, kasta górników znających się na rzeczy. Wulkan był wygasły, możliwy do zasiedlenia. na twarzy Hrothgara pojawił się szeroki uśmiech. Nadszedł czas wydawania pierwszych kolonizacyjnych rozkazów.

Venderowie

Katja nakazała jak najszybciej dobić do brzegu, gdy tylko pojawił się na horyzoncie. Niemalże wszyscy uczestnicy wyprawy nie znosili dobrze kołysania się statku i uczucia otaczającej ich zewsząd wody. Wielu radziło zawrócić, lecz przywódczyni pozostała nieugięta. W końcu jej oczom ukazał się Nowy Świat.



Ludzie wylegli natychmiast na stały ląd. Wielu z radości ucałowało piaszczystą plażę. Piasek ciągnął się na kilkadziesiąt metrów, a za tuż za wąskim pasem traw wyrastał regularny iglasty las. Żadnych śladów zabudowań ani tubylców. Budowę nowej osady czas zacząć.

Burdowie

Na kilka dni przed lądowaniem, Burdów dopadł wiosenny sztorm., który pochłonął 70 ludzi. Jednak po każdej burzy zawsze wychodzi słońce. Tak było i tym razem, gdy osadnicy ujrzeli stały ląd po raz pierwszy od wielu dni.



Na całej rozpiętości brzegu widniało pasmo górskie, w całości pochłonięte przez roślinność. Koloniści mieli szczęście, wielka rzeka miała niedaleko swoje ujście. Nurt był niemrawy, więc żegluga pod prąd szła bez oporów. Wkrótce po wpłynięciu w głąb lądu klimat zaczął się zmieniać. Na północy wciąż królowały liściaste lasy, podczas, gdy na północy aż do horyzontu ciągnął się pokryty bujnymi trawami step. Idealne środowisko na nacji rozkochanej w jeździe konnej.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 14-06-2013 o 00:57.
Boreiro jest offline  
Stary 23-06-2013, 13:17   #2
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy osadnikom ukazał się pierwszy raz ląd nie posiadali się ze szczęścia. Anatan wiedział jednak, że lesisty brzeg i wzgórza nie będą najlepszym miejscem dla ludzi, których wziął w rejs do nowego świata. Po pobieżnym uzupełnieniu zapasów kontynuowano rejs wzdłuż brzegu. Gdy znaleźli szeroką rzekę deltę i żeglowną rzekę ruszyli w górę jej biegu. Nazwaną ją Anatey. Płynęli kilka dni pod prąd do puki nie trafili na szerokie zakole z plażą na obydwu brzegach. To miejsce wybrano na założenie osady. Przez kilka dni kotwiczono przy brzegu sprawdzając teren pod kontem przydatności do osiedlenia się. Uspokojeni raportami pierwszych zwiadowców oraz zielarza, który obejrzał roślinność postanowiono założyć osadę. Dla bezpieczeństwa oraz by oszczędzić sobie pracy Anatan podają decyzję by wykorzystać okręty. Dwa największe zostały opróżnione z wszelkiego balastu i ruchomych elementów i wyciągnięte na brzeg. Największy okręt Tiff posłużył za pierwszy budynek osady na skraju wielkiego stepu, która nazwano tak samo. Drugi posłużył, jako zaczątek „Leśnego Przyczółka” osady leśników na lesistym brzegu nowej krainy. Ostatni okręt zostawiono, jako przeprawę pomiędzy brzegami. Początkowo podejmowano tylko krótkie zwiady tak by wszyscy nocowali w okrętach. Stan ten utrzymywano do czasu przejścia pierwszego wylania rzeki, gdy upewniono się, że miejsce jest bezpieczne. Pierwszego roku poza pierwszymi zasiewami zbudowano tylko zagrody dla ocalałych po rejsie zwierząt. Natomiast zaczęto gromadzić drewno na budowę nowych zabudowań. Dla bezpieczeństwa ludzi jak i zwierząt od pierwszych dni wystawiono straże, które pilnowały osady i zagród w dzień i w nocy.

- To im się nie spodoba ale… nie mamy wyboru. Za mało ich przeżyło by pozwolić by o hodowli decydowały jakieś rodzinne interesy.

- Masz rację. – Potwierdził słowa Anatana ubrany w biało zielony ceremonialny strój kapłan. – Nie spodoba im się. Myślę podobnie. Musisz tylko zrobić to tak by zamknąć wszystkim usta. Poprę cię.

Parę dni później na po wspólnej wieczerzy zgodnie z nowym obyczajem, według którego Anatan rozdzielał prace na najbliższe dni ogłosił.

- Do czasu aż populacja naszych wierzchowców nie wzrośnie do liczby stu podobnie zresztą jak owce staną się one własnością osady. Podobnie jak owce. Aby nie było porozumień wyznaczycie jednego z was by został masztalerzem oraz bacą a gdy zapewni się stabilny wzrost liczby zwierząt zwróci zwierzęta według ich udziału.

Nagle w sali podniósł się ogromny harmider. Gdy oburzenie sięgnęło zenitu. Powstał kapłan. Jednym uderzeniem sękatego kostura przywołał wszystkich.

- Nowy Świat, nowe prawo. Bądźcie posłuszni woli Ankora. Jego mądrość płynie w Anatanie…

Pomimo początkowych oporów wojownicy przyjęli nowe prawo. Anatan jak i wyznaczeni ludzie pilnowani dodatkowo przez kapłanów nie ośmielili się nowej władzy nadużywać zapewniając spokój jak i stały wzrost populacji zwierząt. By nie obciążać zwierząt na dalsze konne zwiady pozwolono dopiero w trzecim roku po wylądowaniu.
Bogactwo zwierzyny po lesistej stronie brzegu zapewniło jedzeni Burdom od pierwszych dni na lądzie. Myśliwi polowali a kobiety z łatwością odnajdowały rośliny nadające się do jedzenia.
Jesienne jak i wiosenne roztopy okazały się niegroźne i już od pierwszego roku udało się wyznaczyć bezpieczne miejsca na uprawy i choć step nie oferował bogactwa roślin jadalnych był doskonałą ziemią uprawną. Pomimo ostrej zimy zasiewy przetrwały pod śniegiem i pierwsze plony okazały się pomyślne. Przed pierwszymi opadami śniegu udało zebrać się sporo drewna to jednak do wiosny zostało go zaledwie tyle by zaledwie zacząć budowę stodoły.
Po wiosennych roztopach wyznaczono i oznaczono palikami granice osady kształt pierwszych zabudowań. Wyznaczono w miarę okrągły plac, wokół którego miała powstać osada. Łudź stanowiła konstrukcję najbliżej rzeki. Naprzeciw była wielka brama otwierająca się na step. Druga mniejsza brama będąca jednocześnie częścią świątynia otwierała się na zachód na piętrzące się w oddali góry. Zewnętrzne mury budynków były jednocześnie murami osady.
Po zimowym „lenistwie” ochoczo przystąpiono do budowy osady. Pracowali wszyscy Począwszy od wojowników przez kapłanów, kobiety a na samum Anatanie kończąc. Na początku solidnie osadzono w ziemi obydwie wyciągnięte na brzeg łodzie. Wybrano z pod nich ziemie pozwalając im osiąść w gruncie podsypano burty i dodatkowo wzmocniono belkami. Wybito wejścia w burtach. Potem w Tiff do dziobu okrętu zaczęto dobudowywać stodołę. Pierwsze okna umieszczono dopiero powyżej 2 metrów. Były one zamykane i otwierane od zewnątrz. Wewnętrzna strona osady twierdzy pełna okien dla światła i przewiewu. Za wyjątkiem bram i okrętu całość stanowi dwupiętrowe budynki z dachami, po których można spokojnie chodzić. Piętro nad stajnią wyznaczono na siodlarnię. Piętro nad owczarnią to magazyn słomy i siana.
Pomimo oddelegowania do budowy wszystkich wolnych rak do pracy osadę udało się ukończyć dopiero po dwóch latach gdyż w czasie ostrych zim wstrzymywano prace budowlane a część materiałów poświęcano na opał.
Zwiadowcy zaczęli zapuszczać się na coraz dalsze zwiady. W czasie któregoś z dalszych zwiadów odkryto złoża skał, które przy odrobinie pracy okazały się możliwe do kształtowania. Pozostali rzemieślnicy też w końcu uzyskali dostęp do różnych surowców. Garbarze i kaletnicy do skór zwierzęcych, węglarze do drewna, stolarze zaczęli organizować swoje warsztaty. Udało się uzyskać pierwsze wełniane ubrania. Po długiej zimie urodziły się pierwsze zwierzęta.
Dopiero po trzech latach udało się również ukończyć palisadę w Leśnym Przyczółku i pierwsze zabudowania. Jest znacznie mniejszy niż Tiff ponadto nie ma tam drugiej bramy ani świątyni oraz owczarni. Wykarczowani również kilkunastometrowy pas ziemi niczyjej wokół.
By lepiej poznać otaczającą okolicę kilku zapalonych żeglarzy wykonało lekkie czółno i udali się na daleki zwiad w górę biegu Anatey ku uciesze całej osady oznajmili, że z czasem las całkowicie ustępuje miejsca stepowi.
Dzięki staraniom Anatana i jego żony już tradycją się stały wspólne wieczerze. Rozwiązywano w czasie nich konflikty, pozwalały również dzielić otwarcie dzielić żywność oraz cementowały społeczność.
Po trudach budowy osady zabrano się za budowę kolejnych obiektów. Pierwszy powstał młyn. Prosta konstrukcja napędzana siłą ludzkich mięśni z żarnami z twardego drewna. Rynna w kształcie koła i poruszające się po niej drugie ciężkie drewniane umieszczone na osi koło. Dołożono starań by całość zmieścić w obrębie murów. W obrębie osady powstała również tłocznia oleju lnianego.
Dzięki roszarni udało się uzyskać włókna do produkcji ubrań oraz lin. Korzystając z tego myśliwi wyposażeni w siatki zaczęli próby łapania zwierząt żywcem by je udomowić. Ich pierwszym sukcesem okazały się gołębie. Dawały się nawet hodować w klatkach a przypadkowo wypuszczone wracała do rozsypanego dla nich ziarna. Krok po kroku udało się je przyzwyczaić do ludzi. I w kolejnych latach potrafiły wracać do Tiff nawet z dalszych odległości.
W kolejnych latach udało się podwoić a nawet potroić liczbę zwierząt możliwe stało się pozyskiwanie mleka końskiego oraz owczego w ilościach pozwalających zaspokoić potrzeby całej społeczności. Pierwsze dzieci urodzone w Tiff zaczynały nabierać samodzielności, pomagać rodzicom i baraszkować po osadzie i okolicach.
Największa sensacją okazały się ślady końskich kopyt na stepie. Najpierw były to ślady. Jednak, gdy osadnicy wysłali konnych zwiadowców im udało się zauważyć stada koni. Bardzo płochliwe i rącze wierzchowce okazały się niemożliwe do schwytania. Powrót to starych znajomych smaków ze starego kontynentu poprawił nastroje w osadzie. Dla wojowników był to sygnał, że powoli wszystko wraca do normy.
Wzorem dawnych czasów dzieci już od najmłodszych lat są przyzwyczajane od zwierząt. Pomagają w ich pilnowaniu na pastwiskach, czyszczeniu, karmieniu a nawet sprzątaniu po nich oraz oczywiście od najmłodszych lat są wsadzane na grzbiet by uczyły się jeździć konno.
By usprawnić pracę wokół Tiff Zbudowano stałą przeprawę przez Anatey. Umocniono brzeg grubymi drewnianymi balami, przeciągnięto grubą linę między brzegami i zbudowano szeroką barkę umożliwiającą łatwy i szybko załadunek i rozładunek.
Pomimo wielu prób zwiadowcom nie udało się złapać miejscowych koni. Próbowano je schwytać na najróżniejsze sposoby. Zagonić, spędzić, zmęczyć, nagonić na ukrytych myśliwych. Bezskutecznie. Wierzchowce okazały się szybkie i wyjątkowo nieufne względem osadników.
Dzięki lepszemu poznaniu okolicy udało znaleźć się owoce i orzechy. Gdy tylko Burdowie rozsmakowali się w miejscowych owocach założono pierwsze sady. Na plony jednak trzeba będzie zaczekać kilka lat.
W kamieniołomie zaczęto prace nad pierwszym kołem młyńskim. Prace trwały długo, a kamienny krąg musiano przetransportować na cztery tury dopiero w Tiff złożyć w całość.
Pomimo silnego oporu mężczyzn kobiety odmawiają powrotu do ich tradycyjnej roli. Długi rejs oraz budowa osady uzmysłowiły im, że mogą pracować na równi z mężczyznami i że wcale nie są od nich gorsze. Niestety mężczyźni niejednokrotnie siłą udowadniają swoje racje. Wszystkie wykryte przypadki przemocy są karane. Milowym krokiem w poprawie sytuacji kobiet były pierwsze udane próby pochwycenia lokalnych koni. Ich delikatne podejście i oswajanie przed pochwyceniem okazały się nad wyraz skuteczniejsze. Udało im się pochwycić kilka klaczy, do których z własnej woli dołączył ogier, który ostatecznie również dał się obłaskawić i oswoić. By bardziej podkreślić wagę ich dokonania pierwsze złapane konie, choć nadal wspólne zostały na stałe przydzielone do kobiet, którym się ta sztuka udała. Podobna strategia oswajania okazał się również skuteczna w przypadku miejscowych kotów, które z czasem przywykły do pozostawianych im resztek a ostatecznie zamieszkały z ludźmi.
Częste wizyty w górzystych rejonach zaowocowały kolejnymi znaleziskami. Udało znaleźć się rudy metali cynku i miedzi kowale, którzy przypłynęli z osadnikami zgodnie i z dużym zadowoleniem orzekli, iż będą w końcu mogli w pełni wykazać swoją użyteczność i będą mogli wytworzyć brąz.
Aby zwiększyć efektywność prac w regionach górskich niedaleko kamieniołomu zaczęto umacniać brzeg dla lepszej i szybszej pracy oraz sprawniejszego transportu.
Aby zwiększyć efektywność poszukiwań do grup zwiadowczych dołączają poszczególni rzemieślnicy lub zielarze efektem, czego są nowe ciekawe rośliny sprowadzanie do Tiff najpierw, jako owoce a potem jako sadzonki i tak sady zostają powiększone o pierwsze sadzonki oliwek i winorośli. Z tych pierwszych dodatkowo tłoczy się olej z winogron po wysuszeniu na słońcu uzyskuje się rodzynki. Niestety do czasów zbiorów na drzewach zostaje niewiele owoców. Poza ptakami największymi szkodnikami okazują się dzieciaki. Próby zachęcenia kotów do polowań w sadach na niewiele się zdały. A próby zajęcia dzieciaków nauką też nie odniosły spodziewanych sukcesów. Udaje również znaleźć się pierwsze zioła i rośliny lecznicze. W końcu sięgnięto po bardziej drastyczne środki. Kilka osób które odniosło poważne rany i zostało trwale okaleczonych zgłosiło się do pilnowania sadów. Zgodnie z tradycją Burdowie za punkt honoru stawiają sobie zaradność oraz samodzielność. Okaleczeni lub zbyt sędziwi ludzie nie mogący pracować jak kiedyś szukają sobie nowych choćby najprostszych zajęć.
Pierwsze wyroby z brązu, miedzi i cyny są dużą sensacją. Kowale i brązownicy mają pełne ręce roboty. Narzędzia, ostrza włóczni, siekiery i topory, przedmioty codziennego użytku a przede wszystkim ozdoby dla kobiet i mężczyzn ogromnie poprawiły nastroje w osadzie.
Niewielkie oddalenie pomiędzy kamieniołomem a kopalnią pozwoliły na budowę wspólnych szałasów i szop na narzędzia. Aby przyśpieszyć pracę robotników w górach zabierają oni ze sobą coraz więcej prowiantu i zapasów, ponadto nowe narzędzia z brązu przyśpieszają pracę.
Dzięki miejscowym wierzchowcom i większej swobodzie działania kobiety wraz z mężczyznami łapią i oswajają kolejne wierzchowce i by zapewnić im bezpieczeństwo zbudowano drugą stajnię.
Po dziesięciu latach udało się podwoić ilość mieszkańców na nowym kontynencie.
Kilka rodzin udało się do Anatana by dostać pozwolenie na założenie nowej osady. Dostali je jednak pod warunkiem:

