Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2013, 16:18   #11
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Bo chyba już nie chcę wierzyć w to wszystko
Tylko nie wiem czy ułudę czy rzeczywistość
Odsuwam blisko, daleko, zero pewności
słyszę szuranie przy ścianie, mam gości


Przenikliwy chłód wstrząsał jej ciałem. Skóra była wręcz twarda i wyschnięta. Znikąd żadnego źródła ciepła. Okropny ból wwiercał się w skronie i tył czaszki. Bała się otworzyć oczu, aby nie oślepnąć. Czy to w ogóle możliwe? - pytała samą siebie.
Znała ten stan doskonale, ale tym razem coś było inaczej.

Zapach był inny. Drażniący, chemiczny smród środków do dezynfekcji, przyprawiał ją o mdłości i konwulsje żołądka. Ostatkiem siły woli powstrzymała torsje.


(...)
Wciąż słyszę szuranie, drapanie, litości
(...)



Łóżko była twarde, zimne i bardzo nieprzyjemne w dotyku. Wykrochmalone prześcieradło miało powierzchnie, jak papier ścierny. Korciło ją aby nie zobaczyć, czy nie ma przypadkiem otarć na skórze, ale bała się spojrzeć na świat wypełniony jasnym światłem.
Pod powiekami jej mózg urządzał sobie pokaz slajdów. Serie obrazów wypełniały jej myśli. Znała te obrazy, gdyż już je kiedyś widziała. Nie była jednak w stanie pojąć ich sensu i przesłania. Potworny ból ściskał jej skronie i pulsował niczym żywy twór. Czuła się bezradna i całkowicie bezwolna. Strach dławił ją i zaciskał się na szyi. Miała nierówny, urywany oddech. Lęk paraliżował i wydobywał na wierzch wszystkie kompleksy i ukryte głęboko w zakamarkach podświadomości obawy i fobie.



Ostatniej nocy też zabrakło ciepła
Obstawiałeś orła i znów wypadła reszka
Wyłeś, kopałeś, chciałeś wzywać pomocy
Ale jakby ktoś odłączył aparat mowy

A jedyny dialog jaki mogłeś prowadzić
To dyskurs między własnymi myślami
Każda z nich kłuła argumentami
Jak bardzo zły jesteś, jak bardzo przegrany

Piekielne stany i wewnętrzne Pandemonium
Biegnij znów w wyłom, wszyscy do wyłomu
Raz jeszcze uderz w dzwony na wieży
Co patrzy w miasto i okna szczerzy

W zachwycie nad dziełem niemego Boga
Nienawiści złoża nie zostaną wyczerpane
Gdy gardzisz sobą i słońcem nad ranem
Co wstaje gdy tracisz pod nogami fundament



- Już dobrze maleńka - usłyszała ciepły, kobiecy głos.
Delikatna dłoń pogłaskała ją po policzku. Ta sama dłoń naciągnęła na nią ciepły koc. W momencie dreszcze ustąpiły i ogarnęła ją kojąca fala ciepła.

Sen miała płytki, urywany. Senne mary mieszały się jej z rzeczywistością, a ta z kolei z serią wspomnień, których nie było. Nikt ich nie pamiętał poza nią. Powracające obrazy, jak w śnie szaleńca, nie dawały jej spokoju. Dręczyły i powracały niczym fale oceanu.
O pani Newman śpi - usłyszała męski głos.
- Tak. Niech pan jej nie budzi, proszę. Dopiero co zasnęła. Jestem jej przyjaciółką i może mi pan wszystko powiedzieć.
- Dobrze. To może nawet lepiej. Jej stan jest już dobry, ale przez kilka najbliższych godzin może mieć jeszcze zawroty głowy i nudności. Niech pani zatroszczy się o przyjaciółkę, bo styl życia jaki prowadzi jest bardzo wyniszczający. Leki i alkohol to nie jest dobra mieszanka. Ja rozumiem pewne okoliczności, ale to naprawdę nie jest sposób radzenia sobie z trudnościami. On potrzebuje teraz spokoju i wypoczynku.
- Tak ostatnio miała trudne chwile. Ja się nią zajmę, proszę być spokojnym.


Obudziła się w swoim pokoju. Nocna lampka dawał miłe, ciepłe światło. Tuż obok niej stał kubek z gorącą i cudownie pachnąca herbatą. Na fotelu ustawiony przy łóżku siedziała Pat i czytała jakieś kolorowe pisemko.
- O już nie śpisz - ucieszyła się - To dobrze. Napij się - wskazała głową parujący kubek - Dopiero, co zaparzyłam. Dobrze ci to zrobi. Musisz szybko dojść do siebie i będziemy musiały poważnie pogadać.
Susan ogarnęło przerażenie. Bała się odezwać, a serce waliło jej jak szalone. Najwyraźniej jej twarz musiała także pokazać te emocje, gdyż Pat w momencie doskoczyła do przyjaciółki i przytuliła ją mocno.
- Nie bój się - szepnęła - Już jesteś bezpieczna. To twój pokój, nie bój się. Jestem przy tobie. Wszystko będzie dobrze.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 29-11-2013, 17:27   #12
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Susan zamrugała kilka razy.

