Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-01-2015, 11:49   #1
K2
 
K2's Avatar
 
Reputacja: 1 K2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnieK2 jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Autorski - Bleach] Wojna domowa

Soul Society budziło się do życia. Bezchmurne niebo zalało się intensywnym szkarłatem, kiedy słońce wychodziło zza horyzontu. Pech chciał, że niebo w tym kolorze było złym omenem. Kojarzyło się z przelaną krwią i wielu przesądnych Shinigami obawiało się informacji, jaka może obiec Seireitei po minionej nocy. Ostatnie tygodnie nie były zbyt spokojne, a wewnątrz murów wybuchało wiele sprzeczek, która tylko cudem nie kończyły się tragicznie. Na szczęście kapitanowie posiadali jeszcze władzę ostateczną, dzięki której nie dochodziło do mordów i uwalniania Zanpakutou bez wyraźnego zezwolenia. Starano się tego pilnować, ponieważ jeden przykład niesubordynacji i nieprzestrzegania praw, mógł pociągnąć za sobą rozprzestrzenianie się anarchii.

Słońce było już nad horyzontem, a dowództwo Seireitei skończyło właśnie całonocną debatę na temat niepokojących doniesień o szerzącej się niechęci do kapitanów. Głównodowodzący nie miał zamiaru zaprzepaścić 1000 lat pokoju, który panował za jego rządów. Kiedy kapitanowie upuścili budynek I dywizji trójka z nich udała się do budynku dywizji II:

Kapitan II Dywizji: Karoru Nakahara


Kapitan XI Dywizji: Koji Aizawa


Kapitan XII Dywizji: Hikari Ashikaga


Po krótkim czasie od ich zniknięcia za drzwiami, jednym z okien wyleciało 6 czarnych demonicznych motyli. Każdy z nich miał za zadanie odszukać wyznaczonego oficera lub porucznika, których wybrano na całonocnych obradach. Szczęście, a może pech sprawił, że wybrano właśnie was. Treść zakodowanej wiadomości była treściwa:

„Sprawa największego priorytetu. Proszę stawić się niezwłocznie w budynku Dywizji II.”

Wiadomość mogła być ogromnych zaskoczeniem. W końcu takie informacje niosą przeważnie za sobą poważne obrady lub wydarzenia, które mogły zmienić dotychczasową, spokojną egzystencję Shinigami. Czyżby spotkanie było związane ze szkarłatnym niebem dzisiejszego poranka?
 
K2 jest offline  
Stary 31-01-2015, 19:49   #2
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał

W Departamencie Rozwoju Technologicznego koncept dnia i nocy był tylko nieznaczną niedogodnością, którą nie przejmowała się większość personelu. Spora część personelu korzystała z duchowych stymulantów, jak i typowych używek zapożyczonych ze świata ludzi. Nawet Kagaku Seishin, porucznik XII Dywizji stał przy jednej z konsol, przeglądając dane pojawiające się na wyświetlaczu i popijając swoją szóstą kawę tej nocy, gdy do laboratorium wleciał czarny motyl na którego ten nie zwrócił najmniejszej uwagi. Dopiero gdy insekt usiadł mu na ramieniu i przekazał wiadomość od kapitan Ashikagi, ten odstawił kubek z kawą na najbliższą płaską powierzchnię i podszedł do jednej ze stalowych szaf, którą otworzył na ościerz, zrzucił z siebie płaszcz laboratoryjny i powiesił w środku na jednym z wieszaków. Następnie sięgnął po wiszącą obok szkarłatną marynarkę i niespiesznie przebrał się w swój ulubiony garnitur, po czym sięgnął jeszcze po leżący na jednej z półek grzebyk którym przeczesał włosy, obrócił się i sięgnął po leżące na stole obok tanto. Przypiął swe zanpakuto do pasa i ruszył w kierunku wyjścia. Po drodze spojrzał jeszcze w swe odbicie na jednej z mijanych wielkich szklanych tub, by upewnić się że wygląda nienagannie. Wszak na oficjalnych zebraniach należało robić dobre wrażenie. A skoro o tym mowa…


Wychodząc mężczyzna w garniturze dojrzał siedzącego na ziemi shinigami opartego o ścianę budynku w którym znajdowało się laboratorium. Koło jego głowy latał taki sam piekielny motyl, jak ten który przed chwilą odwiedził i jego. Ponadto Seishin szybko rozpoznał śpiącą osobę jako jednego z oficerów XI Dywizji. Przystanął więc przed nim i spoglądając na niego z góry, odchrząknął i rzekł poważnym i pouczającym tonem:
- Oficerze Yumei, jak dobrze wiesz Departament Rozwoju Technologicznego to teren zamknięty. Tak się składa że obecność obcych shinigami może nie tylko stwarzać zagrożenie dla nich samych, ale co gorsza nieumyślnie wpływać na przeprowadzane przez nas eksperymenty. Dlatego też jeśli nie jesteś tu w sprawach służbowych, to prosiłbym o jego niezwłoczne opuszczenie.
Wyglądało jednak na to że jego słowa nie przyniosły spodziewanego efektu. Dlatego powtórzył głośniej, tym razem już tonem osoby dającej komuś ostrą reprymendę:
- Oficerze Yumei! Nasza placówka to nie miejsce do ucinania sobie drzemek!
Młody chłopak uśmiechnął się. Nie otworzył nawet oczu. W sumie nigdy ich nie otwierał. Po prostu ziewnął, przeciągnął się i czekał dalej. - Hmm… - mruknął. - Unikanie służby to nie jest sprawa służbowa? - zapytał z głupim uśmiechem, szczerze nie do końca tego pewny.


Sam Yumei Mugen był niewysokim, młodym shiningamim. Miał włosy opadające na szyi, lecz wycięte z przodu prostą linią, o które dbała jakaś nieznaczna osóbka z dywizji XI, głównie dlatego, że sam Yumei był ślepy. Tym co widział było reiatsu, które dostrzegał nawet z zamkniętymi oczyma. Dlatego tych zazwyczaj nie otwierał.
Chłopak poprawił swój płaszcz wtulając się w niego głębiej. Był świetną przenośną kołdrą, która w dodatku pasowała do jego standardowego uniformu oficerskiego. - Poza tym, gdyby nie było tu wstępu, to bym nie wszedł. - dodał, spostrzegawczo.
- Eh... - westchnął z rezygnacją naukowiec, przykładając dłoń do twarzy.


