Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2015, 21:40   #1
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
[ONE PIECE]Nie sprzedawajcie swych marzeń

New World, Dressrosa

To właśnie tutaj, do tego królestwa słynnego zarówno jego przeszłością, jak i osobą jego władcy przybiła Thousand Sunny - okręt kapitana Monkey D. Luffy'ego, zwanego "Słomianym Kapeluszem" z powodu nakrycia głowy, z którym się nigdy nie rozstawał. Obecnie, jak piszą brukowce całego świata, "Słomiany Kapelusz" zawiązał sojusz z Trafalgarem Law, do niedawna jeszcze piastującego tytuł Królewskiego Shichibukai ich wyczyny z pewnością wstrząsną posadami ziemi i opinią publiczną.
A tymczasem...

North Blue, gdzieś na pełnym morzu

Fale bulgotały, a wiatr wył przeraźliwie, a jednak pogoda daleka była od sztormowej. Ot, słoneczny dzień, a wietrzny. Te nieliczne obłoczki, półprzejrzyste i zwiewne, pędziły po niebie z niewiarygodną prędkością nie wiadomo po co i gdzie.
Na falach wznosiła się i opadała niespokojnie niewielka łódź z wbitym w nią masztem jakby na przekór wszystkiemu. Jeden, trójkątny żagiel wydymał się z jękiem lin, starając się całą mocą wiatru popchnąć do przodu tę łupinkę, lecz cóż, gdy większa część mocy powietrza szła bokami...?
Ktoś, jakby nie do końca wiedzą co robi, nazwał tę łupinę "Tempest Lover". Cóż, w tym związku pełnym miłości i przemocy łódka nie była chyba od dawna na górze...
Aż trudno uwierzyć, że załogą i jedynymi pasażerami "Tempest Lover" byli piraci. Choć jeszcze nieznani, u progu swej kariery w morskim półświatku, pełni byli nadziei i aspiracji. I desperacji: tak bardzo chcieli wypłynąć, że gdy tylko nadarzyła się okazja po sformowaniu załogi, podprowadzili z portu pierwszy statek, jaki się nawinął - właśnie ten, na którym teraz usiłowali dopłynąć do kolejnej wyspy.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, przedziwna była to zbieranina. Rodzimi synowie Północnego Morza, przybysze ze Wschodu, a nawet włóczędzy z Grand Line. Ci ostatni stanowili zresztą najbardziej niezwykłą grupę, nawet pośród piratów: rybolud, o których mówiło się, że najlepiej im pod wodą i nie zadają się z ludźmi, odkąd Rycerz Mórz Jinbei zrezygnował ze swojej godności Shichibukai; i kobieta. A wiadomo przecież powszechnie, że kobieta na morzu przynosi tylko pecha!
Kapitan tej świerzo sformowanej załogi zdaje się gwizdał na to, do swojej jedynej towarzyszki odnosił się bowiem z odpowiednim zaufaniem, obdarzając ją nawałem obowiązków związanych z poruczaniem jego załogi.

Tak. Mianował ją bosmanem.

Jak już wspomniałem, wciąż byli nieznani. Kradzież małej łodzi nie przeszła bez echa, a jednak leniwa administracja rządowa wciąż nie podjęła stosownych działań i istniała duża szansa, że nowicjuszom ten wybryk ujdzie na sucho. Wszak nie mieli jeszcze nawet bandery, więc wzięto ich za, ot bagatela, zwykłych lokalnych chuliganów.
Oni jednak mierzyli znacznie wyżej - ku bogactwu, sławie i przygodzie na ścierzce wolności i swobody. Jednak, by podążyć tą ścierzką, z pewnością należało pomyśleć o zmianie okrętu. I to szybko, bo tylko jedna wyspa dzieliła ten piracki nowicjat od legendarnej Grand Line.
Dobrze, że zapasów mieli jeszcze dosyć...
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".
Fielus jest offline  
Stary 01-10-2015, 18:11   #2
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Wszystko musi mieć swój początek…

