Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-10-2012, 16:57   #1
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
[autorski] Inny świat

Wszystko ucichło. Światło w laboratorium odzyskało moc ukazując zawieszone w powietrzu ubrania pięciu ludzi, którzy chwilę wcześniej stali na platformie. W ułamku sekundy ubrania opadły miękko na ziemię. Profesor przyglądał się temu osłupiały z otwartymi ze zdumienia ustami. Otrząsnął się i wskoczył na platformę. Podbiegł do jednej z leżących stert ubrań i nerwowymi ruchami zaczął ją rozgrzebywać. Po chwili znalazł jakiś niewielki, kilkucentymetrowy przedmiot i uniósł go do światła. - Matt... - jęknął Profesor - Chryste, zabiłem go!

Mozolnie przedzieracie się przez mgłę otulającą wasze umysły. Uczucie, jak wtedy, kiedy próbujesz się obudzić z głębokiego snu. Kiedy doganiacie świadomość, ból staje się silniejszy. Przejmujące zimno, śpiew ptaków. Wreszcie udaje się otworzyć oczy. Jasne promienie słońca zmuszają do mrużenia, pulsowanie z tyłu czaszki wywołuje zawroty głowy.

Czekacie aż przestanie kołysać, zanim podejmujecie próbę podniesienia się z kamiennych płyt, na których leżycie. Po jakimś czasie drżąc z zimna stoicie nadzy w pochłoniętych przez las ruinach jakiejś budowli - kilka kolumn zachowanych w różnym stopniu, jednako porośnietych bluszczem; posadzka z dużych, nieregularnych, kamiennych płyt; wokół i wewnątrz las. Coś się nie zgadza. Próbujecie zebrać myśli, stopniowo dociera do was nieubłagany fakt: jest was czworo.

Muzyka: Two Steps from Hell - False King - YouTube
 

Ostatnio edytowane przez dzemeuksis : 28-10-2012 o 09:45.
dzemeuksis jest offline  
Stary 28-10-2012, 11:47   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Otworzył oczy i natychmiast je zamknął, oślepiony blaskiem słońca, w stronę którego nieopatrznie spojrzał. W głowie mu szumiało... Nie, mało powiedziane... Huczało, jakby banda kowali zrobiła sobie pod jego czaszką zawody.
Złapał się dłonią za głowę w zgoła irracjonalnej chęci sprawdzenia, czy czasem nie pęka. Nie pękała, zatem opuścił rękę.

Obrócił lekko głowę i spod na wpół przymkniętych powiek zaczął obserwować otoczenie. Sterty bezładnie porozrzucanych kamieni? Kolumny? Jakieś ruiny, nieźle porośnięte zielskiem? Nie pamiętał, by kochał takie miejsca. Problem polegał na tym, że nic nie pamiętał. Na dodatek nie miał zielonego pojęcia, czemu wyleguje się na kamieniach, które w nieprzyjemny sposób ziębią mu plecy. I nie tylko plecy.
W ogóle było przerażająco zimno.

Podniósł się, by usiąść i natychmiast musiał podeprzeć się rękami, bo cały świat zawirował mu przed oczami. I stale wirował, chociaż natychmiast przymknął oczy. Na szczęście powoli zwalniał, zwalniał, zwalniał...
Gdy ponownie zdobył się na odwagę i otworzył oczy świat dokoła niego nieco się ustabilizował. Lekko się tylko kołysał. Bardzo lekko. Ale nie na tyle, by właściciel oczu zdecydował się wstać. Nie miał zamiaru zwalić się na kamienie.

Powolutku, ostrożnie, by znów nie zatrząść całym światem, rozejrzał się dokoła.
Drzewa, kolumny, kamienie, kamienne płyty. I trzy ciała, w tym jedno należące bez wątpienia do kobiety, leżące na tych płytach. Nagie ciała.
W tym momencie uzmysłowił sobie, że sam również nie ma nic na sobie. Ktoś mu ukradł ubranie? I majtki nawet? Czy dlatego było mu tak zimno? Mimo tego, że słońce świeci w najlepsze.
Z wyraźnymi pretensjami wymalowanymi na twarzy zwrócił się w stronę słońca. Jest, a nie grzeje jak należy. Tyle że to słońce wydało mu się jakieś... dziwne. Inne, niż to, które pamiętał. A coś jednak pamiętał, mimo kaca, który go dręczył od chwili przebudzenia. Wiedział, że ma na imię Kevin. Tak, z pewnością tak miał na imię. Kevin. Całkiem nieźle. I co dalej?

