Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2018, 02:32   #151
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Samuel jechał z Ilene, a Mustang z Żoną jechali na końcu. W końcu dojechali na stację. Była tam już buda, spod który wydobywał się zapach bigosu i pierogów... Oraz baraniny ala Biao. Siergiej rozmawiał z jakimś starszym, Ishvalczykiem, a dziadek notował coś w Wielkiej Małej księdze.
- A Stasiek, co z takim korowodem jeździ? - zapytał papa Nowicki.
- Skoro z panną z dobrego domu się żeni, to musi się pokazać ze służbą - rzekł dziadek.
- Wujek! Jak widzę przygotowania idą pełną parą? Przedstawisz mi waszmościa?! - Stanisław Nowicki uśmiechnął się szeroko. Objął obu ramionami tak, że po jednej stronie miał swojego ojca, a po drugiej nieznanego Ishvarczyka. Skierował ich odwrotną stroną niż znajdowali się Mustangowie. Zawołał jeszcze do Sao- Złociutka idź z Pawełkiem!
- No to tędy proszę… powiedział Stefan do reszty przyjezdnych. Przy okazji wskazał na najbliższy wagon przy dziadku Nowickim. - Dziadek, ten pan przyszedł wyrazić szacunek…
- Jestem Gedlao Daz, miło mi was Stanisławie, synu Siergieja poznać - podał rękę Stanisławowi Nowickiemu.: - Chcę pana ojcu sprzedać dom z kawałkiem ziemi na południowych wzgórzach - rzekł.
- Bo widzisz synu, głupio tak mieszkać w pociągu, a dziadek będzie miał sad z czereśniami do bronienia - rzekł Ishvalczyk.
- Sad z czereśniami? Dobra rzecz przyznaję... - Stasiek pokiwał głową. Po czym dodał z paskudniejszym uśmiechem: - Jak daleko stąd? Przecież to okolica pustynna. Za sucho chyba na czereśnie, Panie Gedlao?
- A widziałeś te zielone pola wokół miasta? To już nie jest pustynia, Odbudowaliśmy dawne kanały irygacyjne Xerxes… Na południowych wzgórzach i bez tego możliwa jest uprawa - rzekł Ishvalczyk.
Stanisław lekko zmarszczył brwi. Na moment, by dać ujście rosnącej frustracji - najchętniej by zabił Ishvarczyka wzrokiem. Co za kit wciska jego Tacie?! Jakie czereśnie - na pustyni?! Żeby tak wykorzystać naiwność cudzoziemców?!
-“Święta panienko, doszedłem do momentu, kiedy to JA się martwię o rodziców jak sobie poradzą? -pomyślał Piastiański alchemik.
Tatko może i ma zdrowy rozsądek, żelazną pięść, wiecznie na twarzy wyraz twarzy, „Co za bumagę mi zapodajesz?!”, Ale też rzadko bywał na innych terenach niż Wilcza Wólka, gdzie wszyscy znali wszystkich. Za długo był na swojskim terenie, gdzie nauczył sobie radzić z każdym, czy wiedzieć, kogo unikać… A jak nie wiedział, co robić…
GDZIE JEST TEN GŁUPI STRYJ, GDY GO NAJBARDZIEJ POTRZEBOWAŁ?! Gdzie jest oszust, by rozpoznać oszusta? Ten cały Gedlao nie jest chyba jego starym kumple?
- Ja się może nie znam... powiedział Stasiek starając się powiedzieć to równie przeciągle, co Stefek, gdy się wymądrzał. Wysilił się w przeciwieństwie do niego na anielski uśmiech: - Chyba bywam w nieodpowiednich regionach miasta, skoro nie widziałem żadnych drzewek owocowych… Pszenicy nie widziałem tylko kukurydzę, więc chyba za sucho jest na czereśnie, nie? I gdzie jest Stryjek? -
- Bo w mieście nie hodują, ale w Ishvalskiej dzielnicy widziałem na targu, choć dużo biorą, ale za to mają odmiany owocujące dwa razy. I tak to głównie, aby dziadek się nie nudził. A stryjek zakłada gorzelnię - rzekł ojciec biorąc się pod boki.
- No to akurat do Stryja pasuje…, Ale gdzie jest twój młodszy brat?!
- A gdzieś załatwia interesy, na obiad przyjdzie
- Świetnie… -przewrócił oczami. To jeszcze nie był tak odległy termin- na szczęście lub nieszczęście, bo z tą Parszywą Łasicą nigdy nie wiadomo. Objął ojca ramieniem - No my musimy omówić jeszcze parę interesów, a panu panie… Gedlao odezwiemy się pierwsi jakby, co. Do widzenia! - machnął mu niedbale jakby odganiał nieznośnego psa.
Jak przeszli parę kroków syknął do Siergieja: - Tato, ty nie możesz wierzyć każdemu tylko, dlatego, że jest Ishvalczykiem i patrzy na ciebie tymi smutnymi, czerwonymi oczkami. Czereśnie na pustyni? Zwariowałeś?

Tymczasem dziadek zabawia gości.
- I bardzo dobrze! Wreszcie ktoś zaczyna nasz traktować tu jak należy. A w ogóle to nie jakaś aktorzyna tutejsza? Pamiętaj Stefan, aktorzy to ktoś w rodzaju sprzedajnych dziewek, ludzie bez honoru
- Dostrzegam… pewne predyspozycje. -Stefan zerknął na Mustanga z uniesioną brwią. Trzeba przyznać, że dziadek z reguły nie owijał w bawełnę: - Ale nie! Dziadku, ten pan to jest z profesji pomiędzy Stryjem Andrzejem, a tą no… Laurom. Pierwszą żoną taty.
Liczył, że nestor załapał. (Niedoszły) Stryj Andrzej zasłynął z 2 rzeczy: bycia babiarzem i próby szczęścia w wojsku, która się dla niego źle skończyła. Zginął z widłami w brzuchu przy jakiś zamieszkach przygranicznych. Jeszcze zanim było wiadomo, że Stasiek jest w drodze. Zdaniem Stryjka Jakuba facet miał więcej pewności siebie i złośliwości niż jakiegoś talentu. “Piastiański Mustang” można domniemywać.
- Tylko ten pan miał więcej szczęścia lub rozumu. A jak dziadek ceni dzisiaj swoją szczękę? Mój Don załatwił nam tutejszych słodyczy.
- A, że taki trochę burżuj, trochę cwaniak, czy jak? A słodycze… - dziadek był zakłopotany, bo walczyły weń dwie natury. Ale Leslie wyrosła przed nim.
Stefan parsknął - poszło mu lepiej w prezentacji niż myślał. Postarał się zamaskować śmiech kaszlem.
- I nie tylko słodycze! Mam daktyle w boczku, Nugat. Kiełbaski baranie na ostro. Chałwę - pokazywała, dziadkowi robiły się wielkie oczy...
Stefan uniósł kciuki w górę tak by widzieli zarówno Leslie jak i Dziadek. Odkaszlnąłby oświadczyć: - No dziadku, sam mi powtarzałeś, żeby nie patrzeć darowanemu koniowi w zęby. A mój Don w swej przezorności - skoro panna młoda z tak burżujskiej rodziny, to i żarcie na weselu będzie burżujskie. I że lepiej zawczasu wypróbować, co z tego jest jadalne z tutejszych dziwów. -mrugnął do Leslie.
Dziadek pokiwał poważnie głową i wziął garść daktyli.
- A w takim filmie to widziałem, to były takie jaszczurki latające - rzekł dziadek przyglądając się daktylom zawiniętym w szynkę.
- Bo one pewnie jedzą te daktyle - odparła Leslie z mądrą miną.
- A, jak szpaki. To ma sens -rzekł poważnie senior.
- A my coś dostaniemy!? - jak spod ziemi wyłoniła się Tośka, a za nią szedł bardzo udanie udający słanianie się Tomek.
Przez Stefana również przeszła walka 2 natur - dbająca o rodzinę i ta, która pragnęła dopiec rodzeństwu, by pokazać swoją wyższość. W sumie nawet pojawił się numer 3 - trzeba smarków wychować i nauczyć rezonu, skoro Stach nie umiał. I żeby przy okazji Mama nie musiała lać ich ścierką.
- To starsi mają pierwszeństwo, więc Dziadka się najpierw prosi ładnie, to Może da. A w ogóle Najpierw to się, „Dzieńdobry” chociaż mówi, a nie na żebry. No goście przyszli, nie zauważyliście? -zakręcił ramieniem prezentując towarzystwo. - No Tosiek, Smutasa, Sao i pana, Vilmuda znasz. A to jest Pani Riza z małżonkiem. A to mój don Leslie. Drogie panie to moja siostra Tośka i brat Tomek.
- Znaczy ty jesteś dziewczyną Stefana - zapytała Tośka patrząc na Leslie z ukosa.
- Nie, Stefan jest tak jakby doradcą i dba o jej cześć, bo to prawdziwa dama - tłumaczył dziadek
- Miło mi waćpannę poznać. - Tomek chciał pocałować dłoń Leslie, ale ta ją wyrwała i trzepnęła go w łeb.
Stefan za jego plecami pokazał Leslie kciuk w górę.

Zborowskiemu aż łzy zakręciły się w oczach a ślina napłynęła do ust, gdy poczuł zapach maminej kuchni. Przywitał się szybko ze wszystkimi i pobiegł kupić sobie porcje pytanie tylko czy matka nie odmówi mu jedzenia w ramach kary? Gdy już usiądą w jakimś ustronnym miejscu alchemik podejmie temat od miejsca, w którym skończyli:
- Jak dla mnie nie ma, co ufać Zakonowi trzeba odkopać maszkarę, zabić ją a potem rozpuścić zwłoki. Nawet jeżeli Kościej faktycznie może odtworzyć Yomy to lepiej mieć gotowy materiał niż inwestować w jego odtworzenie nie sądzicie ? - Po kilku łapczywych kęsach i chwili na przemyślenia dodał - Co zrobimy z Panną Armstrong? Sądzę, że powinna zmienić hotel najlepiej by było jakby Pan Vilmud odbił ją, Korowiowi ale wystarczy żeby ktoś ją ostrzegł, że to Drahemejski szpieg może Pani Riza albo Pan Roy? Jeżeli chcecie sam mogę to zrobić - Zaoferował.
Mustang usiadł przy Nim, tak samo jak i Riza.
- Kościej ma do dyspozycji całą potęgą Drachmy, czyli największą potęgę przemysłową na świecie, gdzie może działać praktycznie otwarcie, wydaje się, że gdyby chciał, to nie bawiłby się w wysyłanie tu swych sług do tego miasta - rzekł Roy.
- [/i] Ja mimo wszystko bym wszystko wysadziła. Może zadzwonicie do Oliver i Alexa? Generał jest w stolicy [/i] - rzekła Riza.
Stefan Nowicki stuknął łyżką o talerz głośniej niż zamierzał. Generał Armstrong jest w Centrali?! To jeszcze nie Nowe Xerxes, ale bliżej i niebezpieczniej niż dotychczas. To chyba jakiś żart?! Starał się zebrać myśli i to szybko.
Podniósł głowę i spojrzał na Panią Rizę. Nawet rozluźnił brwi. Jakby czekał, że powie coś jeszcze. By nie wyszło, że próbuje wymusić oświadczenie w stylu “Żartowałam”. Stefan przewidywał 3 opcje:
1. To sugestia, że Stefan jest Na Służbie i ma się wywiązywać z Obowiązków, a nie gawędzić z dziadkiem.
2. Narozrabiał i wisi nad odesłaniem w Briggs (bardzo wątpił. Przecież się wywiązywał z Obowiązków).
3. To ostrzeżenie, że nie daj Święta Panienko - Generał Armstrong najdzie odwiedzić jedyną córkę. A patrząc na dotychczasowe szczęście Nowickich....
Przechylił lekko głowę. Przychodziło mu na myśl, że niezależnie od opcji nadal ma 2 mocne karty do wykorzystania: Ukatrupienie Twardego (chyba, że sama Armstrong chciała go ukatrupić i uzna rozwiązanie Jej Problemu za Zniewagę) i Leslie. Z żonglerką nad druga kartą czuł się paskudniej, ale trzeba przyznać, że zapewniała wiele manewrów. W końcu Stefan Nowicki bardzo się przyczynił do odnalezienia jedynej córki Olivier Armstrong. Oczywiście, po drodze ją zgubił, ale sprowadził do Posiadłości Armstrongów koniec końców. Przyniósł Pani Generał Kartę w przypadku kwestii dziedzictwa tytułu - jedyną wnuczkę głowy rodu. A nie słyszałby reszta rodzeństwa Armstrong doczekała się dzieci. Leslie to dziewczyna, ale nadal jedyny dziedzic z drugiego pokolenia.
Jak również Stefan nie zamierzał siebie pozbawić takiej karty jak Leslie, ani dać jej zniszczyć? Choćby z czystej sympatii dla swojego Dona.
W sumie była jeszcze trzecia karta w tym rozdaniu- niechęć Jego i Armstrong do Szkapy. Najsłabsza w tym rozdaniu. Ale… młodocianemu mechanikowi przyszła na myśl jeszcze Opcja:
4. Riza Hawkeye szuka powodu by spotkać się z Generał Armstrong. Zwłaszcza teraz, gdy z jakiegoś powodu Szkapa robi za Ojca Leslie!! Czyżby badanie Niewiernej Przeszłości Małżonka? A Sprawy Osobiste (Leslie) mogą nie wystarczyć, by Generał Armstrong fatygowała się do Nowego Xerxes... Potrzeba, z co najmniej Stefana Nowickiego - uciekiniera z Briggs!

I tak robienie psich oczu mu nie wyjdzie. Nie ma sensu błagać teraz o wybaczenie. I trzeba kiedyś przeprosić Generał Armstrong... Ale bez robienia za jeńca wojennego. I obronić Kartę z Leslie. I pokazać, że Stefan Nowicki jest Człowiekiem wywiązującym się z Obowiązków i Odpowiedzialnym. Jakkolwiek jego propozycja ociera się o wariactwo!!
- W porządku. - powiedział spokojnie, starając się nie stracić przy tym kontaktu wzrokowego z rozmówczynią.: - To dałoby radę mnie umówić na spotkanie z Panią Generał? Kiedy? I tak pewnie Don Leslie będzie chciała się z nią spotkać…
Samuel zdziwił się widząc pozytywną reakcję Stefka na wieść o przyjeździe Pani Generał spodziewał się raczej Paniki.: - Przyjemnie byłoby spotkać Alexa po tylu latach skoro nie muszę się już ukrywać on był z nas najodważniejszy…, Co do przebudzonego potwora, to mogę nam zrobić przejście w kamieniu. Zabijemy monstrum i rozpuszczę jego ciało. Zgadzam się z Panią Riza najlepiej żebyśmy upewnili się, że Zakon go nie dostanie - Dorzucił swoją opinie mieszaniec.
- No nie bądź taki pewny siebie z tego, co mówiła Ilena ten stwór jest znacznie gorszy od tej dwójki, która uwolniła się wcześniej. Mogą być wrażliwe na alchemię, ale kto wie czy to, aby starczy? No i stwór wie, że ktoś się nim interesuje i zapewne tylko czeka aż ktoś naruszy jego komnatę, więc lepiej się odpowiednio przygotować. - Vilmud w końcu się odezwał wyraźnie niezadowolony nadmierną zuchwałością Samuela, który chyba był przekonany, że nic nie może pójść źle jak skorzysta z alchemii.
[i] - A plan waszego szanownego przodka jest niby lepszy Panie, Vilmudzie? Rozpierdolić wszystko dynamitem? Przebudzony może przeżyć wybuch i wydostać się spod zwału gruzu. W najlepszym wypadku w efekcie planu Smoczych Zakonników komora z Przebudzonym zostanie znów zagrzebana. Jaką mamy gwarancję, że powiedzmy za kilkaset lat ktoś jej znów nie odkopie? Nie będzie już tam Nieśmiertelnego wojowniczki żeby ostrzec świat. Rozumiem Pana wątpliwości, ale lepiej by Pan zrobił przekonując swego przodka do bardziej ostatecznego rozwiązania.
Oczywiście alchemik potraktował krytykę nazbyt osobiście.
- Nie lepszy, ale twój też nie jest szczytem geniuszu biorąc pod uwagę, co mówiła Ilena chyba zbyt optymistycznie zakładasz, że monstrum da się od tak łatwo zaszlachtować i roztopić alchemią. “Dziadek” chyba myśli, że wysadzenie go wystarczy, w co tez powątpiewam, skoro przesiedział sobie kilkaset lat w zamknięciu bez uszczerbku to wybuch i zawalanie zapewne nie zrobią na nim wrażenia. Mnie zastanawia inna rzecz skoro stwór jest tak potężny to zwykły kamień raczej by go nie trzymał skutecznie w zamknięciu, więc coś innego musi mu uniemożliwiać ucieczkę. Lepiej by było to sprawdzić nim naruszymy komorę i przy okazji zniszczymy coś, co dałoby nam przewagę w tym starciu.
Mieszaniec przytaknął - Słuszna uwaga Panie Vilmudzie. Pani Illeno czy przebudzonego wiążą jakieś szczególne symbole lub mistyczne glify?
- Z dynamitem żaden problem, tylko dziadka poprosić. Tego mojego. A on dopyta Stryja i ustali Koszty- Stefan wskazał kciukiem na siedzącego obok niego nestora rodu Nowickich. - Ja się może nie znam, ale poznałem tutejszego specjalistę od demol…. Ekhm… Rozbiórki. Bo obstawiam, że najbezpieczniej to wszystko rozwalić z potworem. I spalić zgliszcza dla pewności. Tylko nie wiem jak Wąglik, to przeżyje i ile paragrafów o zabytkach to może dotyczyć...