To już było. Jakieś pieprzone deja-vu, zawirowania czasoprzestrzenne, policję temporalną trzeba będzie wezwać, czy inny dzień świstaka? A gdzie są sreberka?
Z trudem powstrzymała automatyczny ciąg obrazów-skojarzeń, który pojawiał się jej w mózgu.
Odchrząknęła.
- Urżnęłam się w przyczepie na zdjęciach, tak? – dopytała Pati.
- Oględnie mówiąc - odparła lekko zdziwiona Patie - Wszystko w porządku? Kiepsko wyglądasz. Połóż się. Może coś ci podać. Mów śmiało, po to tu jestem.
- Nie, nie, kaca trzeba rozruszać, znam się na tym
- powiedziała Susana, wstając. Podłoga bujała się, jak na jachcie. Jak czegoś nie zrobi, to się będzie przez najbliższe sto lat budziła tak codziennie… - Dość użalania się nad sobą, to tylko dołuje człowieka.

Pat była wyraźnie skonsternowana. Przez kilka chwil nie wiedziała, co ma zrobić, Z głupią miną obserwowała, jak jej przyjaciółka chodzi po pokoju i czegoś szuka. Najpierw odnalazła telefon i przez chwilę czegoś w nim szukała. Następnie chwyciła swój laptop i komputer. Rezultat poszukiwań najwyraźniej jej nie zadowolił, gdyż w końcu usiadła zmęczona na łóżku. Oczywiście, połączeń do Pati i Kevina nie było, zdjęcia ciągle przedstawiły jakie makabryczne lalki. Ani jednej fotki Lilly. Powinna się była tego spodziewać… Ale musiała sprawdzić. Jak nie odzyska panowania nad swoim życiem, to zwariuje. Czy już zwariowała? Jak człowiek nie potrafi rozróżnić rzeczywistości i ułudy to musi być szalony, prawda? Czuła się słaba i obolała, jakby przez cała noc z kimś walczyła, lub szamotała się. Ból w skroniach nadal był obecny, choć zdecydowanie zelżał, to jednak nadal był dokuczliwy, pulsował, i nie pozwalał się skupić. Rzeczywistość wokół była jak najbardziej prawdziwa, realna i fizycznie namacalna, ale Susan wiedziała, że coś jest nie w porządku. Czy może raczej nic nie jest w porządku. Próbowała poukładać sobie to wszystko w głowie, ale im intensywnie o tym myślała, tym większy odczuwała ból. Na domiar złego obrazy ze snu, co i rusz powracały do niej w postaci błysków pod powiekami. Potarła skronie dłońmi.

Patie w końcu usiadła przy niej i lekko przestraszona zapytała:
- Sus, jak się czujesz? Lekarz mówił, że po przebudzeniu możesz się dziwnie zachowywać, że możesz mieć zaniki pamięci, ale to… Co ci jest moja droga? Jak ci mogę pomóc?
Susan myślała gorączkowo. Najprostsze - najbardziej kuszące - wydawało się opowiedzenie przyjaciółce ostatnich zdarzeń. Ufała Pati, ale wiedziała też, że tamta jest nakręcona przez opowieści lekarza i pewnie weźmie rewelacje Susan jako objaw stresu, leków, alkoholu i niechęci do jej związku z Kevinem. “Pomyśli, że zwariowałam. W końcu sama tego się boję… Trzeba poszukać czegoś, co rozbije te wszystkie ułudy. Bo jeśli założę, że jednak nie zwariowałam, to najprawdopodobniej jestem teraz nieprzytomna. Albo w tej przyczepie, albo w szpitalu, albo w klinice… Musze ustalić, co jest realne, co nie.” Myślenie bolało. I choć wolałaby wrócić do łóżka i przespać ten cały koszmar, to wiedziała, ze musi zacząć działać.

Spojrzała na przyjaciółkę z czułością.
- Lekarz trochę przesadził - powiedziała. - Dziękuję, że się tak mną zajmujesz, ale czuję sie już dobrze. I uwierz mi kochana - nie mam nic do Ciebie i Kevina.
- Tak, mam prośbę. Wezmę prysznic, a potem zawieziesz mnie w jedno miejsce, dobrze? Nie chcę teraz prowadzić.
- Lekarz mówił, że lepiej żebyś odpoczęła kilka dni.
- odparła nadal lekko niepewna siebie Pat - A dokąd chcesz jechać?
- Lekarze mają tendencję do przesadzania
- powiedziała lekko. - Wiesz, jak to jest… Zanim... to wszystko się zadziało, byłam w klinice, podejrzewałam, że jestem w ciąży. Miałam mieć robione usg, chcę sprawdzić wyniki - Susan starała sie zamieścić maksymalnie wiele prawdy - hm, wspomnień, które uważała za prawdziwe - w swojej wypowiedzi. - Nie pamiętam, jak stamtąd wychodziłam. Zawieziesz mnie?
- W ciąży?
- zapiszczała Pat, a jej oczy zaświeciły się jak diamenty - Z kim? Od kiedy wiesz? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? - przyjaciółka zasypała Susan serią pytań.
- No właśnie nie wiem - Susan uśmiechnęła się blado. - Muszę sprawdzić wyniki.
- Ale masz podejrzenia, tak? To kto będzie tatusiem?
- podniecenie Pat rosło z każdą chwilą. Cieszyła się, jakby to ona spodziewała się dziecka. I jakby w ogóle do niej nie docierało, kto może być potencjalnym kandydatem na ojca. Reakcja przyjaciółki z każdą chwilą coraz bardziej przerażała Susan.
- Wyluzuj, to nic pewnego - mruknęła. - Masz samochód? Po zerwaniu z Kevinem... no wiesz... zabalowałam trochę. Klin klinem, rozumiesz. Raczej będę samotną matką. Jeśli wogóle. Poczekasz chwile? Wezmę prysznic i się ogarnę.