- Możecie wyruszyć jedna wpierw musimy spełnić dane obietnice. Obiecałem że pierwsi konie otrzymają ci którym przed dziesięciu laty je zabraliśmy i kobiety które pochwyciły tutejsze wierzchowce. Gdy oni otrzymają co obiecane wtedy wy będziecie mogli otrzymać własne. Do tego czasu pomyślcie co dacie Tiff w zamian za konie.
 
harry_p jest offline  
Stary 25-06-2013, 14:55   #3
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Ucieczka z Veder była trudna dla wszystkich. Zmuszeni do opuszczenia domu rodzinnego w takich okolicznościach nie mogło być łatwe. Wsiadali na statki szybko, w pośpiechu, ale w ogromnym porządku. Niewiele było czasu na pożegnania. Gdy odbijali od brzegu tęsknie patrzyli na swe niknące pod morzem ziemie.
Venderowie nie lubili morza. Jak żaden inny lud byli przywiązani do ziemi, lasu i pól. Otwarte wody ich przerażały, ta podróż była sprzeczna z ich naturą. Wiele osób osłabionych chorobą morską ledwo trzymało się się na pokładzie. Marynarze wprawni tylko w przybrzeżnych rejsach lub na jeziorach, nie radzili sobie najlepiej w czasie sztormów. Straty w zapasach i ludziach były duże.
Dlatego, gdy tylko ujrzano nowy ląd, padł rozkaz przybicia do brzegu. Nie szukali lepszego miejsca. Zbyt wycieńczeni podróżą i tragicznymi wydarzeniami, który miały miejsce jeszcze przed nią, niecierpliwie wyczekiwali postawienia stopy na stałym lądzie.
Gdy tylko mała flotylla przybiła do brzegu ludzie wylewali się za statków i ze łzami w oczach całowali sypki piasek, tak inny od znanych im kamienistych plaż.



Katja powstrzymała się od tego odruchu. Z najbardziej poważanego rodu, najwyżej ceniona za swą aktywność i zarządzanie dobrami swego rodu, została wybrana jako ta, która miała znaleźć swemu ludowi Nowy Dom. Padły szybkie rozkazy, które już wcześniej przemyślała i przedyskutowała ze swymi doradcami. Wybrano pięć grup, które miały rozeznać się w terenie i przynieść wieści. Ludzie w tym czasie mieli oddalić się od morza i pierwsze, tymczasowe obozy rozbić pod lasem, na który wszyscy patrzyli z nadzieją. Czy za tą ścianą drzew znajdą schronienie? Czy ta kraina okaże się goscinna?

Wkrótce zwiadowcy powrócili. Ich meldunki napawały nadzieją. Lasy były pełne zwierzyny. Ze wzgórz wypływała rzeka, a w licznych jeziorach było dużo ryb. Ani śladu ludzi. To również uspokoiło Katję; mogli spokojnie zająć te ziemie, nie kłopocząc się, że zajmują czyjś dom.


Lecz, gdy bliżej się przyjrzeli wszystko okazało się tu obce. Klimat był nieco chłodniejszy niż w rodzinnych stronach. Roślinność, tak ważna dla Venderów, zupełnie inna. W Starym Świecie druidzi znaleźli zastosowanie dla każdego, najbardziej niepozornego korzonka. Tu rośliny był zupełnie inne, trudno było odgadnąć, które do czego się nadają. Badania nad nimi płynęły powoli, trudno było wykraść Matce Naturze jej tajemnice, nie mniej jednak udawało się to, wkrótce Venderowie mogli urozmaicać swoją dietę leśnymi owocami, które okazały się w pełni jadalne.
Druidzi szukali także leczniczych właściwości roślin, lecz i to nie szło łatwo. Po kilku latach potrafili skutecznie leczyć gorączkę, jednak wciąż popełniali wiele błędów.

Rolnicy na brzegach rzek odkryli dziko rosnącą pszenicę. Cierpliwie starali się ją udomowić, wkrótce mogli obsiać niewielki teren. Jednak mąka wyrabiana z ziaren nie była najlepszej jakości, a wypiekane placki nie smakowały najlepiej. Jednak kolejne urozmaicenie diety ucieszyło ludność i dalej eksperymentowano, by ulepszyć mąkę i wypieki.

Przywiezione na statkach zwierzęta domowe również czuły się dobrze w nowym domu. Mnożyły się i Venderom nie brakowało smaku mięsa dobrze znanych zwierząt, ich mleka i jaj. Również myśliwi odnosili łatwe sukcesy w swych polowaniach. Łowili zwierzynę tylko nieznacznie inną od tej znanej im z dawnego domu. Brakowało jedynie wierząt pociągowych. Żadnych takich tu nie znaleźli.
Starszyzna próbowała zachęcić rybaków do morskich połowów, jednak ci nie byli chętni. Bali się wciąż morza, a pamięć ostatniej podróży wciąż była żywa i nie zachęcała do takich połowów.

Początkowo Venderowie zaczęli budować swoje domy na jednym ze wzgórz. Tam też usunięto las, by zrobieś sobie miejsce do życia. Dopiero po jakimś czasie, gdy dokładniej zbadano okolicę, ich uwagę przykuła duża wyspa na jeziorze. Ze wszystkich strona otoczona wodą wydawała się bezpiecznym i najlepszym miejscem do życia. Mieszkańcy zaczęli się tam przenosić i budować najważniejsze budynki, magazyny jedzenia i materiałów. Bezpieczeństwo miało jednak swoją cenę. Transport surowców i ludzi przez rzekę pochłaniał dużo czasu i wszystko utrudniał. Budowa mostu również okazała się niemożliwa. Wyspa była zbyt bardzo oddalona od brzegu jeziora, by budowniczy mogli sobie z tym poradzić. Katja wraz z grupą starszych zdecydowała, że to miejsce nie jest dobre do założenia osady. Pozostawiono tam najważniejsze magazyny, jednak ludzi namawiano by swe chaty stawiali poza wyspą, co chętnie czynili.

Bliskość morza dawała pewne korzyści. Po gwałtownych sztormach odkryto na piaszczystym brzegu liczne muszle, piękne kolorowe kamienie i bursztyny. Kobiety widziały w nich piękne ozdoby, chętnie się stroiły. Duża ich ilość pozwoliło na gromadzenie ich nadmiar w magazynie na wyspie.
Również zaczęto wytwarzać sól.Praca była czasochłonna i wymagała wiele pracy i materiałów. Jednak żywność zyskała na smaku i łatwiej było ją przechowywać.
Kamień do budowy powszechnie występował na wzgórzach. Co ważniejsze budynki zaczęto budować z kamienia, a nie jak dotąd z drewna. Problemem wciąż był jego transport na wyspę.

Choć przez całe lata pobytu na nowych ziemiach żaden z Venderów nie widział nikogo spoza ich klanu, Starszyzna zgadzała się, że nie można być pewnym, że kogoś takiego nie spotkają. Kazano znaleźć miejsce na szkołę dla wojowników. Tam, mężczyźni mogli się szkolić w walce wręcz, a później także i łucznictwie. Broń przywieziona z Veder, a także nowa, wytworzona na miejscu z twardego drewna i kamieni wystarczałą na ich skromne potrzeby. Na codzień niewielka ilość wojowników pilnowała magazynów i porządków wśród społeczności, czasem wyprawiała się, by badać okoliczny teren. Jednak trenować mógł każdy mężczyzna w wolnym czasie, do czego zachęcała Starszyzna organizując dwa razy do roku Igrzyska. Najelpsi mogli liczyć na nagrodę, a całą społeczność na rozrywkę.