- Rozumiem twoją… kondycję, ale następnym razem zamiast przeskakiwać przez płot podejdź do strażników i zapytaj czy możesz wejść - poprosił uprzejmie. - A teraz wstawaj i chodź ze mną. Wygląda na to że ciebie także wzywają do siedziby II Dywizji - uprzedził, wskazując palcem na latającego dookoła Mugena motyla, który wciąż usilnie próbował przekazać mu wiadomość.
-Eh? Nie dostałem wezwania. - stwierdził Yumei, próbując zbić motyla niczym muchę, dosyć nieudolnie i niedbale. - Właściwie co wy tam w środku hodujecie, że tak niebezpiecznie? - spytał z ciekawości. - Czy to ja jestem taki fajny, że boicie się mojego reiatsu nawet jak tu śpię?
- Spora część naszych badań objęta jest tajemnicą, a każdy shinigami który nie wie w jaki sposób tłumić swoje reiatsu i przestrzegać zasad sanitarnych stwarza potencjalne zagrożenie - wyjaśnił Seishin, pochylając się nad oficerem by chwycić go za ramię i siłą podnieść na równe nogi. - Zresztą nie sądzę by członek XI Dywizji zrozumiał cokolwiek z tego nad czym pracujemy, więc pozwól że cię wyprowadzę.
Yumei lekko chylił się, próbując wyrwać z uścisku porucznika. - Oy, oy, daj spokój. - nie był zbyt zadowolony. - Na co komu niezrozumiałe urządzenia? - spytał prostując się. - Poza tym, liczysz że będę respektował coś, czego nie chcesz nawet nazwać. To tak jakbyś mi powiedział, że masz ban-kai, i liczł że będę się go bał, zanim zobaczę. - dodał, wystawiając język. Głównie dlatego, że był ślepy, więc teoretycznie nigdy by nie zobaczył i nigdy by się nie bał.
- Cóż, jeśli nalegasz to mogę pokazać ci jeden z naszych ostatnich wynalazków - oznajmił porucznik, również się prostując. Następnie sięgnął pod swoją marynarkę i wyciągnął z niej dziwacznie wyglądającą pałkę, której czubek po chwili zaczął jarzyć się błękitnym reiatsu które strzelało na wszystkie strony niczym wyładowania elektryczne.


- Nazwaliśmy go Konshinki - stwierdził, uśmiechając się złowieszczo, gdy pomachał pałką przed twarzą Mugena. - Właściwie to szukaliśmy właśnie królików doświadczalnych do przetestowania tegoż prototypu. Jeśli zgłosisz się na ochotnika, to będziesz mógł zostać tu tak długo jak chcesz. Nawet dostaniesz darmową czekoladę.
-Eeeh? A na kim będę testował? - spytał z uśmiechem Yumei, nawet zadowolony z oferty. A przynajmniej na takiego brzmiał. - Mogę sprawdzić jak się ma w wymachu? - spytał z ciekawości. W praktyce odwracał się jednak nieco od instrumentu, którego niekontrolowane reiatsu dość zauważalnie zakłócało jego wizję samego Seishina.
- Oh, to nie jest broń która służy do wymachiwania na ślepo - zaśmiał się naukowiec, widocznie za nic mając sobie niesmaczne żarty. - Należy wiedzieć jak się z nim obchodzić. Jeśli potrafisz stworzyć barierę z reiatsu, to mogę pokazać ci jak działa nim przejdziemy do testów na ludzkich obiektach.
-Nie umiem. - odparł natychmiastowo. - Ale to chociaż mi powiedz...jak nie można tym machać, to jak się niby tym obsługuje? - spytał, zaciekawiony, spokojnym krokiem ruszając przed siebie, dogłębnie świadomy, że jednak muszą dotrzeć na wezwanie. - To w końcu broń czy lampa?
- Jak sama nazwa wskazuje, jest to urządzenie służące do zakłócania reiatsu - wyjaśnił porucznik, deaktywując wynalazek który schował z powrotem pod pazuchę. - W testach dobrze radziło sobie z neutralizowaniem bakudou, ale nie wiemy jeszcze jakie efekty może mieć na shinigami - dodał, wyprzedzając oficera którego zaczął prowadzić w kierunku wyjścia z placówki. - Zakładamy że może uniemożliwiać korzystanie z kidou, choć nikt się jeszcze nie zgłosił do przetestowania go na sobie.
-Eeeh...macie dużą wiarę w siebie. Przecież to nie problem przeciąć bakudou. - stwierdził, biorąc siebie oraz innych oficerów jedenastej dywizji za swój jedyny punkt widzenia. - Na co komu kijek, który może tylko to? - wyszczerzył się. Widząc bramę, nagle zniknął aktywując shunpo. Podskoczył do strażnika z informacją. - Mam tutaj teraz wstęp, dzięki panu… - spojrzał w stronę porucznika. - Rigaku? - spróbował sobie przypomnieć jego imię. Wszystko jedno, w końcu go widzieli.
- Zapiszcie jego sygnaturę reiatsu i ustawcie alarm jeśli wejdzie znowu do środka gdzie indziej niż przez bramę - polecił strażnikom porucznik, mijając ich bez nawet przelotnego spojrzenia. - Ma wstęp tylko jeśli ja albo kapitan damy mu pozwolenie.
Yumei wzruszył ramionami. Najwyżej będzie chował się gdzie indziej. - Właściwie jakieś pomysły, odnośnie zebrania? - spytał, wyrównując kroku. - Czerwone niebo to jedno, wezwanie drugie. Nie przejęliby się omenem, gdyby nie mieli jakiegoś pomysłu, co mogło go wywołać.
- Żaden z wydziałów badawczych nie zanotował wyczuwalnych anomalii w Seireitei. Z tego co nam wiadomo jest to prawdopodobnie nietypowe zjawisko pogodowe - przedstawił swoją opinię porucznik. - Omeny to nie nasza działka. Ale masz rację, że jeśli dowództwo zwołało zebranie w takim momencie, to być może oznacza to dla nas jakieś zagrożenie. Choć sądzę że lepiej jesli zostawimy takie spekulacje między nami. Jeszcze zaczniemy siać panikę wśród mieszkańców.
-Eh...mam nadzieję, że to nic wielkiego. - stwierdził Yumei. -Może jakiś duży Hollow nie tma gdzie trzeba. - wzruszył ramionami.
 