A może śpi i śni ? Uszczypnął się, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że jest to metoda dość zawodna. Ból poczuł, ale zimno też czuł. I to nie tylko to płynące od kamiennych płyt i wysysające z jego ciała całe ciepło. Czy gdy wstanie zrobi mu się cieplej?

Przyklęknął, by zorientować się, jak otaczający go świat zniesie zmianę położenia. I w tym momencie dziewczyna się poruszyła.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2012, 12:13   #3
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Świadomość powróciła z uczuciem nagłego spadania. Członki ciała drgnęły, odruchowo broniąc się przed upadkiem, który… nie nastąpił. Z ciemności niemrawo wyłonił się umysł. Otumaniony, bezwładny w bezsilności. W niemożności ogarnięcia czasu i przestrzeni. Świadomy jedynie tego, że istnieje. Że przeznaczony jest do kierowania ciałem, którego nie czuje i nie umie rozpoznać. Potem nadciągnęła panika i przemożne pragnienie zrozumienia rozrywające i drące w zapamiętaniu ciasny kokon, w którym tkwiło. Niespodziewanie rozbłysło światło wraz z uderzeniem bólu.

Powieki uchyliły się na moment, by natychmiast zacisnąć się w obronie przed wirującymi w szalonym tańcu obrazami i napływającą falą mdłości. Płuca wypełnił haust otrzeźwiającego zimnego powietrza. Dreszcz chłodu przebiegł skostniałe ciało. Migotanie światła przez zamknięte powieki. Dotyk zimnego kamienia. Chłodny podmuch na plecach. I śpiew, piękny, choć wywołujący pulsujący ból w głowie. Jeszcze kilka histerycznych oddechów i pierwsza próba poruszenia się dała wreszcie jakiś efekt.

Uchyliła powieki. Tym razem ostrożniej. Mrużąc oczy spojrzała przed siebie. Szara kamienna płyta, trawy bujające ponad nią i buchający życiem bezmiar zieleni biorącej w posiadanie ruiny kamiennych budowli. Co to jest?! Ból głowy nie pomagał w myśleniu. Przejmujące zimno również. Powinna zacząć się ruszać. Nie pozwolić ciału na poddanie się odrętwieniu. Podciągnęła łokcie pod siebie i spróbowała dźwignąć się w górę. Las rozciągnął się i skurczył nagle, jak gdyby był gumową bańką, w której zamknięto ją przez przypadek. Opuściła głowę i oparła czoło o zimną posadzkę. Na chwilę, żeby falowanie trochę ustało. Potem spróbowała jeszcze raz.

O mój Boże! Wśród ruin i zielska porastającego kamienną posadzkę leżała nie tylko ona. Jeszcze dwa ciała w dziwacznych i niepokojąco nieruchomych pozycjach. Mężczyźni. Żyli?! Miała nadzieję. Trzeci oparty na rękach siedział już i przypatrywał się jej nieco błędnym wzrokiem.

