Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-02-2014, 22:31   #11
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Rossowski opadł w wygodny, miękki fotel, który jego gospodarze ustawili w pokoju gościnnym. Był bardzo zadowolony, prawdopodobniej nawet bardziej, niż mógłby przyznać przed samym sobą. Kto spodziewał się, że w takim miejscu jak Wichacz, można spotkać takie klejnoty.

Uśmiechnął się do siebie obracając w dłoniach kielich i upijając kolejny łyk wina. W tym momencie poczuł się niemalże, jak w jego własnym pokoju znajdującym się setki mil od tego miejsca, a oświetlanym pięknym słońcem Burgundii. Przez tyle lat nie miał miejsca, które mógłby nazwać domem, więc dlaczego nie miał go zbudować w tamtym zakątku świata? Zresztą po prawdzie ciągnęło go tam z powrotem ... powoli, powoli ... miał czas. Poza tym należało się skupić na tu i teraz.

Po krótkim odpoczynku powstał ze swojego miejsca. Chciał przyszykować się na wieczór, ohh nic wielkiego, ale miał wielką ochotę zmyć z siebie trudy podróży. Wszakże wcześniej jednak wybrał się na krótki spacer przez miasto.

Spacer ten miał mieć zbawienne skutki, gdyż pozwolił mu na rozruszanie mięśni zastygłych podczas długiej podróży konnej. Pozwoliły na obserwację ludzi znajdujących się w miasteczku, a była ich przecież cała masa i przede wszystkim dały okazję je lepiej obejrzeć. Pod pewnymi względami praktyczny umysł pana Jerzego kazał mu z grubsza zapamiętać rozkład uliczek i charakterystyczne punkty miasteczka. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza mogłaby mu się przydać.

Wracając zaś na kwaterę, był zadowolony. Wyglądało na to, że warto było przyjechać do tego miasteczka, pomijając oczywistą konieczność dowiezienia listów, mogło to być przyjemne miejsce, do spędzenia kilku dni.

Gdy powrócił na kwaterę, miał akurat tyle czasu aby móc przygotować się na poznanie swojego gospodarza. Mimo wszystko chciał wypaść jak najlepiej ... bo gdyby miał komuś zaimponować? Cóż przecież nie byłoby w tym nic złego ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 08-02-2014, 10:42   #12
Banned
 
Reputacja: 1 Halad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodze



Panowie Michał Wasilewski, Paweł Czermiński,Wojciech Krotowski

Tak więc pan Michał sławił swe przewagi liczne i słuchającym obok zdać się mogło, że faktycznie sam w puch rozbijał kornety rajtarii, pułki piechoty nieledwie jedną ręką gromił.
Szlachty jak to w takiej okazji zgromadziło się przy nich trochę, bo każden jeden rad był słuchać rycerskich opowieści. Stawiano też liczne puchary i podchmielił sobie nieco, ale i miedzyczasie wywiedział co i jak o Gregoviusie ( pan Jędrzej wiedział prawie wszystko co w Wichaczu się działo).
Mógł więc snuć dalej swe opowieści, aż padło pytanie jedno gdzies spoza kregu tych co stół obsiedli.
- Waszeć wojował w Inflantach, ale i mówisz waszmość żeś ranny był. Spytać można gdzie to lutrowie poszczerbili ? Boć i ja stamtąd jadę i powiem że takoż tam wojowałem. Nawet i twarz zda mi się znajoma, ale wybacz Waszmość żem imienia nie spamiętał...

Słuchacze rozsuneli się nieco i pan Michał nieco z boku szlachcica.
- Wiwat rycertwo nasze -rykneła szlachta za panem Jędrzejem Kalinowskim który pierwszy był zawsze do wznoszenia toastów - Vivat obrońcy Ojczyzny naszej... Vivat... Precz z pludrakami, śledziojadami...

Mało kto zauważył, że międzyczasie drzwi uchyliły się i wszedł w nie dumnym krokiem, lubo nieco chwiejnym kolejny szlachcic zz towarzyszem. I on słyszeć musiał ostatnie słowa bo zerknął ciekawie po izbie i wąsa podkręcił jakby sądził że to na jego cześć takie zgotowano przywitanie.
 

