Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-03-2006, 20:08   #1
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
"Historia Pewnej Drogi" [sesja]

MARIBOR, Miasto w pd.-wsch. części TEMERI ok. 100 km od Mahakamu. Miasto-twierdza, zbudowane na ruinach elfiej metropolii. Miasto posiada dwa mury (wewnętrzny i zewnętrzny), a wszystkie budynki w mieście są murowane. Miasto zwane jest bramą Mahakamu. [...] Architektura, jest połączeniem solidnego i funkcjonalnego stylu krasnoludzkiego, które pomagały w odbudowie miasta, oraz komfortu i piękna cechującego starszą rasę. [...] W Mariborze zachowały się w całości jedynie cztery oryginalne budynki; obecna Biblioteka [...]; Ratusz [...]; Pałac Namiestnika [...]; Główna Kwatera Generała Armii Wschód [...]

"Architektura Miast Kontynentu"

- Kleofas Bachas, Rektor Katedry Architektury, Akademia w Oxenfurcie.



MARIBOR


Niebo nad Mariborem było już granatowe. Choć na zachodzie wciąż widoczna była błękitna łuna, miasto migotało już światłem setek świec, kaganków, lamp i pochodni. Bramy miasta zostały zamknięte, a straże na murach nawoływały się co chwile.
Na polach przed miastem kilkuset ludzi rozbiło obóz, rozpaliło ogniska i szykowało się do wieczerzy. Na ulicach miasta wciąż było gwarno jak w ulu. Latarnicy nawoływali wieczorną godzinę i rozpalali uliczne lampy. Liczne patrole wojskowe przemierzały miasto, pilnując porządku skrupulatniej niż zwykle. Nie dało się ukryć, że w całym mieście panuje napięcie i nerwowa atmosfera. Wydawało się, jak gdyby jakieś wielkie, niewidzialne zagrożenie wisiało nad miastem odbierając mieszkańcom radość, siły i chęci do życia, a równocześnie zmuszające do pośpiechu.
Nad to wiszące zagrożenie, wlewając ludziom otuchę w serca, wznosiły się trzy smukłe, białe wieże Pałacu Namiestnikowskiego. Zbudowany na planie trójkąta równobocznego, w którego każdym wierzchołku znajdowała się wieża. Każda pięknie zdobiona złotym ornamentem i płaskorzeźbami, zwieńczona szklanymi iglicami. Stały monumentalnie, niepokonane przez wojnę i czas, już od tysiąca lat, będące naocznym świadectwem i ziarnkiem prawdy w legendzie o "Tarczy Till'ana".
Kilkaset metrów dalej w cieniu wież, stał dwupiętrowy budynek, przyklejony do zewnętrznej ściany wewnętrznego muru. W budynku tym mieściła się karczma "Przepiórcze Gniazdo".


