Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-07-2015, 19:32   #1
 
Poker123's Avatar
 
Reputacja: 1 Poker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znanyPoker123 wkrótce będzie znany
[Fantasy Storytelling Sandbox +18] Międzyświat AKT III Preludium Chaosu

AKT III “Preludium Chaosu”

- Zgodnie z rozporządzeniem czcigodnej... - zaczął hrold
Jeden z wielu wysłanych w zaludnione zakątki Krajów środkowych. Na swoje miejsce zgodnie z polecenie przybył około pół godziny przed czasem. Wystarczająca chwila by zebrać sporą grupkę słuchaczy. Choć żałował, bo mógł trafić lepiej. Do jakiejś karczmy, gdzie dostał by ciepły trunek dla ogrzania, sali władcy czy chociażby pod jakikolwiek daszek, gdzie deszcz nie przemakał mu zasłużonego płaszcza. Niestety nie miał tyle szczęścia trafił na plac targowy. Z małą liczba kupujących, ale niestety, co przydział to przydział.
- ... głosi się co następuje... - Zwilżona kartka lepiła mu się do rąk, a tusz zaczynał rozplywać. Ale jak to bywa w tym fachu trza zawsze znać wiadomosc na pamiąć, nie zaleznei od tego czy ma się ją spisaną. Od co, takie wymogi.
- “Od chwili przeczytania tego orędzia do poranka dnia drugiego zakazuje się korzystania z magii. Powodem jest magiczny eksperyment, pod pieczą Czcigodnego Mistrza Yue. Na okres eksperymentu, mającego odbyć się w dniu jutrzejszym. Wszelkie działania magicznie, niezwykłe i wszelakie wykraczające poza normę zwyczajną, mają zostać wstrzymane i zakazane. Gdyż mogą okazać się niebezpieczne. Jeśli jakiś fach wymaga korzystania z takowych usług, w dniu jutrzejszym otrzymuje odpłatny dzień wolny od pracy. ” Dziękuję to wszystko.

***
- Królewno Yuri wszystko gotowe. - Zakomunikowała Vestia, nadworna pokojówka, delikatnie się kłaniając.
- Dobrze. - odparł królewna spoglądając przez okno - Oby Yue się nie mylił co do tego. - Jej twarz wyrażała zmartwienie i obawy.
- Oj, oj Uri. Jak pier****nie to i tak nic nam po tym. - zakrzyknął stojący w drzwiach pokoju Gramon. Ten osobnik jak zwykle nie miał zmartwień.
- Choć ten raz nie mylisz się, stalowy baranie. Jeśli coś pójdzie nie tak, to nic nas nie uratuje.
- Herbia, mówiła że w szansa niepowodzenia jest niewielka. Co najwyżej przyśpeiszymy proces tego co nieuniknione.
- Ale w najgorszym razie, przestrzeń tego świata się załamie. Słabo słuchałeś Stalowy. Widać znów bardziej interesował cię jej dekolt nic usta. - skomentował blondyn z trójzębem za pelcami.
- Ależ skądże znowu. Na usta także zwracałem uwagę. - Odrzekł z wielkim uśmiechem.
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz, nawet w obliczu końca świata.- Hiro pokręcił przecząco głową
- A gdzie Nightfall? - zapytała królewna, odwracając wzrok w stronę balkonowego okna.
- Rzekł, że skoro to ma być ostatni dzień jego życia to chciałby się napić. - wzruszył ramionami.
- Jej. Widzę że wszyscy darzycie Yue wielką wiarą. - Delikatny grymas ust.
- Ależ owszem darzymy. Choć trza mieć wszak środki na “gdyby jednak”.
- Gdyby miał to być ostatni dzień, co? - chwila namysłu, zmrużone oczy, odpowiedź bez krzty zawachania - Spała bym...
- Królewno? - zapytała Vestia
- Cały boży dzień na łożu, w jedwabnej piżamie, z dala od czegokolwiek.
- Jak zawsze leniwa. - skomentował Gramon
- Hrrr. A ty?! Zapewne alkohol, hazard, jadło i kobiety. Czy może coś jeszcze?
- Zapomniałaś o piersiach. - Dodał z uśmeichem. - Kobiety z duży....
- Zaczyna się. - przerwał Hiro. - Zaraz się przekonamy czy czeka nas kolejny dzień...
***
Nastał pierwszy błysk.
Za nim kolejny...
Cienka biała linia na niebie.
W przy boku której pędziły kolorowe błyskawice.
Pędziły to w stronę Kopuły Gromu, to znów w stronę Czarnej bramy. Rosły, lączyły się, kumulowały wokół nici. Zdawały się tworzyć śnieżno-biały most.
Most łączący wschód i zachód. Most który lśnił nieprzerwanym blaskiem.
Biały blask pochłaniał wszystko w swym świetle. Znikały kontury, kształty, barwy. Wszystko stawało się białe.
Poza bielą nie istniało nic.
Światłośc rozszerzała się.
Aż w nagle wszystko stało się czarne. Ciemność pośrodku której istniał biały tunel.
Tunel zaczął falować, giąć się, przybierając kształt dwóch skrzydeł.
Biały strumień uderzył o neiwidoczną w ciemności powierzchnię.
... i nastał wstrząs.
Jeden potężny. Poruszajacy podstawami budynków, gór, wysp, kontynentu i samej przestrzeni.
A potem wszystko zamilkło.
Jak gdyby nigdy nie miało miejsca.

