|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-04-2006, 23:26 | #31 |
Reputacja: 1 | Bergath, Krasnolud Władca Zwierząt Trzaskający ogień. Spokój cisza i miękkie futro Szczęściarza pod opuszkami palców. Dziwny napój, jaki przyniósł woźnica nie posmakował krasnoludowi. Co więcej, sprawił że po kilku łykach świat zaczął kręcić się w koło. Bergath odstąpił swoją część trunku towarzyszom, którzy widocznie bardziej rozkoszowali się napitkiem. Co rusz zewsząd słychać było grzmoty, lecz nie były one spowodowane gwałtownie pogorszającą się pogodą. To zjedzona przed chwilą fasola dawała o sobie znać. Szczęściarz zdecydowanie nie był w nastroju do rozmowy i szybko zasnął. Sytuacja była idealna wprost do myślenia, co też Bergath skwapliwie wykorzystał. Może był trochę za surowy w ocenie Svena? A może on chciał dobrze? W końcu nie szukał błysków a to mogło oznaczać, że ich nie pożądał. Musi mu się uważnie przyglądać, bo może okazać się naprawdę wartościowym kompanem. Wielki nos zgarbił się jeszcze bardziej niż zwykle, co działo się zawsze, gdy krasnolud rozważał jakiś zawiły problem bez pomocy swego zwierzęcego towarzysza. I skończyło się to jak zwykle… Odłożeniem decyzji do rana. Był zmęczony i zamierzał wyspać się tej nocy. Niech się lepiej strzeże ten, który chciałby go z niego wyrwać. |
09-04-2006, 00:49 | #32 |
Reputacja: 1 | Sven, człowiek, zwiadowca Za to Keerim mi płaci, a ja staram się solidnie zapracować na swoje pieniądze. Sven pociągnął łyk wina, popatrzył na woźnicę i odwracając się dorzucił Obejdę obóz, zobaczę czy wszystko w porządku. Po czym zanurzył sie w zaroślach. Wyszedł spory kawałek poza warty. Czuł nadal napięcie przy ognisku i chciał po prostu być sam. Obejrzał dokładnie okolicę i odetchnął swobodniej. |
09-04-2006, 12:04 | #33 |
Reputacja: 1 | Nikodem, Człowiek Adept Wojownik - To nasza praca, przyjacielu - odpowiedział woźnicy - póki nam za nią płacą, wykonujemy ją najlepiej, jak potrafimy. Nikodem jadł w ciszy, nie odzywając się za dużo, jak to zwykle z nim bywało. Tym razem zastanawiał się jednak nad poważaniejszymi sprawami, choć był zmęczomy i jego umysł nie pracował już tak sprawnie. Poza tym znienawidzony brud dawał mu się we znaki. Wolał nawet nie zdejmować ubrania, bojąc sie co pod nim zobaczy. Gdy Sven odszedł, stwierdził, że przydałoby się z kimś porozmawiać o dzisiejszeym wydarzeniu. - Mości Begathcie... - mruknął, spostrzegł jednak, że krasnolud zapadł już w głęboki sen. Tylko jego pierś poruszała się wraz z miarowym oddechem. Sięgnął więc do kubełka z wodą, przemył ręce, twarz i otulił się zakurzonym posłaniem, zasypiając niemal od razu, mimo nawału dręczących go myśli.
__________________ - Ciemna, druga strona jest ciemna! - Zamknij się Yoda i jedz swojego tosta. |
12-04-2006, 23:40 | #34 |
Reputacja: 1 | Las wokół obozu spał, jakby zmęczony wydarzeniami ostaniego dnia. Miedzy drzewami przemykał ruchliwy i nieuchwytny niczym cień Sven, Adept Zwiadowca. Zatrzymał się, rozejrzał. Wokół polany nie znalazł wielu tropów, najwyraźniej zwierzęta raczej omijały to miejsce... ciekawe dlaczego? Myśli zwiadowcy krążyły przez pewien czas wokół tego tematu. Idąc niemal odruchowo dał kroka nad miedzianym wężem polującym pewnie na małe gryzonie. Obóz otaczała bariera z kolczastych gałęzi wzniesiona przez pokolenia podróżujących tędy kupców, ale w barierze było kilka przejść. Sven, podchodząc do jednego z nich umyślnie przestał się skradać, wiedział że pilnuje jej strażnik z łukiem. - A, to ty... i jak? W lesie spokój? - strażnik spytał uprzejmie. Sven przyponiał sobie jego imię. Rokut, trzynastoletni zaledwie ork, choć już dorosły - orki dojrzwają tak samo jak żyją - szybko. Zwiadowca kiwnął tylko orkowi głową i bez słowa podszedł bezgłośnie do ogniska. Dorzucił kilka polan do żaru, buchnął ogień oświetlając towarzyszy. Bergath zwinięty w pozycji płodowej przypominał włochatą kulę, Nikodem zaś spał wyprostowany, jakby leżał w puchowym łożu a nie na posłaniu w środku lasu. Rozejrzał się jeszcze i sam położył się blisko ognia. Noce tu potrafiły być chłodne. Kilka godzin póżniej Świt był dla was taki sam od wielu już dni. Zawsze budziły was te same odgłosy. Karmienie i zaprzęganie huttaw, okrzyki woźniców, przekleństwa stażników - ten rozgardiasz obudziłby nawet największego śpiocha. Słońce jeszcze nie pojawiło się nad drzewami, ale było jasno, trochę chłodno, a mgła - która podniosła się z ziemi - okryła wysokim na dwa łokcie dywanem całe obozowisko. Jak dobrze pójdzie jeszcze dziś staniecie w kupieckim mieście Jerris. |
16-04-2006, 00:43 | #35 |
Reputacja: 1 | Bergath, Krasnolud Władca Zwierząt I tak jak wiele dni wcześniej Bergath nic sobie nie robił z ogarniającej go zewsząd wrzawy. Spał nadal. Kilka minut snu więcej a gdy cała karawana miała już wyruszać on dopiero wstawał. W kopalniach, gdy chciał się wyspać także musiał uodpornić się na wszelkie hałasy. Ponadto on nie miał nic do pakowania. Śniadanie było jego jedynym zmartwieniem, ale na szczęście mógł jeść idąc, z czego skrzętnie korzystał. W jakiś sobie tylko znany sposób, udało mu się dogadać z jednym strażnikiem i ten zawsze odkładał dla niego jedną porcję posiłku. Jak codziennie zresztą mała futrzana kulka przeżuwając wysunęła się na szpicę i tak ją uczył Sven zaczęła rozglądać się po okolicy. Nie był sam. Na ramieniu siedział szczęściarz, który ciekawie przyglądał się okolicy i pomny wczorajszego niebezpieczeństwa nerwowo węszył w poszukiwaniu choć najmniejszego zapachu który znamionowałby nadejście niebezpieczeństwa.
__________________ It`s not a vengance, It`s Punishment |
23-04-2006, 16:55 | #36 |
Reputacja: 1 | Kilka dni póżniej. Karawana dotarła do Jerris. Adepci rozproszyli się po mieście, by nigdy więcej nie spotkać się po raz drugi. Nigdy też o sobie nie usłyszeli, co było niechybnym znakiem że spoczęli gdzieś w bezimiennych mogiłach lub pożarci przez bestie. KONIEC. |