lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Justice League]Hero From The Valley (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/13350-justice-league-hero-from-the-valley.html)

Dragor 25-10-2013 18:36

Czaszka milczała jeszcze kilka chwil. W tym czasie Tadem skończył oporządzać konie i przysiadł się do ogniska.
- No dobra - odezwał się w końcu paladyn. - Kłóciliśmy się nie tylko o to jakim cudem pomyliliśmy drogę... ale moi towarzysze chcieli się poddać Mrocznemu. W moich oczach było to zaprzeczenie wszystkich ideałów, celu naszej wyprawy i przyczyny z jakiej w ogóle się zebraliśmy jako drużyna. No i... namówiłem ich, żeby dalej walczyć... Potem jak uciekliśmy i wpadliśmy prosto na Mrocznego, już wiedziałem co zrobiłem... Ja ich zabiłem. Ja sprowadziłem na nich śmierć zmuszając ich do dalszej walki.
Były rycerz zamilkł, a światełka w oczodołach czaszki stały się niemal niedostrzegalne.
- Przykro mi... - zaczął Tadem.
Wtedy konie zaczęły się szarpać liny którym były przywiązane do drzewa. Mag natomiast wstał i ruszył by je uspokoić.
"Coś" wstrzeliło z ciemności i powaliło Tadema na ziemię. Siła rozpędy sprawiła że stworzenie przeleciało na drugą stronę ogniska i pozostało tam szczerząc kły.
Dem wyglądał jak kaleka karykatura fauna obdartego z całego futra. miał nogi z cofniętym kolanem jak tylne nogi pociągowego zwierzęcia zakończone jaszczurzymi szponami rogata głowa wyposażona była w paszczę przywodzącą na myśl zębatą gębę pijawki. Przy niej z jakiegoś powodu były jeszcze dodatkowe żuwaczki poruszające się niespokojnie. Demona miał dwie pary rąk, przednie długie i silne, czteropalczaste, i drugie cofnięte na plecy kalekie i cienkie, sprawiające wrażenie niedorozwiniętych. Całości dopełniał ogon, o strzech elastycznych końcach poruszający się jak bicz i pewnie do tego służył.
Na granicy ciemności wyciągnięty na plecach leżał Tadem. Na jego piersi szybko rozprzestrzeniały się trzy czerwone pręgi. Potwór rozdarł nie tylko błękitne szaty, ale i kolczugę jaką mag nosił ukrytą pod ubraniem.

Highlander 25-10-2013 22:31

And if you put the time in he'll put you to the test
He's like the runnin' man, in his world more is less
And if you wanna test him best bring your best…

His World – Zebrahead

- Gówno prawda – zripostował mężczyzna o złotych włosach, z szybkością błyskawicy.
- Nakłoniłeś ich do tego żeby walczyli w słusznej sprawie. W sprawie, za którą warto było oddać życie. Na nic ich nie skazałeś, co najwyżej przełamałeś ich chwilę słabości. Pokazałeś im właściwą drogę! To wszystko. Może i zawiedliście, zrobiliście to żeby ratować kogoś innego. To godne pochwały. Cholera, gdybym tylko mógł, uścisnąłbym Twoją dłoń – wyraz twarzy bohatera z innego uniwersum ukazywał uznanie i ponurą determinację. Zdał sobie sprawę z tego, że źle ocenił tego człowieka. Że jego przeżycia mogły niesłusznie zabawić postrzeganie świata zgorzknieniem. Współczuł mu. Szczerze, a przy tym ledwie kontrolując natłok nowopowstałych emocji.
- Ale nie martw się, Eryku. Ja to naprawię. Dio jeszcze wszystko naprawi… – złożył paladynowi obietnicę dokładnie w momencie, w którym demon przypuścił swój atak. Planarny podróżnik znów zamocował czaszkę przy pasie. Wcześniejsze obrzydzenie Joestara minęło, teraz przyglądał się agresorowi w sposób analityczny. Jak student medycyny, który właśnie pokroił wnętrzności pechowej żaby.
- Godzina Mocy! - Deklaracja i nagłe oddalenie. Eksplozja otumaniającej wszystkie zmysły szarości, sięgającej początków świata. Dio wyrzucił siebie i czaszkę paladyna poza monotonny bieg sekund. Ruch ustał całkowicie. Liście przestały drgać na gałązkach. Skrzydła owadów zastygły, a karmazynowe strugi na klatce piersiowej młodego czarodzieja przestały się rozrastać. Joestar nie chciał rozciągać stworzonego efektu na młodzika. Nie tylko nie byłby on do niczego przydatny w swoim opłakanym stanie, ale mógł jeszcze utrudnić całą sprawę. Złotowłosy stał w miejscu, rozkoszując się całkowitą ciszą i kompletnym bezruchem. Opływał nimi. Nasiąkał.
- Czas się zatrzymał. Zdarzają się chwile, gdy chciałbym zostać tutaj na zawsze – wyznał cicho pozostałościom świętego człowieka. Następnie obszedł mięsną potworność dookoła i dokładnie ją przeskanował. Nie musiał się śpieszyć. Dokąd nie wchodził z niczym w interakcje, obciążenie wynikające z mocy było niewielkie. Sięgnął w głąb połaci szaty. Praktycznie znikąd, w jego dłoni pojawił się długi nóż. Jeden z wielu. Bardzo wielu. Jednak nie zaatakował. Chciał poznać historię tej abominacji. Może i przeczucie go myliło, ale gdyby okazało się, że to coś kiedyś było człowiekiem… wolał się upewnić przed skazaniem tej cielesnej aberracji na ostateczną i nieodwołalną śmierć.