- Cześć Kevin! – wycharczała słabym głosem zdziwiona, że rozpoznaje bez większych problemów golasa wśród dzikiej przyrody, której jakoś skojarzyć nie mogła. – Czego się tak gapisz?
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 28-10-2012, 15:47   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czego się gapisz? Co za dziwne pytanie. A co można robić, gdy nogi odmawiają posłuszeństwa?
- Zwracam uwagę na najciekawszy obiekt w okolicy - odpalił. - I zbieram siły, żeby wstać - dodał szczerze. - Czuję się, jakby mnie ktoś wyprał i wykręcił.
- Ty też? - sapnęła, gramoląc się na kolana. - W głowie mam istny ul. - Spróbowała posunąć się w stronę jednego z nieruchomych wciąż ciał. Udało się tylko częściowo, bo po kilku ruchach straciła równowagę i klapnęła ciężko na pupę. - Cholera! Czemu tak kołysze?
Pomogło kilka kolejnych głębokich oddechów. Ponowiła próbę. Tym razem poszło lepiej. Chociaż bardziej dopełzła niż doszła do nieprzytomnego.
- Oddycha - stwierdziła po chwili. - Nie widać żadnych obrażeń. A ty w ogóle jesteś cały? - zwróciła się do zapomnianego na chwilę Kevina.
- Prócz tego, że świat nieco się kołysze? - spytał Kevin, na moment odrywając wzrok od pewnych, w interesujący sposób kołyszących się elementów. - Chyba mogę chodzić. Ale jeszcze nie spróbowałem, więc nie gwarantuję.
Podniósł się, nieco niepewnie, by równie niepewnie zrobić krok w stronę Rondona, leżącego między nim, a Arivaldem, obok którego przykucnęła Shannon.
- Bywało lepiej - dodał - ale nic sobie nie połamałem.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-10-2012, 15:49   #5
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Całe szczęście - odetchnęła. - Trzeba ich ocucić, bo się wychłodzą na śmierć.
- A my nie? - spytał retorycznie. Przyklęknął przy Rondonie i złapał go za przegub. - Serce bije i to całkiem nieźle. Mam nadzieję że wystarczy go poklepać po gębie.
Udał, że spluwa w dłonie i zaciera ręce, jakby się zabierał co najmniej do rąbania drewna.
- Zwariowałeś?! - Wielkie błękitne oczy dziewczyny mogły sugerować, że skłonna jest uwierzyć jego przymiarkom. - Delikatnie... - Spojrzała z przestrachem, acz uważnie w oczy Kevina. - Wariat - skwitowała prychając, jak kotka.
- Usiłuję się rozgrzać - stwierdził. - Chciałabyś, żeby cię dotykał kawałek lodu?
Poklepał Rondona po policzku.
- Dalej, stary. Wstawaj - powiedział. - Nie wolno się lenić! Pobudka!

Fakt, to był niezły sposób. Sama też zaczęła poklepywać swojego ‘podopiecznego’ po twarzy, ale jakoś bez spodziewanego efektu.
- Ari! No nie wygłupiaj się. Otwórz oczy, proszę. - Potrząsnęła ramieniem młodego człowieka. - Zimny jak trup. - Wzdrygnęła się.
- Może ich zabierzemy z tego zimna? - spytał.
- Przydałby się jakiś ogień - westchnęła. - Może w tych zaroślach będzie trochę suchych liści. To by chociaż pozwoliło odizolować ciało od chłodu ziemi. Przeciągnijmy ich tam.

Z niejakim trudem podciągnęła nieświadomego tych zabiegów Arivalda do pozycji siedzącej i wsuwając ręce pod jego pachy ujęła obydwiema dłońmi jego przyciśnięte teraz do piersi przedramię. Powlokła go za sobą. Jakoś poszło, chociaż łatwo nie było. Wysiłek fizyczny pomógł jej choć trochę rozruszać członki. Kevin radził sobie znacznie lepiej. Ale fakt, nie był szczupłą blondynką, jak ona. Ciężko dysząc ułożyła Ariego na warstwie opadłych, zeschniętych liści, wracając do prób ocucenia przyjaciela.


- Obudź się, leniu jeden - mruknął Kevin pod adresem Rondona. - Żebyś był chociaż powabną dzierlatką...
Po chwili Rondon wylądował na kępie paproci, niedaleko Ariego.
- Niech mnie... - Kevin nagle zerwał się na równe nogi. - A gdzie jest Matt?
Rozcierająca właśnie ramiona Arivalda Shane uniosła gwałtownie głowę...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 29-10-2012 o 10:19.
Lilith jest offline  
Stary 28-10-2012, 22:02   #6
 
Kardan's Avatar
 
Reputacja: 1 Kardan nie jest za bardzo znany
-Aeeeeuuuuuuuuuuuuuaaaaaaaaagggggggghhhhhhhaaaaa- głęboki jęk dobiegł z bezwładnej masy, którą było ciało Arivalda- Matt srat, będą się darli na cały głos, błagam nie krzyczcie tak, łeb mi zaraz pęknie- głowa zamierzała się poruszyć, ale chyba coś nie wyszło i tylko odchyliła się niekontrolowanie do tyłu waląc w pień drzewa- jasna madonna, to chyba tak na pocieszenie.

Arivald otworzył oczy i popatrzył dookoła, ujrzał Shannon, a potem Kevina i ciało Rondona, nad którym tamten klęczał. Spróbował się poruszyć, jednak poczuł tylko mrowienie w kończynach. Zatrzymał wzrok na Shannon.

