Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-01-2018, 22:00   #101
 
Blood's Avatar
 
Reputacja: 1 Blood nie jest za bardzo znany
Artegor Valerius

Światło słoneczne padało na śpiącą twarz Artegora. Przebudzenie przyszło z wielkim trudem. Głowa ćmiła bólem a w uszach wciąż piszczało. Pomimo tego że eksplozja nie niosła ze sobą, żadnego dźwięku uszy wciąż reagowały na zmianę ciśnienia.
Powoli otwierane oczy przyzwyczajały się do, niewidzianego od dłuższego czasu światła.
Pomieszczenie, a może cały budynek, wykonane były z drewna. Bardzo skromna sypialnia zawierająca łóżko, kuferek i mały stolik. Za oknem był już ranek. Słońce zdążyło się wznieść na nieboskłonie powoli i nieubłaganie sunąc ku zenitowi. Wydarzenia sprzed kilku ostatnio zapamiętanych chwil wróciły w przebłyskach, lecz nie potrafiły dać odpowiedzi na jedno zasadnicze pytanie.
Gdzie Artegor się znajdował?
“Gdzie ja do cholery jestem?” pomyślał. Rozejrzał się po pomieszczeniu i chciał głośno krzyknąć by dowiedzieć się czy jest sam. Jednak sytuacja wydawała się zbyt podejrzana, więc postanowił dowiedzieć się tego w bezpieczniejszy sposób. Rozważając jeszcze jedną opcję, podszedł do okna by zobaczyć jak wysoko się znajduje.
Było to pierwsze piętro jakiegoś budynku. Co najważniejsze z okna nie było widać innych budynków tylko połacie zielonych traw i pól, gdzieś w oddali.
Drzwi do pomieszczenia nie wydawały się być zamknięte, zważywszy że klucz do nich był po tej stronie.
“Nie jest znowu tak wysoko, przy pomocy Oddechu powinienem sobie poradzić” pomyślał Artegor, jednak nie zdecydował się na skok. Cała sytuacja była bardzo podejrzana, ale nie wyglądało to jakby był więźniem. Po pierwsze nikt mu nie zabrał broni, po drugie klucz znajdował się w drzwiach. Podszedł więc do drzwi i powoli je otworzył.
Za drzwiami znajdował się korytarz z kilkoma drzwiami do innych pokoi. Na jednym końcu było okno, na drugim schody prowadzące na dół. Z dołu słychać było pomruki rozmów. Nie mając większego wyboru, Artegor udał się na nie.
Na dolnym piętrze - parterze, znajdowało się coś na wzór baru, czy też karczmy. Siedziało w środku niewiele osób.
Wolnym krokiem zszedł po schodach, po czym przystanął i rozejrzał się po sali. Wydawało się że nikt nie zwraca na niego uwagi. “Może nie odwiedziłem w życiu zbyt wielu planet, ale takiego baru jeszcze nie widziałem.” pomyślał, po czym złapał się za głowę i lekko się zachwiał. Chyba dawały o sobie znać efekty ostatnich wydarzeń. Szybko jednak odzyskał równowagę i ruszył w stronę baru. Gdziekolwiek się znajdował, na pewno panowała jedna zasada, barman musiał coś wiedzieć. Artegor miał nadzieje że informacje będą za darmo, bo nie wiedział jaka waluta tu obowiązuje, co tak naprawdę nie miało znaczenia bo po ucieczce z więzienia nie zabrał swoich rzeczy. Gdy podszedł, zlokalizował barmana i udając człowieka po mocnej imprezie, żeby nie wydać się zbytnio podejrzanym, co zresztą nie było trudne gdyż głowa rzeczywiście go bolała, spytał - Co to za miejsce?
 
Blood jest offline  
Stary 28-01-2018, 13:33   #102
 
Blood's Avatar
 
Reputacja: 1 Blood nie jest za bardzo znany
Spotkanie Viktora, Yoshiko i Artegora

Po całym dniu podróży, Yoshiko wraz z Sigmą, dotarli do Zajazdu. Koń musiał odpocząć i była to też idealna chwila by zaczerpnąć języka.
Zajazd był stosunkowo pusty, jak na wczesną porę dnia. Znajdowały się w nim tylko 2 kobiety, i dwójka rozmawiających mężczyzn. A barman, spokojnie czytał sobie książkę.
Wchodząc, studentka przyjrzała się obecnym, niemal wszyscy wyglądali na wojowników. Jej uwagę zwrócił mężczyzna w wyróżniającym się garniturze, który zdawał się dość odmienny od większości ubiorów w tym świecie.
Ona sama na pierwszy rzut oka zdawała się być poobijana. Co bystrzejsze oko mogło dostrzec ślady zadrapań na jej twarzy i rękach, siniaka na czole i mocno połamane paznokcie. Jej plecak i spodnie były lekko potargane, a koszula za duża i wyraźnie nowa.
Usiedli przy barze, zamawiając coś ciepłego do jedzenia i picia.
Barman zaproponował czarnowłosej herbatę i dzisiejszy specjał. Sigma jak zwykle odmówił.
Po krótkiej chwili w kuchni wrócił z plackiem ziemniaczanym wypchanym mięsem i serem.
Chwilę później do karczmy weszło coś. Na pewno nie był to dorosły, już prędzej dziecko. Mała istota mierzyła może 60-70 cm wzrostu a jej twarz zasłaniał opaska kapelusz.

Istotka zasiadął przy wolnym stoliku, z trudem gramoląc się na krzesełko i zamówiła soczek.
-Nie macie zbyt wielu gości- zagaiła dziewczyna do barmana, odwracając wzrok od nowo przybyłego i wracając do posiłku. Nie sądziła że była aż tak głodna- spodziewałam się ich więcej na drodze wiodącej do stolicy.
- Wojna idzie. - Oznajmił barman - Niepewnie jest teraz podróżować. Kto może wybiera sprawdzone drogi, lub podróżuje w grupach. O ile w ogóle wyściubia nos z miasta. Możliwe że i mi przyjdzie zwinąć interes, lecz na to jeszcze przyjdzie pora. - odparł rozkładając bezradnie ramiona. - A ciebie co do podróży zmusiło?
-Mam interesy w stolicy- odpowiedziała dość krótko. Wolała nie mówić za dużo o swoich planach- a ta droga? jest sprawdzona?
- Jak na razie żadnych donosów o zagrożeniu nie było. - Przytaknął barman - Ale wiesz jak jest. Warto zachować czujność.

Skupiony na przeglądaniu swojego notatnika Victor, nie miał większej ochoty na prowadzenie jakiejkolwiek rozmowy, lecz niewielka postać, która wparowała właśnie do zajazdu, skutecznie odciągnęła jego uwagę od pracy. Wyglądała ona na coś w rodzaju…maga roślin. Czyżby los wreszcie się do niego uśmiechnął ? Tak szybko znalazł to czego szukał ?
-Ciekawe jaki jest haczyk - pomyślał Montgomery
“Pewnie będziesz musiał wykonać jakieś zadanie, by otrzymać jego pomoc” - odpowiedział kąśliwie głos.
Ignorując odpowiedź, Victor udał się w stronę nowego przybysza.
-Dzieciaku, pozwolisz, że pominiemy te wszystkie zbędne grzeczności i od razu przejdziemy do mojego pytania - rzekł przysiadając się do jego stolika i wpatrując się w należący do niego kij - Czy nie jesteś przypadkiem kimś w rodzaju botanika… albo druida ?
- Jestem. - Odparł malec - Ale jestem od ciebie dużo starszy kmiocie, więc trochę szacunku. Co! Pewnie myślałeś że jestem dzieckiem, co!? A gówno! Jestem elfem, rasy Lalafell. Nie wnikaj... - Burknął malec - Więc w czym rzecz, hamie?
“Dzieciak ma rację, zachowujesz się jak cham. Nie żeby mi to przeszkadzało.”
- Nie oburzaj się tak mały. Nie chciałem cię obrazić. A jeśli chodzi o mój problem… można by rzecz, desperacko poszukuję pewnej osoby i myślę, że ty mógłbyś mi pomóc. Czy rozpoznałbyś co to za roślina ? - zapytał kładąc na stole kilka zasuszonych liści emitujących lekką niebieską poświatę - Wydają mi się być dość specyficzne. Może to jakiś rzadki gatunek.
- Poka no mi to tu. Dam ci za to 2 srebrniki. Wygląda na zasuszone liście Elektro Herb. Choć jakieś takie bardzo po ślepiach jebią. Musiałbym słowa w lesie zasięgnąć. Nietypowe, tak. Rzadkie... nie. Choć do pospolitych bym nie zaliczył. Za świeże to się i parę srebrników zgarnie.
- Byłbym wdzięczny gdybyś dowiedział się o tym świetle czegoś więcej - odrzekł, po czym sprzedał dzieciakowi roślinę, zachowując sobie jeden liść, na wszelki wypadek.
- Się wie. Komu wieść przekazać? - zapytał malec
- A komu możemy ?
- O twe imię durniu, pytam. - mruknął malec - Żebym to wiedział jak już się dowiem co i jak, do kogo ta wieść ma być przekazana. Jeśli nie kurierem to w barach ci przekażą. Właściciele takowych zabytków są najbardziej poinformowanymi osobami, zaraz po wywiadzie i ninja. - mruknął chowając roślinę do sakiewki.
- Układaj pytania zmyślniej, to nie będziesz musiał się denerwować - westchnął Montgomery - A moje imie to Otto Him. Ile mniej więcej będę musiał czekać? Przez te małe nóżki, pewnie nie podróżujesz zbyt szybko.
- Małe nóżki... zaraz zobaczysz jak głęboko wejdą ci w dupsko. - burknął malec - Najdalej 2-4 dni. Wieści z puszczy chwilę podróżują. A brak mi znajomych w tych okolicach by magię odczytali. Jeślibyś do stolicy zawędrował to 2-3 dni. Tam się połapią, o ile sami tejże wiedzy nie posiadają. Zrozumiał?
- Zrozumiał. Nie jest to zbyt skomplikowana wiedza. - odpowiedział wstając od stołu - Miło wymieniało się obelgi, ale teraz cię opuszczę. Dzięki za pomoc, dzieciaku.
“Urokliwy młodzieniec” - wyszeptał głos - “Co teraz robimy ? Tropy do twojej panienki się kończą.”
- Jeszcze chwilę tu posiedzimy, a potem wyruszymy na trakt - rzekł niemal niesłyszalnie Victor.
“Planowanie to masz we krwi, co ?”

Do grona zebranych w karczmie dołączył mężczyzna, który zapewne przesypiał podróż w jednej z wynajętych izb. Wyglądał na lekko wczorajszego, ale dość sprawnie dotarł do kontuaru.
- Co to za miejsce?- zapytał przystając przy Yoshiko.
- Pan nowy. - Stwierdził barman.
- To ten co go wczoraj przyniosłem. - oznajmił mężczyzna z pistoletami.
- Ach. No tak. Pamiętam. Żeś go jak worek wniósł to żem twarzy nie widział. Ten jegomość znalazł pana wczoraj, na polance obok portalu. Aktualnie znajdujemy się na północ od stolicy Uni. Unia krajów środkowych, Międzyświat, jak go nazywają przybysze. Karczma “Na rozstaju dróg”. Zapewne masz sporo pytań, ale może szybciej by było jeśli rozmówiłbyś się z nią. - Wskazał na Yoshiko. - Też nowa, choć może ciut bardziej wtajemniczona. Oczywiście służę odpowiedzią na każde pytanie. Informacje podstawowe - nie personalne - są pozbawione opłat. - wyjaśnił na zaś.
Artegor spojrzał na osobę wskazaną przez barmana i powiedział - Witaj, pewnie wypadałoby się najpierw przedstawić, zwłaszcza że pan był na tyle miły,- wskazał skinieniem głowy na barmana - i wszystko z grubsza mi wyjaśnił, ale zrozumiałem z tego tylko w jakiej karczmie jestem. Powiedz mi proszę na jakiej planecie do cholery się znajdujemy, bo raczej nie jest to Oeno?
Dziweczyna otaksowała mężczyznę badawczym spojrzeniem, ale jego ubiór nie był na tyle charakterystyczny by powiedzieć o nim coś więcej. Szczególnie że ostatecznie nie raczył się przedstawić.
-Nie mam pojęcia jak nazywa się ta planeta, wiem tylko że całość nazywają Międzyświatem. Gdy tu trafiłam powiedzieli mi że to świat pomiędzy światami, trafiają tu różni ludzie, na różne sposoby.
-Świat pomiędzy światami, zaczyna się naprawdę nieźle.- powiedział mężczyzna spokojnym, wręcz depresyjnym głosem, po czym krzyknął - Kurwa jego mać! Ten przeklęty świr miał rację! Żebym sobie tylko przypomniał co on tam jeszcze gadał! -Zresztą nie ważne- powiedział już spokojniejszym głosem -Barman wspominał o jakimś portalu przy którym znalazł mnie tamten jegomość- Obrócił głowę w jego stronę, skinął głową i dodał -Swoją drogą dzięki za pomoc.- po czym obrócił się z powrotem w stronę dziewczyny i dokończył -można nim wrócić? Muszę natychmiast wracać.
- Mowa o czarnym portalu - wtrącił się mężczyzna z pistoletami - Faktycznie prowadzi gdzieś indziej, jak na razie nie potwierdzono gdzie. za każdym cyklem, gdzie indziej. Ale z tego świata nie ma wyjścia. No chyba że wierzy się w bajki... - mruknął upijając kolejny kieliszek.
Po twarzy było widać że już niewiele mu brakuje.
-Może ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia o powrocie z tego świata?- zapytał wyraźnie zdenerwowany Artegor -ale ostrzegam, jeśli będzie to kolejny tekst że nie ma wyjścia, to lepiej niech postawi mi drinka. Może wtedy przypomnę sobie co mówił tamten wariat i sam znajdę wyjście.
-Może w stolicy dowiesz się czegoś więcej? Właśnie tam zmierzamy- zaproponowała dziewczyna, mimo że nieznajomy nie wywarł na niej dobrego pierwszego wrażenia. Był głośny, wulgarny i chaotyczny. “Zachodni barbarzyńca” powiedzieliby jej przodkowie.
- Zapewne usłyszycie tą samą bajeczkę, co i ja po przybyciu. Brama, Klucze, Strażnicy. - opisał krótko mężczyzna, po czym zapłacił za napitki i udał się do pomieszczeń sypialnianych, nie czekając, a raczej ignorując wszelkie dalsze pytania.
Victor z nieukrywanym rozdrażnieniem przysłuchiwał się krzykom nowo przybyłego mężczyzny. Od samego początku było widać, że toczona przez niego rozmowa prowadzi do nikąd. Nieznajomy tylko niepotrzebnie marnował energię. Cóż… zdesperowani ludzie bardzo rzadko zachowują jakiekolwiek przejawy zdroworozsądkowego myślenia. A ten człowiek zdecydowanie na desperata wyglądał.
“Nie tobie oceniać.” - wtrącił głos - “Sam zachowujesz się jak desperat. Gdyby było inaczej nigdy byś nie przybył do tego świata z własnej woli.”
-Niestety masz rację - odpowiedział, dyskretnie zasłaniając usta rękawem
“Chyba nie podejrzewałeś mnie o kłamstwo ?”
-Rzecz w tym, że już chyba wiem co dalej. Zabierzemy się z tamtą panienką - rzekł kierując swoje spojrzenie na Yoshiko - Skoro wzięła do swojej kompanii tamtego desperata, to i mnie z pewnością nie odmówi. Porozmawiam z nią, gdy już będzie wyruszać.
“Och, czyli kolejny desperat dołącza do jej grupy? Bajecznie. Wszyscy umrzecie w ciągu tygodnia”
- W sumie to i tak na razie nie mam lepszego pomysłu- powiedział do dziewczyny spoglądając na nią badawczym ale nie natrętnym spojrzeniem. Wydawała się całkiem miła. - Jeśli nie masz nic przeciwko to zabiorę się z wami, ale najpierw się przedstawię, w końcu od tego wypadało zacząć. Jestem Artegor- powiedział mężczyzna starając się uśmiechnąć, choć w sytuacji w jakiej się znalazł nie było to łatwe i wyciągnął rękę na powitanie.
- Nazywam się Yoshiko- odpowiedziała ściskając podana rękę, następne wskazała towarzyszącego jej mężczyznę okutego w zbroje - a to Sigma, podróżujemy razem. Wkrótce wyruszymy, odpoczniemy tylko i za parę minut będziemy jechać dalej.
- Podróżując razem jest bezpieczniej. Stosunkowo. - Oznajmił Sigma. - Chociaż pewnie dłuższy bywalcy mieliby pewnie kilka bardziej owocnych porad. Patrząc na nasze szczęście, a nie jesteśmy tu nawet tydzień, zdążyliśmy już spotkać demona, latającą jaszczurkę większą od budynku, zgubić się w lesie i zostać napadniętymi.
Artegor niedosłyszał słów mężczyzny, gdyż pogrążył się w myślach. Myśli jego błądziły wokół syna i sytuacji w jakiej się znalazł. Yoshiko zdążyła już wyjść. Mężczyzna nie chcąc tracić zbyt wiele czasu pożegnał się i po chwili również wyszedł. Gdy znalazł się na zewnątrz zobaczył że Yoshiko rozmawia z jakimś mężczyzną. Nie podszedł od razu, ponieważ najpierw się rozejrzał i doszedł do wniosku że jest to najdziwniejsza planeta na jakiej kiedykolwiek był, a może po prostu była tak zacofana. Spoglądając w stronę dziewczyny i jej wierzchowca pomyślał tylko “mam nadzieję że jest jakiś inny transport”.

Victor stał przed zajazdem, opierając się o ścianę i próbując uporządkować swoje myśli. Wyciągnął z kieszeni zdjęcie Anastazji.
“Jak to jest zakochać się w trupie?” - zadrwił głos
-Jak to jest być pozbawionym ciała, zakompleksionym głosem?
“Nie mam kompleksów” - zaprotestował
W tym momencie drzwi przekroczyła Yoshiko. Montgomery powoli schował zdjęcie.
-Zabieram się z tobą do stolicy, panienko - powiedział obojętnym, niemal leniwym tonem - Już wyruszamy ?
- Tak, właśnie szłam do stajni- odparła do mężczyzny w garniturze, przyglądając mu się- zapraszamy, w towarzystwie zawsze raźniej.
Mężczyzna odpowiedział krótkim skinieniem głowy.
“Poszło zadziwiająco łatwo, zważywszy, że nawet nie zapytałeś jej o zgodę.” - zakpił jego wewnętrzny głos
-Stawianie ludzi przed faktem dokonanym, zazwyczaj wychodzi mi na dobre - odpowiedział
Dziewczyna nie usłyszała, lub zignorowała słowa mężczyzny. Na chwilę zniknęła za budynkiem, by kilka chwil później powrócić z osiodłanym wierzchowcem.
- Reszta zaraz będzie - stwierdziła, poprawiając uprzęże- Skoro chwilę spędzimy w swoim towarzystwie, nazywam się Yoshiko Kawashima, miło poznać.
- Otto Him - przedstawił się, podając fałszywe imię (co prawda, używanie go w świecie, w którym tak bardzo się wyróżniał było całkowicie zbędne, lecz czasami ciężko pozbyć się starych nawyków) - W czasie podróży będę dość często mówił do siebie. Nie przejmuj się tym, to po prostu narzekanie.
“To kłamstwo jest… zadziwiająco prawdziwe. Ostatnio dość często zdarza ci się narzekać.”
Dziewczynie ciężko stwierdzić czy faktycznie mężczyzna mówić miał do siebie, czy do tego czegoś co znajdowało się w poświacie jego osoby. Zapewne był to kolejny element widoczny tylko w oczach Yoshiko. Czarna kula emanująca równie czarną poświatą, półprzezroczysta i rozmazana unosiła się na wysokości serca Otto. Nawet Yoshiko, była w stanie stwierdzić, że nie jest to obiekt rzeczywisty. Pytanie pozostawało… Cóż też takiego czarnowłosa dostrzegała?
Zapatrzona w kulę dziewczyna, zamrugała gwałtownie gdy z zamyślenia wyrwał ją dźwięk zamykanych drzwi. Obejrzała się by zobaczyć Artegora i dołączającego do niego Sigmę.
-Wszyscy są. No to ruszamy, do stolicy długa droga.
Dziewczyna wgramoliła się na wierzchowca, czemu towarzyszyła skrzywiona mina i syk bólu. Gojące się rany dawały o sobie znać, a pokaleczone palce utrudniały dobry chwyt. Mimo wszystko udało jej się przywołać uśmiech.
-Konia mamy tylko jednego, ale możemy się zmieniać co jakiś czas.
“Sposób w jaki na ciebie patrzyła… czyżby cię przejrzała ?”
Victor zignorował głos i ruszył za dziewczyną. Przez większość drogi zamierzał trzymać się z boku i unikać niepotrzebnych rozmów.
Gdy wyruszyli, Artegor nadal bił się z myślami. Miał nadzieję że wszystko co się dzieje to tylko zły sen. Niestety nic na to nie wskazywało. Spojrzał na mężczyznę który wcześniej rozmawiał z Yoshiko, a którego nie miał okazji jeszcze poznać. Człowiek ten wydawał mu się dosyć tajemniczy i nie wyglądało żeby miał ochotę na rozmowę. Spytał więc tak żeby wszyscy słyszeli
-Czy ktoś może mi powiedzieć coś więcej o stolicy?
- Duże miasto, bardzo duże. - oznajmił Sigma
- Ile zajmie nam podróż ? - zapytał beznamiętnie Victor. Niewielka ilość posiadanych informacji wcale nie była mu na rękę, a na chwilę obecną nie wiedział nawet do stolicy jakiego państwa zmierza.
- Poprzednio zajęła dzień lub dwa. - oznajmił sigma. - Tylko wtedy zboczyliśmy w stronę lasu, do wróżkowego krążka?
Dziewczyna widocznie drgnęła na wspomnienie. Dłoń odruchowo powodowała do zabandażowanego ramienia.
-Podróż powinna zająć nam jeden dzień konno- stwierdziła, unikając tematu - obecnym tempem potrwa pewnie z półtora..
-Czyli podsumowując te jakże szczegółowe informacje, do dużego miasta mamy półtora dnia drogi.-oznajmił sarkastycznym tonem Artegor.
 
