Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2015, 12:47   #1
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
[Marvel] Uncanny Avengers: Memento Mori


28.11.2014, piątek, 8:30 PM,
Central Park, Nowy Jork,
Stany Zjednoczone.

Oświetlony świątecznymi lampkami Central Park rozbłysł bladożółtą energią, z wnętrza której wyszedł po chwili starszy, brodaty mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu. Mimo, iż najlepsze lata miał już za sobą, trzymał się prosto, a każdy jego krok wyrażał wewnętrzną siłę i determinację. Podszedł do najbliższej z ławek umiejscowionych przy jednej z głównych ścieżek, gdzie czekał na niego dobrze zbudowany, rudowłosy mężczyzna. Pomimo chłodu jesiennego wieczoru, jego tors był nagi, a uwagę zwracał wypalony na nim odwrócony pentagram.
- Daimon Hellstorm... - rzucił mężczyzna pod wąsem. - Cóż to za sprawa skłoniła cię do zwrócenia się do mnie?
- Cieszę się, że przyjąłeś moje zaproszenie, Doktorze Strange
- rzucił tamten, zerkając spode łba. Miał nienaturalnie głęboki głos, który zwykłego przechodnia przyprawiłby z pewnością o ciarki na plecach. Przechodzący obok ludzie nie zwracali jednak na nich najmniejszej uwagi, jakby obaj znajdowali się na zupełnie innym planie egzystencji. I tak najwyraźniej było.
- Wszystko w porządku? - Spytał Strange.
- Bywało lepiej.
- Masz jakieś problemy? Fizyczne, psychiczne?
- Mistyczne
- odparł Hellstorm, marszcząc brwi. Nienaturalnie niebieskimi oczyma spojrzał na rozmówcę. - Bariera chroniąca Ziemię osłabła i niebieska planeta stała się obiektem inwazji mrocznych sił z innego wymiaru.
Strange skrzywił się i skinął głową.
- Niestety, ale muszę się z tobą zgodzić. Ostatnio wyczułem wzmożoną aktywność w obszarze astralnym. Powinniśmy spotkać się z Dr. Voodoo i wymienić się informacjami. Musimy dowiedzieć się, kto przybył na Ziemię i jak to zrobił. - Strange zamyślił się, przejeżdżając dłonią po brodzie.
- Och, ja wiem, doskonale wiem... - mruknął Hellstorm. Coś w jego głosie było nie tak.
Gdy Strange odwrócił się w stronę mężczyzny, Daimon zerwał się w moment z ławki, a jego ciało zajęło się płomieniami i zwiększyło swe rozmiary co najmniej dwa razy. Wyrzucając z ust groźby w nieznanym, plugawym języku, natarł na Dr. Strange'a, a zaskoczony czarodziej zdołał tylko unieść ręce do obrony.





30.11.2014, niedziela, 6:00 PM,
Avengers Tower, Manhattan, Nowy Jork,
Stany Zjednoczone.

Clint Barton wpatrywał się w okno, za którym śnieg sypał jak na kartce świątecznej, a przez umysł przelatywały mu najróżniejsze myśli. Ciężko było mu uwierzyć w to, co usłyszał od Steve'a i Tony'ego, do tej pory był przecież jedynie jednym z Mścicieli trzymających się na uboczu. Nie wpieprzał się w nie swoje sprawy, a już tym bardziej dowodzenie, w końcu byli od tego lepsi w tej drużynie. I co? Nagle miał się przestawić? Nagle miał dostać własną drużynę, którą miał pokierować? Oderwał wzrok od hulających na wietrze płatków śniegu i odwrócił się w kierunku towarzyszy.
- Gdzie jest haczyk? - Zapytał.
- Mówiłem ci, że o to spyta. - Tony Stark uśmiechnął się lekko.
- Nie ma, chcę, żebyś zebrał nową drużynę Avengers. Przecież wiesz, że nie możemy być wszędzie - odparł Captain America. - Wy będziecie stacjonować tutaj i dbać o nasze podwórko.
- Oczywiście... niby będę dowodził, ale ty będziesz pociągał za sznurki, tak? - Hawkeye założył ręce na piersi.
- Nie, nie ma takiej opcji. To będzie całkowicie twoja drużyna. Wybierzesz, kogo chcesz... oczywiście w ramach zdrowego rozsądku.
- Oczywiście...
- burknął Barton.
- Dobra, postawmy sprawę jasno. - Tony podszedł do Clinta. - Chcesz mieć swoją drużynę, czy nie?
- Jasne, ale nie mam zamiaru być waszą marionetką
- mruknął Hawkeye.
- Daj mi dolara. - Stark wyciągnął dłoń w kierunku Clinta.
- Co?
- To, co słyszałeś. Daj mi dolara.
- Po co?
- Przekonasz się.
- Tony ponaglił go, poruszając palcami wyciągniętej dłoni.
Barton skrzywił się, jednak sięgnął do kieszeni, skąd wygrzebał portfel. Wyciągnął z niego jednodolarowy banknot i wręczył Tony'emu. Ten w mig zgniótł go w pięści i wyszczerzył się, jakby dostał milion dolców, po czym podszedł do biurka i zgarnął z niego plik dokumentów. Po chwili podał je Hawkeye'owi.
- Proszę.
- Co to jest?
- Akt własności Avengers Mansion. Właśnie kupiłeś świeżo wyremontowaną posiadłość na Staten Island, Barton.
- Stark uśmiechnął się krzywo. - Teraz idźcie i bądźcie Avengers. Uratujcie świat.
- Że co?
- Hawkeye spojrzał w papiery. Wyglądały na oryginalne, a na samym dole widniał podpis Starka.
- Tony podejrzewał, że będziesz miał jakieś obiekcje, więc wymyślił Plan B. - Captain America położył dłoń na ramieniu przyjaciela. - Chcesz mieć swoją drużynę? Na własnych warunkach? Nie ma sprawy. Idźcie uratować świat. - Rogers się zaśmiał. - Wy będziecie stacjonować w posiadłości, my tutaj... a znając życie i tak pewnie nieraz będziemy łączyć siły.
- Dobra, to kogo mogę wziąć?
- Zapytał Clint.
- Kogo chcesz, ale Black Widow, Hulk, Thor i Iron Man zostają ze mną. - Rogers wyszczerzył się szeroko, a Hawkeye westchnął ciężko. W sumie złożenie własnej ekipy z ludzi, którzy patrzyli na niektóre rzeczy świeżym okiem, nie było takim złym pomysłem.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 20-12-2015, 14:19   #2
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