-Błagam, powiedz mi, że gdzieś obok leży moja torba ze środkami przeciwbólowymi- hmmm… cos nie pasowało, zaraz zaraz, ach… ona była naga, zresztą on też- no super jak mi jeszcze powiesz, że nie ma ubrań, to się chyba zastrzelę.

Arivald ponowił próby ruchu i znowu tylko lekko się przesunął, jedyna rzecz, która się poprawiła to wzrok, wreszcie się wyostrzył i Ari dojrzał wszechobecny las.

-Nie, nie tylko nie las, błagam tylko nie las, tu nie ma sklepów z ubraniami i nie ma cywilizacji, są za to kleszcze, pająki, mrówki i inne plugawe stworzenia, nieeeeee ja nie chcę- Arivald w końcu zamilkł i jakby skulił się w sobie, przynajmniej się skulił, a to znaczy, że mięśnie wracały do sprawności, jednak dalej Ari w myślach błagał las, żeby szumiał trochę ciszej.
 
__________________
Wiecie że w człowieku ukryte jest zło?? cZŁOwiek...
Kardan jest offline  
Stary 29-10-2012, 08:53   #7
 
Raster's Avatar
 
Reputacja: 0 Raster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicachRaster nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Mgła przesłaniała mu umysł, słyszał z oddali jakieś stłumione głosy. Czyżby to Kevin? A ten drugi głos chyba należał do Shannon. Ale nie był tego pewny. Przed oczyma zwizualizowały mu się ich twarze, ale jakieś dziwnie wykrzywione i jakby śmiejące się w pogardliwym grymasie. Nie, to nie może być, to musi być sen – pomyślał próbując się s niego uwolnić. Świadomość wracała z silnym bólem, poczuł że gdzieś na jego ręce czyjś dotyk, zaraz to była jego ręka? Usłyszał śpiew ptaków i poczuł przejmujące zimno oplatające jego ciało. Otwierał powoli oczy pozwalając im się przystosować do światła. Po chwili zimno jakby się zmniejszyło, a i promienie słoneczne tak nie raziły. Otworzył oczy i ujrzał najpierw błękitne niebo a potem krzątające się wokół postacie.
 
Raster jest offline  
Stary 29-10-2012, 21:15   #8
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Shannon zobaczyła go pierwsza. Najpierw same nogi wystające zza małego, obrośniętego wszechobecnym bluszczem murku, pozostałości jakiejś dawnej ściany. Leżał na wznak z szeroko otwartymi oczami, z trudem łapiąc powietrze. Był cały blady i - mimo chłodu - pokryty lepkim potem. Prawą rękę przyciskał do piersi, palcami lewej spazmatycznie drapał posadzkę.

Matt umierał i zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że urządzenie, któremu zawdzięcza swoje pełne przygód życie, zostało w gdzieś tam, w świecie, z którego przybyli. Wiedział, że przyjaciele, którym wielokrotnie ratował tyłki (a i oni nie raz nie odwdzięczyli mu się tym samym) tym razem będą musieli poradzić sobie bez niego. Czuł żal. I gniew.

Kiedy zauważył zbierających się nad nim czwórkę przejętych jego stanem i niczego nie rozumiejących towarzyszy, z trudem wyszeptał:
- Wróćcie tam i pomścijcie... Mistrza, Profesora, wszystkich...
Matt gasł w oczach, ale kiedy wszystkim wydawało się, że to już ostatnie słowa, zdołał jeszcze wykrztusić:
- Albo... hyhhh... chyba że... hhrrr... tutaj...

Tak odszedł wspaniały człowiek i najlepszy przyjaciel, który żył wbrew wyrokom losu.