Patie przygasła momentalnie i posmutniała. Na pytanie o samochód tylko pokiwała głową.
Gdy Susan stała już w drzwiach łazienki, Pat powiedziała jeszcze:
- Nie myślałam, że z ciebie taka niegrzeczna dziewczynka. Zawsze taka cicha i spokojna, a tu takie rzeczy. Dlaczego mnie nie zabrałaś ze sobą na taką imprezkę?

Susan mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi i zamknęła się w łazience. Spojrzała w lustro. Nie wyglądała dobrze. Żeby być szczerą – wyglądała koszmarnie. Jak trup w prosektorium. Wzdrygnęła się gwałtownie, co za kretyńskie skojarzenia. Zajrzała sobie w oczy, szukając śladów szaleństwa. Nie zobaczyła nic szczególnego. Może jednak nie zwariowała? Czy to widać na twarzy? Z drugiej strony – czy jak ktoś wariuje, to ma tego świadomość? Chyba nie wie.. a ona wiedziała.
Wzięła prysznic, a potem spróbowała nadać sobie bardziej „żywy” wygląd – cos tam udało się zamaskować makijażem, ale ciągle nie wyglądała jak okaz zdrowia. Ale przynajmniej nie straszyła.
Przeszła do sypialni i ubrała się.
- Jedziemy? – pogoniła Pati.

Zeszła do samochodu, choć przyjaciółka marudziła, że w jej stanie, po lekach, alkoholu i jeszcze w dodatku „przy nadziei” (jakiej nadziei, do jasnej cholery?!) powinna bardziej o siebie dbać, lepiej jeść i dużo odpoczywać, lekarze mówili, ze może mieć zawroty głowy, i mdłości, ojej, skąd będzie wiedziała, czy to po zasłabnięciu, czy od dzidziusia?
Życie Pati (Susana by ją w końcu udusiła, bez dwóch zdań) uratował telefon od agenta. Dopytywało jej zdrowie i przypominała o spotkaniu z Lily Cole następnego dnia. Susana dopytała o przebieg wczorajszych wydarzeń – i, niestety – uzyskała powtórkę wcześniejszej relacji.
Agent się rozłączył, więc Susana – szybko, żeby troskliwość Pati znów nie wezbrała nieprzerwaną falą – zadzwoniła do Melody. Rozmawiały przez cała drogę do kliniki, asystentka też potwierdziła wersję o awanturze na planie i lekowo - alkoholowej zapaści.

- No, jesteśmy – powiedziała Pati. – To tutaj, prawda?
Susana spojrzała na znajome wejście i poczułam jak zalewa ją ogromny strach. Bała się, sam nie wiedziała, co jest źródłem tego lęku. Poczuła irracjonalną potrzebę, żeby uciec spod kliniki, nie wchodzić do środka, poprosić Pati, żeby zabrała ją do domu. Jednocześnie, gdzieś w brzuchu, w macicy, poczuła znowu jakiś ruch, jakby kopnięcie maleńkiej nóżki – to też było irracjonalne, jeśli nawet jest w ciąży, to dużo za wcześnie, żeby czuć ruchy płodu… Nie wiedziała, czy Billy ostrzega ją przed niebezpieczeństwem, czy raczej popędza, żeby już wchodziła. Głupoty, jaki Billy. Przełknęła ślinę i podjęła decyzję.
- Tutaj. Wchodzimy.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 02-12-2013, 21:07   #13
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. Jej stopy uderzył o ulicę, niczym tytanowe podpory. Huk był potężny i niósł się echem zapewne na wiele mil. Susan spojrzała na swoje stopy, a potem wokół na wszystkich ludzi i przede wszystkim na swoją przyjaciółkę.
Ani Pat, ani nikt wokół nic nie usłyszał. Wszyscy zachowywali się normalnie.

To jedynie jej zmysły robiły jej kolejnego psikusa.

To strach. To jej serce tak głośno bije. Jej i małego Billa.

Kobiety zbliżyły się do drzwi, które rozsunęły się przed nimi niczym uprzejmy służący. Zapach środków dezynfekcyjnych uderzył w nozdrza Susan. Zakręciło się jej w głowie, a pod powiekami pojawiła się seria znajomych obrazów.

Samotna kobieta stała na moście, a jej długa suknię targał wzmagający się wiatr. Woda poniżej była jednak spokojna i czysta. Tak czysta, że widać było doskonale dno. Pokrywały je gładkie kamienie, które lśniły w blasku ostatnich promieni, zachodzącego słońca.
Kobieta opierała się o barierkę, a jej serce przepełniał strach i nieprzebrany smutek. Susan czuła jej emocje, tak jakby były jej własnymi.
Po obu stronach rzeki ciągnął się las i choć ścieżki prowadzące do mostu były niemal identyczne, to Susan miała świadomość, że każda z nich prowadzi w zupełnie inne miejsce.
Samotna kobieta spoglądała to w jedną, to w drugą stronę.