Przybycie do Nowego Świata nie oznaczało pożegnania wszsytkiego co dawne. U źródeł rzeki druidzi założyli święty gaj. Tam, między tubylczą roślinnością posadzono drzewa i krzewy przywiezione z Veder. Druidzi strzegli świętego miejsca, a Venderowie mogli tu odnaleźć spokój i odpoczynek.

Venderowie zaczęli się zadomowiać w Nowym Świecie. Czuli się tu już bezpiecznie, jak w domu. Nie walczyli już o przetrwanie, o dom. Teraz tylko starali się o lepszy byt. Myśli krążyły im wokół mniej podstawowych potrzeb, mogli też skupić na własnych sprawach. Pojawiły się też pierwsze przestępstwa i zbrodnie.
Zgodnie ze zwyczajem oskrżany i oskarżający musieli spotkać się z całą Starszyzną i przedstawić problem, a Starsi, z Katją na czele mieli orzec winę i ustalić karę.

Pierwszym przestępstwem było uchylanie się od pracy. Lenie jadły i spały pod suchym dachem, lecz pracować nie chcieli. Wina była oczywista.
Starsi dyskutowali jak ukarać nierobów. W dawnym domu zostaliby zwyczajnie wygnani, lecz w ich sytuacji szkoda każdej pary rąk. Jest ich zbyt mało, potrzebują pracowników, by rozwinąć osadę. Zdecydowano, że dadzą im jeszcze jedną szansę.
- Nie pracujecie, uchylacie się od obowiązków. Darmo jecie mięso i śpicie pod dachem - obwieścił władczy głos Katji wobec wszystkich zgromadzonych. Sądy były jawne i każdy mieszkaniec wioski mógł się temu przyjrzeć. - Skoro nie podoba się wam porządek tu obowiązujący, powinniście nas opuścić. Jednak damy wam jeszcze jedną szansę. Zostanie wam przydzielona inna praca. Jeśli nie zaczniecie pracować zostaniecie wygnani. Jako zapłatę za to, co do tej pory darmo przejedliście, odbieramy wam majątki.

Z kolejnymi zbrodniami Starszyzna miała większy problem. Tradycjnie karą w Veder było wygnanie. Wszystkie miasta były ogrodzone, mniejsze wsie zwykle również był dobrze chronione, nikt nie bał się wygnańców. Nawet, gdy zdarzało się że tworzyli bandy, szybko udawało się z nimi uporać. Odebranie majątku, godności, wygodnego życia wśród innych ludzi wystarczająco zniechęcało do zbrodni, by nie było ich zbyt wiele. Jednak teraz, gdy zaczynają wszystko od początku potrzebują więcej budowniczych niż strażników. Nie mogą pozwolić, by za ich plecami utworzyła się grabiąca ich dobra banda. Do tego Katja nie mogła dopuścić i musiałą przekonać niechętną do zmian prawa Starszyznę. Vendredowie jak nikt inny cenili sobie tradycję i wszystko co pochodziło od przodków, również ich prawa.
- Nowy dom, nowe prawa - powiedziała Katja przedstawiając swoje argumenty. Starszyzna uległa.

W ten sposób młodego chłopaka, który skradł swej sąsiadce naszyjnik - pamiątkę z domu, również pozbawiono odpowiedniej części dóbr własnych, tak by z nawiązką oddać to co skradł i naznaczono go wypalając w skórze symbol, który dla wszystkich był jasny. Niech ludzie wiedzą, że temu człowiekowi w pełni ufać nie wolno. Gdyby przyłapano go na kradzieży ponownie miał stracić rękę.

Kolejny przestępca dopuścił się pobicia i gwałtu. Ponoć zazdrosny o kobietę posiadł ją wbrew jej woli i pobił jej męża. Oburzenie Starszyzny było ogromne. Venderowie niezwykle szanowali kobiety jako opiekunki ogniska domowego i dawczynie życia. Gwałty były zbrodnią straszliwą.
Mężczyzna został skazany na śmierć, a część jego majątku została oddana pokrzywdzonym.

Starszy człowiek, zaprzysiężony rycerz zaś zamordował. Obrażany słowami uniósł się i zabił człowieka. Tu Starszyzna nie miała wątpliwości jak ukarać takiego człowieka. Tylko śmierć była odpowiednią karą, nawet człowiek o takiej pozycji nie mógł uniknąć kary za takie przestępstwo.

Tak minęła pierwsza dekada w Nowym Domu, jak nazwali swą ziemię. Dobre warunki sprawiły, że duża ilość dzieci biegała po podwórkach, nie pamiętali Wielkiej Podróży przez morze. Znali ją z opowieści rodziców i pieśni bardów.
450. Tylu członków liczyła teraz ich społeczność.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 29-06-2013, 14:28   #4
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Rok 0

Malag siedział zamyślony w swojej kajucie. Po raz kolejny czytał edykt, który pomimo widocznej niechęci musiał wykonać.

Do unnitiharati Malaga Malaga’zaga Trigonida,

Zawiadamiam, że wyżej wymieniony obywatel, z woli miłościwie nam panującego tihara Jirama Malag’azaga Trigonida, pana wszystkich Draeghai, władcy Zarzecza i Delty oraz Gór Strzelistych, pana na stalowym tronie, powiernika bożego, członka błogosławionego po wsze czasy świętego i zwycięskiego rodu Trygonidów otrzymuje honorowy rozkaz poszukiwania nowych ziem dla kraju. Rzeczony obywatel wyposażony zostanie we wszystko co zażąda i w przeciągu roku od otrzymania tego edyktu zobowiązany jest wyruszyć w celu kolonizacyjnym pod karą śmierci.

Podpisano:

Tę część Malag już sobie odpuścił. Wizja podróży przez nieodkryty ocean w celu odnalezienia nowych lądów zdawała mu się szalona. Ewidentnie jego brat, który aktualnie był tiharem chciał się go pozbyć. Nie liczył już miesięcy żeglugi, to był ich koniec i wszyscy o tym wiedzieli, ale nadal w ich sercach tlił się malutki płomień nadziei. Wtem rozległ się krzyk, który sprawił, że Malag podskoczył.

-Ziemia na horyzoncie!

----------------------------------------------------------------------------------------

Niezwykły teren, było tu niemal jak w Starym Świecie. Malag nie miał na co czekać, głodna załoga była nieobliczalna, nawet Draeghai nie byli potulni, gdy w oczy im zajrzał głód. Wysłano pierwszych zwiadowców. Pobliska, ogromna rzeka zdawała się być dobrym miejscem na osadę. Tam też wyruszyli, choć zmuszenie jaszczurów na ponowne wejście na statki okazało się kłopotliwe.

Wyspa w delcie miała stać się ich nowym domem, zwiadowcy znaleźli tutejsze rośliny: banany, owoce kakaowca, kokosy. Nie było to zbyt wiele, szczególnie w porównaniu do Starego Świata. Ze zwierząt były tu małpy, słonie i pantery, co też nie robiło najlepszego wrażenia. Jakby tego było mało, to gleba okazała się bardzo mizerna, a plony niskie. Rolnictwo będące jednym z atutów Dreaghai musiało iść teraz w odstawkę.

Rozpoczęło się budowanie osady i karczowanie bujnego lasu. Znów jednak los nie odpuścił osadnikom – rzeka zaczęła wylewać wodę i to niemało. Osada musiała być przeniesiona w głąb wyspy, co też Draeghai uczynili. Zaczęło się rybołówstwo, pomimo początkowych problemów, łowiectwo, a zwierzęta przywiezione przez osadników zaczęły padać jak muchy, prawdopodobnie z powodu nieznanych chorób. Niestety, zanim wszystko trochę się uporządkowało, około pięćdziesięciu jaszczurów straciło życie.

Rok 4

Wszystko powoli zaczynało stawać się normalne, liczba zgonów co prawda rosła, ale urodzeń także. Malag postanowił wysłać ekspedycja mającą płynąć w górę rzeki. Gdy w końcu powrócili, nie przynieśli nic wartego uwagi. Wciąż to samo, a las wydawał się być nawet gęstszy niż tutaj. Jako, że życie w osadzie uspokoiło się nieco postanowiono nazwać rzekę, przy której założono osadę Cu-hlo. Łowcy zaczęli tresować tutejsze zwierzęta, jednak jedyne postępy było widać ze słoniami i małymi małpami.

Malag nakazał też budowę pałacu dla siebie, jako władcy nowej osady, a przynajmniej chwilowego gubernatora. Powrót do Starego Świata i informowanie tihara było teraz niemożliwością, nie mówiąc już o tym, że sam Malag nie był do końca zainteresowany współpracą z koroną. Zaczęto produkować pierwsze włócznie robiąc groty ze sporych kamieni znalezionych w dżungli. Postawiono wokół wioski hebanową palisadę.

Rok 7


Żółwie skorupy zaczęły służyć żołnierzom jako tarcze. Potrzeba matką wynalazków, a trzeba sobie radzić, szczególnie w tak trudnym terenie. Stare łodzie, którymi nie tak dawno przybyli tutaj przestały się nadawać do użytku – ba, nawet remont był już niemożliwy. Malag zaczął obmyślać plany tworzenia mieszkalnych pięter z drzew, na których pobudowano by domki. Wszystko szło w dobrym kierunku, głód stawał się zjawiskiem na tyle rzadkim, że nikt się już tym nie interesował. Pałac w końcu powstał – co prawda drewniany, ale lepszy rydz niż nic. Populacja wzrosła do 530 osobników, powstały pierwsze wylęgarnie dla jaj, a społeczeństwo Draeghai bardzo odmłodniało. Malag jednak miał inne zmartwienie – brak cennych surowców sprawiał, że mogli teraz tylko stać w miejscu. Dobrze byłoby nawiązać jakiś handel z tubylcami, jeśli istnieją lub skolonizować nowe ziemie. Warto byłoby też… spłodzić potomka. Osada byłą młoda, a Malag nie mógł jej narażać na anarchie i kłótnie o władzę. Postanowił więc mieć dwóch synów, tak na wszelki wypadek. Nie czekał wiele i pracę nad synami zaczął od zaraz z jedną z kobiet przebywających na dworze. Minął dziesiąty rok w Nowym Świecie.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 30-06-2013, 20:21   #5
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Burdowie

Roślinność:
Las: jagody, maliny, grzyby, orzech włoski, morela, brzoskwnia, oliwka, winogrono
Step: trawy, byliny

Zwierzyna:
Las: dziki, wiewiórki, jelenie, gołębie, koty, sowy, niedźwiedzie, lisy
Step: konie, myszy i inne gryzonie, jastrzębie, orły, sokoły, sępy

Surowce:
Step: żyzne gleby
Góry: kamień, miedź, cyna, glina

Klimat: Niewielkie opady, chłodne zimy, upalne lata. Silne wiatry.

Populacja: 660

Widok na step i góry na zachodzie


Rok 15

Życie w zakolu rzeki Anatey płynęło powoli, osadnicy prowadzili szczęśliwe życie, bez większych zmartwień. Ziemia była niezwykle żyzna, przez co jej owoców starczało dla wszystkich.

W miarę upływu czasu ludność zaczęła zamieszkiwać pobliskie rejony. Czasem odchodziła pojedyncza rodzina, niekiedy kilka, a czasem nawet kilkudziesięciu ludzi. Zamieszkiwali tereny nad rzeką, ponieważ w stepie trudno było o dostęp do pitnej wody. Podobnie sytuacja wyglądała po drugiej stronie rzeki w leśnym przyczółku, jednak na zdecydowanie mniejszą skalę. Burdowie preferowali otwarte tereny, jakie oferował im step. Każdy to odchodził musiał zabrać ze sobą kilka koni, które skrupulatnie wydzielali ludzie Anatana. W zamian za możliwość opuszczenia Tiff ludność przywoziła kilka razy do roku wyprodukowaną żywność.