05.12.2014, piątek,
Avengers Mansion,
10307 Staten Island,
Nowy Jork, USA.

Nie było szans, by do Avengers Mansion dostał się zwykły śmiertelnik, a i pewnie niektórzy niezwykli też mieliby pewien problem. Cały teren otaczający posiadłość chronił bowiem wysoki na trzy metry mur, a bramę wjazdową stanowiły dwuskrzydłowe, solidne, stalowe drzwi. Na filarach po obu stronach wejścia umieszczono kamery i wysokokalibrowe działka patrzące z wysokości na każdy pojazd, który zbliżył się do bramy. Umieszczony w ścianie interkom był jedynym środkiem łączności z posiadłością, do której prowadziła zakolami szeroka, odśnieżona droga na podjazd. Zapewne miejsce samo w sobie kryło jeszcze wiele przykrych niespodzianek dla nieproszonych gości, jednak ludzie, którzy przyjechali dziś do posiadłości, nie musieli się o tym przekonywać. Znaleźli się tutaj na specjalne zaproszenie Clinta “Hawkeye’a” Bartona. Zostali wybrani, by stanowić drugi zespół Avengers, wspierający w działaniach Kapitana Amerykę i spółkę. Lokalnie, na mniejszą skalę. Choć stwierdzenie “na mniejszą skalę”, zwłaszcza jeśli chodziło o superbohaterów, było pojęciem skrajnie względnym.

Umówieni z Hawkeye’em na piątą po południu, pojawili się na miejscu w różnych odstępach czasu, jednak nie zostali od razu wpuszczeni do środka. J.A.R.V.I.S., system sztucznej inteligencji, który najprawdopodobniej zarządzał całym tym miejscem z poziomu elektroniki, powiadomił ich przez interkom przy drzwiach, że wejdą do budynku punkt piąta. Poprosił również, by nie spacerowali po ogrodzie i trzymali się raczej blisko domu, gdyż przypadkowo mogą uruchomić systemy obronne posiadłości, co może się źle dla nich skończyć. I choć wciąż było dość wcześnie, przez nisko wiszące, ponure chmury i zacinający śnieg odnosiło się wrażenie, że jest późny wieczór. Zimny wiatr dął z północy, siekąc i chłoszcząc twarze wirującym śniegiem. Pogoda nie rozpieszczała, jednak pogrążona w półmroku posiadłość Mścicieli wyglądała w takich warunkach naprawdę osobliwie.


Oświetlony lampami halogenowymi budynek był ogromny, pełen wieżyczek, szerokich kominów i daszków opadających pod różnymi kątami. Wyższe piętra skąpane były w mroku, natomiast w jednym z pokojów na parterze i w holu paliło się światło. W końcu, równo o piątej, zabezpieczone elektronicznie drzwi otworzyły się i na progu ujrzeli wielkiego, łysego draba w idealnie skrojonym, czarnym garniturze. Skinął na nich głową, nie odzywając się nawet słowem i moment później wszyscy znaleźli się w przestronnym holu, który bardziej przypominał teatralne foyer. Pośrodku marmurowej posadzki w szachownicę znajdował się stylizowany symbol Mścicieli - naniesiona w gotyckim stylu litera “A”, natomiast naprzeciw wejścia wznosiły się wyłożone czerwonym dywanem schody prowadzące na piętro. Tyle zdążyli zarejestrować, nim “kamerdyner” wprowadził ich do salonu, który był ogromny i urządzony z przepychem, jak zresztą całe to miejsce. Trzy szerokie okna wychodziły na podjazd, a dwa na ogród za domem; pod jedną ze ścian znajdował się wielki jak wejście do jaskini kamienny kominek, w którym radośnie tańczył ogień, a z sufitu zwieszał się efektowny kandelabr. Pod zachodnią ścianą stała czarna, skórzana sofa, nieopodal kilka foteli i wysoka do sufitu biblioteczka pełna książek. Był też suto zastawiony przeróżnymi potrawami i napojami stół, dwa razy większy niż standardowy stolik do kawy. Dopiero po chwili ujrzeli siedzącego w fotelu w kącie salonu Hawkeye’a, który przyglądał im się zaciekawionym wzrokiem.
- Cieszę się, że dotarliście tutaj w pełnym składzie. Mam więc pewność, że interesuje was ta robota. - Zaczął, skinieniem głowy odsyłając “kamerdynera”, który moment później zniknął im z pola widzenia. - Ubrania możecie walnąć pod kominek, przyda im się. Paskudna pogoda za oknem.