Ostatnio edytowane przez Halad : 08-02-2014 o 10:50.
Halad jest offline  
Stary 09-02-2014, 17:42   #13
Banned
 
Reputacja: 1 Halad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodzeHalad jest na bardzo dobrej drodze
Ałtyn, pan Jerzy Rossowski

-Nawet nie wiesz waćpanna jakeś me serce uradowała list i przesyłke przewożąc. Rzecz to wielkiej wagi ale nie tu nam o tym mówić. Tyle tylko mogę rzec że tu o sprawy ważne, bardzo wżne idzie- tu stary Szkot połozył palec na ustach i obróciwszy się ku świetnym gościom począł sie ku nim zbliżać schylając w lekkim ukłonie (lekkim po inszego nie mógł za bardzo złożyć jako że brzuch miał niczym kufa gdańskiej okowity)

Teraz jednak Ałtynowej chęci pomocy sprzeciwił się Jan.
- Jakże to waćpanna ? - mruczał -niewiasta przy prochach ? Nie może być..
Ałtyn chciała juz coś odrzec co myśli o pierwszym Apostole, ale ścisk i bieganina sług i pokojowych uniemozliwiały to.
Wyszli tedy ne Rynek jeszcze zdałoby się gęstszy i powoli przedzierali ku domostwu Gregoriusa gdy w ciżbę jak z katapulty wpadł poczet konnych w barwach żółtej i niebieskiej. Nie zważając na nic torowali sobie drogę przez tłum nic aż dopadli owej krytej daszkiem studni. Tu zostawiwszy konie pod opieką dwóch pachołków czterech sądząc z wyglądu znacznych szlachciców ruszyło ku domowi burmistrza.

Cisnąca się teraz przed przybyszami ciżba odepchneła od Jana Ałtyn i poniosła za sobą. Dziewczyna próżno próbowała się opierać jej ruchowi ale było to tak jakby próbować płynąc przeciw prądowi bystrej rzeki. Znalazła się pod arkadkami i kamienicy Mediolańczyka i tu zrobiło się na moment nieco luzniej. Nagle uczuła jakby ukłucie i dotknawszy ręką boku uczula coś ciepłego, podniósłwszy ją ku oczom zobaczyła że palce jej są czerwone.
Zdumiona pomyslała - Krew, Skąd tu krew ?
Po czym zapadła w ciemność.





Jerzy Rossowski zastanawiał się chwilę jak przyodziać się na wizytę. Myśl o ubraniu w ten nieco dziwny strój polski odrzucił od razu. Miał on na pewno sporo zalet, ale jednak i tak nie mógł na razie do niego przywyknąć.

Zresztą zjechawszy do tego miasteczka gdzieś na krańcach swej Ojczyzny zdumiał się znacznie. Takiej różnorodności strojów nie widział nigdzie w Europie. Tu szlachta chodziła w kolorowych szatach wyraznie jednak preferując czerwienie, żółcie i zielenie. Mieszczanie nosili się raczej w czerniach, szarościach lub brązach lecz ze znacznie lepszych materiałów niż na Zachodzie. Ale i tu akurat nie było też reguły bo spotykał juz ludzi ubranych na modłę francuską, italską, hiszpańską i niderlandzką.
Zaś nacji połowy kupców gdyby miano mu sądzich ich pochodzenie po stroju mógł się jedynie domyślać.

Diabła zjesz a nie rozeznasz się kto jest tu kim - myślał patrząc na rosłego Szkota płynącego przez tłum niczym hiszpański galeon przez fale. Towarzyszyła mu drobna dziewczyna o ile zdołał dostrzec ubrana chyba na styl wschodni.
Uwagę jego odwróciło zamieszanie i rwetest jaki wybuchł w tłumie. Pół tuzina jezdzców wżeło się w tłum i dotarło na środek Rynku gdzie nie tak dawno odpoczywał on sam.
Zsiadłszy z koni przebijali się przez gęstwe w stronę gdzie jak sie domyślał biesiadował Książe Ostrogski.
Na lewo od okna z którego się wychylił ujrzał znów "Turczynkę" jak ją w myślałach nazwał. Była teraz bez towarzysza i stała oparta o jedną z kolumienek w podcieniu kamienicy. Zmrużył oczy bo co innego zwróciło jego uwagę. Oto w bezładnej cizbie widział dwie osoby wyraznie zmierzające w stronę dziewczyny. Umiejętnie lawirowali w kłębiacym się tłumie.
Jeden z nich, wysokie i wielkie chłopisko przypominał niedziwedzia tym bardziej iz na głowie nosił futrzaną czapę. Jego towarzysz chudy i żylasty był nieco niższy i ubrany z niemiecka.
Nagle "Niedzwiedz" rozsunął ręcę zagradzając drogę gawiedzi a "Niemiec" korzystając z sekundy gdy zrobiło się luzniej przemknął koło dziewczyny na moment się przy niej zatrzymując. Ta osuneła się opierając o kolumnę, a ów dziwny człek pochylił nad nią.
 