Dragor 26-10-2013 21:05

To co Dio obaczył w przeszłości potwora to tylko ciemność i krew. Czasem przebijały się twarze jakiś ludzi, ale zawsze były wykrzywione grymasem krańcowego przerażenia. Im dalej patrzył tym więcej było krwi. Bohater niemal czuł dziką radość potwora gdy otaczały go ciała ludzi i zwierząt rozdartych na strzępy. Nie było wątpliwości, to stworzenie nigdy nie było człowiekiem.
Gdy wrócił do rzeczywistości usłyszał głos paladyna.
- Zatrzymałeś czas?! - słychać było że jest szokowany dokonaniem Hour-man'a. - To jedna z najpotężniejszych i najniebezpieczniejszych dziedzin magii! Nie znam nikogo, kto by się nią posługiwał! Zaprawdę, musisz być wielkich wojownikiem, skoro posiadasz taki dar. A wracając do maszkary. Zadźgasz go i tyle?

Highlander 26-10-2013 22:40

Wizja się skończyła, a czyniący przygotowania bohater czuł się znacznie lepiej mimo jej wywracających żołądek treści. Zrozumiał, że nie musi się ograniczać, hamować. Mógł sobie pozwolić na zagrania typowe dla płatnych zbirów z Gotham, bo jego przeciwnik nigdy nie był człowiekiem. Zszokowany głos wydobywający się z czaszki powitał z zadowoleniem. Przyjemnie łechtał jego ego. Lubił być podziwiany, o tak. Ta wada łączyła go z Boosterem.
- Uh. Można tak powiedzieć. No i nie jest to aktywne stosowanie magii wtajemniczeń. Nie wykonuję żadnych gestów, nie mamroczę wyrazów od tyłu jak jedna znajoma. Zmiana przychodzi całkiem naturalnie. Jeśli mam wystarczająco zasobów, moja wola zwyczajnie się manifestuje – uchylił rąbka tajemnicy, ale nie więcej. Paladyn nie potrzebował wiedzieć o Masce Minionych Wieków, czy o tym jak wywlekła pewnego angielskiego młodzieńca na drugą stronę, zmieniając go w coś więcej niż człowieka. Nadając mu siłę, szybkość i wytrzymałość. Ujawniając sekrety mijających godzin i czyniąc chodzącą anomalią. Joestar uniósł ostrze na wysokość oczu, precyzyjnie odmierzył odległość i cisnął bronią w bestię, celując w odcinek szyjny. Nóż przeleciał niemal całą odległość, jednak potem zaczął… zwalniać. Drastycznie, jakby poruszał się nie w powietrzu, ale w jakiejś gęstej i lepkiej cieczy. W końcu zatrzymał się całkowicie, zaledwie milimetr od powykrzywianych tkanek demona. Dio skinął głową i wyjął z rękawa kolejny ostry przedmiot. Obszedł abominację.