Tropby jest offline  
Stary 06-02-2015, 21:13   #3
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Gdy słońce powoli unosiło się ponad dachami lepianek w biedniejszych dzielnicach Seireitei, podziwiał to ze szczytu własnego domostwa położonego wewnątrz murów Drugiej Dywizji. Lubił w ten sposób witać dzień, chociaż z powodu natłoku pracy nie często miał do tego okazje. Tym razem obraz zamiast go uspokoić, wprawił go w dodatkowe przygnębienie. Nerwowe napięcie wywołane koszmarnymi snami zacisnęło się na jego sercu, gdy podziwiał szkarłatną kulę pojawiającą się na niebie.
- Słońce czerwono-krwistego gniewu otoczyło niebiosa zewsząd
Wspaniałe, niepojmowalne przez Człowieka Śmiertelnego, a każdy
Rydwan Płciowy był Troisty. – powiedział cicho, a wiatr poniósł jego słowa w dal. Nim jeszcze ostatnia sylaba ucichła, znajdował się już w swoim pokoju, przygotowując się do wyruszenia do Rukongai.
Jako porucznik Drugiej Dywizji i dowódca drugiego oddziału Onmitsukidou mógł bez zbędnych formalności opuścić teren Trzynastu Dywizji. Było to niezbędne do wykonywania jego obowiązków. Celem działalności jego grupy było identyfikowanie oraz unicestwianie przestępczości zorganizowanej w dzielnicach Seireitei. Opierało się głównie o nadzór, zdobywanie informacji oraz interwencje w przypadkach, które mogły by zagrozić spokojowi miasta jak i notabli. Często też stanowili źródło pozyskiwanych informacji na temat najbardziej poszukiwanych przestępców oraz koordynowali grupy szybkiego wsparcia wraz z członkami Szóstej Dywizji. Chcąc nie chcąc spędzał w dystryktach więcej czasu niż by tego chciał, ale nie narzekał. Nie był typem osoby, która obowiązki na niższych stopniem. Wolał sam wszystkiego doglądać i pomagać w miarę możliwości.
Wkrótce wyruszył do jednej z placówek w 34 dzielnicy, odziany w strój Onmitsukidou ze swoją wierną kataną na plecach.


Kryjówką była jedna z wielu melin hazardu. Dowództwo właściwie zostało zaproszone przez jej właściciela Misushiego Takazagi, który miał dość rozrób w swoim lokalu. Głębszy wywiad wykazał, że jego młodsza córka została porwana i oddana w harem jako prezent jednemu z lordów kryminalnego półświatka. Bukemizu zaaranżował wprowadzenie właściciela do siatki wywiadowczej, oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, po czym „kupił” sobie jego wdzięczność rozbijając syndyk porywający młode kobiety w różnych dystryktach i zwracając mu córkę. Początkowo Takazagi był tak wdzięczny, że dostarczał całe stosy papierów dotyczące nazwisk kontaktów, co grubszych ryb jak i również dat rozmaitych spotkań od dostaw prohibicyjnych towarów, poprzez handlowanie ludźmi na terminach spotkań całych klanów przestępczych. Porucznik był pod wrażeniem informacji zbieranych przez nowy nabytek. Postanowił jednak, wraz z kapitanem, osłabić entuzjazm właściciela nie chcąc narażać go na podejrzenie i jednocześnie nie paląc sobie tak ważnego punktu informacyjnego. Uznano, że wykorzystywanie od 10 do 25 procent dostarczanych danych powinno odsunąć od niego podejrzenia, zaś gdy sytuacja robiła się zbyt nerwowa, zawsze znajdował się jakiś kret, którego można było poświęcić.
Częściej wykorzystywano szulerni jako punkt wypadowy, gdyż znajdowała się w bliskim towarzystwie do wielu interesujących punktów. Dodatkowo kiedyś stanowiła punkt przerzutowy dla dostaw broni, posiada więc ukryty pod podłogą całkiem pokaźny składzik, przerobiony obecnie na punkt nasłuchowy, oraz dobrze ukryte wejście od zaplecza. Jedynie ktoś dobrze poinformowany wiedział którą deskę nacisnąć by uruchomić mechanizm. O tej porze, miejsce było puste. Ostatnio nie natrafili na żaden interesujący trop w przylegających dystryktach skupiając się na tych bardziej oddalonych od centrum, w którym dochodziło do przejawów kanibalizmu. Jedynymi członkami drugiej dywizji którzy znajdowali się w okolicy był zakamuflowany pijaczek, który pilnował tajnego wejścia od zaplecza oraz ochroniarz szulerni. Dlatego miejsce to nadawało się wręcz idealnie do rozmyślań i nie tylko.

Usiadł na jednej z skrzyń pod ścianą i odpalił urządzenie na nadgarstku, jego własny wynalazek.

Przed jego oczami zawisł obraz małego placyku, najwyraźniej targowiska przez które przetaczała się plejada postaci. Jedna z nich, młoda kobieta, była wyraźniej zarysowana. Uśmiechnięta, otoczona wianuszkiem piskliwych dzieci przechodziła od stoiska do stoiska rozmawiając, żartując, przeglądając i kupując owoce. Bukemizu uśmiechnął się mimowolni na wspomnienie ich ostatniego spotkania ale zaraz też przypomniał sobie sen w którym odgrywała główną role. Przesunął dłonią przez obraz włączając plik odtwarzania. Pojawił się dom, prześwietlony skanerem a w środku ona, krzątająca się jak co wieczór. Obejrzał jeszcze kilka fragmentów z minionego wieczora, nocy oraz poranka.
- Nic się nie działo - uspokajał sam siebie. – Przynajmniej nic dziwnego. Popadniesz w paranoje jak będziesz się tak wszystkim przejmował.
Nagle coś usłyszał. Jednym szybkim ruchem stanął na równe nogi wygaszając urządzenie. Wejście otworzyło się na moment, wpuszczając do środka inną postać ubraną tak samo jak on. Usłyszał delikatny, miękki głos:
- Taichou
- Kuro Kanaria – odparł kiwając jej głową i prosząc by wstała. W grupie Onmitsukidou każdy używał pseudonimów by nie zdradzać swoich prawdziwych imion. Z racji dowodzenia jego pseudonimem było „kapitan” i tylko on poza kapitanem Drugiej Dywizji znał imiona wszystkich swoich podwładnych.
- Pilna wiadomość do ciebie. – odparła wysuwając w jego stronę dłonie pomiędzy którymi fruwał czarny motyl. Bukemizu zmarszczył brwi.