Nie musiał im o tym przypominać, choć niektórzy czuli, że zaczynają się już rozgrzewać. Clint energicznym ruchem wstał i podszedł do stolika.
- Siadajcie i częstujcie się, to dla was. - Wskazał dłonią na rozstawione jedzenie i uśmiechnął się lekko. - Powiedzmy, że to taki kameralny wieczorek zapoznawczy. Od tej pory będziemy stanowić jedną drużynę, która będzie dbać o to, co się dzieje w okolicy. I pewnie nie tylko, znając życie. Ratowanie świata i te sprawy, wiecie, o co chodzi. Oczywiście macie jeszcze czas, żeby się wycofać, jeśli okoliczności wam się nie podobają. Bądź skład personalny. - Barton ostentacyjnie spojrzał na Deadpoola i usiadł w jednym z foteli nieopodal kominka. - Doskonale wiem, co potraficie, ale nie wszyscy się znacie, więc pokrótce opowiedzcie, jakie macie zdolności, żeby pozostali wiedzieli, na czym stoją. Przydadzą się nam też jakieś wspólne treningi, ale wszystko w swoim czasie. W razie jakichś pytań - pytać.
Hawkeye urwał, przypatrując się nowym kompanom. W kominku wesoło strzelały drwa, a za oknem silny wiatr miotał ośnieżonymi gałęziami drzew.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 22-12-2015 o 11:08.
Kenshi jest offline  
Stary 20-12-2015, 17:23   #3
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Jack nie mógł uwierzyć swemu szczęściu! Sam Hawkeye z Avengers wyciągnął go z Raft i zaproponował pracę w swojej nowej drużynie. Cóż, życie przestępcze zupełnie mu nie wyszło a więzienna cela była naprawdę nieprzyjemnym miejscem "Może jak rozegram swoje karty odpowiednio to nawet pomogę tacie? Z pewnością mam większe na to szanse, jako członek Avengers niż więzień " - Pomyślał.

Był tak niesamowicie nakręcony, że korzystając z super szybkości przybiegł na miejsce dwie godziny wcześniej. U drzwi poczuł się bardzo zawiedziony, że nikt go nie wpuści aż do wyznaczonej godziny żołądek skręcał mu się z głodu, więc próbował oszukać głód świeżym śniegiem, co nie bardzo się udawało, ale jakoś udało mu się nie zemdleć "Taaak, to był naprawdę głupi pomysł stary " - Wypomniał sobie.

Wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni ciepłego płaszcza stary porysowany CD player, żałował, że musiał oddać skradzione MP4, ale skoro miał być bohaterem to najlepiej zacząć naprawiając, choć niektóre z popełnionych błędów, zatrzymał jednak nieco skradzionej kasy wystarczyło mu na posiłek oraz kupienie kilku drobiazgów w trift shopie armii zbawienia. ubrania na gorszą pogodę zapasowych butów do biegania, które rozwalił dostając się tutaj i musiał zmienić na niepasujące mu kobiece kozaki kupił też kilka płyt.

Z zaskoczeniem znalazł w pudełku "Kind of Blue" Milesa Devisa był to jeden z jego ulubionych wykonawców, który idealnie pasował do śnieżnej pogody So What puszczony na zapętleniu uspokoiło jego skołowane chaotyczne myśli.

***

Gdy w końcu wpuszczono ich do środka Jazzman ledwo powstrzymał się żeby nie rozpychać się i nie roztrącać ludzi. Z wyraźną ulgą zdjął obrzydliwy brązowy płaszcz podszyty wyleniałym futrem i ściągnął śmierdzące babskie kozaki

Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że dziewiętnastoletni młodziak raczej nie pływa w forsie pod spodem nosił ohydny podkoszulek w paski, który mocno opinał jego dość umięśnione ciało i sprane dżinsowe spodnie.

Budowa sugerowała, że jest atletą raczej pływakiem albo biegaczem niż kulturystą. Włosy miał siwe obcięte na krótko na twarzy nosił maskę, która wyglądała jak pozostałości taniego halloweenowego kostiumu.

Z miny chłopaka dało się wyczytać niedowierzanie rozglądał się wokół jakby nie mógł uwierzyć, że się tu znalazł z boku wyglądało to tak jakby Clint przez pomyłkę zaprosił gościa z przytułku dla bezdomnych.

To wrażenie powiększyło się tylko, gdy Hawkeye zaproponował poczęstunek. Jack rzucił się na jedzenie jakby od miesiąca nie miał nic w ustach, nadawałby się do konkursu jedzenia na czas, bo w przeciągu 3 minut pochłoną kopiasty talerz skrzydełek kurczaka, którą popił filiżanką herbaty, do której nasypał coś koło dziesięciu łyżeczek cukru, więc bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że wypił cukier z odrobiną herbaty.