Stał na dziobie i wypatrywał brzegów wyspy będącej ich ostatnim przystankiem przed Grand Line. Pod nogami leżał worek z płótna marynarskiego z jego bagażem. Setsuno opierał na barku. Za jego plecami ekipa takich samych jak on… desperatów? Szaleńców? Pozbawionych wyobraźni idiotów? A może właśnie o zbyt wybujałej fantazji głupoli? Przecież świat, który chcą odkryć i w pewnym sensie sobie podporządkować jest olbrzymi! Król Piratów był jeden! A i tak go ścięto!
Tymczasem Yonko walczyli pomiędzy sobą o wpływy. Shichibukai jawnie nadużywali swoich uprawnień, nadal będąc postrachem uczciwych ludzi, tylko tym razem z wsparciem Światowego Rządu. Najodważniejsi z pozostałych piratów podskubywali resztki nie interesując się skalą ofiar i zniszczeń. Jakby tego było mało, nad nimi wszystkimi wisiała jeszcze Marynarka z swoją absurdalną ideologią Absolutnej Sprawiedliwości, która pozwalała im bez mrugnięcia okiem niszczyć całe wyspy za pomocą buster call.
Odwrócił się i spojrzał na swoją załogę. Był ich kapitanem i czuł odpowiedzialność z tym związaną. Powierzyli swoje losy w jego ręce. Pytanie brzmiało, czy będzie chciał ich w to światowe bagno zaprowadzić? Czego oni tam wszyscy tak w ogóle szukali?
Uśmiechnął się lekko. Oczywiście, że tak. Wejdą tam z butami rozpychając się łokciami i niech tylko ktoś spróbuje się im postawić. Będą walczyć do ostatniego tchu bo żadna siła na świecie nie jest w stanie zniszczyć tego co ich połączyło, co ich nakręca, co jest powodem ich obecności tutaj i uporu na twarzach – ich marzeń. Choć różne, pozornie nie pasujące, istnieją w każdym z nich.
Bo One Piece istnieje.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Westchnął i usiadł opierając się plecami o burtę. Wyciągnął z worka tubę z mapą i rozłożył ją sobie na kolanach. Jeśli wiatr się utrzyma, to mają dwa dni rejsu przed sobą. Tylko wypadałoby w pełni wykorzystać siły natury.
Poprawił krawat i powiedział oficjalnym tonem do Solvie.
- Pani bosman, wydaje mi się, że żagiel nie jest odpowiednio postawiony, proszę pogonić załogę by się tym zajęła – ledwo powstrzymał uśmiech wdzierający się na twarz. Zdawał sobie sprawę, jak dziewczyna będzie podchodzić do swoich nowych obowiązków, ale mimo wszystko był pewien swojej decyzji.
- Atamisu trzymaj ster tak jak do tej pory – rzekł w kierunku mechanika.
Jeszcze raz spojrzał na mapę. Wyspa Sandpit. Jej położenie były w tym momencie jedynymi informacjami jakie o niej miał. Porządny statek, który przetrwa podróż po Grand Line jest ich priorytetem. Cóż, już nie musiał działać solo i polegać tylko na swojej wiedzy.
- Słuchajcie – zwrócił się do ekipy – Zmierzamy na wyspę Sandpit. Jeśli ktoś ma jakieś informacje na temat tego skrawka lądu, niech się podzieli. Przed nami około dwa dni podróży.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline  
Stary 01-10-2015, 21:50   #3
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Siedziała na podsuniętej pod burtę skrzyni oparta łokciami na falszburcie. Z zachwytem rysującym się na jej twarzy wpatrywała się w horyzont.
Lekki wiatr targał jej włosy. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko morskim powietrzem.
Była wolna.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę to w końcu zrobiła.
Nareszcie mogła robić to co chce.
A pomyśleć, że jeszcze rok temu było to tylko marzenie, którego z rozpaczą obawiała się że nigdy nie spełni się. To jak drobiazgowo zaplanowała ucieczkę napawało ją dumą. Już nigdy nie wróci do tej klatki, którą musiała nazywać domem.
Teraz będzie żyć pełnią życia i nikt do niczego nie będzie jej zmuszał!

Gniewnie zmrużyła oczy patrząc na Culliforda, gdy ten się do niej odezwał.
Tak, byłoby idealnie, gdyby nie on i jego pomysł zrobienia z niej bosmana. Nawet jej nie słuchał, gdy się sprzeciwiła. Z resztą to przecież było jasne, że się nie nadawała...
Z drugiej strony, gdyby chciała postawić na swoim to mógłby ją po prostu zostawić w tamtym porcie za nie słuchanie rozkazu kapitana. I nie miała by dość czasu na znalezienie innego statku, a tym bardziej piratów. A to było by gorsze od bycia bosmanem.
Westchnęła przeciągle. Teraz to mógł ją co najwyżej za burtę wyrzucić.

