Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-06-2014, 18:53   #1
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
[Star Wars]Jolly Roger is my friend

Rafa koralowa okalała małą tropikalną wysepkę. To właśnie na tym zbitym pierścieniu żywej materii, twardej jak skała osiadł niewielki wahadłowiec. Pojazd przebił się przez atmosferę w samo serce tajfuny i tylko wielka dawka szczęścia sprawiła że w jego wnętrzu byli jeszcze żywe osoby.
Z czterech członków załogi pozostało tylko dwoje. Człowiek i rodianin przetrwali dzięki skałą które wcześniej rozerwały statek po zderzeniu z wodą. Zostali wciśnięci między płaty powyginanego metalu unieruchamiając ich jednocześnie. Pilot, człowiek imieniem Indana niestety nie miał szczęścia. Leżał na konsoli sterownicze, która została pchnięta do przodu i zgniotła jego klatkę piersiową. To że jeszcze żył było cudem. Jednak jakakolwiek próba ruszenia go z fotela na pewno poskutkowała by jego śmiercią. Konsola i fotel trzymały go w całości tamując krewienia i przytrzymując z pewnością pęknięty kręgosłup.
Taki właśnie widok przywitał dwóch Jedi, którzy właśnie odzyskiwali przytomność. Poza zaklinowanym, świetlenie rannym pilotem przez rozdarte poszycie widzieli też wyspę oddaloną nie więcej niż kilkadziesiąt metrów płytkiej, lazurowej wody. Za nimi był tylko ocean z oddającą się, ciemną chmurą na horyzoncie.
Przedział bagażowy wydawała się nienaruszony, ale nigdzie nie było śladu po nawigatorze, ani trzecim Jedi, którego imienia nie poznali. Osobnik całkowicie ukryty pod brązowym płaszczem nie przedstawił się, właściwie to nie odezwał się nawet słowem, ani nie pokazał twarzy. Teraz już z pewnością nie żył.
Co jeszcze gorsze burza elekotmagentycza w którą wpadli po usterce napędu nadświetlanego przepaliła dosłownie wszystko. Od systemów wahadłowca do baterii ich mieczy świetlnych. Jednym słowem sytuacja do malowała cię w ciemnych barwach.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 02-06-2014 o 00:44.
Dragor jest offline  
Stary 02-06-2014, 01:31   #2
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Gdy tylko otworzył oczy zalała go fala światła. Chciał podnieść rękę by się przed nią osłonić, bowiem promienie słoneczne raziły go niemiłosiernie, jednak nie mógł. Ręka była zaklinowana i dopiero po dłuższej chwili udało mu się ją wyciągnąć. Z resztą ciała poszło już dosyć łatwo i po chwili mógł stanąć na nogach.

------------

Wyszli z nadprzestrzeni zupełnie niespodziewanie, nie tam gdzie zamierzali, kierując się wprost w środek burzy elektromagnetycznej. Ktoś krzyczał coś o nieznanym systemie, ktoś inny o uszkodzonym motywatorze hipernapędu; do młodego Jedi wszystko docierało jak przez mgłę. Rozumiał nie gorzej niż inni, co za chwilę z nimi się stanie. Oto zamiast dotrzeć do celu, na wyznaczoną misję, rozbiją się na tej małej nieznanej planecie i kto wie co z nimi będzie. O ile w ogóle przeżyją bo i to nie było pewne. Jego życie Jedi dopiero co się zaczęło, a już miało się skończyć. Ironia losu. Spróbował sięgnąć po Moc, lecz był zbyt rozedrgany, zbyt dużo było w nim emocji i Moc uciekła od niego. Potem usłyszał trzask tysiąca przepalających się jednocześnie układów elektrycznych wahadłowca, coś rzuciło nim o ścianę i umysł zasnuła mu czerń.