- Symbole nie… Obwiązano ją stalowym drutem, i przybito setkami stalowych kolców…. Sęk w tym, że to wszystko można zdjąć specjalnym mechanizmem - rzekła łowczyni potworów.
- Mógłbym zrobić taki otwór i wtedy wprowadzić benzynę… albo duuużo trotylu - rzekł Mustang.
- General saperów Gladiator zawsze mówił, że nie ma problemu, którego nie rozwiązałaby odpowiednio duża eksplozja - rzekła Riza -[i] Generał przyjechała do Centrali swoim pociągiem pancernym i być może już jest w drodze.
- A to mnie oskarżają o piromanię… - powiedział Stefan do Leslie. Właściwie, to go nawet nie obchodziło, czy usłyszało go więcej osób niż jego Don. Zwrócił się już do reszty:- Szanowne waszmości, wolałbym się skonsultować z moim mistrzem, który uczył o wybuchach o to - jakim ilościami materiałów wybuchowych dysponuje… Dziadku, gdzie jest Stryjek? Czemu nie jest z Tatkiem i z tamtym Isvarczykiem? To jakiś jego kumpel? - w tym momencie młodociany mechanik zdał sobie sprawę z dość dziwnej sytuacji. Stryjek zwykle pomagał ojcu, jeśli w grę wchodziły pieniądze. Zwłaszcza jak chciał kogoś zlustrować-, „Bo oszust rozpozna oszusta”.
- Stefano, tum masz swego Maestro! - zawołała zachwycona dziewczyna
- Oby z tym lepiej wyszło. A Jakub załatwia aparaturę do robienia bimbru - rzekł dziadek.
- Pomysł z wysadzaniem potwora nie bardzo mi się podoba
 
Brilchan jest offline  
Stary 05-02-2018, 19:30   #152
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Jadeitowa Armia dla Cesarza

- Razem z Mistrzem Nashrinudahem wpadliśmy na pomysł co zrobić z kamieniem filozoficznym który zostawił nam Cesarz Lin… Używanie kamienia lub zniszczenie go metodą opracowaną przez Doktora Marcoh jest nie do końca moralne bo co się właściwie dzieje z duszami tych biedaków ? Co jeżeli są niszczone ? Z tego co opowiedział nam Alphonse, to jego ojciec porozumiał się z duszami, które w nim były prawda ? A kamień Cesarza składa się z dzieci trenowanych przez całe życie, żeby być idealnym żołnierzem Kingiem Bradleyem. Jeżeli ktokolwiek przetrzymał, by to szaleństwo bycia kamieniem to oni… Pomyśleliśmy więc żeby stworzyć armię golemów i powkładać tam duszę z kamienia filozoficznego! Ci którzy mieliby na to ochotę mogliby rozwiązać pieczęć żeby przejść do nowego świata w pokoju. Myśleliśmy żeby uformować golemy pod postacią legendarnej armii terakotowych wojowników o której opowiadała mi mama w dzieciństwie. Podobno, gdy Xing będzie w największej potrzebie z grobowca pierwszego cesarza ma wyjść legendary regiment i wspomóc prawowitego władcę co z pewnością pomoże Linowi zarówno militarnie jak i politycznie - Samuel wyraźnie był tym pomysłem zachwycony.
- O ile popieram uwolnienie dusz to chyba nie jestem jedyną osobą tutaj, która widzi pewne wady ? Zbyt wiele rzeczy może pójść nie tak, nie mówiąc, że na wolności mogą mieć zupełnie inne plany które nikomu poza nimi się nie spodobają. - ponownie zwrócił uwagę na pewne problemy związane z tym “genialnym” planem.
- Na tym właśnie polega piękno tego pomysłu wtedy możemy rozwiązać połączenie i taka dusza wędruje w zaświaty.
- Z całym szacunkiem Smutas… Ja rozumiem, że powinniśmy się zająć DRACHMą. I że Xing też się z nimi bije, a nieprzyjaciele naszych nieprzyjaciół to dobrzy przyjaciele. - wtrącił Stefan unosząc rękę nad głową - Ale! Mamy już wystarczająco problemów na własnym podwórku. Tak bardzo, że ja nie wiem w co ręce brać… Już po ślubie Stacha to ja się boję, co będzie. A jestem z rodziny gdzie zawsze jakiś pijany wuj wsiadał na konia, kładł butelkę między jego uszy i strzelał…. Czy możemy chociaż najpierw ogarnąć obecny płonący burdel?


- Bo widzi dziadek jakiś Cymbał - Alchemik w Amestris se wymyślił, że można wyciągnąć z człowieka duszę i wsadzić do słoika lub w trupa. I w Amestris zgłupieli na tym punkcie. I to w ich rządzie. Parę lat temu mieli Problem, bo szajs po tych eksperymentach z nieśmiertelną armią trzeba było sprzątać. I nadal jest co sprzątać... - Stefan poświęcił się, żeby spróbować ogłupiałemu Dziadkowi Nowickiemu o czym Smutas mówi. We Wspólnym. I to tak, żeby stary farmer z Piastii mógł Zrozumieć. I nie uciec z przerażenia: - A wystarczyło posłuchać po wsiach paru starców, czy Guślarzy, by poznać opowieści, że Takie Rzeczy Były. Jak nieśmiertelni, czy potwory wyrabianie przez Znachorów co zeszli ze ścieżki. I dlatego nie ma co powtarzać starych błędów. Ale nie! Ci durnie na stołkach wiedzieli swoje! Zamiast Starych Opowieści, nie dziadek? - obstawiał, że dziadek zaraz zacznie puchnąć z dumy, że jako Stary i Doświadczone Wie Najlepiej.

W tym momencie nawet wydało mu się to zabawne, ale po przejściu tego wszystkiego w Amestris, to Dziadek, którego znał od lat nagle wydał mu się Prosty w Obsłudze. Marcin Nowicki- nestor rodu może i nie był głupi. Ale był chyba najbardziej w rodzinie łasy na komplementy. Zupełnie jak te wszystkie grube ryby z wojska, które zdążył obejrzeć łażąc to tu, to tam jako adiutant Radziwiłła. Z pewnością nie jedno widzieli, ale osąd im przysłaniało nadmierne mniemanie o sobie.
- Masz racje Stefanie, ale po prostu uważam, że tą całą sytuacje trzeba naprawić! Hakon Wielka Matko ukaż jego dusze, chciał nas zabić za te kamienie, tak samo moja siostra przyrodnia i jej frakcja Szarych o Zakonie Smoka nie wspominając! Z tymi kamieniami to sam problem. Z drugiej strony, nieuczciwe wobec biednych ludzi których wykorzystano żeby je rozwalać, czy używać stąd wziąłem ten pomysł… To na razie tylko szkic którym się z wami dzielę żeby dopracować wszystko - Wyjaśnił Samuel.
- Niezbyt mi się podoba. Ci ludzie prawie mnie zabili, nie ufam alchemii na tyle, by uznać to za dobry pomysł - rzekł Roy, ale Rizza się namyśliła.
- Mimo wszystko, to może pomóc Linowi. Oni samotnie stają naprzeciw największej potęgi przemysłowej świata, a Imperium Asuryan i Samedia też się liczą - dodała.

Dziadek przyglądał się zszokowany z miną Teraz wszystko ma sens” :
- A panie Mustang to u was rosną osiki? Bo jakby co, to my kołków narobim!
- To się Dziadek nastruga… - Stefan poklepał seniora pocieszająco po ręce - Ostatnio ciągle jakieś potwory okazują się prawdziwe. A ja tęsknie za czasami, gdy byłem mały, bałem się potworów spod łóżka, a Tatko mówił takie kojące słowa… - pogrubił głos - “Cokolwiek tam jest na pewno nie jest gorsze ode mnie! Zwłaszcza jak nie dasz mi spać!!”

- Mi dziadek zajrzał pod łóżko i strzelił dwa razy - rzekła Riza - Zawsze lubił się popisywać… Choć teraz patrzę to pod łóżkami naprawdę mogą czaić się potwory… Nieraz się zastanawiałam, czy Pride mnie cały mnie nie obserwował - tłumaczyła Riza.
- U nas z takimi bobakami, to tak sobie radzimy. Potrzeba wziąć kure czarno... - rzekł dziadek mniej więcej na temat domyślając się po swojemu, że Pride to licho jakoweś
- A kiedyś byliśmy najbardziej racjonalnym społeczeństwem na świecie. - w głosie Mustanga słychać było rezygnację.
- Widocznie ten racjonalizm był do dupy… I musicie się z tym pogodzić... - powiedział Stefan Nowicki z kamiennym wyrazem twarzy i tonem godnym lekarza dającego diagnozę. Uznał, że przy tak szczerym wyznaniu szefa też pozwoli sobie na szczerość. A przede wszystkim trzeba pomóc strapionej duszyczce:- Zalecam dla porównania szukanie ziarna prawdy w tzw. “zabobonach” narodu Piastiańskiego i głowologii Znachorów. W końcu ludowe tradycje skądś się biorą... Ja wyrosłem całkiem zdrowo i mądrze na laniu wody święconej, trzymaniu przy kołysce czerwonego materiału i na soli pod łóżeczkiem.

Wolał już nie komentować czyj dziadek wypadł na psychopatę, bo na pewno nie jego.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 05-03-2018, 18:59   #153
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Zebranie łowców…

Przed ślubem była jedna rzecz do zrobienia, rzecz wielce i mogąca czekać zwłoki. Zgładzenie monstrum przebywającego w pradawnym grobowcu. Vilmund najpierw dyskretnie zapytał siostrę, gdzie przebywa Misha. Siedzibą Brigantes był niewielki bar, chyba niedawno dopiero przywrócony do użytku jednopiętrowy budynek. z zabitymi deskami oknami. Sergiej także dołączył do ekspedycji, choć niezbyt ufał zmiennokształtnym.

Stanisław ze Stefanem w drodze na spotkanie z ojcem kłócili się zawzięcie, choć starali się być cicho. Po Piastiansku. Markotny pozostawał głównie Stanisław:

- Jak szef mógł pozwolić naszemu biednemu, staremu ojcu iść z nami na tak niebezpieczny wypad?!

-45 lat to jeszcze nie starość. No i po pociągu… Szkapa powinien wiedzieć czego się spodziewać.
- młodszy Nowicki wypiął dumnie pierś - No i kwestia toporu do rozwiązania - pozostawał spokojny. Tylko trochę go uwierało tu i tam od sprzętu, który zabrał ze sobą. Pod ubraniem.

-Co nie zmienia, że nie zapytał nas o zdanie?!

-Szkapa, czy Tatko? I tak zaraz byś się zgodził na ich warunki…

-Nasz ojciec to cywil, do cholery… Kiedy to omówili z szefem?! Za naszymi plecami.

-Tatko jest dorosły… I nie wiem… Nawet Stryjek nic nie powiedział po za faktem, że Tata zaoferował Szkapie “niedźwiedziny”. Czy tam ‘misiowiny”…. Bo po drodze ubił następnego niedźwiedzia i teraz ma dużo suszonego mięsa po nim

-Zgłupiał by oferować mięso z niedźwiedzia Szefowi?!… - kłócić się przestali jak tylko Vilmud burknął, że nie kuma Piastiańskiego ale to że się kłócą nawet po szepcie dobrze słychać.

Podczas spaceru Samuel pozostawał cichy z lekkim uśmiechem obserwując rozwój sytuacji jednak uśmiech zniknął z jego twarzy gdy podeszli na teren wroga zastąpiła go maska obojętności oraz uważ


Drzwi pilnowali Misha i wasyl. Misha na widok Vilmunda uśmiechnął się szeroko.

- Vill... - zaczął uściskać Midgardczyka.

- Coś na jego widok mnie ręce swędzą - mruknął Sergiej do Stacha.

- Uśmiechnął byś się lepiej ładnie do Pana, co? Jeszcze pomyślą, że go nie lubisz… Albo lepiej nie… - stwierdził pierworodny Siergieja zrezygnowany, gdy tylko ojciec poluzować wiecznie zmarszczone brwi i wyszczerzył zęby.Co jak co ale Siergiej Nowicki nie umiał się uśmiechnąć na zawołanie. A przynajmniej nie tak przyjaźnie. Jego aktualna mina wyglądała jakby deklarował “Pragnę wgryźć ci się w twoją szyję i posmakować krwi”.

- No to spytam, czy szef was przyjmie? - rzekł Misza skonsternowany, Vilmund miał minę “Oby go nie było w domu”. Po chwili wrócił i rzekł, że czeka na nich. Przeszli przez dziwnie pachnący główny pokój starego baru z kilkoma Pryczami, a potem weszli do magazynu.

On tam był, o głowę wyższy od Vilmunda. Nie był po prostu wilkołakiem Z jego pleców wystawały kolce długie jak ostrza, żelazne szczęki były zdolne kruszyć ciało i kamień, a pazury…

- Dzień dobry. Poznaliśmy się - Sergiej skinął głową - O tym potworze za ścianą chcemy porozmawiać. i

Stanisław złapał odruchowo ojca za łokieć. Za bardzo grało mu w głowie przeczucie, że ojciec zaraz coś palnie albo się wyrwie.

Stefan zaś się nic nie odzywał, tylko starał się zlustrować co się da na sali- wielkość, wyposażenie i liczbę osób. Widok dziadka Vilmuda był jak odpowiedź na pytanie “Skąd wyczuwał to szaleństwo w nim?”. Liczył, że ewentualnie wystarczy mu sprzętu.

- W końcu nam też zależy na potworze - powiedział Stanisław.

- Wam zależy… Tak, to pewne. Wielu mogłoby tak powiedzieć. Czy jednak szukacie, by ją uśmiercić, czy aby się z tym monstrum dogadać? Myślicie, że będziecie sobie z nią pić od tak herbatkę. - wycharczał stalowywilk.

Vilmund westchnął głośno.

- Ciekawe, bo myśleliśmy, że ty chcesz tego samego, dziadku. - rzekł Vilmund z kwaśną miną.