Blood jest offline  
Stary 30-03-2018, 17:56   #103
 
Historyk112's Avatar
 
Reputacja: 1 Historyk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwu
Gdy olbrzymie miasto skąpane w bieli było już na horyzoncie, na pobliskich drodze polanach można było dostrzec stadka czegoś podobnego do jeleni. Były bardzo dorodne, umięśnione, o porożu zbliżonym do łosia.
Stadko pasło się niebezpiecznie blisko drogi.
- Stanowią jakiekolwiek zagrożenie ? - zapytał Montgomery na widok stworzeń.
- Nie pamiętam, bym je wcześniej spotkał. - oznajmił Sigma - Choć z tego co słyszałem... mało jest tu rzeczy bezpiecznych.
- Pójdziemy na około ? - zasugerował. Nie zamierzał tracić czasu na walkę z jakimiś przerośniętymi jeleniami, zwłaszcza gdy znajdował się tak blisko miasta.
- Masz rację, lepiej ich nie spłoszyć - potaknęła Yoshiko.
- Jednego możemy być pewni- powiedział Artegor, patrząc w stronę Sigmy - Są duże.
Zbliżając się do stadka, samce podniosły swe dumnie przystrojone głowy i obserwowały. Można było śmiało założyć, że taki wytrwały dzik, to przy nich chomik. Z każdą chwilą coraz więcej osobników podnosili głowy i obserwowało uważnie. Był tylko jeden szkopuł. Wszystkie spoglądały w jedną stronę...
...i nie był to kierunek w którym znajdowała się podróżująca grupa.
Stado spoglądało w stronę lasu, dość odległego.
- Coś jest nie tak - mruknęła dziewczyna, wpatrując co zwróciło uwagę zwierząt - pospieszmy się.
- Zdecydowanie się zgadzam - mruknął.
“Wiedziałem, że wszystko układa się zbyt pomyślnie. Trzeba było zostać w domu”
- Ja też - dodał Artegor spoglądając w stronę zwierząt. Nie znał się na zwierzętach, ale takie zachowanie wydawało mu się dosyć podejrzane. Niemniej jednak miał nadzieję że to coś w co wpatrują się zwierzęta nie może być aż tak groźne, skoro jeszcze nie uciekły.
Zagrożenie dało o sobie znać w dość niespodziewany sposób. W tym samym momencie, gdy wędrujących zalał cień. Dosłownie coś przysłoniło słońce i w tej samej chwili runęło na stado Dolmów. Olbrzymia bestia, z odgłosem rozcinanego powietrza zaryła o ziemię pochwycając kilka dorodnych osobników.

Smok, który miał nieść w przyszłości miano “czerwonego lwa”, przysiadł w miejscu lądowiska i zaczął pałaszować zdobycz.
Bestia była obszerna, licząc przy tym ok. 5-6 metrów wzrostu i tyle samo szerokości.
Montgomery zaklął cicho, powstrzymując instynktowną chęć ucieczki.
- N-nie cierpię natury - jęknął, wykonując parę kroków w tył - Oddalamy się póki możemy
Przestraszony koń zatańczył w miejscu. Dziewczyna z trudem go uspokoiła.
- Racja, może jeszcze nas nie zauważył.
“Nic mnie chyba już nie zdziwi” pomyślał Artegor, starając nie dać po sobie poznać że cała ta sytuacja coraz mniej mu się podoba.
Przy odgłosach mlaskania i pękania oraz tabunu wystraszonych jeleniowatych. Grupa przyśpieszyła kroku by umknąć uwadze zajętej bestii.

W okolicach wieczora dotarli do stolicy.
Montgomery z ulgą przywitał powrót do cywilizacji. Życie na trakcie z pewnością nie było dla niego. Wśród miastowego gwaru czuł się zdecydowanie lepiej.
-Dokąd się teraz wybieracie ? - zapytał, niby od niechcenia.
- Najpewniej do świątyni wiedzy - odpowiedziała dziewczyna, oddając wierzchowca w ręce stajennego- tam powinniśmy zdobyć część odpowiedzi na nasze pytania.
-Brzmi poważnie. Raczej nie powinienem wnikać ? - odrzekł z odrobiną kpiny w głosie - Cóż, ja także potrzebuję odpowiedzi na pytanie lub dwa. Wybiorę się z wami.
-Mówiłam ogólnie. Jeszcze tam nie byłam, więc nie mam pewności, czy dowiemy się wszystkiego co byśmy chcieli - odparła spoglądając na Otto i uśmiechając się lekko - “Powaga” nie była zamierzona.
- Lepiej już chodźmy - zakończył rozmowę Victor.
“Wreszcie powiedziałeś coś mądrego”
Artegor milcząc przysłuchiwał się rozmowie. Skinieniem głowy dał znać że też się wybiera.

Świątynia wiedzy przypominała de facto świątynię z wieżą, zwieńczone kopułami. Jednak przestrzeń wewnątrz budynku była niewspółmierna do zewnętrznej aparycji.
Grupie nie udało się zwiedzić zbyt wiele bo już przy wejściu zostali zatrzymani i zapytani o cel wizyty.

- W czym wam pomóc wędrowcy ? - zapytał kot siedzący na schodach i liżący łapkę - Wybaczcie ale ze względów bezpieczeństwa wprowadziliśmy restrykcję dotyczące przebywania w świątyni.
- Absurdalne - wyszeptał Montgomery na widok mówiącego kota.
“Przerażające” - zawtórował mu głos.
- Cholera, a miałem się już niczemu nie dziwić - powiedział Artegor, spoglądając na kota, zdecydowanie głośniej niż zamierzał.
- Jaki słodki - dziewczyna wymamrotała do siebie pod nosem, powstrzymując się by nie pogłaskać mówiącego zwierzaka.
- Tak działa magia, dzieci. Jak wolicie mogę przybrać formę ośmiornicy, jeśli to miałoby wam w czymś pomóc.
- Gadający zwierzak to gadający zwierzak. Dla mnie bez różnicy kot, ośmiornica czy orangutan. A jeśli będzie w stanie pomóc to może być i gadający karaluch.- powiedział, po czym spojrzał na towarzyszy i dodał -Chyba każde z nas poszukuje odpowiedzi na jakieś pytania. Jesteś w stanie nam pomóc ?
- Zależy czego wamrr~ potrzeba - przelizała łapkę i zaczęła się myć - Jestem w stanie odpowiedzieć na pytania oczywiste, bo widzę że jesteście nietutejsi i zagubieni... co oznacza że stosunkowo niedawno tu przybyliście. Na pytania szczegółowe potrzebowałabym czasu lub wskażę wam, gdzie możecie się czegoś dowiedzieć. Skoro nie wystarczył wam karczmarz, zakładam że wasze pytania wymagają większej wiedzy, stąd wasza obecność tutaj.
Wyprowadzę was od razu z błędu. Świątynia wiedzy jest rodzaj szkoły magii, ale mamy też duże zasoby ksiąg i wszelkich informacji tego świata.
- Chciałam dowiedzieć się czegoś o orlim gnieździe - stwierdziła dziewczyna.
- Mówiono ci zapewne czym jest orle gniazdo oraz o tym, że nie każdy ma tam dostęp? Historycznie, rola tego miejsca za wiele się nie zmieniła. Wcześniej poza więzieniem była to strażnica na szczycie jednego z filarów przesmyku prowadzącego do starej stolicy. Teraz ostała się tylko ta pierwsza część. Los tamtejszych więźniów był na ogół bardzo prosty... powolna śmierć z nudów, głodu czy innego upływania czasu. Teraz mało kto się tam zapuszcza ze względu na spiralę miastmy, która utworzyła się w starej stolicy. Mnóstwo wszelkiej maści robactwa tam się zalęgło.
- Interesuje mnie magia wykrywająca. Muszę zlokalizować pewną osobę - zaczął Victor - Chciałbym także zerknąć na mapę kontynentu.
- Mapa nawet jeśli jest to zapewne nieaktualna. Choć w miarę poglądowa. Istnieją w tym świecie “wstrząsy”, nie da się tego jakoś konkretnie opisać bo poza trzęsieniem ziemi, zmiany widoczne są dopiero później. Świat się rozszerza, wykrzywia, pojawiają się wcześniej nie istniejące tereny. A dodatkowo tylko przybysze są w stanie zauważyć te zmiany. Tutejsi powiedzą wam całą historię nowopowstałego terenu, nawet jeśli pojawił się ledwie dzień temu. Więc kwestia mapy jest kwestią umowną. Raczej musisz poruszać się określonymi punktami orientacyjnymi z gatunku miast czy lokacji. Nie mniej każę przygotować to o co prosisz. Teraz kwestia magii wykrywania... jak dużej skali potrzebujesz. Wykrywanie istot leży w okręgu umiejętności jak takżę czarów. Silne jednostki są w stanie wykryć osobę w granicach kraju. Jednak rozpoznanie jest już całkiem inną kwestią. Czary ograniczone są w mocy więc jeśli szukasz czegoś gdziekolwiek to uprzedzam że szkoda marnować czasu i majątku na kupno zwoju z zaklęciem. Niemniej istnieją pewne inne sposoby by kogoś znaleźć. Jeśli osoba której szukasz ma bardzo specyficzną aurę... znam kogoś kto mógłby ją odnaleźć. Choć ten ktoś jest trudno dostępny. Z bardziej pewnych metod musiałbyś: a) nawiązać kontakt z pewną grupą informatorów, b) odnaleźc Mędrczynię Wiedzy, c) odnaleźc artefakt zdolny do namierzania istot. d) odnaleźć osobę o podobnych zdolnościach (co artefakt).
- Ech... - kotka westchnęła przeciągle - Czuję się jak informacja w urzędzie miasta. Czy ten opis jest dość wystarczający czy odesłać cię do naszej bibliotekarki?
- Dość pokaźna ilość informacji - wymamrotał - W takim wypadku mapę raczej sobie daruję. Za to chętnie dowiedziałbym się jak znaleźć tą osobę, o której mówiłaś. A bibliotekę także chciałbym odwiedzić.
- Z biblioteką da się załatwić od ręki, poproszę jednego z adeptów. O mędrczynię wiedzy musisz poszukać na własną rękę. Podania są różne. Wielu mówi że pojawia się w kilku miejscach jednocześnie. Raczej podróżnicy i karczmarze będą coś wiedzieć. O pozostałe metody dopytaj bibliotekarkę. Ona ma największy zasób wiedzy, uprzedzam tylko że to możliwości które mogą istnieć, ale nie muszą.
- Ja z kolei chciałbym się dowiedzieć jak wydostać się z tej planety, świata, wymiaru, jak zwał tak zwał i wrócić do domu.- Powiedział Artegor z nadzieją w głosie. - Jeśli jednak nie dostanę odpowiedzi chciałbym się chociaż dowiedzieć czy znajdę gdzieś Czerwony Flux i przy okazji kogoś kto wie coś na jego temat.
- Czerwony Flux? Przyznam że pierwsze słyszę ten zwrot. Podejrzewam, że tylko kilka, ze znanych mi, mogłoby coś o tym wiedzieć. Shiba Tatsuya z Platformy, Erven Sharsth. Oczywiście możesz także zapytać naszą bibliotekarkę lub Mędrczynię Wiedzy, o których już wspomniałam. Jeśli to coś co istniało w tym świecie to będziemy mieli o tym informacje. Jeśli nie to Shiba i Erven mogli na to natrafić. W największej pewności pozostaje jednak Mędrczyni. Czyli ten sam problem co z kolegą obok.
- W kwestii powrotu do domu... Nie znaleziono oficjalnego rozwiązania. Uprzedzę tylko, że niekiedy mówi się o tym że ktoś “umarł tam i trafił tutaj”. Samobójstwo może nie być rozwiązaniem.... a był nawet przypadek że taki idiota wrócił z powrotem, choć miał z tym odrobinę nieprzyjemności... Najbardziej oficjalna wersja wydarzeń głosi:
“Uveworld, mroczna organizacja, stworzyła czarną bramę. Od tego momentu do tego świata przybywają ‘przybysze’. Istnieją klucze które potrafią otworzyć bramę.” Jedni mówią że otwarcie bramy wyśle wszystkich z powrotem do domu. Inna, że otwarcie bramy pozwoli spełnić jedno, dowolne życzenie. Jakoby jedna opcja pokrywa się z drugą, ale nie na przemian. “Kluczy strzegą potężne istoty, zwane strażnikami.” Cała ta wiedza wynika z opowieści, choć istnienie strażników i kluczy zostało potwierdzone. Jednak jak do tej pory nikt nikt jeszcze nie zdobył żadnego z kluczy. Co nie znaczy że nikt nie próbuje. - mrugnęła.
“Ta historyjka nie wydaje się zbyt przekonująca” - odezwał się głos.
Montgomery zignorował jego opinię, odsuwając się w cień i czekając, aż będzie mógł wyruszyć do biblioteki.
-Wiadomo gdzie znajdują się te klucze?- zaciekawiła się japonka.
- Nie wszystkie, a przynajmniej królewna nie wszystkie wskazała. Jeden, klucz wiatru, jest w posiadaniu władcy Sanderfall - pustynia na północy kontynentu. Drugi, klucz ziemi, znajduje się w jednym z kanionów Rockviel - górska enklawa wydobywcza. Trzeci znajduje się pod barierą gromu. Lokalizacje pozostałych dwóch pozostają nieznane. Można jednak założyć, że klucze powiązane są z otaczającym je środowiskiem.
- Tak czy inaczej biblioteka wydaje się być najlepszym rozwiązaniem na początek - powiedział cicho, bardziej do siebie Artegor.
 
Historyk112 jest offline  
Stary 09-05-2018, 18:20   #104
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Do grupy podszedł młody blondyn w długiej szacie z obszernym kapturem i księgą w dłoni. Książkowy przykład adepta magii.
- Irok. Dobrze że przyszedłeś. W sprawie naszych zajęć jak mniemam?
- Tak pani Profesor.
- Dobrze więc. Zaprowadź tą grupę do biblioteki a potem zbierz uczniów. Mała aula. Dziś przerobimy istoty ognia. Przekaż Sofi by pomogła im w poszukiwaniach.
- Tak jest. Za mną. - oznajmił młodzieniec udając się w stronę schodów na wieżę.
Artegor bez zbędnych namysłów ruszył za mężczyzną we wskazanym kierunku. Miał nadzieje że szybko znajdzie to czego szuka.
Yoshiko i Sigma podążyli za pozostałymi. Skoro już tu byli, dziewczyna chciała chociaż zobaczyć słynną świątynie wiedzy.
Sigma zrezygnował jednak w połowie drogi. Wytłumaczył się, że zdobył już wiedzę mu potrzebną, i nie chce naruszać obecności w tym miejscu. Zasugerował że spotkają się później, przy okazji spróbuje sprzedać zebrane zioła.
Wnętrze świątyni przypominało przerośnięte wnętrza kaplic i kościołów ze świata Yoshiko. Łatwo było ją porównać do Bazyliki św. Piotra, tak donośnie reprezentującej watykan. Choć japonia wyznaje Shinto i okazyjne Buddyzm, to chrześcijaństwo jest znane w całym świecie. Na szczęście malunki, freski i inne zdobienia nie przypominały tych ze wspomnianej religii. Przypominały raczej zbiory symboli, obrazy z kalejdoskopu niekiedy malunki jakby żywcem wyjęte z gier fantasy. Były wśród nich olbrzymy, smoki, różne rasy i zdarzenia. Zapewne za każdym kryła się jakaś historia z niepamiętnych czasów.

Największe wrażenie robił jednak rozmiar. Niewspółmierny do zewnątrz budowli. Najlepiej prezentowała to wieża. Wewnątrz znajdowały się spiralne schody ciągnące się w górę i w dół tak wysoko że krańca nie można było dostrzec. Co parę metrów znajdowały się drzwi, które z logiki powinny prowadzić na zewnątrz wierzy w odpowiedniej wysokości nad ziemią. Jednak za tymi drzwiami kryły się nawet kilku pokojowe pomieszczenia.
Irok poprowadził ich na sam dół schodów, mniej więcej 3 piętro pod poziomem gruntu.

Biblioteka pomimo rozmiaru i latających po pomieszczeniu książek nie miała już tak zaskakującego wydźwięku.
Wyglądała jak jaskinia czy magazyn z niezliczoną liczbą regałów z książkami. Tuż przy samym wejściu znajdowało się biurko bibliotekarki. Jak w każdej bibliotece.
Połowa długiego blatu zastawiona była prawie 2 metrowym stosem książek.
- Pani Sofio, nie w porę? - zapytał młodzieniec
- Właśnie skończyłam. Trudne poszukiwania. - Odparła kobieta ściągając nogi z blatu i przechodząc z leżącej do siedzącej postawy. Widocznie ucięła sobie krótką przerwę.
- Rozumiem. Profesor Felicja, prosiła o pomoc tej grupie.
- Rozumiem. Przekaż jej proszę, że niedługo przybędzie coś co ją tak bardzo interesowało.
- Przyjąłem. W takim razie, zostawiam ich pod twoją opieką.

Gdy mężczyzna odszedł, kobieta skupiła swoją uwagę na grupie.
- Jestem Sofia, tutejsza bibliotekarka i strażnik wiedzy znajdującej się w tym pomieszczeniu. Mogliście już o tym usłyszeć, ale powtórzę: Z pewnych powodów wprowadziliśmy rygor w dostępie do wiedzy. Jeżeli uznam że wiedza wam potrzebna przekracza ten zakaz, nie będziecie mogli skorzystać z dostępnych materiałów. Nie mniej na większość pytań jestem w stanie udzielić wam odpowiedzi.
“Ona wydaje się taka sztuczna” - oznajmił głos wewnątrz Victora.
Yoshiko mogła natomiast zaobserwować dość dziwny obraz, jakby łańcucha przypiętego do pleców kobiety i znikającego w czarnym otworze unoszącym się w przestrzeni.
Dziewczyna uniosła spojrzenie, przyglądając się zjawisku. Obejrzała się za siebie, by ponownie dostrzec czarną plamę, która podążała za nią od kilku dni. Obiekt zdawał się być trochę większy, nie łudziła się jednak że ktoś poza nią to widzi.
-Chciałabym dowiedzieć się czegoś na temat duchów i innych bytów niematerialnych, które znajdują się w tym świecie.
- Istoty Spiritium. Dobrze się składa bo właśnie większość ksiąg o tym traktujących mam na biurku.
Podeszła do lady i zaczęła przebierać wśród nich.
- Istoty Spiriutium dzielą się na 2 kategorie: Phantasmy i Dusze. - mówiąc to wyciągnęła 4 księgi. - Wróżki i Lunere, Bóstwa, Elementare, Ifryty i Dżiny. Ta księga opowiada o widmach. To rasa z pogranicza duchów i demonium. - Znów zagłębiła się w stos - Do dusz zaliczamy także te wędrowne zwane Souls of Weapon. Niestety to coś co przybyło niż coś co istniało. Dlatego ten dział opisuje wiele raportów i spisanych opowieści. - Wyciągnęła 3 pliki po ok. 400 stron każdy odręcznie napisanych raportów. - Do tego dorzucimy tą księgę. - opasłe tomiszcze o fioletowej skórzanej oprawie delikatnie świeciło, a może tylko w oczach studentki - Grimuar Szamanów. Nie opisuje de facto istot a raczej tych którzy mają z nimi kontakt. Jeszcze jest jeszcze sporo raportów i ksiąg opisujących już konkretne istoty, ale to dopiero gdyby któreś z nich konkretnie cię interesowało.
Dziewczyna nieświadomie zbliżyła się do stołu, wyciągając dłoń w stronę fioletowe księgi. Dopiero dotykając skórzanej oprawy, zdała sobie sprawę z tego co robi.
- Zacznę od tego- stwierdziła, zdziwiona własnym zachowaniem.