------------

Wyprostował się powoli, wykrzywiając twarz z bólu - plecy nadal go bolały od uderzenia o ścianę. Dopiero teraz spojrzał w dół, na miejsce w którym przed momentem siedział. Zobaczył powyginany metal – najwyraźniej to on uratował go podczas niefortunnego lądowania wahadłowca. Zobaczył również towarzysza, który zdaje się, powoli dochodził do siebie. „Przynajmniej nie jestem sam” szepnął do siebie Teerik pomagając mu wstać. Dopiero teraz jego wzrok przywykł do światła na tyle by mógł rozejrzeć się dookoła. Na początek zobaczył dwie rzeczy, skrajnie do siebie nie pasujące. Pierwszą z nich była wysepka. Piękna wysepka jakby żywcem wyjęta z przewodnika po Naboo. Drugą był pilot. Wciśnięty w kokpit, wygięty pod nienaturalnym kątem, ale jak się okazało jeszcze żywy. Teerik nie sądził by coś mogło uchronić go od śmierci, no może poza całym batalionem droidów medycznych ale tego akurat nie mieli. Rodianin zostawił więc pilota w spokoju; nawet gdyby odzyskał przed śmiercią przytomność, co przecież nierzadko się zdarza, to raczej nie miałby im nic ciekawego do przekazania. Zwrócił się do drugiego ocalałego Jedi, z którym zdążył już wcześniej, jeszcze w czasie podróży zamienić kilka słów.

- Cud to chyba jest, żeśmy w ogóle przeży-li. Pi-lotowi już r-aczej nic nie pomoże. Zajmijmy się statkiem.

To mówiąc ruszył na tył wahadłowca i zajrzał do luku bagażowego. Tu wszystko było na swoim miejscu zamknął więc drzwi i ruszył dalej. Zajrzał już do wszystkich pomieszczeń na statku jednak nigdzie nie mógł znaleźć nawet śladu po nawigatorze lub trzecim Jedi, który był z nimi. Teerik nie miał pojęcia, czy wypadli z wahadłowca w czasie lądowania, czy też wydostali się z niego potem... „Gdziekolwiek teraz są, o ile jeszcze żyją niech Moc będzie z nimi” pomyślał.
Teraz z kolei zabrał się za sprawdzenie stanu samego wahadłowca. Wystarczyłby jeden rzut oka, aby nawet dla technicznego laika (a takim rodianin nie był) stało się jasne, że uszkodzenia systemów statku są zbyt rozlegle by je naprawić. Nie mówiąc już o potężnej dziurze wyrwanej w poszyciu przez skały. Nie warto też było zatrzymywać się na uszkodzonej maszynie, która lada moment mogła osunąć się w morze. Według niego należało zabrać wszystko co tylko mogło się przydać i przenieść to na wysepkę. Potem zaś rozeznać się w możliwościach i zdecydować co dalej.
Takie też rozwiązanie zasugerował towarzyszowi

- Weźmy co ty-lko możemy i przep-łyńmy na tę wyspę, nie ma co tu da-lej siedzieć.

Teerik zgromadził więc wszystko co posiadł, a nie było tego dużo – ot standardowa szata rycerza jedi i miecz. Jak się okazało również miecz ucierpiał w czasie burzy i przy próbie włączenia, wydawał tylko nieprzyjemne syki. Do małej torby przy pasie włożył uszkodzony przenośny komunikator – a nuż uda mu się go naprawić i jeszcze się przyda.

Tak przygotowany wyjrzał przez wyrwę w poszyciu wahadłowca. Od wysepki dzieliło ich ledwo kilkanaście metrów płytkiej lazurowej wody. Cofnął się i spojrzał na Dasha pytając wzrokiem czy też już jest gotowy.
 
nefarinus jest offline  
Stary 02-06-2014, 11:47   #3
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Dash pomasował sobie skronie, kiedy tylko udało mu się wstać. Nieznośny, ćmiący ból zaburzał mu ocenę sytuacji, a jak wspominał jego zmarły mistrz, nie było to nigdy nic dobrego.
Nieco błędnym wzrokiem rozejrzał się po zrujnowanym wnętrzu statku, obrzucił spojrzeniem konającego pilota i rodiańskiego Jedi Teerika, który wyciągnął go spod zakleszczonej blachy, a który teraz przeszukiwał ich zdruzgotaną ładownię.
Nieco chwiejnym, ostrożnym krokiem ruszył w jego stronę.

- Jak dla mnie, Teer, wpakowaliśmy się w niezłą kabałę tym razem.-

Zauważył, sięgając do pasa i szukając palcami wszystkich trzech, tak dobrze znanych mu rękojeści jego mieczy. Były na miejscu, jednak co z tego, skoro prawdopodobnie burza magnetyczna usmażyła wszystkie precyzyjnie złożone obwody.
Jeśli na tej cholernej, skalistej geoidzie nie znajdziemy jakiegoś dobrego warsztatu, jesteśmy skończeni. pomyślał, bezskutecznie próbując zmusić jedno laserowe ostrze do działania.