- Ja tam nie wiem co tam siedzi... - rzekł Siergiej ponuro Ale wiem, że jak coś ci chce wyjeść flaki, to trzeba to zabić. Jak z tym ciapkiem, co się Zadrzyjkiecce wściekł i musieliśmy z Jakubem go zabić, pamiętacie? - zapytał synów.

- Wam może wierzę, ale czy poręczylibyście za resztę miasta? Za generalicję Amestris? Countessę? - zapytał fullmetal wherwolfe.

- To coś jest porównywalne do wściekłego psa… - skwitował Stefan.

- Dlatego nie ja i…. “towarzysze”... - - Piastiański alchemik szukał odpowiedniego słowa. Ojciec, który zawsze uważa że ma rację, a do którego (w tej chwili) nie powinien się przyznawać, narwany braciszek sztuk jeden, pan Vilmund-ostatni rozsądny i ten pojeb Samuel. Jak określić taką zgraję? Gdy je znalazł kontynuował: - Myśleliśmy, że wam też zależy na ubiciu potwora, gdyby wiedzieli o potworze. Zaś sądzę, że miastu również. A czemu Countessa też?

- Czemu niby mam ręczyć za tych wszystkich ludzi których Pan wymienił? Mogę jedynie brać odpowiedzialność za moje własne błędy oraz czyny, aby w ramach mojego krótkiego ludzkiego życia starać się uczynić świat lepszym. To jest właśnie problem z wami nieśmiertnymi, Panie Stalowy wilku. Porzucając śmierć myślicie że jesteście bogami i tracicie perspektywę… Złoto zęby stworzył potwory, Ojciec próbował zniszczyć rzeczywistość, a wasz Zakon Smoka zamierza zadośćuczynić pomaganie Homoculusowi mordując kolejne legiony w imię pokoju. Przecież o wiele lepiej jest po prostu zniszczyć potwora i upewnić się że nikt nie użyje jego zwłok aby stworzyć kolejne potwory. - Odpowiedział Samuel.

-My chcemy ubić potwora, wy chcecie. I to tak by śladu po nim nie zostało.... Po co utrudniać i szukać niewiadomo jakiego sensu… -skwitował Stefan nie spuszczając oka z rozmówcy. Liczył, że komplikowanie skończy się na jakimś moralizatorskim bełkocie by pokazać “Oh jaki ja jestem wspaniały. Lepszy od was nieczułe tępaki”. Jak ten co słyszał ton i bełkot od kowala, połowy ciotek, Szkapy i tych świrów co doszukiwaly się niewiadomo czego złego w jedzeniu mięsa zwierząt.

Syn Ziemi pokiwał głową na słowa młodego - Abstrahując od kwestii braku wzajemnego zaufania wasza metoda Panie Wolf pozostawia za duże ryzyko, Co jeżeli coś z potworzycy ocalaje ? Nawet jeżeli nie ona sama to ktoś mógłby wykorzystać jej truchło… A jeżeli do wypalonych resztek dokopią się robaki ? Nowe Xarxes nie potrzebuje kolejnej zarazy - Przekonywał alchemik.

Żelazny wilk pochylił się nad Stefanem i wyszczerzył stalowe kły.

- Tak młody, dobrze gada. Nie ma co się się wykłócać o sprawy zaufania tylko brać co życie daje. Rozwalimy ścianę i zabijemy kreaturę, lub zginiemy próbując - wybuchł śmiechem, głośnym i gardłowym - To ile potrzeba wam czasu na przygotowania? - zapytał Żelazny wilk.

- W takich chwilach mam ochotę zmienić narodowość. Czy wszyscy moi ziomkowie chcą wygrać nagrodę Jarlsona w dziedzinie bezmyślnej odwagi? - powiedział cicho Vilmund.

Stefan starając się zapanować nad obrzydzeniem uśmiechnął się do wilkołaka pokazując przy tym zęby. Zwłaszcza swoje mocno odznaczające się kły w krzywym zgryzie- marne przy wilkołaczych, ale nadal... Trzeba zrobić pożytek z talonu jaki mu się trafił po ojcu - jak się uśmiechał to wygląda najczęściej jakby miał złe zamiary.

Bynajmniej nie zamierzał pokazać, że się boi.

Ale nie zawadziło przy tym trochę połechtać próżność Żelaznego wilka - może wtedy wyjdą wcześniej i załatwią sprawę potworaka:

- Och, mi się podoba taka… konkretność w działaniu, panie Vilmudzie. Nie to co Amestriańskie dyplomacje… Normalnie mizdrzą się by wbić szpile komu się da. Byleby tylko pokazać jaki to jeden ważniejszy od drugiego, a jeden głupszy od drugiego.

A ja lubię konkretnych ludzi, panie Wolf… Z przygotowaniami, to zalezy czy macie jakieś materiały wybuchowe, czy my mamy skombinować i tak dalej…. Są jakieś na miejscu?


- Tak, Macieju muszę ci przyznać racje konkretny wojownik jest miłą odmianą po tych płaczkach z którymi ostatnio musieliśmy się zmagać. Co do przygotowań ja w sumie jestem gotów dynamitu nie potrzebujemy, bo transmutowanie kamienia to moja specjalność. Chyba że wezwiemy jeszcze jakieś wsparcie ? Nasza nieśmiertelna wojowniczka Illena może mieć ochotę dobić potworzycę której pilnowała tyle lat. A Pan, Panie Wolf może poprosiłby o asystę Pana Korowiowa ? Jestem ciekaw czy ten jego fantastyczny miecz pożerający duszę alchemików faktycznie coś potrafi. Czy też może jest waszym specjalistą od kobiet ? Porywa ciężarne, straszy miłe homonculuski, a ostatnio podrywa dziewczynę waszemu prawnukowi… - Samuel nie byłby sobą gdyby nie wbił popisującemu się wilkołakowi szpilki.

- A mówiąc poważnie może spróbujemy czegoś bardziej subtelnego niż ogień, pazury i dynamit ? Mam dostęp do kilku mocnych trucizn. Ale nie wiem jak taki na przykład Czarny Lotos miałby wpływ na organizm Yomy ? Zakon Smoka chyba pomagał w ich tworzeniu może Pan lepiej zna się na ich biologii?

Wilkopotwór roześmiał się.

- Tak, konkretne działanie, to jest to co lubię! Natasha, ile mamy sprzętu? - Zapytał.

- Pięćdziesiąt kilko trotylu, dziesięć lasek dynamitu, trzy beczki benzyny i miotacz ognia z pełnym bakiem - hienołaczka zaczęła majstrować przy wspomnianej broni.

- Wolę byśmy nie wołali Korowiewa, byłoby nudniej… Ale wojowniczkę i lotos weźcie Lecz żądam od was pewnej przysięgi… Przysięga Tyra… Niech pan młody przysięgnie na prawicę, że nikt nie podniesie na mnie ręki podczas tego starcia

- W sensie, że ja? - spytał piastiański alchemik wbijając wzrok w Vilmudowego dziadka. Miał chęć przewrócić oczami, ale się powstrzymał. Tak samo jak względem komentarza- co to za ceregiele, ciemnota i zabobon. Ale skoro się wychowało w Piastiańskiej pipidówie, to wyrósł w przeświadczeniu, że trzeba zwyczajnie odbębniać ceregiele w które nikt nie wierzy.

Zwłaszcza że starsi lubią za to robić uwagi o niewdzięcznej młodzieży.

Sam Stanisław po przyjeździe do Amertis starał się odrzucić wszelkie oznaki ciemnoty i zabobony wyniesione z domu. Nie potrafił zrozumić czemu tak przekorny dzieciak jak Stefek lubił pielęgnować durne zwyczaje w stylu nie witania się przez próg, plucie przez ramię.

Piastiański alchemik uśmiechnął się ładnie, by ukryć znudzenie taką ceregielą:

- Jeśli nie podniesiecie ręki na nikogo z mojej rodziny, to proszę bardzo

- Zgoda, nikogo z twojej rodziny - Wherewolf kazał sobie przynieść ostrze. Był to sztlet wykonany z zimnego żelaza Miało kształt płomienia, a rękojeść zakończona była krwawnikiem…

- Niech się stanie, ręka co zostanie podniesiona zostanie odjęta! Na krew i kamień, ogień i żelazo, niech się staniee- niedokończył

Samuel pod wpływem dramatyzmu sytuacji nie do końca załapał co się dzieje - Hola Hola Panie Werwolf słowa tej przysięgi zostały źle sformułowane możemy co najwyżej przysiądz że MY Pana nie zaatakujemy i chyba o to chodzi ? Żeby nikt nikomu nie wbił noża w plecy… Za to nie możemy Panu zagwarantować że Yoma czy któryś z PAŃSKICH ludzi nie podniesie na Pana ręki tylko po to żeby mógł Pan urwać Stanisławowi rękę - Zielarz nauczył się nieco o łapaniu za słówka od pewnego wziętego adwokata któremu robił zastrzyki na chorobę weneryczną.


- Do tego Ilena nasza wojowniczka nie do końca się kontroluje szczególnie jeżeli przywoła mocę swojej demonicznej strony więc może wpaść w szał i być groźna dla nas wszystkich lojalnie ostrzegam…. Dopiero planujemy zrobić jej tatuaż który pomoże jej lepiej utrzymać kontrolę. - - Nadmienie jeszcze że obecny tu Stanisław jest mym bratem krwi wedle Danchemicznego rytu połączenia mocy więc jak najbardziej zaliczam się do “jego rodziny wobec której nie wolno podnosić ręki” - Dopowiedział szczególnie dumny że na to wpadł.*


- Boże nie dramatyzuj, trzeba szanować inne kultury… Przecież to oczywiste, że to umowa obustronna, nie? Trochę pieprzonego zaufania -Stanisław wyciagnął dłoń. Nie mógł z tym dramatyzowaniem Zborowskiego, ani jego teoriami spiskowymi. A w ogóle to po tym wybuchu jeszcze nabiorą podejrzeń.

Święta Panienko- tu są jego ojciec i brat?! Ma ich przez tego idiotę dać na żer półbestiom?


- Jesteś głupi, czy dobrze udajesz? - mruknął Stefan.

- No i kurwa cały suspens padł! Czy jeszcze chcecie tu prawników sprowadzać! Wiecie, co z nimi robię? ZJADAM! - warknął żelazny wilk

- Chwali się, choć mój ojciec zamierza pozwać… No chyba wszechświat i los, i mogą mu się jeszcze przydać - tłumaczył spokojnie Sergiej - Może po prostu powiemy my wam nic, a w tak samo i koniec? Bo co kombinować? - zapytał dodatkowo.

Przysięga została złożona na nowo i tym razem przebiegła zdecydowanie mniej efektownie, a potem udało się ustalić, że nikt nikomu z premedytacją nie zrobi krzywdy do dnia, aż znowu nie wzejdzie taki księżyc jak dziś… Polowanie zacznie się dzień po ślubie… Co zostało Stachowi?

Stanisław wyciągnął przed siebie dłoń i recytował przysięgę. Bez serca i namysłu. Bo przede wszystkim był wkurzony na Pieprzonego Mieszańca i swojego ojca - że znów wtrącali się w to co rob. A nie jest przecież dzieckiem!

Za dyscyplinowanie Stefka by się wzięli, skoro to wiecznie leży na jego barkach. Co ojca naszło, że młodemu odpuścił i się czepia tylko Stanisława?!

Już da do słuchu obu. A przynajmniej Samuelowi… Nie że się bał Tatki… Ale Glupi Mieszaniec winien oberwać!


Stefan w tym czasie gapił się na tą całą ceremonię z wyrazem twarzy Sfinksa. Nie podobała mu się ta cała ceregiela. Nie podobał mu się też ten zacięty wyraz Stacha- zawsze ją miał jak manifestował jaki jest dorosły.

Musiał przyznać, że to kiepski pomysł przy tak zdziczałym towarzystwie, które nie wykazywało względem nich żadnej gościnności. Nie tak nadęcie jak szkapa, ale… Miał paskudne wrażenie, że grożenie zjedzenia kogoś nie skończy się na pogróżkach

- “Byleby stąd wyleźć… I odbębnić głupi ślub...” - bracia Nowiccy nawet nie wiedzieli, że mają w jednym momencie te same myśli.

Stefan próbował pośród zebranych wypatrzyć cokolwiek co mogło ułatwić ewentualną ucieczkę.


Pomimo gróźb antycznego wikinga i jojczenia Samuel był zadowolony z tego co zrobił. Po raz pierwszy, zrozumiał czemu Stefek tak znęca się nad Mustangiem! denerwowanie członków Zakonu Smoka sprawiało zielarzowi czystą radość! Może uda mu się przekonać te byty ?

- Dobrze. - rzekł Wergil szczerząc błyszczące kły - Słowa wypowiedziane! Przysięgi zawarte! Los został przypieczętowany i teraz jeno śmierć i Zguba mogą zerwać więzy jakie nas złączyły, - zawył głośno.

- Dobrze, że tu nie ma jakuba, bo to wszystko za bardzo ślub przywodzi na myśl, a on nie omieszkałby tego skomentować. - mruknął Sergoej.

- A ja chyba wiem, co czasem Stach czuje przy kontaktach z rodziną. - rzekł cicho Vilmund łypiąc z ukosa na całe przedstawienie.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 13-08-2018, 15:44   #154
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wieczory panów i pań

Potem wyszli z pubu i udali się w drogę. Na dworcu spotkała ich niespodzianka - Panią Nowicką i Mamę Samuela odwiedziła Siostra Stanisława Radziwiłła. Mulatka wymieniała z obiema kobietami historie na temat Stanisława Radziwiłła i jego dzieciństwa. Potem wyściskała Stacha i Stefana. Zaś Sergieja ze łzami w ciemnych oczach poprosiła o możliwość nazywania go “wujkiem”, co zakończyło się omdleniem nieco nieświadomego Jakuba, który wyszedł akurat z pociągu. Dbbudzony zarzekał się, że nie pamięta nic z nikim ciemnym i w ogóle o niczym nie wiedział…


Wieczór kawalerski

Potem nadszedł czas na wieczór kawalerski. Przybył nań oczywiście Mustang, choć nieco markotny. A także Jean Havok - nieco stremowany i Cain Fuery, który ze łzami w oczach zaczął przepraszać Mustanga.

- Wy tyle dla mnie zrobiliście, a ja was zamordowałem!

- Ale gdzie, kiedy? - nawet Płomienny Alchemik był nieco skonfundowany owym wyznaniem.

- W audycji miał się pożreć Hexapod Księżycan, ale pani Riza miała cię pomścić! .


Jakub i Sergiej także przybyli (razem z mocno stremowanym Mirkiem, oraz Dziadkiem Nowickim, który wyraźnie nie był pewien, jak reagować na współczesne rozrywki ), a zaraz potem przybył Armin Raven, który z pewną rezerwą przywitał się z “Wujkiem” swego przyszłego zięcia.

Przybył też przyprowadzony przez Samuela - Mistrz N. Profesor Wąglikowski, który po kuchni przyrządzanej przez Priscille i Gwyneth rzucił się się na placki, które znalazły się tu za sprawą Żuli Ninja. Ci również przynieśli swoje specjały. Ta partia placków była robiona z najświeższych zwierzaków, jeszcze ciepłych.


- Niestety… - jak twierdzili -...produkcja z padliny jest nieopłacalna .

- Gdy napadliśmy na fabrykę kiełbasek Shreidera… To co tam zobaczyliśmy… Wkładka ze zwierząt znalezionych przy drodze jest nieekonimczna, teraz to już towar luksusowy.

- Wielkie dzięki chłopaki, jak zawsze można na was liczyć. A jak tam Nora? - Stefan starał się być uprzejmy. Zwłaszcza, że metody skąd Żółwiaki brali mięso przysparzały mu gęsiej skórki, a przecież na trasie Piastia-Amestris jadał psy.

Leon, który uchodził za coś w rodzaju przywódcy tej bandy uśmiechnął się groźnie, albo raczej łasicowato, co można było uznać za spore osiągnięcie dla żółwioluda.