Victor dokładnie przyjrzał się kobiecie. Skoro nawet głos się zainteresował to z pewnością coś jest z nią nie tak. Mężczyzna zamierzał działać ostrożniej niż zwykle. Jego celem było zdobycie wiedzy o demonach, lecz nie zamierzał pytać o nią wprost. Chciał uniknąć niepotrzebnego zainteresowania.
-Interesuje mnie historia tego kraju - skłamał - Chciałbym zobaczyć kilka traktatów historycznych.
Montgomery liczył, że bibliotekarka poprowadzi go do działu historycznego, a on po drodze zlokalizuje księgi, których naprawdę potrzebuje.
-Zbieracie może rękopisy ? - zagadnął przy okazji
- Zaraz wrócę - oznajmiła do reszty i zaprowadziła Montgomerego w stronę jednego ze stołów. - Jak najbardziej. Większość tego co tu widzisz to dokumenty pisane odręcznie lub za pomocą magii. Ale to nie tak że zbieramy wszelkie dokumenty. Księgowość i tym podobne zapiski pozostają w ramach danych organizacji. Zbieramy za to pewne informacje twórcze, patentowe, produkcyjne i raporty od straży miejskiej. Można by rzec wszystko co niesie ze sobą wartość informacyjną. Mamy też dział opowieści, wierszy i ballad, ale mieści się on raczej poza biblioteką. - Będąc już przy stoliku zaczęła wskazywać palcem na wybrane regały z których wybrane ksiegi wylatywały i lądowały na blacie. - Historia tego świata jest dość skomplikowana i ciągle przyrostowa. W ramach Kontynentu te księgi opisują największe wydarzenia. Jakby to nie wystarczyło poszukam raportów i spisów wydarzeń z tego kraju lub którejś z kolonii. Proszę też nie wałęsać się po bibliotece. Są w niej pułapki iluzje i magiczne tasowanie zawartości.
“I cały twój genialny plan na nic. Co teraz robimy ?” - zapytał głos szyderczo.
Informacja o magicznych zabezpieczeniach niezbyt zaskoczyła mężczyznę, lecz zdecydowanie zachęciła go do skorzystania z mniej ryzykownych metod.
-Co miałeś na myśli mówiąc, że jest sztuczna ? - zapytał cicho
“Nie powiem”
-Czyli nie wiesz ?
“Domyśl się”
Montgomery westchnął zirytowany. Pozostało mu już tylko zagrać w otwarte karty. Szybkim krokiem podszedł do odchodzącej Sofii i zatrzymał ją chwytając za dłoń.
- Rzadko to robię, ale teraz będę szczery - zaczął - Nie chodziło mi wcale o naukę historii, a możliwość rozmowy na osobności. Tak naprawdę interesują mnie księgi traktujące o demonologii. Z oczywistych względów nie lubię się tym chwalić. Pozwoliłaby, by mi panienka na nie zerknąć ?
- W jakim celu ich potrzebujesz? - zapytała nieco podejrzliwie - To może być trudne. Ostatnio zdarzył nam się drobny wypadek z jedną taką księgą, więc musimy być w ich kwestii ostrożni.
-Załóżmy, że muszę oddzielić demona od duszy - odpowiedział - Mogę liczyć na panienki dyskrecję ?
“Nawet nie myśl, że pójdzie ci łatwo. Ja nie tworzę byle jakich paktów” - mruknął demon -”Chociaż siedząc, w tym ciele zaczynam tego żałować”
- Ou... To może nie być takie łatwe. Jeżeli jest w tej bibliotece taka księga to zapewne z zbiorze zakazanych. I nic z tym nie mogę zrobić bez pozwolenia królewny i co najmniej obecności 2 białych rycerzy. Przykro mi. - Odparła pochylając się - Jeśli ktoś mógłby coś o tym wiedzieć z doświadczenia... Erven Sharsth. - wyszeptała - Nic na to nie poradzimy. - Dodała na głos.
“Heh. Masz szczęście. Widać nie tylko ty masz coś za uszami” - mruknął damon - “Może jej ciało byłoby przyjemniejsze. Widziałeś czym oddycha...”
Przez moment mogłoby się wydawać że bibliotekarka uraczyła demona groźnym spojrzeniem, nic na to nie wskazywało, więc pewnie było to przywidzenie. Albo, jak to się zwie, kobieca intuicja.
- Erven Sharst - powtórzył mężczyzna - Rozumiem. Dziękuję za pomoc i nalegam, by zapomniała panienka o tej rozmowie. Są ludzie, którzy nie zawahałby się przed niczym, żeby tylko zdobyć taką informację.

Dzięki wizycie w Świątyni Wiedzy, większość posiadanych przez Montgomerego pytań, zniknęła. Oczywiście, w niczym mu to nie pomagało. Teraz zamiast pytań miał ogromną ilość pracy, która zajmie mu najbliższe tygodnie. Pozostała także jeszcze jedna nurtująca go sprawa...
- Tak z czystej ciekawości - zagadnął Sofię podczas drogi powrotnej - Co panienka ukrywa ?
- A secret make a woman, woman. - mrugnęła, nagradzając rozmówcę uśmiechem.
- I understand. Musiałem zapytać. Takie zboczenie zawodowe - westchnął - Cóż, to chyba wszystko. Żegnam.
“I also know english”
Mężczyzna ruszył w kierunku wyjścia, lecz po wykonaniu kilku kroków zatrzymał się.
- Aha. Jeszcze jedno. W końcu odkryję panienki sekret.

Pod nieobecność bibliotekarki Artegor zaczął się niecierpliwić. Gdy wróciła już nie mógł się doczekać by zadać swoje pytania. Nie czekając aż ktoś się odezwie powiedział - Mnie z kolei interesuje Czerwony Flux, najlepiej od razu z “instrukcją obsługi” albo inny sposób na opuszczenie tego świata, co sprowadza się zapewne do bramy i kluczy.
- Czerwony flux. Flux. Nazwa brzmi obco. Mogę przeszukać raporty, ale jeśli nazwa nie wystąpiła, to muszę wiedzieć na co zwracać uwagę. Wiesz.- podparła biodro - Pewność sposobu opuszczenia tego świata powinna być czymś poparta. Jestem sceptycznie nastawiona do tych całych kluczy i strażników, choć de facto ich istnienie zostało potwierdzone. Ale czy faktycznie mają coś wspólnego z bramą? Póki co to jedyna “znana” metoda. Choć... ciekawi mnie co o tym sądzą pod Barierą Gromu, Uveworld lub Avgadro. Zarówno tam jak i oni, mogliby wiedzieć coś więcej o tym świecie. Z informacji od ręki... zapewne już się tego nasłuchałeś.... Zebrać klucze, przetransportować do bramy i liczyć, że bajka jest prawdziwa.
-Flux, to tak w skrócie rodzaj pewnej energii pochodzącej z mojego świata.- Artegor nie miał zamiaru mówić że jej użycie było ogólnie zakazane, po pierwsze w niczym by mu to nie pomogło, po drugie w tym wymiarze wydawało się to nie mieć żadnego znaczenia. -Istnieją różne rodzaje fluxa, głównie zależy to od planety. W Użyciu wygląda to mniej więcej tak- powiedział po czym użył Oddechu i otoczyła go niebieska poświata przypominająca nieco płomień, a trochę niecodzienne zjawiska zachodzące na niebie. Poświata nie była do końca materialna ale też nie była to iluzja. -To dla przykładu jest oddech, natomiast czerwony flux jest bardziej tajemniczy. Właściwie do niedawna uważałem jego istnienie za bajkę.- Wypowiadając te słowa cały czas był pod wpływem oddechu i miał wrażenie że wszyscy się mu przyglądają, choć mogło to być jedynie wrażenie spowodowane tym, że nie było to legalne użycie fluxa. Artegor przestał używać oddechu i dokończył -Jestem prawie pewny że ten czerwony flux przeniósł mnie do tego wymiaru i być może to tylko złudna nadzieja, ale mam przeczucie że trafił tu razem ze mną.
- Z tego co mi wiadomo... pewne rzeczy z innych światów nie zachowują swej formy. Trzeba więc założyć, że: czerwony flux może nie być podobny do tego co pokazałeś, powinien zachować te same właściwości jakie miał wcześniej i może nie być wyjściem którego szukasz. Nikomu nie udało się jeszcze przekroczyć granic tego świata w drugą stronę - ku wyjściu. Niezależnie jednak jak teraz działa... może być dla ciebie użyteczny i może naprowadzić cię na ślad odpowiedzi. Jeżeli jesteś pierwszym “egzemplarzem” w tym świecie, to będę miała oko na raportach z tego świata. Pierwszy egzemplarz zawsze jest pionierem nowych udziwnień w tym świecie. Podsumowując, nic mi o tym nie wiadomo, poza tym, że twoja prezentacja wskazuje trochę na aurę lub moc powłokową, nie mniej miej oczy szeroko otwarte bo owa moc może isnieć w formie samoistniej w nieznanej formei.
- Dziękuję za informacje, co prawda nie tego się spodziewałem ale to zawsze coś.- Powiedział dosyć przygnębionym głosem. Skłonił się lekko i odszedł. Po drodze spojrzał na Yoshiko, która nadal siedziała z nosem w książkach. Nie chciał jej przeszkadzać, więc po prostu opuścił bibliotekę.

Siedząca nieopodal Yoshiko oderwała wzrok od tomiszcza. Energia która otaczała mężczyznę wydawała się dziwnie znajoma, nie mogła sobie jednak przypomnieć gdzie ja widziała. Nie chcąc być nazbyt wścibska, wróciła do lektury, co jakiś czas tylko zerkając na pozostałych.
Fioletowa księga opisywała istoty które są w stanie widzieć duchy, rozmawiać z nimi a co najważniejsze przeprowadzać coś co nosi miano “szamanizmu”. O dziwo! Rytuał nie przypomina niczego z pogranicza Voodoo. Jest raczej motywem istniejącym w wielu mangach, gdzie dusza ma własną formę chociażby słodkich lolitek. Wnioskując z głębszego opisu najbliżej temu był by Shaman King lub Bleach. Doświadczony szaman może posiadać nawet do 5 duchów supportujących. Niestety duchy same w sobie nie są w stanie pomóc. Nie chwila... Użyczają swoich mocy kontrahentowi przybierając różne formy. W księdze zawarto opis 4 podstawowych. Broń - gdzie pierwszy stopień przypomina ten z pierwszej mangi a drugi z bleacha. Moc zapewne pozwalająca wykorzystać zdolności ducha. Uwolnienie, wskazywałoby więc na materializację duszy jako rzeczywistego sojusznika. Opętanie, zapewne użytkownik otrzymuje zdolności ducha, albo coś więcej. W księdze bardzo często używa się pojęcia “naczynie”, które najwidoczniej jest fizycznym pojemnikiem na dusze. Zawartość księgi, treść i opisy przemawiały do młodej studentki. Mimo iż mowa w tym była o czymś uduchowionym w jej świecie, tutaj miało to fizyczną formę. I wiele, wiele wskazywało, że Yoshiko jest szamanem. Intrygujący był także wstęp do księgi: “W przeciwieństwie do Ki reprezentującego życie fizyczne, Szamanizm odwołuje się do życia istnienia. Wkraczając na płaszczyznę Animata dusza oddziaływuje takżę na zasób mocy jej faktyczną moc.”
Można więc założyć, że moc duchowa poza “mocą” w obrazie wielu anime, ma także swoją pasywne oddziaływanie na przeciwnika.
Zaraz.... czy Sigma nie wspominał czasem że w tym świecie jest duszą? Wygląda bardziej na robota?
Dziewczyna sięgnęła po telefon i zrobiła zdjęcia najważniejszych fragmentów. Księga wyjaśniła większość z dziwnych rzeczy, które przydarzyły się jej od trafienia do tego świata. Wciąż nie wiedziała natomiast jednego. Obróciła się na krześle i spojrzała na ciemną plamę, wisząca w powietrzu. Od momentu gdy zaczęła ją dostrzegać, kilka dni po przebudzeniu pod Lofar, obecność nie odstępowała jej na krok. Jeśli również była duchem, co tłumaczyło by wiele rzeczy, nie przypominała sylwetki ludzkiej jak sugeruje księga.
-Czym jesteś? -zapytała retoryczne, wyciągając dłoń w stronę obłoku. Ta oczywiście przeniknęła przez anomalie, czemu towarzyszył nieprzyjemny chłód. Przypomniała jej się czarną kula przy sercu Otta. Choć forma, a szczególnie rozmiar były inne, postanowiła uważać na mężczyznę.
Westchnęła ciężko, znów wbijać wzrok w księgę. Postacie i zagadnienia wyjęte z jej świata były zbyt powszechne by mogły być przypadkiem. Raz jeszcze pomyślała o “Królu szamanów” grach wideo i innych. Gdyby wykorzystać tą wiedzę w praktyce? Cóż miała do stracenia, poza robieniem z siebie idiotki.
Nim dziewczę wzięła do ręki księgi opisujące “podstawowe” istoty duchowe tego świata, zatrzymała się na stosie raportów. Souls of Weapon. Dusze broni. Niektóre zapiski były po prostu nabazgrane, inne skrzętnie opisywały postacie które w sumie niewiele różniły się od ludzi czy dzieci. Jedyną wspólną cechą którą posiadały była zmiana formy. Widocznie jakaś opcja przejściowa między duchowymi kontraktorami szamańskimi, a normalnymi istotami. Trochę podobne do duchowych broni z Soul Eater. Ciekawe czy szaman miałby z nimi jakąś wspólną więź powiązania.
Gdy ledwie zdążyła dotrzeć do ciekawszych fragmentów, zauważyła że pozostali jeden po drugim opuszczają budynek. Z cichą prychnęła, oddała książki i podziękowawszy za pomoc ruszyła w ich ślady.


Po opuszczeniu świątyni, Victor oparł się o ścianę budynku. Obserwując ruch na ulicy, rozmyślał nad swoim następnym posunięciem. Najchętniej udałby się do biblioteki zbierającej powieści i ballady, ale najpierw… Poczekał na Artegora. Co prawda przez ostatnie dni niezbyt przywiązał się do chłopaka, ale im więcej pracy zostawi się komuś innemu, tym lepiej, prawda ?
- Wygląda na to, że mamy wspólny cel - powiedział, nie odrywając wzroku od ulicy - Obaj szukamy zarówno Mędrczyni Wiedzy, jak i Ervena Shrestha. Jeśli tylko się czegoś dowiesz, to nie omieszkaj mnie poinformować.
Kiedy Artegor wychodził na zewnątrz nie spodziewał się spotkać mężczyzny z którym podróżował. Tym bardziej nie spodziewał się że ten tajemniczy jegomość do niego zagada. - No, rzeczywiście wygląda na to że mamy wspólny cel- powiedział również patrząc w kierunku ulicy. -Może po prostu udamy się tam razem?- Zapytał obracając się w jego stronę. - Tak w ogóle jeśli mnie pamięć nie myli, co w sumie zdziwiło by mnie najmniej biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia ,chyba nie zostaliśmy sobie odpowiednio przedstawieni.- Powiedział wyciągając rękę w kierunku mężczyzny. - Nazywam się Artegor Valerius.
- Otto Him - przedstawił się, ignorując wyciągniętą dłoń - Zbieraniem informacji zajmij się na własną rękę. Samemu będzie ci łatwiej. Ja niezbyt dogaduję się z ludźmi.
“Nie tylko z ludźmi” - dodał głos.
- Spotkamy się wieczorem w gospodzie, w której Yoshiko zostawiła konia - kontynuował - Pasuje ? Ja mam jeszcze coś do załatwienia.
- Pomogę wam- zaproponowała dziewczyna, wyłaniają się z ciemności świątyni- sama chciałabym spotkać tego Ervena.
Na słowa dziewczyny “Otto” tylko skinął głową, a następnie zniecierpliwiony ruszył w swoją stronę.


Artegor
- Też masz jakieś sprawy do załatwienia przed wieczorem?- Zapytał Yoshiko, po czym wyjął spod płaszcza pistolet, zaczął go oglądać i pogrążył się w myślach. “Teraz pozostaje pytanie jak działa to cholerstwo, przecież tu nawet nie ma magazynka.”
- Chwilowo nie, muszę tylko znaleźć Sigmę. Mam nadzieję że nie planujesz napadu?- zażartowała dziewczyna zerkając na broń.
-Co? Nie, no chyba że dzięki temu wrócę do domu.- Artegor starał się żeby zabrzmiało to beztrosko, ale nie było mu do śmiechu. - Chciałbym znaleźć jakieś miejsce gdzie mógłbym przetestować to cacko nie zwracając specjalnie na siebie uwagi.
-Może za murami?- zaproponowała dziewczyna- sama też chciałabym coś sprawdzić, więc poszłabym tam z Tobą.
- Brzmi nieźle - powiedział Artegor odrywając wzrok od pistoletu. - Chodźmy więc, albo spotkajmy się na miejscu gdy znajdziesz Sigmę

Gdy dotarł na miejsce wyjął broń i wycelował w jakieś drzewo próbując rozgryźć jak ten pistolet działa.
Strzelanie z tego pistoletu nie stanowiło sztuki samej w sobie. Od co! Wyceluj i pociągnij za spust. Pytaniem była cała konstrukcja broni. Brak magazynka, uniemożliwiał uzupełnianie amunicji, a konstrukcja nie wskazywała nawet by pociski były przeładowywane. Czyżby jakieś mechanizmy opracowywane z nieznaną ideą. Nie trzeba było być geniuszem, że jedyna opcja wskazywała na Flux. Gdyby Artegor znał ten świat pewnie nie wpadłby na to tak szybko, ale w ramach jego wiedzy tylko to stanowiło jakąkolwiek poszlakę.
Broń napędzana Fluxem. Ciekawe czy w tym świecie coś podobnego ma miejsce. Jeśli tak, to w jaki sposób?
- Może trzeba ją naładować - oznajmił Sigma podchodząc bliżej. - Patrz.
Wycelował ręką w stronę odległego kamienia. Przez chwilę dało się zobaczyć czerwone światło gromadzące się w ręce stalowego. Potem nastąpił wystrzał małego lasera, który... chybił celu.
- Ach... miałem nadzieję...
-Trafić?- Powiedział Artegor z nutką drwiny w głosie. -Tak czy inaczej zrobiło to na mnie wrażenie.- dodał starając się być uprzejmy, choć w sumie nie mijało się to z prawdą. -Wracając jednak do ładowania, nie wiem jak to działa w tym świecie, ale nie ma tutaj żadnego rodzaju akumulatora ani innego znanego mi rodzaju zasilania. Pozostaje więc flux, co w sumie nie jest jakimś wielkim zaskoczeniem zważywszy na miejsce gdzie go znalazłem.
- Więc pozostaje ten cały Flux tam wsadzić, czy cokolwiek tam trzeba z nim zrobić. Spróbuj powoli i ostrożnie. W przypadku mojego lasera, mógłby on nie wytrzymać zbyt dużej jednostki mocy. Zamiast strzelić zrobiłby bum. Ręka wciąż może mi się przydać. - rzekł pogodnie.
-Ręka rzeczywiście może być przydatna.- powiedział, po czym po chwili namysłu dodał -Pozostaje więc ten cały flux spróbować tam wsadzić jak to raczyłeś ująć.- Gdy skończył mówić obrócił się z powrotem w stronę drzewa, użył Oddechu i wycelował. “To nie może być takie trudne, zwłaszcza że Oddech można przekazywać. Spróbuję w ten sam sposób.” pomyślał po czym spróbował wysłać energię do pistoletu.
Pistolet wystrzelił od razu, pochłaniając znaczny zasób mocy. Energia uległa jednak rozproszeniu na odleglosci kilkunastu metrów.
-Hmm, to tyle? Może spróbuję jeszcze raz- Powiedział po czym wystrzelił po raz kolejny.
Kolejny strzał był już bardziej skupiony lecz nie wyrządził większej szkody celowi. Zostawił na nim coś co można było nazwać oparzeniem. Na czole Artegora pojawiły się krople potu.
-Jak to mówią, do trzech razy sztuka- powiedział i wystrzelił raz jeszcze.