- Jasne, bierzmy co się da.- Zgodził się ochoczo na pomysł szybkiej przeprowadzki.- Jeśli nam się poszczęści, może nawet uda nam się wykonać więcej niż jedną rundkę z naszymi gratami. Weźmy w pierwszej kolejności jakieś med-pakiety i racje żywieniowe. To będzie nam najbardziej potrzebne, jeśli chcemy przetrwać. Co do reszty udogodnień, zobaczmy co ocalało na tyle, żeby działać...-
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 02-06-2014, 15:54   #4
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość


Na szczęście Dash'a i Teerik'a wahadłowiec był całkiem nieźle zaopatrzony. Znaleźli kilka pakietów medycznych i dwie skrzynie z racjami, które mogły wystarczyć im dwóm nawet na miesiąc, jeśli na wyspie nie znaleźliby nic do jedzenia.
Uchowały się też ich osobiste rzeczy. Jedyny problem to tylko przeniesienie ich na plażę. Oznaczało to przynajmniej trzy wycieczki, by zabrać wszystko, bowiem niestety nie mieli czego wykorzystać na tratwę, więc musieli przeprawić się w pław.
Tymczasem temperatura rosła i widoczność na zewnątrz znacznie się poprawiła. Z nieba zniknęły wszelkie chmury i teraz poza urokliwą plażą zobaczyli też wzniesienia pokryte gęstą dżunglą. Wsypa była rozleglejsza niż się to wydawało na pierwszy rzut oka.
Gdy byli już gotowi to przeprawy pilot odzyskał przytomność.
- Nie... zostawiajcie... mnie! - powiedział zduszonym głosem. - Proszę....
Musiał być w szoku i nie odczuwać co na prawdę się z nim stało. Widać było jednak cierpienie na jego twarzy.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline  
Stary 03-06-2014, 13:36   #5
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Dash zatrzymał się w pół kroku, prawie upuszczając swoją torbę.
- Na Moc!- Otworzył szerzej oczy.- To, że on żyje z takimi obrażeniami jest medycznym cudem. Nie chcę nawet myśleć, co konsoleta zrobiła z jego organami.- Dodał ciszej.
Najmiłosierniej byłoby chyba dobić pilota. Problem w tym, że żaden z dwóch Jedi nie miał środków, by zrobić to szybko i bezboleśnie, ponieważ ich miecze świetlne - narzędzia we wprawnych rękach gwarantujące taką właśnie śmierć - nie działały. Mogli oczywiście użyć mocy, by uśpić umysł pilota, ale Dash nie czuł się dość wprawny w tym aspekcie, żeby ryzykować.
- Nie powinniśmy go tu zostawiać.- Zauważył.- Z drugiej jednak strony, nie wiem jak moglibyśmy mu pomóc w obecnych warunków. Możesz wpłynąć Mocą na jego umysł? Wprowadzony w śpiączkę miałby cień szansy...- Zapytał Teerika.
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 03-06-2014, 18:36   #6
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Teerik nie pomylił się sądząc, że pilot ma szansę jeszcze się obudzić zanim umrze. Dobrze że biedak nie spróbował się poruszyć bo najwyraźniej nie dotarło jeszcze do niego w jakim jest stanie. Zresztą pewnie i tak by mu się nie udało – złamany kręgosłup oznaczał też przerwanie rdzenia i przynajmniej częściowy paraliż. „Tym lepiej dla niego” pomyślał.

Rodianin nie był pewien co robić. Z jednaj strony zgadzał się z Dashem, że należałoby skrócić męki pilota jak najszybciej i gdyby tylko jego miecz działał najpewniej tak właśnie by zrobił, z drugiej jednak strony przed oczyma stawały mu wtłaczane do głowy przez mistrza fragmenty Kodeksu: „Zabijanie jest złem” oraz „Zabijając, Jedi popełnia zbrodnię przeciw mocy”. Co innego gdyby przed nimi stał uzbrojony przeciwnik, ale ten człowiek nawet nie mógł się ruszyć.

-Śmie-rć musi przyjść sama – powiedział w końcu – Ale mogę sp-róbować uśpić jego umys-ł. Przynajmniej tyle z-robimy.