- Ale jakby co, to nic nie wiecie. One z April pracują nad fabularyzowaną biografią Elrików. Miałaby się nazywać Stalowy Alchemik: Braterstwo, ale jakby co to nic nikomu nie mówcie. Ale zgodzicie się, że prawie nie czuć tu kociny, co nie?

- Jadałem kocinę i nigdy tak dobrze nie smakowało. Mniej doświadczony się nie pozna, chłopaki. A tytuł tamtej książki brzmi zacnie. Myślałem że przyjadą na ślub? I liczyłem, że Nora napisze historię jak Radziwiłł poznał swoją narzeczoną…


Yaglo przybył, ze swym synem oraz Paszczakiem. Były sabotażysta obiecał dostarczyć alkohol z browaru swego szwagra, a potem stanął naprzeciw Ravena.

- Yaglo… Skądś znam to nazwisko… - zamyślił się generał

- No ten sabotażysta… Co dwóch generałów wam wysadził, choć przyznam, że liczą się jako jeden, bo w tym samym pociągu jechali… Pana też usiłowałem, ale się nie udało, dzięki czemu możemy tu świętować. Engo! Zabierz Paszczakowi wódkę, bo znów będzie ją pił szklankami “Bo to jak woda wyglądało”! Gdzie dziewczyny?


Koleżanki Sao z baru zjawiły się niedługo potem i zaczęły się przygotowywać do występu…


Stefan Nowicki przeczesał palcami po zrudziałej czuprynie (Stasiek się upierał, żeby jego młodszy brat nadal się farbował na oficjalne wyjścia Radziwiłła) by następnie wzniósł oczy ku górze. Nie był pewien, czy jest bardziej sfrustrowany, czy zwyczajnie znudzony:

- “Jakim cudem dałem się znowu wrobić w bycie Kelnerem, gdy reszta się zabawia? .“ - myślał poprawiając butelki na niesionej tacy - “ Ciekawe, że większość sali protestuje, żebym sobie golnąć, ale nie mają nic przeciw, że im przynoszę alkohol… Robię za pieprzonego kelnera na Bankiecie Życia jak z Feministycznej Ulotki od Nory.”


W sumie odpowiedź wydawała mu się na samym początku Prosta (i Sam to Zaoferował)- łażąc tu i tam donaszając butelki mógł mieć spokojnie oko na całą salę.

Sęk w tym, że wieczór kawalerski go rozczarował. Gdzie tu do opowieści Stryjka o szalonych zabawach?! Alkohol na stole i koleżanki Sao w skąpych ciuchach, a ci wszyscy zachowują się… Grzecznie . A liczył na materiały do szantażu. Zwłaszcza na Szkapie. Ciekawe, czy ten nadęty idiota pozna się, że podana butelka z miętowym sznapsem to wytrawniejszy bimber zrobiony na starych cuksach miętowych?


Pozostawało mu tylko lać dalej alkohol i liczyć, że zacznie działać na tych burżujów. Inaczej nie będzie mieć nawet materiału dla Nory. Jego znajomą autorkę naszło by napisać coś o służącym mądrzejszym od jaśniepaństwa.

Zerknął jeszcze raz na następnych gości.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 31-08-2018, 14:41   #155
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Bracia Elric przybywają
Zaraz po nich wpadł Edward i Alphonse, ten ostatni nieco zmieszany całym wydarzeniem
- Nie mam mocnej głowy Ed, to może się źle skończyć
- Ważne, żeby nie robić alchemii pod wpływem… Podobno wtedy dzieją się dziwne rzeczy. Jak byłem w Rzeszy to na dworze szalonego księcia Neuhousena zapraszano alchemików i podawano im różne środki, a potem patrzono, co się stanie. Brr, pierwszy raz cieszyłem się, że nie… Nie ważne
Potem zobaczył Stefana. Podszedł doń i z bardzo wyraźnymi oporami podał rękę.
- Dzięki za rozwiązanie sprawy z… naszym znajomym. Choć zaiste, nie boicie się przelewać krwi

Nowicki uśmiechnął się do Stalowego z uśmieszkiem podpatrzonym na filmie- „Ależ sir, ja tutaj tylko sprzątam. Tylko sprzątam, ale wiem więcej od ciebie” .
Gdyby świat rządził się sprawiedliwymi regułami względem Stefana, to mógłby teraz strzelić Złotego Chłopca w pysk, by wygłosić mowę sarkastyczną “Nawet cię nie było na miejscu! Jak śmiesz pieprzyć takie głupoty, gdy inni musieli brudzić ręce, by tamten fagas nie zrobił czegoś złego niewinnym?”.
Ale skoro świat tak nie działa, to pozostało z przylepionym uśmieszkiem pozostać grzecznym. I wbić grzecznie parę szpilek Złotemu Chłopcu, który myślał, że wszystko wie:
- Sir, toż to była sytuacja, gdy trzeba było wyciąć chorą tkankę. Nie da rady inaczej niż z rozlaniem krwi. Rozumiem, że Jaśnie Panicze Elrici są wciąż w nieodpowiednim wieku by pić alkohol. I jeśli odczuwają dyskomfort przed piciem przy waszym Mistrzu Mustangu, to… - wskazał dłonią na stolik Nowickich [/i] -to mój ojciec przyniósł na salę bańkę mleka lub dwa. Lubią takie drinki z mlekiem ze Stryjem.
Raczej nie będą wciskać alkoholu. Tatko kiedyś był barmanem. I obstawiam, że łatwo się nie zaleją. Ostatnim razem jak się z nimi widziałem, to prowadzili dyskusje nad sensem małżeństwa…. [/i]
Nie był pewien do końca relacji Mustanga z Elrikami. Protegowani? Mistrz i uczniowie? Pewien był za to, że Szkapa kpił z faktu, że Edward Elrik mając jakieś 18 lat krzywi się na widok mleka.

Edward zmarszczył brwi w sposób wielce znaczący. W sposób sprawiający, że Alphonsie pobladł.
- Wprawdzie dużo nie piję, ale w Rzeszy gadają, że Piastianie nie mają żadnych zalet, więc z picia uczynili cnotę, bo nic innego nie potrafią?
Stefan zmrużył lekko oczy. Zerknął na Alphonso. Nie bardzo był pewien, na co liczyć? Bo jak dla młodocianego mechanika to Stalowy Alchemik wyraźnie szukał zaczepki. Wytykanie Stefanowi błędów, a teraz jeszcze zarzuca, że Piastia to sami alkoholicy bez zalet i co gorsza, że racja stoi po stronie Rzeszy?!
Cosik się poprzewracało w tej ślicznej główce, więc dobrze by zrobiło uświadomić, że jest zadzierającym nosa kretynem. Ale… Ten kretyn (Edward E.) Ma za mocne plecy, gdy Nowickiego koneksje na sali są słabe, to zaraz to ze Stefana by zrobiono tego złego. No właśnie koneksje… Zdaje się, że mistrzyni Rockbell jest z tym idiotą (Czy wszystkie kobiety w Amertis mają zły gust?!). Lepiej nie podpadać innemu mechanikowi. No i Alphonso był dotychczas dla Nowickiego uprzejmy. I jeśli się spiknie z May, a Stasiek z Sao, to - Alphonso Elrik będzie szwagrem Stefana. Dobrze by mieć go po swojej stronie.

Spojrzał w górę z palcem na brodzie - jakby na znak, że coś go zastanawia albo nie rozumie. W sumie zastanawiało, ale nie stwierdzenie Stalowego.

Zatem… niestety dobre relacje z mistrzynią Rockbell i “mądrzejszym Elrikiem” są uwarunkowane relacjami z Edwardem. No i w sumie Stalowy jeszcze mu aż tak nie napsuł krwi. I mniej zadziera nosa niż Szkapa... A przynajmniej trzeba zadziała tak, by to Edzio wyszedł na tego złego. Dlatego należałoby przedtem dać jakąś gałązkę pokoju względem Alphonsa.
Więc… Niestety trzeba posłuchać życiowej rady Stryja i Celiny- „Czasem więcej osiągniesz udając głupszego niż jesteś. Choćby po to by druga strona odkryła swoje karty”.

Nadal z palcem na brodzie, ale tym razem z wytrzeszczem i lekko otwartymi ustami spojrzał na Edwarda:
- Moj Amestriański wciąż kuleje, ale jeśli dobrze zrozumiałem… Słyszałem, że wiele narodów uważa, że picie mleka jest zdrowe, ale nie wiedziałem, że Piastia zasłynęła, jako wynalazca tej idei
- Picie mleka nie jest zdrowe! Mam na to dowody! - zakrzyknął Edward wyjmując zza pazuchy jakąś książkę - To zasady Zdrowego Żywienia profesora Henricha Von Mausa! I tam jest wyraźnie napisane, że picie mleka przez dorosłych jest NIENATURALNE!! - pomachał książką Stefanowi przed nosem.
- Ale to nie o to chodzi! Chciałem podziękować, za rozwiązanie kłopotu z tym draniem, Więc mi nie dogaduj z mlekiem!
- Fajnie… Nie ma, za co… Naprawdę…. Zrobiłem tylko to, co uznałem za słuszne… -skwitował Stefan. Liczył, że Stalowy w końcu się zamknie i przestanie szukać powodów do zaczepki. Zresztą nie odczuwał powodu żeby się chwalić na prawo i lewo o Twardym. Raz, że niebezpieczne. Dwa - głównie go cieszyło, że on Stefan przeżył i już nie spotka drania, ani nie będzie zagrażał komuś z rodziny.

Wielkie wejście
Zaraz potem przybył…
- Cicho! Nie ma potrzeby omdlewać albo wiwatować albowiem ma doskonała osoba doskonale skromną jest i wie, że nadmiar aplauzu może się przejeść… - zawołał książę koronny Julies.
Mimo to lekko zaskoczony, że nikt za wyjątkiem obwieszonego fajerwerkami i najwyraźniej bardzo wyczerpanego Valentino, nie klaskał ani nie wiwatował. Szybko jednak znalazł sobie kolejną rozrywkę, i podszedł do Dziadka tłumaczącego generałowi historię rodu Nowickich popartą wyrywkami z Wielkiej Księgi Krzywd.
- Bo to było tak, że ten Kleczkoczkowski przyjechał z Starogrodu, gdzie ponoć… - tłumaczył dziadek lekko przerażonemu wojskowemu.
- Oznajmiam wam, że jesteście przywitani przez moją to osobę o ludzie starzy, ale jeszcze sprawiający wrażenie ruchawych - zawołał książę.
- Że jak proszę? Ty niby, kto jest?! - zawołał z oburzeniem Marcin Nowicki.
- To książę Jules de Rico... - wytłumaczył Generał niepomny tego, że mógł wpaść z deszczu pod rynnę: - On jest arystokratą i oni bywają nietuzinkowi.
- W istocie, tak ja jestem Księciem pojedynczym nierozmnożonym jeszcze. A także niemal bratem Pana w miarę młodego i całkiem ładnego. A także uczyniłem siebie świadkiem rzeczy ślubnych i ważnych!! - mówił książę gestykulując.
- Ale świadków ślubu już mamy... - odparł Armin nieco zagubiony.
- Widać nie pojęliście dobrze słów mych wielce mądrych, ja tu mówię, o rzeczach poślubnych wielce ważnych, a taki świadek to ma wtórować panu młodemu sukcesów wystrzałami ze swej armaty - rzekł Julies z absolutną powagą.
- Jak Armaty? - zapytał Dziadek cofnąwszy się o krok.
- Mojej! Chodzicie pokażę wam - rzekł Książę
- NIEEE! - Marcin Nowicki i generał skryli się za “Wielką Księgą Krzywd”.
- Choć Valentino już omdlewa istota niedrobna, a armatę zostawił przecież na parkingu - mówił ze smutkiem kopiąc nieco Walentina.

Stefan natychmiast wmieszał się w tłum jak przystało na człowieka, któremu “za mało płacą, by się zajmować tym szajsem”. Dla ukojenia nerwów łyknął kieliszek sznapsa miętowego.
Stanisław zaś wzniósł oczy ku niebu, by potem wkleić na twarz czarujący uśmiech by uścisnąć dłoń Juliana:
- Jakże miło cię widzieć Julianie! Gdzieś się podziewał?
- Oh nic żem ważnego nie robił tylko z posłem Asuryańskim był gadał - Raven pobladł nieco
- I był ten człek gadał o tym, że tron mój należy się mi albowiem jestem najpierwszy z całej mej wielce niemądrej rodziny, Wprawdzie niewątpliwie prawdziwe to jest, w co żaden mądry i zacny człek nie wątpi, albo żadnych zamachów stanu i statusu, albowiem lud Aerugio mnie kocha nieskończenie i jeno przez swą nieskończoną wstydliwość nie był wybrał mnie na króla jeno mego niezbyt lotnego brata, ale wielcem zaszczyconym się był czuł, iż proponowano mi rozbiór Amestris, i jak znajdę czas, aby czynu owego dokonać, to was mianuje gubernatorem na me rozkazy ciemiężącym lud swą ręką żelazną a metalową, O ile dobrze buhahać.
- Co niby robić? - zapytał generał Raven.
- Robić Buhahaha po tym jak wyśle swych siepaczy, aby lud ten durny poskromić. Po dobrym buhawaniu rozpoznaje się ludzi do władzy urodzonych

“- Stefek to ma dobrze, bo zawsze może zwiać. Obecności nieszczęsnego pana młodego zaś się oczekuje. W tym witania każdego kolejnego wariata. Przynajmniej Dziadek wykazał się istnym geniuszem przy zabawianiu/zajmowaniu Ravena. -” pomyślał Stanisław. Twarz zaczynała go boleć od uśmiechania się.
- Hahaha! Książę zaiste żartuje - zapytał Raven niemal błagalnie.
- A tam żartuje. Ludzi trza twardą ręką trzymać, bo rozpuszczą się, jako te moje dzieciaki... - oświadczył Dziadek Nowicki- Ja tylko bym chciał zasugerować, że memu wnuczkowi przydałby się sędzia srogi, a sprawiedliwy… - wypiął dumnie pierś.
- Wielce zacny to pomysł, aby ktoś o pamięci słonia i wejrzeniu nosorożca osądził tych nicponi. Jak już moi dobrzy przyjaciele najemnicy zrobią te swoje nudne najemne sprawy, to waszecia mianuję na szeryfa - Julies potrząsał rozmarzonym dziadkiem za ramiona?
- O tak… Wtedy wszelakie krzywdy zostaną pomszczone, a sprawiedliwość zapanuje dla rodu Nowickich - złowieszczy uśmiech nie schodził z oblicza Dziadka.

Przybył także Ildefons, który twierdził, że nie może pozostawić krewniaka samego. Szybko dołączył do mistrza i Wąglikowskiego, którego znał z wyprawy do Outmarlandu, a niedługo potem przybył wyczerpany psychicznie Juliesem dołączył i razem stworzyli lożę szyderców. W końcu przybył Świętochowski tymczasowo z swą metresą.
- Witajcie, to ja jestem tym, który uczynił… Pana młodego tym, kim jest… Przygotowałem go do bycia synem swego rodu - powiedział uśmiechając się krzywo.
- A pan jest synem Zbigniewa Świętochowskiego? - zapytał nagle Jakub.
- Tak, mój ojciec zwał się Zbigniew Świętochowski, był człowiekiem prawym i… - mówił ponuro szlachcic
- Bo widzi pan, jak byliśmy w wojsku podczas Gorzkiej Wojny i z bratem mieliśmy wracać to ja tak jakby się zgubiłem w paru miejscach i na pociąg się spóźniłem, ale na dworcu spotkałem pańskiego ojca i tak jakoś się stało, że jak usłyszał, że jestem żołnierzem, jako jego syn, to mi pożyczył pieniądze i nawet podwiózł na przystanek swym powozem. No i powiedział, że mogę oddać jak będzie okazja, no, więc - Jakub podał mu banknot dwudziesto-markowy. Świętochowski pobladł, a jego półishvalska objęła go i pocałowała namiętnie a potem wyszła.
- Tak pan mi odpłaca? Tak teraz wygląda męska solidarność? Ja dałem słowo, że jak ktoś odda mi dobrowolnie pieniądze to się z nią ożenię.
- To było piękne, tylko babki szkoda…. -mruknął Stefan nie zważając, kto słucha.