Siedząca nieopodal Yoshiko przyglądał się rozmawiającym. Rozmyślała naprzemiennie o świecie z którego pochodzi Artegor, a który z pewnością kojarzyła. Co chwilę wracała myślami do śledzącego ją bytu i tego co wyczytałam w księgach. Zauważyła że czarna “chmura” stała się bardziej aktywna od wydarzeń w jaskini. Pamiętała postać która jej się wtedy objawiła, choć z trudem mogła określić jej kształt. Leniwym spojrzeniem śledziła byt.
-Czarny...Może nazwę Cię Kuro..?- rozważała na głos, wstając.
Chmura zatrzymała się w powietrzu, tuż przed dziewczyna. Zafalowała, rosnąc i zwijając się na oczach dziewczyny. Yoshiko cofnęła się odruchowo, nie mając pojęcia co właśnie się dzieje. Przestraszyła się gdy chmura wydłużyła się i rozdzieliła, tworząc kończyny a w końcu całą sylwetkę.

-S.sigma? Widzisz to?- Zawołała starając się by nie brzmieć na przestraszona.
Robot odwrócił się i rozejrzał po okolicy.
- Co, widzę? - zapytał przekrzywiając głowę. Spojrzał w niebo czy aby nie chodziło o pogodę.
Dziewczyna ponownie spojrzała na istotę. Więc wciąż tylko ona ją widziała. Przyglądając się Kuro przeszedł ja dreszcz. Źle czuła się w jego obecności.
- Nie, już nic, przywidziało mi się- stwierdziła odchodząc szybkim krokiem od istoty. Chciała spróbować “kontroli ducha”, ale wizja zbliżania się do bytu przepełniona ja strachem.
-Sigma? Jeśli dobrze pamiętam w tym świecie jesteś dusza? Czy mogłabym coś spróbować?
- Tak powiadają. Nie czuję się jakoś inaczej z tą wiedzą. W porządku, nie widzę przeszkód. Co chcesz zrobić? Uprzedzę tylko że tej zbroi nie da się zdjąć. - rzekł dumnie stukając w pierś.
Artegor słysząc rozmowę na chwilę opuścił broń, obrócił się w stronę towarzyszy i spytał -Co tam kombinujecie? Mam się oddalić jeszcze bardziej?-
-Nie bardzo wiem czego sie spodziewac. Nigdy tego nie robilam, wiec rownie dobrze moze sie nie udac- odpowiedziała dziewczyna, kładąc dłoń na napierśniku Sigmy. Odetchnęła głęboko starając się oczyścić myśli. Nie do końca wiedząc co ma robic, skupiła się na wspomnieniu sceny która zamierzała powtórzyć.
-Sigma. Forma ducha- zaczęła zamykając oczy.
Nic się nie stało. Brak jakichś bajeranckich efektów, odrobinę cięższy oddech, zapewne ze zmęczenia. Ale nic, kompletnie nic się nie stało. Dziwne uczucie podpowiadało jednak, że jednak jakaś reakcja zaszła. Coś niewidocznego. No może poza jedną drobnostką. Sigma przestał się ruszać.
-Sigma? Hej, Sigma- zawołało dziewczę niepewnie, szturchając towarzysza.
- Jak mówiłem. Tej zbroi nie da się zdjąć. - odparł po dłuższej chwili, jakby nie zdając sobie sprawy że coś miało miejsce. - Gdybym tylko wiedział, dlaczego jestem duchem? Albo co dokładnie się z tym wiąże może mielibyśmy punkt zaczepienia. W moim osobistym odczuciu bliżej mi do robota. A przynajmniej z wyglądu powinno się tak uważać.
-Nie martw się, dowiemy się co i jak- odparł Yoshiko, odwracając się do Artegora- z mojej strony to chyba wszystko. Wracamy?
-Myślę że tak, raczej nie uporam się z tym sprzętem tak od razu- powiedział chowając broń.




Viktor, biblioteka poetów
Po zakończonej rozmowie Victor, pytając przechodniów o drogę, wyruszył w kierunku biblioteki zbierającej powieści i poezję.
Budynek mieścił się niedaleko ratusza. Wyglądał niezbyt okazale. Mały szeroki i cichy. Jednak przed wejściem stało kilka ławek na których żywą debatę prowadzili bardowie i śpiewacy. Słychać było brzdąkania lutni, kłótnie i inne rozmowy o tematyce poezji.




- Chyba tu nie pasujemy, co ? - zapytał Victor, przyglądając się nazbyt żywiołowym poetom.
“Mają gustowne kapelusze. Powinieneś sobie taki sprawić.” - zasugerował głos
- Wolałbym umrzeć, niż pokazać się, w czymś tak idiotycznym - odrzekł, po czym podszedł do zakapturzonego mężczyzny. Skoro już tu był, to mógł zasięgnąć paru informacji. A człowiek w kapturze wydawał się być najbardziej rzeczowy.
- Ładna pogoda - przywitał się, siadając obok.
Wyrażenie “Ładna pogoda” było o tyle wygodne, że pozwalało zawiązać rozmowę z nieznajomym w niemal każdym świecie i o każdym czasie.
- Nie widzę instrumentu - powiedział po chwili - W takim razie poeta, czy też zwykły miłośnik sztuki ?
- Ni jedno, ni drugie. - Odparł mężczyzna, nie uraczając Victora nawet jednym spojrzeniem spod kaptura - Po prostu słucham. - Dodał, jakby takie wyjaśnienie miało rozwiązać całą rozmowę.
Wyglądem wyróżniał się z otoczenia, ale jakimś cudem nikt nie zwracał na niego większej uwagi.
- A więc nie masz ochoty na poufałości ? - zapytał retorycznie - To dobrze, bo ja też nie. Daruję sobie subtelności i zapytam wprost - wiesz gdzie mogę znaleźć Ervena Sharsta lub Mędrczynie Wiedzy ?
- Po co ich szukasz?
- Żądasz konkretów, choć sam ich nie oferujesz - stwierdził z kpiną - Może muszę im coś dostarczyć. Może mam na nich zlecenie zabójstwa - uśmiechnął się złowrogo - Kto wie ?
Zrobił krótką pauzę.
- A tak naprawdę, chcę zadać im kilka pytań, na które być może znają odpowiedź.
- To ty pytasz i szukasz... nie ja. - odparł z drwiną - Informacje kosztują. Uprzedzę, że mędrczyni podróżuje, informacje nie są pewne nawet gdy je dostaniesz.
- A ile warte są dla ciebie te informacje ? - zapytał - Jesteś w stanie określić kierunek jej podróży ?
- Nie sposób określić celu jej wędrówki póki się jej o to nie zapyta. Jestem jednak w stanie się dowiedzieć w którym z miast przebywa lub przebywała. W kwestii pana Ervena jest prościej, jednak bez zgody przełożonego będę miał nieprzyjemności. Możesz jednak liczyć, że jeśli wiedzę ci tą przekaże, to i pan Erven się o tym dowie.
- Erven się dowie ? To wiele ułatwia. A byłbyś w stanie zorganizować mi z nim spotkanie ? - kontynuował ciąg pytań mężczyzna - No i najważniejsza sprawa. Ile to mnie będzie kosztować ?
- My nie mamy w tym interesu więc wszystko zależy od samego pana Ervena. Chyba że mistrz zgodzi się coś zorganizować za dodatkową opłatą. Same informacje 2-10 srebra, spotkanie może sięgnąć nawet kilkudziesięciu srebra.
- Gdybym zdecydował się zapłacić to gdzie powinienem cię szukać ?
- Gdy będziesz gotowy szukaj kogoś przy gołębniku. Ktokolwiek przyjdzie, powiedz mu w jakiej sprawie jesteś. Wieść na pewno trafi do właściwej osoby.



***
We wnętrzu budynku znajdowały się szeregi regałów z książkami i tablic usianych różnymi odręcznymi kartami.
Za kontuarem zasiadał białowłosy mężczyzna w okularach uważnie czytający jakieś tomiszcze. Książka była wielka na pół blatu.

“Chyba żaden bibliotekarz w tym świecie nie jest normalny” - mruknął zadowolony demon
Jednak nie bibliotekarz przykuł uwagę Viktora, a... czarno-biała gazeta leżąca obok niego na blacie.
- W tym świecie nikt nie jest normalny - cicho poprawił towarzysza Montgomery - Nawet my.

Wyrażenie “widzieć świat w czarno-białych barwach” oznacza postrzegać świat w uproszczony i często błędy sposób. Tak właśnie drukowane gazety przedstawiają świat - prosto i błędnie. Niejednokrotnie można na ich kartach spotkać nieprawdziwe informacje. “Jutro będzie ciepło”, choć w rzeczywistości będzie lało. “Znana psycholożka zaginęła”, choć tak naprawdę została wysłana do innego świata. “Victor Montgomery nie żyje”, choć jest to tylko pobożnym życzeniem kilku ludzi. Gazety niejednokrotnie przekazywały fałszywe wiadomości. To pierwszy z powodów, dla których Montgomery nie czytywał gazet. Drugim był fakt, że w jego świecie wszystkie redakcje należały do jednego człowieka - szefa, tych, którzy ścigali Victora.
- Mogę ? - zapytał, wskazując na pismo i nie czekając na odpowiedź zaczął przeglądać nagłówki.
“Nie uważasz, że to lekka paranoja ? To niemożliwe, by twój wróg zdominował rynek dziennikarski innego świata”
Montgomery przewrócił następną stronę.
“Hej, słyszysz mnie ?”
Nagłówki były zgoła losowe:
“Idę Sierpniową przetłumaczono już na 15 różnych języków, w tym i elficki.”
“Po długich poszukiwaniach, nie udało się odnaleźć zaginionej pani Doktor...”
“Ciebie i twoją rodzinę, zadbamy o waszą przyszłość” - reklamówka biura ubezpieczeń.
“Viktor’la Enfuente Corra, niezwykły preparat na porost włosów. ”
“Otwarcie bram nieznanego świata” - Tytuł nowej powieści, autorstwa Jr. Reuel T.
“I nareszcie, puchar trafia do Czerwonych Żurawi z Queens” - Reportaż z mistrzostw rzutek.
“Bezwzględnie, zakazuje się opuszczenia domostw. Huragan Karita, dotarł do wybrzeży Nibylandii.”
Jak można było się spodziewać artykuły nie przejawiały jakiejkolwiek wartości merytorycznej. Victor pobieżnie przeczytał wiadomość o poszukiwaniach pani doktor, choć nie spodziewał się, że dziennikarze wpadli na jakikolwiek trop. Skoro nawet on nie wiedział, gdzie jest Orissa, to nikt nie mógł wiedzieć.
“Nie za szybko wysuwasz wnioski ? Codziennie znikają co najmniej dwie panie doktor. Skąd pewność, że to o niej ?”
I faktycznie… ogłoszenie tyczyło się całkiem nieznanej Viktorowi kobiety.
“Mówiłem” - powiedział głos z nieukrywanym tryumfem.
Uwagę Montgomerego przykuła także reklama płynu na porost włosów. Co prawda, problemów z włosami nie miał, ale użycie jego imienia w nazwie preparatu, skutecznie wzbudziło w nim zainteresowanie. Mógł to być zwykły przypadek… ale wiadomym jest, że zwykłe przypadki nie istnieją.
Niestety nie zawierała ona żadnych kluczowych informacji. Za to często skrócano nazwę preparatu do “Viktorek”.
- Viktorek ? - mruknął - Co za tandetna nazwa.
“Tandetna nazwa, od tandetnego imienia. Ha! Dopisz to do książki”
- Jesteś po prostu zazdrosny, bo nikt nie jest w stanie zapamiętać twojego imienia - wyszeptał.


- Proszę - oznajmił bibliotekarz po fakcie - Tylko jej nie zabierz, sam jestem ciekaw cóż to za twór.
- Nazywa się to gazetą - wyjaśnił krótko - Skąd ją masz ? Wydaje się… interesująca.
Wyrażenie “wydaje się interesująca” oznacza, w tym przypadku, że sprawia wrażenie dziwnej i nadającej się jedynie do wyrzucenia.
- Jeden z przybyszów przyniósł z czarnego portalu. Chciał wyceny, ostatecznie sprzedał za kilka pirytów. - wyjaśnił spoglądając na obiekt - Nie wszystko w tym świecie jest zyskowne. Przeczytam i zdecyduję co z tym zrobić.
- To nic wartego uwagi - stwierdził odkładając przedmiot - No ale, nie po to tu przyszedłem. Słyszałem, że zbieracie tu dzieła literackie, a ja mam przy sobie całkiem interesujący rękopis.
Mówiąc to postawił na blacie dzieło swojego życia - 69 stron formatu A4; na każdej dokładnie 97 znaków umieszczonych w czterech akapitach, wszystko napisane czcionką Times New Roman. Na pierwszej stronie widniał tytuł - “Granica czarnego humoru”. Trochę niżej inicjały autora “D.K”, choć w rzeczywistości były to całkowicie losowo dobrane litery. Kolejna strona skrywała dedykacje - “Dla Anastazji”.
“Dzieło” to powstało, dzięki współpracy Montgomerego i jego wewnętrznego towarzysza, który przyczynił się do powstania całkiem interesującego wątku romansowego.
- Chcesz go sprzedać? - zapytał bibliotekarz zerkając na książkę
- Owszem - odpowiedział - To kawał dobrej literatury. Zasługuje, by wpaść w ręce szerszej publiczności.
- Czyli chcesz to rozpowszechnić… Będą więc wymagane koszty wstępne. Zwiększyć ilość egzemplarzy, koszty transportu. Dopiero potem będzie można myśleć o zysku. - wyjaśnił ogólnikowo - Na oko, będzie to 1 złota moneta, a dokładniej kilkadziesiąt srebrnych.
- No tak, zapomniałem, że sam talent to za mało - odrzekł, a na jego twarzy pojawiło się coś, co można by było nazwać lekkim uśmiechem, gdyby nie fakt, że Victor Montgomery nie uśmiechał się nigdy - Niedługo dostarczę tę kwotę, ale rękopis zostawię tutaj. Chciałbym wypożyczyć jakąś powieść awanturniczą, a on posłuży jako, cóż, zabezpieczenie finansowe. Może tak być ?
Po dłuższej chwili wpatrywania się w rozmówcę, bibliotekarz przytaknął. Widocznie dłużej się nad czymś zastanawiał.
- Nie widzę problemu. Może być “ballada straceńczego woja”, lub “zapiski z kompani pijackiej”? - zapytał podchodząc do jednego z regałów.
- Te “Zapiski” brzmią interesująco - odrzekł.
Montgomery szybko przekartkował otrzymaną książkę i nie odrywając wzroku od jej treści zapytał:
- Znacie może bibliotekarkę Sofię ze Świątyni Wiedzy ? - wypowiadając słowa udawał lekkie zdenerwowanie, jakby mówił o sprawie bardzo dla niego osobistej.
- Stażowo jest ode mnie starsza, ale w kwestii obecności tutaj bardzo młoda. Bodajże przybyła do świata jak ja wyruszałem z Selvan. Czyli... zakładając... mrrrrr... Jakieś 2 miesiące. Niestety kojarzę ją tylko ze słyszenia. Niektórzy adepci zaglądają tutaj, ona jednak nigdy się tu nie stawiła
- Rozumiem. To wszystko - powiedział powracając do normalnego tonu. Początkowo chciał udawać zakochanego w bibliotekarce adoratora, ale skoro jego rozmówca nie wiedział o niej niczego ciekawego, to kontynuowanie podstępu nie miało większego sensu.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 09-05-2018, 18:26   #105
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Interludium
Gdy tylko Viktor opuścił bibliotekę...
- Ciekawy z niego przypadek. - rzekł bibliotekarz.
- A z nas to nie? - zapytał sam siebie - Mało kto jest posiadającym.
- Nie znam też wielu osób z rozdwojeniem jaźni. - Mruknął cięższym tonem.
- Jesteśmy wyjątkowi. Ale nie dlatego jest tak ciekawy.
- Myślisz, że nas przejrzał? Ciało nie powinno jeszcze zalatywać, ale najlepiej będzie się ulotnić. Mieliśmy szczęście, że nie zawitał nikt znajomy właściciela.
- Z tymi książkami też mieliście szczęście. Gdyby bibliotekarz sam ich wcześniej nie przedstawił.
- To tylko zabawa. Popatrzcie. - wziął do ręki pióro i niezgrabnym ruchem maznął na gazecie linię. Odcinając tym samym, pierwsze wyrazy tytułów, na spisie treści. - Sam. ma. niejedno. na. głowie. - rzekł symbolicznie i uśmiechnął się nieznacznie.
- Tamten demont też nietutejszy. Nie wie jak wiele może zyskać z takiego układu.
- Ciebie też się pozbędziemy.
- Dobra, dobra. Czułości później. My tu gadu gadu, a czas ucieka. Po coś w końcu tu jesteśmy.
Mężczyzna odsunął tomiszcze nad którym ślęczał ujawniając rozrzucone pod nim kartki z obrazkami. Listy zleceń zawierające rysunki przeróżnych obiektów. Artefaktów.
- Łamacz wymiarów?
- Wątpię. Znają życie... nie pozwoli się stąd wydostać. Ale przyspieszy podróż w ramach tego świata.
- Kompas nieba?
- Wskazuje kierunek poszukiwanego celu.
- Nada się. Od czegoś trzeba zacząć.
- Ta laleczka voodo też brzmi obiecująco...


W drodze do gospody
- Tak się ostatnio zastanawiałem… co się stanie, gdy już odnajdziemy Anastazje ? - Montgomery zwrócił się do swojego towarzysza - Mam na myśli nasz pakt.
“Prawdopodobnie zostanie anulowany”
- Czyli niepotrzebnie szukam sposobu na nasze rozdzielenie ? - dopytywał dalej.
“Wiesz, że nie o wszystkim ci mówię ?”
- Zdaję sobie z tego sprawę.
“Więc jest jedna taka rzecz, którą przed tobą ukrywałem, a o której powinieneś wiedzieć. A mianowicie…”
- Tylko jedna ?
“Nie przerywaj. Chcę ci wreszcie wytłumaczyć jak działa nasza umowa. A więc… gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy chciałeś, abym spełnił jedno twoje życzenie, prawda ?”
- Stare, dobre czasy - prychnął Victor.
“Rzecz, w tym, że nawet ja nie mam mocy będącej w stanie zrobić coś takiego. Dlatego właśnie zaczerpnąłem energii z… pewnego źródła. Ale ani ja, ani ty nie bylibyśmy w stanie utrzymać tej mocy w ryzach.”
- I w tym miejscu wchodzi pakt.
“Dokładnie. Ty spełniłeś trzy warunki, ja wkroczyłem do twojego ciała, a moc stała się nam posłuszna. Pakt jest, tym co trzyma ją w ryzach…”
- Więc, gdy okaże się, że warunki zostały złamane, moc której używaliśmy…
“Wybuchnie nam w twarz. I prawdopodobnie zabije.”
- Do tej chwili robiłem wszystko, by odnaleźć Anastazje - zaśmiał się - A teraz muszę zrobić wszystko, by nie dopuścić do naszego spotkania ?
“Przykro mi”
- Przynajmniej nie będę się nudzić - odpowiedział, lecz w jego głosie nie było słychać nawet odrobiny entuzjazmu.
“O, ale dowiedziałem się czegoś ciekawego o naszej sytuacji”
- Czego ? - zapytał przewracając oczami - Że jest beznadziejna i z pewnością doprowadzi nas do śmierci ?
“To też. Taka forma. Znaczy ja w tobie. Określa się mianem “posiadającego” i ma kilka ciekawych ficzerów” - demon uśmiechnął się w duchu. A po plecach Viktora przeszedł dreszcz.
- Ciekawi mnie czy to ja posiadam ciebie, czy ty mnie - westchnął - Ale niech będzie, kontynuuj. Opowiedz, o tych całych ficzerach.”
“W swoim czasie Viktorze, sam się wszystkiego domyślisz...”
- Wiesz, że zawsze tak mówisz ? “Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie”. Robisz to tylko dlatego, że uważasz to z świetny dowcip, prawda ?
“Wręcz wyborny...”