„Wiedziałem, że tej nocy doszło do nagłego spotkania kapitanów, ale nie spodziewałem się tak szybkiego działania.” – analizował spiesząc się do baraków jego dywizji – „zwłaszcza, że użyto demonicznych motyli. „
Do ich uszu dochodziły informacje o rosnącym niezadowoleniu pośród dywizji, nawet wyznaczył kilku ze swoich ludzi by spróbowali dowiedzieć się czegoś więcej, ale było to trudniejsze od zbierania informacji o Rukongai. Dywizje były znacznie bardziej hermetyczne a stereotypowa wręcz niechęć pomiędzy nimi uniemożliwiała potwierdzenie plotek. Najwyraźniej tej nocy wydarzyło się jednak coś dużego, co znaczyło by że instynkt go nie zawodzi. Po dotarciu na teren baraków Dwójki, zatrzymał się jedynie na moment w swojej komnacie by założyć odpowiedni strój dla porucznika i natychmiast wyruszył na wzywane spotkanie. Nie wiedział jeszcze jak bardzo zostanie zaskoczony tym co tam zastanie.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 06-02-2015 o 21:19.
Noraku jest offline  
Stary 07-02-2015, 00:07   #4
 
Umrzyk's Avatar
 
Reputacja: 1 Umrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skał

- Psik! Idź sobie. Sio stąd, zarazo! - w pokoju był kot. Sumire dokonała tego wiekopomnego odkrycia na godzinę przed świtem, próbując obrócić się na bok. Nic z tego, bestia ani myślała się ruszyć. Nie, żeby w kwaterach Czwartego Oddziału wolno było trzymać koty, regulamin precyzował to dość jasno. Żadnych zwierząt. Ciężkie westchnienie zakłóciło ciszę. Zamknęła oczy. Policzyła do trzech. No jasne, Halucynacja. Potwór ani myślał zniknąć, wczepiony pazurami w kołdrę dokładnie na brzuchu Shinigami. Pełne oburzenia miauknięcie - bo jak to, jak śmie go budzić? Jakim prawem? - podziałało mobilizująco. Dziewczyna zerwała się z łóżka. Zachowała równowagę, uniknęła upadku i do wtóru syków Halucynacji pozbierała się do pionu. Tego kota tu przecież nie było. A gdyby akurat zwidział się większej grupie, to się po postu mówiło o Halucynacji zbiorowej. Kociątko przywleczone z Rukongai przez któregoś z oficerów wyrosło na paskudnego, czarnego kota, który panoszył się po kwaterach i sporadycznie straszył pacjentów. Bo czarne koty przynoszą pecha, tak? Nie bardzo wiedziała, o co chodzi akurat z tym przesądem, ale coś takiego przecież było. Na oślep zapaliła światło. Wystarczyła chwila, by kocisko wymknęło się przez uchylone drzwi, najwyraźniej niezadowolone takim stanem rzeczy. Zwężona źrenica prawego oka powoli przystosowywała się do zmiany w oświetleniu. Druga pozostała niezmienna, w takich chwilach proteza wypadała nienaturalnie. Oceniła spojrzeniem opłakany stan pokoju, przypominając sobie przebieg wczorajszego wieczoru - po kąpieli była zbyt śpiąca, żeby chociaż zasunąć za sobą drzwi, o sprzątaniu nie wspominając - a wcześniej pili przecież za zdrowie jednego z żołnierzy, w końcu się żenił. A jeszcze wcześniej było to co zwykle, czyli kupa pracy. Inwentaryzacja magazynów. Myśl o raporcie, który niezbyt składną stertą spoczywał na biurku, obok całej masy zaświadczeń o tym, co i w jakiej ilości pobrano z magazynu, a co powinno się w nim znajdować, wywołała u dziewczyny szczerą rozpacz. Kolejne westchnienie, tym razem bezgłośne. Lubiła swoją pracę. Naprawdę lubiła. To była spokojna, niekłopotliwa robota. Tylko tym razem ni cholery nic się nie chciało zgadzać, czyli pewnie trzeba będzie raz jeszcze przejrzeć zapasy. Cztery skrzynie środków opatrunkowych nie mogły ot tak sobie zniknąć. Trzysta ampułek z środkiem zwiększającym krzepliwość i przyspieszającym produkcję krwi nie rozpłynęło się nagle w powietrzu. A w papierach ani słowa na ten temat. Najchętniej wróciłaby do łóżka, zakopała się pod kołdrą i zapomniała o całej sprawie, przecież było wcześnie. Zapatrzyła się na pogniecione, leżące na podłodze ubrania. Zebrała się w sobie. Dziesięć minut minęło jej na metodycznym przywracaniu pomieszczenia do porządku. Dziesięć kolejnych na podobnych staraniach, tym razem w odniesieniu do siebie. Rozczesać włosy, bo przez noc już przeschły. Przebrać się w czyste ubrania. Nałożyć makijaż - prosty bo prosty, ale przecież być musi. Trochę dłużej zamarudziła nad lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Lewe oko, zastąpione protezą, teoretycznie było w porządku. Tylko teoretycznie. Skrzywiła się, spojrzała raz jeszcze, po czym zakryła je przepaską. Tak lepiej. Jeszcze srebrna bransoletka, składająca się z trzech splecionych łańcuszków, którą zapięła na prawej ręce i zabiegi dobiegły końca. Zanpakutou, z którym obeszła się z odrobinę większym szacunkiem, przytroczone do pasa. Podeszła do biurka, pozbierała raport i zamknęła go w osobnej teczce. Posegregowała pozostałe papiery, w końcu trzeba to jeszcze przekazać Chinatsu - to siódma oficer będzie się martwić, co z tym fantem zrobić dalej.

[...]

