|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-12-2015, 11:54 | #11 |
Reputacja: 1 | Jerome zaklął. Nie był aż tak dobry w zmianie cieni, a to znaczyło tylko jedno. Był blisko Chaosu… czyli baaardzo daleko od domu. Nie miał czasu do stracenia, znowu zaczął zmieniać Cień. Najpierw rozpuszczające się skały, przydał by się i twardy grunt pod nogami… no i brak pierzastych węży. I innych wielkich poczwar. Jak tylko się uda osiągnąć bezpieczeństwo musiał ostrożnie uwolnić osobnika, który podawał się za jego ojca. |
01-01-2016, 10:36 | #12 |
Reputacja: 1 | Popołudniowe suknie Niamh w odróżnieniu od porannej toalety były ciemniejsze. Jedwabie w odcieniach głębokiego granatu obszyto koronkami delikatnymi jak morska piana, tak że wiotka postać dziewczyny zdawała się być otulona falami. |
06-01-2016, 22:27 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
10-01-2016, 02:26 | #14 |
Reputacja: 1 | Przeszukanie wieży z początku nie przyniosło żadnego rezultatu. Jednak tu ważna była cierpliwość i dokładność. Wnętrze i tak było totalnie zdewastowane, więc nie zostawiał nawet dodatkowych śladów. Tyle że były bezowocne. Kiedy jednak udało mu się znaleźć skrytkę w kuchni, musiał przyznać że mag na pewno był pomysłowy. Jednak znalezisko go zdziwiło, ba, zaniepokoiło. Przeszedł wzór, ale ten... różnił się od tego, który potwierdził jego dziedzictwo. Czym dokładnie, nie był pewien. Za mało wiedział na jego temat by ocenić to od razu. Pytanie było inne, skąd mag, miał w domu coś takiego. Sam wzór w Rebmie, był schowany za ogromnymi drzwiami, na dnie długich schodów. Kim był mag, że miał coś takiego u siebie, to też pozostawało zagadką. Podniósł jeden z cynowych garnków i nabrał do niego tyle kostek lodu, ile się tylko dało, następnie włożył do niego amulet, łapiąc za łańcuszek. Wolał nie dotykać go bezpośrednio, na wszelki wypadek. Przykrył wszystko pokrywką i rozejrzał się za jakąś torbą, ale nie widząc niczego odpowiedniego, po prostu odłożył naczynia na miejsce, zamykając wcześniej skrytkę, i włożył garnek pod płaszcz. Ramieniem dociskając do ciała, tak, żeby nie było zbytnio widać, że w ogóle coś tam niesie. Głowę pełną domysłów starał się uspokoić, układając w głowie, co powie Llewelli. Jakby nie było, łańcuszek z niespodzianką znalazł w mieszkaniu maga, który pracował ponoć pod pieczą królowej. To że za namową kuzynki, wcale nie musiało tutaj pomóc, miał przecież własny rozum. Mógł się tam nie pchać. Z drugiej jednak strony, mogło to być coś niebezpiecznego. Skierował swe kroki ku pałacowi, miał zamiar poprosić jednego ze strażników o odnalezienie Niamh i przekazanie jej, że ruszył na spotkanie z Lady Llewellą, zaś samemu porozmawiać z zielonowłosą. Nie wiedział czemu, ale był nieco nerwowy. Miał nadzieję że ciotka nie zignoruje prośby o spotkanie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
10-01-2016, 15:44 | #15 |
Reputacja: 1 | Upewniwszy się, iż chwilowo nic im nie zagraża, Jerome ostrożnie zdjął głaz przygniatający Varadamusa. Potem równie ostrożnie zbadał rany jakie odniósł ojciec. Stłuczenia widoczne gołym okiem nie mogły powodować upływu krwi, który młody Amberyta dostrzegł od razu na wysokości podudzia. Nogawka spodni była w tym miejscu całkowicie przesiąknięta, a posoka gromadziła się już na podłożu. Jerome szybko wydobył sztylet i delikatnie rozciął nogawkę. Resztkami nogawki zrobił opaskę uciskową jak najwyżej dal radę, na razie na ślepo. Próbował kupić sobie czas na poprawki. Nie miał swojego podanego przybornika, ale ojciec miał przy pasie podobny. Szybko wydobył z niego jałową ściereczkę i wytarł nogę chcąc zobaczyć ranę. Była szeroka na dłoń i musiała być głęboka. Szybko ponownie wypełniła się krwią. Docisnął opaskę uciskową. Przechylił nogę tak by krew wypływała z rany, a nie zbierała się w niej. Trochę widok się poprawił, wydobył szybko igłę i nici. Pierwszy raz robił to na człowieku. No może na żywym człowieku. Wcześniej