***
Tydzień później...

~Kraj wiatru~
~Gdzieś na pustyni~

-Achooooou! Rrrr. - Kichnięcie rozlegające się wśród piasków pustyni. - Hmm... Miesiąc nieobecności, a uczucie jakby przybyć do nowego miejsca.
Noce mroźne. A dni... Achooooou! Piaskowe...
To delikatne, to znów mocneijsze powiewy wiatru wzbijały w powietrze tumany kurzu.
Nadchodził okres zimy. A przynajmniej dla terenów Unii. Miało zrobić się zimniej, wraz z opadami śniegu. Na pustyni raczej nie robiło to różnicy, tutaj nigdy śnieg nie występował, ale klimat ulegał delikatniej zmianie. Za dnia temperatura nie przekraczała 35 stopni, a w nocy nie sięgała wyżej niż (-5). No i oczywiście piasek zdawał się zamieniać w pył.
- Achooooou! - Zamaskowany wędrowiec poprawił chustę zasłaniającą odstający od twarzy pysk. - Takie to dziwne. Ledwie stamtąd wróciłem, a znów los ciągnie nas do złotego miasta. Jak to mu teraz? Ish’ival... zdaje się.
Poprawiając cały strój i asortyment, łapa szakala spoczęła na pasie. Dokładnie na zawinięty w zielonkawy materiał obiekt.
- Wszystko jest ze sobą powiązane. - Przypomnial sobie słowa znajomej istoty - Może powinienem z tego skorzystać? - Zapytał retorycznie rozwijając materiał i podnosząc na wysokosc twarzy obiekt który skrywał.

Z pod pisaku przy jego nodze wysunął się krokodyli pysk.
- Jestem~rrównie zaskoczony co ty. - dodał spoglądając na pupilkę.
Później spojrzał w dal, na bezkresne piaski za którymi miał znajdować się jego cel.