(Zaczyna się chmurzyć.)
 
dzemeuksis jest offline  
Stary 30-10-2012, 19:47   #9
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Pójdziemy go poszukać? - spytał Kevin. Ron i Ari powoli dochodzili do siebie (chociaż ten ostatni był wyjątkowo marudny), więc można ich było zostawić. Ważniejszy był Matt.
Podał rękę Shane. Chwyciła ją wstając. Trochę nią zachwiało, ale otrząsnęła się natychmiast.
- W tym zielsku trudno cokolwiek zobaczyć. - rozejrzała się trochę chaotycznie.
- Tylko go czasem nie wołaj - uprzedził ją na wszelki wypadek. - Nie wiadomo, co się może kryć w pobliżu.
Lub kto, co mogłoby być jeszcze gorsze.
- Bez obaw, nie jestem głupia - fuknęła z lekką obrazą. - A ty nie wymądrzaj się tylko szukaj. Nie znajdziemy go drepcząc w miejscu.
Zmierzyła teren podejrzliwym wzrokiem, a potem nie zastanawiając się wiele, ruszyła ku jednej z kolumn.
- Pomóc ci? - spytał Kevin.
Miał wrażenie, że widział w życiu wyższe kolumny i bardziej gładkie, ale ta też mogła stanowić pewien problem dla kogoś, kto dopiero co stanął na nogi i zrobił kilka niepewnych kroków.

- Dam sobie radę - odpowiedziała obchodząc kolumnę i oceniając czy da radę dobrać się do niej. - Idź go szukać! Nie ma czasu na certolenie.
- Jak masz potrzebę tresowania kogoś, kup se psa - odparł równie uprzejmie Kevin.
- Nie wściekaj się - spokorniała po chwili odwracając do niego twarz. - Przepraszam. Jestem całkiem skołowana. Boję się o niego. Mam jakieś dziwne przeczucie...
Nie dokończyła zdania. Co jest u diabła?! Jeszcze przed paroma chwilami nie miała pojęcia o istnieniu kogoś takiego, jak Matt. Wyskoczył nagle z jej pamięci, jak nie przymierzając królik z kapelusza dopiero, gdy Kevin wypowiedział na głos jego imię. A teraz czuła... nawet nie to, że czuła. Była pewna, że on musi gdzieś tu być. Nie było innej możliwości. Zawsze był. Tylko gdzie było to zawsze, do jasnej nędzy!
Kevin skinął głową i uśmiechnął się. Uniósł kciuk na znak, że wszystko jest w porządku.
Ale nie było. Przynajmniej jeśli chodziło o całą resztę. Też czuł się co najmniej dziwnie. Najgorsze było to, że nie miał pojęcia, co się dzieje.
- Ty pójdziesz górą, a ja doliną? - zacytował słowa, które wzięły się nie wiadomo skąd w jego głowie.
Ruszył na poszukiwania Matta, trzymając się granicy między kamiennymi płytami a roślinnością.

Shannon popatrzyła za oddalającym się Kevinem. Było jej przykro, że tak na niego naskoczyła. Trudno, stało się. Wszystko przez tę cholerną pustkę w pamięci. Irytowała ją. No a poza tym byli goli. Cały czas pilnowała się żeby patrzeć im w twarz, ale nie zawsze się dało. Sama też czuła się niekoniecznie komfortowo w stroju Ewy. Tym bardziej pomoc faceta przy włażeniu na kolumnę była jej ze wszech miar... nie na rękę. Właśnie przymierzała się do trochę ryzykownego wdrapania się w górę, skąd miała nadzieję uzyskać lepszy widok na okolicę, gdy tuż za pozostałością jakiejś ściany wśród zielska mignęła jej jakaś jaśniejsza plama. Zeskoczyła z kamienia, na którym stała i choć miała ochotę popędzić tam biegiem, ruszyła w jej kierunku ostrożnie stawiając kroki. Bieganie boso po nieznanych, porośniętych zielskiem ruinach mogło się źle skończyć.

Szczerze uradowała się, kiedy w jasnej plamie rozpoznała stopy, a po chwili golenie. Stanowczo męskie. Przyspieszyła kroku, a potem przypadła na kolanach do leżącego na wznak mężczyzny. Zbyt wczesna radość. Był przytomny, lecz już wiedziała, że jest z nim źle.
- Matt, co z tobą? - przyjrzała mu się dotykając jego twarzy i czoła. Było zlane potem. - Jesteś ranny? - spanikowała. Nie powinna, bo tego nie znosił, ale spanikowała.
Nie widziała niczego, co mogło spowodować taki stan i to ją przerażało. Ręce jej drżały. Oddychał płytkim urywanym oddechem, usiłując coś powiedzieć. - Co się dzieje Matt?
- Oni... - przerwał. - Reszta... gdzie oni? - Natarczywe spojrzenie przymglonych bólem oczu ponaglało ją do odpowiedzi.
- Są. Żywi i cali - zapewniła go. - Wszyscy tu jesteśmy. Już tu idą. - Odprężył się trochę, lecz nadal spazmatycznie walczył o każdy oddech. Widziała, że ich zauważyli i zaalarmowani śpiesznym krokiem zmierzali w ich kierunku. - Zaraz tu będą.