Ale w sumie wolałaby tego uniknąć.

Wyprostowała się wstając od swojej skrzyni i poprawiła odruchowo dłonią brzeg sukienki. Była niewysoką, nastolatką o chudej i drobnej budowie ciała. Palcami przeczesała zmierzwione wiatrem złote włosy. Spojrzała po załodze “Tempest Lover”.
Odkaszlnęła jakby szykowała się do przemówienia.
- Ej czy ktoś mógłby się zająć żaglem? Trzeba go ściągnąć, żeby przestał łopotać. - mówiła głośno i wyraźnie, a jej donośny głos był dobrze słyszalny na całym pokładzie pomimo szumu fal i świstu wiatru - Luke, zajmiesz się tym? - dodała na koniec spoglądając na czarnowłosego chłopaka.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-10-2015, 05:08   #4
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Jego kaptur, który zawsze chroni jego głowę został zerwany a wiatr zaczął rozwiewał jego czarne włosy. Luke siedział oparty o burtę wpatrując się w horyzont.
Jego wszystkie tobołki a nie było ich mało leżały w okół niego.
Po chwili namysłu wyciągnął z kieszeni harmonijkę, spojrzał na nią potem jeszcze raz na morze i z uśmiechem na ustach ścisnął ją mocniej.

- Nadchodzę ojcze... szepnął cicho by tylko wiatr mógł go usłyszeć.
Następnie jak zawsze gdy wspominał swego staruszka popadał w melancholijny
nastrój i jak zawsze odczuwał wielką potrzebę zagrania czegoś na Jego harmonijce.



https://www.youtube.com/watch?v=CZ3-X7g5-Fo

[muzyka od 48:10]


Muzyka wypłynęła z jego ust. Nie jemu było oceniać czy jest ona piękna czy nie. Mimo, że wielu uważało go za pozera to pod tym względem nie potrafił sobie nic zarzucić. Grał nie dla tłumów i chwały ale dla siebie i swojego ojca. No i czasem jeszcze dla matki.
Nikt mu z reguły nie przeszkadzał gdy grał, a grał parę ładnych lat więc dlatego wydawało mu się, że coś tam potrafi. Przecież gdyby było inaczej to już dawno by dostał jakiegoś dzwona na twarz, right?


Gdy skończył podniósł głowę i widząc, że ich kapitan wyciągnął mapę szybko się do niego przysiadł. Następnie spoufalając się jak zawsze trącił go ramieniem i ze swoją (chyba wrodzoną) nadpobudliwością zaczął wypytywać z wielkim bananem na gębie:
- Szefunciu, gdzie jestesmy? Kiedy będziemy na Grand Line? dodatkowo zapytał wskazując swoim paluchem linię na mapie

Był ciekawski jak mało kto ale do tego optymistycznie nastawionym dzieciakiem i możliwe, że tylko to ratowało go zbyt częstą kąpielą w morzu.
Głupi tez nie był i gdy usłyszał uwage kapitana a następnie rozkaz bosmana wiedział, że to aluzja do niego by się odczepił i nie przeszkadzał.
Wzruszył ramionami na to wszystko, przecież nie przejmował się takimi rzeczami, right?

Zamiast tego LJ skoczył na proste nogi jak sprężyna i krzyknął do nie wiadomo kogo:
- Lewy foka szot wybierz! i doskakując do liny pociągnął ją z całych sił by "szmaty" już hałasowały na wietrze. Po wykonaniu zadania jeszcze raz sobie krzyknął i już pewnie nikt z załogi nie miał wątpliwości, że cichym facetem to on nie jest:
Lewy foka szot wybrany!. Szybko i sprawnie zawiązał węzeł na kabestanie - przecież był z ojcem na morzu od paru ładnych lat więc coś tam o żeglarstwie wiedział.

Zadowolony z siebie Sanders popatrzył na panią bosman.
 