***

~Kilkanaście godzin wcześniej~
~To samo miejsce~

~ Jenny... -usta spojone w pocałunku.
~ Axus ~ach.
Dreszcz. Westchniecie.
- Jenny. Czas wstawać.
- Jeszcze raz...
- Ty to masz dopiero energię. - delikatny śmiech. - Na mnie czas. Jestem umówiony. Ty zdaje się też, musisz wyruszać.
Podniósł się z posłania, krocząc w stronę swoich ubrań. Jego tyłek był jędrny i taki ponętny, że Jenny nie mogła oderwać od niego oczu, co więcej znał się na muzyce więc nie musiał wielce się starać by wpaść w dobry kontakt z gitarzystką.
- Gdzie Susanoo?
- Zostawił nas samych. Nie pamiętasz. Poprosiłaś go o to.
- Faktycznie. - przytaknęła okrywając piersi pościelą.
- Spotkamy się gdy wrócisz.
- To może potrwać... - powiedziała z lekkim grymasem.
- Nie szkodzi. Będę tutaj gdy wrócisz. - podszedł do niej.
Dłonią przeczesując jej włosy ucałował ją namiętnie.
- Będę czekał. Czas wstawać...
Złapał palcami za jej nos zatykając go, a potem delikatnie stukał palcem w jej policzek.
Dziewczę myślało że to kolejna gra wstępna, ale coś było nie tak. Nie mogła złapać oddechu, stukanie zaczynało ją drażnić i wciąż te same słowa powtarzane bez przerwy.
- Czas wstawać... czas wstawać... nie mamy całego dnia...
Silniejszy ucisk na jej ramię i mocne wstrząśnięcie.
- Obódź się!...

Otworzyła oczy nagle zaskakując stającego nad nią towarzysza.
- Obudziłaś się. Dobrze czas ruszać dalej. Słońce już wschodzi, a przed nami jeszcze sporo piasku. - rzekł spokojnie i jak zwykle bez wyrazu.

Jenny rozejrzała się widząc dookoła tylko piasek. Spojrzała na kucającego przy niej rogacza. To był sen? Raczej wspomnienie.
- Ech... “Zbyt przyjemny sen”.
W dłoni niebiesko-włosego dojrzała chusteczkę, na na nosi poczuła ucisk. Delikatnie dotknęła nosa, czując coś mokrego w okolicy ust.
Acha. Musiała się ślinić przez sen, ale poważne... zaciskać nos by kogoś obudzić? Tego jeszcze nie znała.
- Ruszajmy. - Potwierdziła, podając mu dłoń.

***
~Złote miasto Ish’ival~
- Jak sytuacja? - zapytał białowłosy młodzieniec.
- Tak jak myślelimy łowcy niewolników stali się coraz bardziej nachalni. Mamy wieści z Zanzibaru. Proszą o odbicie grupy pojmanych.
- Gdzie są.
- Ifryi donosi że na południe od miasta. Kierują się na płaskowyż.
- No jakby inaczej. W końcu tylko w tamtym miejscu ich potrzebują. Na podorędziu mamy zdaje się Asila.
- Jest jeszcze On.
- Gdzie?
- Wraca z kanionu, Aje jest z nim.
- Dobrze. Ślijcie im wiadomość niech gonią konwój. Asila niech także się przygotuje.
- Amura! [Rozkaz]

***

~Wyjście z kanionu~
~Mniejszy obóz bardlands~

- Ugara... il seuru iw ganut igaha [Jak? Jak to możliwe? Cały obóz...] - ostrze czarnego miecza wbiło się w krtań dzikusa.
Stał nad nim oprawca w czarnym płaszczu. W jednej ręce trzymał narzędzie mordu (miecz), w drugiej czarny kostur.
- Jak ci idzie? - zapytała dziewczyna zachodząc go od tyłu.
Kroczyłą delikatnie by nie nadepnąć żadnego z lezących ciał, rozgladajać się po pogożelisku.
- Z resztą nieważne, widzę że moja obecność była zbędna.- po chwili dodała - Mamy nowe wytyczne. Czeka nas pościg. - wskazała kciukiem na czekajacy u wyjścia z kanionu pojazd.
Tajemniczy wojownik spoglądał już w tamtą stronę. Ale zdawał się być głuchy. Zamyślony nad czymś niedostępnym dla innych. W jego głowie kołatały się myśli i słowa wypowiedziane już dawno temu.
“(...)Klucz może być wszystkim i niczym.”
“(...)Mortres jest kluczem, jego Nieśmiertelność.”
Spoglądał w dal z tensknotą. Sen z uprzedniej nocy wskazywał, że to dziś miał odojść do ponownego spotkania.
Delikatna myśl, ledwie przeczcie. Znajome.
- A więc wracasz... - rzekł pod nosem. - Hmm. A więc to spotkanie miałeś na myśli, mówiąc “początek”... Vizard.