PRZEPIÓRCZE GNIAZDO


Karczma była przestronna - pobielone ściany, duży kominek, dębowe stoły i ławy. Było w niej schludnie i czysto, stoły były wycierane często, a na podłodze co dzień wykładano świeżą słomę. Mimo przestronności wnętrze było przytulne, ściany ozdobiono drzeworytami, a z powały zwisały suszone kwiaty i pęki ziół.
W karczmie panował gwar. Gości było wielu, mimo to co rusz otwierały się drzwi i wchodził ktoś nowy. Gospodarz miał nadzieje na duży utarg tego wieczoru. Na specjalnym podeście koło kominka grupa wędrownych muzyków dawała występ. Grali naprawdę wspaniale robiąc niedługie przerwy. Muzycy byli znani, ich przyjazd zapowiedziano już tydzień wcześniej. To właśnie dzięki nim Karczmarz miał nadzieje odbić dziś sobie kilka ostatnich, bardzo słabych dni.
Po lewej stronie od wejścia do karczmy, znajdowały się drzwi do alkowy. W alkowie, w mroku rozjaśnianym jedynie kilkoma świecami siedziało sześć osób. Wszyscy byli mężczyznami, jeden z nich z pewnością był krasnoludem. W alkowie panowała cisza, zakłócana jedynie muzyką i odgłosami dochodzącymi z zewnątrz. Po chwili głos zabrał młody, ubrany dobrze, lecz nie ekstrawagancko mężczyzna.
- Witam Panów, nazywam się Melchior i proszę abyście zwracali się do mnie na "Ty" - zrobił krótką pauzę - Może zacznę od przedstawienia nas wszystkich i wyjaśnienia paru rzeczy. Pan Karchal - wskazał na krasnoluda, a potem kolejno na pozostałych - Pan Kurt, Pan Mundoc, Pan Wernon.
Wymienłi wszystkich siedzących na ławach. Następnie zwrócił się w stronę człowieka, siedzącego na rzeźbionym krześle u szczytu stołu.
- A to jest mój, a miejmy nadzieje że po tej rozmowie i wasz, pracodawca, Pan Bartolomeo. Najlepiej będzie, jeśli teraz to właśnie On wytłumaczy wszystko naszym gościom. - młody mężczyzna siadł po jego prawej ręce.
Pan Bartolomeo przez chwile się zastanawiał, w końcu zaczął.
- Witam Panów serdecznie, dziękuje za przybycie, mam nadzieje że nie będzie ono nadaremne - mówił cicho, ale wyraźnie, z dobrze wyczuwalnym miejscowym akcentem. Ton dobierał odpowiednio do wypowiadanych słów, sprawiając wrażenie doświadczonego mówcy - Przepraszam bardzo za tą całą konspiracje, ale zadanie jakie chce Panom zlecić wymaga absolutnej dyskrecji. Przejdźmy zatem od razu do interesów. Proponuje Panom prace na miesiąc, w tym czasie zapewniam zakwaterowanie i wyżywienie. Wymagam posłuszeństwa i absolutnej dyskrecji. Szczegółów zadania nie mogę Panom podać, gdyż składa się ono z kilku etapów. Cele tych etapów nie są jeszcze sprecyzowane, zmieniają się wraz z nowymi informacjami jakie dostaję. Co zaś do sposobu wykonania poszczególnych części i osiągnięcia celu zadania, będą panowie mieli całkowitą swobodę. Oczywiście dyskrecja obowiązuje Panów zawsze. Po zakończeniu całości zostanie wypłacone Panom honorarium w wysokości dwustu Orenów Temerskich na osobę.
Odczekaliście na dalszy ciąg jego wypowiedzi. Bartolomeo nie podjął jednak wątku i przez chwile w alkowie zapanowała cisza. W ciszy słowa zaczęły nabierać kształtów i ich pełny sens zaczął do was docierać. Mieliście czas do zastanowienia, przed wykonaniem kolejnego ruchu.
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.
Nassair jest offline  
Stary 27-03-2006, 22:50   #2
 
nomad's Avatar
 
Reputacja: 1 nomad ma wyłączoną reputację
WERNON
Po chwili ciszy panującej w pomieszczeniu, szczupła postać młodzieńca poruszyła sie nieznacznie. W nikłym blasku świec dało sie zauważyć jego długie włosy opadające na ramiona i blask jego ciemnych oczu.
"Cóż za jegomość" Uśmiechnął się lekko,a wzrok jego powędrował ku postaci Pana Bartolomeo by po chwili spocząć na reszcie mężów zebranych przy stole "A Ci?Któż oni?Pewnie wojowie zacni gotowi wyrżnąc całą wioskę, a potem pomyśleć dlaczego, któż to wie" , ponownie na jego młodej twarzy zagościł nikły uśmiech. "Czego może chcieć ode mnie, tajemniczy nieznajomy. No cóż przeca niedawno śmierci czmychnąłem wiec cóż gorszego może mi się trafić?No pewnie nic" Postać młodzieńca ponownie poruszyła się powodując lekki ruch powietrza, który poruszył płomykami świec. Spojrzenie swe skierował na Bartolomeo po czym skinął głową w jego kierunku mówiąc , a może raczej szepcząc:
-Panie ja jestem gotów przystać na stawiane przez Ciebie warunki i wyczekuję z niecierpliwością dalszych wytycznych Po tych słowach młodzieniec spojrzał na zebranych raz jeszcze
Kim są owe tajemnicze postacie
 
nomad jest offline  
Stary 28-03-2006, 02:45   #3
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Kurt

Kurt siedział w spokoju i słuchał słów Pana Bartolomeo. Jego kruczoczarne, nieco zmierzwione włosy opadały mu na ramiona. Kapelusz trzymał na kolanach, nawet nie tknął wiktuałów, jakie znajdowałysię przed nim. Kątem oka przyglądał się pozostałym osobom siedządzym przy stole. Nie lubił tłumu. Preferował samotną pracę. Miał nadzieję, że nikt z jego przyszłych... współpracowników nie będzie pętał mu się pod nogami.
"W co ten Melchior chce mnie wpakować? - pomyślał - Dwieście Orenów? Brzmi zachęcająco."
Podrapał się w zarośnięty, wychudzony policzek. Poczym zakaszlał lekko, mącąc panującą ciszę. Niestety na lekkim kaszlnięciu się nie skończyło, chociaż bardzo się starał. Kaszlnął jeszcze kilka razy, racząc zebranych dosyć nieprzyjemnym dźwiękiem flegmy odrywającej się z płuc. Chrząknął jeszcze lekko, po czym rzekł cicho, nieco zachrypniętym głosem:
- Czegokolwiek Pan od nas oczekuje, wymagana dyskrecja sugeruje, że gdzieś tkwi jakiś haczyk... - na jego wychudłej twarzy, ledwie widocznej w półmroku pojawił się grymas, który można by odebrać jako pewien rodzaj uśmiechu - Jednak chętnie dowiem się więcej.
 