- Dzień dobry - powiedziała Pat - Moja przyjaciółka robiła ponoć u państwa badanie USG i chciała zapytać o wynik.
- A jak przyjaciółka ma na imię? - spytała pielęgniarka.
- Susan Newman - odpowiedziała już sama za siebie Sus.
- Proszę chwileczkę zaczekać. Muszę sprawdzić w kartotece.
Pielęgniarka usiadła do komputera, a Pat poprowadziła Susan na stojące pod ścianą krzesła.
- Wszystko w porządku? - zapytała przestraszona - Strasznie wyglądasz. Mówiłam, żeby zostać w domu. Jednak cię rozumiem. Jak faktycznie jesteś w ciąży, to lepiej to wiedzieć wcześniej.
Susan tylko kiwnęła głową w odpowiedzi i starała się skupić na pielęgniarce siedzącej na przeciwko. Czuła, że lada chwila znowu zemdleje. Ze wszystkich sił starała się utrzymać świadomość, aby doczekać chwili, gdy zostanie podany wynik padania.

Przez ciemny, cuchnący wilgocią korytarz szły one. Jeden za drugim, niczym jakaś koszmarna armia, prosto z piekła. Wszystkie pokryte burym futrem. Z czerwonymi oczami i długimi, obleśnymi ogonami. Ich nieprzerwana fala płynęła poprzez korytarz, niczym podziemna rzeka.
Wszystkie szły w jedno i to samo miejsce.
Do niecki wypełnionej wodą, która pokrywał tłusty szlam. W tej kałuży leżało ciało kobiety. Ciało Susan. Szczury wpełzały na nią i gryzły jej puchnące i sine ciało. Jeden po drugim wgryzał się w nią i szarpał nadgniłe mięso.
Twarz kobiety pozbawiona była oczu, a zamiast nich wyzierały dwie krwiste dziury. MImo to na ustach gościł pełen satysfakcji uśmiech. Szczury wgryzały się w ręce, uda i brzuch. Ich pragnienie krwi i mięsa nie miało granic. Gdy w końcu jeden z nich dostał się do wnętrzności, szczury zapiszczały szaleńczo i wszystkie ruszyły w kierunku skąd dobiegał zapach świeżej krwi.


- Pani Newman - zawołała pielęgniarka - Faktycznie było przeprowadzone badanie. Jeżeli pani sobie życzy, to mogę wydrukować wyniki.
- Tak - wyszeptała Susan. Jej powieki zamknęły się i ogarnęła ją ciemność.


The prison of mirrors... we can't see,
Yet trapped we are... by its reflection,
It sees all fear and watches our downfall,
It will rip all lies and pride from the soul.
Xasthur - Prison Of Mirrors


Zanim nastąpiło przebudzenie, zanim Susan otworzyła oczy już wiedziała, gdzie jest i co się będzie działo.
Otaczały ją znajome zapachy. Czuła miękkość materaca na którym leżała oraz tak dobrze znany dotyk ciepłego koca. Była w domu i była bezpieczna. A przynajmniej tak się czuła. Strach, ból i lęk minęły. Przyjemny zapach herbaty wypełniał pokój, a tuż obok łóżka siedziała jej przyjaciółka.

Który to już raz ma miejsce to samo przebudzenie?
Czy tak już będzie zawsze? Pieprzony dzień świstaka.

Z jej świadomością i postrzeganiem rzeczywistości było coś nie w porządku. Niby normalnie, ale w pewnym momencie wszystko się urywa i zaczyna od początku.
To klinika była tym miejscem, momentem, gdzie rzeczywistość traciła swoje realne granice i przeistaczała się w jakiś koszmarny, powtarzający się nieustannie sen.

Czy tam znajdują się podpowiedź co jest z nią nie w porządku?

Blokada jest jest jednak tak silna, że nie potrafi jej teraz przebić. Coś ją w tym miejscu zatrzymuje i cofa do punktu wyjścia.

Czy jeżeli pozwoli, aby czas płynął dalej to wszystko wróci do normy? A jeśli tak to czym będzie owa norma?
Nie znała się na psychologii, ani tym bardziej na psychiatrii, ale zawsze żyła w przekonaniu, że wariaci, szaleńcy i psychicznie chorzy nie są świadomi swych ułomności. Teraz jednak okazuje się, że może być inaczej. Poczucie dysonansu między własnym “ja”, a postrzeganym światem było okropne, bolesne i niezmiernie ciężkie do zrozumienia i zaakceptowania. Brak tej świadomości byłby błogosławieństwem. Niestety to nie było jej dane.
Teraz będzie musiała się jakoś odnaleźć w tym wszystkim, albo popaść w stan kompletnego odrętwienia i pozwolić, aby to inni działali za nią.

Pytanie tylko, czy ci inni ludzie będą chcieli jej pomóc?
Czy odizolowanie, silne leki i grupowa terapia przywrócą jej jedność ze światem i pozwolą normalnie żyć?