Ostatnio edytowane przez Halad : 09-02-2014 o 21:06.
Halad jest offline  
Stary 10-02-2014, 09:45   #14
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Po prawdzie, to Ałtyn sama sobie, czynami własnymi i słowy, na poturbowanie zasłużyła. Gdy tylko Gregovius się odwrócił, a Jan wypluł z siebie spostrzeżenie, że kobiecie stać przy prochach nie przystoi, w spokojną i pokorną zawsze Tyncię jakby diabeł wstąpił. Nie będzie jej tu rudy niedźwiedź, co w domu Bożym siedem razy rzadziej niż w karczmie bywa, dyktował, jak żyć ma, a nade wszystko - co przystoi jej, a co nie przystoi. Ona była z krwi Eliasza, któremy skórę kozackie prochy zetliły. We wszystkim, co z czynieniem prochu miało związek, daleko przewyższała rusznikarskiego syna...

... tyle że nie za bardzo mogła mu to powiedzieć w twarz. Tedy gdy Szkot oznajmił, iże "sam wszystkiego dopatrzy i sam wszystkim należycie zajmie się", Tyncia uśmiechnęła się tylko słodko i uroczo. I nijak na jej czole gładkim nie odbiła się twarda jej myśl. "Po moim trupie".

Udobruchał się Jan zaraz, gdy pod rękę go ujęła i poprosiła, by do dom ją odprowadził. Ledwie jednak przeszli kroków kilka, Tyncia spokojnym, monotonnym głosem wyliczać poczęła, które ładunki jak rozmieścić trzeba, jak krótko lonty przyciąć i w jakiej kolejności odpalać. I zanim ryży niedźwiedź na nowo sarkać począł, Tyncia ścisnęła jego przedramię i poważnym głosem zapytała, czy dobry pan Jan haftom oddaje się czasami... Odczekała, aż gębę Szkota zabarwił rumieniec równie jaskrawy jak jego włosy, i zmitygowała się szybko.
- Ach, nie! Przecież oczywiście, że nie! Hafty kobieca rzecz, gdzież panu Janowi do takich rzeczy brać się! Ale to pan Jan rozumie, że feuerwerki jako haftowanie są. Kolory, wzór i kolejność dobrać właściwie trzeba - zatrzymała się, ujęła wielką prawicę młodego rusznikarza i palcem powiodła po haftowanej taśmie na skraju swego rękawa. - Inaczej oczu nie ucieszą, a tylko bezładnym chaosem będą. Skoro jednak pan Jan nie zna się, ja chętnie dopomogę, z serdeczności i przyjaźni, jaką do was żywię...

Szkot zbaraniał, wielce zadowolona z siebie Ałtyn obkręciła się na miejscu, postąpiła krok do przodu... i w tym momencie porwał ją tłum. Ktoś ją popchnął, ktoś przydeptał kraj sukni...

Ocknęła się na ziemi pod kolumną domu Mediolańczyka, z krwią na ręku, w rozchłestanym kubraczku. Przytknęła dłoń do piersi i zalało ją uczucie niewymownej ulgi. Trzęsącącymi się rękoma zapięła sponiewierane odzienie. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie wyszła z tej przygody bez szwanku. U paska zwisał jej przecięty jedwabny sznurek od jałumżniczki, a ta krew - to jej własna.

Próbowała wstać, czepiając się kolumny. Kręciło się jej w głowie, a przed oczami latały mroczki. Chciała zawołać Jana, ale ze ściśniętego gardła dobył się tylko chrypliwy oddech. Nie zdziwiłaby się zresztą, gdyby poszedł w siną dal po tym, jak mu przygadała.

- Pomocy - wydusiła z siebie wreszcie. - Niech ktoś... mi pomoże...
 