Zaraz po zmierzchu Samuel, Mistrz i Alfons poczuli dziwne ukłucie niepokoju, jakby zbliżała się burza lub coś groźnego. Nagle drzwi się otwarły i stanął w nich wysoki mężczyzna z długimi włosami, wąsami i bródką. Włosy były rudo brąz, a oczy koloru lodu. Odziany był staromodnie jak sprzed dwudziestu lat, Przy pasie miał miecz.
- Czy mogę wejść? - zapytał silnym i władczym głosem
- Oczywiście! A pan nazywa się? - zapytał Generał.
- Zwijcie mnie Korowiew .

Widząc członka Zakonu Smoka Samuel pobladł, czego nie było widać, bo był w kostiumie Midorino podbiegł do stołu z przekąskami chwycił tace ze śledziem, chlebem i solniczkę następnie podbiegł do nowo przybyłego i zginając się w ukłonach wystawił tace przed siebie - Jaśniepanie zgodnie ze Staropiastańskim zwyczajem prawa gościnności witam cię chlebem i solą w imieniu gospodarza, któremu służę. Przyjmij proszę ten poczęstunek, jako oznakę bezpieczeństwa pod naszym dachem! Takiemu honorowemu rycerzowi oraz dyplomację zapewne nie muszę tłumaczyć, że zgodnie z tradycją przyjmując poczęstunek gość zobowiązuje się zachowywać podobne zasady wobec innych biesiadników - Jeżeli choć część tego, co słyszał o tym rycerzu było prawdą nie złamię antycznego prawa. Zielarzowi wydawało się, że ten tutaj nie rzuci się na nich ze swoim magicznym mieczem ani nikogo dziś nie otruje, ale nie mógł mieć pewności.

Zresztą warto się zabezpieczyć przed furią Mustanga, który może chcieć się mścić za krzywdę wyrządzoną ukochanej.

Stefan wysłuchał prezentacji Samuela, którą mógł podsumować jednym krótkim:
- O kurwa….
Przytrzymał butelki na tacy. Trzeba coś szybko zrobić. Nie tylko, dlatego, że na salę wszedł diabeł, ale też sądząc o opowieściach Smutasa o porwaniu pani Rizy trzeba utrudnić spotkanie Szkapy z Korowiewem.
Stał przy stoliku Nowickich, więc pociągnął najwłaściwszą osobę w ramię, by szepnąć:
- Stryjek, zajmij czymś Szkapę. Mieli ostatnio niezłą chryję z Korowiewem i lepiej, żeby na siebie się nie natknęli. No wiesz w stylu “Podobno dzieciak ci się ma urodzić, małżeństwo to szmelc. Jestem samotny i mam tylko Mirka”
Ty już coś wymyślisz! Nie będę przecież uczył chomika dzieci robić!


Zerknął na Korowiewa. Nie był pewien, co sądzić o sytuacji, w której Stasiek z otwartymi ramionami wyszedł naprzeciw diabelskiemu gościowi:
- Toż to dla mnie zaszczyt spotkać tak znamienitego gościa
Korowiew uśmiechnął się nieznacznie, jakby nieco smutno.
- Azali dobrze wiedzieć, że nie wszędzie pradawne zwyczaje umarły i ludzie pamiętają, czym jest honor - Korowiew ruszył ku poczęstunku i spożył go zgodnie ze zwyczajem.
W tym czasie Jakub zrobił znaczące “HMMM”, ruszył ku wazie z ponczem i z niewielkiej fiolki wlał coś.
- Mama tego waszego wymieszanego kumpla nam to dała na krytyczne okazje, a chyba z taką mamy do czynienia - rzekł i ruszył do Mustanga zagadując go.

W tym czasie Korowiew:
- Ahh, pan Stanisław Radziwiłł, człowiek, co tak jak i ja jest wygnańcem bez ojczyzny! Domu - podał dłoń i uścisnął tę należącą do Stanisława. Po ciele piastianina przeszedł dreszcz.
Stanisław spróbował zignorować ogarniające go dreszcze, ale wolał skrócić uścisk do niezbędnego minimum. Osobiście gadanie o tym, że Korowiew jest diabłem uważał za mocno przesadzone. Co najwyżej, że to truciciel jak Twardy.
- Zaiste, mości Korowiewu znam jak nikt to uczucie, gdy nigdzie się nie pasuje. Wiele rzeczy stało się jasnymi po tym jak wyszło, kim jest mój Prawdziwy Ojciec. -dla lepszego dramatyzmu przyłożył dłoń do skroni. Dostrzegł jak z daleka Stefan patrzy na niego z obrzydzeniem.
Młodszy Nowicki zaraz nalał do kieliszków ponczu. Podszedł do Korowiewa i Stacha tak jak uczył stryj raz “głowa nisko, a dupsko wysoko by pomylono to z uniżeniem, a zwyczajnie nie widzieli twojej twarzy”.
- Napitek na powitanie Jaśnie Pana -powiedział stawiając tacę z napitkiem nad głową.

Samuel westchnął z ulgą, gdy dopełniono rytuału gościny “ Dzięki niech ci będą Wielka Matko, że przychodzi w pokoju” - Zmówił w myślach modlitwę.
- Mości Panie jak widzę gości nam przybywa, to i więcej rąk do podawania nam trzeba do tego nasze cudowne damy jeszcze nie gotowe do występu, więc pozwólcie, że rozwiąże oba te dylematy poprzez mój prezent! - Powiedział Alchemik starając się utrzymać persone Midorino. Podszedł do tajemniczego przedmiotu, który przytargał tu podczas przygotowań - Tańcz i obsługuj gości! Oby twa forma przyniosła memu Panu wielu zdrowych potomków! - Nakazał zrywając prześcieradło z golema:

[MEDIA]http://blog.ninapaley.com/wp-content/uploads/2018/01/Goddess_gif_small_10.gif
[/MEDIA]

Broken trochę żałował, że tak rzadko używa umiejętności przekazaną mu przez Mistrza Nashrinudah uznał, więc że golem w kształcie antycznej bogini płodności może być zabawnym podarkiem o wielu praktycznych użyciach. Na przykład teraz powinna odwrócić uwagę od groźnego gościa...
- Znam ja to znam. Być wyrzutkiem, odtrąconym przez ludzkość, której poprzysiągł bronić, skazany na tułaczkę po pustkowiach. Lecz jak i ty znalazłem swe miejsce w świecie - zobaczył golema - Urocza sztuczka wać panie, naprawdę! - rzekł Korowiew zaciekawiony.

Potem zobaczywszy Elirków podszedł do no nich. Alphonso pobladł, ale Edek zmarczył brwi.
- Pan jest… Nie wiem, ale nie przypominam sobie byśmy się znali - rzekł buńczucznie starszy z braci.
- Zaiste, ale znam takich, co byli w dobrych stosunkach z ojcem - rzekł Korowiew uśmiechając się nieznacznie.
- Mojego ojca... - Edward był skonsternowany.
- Edward - wystękał Alphonso.
- Ojcem, tak po prostu - odparł łagodnie gość. Edward zacisnął pięści.
- Jeśli przybyliście tutaj by walczyć, jestem gotowy - Edward popatrzył groźnie na Korowiewa, a Stach miał wrażenie, że z miecza dochodzą szepty i jęki.
- Ależ nie!, Ja przybyłem tylko na ślub wnuka mojego przyjaciela, a że spotkam człowieka, który przyczynił się do zniszczenia istoty, która była zgubą Zakonu Smoka to nie śmiałem przypuszczać - ukłonił się, a Al zzieleniał.
 
Brilchan jest offline  
Stary 25-10-2018, 22:55   #156
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Piastiańskiego alchemika ogarnęły te same uczucia co wtedy gdy jego młodsi bracia coś zmalowali- chronić dzieciaki i załagodzić złość dorosłego. Albo odciągnąć dorosłego od dzieciaków.
Wziął od Stefana kieliszek z ponczem, by potem powiedzieć wesoło:
- Ojcowie z reguły są problematyczni czyż nie, Mości Korowiewie? Choćby przez kwestie biologiczne- matki wiedzą, że są w ciąży, więc mają jak się przywiązać do rosnącego w nich nowego życia. A ojcowie? Nawet nie znają momentu kiedy zostają ojcami. Niejeden nie wytrzymuje poznania prawdy. JA się stosunkowo niedawno dowiedziałem, że facet który mi rozkazuje nawet nie jest moim ojcem. W sumie powinienem się był tego spodziewać, skoro się tak różnie od reszty…. A mojego świętej pamięci ojca Radziwiłła to nawet nie poznałem -przykrył dłonią twarz dramatycznie, by dodać: - Jest tutaj na sali wasz przyjaciel z wnukiem? Czy można wiedzieć kto to? -uśmiechnął się czarująco.
- I tak i i nie, to bardzo złożona kwestia, nieprawdaż? W końcu wielu z nas nosi tyle masek, że czasem sami nie wiemy kim jesteśmy - rzekł Korowiew łagodnym głosem Edward Elric popatrzył na niego, na Stacha i Stefana coraz bardziej mrużąc oczy.
- Trzech cwaniaków się zebrało. Zawołajcie Roya, to razem będziecie mogli kabaret zakładać! - wycedził Ed.
- Zaiste, nie poznał pan. Jednak widzę, że pana wuj był całkiem jak ojciec dla pana. Może to i dobrze? A nie chciałby waćpan w miesiącu miodowym zwiedzić bezmiaru Tungusk? Albo wybrać się do źródeł rzeki Martwej, gdzie do kraju mamutów blisko - Zapytał Rycerz Smoka.
- To pewnie byłaby bardzo wesoła wycieczka - rzekł Stalowy Alchemik.
- Pan też jest zaproszony panie Edwardzie. Dawne Carskie archiwa skrywają sekrety, o jakich się panu nie śniło, warto by też rozmówić się z plemionami z Tunguski i Tatarstanu
- Nikt nie każe panu Edwardowi uczestniczyć w rozmowie jak nie chce -skwitował Piastiański alchemik zapalając papierosa. Starał się przy tym podkreślić swoją dorosłość i nonszalancję. A przynajmniej te z których winien być znany Stanisław Radziwiłł. - Brzmi jak zaiste interesujące miejsce. Co do wuja… Rozumiem, że chodzi o tego gburowatego Siergieja, a nie o tego zdegenerałego alkoholika? -wskazał na stolik przy którym Jakub wygłaszał żale nad swoim małżeństwem na zmianę próbując upić siebie albo słuchaczy.

Mógłby przysiąść, że słyszy “Małżeństwo to wymysł kobiet dla pozbawiania nas nie tylko wolności, ale i godności!”
Wypuścił dym papierosowy w elegancki sposób:
- Wuj ma przede wszystkim mocne poczucie… Obowiązku. I to jego jedyna zaleta. W po za tym jest Tępak, którego upór uniemożliwia dojście jakiejkolwiek wyższej myśli czy uczuć . Bez krzty ogłady, dobrych manier, czy... No Ciemnogród i zabobon robią swoje. Nie jego wina... - miał uczucie jakby przy każdej obeldze bił Siergieja. Wręcz czuł ciepło bitej skóry na własnych dłoniach.
“Kłamca”
“Kto zaglądał pod łóżko jak się bałeś nocnych potworów? Kto ci pozwolił czytać książki tej twojej matki alchemiczki zamiast je spalić? Kto cię zabierał do znachora ilekroć byłeś chory? Kto twierdził, że jesteś od niego mądrzejszy?”

- OD zawsze wiedziałem, że jestem stworzony do innych rzeczy niż reszta rodziny. Po prostu do nich nie pasowałem.
Edward parsknął
- Przynajmniej nie porzucił was i waszej matki by robić tylko sobie znane rzeczy, zostawiając was z… tym co po sobie zostawił - warknął groźnie.
- Patrząc na mojego kuzyna po kądzieli Mirka i jego ojca, to jakby jego stary dał nogę mogłoby wyjść na dobre… - skwitował Nowicki. - No cóż rodziców się nie wybiera… -wzruszył teatralnie ramionami.
- Uspokójcie się moi młodzi przyjaciele! Bywa i tak w życiu, że ludzie doceniają to co utracili z czasem… Lub nie doceniają ile rodzic może zrobić dla potomstwa. Widziałem wojownika, który oddał ostatnią kromkę chleba, znam kobietę, która boi się zaufać miłości, by nie przyćmić tej jakiej czuła do męża. - Popatrzył na Stacha przenikliwie - Myślała, że pokocha człowieka, który udał się do samego serca zimy, przebył rzekę, której wody zabijają i unikał bestii z zapomnianych wieków. To wszystko uczynił dla córki, mądrego i prawego dziecka. Z tego co słyszałem, wyrosła na piękną kobietę, oddała serce temu, kto najwyraźniej na nie zasługiwał bardziej… niż inni, ale umarła ocalając życie synowi
Stanisław starał się rozluźnić
- To bardzo imponująca opowieść, panie Korowiew. Te metafory tchną taką baśniowością…
- Bo czy życie no nie baśń czy albo jaka inna sztuka, której koniec nie jest zawsze ten sam? - Zapytał mroczny rycerz.
- O czym wy tu kurwa gadacie? - Edek czuł się ignorowany.

- Zaiste każde życie ma w sobie materiał na opowieść… Stanisław westchnął filozoficznie A korzystając z faktu, że w pobliżu nie ma nieletnich. I w sumie dlatego, że Edward zachowuje się jak 6-latek domagający się uwagi postanowił zamanifestować swoją dorosłość zapalając papierosa. Zerknął jeszcze czy ojciec jest wystarczająco daleko, by nie zauważyć, że jego pierworodny pali:- Ale panie Edwardzie, spodziewałem się po was większej otwartości umysłu… Nie mówiąc o większej podzielności uwagi. Ale wracając do tematu, mości Korowiewie, to jak się nazywa wasz przyjaciel? Może będę w stanie Wam pomóc?
“I ewentualnie dam tego kogoś na żer… Mogę się założyć, że ten wnuk to Twardy… [/i]- pomyślał Nowicki.
- Krirsperan mu było. Człek bogaty i uczony, który miał nieuleczalnie chorą córkę, i udał się na najdalszą północ… Tam otrzymała pomoc, a jakże! Ale ona i jej ojciec zapłacili pewną cenę… Moim zdaniem niewielką. Moja przyjaciółka, Izabela, także wdowa bardzo się z nim zaprzyjaźniła - rzekł, a oba Elriki wpatrywały w Stacha bardzo przenikliwie.
Piastiański alchemik miał wrażenie, że w jego umyśle zwrot “O KURWA” wykonał podwójne salto nim wrócił na nogi. Podejrzewał, że zrobił to z głupawo uprzejmym uśmiechem na twarzy jaki u siebie wyszkolił przy naukach madame Christmas.

“KRISPERAN” -no ilu kretynów mogło mieć tak na imię?! Przecież sam o to spytał ojca, gdy miał iść do Komunii i przeczytał, że jego pełne imię to “Stanisław Krisperan Nowicki”.
-” A tak miał na imię twój dziadek. Według mnie i twojej matki jakiś kościelny musiał źle wpisać imię “Krzysztof”, lub “Kryspian”, a rodzina udawała, że tak miało być by nie wypaść na idiotów. Że nowocześnie, czy coś... I większość ludzi robiła na tym imieniu błędy. Nie poznałem człowieka, ale z tego co słyszałem, to był typ co to się strasznie męczy, żeby ludzie się z niego nie nabijali. Więc pewno tylko postępował głupiej… - Siergieja Nowickiego widocznie bardzo bawiła ta historia. I że go cieszyło, że w życiu nie poznał teścia . Zaraz się opamiętał widząc minę swojego pierworodnego: - Ekhmm... No ale twoja mama bardzo go kochała. Mówiła że był bardzo mądrym i uprzejmym gentlemanem. No i bardzo jej zależało, żebyś dostał imię po tamtym dziadku. A że trudno odmówić kobiecie, która właśnie została matką twojego dziecka… A tutaj by się marnie przyjęło… No to wytargowałem ci imię “Stanisław”, a tego “Krisperana” na drugie. No bo dobre imię, skoro rośnie z tobą, nie Staś?”