Te wszystkie myśli zaatakowały świadomość Susan w jednej sekundzie, tuż po przebudzeniu. Siedząca obok Pat, patrzyła na przyjaciółkę z niepokojem, czy wręcz strachem.
- O już nie śpisz - powiedziała, siląc się na miły uśmiech. - To dobrze. Napij się - wskazała głową parujący kubek - Dopiero, co zaparzyłam. Dobrze ci to zrobi. Musisz szybko dojść do siebie i będziemy musiały poważnie pogadać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 14-12-2013, 23:55   #14
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Susan spojrzała na przyjaciółkę i zaczęła histerycznie płakać. Poczucie osaczenia i bezradności narastało, wiedziała, że juz nigdy nie wydostanie się z tej pułapki, będzie budzić się tu codziennie, codziennie, przez najbliższe dni, lata, wieki.. aż w końcu zwariuje, nie, wcześniej zwariuje, ile czasu jej mózg to wytrzyma?!
Przypomniała sobie wizje, kobietę na moście, dwie drogi.. czyli jednak miała jakiś wybór? Ale jaki? Sądziła, ze jak trafi do kliniki wszystko się wyjaśni, ale wyglądało, ze to właśnie klinika zakrzywia rzeczywistość, ale jak? Przecież trafiła tam po zdjęciach, po telefonie od Pati. Opanuj się Susan! Nie ma czegoś takiego jak „zakrzywienie rzeczywistości”, filmów się naoglądałaś!
Poczucie rozbicia narastało, Susan skuliła się łkając rozpaczliwie.

Pattie wstała z fotela i usiadła obok przyjaciółki. Bez słowa objęła ją ramieniem i przytuliła mocno do siebie. W tym jednym momencie Susan poczuła namiastkę bezpieczeństwa, ciepła i miłości, a przede wszystkim nadziei.
Patie może była głupkowatą modelką, ale była też jej przyjaciółką, najbliższą osobą na świecie i w tym momencie dało się to poczuć.
Patie nie miała wielu szkół, ani zbyt wiele w głowie, ale w tej chwili jej życiowa mądrość wzięła górę na wszystkim innym. Przyjaciółka nie naciskała, nie dopytywała, nie nalegała. Wiedziała, że Sus sama zacznie mówić jeżeli tylko poczuje tylko taką potrzebę. Teraz najważniejsze było, aby poczuła się bezpiecznie i choć przez chwilę zapomniała o problemach.

- Pati - wykrztusiła w końcu Susan - Tak strasznie się wszystko popieprzyło. Nie wiem, zupełnie nie wiem, co mam robić…
Pati przez chwilę milczała. Mocniej przytuliła przyjaciółkę i szepnęła jej do ucha.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Pomogę ci. Razem damy radę. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie ma się czym martwić, nic wielkiego się nie stało, na szczęście. Jeszcze razem zwojujemy świat, mówię ci. Teraz połóż się i odpocznij. Sen ci dobrze zrobi.

Susan zaczęła płakać jeszcze bardziej. Pati była taka kochana, ale nic nie rozumiała…
- Nie będzie… coś się popieprzyło. Z czasem. - spojrzała nagle na Pati, z dziwnym natężeniem wypisanym na twarzy. - Pamiętasz, co robiłaś wczoraj rano?
- Z czasem? - zdziwiła się Pati - Jasne, że pamiętam. Dlaczego mam nie pamiętać. Nie martw się kochana. Doktor mówił, że możesz mieć problemy z pamięcią. Ponoć to normalne w takich przypadkach. Powiedział, że dzień, czy dwa i wszystko wróci do normy. Głowa do maleńka. Połóż się, odpocznij, spróbuj zasnąć. Ja tu będę cały czas przy tobie.
- Powiedz - poprosiła Susan. - To mnie uspokoi.
- Co mam powiedzieć?
- Co robiłaś wczoraj rano.
- Ja… Wstałam rano - zaczęła Patie - zjadłam śniadanie w tej małej kafejce, co ci ją ostatnio pokazywałam. Mają tam świetne cappuccino i przystojnych kelnerów. Potem byłam na jednym castingu. Później poszłam na zakupy. Kupiłam taką śliczną sukienkę. Pokaże ci później. Potem był obiad z… - Patie zawiesiła głos i przez chwilę milczała - z takim przystojnym gościem - zakończyła po namyśle - A potem pojechałam do domu. Prysznic i szybciutko na siłownię. O formę trzeba dbać. Godzinka na bieżni i troszkę pracy nad mięśniami ramion i do sauny. Po siłowni to już tylko w domku siedziałam przed telewizorem. Wiesz seriali kilka obejrzałam, trochę na Fashion TV i takie tam pykanie kanałami. Nic wielkiego. Na kolację zamówiłam chińczyka i to chyba tyle.
Patie spojrzała na przyjaciółkę i czekała na jej reakcję. Pytanie o to, jak spędziła
wczorajszy dzień wyraźnie traktowała jako dziwną fanaberię, ale nie zamierzała denerwować przyjaciółki i odpowiedziała na to, jakże nietypowe pytanie.

- Pamiętam co innego - Susan westchnęła. - Pewnie pomyślisz, że zwariowałam, ale pamiętam co innego. Zadzwoniłaś do mnie, miałaś iść na casting, ale nie poszłaś, bo ten.. przystojny gość cię pobił. Byłam u ciebie. Tylko casting się zgadza. - potrząsnęła głową, zrezygnowana - To wszystko nie ma sensu.
- Doktor mówił, że możesz mieć problemy z pamięcią. Mówił, że to normalne. Może jak byłaś nieprzytomna, to coś ci się śniło, czy wydawało, czy co tam się robi z człowiekiem, jak jest nieprzytomny.
- Budzę się tu trzeci raz… To się nigdy nie skończy, wiesz?
- Sus, proszę nie panikuj. Jak chcesz mogę zadzwonić po doktora. Całkiem niezły z niego przystojniak. Powinien ci się spodobać. Może on cię uspokoi, a jak trzeba to da jakieś leki. Chcesz?
Susan pokręciła głową. Pati widziała, że jest smutna, ale zupełnie spokojna.