Rodianin nie był pewien czy mu się uda. Wprawdzie jeszcze w świątyni był jednym z najlepszych adeptów jeśli chodzi o władanie mocą, ale co innego treningi, a co innego taka sytuacja jak ta tutaj. Mimo wszystko spróbował: oczyścił umysł, wyciągnął dłoń w kierunku pilota by ułatwić sobie zadanie i przywoławszy Moc do siebie, skierował ją do umysłu umierającego. Jak nietrudno się domyślić osłabiony umysł nawet nie stawiał oporu. Teerikowi przyszło to z taką łatwością, że aż sam się zdziwił i nawet podjął podejrzenie, że coś poszło nie tak. Pilot wyglądał jednak jakby spał. Czy udało mu się wywołać śpiączkę, głęboki sen, czy może tylko lekkie, przypominające sen otumanienie – tego rodianin nie wiedział.

-Nie wiem czy mi się udało – powiedział po chwili kręcąc głową – wygląda na to że tak, a-le pewności nie mam. Lepiej zajmijmy się przeniesieniem naszych rzeczy na b-rzeg. Wo-lałbym upo-rać się z tym przed zapadnięciem zm-roku.

Podniósł sporą skrzynkę z zapasami żywności i spojrzał przez przednią szybę wahadłowca na słońce, które właśnie świeciło wprost na nich.

-Ciekawe i-le na tej planecie t-rwa dzień

To mówiąc ostrożnie wyszedł przez dziurę w poszyciu i zsunął się do wody starając trzymać się swój bagaż ponad powierzchnią morza.
 
nefarinus jest offline  
Stary 04-06-2014, 01:52   #7
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Polit wpatrywał się w nich z czystym przerażeniem, puki pod drobnym pchnięciem Mocy jego oczy zaczęły się zamykać, a jego głowa wolno opadła z powrotem na panel sterowniczy. Jego twarz stała się spokojna. Przy odrobinie szczęścia prześpi czas jaki mu jeszcze pozostał.
Przeprawa na brzeg była całkiem łatwa. Częściowo płyną, a częściowo brodząc dwoje Jedi wydostali się na plażę. Piasek był niezwykle drobny i tak jasny iż raził oczy. Wracali jeszcze dwukrotnie po resztę zapasów, a dzięki Mocy, Indana spał dalej, a z każdy jego oddech był płytszy pod poprzedniego
Słońce w tym czasie przesunęło jedynie o stopień lub dwa. Oznaczało to jeszcze kilka dobrych światła. Biorąc pod uwagę położenie na niebie i kierunek w jakim zmierzało było popołudnie. Rozbitkowie mieli czas na znalezienie schronienia.
Gdy skończyli i dwa potężne plecaki i skrzynki z zapasami bezpiecznie spoczywały pod palmami Teerik usłyszał coś. Poza odgłosami nieznanych zwierząt ze strony drzew i szumem oceanu wiatr niósł... piosenkę? Ledwo dosłyszalny ludzki głos dobiegał gdzieś w kierunku zachodu. Ktoś tam był i śpiewał w najlepsze. Po chwili Rodianin był w stanie nawet rozróżnić słowa.

Łajba to jest morski statek
Sztorm to wiatr co dmucha z gestem
Cierpi kraj na niedostatek Morskich Opowieści

Hej tam kolejkę nalej
Hej tam kielichy wznieśmy
To zrobi doskonale Morskim Opowieścią!


Głos raczej należał do człowieka i dochodził zza zakola wyspy po lewej ręce gdy stało się twarzom do morza. Wyspa przynajmniej nie była bezludna.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!
Dragor jest offline  
Stary 04-06-2014, 22:12   #8
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Ostatnia skrzynka została przyniesiona, ostatni pakunek zabrany. Na wahadłowcu nie było już nic, co w obecnej sytuacji miałoby dla nich jakąś wartość, a pilot – na to wyglądało – rzeczywiście zasnął. Było już z pewnością po południu i należałoby rozejrzeć się za jakimś schronieniem na noc. Teerik już miał się tym zająć, gdy coś zwróciło nagle jego uwagę. Do czułych, rodiańskich uszu dotarł nowy dźwięk, dochodzący od strony morza. Gestem ręki nakazał Dashowi milczenie i zaczął intensywnie się przysłuchiwać mrużąc przy tym oczy. Po dłuższej chwili intensywnego wsłuchiwania się, dźwięk się wyklarował i Teerik z niejakim zdumieniem zdał sobie sprawę że to słowa, wypowiadane – jak wnioskował z akcentu – przez ludzi. Co więcej zdawało się, że są to słowa piosenki, choć zachrypniętego chóru głosów, który słyszał, śpiewem nazwać nie można było.