Taki stan rzeczy spowodował, że w Tiff mieszkali sami rzemieślnicy, natomiast w pobliskich wybudowaniach prości rolnicy. Przywozili oni do osady swoje towary jednak w zamian nie otrzymywali niczego. Społeczeństwo powoli się hierarchizowało. Na samym dole stali pilnujący sadów i upraw kalecy oraz starcy.

Zwiadowcy mimo, że czasem znikali na długie miesiące nie przynosili żadnych interesujących wieści. Znaleziono jedynie glinę w miejscu znacznie oddalonym od Tiff.

W piętnastym roku po przybyciu na głowę Anatana spadło jednocześnie kilka problemów. Coraz więcej drobnych przestępstw jak kradzieże czy bójki miało miejsce. Coraz trudniej było zarządzać majątkiem, który do tej pory był rozdysponowywany osobiście przez przywódcę. Ponadto ludzie niechętnie oddawali swoje wyroby. Pojawiły się pierwsze oskarżenia o zatajenie wyprodukowanych dóbr. Kapłan, z każdym dniem bardziej stary, coraz częściej wspominał o konieczności szkolenia jego następców oraz szerzeniu wiary, albowiem osadnicy często o niej zapominali. Starzy wojownicy, którzy przybyli tu z nowego świata nie chcieli uczyć młodzieży wojennego rzemiosła. Ludzie coraz częściej napominali o konieczności organizacji jakiegoś zorganizowanego święta, kiedy mogliby uczcić miniony rok. Ręce pełne roboty.

Venderowie

Roślinność: maliny, poziomki, truskawki, grzyby, jagody, jeżyny, mięta, żurawina, melisa
sosny, świerki, jodły, brzoza, osika.
pszenica, marchew, cebula, jabłonie, grusze, konopie, wiśnie,porzeczki

Zwierzyna: Jelenie, daniele, sarny, dziki, zające, króliki, kaczki, kuropatwy, łosie, wilki, sowy, mrówki

Surowce: zasobne w ryby jeziora, liczna zwierzyna łowna, bursztyny i muszle na plażach, kamień, glina, srebro

Klimat: Zimny. Srogie zimy i chłodne lata. Umiarkowane opady deszczu, najsilniejsze latem. Dnie są bardzo krótkie zimą, za to długie latem. Wyraźny podział na 4 pory roku.

Populacja: 725

Rok 15

Minął już dobry tuzin wiosen jak Venderowie wylądowali w Nowym Świecie. Chociaż wśród społeczności często można było napotkać takich, którym mroźny klimat i całkowicie zalesione otoczenie były nie na rękę to nie mogli oni powiedzieć, że los był dla nich niepomyślny. Jeziora, rzeki i lasy zasobne w ryby i zwierzynę sprawiły, że na stołach mieszkańców nie brakowało mięsnych posiłków. Druidzi stopniowo odnajdywali kolejne jadalne zioła i rośliny. Udało się także udomowić dziką pszenicę, której kłosy urozmaicały dietę mieszkańców. Przez piętnaście lat Venderowie nie napotkali żadnych innych nacji. Do czasu.

Największą zmorą społeczności były przestępstwa. Początkowo osada wspierała się wzajemnie, równo dysponując dobrami, które każdy zrobił, upolował, wyhodował lub znalazł. Niestety część ludności wykorzystała sytuację i nie pracowała wcale, czas spędzając wyłącznie na przyjemnościach. Sprawą zainteresowała się przywódczyni i wespół ze Starszyzną wydała wyrok. Decyzja o zabraniu majątku została wydana bez poważniejszych skutków, albowiem wszystko dotychczas było wspólne, oprócz nielicznych przedmiotów przywiezionych ze Starego Świata. Mus podjęcia wyboru - praca albo wygnanie – część przestraszył, jednak inna część pozostała nieugięta. Wydalenie ze społeczności spowodowało, że przenieśli się do pobliskich lasów, lecz mimo to często byli widywani w głównej osadzie. Taki obrót spraw zakończył etap całkowitej zbiorowości, ludzie bardziej troszczyli się teraz o siebie i swoją rodzinę, zaczęli wymieniać towary między sobą zamiast oddawać je do wspólnej puli.

Duża ilość dzieci urodzonych na miejscu również sprawiała kłopoty. Pochodzący z wielodzietnych rodzin nie mieli żadnego bogactwa ani łatwych możliwości jego zdobycia. Kradzieże stały się plagą, aż znaleziono na nie sposób. Bycie naznaczonym i brak ręki skutecznie odstraszał większość niedorostków. Zabieranie majątków zazwyczaj nic nie dawało.

Największe kontrowersje wzbudziły kary śmierci. O ile wieszanie na gałęzi morderców spotkało się z powszechną akceptacją to identyczna kara za gwałt już nie. Chociaż takich przypadków było zaledwie kilka to wywołały one protesty wielu mężczyzn. Argumentowali, że tradycyjne honorowanie kobiet powinno odejść w zapomnienie. To środowisko miało skromną liczbę popleczników, ale byli bardzo charakterystyczni. Często kwestionowali na forum publicznym decyzje rządzących, nawet te najbardziej słuszne i oczywiste.

Latem roku piętnastego przywódczyni musiała się zmierzyć z dwoma problemami. Małym i dużym. Stary górnik odkrył pokłady srebra, które oceniał na dość zasobne w ten cenny kruszec. Ich lokalizacja była kłopotliwa. Zachaczała o święty gaj druidów, którzy kategorycznie zabronili budowanie jakichkolwiek konstrukcji wydobywczych. Poważniejszym problemem było największe znalezisko od czasów przybycia. Inna cywilizacja. Ale nie ludzie. Rasa, którą ludzie zdążyli już nazwać elfami lub leśnymi wędrowcami.


Początkowo opowieści o szybkich, zwinnych i smukłych istotach brano za pijackie wizje myśliwych, lecz niepokojąco szybko te rzekome omamy nasilały się. Według naocznych świadków elfy, gdy nawiązały kontakt wzrokowy natychmiast znikały. Katję czekało nowe zadanie. Dyplomacja.

Draeghai

Roślinność: mahoń, heban, palmy, paprocie, mchy, porosty
Banany, owoce kakaowca, kokosy, ananasy

Zwierzyna: małpy (różne różniste ), krokodyle, aligatory, słonie, pantery, zółwie, węże, piranie, leniwce, papugi, jaguary, owady

Surowce: kość słoniowa, perły (małże), heban

Klimat: Obfite, całoroczne opady deszczu, silne nasłonecznienie, wysoka temperatura z małą amplitudą w ciągu roku. Nie ma zróżnicowania pól roku.

Populacja: 1070

Rok 15

Przez kolejne pięć lat osadnictwa Malag zmienił opinię o nowej ojczyźnie. Z czasem jego lud nauczył się współgrać ze środowiskiem. Chociaż przywiezione krowy i kozy w końcu wyginęły to myśliwi doskonalili się w swoim fachu, więc nikt nie narzekał na brak mięsa. Ziemia była mizerna, ale dużo słońca i deszczu całkowicie to rekompensowało. Słodkie owoce znajdowane w buszu poprawiły morale społeczeństwa. Rybacy wspomagani przez żołnierzy odstraszających dzikie zwierzęta łowili coraz więcej ryb zarówno w rzece jak i w morzu. Problem głodu zniknął całkowicie i kolejne jaja wykluwały nowych draeghai.

W jednej sprawie Malag się nie pomylił. Było tutaj nudno. Nie napotkano śladów żadnej obcej nacji, a posłuszny lud nie sprawiał problemów. Jego przywódcze talenty nie mogły zostać wykorzystane. Postanowił zbadać resztę wyspy. Zwiadowcy wyruszali, ale nie zawsze powracali. Ci którym się to udało opowiadali o ogromnych stworach, potężnych drzewach i innych dziwach, którym mało kto dawał wiarę. Działo się tak aż do wielkiego przełomu, kiedy to dalszy los osady stanął nad krawędzią.

Przez niemal rok Malag notował coraz większe straty myśliwych. Po prostu znikali. Po jakimś czasie zaczęły znikać także niektórzy stale zamieszkujący zabudowania na wyspie. Niepokój Malaga rósł, aż pewnej nocy żołnierze przyprowadzili rybaka, który próbował uciec. Pokornie wyjaśnił przywódcy, że w dziczy znaleziono bogów. Niebiańskie istoty, których marną imitacją byli draeghai. Ci, którzy zniknęli zaczęli oddwać im cześć i traktować jak bóstwa. Według opisów zwiadowców wyglądały tak:

 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 01-07-2013 o 22:51. Powód: Dodanie brakujących odpisów
Boreiro jest offline  
Stary 18-07-2013, 16:00   #6
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Rok 15

-Co? Bogowie w dziczy? – grzmiał zdziwiony i zdenerwowany Malag. Rozłam religijny nie wróżył nic dobrego.
-Najjaśniejszy panie, błagam o litość, my tylko poznaliśmy istoty boskie, które wyżej są od nas, prostych Dreaghai… – tłumaczył nerwowo schwytany rybak.
Malag chwycił się za czoło. Kolonizacja na pewno nie zapowiadała się łatwo, ale co chwilę były jakieś przeciwności.
-Zabierzcie go… – mruknął do straży
- Dzięki ci o wielki władco! – wrzasnął rybak i rzucił się do stóp Malaga, straż zareagowała natychmiast i wyrzuciła nachalnego jaszczura z sali.
-I co teraz? – zapytał niepewnie jeden żołnierzy. –Mamy iść i rozgonić tę heretycką kompanię?
-Nie – odpowiedział nad wyraz spokojnie władca. –Udamy się tam razem, wezwijcie najlepszych ludzi w waszych fachu oraz uczonych w religii szamanów. Ruszamy lada moment do miejsca, które opisywał ten prostak.
Żołnierze spojrzeli po sobie niepewnie. Nie odważyli się jednak kwestionować rozkazu Malaga. Nie minęło pół godziny jak wszyscy wezwali stanęli przy bramie, a władca zarządził marsz.

Gdy dotarli na miejsce nie zastali nic nadzwyczajnego. Ot, ołtarz i jakieś dary złożone wielkim jaszczurom – o ile owe w ogóle istniały. Żadna opowieść nie bierze się jednak znikąd – coś musiało być na rzeczy. I było. Przerażający ryk przeszył powietrze. Wszyscy, łącznie z Malagiem, podskoczyli. Kilku żołnierzy ruszyło sprawdzić źródła przerażającego odgłosu. Pomiędzy drzewa stała jakaś sporych rozmiarów istota, pochylona nad mięsem. Gdy podniosła głowę Malag oniemiał. Ogromna paszcza pełna kłów i malutkie oczka przyciągnęły uwagę władcy.
~Chcę mieć trofeum z tego zwierza!~ pomyślał Malag zupełnie ignorując znaczenie religijne istot.
Wkrótce zza drzew wyłonił się inny zwierz – długoszyi i ogromny stwór żuł w paszczy liście. Malag potrafił zrozumieć zachwyt pospólstwa nad gigantami – rzeczywiście były podobne do Draeghai, ale nieznacznie. Poza tym, gdy przyjrzeli się im bliżej, wcale nie zachowywali się jak bogowie, a raczej jak dzikie, żądne krwi zwierzęta. Władca postanowił wrócić do zamku, uprzednio nakazując małej grupie żołnierzy sprawdzić boskość gadów. Mieli jednego z nich zabić, by sprawdzić, czy są nieśmiertelne.

Niestety szamani się podzielili na zwolenników na przeciwników wielkich gadów. Taki rozłam zaostrzył różnice religijne i obie grupy wyznawców zaczęły w końcu rywalizować. Chcąc uspokoić sytuację Malag utworzył dwa stanowiska: patriarchę klasycznego, czyli przywódcę duchownego jaszczurów starej wiary oraz patriarchę summoreptantycznego, który reprezentował nowy odłam zwany summoreptantyzmem. Stara wiara została nazwana klasycyzmem. Patriarchowie sami jednak zaczęli rywalizować między sobą, spór o religię nie dotknął na szczęście korony, która zachowala neutralność. Malag zauważywszy częste pielgrzymki do ogromnych gadów, które wkrótce zaczęto nazywać dinozaurami, zakazał opuszczania miast pod karą śmierci.