Asenat jest offline  
Stary 12-02-2014, 09:15   #15
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Pan Kalinowski snuł swoją barwną opowieść o bohaterskich czynach wojennych, co i rusz popijając z kielicha miodu, który jak wiadomo na zdrowotność dobry jest, a i fantazyi dodaje. Podniósł on właśnie kielich do ust i naturalną koleją rzeczy pauzę w swej historyii zrobił. Wtedy to z tłumu gapiów rządnych wieści z dalekich, co się wokół stolika zebrali, padło pytanie.
- Spytać można gdzie to lutrowie poszczerbili ? Boć i ja stamtąd jadę i powiem że takoż tam wojowałem. Nawet i twarz zda mi się znajoma, ale wybacz Waszmość żem imienia nie spamiętał...
Pan Michał wsparł się na stole obiema rękami i uniósł się znad ławy, coby obaczyć, kto pytanie zadał. Twarz mu się faktycznie znajoma wydała, ale nazwiska i on przypomnieć sobie nie mógł. Zważywszy jednak i na swoją misję i na wydarzenia, jaki ostatnimi czasy były jego udziałem lekko się zaniepokoił tym nadmiernym zainteresowaniem. Niby normalna to rzecz oratora o coś dopytać, ale w pytaniu szlachetki mości Kalinowski wyczuł, co bardzo niedobrego.
Opadł, więc stary szlachcic na ławę, z kielicha znowu pociągnął i rzekł:
- Abo to raz mnie pludraki poszczerbiły. W nie jednej bitwie rany, żem odniósł i nie jedna blizna me ciało zdobi. Wszystko jednak dla dobra naszej ukochanej ojczyzny. Zdrowia i życia, żem nie żałował, aby granic jej bronić i tałatajstwo hen przepędzić.
Siedzący obok mości Kalinowski wstał i ryknął na całą salę:
- Wiwat rycerstwo nasze!
- Wiwat! - ryknęła szlachta za panem Jędrzejem - Vivat obrońcy Ojczyzny naszej... Vivat... Precz z pludrakami, śledziojadami...
Stuknęły kielichy i zaszczękały szable, a gromkie wiwat niosła się po całej karczmie.

- Wybacz waszmość - szepnął Kalinowski do mości Jędrzeja - Na stronę muszę się udać.
I korzystając z zamieszania jakie powstało po toaście, pan Michał wyszedł chyłkiem z gospody.
Na zewnątrz stanął pod ścianą i rozejrzał się po rynku. W jednym z jego kątów, jakieś zamieszanie powstało. Gdy tylko bratanek, pana Michała także karczmę opuścił, stary szlachcic rzekł do niego:
- Chodźmy obaczyć, co też się tam wyprawia. Trza nam pędem list oddać i dalej ruszać w drogę.
Młodemu Iłowicz najwyraźniej nie w smak, to było gdyż skrzywił się i głowę spuścił niczym zbity pies. Pan Michał doskonale wiedział, co przyczyną smutku było. Jego młody podopieczny w zaloty do córki karczmarza począł uderzać. Znać musiała mu w oko wpaść gładkolica dzierlatka, która gości obsługiwała.
- Nie martw się mości Danielu. Jako rzecz stara mądrość, tego kwiatu pół światu. Nie ta, to inna ci do serca przypadnie.
Nagle radę mości Kalinowskiego przerwał kobiecy krzyk. Jakaś białogłowo pomocy wołała. W ciało starego szlachcica nowy duch, jakby wstąpił i siły wielkie przybył. Poprawił kontusz i szablę u pasa i żwawy krokiem ku krzyczącej niewieście ruszył. Do Daniela zdążył jeno jeszcze krzyknąć:
- Za mną młody! Trze cześć kobiecą ratować!
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 12-02-2014, 16:45   #16
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Gdy pan Paweł wszedł do środka od razu usłyszał krzyki i wiwaty. Co więcej, na cześć „obrońców Ojczyzny”, w który to chlubny poczet Czermiński wszak się wliczał. W pierwszej chwili myślał nawet, że to na jego cześć tak wołają i już wąsa sobie podkręcał, kontent z takiego przyjęcia. Po chwili zauważył, że tak nie jest, ale i tak humor go nie opuścił. Tym bardziej, że gospodarz domyślił się, iż szlachcic prowadzony przez znajomego mu już pachołka jest tym, którego mu wcześniej był zaanonsował. Toteż Ormianin niemalże od progów witać zaczął „Możnego Pana Czermińskiego”, kłaniając się i komplementując jego wojenne wyczyny, o których wszak nic nie wiedział, poza tym, że właśnie był wrócił z Inflant. Toteż Czermiński już całkiem odzyskał animusz, który mu wizyta we „Wdałym Kurze” odebrała.