Gospoda
Victor siedział w rogu wspólnej izby i w spokoju oczekiwał na posłańca z wiadomością od niedawno poznanego druida. Rozłożył się wygodnie pozwalając zmęczonym mięśniom na odpoczynek. Swoje oczy kierował ku dopiero nabytej książce, choć w rzeczywistości to nie on czytał, a jego demoniczny “zwierzak”. On sam tylko wodził wzrokiem po literach i rozmyślał nad swoją obecną sytuacją.
Od czasu opuszczenia biblioteki towarzyszyło mu nieustępliwe, niemożliwe do zdefiniowania poczucie zagrożenia. Ilekroć próbował…
“Przewiń stronę”
- Już, już - mruknął wykonując polecenie i kontynuując swoje bezowocne wywody.
“Faktycznie... chłam. O, ale to dobre. Może też się uchlaj w trupa. Ciekawe czy i ciebie ugości brodaty “przyjaciel”... Ale wpierw zamówmy ten tunelowy bulgot. Brzmi rzygami na długość ulicy.” - Pomimo ciągłych uwag zdawał się być zadowolony.
- Wolałbym nie. Pamiętasz co było gdy napiłem się ostatnim razem ?
“Nadal jesteś o to zły ? Przecież to był niewinny żart”
- Niewinny żart ? Ukradłeś moje ciało na tydzień i odwiedziłeś każdy przeklęty klub w Nowym Jorku. Po dwa razy.
“Po pierwsze: nie ukradłem, tylko pożyczyłem. Po drugie: gdyby nie ja, to byłby twój najnudniejszy sylwester w życiu.”
- Co nie zmienia faktu, że wolę pozostać abstynentem.
-Otto Him? - zapytał mężczyzna przesiadając się do stołu. Wskazując palcem na barmana.

Jego wygląd stanowił pewną nieopisana zagadkę rasową.
- Wiadomość od Lalafell.
- Jak miło - skłamał - A więc słucham.
- Cytuje. “Słuchaj hamie” - zaczął z uśmiechem - “Towar dziwny. Krzyżówka elektro-herb, nieznana szczep. Daje emenuje światlem jak nokturn. Światło szkodliwe.” - możliwe że chodziło o jakąś odmianę promieniowania radioaktywnego - “Prawdopodobnie spod bariery gromu. Naturalne warunki nie sprzyjają hodowli, a w pobliżu bariery brak jest specjalnych. Skup sporo warty.”
Victor skinął głową w wyrazie podziękowania i ruchem ręki odprawił niecodziennego kuriera.
- A więc wiemy, gdzie się przez najbliższy czas nie pojawiać - wyszeptał, gdy mężczyzna odszedł.
“Ja to bym wolał nigdy tam nie iść. Bariera gromu - to nie brzmi jak coś bezpiecznego.”
Po tej krótkiej wymianie zdań Victor wrócił do błogiego odpoczynku. Czekał na powrót Yoshiko. Potrzebował kogoś kto wynajmie mu pokój na noc i opłaci informatora. Aktualnie nie miał zbyt wiele pieniędzy.
Wyrażenie “nie miał zbyt wiele pieniędzy” oznacza, w tym przypadku, że nie miał kompletnie nic.
- Ech, muszę znaleźć jutro jakieś zlecenie - westchnął.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a jego chwilowi towarzysze nadal się nie pojawiali. Wstał więc i w celu rozprostowania kości wyruszył na krótki spacer. Początkowo włóczył się losowymi ulicami, lecz po niedługim czasie zdecydował ponownie udać się pod gmach biblioteki poetów. Spodziewał się, że wieczorową porą artyści będą wystawiali warte uwagi pokazy.
“Przeczytałem” - wykrzyknął przeciągle demon.
- Może jeszcze nie zamknęli - powiedział zyskując kolejny powód, by udać się w tamto miejsce.
Artyści faktycznie odstawiali wieczorne pokazy przy akompaniamencie widzów i magicznych świateł. Sporo w okolicy było adeptów ze świątyni wiedzy.
Biblioteka jednak, stała zamknięta.
Nie mając lepszego wyboru Victor postanowił zostać i obejrzeć występy. Kątem oka poszukiwał także jakiegoś stojącego samotnie “studenta”, by móc kontynuować swoje małe, prywatne śledztwo dotyczące bibliotekarki.
Przepytał kilku napotkanych, ale otrzymał z grubsza te same odpowiedzi:
“ Nie mieli z nią zbytniej styczności; Jest nowa; Krótyś z profesorów ją rekomendował; Przybyła mniej więcej w tym samym okresie co Arne; Fajna dupa, Nie pijei nie imprezuje; Mało przebywa poza biblioteką.”
- Słyszałeś ? - zapytał Montgomery w drodze powrotnej - Prawie nie opuszcza biblioteki, co oznacza, że prawdopodobnie mieszka w Świątyni Wiedzy. To trochę komplikuje sprawę.
“Chciałeś się włamać do jej mieszkania ?”
- Tak, ale teraz to bez znaczenia. To tylko “zadanie poboczne”. Wrócę do sprawy, gdy wpadnę na jakiś trop.
Najoczywistszy rozwiązaniem było zapytać osobę powiązaną - tego całego arne. Tyle że aktualnie przebywa poza granicami kraju.

Gdy tylko Victor przekroczył próg gospody z jego ust wydobyło się ciche warknięcie. Nadal ich nie było ! Zapytał karczmarza, czy może się z nimi nie minął, a po uzyskaniu przeczącej odpowiedzi ponownie usiadł w kącie karczmy. Zmęczenie powoli zaczynało dawać mu o sobie znać, a jego powieki stały się nieprzyjemnie ciężkie.
- Czy ktoś zauważy, że tutaj zasnę ? Czy ktokolwiek zwraca tu na mnie uwagę ?
“Ja napewno nie” - stwierdził głos - “Chyba nie zamierzasz naprawdę iść spać ?”
- …
“Montgomery !”
- ...
“Ach, czyli znów jestem sam. Świetnie”
- ...
“Hello darkness my old friend”
Po chwili ciszy.
“Dobra. Czas się brać do pracy. Drgnij. Drgnij. Drgnij.” - powtarzał notorycznie demon.
Palec bezwładnej ręki delikatnie się poruszył.
“Dobra nasza, znaczy moja. A teraz pozostałe serdelki.”


Do budynku wkroczyła znajoma japonka w towarzystwie Sigmy i Artegora. Namierzywszy Otta, ruszyli w jego stronę.
Mężczyzna wyprostowany w głębi karczmy. Jego palce niecierpliwie uderzały o blat stołu. Zdawał się nie zwracać uwagi na dziewczynę, nawet gdy ta podeszła bliżej. Z bliska dało się jednak wychwycić kolejne szczegóły - Victor miał zamknięte oczy, a z jego ust dobiegało ciche pochrapywanie.
-Albo nie było nas tak długo, albo nasz przyjaciel spędzał czas bardzo aktywnie- powiedział niedoszły rewolwerowiec do Sigmy nie starając się być cicho.
Dziewczyna podchodząc bliżej spoglądała to na wybijające rytm palce, to na zamknięte oczy.
-Otto- Zawołała głośniej, usiłując zwrócić uwagę mężczyzny.
Palce przerwały swój taniec, a mężczyzna lekko drgnął.
- Kto ? Ach, ja - wzdrygnął się - Nie śpię.
Rozglądnął się, starając zorientować w sytuacji.
- To wy - stwierdził bez entuzjazmu - Siadajcie. Załatwiając swoje sprawy udało mi się znaleźć informatora. Wieść o miejscu pobytu Ervena i Mędrczyni będą kosztować do dwudziestu srebrników. Jeśli chcemy ich znaleźć musimy zapłacić lub kontynuować poszukiwania na własną rękę. Decyzję pozostawiam wam.
“Ej, Montgomery ! To miało kosztować tylko dziesięć… A, rozumiem. Robimy się pazerni, co ?”
-Z tym, że o ile nie zdobyliście w międzyczasie pieniędzy, to najzwyczajniej nas nie stać- odparła dziewczyna przenosząc wzrok za rozmówcę.
Niewidzialna istota, którą “stworzyła”, pałętała się między stolikami, zataczając się jakby była pijana. Gdy Otto odezwał się, czarny duch zmienił zachowanie i całkiem “trzeźwym” krokiem zbliżyła się do stolika, stając za plecami mężczyzny.
- Liczyłem, że już coś zaoszczędziliście - odrzekł - Ale w takim razie, pozostaje nam obejrzeć się za jakąś pracą. Jutro zasięgnę języka u karczmarza lub…
“Szefie, nie chciałbym przerywać, ale coś za nami stoi. I wygląda dość nieprzyjemnie.”
- … posprawdzam ogłoszenia - dokończył, zerkając w widoczne w oknie odbicie pomieszczenia. Nie udało mu się jednak zauważyć tam niczego ciekawego. Kolejny głupi dowcip demona, a może coś więcej ?
- Jeśli nie macie nic do dodania, to myślę, że warto już udać się na spoczynek.
Czarny duch leniwie wyciągnął szponiasta dłoń, opierając pazur na stole przed detektywem. Na oczach zebranych na blacie pojawiły się koślawe, jednak czytelne litery “LIAR ”.
- Osobliwe - stwierdził Victor bez wyraźnych emocji - To słowo oznacza w moim języku kłamcę, łgarza. Ktoś się domyśla jak to powstało ?
“To nie ja, tylko to coś. Przysięgam. A teraz uciekajmy ?”
-Ano osobliwe- potaknela dziewczyna.
Zaskoczona zachowaniem ducha wpatrywała się w wyryty na stole napis. Byt po raz pierwszy na jej oczach, w namacalny sposób, ingerował w świat materialny. Dlaczego tak się zachował ?
- Nie mniej jednak-ponowiła wyrywając się z zamyślenia - z nas wszystkich, powstało właśnie przed Tobą.
Nim yoshiko się zorientowała po górze - cieniu czegoś co mogło być głową bytu, skakała mała biała istotka.
[img]https://t07.deviantart.net/a8isEgfvpmlONE5xMW0Yk5lpRHQ=/fit-in/300x900/filters:no_upscale()rigin()/pre04/2d69/th/pre/i/2013/182/a/4/ocs___kaori_the_spirit_by_purrinee-d6a1pqc.png[/img]
A gdzieś indziej po pomieszczeniu sunęło coś co mogło przypominać koszmar, w wersji podręcznej.

Za jedną z brudnych i lekko podartych rajstop (po przejściach), pociągała ją inna niewielka istotka.

Studentka mogła przysiąc że wcześniej nie widziała tych wszystkich istotek. Czyżby ostatni eksperyment z Sigmą... Coś... Naruszył.
Pomijając już fakt wędrującego swobodnie bytu.
Viktor mógł się czuć skołowany. W końcu nie wiedział jeszcze tyle o tym świecie co demon, a tym bardziej nie wiedział prawie nic o jego zjawiskach. Demon, też nie ułatwiał sprawy mówiąc enigmatycznie.
“Chyba ktoś cię przejrzał. ” - rzekł drwiącym tonem - “W końcu ktoś ci utrze nosa! Ha ha ha.”
“Ej! Ja też chcę to maleństwo. Czarny! Podziel się. Kici kici, karzełku. Wujek Viktor da si cukiereczka i zabierze w miłe miejsce.”
Artegor był nieco skołowany tym co się właśnie wydarzyło, samopiszące się napisy sądząc po reakcjach towarzyszy, nie były najwyraźniej codziennością nawet w tym świecie. Dodatkowo nie były to jakieś nic nieznaczące hieroglify tylko wyraźne słowo o jakże wymownym znaczeniu. Artegor od początku czuł się nieswojo w towarzystwie Otto, ale do tej pory uważał go za zwykłego odludka, samotnika który lubi działać sam i najlepiej czuje się w swoim własnym towarzystwie. Pytanie czy jednak w tym wszystkim nie kryło się coś jeszcze. -Czyli co, nikt nie jest w stanie tego wyjaśnić?- Mówiąc to spojrzał wymownie w stronę Otto.
- Co to za spojrzenie ? - zapytał beztrosko Artegora - Ja na pewno nie wiem. Choć nie dziwię się, że napis pojawił się akurat przede mną - to określenie nawet do mnie pasuje.
“Ktoś się tu otwiera na ludzi”
- I uprzedzając pytanie: nie, nie powiem nic więcej.
“Było, minęło”
- Bardziej martwi mnie, jak to coś powstaje.
- Może zdenerwowałeś jakiegoś tutejszego ducha?- zażartowała dziewczyna, choć nie specjalnie było jej do śmiechu. Sytuacja z Bytem była niepokojącą. Co gorsza czuła narastające senność.
-Zapytam o nocleg…- zaczęła mówić, wstając od stołu. Nim jednak zdążyła postąpić choć krok, poczuła nagły bezwład gdy tracąc świadomość opadała na ziemię. Szczęściem, przed nagłym kontraktem z podłogą, uratował ja siedzący obok Sigma.
-Kurwa, co znowu?!- zaklął pochylając się szybko nad Yoshiko. -Nic jej nie jest?- zapytał wyraźnie zdenerwowany Sigmę. -Mam nadzieję że się po prostu przetrenowała.- dodał choć od razu przyszło mu do głowy że ten napis to mogła być jej sprawka.
- Słyszałem że ona tak po prostu ma. - stwierdził blaszak. - Nagle zasypia i tyle. Zaniosę ją na górę, powinno nam starczyć pieniędzy na nocleg. - oznajmił.
- Zaczyna mnie boleć głowa od nadmiaru wrażeń - rzekł detektyw - Wszyscy powinniśmy odpocząć. Może jutro to coś się znudzi i mnie zostawi.
“Wiesz, że życie tak nie działa”
Jak zwykle w trakcie ataku Yoshiko pozostawała częściowo świadoma. Tym razem nie było inaczej.
Coś się jednak zmieniło- zdała sobie sprawę, że widzi świecące sylwetki Artegora, Sigmy i samej siebie. Spoglądając na bok, dostrzegła równie jasną postać Otta, z ciemną kulą na wysokości serca. Poza sylwetkami istot żywych w pomieszczeniu panował półmrok. Uświadomiła sobie, że patrzy na zebranych z miejsca w którym ostatni raz widziała czarnego ducha. Niedługo potem zapadła ciemność.



Poranek dnia następnego
Dzień był ponury. Mrzało i było zimno.
W karczmie jak to o poranku, zwykło być mało osób. Zwykło być... lecz nie dziś.
Choć wciąż w połowie karczma była pusta, przy samej ladzie było nad wyraz tłoczno. O dziwo nie panowała wrzawa. Grupa wojowników, łowców i różnej maści podróżników siedziała w ciszy nad czymś dumając.
- Demon? - zapytał brodaty mężczyzna.

- Ewidentne piekielnik.- oznajmiła szermierz - Otacza go aura śmierci i zepsucia, ale nie tak przytłaczająca jak u demonów.

- Jeden ch.j. Trzeba zgładzić. Pociski powinny go dosięgnąć z bezpiecznej odległości.

- No to na co jeszcze czekamy?

- Nie bądźcie nadpobudliwi. Porywczość w tej kwestii jest zgubna. - Uspokajał właściciel karczmy.
- Raz już coś takiego załatwiliśmy. - oświadczyły dumnie dwie panie.

- Co nie znaczy, że zawsze wam się uda. {właściciel}
- W grupie siła.

- Do śmierci droga wolna. - rzekł już zmęczony - Zaczekajcie jednak na powrót zwiadowców, jeśli coś takiego faktycznie podeszło blisko miasta, to nie wróży nic dobrego.
“Demon” pomyślała Yoshiko słysząc rozmowę. Pierwszy przypadek tego, przed czym ostrzegała ją wizja. Inwazja demonów.
Towarzystwo było intrygujące. Chłopak w garniturze wyglądał, jakby pochodził z jej świata, choć możliwości było wiele. Spojrzała również na dwie dziewczyny, w wieku zbliżonym do niej. Ich broń, mocno kontrastująca z niewinnym wyglądem, przypominały jej o konieczności uzbrojenia się.
-Przepraszam- odezwała się podchodząc- o co chodzi?
-Mamy problem. - oznajmił karczmarz - Piekielny pomiot nam się wałęsa po szlaku i to dość blisko miasta. Zawiadomiliśmy straże i czekamy na odpowiedź zwiadowców. W każdym razie będzie trzeba się tego pozbyć, niebezpieczeństwo jest wysokie więc i stawka nie najniższa. Więc masz tu zapaleńców walki, łowców nagród i obrońców sprawiedliwości.
Artegor zjawił się nieco później od pozostałych i był wyraźnie zaspany. Ewidentnie wciąż brakowało mu snu po ostatnich wydarzeniach. Niemniej jednak słyszał całą rozmowę, ale niespecjalnie interesowała go jej treść ani nowo przybyłe osobistości. -Co planujesz i przede wszystkim jak się czujesz?- zapytał Yoshiko po czym dodał - wczoraj nieźle odpłynęłaś.
-Przepraszam, to zupełnie niezależne ode mnie- odpowiedziała dziewczyna- niestety zdarza się co jakiś czas.


Poza powyższym zbiorowiskiem, Yoshiko wciąż widziała drobne istotki pałętające się po karczmie. Jedne biegały między nogami zbiorowiska. Inne lewitowały w powietrzu. Od wczoraj do japonki przyczepiła się mała czerwona dziewczynka, która była przy jej boku gdy ta, tylko się obudziła. Pomijając fakt że spała jej na brzuchu. Istotka tak małych gabarytów nie była ciężka, ale ta zupełnie nic nie ważyła. Byt... jak to byt. Wałęsał się po karczmie bez celu. A za nim szły identycznym krokiem 3 maluszki naśladując go. Jak kaczuszki idące za mamą przewodniczką.
Upewniając się że nikt na nie nie patrzy, studentka sięgnęła po czerwonego duszka, kładąc ją na ramię. Była ciekawa zachowania przyjacielskiej istotki, i tego jak długo z nią pozostanie.
Malutka ucieszyła się z nowej pozycji i zaczęła tulić głowę studentki. Trochę zasłaniając jej widok, czego zapewne nikt inny nie widział. Od czerwonej istotki biło ciepło. Yoshiko mogła tylko domniemywać po szerokiej gamie wiedzy wyciągniętej z jej świata że istotka jest duszkiem ognia.