- Przepraszam, za moje zachowanie po prostu nierozsądnie skorzystałem ze swoich mocy żeby się tutaj dostać i mój hipermetabolizm się odezwał... - Wydukał czerwony jak burak - Skoro się już odezwałem to może ja zacznę? Prawdziwego imienia wolałbym nie podawać, bo mam trochę problemów z gangami, boję się, że mogliby coś zrobić mojej rodzinie możecie mi mówić Jazzman. Pan Hawkeye dał mi szansę i wyciągnął mnie z pudła, do którego trafiłem za kradzież kieszonkową z użyciem super mocy a dokładnie mówiąc super szybkości dostałem nauczkę nigdy więcej nie wchodzić w drogę Panu, Cagowi jego pięści są naprawdę twarde - Stwierdził i potarł szczękę, po czym się roześmiał - Moje moce są podobne do Quicksilvera z tym, że ja nie jestem mutantem, nawdychałem się jakiegoś eksperymentalnego gazu i nagle zacząłem szybko biegać. Znam się trochę na włamaniach, medycynie i umiem coś zwinąć, ale oczywiście tego już nie będę robił! Po za tym od uzyskania mocy bardzo szybko przyswajam informacje mógłbym w pół minuty przeczytać książkę i wyrecytować treść z dowolnej strony, przerobiłem w ten sposób wszystkie podręczniki medyczny w Nowojorskiej Bibliotece. To chyba tyle ? - Zapytał niepewnie i rozejrzał się po zebranych czekając na pytania.

Spojrzał na Hawkeye i przybrał poważnym wyraz twarzy - Sir, przysięgam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby nie zawieść Pana oczekiwań! Dziękuje Panu za tą wielką szanse, na którą sobie nie zasłużyłem, będę jednak potrzebował nieco pomocy... - Jazzman znów się zaczerwienił tak jakby wstydził się prosić o cokolwiek więcej, lecz w końcu wydusił - Czy będę mógł dostać jakieś wytrzymalszy kostium? Teraz zawsze, gdy biegam rozpadają mi się buty a przy większych prędkościach nawet ubranie. Nie wiem czy czyta Pan tego szmatławca Daily Bugle ale "Nagi złodziej w KFC" to niestety byłem ja i chyba nie świadczyłoby to najlepiej o ekipie jakbym na akcji nagle był goły, druga sprawa czy zna Pan może jakiegoś specjalistę, który pomógłby mi zapanować nad problemem, hipermetabolizmu? Bo niestety moja wątroba ani trzustka nie nabrały super mocy razem z nogami i zgodnie z tym, co sobie wyliczyłem, jeżeli czegoś nie zmienię a będę nadal używał mocy to w przeciągu maksymalnie dwóch lat dostanę cukrzycy i będę potrzebował nowej wątroby - Wyjaśnił, po czym znów zamilkł.

- Czy?.. Czy z członkostwem wiążę się ubezpieczanie zdrowotne dla rodziny? Pewnie Pan wie, czemu pytam? Jeżeli nie to jakoś sobie poradzę po prostu bardzo martwię się o zdrowie ojca
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 31-03-2016 o 19:44. Powód: dodanie hiperlinków do zapętlonej melodii
Brilchan jest offline  
Stary 20-12-2015, 17:56   #4
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Hawkeye spojrzał na Jazzmana, biorąc przy okazji w dłoń jabłko z półmiska stojącego na stole.
- Żaden pan, Jack, teraz Clint, lub po prostu Hawkeye. Co do twojego pytania, jako członkowie Avengers, wszyscy będziecie mieć polisę ubezpieczeniową i medyczną. Imienną. Oznacza to nie mniej i nie więcej, że w przypadku jakichś poważnych problemów zdrowotnych całość leczenia pokryje ubezpieczyciel, czyli... uwaga, uwaga... Stark Cover & Insurance. Tak, tak, nasz drogi Tony zajmuje się wieloma rzeczami, nie tylko sprzedażą broni.

Clint uśmiechnął się, po czym ugryzł jabłko.
- Niemniej jednak, mamy tutaj naprawdę świetnie wyposażone i skomputeryzowane ambulatorium, więc jakiekolwiek urazy, kontuzje i pomniejsze obrażenia będą leczone na miejscu. Jeśli chodzi o twojego ojca, Jazzman, kontaktowałem się w tej sprawie z Kapitanem Ameryką i czekam na informację od niego, czy uda się zorganizować to, o czym rozmawialiśmy. Na razie nic więcej nie mogę ci powiedzieć, póki nie wiem, czy to wypali. Musisz uzbroić się w cierpliwość i mi zaufać.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 20-12-2015, 21:22   #5
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Twarz Cable'a tego wieczoru nie wyrażała przesadnego entuzjazmu. Zgodził się na propozycję współpracy z kilku prostych powodów. Po pierwsze, mogło się to wiązać z możliwością niezłego zarobku, chociaż, znał wiele prostszych sposobów na zdobycie pieniędzy. Po drugie miał dług wdzięczności zaciągnięty wobec S.H.I.E.L.D. i wolał spłacić go przy pierwszej nadarzającej się okazji, niż czekać, aż agencja wpakuje go w jakieś poważne gówno. Nie tylko Jack przybył na spotkanie wcześniej. Cable od kilku godzin, zaopatrzony w spory zapas prowiantu obserwował rezydencję i każdego kto wchodzi, lub wychodzi ze środka. Swoje obserwacje prowadził przy użyciu lornetki taktycznej z zaparkowanego na rogu ulicy samochodu marki Humvee, który chociaż był wersją wojskową, został przemalowany na bardziej cywilny, czarny kolor. Niektórzy pewnie nazwaliby go paranoikiem, ale najzwyczajniej w świecie wolał nabrać stuprocentowej pewności, że nie ma do czynienia z żadną prowokacją, ze strony Avengers. Podejrzewał, że zamontowane w okolicy kamery i systemy zabezpieczeń dają Avengers świadomość o jego obecności, ale to akurat miał głęboko gdzieś. Osoby, które wchodziły na teren rezydencji wzbudzały w nim mieszane uczucia. W końcu jednak, z odległości wypatrzył postać, którą okazał się.... Deadpool.
- Kurwa mać... -
Cable mruknął do siebie pod nosem i zagryzł dolną wargę. Gadatliwy najemnik był ostatnią osobą, której by się tutaj spodziewał. Nadbrał jeszcze większych podejrzeń. Skoro Hawkeye zaprosił do drużyny nie tylko jego, ale również jego dawnego partnera, to Avengers musieli mieć sporą listę poważnych problemów. Kiedy już jak sądził wszyscy zjawili się na miejscu, postanowił, że i on ruszy swój tyłek. Zapalił silnik i podjechał pod wjazd do posiadłości. Nie miał zamiaru pozostawiać załadowanych na pakę kilkudziesięciu kilogramów materiałów wybuchowych i amunicji na środku miasta, dlatego też, po zweryfikowaniu jego tożsamości przez Jarvisa, zaparkował swój samochód na terenie posiadłości.