Ostatnio edytowane przez Dnc : 02-10-2015 o 05:12.
Dnc jest offline  
Stary 02-10-2015, 10:55   #5
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Okręt wreszcie opuścił przystań, było to miłe uczucie mimo, że sam nie przepadał za statkami, to w tym wypadku było to uczucie najprawdziwsze - szczere. Nie wiedział jeszcze, co powinien zrobić teraz... Ale cóż, przynajmniej coś zaczęło się dziać.

Ralph sięgnął do swojej torby, wyciągając z niej mały flakonik. Zmierzył spojrzeniem jego zawartość, po czym bardzo energicznie zaczął nim potrząsać. Barwa mikstury z błękitnej, przybrała zielonkawy odcień. Gdyby nie biała maska której nigdy nie zdejmował, na jego twarzy można było by zobaczyć uśmiech. Kiedy kapitan sięgnął po mapę, mężczyzna zbliżył się, by zajrzeć mu przez ramię. Nie znał tego miejsca. Na pytanie ich dowódcy, wzruszył jedynie ramionami. Po czym na pięcie odwrócił się od zebranych, po czym pociągnął łyk swojej mikstury, a później bardzo płynnym ruchem, zakrył swoją twarz. Jego dłoń lekko drgnęła, jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Wtedy też zobaczył swoją szansę, skoro nikt inny o tym nie wspomniał.

- Ma...Khrm. Kapitanie... - zaczął wolno- Miałem przyjemność...prac...służyć, na kilku okrętach, pływającymi pod różnymi banderami...Zazwyczaj, każdy mądr...to znaczy, wielki kapitan wpierw przeprowadzał oględziny okrętu. Takie szczegóły, zapasy, wyposażenie czy nawet dokumenty, które mogą się tutaj znajdować... Nie, nie, nie żebym sugerował. Po prostu, pragnę zwrócić się z oficjalną prośbą. Tak, tak, prośba to dobre stwierdzenie! Że, pragnął bym, by Kapitan w swojej mądrości, wyznaczył dla mnie miejsce. Jakaś izba, z dużym stołem, kilkoma pułkami oraz łóżkiem. Pragnę zaznaczyć, że nie jest to żadne samolubne wymaganie, a jedynie chęć dbania o formę naszej grupy! - Ralph, prowadził swój monolog, był w to wyraźnie zaangażowany - - Zapewne nie chcesz, Kapitanie - by moje...badania, w sposób negatywny wpłynęły na działania naszej załogi. Będę przygotowywał lekarstwa oraz opatrunki, a zapach może być... Nie motywujący. Proszę rozważyć moją prośbę... - Na koniec wykonał, teatralny ukłon.

Nie czekając na odpowiedź, zdjął z siebie plecak, po czym zaczął w nim grzebać, wydając bardzo charakterystyczne dźwięki uderzeń szklanych naczyń.
 
Cao Cao jest offline  
Stary 03-10-2015, 00:17   #6
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Dziewczyna spojrzała na człowieka w masce. To co miał w butelce musiało być jakimś alkoholem. Zdecydowanie musiało być mocnym alkoholem skoro szukał na “Tempest Lover” kajuty... Toż to ledwo miało skrytki na skrzynie i to mniejsze niż ta którą sama posiadała. Na szczęście pytanie człowiek ten skierował do kapitana.
"A niech ma za swoje." pomyślała.

Solvie odwróciła się do Luka i uśmiechnęła.
- Dziękuję Ci, świetna robota - pochwaliła go nie ukrywając zadowolenia z jego sprawnego działania. - Ale zagraj może coś weselszego. W końcu nie płyniemy na pogrzeb - mrugnęła do niego.

I na koniec prawie tanecznym krokiem podeszła do kapitana. Spojrzała na mapę, którą miał w rękach, a dokładnie na wysepkę na niej zaznaczoną. Chwilę przyglądała się jej i okolicy.
- Sandpit... - powiedziała z zastanowieniem w głosie - To sam kraniec North, leżąca blisko Calm Belt. Można z niej dostać się na Reverse i dalej na GL dosyć łatwo, bo od strony Sandpit często leci sprzyjający wiatr. - wskazała palcem na mapie - Wyspa jest zamieszkała, górzysto-pustynna. Posiada dwa duże miasta portowe na zachodzie i południu, oraz kilkanaście miejsc, w których można wylądować na dziko - ciągnęła dalej podróżując palcem po mapie- Wyspiarze trudnią się przemysłem i górnictwem. Produkują szkło. - zabrała rękę, mówiła to tonem ucznia wywołanego do tablicy na odpytywanie - Aktywność Marynarki jest podobna jak w Logue - dodała na sam koniec z powagą. - Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli "wymienić" to coś na statek
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-10-2015, 13:36   #7
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
-Aye, aye madame! Jak tylko przedyskutujemy sprawę tej wyspy to specjalnie dla Pani w pierwszym rzędzie zagram coś szybszego - rzekł młodzieniec uśmiechając się szelmowsko do Solvie