“Demon”. Gdy tylko słowo to dotarło do Victora, ten zatrzymał się, a jego ręką instynktownie sięgnęła po broń. Broń, którą zdaje się, zostawił w pokoju.
- Zapomniałem czegoś - rzekł do reszty - Nie czekajcie, dogonię was.
Gdy już odeszli, skryty w półmroku korytarza, posłuchał resztę rozmowy.
Czyli jednak nie chodziło o niego. Dodało to mu trochę otuchy. Na razie nikt nie wpadł na jego trop. Z drugiej jednak strony, fakt, że podsłuchiwani przez niego ludzie potrafili określać aurę innych istot, był dość niekorzystny. Co jeśli odkryją, że nosi w sobie demona ?
Mężczyzna wycofał się do pokoju i sięgnął pod poduszkę. Przeładował ukryty tam rewolwer, po czym schował go w kieszeń marynarki. Powoli podszedł do okna. Czy był w stanie opuścić przez nie budynek niezauważony ?
- Będąc w środku miasta mogło to nie być najłatwiejsza sztuką. Ale czy czasem podejrzane zachowanie czasem nie zwraca większej uwagi niż bycie sobą?
W każdym razie wyjście przez okno było możliwe.
Victor westchnął i wrócił na korytarz. Nie chciał aż tak ryzykować. Co prawda mógł użyć swoich mocy, by opuścić budynek niezauważonym, ale czy ich użycie nie ułatwiłoby wyczucia jego aury? I czy on naprawdę emanował jakąś aurą ? A może towarzyszyła mu zwykła paranoja ? Czy w tym świecie istnieją psycholodzy ?
Dużo pytań, a to dopiero początek dnia. Czy pojawi się ich jeszcze więcej ?
Montgomery udał się do wspólnej sali i przysiadł się do jednego ze stolików, przysłuchując się rozmowie Yoshiko. Przez cały czas jej trwania gładził uchwyt ukrytej broni. Zamierzał jej użyć jeśli tylko ktoś utrzyma z nim kontakt wzrokowy przez dłużej niż dziesięć sekund. Albo pięć.
-Może.. zobaczymy tego demona?- zaproponowała Yoshiko, świadoma jak nierozsądnie brzmiała ta propozycja. Chciała jednak przekonac sie jak wyglada cos co miala pomoc zwalczac- to może okazać się cenną nauką na temat tego swiata.
Kolejne pytania dołączyły do dzisiejszej listy. Czy się zgodzić ? Czy to nie jest zbyt naiwny pomysł ?
- Myślę, że… - detektyw początkowo chciał odmówić - Obojętnie mi.
Victor nie przytaknął dziewczynie. Ale także jej nie odmówił, a to przecież znaczy to samo co zaakceptowanie pomysłu.
Mimo wszystkich zagrożeń, chęć zobaczenia innego demona była zbyt duża.
“Gotowy na poznanie reszty rodzinki ? “
- Mam wrażenie że na zobaczeniu się nie skończy, chociaż z mojej perspektywy gorzej już być chyba nie może, a praca jak każda inna. Chyba. Tak więc, powiedzmy że się piszę- odpowiedział Artegor od niechcenia. Zdecydowanie nie na taką pracę liczył.
Do karczmy wpadł mężczyzna w zielonej pelerynie, z łukiem na plecach.
- Zwiad zakończony. - oznajmił zasapany - Piekielnik na wschodzie.
- A nie mówiłam. - oznajmiła jedna wojowniczka.
- I demon na zachodzie. - dodał z ponurą miną. - Załatwił połowę oddziału.
Pomruki zaskoczenia.
- I smok na północy - dodał zmęczony karczmarz. - Czas zwijać interes. - mruknął żartem - Strażnika widzieliście?
- Jeszcze nie. {Zwiadowca}
- No dobrze. Bez strażnika nie ma wyjścia. Oba cele do likwidacji. 1 złota moneta od głowy celu. Przydałby się strażnik, ale miejmy nadzieję że nie będzie konieczny.
- No to czas zapolować - Powiedział czerwonowłosy przybysz - Ja biorę demona…
Rozgorzała dość gwarna wymiana zdań kto i kogo obiera za cel.
- Dołączamy do nich, czy działamy samodzielnie ? - leniwie zapytał detektyw.
-W grupie będzie bezpieczniej- odparła japonka- nawet jeśli mamy tylko obserwować.
- Poczekajmy, aż zakończą kłótnię - oznajmił Victor ziewając - To może trochę potrwać.
- Pytanie czy dojdzie do rękoczynów, czy dojdą do porozumienia. -powiedział Artegor, a przez głowę przeszła mu myśl że w najgorszym przypadku będzie mniej ludzi do podziału pieniędzy. Ten obcy świat wyglądał mu na taki w którym zabójstwo w trakcie bójki nie byłoby niczym nadzwyczajnym. Miał jednak nadzieję że się myli.
Dwie dziewczyny i mężczyzna w mundurku obrali za cel piekielnika, pozostała czwórka - demona. Wspominali jeszcze (grupa 1), że jest szansa na strażnika - klawisza; demon z kolei będzie większym wyzwaniem.
Montgomery pozostał przy stoliku. Wolał, żeby rozmową zajął się ktoś, kto nie jest nim.
-Przepraszam- odezwała się w końcu Yoshiko, zwracając się do czwórki udającej się w stronę demona- chcielibyśmy pójść z wami. Nie będziemy przeszkadzać w walce, chcemy dowiedzieć się czegoś więcej o demonach. Znam się na medycynie, jeśli zaszłaby taka potrzeba.
- Nie ma sprawy. - odparł czerwonowłosy. - Tyle że raczej nie będziecie mieli nic do roboty bo szybko się z nim uporamy. - rzekł pewnie.
- Przyglądać się nikt wam nie zabroni. Odradzam jednak wchodzić na pole starcia - dodał chłopak z pistoletami - Może wróg jest jeden, ale starcia bywają zażarte. Nie będziemy patrzeć jeśli ktoś się napatoczy na linię ognia.
- … albo w zasięg ostrza. - dodał przekornie czerwonowłosy.
- Spokojnie młodzieży. - oznajmił mężczyzna z toporkami. - Nie jesteśmy sobie wrogami, tylko rywalami.
- Ruszamy. - rzekłą zimno czarnowłosa z kataną wychodząc z karzcmy.
- Jak słyszeliście, dobrze prawi. {toporki}
Dziewczyna zapraszającym machnięciem ręki zasygnalizowała siedzącym dalej towarzyszom by udali się za grupą. Sama ruszyła w kierunku drzwi.
Victor niespiesznym tempem udał się za grupą.
***
- Kurwa!!!!!!! Kto mówił, że to “będzie proste”. - Wykrzyczałą gniewnie Musami,czarnowłosa szermeirz
Cała była posiniaczona i brudna. Klęczała w przysiadzie obok Viktora, którego ręka zwisałą bezwładnie i zapewne była złamana (miejmy nadzieję tylko w jednym miejscu). Za sobą miała Yoshiko sapiącą ciężko z przerażenia.
Westchnęła zmęczona. Sama z wielką ochotą popadła by w taki stan nieświadomości. Na szczęście, lub nie, uniknęła ataku, na własną psychikę.
Artegor klęczał przy ciele młodego strzelca. Był cały w krwi, lecz nie swojej. Pierś młodzieńca - Ike przebita była na wylot mieczem. Starał się uratować przybysza przed śmiertelnym ciosem, samemu jednak został ranny. Ataki z magicznej broni Artegora zwróciły na niego uwagę demona, nie wywołując mu większej krzywdy.
Ciało czerwonowłosego szermierza leżało przed nimi, bliżej demona, pozbawione głowy. Odleciała bóg wie gdzie, nim ktokolwiek się zorientował w jak wielkiej dupie się znaleźli…
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 09-05-2018, 18:26   #106
 
Asuryan's Avatar
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
- Hermes musimy się wycofać! {Musami}
- Pytanie ilu z nas się uda nim demon nas dorwie. A raczej czy komukolwiek się to uda. - Oznajmił mężczyzna z toporkami. - Chyba nie mamy zbyt wiele wygody by to przetestować. - Oznajmił wzmacniając ostrza broni energią.
Demon unosił się w powietrzu tak jakby pływał.

Dalej, kilkadziesiąt metrów za nim, na kamieniu, siedział osobnik demonicznej rasy. Przez całe starcie nie wykonał najmniejszego ruchu uważnie, a może z lekkim znudzeniem przyglądając się starciu.

Nie ukrywał się i był widoczny, lecz nie emanował niczym co sygnalizowało by jego obecność, przez co został zauważony już po tym jak starcie się rozpoczęło.
Istota stała na przeciwko Yoshiko w pozycji bojowej, co tylko zasłoniło obraz demona dziewczynie i nie zdołała uniknąć ataku. Mała czerwona istotka stukała ją po twarzy by ocucić studentkę. W głowie Yoshiko panował rollercoster.
Artegor czuł lekkie objawy zmęczenia, zapewne użył już połowę swojego zasobu mocy.
Viktor… cóż… był w złym miejscu i złym czasie. Wstyd się przyznać, ale trochę “kantował” ze swoimi obrażeniami… choć mógł faktycznie mieć przestawione organy wewnętrzne po uderzeniu macki.
“Wszyscy umrzemy” tylko ta myśl gościła w głowie Yoshiko, gdy patrzyła na dzieło demona. W towarzyszącym jej otępieniu czuła jedynie łzy płynące po jej policzku.
Pustym wzrokiem spojrzała na walczących. Na widok bezgłowego trupa czuła jak zbiera jej się na wymioty. Byt pałętał się nieopodal, poruszał się powoli i niezgrabnie, jakby dzieląc przemyślenia dziewczyny.
Z konsternacji wybiła ją czerwono-włosa istotka. Zafrasowana twarz maleństwa przywróciła jej jasność umysłu. Dotarło do niej również, że skupiła na sobie uwagę demona. Schowała duszka do “bezpiecznej” kieszeni kurtki. W jej oczach,w miejscu przerażenia pojawiła się determinacja. Przypominając sobie wydarzenia z jaskini, zacisnęła pięści.
Gdy demon przymierzył się do ciosu, dziewczyna złożyła przed sobą ręce w “x”, a atak potwora natrafił na niewidoczną, barierę tworząc falę iskier.
- Lepiej późno niż wcale, młoda. - zakrzyknął mężczyzna rzucając się z toporami na macki istoty atakujące barierę. Zdołał ściąć jedną, druga odpadła z pod ostrza Musami.
- Musimy jakoś odwrócić jej uwagę... - Zakrzyknął mężczyzna jednak po chwili zamilkł. - Uciekajcie… - wyszeptał
Wstał i szedł powolnym krokiem w stronę demona. Ośmiornica oplotła go swoimi mackami.
- Cholera! Znowu. - zaklęła Musami
Pierwszym który stracił wolę, był czerwonowłosy mężczyzna. Podczas walki nagle stanął naprzeciwko nich. Załatwił Ike, a potem zginął z pod macki ośmiornicy.
- Jest źle, bardzo źle. - mruczała szermierz wytrwale szukając jakiegoś rozwiązania.
Nie powinni byli podchodzić tak blisko. Obserwować z oddali, owszem. Ale nie podchodzić tak blisko.
Victor leżał skulony na ziemi, próbując obmyślić jakiś plan. W walce otrzymał kilka ciosów, ale trzymał się jeszcze całkiem dobrze, choć ręka sprawiała ból. Jego rany jednak nie były tak poważne, jak inni mogliby myśleć. Udawał ciężko rannego, by odwrócić od siebie uwagę wrogów.
- Jakiś pomysł ? - wyszeptał, spluwając krwią - Udawanie martwego chyba nie pomoże.
“Ty już jesteś martwy, tyle, że w środku”
- Skup się - rozkazał - Cokolwiek…
Sam też intensywnie myślał. Miał trzy naboje (w tym jeden specjalny). Niewiele.
Kilka przygotowanych iluzji też nie mogło pomóc, choć dwie przydadzą się w odwracaniu od siebie uwagi.
Miał też asa w rękawie, który pozwoli mu zniknąć gdy zrobi się naprawdę źle.
Kluczowym problemem był nieuczestniczący w walce demon. Kim był ? Jaką pełnił rolę ? Wzmacniał sojusznika, wydawał telepatycznie rozkazy, czy może tylko podziwiał walkę ?
Jeśli jego prywatny demon nie będzie w stanie rozjaśnić sytuacji, mężczyzna zaryzykuje i odda strzał w kierunku znudzonego demona.
“Mogę spróbować ochronić cię przed kontrolą umysłu tego demona. Choć może chciałbyś tego spróbować? Wygląda jakby miała chcicę. Czytałeś zapewne o zabawach z mackami. ” - rozważał byt - “Odradzam jednak zachęcać tamtego drugiego do walki. Tak… znam cię i wiem o czymś myślisz. To nie najlepszy z twoich pomysłów.”
- Musimy go odbić, nim będzie za późno. - oznajmiła szermierz - Zdaje mi się że to paskudztwo potrafi kontrolować tylko mężczyzn.
- Zrób co w twojej mocy - odparł głosowi Victor - Macki nie są w moim typie.
“Nie ? Szkoda. Zresztą, i tak nie masz szczęścia do kobiet. “
Montgomery przykucnął i zamknął oczy. Zaraz potem poczuł jak mroczna energia wypełnia jego ciało. Szybko narysował na ziemi przed sobą pentagram.
- Szermierzu, odwrócę jego uwagę. Zaatakuj, gdy tylko się odsłoni.
Mężczyzna uderzył otwartą dłonią w symbol przed sobą.
Po chwili natura tego człowieka zmieniła się. A raczej rozszerzyła. Teraz na polu walki znajdowało się dwóch Victorów. Choć jeden z nich był tylko iluzją.
- Wiesz co masz robić ? - zapytał ten prawdziwy.
Iluzja jedynie kiwnęła głową w odpowiedzi. Następnie wybiegła do przodu i spróbowała okrążyć stwora od lewej strony. Jednocześnie prowadziła ostrzał iluzyjnych pocisków, chcąc odwrócić uwagę przeciwnika.
“Dwóch Victorów. Dlaczemu ? Jednego ledwo wytrzymałem.”
Dziewczyna w szybkim doskoku rozcięła oplatające się wokół hermesa macki. Technika Iai i to dość wprawną ręką wykonana. Z całej siły kopnęła otumanionego w brzuch wyrzucając go z pola bitwy. Została draśnięta w nogę, ale zdołała się oddalić na bezpieczną odległość. Demon skupiał swoją uwagę na biegającym Viktorze. Gdy nie zdołał go opleść ani przejąć, zwyczajnie wykończył iluzję przebijając ją 3 mackami przez sam środek piersi.
Yoshiko nie miała czasu by zastanawiać się nad zdolnościami Viktora, ani nad znanym jej znakiem, który narysował. Opuściła tarczę i podbiegła do uwolnionego wojownika, by pomóc mu wstać. Sytuacja z każdą chwilą stawała się gorsza. Fakt że istota potrafiła kontrolować mężczyzn, ograniczał ich możliwości bojowe do szermierz i niej samej.
Biegała wzrokiem po polu walki, szukając rozwiązania. Spojrzenie jej zielonych oczu zatrzymało się na stojącym niedaleko Bycie, który mimo braku twarzy zdawał się ją obserwować.
Próba połączenia z czarnym duchem napełniania ja wątpliwościami, a szansa udanej próby była niewielka. Nie widziała jednak innej opcji.
Wzięła głęboki, uspokajający oddech i zamknęła oczy.
-Kuro- zaczęła, podnosząc otwartą dłoń wysoko nad głowę. Byt rozmył sie w masę, przypominająca czarną mgłę. Jej pasma rozpłynęły się, i uformowały kulę, tego samego koloru, na dłoni dziewczyny.
-Forma ducha- kontynuowała zapamiętaną formułkę. Zatoczyła szeroki łuk ręką, umieszczając czarną kulę w swojej klatce piersiowej- Jedność!
Kula wraz z ciągnącymi się za nią pasmami, wchłonęła się w ciało dziewczyny, czemu towarzyszył gwałtowny powiew wiatru.
Yoshiko wyprostowała się i otworzyła oczy. Czuła się….inaczej, a nad jej postacią zdawał się górować cień innej sylwetki.
-Potrzebuje broni- powiedziała do mężczyzny z toporami. Jej głos był niższy i nienaturalnie obcy. Jakby mówiły na raz dwie osoby.
“Uf, Victor zniknął. Pozostał jeszcze tylko jeden do pozbycia”
- Nie bądź niemiły - powiedział, zamazując pentagram butem - Twoja rodzinka pomyśli jeszcze, że źle cię wychowała.
Montgomery zignorował niezwykle śmiałe i odrobinę niepokojące żądanie Yoshiko, skupiając się na walce.
Pozostała mu jeszcze jedna karta do zagrania - specjalna iluzja, opracowana w całości przez Montgomerego. Jedyna wykonana bez pomocy jego demonicznego towarzysza. Elitarna technika, od elity, dla elity. Co prawda nigdy nie używał jej na tak dużym celu, ale musiało się udać, prawda ? W końcu Victor był elitą.
Mężczyzna pstryknął palcami, z pomiędzy których wyleciało kilka iskier. W tej samej chwili ciało demona pokryły strumienie ognia. Trochę czasu musi minąć zanim bestia zda sobie sprawę, że to tylko kolejna iluzja.
- Jeszcze raz, szermierzu, atakuj - rozkazał - Bez wahania. To nie jest prawdziwy ogień.
Mężczyzna ociężałymi dłoni oddał swoje toporki dziewczynie.
Co się tyczy demona. Okazał się nie być tak bezmózgi jak Viktor sądził. Na początku rzucał się w amoku, ale gdy usłyszał że nie jest to prawdziwy ogień… zatrzymał się w miejscu. Spojrzał bardzo dobitnie w kierunku iluzjonisty, aż dało się odczuć spadek temperatury. Zimny pot spływał po plecach Viktora.
“Ja nic nie mówię… ale chyba właśnie zjebałeś.” - mruknął demon.
Szermierz podparłą się na ostrzu i powstała przybierając dość chwiejną postawę bojową.
- Coś ci się nie udało… - mruknęła i ona
- To coś myśli - stwierdził Victor, nie przejęty porażką, a przynajmniej udający nieprzyjętego.
To nowe odkrycie otworzyło przed nim nowe możliwości walki. Fakt, że istota rozumie jego słowa, musi oznaczać, że myśli, a skoro myśli to odczuwa strach.
Z ust Victora wypłynął potok słów w mrocznym dialekcie demonów.
- Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Chwilę później umysł demona zalały straszliwe wizje.
- Jeszcze raz, szermierzu - polecił, gdy zauważył skutek swoich działań.
Demon zaczął machać mackami na oślep dość obszernie jakby wpadł w amok. Zapewne wciąż był pod wpływem iluzji, ale raczej uderzał we wszystko na oślep bo wizje zasłaniały mu widok, niż faktycznie był pod wpływem strachu.
Yoshiko przyjęła broń. Nie był to miecz, z którym miała nieco doświadczenia, ale musiało wystarczyć. Przygotowała się do skoku w stronę przeciwnika.. Gdy dotarły do niej słowa znanej jej formuły, oraz tego co za sobą niosły. Obejrzała się na detektywa, świadoma że prędzej czy później będzie musiała z nim porozmawiać.
Na tą chwilę jednak wróciła myślami do demona. Obserwując szermierz, czekała na znak by pomóc w jej ataku.
Artegor zaczął swój ostrzał. Jego pociski były słabe, celował więc w macki, zamiast torsu. Szermierz ruszyła wolniej niż poprzednio torując sobie drogę. Yoshiko mogła biec bezpiecznie za nią.
Traf jednak chciał że macki miały spory zasięg więc jedno dość potężne smagnięcie trafiło Viktora. Posyłając go kilka metrów do tyłu i miażdżąc przy tym kilka żeber oraz rękę. Victor jęknął z bólu, po czym chwiejnym krokiem zaczął się oddalać z pola bitwy. Wiedział, że zrobił już wszystko, co mógł. Teraz pozostało już tylko czekać na działania innych. Po kilku krokach detektyw upadł. Ból był zbyt uciążliwy, by kontynuować ucieczkę. Wtedy dotarł do niego głos szermierz…
Montgomery odwrócił się. Musiał to zobaczyć. Od tego ataku zależało wszystko.
- Wybij się o mnie. Szybko. - zakrzyknęła do studentki widząc trafionego “maga”.
Przykucnęła przygotowując się do cięcia Iai, dając tym samym Yoshiko piedestał do skoku. Japonka błyskawicznie zaadaptowała się do sytuacji, samej będąc zdziwioną szybkością swoich reakcji i ruchów. Wybiła się w powietrze wyżej niż normalnie byłoby to dla niej możliwe i z całej siły zamachnęła się toporem, drugim zasłaniając się przed atakiem.
Pierwszy cios został z trudem zablokowany. Choć demon szalał na oślep był dość silny. Drugie smagnięcie wyrwało jeden toporek z ręki studentki, była ona jednak już dostatecznie blisko by zaatakować istotę.
W tej samej chwili szermierz wykonała poziome cięcie, odblokowując drogę do ataku.
Dziewczyna spróbowała wykorzystać okazję. Łapiąc toporek oburącz, uderzyła wkładając w atak całą siłę.
Toporek wbił się z miękkim pluskiem w głowę ośmiornicowatej istoty. Będąc z nią twarzą w twarz Yoshiko widziała gniew malujący się na twarzy. Ostatnia z macek oplotła się wokół jej ramienia zaciskając z siłą miażdżącą kości. A potem odrzuciła dziewczynę jak szmacianą lalkę. Lecąc poczuła jeszcze jak traci kontrolę ducha. Moment później bezwładnie uderzyła o ziemię.
Gdy demonica już miała rozpocząć dalszy szał w miejsce trafienia toporu trafił pocisk Artegora, wiekszy i silniejszy niż poprzednie. Pozbawiając demona głowy.
Bezgłowe cielsko wiło się jeszcze przez moment a potem opadło w bezruchu.
Udało się. Myśl ta wydała się Victorowi absurdalna. Zwykły, pojedynczy pocisk zakończył całą wyczerpującą walkę. Choć to oznaczało raczej, że pocisk ten nie był wcale taki zwykły. Detektyw uznał, że nie powinien w przyszłości lekceważyć Artegora.
Spróbował wstać. Okazało się to jednak być w tej chwili ponad jego możliwości Zdecydował się więc przejść w pozycję siedzącą.
Gdy zaczął oglądać truchło demona, na jego twarz wstąpił niewielki, mimowolny uśmiech.
“Chyba za wcześnie, aby świętować, nie sądzisz ? “
No tak, głos miał rację.
Tajemniczy demon, który przez cały czas obserwował walkę, wciąż mógł stanowić zagrożenie. Montgomery natychmiast zaczął za nim wpatrywać.
“Wreszcie jakiś porządny strzał” pomyślał Artegor. W pierwszej chwili zapomniał że byli obserwowani przez jeszcze jednego demona i zaczął się rozglądać za towarzyszami. W najgorszym stanie wydawała się Yoshiko gdyż jeszcze nie zdążyła się podnieść po groźnie wyglądającym upadku. Podbiegł więc do niej chowając broń. -Żyjesz? Dasz radę wstać?- Zapytał wyraźnie zdenerwowany. Cała ta walka była dla niego jednym wielkim koszmarem.
Dziewczyna była nieprzytomna. Leżała bez ruchu, krew lała się z rozbitego czoła, a prawa ręka była wygięta pod nienaturalnym kątem.
-Po prostu świetnie, to ona miała być medykiem!- krzyknął jeszcze bardziej zdenerwowany Artegor. Nie myśląc za wiele zaczął działać. Pochylając się nad nią skoncentrował energię Oddechu i przelał go na Yoshiko. “To jej na pewno nie wyleczy, ale powinno wzmocnić jej organizm na tyle że przeżyje do czasu pojawienia się medyka”
Szermierz, również, czekała w pozycji bojowej. Przed leżącym na ziemi starcem.
Rogaty demon po dłuższej chwili, można by rzec, zadumy, postanowił wstać. Przez chwilę przyglądał się grupe po czym zawrócił. Niespiesznym krokiem udając się w stronę, z której przybył.
“Uf. Byłoby gorąco.” - Mruknął demon Viktora - “Z tamtym nie mielibyśmy najmniejszych szans.”
Demon po prostu odszedł. Victora właściwie niezbyt to zdziwiło. Z własnego doświadczenia wiedział, że istoty te były zmienne i kapryśne.
Mężczyzna z trudem wstał. Unieruchomił uszkodzoną rękę, wkładając ją w kieszeń, powstałą pomiędzy zapięciami garnituru.
Utykając, udał się w kierunku szermierz.
- To zawsze tak wygląda ? - zapytał, obejmując wzrokiem wyniszczone pole bitwy.
Właściwie nie miał ochoty na rozmowę, ale chciał sprawdzić, czy kobieta nie domyśliła się skąd pochodzą jego “zaklęcia”.
- Kto wie. A co jeszcze ci mało? - Odparła próbując postawić na nogi oszołomionego wojownika. - Hermes rusz swój tyłek i wstawaj. Już po wszystkim. Zbieramy się.
- Ęęęę. Eeeee ja pierdole. Mieliśmy przewagę.
- Trzeba nam było wziąć piekielnika. Dasz radę ją wziąć na plecy? - zapytała w kierunku Artegora. - Znając życie zwiad przybędzie dopiero na wieczór. Nie uśmiecha mi się tyle czekać w otoczeniu trupów i ściągniętej tym zapachem zwierzyny.
- Kto wie - odparł ponuro Victor - Zresztą, to teraz bez znaczenia. Powinniśmy już wracać do miasta.
Dziewczyna była impulsywna, opryskliwa i raczej niezbyt inteligentna. Nie stanowiła zagrożenia. Tak samo reszta jej wesołej kompanii.
- Jasne, nie ma problemu. Mam tylko nadzieję że jej stan nie jest na tyle poważny żeby te przenosiny jej zaszkodziły.- odpowiedział Artegor po chwili milczenia, po czym wziął nieprzytomną towarzyszkę na plecy i ruszył w kierunku pozostałych.
Wzięto ze sobą jeszcze miecz czerwono-włosego, głowę demona i pistolety strzelca. Powolnym zmęczonym krokiem, grupa udała się z powrotem do miasta.