Przekazała raport i dwie - teraz już starannie ułożone - sterty papierów w ręce zwierzchniczki, której przypadło dowodzenie ich grupą. Podział obowiązków w Czwartej Dywizji był specyficzny, oddział dzielił się na mniejsze grupy wysyłane później do poszczególnych zadań, a te przecież nie ograniczały się wyłącznie do opieki nad pacjentami. Jako dziewiąta oficer Kanehira nie stała w hierarchii wysoko, na jej stanowisku znajdowały się jeszcze dwie inne osoby. A pracy przecież znalazłoby się dla jeszcze kilku. Nie zamierzała zmieniać tego stanu rzeczy, wyższe stanowisko to tylko większa odpowiedzialność. W drodze powrotnej zdążyła po raz kolejny tego dnia spojrzeć w szkarłatne niebo - zupełnie beztrosko. Krwawy wschód słońca nie zaniepokoił jej nawet na chwilę, przeczucie milczało. Dzień był młody, siedziba oddziału powoli budziła się do życia, sielanka trwała. Sumire energicznym krokiem skierowała się ku stołówce, jednym uchem łowiąc pełne niepokoju komentarze dotyczące nietypowego zjawiska.
"Zły omen."
"... mówię ci, nic dobrego z tego nie wyniknie."
"Ej, to prawda, że w świecie ludzi takie rzeczy zdarzały się przed wojną?"
"Mam nadzieję, że nikt nie zginął."
"Same problemy..."

Cóż powiedzieć, myślami była przy śniadaniu. Plotki krążyły, również te związane z niechęcią do dowództwa. Na równi z tymi, że ktoś się zaręczył, ktoś umarł, ktoś bardziej natarczywy dostał w pysk od pielęgniarki i masą podobnych, mniej lub bardziej interesujących informacji, którymi żył ciężko pracujący oddział. Słuchała, każdy słuchał. Na zamartwianie się czymkolwiek jeszcze przyjdzie pora, nie zamierzała robić tego na zapas. To mógł być całkiem udany dzień, za wcześnie, żeby narzekać.

[...]

Pierwsze ziarenko niepokoju wykiełkowało dopiero na widok demonicznego motyla. Wyrosło, rozkwitło i zaczynało wydawać owoce.

„Sprawa największego priorytetu. Proszę stawić się niezwłocznie w budynku Dywizji II.”

To chyba akurat ten moment, w którym należało oprzytomnieć. Uśmiech, który jeszcze chwilę temu malował się na twarzy dziewiątej oficer stopniowo znikał, z każdym kolejnym słowem wiadomości. W jednej chwili spokojnie siedzisz sobie na stołówce, rozmawiasz ze znajomymi i kończysz śniadanie, a w następnym rutyna się sypie.
- Mhm, to chyba dalsza bitwa z magazynem mnie ominie - powiedziała w roztargnieniu, sprzątając za sobą resztki posiłku. Ostatnie spojrzenie na Chinatsu i kilku szeregowych żołnierzy oddziału, z którymi miała podjąć się tej mrówczej pracy - a także na puste miejsce po szczęściarzu, za którego pili wczoraj. Jakby się tak bliżej przyjrzeć, to niektórzy wyglądali niewyraźnie, ale ostatnie, do czego miała teraz głowę to nawiązywanie do ewentualnego kaca i odporności na alkohol. W drodze do siedziby Drugiej Dywizji nie napotkała żadnych problemów, czasu na myślenie było za to aż nadto. Ziarenko niepokoju wyrosło, rozkwitło, zaczynało wydawać owoce – dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy w tych całych przesądach i omenach nie kryje się aby odrobina prawdy. W końcu kto by sobie zawracał głowę dziewiątym oficerem? Dotarła na miejsce, nadal pogrążona w myślach. Niezbyt wesołych. Ale, co się będzie zastanawiać - za kilka minut pewnie dowie się, co dalej. Miało to i dobre strony. Gdybanie nad losem zaginionych dóbr szpitala chwilowo jej nie dotyczyło. Nie będzie roztrząsać, czy to po prostu niedopatrzenie, nieuwaga, czy może ktoś po prostu okradł magazyn, jak bardzo irracjonalne by się to w tej chwili nie wydawało.
 
Umrzyk jest offline  
Stary 07-02-2015, 10:11   #5
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Jin poderwał się z łóżka przerażony. Miał… ten sen. Tak ten sen. Shinigami rozejrzał się po pokoju szukając potwierdzenia, że jego koszmar już minął, że już się obudził. Jego wzrok padł na stertę dokumentów, potem na kolejną stertę, następnie zaś na górę dokumentów, która całkowicie blokowała dostęp do biurka. Jin odetchnął głęboko. Nie mógł zrozumieć czemu od kilku tygodni codziennie śni mu się jego najgorszy koszmar. On siedzący przy biurku, wypełniający raporty, no i najgorsze. Lubiący to. Jin wzdrygnął się na samo wspomnienie tego snu.
Niewypełnianie raportów, oraz innych dokumentów, oficer XI dywizji podniósł do rangi sztuki, on sam wprowadzał biurokratyczny zamęt w seireitei. Był z tego dumny, to było jego największe życiowe osiągnięcie.
Jin przeszedł do niewielkiego pokoju, który służył mu do przechowywania tego czego nikt nie miał znaleźć. Zszedł do piwnicy, po stromych krętych schodach. Wyszedł po chwili trzymając w dłoni butelkę jakiegoś napoju, pachnął drożdżami i owocami, no i miał w sobie alkohol, to było najważniejsze. Jin pociągnął jeden łyk z butelki, gdy przez okno wleciał czarny motel, który usiadł mu dłoni i przekazał wiadomość.
Jin spojrzał w górę.
-Dlaczego zawsze ja? Naprawdę nie ma tutaj nikogo kto lubi pracować?- Pytania uleciały w przestrzeń, oczywiście nikt na nie nie odpowiedział. Byłoby dużo gorzej, gdyby Jin słyszał jeszcze głosy.

Odłożył butelkę na stół, założył swój długi, czerwony płaszcz, chwycił katanę, którą oparł o lewe ramię, nigdy nie przywiązywał jej do pasa, mając ją w ręce zawsze mógł kogoś zaatakować, bez marnowania czasu na wyciąganie ostrza z pochwy, te ułamki sekund kiedyś ratowały mu życie, gdy jeszcze żył w osiemdziesiątym okręgu. Pewnych przyzwyczajeń nie można się pozbyć.