***

~San Serandinas~
~Rezydencja Ervena Serasha~

Zdawać by się mogło że spokoju tego dnia nic nie zakłuci. Gdy nagle słychać było trzask i odgłos eksplozji. Donośny, lecz niezbyt niszczycielski. Z przyziemnych okienek, prowadzących zapewne do piwnicy wydobywały się kłęby fioletowego dymu.
- Cough, cough. Panie Erven! Cough. Nic panu nie jest! Cough...
- Cough. Na miłość boską. Kali Cough ...mówiłem byś nie myszkował po mojej pracowni. Nic ci nie jest?
- Nie panie Erve...n. Heh. Hehe...
- Co cię tak bawi.
- Pan.... pan....i Erven.
Mag rozganiając powiewem wiatru resztki dymu , odgonił wiszące na ścienie lustro.
- No popatrz... To ci dopiero.
- No.... - przytaknął młodzieniec.
- No i czego się szczerzysz. Przynieś lepiej miotłę i posprzątaj tutaj. Tylko nie wdychaj tych oparów.
Puk puk puk. Odgłos stukania rozległ się u drzwi pracowni.
- Ano... Nic wam nie jest? - zapytała lekkim głosikiem dziewczyna wyglądajaca zza drzwi.
- Wszystko w porządku Aulo. Nic nam nie jest.
Dziewczę wydawało się z lekka zaskoczone, bynajmniej nie kobiecą formą ervena.
- Acha. Panie Erven. Już czas by udać się do świątyni wiedzy w sprawie ostatniego projektu.
-Dziękuję Aulo. Już się zbieram. Mój płaszcz?
- Przy wejściu, razem z torbą.
- Dziękuję. - rzekł kładąc jej rękę na głowie - Resztę zostawiam w twoich rękach. - To powiedzawszy opuścił pracownię.
Po chwili stania w bezruchu dziewczę przyłożyło dłonie do swoich piersi.
- Spoko jeszcze urosną. - Skomentował blondyn otrzymując cios łokciem.


Przed wyjściem z rezydencji mag jeszcze raz spojrzał w lustro.
Delikatnie obracając ciałem i oceniając krągłości.
“Na siłę nie ma czego próbować... Nic się nie poradzi, z resztą za parę dni powinno przejść.” - to pomyślawszy poprawił piersi przeczesał włosy i opuścił dom.

***

~Donowan~
~Na zachód od San serandinas~
~Zaułek~

Przebudzenie. Ostatnie krople deszczu obmyły twarz białowłosego.
Był zmęczony, zapewne walczył, a może tylko wyleciał z burdelu. Leżał na hałdzie śmieci. Wszystko wydawało mu się takie obce.
- Amnezja?
To jedyne co zdołał wyszeptać. Brak ostatnich chwil... nie chwila nawet więcej. A wszystko jakby przez mgłę. Przybył do tego świata. Kiedy? Dlaczego?
Nie wiedział. Nie mógł sobie przypomnieć. Pamiętał jednak jak się nazywa. Keitaro Uchiha