Kiedy już z niego wyszedł, rozejrzał się po celujących w niego działkach i kamerach, a następnie westchnął sentymentalnie.
- Zupełnie jak w domu. -
Powiedział do siebie w myślach. Otoczenie przywodziło mu na myśl magiczną chatkę położoną po środku pola minowego, co przywodziło mu na myśl bliskie skojarzenia z Instytutem Charlesa Xaviera. Jego pojawienie się zbiegło się w czasie z tym, jak łysy "kamerdyner zaprosił wszystkich do środka", dlatego też ruszył w stronę wejścia, aby dogonić pozostałych. Ubrany był w długi, zużyty płaszcz przywodzący na myśl czarno białe filmy o prywatnych detektywach. Dłonie skryte miał w skórzanych rękawiczkach. Spod płaszcza widoczne były ciężkie, wojskowe buciory. Sama jego sylwetka mogła budzić grozę. Na oko miał jakieś dwa metry wzrostu, z postury przypominał dwudrzwiową szafę i również na oko ważył tyle co ta sama szafa, z tym, że dodatkowo wypełniona po brzegi ubraniami. Do tego jeszcze dochodziła jego twarz, poznaczona bliznami z niezliczonych bitew, siwe włosy, które były zdecydowanie zbyt siwe, by powodem ich koloru był jego wiek. Dziwnego wyglądu dopełniało jeszcze jego lewe oko, które emanowało delikatną, żółtą poświatą zawsze kiedy miał uchyloną powiekę.
- Wade. -
Wiedząc, że nie wypada mu ignorować Deadpoola, który był jednym z jego niewielu przyjaciół, których mógłby policzyć na palcach jednej ręki, przywitał najemnika pojedynczym słowem. Wilson znał go zresztą na tyle, że wiedział jak bardzo "rozmowny" potrafi być Cable.
- Powiedzmy, że... miło cię widzieć.... -
O dziwo odezwał się ponownie siląc na coś w rodzaju uprzejmości, jego uwagę bardziej przykuwały jednak pozostałe osoby. Z Deadpoolem będzie miał jeszcze okazję się rozmówić, i wiedział, że to Deadpool zapewni im miliard okazji do rozmowy.

Kiedy już znaleźli się w pomieszczeniu w, którym przesiadywał Hawkeye, Cable z uwagą wsłuchiwał się w opowieść młodego chłopaka. Mężczyzna przeniósł wzrok na obraz rozciągający się za znajdującym się tuż obok oknem i powoli zaczął odpływać, w czasie i przestrzeni. Niebo na, które patrzył nadal było czarne, ale już nie z powodu zmroku, tylko dymu i pyłu, który je przysłaniał. Płatki śniegu przeistoczyły się w opadające z nieba gródki popiołu, które uporczywie przyczepiały się do jego ciała i munduru. Odbijający się w szybie ogień kominka przeistoczył się w płonący wrak czołgu. Dające się usłyszeć z kominka strzelające iskry, przeistoczyły się w wystrzały z broni automatycznej. Wokół niego zapanował chaos, poczuł ból swoich połamanych kości, lepkość, krwi, która wypływała mu z ust. Nagle pod swoimi stopami dostrzegł znajomą kobiecą postać pogrążoną w śmiertelnych konwulsjach, krztuszącą się własną krwią, kobieta wycharczała pojedyncze słowo.
- Nathaniel... -
Cagle poczuł, że po jego czole spływa pot i zdał sobie sprawę, że znowu jest w ciepłym, przytulnym i bezpiecznym pomieszczeniu. Wspomnienia znów płatały mu figle, umysł szybko pozbierał się do kupy. Zdał sobie też sprawę, że jego imię nie padło z ust żadnej kobiety, i, że on sam wymówił je na głos. Odwrócił się więc twarzą do zebranych i odchrząknął.
- To znaczy, nazywam się Nathaniel Summers. Jestem żołnierzem. Dość dobrym, jak sądzę. Mam wykształcenie prawnicze, hmm... techniczne, jestem też fizykiem i... mutantem. Swojego czasu, pracowałem jako nauczyciel, w "Instytucie Dla Uzdolnionej Młodzieży", imienia Charlesa Xaviera. Niestety zarówno pan Xavier, jak i przedstawiciele rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki, uznali, że mam zły wpływ na młodzież... Odebrano mi uprawnienia pedagogiczne. Później, pracowałem z panem Wilsonem... - Tu wskazał głową na Deadpoola. - I... to chyba tyle o mnie. -
Summers mocno się nad czymś zamyślił, po czym sięgnął do znajdującego się w wewnętrznej kieszeni płaszcza portfela. Pogrzebał w nim i wyciągnął jakieś pogięte zdjęcie, które pokazał zebranym.
- A to była moja klasa, byłem nawet wychowawcą. -
Nie za bardzo wiedział jak normalni ludzie, nawiązują kontakty towarzyskie, ale skoro każdy miał powiedzieć coś o sobie, to uznał, że pochwalenie się czymś w tym rodzaju będzie jak najbardziej na miejscu.