Jin wyszedł na ulicę i skierował swe kroki na wyznaczone miejsce. Na szczęście nikt nie podchodził do niego, by zacząć rozmowę. Nie miało to nic wspólnego z jego pozycją, czy reputacją. Po prostu idąc do pracy Jin emanował negatywnym nastawieniem do życia. Aura jego negatywności była tak gęsta, że bez problemu można by na niej zawiesić topór, jeszcze z posiadaczem.

Po chwili marszu Shinigami znalazł się na dziedzińcu budynku II dywizji, odetchnął głęboko. Wszedł do budynku, modląc się w duchu by zadanie, które mu przyszykowano było krótkie i łatwe.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 07-02-2015, 14:04   #6
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Tylko osoba która niegdyś głodowała była w stanie docenić dobry posiłek. Truizm, a jednak często zapominany przez mniej doświadczonych przez los oficerów z trzynastu dywizji... zwłaszcza tych wywodzących się z szlachetnych rodów, nie zaś z Rokungai.

Ken, pomijając wszystko inne, był koneserem zarówno dobrego jedzenia jak i alkoholu. Lubił odbijać sobie za lata życia w biedzie i w głodzie. Jednocześnie, lata polegania wyłącznie na sobie nauczyły go ciężkiej pracy... więc swoją sztukę gotowania również opanował do perfekcji. Nie było nic złego w cieszeniu się ziemskimi przyjemnościami... od czasu do czasu.

Zwyczajem Kena było przygotowywanie posiłku w ciemnościach, i spożywanie go na dachu baraków pierwszej dywizji, obserwując wschód słońca. Dziś przygotował sobie Tempeh Ramen, recepturę własnego przepisu. Jak zawsze, zasiadł, parująca miska z jedzeniem niebezpiecznie balansująca na nierównych dachówkach.

- Itadakimasu. - Rzucił cicho, biorąc w dłonie miskę oraz pałeczki, dmuchając delikatnie na trzymany w nich makaron. Gdy uniósł pierwszy kęs do ust, pierwsze promienie oświetliły Seireitei.

Były szkarłatne.

Pałeczki zatrzymały się w pół drogi. Ken nie ignorował omenów. Nadprzyrodzone zjawiska istniały w świecie, jego własna egzystencja była tego dowodem. Był Bogiem Śmierci, Shinigami, zdolnym do używania demonicznej magii. Argumentowanie racjonalnego postrzegania świata było dla niego czymś nieprzemyślanym w świetle dowodów a posteriori.

Kenjin niemalże zaśmiał się na głos gdy myśl wkradła się w jego umysł. Filozoficzne argumenty na temat natury Shinigami to jedno... ale Ken znał światło. To zjawisko nie było naturalne.

Wrócił myślami do plotek, do niepokojów. Coś wisiało w powietrzu... niczym zapach świeżej krwi. Powoli, w duszach i umysłach, coś budowało się by niedługo eksplodować.

A on, Kenjin Ken, miał być w samym środku tej eksplozji.

Z tą myślą, skończył swój posiłek.

- Gochisōsama-deshita. - rzucił cicho, i zeskoczył z dachu. Ruszył w kierunku pól treningowych pierwszej dywizji.

Nigdy nie był dość silny.

*********

Jedność.

To było uczucie które towarzyszyło Kenowi gdy trenował.

Wielu Shinigami uważało swoje Zanpakuto za nic więcej niż narzędzia.

Głupcy. Kenjin odkrył już wiele lat temu iż jedność która towarzyszyła korzystaniu z jego ostrza była nieporównywalna do niczego co mogli dać mu ludzie.

Możliwe iż to spowodowało jego odsunięcie się od większości Shinigami; jego ukochanym bratem było to ostrze, z którym dzielił trudy i z którym przelewał krew.

Nikt nie jest w stanie zrozumieć cię tak dobrze jak własna dusza.

Zrobił błyskawiczny krok w bok, a jego miecz na moment rozmazał się przez pęd.


Trening był dla niego życiem. Perfekcja była dla niego życiem. Odczuwał... spokój, polerując swe umiejętności.

Niestety nic nie trwało wiecznie, co uświadomił mu mały czarny motyl nad głową.

Wezwanie wzięło go z zaskoczenia. Szczególnie iż przybyło z drugiej dywizji. Nietrudno było się domyślić czego dotyczyło. Moment eksplozji zbliżał się coraz bardziej.

Ken nie miał zamiaru dopuścić by zniszczyła ona Seireitei... choćby ze względu na własną ambicję i lojalność wobec Shinigami który przyjął go do tej wspólnoty.

Bez słowa, podążył za wezwanie, chowając swe ostrze. Mógł wyczuć irytację swego ducha.

- Spokojnie... - wyszeptał - Cierpliwość też jest cnotą. Dowiedzmy się co się dzieje. Jeśli krew faktycznie została przelana... - zawiesił na moment - ... Będziemy mieć okazję by zatańczyć raz jeszcze.

Antycypacja i pochwała. Ken uśmiechnął się pod nosem, maszerując w kierunku budynku II dywizji.

Zapowiadał się interesujący dzień.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 07-02-2015 o 14:07.
Darth jest offline  
Stary 11-02-2015, 22:33   #7
 