- Widzę, że tu zacni ludzie się zebrali!- zawołał pan Paweł. – Już myślałem, że w tym niewdzięcznym mieście jeno Żydzi i Niderlandczycy mieszkają, a to tu się rycerstwo schowało! Gospodarzu, dla wszystkich po kielichu, od pana Pawła Czermińskiego!

Ostatnie zdanie sprawiło, że zebrana szlachta zaraz przyjęła młodego rycerza w swoje grono, niemalże nie zauważając jak stary żołnierz, który do tej pory zabawiał tłum swymi opowieściami wymknął się cichcem z izby. Jak tylko pan Paweł opadł, na zrobione mu miejsce zaraz wyłożył skąd przybywa i pod kim walczył. A choć talentu do gawędy wybitnego nie miał, to podchmielone towarzystwo z zapartym tchem słuchało jego opowieści, jak to piersi nadstawiał walcząc za ojczyznę, czy słuchając o trudach oblężenia Felinu, gdzie śmierć poniósł hetman Farensbach. Rozochocony pan Paweł, gdy ujrzał już dno kielicha, zawołał ponownie do usłużnego Ormianina, który liczył już zyski z przyjęcia w gościnę młodego szlachcica. Kiedy tylko kielichy zapełniły się wśród zebranych wokół młodego żołnierza gości, zaraz rozpoczęły się wiwaty. Wołano za zdrowie Czermińskiego, za hetmana Zamoyskiego, za króla Zygmunta, za zdrowie nieboszczyka hetmana inflanckiego, za księcia Koreckiego, czy kogo jeszcze sobie zgromadzeni przypomnieli. Pan Paweł już całkiem zapomniał o bożym świecie, a tym bardziej, że miał się o Klewkę wypytać. Przy pomocy kubków, kielichów i dzbanów zaczął przedstawiać zgromadzonym poszczególne bitwy i przebieg kampanii w Inflantach, co chwila uczestnicząc w kolejnych toastach.
 

Ostatnio edytowane przez Earendil : 17-02-2014 o 11:06.
Earendil jest offline  
Stary 13-02-2014, 21:46   #17
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Rossowski westchnął głęboko. Cokolwiek tutaj się działo, nie było to dobre. Rozsądek nakazywał zostawić sprawę swojemu biegowi, wszakże nie było to jego sprawą. Właściwie powinien odwrócić się i zapomnieć, tak byłoby najłatwiej.

Do wszystkich diabłów z rozsądkiem, w takich sytuacjach. Bądź co bądź był szlachcicem, a to zobowiązywało. Francuzi mieli na to piękne określenie, które głęboko wryło się w jego psychikę "Noblesse oblige". Pozostawić damę samą sobie w takiej sytuacji było niegodne. Uśmiechnął się lekko, gdyż od początku wiedział, do czego to doprowadzi.

Ruszył w kierunku kobiety, nie zważając na nikogo uwagi. Kroczył pewny siebie żołnierskim krokiem, równym i oszczędnym. Wydawał się skupiony na swoim celu, jednakże jego zmysły były wyczulone. Wszakże w zgiełku bitwy, zabijał cię cios, którego nie widziałeś, a ciżba w tym miejscu, mogła przywodzić na myśl "szlachetne" melee.

Przeszedł do przodu, stając naprzeciwko Niemca, w odpowiedniej odległości. Człowiek ten był od niego wyższy i potężniejszy, więc wolał pozostać poza zasięgiem jego ramion, wiedział wszakże, że w ostateczności wystarczy mu wyciągnąć wiszącą u pasa broń, aby wysłać tą dwójkę, na przedwczesne spotkanie z przeznaczeniem. Być może udało by się uniknąć rozlewu krwi.

Jeżeli był to zwykły napad jak uważał, to powinno wystarczyć ich przestraszyć. Bohaterowie ciemnych alejek i noży w plecach, nie byli najlepsi w bezpośrednich konfrontacjach.