- Pamiętasz klinikę na 24 Belvedere St.
- Tam jest klinika patologii ciąży? - spytała Patie.
- Tak. Byłam tam na usg. Myślałam, że jestem w ciąży.
- Ty? W ciąży? Z kim? - koszmarne uczucie powróciło. Kolejne deja-vu, kolejna powtórka, te same gesty, słowa, ten sam ton. To była jak jakaś przeklęta mantra, która wwiercała się jej w głowę. Odgoniła skojarzenia. Żyjemy tu i teraz.
- Sprawdzałam, może to coś innego, stres, miesiączka mi się przesunęła, rozumiesz. Powinna tam być moja karta, z wynikami badań. Będziesz taka kochana i przywieziesz mi? Napiszę ci upoważnienie do odbioru dokumentacji medycznej.
- Nie ma sprawy - powiedziała Pati - Pojadę tam z samego rana. Powiedz mi tylko kto może być szczęśliwym tatusiem?
Patie znowu nie wytrzymała i zadała nurtujące ją pytanie.
- Dziś, muszę to wiedzieć dziś - naciskała Susan. - To było one night stand. Nic ważnego.
- Będzie ważne, jak się okaże że masz w sobie małego dzidziusia. - uśmiechnęła się radośnie, jakby faktycznie było się z czego śmiać lub cieszyć. - Tylko teraz jest już dość późno, nie wiem czy oni będą jeszcze pracować. Musiałabym już jechać, a nie mogę cię tak zostawić. Jesteś zbyt słaba jeszcze. Poczekajmy z tym do jutra. Dobrze?
- Kochana, ty byś mogła czekać z czymś takim do jutra? Zwariuję z niepewności! - zagrała na nucie, która powinna być bliska Patie - Oni działają całodobowo, a ja się już dobrze czuję.

Przyjaciółka zamyśliła się i widać było, że jest rozdarta między obowiązkiem pozostanie przy Susan, a spełnieniem jej prośby i własną ciekawością. Po chwili namysłu powiedziała:
- Skoczę do apteki po test. Sprawdzimy tu w domu. A jutro pojadę do kliniki. Może tak być? Wolałbym nie spuszczać cię z oka.
- A jak to nie ciąża, a mięśniak? Albo coś innego, równie paskudnego? Ciąża pozamaciczna? Musisz iść, poproszę Melody, ona ze mną posiedzi.
To był strzał w dziesiątkę. Pat uległa. Widać to było po jej reakcji. Opuściła głowę, a jej twarz nabrała grobowego wręcz wyrazu.
- Dobrze. Idę się ubierać, a ty napisz to upoważnienie. Wrócę tak szybko, jak się da.
Susan ucałowała przyjaciółke i ta wyszła.


Czekanie to chyba najgorszy ze stanów, jakie mogą spotkać człowieka. Czekanie wiąże się z bezradnością, stagnacją i ciągłymi nerwami i natrętną gonitwą myśli. Nie inaczej było z Susan. Ledwo zamknęły się drzwi za jej przyjaciółką, znana pani fotograf zaczęła chodzić nerwowo po pokoju. Lada chwila powinno się wszystko wyjaśnić. A przynajmniej taką miała nadzieję.

Minęło półgodziny, trzy kwadranse, godzina i nic. Cisza.
Nie wytrzymała, złapała za komórkę i wybrała numer Pat. Kolejne sygnały czekania, były jak pchnięcia rozgrzanego noża prosto w brzuch. Serce Susan waliło, jak młotem. W głowie miała najgorsze myśli i perspektywy rozwoju wydarzeń. Do kliniki z jej mieszkania było samochodem około 20-30 minut. Pat powinna już jechać do niej z powrotem. Kolejne buczenia oznaczające oczekiwanie na połączenie i dalej nic.
Co się do cholery dzieje? Kolejne dźwięki i dalej nic. W końcu połączenie zostało przerwane. Nie udało się.

Susan poczuła, że szczękają jej zęby. Bez Pati czuła się samotna i bezbronna. Zagubiona. Spokojnie, spokojnie..,. głupie zakłócenia na linii, próbowała przekonać samą siebie. Bezskutecznie. Obraz rozbitego samochodu Pati, jej ciała rozciągniętego na jezdni, w kałuży krwi, porzuconej komórki, ciągle dzwoniącej, z rozbitą szybką wyświetlacza, nie chciał opuścić jej mózgu.