- Sekret polega na jak najmniejszej ilości interakcji z innymi żywymi wzorcami. Oczywiście, mógłbym go teraz pociąć na paski i wznowić bieg czasu. Ale byłoby to porównywalne z użyciem granatu… erm. Z użyciem katapulty do zabicia muchy. Może kiedy w końcu spotkamy się z Mrocznym. Ale nie wcześniej. Spójrz jednak na ten nóż. Gdy sekundy znowu ruszą, odzyska pęd, który mu nadałem. Tak naprawdę nigdy go nie stracił. Ten z resztą też nie – kolejny rzut, i następna śmiercionośna ozdoba znalazła się tuż przy potylicy bestii. Blondyn umieścił jeszcze dwa ostrza w ten sposób. Jedno w połowie kręgosłupa, drugie na wysokości miejsca, gdzie powinno znajdować się serce. Ocenił krytycznym wzrokiem swoją pracę, ale nie mógł się do niczego przyczepić.
- A tak? Tak wykorzystuję minimum surowców żeby osiągnąć jak najlepszy efekt. Zanim zacząłem, zbadałem szybkość z jaką to coś się porusza. Nawet gdyby wiedziało o nadlatujących nożach, nie zdążyłoby ich uniknąć. Zważ też na fakt, że umieściłem je pod kątami, które wzajemnie się zabezpieczają. Nie ma dokąd pójść i nawet nie zrozumie w jaki sposób zginął – czasowy wędrowiec oparł się beztrosko o pozbawione kolorów drzewo i dalej spoglądał w dal, na spetryfikowany świat. Potem, od niechcenia pstryknął palcami lewej dłoni. Czas ruszył z kopyta, wprowadzając zamarzniętą szatkownicę w ruch.

Dragor 27-10-2013 20:29

Czas ruszył z miejsca, a sztylety z impetem wbiły się w ciało bestii. Demon wydał z siebie gulgoczący ryk i rzucił się w bok w daremnej ucieczce przed bóle. W końcu padł na ziemię drąc ziemię pazurami wszystkich czterech łap. W końcu znieruchomiał.
- Uważaj - ostrzegł nagle paladyn. - Kiedyś odciąłem łeb czemuś podobnemu, a jeszcze zdołało niemal urwać mi ramię. A poza tematem, mag nam schodzi
Ostanie słowa były pod adresem leżącego na ziemi Tadema. Z miejsca w którym stał bohater wyglądał jak by nie oddychał.

Highlander 28-10-2013 23:05

- Tak, na to wygląda – mruknął kontroler czasu. Taki obrót spraw zdecydowanie mu się nie podobał, ale zdawał sobie sprawę, że zrzędzenie niczego teraz nie zmieni. Powykrzywiane, groteskowe cholerstwo okazało się zbyt szybkie dla ich barda – nie zdążył uniknąć wymierzonego mu ciosu. A patrząc na obecny stan dzieciaka, rany mogły się też okazać mordercze. Dio rzucił kątem oka na powalonego przeciwnika, to znowu na osobę, która go tu sprowadziła. Najpierw zbliżył się do aberracji. Nie chciał się bowiem narazić na potencjalny atak pozornie martwego wroga, gdy będzie zajmował się Tademem. Jego wzmocniony but opadł na rękojeść sztyletu wystającą z klatki piersiowej bestii. Zrobił to z siłą prasy przemysłowej, a dostarczony nacisk był wystarczający, żeby zarówno ostrze jak i podeszwa przebiły się na drugą stronę ciała, przerabiając wszystko po drodze w czarną papkę. Ciało wierzgnęło. Czasowiec wyjął stopę i z niesmakiem spojrzał na smolistą juchę zdobiącą teraz jego but. Szybkim krokiem ruszył w stronę rannego. Przykucnąwszy na jedno kolano, rozdarł palcami pozostałości kolczugi chcąc dokładnie oszacować zagrożenie wynikające z ran. Szkoda byłoby gdyby chłopak zginął tak głupią śmiercią...

Dragor 29-10-2013 00:23

Poczwara była zdecydowanie martwa. Na szczęście Tadem jednak żył. Gdy Dio go dotknął chłopak jęknął cicho i drgnął jak by chciał się odsunąć. Rany były głębokie i mocno krwawiły, ale zdawało cię że demon jedynie rozorał skórę na klatce piersiowej, ale nie zahaczył o żebra, ani o płuca pod nimi. Jeśli zatamować by krwawienie i utrzymać rany czyste nim się zagoją młody mag miał całkiem spore szanse na przeżycie.
Pytanie tylko kiedy się obudzi.

Highlander 29-10-2013 22:13

Był to jeden z tych niewielu momentów, gdzie złotowłosy musiał dokładnie pilnować samego siebie aby nie zrobić czegoś bardzo głupiego. Większość jego codziennych działań zasadzała się na zimnym pragmatyzmie. Na dokładnych wyliczeniach i kontrolowaniu otoczenia. Jednak życie prawie każdego z nadludzi w jego uniwersum usłano zupełnym chaosem - wydarzeniami, których nie dało się przewidzieć. Dlatego też Dio stanowił chodzący oksymoron. Miał jakieś tam bohaterskie zapędy, ale do losowości żywił skrytą niechęć. Wolał gdy wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Ale nie da się być przygotowanym na każdą ewentualność. Nawet Rycerz Gotham przyznał to nie raz. Gdyby życie stało się całkowicie przewidywalne, straciłoby swój smak. Smak? Ha! Obecnie Joestar czuł w ustach tylko nutę gorzkości, bo klatka piersiowa jego sojusznika przypominała sobą krojone salami. Albo inną klasykę horroru z lat 80tych.