Na miejscu słychać było dość skromne pochwały zważywszy na poniesione straty. Głowa demona została przekazana jednemu ze strażników, który natychmiast udał się z nią do koszar. W karczmie, na uczestników eskapady czekał poczęstunek, napitek i pomoc medyczna sprowadzona przez rycerza Gramona. Leczeniem zajmowała się Aula, młoda adeptka magii światła.
Leczenie drobnych ran i skaleczeń przebiegało w mgnieniu oka, niestety poważniejsze rany wymagały czasu. Ramię Viktora miało jeszcze boleć przez najbliższe 2 dni, ale żebra były już scalone. Z Yoshiko sprawa miała się nieco gorzej. Jednak werdykt miał zapaść dopiero w świątyni wiedzy. Póki co zajęto się najpoważniejszymi uszkodzeniami zagrażającymi jej życiu.
Nagrody miały zostać wypłacone na drugi dzień w koszarach.
- Nie powinienem był się na to zgadzać - stwierdził Victor, obserwując proces leczenia Yoshiko - To było zbyt nieodpowiedzialne i naiwne. Co myślisz ?
Detektyw zwrócił się do demona, całkowicie zapominając o siedzącym obok Artegorze, który także mógł poczuć się adresatem pytania.
“Owszem, to była głupota. Ale chyba już za późno, by o tym myśleć, nie sądzisz ? Nie możesz pozwolić sobie na zbędne wyrzuty sumienia. Poza tym, ten uroczo naiwny chłopiec myśli, że mówisz do niego.
- Mówisz o tym wyskoku? Nie widziałem całej sytuacji dokładnie, byłem zbyt zajęty strzelaniem, ale efekt końcowy nie należał do przyjemnych. Mam nadzieję że dojdzie do siebie.- Odpowiedział Artegor, choć był zdziwiony tym że Otto zagadał do niego. Do tej pory nie był zbyt rozmowny.
- Hm ? Och, mam na myśli całą tą eskapadę - naprostował - Iść na demona z własnej woli… absurd. Zresztą teraz to nieważne. Chyba pójdę odpocząć.
- Dobry pomysł, chyba wszystkim przyda się odpoczynek.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline  
Stary 23-06-2018, 01:40   #107
 
Historyk112's Avatar
 
Reputacja: 1 Historyk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwu
Kolejny dzień
Noc minęła spokojnie, dla większości.
Yoshiko dręczyły koszmary. Ból przeszywał ciało, lecz coś nie pozwalało jej się obudzić. Choć dziewczyna tego nie wiedziała miała nad sobą dwóch patronów.
Artegor miał nieprzyjemny sen,w którym jemu samemu przyszło stanąć w szranki z tymże demonem.
Victor był na nogach już od wczesnych godzin. Detektyw miał tej nocy problemy z zaśnięciem. Nie wiązało się to jednak z poczuciem winy, czy też innym tego typu, niegodnym elity uczuciem. Sednem jego problemu był kaprys demona, który uznał obolałą rękę Victora za łatwy cel do przejęcia. W wyniku tego, mężczyzna spędził noc na walce z własną ręką, która bolała go teraz bardziej niż jeszcze poprzedniego dnia.
“Chyba się nie gniewasz, co ? Jeśli cię to pocieszy, to wiedz, że gdy ją opętałem, też czułem ból”
- Niezwykle mnie to pociesza - odpowiedział sarkastycznie, rozmasowując obolałą kończynę - Twoje słowa przyniosły mi prawdziwe ukojenie.

Gdy Artegor zszedł na dół, zastał Victora przy śniadaniu. Garnitur mężczyzny, wczoraj ubrudzony błotem, krwią i pyłem, teraz prezentował się nienagannie. Tak samo było z jego fryzurą, która idealnie ułożona, nie nosiła śladów po ostatnim starciu. W grę musiały wchodzić jakieś siły wyższe.
- Zjedz i idziemy do świątyni - rzucił krótko.
- Jasne - odpowiedział jeszcze krócej Artegor. Podczas posiłku pogrążył się w myślach. Myślał o Yoshiko, tajemniczym towarzyszu w garniturze, o swoim śnie, o tym tajemniczym świecie i przede wszystkim o swoim synu, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Zaraz po posiłku był pogrążony w najdalszych myślach patrząc z perspektywy miejsca w jakim obecnie się znajdował i zapytał Otto - Właściwie po co idziemy do świątyni?
- Dużo krwi ci upuścili ? Tracisz pamięć ? - zadał pytania, podnosząc wzrok - Panienka umiera, czyżbyś zapomniał ? Wypadałoby dowiedzieć się, w jakim jest stanie.
- A, no racja - odpowiedział bez żadnych emocji - Chodźmy więc.
Po drodze Artegor doszedł do siebie, odegnał zbędne myśli i skupił się na tu i teraz.
- Mhm - mruknął - Po drodze jeszcze zajrzę do Gmachu Poetów.
***
“Gdzie jestem..” pomyślała Yoshiko, niemrawo otwierając oczy. Ciepłe promienie porannego słońca zalewały jej twarz. Pomieszczenie było jasne i czyste. Na myśl od razu przyszedł jakiegoś rodzaju szpital. Czuła się ospała i nieprzyjemnie otępiała. Jakby wybudziła się z narkozy.
Z trudem przypomniała sobie ostatnie zderzenia. Walka z demonem, ranni, uzyskanie formy ducha, desperacki atak, ból i upadek. Wciąż lekko pobolewały ją popękane żebra, choć fakt że mogła swobodnie oddychać, upewnił ją że użyto znieczulenia lub magii.
Zdała sobie sprawę, że co zaskakujące, nie czuje bólu w uszkodzonej przez demona prawej ręce. Podniosła lewą, usiłując “wymacać” stopień obrażeń. Jej palce natrafiły na miękki materiał prześcieradła.
Serce zabiło szybciej, gdy dziewczyna poderwała się nerwowym ruchem. Szeroko otwartymi oczyma spojrzała na prawą rękę, lub chociaż w miejsce gdzie ta powinna się znajdować. Zamiast niej dostrzegła jedynie bandaże szczelnie owinięte wokół stawu barkowego.
Patrzyła niedowierzając, czując jak do oczu napływają łzy.
Krzyknęła głośno kuląc się w żalu, a jej krzykowi towarzyszył brzdęk szkła pękającego w całym pomieszczeniu.
Na odgłos krzyku, dość szybko zjawiła się młoda elfka wraz z jeszcze młodszą dziewczyną Aulą.
Ta pierwsza wyjaśniła, oczywistymi dla studentki argumentami, brak ręki. Kości ręki zostały nie tylko zmiażdżone co skruszone przez demona. Pozostawienie jej gwarantowało zjawisko fantomowego bólu wraz z jej paraliżem. Nawet pomimo istnienia magii, rana nie była w pełni uleczalna.
- …niestety nikt w stolicy nie potrafi korzystać z magii leczenia na poziomie arcymistrza czy mistrza. A tylko co najmniej mistrz potrafi odbudować utraconą kończynę. - wyjaśniała młoda adeptka. - Prze...przepraszamy. Nie byliśmy w stanie zrobić nic więcej.
Minęła dłuższą chwila lecz w końcu, z pomocą opiekunek, dziewczyna opanowała płacz.
Przetarła oczy dłonią, dodatkowo rozmazując resztki makijażu.
-Magia jest w stanie przywrócić mają rękę? - wymamrotała, nie unosząc wzroku, gdy w końcu dotarły do niej słowa adeptki.
- Powinna. Może nie bez odrobiny pomocy ze strony natury. - rzekła elfka
- W tym świecie istnieje sporo dziwnych rzeczy i natura od nich nie wybiega. Więc zapewne wśród jej otchłani też znajdzie się coś pomocnego.- dodała mała czarodziejka - Mikstury i eliksiry regeneracji zdrowia to jej przetwory.
-Gdzie znajdę kogoś z takimi umiejętnościami? - zapytała, wraz z cieniem nadziei odzyskując głos.
Podniosła się, siadając na łóżku, wzrokiem szukając swoich ubrań.
Leżały złożone na krześle obok.
- O naturę należy pytać kogoś z ludzi lasu. O Magię leczenia i światła... Są siostry zakonne na zachodzie. I kilku magów w stolicy. Ale poziomu arcymistrza nikt nie uzyskał. Mistrzynią jest Illuar, ale raczej w kwestiach bojowych. - wyjaśniła Aula. - Najwyższy poziom tej magii posiadają Anioły, ale też nie każde.
- Anioły? Są w tym świecie?
- Owszem. Choć w niewielkiej ilości. Opuściły ten świat po okresie wojen. Do tej pory tylko nieliczni uskrzydleni są widziani. Choć ostatnio w nasze szeregi trafiła Echo. Prawdziwy anioł.
-Echo - powtórzyła by zapamiętać. Nie wiedziała jak się czuć, gdy nikła nadzieja była niemal całkowicie przytłoczona przez zwątpienie i pesymizm. Wszystko czego do tej pory podejmowała się w tym świecie miało dla niej katastrofalne skutki. Złapała się za pusty rękaw, w którym powinna znajdować się prawa ręka- gdzie ją znajdę?
- Hmm. Udała się z Ervenem Sharsthem na pole bitwy z demonami.
- Dziękuję za opiekę - powiedziała kłaniajac się nieporadnie. Czuła, że musiała ruszać. Przeć do przodu, by nie dać się ogarnąć narastającej depresji- i przepraszam za okna. Nie mam pojęcia co się stało.
Zabrała zniszczoną kurtkę, a poparty plecak zarzuciła na ramię, po czym skierowała się do wyjścia. Kuro podążał za nią jak cień.
Opuściwszy budynek, ospałym i niechętnym krokiem skierowała się w stronę karczmy, gdzie powinni znajdować się pozostali. W końcu razem mieli spotkać się z Ervenem, choć na myśl o powrocie na pole walki czuła, że znów zbiera jej się na płacz.
Nie chcąc o tym myśleć, zaczęła zastanawiać się, gdzie też podział się Sigma.
***

Przed gmachem poetów zebrał się niemały tłumek. Strażnicy w tym jeden z buławą i okazalszej zbroii uważnie rozglądał się po gawiedzi, gdy jego, zapewne, podkomendni zabierali z wnętrza czyjeś zwłoki.
“Takie poranki to ja lubię” mruknął demon.
Rycerz dość szybko spostrzegł Viktora i przyglądał mu się z większą uwagą.
- Tak, takie poranki zdecydowanie mają w sobie coś urokliwego - zgodził się Montgomery.
Mężczyzna szybko wmieszał się w tłum i zaczął obserwować całe wydarzenie. Po chwili zapytał któregoś z gapiów o powód zamieszania.
Artegor chciał powiedzieć Otto że jeśli nie ma nic przeciwko to zaczeka na zewnątrz, ale zanim to nastąpiło ten zniknął w tłumie, na dodatek znów chyba mówiąc do siebie. Ciekawość jednak zwyciężyła i również postanowił wmieszać się w tłum by zobaczyć co dokładnie się dzieje.
Wieści były nieciekawe. Właściciel biblioteki poetów został zamordowany. Co więcej zwłoki od stały już kilka dni.
- Więc budynek był zamknięty już kilka dni? - Zapytał gromko rycerz stając przy najbliższym z bardów. Zapewne osobie która zgłosiła zajście.
- Tak. {Bard}
- Yhym. Nikt nic nie widział ani nie słyszał? {Gimbei}
- Właściciel był raczej nie towarzyski. Ale zwykle przesiadywał wieczorami na ławeczce i oglądał występy. Więc jak go zabrakło to myśleliśmy, że zachorował. Wczoraj zaczęło śmierdnąć, więc wezwaliśmy straż. {bard}
- A skąd wiedzieliście, żę to trup? {Grimbei}
- Nie tworzymy poezji o tym co śmierdzi, bo tego by raczej nikt nie słuchał, nie znaczy to jednak żeśmy trupów nie widzieli…
- Tak tak. Chciałem się tylko upewnić. - Rozejrzał się po zebranych - Nikt nikogo nie widział, nie słyszał? {Gimbei}
- Był taki jeden, przybysz. Czarny strój co to się garnitur zowie. Wychodził stamtąd. - rzekł ktoś z tłumu.
Rycerz zaczął się rozglądać nie za tym kto krzyczał lecz za ostatnią osobą pasującą obrazowi - Viktorem.
Detektyw nie miał szans na ucieczkę. Ze wszystkich stron był otoczony ludźmi, którzy teraz zaczęli mu się z zaciekawieniem przyglądać. Rycerz także zdawał sobie sprawę z jego obecności.
- Zostań tutaj - rozkazał Victor, stojącemu obok Artegorowi.
Sam przecisnął się przez tłum i zrobił kilka kroków w kierunku funkcjonariusza. Mimo zgiełku, można było wyraźnie usłyszeć odgłos jego butów uderzających o bruk.
“Co zamierzasz zrobić ?” - zapytał głos w jego głowie.
Victor nie zrozumiał pytania. To co zamierzał zrobić było chyba oczywiste. Tak jak każdy uczciwy człowiek, zamierzał powiedzieć prawdę.
- Zdaje się, że o mnie chodzi, panie władzo.
Artegor zaskoczony obrotem całej sytuacji przecisnął się jeszcze trochę przez tłum, w dalszym ciągu nie wychodząc jednak przed szereg. Chciał mieć lepszy widok, ale nie chciał na razie przykuwać zbyt dużej uwagi.
“Czy Otto rzeczywiście może mieć z tym coś wspólnego?” W sumie tak naprawdę nic o nim nie wiedział, ale “Z drugiej strony czy tak zachowałby się winny?” Bijąc się z myślami postanowił zaczekać na rozwój sytuacji.
- Ta myślałem. Mów co wiesz jako główny podejrzany? - Powiedział krzyżując ręce na piersi.
Kilku rycerzy już otoczyło Victora.
- Główny podejrzany ? Zdecydowanie mnie pan przecenia - mimo obecnej sytuacji Montgomery był w wyjątkowo dobrym nastroju - Ale niech będzie: byłem wczoraj w bibliotece, aby zasięgnąć informacji i wypożyczyć jakąś powieść. Wtedy z bibliotekarzem wszystko było w porządku. Wróciłem jeszcze pod bibliotekę wieczorem, ale była zamknięta. I tyle.
“Nie skłamałeś przez ostatnie cztery zdania. Chyba mamy nowy rekord”
- To raczej nie możliwe. Ewidentnie czuć, że Bibliotekarz nie żyje od co najmniej kilku dni.
- Kapitanie. Nie stwierdziliśmy znaczącej kradzieży. Zniknęły jedynie listy ze zleceniami. - Zakomunikował jeden z rycerzy. - Dobrze zabierzcie trupa do nekrofilli.
- Treść zaginionych dokumentów jest raczej znana każdemu kto pyta w barze lub przegląda tablice ogłoszeń. Hmm. Chyba że chce się zagarnąć dobra dla siebie.
- Podejrzany. Coś wyniosłeś ze sobą z wczorajszego spotkania, czy mam kazać cię przeszukać?
- Spokojnie, panie władzo, dałem jakieś powody do nieufności ? - zapytał, sięgając po wypożyczoną książkę - Proszę, życzę miłej lektury.
“I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o szczerość.“
Artegor wciąż przypatrywał się całej sytuacji, ale na razie nie było powodu żeby reagować.
Wraz z otwarciem książki wypadły z niej 2 karty zleceń.
Gimbei popatrzył to na karty to na Viktora. Strażnicy już go otoczyli i delikatnie unieśli ponad ziemię.
- Pan pójdzie z nami... - oznajmił kapitan.
- To chyba jakiś żart - oświadczył beznamiętnym tonem Montgomery, choć zaczął się już czuć odrobinę niepewnie - Nie przypominam sobie, żeby te kartki wcześniej tu były.
“Pewnie przyczepiły się do części z podziękowaniami od autora. Nikt nie czyta podziękowań od autora .”
- Cóż, z pana perspektywy, panie władzo, cała sytuacja musi wyglądać dość jednoznacznie. Jednak zapewniam, że jest to jedynie seria niefortunnych nieporozumień.
“Całe życie jest taką serią niefortunnych nieporozumień. Och, wybacz, taka dygresja mnie naszła, już cię nie rozpraszam.”
- Jeśli popatrzy się na sprawę zdroworozsądkowo, to można z łatwością zauważyć, że podejrzewanie mnie jest oczywistym błędem. Dlaczego miałbym wracać kilka razy na miejsce przestępstwa ? Po co zabierałbym ze sobą kilka bezwartościowych kartek, naprowadzających podejrzenia na mnie ? Nikt nie jest aż tak niefrasobliwy.
“Wiem, że miałem nie przeszkadzać, ale doszedłem do pewnych istotnych wniosków - gdybyś kłamał, już dawno zostawiliby cię w spokoju. Taka myśl na przyszłość.”
- Ponadto pragnę zaznaczyć, że przyczyniłem się do pozbycia demona z okolic miasta. Jestem szanowanym człowiekiem i gdyby nie zatrzymał mnie pan, już dawno odbierałbym zasłużoną nagrodę z rąk straży miejskiej.
“Trafnie dobrane argumenty, ale słownictwo zbyt wyszukane jak na takiego durnia. Albo cię uwolni, albo przeprowadzi błyskawiczny proces na miejscu.”
- Zgadza się, był tam z nami- wtrąciła się Yoshiko, gdy w końcu przebiła się przez tłum.
Gdy idąc usłyszała zamieszanie, zbliżyła się by dowiedzieć się co się stało, akurat na czas by usłyszeć oskarżenia wobec Victora.
Co do niej samej- wyglądała jak chodzące nieszczęście- Blada, w podartych ubraniach i z rozmazanym tuszem do rzęs. Najbardziej jednak rzucał się w oczy luźny rękaw kurtki, w miejscu gdzie powinna być jej prawa ręka.
-Chciałabym zobaczyć miejsce domniemanej zbrodni- kontynuowała, usiłując brzmieć pewnie- znam się na medycynie, może będę w stanie pomóc w sprawie.
Zmęczonym wzrokiem obejrzała się na Victora niemo pytając: “w co żeś Ty się wpakował”.
Mężczyzna obdarzył Yoshiko krótkim spojrzeniem, prawie nie zwracając uwagi na zwisający bezwładnie rękaw. Gapienie się nie było godne dżentelmena.