Malekith jest offline  
Stary 28-03-2006, 14:53   #4
 
nomad's Avatar
 
Reputacja: 1 nomad ma wyłączoną reputację
WERNON
Wernon powoli odwrócił głowę w stronę kaszlącej postaci, a na jego wąskich ustach nadal malował się lekki uśmiech. Podniósł prawą dłoń ku szyi i zacisnął ją na srebrzystej zapince swego płaszcza. Uważnie wysłuchał, co ów jegomość rzekł, by na koniec dodać:
-Ja, jak i Pan Kurt... -Ponownie skierował swe spojrzenie na Pana Bartolomeo, a głos jego ledwo usłyszeć można. -Rad bym był usłyszeć coś więcej o naszej tajemniczej pracy, jaką mamy wspólnie wykonać
 
nomad jest offline  
Stary 28-03-2006, 19:36   #5
 
Ashun's Avatar
 
Reputacja: 1 Ashun ma wyłączoną reputację
Mundoc

No coż ja również nie jestem w ciemie bity i takiej okazji nie przegapię tym bardziej, że coraz bardziej mnie pan intryguje swoimi słowami. Moje słowo oczywiście ma pan jako gwarancje dyskretności. - szczupły blondyn z długimi włosami uśmiechnął się radośnie i bardzo przyjaźnie spoglądając na otaczających go mężczyzn. I to ja siedziałem w kiciu? Na bogów im się należy za same mordy, co ja tu do cholery robie? Pies go drapał ciołka jednego, jak mnie mógł tak wystawić. Nic, bywało i ciężej. Jakoś się tę robote zrobi, a potem w drugą strone od tej bandy!
 
Ashun jest offline  
Stary 29-03-2006, 14:45   #6
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Karhal spod krzaczastych brwi, przez wąziutkie szparki, jakie utworzyły jego powieki, przeciągnął spojrzeniem od Wernona do Melchiora. Potem jego powieki trochę się rozwarły i spojrzał na Bartolomeo.
- Tak, tak, dwieście Orenów, jak to ładnie brzmi. - głos miał jak gdyby ktoś piłą próbował przeciąć kamień - Ale trzysta Orenów brzmi jeszcze lepiej, nieprawdaż ??? - W uśmiechu wyszczerzył zęby, miał ich dużo, ale nie wszystkie. - Proszę zauważyć łaskawie, że przez przysłowiową ludzką chciwość, ja najwięcej ryzykuje. To jak, trzysta pięćdziesiąt jak już mówiłem i mamy umowę.

Melchior siedział i bawił się klamrą swojego pasa. Bartolomeo zachowywał spokój, powolne ruchy głowy świadczyły że przygląda się wam. Od czasu do czasu, w jego oczach błyskały odbite płomyki świec. Znów na chwile zapanowała cisza, zastanawialiście się jak też może brzmieć śmiech krasnoluda.
- No dobrze zatem - pokiwał lekko głową - niech i tak będzie. Macie chyba racje Panie Karhal, niech będzie trzysta i już zakończmy ten temat. Zakończmy to może i premia jakaś będzie. W towarzystwie dżentelmenów o pieniądzach się nie rozmawia, więc zostawmy temat do dnia rozliczeń. - Bartolomeo sięgnął po puchar i napił się odrobinę by zwilżyć gardło. Krasnolud po nosem szeptał coś niezrozumiale.
- Tak najpierw sprawy organizacyjne. Mają Panowie wynajętą sale w karczmie "Stara Studnia" na okres trzydziestu dni, na taki sam okres opłacone są posiłki. Opłacone są również napitki, ale właściciel karczmy ma przykazane nie podawać Panom ich w za dużych ilościach. Chodzi o to, że w każdej chwili możemy dostać nowe informacje, więc potrzebuje Panów w pełnej gotowości przez całą dobę. Spotykać się Panowie będą głównie z Melchiorem, ale ze mną również. Każdy z Panów dostanie też indywidualne polecenia, ale o tym już jutro. Na dziś to wszystko, jeśli panowie czegoś potrzebują, zajmie się tym Melchior. Ja tymczasem Panów żegnam. - Bartolomeo wstał i ruszył w stronę wyjścia.