Żeby czymś zająć umysł włączyła laptopa, puściła ściąganie poczty i zaczęła przeglądać lokalne portale informacyjne. Potem przeszła na portale plotkarskie.
Na szczęście nie znalazła nic o wypadku. Pati była dość popularna w świecie modelingu dziennikarskie hieny by natychmiast wyśledziły jej wypadek. Na jej, Susan, szczęście, tym razem. Brak jakichkolwiek informacji nieco przywrócił ją do równowagi.
W popularnym portalu plotkarskim znalazła krótką notkę o tym, że wschodząca gwiazda fotografii reklamowej skompromitowała się na sesji z Lily Cole. Jak pisał dziennikarz “wiemy z dobrze poinformowanych źródeł, że panna Newman ostro przesadziła z alkoholem, a być może i narkotykami, które jak wszyscy wiemy są popularne wśród artystycznego światka. Nasz informator donosi, że prawie doszło do zerwania kontraktu z powodu zachowania młodej pani fotograf. Najwyraźniej sława i coraz większe pieniądze spowodowały, że pannie Newman uderzyła woda sodowa do głowy. Niektórzy twierdzą jednak, że jej zachowanie wynika z poważnych problemów w życiu prywatnym.”
Pieprzone dupki. Nie mają o niczym pojęcia. Może jednak rzeczywiście coś wydarzyło się na sesji? I to te problemy z pamięcią, o których mówił lekarz? Była kompletnie skołowana.
Kliknęła w odnośnik do nazwiska Lily Cole. Kilka gólnych informacji o tym, że znana aktorka jest w mieście i pokazuje się tu i tam, ale nic specjalnego na jej temat nie ma. Zwykłe plotki, zdjęcia jak robi zakupy i takie tam pierdoły
Przejrzała kilka portali informacyjnych - wszystko wyglądało, jak najbardziej normalnie. Politycy, którzy wczoraj planowali się spotkać, dziś się spotkały, odbył się ważny – reklamowany od miesiąca jako mecz sezonu – finał ligi baseballa. Susan nie zauważa nic co mogłoby ją w jakiś sposób zaniepokoić. Wygląda na to, że wszelkie zachwiania rzeczywistości wynikają tylko i wyłącznie z jej percepcji, i jej problemów.
W poczcie tez nie znalazła nic interesującego ani dziwnego - zwykłe zawodowe wiadomości, spam i tyle.

Przejrzenie informacji zajęło jej kolejnych 30 minut. I nadal nic, cisza. Patie się nie odezwała, ani nie przyjechała. Susan zaczyna się niepokoić i jest już niemal pewna, że coś się stało.
Zdenerwowana coraz bardziej nie wytrzymała i sięgnęła znowu po telefon. Tym razem jednak zamiast numeru przyjaciółki, wbiła numer kliniki.

Po kilku sygnałach w słuchawce odezwała się kobieta:
- Klinika patologii ciąży, słucham.
- Mamo! Mamo! Pomocy! Ratuj mnie!
Susan omal nie upuściła komórki. Głos małego chłopca, jaki usłyszała wręcz ją sparaliżował.
- Halo, jest tam kto? - zapytała lekko rozdrażniona recepcjonistka - Halo?
Susan drgnęła, starając się przypomnieć sobie, po co dzwoni do kliniki. Jakieś przebicie na linii pewnie, nie ma małych chłopców w recepcjach. A może to synek którejś z pracownic? Żarty sobie robi, jak nic.. ludzie nie potrafią wychować porządnie dzieci... Ona by sobie z tym świetnie poradziła.
- Dzień dobry, nazywam się Susan Newman, jestem państwa pacjentką.
- W czym mogę pomóc?
- Robiłam badania, chciałam sie dowiedzieć, czy są już wyniki.. Moja przyjaciółka jechała do Państwa, z upoważnieniem, nie wie pani, czy juz dotarła?
- Chwileczkę… pani Newman, tak? Faktycznie była tutaj jakaś kobieta i odebrała wyniki. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?
- Czy jest sposób, abym odebrała te wyniki bez przychodzenia do państwa? Możecie mi je przesłać? Kiedy ta osoba poszła? - Susan zarzuciła recepcjonistkę gradem pytań.
- Proszę się uspokoić. Słyszę, że jest pani bardzo zdenerwowana. Pani koleżanka wyszła stąd jakieś pięć minut temu. Proszę spokojnie na nią poczekać, bo jak rozumiem miała ona zawieźć pani wyniki. Proszę uzbroić się w cierpliwość.
- Dziękuję. Tak, trochę się niepokoję… Proszę mi powiedzieć, czy mam się czym martwić?
- Z tego, co widziałam to nie. Lekarz nie napisał o niczym, więc wszystko jest w porządku.
- Tak… - mogła się w sumie spodziewać takiej odpowiedzi, zdawkowe zbycie. - Dziękuję, do widzenia.
Odłożyła słuchawkę i znów wybrała numer Pati.
- Halo! Już do ciebie jadę, spokojnie kochana. Wcześniej nie mogłam odebrać, a widzę, że próbowałaś się ze mną połączyć. Co się stało?

Susan poczuła, jak schodzi z niej napięcie. Ulga była wręcz fizyczna, cofnęła się i usiadła na fotelu.
- Martwiłam sie, długo jechałaś.. Pati, zajrzałaś do tych wyników?
- No co ty? Gdzieżbym śmiała. Musimy to zrobić razem… to znaczy ty to musisz zrobić. To twoje dziecko.
- Pati! Nie dobijaj mnie.. Stań gdzieś i sprawdź.
- Zaraz u ciebie będę nie panikuj. Otworzysz kopertę i sama sprawdzisz. Jeszcze kilka minut cierpliwości. Muszę ci powiedzieć, że niezależnie od wyników i tak będę przy tobie, więc się nie martw.
- Ok, jedź ostrożnie - westchnęła Susan. Pati była kochana, ale to jej nakręcenie rzekomą ciążą zaczynało być męczące...