 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 21-12-2015 o 18:07.
Komiko jest offline  
Stary 21-12-2015, 14:27   #6
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Aceline znalazła się przed siedzibą Avengersów na kwadrans przed umówioną godziną – wolała być nieco wcześniej niż się spóźnić. Co prawda niektóre kobiety wolały się spóźniać „ w wielkim stylu”, ale ona do nich nie należała.

Kiwnęła głową stojącym tam już ludziom, ale w żaden sposób nie podejmowała konwersacji, po prostu przechadzając się od niechcenia w lewo i prawo przed drzwiami siedziby Mścicieli.

Ubrana była w grube, puchowe buty i płaszcz z tego, co na oko wyglądało na futro z norek. Oczywiście, zarówno buty jak i płaszcz były ze sztucznego futra – nie była przecież barbarzyńcą, by zabijać zwierzęta na swoje modowe potrzeby, prawda?

Gdy weszła w końcu do budynku, zdjęła swoje futro, ukazując pod spodem ciepły, wełniany, błękitny sweter z fioletowymi akcentami – podkreślał kolor jej oczu. Usiadła przy stole i chwyciła w ręce filiżankę gorącej herbaty, doprawionej cynamonem. Cudownie rozgrzewała po długim czasie spędzonym na zimnicy.

Aceline przyglądała się z miłym zainteresowaniem najpierw Jazzmanowi, a potem Nathanielowi. Kiedy skończyli swoje wypowiedzi, uznała, że czas najwyższy, by i one przemówiła. Odstawiła filiżankę na spodeczek, odchrząknęła i zaczęła mówić.

- Ładna klasa, Nathaniel. Osobiście nigdy nie chciałam być nauczycielką, ale oczywiście jako osoba wykształcona znam dobrze wartość tej profesji – jej angielski był perfekcyjny, ale z akcentu można się było domyślić, że jej językiem ojczystym był francuski – Nazywam się Aceline Beaulieu, ale w świecie superbohaterów znana jestem jako Lady Europa – zamilkła na chwilę, wyraźnie rozkoszując się brzmieniem własnego superbohaterskiego nicka – Mam wiele mocy, zapewnionych mi osobiście przed Ducha Europy - znów zamilkła, dając do zrozumienia, że nie mógł spotkać jej większy zaszczyt – Mam wiele mocy, jak już mówiłam. Jestem bardzo wytrzymała na obrażenia, jestem naprawdę silna (nawet, jeśli nie widać tego po mojej sylwetce), potrafię latać i strzelać blasterami z rąk. Oh, i oczywiście, jestem poliglotą. Nawet zanim natchnęła mnie Europa, znałam najważniejsze języki kontynentu, a teraz mówię wszystkimi oficjalnymi językami Unii. Cool, ikke? - zakończyła po duńsku.

- Tak poza tym – kontynuowała – jestem także prawnikiem, specjalizuję się w prawie międzynarodowym i unijnym. Jestem z Belgii, nie z Francji – myślę, że powinnam to powiedzieć już na samym wstępie, żebyśmy uniknęli nieporozumień.

- Mam też nadzieję, że będzie nam się miło współpracować. I... przepraszam, czasami bywam napuszona jak paw, ale cóż, kto by nie był? Ah, Duch Europy, miał tyle ludzi do wyboru, a wybrał mnie, naprawdę, ja... – jej rozmarzony wzrok padł na okno, za którym szalała zimnica. - Uh, anyway – kontynuowała – naprawdę chciałabym, żeby nam się dobrze współpracowało – uśmiechnęła się do zebranych, a światło z kominka zatańczyło w jej gęstych, długich, jasnych włosach.
 
Kaworu jest offline  
Stary 21-12-2015, 21:26   #7
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Wade Winston Wilson szedł w stroju mikołaja w stronę Willi Avengersów, gdy nagle z dachu zeskoczyło na niego trzydziestu wampirzych ninja. Wade miał przy sobie jedynie worek z prezentami dla sierot, ale żadnej broni.
- Oddawaj zabawki Wade.- Powiedział przywódca ninja wampirów.
- Chcesz?- Zapytał Deadpool.- Możesz je mieć. Jeśli uda Ci się je zjeść.- Wade odpowiedział umarlakowi w kimono po czym wyciągnął w worka prezent dla małego Timothego, trzykołowy rowerek w niebieskim kolorze, po czym używając go jako nunczaka zaatakował wampirzych ninja. Zęby sypały się jak śnieg. "White Christmas." Pomyślał z uśmiechem Wade.
Cytat:
Wade.
Ninja walczyli zawzięcie, ale Deadpool nigdy się nie poddaje jeśli chodzi o uszczęśliwienie biednych sierot. Po pokonaniu wampirów Wade dostarczył zabawki sierotą z domu dziecka czym przywrócił im wiarę w mikołaja. Tak oto Deadpool uratował święta.