LJ popatrzył dziwnie na lekarza załogi. Nie ufal ludziom ktorych uśmiechu nie widział. A ten z tą białą maską z pewnością do takich należał.

-Proponuję dobić do największego portu i zlokalizować największy statek, szybko go ukraść porzucajac tą łupine i z wielkim hukiem wpłynąć na Grand Line! - rzucił jednym tchem z wielkim uśmiechem i fantazją w oczach
 
Dnc jest offline  
Stary 03-10-2015, 17:20   #8
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Woda od niechcenia poddawała się podmuchom wiatru nadając morzu wygląd wzgórz i dolin. Statek leniwie przecinał fale niczym płetwa grzbietowa masywnej ryby, zaś mewy już dawno w tyle umilkły. Ich kuter parł naprzód niewzruszony siłami działającymi naprzeciw niemu. Mimo, że wielu członków załogi zapewne przeklinała ich młodzieńcze narwanie oraz pośpiech w wyborze ich nowego okrętu, Krezo, jedyny ryboludzi członek załogi, nie przejmował się tym aż tak bardzo. Wyruszył w podróż w konkretnym celu, a sposób w jaki tego dokona nie miał najmniejszego znaczenia.

Niedaleki kuzyn syrenów był osobą o wysokim wzroście. Mierzył blisko osiem i pół stopy co czyniło go jednym z najwyższych członków ich ciekawej zgrai. Jego skóra była koloru jasnego fioletu, zaś nieliczne czarne pasy na jego ciele, dodawały urozmaicenia w karnacji. Dodatkowym elementem rzucającym się w oczy był tatuaż przedstawiający słońce widniejący mu na piersi. Krezo był osobom o dłuższych czarnych włosach często zasłaniających mu jedno rybie oko. Spośród kłaków, blisko uszu, wystają mu rybie płetwy bezwolnie falujące na wietrze.
Chłopak ubrany w czarną kamizelkę, pasujące do niej spodenki oraz żółty pas przepasany w biodrach poruszał się delikatnie przygarbiony malejąc w oczach. Łatwiej było mu się dzięki temu dostosować to otoczenia - współkamratów jak i ciasnej łupinki która stała się ich nowym domem.

Czas powoli przeciekał im przez palce, zaś melancholijna melodia urozmaicała szum fal. Kapitan wydawał rozkazy starając się zachować hierarchię w ich nielicznej rodzince, podczas gdy pani bosman nieśmiało prosiła o wykonanie ważnych zadań. Kontrast tych osobowości był zabawny i zapowiadał liczne wesołe chwile co jedynie poprawiło humor fioletowego kuka.

Krezo wyprostował się, ukazując całą swą posturę, i rozglądając się wkoło podrapał się po umięśnionym brzuchu widniejącym pomiędzy płatami kamizelki i poszedł myszkować w ładunku chcąc sprawdzić jakimi zapasami dysponują oraz jak bardzo musi się martwić racjami dla załogi. Widząc, że pani bosman ochoczo odpowiedziała na pytanie kapitana, zajął się swoimi obowiązkami. Gdy wiedział już na co może liczyć, a na co nie, z ich skradzionych zapasów postanowił chwycić prosty kij i kawałek linki by za pomocą haczyka i odrobiny jedzenia wyłowić świeżą rybę która zaspokoi żołądki piratów. Usiadł przy burcie, w swych błoniastych dłoniach dzierżąc zaimprowizowaną wędkę, i zaczął łowić coś do jedzenia.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 03-10-2015, 17:38   #9
 