W 15 roku spisano prawo w formie na drewnianych tablicach i umieszczono na rynku stolicy. Powstały pierwsze osady na całej wyspie zarządzane przez powoływanych przez władcę gubernatorów. Wyprawa przeciw dinozaurom udała się po części – potężny dinozaur zdziesiątkował oddział, jednak mniejszy przedstawiciel tego gatunku bez problemu padł pod naporem włóczni. Zaczęto spożywać owady i jaja dinozaurów, których spożywanie wzbudziło jednak wielkie oburzenie wśród wyznawców wielkich gadów. Patriarcha uspokoił jednak sytuację i do niczego niepożądanego nie doszło. Rozpoczęła się tresura papug oraz małych dinozaurów celem zdobycia ich jaj. Malag utworzył radę koronną, w której skład wchodzili przedstawiciele największych cechów w kraju. Ustanowiono dwuletnią obowiązkową służbę wojskową dla mężczyzn, władca od roku 17 miał nadany tytuł Tihara Nowego Świata. Rada z inicjatywy króla ustanowiła podatek w wysokości 90% wyprodukowanych dóbr. Tyle trzeba było od dziś przeznaczać do skarbca krajowego. Malag chciał tym pokazać wszystkim, że jest litościwy, bowiem w Starym Świecie państwo zabierało obywatelowi wszystko co sam wyprodukował.

Rok 18

Powstał wtenczas urząd, który miał dbać nad sprawami podatkowymi oraz wydawać pozwolenia na czasowe opuszczanie miast. Tihar ustanowił 10-godzinny dzień pracy pracy, przy czym istniały możliwość manipulowania owym czasem i przesuwania go na inne dni, tak aby pracować przez kilka dni np. po 12 godzin, ale za to mieć dzień wolnego, które zazwyczaj przeznaczano na pielgrzymki. Utworzono specjalny pułk wojska specjalizujący się w kradzieży jaj dinozaurom. W konarach drzew utworzono mosty zrobione z kładek, które miały służyć trakcie powodzi. Stworzono ścieżki między osadami. Zaczęto też budowę wozów dla sprawniejszego przewożenia surowców między wioskami.

Rok 21

Malag utworzył straż przyboczną zwaną Gwardią Tihara. Poszerzono ścieżki, bowiem były problemy z przejezdnością owych. Używanie magii poza stanem szamańskim zostało zakazane pod karą śmierci. Odpowiedni zapisek dodano do tablic. Tihar nadał patriarchom możliwość utworzenia jednego dnia świątecznego na 180 dni roboczych. Summoreptantyści organizowali w ów dzień wielką pielgrzymkę do dinozaurów, a klasycyści ustanowili Dzień Io. Obchody tego święta patriarcha wytłumaczył tak:


Io, wg starej wiary jest to pradawna siła z której wszystko powstaje, i w której wszystko niszczeje. Podczas celebrowania święta odprawia się całodzienne modły i składa się wielokrotne ofiary z roślin i żywych zwierząt. Wszystkiemu towarzyszy zapach kadzidła. W tym dniu dołączają do kasty szamańskiej nowi szamani. Zabite zwierzę pozbawia się czaszki, z której następnie usuwa się skórę i służy ona patriarsze jako nakrycie głowy aż do kolejnego święta. Celem święta jest ukazanie subtelnej granicy między życiem i śmiercią i uświęcenie zwierząt i roślin, aby zwierzęta były zdrowe i ich liczebność rosła, a rośliny wydały obfite plony.

Malag bardzo polubił Dzień Io i choć nie należał do jaszczurów religijnych zawsze chętnie je obchodził. Bezrobocie zostało zakazane pod karą biczowania. Wojsko podzielono na określone pułki, a dokładniej jednostki: zwiadowcza, wojskowa, Gwardia Tihara, jednostka do zadań specjalnych oraz straż miejska.

Rok 24

Zaczęła się budowa mostów na inne wyspy, ale budowa nie udała się i łodzie musiały wystarczyć jako środek lokomocji. Do broni wojskowej dodano dmuchawki ze strzałkami nasączonymi trucizną. Szamani wraz z władcą podzielili rok na 12 koniunkcji opartych o fazy księżyca, a sam rok aktualny nazwano rokiem 24. Pierwszym rokiem było przybycie do Nowego Świata. Pierwszy dzień każdego roku był dniem Io. Zaczęto sadzić drzewa w głębi osady, aby stworzyć wrażenie pięter, a na samych drzewach pobudowali domy ważni dla państwa obywatele. Malag zapragnął upiększyć pałac i nakazał namalować na ścianach zewnętrznych herb rodu Trygonidów oraz swój portret wraz z podpisanym swoim imieniem i latami panowania. Jednocześnie zostawiono też miejsce dla następnych władców, by powstał swoich poczet tiharów. Na każdym ważnym budynku państwowym, łącznie z pałacem, namalowano też złotą jaszczurkę.



Malowidła charakteryzowało ujęcie z profilu. Reszta malunków przedstawiała początki kolonizacji Nowego Świata. Częsty i obfity deszcz zmywał obrazy, mimo to Malag nakazał ich regularne odrestaurowywanie. Aby zwiększyć żyzność gleby zaczęto ją obficie nawozić, niestety deszcz wszystko wypłukiwał. Rozpoczęto budowę łodzi, które jednak nie były najwyższej jakości. Pojawił się nowy zawód – szkutnik.

Rok 27

Malag chcąc podkreślić swą pozycję nakazał zrobić dla siebie płaszcz ze skóry jaguara, a z kości słoniowej wykuć berło. W ogrodach pałacowych powstała Krypta Tiharów połączona ze świątynią obrządku klasycznego. Świątynia ta była pierwszym budynkiem sakralnym religii Draeghai i wzbudziła ogromne zainteresowanie miejscowej ludności. Każdy gubernator oraz sam tihar otrzymał róg z kości słoniowej, ustalono szereg sygnałów dźwiękowych dla lepszej komunikacji między osadami. Sukcesja w państwie została ustalona według zasad pierworództwa, a z dziedziczenia wykluczono kobiety. Najstarszy syn dziedziczył całość majątku ojca. Postawiono palisady wokół posiadłości gubernatorów. Malag nakazał spis powszechny mieszkańców kraju. Rozpoczęto kolonizację pobliskich wysp w delcie Cuáhlo.

Podczas trzeciej koniunkcji roku 28 do zamku przybyło kilku obywateli z petycją do tihara. Twierdzili oni, że są artytami i różnią się od innych mieszkańców. Chcieli zniesienia z nich obowiązku pracy na rzecz działalności artystycznej. Malag początkowo oburzył się takimi żądaniami, ale przedyskutował to z jednym z doradców. Wreszcie przemówił:
-Praca jest obowiązkiem Draeghai wobec korony i bogów! - uderzył pięścią w pobliski stolik –Jednak rozumiem wasze żądania. Oto co postanawiam: macie czas wolny po pracy przecież, jeśli który z was przyniesie do urzędu jakieś dzieło, a urząd dzieło uzna za sztukę, wtedy otrzymujecie pewien przywilej. Możecie zgłosić w urzędzie, że pracujecie na dziełem, wtedy otrzymacie zwolnienie z połowy dnia roboczego. Raz na siedem dni przybędzie urzędnik,, by sprawdzić, czy dzieło powstaje i czy są postępy. Jeśli uzna, że wyłudza któryś z was czas wolny od pracy, albo, że zaprzestał prac nad dziełem, wtedy czeka go kara biczowania. Możecie odejść. – zakończył widocznie zadowolony ze swej decyzji.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 22-07-2013, 02:17   #7
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Draeghai

Rok 30

Populacja

Spis powszechny z roku trzydziestego:

6704 draeghai, 2950 płci męskiej, 3754 płci żeńskiej.
Zmarłych 206, urodzonych 1112.
Religia: klasycyzm : 49% summoreptantyzm: 51 %
Miasta: (Za palisadami)Trigonis 357, wschodnia osada 79, północna osada 24, południowa osada 31.
Zatrudnienie: rolnictwo 69 %, wojsko 18 %, rybołówstwo 11 %, inni 2 %

Komentarz: Spis okazał się bardzo kosztowny. Wielu musiała na kilka dni przerwać pracę, żeby dotrzeć do punktu spisu i czekać w długich kolejkach. Kolejne spisy są rekomendowane nie częściej niż raz na kilkanaście lat.


Gospodarka

Większość społeczeństwa stanowili prości rolnicy, uprawiający głównie miejscowe owoce. Plantacje szybko rozrosły się i zajmowały wielkie połacie przestrzeni skupione wokół ośrodków miejskich. Była to niebezpieczna praca ze względu na dzikie zwierzęta grasujące w dżungli. Innym popularnym zawodem byli rybołówstwo. To także było niebezpieczne, każdy pobyt w wodzie groził pożarciem przez piranie. Co piąty jaszczur był wojskowym. Mimo tak dużego garnizonu, wojacy nie byli w stanie skutecznie chronić całego społeczeństwa, ze względu na bardzo małą gęstość zaludnienia.

Inne grupy zawodowe liczyły niewielu członków i niemal wszyscy są skupieni w Trigonisie, na dworze Malaga.

Mimo dekretów Malaga, wszelki transport zazwyczaj odbywał się poprzez tragarzy. Budowa wozów była skomplikowanym zajęciem, było tylko kilku rzemieślników zajmujących się ich konstrukcją.

Wysoki podatek sprawiał, że majątki obywateli rosły powoli, a najczęściej wcale, gdyż rolnicy zjadali co wyprodukowali. 90% wyprodukowanych dóbr trafiało do stolicy. Urzędnicy, szamani i gubernatorzy stanowili elitę, pławiącą się w bogactwach.

Wojsko było bardzo liczne, jednak miało mało pożytecznych zadań. Żołnierze nic nie wytwarzali, tylko konsumowali.

Nauka i technologia

Rzadko kiedy powstawały usprawnienia i nowe wynalazki. Nikt nie lubił się wychylać. Często urzędnicy przypisywali sobie cudze zasługi, aby przypodobać się władcy.

Poczyniono postępy w oswajaniu dinozaurów. Urodziły się pierwsze dinozaury w niewoli. Często zabijano je, gdy były już duże i niebezpieczne, a wciąż nie było pomysłów co z nimi robić.

Kultura

Liczba summoreptanystów stale rosła. Obecnie wyznawcy stanowili połowę całego społeczeństwa. Nowa religia zyskiwała na popularności dzięki natchnionym kapłanom, których materialnych bogów woleli draeghai.

Lud upodobał sobie mieszkanie na drzewach.

Polityka władcy sprawiła, że artystów było bardzo mało. Wykonanie malowideł zamówionych przez Malaga ciągnęło się przez wiele koniunkcji.

Wydarzenie: niewolnicy?

W dziewiątej koniunkcji roku trzydziestego do Trigonisu przybyła wielka flota statków, które wyładowały około 25 tysięcy draeghai i natychmiast odpłynęły. Przybył również list. Malag po wielu godzinach konsultacji z nielicznymi, którzy pamiętali stary język zdołał odszyfrować.

Krajem wstrząsnęła wojna domowa. Przysłani to niewolnicy pojmani z wrogiej armii. Nie ma dla nich tutaj miejsca. Niech służą w Nowym Świecie.

Treść lakonicznej notatki bez podpisu potwierdzili nieliczni nadzorcy. Sytuacja w starym kraju była fatalna, wyglądało na to, że długo uciskiwany lud zwycięży. Przybyli nie mówili w znanym języku, pochodzili z dalekiej prowincji.