Melchior jak na rozkaz przybrał skupioną minę.
- Proszę o pozostanie na miejscach, odprowadzę tylko Pana Bartolomeo do wyjścia i będę do waszej dyspozycji.
Ruszył do drzwi i po chwili obaj za nimi zniknęli.
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.
Nassair jest offline  
Stary 29-03-2006, 15:46   #7
 
Ashun's Avatar
 
Reputacja: 1 Ashun ma wyłączoną reputację
Mundoc

Odchrząknał zakłopotany. Powiódł wzrokiem po otaczjących go mężczyznach. Jak mnie nie zarżnął teraz, to nie powinni później. Chyba, że się pokłócimy. Tego właśnie w tych robotach nie lubie. Czemu nigdy nie mogę pracować z ludzmi na poziomie? Choćby i ten pan Bartolomeo, trochę co prawda przypomina mi pana Alberta, ale to i tak lepiej niż oni. Cisza przedłużała się, aż wreszcie padł pierwsze słowa:
No panowie, skoro i tak pracujemy razem to może się przedstawie. Zwą mnie Mundoc Scholc i wielce się ciesze, iż będe mógł z panami pracować - To mówiąc wyciągał już ręke w stronę Wernona, a potem podawał ją pokoleji każdemu z mężczyzn.
 
Ashun jest offline  
Stary 29-03-2006, 18:31   #8
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Kurt

Mężczyzna w milczeniu odprowadził wzrokiem Bartolomeo i Melchiora. "Że też zgodziłem się tu przyjeżdżać - pomyślał - Współpraca z tymi błaznami to tylko strata czasu. Chociaż... krasnolud podbił cenę do 300 orenów... - uśmiechnął się pod nosem - Może gra będzie warta świeczki... Zobaczymy..."

Postanowił się poczęstować zakąskami, jakie były na stole. Wyjął swój mały nożyk i nadział jedną z nich. Chętnie poszedłby już do "Starej Studni", ale Melchior miał zaraz wrócić i pewnie będzie można wypytać go o kilka drobiazgów... Ale nic mu w tej chwili nie przychodziło do głowy.

Kątem oka zerknął na blondyna, który chyba postanowił przejść do części, w której się mają zapoznać. Chrząknął tylko lekko i siedział dalej w milczeniu, przeżuwając jedzenie i obracając nożyk w dłoni.
 
Malekith jest offline  
Stary 29-03-2006, 19:47   #9
 
nomad's Avatar
 
Reputacja: 1 nomad ma wyłączoną reputację
WERNON
Młodzieniec odprowadził wzrokiem wychodzące postacie nieznacznie odwracając głowę w ich kierunku. Gdy drzwi zatrzasnęły się za nimi odwrócił się powoli w kierunku swej nowej kompani.
Ciekawym co dalej będzie, czy tak siedzieć w milczeniu będziemy? Bardzo szybko na jego pytanie odpowiedział długowłosy blondyn, przedstawiając się. Wernon wzdrygnął się wyrwany z zadumy, po czym powoli podał dłoń człowiekowi odwzajemniając uścisk.
-Miło mi poznać Pana
Spojrzał ponownie na osoby zgromadzone w pomieszczeniu.
-Jestem Wernon Trop- rzekł te słowa uśmiechając się lekko, po czym pochylił się nieznacznie do przodu wykonując tym samym lekki skłon w ich kierunku.
-Mam nadzieję, iż nasza współpraca przyniesie nam tylko same korzyści nie przysparzając żadnych kłopotów-mówiąc te słowa usta jego prawie się nie poruszyły, a wzrok bacznie śledził najmniejszy ruch nieznajomych, by zatrzymać się na Kurcie, który właśnie wkładał do ust kolejną porcję strawy."Pewnie dobre, dawno nic treściwego i zarazem smakowitego nie jadłem". Sięgnął po widelec leżący przed nim. Chwilę namyślając się -Którego by tu specjału skosztować?O może ten będzie smaczny"nabił na widelec nieduży kawałek mięsa i z wyraźnym zadowoleniem zaczął go przeżuwać.
 
nomad jest offline  
Stary 30-03-2006, 18:29   #10
 
Nassair's Avatar
 
Reputacja: 1 Nassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwuNassair jest godny podziwu
Karhal uścisnął dłoń Mundoca.
- Karhal Kragdob. - Wyzgrzytał z entuzjazmem i sękatą dłonią ścisną Twoją trochę za mocno. - Miło mi poznać. Pana również Panie Wernon.
Następni nabił na widelec sporą porcje zimnego mięsa i sera. Wszystko naraz włożył do ust i zaczął przeżuwać. Do kufla, z jednego z dzbanów, nalał resztkę piwa. Chwile gryzł, potem przepił.
- Skąd to Panów drogi prowadzą, jeśli można zapytać ???
 
__________________
And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom.
Nassair jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172