Piastiański alchemik po raz kolejny podziękował w myślach ojcu, że nie dał się swojej durnej żonie by nadać synowi imię typu “Krisperan”. Stanisławowi pozostało udawać głupiego, by uniknąć podejrzeń i wyciągnąć od Korowiewa czy na pewno chodzi mu o Krisperana Ossolińskiego:
- To “Krisperan to dość nietypowe”… -spojrzał w sufit jakby nic nie wiedział. - No to ułatwi śledztwo...- zaklaskał - Będzie łatwiej znaleźć! Tylko, czy “Krisperan” to nazwisko czy imię waszego przyjaciela? I czy mam rozumieć, że wasz przyjaciel opuścił ten padół łez, że nie ma go tutaj z wami?
- Oh, żyje choć nie ma się najlepiej. Nadal pyta o córkę, kiedy wróci z Carewa, gdzie pobierała nauki. Ale jak mu się daje miotłę to zamiecie, herbaty naparzy, kotu obiad ugotuje. A jeśli o kotach mowa - wskazał na Jakuba wpuszczającego kota. Było to wielkie czarne kocisko o mądrym spojrzeniu.
- Moja przyjaciółka, Izabela de Manticore wysyła mu czasem prezenty… Ale ma tyle na głowie
- Rozumiem, że wasz przyjaciel przeżył dość niedawno… “załamanie nerwowe” i jest na rekonwalescencji? -skwitował Stach, a kątem oka zlustrował kota, którego Stryj spróbował pogłaskać..- Z Madame de Manticore zdarzyło mi się rozmawiać na aukcji i paru spotkaniach towarzyskich. Wydawała mi się intrygującą kobietą
- Zaiste, intrygująca… - rycerz Zakonu uśmiechnął się tajemniczo - Ale na szczęście mojemu przyjacielowi towarzystwa dotrzymuje gromadka dzieci i wnucząt - rzekł i popatrzył na Stacha - To żart… Być może - poklepał Stacha po ramieniu. Tymczasem dziadek coś tłumaczył Mustangowi, który trochę nieprzytomnie uśmiechał się i kiwał głową, Jakub postawił kota na krześle i patrzył nieco osłupiały jak ten nalewa sobie wódki do kieliszka i pali papierosa, aż w końcu sam napił się ulepszonego ponczu, Sergiej podszedł do Stach.
- Jakiś jesteś ponury synu jak na twój wieczór kawalerski… Wiem, że to nie jest prawdziwy ślub, ale przynajmniej bawić się powinieneś jak by był prawdziwy, - rzekł cicho - podał synowi szklankę z ponczem...
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
Stary 07-12-2018, 09:20   #157
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Tymczasem Stefan zobaczył, jak twarz Leslie w oknie, wpatrującą się w przyjęcie z irytacją
- Przepraszam na moment powiedział Stefan starając się, by, gdy odchodził z tacą nadepnąć po drodze Edwardowi po nodze. Tej ludzkiej, lewej.
.Wyszedł na dwór do Leslie:
- No w końcu jakaś przyjazna twarz w tej pożal się ziejącej nudą imprezie.
- La pazza ha detto che ero un bambino (ta wariatka nazwała mnie dzieckiem) i zabroniła mi przychodzić na wieczór panieński. A ty Stefano możesz! Choć jak tam podpatrywałam, to twoje szwagierki płaczą, Okularnica przemawia, ta Helena śpi na stole, moja ciotka wzdycha, Qinxiang walczy dźwiękiem, Winry mu pomaga, tylko siostra Vilmunda i Wampirzyca są fajne i rzucają w siebie toporami - mówiła wściekła.
- Ta impreza też leży i kwiczy… -skwitował Stefan- Niewiele piją, przynudzają i są grzeczni do znudzenia… Jedyne złośliwości są względem mnie… Chwila… Szwagierki, Ścieszka, Helena, Qinxiang, Winry i te dwie… A pani Rizy tam nie ma?
- Wokół cioci kręcą się twoja mama i mama Sama i zgadują, co to będzie
- Czyli wszystko w normie… A doszły do jakichś wniosków?
Leslie wzruszyła ramionami.
- No ja się nie przysłuchiwałam… To nie powinno być niespodzianka?

- Stefek! - z ulicy machała do niego Tośka, a Tomek się rozglądał uważnie.
- Ej, ej! Nie miałbym nic przeciw jakbyście tutaj byli…, Bo tam jest nudno, ale.... Tomek! Pytanie za 10 punktów! Kto do cholery jasnej pilnuje pociągu?! Po to tam miałeś zostać nie? -pogroził młodszemu palcem.
- Eeee - brat Stefana głośno przełknął ślinę.
- Bo stryjek zaprosił kilku Isvalskich kumpli, potem przyszli jacyś od jakiegoś, Ble czy tam Fuj i więc sobie poszedłem
Stefan się podrapał po skroni. To tyle z miłej rozmowy, a trzeba wrócić do wychowywania swojego głupiego brata.
-[i] Aha, ludzie magistra Fu… To ważny człowiek i zależy nam na jego przyjaźni. Tomuś, a tak w po za tym to, czemu odeszliście ze stanowiska? Zagrożenie życia twojego lub Tosi? Przynieśliście kołki i wodę święconą? Usłyszeliście coś, co może zmienić historię? Zabrakło czegoś dla gości? Czy ja jestem Stachu, że liczysz, że zrobisz psie oczy i będzie po ptokach, hę?
Jeśli nie masz potwierdzenia na choćby jedno pytanie to mam nadzieję, że uwzględniasz, że to była świetna okazja żeby wykazać, że jesteś dorosły na tyle by pilnować sam domu i ugościć gości. Tu idzie o reprezentacyjność i twoje możliwości do odpowiedzialności.
- Stefek! Ale ja byłem tylko jeden, a oni dorośli u uzbrojeni! - rzucił bratu smutne spojrzenie.
- Zawsze mogłeś gryźć i walić młotkiem po kolanach - ofuknęła go Tośka - Mam młotek i gwoździe kolejowe, ale wody święconej tu nie widziałam. Pani Buhaj może ma.
- Bić lepiej łomem, jest znacznie poręczniejszy - rzekła Leslie tonem znawcy.

Stefan rozmasował skroń. Najchętniej by dał Tomkowi po głowie. Jego młodszy brat to taka tchórzofretka, że zawsze znajdował się powód, by dostał po łbie za lizusostwo, tchórzostwo i kapusiowanie. No, ale! Stefan za długo przebywał wśród tych wszystkich “dyplomatów”, że miał chęć na inną metodę. Taką, przez którą Tomek dojdzie logicznie do wniosku, że zawinił. A przynajmniej bez wymienienia logiki przewinień nie powinien dać mu po łbie. Zwłaszcza przy Leslie.
Ale dobre zachowanie należy nagrodzić, więc pogłaskał po głowie Tosię:
- Niezły duch walki. Ale wiesz my się ostatnio staraliśmy z nimi o sojusz, więc nie bardzo jest jak bić. Przynajmniej, jeśli pierwsi nie zaczną.
Potem wyprostował się, nałożył ręce na plecy i idąc w tę i wewtę powolnym krokiem mówił do młodszego brata:
-[i] Ja rozumiem, że miałeś na względzie bezpieczeństwo Tośki. Tylko… -A Tomek oni przyszli na zasadzie,. źe wywalili cię na zbity pysk, bo przejmują pociąg, czy usiedli mówiąc, że pomogą wam pilnować? Wiesz to zasadnicza różnica.
A mówiłem tamtym, że któraś z imprez powinna się odbyć w pociągu, ale nie! Wiedzieli lepiej. No, ale dorośli widocznie uznali, Tomek, że jesteś dość duży by pilnować dobytku. Więc jak nie jesteś mocno poobijany po siłowym przejęciu pociągu, to…
No Dziadek ci będzie wypominał 7 lat, że stracił zdobycz wojenną. Tatko z Mamą będą ubolewać nad utraconym dobytkiem. A pociąg spodobał się szefowi Stacha.
Po prostu chcę wiedzieć, czy przemyślałeś konsekwencje? Właściwie to, czego ode mnie oczekujesz?
- No w sumie oczekuje, że pożyczysz mi i Tosi parę groszy lub wpuścisz do środka, ba nam dwóm smutno strasznie tu i ciemno
- Dobra, dobra po prostu właźcie. Tosia i tak robi za Tośka. 2 Niedorostki na imprezie jak wieczór kawalerski łatwo przejdą. Tylko to ty będziesz się Tomek tłumaczył za pociąg. Ale uprzedzam przed wami wlazł jakiś koleś z piekła rodem. Jak Twardowski czy coś…
- Z piekła rodem, Stefan, nie jestem już siedmiolatkiem, byś mnie Borutą straszył! U nas w szkole to w ogóle mówili, że żadnych diabłów nie ma i Bobo też, - rzekł oburzony Tomek. Weszli do środka...
- To ja idę do wazy z ponczem - rzekła.
 
Brilchan jest offline  
Stary 20-02-2019, 19:04   #158
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Pobudka Stacha

Stach przebudził się w łazience ze straszliwym bólem głowy, był chyba tylko w bokserkach, a na dnie wanny było nieco wody. Mirek pochylał się nad nim marszcząc brwi.
- Co robisz w łazience małej Xingijki z Krokodylem i to w wannie? - zapytał. Rzeczywiście, obejmował rękoma niezbyt dużego krokodyla.
- C-co? - nadal półprzytomny rozglądał się po pokoju. Jeszcze raz spróbował przywołać co mu się śniło. I co pił?! To drugie było nawet trudniejsze. Przecież ten poncz nie był nawet mocny… Ta analiza musiała jednak ustąpić na rzecz zepchnięcia z siebie krokodyla wraz z próbą wyskoczenia z wanny. Najpierw jednak spytał stryjecznego brata:
- A gdzie Stefek?! I maluchy?!
Mirek wzruszył ramionami.
- Nie wiem, dopiero co się obudziłem. W salonie mała Xingijka śpi na żyrandolu, a jakaś waza chrapie - rzekł Mirek a Stach wyskoczył z wanny. Krokodyl usiłował wyjść za nim.
- Jak to chrapie? -spytał masując skronie. Czego innego się spodziewać jak kaca? Zerknął na krokodyla. Odruchowo tupnął na niego wołając:
- Paszoł won!
Zaraz się rozejrzał czy nikt niepowołany nie usłyszał jak Stanisław Radziwiłł gada ze wschodnim akcentem.
- No głośne - odparł prosto Mirek - Może to jakaś moda tutejsza na chrapiące wazy? - dodał, a krokodyl popatrzył na Stanisława z politowaniem i położył się w wannie.
- Może damy dziadkowi, powiemy, że to jamnik gruboskórny”? - rzekł kuzyn Staśka.
-[i] Mirek, dziadek to by go prędzej przerobił na buty. Bo podobno wężowe buty czy z innej gadziny są drogie. A on nie przepuści łatwemu zarobkowi.
Gadasz jakbyś nie słyszał jak twój durny stary mówi “Zwierzaki są fajniejsze od ludzi, bo od nich zyskujesz na szczeorści, a nie kłamstwie”.
Przygarnianie dziwacznych zwierzaków to jego hobby od małego. Pamiętasz tego wrednego konia - Witkacego co kopał wszystkich ludzi po za Twoim starym? Bociany przechowywane zimą? Pisklaki którym nastawiał skrzydełka? Goliat - prosiak zachowujący się jak pies to tylko czubek góry lodowej.
Nie ma innego wyjścia jak sprawdzić cholerną wazę… Może przy okazji znajdziemy Stryja zanim zrobi coś głupszego niż już zrobił. I zanim Siergiej się dowie...
- Albo dziadek wykopie fosę, wrzuci go tam i zasadzi jabłonie przy brzegu i będzie czekał… Naprawdę musimy znaleźć jego właściciela - rzekł poważnie Mirek. Wtedy obudziła się May. Przeciągnęła się i z nietęgą miną usiłowała zeskoczyć. Co wyszło jej nieco mniej zgrabnie niż zazwyczaj. Mirek odruchowo pomógł jej wstać.
- Jest pan bardzo uprzejmy… Panie? A, już wiem! Mirek! - zapytała skłoniwszy się nieco, a Mirek westchnął ciężko
- Mirek jest wyjątkowo miły - Stanisław wyszczerzył zęby klepiąc po ramieniu kuzyna. Trzeba reklamować co lepszą rodzinę, to już problem Alphonsea, że się zapodział.
- Nie wiecie gdzie jest Alphonse? Czemu spałam na żyrandolu? I dlaczego nic nie pamiętam? - May zaczęła się rozgląda.
Piastiański alchemik uznał, że poczeka z pytaniem “Co dziewczyna robiła na wieczorze panieńskim?”. Można zacząć od innych pytań:
W tym czasie Stasiek zajrzał do wazy. Spał tam wielki czarny kot, który chrapał w najlepsze. Nagle otworzył oko!
- BUdZISZ KOTA! - szepnął cicho.
Stach z wrażenia odłożył wazę. Spojrzał na towarzyszy:
- Powiedzcie, że też to słyszeliście… I widzieliście… A nie, że to było delirium.
Klepnął się parokrotnie po twarzy starając się przywrócić do rozsądku. Dlatego powiedział:
- Jeśli chodzi o krokodyla to jest w wannie u mnie. A przy okazji to nie widziałaś może… Siergieja. Najwyższy w klanie, ten któremu gorzej z oczu patrzy niż Stefanowi. Jak wiesz gdzie jest mój rudy asystent to też nieźle… - choć nie był pewien czy farbnął Stefka przed wieczorem kawalerskim.
- Ja niczego nie widziałem, ale dla zasady staram się niczemu nie przyglądać. - Rzekł Mirek.
- Jest pan panie Stanisławie pierwszym człowiekiem jakiego widziałam po przebudzeniu - rzekła May. Wtedy z wazy wyskoczył Behemoth.
- Strasznie chaładujecie. Łeb boli - rzekł kot. May zrobiła wielkie oczy i doskoczyła do kota.
- Al! Zmieniłam ala W KOTA. JAK MOGŁAM TO ZROBIĆ! URATUJE CIĘ! - Krzyczała potrząsając kotem, którego potem wsadziła pod pachę i zaczęła rysować krąg transmutacyjny.
- Ależ niemożliwe jest by zmienić człowieka w zwierzę! - zawołał Piastaiński Alchemik. W chwili, gdy to powiedział zdał sobie sprawę, że zobaczył już tyle rzeczy, że za wcześnie może przyznał że coś jest “niemożliwe”.
Nagle usłyszeli z szafy jakieś szamotanie, Mirek otworzył ją i wypadł z niej nagi na oko pięćdziesięcioletni mężczyzna o śniadej cerze i rozmazanym makijażu. Usta miał zakneblowane, ale gdy knebel zdjął Mirek zaczął krzyczeć.
- Na Sobeka i Anubisa! Będziecie przeklęci do siódmego pokolenia. Rodzić się będziecie z uschniętymi przyrodzeniami, a nosy waszych kobiet będą niczym kartofle!
- Ładnie to się odwdzięczacie za wypuszczenie. Połowę pakietu od was i tak mamy w rodzinie od dawna… - skwitował Stach z przekąsem. - Córki w naszej rodzinie od zawsze miały podobnie wielkie nosy, choć może nie tak okazałe jak synowie.
Jestem Stanisław Radziwiłł i wczoraj miałem wieczór kawalerski. A kim pan jest, bo nie pamiętam pana na imprezie, ani tym bardziej, żebym pana zaprosił?!
-zapalił papierosa, by pokazać swoje zniesmaczenie i irytację z zaistniałej sytuacji.
- Jam jest Hashep! Sługa i namaszczony kapłan Sobeka! Władcy krokodyli i pana Nihilusa! Porwaliście mnie z mojej świątyni. Mnie i mojego świętego krokodyl! Przeklinam Was. Przyszliście bym udzielił tobie ślubu, bo chcesz mieć ślub po bożemu, a gdy powiedziałem, że nie udzielam ślubów na odległość, to w łeb mi daliście, ale jak traciłem przytomność, to widziałem, jak porywaliście świętego krokodyla bo “W książce tak pisało, że daje je się kobietom”, a wtedy drugi drab mnie dogłuszył - wskazał na Mirka
- Ratunku! - wystękał Behemoth
- Już cię ratuje! - rzekła May.
- Panno May, proszę się wstrzymać! Słyszałem o tym kocie… - polecił Stach z uśmiechem. Potem wskazał palcem na faceta każącego nazywać siebie Hashep. - A pana to nie pamiętam. ani tej rozmowy o ślubie, ani bym wychodził z wieczorku. - rozmasował twarz. To był wieczór kawalerski. A wiele wskazywało, że ktoś namieszał z alkoholem. Prawie na pewno ktoś z JEGO rodziny. Spore szanse, że Stryj z Dziadkiem. Trochę łagodniej powiedział: - Jeśli chodzi o krokodyla, panie Hashep, to się chlapie na górze w wannie. A ten co was ogłuszył, to jak wyglądał? Niedogolony facet w średnim wieku, blondyn z głupotą wypisaną na twarzy? Tego wzrostu? -wskazał dłonią dokąd sięga mu Stryj.
- Nie! To był ten tu. - wskazał palcem oskarżycielsko na Mirka, który ze stoickim spokojem wzruszył ramionami - I co wy zboczeńcy zrobili z moimi szatami! - rzekł patrząc złowieszczo jak tylko było możliwe w jego stanie.
- To ty nie jesteś Alfonse?! - May odsunęła się od kota. Ten stanął na dwóch łapach i ukłonił się dwornie.
- Jestem Bernard Hieronim Von Motke, dla przyjaciół Behemot!
May machinalnie odwzajemniła ukłon kota. Wtedy drzwi otwarły i stanęło w nich dziewczę przecudnej urody… Czyli kuzyn Qinxiang. May złapała się za głowę
- To nie tak jak myślisz - mała xingijka omiotła pomieszczenie wzrokiem i oklapła - Choć nie wiem jak
- Ależ ja absolutnie nic nie myślę... - odparł Kuzyn niewzruszonym tonem
- Nie pomagasz - May popatrzyła na Qinxianga spode łba.
- Bardzo, bardzo przepraszamy… -Stasiek się poddał i się skłonił przed kapłanem. Parokrotnie: - To… wszystko wina Stryja! Zawsze mieszał z alkoholem, ale tym razem nawet nie uprzedził! Z radością pana odprowadzimy do świątyni!! Właściwie… to pańskie szaty oddaliśmy do pralni, bo się zabrudziły! A krokodyla już nawet wykąpaliśmy!
Tak przy okazji, to ktoś był wczoraj w świątyni po za mną i tamtym co ogłuszył?