Coś uwierało go w plecy. Delikatnie obracając głowę dojrzał dwie pochwy mieczy.
Przy obrocie poczuł ból. W konwulsji obrócił się na drugi bok wypluwając resztki krwi zalegającej w ustach. Chciał się podnieś, lecz ręka mająca stanowić podporę nie trafiła na podłoże, osunęła się dalej, wynikiem czego sturlał się ze stosu na którym leżał.
Nie, nie było to osłabienie, nie czół się wielce słaby. Nierówność stogu również nie miała tu nic do rzeczy. Ręka trafiła na grunt dalej niż mu się zdawało.
Czyżby nie pamiętał która ręka dominuje. A może jakieś uszkodzenie nerwu?
Przez dwie najbliższe próby starał się powstać, a gdy w końcu mu się to udało, oparł się o ścianę zaułka. Zacisnął parę razy pięści. Były brudne, poranione, ale wciąż była w nich siła. Wszystko zdawało się jednak delikatnie rozmazane, a przynajmniej to na czym nie skupiał wzroku. To zapewne przez mokre włosy spadające na twarz. Odsunął je delikatnie ale w niczym to nie poprawiło widoku, za to koniuszki palców na coś natrafiły.
A raczej na brak czegoś.
Pod grzywką była pustka. Pustka ziejąca z oczodołu.
- Co tu się stało? - zapytał sam siebie, nie otrzymując odpowiedzi.

Co jeszcze miał przy sobie?
Zasobnik, noże, shurikeny, pełną sakiewkę, i list. Choć chciał, nie mógł go przeczytać. zdawało się jakby litery były rozmazane. Potrząsną sakiewką. Brzdękły monety... dużo monet. Choć tyle w tej chwili napawało optymizmem.
Wciąż jednak nie wiedział gdzie się znajduje. Wiedział jednak gdzie w pierwszej kolejności musi się udać. A obwieściło to gromkie burczenie w żołądku.

***

~Lofar~
~Przed bramą miasta~

Postawny mężczyzna siedział na ławce przed bramą Loraf. Postawiona przez miasto od tak, dla relaksacji poza jego murami.
Mąż był niezwykle męski i urodziwy dla płci pięknej. To tylko wygląd. Ważniejsza była potężna aura, nacisk jaki wywierał na spoglądające w jego kierunku osoby. Jego oczy lśniły jakimś niekreślonym blaskiem.
Co robił w takim miejscu?
Oglądał pojedynkujących się chłopców. Młodzi, ale o wielkiej sile. Przybysze, tacy jak on, a jednak tak odmienni.
Spektakl, na krotki moment, przerwało mu pojawienie się osobnika w płaszczu. Jednak po chwili znów skierował swój wzrok na młodzieńców.
- Spóźniłeś się. - stwierdził
- Miałem swoje sprawy. Poza tym to ty chciałeś się ze mną spotkać. - odpowiedział ściagając kaptur.
- W czym rzecz?

***

~Okolice czarnej bramy~
Delikatne falowanie przebudziło go ze snu.
Obracając się na drugi bok i drapiąc po tyłku obserwował to dziwne zjawisko jednym zaspanym okiem. (Drugie miał zamknięte) Fala rozchodziła się po czarnej materii.
“Znowu? Który to już raz dzisiaj? Ech? ” - westchnął
Fala zanikła.
“Tak myślałem... ” - głowa opadła na kamień. Zamknął oczy.
W tej samej chwili nastąpił plusk. Tak jakby brama była wodną powierzchnią i z jej wnętrza wpadł właśnie kamień*. Dziwny bezkształtny bąbel pojawił się nagle na powierzchni Czarnych Wrót i zniknął równie szybko wypluwając z siebie kilka ciał.
Mężczyzna chcąc nie chcąc otworzył oboje oczu i spoglądał na leżące ciała. Zza kamienia, na którym leżał, wyjrzała mała dziewczynka.
“A więc to o to chodziło...” - przytaknął - “... nuda.” - Odwrócił się i wrócił do snu.
Mógł sobie na to pozwolić. W końcu i tak miało zająć chwile nim się obudzą. Ona z kolei, jak to dzieci, była ciekawa nowo przybyłej grupy, toteż podeszła do nich dzierżąc topór dorównujący jej wielkości.


*Efekt przejścia
 
__________________
Kanbaru Suruga: Skoro nie cieszy cię zbereźna rozmowa z młodszą dziewczyną, jak masz zamiar przetrwać w społeczeństwie?

Ostatnio edytowane przez Poker123 : 16-12-2015 o 20:30. Powód: poprawka estetyczna
Poker123 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172