Eldenir's Avatar
 
Reputacja: 1 Eldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodzeEldenir jest na bardzo dobrej drodze
Czerwone oko otoczone czarnym białkiem wodziło powoli po cały statku. Obserwowało wszystko co się działo. Blondwłosego kapitana stojącego na dziobie ich potężnego okrętu. Pani bosman wydającą rozkazy i grajka grającego smutną piosenkę. Człowiek nie umiejący się wysłowić też tam był. Jedno słowo, które wypowiedział go zainteresowało, a brzmiało "eksperymenty". Rzeczy wymagana do postępu, jeżeli dana dziedzina ma się rozwijać potrzebne są eksperymenty, niekiedy wywołują one niesmak wśród ludzi, albo strach. Czasem nienawiść...

" Na stos z wąpierzem! "

Po jego plecach przebiegł dreszcz. Tamtej nocy nigdy nie zapomni. Nawet gdyby chciał zapomnieć nie mógłby, nienawiść bijąca wtedy od ludu wbija pazury głęboko w serce i nie chce wyjść nie pozwalając na zapomnienie.
Monolog pani bosman na temat wyspy do której teraz zmierzali przykuł jego uwagę. Mimo, że urodził się i wychował na North Blue nigdy tak daleko nie był. Nilfberg był zbyt odizolowanym królestwem, żeby można było swobodnie podróżować. Sandpit... Czas opuścić północ i ruszyć na Grand Line, każdy chce coś tam znaleźć, więc nie ma na co czekać. Znaleźć porządny okręt i ruszać w podróż.

- Można założyć, że w jednym z miast na Sandpit znajdziemy duży okręt Marynarki. Prawdopodobieństwo jest duże, jeśli nie bardzo duże. Problem jest jeden. Duży okręt oznacza kilku wysokich rangą oficerów. - Czerwień tęczówki Thorgrima patrzyła prosto w oczy Luka. - Nie jest wcale pewne, że damy sobie z nimi radę w otwartej walce. -
 
Eldenir jest offline  
Stary 04-10-2015, 12:11   #10
 
Vilir's Avatar
 
Reputacja: 1 Vilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwuVilir jest godny podziwu
Orato uśmiechnął się szeroko. Po tak długim czasie zwlekania, w końcu opuszcza North Blue i rusza na Grand Line. Lubił co prawda swoje rodzime morze, tu się wychował i zawsze czuł lekki sentyment do wszystkiego co było z północy, ale czuł się szczęśliwy. Na ten moment czekał od ponad 20 lat, a teraz nie tylko wyruszał, lecz robił to w załodze pirackiej.
Chociaż bardziej przypominała ona zbiór indywidualności niż dobrze prosperujący zespół. Dziwny człowiek w masce, ryboludź siedzący przy burcie z wędką, pani bosman wydająca rozkazy, hałaśliwy chłopak, które je wykonuje, no i pan kapitan studiujący mapę North Blue. Ten ostatni wydawał się być najspokojniejszym z nowych towarzyszy Orato, co czyniło go zupełnie innym przywódcą piratów niż Ci, których jak dotąd spotykał mechanik. Chociaż może po prostu sytuacja, w której się znajdowali ich do tego zmuszała? W końcu ciężko być spokojnym gdy przychodzi po Ciebie łowca nagród. Paradoksalnie Orato maił teraz być po drugiej stronie tej sytuacji.

Poczuł się przez to lekko zmieszany, ale tylko na chwilę, bo poruszony został temat statku. Na samą myśl o nowym okręcie na twarzy mechanika pojawiła się radość. W końcu czeka go praca nad czymś innym niż swoją bazooką i meblami babci.

- Duży statek ciężej będzie ukraść, a nas jest tylko siódemka... - zwrócił się w stronę hałaśliwego chłopaka Orato, kątem oka dostrzegają jeszcze jednego członka załogi, chłopaka z czerwonymi oczami, którego wcześniej nie zauważył. Wprawiło go to w lekkie osłupienie, ale nie dał tego po sobie poznać. - Proponuję "wziąć" mniejszy statek, który siedem osób będzie w stanie opanować w trakcie sztormu. Poza tym jeśli zabierzemy duży okręt marynarki, to do samego Grand Line nie dadzą nam spokoju, ale decyzja należy do kapitana. - Skierował swój wzrok w stronę dowódcy i uśmiechnął się szeroko.
 
Vilir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172