-Co tu się dzieje? - zapytał ostrym tonem Niemca, jednocześnie trzymając dłoń blisko żelaza. Było to i zabezpieczenie i chwyt psychologiczny. Niech jego przeciwnik wie, że nie ma do czynienia z bezbronnym mieszczaninem.

Potem obserwując cały czas tego człowieka -Odsuńcie się od tej panienki - ton ten był spokojny, chłody ... przywykły do wydawania rozkazów, które miały być wykonywane ... a uśmiech, który gościł na twarzy Pana Jerzego, wyrażał pewność siebie ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 17-02-2014, 09:56   #18
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Ałtyn dźwignęła się na nogi. Wyrósł przy niej jakowyś z cudzoziemska odziany mąż o żołnierskiej posturze, do kogoś tuż obok surowo przemawiał i odsunąć się od niej kazał. Ciekawa rzecz, po polsku czynił to, płynnie a biegle. Tyncia nie miała czasu, by nadziwować się temu zjawisku. Na odzyskaniu jałmużniczki nawet jej nie zależało, niech to słuszna będzie kara za jej beztroskę. Mogła stracić rzecz dużo cenniejszą niż złoto. Wracać winna natychmiast do bezpiecznego domu Gregoviusa. Rękę do rany krwawiącej przyciskając, za plecami cudzoziemca po polsku mówiącego przesunęła się wolno i ostrożnie, rzucając żołnierzowi cichutkie “dzięki waszmości za pomoc”. Krąg gapiów począł się już zbierać, a wzięcie na ludzkie języki w sprawie tak sromotnej też nie było tym, za czym Tyncia tęskniła.

Pośród tłumu szlachcic jeden wyróżniał się, wieku podeszłego już, z siwym włosem i wąsem. Jego też Ałtyn za salwatora obrała sobie, bo w wieku jej dziadka był, i tak samo jak Michaszko dobre miał oczy.
- Waszmości – zwróciła się do pana Wasilewskiego. - Towarzysz mój w tłumie mi zniknął, błagam, nie odmawiajcie słabej niewieście pomocy, do domu mnie odprowadźcie.
I zanim mości Wasilewski odrzec zdążył, młoda Karaimka zgięła się w lekkim ukłonie, ujęła jego prawicę okrawioną rączką, by na wierzchu dłoni złożyć pełen szacunku pocałunek, należny wielkim panom i dostojnikom Kościoła.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 17-02-2014 o 12:38.
Asenat jest offline  
Stary 17-02-2014, 15:58   #19
 
Wojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodzeWojan jest na bardzo dobrej drodze
Imić Wasilewski z lekkim przerażeniem na zakrwawioną dłoń niewiasty popatrzył i mruknął coś pod nosem. Nie o to bynajmniej chodziło, że pan Michał widoku krwi się brzydził, czy też nie daj Bóg, bał się. Jeno w jego umyśle nie mieściło się, kto mógł na cześć niewieścią w tak chamskim sposób atak przepuścić i kto jej ranę poczynił. Nie godne to było nie tylko szlachcica, ale i chama zwykłego. Męskie mordy rzezać i krew toczyć nie pierwszyzna, ale na białogłowę rękę podnieść, toż to o pomstę do nieba wołało.
- Ależ oczywiście droga pani. Służę pomocą. Co ci się jednak pani stało. Krew na twych dłoniach widzę.
- Nie mów, waćpanna - zreflektował się pan Michał bladość na twarzy niewieściej widząc i dodał - Wskaż jeno, gdzie prowadzić mam. Wszystko w swoim czasie wyjaśnisz.
 
__________________
"Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans
Wojan jest offline  
Stary 17-02-2014, 16:09   #20
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Dom Rusznikarza, gdzie dobry pan Gregovius żywie - odrzekła Ałtyn, z wdzięcznością wspierając się na podanym ramieniu. - Ten, co strzelców nade wejściem ma wyrzeźbionych.
Obróciła się jeszcze, by ostatnie spojrzenie na cudzoziemskiego żołnierza rzucić. Obcy był i obco odziany. Łatwo tedy będzie go potem odnaleźć, by pomocy zadośćuczynić.
- Tam... tędy - wskazała swemu towarzyszowi. - Jestem Ałtyn z Prochowego Młyna. Z rodu Eliaszowego. Komu ratunek zawdzięczam?
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 17-02-2014 o 16:42.
Asenat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172