Tropby's Avatar
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Yumei wraz z naukowcem byli jednymi z pierwszych którzy dotarli na miejsce, co było dość dziwne. Głównie dlatego, że ten pierwszy zawsze się spóźniał. Chłopak dość znudzony oparł się o ścianę w oczekiwaniu na nadejście reszty. Rozprawa najpewniej nie zacznie się, póki każdy nie będzie obecny.
Bukemizu jak zwykle pojawił się znikąd. Wylądował na centralnym placu Drugiej Dywizji. Szybko ściągnął maskę Omnitsukido i potargał bezwładną czuprynę. Musi przemyśleć projekt zmian tych strojów by lepiej przepuszczały powietrze. Rozejrzał się po barakach, ale jak można się było spodziewać nikogo w zasięgu wzroku nie dostrzegł. Zwykle o tej porze większość dywizji albo spędza czas na treningach na torze przeszkód albo zajmując się swoimi przydziałami. Pewnie dlatego wybrano teren ich dywizji do spotkania. Poprawił wiązania Say na plecach i nieśpiesznie ruszył na miejsce spotkanie.
Tam jego uwagę zwróciły dwie postacie. Jedną z nich był mężczyzna ubrany w nietypowy garnitur, cecha charakterystyczna porucznika Dwunastej Dywizji natomiast drugą postać niedbale opierająca się o ścianę. Nie był to dziwny widok, gdyż był to Yumei, który lubił wędrować sobie po różnych miejscach w Gotei gdzie oddawał się słodkiemu lenistwu, chociaż zwykle w pozycji bardziej horyzontalnej. Porucznika zawsze zastanawiało, jak to możliwe że został oficerem i to w Jedenastej Dywizji. Wydawał się pasować tam jak pięść do nosa. Nawet druh Bukemizu, Sid nie był skory do zdradzenia szczegółów pod wpływem kilkunastu postawionych kolejek. Sprawa była więc niezwykle tajemnicza bo Sid pod wpływem alkoholu był w stanie zdradzić nie jedną swoją głupotę, nigdy jednak nie zdradziłby towarzysza. Bukemizu przestał zatem węszyć.
Z drugą postacią sprawa wyglądała trochę inaczej. Nie kojarzył obecnie jego twarzy z nikim sobie znanym, ale po oznaczeniach zauważył, że była członkiem Dwunastej Dywizji. Patrząc w jej stronę przyłożył palec do ust. Podszedł jak najciszej do, wydawało się, śpiącego wojownika i pomachał mu dłonią przed twarzą sprawdzając czy na pewno jest nieprzytomny. |
- No, co jest? - spytał Yumei, nie ruszając się z miejsca. Równie dobrze mógł mówić przez sen. - Nie chciałem spać bo nie wiadomo kiedy się wszyscy zlecą. Żałuję. Mam wrażenie, że czekam już tydizeń. - zaśmiał się.
- To ciebie też wezwali? - zdziwił się Bukemizu łapiąc się pod boki. - I się pojawiłeś?
-Nawet jemu się czasem zdarza.- Rzucił Jin, przełożony Yumeia, który pojawił się jakby znikąd, nie miał daru do pojawiania się, po prostu nikt zwykle nie zwracał na niego uwagi.-Hej!- Zwrócił się z uśmiechem do reszty zgromadzonych, naraz jednak spochmurniał.-Skoro jest nas tutaj tylu, to znaczy, że to coś poważnego.- Niewprawny obserwator mógłby pomyśleć, że Jin przejmuje się stanem seireitei. Prawda była inna, coś poważnego, oznaczało zwykle ciężką pracę, a tego wolałby uniknąć.
Yumei pomachał ręką, jak gdyby odganiając wypowiedzianą przez Jina sugestię. - Gdyby to było coś z sensem, nie wzywaliby nas. Co by to nie było, pewnie wystarczy to przeciąć na pół. - wywnioskował.
- Optymista… - wymamrotał pod nosem Ken, dołączając do zgromadzonych pod drzwiami Shinigami. Rozejrzał się z delikatnym zainteresowaniem; nigdy do tej pory nie był w tej części budynków drugiej dywizji.
- Cokolwiek by to nie było, im prędzej się z tym uporamy, tym szybciej będziemy mogli wrócić do naszych zajęć, więc postarajcie się w miarę możliwości zachować powagę - uprzedził Seishin, który wciąż z założonymi rękoma z zadartym nosem obserwował zbierających się shinigami. - Gdyby do rozwiązania problemu wystarczyła brutalna siła, to do załatwienia tej sprawy wystarczyłoby wezwać kilku osiłków z waszej dywizji, oficerze Yumei - zwrócił się do ślepca. - Skoro zdecydowali się oderwać mnie od mojej pracy, to znaczy że sytuacja najprawdopodobniej będzie wymagała bardziej subtelnego podejścia.
-Czyli też uważasz, że to coś poważniejszego?- Jin przejechał dłonią po twarzy.-Wczoraj wróciłem, nie mogliby dać mi odpocząć?- Rzucił w przestrzeń Jin, po czym spojrzał na Seishina.-Zaraz, subtelnego podejścia. To nie ma sensu. Mamy tutaj dwóch oficerów XI dywizji, możesz spodziewać się dużych strat materialnych, oraz udowadniania kto jest bardziej męski, ale na pewno nie subtelności. Obawiam się, że nic subtelnie nie eksploduje.
- Oczywiście nie spodziewałbym się po was innego sposobu myślenia - odparł naukowiec, mierząc wzrokiem drugiego z oficerów XI Dywizji. - Dlatego to inne dywizje odpowiadają za planowanie i podejmowanie strategicznych decyzji. Skoro tą sprawą ma zająć się więcej niż tylko wasza dywizja, to oczywistym że poza wymachiwaniem mieczem niezbędny będzie również szerszy zakres zdolności. Inaczej po co wzywali by tu mnie i porucznika Kuyicha? - zauważył, kiwnieciem głowy wskazując porucznika II Dywizji.
- Ach… ale wszystkie wskazówki są nam dane. - Odezwał się nagle Ken - Dwójka z jedenastej. Po jednym z pierwszej, drugiej, czwartej i dwunastej. I szkarłatne, nienaturalne słońce dzisiejszego wschodu oraz niepokoje w Seireitei. - wyliczył powoli - Ktoś został zabity tej nocy. Kapitanowie nie wiedzą jak. A zatem… naukowiec z dwunastej... - skinął głową Seishinowi - oraz medyk z czwartej... - wskazał na Sumire -[i] by ustalić szczegóły. Druga, ponieważ egzekwowanie prawa leży w ich kompetencjach.[i/] - potarł brodę w zastanowieniu - A ja i gentlemani z jedenastej by zapewnić wsparcie gdy nie będą chcieli pójść po dobremu. - wzruszył ramionami - Tylko spekulacja z mojej strony, nic czym musicie się przejmować. - wrócił do oglądania ścian.