Cytat:
Wade, to się nie wydarzyło.
- Nie? No może nie. Dobra to co ja miałem robić?-
Cytat:
Masz spotkanie z Hawkeyem, w Willi Avengersów. Tu za rogiem.
- Spoko luz, już praktycznie mnie przyjeli. No to chodźmy do tej willi.-
Gdy Deadpool dotarł na miejsce, spotkał tam Cable'a. Summers próbował przepraszać, coś mówić, ale uwagę Wade'a przykuła ostra blondyna, która przechadzała się pod bramą, więc przeprosiny Summersa przeszły przez Deadpoola jak tygodniowa chimichanga.
"Może z nią zagadam?" Pomyślał Wade.
Cytat:
Może lepiej nie? Wiesz, twój ryj wygląda jak owsianka, a do tego może być twoim przyszłym współpracownikiem. Jak to mówią, nie sraj tam gdzie jesz Wade.
"Dobra, na razie odpuszę, ale nic nie obiecuję." Deadpool powiedział w myślach do narratora.

Kilkanaście minut później w salonie przywitał ich Clint. Wade był zaskoczony przepychem jakim wypełniony był dom. Deadpool od razu podszedł do biblioteczki z książkami i zaczął ją przeszukiwać w poszukiwaniu ukrytego przełącznika.
Cytat:
Co ty wyprawiasz?
"Któraś z nich musi otwierać przejście do Bat jaskini."
Cytat:
Hmm....Wade, Batman jest z DC. Poza tym drogę do jaskini otwierał fortepian. O patrz blondynka coś mówi.
Rzeczywiście, głos w głowie Wade'a miał rację. Jazzman oraz Cable przestali się już przedstawiać, teraz mówiła Lady Europa.
"Belgia? Gdzie to?"
Cytat:
Obok Holandii.
"Dzięki. Holandia wiem gdzie jest. Moje trzecie ulubione miejsce na wakacje. Powiedzieć ci gdzie są numery jeden i dwa?"
Cytat:
Pewnie. Może sam pojadę.
"Na drugim miejscu jest Tajlandia, a na pierwszym Jamajka, piękne dzięwczyny, ciepłe plaże, zimne drinki i okazjonalne potyczki z gangami. To się nazywa wypocznek."
Cytat:
Skoro tak twierdzisz Wade.
Gdy tylko Aceline skończyła opowiadać o sobie, Wade przystąpił do działania.
- Hola, mi nombre es la piscina de la muerte.- Wade powiedział podchodząc do blondynki uśmiechając się przy tym przez maskę.- Le gusta chimichangas?
Na moment zapanowała niezręczna cisza, w końcu Wade kontynuował.
- Jestem Deadpool, ale możecie mnie znać jako Najemnika z Ustami, D Piddego, albo...- tu popatrzył ponownie na Europę.- La Piscina de la muerte. Jestem superczłowiekiem, z mocą leczenia ran bardzo szybko.- By udowodnić prawdziwość swoich słów Wade błyskawicznie sięgnął po miecz i odciął sobie lewą dłoń. Wilson kontynuował, gdy ręka zrastała mu się z ramieniem.- Co się tyczy mojego doświadczenia to mam na koncie bogatą historię zleceń, jak na przykład praca dla Drakuli czy Taskmastera, ale i służbę w oddzialach mutantów z Kanady i USA w tym X-Force. Stąd znam Summersa.- Wade wskazał na Cable'a.- Przez lata współpracowałem również okazjonalnie z Avengersai, Clintem, Tonym i Spider-manem. No właśnie Clint gdzie jest Par...?- Wade w ostatniej chwili zatrzymał swój wygadany język.
Cytat:
No. Głupio by było wygadać wszystkim, że Spider-man to Peter Parker.
-...mezan.- Deadpool dokończył pytanie podchodząc do stołu z przekąskami.
Cytat:
Ładnie z tego wybrnąłeś.
"Dzięki, ale po cześci to twoja zasługa, w końcu ty to piszesz."
Cytat:
Nie zaprzeczę, jestem boski.
Wade Wilson, aka Deadpool zamknął na chwilę gębę, i dołączył do Jazzmana czyszczącego stół.
"Dobrze piszesz Baird. Nie ma bata, żebym odpuścił darmowy bufet. Nie wiesz może co to za druga laska?"
Cytat:
Nie mam pojęcia. Jakaś Tancerka. Trzeba będzie poczekać na odpis Noraku.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 22-12-2015, 10:44   #8
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Speedster wysłuchał łucznika z wielką uwagą, po czym zaczął energicznie kiwać głową- Tak, tak, tak, oczywiście, że Pan..., Znaczy się tobie ufam Clint. A i skoro, po imieniu ma być to cześć wszystkim, na imię mi Jack Jones - Przedstawił się.

Z równie wielką uwagą wysłuchał Nathaniela - Czyli jesteś żołnierzem i nauczycielem? A będziesz mi mógł pokazać jakieś sztuki walki? Byłbym bardziej przydatny gdybym do szybkości mógł dołączyć precyzje - Poprosił z uśmiechem. Słuchając Lady Europy poczuł zawstydzenie. On ledwo skończył liceum a z używaniem mocy to w ogóle sobie nie radził, a tutaj wszyscy zdawali się mieć tak ogromne talenty i kwalifikacje!