- Miło, że się zjawiłaś - powitał dziewczynę - Ale tak się składa, że mam całą sytuację pod kontrolą. Prawda, panie władzo ?
Kapitan spojrzał na biedne dziewczę i na mężczyznę. Na mężczyznę i na zwisający rękaw. Chyba doszedł do złego wniosku. Nie! Na pewno doszedł do złego wniosku. Bo na twarzy wyrósł mu grymas wielkiego niezadowolenia.
- Nie lubię tych gadatliwych. - mruknął ozięble - Powód twych czynów nie jest jeszcze znany. Mamy jednak metody by bo poznać. Rozgrzana stal czy smoła mogą być użyte zapobiegawczo.
- Kapitanie! Chyba nareszcie będziemy mogli pozbyć się zapasu smoły.
- A co do ciebie… e… Yoshiko. Nie przemęczaj się. Doszły mnie słuchy o ostatnich wydarzeniach, a ten widok nie jest najprzyjemniejszy dla młodej kobiety.
- Dość intrygujące metody śledztwa, choć niezbyt poetyckie - stwierdził Victor - Zdarzało się, że ktoś nie przyznawał się do winy ?
Aktualnie Victor grał na czas, licząc że Yoshiko coś wymyśli. Nie był w stanie sam przekonać ograniczonego strażnika. Ale może jego słowa trafią do artystów - oni doskonale wiedzieli jak wywrzeć nacisk na konkretną osobę.
- Widziałam wystarczająco dużo “nieprzyjemnych” rzeczy, by nie robiło to na mnie wrażenia- ciągnęła uparcie, choć było to tylko po części prawdą- Medycyna z mojego świata jest znacznie bardziej rozwinięta niż tutejsza, mogę pomóc..
Nie zamierzała dopuścić do torturowania Viktora. Mimo że mężczyzna od początku był oziębły i ewidentnie ich kantował, nie zasługiwał na taki los. Poza tym miała do niego kilka pytań.
-Nalegam-dodała.
Czy ona rzeczywiście próbowała mu pomóc? Victor zaczynał mieć wątpliwości. Oczywistym było, że przybycie dziewczyny doprowadziło strażnika do błędnych wniosków, którym nie spróbowała nawet zaprzeczać.
“Mi się zdaje, czy ona zgłasza się do pomocy przy torturach ?”
- Pokażcie jej. - oznajmił uległe kapitan.
By nie budzić paniki, zmarłego pokazano tylko Yoshiko.
Szybkie oględziny przedstawiały się następująco:
  • Złamane nogi w kostkach i łydkach.
  • Palce połamane
  • Stopy przebite na wylot, ostrym szerokim narzędziem.
  • Obite organy wewnętrzne wskazujące na długie tortury.
  • Skóra zdarta z twarzy - Dosłownie wycięta ostrym narzędziem.
  • Język ucięty przed śmiercią.
  • Oko wydłubane po śmierci.
  • Otarcia na nadgarstkach i udach od sznura.
Nie trudno jest zgadnąć, że na zmarłym przeprowadzano tortury.
-Biedak..- mruknęła. Przełknęła ślinę, chcąc pozbyć się uczucia mdłości. Przy tylko jednej ręce, oględziny przedłużyły się nieprzyjemnie, wystawiając żołądek dziewczyny na ciężką próbę.
Chciała wstać by podzielić się wnioskami, gdy zobaczyła Kuro wyciągającego dłoń w stronę twarzy martwego. Szponiasty palec wskazał jasno turkusowy obłok, który jak para w chłodny dzień, wydobywa się z okaleczonych ust. Dziewczyna była niemal pewna, że nie było go tam chwilę wcześniej.
Wyciągnęła dłoń, dotykając obłoku. W nagłym wstrząsie dziewczyna wygięła się, odrzucając głowę w tył. Jej oczy były puste, a z nosa ciekła cienka stróżka krwi.
- Mówiliście, że ciało ma kilka dni - stwierdził Victor, gdy Yoshiko badała ciało - Jestem w mieście zaledwie od wczoraj. Jeśli nie potwierdzą tego strażnicy przy bramie, to z pewnością właściciele zajazdów wokół miasta mogą o tym…
Przerwał, z mieszanymi uczuciami obserwując niecodzienne zachowanie dziewczyny.

~Wizja~

- ...pytam po raz kolejny… A nie masz już dostępnych paluszków. Gdzie to jest!?. - mówił srebrnowłosy mężczyzna o złym wyrazie twarzy.
- Nikt… nie ma… takich… informacji. - mówił zmęczony i wycieńczony psychicznie starszy jegomość.
- W półświatku mówią o tym, że informatorzy selekcjonują wiedzę na dostępną i niebezpieczną.
- Wszystko co wiem jest w kartach zleceń.
- Nie łżyj. Dobrze wiem, że kłamiesz. - w pewnych momentach głos zdawał się być inny, obcy i złowrogi.

- Długo nie wytrzyma. To nie ma dla nas znaczenia. Demonicznych artefaktów i “szukającego ścieżki” nie ma wśród dokumentów. A więc starzec miał rację… No cóż… to co wiedział właśnie idzie z nim do grobu. Nie zatrzymujmy się tu zbyt długo. Przejrzyjcie dokumenty i czas na nas.
~~~~~~
-Widziałam...Srebrne włosy …. Morderca miał srebrne włosy…- niewyraźnie wymamrotała Yoshiko, łapiąc się za głowę. Podniosła się lekko oszołomiona- nie potrafię wyjaśnić, ale widziałam go.
- Mnie to przekonuje. A pana ? - Victor wątpił, by mógł jeszcze bardziej pogorszyć sytuację - Zbyt wiele świadczy na moją korzyść. To oczywiste, że nie ja jestem sprawcą.
„Ludzie tacy jak on przynoszą hańbę twojej profesji.”
- Hmm… Areszt. Do czasu, aż znajdziemy inny ślad twojej niewinności. Znacie się z dziewczyną więc jej obrona jest wątpliwa. Nie mniej i ty pójdziesz z nami - powiedział do Yoshiko - Opiszesz rysownikowi tego osobnika. Jeśli ktokolwiek go widział zostaniesz wypuszczony. - Uśmiechnął się złośliwie - W sumie i tak miałeś zawitać na posterunku, więc przy okazji wypłacimy ci twoją dolę.
- Miły gest z pana strony - odrzekł - Skoro ta liczba tropów pana nie przekonuje, to nie wiem, jaka mogłaby. Ale zdaje się, że nie mam wyboru, chodźmy.
“Mam nadzieję, że nie założy nam bransoletek sprawiedliwości”
- Ehhh…. Przynajmniej unikniesz smoły- stwierdziła dziewczyna, której wizyta na posterunku również się nie uśmiechała. Nie zamierzała wykłócać się ze strażnikami, mimo że trochę jej się spieszyło- Mam nadzieję, że szybko się z tym uporamy. Podobno Ereven Sharash jest za murami i bada ciało demona.

W koszarach sytuacja jakby się trochę rozluźniła. Najpierw każde z nich otrzymało swoje wynagrodzenie. Potem przyszedł pewien artysta i rysował portret zgodnie z opisem Yoshiko. Widocznie czarodzieje w tym świecie nie posługują się magią umysłów.
A potem... siedzieli.
Po 3 godzinach przyszedł Gramon “Stalowy” wraz z jednym ze strażników miejskich. Z racji słów tego drugiego, osobnik pasujący do portretu wkraczał do miasta jeszcze przed tym jak przybył Viktor.
- W takim razie jesteś czysty.
-Trochę to zajęło…- mruknęła pod nosem Yoshiko. Czas dłużył się nieznośne, gdy rozmowa wyraźnie się nie kleiła. Szczęściem mały duszek skutecznie skupił jej uwagę, podczas gdy Kuro ospale błąkał się po koszarach.
-Wiadomo coś na temat nowego podejrzanego?
- Niebezpieczny. - mruknął Stalowy - Na szczęście sam. Brak powiązań frakcyjnych. Co najmniej kilka nieprzyjemnych zdolności. Szuka czegoś konkretnego. Na co wskazuje twoje zeznanie. Czyli… w sumie nic nowego, czego byście nie wiedzieli.
- Czy któryś ze strażników zwrócił uwagę gdzie się udał? Lub chociaż czego szuka?
- Pathfinder, o którym wspomniałaś, to rodzaj kompasu wskazującego kierunek poszukiwanej rzeczy. Tyczy się tylko obiektów. Natomiast bez wskazania który obiekt z demonicznych artefaktów poszukuje, nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic więcej. Chyba że szuka Absolute Finder, artefakt legendarnego stopnia który pozwala odnaleźć wszystko, od osób, po zależności prowadzących do rozwiązania. Co w sumie wychodzi na jedno. Nic nie wiemy na jego temat. Nie udał się nigdzie. To znaczy, strażnicy nie widzieli by opuszczał miasto, ale jest na to kilka sposobów, więc kto wie...
 
Historyk112 jest offline  
Stary 12-10-2018, 10:17   #108
 
Historyk112's Avatar
 
Reputacja: 1 Historyk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwuHistoryk112 jest godny podziwu
Victor nie zwlekał ani chwili z opuszczeniem koszar. Jeszcze przed wyjściem skierował w stronę kapitana przepełnioną kpiną uwagę o jego umiejętnościach śledczych i ruszył do drzwi.
Przed budynkiem poczekał chwilę na Yoshiko.- Musimy porozmawiać - powiedział - Ale nie tutaj. Chodźmy gdzieś, gdzie nikt nas nie podsłucha.
Dziewczyna zgodziła się. Mimo, że wciąż nie specjalnie ufała Viktorowi, poniekąd zrozumiała jego zachowanie. Poza tym, w rzeczy samej musieli porozmawiać.
Mężczyzna poprowadził dziewczynę do jakiejś podejrzanej uliczki, która teoretycznie powinna zapewnić im trochę prywatności.
- Zdaję sobie sprawę, że możesz mieć wątpliwości, lecz zapewniam cię, że nie mam z tym nic wspólnego - zaczął - Jak z pewnością zauważyłaś, ktoś próbował mnie wrobić. Choć co prawda nieudolnie.
Poczekał chwilę, czekając na reakcję dziewczyny.
-Wiem- odparła po chwili Widziałam co się tam stało i choć nie wiem skąd, ale wiem że to nie były tylko halucynacje.
Przerwała na moment, zastanawiając się nad czymś.
- Pomogę Ci. Choć może i nie powinnam.- kontynuowała- Jakie trop? Podejrzenia?
- Cóż, zgodziłaś się pomóc, nim jeszcze o to zapytałem. Miło - odrzekł - Na razie nie chciałbym wysuwać nagłych podejrzeń. Ale skoro zainteresowałaś się sprawą, zechcesz może zbadać miejsce zbrodni ?
“Uważaj. Robisz się zbyt miły. To może wydać się podejrzane”
- Też o tym myślałam. Gorzej tylko, jeśli dostępu broni straż. Nie zamierzam łamać prawa.
- To trochę komplikuje sprawę. Ale ostatecznie przyda się ktoś do stania na czatach. Zresztą, najpierw wypadałoby zrobić rekonesans - zauważył - Samo dostanie się do środka stanowi mniejszy problem. Jestem człowiekiem wielu talentów.
- Domyślam się- mruknęła- myślę jednak, że też powinnam przyjrzeć się miejscu zbrodni. Może nie posiadam Twoich “talentów”, ale jeśli wydarzenie z sekcji się powtórzy, zyskamy więcej informacji- zaproponowała, choć niechętnie wracała myślą do uczucia jakie ja wtedy ogarniało.
- W takim razie nie ma na co czekać. Pokręcimy się uliczkami wokół Gmachu, tak by nie rzucać się w oczy artystom. Znajdziemy tylne wejście i poznamy prawdę. Brzmi nieodpowiedzialnie, ale może się udać.
Studentka skineła głową w niemej odpowiedzi.
- Mimo wszystko na Twoim miejscu rozważyłabym przebranie. W tym świecie ten garnitur strasznie rzuca się w oczy..
- Nie ma takiej potrzeby. W bezpośredniej okolicy biblioteki użyję pewnej iluzji. Nikt nie zwróci na mnie szczególnej uwagi, a nawet jeśli to szybko straci zainteresowanie - wyjaśnił - Poza tym, styl ma równie duże znaczenie jak dyskrecja.
“Chyba trafiła w czuły punkt”
Dziewczyna spojrzała ukradkiem w dół, na swoje poszarpane ubranie.
-Niech będzie- odparła, postanawiając nie drążyć tematu. Wiedziała wystarczająco dużo, by nie musieć wypytywać ani o styl, ani o nietypowe moce. Na tą chwilę postanowiła obserwować, zamiast zadawać niewygodne (i potencjalnie niebezpieczne) pytania.
- Chodźmy więc- dodała .
- Tak, nie ma na co czekać.
***
Po rozmowie Yoshiko z Otto w zaułku zjawił się Artegor.
-Tu jesteście, wszędzie was szukałem. Straciłem was z oczu, właściwie to cały tłum też...nieważne. Trochę się was naszukałem. Wszystko w porządku? -zapytał Otto. Artegor był dosyć nieufny wobec towarzysza ale nie dał tego po sobie poznać.
- Czyli się jednak nie zgubiłeś. Jeśli jesteś zainteresowany wpadaniem w kłopoty, to także możesz się przydać. Ona wyjaśni ci wszystko po drodze.
- Ja tylko pomagam, Ty jestem “mózgiem” operacji- mruknęła dziewczyna, powstrzymuje się by nie fuknąć.
- Wygląda na to, że nikt nie chce niczego wyjaśniać - powiedział, przewracając oczami.
- Jak ja uwielbiam tajemnice. - Mruknął Artegor, ale tak że wszyscy go słyszeli. Nie miał ochoty ciągnąć nikogo za język, ale jednocześnie, choć sam nie wiedział do końca dlaczego, stał się jeszcze bardziej nieufny. Zwłaszcza względem Yoshiko, do której do tej pory był nastawiony raczej ufnie. Poza tym w chwili obecnej zastanawiała go tylko jedna sprawa. Jakim cudem użył Smogu i choć nie miało to w sumie żadnego znaczenia, bo przecież Smog był jego naturalnym fluxem a w tym świecie widział już dziwniejsze rzeczy, dręczyła go ta myśl. Zanim ktoś odpowiedział, Artegor dodał -Zanim w takim razie któreś z was raczy powiedzieć coś więcej, dajcie mi moment na przygotowanie się na “kolejną ciekawą przygodę”.- po czym cofnął się dwa kroki od towarzyszy i myśląc o swoim synu użył Smogu. Pojawiła się wokół niego mroczna poświata, było to coś zupełnie innego niż piękny błękitny Oddech. Przypominało to raczej czarny dym, a momentami miało się wrażenie że pojawiają się jakieś mroczne macki, jakby były żywe, pokryte najczarniejszą smołą. Artegor na początku kaszlnął dwa razy, po czym odetchnął pełną piersią, uśmiechnął się i powiedział - Dawno się tak dobrze nie czułem.- po czym zniknął, wciąż myśląc o swoim synu. Prawie w tym samym momencie pojawił się jakieś pięć metrów nad ziemią, po czym zniknął i pojawił się za plecami towarzyszy. Wciąż pod wpływem fluxa powiedział -Nie lubię tajemnic, powinienem coś jeszcze wiedzieć?
- Przeczysz sam sobie - mruknął Victor - Jeśli nie ciągnie cię do tajemnic, to pytaj ją - tu wskazał na Yoshiko - Poza tym, nikt nie zmusza cię, by z nami iść.
„Przez chwilę podejrzewałem, że jest tym dobrym o czystych intencjach.
- Przepraszam bardzo, ale w czym sam sobie przeczę?! Ja w przeciwieństwie do Ciebie od początku jestem szczery, nie kłamię na każdym możliwym kroku i nie wykręcam się przy pomocy innych- wskazał głową na Yoshiko w międzyczasie wyłączając fluxa. -Jeśli masz jakieś pytania, śmiało pytaj, o ile jesteś zainteresowany czymś więcej niż czubkiem własnego nosa.
-Panowie, proszę. Obejdziemy się bez sprzeczek- zdecydowanym głosem ,wtrąciła się Yoshiko. Choć dopiero się rozpoczął, ten dzień już zaczynał ją męczyć, a teraz musiała ingerować w sprzeczkę mężczyzn, z których wiekowo każdy mógłby być jej ojcem. O szczęśliwy dniu. Jednak pozytywne było to, że dzięki użyciu czarnego fluxa w końcu z dala sobie sprawę z jakiego świata pochodzi Artegor.
-Ktoś usiłował wrobić Otta w morderstwo, idziemy przyjrzeć się miejscu zbrodni by dowiedzieć się o co chodzi.
- A zaczynało się robić interesująco - westchnął na pojednawczą wypowiedź dziewczyny - Cóż, usłyszałeś prawdę. Jeśli masz dalsze zażalenia to wygłoś je odrobinę ciszej, bo ludzie zaczynają się patrzeć. I ta twoja zdolność… strasznie złowroga… mi to nie przeszkadza, ale w mieście może sobie ją daruj.
Słowo „złowroga” oznacza rzecz złą, wrogą, przerażającą, odrażającą lub będącą pretekstem do aresztowania.
„Lepiej niech idzie sobie pokopać piłkę, bo subtelnością to on nie grzeszy.”
- Pretekstem do aresztowania mówisz? Myślałem że w tym świecie wszystko jest normalne i nic nikogo nie może zdziwić - powiedział aktywując Oddech by zniwelować całkiem działanie Smogu. - Przepraszam za to przedstawienie, choć mam nadzieję że się spodobało, ale chciałem sprawdzić czy rzeczywiście mam kontrolę nad Smogiem. Niestety pobudza on dodatkowo agresję, ale cóż, może być użyteczny np. przy ucieczce z więzienia gdy już nas zamkną za pomoc zbiegowi.
- Wypraszam sobie, zostałem uniewinniony w pełnym majestacie prawa. Teraz jedynie chcę się dowiedzieć, kto nieudolnie próbował mnie wrobić - wyjaśnił - A aktorem jesteś całkiem niezłym, ale powinieneś popracować nad dykcją.
- To chociaż w jednym masz szczęście. Ja u siebie nadal jestem zbiegiem, o ile nie uznali mnie za martwego, a zamiast uniewinnienia czy chociaż wymierzenia sprawiedliwości wylądowałem tutaj.
„Nie prosiłeś go o autobiografię”
- Teraz, gdy wszystko zostało sobie wyjaśnione, nie powinniśmy marnować więcej czasu.
 
Historyk112 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172