Pati zjawiła się dokładnie po 6 minutach. Triumfującym gestem pomachała Susan przed nosem białą kopertą.
- Jestem taka podekscytowana! Jakby to o moje dziecko chodziło! Tak się cieszę, że możemy to razem zrobić!
- Pati… - Susan przewróciła oczami, zabrała kopertę i usiadła na kanapie. Pati błyskawicznie znalazła się tuż obok.
-Jesteś gotowa, mamusiu?
- Pati.. –powtórzyła Susan, coraz bardziej zdenerwowana.

Głównie niezdrową ekscytacją przyjaciółki, tak na prawdę. Nie przejmowała się wynikami – jeśli wydarzenia opisane w necie i przez Pati były prawdą, to nie mogła być w klinice. Jeśli była w klinice – to wszystko wcześniejsze nie miało się prawa zdarzyć. W sumie.. zawartość koperty nie miała znaczenia.

Mimo to oderwała brzeg.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 17-12-2013, 16:46   #15
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
W życiu człowieka są momenty przełomowe. Chwile, które mają radykalny i decydujący wpływ na dalszą ludzką egzystencję. Przeważnie te sytuacje umykają nam i nie dostrzegamy ich rangi. Traktujemy jako jeden z wielu wyborów, których musimy dokonać. W potoku szarej codzienności umyka nam wyjątkowość tych zdarzeń i dopiero po jakimś czasie, gdy sięgamy pamięcią wstecz, potrafimy zauważyć, jak ważny był to moment.
Siedząc na miękkiej kanapie, w towarzystwie swojej najlepszej i tak naprawdę jedynej przyjaciółki, Susan Newman miała pełna świadomość, że w tej chwili decyduje się jej dalsze życie.
To, co wydarzyło się w jej życiu w ostatnim czasie wskazywało na to, że z nią lub otaczającą ją rzeczywistością dzieje się coś niedobrego, coś nienaturalnego, chorobliwego i strasznie deprymującego.
Zachwiane poczucie pewności siebie, własnego “ja”, jak i całej rzeczywistości w której żyła, doprowadziło ją do skrajnego wyczerpania fizycznego i przede wszystkim psychicznego.
Świadomość zagrożenia chorobą psychiczną i brak należytego zrozumienia z otoczeniem potęgował uczucie wyobcowania i depresyjne stany.

Teraz, w tej jednej chwili jej świadomość była ostra niczym ostrze ze stali damasceńskiej lub obrazy hiperrealistów. Szara koperta z wynikami była jak soczewka która nie tylko skupia cała jej uwagę, ale także wszystkie zmysły.
Susan doskonale widziała strukturę papieru z jakiego była ona wykonana. Poszczególne włókna celulozy przeplecione między sobą tworzyły misterną konstrukcję, wewnątrz której krył się dręcząca ją tajemnica.
Czuła jej fakturę, ciężar i elastyczność. W nozdrza drażnił ją zapach kleju, jakim połączono poszczególne elementy papierowej struktury. Szelest papieru o jej palce przypominał skrecze didżeja.
Krew szumiała jej w głowie, gdy drżącą dłonią rozrywała kopertę. Trzask rwanego papieru brzmiał, jakby walił się betonowy budynek. Wszystko falowało jej przed oczami, gdy wyciągała żółte wydruki z wynikami badań.
Ilość białych krwinek, ilość czerwonych, OB, opad, Dziesiątki medycznych skrótów, które nic jej nie mówiły. A obok nich rzędy cyfr i w nawiasach normy dla zdrowego człowieka. Nie tego oczekiwała.
Gdzie jest odpowiedź na jej pytanie? Gdzie jest klucz do tajemnicy?

Jej wzrok błądził po kartce. Zjechała na dół i spojrzała na ostatnią tabelkę, zatytułowaną “Uwagi lekarza”

Mimo trudności w czasie zabiegu oraz sporych komplikacji związanych z samą ciążą, zabieg aborcji przebiegł pomyślnie. Wszystkie wyniki badań w normie. W czasie badania nie zaobserwowano żadnych niepokojących objawów.
Mimo to zaleca się w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, regularne wizyty u ginekologa, a w razie jakiś boleści, czy też innych niepokojących objawów, proszę o natychmiastowy kontakt z lekarzem.


Zabieg aborcji przebiegł pomyślnie!!!


Pociemniało jej przed oczami. W uszach słyszała szum i jakieś słowa, ale nie potrafiła ich rozumieć.
To wszystko nie miało sensu. najmniejszego sensu.
Jak, kiedy, dlaczego?

Stała w długim ciemnym tunelu. Wokół czuła cuchnąc pleśnią wilgoć. Jedynym światłem w tym miejscu była pulsująca świetlówka wisząca kilka metrów przed nią na jednej ze ścian.
Bała się. Bała się przeraźliwie. Jak jeszcze nigdy w życiu. Wiedziała, że zaraz stanie się coś strasznego.
Za sobą usłyszała jakieś szuranie, jakby ktoś pełzał po ziemie. NIe miała jednak odwagi odwrócić się, aby sprawdzić co to.
Nagle całą przestrzeń wypełnił rozdzierający niebo i duszę krzyk:
- Nie wybaczę ci tego mamo!


- Susan! Susan! - usłyszała nad sobą wystraszony głos przyjaciółki - No nareszcie - powiedziała, gdy Susan otworzyła - Już myślała, że będę musiała wzywać karetkę.
Susan Newman leżała na podłodze, a w prawej dłoni ściskała zwiniętą w kulkę żółtą kartkę.
- Co cię tak przeraziło? - spytała zaniepokojona Pat.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172