To był największy problem z jakim musiał się zmierzyć Malag w całej historii swojego panowania. Niewolnicy kilkakrotnie przewyższali liczebnością. Nadzorcy twierdzili, że mogą ich sprawnie kontrolować, jednak jeden błąd i krwawe powstanie gotowe. Potrzebna była natychmiastowa interwencja.


Jeden z okrętów na których przypłynęli niewolnicy.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 03-08-2013, 03:01   #8
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gdy pierwsza osada została ukończona Anatan miał nadzieję odpocząć jednak rosnąca populacja oraz rozdrobnienie osadnictwa przyniosły nowe problemy wymagające jego uwagi. Najważniejszym była tradycja, przywiązanie do obyczajów oraz poczucie wspólnoty. By wypełnić pustkę po wspólnych wieczerzach jakie urządzano w czasie budowy Tiff, Anatan w porozumieniu z kapłanem ustanawia 4 święta 2 religijne, przesilenie wiosenne i zimowe jedno dla każdego z Braci Bogów, oraz dwa święta tradycji (państwowe) jedno święto wyruszenia ze starego świata polegające na kultywowaniu wspomnień ze starego świata wraz z ucztą z tradycyjnych dań oraz święto przybycia na nowy świat lub „nadziei” będącą głównie ucztą z nowych plonów. By podnieść rangę wiary w nowym społeczeństwie najmłodszy syn Anatan Hurs został wysłany na naukę do świątyni by w przyszłości zostać kapłanem. By zadbać o pamięć o nowych jak i starych obyczajach. Wyświęceni na kapłanów akolici rozpoczęli pielgrzymki od domostwa do domostwa nauczając, poświęcając symbole i rytualne bramy będące symbol Braci Bogów. Za namową Anatana głosili również że płodność rodziny jest oznaką przychylności bogów. Niestety wystawne uczty siały spustoszenie w spichlerzach Tiff i część świąt musiała ulec przemianie. Święto wyruszenia z tradycyjnej uczty przerodziło się w święto lampionów na rzece Anatey gdzie co roku w rocznicę rejsu puszczano na wodę mnóstwo pływających lampionów, wspominano tych których zabrało może lub zgineli już na nowym lądzie. Przesilenie zimowe z wystawnej uczty zamieniło się w uroczyste wieczerze w domach rodzinnych. Zmianę tą wymogła sama nowa ziemia. Srogie zimy nie tylko utrudniały podróżowanie ale też zniechęcały do opuszczania domowych pieleszy.
By ochronić najcenniejszy skarb Budrów, konie. Pierwszym oficjalnym stanowiskiem państwowym jakie powstało było stanowisko głównego hodowcy koni. Stanowisko nie tylko zaszczytne ale też wymagające. „Straszy nad koniami” lub Masztalerz musiał nie tylko doglądać stada plemienia ale też spamiętać rodowody poszczególnych klaczy i ogierów a także wydawać zwierzęta osadnikom, oraz pilnować rozrodu ich zwierząt. By zachować rodowody dla przyszłych pokoleń zaczęto używać drewnianych tabliczek oraz symboli by przedstawić imiona poszczególnych zwierząt i choć początkowo system ten był bardzo prosty i zawodny wraz z mędrcami udało stworzyć się w miarę jednolity układ znaków.

Pielgrzymowaniem kapłanów okazało się na tyle dobrym pomysłem iż Anatan również rozpoczął objazdy swego państwa. Zapoznawał się potrzebami swego ludu, stanowił prawo a także uczył swego najstarszego syna sztuki rządzenia. Towarzyszący mu starszy nad końmi uzupełniał również zapiski końskich rodowodów. Prawo Burdów było surowe i wywodziło się z czasów koczowniczych. Każdy obywatel nawet skazaniec musiał być użyteczny i tak podstawowe kary to za kradzież: pręgierz i chłosta, napiętnowanie gorącym żelazem lub zsyłka na ciężkie roboty. Za gwałt kastracja a za zabójstwo śmierć lub dożywotnio ciężkie roboty. Nie stosuje się jednak trwałego okaleczania uniemożliwiającego pracę gdyż skazany nie mógł być obciążeniem dla plemienia. Dzięki skazańcom udało utrzymać się wydobycie surowców na stałym poziomie. Widząc że nie jest wstanie zapanować nad równomiernym rozdawaniem dóbr bo i nie może być wszędzie jednocześnie ogłosił iż każdy obywatel sam musi zatroszczyć się o swój byt i nie będzie już decydował komu co się należy. Ludzie mają sami swobodnie wymieniać towary między sobą. By jednak zachować środki na potrzeby państwa powstaje pierwszy podatek płacony w wyrobach i towarach lub usługach stanowiący około 20% wartości wykonanej pracy. By jednak nie zostawiać ludzi bez pomocy lub nadzoru żona Anatana Yleny handluje (korzystając z dóbr własnych i państwowych) z przybywającymi do miasta a którym nie udało się wymienić swoich towarów na potrzebne rzeczy. Widząc sukces masztalerza i jego drewnianych tabliczek Anatan zaczął mocno naciska na naukę młodzieży. Dając dobry przykład sam zaczął uczy swych synów i zachęca do tego pozostałych. Wysyłana została również grupa ludzi do pracy w glinie przy produkcji przedmiotów codziennego użytku.

Nie mogąc narzucić nikomu wiary a jednocześnie nie mogąc pozwolić sobie na utratę spoiwa jakim jest religia prosi kapłanów by zwiększyli częstotliwość wizyt w rodzinie która odstąpiła od wiary by ich nauczać i przekonać do powrotu na łono dwóch bogów podobnie mają też uczynić w pobliskich rodzinach.
Aby wzmocnić więzi między ludźmi, wzmocnić swoją pozycję Anatan ogłosił że z każdej rodziny do Tiff będzie przyprowadzone każde urodzone drugie dziecko na naukę i służbę przez okres 15 lat. {prawo kontyngentu} Przysyłane będą dzieci 12 letnie oraz ustanowiona została danina na ich utrzymanie(głównie żywność przez okres nauki). Dzieci będą uczone walki, prawa, religii, hodowli koni, czy innych zawodów i wykonywać polecenia Anatana. Po okresie nauki będą oni skierowani do odpowiednich prac w Tiff, Koch czy Pot. Ci którzy w czasie służby postanowią założyć rodziny i osiedlić się w którejś z osad będzie zapewniona pomoc a rodzinie do której nie wróci syn lub córka wypłacany „okup” przez Anatana. Każdy dorosły w wieku 15 lat może sam dobrowolnie zgłosić się do służby Anatanowi wtedy „kontrakt” jest dożywotni. Jeżeli postanowi założyć rodzinę dostaje „wyprawkę” od Anatana a dom zakłada w wybranym przez wodza miejscu. Pomimo dokładnie określonych zasad pobory spora część obywateli niechętnie przyjęła nowe prawo. Często w miejsce drugiego dziecka wysyłano kolejne dziecko a w miejsce syna posyłano córkę. Wszystkie wykryte oszustwa były karane albo wymianą kontyngentu danej rodziny lub nawet poborem kolejnego członka rodziny. Z sytuacji tej zadowolona była żona Anatana gdyż wykształcone i zaradne dziewczyny przyczyniały się do poprawy sytuacji kobiet w jeszcze niedawno patriarchalnym społeczeństwie gdyż dzieci z kontyngentu były przyuczane do najróżniejszych zadań bez podziału na płeć a jedynie ze względu na zdolności.
Aby zapewnić dostatek żywności dla powiększającej się stolicy oraz dworu w niewielkiej odległości od Tiff powstał folwark Anatana. Pracują tam ludzie głównie z kontyngentu. Uprawiają wszystkie znane rośliny ponadto trzymają pieczę nad powiększającymi się stadami.
Dzieci z kontyngentu w pierwszej kolejności przyuczane są do nowych zawodów. Najpierw grupowo przez wyznaczonych nauczycieli by poznać uczniów i ich zdolności potem przez instruktorów oraz indywidualnych nauczycieli biorących na naukę jednego lub kilku czeladników. By zachęcić do wysiłku nauczycieli mają oni otrzymać za naukę zapłatę. Jeżeli zlekceważą swoje obowiązki zostaną skierowani za karę do pracy w sadzie jak kalecy lub do kamieniołomów jak przestępcy. Zielarze i kapłani i koniarze wolą grupowe zajęcia. Rzemieślnicy z kolei indywidualny sposób nauki. Wojownicy połączony sposób. Do każdego doświadczonego wojownika czy zwiadowcy zostaje przydzielony jeden młody ponadto częste wspólne treningi. Pomimo zapału Anatana do szerzenia wiedzy dzieci okazały się trudnym orzechem do zgryzienia dla nauczycieli. Wymagały mnóstwa uwagi i cierpliwości gdyż nauka na młodych Burdów okazała się nudnym zajęciem a sami nauczyciele też byli nieprzygotowani do tych zadań.
Formą sprawdzenia wyników młodzieży są zawody i gry urządzanie w czasie świat przesilenia wiosennego oraz święta nowego świata gdzie uczniowie prześcigają się w biegłości swego kunsztu. Aby usystematyzować wiedzę nauczyciele i rzemieślnicy sami wymieniają się wiedzą. Powstaje pierwsze kolegium miejsce spotkań nauczycieli wymiany poglądów oraz gromadzenia wiedzy. Początkowo jest to jeden niewielki budynek z kilkoma pokojami jako składziki oraz miejscami nauki. Pomimo wielu zachęt jak i gróźb kar rozwój kolegium okazał się trudnym zadaniem. Nauczyciele, rzemieślnicy, kapłani niechętnie dzielili się wiedzą między sobą. Zachowując swoje największe sekrety dla własnych dzieci lub uczniów.
Aktywność kapłanów zainspirowała rzeźbiarzy którzy podróżując i ozdabiali bramy świątynne oraz “bramy kapliczki” wizerunkami bogów i symbolami oraz wymyślnymi ornamentami. Rzemieślnicy ci osiągnęli niebywały kunszt prześcigając się i rywalizując między sobą. Głównym motywem jest wizerunek to dwóch mężczyzn jednego młodego patrzącego na wschód i jednego starszego brodatego patrzącego na zachód.