Kapłan wyraźnie odzyskał rezon.
- I myślicie, że bogów można tak łatwo przebłagać? Od tak, po prostu poprosić by zapomnieli? Nie nie! Musicie udowodnić swe oddanie. Dwieście marek od obydwu i postaram się ich przebłagać. Do tego odniesiecie krokodyla i szaty. I dacie ciuchy na zmianę. Nikogo poza wami nie pamiętam - rzekł kapłan
May usiadła na podłodze, Behemoth ją poklepał i popatrzył groźnie
- To kto panience herbatę zrobi? Eh upadek obyczajów - rzekł ponuro.
- Ja - rzekł Mirek i poszedł do czajnika.
- Dobra, dobra ciuchy się znajdą. A powiedzcie czy widzieliście gdzieś tutaj dzieciaka teg wzrostu - wskazał na wzrost Stefana - Jasnoniebieskie oczy jak u psa pilnującego piekieł. Burkliwy. Rudo- blond
- Eee, nie, ale ja mało pamiętam. - rzekł kapłan.
- To z czym do ludzi z pretensjami?! - burknął Stach. - Dobra idę po ciuchy dla Jaśnie Kapłana, ale jak wrócę to ma być tutaj normalnie! -spojrzał na resztę zebranych- I jeśli nie daj borze mój s… Stryj Siergiej tu się znajdzie i spyta o Stefka, to ten poszedł po… kefir! Po kefir właśnie! Nie musicie wiedzieć co to kefir, wystarczy, że w Piastii wierzą w jego siły uzdrowicielskie. Oni wierzą w kefir i liczą, że kefir uwierzy w nich!
- To jakiś magiczny napój? - zapytała May.
- Poniekąd, słowianie ogólnie słyną z produkcji magicznych napojów - rzekł Behemoth tonem uczonego.
- Naprawdę? Chyba powinnam się więcej o tym dowiedzieć! - zawołała Xingijka.
- To nie byłby dobry pomysł - ostrzegł Mirek
- to po prostu sfermentowane mleko. Leczy się tym u nas kaca… - mruknął Stanisław. Nie widział nigdy niczego nadzwyczajnego w “medycynie ludowej”. Raczej coś co utrudniało zaciągnięcie ludzi do lekarza. -[i] Idę poszukać reszty… [/]
-[i] Mleko? To aby zdrowe? A w ogóle, gdzie jest Mei! Na Bogów i duchy. Zgubiłam Mei!
,
Stach wyszedł na korytarz i zobaczył główną salę. Ktoś przytoczył tu armatę, na szczęście była to tylko ozdobna armata, bowiem dziadek spał w środku z hełmem z cyrku, a Wąglikowski spał obok odziany w strój ułana, a Yaglo drzemał ze sznurkiem do odpalania działa w ręce.. Priscilla z Paszczakiem grali w wojnę…
- Noż kur… - wymamrotał Piastiański alchemik przewracając oczami. Trzeba ogarnąć ten burdel. Najlepiej zaczynając od wytargania za uszy Stryja Jakuba. Potrząsnął nestorem rodu Nowickich (przy okazji omijając różne śmiecie i ludzi):- Dziadek, dziadek widziałeś gdzieś Stryja Jakuba? Albo… jakie są nastroje Siergieja.
W tej sytuacji nie ma co wypowiadać na głos, że Siergiej Nowicki jest jego ojcem. Potem się wypyta o resztę rodziny.
- Co… Jak… Ognia! - Zakrzyknął dziadek nieprzytomnie. - No jest w swoim pokoju i planuje. Nie wiem co tam robi. Chyba polityczne rzeczy. A ja…
- Ty kazałeś się wystrzelić na księżyc, aby zostać imperatorem księżycanek i podbić wszechświat - wtrącił się Paszczak.
- To było wczoraj i po pijaku, więc się nie liczy. - Nowicki machnął ręką - Dziadek! W którym pokoju jest Jakub?!! - miał w planach ochrzanić krewniaka jak nigdy. Podskórnie po prostu czuł, że cały stan tego ranka To Wina Jakuba Nowickiego. Przyszła mu na myśl jeszcze jedna rzecz:- Dziadek, a widziałeś Caina Furry’ego? Taki mały kurduplowaty nieco, czarne włosy igrube okulary jak u starego dziada - postarał się by opis przemawiał do toku myślowego Nestora rodu Nowickich.
- A Jakub zajął, ten Cain to nie ten dzieciak co tańczył.., - zaczął myśleć dziadek
- Tańczył z paną Ścieżką taniec… Chyba pango - rzekła Priscilla.
- Dobra, dobra pójdę do Stryja Jakuba, tylko najpierw potrzebuję znaleźć Furryego. Albo recepcji… Trzeba jakoś zebrać w jedno miejsce wszystkich gości…. - Stach masował skron czując nadchodząca falę migreny.
- Chyba są w pokoju numer siedem - rzekł Paszczak zastanawiając się nad ruchem.
- Dziękuje! - zawołał wybiegając do wskazanego pokoju. Zapukał.*
Stach poszedł gdzie wskazano i już na korytarzu usłyszał krzyki. Drzwi były otwarte, lub może raczej tylko niezamknięte… Wszedł, a Mirek za nim. Ujrzeli Ścieżkę i Caina Fuergo nagich wyrywających sobie kołdrę.
- Nie mam pojęcia jak mnie tu zaciągnąłeś, ale w tej chwili wynoś się z mojego pokoju.! - wrzeszczała Sheska
- Ja, to ty mi dodałaś czegoś do ponczu! Nic nie pamiętam - odwrzeszczał Fuery.
Zobaczyli ich, Ścieszka wyrwała kołdrę Cainowi.
- Czego się gapicie? - warknęła bibliotekarka
- Ja się na panią nie gapię - rzekł Mirek.
- Noż kurna… Zbiorowa amnezja … -Stach stuknął z rezygnacją w ścianę. - Jak nic to wina twojego starego… - mruknął do Mirka.
- Nie ma co się dziwić. Z takiej amnezji wzięłem się ja - rzekł mirek refleksyjnie.
Potem klasnął: - Dobra, nikt nic nie pamięta. Co było wczoraj niech tam zostanie. A ze Stryjem potem się policzymy. Panie Furry potrzebuję waszej pomocy. Machnijcie te swoje czary-mary nagłośnieniowe żeby zawołać resztę gości. Tym no… komunikatem. Żeby usłyszeli w całym hotelu Inaczej to nie wiem jak ich znajdziemy… Do dyspozycji Panu zostawiam Stefka. Jest obrotny technicznie. -
Wolał nie dodawać, że póki co nie ma zielonego pojęcia gdzie jest Stefan.
- To możliwe, tylko musiałbym się dostać do pokoju administracyjnego. Albo dostać sprzęt nagłaśniający - rzekł Fuery.
- Ja zerknęłam na plany - rzekła Shieska -[i] Jak wyjdziecie abym się ubrała, to wam narysuje. [/i
Tymczasem Mirek wyjrzał przez okno.
- Na jednym z parkingów siedzą dwa tygrysy, Goliath i Misiek, a od dołu pilnuje ich coś małego i czarno-białego - rzekł cicho.
- To musi być ten zwierzak May! - zawołał poruszony piastiański alchemik- Są zwierzaki może jest tam i twój stary. Dobra, liczę na was i na razie zostawiam wam… trochę prywatności. Mirek! Załatw jakiś garnek z kuchni. Jakoś trzeba złapać tego kota- sam zaś zdejmował w pośpiechu marynarkę.
Gnał dalej na parking owijając marynarkę wokół ramienia. Z własnego doświadczenia znał, że “co ma zęby może ugryźć”- nie ważne krowa, pies czy… dzieci.
Stach pobiegł na dół na parking. Kątem oka zobaczył Samuela, który stał ubrany w zielony kilt i o czymś dyskutował z Księciem Juliesem. Dziwny czarnobiały kot May wstał i zaczął groźnie patrzeć na Stacha. MiMi, która już chciała zeskoczyć, cofnęła się. Mirek za nim niósł miskę jeszcze pachnącą skrzydełkami z kurczaka w miodzie i sezamie.
- Pozwolisz - Piastiański alchemik nie czekał nawet na odpowiedź by przejąć miskę:- Mirek, a gdzie garnek, zeby to coś złapać? - wskazał na May.
- No miska chyba starczy. To tylko kot… - rzekł Mirek.
- Dobra- wziął w rękę 2 skrzydełka- Jeśli tygrys lub pies ruszy to rzucaj mu w bok skrzydełka, ja się zajmę tym mniejszym. Zrobimy tak jak z dzieciarnią jak nie chciała się kąpać
W odległości między sobą, a May położył swoją marynarkę, a na niej skrzydełka. Następnie cofnął się na bezpieczną odległość, żeby zacząć przywoływać kota. Parę razy zdarzyło mu się w podobny sposób zgarniać młodszych (zwłaszcza Stefka). Trzeba było potem posłużyć się tkaniną jak workiem czy siatką - złapać szybko za wszystkie końce, by delikwent lądował w czymś na kształt worka.
Działało do momentu kiedy dzieciaki dało się tak podnieść lub się nie wycwaniły.
- Kici, kici. Chodź na amciu-amciu - spróbował przywołać kota. Modlił się w duchu by nie przylazł jego głupi pies, albo co gorsza tygrysica.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 04-05-2019 o 14:03.
Brilchan jest offline  
Stary 22-04-2019, 00:15   #159
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Nastał nowy dzień dla Stefana Nowickiego
Stefan miał dziwne sny. Po ponczu wydało się, że świat stał się innym, lepszym miejscem, gdzie panuje radość i magia. Miał przebłyski poważnych dyskusji geopolitycznych pomiędzy czarnym kotem i Jakubem. Ildefons, Wąglikowski, Dziadek i Mistrz grali w brydża. Tak samo jak Sam, Świętochowski, Korowiew i Edwar grają w brydża i coś mu się stawki nie podobały. Dziadek krzyczał, że jak tylko zechce, to się drugi raz ożeni. I to się ożeni z kobietą o trzydzieści lat młodszą bo w Amestris takie są zwyczaje. Wystarczy spojrzeć na Stachowego teścia. Potem Mistrz zaczął pouczać pozostałych staruszków, że są gówniarzeria i mają się słuchać starszych, czyli jego. Potem było coś o diabelskim młynie, Vilmundzie w rogatym hełmie i slipkach, indianach grasujących w strojach generałów i gigantycznych pandach. Dzikach i szczurach grających na akordeonie dla tańczących tygrysów.
Stachowi śniło się dawne Xing, którego ulicami tańczyły piękne Hurysy, z których jedna wyglądała jak Sao, a potem walczył ze smokiem, a następnie… Widział ogromną zimną górę, na szczycie której rosły ogromne drzewa o białej korze. Gdzie widział szczupłego, wręcz przeraźliwie chudego starca grającego na akordeonie i drugi szczyt na którym wznosił się pałac z błękitnego lodu. Widział dwa smoki, jednego na Wschodzie, a drugiego na Zachodzie, które się starły lecz… Tam już szakal szczerzy kły, już wiecznie głodny niedźwiedź się budził, a starzec tylko się uśmiechał…

Stefan na Diabelskim Młynie
Stefan także się przebudził. Mógł z wysoka oglądać panoramę nowego Xerxes. Tych wszystkich ludzi załatwiających swoje sprawy, niczym te mrówki pełzające po swym domostwie. Przemierzali ulice, nieświadomi zupełnie wielkich wydarzeń rozgrywających się w wielkim świecie… A mógł to wszystko zobaczyć, bo znajdował się na szczycie diabelskiego młynu…
- Stefano! - rozległ się wrzask Leslie.
Nowicki instynktownie starał się jak najbardziej rozpłaszczyć na dachu, tak by ciężar rozłożył się równoległe po powierzchni. Nie żeby miał lęk wysokości. Po prostu te cholerne diabelskie młyny zawsze wyglądały niepokojąco niestabilnie.
Naszły go myśli dość filozoficznej natury- “Skąd przybył? I dokąd ma zmierzać (by zejść bezpiecznie na dół)? I za co tutaj trafił? Albo lepiej- kto ma dostać za to potem w ryj?! [/i]
-”No, ale impreza musiała się w końcu rozkręcić, skoro nawet nie pamiętam jak tutaj trafiłem. Mam nadzieję, że głupszy Elric i Szkapa też są w jakieś głupiej sytuacji po tym“ - uśmiechnął się nawet zadowolony do swoich myśli. - W sumie mogło być gorzej- jestem ubrany. Stryjek mówił, że raz w Amestris koledzy zostawili go pijanego i gołego na ulicy.O nadal jestem do przodu skoro ze wszystkich ludzi na dole jest Leslie