ojciec specjalnie na lekcje anatomii sprowadzał świeże zwłoki. Szył spokojnie i metodycznie, osuszając co jakiś czas ranę. W końcu ciasno zabandażował i ostrożnie zluzował opaskę uciskową. Krew nie chlusnęła. Opatrunek trzymał. Otarł czoło przedramieniem i zaczął zbierać rzeczy do sakiewki. Wstał i rozejrzał się wokoło. Nie mogli tu zostać. Popatrzył na Varadamusa. Nieść rannego też nie było prosto. Spróbujmy ostrożnie, był blisko Chaosu więc Cień powinien łatwiej się poddawać. Wyciągnął lewą dłoń w kierunku leżącego ojca i powiedział rozkazującym tonem: - Do mnie. Ranny powoli wzniósł się w powietrze. Niewysoko. Nie było potrzeby ryzykować. Jerome odetchnął kilkukrotnie i ruszył. Celował w Cień gdzie trawa miała właściwy kolor i reszta otoczenia nie wyglądała podejrzanie. Po prawej powinien pojawić się zwykły lasek zza którego aż prosiło się by wyjechał wóz. Jak tylko usłyszy wóz delikatnie opuści rannego by nie spłoszyć życzliwego podróżnika. Uśmiechnął się do siebie, bo czy przesadą by była miła, młoda i ładna hrabianka na przejażdżce? |
12-01-2016, 11:16 | #16 |
Reputacja: 1 | Komu ty służysz? – zastanawiała się Lady Niamh, obserwując spod wachlarzy gęstych rzęs rzucającego się w łożu maga. Randall tak się wściekł, że zapomniał, że się już poznali i że dobrze wie, kim Niamh jest... Pokrzykiwał na nią tak, jak ona nie pozwalała sobie wobec najniżej urodzonych posługaczek. Na jej twarzy próżno jednak było szukać innych uczuć niż najszczersza troska o zdrowie drogiego gościa królestwa Rebmy. Reagowanie oburzeniem na dowody tak pospolitej arogancji było jej tak samo obce i poniżej jej godności jak przejawianie podobnych zachowań. Ostatnio edytowane przez Asenat : 12-01-2016 o 11:23. |
14-01-2016, 22:46 | #17 |
Reputacja: 1 |
Albin pośpieszył do pałacu lady Llewelly. Zachował przy temu wielką ostrożność. Nie wiedział z czym ma do czynienia. A w duchu modlił się by ciotka w domu była. Młodzieniec nie był pewien jak lód zachowa się takim środowisku.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
16-01-2016, 19:44 | #18 |
Reputacja: 1 | Rycerz mieczy. |
17-01-2016, 18:59 | #19 |
Reputacja: 1 | Cieszył się, że Llewella była go w stanie przyjąć od razu, nie miał pojęcia, co by się stało, gdyby lód się roztopił w czasie, kiedy czekał na zielonowłosą, jednak służący wprowadził go od razu. Gdy ją ujrzał, wpasowaną w Rebmę niczym perła w ostrydze, zastanawiał się po raz kolejny, czy jej wieczna obecność w podwodnym mieście była powodowana niemożnością częstych podróży, czy po prostu była tak stara, że była już wszędzie i znalazła swoje miejsce. - Witaj Lady. - Młodzieniec, przynajmniej jak na standardy rozmawiających, skinął głową. - Sprowadzają mnie niepokoje w Rebmie, oraz czarodziej, którego gości królowa. Czy może raczej fakt że znaleźliśmy go z Lady Niamh dość mocno poturbowanego w jego wieży. Wrodzona intuicja zaś, sprawiła, że nasza droga córka generała, zaproponowała, żebym sprawdził, czy nie ma tam przypadkiem jednak śladów napastnika. Sama miała zaś zatrzymać maga w lazarecie, gdyż ten aż za szybko próbował wrócić do wieży mimo dość ciężkiego stanu w jakim go znaleźliśmy. - Albin rozejrzał się czy są sami, a następnie postawił garnek i z lodu wyciągnął łańcuszek, by pokazać go Llewelli. Zielonowłosa Amberytka przywitała uprzejmie bratanka. Zaproponował coś do picia i miejsce by spoczął. - Słyszałam już o wypadku w wierzy. - Powiedziała ujmując łańcuszek w dłoń. - Nikt mi jednak szczegółów nie przedstawił. Podniosła mlecznobiały kryształ do oczu i przyjrzała się mu uważnie. - W środku jest Wzorzec. - Powiedziała bez większych emocji. - Taki malutki? Nie wiedzieć czemu, wydawało mi się że coś jest z nim nie tak. Jakby był inny. - W głowie wrzeszczały niezadane pytania, jak chociażby, skąd u maga wziął się wzorzec, na dodatek zamknięty w krysztale. Dostosował się jednak do tonu nadanego przez Llewellę i starał się minimalizować