Dzięki poborowi jak i podatkom udało się zwerbować i stworzyć zalążek armii której trzon stanowiła Drużyna. Ciężka konnica uzbrojona we włócznie i miecze lub topory, chroniona przez tarcze i hełmy. Wsparcie zapewniała jej lekka jazda uzbrojona w lekkie włócznie do rzucania oraz topory. Jeźdźcy na lekkich i szybkich konikach specjalizują się w szybkich atakach, pogoniach i rajdach na tyły. Zwiadowcy i łucznicy konni jak i piesi wyposażeni w łuki i długie sztylety. Ostatnią formację stanowili tarczownicy piechota wyposażona w włócznie i tarcze wykonujące wszystkie inne zadania których nie mógł wykonać konny zbrojny. Aby nadzorować szkolenie i wyposarzenie jednostek Anatan powołał swego młodszego syna Jardira na baszara nad wojownikami. Dając mu wolną ręke w szkoleniu i wyposarzeniu wojsk.
Dużym nakładem środków w Koch i Pot powstały nowe świątynie by zapewnić swobodny dostęp wiernym do nauk kościoła.

http://legendy.fstargard.pl/wp-conte...amamlynska.jpg

Wykorzystując poborowych z kontyngentu udało się zasilić nowymi rękami do pracy Koch i Pot oraz założyć nadmorską osadę na jednej z kamienistych plaż Malak. Aby ułatwić osadnictwo oraz ułatwić podróż kupcom
powstały pierwsze trakty. Wzdłuż wytyczonych tras co około dwa i pół kilometra wbite zostały słupy trwożące “bramę” a obok nich zasadzone drzewa tworząc stałe punkty orientacyjne z czasem kopyta i koła wozów wyżłobiły koleiny oraz ubite żwirowe trakty. Najpierw powstał trakt między Tiff a Koch potem między Tiff a Pot na końcu między Koch a Malak.
http://lastinn.info/attachment.php?a...1&d=1375487964
Sędziwy już Anatan nie mogąc już tak często podróżować oddał część swej władze w ręce burmistrzów i zarządców osad. Dzięki jego zarządzeniu dziesiąta część zebranych danin należała do osady. Poza wytchnieniem dla władcy decyzja spowodowała również wzrost zamożności osad ich wygląd a także uczynił je dużo atrakcyjniejszymi dla osadników. Nie bez znaczenia miał też fakt że każdy nowy osadnik w mieście utrzymał dziesięcioletnie zwolnienie z danin. Zwiększająca się liczebność mieszkańców osad zaowocowała powstaniem związków, grup czy nawet pierwszych gildii rzemieślników którzy zamiast kolegium wybrali własne organizacje. Szanując wrodzone poczucie wolności brudów Anatan zezwolił na swobodne organizowanie się warunkiem jednak było coroczne sprawozdanie z działalności oraz danina na rzec władcy.
Przeczuwając kres swych dni Anatan podjął kroki mające zapenić jego rodowi jak i ludowi świetlaną przyszłość. Do swej wielkiej sali audiencyjnej zamówił kunsztownie wykonaną zdobioną symbolami płaskorzeźbę przedstawiającą kraj Burdów. Tworząc rzeźbę dzięki współpracy rzemieślników zwiadowców oraz uczonych powstał drugi system znaków pisanych przeznaczony dla zwiadowców. By podkreślić znaczenie władcy została wykonana dla niego korona i z polerowanej miedzi wysadzana nadmorskimi kamieniami czarnymi przecinanymi setką czerwonych żyłek otoczakami oraz misternie zdobiona ceremonialna włócznia. A w trzydziestą rocznicę lądowania na nowej ziemi ogłosił się Kalifem a państwo które stworzył nazwał HepBurd co w języku przodków znaczyło „Państwo ludzi”.
Kalifat Burdów jeszcze tego samego roku dotyka żałoba. Anatan umiera. Na łożu śmierci przekazuje władzę swemu najstarszemu synowi Arlenowi koronę oraz włócznię. Powołuje również Dużą Radę w skład której wchodzi Kalif, Baszar, Umny (zwierzchnik kolegium) oraz Imman(najwyższy kapłan)
 
Załączone Grafiki
File Type: jpg img228a.JPG (29.1 KB, 9 wyświetleń)
lastinn player
harry_p jest offline  
Stary 12-08-2013, 22:27   #9
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Katja, jak i cała Starszyzna ze smutkiem obserwowali jak społeczeństwo się zmienia. Jak się powoli rozpada, przestaje współdziałać i wspierać się wzajemnie. Zaczynają wymieniać owoce swojej pracy, handlować, a nieroby wciąż wyzyskują ustrój, by móc najadać się do syta bez plamienia się trudem pracy. Nie można było tak tego pozostawić. Katja poddała pod rozwagę Starszyzny pomysł zmian organizacji ich społeczeństwa.
- Skoro zmienia się podejście ludzi i prawo musi się zmienić - argumentowała. - Nie może być martwe i nie może być niedopasowane do tego, czego chcą ludzie.
Do tej pory wszystko było wspólne. Plony i wytwory rąk rzemieślników. Nawet dzieci wychowywały się wspólnie. Jedyne najbardziej osobiste rzeczy zwyczajowo były używane przez jedną osobę - nikt nie nosił cudzego ubrania. Lecz teraz wszystko zaczynało się zmieniać, należało mieć nad tym kontrolę.
- Niech każdy na własność dostanie dom, w którym mieszka, ziemię, którą uprawia i zwierzęta, które hoduje. Niech zatrzymują też owoce swojej pracy dla siebie, a oddają tylko część, która potrzebna będzie do utrzymania rzeczy wspólnych i wojowników, którzy pilnują porządku. Niech będzie to ⅕ tego, co uda im się wypracować, Starszyzna będzie odpowiedzialna, za wyliczanie tej części. Trzeba też powołać specjalnych wojowników, którzy odbierać będą podatki.

Lud radośnie przyjął nowinę o tej zmianie. Chętnie płacił to, co zostało ustalone.
Katja widziała sporo wad takiego systemu i jednej z nich chciała zaradzić. Bała się, że skoro każdy sam sobie wszystko finansuje, może być kłopotem dla młodych małżeństw, by się wyprowadzić z domu matki. Nie chciała zniechęcić Venderów do zakładania nowych rodzin, dlatego zarządziła budowę domów. Niewielkie chaty, bez wielkich udogodnień, nie były atrakcyjnym lokum, ale dawały dobry początek dla wszystkich, którzy chcieli się uniezależnić.


Dało się też wśród Venderów zauważyć jeszcze jedną, dopiero kiełkującą zmianę. Grupa mężczyzn nie chciała hołdować tradycji, w której to kobieta ma tyle praw co obecnie, stwierdzili, że to zbyt wiele. Katja ponuro spoglądała na tych mężczyzn. Ich opinie nie cieszyły się dużą popularnością, jednak krzyczeli bardzo głośno. Dało się wyczuć, że w przyszłości narobią jeszcze problemów, ale na razie Katja nie wiedziała jak ich powstrzymać.


Odnalezienie pokładów srebra mogło sporo zmienić w ich życiu na lepsze. Mimo, że - jak oceniali - tylko część srebra leżała na terenie gaju, druidzi stanowczo zabronili jego wydobywania. Mogłoby to obrazić bogów. Katja próbowała wytargować zgodę na wydobycie pokładów nie leżących bezpośrednio pod gajem, jednak w tej kwestii druidzi byli nieugięci. Przywódczyni zrezygnowała na razie z wydobycia, nie chcąc obrażać bogów, ani mędrców.
Przy okazji jednak okazało się, że druidzi nie są tak poważani jak w dawnych ziemiach. Mimo ich niewątpliwych zasług dla ludu na dawnych ziemiach jak i w Nowym Domu, Venderowie nie był do nich dobrze nastawieni. Cieszyli się szacunkiem, jednak starano się z nimi zbytnio nie spoufalać.


Odkrwając konopie i badając jej właściwości okazało się, że ma długie, mocne włókna. Zaczęto wyrabiać z nich liny. Oczywiście nie przychodziło to łatwo. Początkowo były one słabe i krótkie, a ich produkcja trwałą bardzo długo, jednak lata prób i błędów sprawiały, że liny było coraz to doskonalsze.
Podobnie było z glinianymi z cegłami. Najpierw były kruche, a ich kształt najróżniejszy. Z czasem stawały się coraz to wytrzymalsze i bardziej regularnych kształtach. Aż w końcu Starszyzna podjęła decyzję, by przebudować magazyny na wyspie, by z drewnianych stały się ceglane. Duże zapotrzebowanie na cegły rozwinęło jeszcze ich produkcję.
Zaczęto glinę używać również do wyrobu naczyń, które powoli zastępowały dawne, drewniane.

Venderowie pamiętali z ojczystych ziem szklane tafle wstawiane w okna, pod dostatkiem mieli piasku. Niestety, żaden szklarz z nimi tu nie przybył. Nie mniej Katja zachęcała ludność by eksperymentowała w tym kierunku.

Eksperymenty z hodowlą pszenicy dały wymierny efekt. Chlebowe placki były coraz smaczniejsze, choć ciągle rzadko były jadane. Starszyzna postanowiła wybudować młyn wodny. Miało to przyspieszyć i ułatwić produkcję mąki. Początkowo jak zwykle nie wszystko działało poprawnie, ale Venderowie szybko uczą się na błędach i ciągle poprawiają swoje wynalazki.


Również zioła i ich sekrety cały czas były wydzierane naturze. Druidzi trudzili się nad tym bardzo, ale z widocznymi efektami.

Jeden z wysłanych przez Starszyznę odkrywców przyniósł wieści, że po wielu dniach marszu przez las dotarł do jego końca i morza na zachodzie. Widział również pasmo wzniesień.


Największym wydarzeniem od czasów przybycia na ten ląd było ujrzenie dziwnych istot, elfów. Przez pierwsze trzy lata nie udało się nawiązać z nimi kontaktu. Spotykano ich od czasu do czasu głównie we wschodnich częściach ziem. Leśni wędrowcy byli wyżsi i smuklejsi od Venderów. Ich włosy i oczy miały kolory, jakich trudno szukać na ciele ludzkim. Nosili przy sobie łuki, znacznie wyższej klasy niż te, które znali do tej pory Venderowie. Co zrozumiałe, nie posługiwali się zrozumiałą przez ludzi mową. Starszyzna zaczęła coraz częściej organizować wyprawy we wschodnie rejony ziem, by na własne oczy ujrzeć te dziwne istoty. Po kilku takich krótko trwających spotkaniach udało się nawiązać pierwszą nić porozumienia. Korzystając z gestów, umówiono na spotkanie na neutralnym terenie.
O tym dowiedział się lud i podniosły się głosy nawołujące do wojny. Odmieńcy, dziwolągi. Należy ich wytępić. Kilka osób nawet ruszyło na wschód, nikt z nich jednak nie powrócił.
Starszyzna stanowczo sprzeciwiła się jakiejkolwiek agresji przeciw elfom.
- Pamiętajcie, że to my jesteśmy przybyszami - argumentowała Katja. - Ta gościnna kraina nas przyjęła, ale nie możemy wszczynać wojny z leśnymi wędrowcami. To oni byli tu pierwsi! Lepiej znają tą ziemię. Łatwo by się tu obronili. Czy nie lepiej żyć w zgodzie? Może nawet użyczą nam swojej wiedzy o skarbach tej ziemi?
Argumenty do większości niestety nie trafiały, nie mniej nikt nie planował zbrojnych wypadów na elfy. To w zupełności wystarczało.

Rozważając jak powinno się przeprowadzić spotkanie z elfami, Starszyzna przede wszystkim zalecała dużą ostrożność i liczne podarki.
I tu podarki sprawiły problemy, bo cóż takiego można dać leśnym wędrowcom? Katja sama brała udział w wyborze tego, co mieli najlepsze. Najbardziej udane bronie, najpiękniejsza biżuteria, najmisterniej ozdobione ubrania i naczynia. Do tego owoce z drzew, które przywieźli zza morza, a nawet placki zbożowe z najlepszej piekarni. Nie było tego dużo i nie budziło to dumy w oczach Katji. Mimo wszystko było to najlepsze co mogli dać.

Po pewnym czasie znaleziono w lesie kilka ciał Venderów z ranami kłutymi. Byli to ci sami, którzy tak agresywnie nastawieni byli to leśnych wędrowców. Zaobserwowano róznież kilka zniknięć. Trudno było Starszyźnie cokolwiek zadecydować w tej sprawie. Ciała pochowano.

Pierwsze spotkanie z elfami. Ich reprezentant przyjął dary, lecz nie odwdzięczył się tym samym, co boleśnie ukłuło dumę niektórych członków Starszyzny. Z resztą podobnie jak i spojrzenie leśnego wędrowca. Miało w sobie coś z litości, może rozbawienia. Choć trudno było się mu dziwić. Patrząc na same delikatne zdobienia na jego stroju odnosiło się wrażenie, że widzi się przed sobą kogoś znacznie ważniejszego i bardziej szlachetnego.
Spotkanie było dość długie jak na jego efekt. Rozmowy za pomocą samych gestów nie należą do łatwych. Udało się ustalić, że elfy chcą granicy, którą żadna ze społeczności nie będzie mogła przekraczać. Granica miała przebiegać przez wschodnie peryferia terenów, na które się zapuszczali. Ustalono kolejne spotkanie, na którym wszystko miało być szerzej omówione.