- W rzeczy samej, dość daleko idąca spekulacja - przytaknął naukowiec. - Jednak z wyciąganiem wniosków poczekałbym aż otrzymamy więcej informacji.
- Zgadza się. Ale umysł zaniedbany traci na ostrości, tak samo jak i ostrze. - Ken uśmiechnął się do siebie - Po co spekulować jeśli zna się odpowiedź? O wiele większym wyzwaniem jest przewidzieć odpowiedź prawidłowo z limitowanymi środkami. Życie ma mało sensu jeśli nie szuka się w nim perfekcji. - dodał.
- Możliwe że shinigami którzy na codzień przedkładają korzystanie mięśni zamiast głowy rzeczywiście potrzebuję tego typu ćwiczeń - zgodził się z satysfakcją Seishin. - Jednak ja wolę rozmyślać nad faktycznymi sprawami które rzeczywiście wymagają mojej uwagi. Spodziewałbym się że oficer I Dywizji wie jak ważne jest efektywne wykorzystanie czasu i zasobów.
Jin spojrzał na Seishina.
-Odnoszę nieodparte wrażenie, że starasz się nas obrazić.- Rzucił, Seishin mógł przez chwilę poczuć dziwne napięcie w powietrzy, oraz coś dużo gorszego, zupełnie jakby olbrzymi dziki pies obwąchiwał go niczym zwierzynę, którą będzie niedługo ścigał. Wszystko skończyło się po kilku sekundach.-Zrób proszę światu przysługę i przestań myśleć stereotypami. Nie wiesz co teraz jest priorytetem w XI.- Jin też nie miał pojęcia, on sam pasował tam jak pięść do nosa.-Gdy następnym razem ktoś od was przyjdzie do mnie po konsultacje na temat reiatsu, może spotkać tylko tępego osiłka. Zapamiętaj to.- Rzucił do Seishina próbując brzmieć groźne, w rzeczywistości brzmiał jednak na znudzonego.
- Oh, ależ nie mówiłem o nikim konkretnym. Jeśli poczułeś się urażony, oficerze Mishima, to bardzo mi przykro z tego powodu - odparł naukowiec z lekkim uśmieszkiem. - Jednakże obawiam się że zadania przydzielane konkretnym dywizjom ciężko nazwać zwykłymi stereotypami. Prędzej specjalizacją. Nie twierdzę że którakolwiek dywizja jest mniej potrzebna Seireitei od naszej. Jeśli poprawi to waszą efektywność w powierzanych wam zadaniach, to jak najbardziej możecie czuć się dumni z waszej siły i jest to wręcz zalecane - wyjaśnił fachowym tonem.
Ken uniósł brew.
- Arogancja typowa dla dwunastej… choć podejrzewam że ma ona korzenie w nieuzasadnionej dumie. - pokiwał głową - W rzeczy samej, efektywne wykorzystanie czasu i zasobów znajduje się w moich kompetencjach. Przyznaję, sam fakt istnienia waszej dywizji powoduje u mnie pusty śmiech. - Kenjin delikatnie się uśmiechnął - Poruczniku Seishin, pomiędzy bezużytecznymi wynalazkami stworzonymi najwyraźniej dla radości tworzenia, a zniszczeniami które twoja dywizja sprowadza na Seireitei w regularnych odstępach czasu, gdybyśmy chcieli efektywnie wykorzystywać czas i zasoby, rozwiązalibyśmy was dekady temu.
- Przyznaję że podobnie jak w przypadku członków XI Dywizji, wielu z nas również czerpie przyjemność z tego co robimy - zgodził się porucznik. - Jednakże gdybyś miał rację co do bezużyteczności naszych pracy i wynalazków, to czy nie oznacza to że podważasz kompetencje i autorytet swojego kapitana? - zapytał podchwytliwie.
Ken nie chwycił przynęty.
- Byłoby tak gdyby dywizje faktycznie funkcjonowały na zasadach logiki i efektywności. Tylko głupiec bierze tylko dwa z tysięcy czynników pod uwagę kiedy decyduje o sprawach tak ważkich jak zmienianie specjalizacji całej dywizji. - przez moment jego oczy stały się zimne - Kapitan ma równie ważkie powody by wszystkie dywizje funkcjonowały w takiej a nie innej formie. Specjalizacja, w rzeczy samej.
Jin nie wierzył, że on będzie osobą, która będzie mówić słowa mające za chwilę wyjść z jego ust.
-Panowie, może jednak nie będziemy się kłócić i wejdziemy tam gdzie zostaliśmy wezwani i dowiemy się czy seireitei będzie jutro na swoim miejscu.- Powiedział chcąc zatrzymać dyskusję zanim dojdzie do czegoś gorszego.
- Oh, masz zupełną rację, oficerze Mishima - zgodził się Seishin, który machinalnym ruchem poprawił krawat i wygładził swój garnitur. - Chyba rzeczywiście jest pan wyjątkiem wśród członków swej dywizji. Zgadza się, skoro wszyscy się już zebrali, to nie powinniśmy tracić więcej czasu - oświadczył, wyciągająć dłoń by odsunąć papierowo-bambusowe drzwi.
Ken skinął bez słowa głową. Protekcjonalny manieryzm porucznika dwunastej powodował u niego irytację, i przypominał dlaczego oficer pierwszej starał się nie pracować z innymi dywizjami. Pokręcił głową, odganiając to uczucie. Miał zamiar pozostać profesjonalnym.
Porucznik Dwójki poszedł w ślad za Yumei i oparł się o framugę gabinetu. Z uwagą przysłuchiwał się rozgorzałej dyskusji, żałując że nie uzupełnił swoich danych odnośnie najnowszych niepokojów w poszczególnych dywizjach. Przed sobą miał właściwie zminimalizowaną sytuacją trapiącą Shinigamich. Arogancja, niechęc, brak zaufania oraz wywyższanie się ponad inne dywizje. Jeżeli tak wyglądały obecne stosunki pomiędzy oddziałami to nic dziwnego, że Komandor zdecydował się działać. Wiele z tego co zostało już powiedziane miało sens. Dwójka poruczników przypadająca na szcześcioro wezwanych, dwóch wojowników z Jedenastki jako naturalne wsparcie bojowe. Zapowiadają się przynajmniej dwie grupy specjalne, chociaż trudno będzie o efektywność przy tak napiętych stosunkach.
Bukemizu westchnął z zakłopotaniem i zapukał we framugę gabinetu. Kapitanowie pewnie usłyszeli ten rumor ale warto zachować pozory grzeczności.
 
Tropby jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172