- S-łyszysz Dash? Tam na morzu są jacyś ludzie. Może powinniśmy pójść za ten cypel i sp-rawdzić, jak myś-lisz? Jeś-li na tej wyspie jest jakaś cywi-lizacja to może będą też mie-li części zamienne do hipe-rnapędu...
 

Ostatnio edytowane przez nefarinus : 04-06-2014 o 22:53.
nefarinus jest offline  
Stary 05-06-2014, 22:39   #9
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
Być może Moc faktycznie z nimi była, bo pojawienie się ludzi w zasięgu krzyku oznaczało, że dwóch młodych rycerzy nie będzie musiało poświęcić długich tygodni na próby uruchomienia jakiegokolwiek systemu radionamierzania i komunikacji.

- Słyszę...- Potwierdził.- Na mojej planecie nie było zbyt wiele oceanów, ale to chyba jakaś żeglarska przyśpiewka...-

Zostawił pakunki przy ich tymczasowym schronieniu w cieniu palm i ruszył niespiesznym krokiem w kierunku z którego nadlatywał głos. Szedł plażą, żeby od razu wypatrzyć okręt i zbadać jednocześnie, jak wielka jest ich wyspa biorąc pod uwagę obwód.

- Jeśli mają warsztaty, żeby naprawić hipernapęd, może będziemy mogli też naprawić nasze miecze i ruszyć dalej. Nasza misja sama się nie wypełni, a przypominam ci Teer, że formalnie nadal jesteśmy w stanie wojny domowej.-
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 06-06-2014, 01:24   #10
 
Dragor's Avatar
 
Reputacja: 1 Dragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłośćDragor ma wspaniałą przyszłość
Za cyplem w płyciźnie brzegu leżał wrak drewnianego statku... Właście to jego dziobowa część. Na brzegu było całkiem sporo odłamków. W wodzie wolno dryfowało parę beczek, a na rafie widać było spory kawałek burty i coś co wyglądało na stare, żelazne działo. Sam wrak chyba leżał od niedawna. Na ocalałym drewnianym maszcie powiewał podarty, biały żagiel, a tam gdzie belki były połamane drewno było jaśniejsze. Bok był porośnięty skorupiakami, ale jedynie do pewnego poziomu, co świadczyło iż statek był często używany, ale nie dość zadbany.
To właśnie tej łupiny dochodził ochrypły śpiew. W cieniu widoczni byli dwaj ludzie w resztkach drewnianych cel. Ich dłonie były przykute do burty nad głowami. Jeden miał dredy opadające na ramiona i plecy, przez co przypominał Mistrza Kit'a Fisto. Miał na sobie szarą koszulę z długim rękawem zapiętą pod szyję, a potargane spodnie odsłaniały łydki i bose stopy. Był chudy, średniego wzrostu i chyba bardzo zadowolony z siebie. To właśnie on śpiewał.
Jego towarzysz niedoli był łysy poza końskim ogonem na czubku głowy, który był okropnie skołtuniony. Osobnik miał odsłonięty tors, ale za to posiadał porządne spodnie i wysokie buty, zrobione z jakiejś skóry. W przeciwieństwie do śpiewaka był wysoki i dobrze umięśniony. Właśnie sprawdzał teorię, czy odpowiednio nienawistne spojrzenie, może kogoś zabić.
Więźniowie mimo iż bardzo od siebie różni fizycznie mieli podobne twarze i taki sam kolor włosów. Być może łączyły ich bliskie więzy krwi.
- Daj spokój, aż tak źle nie śpiewam! - zarechotał właściciel dredów.
Jego towarzysz spojrzał w górę, jak by się zastanawiał, po czym lekko pokiwał głową na boki, co miało znaczyć "może", albo "prawie".
- No widzisz! Hej, tam na plaży, jak wam się podobało? - Zawołał do stojących na brzegu Jedi. - Jak nas rozkujecie, to może jeszcze coś zaśpiewam! - znów się roześmiał, a jego towarzysz opuścił głowę w geście rezygnacji.
 
__________________
Gallifrey Falls No More!

Ostatnio edytowane przez Dragor : 06-06-2014 o 13:38.
Dragor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172