Wciągnął powietrze by wrzasnąć (liczył, że jego ton pozostał przy tym rzeczowy i spokojny):
- HEJ, JAK DŁUGO TUTAJ JESTEM?!
Potem sprawdził, czy nadal ma u pod koszulą, u pasa pasko-saszetkę ze sprzętem. Może została mu lina i te kołki od Greedowców?
- Nie wiem! Obudziłam się i już tu byliśmy - zawołała z wagonika poniżej. Stefan miał przy sobie swój sprzęt.
- Poczekaj, zaraz do ciebie zejdę! - zawołał. Obwiązał się w pasie liną. Do drugiego końca przywiązał jeden z haków przyczepnych - Mia belle, jeśli sięgnie, to złap i przywiąż do czegoś stabilnego! -polecił.
Inne szpikulce zamierzał użycie jak przy wspinaczce na akcji u Twardego. Niby lina powinna asekurować zejście. Ale jeśli mu się ręka omsknie lub prowizoryczny hak z liną nie wytrzymają, to będzie się czym wbić do wagoników żeby nie zlecieć..
Stefan zszedł na dół powoli i ostrożnie. Miał szczęście, że wiatr nie wiał, choć powietrze było dziwnie lepkie jakby przed burzą…
Gdy zszedł, Leslie przytuliła go łami-żebrowo i rzekła wpatrzywszy na wagoniki.
- Może zrobimy sobie wyścig?
- W jakim sensie wyścig? - spytał Stefan, gdy próbował odmierzyć (niestety tylko) “na oko” odległość z gondoli na diabelskim młynie do stabilniejszego gruntu. Lub ściany budynku. Stabilnej ściany. - Przy okazji mia belle, czy masz jakiś skórzany pas przy sobie?
Zlustrował strój dziewczyny.
Leslie miała na sobie Mundur. I to żołnierza armii amestriańskiej, jaki jeszcze niedawno często nosili uczniowie podczas szkolnych uroczystości. Na lewej dłoni miała napisane czymś czerwonym “Najlepsi!” , a na prawej “Leslie”
- No, żeby zobaczyć, kto jest pierwszy na dole. Masz. - Podała mu pasek. Zejście na dół wyglądało na bezpieczne… w miarę.
- Nie jestem pewien czy myślimy o tej samej metodzie… - zawiązał koniec liny na jednym z drążków do spinaczki - Przydałoby się dla bezpieczeństwa jeszcze zagiąć przy linie… W każdym razie jakbyś użyczyła swojej siły i tym rzuciła, to by się wbiło w ziemię. Zaś drugi koniec liny należałoby przywiązać tutaj do wózka… A po pasku by się zjechało po tej linie w dół.
- Nie ma problemu. - Leslie rzekła Leslie i niedługo potem byli gotowi do zejścia na dół.
- No to dajemy. Jest tradycja, że wynalazcy i konstruktorzy muszą najpierw na sobie testować to co zmajstrowali. Jeśli mi się uda zjechać, to i ty dasz radę, Mia Belle.
Stefan powoli i uważnie szedł na dół, a Leslie zanim.
- Chyba nikogo nie ma… - Nagle Leslie sięgnęła za pazuchę Stefanowi i wyciągnęła pluszowego Chibi-Mustanga w wersji z filmów o El Lupo.
- E to pewnie wygrana na strzelnicy… Tylko kto to wygrał?
- Jak zejdziemy, to rzucimy o to monetą? - zaproponował zaczynając schodzić.
- Dobra! - zawołała Leslie i po kilku chwilach razem zeszli na dół.

- I co?! Bez użycia alchemii, pacany! - zawołał Stefan po znalezieniu się na ziemi. Rozejrzał się, a gdy usłyszał chrapanie ruszył w stronę od której dobiegał dźwięk.
- To gdzie by teraz? - zastanowiła się Leslie, gdy tymczasem Stefan usłyszał głośne chrapanie. - I bez wiedzy rządu! - dodała Leslie i poszli w stronę chrapania. Tam na wielkiej maszynie spała Tośka z głową pod spustem automatu do polewy czekoladowej.
- Moja krew, wie co dobre - poklepał siostrę po głowie. - Tosia...
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 22-04-2019 o 00:18.
Guren jest offline  
Stary 04-05-2019, 13:38   #160
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Pobudka Samuela
Samuel także się przebudził, a raczej przebudziło kapanie wody na czoło. Otworzył oczy i zobaczył,... Znajdował się w fontannie, w invalskiej części Xerxes, ubrany jak go matka ziemia zrodziła...
Alchemik wyczuł piekący ból na piersi spojrzał się i zauważył pod sercem świeży tatuaż białej tygrysicy skaczącej w ataku - Kurka wodna nic nie pamiętam znaczy się, że impreza dobra - Rzekł sentencjonalnie następnie opłukał twarz i włosy. Trzeba było rozwiązać problem braku ubrania. Na szczęście nadal miał swój kolczyk ukucnął, więc na ziemi i po chwili skupienia stworzył alchemicznie kamienne gacie! Były odpowiednio wyprofilowane anatomicznie w odpowiednich rejonach miały też kilka dziurek w kluczowych miejscach żeby zapewnić wentylację.

Mimo tych starań były ciężkie i niewygodne, ale przynajmniej nikt go nie oskarży o bezeceństwa mimo to wolałby mieć jakieś normalne ubranie pobrał, więc nieco energii Danchemicznej, aby zapobiec negatywnym efektom pijaństwa oraz przyspieszyć gojenie nowopowstałego tatuażu następnie ruszył na poszukiwanie spodni.
- Uuu - rozległo się zza pobliskiego, niezbyt wysokiego murku i wyszły zań trzy Ishvalskie starowinki.
- A pan, co tu robi, taki młody, a głowa taka słaba. - rzekła pierwsza
- E tam, twój chłop upijał się kwaśnym mlekiem! Nie dogaduj ślicznemu panu
- Ale on był Ishvalczekiem, a nie człowiekiem z zielonych krajów! - rzekła pierwsza.
- Niech miły pan ich nie słucha. Przynieść coś panu? - zapytała trzecia. Jakiś przechodzień zderzył się z lampą.
- Dzień Dobry głowa niestety słaba i zwykle tyle nie pije, ale okazja specjalna, bo kolega miał wieczór panieński. Czy miałby Panie może jakieś ubranie, które mógłbym pożyczyć? Obiecuję, że odniosę po prostu muszę się przebiec do hotelu nie powodując zgorszenia - Nagle ktoś łupną o lampę w Samuelu od razu odezwało się lekarskie powołanie. Podbiegł oceniając stan poszkodowanego - Jak się Pan czuje ? Pomóc wstać ? - Zielarz tak się martwił stanem faceta, który ucałował lampę, że nawet nie wpadł na to, że to jego dziwaczny wygląd mógł być powodem wypadku.
- Już idę! - rzekła trzecia i pobiegła do domu, gdy pozostałe dwie czekały uśmiechając się niewzruszenie,
Przechodzień otworzył oczy.
- Chyba nic… - potem popatrzył z ukosa na Samula mrucząc pod nosem przekleństwa na turystów.
Kobieta przyniosła Kilt.
- To po moim mężu. Był z Morgane. - rzekła z dumą - Miał Taaaki wielki miecz!
- Dziękuję Pani najmocniej! Cieszę się, że ma Pani powody żeby dobrze wspominać męża - Skomentował Samuel z uśmiechem i puścił do kobiety oko następnie założył kilt. Zgodnie z tradycją Morgane powinien “zdjąć” kamienne gacie, ale nie chciał używać alchemii przy ludziach…, Co prawda używał jej przed chwilą, ale nie ma, co kłóć ludzi po oczach.
- Jeszcze raz serdecznie dziękuję kilt wypiorę i jutro Pani zwrócę - Obiecał, jeżeli starsze kobiety nie będą niczego potrzebować ruszy do hotelu.
Samuel wracał do hotelu, mijając pierwszych porannych przechodniów, z których większość posłała mu zdumione spojrzenia, ale parę mu pomachało. W końcu doszedł do hoteli gdzie zobaczył na poły rozebranego Marishipala zwanego Mariuszem zwisającego z okna na prześcieradle. Na dole stali Julies i Valentin zdecydowanie kompletnie ubrani.
- Pomóż mi! - zawołał Mariusz
- Ależ ja ci wielce pomagam! Przesyłam ci mentalnie całą moją niespadliwość i widzisz, nie spadasz! - rzekł Julies.
Samuel czuł się całkiem dobrze Danchemia pomogła z kacem na tyle, że czuł się najwyżej nieco niedospany, “rozpuścił” kamienne gacie żeby nie mieć problemu z otarciami. Na zdziwione spojrzenia odpowiadał uśmiechem.
- Milord pozwoli, że jak na służącego przystało udzielę waszemu ochroniarzowi nieco bardziej fizycznego wsparcia! - Ogłosił, po czym, nie czekając na reakcje chwycił swój gliniany kolczyk i transmutował kamienny słup, na którym sam podjechał do góry, aby pomóc Mariuszowi spokojnie stanąć. Gdy to się uda odczyni transmutacje powoli opuszczając ich w dół.
Mariusz stanął ciężko sapiąc i uścisnął Samuela.
- Dzięki! Obudziłem się obok… Obok żony generała…. Znowu. Co ze mną nie tak? - rzekł sługa.
- Polecam się na przyszłość szanownemu mościowi! A co z wami nie tak? Może jesteście podświadomie w niej zakochani? Albo po prostu tak jak ja macie wrodzony talent do pakowania się w kłopoty? - Odpowiedział ze śmiechem Samuel jedną ręką przytrzymując skołowanego biedaka a drugą wyposażoną w gliniany kolczyk “rozpuszczał” przed chwilą transmutowany kamienny słup sprowadzając ich obu bezpiecznie w kochające objęcia Matki Ziemi.
- Raczej to drugie. Ona jest ładna, ale jak z nią przebywasz to ciągle czekasz, asz odgryzie ci głowę - Rzekł Marush
- Nie Istotne, albowiem moja to wspaniała osoba przeżyła noc u boku najcudowniejszej Xingijki na świecie
Słysząc słowa stukniętego szlachcica Samuel na chwilę zmartwiał “Nie wierzę żeby ten ancymon dał radę poderwać moją Matkę ” tknięty przeczuciem strzelił - Czyżby Mości Pan spotkał piękną kuzynkę Quinn dobrą przyjaciółkę mojego Pana i dobrodzieja? - Spytał z uśmiechem.
- Oj tak, tak przecudnej niewiasty oka me nie widziały nigdy widziały oba i pojedynczo! Jednakowoż serce me przeogromne wypełnione jest zmartwieniem przegromnym. - chwycił sama za ramiona i przybliżył oblicze do twarzy Samuela.
- Jeśli z owego spotkania przepojonego miłością narodzi się Julianek, to zawiadomcie mnie, albowiem to sprawa powagi nadpańswonarodowej! - zawołał Julian. Tymczasem Samuel zobaczył, jak Xiaomei goni Mirka z furią w oczkach.
Zielarz musiał ugryźć wewnętrzną stronę policzka, żeby nie roześmiać się w głos słysząc obawy stukniętego Księcia. Zlitował się nad wariatem i konspiracyjnym szeptem powiedział: - Jaśniepanie normalnie nie zdradzam takich sekretów ale bacząc na waszmościa wielce szlachetne pochodzenie zrobię wyjątek od tej zasady ufając w waszmościa królewski honor… Jaśnie panienka Quing konsultowała się ze mną i wiem skądinąd że jest bezpłodna nie musicie się więc martwić nieślubnym dziedzicem - Naglę zobaczył jak biedny krewniak Nowickich ucieka przed krwiożerczą mikropandą.
- Jaśnie książę raczy wybaczyć lecz muszę biec na ratunek kumowi mojego chlebodawcy! - To powiedziawszy Samuel zerwał się do biegu. Po drodze korzystając z mocy kolczyka, aby za pomocą alchemii prawą stopę owinąć sobie “kamienną skarpetą”.
- STÓJ XIAOMEI! - Zawołał po Xingisku skoczył między zwierzę, a Piastańczyka wystawiając przy tym własną osłoniętą stopę na krwiożerczy atak…

Dopiero po chwili Samuel zorientował się, że żwawy bieg, podskoki i wstawianie nogi pod specyficznym kątem spowodowało uniesienie kiltu i odsłoniło przed wszystkimi obserwującymi zdarzenie jego pośladki oraz przyrodzenie.

Nie wstydził się, co prawda darów, jakim obdarzyła go Matka Ziemia, lecz nie był też ekshibicjonistą, więc na jego twarz wypłynął rumieniec. Podskakując na jednej nodze starał się wolną ręką opuścić przód kiltu.
- Interesujące. - rzekł Julian i chwycił skrzydełko w locie.\
Xiao wbiła ząbki w kamienną stopę Sama i gdy zdała sobie sprawę, że nic nie zrobi, powącha lekarza, przekręciła głową i zakwiliła.

Sam i Staś
- Zaiste cudny kot… - Julian wyciągnął rękę ku Xiao, ta odskoczyła przestraszona i schowała się za Sama.
- Xiao Mei - zawołała May Chang wychodzą z hotelu, choć na jej twarzy malował się wyraz, „Co raz się zobaczy, to już się nie odzobaczy”.
-May Chang, patrz mamy twojego kotka. - Stasiek szczerząc się spróbował złapać Xiao. Nie lubił być powodem damskich łez. W po za tym - niech, chociaż jedna rzecz z dzisiejszego zwariowanego poranka się naprostuje.
- To nie kot to Panda Minia rurka. - rzekła Xingijka biorąc na rękę swoją ukochaną przyjaciółkę.
- Zasite przeurocze stworzenie! - rzekł Julies do obydwu. Xiao Mei weszła na ramię swej pani i zaczęła groźnie warczeć na Księcia.
- Pan Julies? Miło mi pana spotkać, ale teraz - Chwyciła Julies za rękę i przerzuciła przez ramię, tak, że z całym impetem wyrżnął w ulicę - Muszę teraz znaleźć mego NARZECZONEGO Alfonsa - w tym czasie oba tygrysy zeskoczyły. Otarły się pyszczkami o siebie i czerwony usiadł obok May.
- Chyba lepiej, byśmy nic nie mówili Sao - wydukała drobna Xingijka - I cześć Sam
- Zaiste, twój stryj rację miał, że serce niewieście dla męża pozostaje niezgłębione - wystękał książę leżąc na podłodze.
- Spokojnie, znajdziemy Alphonsa. Obiecuję! Tak przy okazji, spotkała może panienka Siergieja? Ten wysoki z Piastii. Posiwiały. Podobny do Stefka. Mają te same oczy- jasnoniebieskie i wiecznie wyglądające na wkurzone. -Piastiański Alchemik modlił się, żeby przynajmniej w tym galimatiasie nie dostać przy wszystkich bury od ojca. - Właściwie to widziało którekolwiek z was kogoś z mojej rodziny po za Mirkiem i Dziadkiem? -wskazał kciukiem kolejno na kuzyna i hotel.
Samuel stał skromnie złożonymi dłońmi na podołku żeby kolejnej wpadki
- Ja się obudziłem sam, nagi w fantanine z tatuażem Mimi pod sercem. Dzień Dobry Panienko Mai a teraz wybaczcie, ale muszę się przebrać i iść zwrócić ten kilt miłej starszej Pani, która mnie poratowała potem spróbuje odzyskać wspomnienia z poprzedniego wieczoru - Oznajmił i ruszył do pokoju.
Stanisław spojrzał na siebie by stwierdzić, że lata nadal w samych bokserkach. I że widać piętno od Twardego. Zasłonił je dłonią.
- Czemu nikt mi nie powiedział, że latam w samych gaciach?! - zawołał.
- Ja widział był stryja waszego wielce mądrego, co przebywa teraz w sali konferencyjnej - rzekł Julies -[i]
 
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172