emocje. Królewska siostra raz jeszcze uniosła do góry klejnot i przyjrzał mu się. - Masz rację. - Powiedziała po dłuższej chwili oglądania kryształu. - Jest jakby... - Zawahała się. - ...niekompletny. Widzisz? - Wskazała w dwa miejsca. - Tu i tu. Albin potrzebował kilku sekund by jego wzrok dostrzegł przerwy, których mówił ciotka. - Będę musiała skontaktować się z Fioną. - Uniosła głowę i z lekko chmurnym obliczem utkwiał spojrzenie w Albinie. -Tylko co ten klejnot robił u naszego, drogiego Randala? - Leżał w schowku w kuchni, za naczyniami w osobnej komorze, otoczony lodem, dlatego przyniosłem go w garnku, nie mam pojęcia co się stanie jeśli się zagrzeje. - Powiedział Albin, nie znając odpowiedzi na pytania. Po wskazaniu miejsc, gdzie Wzorzec był przerwany, faktycznie mógł dostrzec braki. - Wieża w środku wyglądała jak pobojowisko. - Dodał po namyśle. - Starajmy się zatem nie ogrzać zbytnio klejnotu. - Mówiąc to Llewella odłożyła przedmiot do garnka z lodem, w którym został przyniesiony. - Ja tym czasem szybko porozumiem się z Fioną. Litwor skinął lekko głową i odwrócił się by przyjrzeć się widokowi rozpościerającemu się z tarasu. O Fionie odrobinę słyszał, chociaż bardzo niewiele, nigdy jej również nie poznał. Miał dziwne przeczucie, że znalezisko mogło mieć bardzo poważne konsekwencje zarówno dla Rebmy jak i bliźniaczego miasta, pozostało poczekać jeszcze na przybycie Niamh.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
19-01-2016, 11:51 | #20 |
Reputacja: 1 | - Ja nie, ale mój ojciec tak. Jest ranny - powiedział wstając i przypatrując się przybyłym. - Zrobiłem tyle ile potrafiłem, ale teraz potrzebuje fachowej pomocy. Zbrojny odziany był w skórzane spodnie i takiż kaftan. Na piersiach wyszyty miał podobny kryształ jak na proporcu. Na głowie miał prosty hełm z żelaznym okuciem na nos. Jego strój na pierwszy rzut oka wydawał się czysty i schludny. Mężczyzna, był gładko ogolony. - Cóż wam się przytrafiło? - Spytał unosząc jednocześnie do góry lewą rękę, którą przywoła kogoś. Zaraz dołączył do niego drugi mężczyzna. Ten zsiadł z konia. Był wysoki i szczupły. Ubrany podobnie jak jego ten na koniu. I podobnie jak u pierwszego Jerome nie dostrzegł śladu zarostu. Pieszy zbliżył się powoli. Zdejmując skórzane rękawice uklęk przy rannym. - Mój towarzysz obejrzy waszego ojca. Jerome gestem udzielił pozwolenia drugiemu człowiekowi i przykucnął obok. - Coś spłoszyło konia i potrącił mego ojca. Nieszczęśliwie uderzył o skałę i rozdarł sobie udo. Po szybkich oględzinach nastąpiła krótka wymiana zdań między rycerzami. Konny cofnął się do powozu i zdał relację osobie siedzącej w nim. - Czcigodna matka zgodziła się wam pomóc, dobry człowieku. - Powiedział po powrocie. Z koni zsiadło jeszcze czterech mężczyzn. Zabrali się za przygotowywanie prowizorycznych noszy. - Możemy was zabrać do Uz. - Powiedział ten sam mężczyzna, z którym Jerome już wcześniej zamienił kilka słów. Nieprzytomny Varadamus został już położony na noszach, które zbrojni przytwierdzili do jednego z koni. Dla samego Amberyty nie było konia, musiał więc poruszać się pieszo. - Dziękuję za pomoc, czcigodnej matce i wam panowie - odparł Jerome człowiekowi z którym rozmawiał. Ten tylko kiwnął głową w odpowiedzi i ruszył na przód. Uz, które leżało stosunkowo blisko, okazało się sporych rozmiarów miastem leżącym nad rzeką. Na szczególną uwagę zasługiwał port rzeczny oraz dwie strzeliste wierze. Jerome ciekawie się przyglądał i starał wszytko zapamiętać. Nie wiadomo kiedy mogło się to przydać. - Tutaj się rozstajemy - powiedział adiutant czcigodnej matki, a przynajmniej taki był w oczach Jeroma. - Dziękuje wam - powiedział Jerome - wiecie może gdzie znajdę medyka? - Nie jesteśmy stąd, nie znamy miasta. W oberży znajdziesz wszytko co potrzeba - wskazał budynek koło którego się zatrzymali. Jeszcze raz podziękował im i odebrał rannego, po czym skierował się do oberży. Liczył na pokój i informację. |