Gdy Deadpool odciął sobie dłoń Jack pozieleniał i zasłonił sobie usta ledwo powstrzymując wymioty. Gdy udało mu się uspokoić żołądek powiedział tylko - Wiesz, że uwierzyłbym ci na słowo? Nie musiałeś robić od razu prezentacji. Teraz będzie trzeba posprzątać
- Dobra, udało wam się przetestować kota, gdzie mam się podpisać? Wiem, że, normalny człowiek na moim miejscu postarał się o zlikwidowanie efektów działania gazu i spokojnie odsiedział wyrok. Ale podjąłem w życiu tyle złych decyzji, że umiem rozpoznać dobrą! Chcę skorzystać z tej szansy żeby zadośćuczynić dawnym błędom i zrobić coś dobrego. W porównaniu z wami jestem leszczem, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby być przydatnym! - Oznajmił.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 09-07-2022 o 17:56.
Brilchan jest offline  
Stary 22-12-2015, 18:42   #9
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Nathaniel uważnie przysłuchiwał się historii opowiadanej przez Aceline. Od kiedy usłyszał od niej miłe słowa związane z wyglądem "jego klasy", czuł się jakby właśnie obronił magistra z socjologii, udało mu się zrobić dobre wrażenie, co mogło jednak okazać się tymczasowe. Deadpool postanowił wspomnieć pozostałym o bliższej znajomości z Cablem, zaraz po tym jak odciął sobie rękę. I cała dobra reputacja poszła w pizdu... Na skroni Summersa pojawiła się gruba, czerwona jak cegła pulsująca żyła. Nic nie mówiąc, ani się nie poruszając Summers przysłowiowo wywarzył z buta bramę do podświadomości przyjaciela i przebijając przez hordy ubranych w bikini i hełmy lorda Vadera striptizerek, dotarł do jądra jego umysłu, nawiązując z nim mentalne połączenie telepatyczne.

W umyśle Wilsona niczym dzwony kościelne rozbrzmiał jego ponury głos.
- Wade do kurwy nędzy... Jesteśmy tu od pięciu minut, a ty już zaplamiłeś im krwią dywan....W dodatku dywan należący do Starków, pewnie jest warty więcej niż połowa Ketucky... Zachowuj się... -
Cable zerwał połączenie telepatyczne nie chcąc dłużej mieć styczności z tym co działo się w głowie jego dawnego towarzysza. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien wspomnieć pozostałym o tym, że Wilson cierpi na ciężką schizofrenię, ale ostatecznie uznał, że albo sami się tego domyślą, albo w tego typu szczegóły wprowadzi ich Hawkeye. Skupił więc swoją uwagę, na Jacku, który wcześniej zadał mu pytanie.

- Nie jestem nauczycielem... To był tylko, krótki epizod. Poza tym, to słowo jest tutaj mocno naciągane. Profesor Xavier miał problem z grupa niezdyscyplinowanych uczniów, więc ze względu na moje doświadczenie, poprosił mnie o pomoc. Na kilka miesięcy trafili pod moje skrzydła, a kiedy wyszli z tego piekła, nie byli już grupą zbuntowanych nastolatków, tylko pełnowartościowym oddziałem bojowym... Mój błąd polegał na tym, że bez konsultacji z dyrekcją Instytutu postanowiłem wykorzystać to dla... można powiedzieć, że dobra społecznego. Poza mną, cała drużyna była zielona, więc tak jak wspomniał Deadpool, zrekrutowałem jego i jeszcze jedną najemniczkę, a następnie na terenie całego kraju zaczęliśmy przeprowadzać nielegalne operacje bojowe. O mało co, wszyscy nie trafiliśmy za to do pierdla, więc... Jeśli miałbym cię czegokolwiek nauczać, najpierw zapytaj o pozwolenie Bartona. - Summers na chwilę przeniósł wzrok na milczącego łucznika, nie chciał się wychylać, powracać do dawnych błędów. Chociaż od założenia, i późniejszego rozwiązania X-Force minęło ładnych parę lat, wciąż można było powiedzieć, że S.H.I.E.L.D. miało na niego mocnego haka. Czasami żałował, że nie potrafi podchodzić do tego tak bezstresowo jak Wade, po prostu mieć tego w dupie, albo nawet udawać, że wcale tak nie było.

Ostatecznie jednak odwrócił od niego wzrok i znów przemówił do Jazzmana.
- Ale jeśli chcesz się tu czegokolwiek nauczyć, to na początek przestań uważać się za leszcza. Ludzie, którzy nie mają wiary we własne możliwości, gówno w życiu osiągają, a kiedy przychodzi co do czego, giną pierwsi. -
Mutant jeszcze przez chwilę patrzył na młodego chłopaka, jakby chciał zeskanować go wzrokiem i intensywnie się nad czymś zastanawiając. W końcu jednak, nie mając już nic do dodania opuścił wzrok i utkwił go w zalegających na dywanie, kropelkach Deadpoolowej krwi.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 24-12-2015 o 20:56.
Komiko jest offline  
Stary 22-12-2015, 19:30   #10
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- Przyjąłem do wiadomości, dziękuje za radę. To wszystko jest po prostu... Dość, zaskakujące - Odpowiedział na radę Cabla - Nie zamierzam ginąć, ale masz racje. Koniec w wątpliwościami!
- Czy przed akcją będę mógł skorzystać z urządzeń medycznych, o których, przed chwilą mówiłeś Clint? Chciałem. Zbadać, jakie dokładnie wpływ miał na mnie ten gaz i do jakich przeciążeń dochodzi podczas użytkowania mocy. Zaoszczędziłoby to kłopotów, podczas misji, bo mógłbym wykonać wyliczenia i wiedzieć, do czego jestem zdolny- Zaproponował postanawiając, że weźmie się za to profesjonalnie.
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 09-07-2022 o 18:00.
Brilchan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172