- Matt... nie - zaklinała kiedy przestał walczyć. Kiedy jego pierś znieruchomiała a życie w oczach zgasło. - Matt, proszę nie zostawiaj nas... Matt... Matt... zaczekaj... Mat, proszę, nie...
Kilka słów, zaledwie kilka ostatnich słów i to spojrzenie, którym ich na koniec ogarnął. Miała je zapamiętać do końca swoich dni. Tylko to im zostało po najlepszym przyjacielu, jakiego kiedykolwiek mieli. Zawsze był z nimi. Przekazał im wszystko co potrafił, dzięki czemu mogli przetrwać. Walczył z nimi ramię w ramię i gotów był za nich oddać życie. I w końcu udało mu się. Cholera, w końcu mu się udało..
Zacisnęła pięści.
Pomścić?
Dobrze. Niech tylko znajdzie jakiś sposób...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 30-10-2012 o 20:08.
Lilith jest offline  
Stary 30-10-2012, 20:16   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mistrz. Profesor...
Te dwa słowa otworzyły w jego umyśle jakąś klapkę.
Wyraźnie sobie przypomniał - stali w piątkę, obok siebie. Lampy mrugały. Profesor coś mówił do Mistrza. Tylko co?
Nie... to było wcześniej. Coś o podróży. Ale jakiejś dziwnej.
No tak. Inny świat. Dlatego Matt powiedział “tutaj”. Tylko... czy mieli szansę, by wrócić do siebie? I gdzie, do diabła, jest to “tutaj” w stosunku do “tam”, gdzie mieli wrócić?

Nie zostawię cię tak, przyjacielu, pomyślał.
- Pomożecie mi? - spytał.
Nie trwało to parę minut, ale w końcu ciało Matta zniknęło pod stosem mniejszych czy większych kamieni. Zapłacili za to pociętą skórą dłoni, ale to była konieczność.
- Żegnaj, przyjacielu - wyszeptał.
Stał jeszcze przez chwilę w milczeniu nad grobem, potem zerwał i położył na kamieniach mały, niebieski kwiatek. Nic więcej dla Matta nie mogli zrobić. Teraz trzeba było coś zrobić dla żywych.

- Nie rozumiem, co poszło nie tak. - Shannon potrząsnęła głową, kiedy po chwili ciszy nad kurchanikiem ułożonym z kamieni nad ciałem Matta, musieli wreszcie zająć się sobą. - Dlaczego my przeżyliśmy, a on... - przerwała. Na razie nie było sensu dociekać. Może nigdy się tego nie dowiedzą.
- Spróbujmy wszyscy porównać to, co każde z nas sobie przypomina - zaproponowała. - Może znów ktoś powie coś, co choć trochę odkorkuje nam mózgi.
- Pamiętam, że musieliśmy się spieszyć. - Pierwsza dała dobry przykład. - I jakieś zagrożenie. Śmiertelne. Wrogów było zbyt wielu. Chcieliśmy walczyć, bronić tego miejsca, ale Mistrz zakazał - przedzierała się z trudem przez luki w pamięci. - Gdybyśmy zostali, zginęlibyśmy wszyscy.
Kevin skinął głową.
- Teraz sobie o tym przypomniałem - przyznał się. - Gdy Matt o tym powiedział.
- Ostatnie co pamiętam, to błyskawice i huk, jakby grzmotów. Ale skąd? - zdziwiła się. - Jestem pewna, że byliśmy wtedy w podziemiach.
- Błyskawice? - zdziwił się dla odmiany Kevin. - Ja pamiętam lampy... żarówki - powiedział niezbyt pewnie..
- Wyładowania, jak w czasie burzy - zapewniła. - Wiem, że to dziwnie brzmi, ale jestem o tym przekonana.
- Pewnie masz rację - przyznał Kevin. - Ja pamiętam bardzo mało. Nawet Mistrza i Profesora przypominam sobie jak przez mgłę.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 01-11-2012 o 19:06.
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172