- Nie wygląda to tak źle jak myślałem… powinien się wylizać – chyba starał się przekonać siebie, bardziej niż zmarłego paladyna. Bezkres oceanu za jego oczyma zalśnił ponownie. Woda do oczyszczenia ran zagotowała się w ciągu kilku sekund, potem równie szybko ostygła. Ważne było pozbycie się z niej bakterii. Potem Dio przypomniał sobie podstawy pierwszej pomocy, wpojone mu przez jego nauczycieli. Obmył szramy wodą, poczekał aż zainfekowana krew odpłynie. Docisnął improwizowany opatrunek z wyparzonych i wysuszonych na przyśpieszeniu fragmentów własnego stroju. Obwiązał. Wszystko po to, żeby zanegować dostęp temu, co obleśne. O ciała obce martwić się nie musiał, bo demon nie zostawił żadnych pamiątek w środku. Skończył. Potem dotknął pociętych pasemek palcami, zanim materiał zdążył się zabarwić od broczenia. Musiał przecież przyśpieszyć proces gojenia, bo nie zamierzał robić młodzikowi za pielęgniarkę przez następny tydzień.

Dragor 30-10-2013 00:13

Przez cały czas gdy Dio opatrywał towarzysza ten wielokrotnie się poruszył wydając z siebie przytłumione jęki. Przynajmniej nie był w śpiączce.
Tymczasem mrok zapadł nad górami i bohater mógł ujrzeć to co w jego świecie było rzadkością. Jasny pas galaktyki. Nie wiedział jedynie czy jest to Droga Mleczną, czy jakaś inna, nieznana gromada gwiazd.

Gdzieś w oddali zawył wilk. Za chwilę odpowiedziało mu kilka następnych głosów.
- Dzieci Bogini Księżyca śpiewają - powiedział martwy paladyn. - Pewnie wywęszyły padlinę. Lepiej odciągnij truchło poza światło, jeśli nie chcesz żeby podkradały się przez całą noc.
Zapowiadała się długa noc. Mag tymczasem zaczął się trząść i pocić. Wyglądało na to że ma gorączkę. Nic dziwnego z tak rozległymi obrażeniami. Na szczęście koce dalej leżały przy siodłach gotowe do użycia.

Highlander 30-10-2013 22:27

- Nie wpadłem na to. Coś tak powykrzywianego i wypaczonego? Zwierzęta naprawdę byłby w stanie to zjeść? Nie ryzykujący przy tym jakąś mistyczną mutacją albo chociaż poważnym zatruciem pokarmowym? – Dio nie bał się przyznać do niewiedzy. Tylko głupcy nie zadają pytań woląc tkwić w ciemności własnej głupoty. Mimo to, uważnie zlustrował czaszkę. Jakby spodziewając się, że ta może chcieć sobie z niego zakpić. Jednak brak mięśni i skóry dość skutecznie uniemożliwiał rozszyfrowanie nastawienia Eryka. Mimo wszystko, Czasowiec usłuchał rady, łapiąc za truchło i ciskając nim daleko w leśną gęstwinę. Groteskowy pocisk zniknął w mroku. Głuchy trzask łamanych gałęzi zaświadczył, że zatrzymał się na jakimś drzewie. Dio wrócił do ogniska i rozsiadł się po turecku. Spojrzał w niebo i przez dłuższą chwilę nie mówił nic, chłonąc kolejny już tego dnia widok.
- Nawet tutejsze demony bardzo różnią się od tych, które znam z domu. Nasze utkane są z wierzeń całej populacji. Jej lęków, oczekiwań, perwersyjnych i wyuzdanych pragnień. Zamanifestowane grzechy o ludzkim kształcie. Żądza, duma, zazdrość i tym podobne rzeczy. Ale te tutaj… to po prostu prymitywne bryły mięsa. Nie poddają się klasyfikacji. Chcą tylko mordować – stało się jasne, że tok myślowy Joestara mocno kontrastował z pięknem nieboskłonu. Blondyn zdecydował się przerwać swój grobowy wykład i zatroszczyć o dobre zdrowie Tadema. Dźwignął się z ziemi, ruszając ku kocom.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:35.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172