Na kolejnym spotkaniu Katja zadawała wiele pytań. W tym spotkaniu upatrywała ostatnią, na długie lata okazję do wyciągnięcia od leśnych wędrowców ważnych informacji.
Innych rozumnych istot na tym terenie nie znali. Ziemie te były wielkim półwyspem. Daleko na południe kończą się lasy i zaczynają równiny. Elfy nie potrafiły powiedzieć nic i innych surowcach i odmawiali dziele się wiedzą zielarską.
Katja odniosła też wrażenie, że leśni wędrowcy obawiali się trochę obecności Venderów. Jak najszybciej chcieli zakończyć rozmowę.

Po kilku latach dało się już stwierdzić, że granica działa prawidłowo. Elfów już nie widywano.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 14-08-2013, 19:25   #10
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Rok 30


Burdowie

Populacja: 2760

Gospodarka]


Społeczeństwo Burdów w ciągu 30 lat kolonizacji Nowego Świata mocno się rozproszyło. Podobno niektórzy nawet porzucili swoją przeszłość i wyruszyli w głąb nowego lądu, aby uciec od jurysdykcji kalifa. Rozdrobnienie osad ludzkich utrudniało rzetelną ocenę krajowej gospodarki. Mimo objazdów prowadzonych przez kler i władze państwowe, sposób życia i praca wykonywana przez zamieszkałych na rubieżach ludzi była owiana tajemnicą.

Głównym ośrodkiem miejskim był Tiff, stolica. Każdy obywatel był zobowiązany oddać jedną piątą wytworzonych przez siebie dóbr i właśnie w to miejsce spływałe wszelakie towary z okolicznych ziem. Dzięki temu Tiff zamieszkiwali bogaci ludzie – elita społeczeństwa. Na szczycie hierarchi stali kupcy, zaraz po nich rzemieślnicy. Niestety pojawili się także złodzieje i żebracy.

Inne osady, Koch, Pot i Malak nie były warte uwagi. Skupiały ludzi, których łączył zawód. Górnicy, rybacy, wydobywający glinę. Niewielkie, pozbawione kolorytu i lokalnych atrakcji. Domy były stawiane daleko od siebie, każdy Burd pragnął przestrzeni i wolności. Liczni skazańcy pracujący przymusowo byli sporym utrapieniem. Choć mieszkańców przybywało, to te miejsca nie cieszyły się dobrą renomą. Ludzie nie byli tutaj szczęśliwi.

Styl życia mieszkańców wsi można było poznać po towarach jakie oddawali władcy w daninie. Żywność. Ludzie trudnili się rolnictwem i hodowlą. Ziemie były żyzne, kraj ogromny, więc póki co stepu pod użytkowanie starczało wszystkim chętnym.

Najważniejszym towarem były konie. Ich ważne miejsce w kulturze wytworzyło wielki popyt. Ilość koni była wyznacznikiem zamożności. Założono pierwsze prywatne stadniny. Zwierzęta były używane głównie do transportu ludzi, tudzież bogatsi używali ich także do przewożenia towarów.

Nauka i technologia

Założone przez Anatana kolegium nie spełniało dobrze swojej roli. Burdowie byli ludźmi czynu, nie słowa. Pasjonowała ich praktyka, teoria nudziła. Oczywiście były wyjątki, ludzie gotowi zgłębiać to wiedzę i przekazywać następnym pokoleniom. Jednakże mało kto był zainteresowany ich naukami. Nauki takie jak zielarstwo, medycyna, astronomia, arytmetyka i filozofia trwały w stagnacji.

Bardzo prężnie rozwijało się rzemiosło. Liczba rzemieślników szybko rosła.Budynki cechów były najbardziej okazałymi w całym Tiff. Duża konkurencja obniżyła cen oraz podniosła jakość oraz różnorodność wyrobów. Po kilku fatalnych doświadczeniach budowniczowie znaleźli sposób na tworzenie piętrowych budynków, całkowicie niezagrożonych zawaleniem.

Kultura

Ciężko było spotkać śpiewaka bądź poetę, jednak malarzy i rzeźbiarzy była cała masa. Rzemieślnicy z talentem artystycznym potrafili podwoić swoje przychody, malując finezyjne wzory i kunsztownie wykańczając swoje dzieła.

Cała śmietanka kulturalna zgromadzona była w Tif i tylko tam. Czasami słyszało się o ludowym twórcy, mieszkającym daleko od stolicy. Były to jednak sporadyczne przypadki.


Jednorogi

Do komnaty przyjęć młodego kalifa bez pardonu wbiegł zdyszany myśliwy.

- Panie! Cuda, niewidy. W lesie na północ od Anatey napotkałem prawdziwe dziwo. Konie! Ale ze rogami! Niby zwykłe, niby tylko ten róg, ale jakie cwanizny. Szerokim łukiem omijały moje pułapki. Podkradałem się cichutko do nich, a one nagle czmych – strzelił palcami - i ich niema. Żaden inny zwierz by mnie nie wyczuł ani nie usłyszał. A jak szybko uciekały. Żaden nasz konik, nawet za przeproszeniem ogier rozpłodowiec tak szybko nie cwałuje. Toż to boskie istoty!

Rozgadanego myśliwego szybko wyprowadziła straż. Mężczyzna nie sprawiał wrażenia pijanego, jednak ewidentnie opowiadał banialuki. Zaintrygowany Arlen postanowił zbadać tę sprawę. Po kilku tygodniach wszystko było jasne. To jednak prawda. Gatunek jednorogów istniał. Nieliczni, którzy je zdołali ujrzeć również opisywali je jako niesłychanie rącze oraz przebiegłe.

Venderowie

Populacja: 3028

Gospodarka

Gama towarów produkowanych przez kraj Venderów była bardzo szeroka, dzięki szerokiemu spektrum zawodów, jakimi parał się lud. Liczni myśliwi i rybacy korzystali z dobrodziejstw natury ozywionej. Druidzi czasem zdradzali jakiś sekret pospólstwu. Botaniczne tajemnice gromadzili zielarze zbierając zioła. Były to zarówno rośliny lecznicze, przyprawy jak i takie,z których maście i napary poprawiały urodę. Pradawny bór otaczający osady był źródłem drewna. Drwale nauczyli rozpoznawać miejscowa drzewa wiedzieli także jaka jest twardość i elastyczność poszczególnych gatunków, co było bardzo przydatne rzemieślnikom. Z wyplutych przez morze bursztynów tworzono chętnie kupowaną przez kobiety biżuterię. Odkryto słodki przysmak produkowany przez dzikie pszczoły – miód. Złoża gliny i kamienia były opoką budownictwa. Powstawały ubrania szyte ze skór i płótna konopnego.

Powszechnie wiadomo, że im więcej pracy człowieka przy tworzeniu jakiegoś przedmiotu, tym bardziej on wartościowy. Stopniowo liczba ludzi, którzy przetwarzali towar zamiast go produkować zwiększała się. Wytwórcy broni, stolarze, garncarze, garbarze, jubilerzy i rzeźbiarze zakładali swoje warsztaty w samym centrum osady. Powszechnie uważano, że taka praca przynosi więcej bogactwa i prestiżu niż bycie prostym myśliwym.

Ludzi nie było dużo, a pracy sporo. Każdy młodzian mógł wybrać swój zawód. Na wszystko było zapotrzebowanie. Nikt nie narzekał na biedę.

Nauka i technologia

Eureka! Udało się! – ponoć te słowa wykrzyknął niegdyś młody wynalazca, dzisiaj już szklarz. Jego zakład nie nadąża z zamówieniami. Obecnie okna w swoich domostwach ma niewielki odsetek społeczności. Dosłownie parę domów. Rzemieślnik za nic nie chce zdradzić swojej tajemnicy. Zatrudnia tylko swoją rodzinę. Wielu zazdrości mu tego co dokonał, wielu ludzi szuka sposobu na stworzenie „niczego, które jest”.

Lokalizacja nieopodal morze oraz liczne jeziora doraźnie wpływają na jakość statków. Są coraz szybsze, wytrzymalsze i większe. Nie toną, mogą zabrać nawet 10 ludzi! Służą głównie do połowu ryb, rzadziej w celach transportowych. Największa wadą jest niestety konieczność wiosłowania. Na morzu często zdarzają się się silne wiatry. Tylko jak je wykorzystać? – głowią się żeglarze.

Kultura

Ogromna ilość składników: wszelakie ryby i mięsiwa, miód, zioła, grzyby, owoce i warzywa, doprowadziła do gwałtownego rozkwitu sztuki kulinarnej. Historycznym momentem było odkrycie fermentacji, dzięki której produkty spożywcze w iście magiczny sposób przemieniały się w alkohol. Zauważono także, iż ten wyrób nie tylko poprawia humor, ale także oczyszcza rany, zapobiegając chorobom. Picie trunków odbywa się najczęściej w towarzystwie. Dlatego też powstały pierwsze karczmy. Miejsca, gdzie się je, pije, tańczy i śpiewa przyciągają rzesze ludzi.

Odkrycie geograficzne

Statki pływające po wodach natrafiają często na wyspy. Czasem są to tylko wystające skały, jednak znaleziono również takie na których można by zamieszkać. Byłoby udogodnienie dla rybaków, którzy codziennie są zmuszeni odbywania dalekich podróży morskich w celu złapania upragnionego gatunku ryby.

Koniec!

Tłum zebrał się na placu przed siedzibą Katji. Była noc, mimo wielu pochodni nie sposób było dojrzeć kto dokładnie tam stoi. Było parę znanych twarzy: kilku kupców, jedyny szklarz, część Starszyzny. Zebrani ludzie niewątpliwie byli płaci męskiej, żadnych kobiet. Motłoch ciskał kamienie, obrażał, hałasował. Zaniepokojona Katja pod eskortą przybocznej straży wyszła im na spotkanie. Przeżyła szok. Przedstawicielem zgromadzonych był Drako – dowódca wojsk. Nastała cisza.


- To koniec! – krzyknął – koniec występowania przeciwko naturze. To mężczyzna jest tym, którego bogowie wybrali. To my powinniśmy rządzić, naszymi rodzinami i naszym krajem. Nie! Nie oznacza to, że kobiety są gorsze. Są dawczyniami życia. Powinny zajmować się domem i dziećmi, gdy mężczyźni pracują. Tak został stworzony ten świat i tak musi być. Koniec z tym obłędem! – ryknął i stojący za nim głośno mu zawtórowali – Ja, Drako zwany Młotem, oświadczam ci, że od dziś jesteśmy ludźmi niezależnymi i odchodzimy z tego świata wypaczenia i grzechu. Zresztą – jego ton stał się prześmiewczy – i tak tutaj nic nie ma. Nikt nie sprawuje tutaj władzy, tylko jakaś stara kobiecinka, której się wydaje, że wszystko jest w porządku. Moje ludzi obwołali mnie królem! A ciebie? Kto cię wybrał? Kto?!
Nie czekając na odpowiedź odwrócił się i odszedł razem z poplecznikami.

Przez 3 dni nie wiadomo było na czym stał świat. Prawie nikt nie pracował. Wszyscy gdzieś się spieszyli. Ludzie zabierali rodziny i porzucali domostwa. Często odchodził tylko mąż, zostawiając kobietą samą sobie. Wybuchały bójki. Dochodziło do kradzieży. Sprawców nie zdołano złapać. Gdy w końcu wszystko się nieco uspokoiło, do Katji doszedł raport o aktualnej sytuacji. Około tysiąca ludzi zgromadziło się w obozie na zachodzie. Szykują się do wymarszu. Obecnie rozważają czy wybrać północ czy południe. Mimo, że po stronie dotychczasowej przywódczyni pozostało dwa razy więcej ludzi, były to głównie kobiety i dzieci. Ponadto Drako zabrał ze sobą ponad połowę armii i najlepsze wyposażenie. Odeszła także część Starszyzny oraz znamienici rzemieślnicy. Katja musiała zdecydować co chce zrobić. Pozwolić żyć tym ludziom swoim życiem czy wręcz przeciwnie, wypowiedzieć im wojnę.
 
__________________
Nosce te ipsum.

Ostatnio edytowane przez Boreiro : 13-09-2013 o 20:26.
Boreiro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172